|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kacper
Pediatra
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Piotrków Trybunalski Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:25, 23 Sie 2010 Temat postu: Nasz fik 5 |
|
|
Cytat: | Wchodzę do Hilsona, patrzę i... oczom nie wierzę. Zamarliście?
A, że od ostatniej pracy zbiorowej minęły przeszło dwa lata, to zaproponuję wam czwartą część ,,Naszego fiku". Mam nadzieję, że panie moderatorki nie będą miały nic przeciwko I że chętni do pisania będą
Krótko, o co chodzi? Zasady są proste: ktoś (w tym przypadku ja) pisze początek Hilsonowego opowiadania, następna osoba ten fragment kopiuje i dopisuje własny.
Mam tylko problem z oznaczeniem wiekowym. Może zdecydujcie wy |
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kacper dnia Pon 21:34, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
jlk
Pediatra
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:07, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
(to chyba byłby już piąty, ale głowy nie dam, może się mylę tak czy inaczej, ja się bawię )
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kacper
Pediatra
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Piotrków Trybunalski Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:32, 23 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
(Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem. No, ale jak komicznie to komicznie )
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
House położył palca wskazującego na czole Wilsona i zdecydowanym ruchem go od siebie ,,odczepił".
- Czy ty naprawdę musisz brać wszystko aż tak dosłownie? To co, może po słowach ,,pieprzyć canon" Chase okaże się kobietą, a Taub myszką Miki?!
Zaskoczony onkolog otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie jego twarz oblał silny rumieniec, a on sam odwrócił się plecami do diagnosty. I kiedy jego oczy miały skupić się na pacjentce, kątem oka zobaczył stojącego na korytarzu pielęgniarza Jeffreya. Stał, oniemiały i wpatrywał się w Wilsona i House'a jak gdyby właśnie wylądowało przed nim UFO i poprosiło o słoiczek cukru.
(e: sprawdziłem i miałaś rację. To piąta część zabawy )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kacper dnia Pon 21:35, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jlk
Pediatra
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:15, 24 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
(cóż, po mnie nie warto spodziewać się niczego więcej niż ery i humoru )
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
House położył palca wskazującego na czole Wilsona i zdecydowanym ruchem go od siebie ,,odczepił".
- Czy ty naprawdę musisz brać wszystko aż tak dosłownie? To co, może po słowach ,,pieprzyć canon" Chase okaże się kobietą, a Taub myszką Miki?!
Zaskoczony onkolog otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie jego twarz oblał silny rumieniec, a on sam odwrócił się plecami do diagnosty. I kiedy jego oczy miały skupić się na pacjentce, kątem oka zobaczył stojącego na korytarzu pielęgniarza Jeffreya. Stał, oniemiały i wpatrywał się w Wilsona i House'a jak gdyby właśnie wylądowało przed nim UFO i poprosiło o słoiczek cukru.
Po chwili do Jeffrey'a podkradł się woźny Blew i walnął go z ćwierćobrotu odkurzaczem. Gdy pielęgniarz wylądował na podłodze, zaplątany we własny sweterek w kolorze wściekłej fuksji, w korytarzu rozległ się kobiecy pisk i stukot obcasów.
- Panie Blew, doprawdy no! - wykrzyknęła doktor Roberta Chase, jednocześnie odgarniając złoty lok z czoła. Większość przebywających w korytarzu pacjentów płci męskiej zemdlała z cichym westchnięciem. Spod spódnicy Roberty wychylił się Taub, z naburmuszoną miną przytrzymując wielkie, czarne uszy Myszki Miki do łysiny.
- Chase, przynajmniej byś ogolił nogi - zajęczał, marszcząc nos.
Blondyn prychnął.
- Nie miałem czasu, doktor Cuddy zadzwoniła do mnie o północy mówiąc, że mam ją zastąpić, bo adoptowała sobie jakiegoś małego Indianina - odparł Chase, drapiąc się po idealnie gładkim policzku. - Jedyne, co zdążyłem zrobić, to ułożyć włosy. O, patrz! - Taub podskoczył i spojrzał w kierunku, wskazywanym przez Chase'a. - House i Wilson się całują! Brenda jest mi winna stówę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:59, 24 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
to się przyłączę
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
House położył palca wskazującego na czole Wilsona i zdecydowanym ruchem go od siebie ,,odczepił".
- Czy ty naprawdę musisz brać wszystko aż tak dosłownie? To co, może po słowach ,,pieprzyć canon" Chase okaże się kobietą, a Taub myszką Miki?!
Zaskoczony onkolog otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie jego twarz oblał silny rumieniec, a on sam odwrócił się plecami do diagnosty. I kiedy jego oczy miały skupić się na pacjentce, kątem oka zobaczył stojącego na korytarzu pielęgniarza Jeffreya. Stał, oniemiały i wpatrywał się w Wilsona i House'a jak gdyby właśnie wylądowało przed nim UFO i poprosiło o słoiczek cukru.
Po chwili do Jeffrey'a podkradł się woźny Blew i walnął go z ćwierćobrotu odkurzaczem. Gdy pielęgniarz wylądował na podłodze, zaplątany we własny sweterek w kolorze wściekłej fuksji, w korytarzu rozległ się kobiecy pisk i stukot obcasów.
- Panie Blew, doprawdy no! - wykrzyknęła doktor Roberta Chase, jednocześnie odgarniając złoty lok z czoła. Większość przebywających w korytarzu pacjentów płci męskiej zemdlała z cichym westchnięciem. Spod spódnicy Roberty wychylił się Taub, z naburmuszoną miną przytrzymując wielkie, czarne uszy Myszki Miki do łysiny.
- Chase, przynajmniej byś ogolił nogi - zajęczał, marszcząc nos.
Blondyn prychnął.
- Nie miałem czasu, doktor Cuddy zadzwoniła do mnie o północy mówiąc, że mam ją zastąpić, bo adoptowała sobie jakiegoś małego Indianina - odparł Chase, drapiąc się po idealnie gładkim policzku. - Jedyne, co zdążyłem zrobić, to ułożyć włosy. O, patrz! - Taub podskoczył i spojrzał w kierunku, wskazywanym przez Chase'a. - House i Wilson się całują! Brenda jest mi winna stówę.
Wilson przyciągnął House’a bliżej siebie, podkreślając tym samym, że teraz już nie pozwoli mu nigdzie odejść. Jego język lawirował w ustach House’a, a on odwdzięczał się tym samym. House wplótł dłonie w brązowe włosy kumpla, jednocześnie poczuł, że jego męskość przygotowuje się do zadania, co dodatkowo wzmacniały dłonie Wilsona, przesuwając się lekko wzdłuż jego kręgosłupa, karku czy pośladków. Oboje zapomnieli gdzie się znajdują, ale przecież inni lekarze powinni się zająć pacjentami, a nie tym co oni wyprawiają. House z niemałym trudem wsunął dłonie pod koszulę przyjaciela i...
- Hej, idioto! Obmacujesz mi plecy!
- Szukam stanika – wymamrotał House.
- Uważasz, że znajdziesz?
- Przecież ja się nigdy nie mylę! – wykrzyknął i po chwili oboje wpatrywali się w czarny stanik w ręku House’a.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Wto 13:00, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kacper
Pediatra
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Piotrków Trybunalski Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:35, 09 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
House położył palca wskazującego na czole Wilsona i zdecydowanym ruchem go od siebie ,,odczepił".
- Czy ty naprawdę musisz brać wszystko aż tak dosłownie? To co, może po słowach ,,pieprzyć canon" Chase okaże się kobietą, a Taub myszką Miki?!
Zaskoczony onkolog otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie jego twarz oblał silny rumieniec, a on sam odwrócił się plecami do diagnosty. I kiedy jego oczy miały skupić się na pacjentce, kątem oka zobaczył stojącego na korytarzu pielęgniarza Jeffreya. Stał, oniemiały i wpatrywał się w Wilsona i House'a jak gdyby właśnie wylądowało przed nim UFO i poprosiło o słoiczek cukru.
Po chwili do Jeffrey'a podkradł się woźny Blew i walnął go z ćwierćobrotu odkurzaczem. Gdy pielęgniarz wylądował na podłodze, zaplątany we własny sweterek w kolorze wściekłej fuksji, w korytarzu rozległ się kobiecy pisk i stukot obcasów.
- Panie Blew, doprawdy no! - wykrzyknęła doktor Roberta Chase, jednocześnie odgarniając złoty lok z czoła. Większość przebywających w korytarzu pacjentów płci męskiej zemdlała z cichym westchnięciem. Spod spódnicy Roberty wychylił się Taub, z naburmuszoną miną przytrzymując wielkie, czarne uszy Myszki Miki do łysiny.
- Chase, przynajmniej byś ogolił nogi - zajęczał, marszcząc nos.
Blondyn prychnął.
- Nie miałem czasu, doktor Cuddy zadzwoniła do mnie o północy mówiąc, że mam ją zastąpić, bo adoptowała sobie jakiegoś małego Indianina - odparł Chase, drapiąc się po idealnie gładkim policzku. - Jedyne, co zdążyłem zrobić, to ułożyć włosy. O, patrz! - Taub podskoczył i spojrzał w kierunku, wskazywanym przez Chase'a. - House i Wilson się całują! Brenda jest mi winna stówę.
Wilson przyciągnął House’a bliżej siebie, podkreślając tym samym, że teraz już nie pozwoli mu nigdzie odejść. Jego język lawirował w ustach House’a, a on odwdzięczał się tym samym. House wplótł dłonie w brązowe włosy kumpla, jednocześnie poczuł, że jego męskość przygotowuje się do zadania, co dodatkowo wzmacniały dłonie Wilsona, przesuwając się lekko wzdłuż jego kręgosłupa, karku czy pośladków. Oboje zapomnieli gdzie się znajdują, ale przecież inni lekarze powinni się zająć pacjentami, a nie tym co oni wyprawiają. House z niemałym trudem wsunął dłonie pod koszulę przyjaciela i...
- Hej, idioto! Obmacujesz mi plecy!
- Szukam stanika – wymamrotał House.
- Uważasz, że znajdziesz?
- Przecież ja się nigdy nie mylę! – wykrzyknął i po chwili oboje wpatrywali się w czarny stanik w ręku House’a.
Wilson mrugał nerwowo oczyma. Chase rozdziawił buzię i czekał na dalszy rozwój wypadków. Taub natomiast wyjął komórkę, i począł nagrywać zdarzenie.
- Matko... to stanik Samanthy... co on <i>tu</i> robi?!
- Dobra, rzuć to badziewie...
Wilsonowi nie trzeba było drugi raz powtarzać. Odrzucił biustonosz za siebie (spadł na głowę pacjentki) i zaczął całować House'a po szyi. Diagnosta przewrócił oczami, ale nic się nie odezwał - zabrał się za to za pasek od spodni Wilsona. Wtedy za drzwiami gabinetu pojawiła się Cuddy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:14, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wilson nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w badaniu pacjentki. Więc kiedy w szybę zapukał wysoki, niebieskooki mężczyzna, najpierw go zignorował. Wiedział co teraz nastąpi i faktycznie tak się stało: drzwi gabinetu się rozsunęły i wszedł przez nie House.
- Zajęty - warknął onkolog.
- Ona umiera? - rzucił House, dłubiąc w zębach laską.
Wilson policzył w myślach do dziesięciu.
- Tak - odrzekł. Pacjentka zamarła, ściskając w dłoni chusteczkę, w którą jeszcze przed chwilą wydmuchała produkty swojego silnego kataru. Rozległ się dźwięk trzykrotnego spotkania gumowej końcówki laski z podłogą.
- Ale w ciągu następnych pięciu minut?
Wilson odwrócił się gwałtownie, a jego gęste, kasztanowe włosy zafalowały na wietrze (wiatr w przychodni?) w zwolnionym tempie.
- Nie znudził ci się już ten tekst?
House zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli to, że co drugi odcinek go używasz.
Pacjentka wyszczerzyła zęby, pociągając głośno nosem. Za to House odchrząknął i wymamrotał obrażonym tonem:
- A ty w co drugim fiku masturbujesz się myśląc o mnie.
Na policzki Wilsona wpełzł szkarłatny rumieniec.
- To nie to samo.
- Niby dlaczego?
Onkolog westchnął i zaczął mówić, tonem człowieka, który wyjaśnia, że dwa plus dwa równa się pięć:
- Fanfikszyn to wytwór psychicznie niestabilnych fanów, którzy naczytali się zbyt wiele opowiadań erotycznych. Liczy się tylko to, co jest w serialu. Teraz, w serialu, ja jestem w związku z blond wiedźmą Samanthą, a ty wyznajesz dozgonną miłość swojej szefow--
Wilson zatrzymał się, krzywiąc usta w obrzydzeniu.
- Dobra, wiesz co? - rzekł po chwili. - Pieprzyć canon.
Pacjentka chwyciła inhalator i wypsikała połowę jego zawartości, obserwując jak przystojny lekarz, który jeszcze przed chwilą trzymał stetoskop w między jej piersiami, wstaje i podchodzi do swojego starszego kolegi, po czym brutalnie popycha go w kierunku ściany i poczyna żarliwie całować usta nadal ułożone w zdziwionym "ojej".
House położył palca wskazującego na czole Wilsona i zdecydowanym ruchem go od siebie ,,odczepił".
- Czy ty naprawdę musisz brać wszystko aż tak dosłownie? To co, może po słowach ,,pieprzyć canon" Chase okaże się kobietą, a Taub myszką Miki?!
Zaskoczony onkolog otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie jego twarz oblał silny rumieniec, a on sam odwrócił się plecami do diagnosty. I kiedy jego oczy miały skupić się na pacjentce, kątem oka zobaczył stojącego na korytarzu pielęgniarza Jeffreya. Stał, oniemiały i wpatrywał się w Wilsona i House'a jak gdyby właśnie wylądowało przed nim UFO i poprosiło o słoiczek cukru.
Po chwili do Jeffrey'a podkradł się woźny Blew i walnął go z ćwierćobrotu odkurzaczem. Gdy pielęgniarz wylądował na podłodze, zaplątany we własny sweterek w kolorze wściekłej fuksji, w korytarzu rozległ się kobiecy pisk i stukot obcasów.
- Panie Blew, doprawdy no! - wykrzyknęła doktor Roberta Chase, jednocześnie odgarniając złoty lok z czoła. Większość przebywających w korytarzu pacjentów płci męskiej zemdlała z cichym westchnięciem. Spod spódnicy Roberty wychylił się Taub, z naburmuszoną miną przytrzymując wielkie, czarne uszy Myszki Miki do łysiny.
- Chase, przynajmniej byś ogolił nogi - zajęczał, marszcząc nos.
Blondyn prychnął.
- Nie miałem czasu, doktor Cuddy zadzwoniła do mnie o północy mówiąc, że mam ją zastąpić, bo adoptowała sobie jakiegoś małego Indianina - odparł Chase, drapiąc się po idealnie gładkim policzku. - Jedyne, co zdążyłem zrobić, to ułożyć włosy. O, patrz! - Taub podskoczył i spojrzał w kierunku, wskazywanym przez Chase'a. - House i Wilson się całują! Brenda jest mi winna stówę.
Wilson przyciągnął House’a bliżej siebie, podkreślając tym samym, że teraz już nie pozwoli mu nigdzie odejść. Jego język lawirował w ustach House’a, a on odwdzięczał się tym samym. House wplótł dłonie w brązowe włosy kumpla, jednocześnie poczuł, że jego męskość przygotowuje się do zadania, co dodatkowo wzmacniały dłonie Wilsona, przesuwając się lekko wzdłuż jego kręgosłupa, karku czy pośladków. Oboje zapomnieli gdzie się znajdują, ale przecież inni lekarze powinni się zająć pacjentami, a nie tym co oni wyprawiają. House z niemałym trudem wsunął dłonie pod koszulę przyjaciela i...
- Hej, idioto! Obmacujesz mi plecy!
- Szukam stanika – wymamrotał House.
- Uważasz, że znajdziesz?
- Przecież ja się nigdy nie mylę! – wykrzyknął i po chwili oboje wpatrywali się w czarny stanik w ręku House’a.
Wilson mrugał nerwowo oczyma. Chase rozdziawił buzię i czekał na dalszy rozwój wypadków. Taub natomiast wyjął komórkę, i począł nagrywać zdarzenie.
- Matko... to stanik Samanthy... co on <i>tu</i> robi?!
- Dobra, rzuć to badziewie...
Wilsonowi nie trzeba było drugi raz powtarzać. Odrzucił biustonosz za siebie (spadł na głowę pacjentki) i zaczął całować House'a po szyi. Diagnosta przewrócił oczami, ale nic się nie odezwał - zabrał się za to za pasek od spodni Wilsona. Wtedy za drzwiami gabinetu pojawiła się Cuddy.
- Oookeeej, co się tu, do cholery, dzieje?! - wrzasnęła swoim skrzekliwym głosem. - I czemu ta kobieta ma na twarzy stanik?! Taub! - zwróciła się do zmagającymi się z uszami Myszki Miki lekarza - Chyba nie próbowałeś znowu wmawiać pacjentkom, że noszenie na głowie stanika push-up działa równie dobrze jak lifting?!
- Czemu miałbym przestać to robić? Ty się nabrałaś na tę ciemnotę - odgryzł się Taub. - Zresztą czemu czepiasz się mnie, kiedy twój chłopak zabawia się w najlepsze ze swoim przyjacielem?
Oczy Cuddy zrobiły się wielkie jak latające talerze, a szczęka opadła jej do kolan. Ostatnimi czasy PPTH coraz częściej lekarze zajmowali się sobą, zamiast pacjentami, więc z początku nie zwróciła uwagi na obmacującą się parę w gabinecie, nie wspominając o tym, że nie rozpoznała w tej dwójce House'a i Wilsona.
Wilson z kolei - nieświadomy obecności pani dziekan - przerwał na moment wymienianie się płynami ustrojowymi z House'em i wysapał:
- House, czekaj! Nie pozwolę ci posunąć się dalej, póki mi nie powiesz, jak zrobiłeś tę sztuczkę ze stanikiem? Ćwiczyłeś na Cuddy czy co?!
- Miałem ćwiczyć na Cuddy wyciąganie stanika spod kitla? - House parsknął śmiechem. - Na niej mógłbym ćwiczyć raczej wyciąganie kitla spod stanika! Nie masz pojęcia, co ona potrafi tam upchąć, byle jej cycki nie przypominały uszu jamnika... Aaauć!!!
House odruchowo chciał spojrzeć w bok, ale wtedy czerwone szpony Cuddy wbiły się jeszcze mocniej w jego ucho, omal mu go nie urywając.
- Lisa, kochanie, skąd się tu wzięłaś? - zapytał potulnym głosem. - Jeżeli mogę coś dla ciebie zrobić, to zaraz...
- Ja ci dam "zaraz"! NATYCHMIAST marsz do mojego gabinetu - warknęła Cuddy i wciąż trzymając go za ucho, pociągnęła go za sobą do swojego biura.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|