|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eriss
Queen of the Szafa
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 5595
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:56, 31 Mar 2009 Temat postu: "Na zawsze Twój, Greg" [M] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Eriss
Po prawie roku przerwy podczas bezsennej nocy naszedł mnie hilsonowy wen i oto efekt
Przepraszam z góry za wszelkie błędy itepe, starałam się by wszystko było okej, więc proszę mnie nie bić i nie krzyczeć *prosi*
Specjalnie podziękowania dla Nisi, Saph i Any
Był późny wiosenny wieczór. Delikatny wiatr muskał rodzące się do życia liście, przerzucał strony gazet i roznosił ulotki po ulicach. Przyroda powoli układała się do snu.
Za to James Wilson siedział zasypany dokumentami w swoim gabinecie. Właściwie, próbował ogarnąć panujący wokół niego nieład. Kilka godzin nie było go w pracy, a już pielęgniarki i urzędnicy szpitala zmienili perfekcyjnie uporządkowane biurko onkologa w papierowy Mount Everest z wysokim zagrożeniem lawinowym. Wilson zaklął cicho gdy kolejna teczka zsunęła się na podłogę. Po kilkudziesięciu minutach zmagania się z wszechobecnym chaosem, James trafił na coś co zdecydowanie nie przypominało dotychczasowych śmieci, znaczy, dokumentów.
Różowa koperta z wielkim serduszkiem.
Wilson delikatnie wziął ją do ręki, jakby zaraz miała wybuchnąć. Obejrzał ją dokładnie, jednak nie znalazł na niej żadnej informacji. Po chwili wahania i usilnych próbach odgadnięcia nadawcy, onkolog poddał się i otworzył kopertę.
List.
Na różowej papeterii ze szczeniaczkami.
"Drogi Jimmy,
Piszę do Ciebie, bo..."
Chwila, to pismo... House?!
James zamrugał kilka razy i przeniósł wzrok od razu do podpisu.
"Na zawsze Twój,
Greg"
Ponownie zamrugał.
- Na zawsze Twój? - szepnął, po czym wrócił do początku listu.
"Piszę do Ciebie, bo tego co czuję nie umiem Ci wprost powiedzieć. Boję się, że mnie wyśmiejesz, że uznasz mnie za dziwaka, ale muszę Ci to wyznać. Nie mogę dłużej tak żyć. Jimmy, kocham Cię!
Na zawsze Twój,
Greg"
Wilsonowi zaschło w gardle, ręce zaczęły mu się trząść. Był spocony jak po maratonie. Ogółem wyglądał jakby zaraz miał zemdleć.
- Myśl James, myśl - wymruczał do siebie. - Spokojnie. Myśl.
Jednak jego mózg przestał działać logicznie i racjonalnie, całą władzę przejęło spontaniczne i żyjące chwilą serce.
Narzucił na siebie płaszcz i szybkim krokiem wyszedł z gabinetu.
Winda. Jezu, ile można czekać na windę? Ile może trwać jazda kilka pięter w dół?
Dla Wilsona była to wieczność. Chciał już znaleźć się blisko House'a. Chciał mu powiedzieć, że rozumie, że...
Winda w końcu dotarła do parteru, a onkolog wybiegł ze szpitala.
Na dworze zaczęło mżyć, a lekki wietrzyk zmienił się w zimny, przeszywający wiatr. Na szpitalnym parkingu nie było żywej duszy.
Gdy James wreszcie wsiadł do samochodu, rozsądek zdołał zagłuszyć na chwilę serce.
To jest House, twój najlepszy przyjaciel. I wystarczająco trudne jest dla ciebie bycie tym przyjacielem. Tolerowanie jego docinków, złośliwości, braku empatii i faktu, że jest on po prostu ostatnim dupkiem. Czy jest możliwe bycie z kimś takim jak House w poważnym i szczęśliwym związku? Zresztą, przecież to facet, a tobie nigdy nie przyszło do głowy być z facetem... Oprócz bycia z Housem oczywiście. No, a House właśnie... Podobno przed Stacy był w związku z facetem, ale skąd wiesz, że to nie było tylko jego głupie gadanie, a nie prawda?
Wilson zaczął wątpić, jednak dla serca wszystkie te argumenty były niczym i w głowie Jamesa rozległo się:
Przestań myśleć, jedź do cholery!
Tak też zrobił.
I nie zawahał się już więcej.
Zapukał spokojnie do drzwi diagnosty, układając sobie w głowie plany na przyszłość. Ich wspólną przyszłość.
- Och, Jimmy. - House otworzył drzwi ubrany jedynie w t-shirta i bokserki. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. - Nie spodziewałem się, że wpadniesz.
Wilson wszedł do mieszkania przyjaciela. Wszystko co chciał mu powiedzieć nagle wyparowało.
- Tego no... - zaczął, gdy Greg stanął na przeciw niego. - Znalazłem to w moich papierach. - Wyjął z płaszcza nieco pogniecioną pod wpływem emocji kopertę.
- O jej! - pisnął House.
James zmrużył oczy. Z jego przyjacielem było zdecydowanie coś nie tak.
- Brałeś coś?
- Ja? - House otworzył szeroko oczy. - Nie. Po prostu jestem przejęty. - Wziął głęboki oddech, po czym dodał - I co o tym myślisz?
- Wiesz... Znaczy, ja... Nie spodziewałem się tego i... House?
Diagnosta buchnął śmiechem.
- Wiedziałem, że się nabierzesz!
- Nabiorę? House?!
- Prima Aprilis? - Greg padł na kanapę próbując opanować oddech. - Gdybyś widział swoją minę! To było piękne!
- Chwila... - Wilson spojrzał na niego z wyrzutem. - To wszystko był żart?
- Jasne.
- Kłamstwo?
- Oczywiście.
- Czyli cię nie obchodzę?
- T... Co? Nie! - House przestał się śmiać i popatrzył na rozżalonego onkologa. - Jesteś przecież moim przyjacielem.
Młodszy lekarz nie odpowiedział. Z zaciśniętymi ustami gapił się w podłogę.
- Jimmy? - Diagnosta zauważył jak po policzku Wilsona spływa pojedyncza łza. - No weź przestań. Przecież nie jesteś zainteresowany facetami, jesteś totalny pies na baby.
- Jasne - burknął onkolog. - To ja już pójdę.
House mimo bólu w nodze poderwał się z kanapy i zagrodził drogę przyjacielowi.
- To co chciałeś zrobić, gdyby to jednak nie był kawał?
Wilson stał w bezruchu wpatrując się w drzwi. Czuł jak przyspiesza mu oddech, jak rumieniec zalewa jego twarz.
- Jimmy? - Zaniepokojony House przełknął ślinę, po czym niepewnie dotknął ramienia przyjaciela, który momentalnie odwrócił się i spojrzał prosto w niebieskie oczy diagnosty.
Na ten widok serce znów przejęło władzę ponad rozpaczliwie krzyczącym rozsądkiem.
Jego usta spotkały usta Grega.
Pocałował go.
Trwało to kilka krótkich sekund, ale tak, zrobił to.
- To chciałem zrobić - szepnął Wilson.
Drżący House zrobił krok w tył, patrząc na drugiego mężczyznę z mieszanką zdziwienia, wstydu i... tęsknoty?
- O Boże - jęknął Greg. - Dobrze, że nie wysłałem takiego liściku do Foremana.
Wilson mimo woli zaśmiał się słabo.
- Dobranoc, House - powiedział cicho i skierował się do drzwi.
- Dobranoc?! - Gwałtowne pytanie diagnosty powstrzymało onkologa przed naciśnięciem klamki. Z niepokojem spojrzał na przyjaciela. - Teraz to ty sobie żartujesz. - Ku uldze Jamesa, House się uśmiechał. Szczerze uśmiechał. - Jeśli myślisz, że teraz będę w stanie zasnąć to się grubo mylisz.
- Więc... co mam zrobić? - spytał niepewnie Wilson.
- To twoja wina. Będziesz musiał mnie teraz utulić do snu.
the end.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:42, 31 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ok
*pierwsza, pierwsza, jak dziecię z Onetu*
Uśmiałam się. Wzruszyłam.
No i jeszcze sobie wyobrażałam jak Greg wypisuje tę kartkę
Super, super, I want more!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:50, 31 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
dobre ,
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:07, 31 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Pierwsza moja myśl: WTF?! ("Różowa koperta z wielkim serduszkiem")
Druga: OMG! ("Twój"?)
Trzecia: A łeeee! ("Wiedziałem, że się nabierzesz!")
Czwarta: Jeppi! ("- To twoja wina. Będziesz musiał mnie teraz utulić do snu. )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Este
Bad Wolf
Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:31, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Świetny ficzek Oby wen nachodził cię częściej.
Różowa koperta z serduchem, różowa papeteria ze szczeniaczkami Czy Wilson z przepracowania już całkiem zgłupiał i nie domyślił się, że to żart? Choć z drugiej strony, w wykonaniu House'a nigdy nie wiadomo co jest żartem, a co prawdą.
Nie ma to jak inteligentna wypowiedź
Cytat: | - O jej! - pisnął House. |
Padłam, jak wyobraziłam sobie tą scenkę
Cytat: | Młodszy lekarz nie odpowiedział. Z zaciśniętymi ustami gapił się w podłogę.
- Jimmy? - Diagnosta zauważył jak po policzku Wilsona spływa pojedyncza łza. - No weź przestań. Przecież nie jesteś zainteresowany facetami, jesteś totalny pies na baby.
- Jasne - burknął onkolog. - To ja już pójdę. |
Ta twoja wrażliwość, House...
Cytat: | - To co chciałeś zrobić, gdyby to jednak nie był kawał?
(...)
Jego usta spotkały usta Grega.
Pocałował go.
Trwało to kilka krótkich sekund, ale tak, zrobił to.
- To chciałem zrobić - szepnął Wilson. |
Śliczne.
Opowiadanie bardzo fajne, pisz częściej. Przyda nam się tutaj trochę fluffu.
Pozdrawiam
Este
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:09, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Cudnie! Coś długo tu nic nie komentowałam, więc nadrabianie zacznę od ciebie
Cytat: | Był późny wiosenny wieczór. Delikatny wiatr muskał rodzące się do życia liście, przerzucał strony gazet i roznosił ulotki po ulicach. Przyroda powoli układała się do snu. |
Czyli wiosna w pełni. A mnie wiosną zawsze najcięższe migreny dopadają
Cytat: | "Piszę do Ciebie, bo tego co czuję nie umiem Ci wprost powiedzieć. Boję się, że mnie wyśmiejesz, że uznasz mnie za dziwaka, ale muszę Ci to wyznać. Nie mogę dłużej tak żyć. Jimmy, kocham Cię!
Na zawsze Twój,
Greg" |
Umarłam i trafiłam do nieba. A potem spadłam z powrotem na ziemię, jak tylko dotarło do mnie, że coś tu jest nie tak
Cytat: | Różowa koperta z wielkim serduszkiem. (...) Na różowej papeterii ze szczeniaczkami. |
Tak, zdecydowanie coś mi tu nie pasuje. Powinny być serduszka
Cytat: | Zapukał spokojnie do drzwi diagnosty, układając sobie w głowie plany na przyszłość. Ich wspólną przyszłość. |
A więc najpierw ślub. Taki na modłę żydowską i zaproszą cały szpital. A potem wybudują sobie wielki dom i postarają się o powiększenie rodziny
Cytat: | - Och, Jimmy. - House otworzył drzwi ubrany jedynie w t-shirta i bokserki. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. - Nie spodziewałem się, że wpadniesz.
Wilson wszedł do mieszkania przyjaciela. Wszystko co chciał mu powiedzieć nagle wyparowało. |
Jak ja bym go zobaczyła jedynie w t-shircie i bokserkach to też przestałabym myśleć
Cytat: | - Więc... co mam zrobić? - spytał niepewnie Wilson.
- To twoja wina. Będziesz musiał mnie teraz utulić do snu.
|
I żyli długo i szczęśliwie, w wielkim domu i z gromadką dzieci
I pomyśleć, że sprawił to zwykły żart To było takie słodkie, Eriss. I jednocześnie dowcip idealnie w stylu House'a, który nawet nie spodziewał się, że Jimmy potraktuje to tak poważnie. No ale w sumie to dobrze wyszło, bo chłopcy wreszcie będą mieli okazję "przedyskutować" nieco swoje uczucia
Eriss, jesteś świetna, od razu poprawił mi się humor, a pomysł z różową kopertą i łatwowiernym Wilsonem byś naprawdę cudny. Poza tym, uwielbiam zakończenia, kiedy chłopcy się całują
Jeszcze raz, cudnie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:29, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Całkiem przyjemny kawałek tekstu. Jko nabijająca się - również z przesadnie podniosłego stylu niektórych fików - miniaturka broni się doskonale. Zauważyłam kilka braków przecinków oraz:
Cytat: | - O jej! - pisnął House. |
"ojej" pisze się łącznie.
Tyle. Swoją drogą, chciałabym zobaczyć reakcję Foremana.
Katuś.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Czw 13:27, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:07, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
jak mogłaś zrobic z Wilsona geja:( a tak poza tym - świetne! xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:18, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Eriss napisał: | - To co chciałeś zrobić, gdyby to jednak nie był kawał? |
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła xD
Eriss napisał: | - O Boże - jęknął Greg. - Dobrze, że nie wysłałem takiego liściku do Foremana. |
Uśmiałam się czytając ten fragment. Rozbrajające
Eriss napisał: | Trwało to kilka krótkich sekund, ale tak, zrobił to.
- To chciałem zrobić - szepnął Wilson. |
Bardzo, bardzo sympatyczne opowiadanie! Aż się ciepło na sercu robi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Śro 20:19, 01 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mysle-szerzej
Stomatolog
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:36, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
co tu dużo mówić piękne to po prostu było i tyle krótki treściwy zajeczadowy fik.. wszystkiego w sam raz baaardzo mi się podoba.. weny życzę tobie i sobie(żebym mogła sobie twoje twory poczytać )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|