|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:08, 19 Mar 2008 Temat postu: Nasz fik 3 |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać...
Idąc za przykładem Aku zakładam temat o kolejnym Naszym fiku Nie obrażę się, jeśli nie będzie się cieszył dużą popularnością przed ukończeniem Fika nr 2, ale właśnie przyszedł mi do glowy pomysł na początek i nie chcę, żeby się zmarnował... |
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:06, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Śro 20:12, 19 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:38, 19 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Śro 20:46, 19 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Śro 21:01, 19 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Śro 21:11, 19 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 9:41, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
przepraszam nie mogłam się powstrzymać po prostu, wiem, wiem jest zła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:03, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 12:53, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
ofwca, ty ZŁY człowieku .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 13:10, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:04, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:34, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
Ludziska - myślałam, że ten fik pójdzie w innym kierunku, ale ten mi się jak najbardziej podoba
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 15:35, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:09, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
o Boże, nie mam talentu do pisania, ale czytam to z wielkim uśmiechem na twarzy ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 16:44, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
Po tej wodzie do golenia musiałam się włączyć to było bezbłędne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Czw 16:45, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:28, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregorego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 19:12, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Richie117, to taki świąteczny prezent dla ciebie, zdecydowanie za mało jest dobrych fików Hilsonowych .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 20:30, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 20:35, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:19, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Sob 21:45, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:23, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Jeszcze tego samego dnia podczas lunchu przysiadł się to pielęgniarki, która od dłuższego czasu molestowała go wzrokiem. Po krótkiej rozmowie wydała się także inteligentna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oczywiście House.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 23:00, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Jeszcze tego samego dnia podczas lunchu przysiadł się to pielęgniarki, która od dłuższego czasu molestowała go wzrokiem. Po krótkiej rozmowie wydała się także inteligentna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oczywiście House.
Już sam jego widok w stołówce zwiastował kłopoty. Przyjaciel szybko go wypatrzył i nie minęła nawet sekunda, kiedy siedział obok i jadł jego kanapkę. Pielęgniarka patrzała na niego zdziwiona [na House'a]
- No co? - diagnosta najwyraźniej świetnie się bawił, udając głupka.
- Co tu robisz? I właściwie, to niegrzecznie dosiadać się bez pytania.
- Tak właściwie, to ty jesteś niegrzeczna. Podrywasz zajętego faceta.
- To twój chłopak? - dziewczyna wydawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Wolę określenie "życiowy partner" - puścił do niej oczko i patrzał, jak błyskawicznie wychodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:08, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Jeszcze tego samego dnia podczas lunchu przysiadł się to pielęgniarki, która od dłuższego czasu molestowała go wzrokiem. Po krótkiej rozmowie wydała się także inteligentna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oczywiście House.
Już sam jego widok w stołówce zwiastował kłopoty. Przyjaciel szybko go wypatrzył i nie minęła nawet sekunda, kiedy siedział obok i jadł jego kanapkę. Pielęgniarka patrzała na niego zdziwiona [na House'a]
- No co? - diagnosta najwyraźniej świetnie się bawił, udając głupka.
- Co tu robisz? I właściwie, to niegrzecznie dosiadać się bez pytania.
- Tak właściwie, to ty jesteś niegrzeczna. Podrywasz zajętego faceta.
- To twój chłopak? - dziewczyna wydawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Wolę określenie "życiowy partner" - puścił do niej oczko i patrzał, jak błyskawicznie wychodzi.
- Mam zamiar Cię zabić. - Wilson utkwił w House'ie lodowate spojrzenie.
- Za to, że zjadam Twoją kanapkę? - udawanie głupka szło mu coraz lepiej.
- Każdy pretekst jest dobry.
- Hej, hej, hej... Co to było, to co zobaczyłem właśnie w Twoich oczach? No, stary... - House uśmiechnął się z zadowoleniem i przełknął ostatni kęs. - nie sądziłem, że...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 23:10, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Jeszcze tego samego dnia podczas lunchu przysiadł się to pielęgniarki, która od dłuższego czasu molestowała go wzrokiem. Po krótkiej rozmowie wydała się także inteligentna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oczywiście House.
Już sam jego widok w stołówce zwiastował kłopoty. Przyjaciel szybko go wypatrzył i nie minęła nawet sekunda, kiedy siedział obok i jadł jego kanapkę. Pielęgniarka patrzała na niego zdziwiona [na House'a]
- No co? - diagnosta najwyraźniej świetnie się bawił, udając głupka.
- Co tu robisz? I właściwie, to niegrzecznie dosiadać się bez pytania.
- Tak właściwie, to ty jesteś niegrzeczna. Podrywasz zajętego faceta.
- To twój chłopak? - dziewczyna wydawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Wolę określenie "życiowy partner" - puścił do niej oczko i patrzał, jak błyskawicznie wychodzi.
- Mam zamiar Cię zabić. - Wilson utkwił w House'ie lodowate spojrzenie.
- Za to, że zjadam Twoją kanapkę? - udawanie głupka szło mu coraz lepiej.
- Każdy pretekst jest dobry.
- Hej, hej, hej... Co to było, to co zobaczyłem właśnie w Twoich oczach? No, stary... - House uśmiechnął się z zadowoleniem i przełknął ostatni kęs. - nie sądziłem, że...
- Zanim powiesz, czego nie sądziłeś, zastanów się, czy chcesz się jutro obudzić z czy bez swoich brwi...
- Golenie brwi to moja działka. Ostatnio jesteś jakiś dziwny... - House wbił w niego wzrok, a Wilson czuł się, jakby on wiedział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?
|
Wysłany: Sob 23:33, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Niech cię szlag, House!!! - wrzasnął wściekle Wilson, ale gdy spojrzał w te jego wielkie, błękitne i... rozbawione oczy, nie mógł się powstrzymać i sam się roześmiał.
Z jednej strony nienawidził tych chwil, kiedy nie potrafił się oprzeć jego urokowi. Ale tak naprawdę lubił te chwile szczerego, spontanicznego śmiechu, kiedy mógł być sobą i nie musiał przywdziewać maski pogrążonego w "dorosłym życiu" człowieka.
- 3:0. Wygrałem. Chcę swoją nagrodę.
- Masz. - Wilson rzucił mu kupiony wcześniej lunch. - Więcej nie zagram z Tobą w piłkarzyki.
Spojrzał na swojego przyjaciela zajadającego się lunchem. Byli tacy różni. Każdy miał inny charakter, usposobienie, spojrzenie na świat. Ale od wielu lat trzymali się razem. Wilson uwielbiał wieczory spędzane u House'a. Przy nim nie musiał niczego udawać. Od niedawna zaczął odczuwać także coś innego.
Nie rozumiał, co się dzieje. Pamiętał, jak to się zaczęło. Kolejna dziewczyna go rzuciła, a on cały przemoczony stał u progu drzwi House'a [padało tego dnia okropnie]. To wtedy po raz pierwszy i ostatni, przyjaciel pożyczył mu swoją bluzę. Kiedy leżał na kanapie i nie umiał zasnąć, poczuł ten zapach. Bluza całkowicie przesiąknęła Gregiem, a on poczuł ciepło, kiedy wdychał woń jego wody po goleniu.
Ten zapach prześladował go potem przez wiele tygodni. Za każdym razem gdy przechodził obok Wilson nie mógł się powstrzymać przed zachłyśnięciem się tym zapachem. Ta noc wracał do niego wielokrotnie zazwyczaj wtedy, gdy leżał obok nowej dziewczyny, marzył wtedy by znów być na kanapie otulony zmysłowym zapachem Gregory'ego House'a.
Pewnego dnia poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Zastukał niepewnie do drzwi przyjaciela, który po chwili ukazał się jego oczom. Miał na sobie jakieś poprzecierane jeansy i sprany t-shirt, a jego niedbały wygląd sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął.
- Zakładam, że przyszedłeś tu z innego powodu, niż po raz kolejny smęcić o nieudanym związku - rzucił, wpuszczając go do środka.
-House ja- zaczął Wilson nieśmiało- muszę ci coś powiedzieć....
- To dawaj, nie mam zamiaru całą noc czekać jak się zbierzesz na odwagę.
- To dla mnie bardzo ważne i trudne...
- Tak, tak słyszałem to już przy poprzednich twoich nieudanych związkach- przerwał mu opryskliwie House. W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się nieśmiało.
- Nie, House, tym razem chodzi o coś innego. Ja...Ja muszę wiedzieć jakiej wody pogoleniu używasz! Błagam House muszę to wiedzieć! Tak bardzo podoba mi się jej zapach, że muszę mieć taką samą!!
House popatrzył na niego dziwnie.
- Bierzesz coś? Nowicjusze zawsze na haju gadają różne, dziwne rzeczy. Przestań brać. Tylko ja mogę.
- Nic nie biorę. Przecież mnie znasz. To jaka ta woda?
- Idź sam sprawdź. Jest w łazience na półce. Obok Twojej maszynki do golenia. Ostatnio zostawiłeś. - House usiadł wygodnie na kanapie i włączył telewizor. - Przy okazji zrób coś do żarcia. Zaraz mecz.
Wilson wszedł do łazienki.
Zaczęły się reklamy. House ułożył się wygodniej, nie zwracając uwagi na to, że Jimmy też będzie musiał gdzieś usiąść. Po chwili stanął przed nim, zastanawiając się, jakim cudem ma sobie znaleźć miejsce. Podniósł nogi Grega, usiadł i położył je na swoich kolanach. House popatrzał na niego dziwnie.
- Wilson naprawdę nie wiem co ty dziś wziąłeś ale grzeczność nakazywałaby się podzielić.- Oczy House'a zwęziły się podejrzliwie ale nie zmienił pozycji z jakiegoś powodu dotyk przyjaciela pozwalał mu się wyluzować i sprawiał mu przyjemność.
- Cicho. Mecz się zaczyna. - Chciał odwrócić uwagę House'a od swojej osoby. Nie chciał się zdradzić ze swoimi uczuciami.
W połowie meczu Wilson zasnął. House nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na niego. Ułożył jego głowę na przyniesionej wcześniej poduszce i przykrył go kocem. Odgarniając kosmyk blond włosów z jego twarzy House poczuł fale nowych uczuć.
*****
Wilson kończył jeść śniadanie, gdy House pojawił się w kuchni.
- Chcesz wiedzieć, jakich innych kosmetyków używam, czy ograniczysz się do wody po goleniu? - House złapał czekający na niego kubek kawy. - Powiedziałbym ci, gdzie kupuję ubrania, ale tak dawno nie byłem w tym sklepie, że chyba zdążyli go zamknąć...
- Odbija ci, House - Wilson starał się ukryć rumieniec wypełzający na jego policzki.
House zrobił smutną minę.
- Myślałem, że pokochałeś mój styl...
Pokochałem... - pomyślał Wilson, marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
- Jeśli się nie pospieszysz, będziesz sam jechał do szpitala - powiedział, odkładając naczynia do zlewu. - Ostatni przy samochodzie stawia lunch!
I wyszedł.
- Wygrałem - roześmiał się Wilson, klepiąc w karoserię.
- Uhm - mruknął House, kuśtykając ostentacyjnie powoli. - Dobrze, że nie wymyśliłeś gry w osła. Samego siebie byś nie przeskoczył.
Do szpitala weszli zgodnym krokiem, rozluźnieni i rozbawieni.
- Znowu wspólny poranek? Widzę, że szczęśliwa z was para - Cuddy przywitała ich przy recepcji. Wilson spłonił się, jak dziewczynka.
- Chcieliśmy wczoraj zadzwonić też po Ciebie, Cuddy, ale Wilson jest taaaki wstydliwy i woli duety niż trójkąty. Więc wybacz. Może innym razem.
Wilson zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Wilson, zaraz eksplodujesz. - dodał House i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu.
James siedział w swoim gabinecie, a przed nim piętrzył się stos kart pacjentów, za które nie miał serca się brać. W momencie, kiedy chciał pójść odwiedzić House'a [i tak pewnie nic nie robił - myślał], w drzwiach pokazała się jego głowa.
- Właśnie idę grzebać w oku mojego nowego pacjenta, chcesz dołączyć się do zabawy?
Oczywiście, że chciał, z jednej strony szykowała się wspaniała zabawa z drugiej mógł przypilnować by House nie zabił swojego pacjenta. Mógł także przebywać blisko przyjaciela a to od paru dni stanowiło ważniejszy powód niż Wilson byłby w stanie przyznać.
Greg zaczął się rozkręcać, stojąc nad znieczulonym pacjentem i wbijając mu igłę w oko. Nie do końca rozumiał, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność. I nie do końca chciał się w to zagłębiać. Wilson stał tuż obok, ze skupionym wyrazem twarzy patrząc na "maltretowanego" chłopaka. Lubił, kiedy Jimmy miał taką minę...
Opamiętaj się House, chyba że rzeczywiście chcesz go zabić - zbeształ się w myślach i mocniej chwycił strzykawkę.
- Muszę to kiedyś powtórzyć - powiedział House, wyrzucając jednorazowe rękawiczki do śmietnika.
- Ale mam nadzieję, że z innym pacjentem - odparł Wilson, patrząc z litością na uśpionego chłopaka.
- Taaa... Ten już się do niczego nie nadaje - House uśmiechnął się szatańsko. - Przynajmniej dopóki nie dostaniemy wyników.
Na widok uśmiechu House'a, Wilsonowi zmiękły kolana.
Następne dni nie były dla Wilsona łatwe. Czuł się jak na wielkiej emocjonalnej karuzeli. Raz wpadał w stan euforyczny raz depresyjny a wszystko za sprawą House! Wilson nie mógł pojąć co się z nim dzieje. Własne zachowanie tłumaczył jednak sobie długotrwałym brakiem kobiety. Postanowił sobie więc, znaleźć dziewczynę. I to szybko, zanim zrobi coś czego później będzie się wstydził.
Jeszcze tego samego dnia podczas lunchu przysiadł się to pielęgniarki, która od dłuższego czasu molestowała go wzrokiem. Po krótkiej rozmowie wydała się także inteligentna. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie oczywiście House.
Już sam jego widok w stołówce zwiastował kłopoty. Przyjaciel szybko go wypatrzył i nie minęła nawet sekunda, kiedy siedział obok i jadł jego kanapkę. Pielęgniarka patrzała na niego zdziwiona [na House'a]
- No co? - diagnosta najwyraźniej świetnie się bawił, udając głupka.
- Co tu robisz? I właściwie, to niegrzecznie dosiadać się bez pytania.
- Tak właściwie, to ty jesteś niegrzeczna. Podrywasz zajętego faceta.
- To twój chłopak? - dziewczyna wydawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Wolę określenie "życiowy partner" - puścił do niej oczko i patrzał, jak błyskawicznie wychodzi.
- Mam zamiar Cię zabić. - Wilson utkwił w House'ie lodowate spojrzenie.
- Za to, że zjadam Twoją kanapkę? - udawanie głupka szło mu coraz lepiej.
- Każdy pretekst jest dobry.
- Hej, hej, hej... Co to było, to co zobaczyłem właśnie w Twoich oczach? No, stary... - House uśmiechnął się z zadowoleniem i przełknął ostatni kęs. - nie sądziłem, że...
- Zanim powiesz, czego nie sądziłeś, zastanów się, czy chcesz się jutro obudzić z czy bez swoich brwi...
- Golenie brwi to moja działka. Ostatnio jesteś jakiś dziwny... - House wbił w niego wzrok, a Wilson czuł się, jakby on wiedział.
Może czuł to samo. Wilson mimowolnie uśmiechną się na tę myśl.
-O co chodzi? - zapytał Greg. - Coś ukrywsz? Wiesz, że predzej czy później i tak się dowiem.
Wilson nerwowo spojrzał na zegarek.
-Siostro proszę przyjść za 15 minut do mojego gabinetu. - zawołał. - Nie mogę gadać za chwilę przydzie mój pacjent.
-Wilson.
-Nie teraz!
-A kiedy...?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez cuddy rulz dnia Nie 0:46, 23 Mar 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|