Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

My own mayhem episode [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:21, 30 Lis 2009    Temat postu:

Woah!

To jest coś! Serio, świetne... Już dawno nie ekscytowałam się żadną historią, tak jak Twoją!

Jest zmysłowa, parna, świeża i odważna... Zarazem nie zalatuje tanią erą, a specyficzą chemią, która wciąga.

Plus bonusiki w postaci absyntu(yeah, yeah teraz same podróbki w kolorach tęczy, o zbyt niskej zawartości etanolu), oraz poeci przeklęci! (ale DiCaprio w ekranizacji-marzenie).

Jestem pod wrażeniem, czekam na więcej.
I to niecierpliwie!

P.S a fe! lingua latina! 4 lata nauki, a do tej pory nie wykorzystałam znajomości ( no, może poza przysłowiami )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:27, 01 Gru 2009    Temat postu:

Ja piszę, piszę, naprawdę! Tylko, że mam strasznie mało czasu i wciąż zmieniam to, co dzień wcześniej wydawało mi się już skończone ;_; Mam nadzieję, że w ciągu kilku dni z tym wygram.

Kejti: Dziękuuję *_* Tak mnie skomplementowałaś, że teraz się boję dalej pisać, żeby nie wkroczyć w tanią erę, która w moim wykonaniu mogłaby okazać się kompletnym kiczem _^_ A do kiczu mnie czasem ciągnie, oj...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:59, 01 Gru 2009    Temat postu:

Dobra musiałam to napisać. Nie zwracaj uwagi na mnie.

DS i pewna młoda kobieta, wchodzą do studia.
- Hello, everybody - mówi DS.
- Ej, to mój tekst - obrusza się Hugh.
DS przewraca oczami. Hugh jest zbyt podobny do House'a.
DS wskazuje na kobietę koło siebie:
- To wasza nowa reżyserka. Będzie wam pisać też scenariusze do kolejnych odcinków. Pokażcie na co was stać.
Zaczynają grać.

- House, ty kochasz Cuddy. - Wilson próbuje uświadomić przyjacielowi.
- Nie, nie kocham - odpowiada diagnosta, bawiąc się piłeczką.
- Kochasz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Onkolog popatrzył smutno na przyjaciela. Dlaczego on nie mógł sobie tego uświadomić i zaakceptować to?
- No dobrze, kocham...


- Stop! - krzyczy nowa reżyserka. - Co to za głupota? Operę mydlaną chcecie z tego zrobić?! Tu musi być widoczny charakter Wilsona i House'a... a nie marne podróby!

Chwilę milczy.

- Mam pomysł! - ogłasza po chwili - Zrobimy z tego gejowską sagę!

Czeka, aż to do nich dotrze, poczym dodaje:

- Parą będzie Wilson i House.

(żeby nie było nieścisłości... nowa reżyserka to ty, 333bulletproof)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Śro 20:18, 02 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:12, 01 Gru 2009    Temat postu:

*zwraca uwagę*
Gejowska Saga! To mi się kojarzy z Gwiezdnymi Wojnami

Ja bym chętnie uwidoczniła ich charaktery (Chociaż istnieje ryzyko, że gdyby ktoś mnie tam wpuścił, to zapomniałabym o jakimkolwiek scenariuszu i po prostu zamknęłabym ich w jakimś domu pełnym kamer. I karmiła, i puszczała MTV, i wysyłała co dwa tygodnie sprzątaczkę - a Wam kolejną porcję taśm
*syndrom Elmirki z Looney Tunes*)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Wto 23:14, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:17, 01 Gru 2009    Temat postu:

ej! tylko nie moje Gwiezdne Wojny!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Czw 14:05, 03 Gru 2009    Temat postu:

333bulletproof szczerze powiedziawszy nam to by nie przeszkadzało xD A wręcz baaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo podobało

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:27, 05 Gru 2009    Temat postu:

Hi, hello.
Wybaczcie, że tyle mi to zajęło... Oczywiście, miałam mnóstwo problemów i oczywiście, ostateczna wersja w niczym nie przypomina pierwszej.
Beta: Kasinka, dziękuję bardzo! ^^
Dziękuję Bluesowej Nutce za poprawki ^^

Zdjęcie dla tego odcinka:


HYEI!

Episode 03

Kiedy Robert przyszedł na plan w poniedziałkowy poranek, Hugh już tam był. Rozmawiał z jakimś facetem, który… Oh, który wyglądał niemal tak samo jak Robert.
- Cześć. Poznaj Mike’a, będzie twoim dublerem – powiedział spokojnie Laurie. Robert otworzył usta, ale nic nie powiedział. Zdał sobie sprawę, jak głupio wygląda i z powrotem je zamknął. To było absurdalne doświadczenie, stać naprzeciwko kogoś, kto fizycznie jest tobą. Próbował znaleźć jakąś różnicę, ale mężczyzna wydawał się być identyczny.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, musimy… lepiej się poznać, zanim zaczniemy kręcić – dodał Hugh, przysuwając się do dublera. Uśmiechnął się z wyższością i już chciał odejść, kiedy Robert wybuchnął:
- Cholera, Hugh, jesteś kretynem! Odwołaj tego dublera! Nie używamy dublerów przy kręceniu, ja nie chcę używać dublera… na litość, kiedy zdążyłeś go załatwić? – dodał. – Oh, właśnie. Kiedy zdążyłeś… - powtórzył z większym zrozumieniem. Cholera, pomyślał.
- Żałuj że nie widziałeś swojej miny. Mogłem wziąć aparat – mrugnął do niego Laurie. Podziękował nieznajomemu i wręczył mu 50 dolarów. – To było urocze, wiesz? Wiedziałem, że nie mówiłeś wtedy poważnie. Nie martw się, masz mnie tylko dla siebie – dodał, szczerząc się do zdezorientowanego przyjaciela. Robert pokręcił z niedowierzaniem głową.
Zastanawiał się, jak namówić scenarzystów do porzucenia tego idiotycznego wątku na kilka sezonów…
House i Wilson odkrywają nowy wymiar przyjaźni, podczas romantycznych spacerów w domu spokojnej starości. FOX, musisz to zobaczyć tej jesieni.
Taak, to byłoby niezłe.
- Możemy zaczynać? Mamy chorego człowieka, myślicie, że ma grypę, ale tak naprawdę… - wyrwał go z zamyślenia głos scenarzysty.
…i rozwiązywaliby razem krzyżówki, i podkradali jedzenie innym starym ludziom. Żadnego całowania się, tylko długie rozmowy o sensie życia.

Dwie godziny później, podczas wyjątkowo trudnej sceny medycznej (Czemu te słowa brzmią tak głupio z amerykańskim akcentem?), na plan wszedł ciemnowłosy, krótko ostrzyżony mężczyzna.

- Hugh! – pomachał w stronę Lauriego, zasłaniając kamerzyście obraz.
Oh.
- Świetnie. Muszę znowu powtarzać tętnica wieńcowa, David.* Dzięki.
- Zajmę wam tylko… hm, kilka godzin. – odpowiedział z uśmiechem mężczyzna, ignorując skrzywionego Hugh i zwracając się w stronę Shore’a. – Jestem z fotografem, możemy zrobić promo?
Hugh wolałby już bez końca powtarzać trudne słowa z amerykańskim akcentem.

- Okej. David, nagranie numer siedem, TV GUIDE, dwudziesty siódmy listopada. Hugh Laurie i Robert Sean Leonard – wyrecytował dziennikarz w stronę włączonego dyktafonu, kiedy usiedli przy stoliku w stołówce.
- Znowu wymyślisz jakiś głupi tytuł? – mruknął Hugh, zanim David zdążył zadać pierwsze pytanie.
- Uhm, właściwie, mam już gotowy jeden. Co powiesz na „Wilson’s Heart, House’s Pants”? – odparował ze złośliwym uśmiechem Hochman.
- Czemu wszystkie twoje teksty muszą brzmieć tak… gejowsko? – Robert zaczerwienił się odrobinę, ale jego głos brzmiał pewnie. Dzięki Bogu, pomyślał Hugh.
- Tym razem to wy będziecie brzmieć gejowsko, w każdy poniedziałek po 22. Okej, bierzmy się do roboty. Może opowiecie trochę o tym, czemu przesunięto godzinę emisji?
- Jakaś kretynka zajęła nam miejsce ze swoim programem kucharskim.
- Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał…
- Chcesz mu powiedzieć prawdę? O nas? – jęknął Hugh, udając przerażenie. – To miał być sekret!
- W nowym sezonie – zaczął Robert, starając się nie zwracać uwagi na kolano Lauriego, stykające się z jego własnym – związek House’a i Wilsona… cóż, stanie się związkiem.
- Będziemy, no wiesz, robić te brzydkie rzeczy – wyszeptał konspiracyjnie Hugh. – Odpowiadając na twoje ulubione pytania dotyczące akcentu: taak, mam zamiar nauczyć się jęczeć po amerykańsku.
David wzniósł oczy ku sufitowi. To zawsze była ciężka robota, ale - to pewne - była tego warta.
- W porządku. Co na to wasze rodziny?
- Gabriella pewnie dowie się dopiero z tego wywiadu – parsknął Hugh. – Chociaż nie powinna mieć nic przeciwko… w końcu to nie pierwszy raz, Johnny** – dodał ironicznie.
- Hej! Czemu odpowiadasz za mnie?
- Przecież lubisz, kiedy robię rzeczy za ciebie – mruknął z pretensją Laurie.
- Spokojnie, chłopcy. Hugh, a twoja żona?
- Nie ma nic przeciwko.
- Nie powiedziałeś jej!
- Powiedziałem. Nie ma nic przeciwko. To zaczyna się robić żenujące, możemy zmienić temat?
Robert sapnął poirytowany.
- Mam lepszy pomysł. Wyślij nam w mailu pytania, jakie chciałbyś zadać i odpowiemy na nie osobno.
David uniósł brwi. To może być nawet lepsze. Dostanie dwa razy tyle materiału, niż normalnie – w jednej wersji grzeczne, wyczerpujące odpowiedzi na wszystkie ważne pytania, a w drugiej… Nie mógł się doczekać, na co pozwoli sobie Hugh. Był pewien, że pisząc odpowiedzi, zamiast ich udzielając, poczuje się jeszcze bardziej bezkarnie.
- Nie ma sprawy. Dostaniecie je jutro wieczorem, macie czas do końca tygodnia – oznajmił, wyjmując komórkę i pisząc fotografowi wiadomość, że może już zaczynać.

- Wiem, że to Anglik i chciałeś być miły, ale mogłeś wybrać kogoś brzmiącego… mniej gejowsko – mruknął Hugh, kiedy fotograf włączył odtwarzacz w swoim iMac’u. Zbliżał się wieczór, puste studio wypełniły pierwsze słowa You give me something***.
- Wybacz, ma okres – dodał Robert, wzdychając przesadnie. Fotograf tylko się uśmiechnął i wskazał im torbę z ubraniami, leżącą obok laptopa.
- Dla ciebie – powiedział w stronę Roberta – jasna koszula, krawat i spodnie od garnituru. Ty weź resztę – dodał, kiedy Hugh już otwierał usta, żeby rzucić jakąś ironiczną uwagę na temat pomysłowości.
"Resztą" okazała się czarna marynarka z aksamitnymi klapami i garniturowe spodnie.
Tylko to. No cóż, jednak był pomysłowy.

Kompozycja w pionie, Robert na pierwszym planie z dłońmi opartymi na biodrach. Hugh stoi za nim, pochyla twarz nad fragmentem odsłoniętej skóry w miejscu, gdzie odsuwa kołnierzyk koszuli.
Robert czuł za plecami ciepło i delikatny napór klatki piersiowej Hugh, kiedy ten starał się oddychać spokojnie. Uśmiecha się. Dźwięk zwalnianej migawki.

Nieostry zarys sylwetki Roberta, od ud do połowy pleców; trzyma w dłoni zmięty krawat. W tle łóżko, na którym leży Hugh. Marynarka rozchyla się, kiedy zakłada ręce za głowę.
Hugh wiedział, że obaj myślą o tym samym. Był ciekawy, czy Robert odważyłby się związać go tym granatowym, jedwabnym krawatem.

Zbliżenie, tylko ich dłonie. Hugh trzyma wygiętą rączkę laski. Robert splata ich palce razem i przyciska do ściany.
Nigdy wcześniej nie trzymał jego dłoni. Nigdy wcześniej nie myślał o tym. Robert zacisnął mocniej palce i poczuł, że Hugh robi to samo.

Po trzech godzinach byli wyczerpani. Hugh miał wrażenie, że jeszcze jedno zdjęcie i albo zbije te cholerne, rozgrzane lampy – albo przeleci Roberta na oczach fotografa.
- Dzięki. Możecie się przebrać – rzucił mężczyzna, kiedy napotkał jego wzrok.
Zmienili ubrania, Robert podziękował grzecznie i zostawił adres e-mailowy do przesłania zdjęć. Przed wyjściem sięgnęli po swoje kopie nowego scenariusza, leżące na szklanym stole. Zrobili to niemal równocześnie, a ich palce znowu się zetknęły. Błękitne, zmęczone oczy Hugh rozbłysły na chwilę, kiedy Robert uśmiechnął się zakłopotany.
Nie zwrócili uwagi na, jeszcze jeden tego dnia, odgłos robionego zdjęcia.
Fotograf uśmiechał się delikatnie, kiedy wychodzili ramię w ramię ze studia.

***

Jego komórka zadzwoniła w połowie „Jak dobrze wyglądać nago”.
- Hugh – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi, spojrzał na wyświetlacz. Oddzwonił.
- Tracisz zasięg?
- Uhm, nie – tracę rozum, pomyślał. - Co robisz?
- Oglądam nagie kobiety. Gok Wan mówi im, że są brzydkie. – Wyobraził sobie, jak Robert kręci głową. - Prawdę mówiąc, zgadzam się z nim. Robert?
- Jestem.
- Czemu dzwoniłeś?
- Czytałeś już nowy odcinek? Otwórz na czternastej stronie – Hugh wyłączył dźwięk w telewizorze i, przytrzymując telefon ramieniem, wyjął plik kartek z plecaka. Rzucił okiem na pierwsze zdanie i mruknął:
- Nie mam przy sobie scenariusza. Musiałem zostawić go w aucie. Co z czternastą stroną? Lisa w końcu pokaże cycki? – zapytał, wyłączając jednocześnie telewizor.
- Ekhm, nie…
- Przeczytaj mi – poprosił. Po drugiej stronie zapadła cisza, w końcu Robert westchnął i zaczął czytać:
- Moje mieszkanie, Ty… House, House jest pijany…
- Oh, nie żeby byli specjalnie pomysłowi, co? – wtrącił Hugh, śledząc czytany przez Roberta tekst.
- Nie przerywaj. Czuję się głupio, Gabriella już śpi, a ja zamknąłem się w łazience. Więc… House jest pijany, Wilson odprowadza go do pokoju. Nie możesz poradzić sobie z guzikami w koszuli, to naprawdę głupie, więc Wilson pomaga je rozpiąć. Zbliżenie na moje palce. Zapominam o spinkach przy mankietach, więc siedzisz w koszuli zrzuconej z ramion, z nadgarstkami uwięzionymi w tych cholernych rękawach. To bladoróżowa koszula, taka jak na zdjęciu ze starego promo. Nie patrzysz na mnie, kiedy dotykam twojej szczęki, a p-potem – Robertowi załamał się głos. - A potem niżej, linia obojczyka, zbliżenie… w tle słychać sygnał karetki. Kiedy pokój rozjaśnia się na chwilę bladą poświatą, unosisz głowę i mnie całujesz. Popycham cię na łóżko, zapominasz o koszuli i próbujesz mnie objąć, ale materiał powstrzymuje cię w pół ruchu. Komentujesz to stłumionym pomrukiem prosto w moje usta – Robert przerwał, kiedy zdał sobie sprawę, że oddech Hugh stał się cięższy.
- Wszystko w porządku?
- Nie przerywaj – odpowiedział mu Laurie.
- Hugh? – cisza. – Co robisz?
- Uprawiam jogging. To przyjemniejsze, kiedy słucham twojego głosu – odpowiedział z urywanym oddechem Hugh.
- Oh. Oh.
- W rzeczy samej. Więc albo dokończ, albo się rozłączę – rzucił twardo. Robert sapnął zaskoczony i zawahał się o chwilę za długo – Hugh zakończył połączenie i upuścił telefon na podłogę.
Leżał na kanapie z rozpiętymi spodniami i gapił się bezmyślnie w sufit.
Jaki żałosny, popieprzony ja, pomyślał. Po kilku minutach usłyszał sygnał wiadomości.

Od: Robert Sean
11:55 PM, 18.12

Hugh, wszystko ok?

Laurie wybrał przycisk szybkiej odpowiedzi.
Yeah. Piszesz, bo boisz się znowu mnie usłyszeć?

Od: Robert Sean
00:01 AM, 19.11

Boję się, że nie odbierzesz.

Odp:
00:11 AM, 19.12

Masz rację

Odp:
00:13 AM, 19.12

Poza tym, nie wiedziałbyś co powiedzieć

Od: Robert Sean
00:25 AM, 19.12

Mój Boże, jakie wszystko jest dzisiaj dziwne. A wczoraj jeszcze żyło się zupełnie normalnie. Czy aby nocą nie zmieniono mnie w kogoś innego? Bo, prawdę mówiąc, czuję się jakoś inaczej. Ale jeśli nie jestem sobą, to w takim razie kim jestem?****

House uniósł brwi. To był coś nowego.
Zignorował kolejną wiadomość, usuwając ją bez czytania. Wyłączył komórkę i wyszedł do sypialni.
Sięgnął po paczkę Marlboro i zapalniczkę. Lubił jej spokojny chłód i ciężar - i lubił to, że dostał ją od Roberta. Pewnego jesiennego wieczora, zaraz po emisji kolejnego odcinka trzeciej serii...

„- Dziewiętnaście milionów! Hugh, mamy dziewiętnaście milionów! To niewiarygodne… - Robert śmieje się z zaskoczonej miny przyjaciela i, niezdarnie go przytulając, wręcza metalowe pudełko w kształcie gwiazdy. Zdziwienie Hugh rośnie, kiedy otwiera je i wyciąga ze środka Zippo, edycja kolekcjonerska 2001, Hollywood*****.
- Nie wiedziałem, że dostałem nominację – mówi zamiast dziękuję. Obraca zapalniczkę w dłoniach, przyzwyczaja się do jej kształtu i wagi. Delikatnie pociera palcem gwiazdkę.
- Taak, jesteś w mojej prywatnej Alei Gwiazd – Robert w końcu poważnieje i z zadowoleniem przygląda się, jak Hugh zapala i gasi ogień – a jego czy błyszczą odbitym płomieniem.”


Położył się w poprzek łóżka, z papierosem w ustach.
Bez sensu. To tylko niezdrowe zauroczenie, błąd w ich chemii. Jedna z rzeczy, które powinno się zignorować.
Westchnął zirytowany, próbując uporządkować chaos w swojej głowie. To było nie w porządku, był tego pewny. Jego racjonalna część była pewna, dokładniej mówiąc.
Wszystkie śmieszne rzeczy, które ludzie nazywają emocjami, tańczyły i wirowały jak w weneckim karnawale. Kolory, dźwięki, błyszczące maski z pustymi otworami na oczy i wrażenie, że jesteś bardzo, bardzo pijany.

CDN

GWIAZDKI ITD.

*David Hochman – dziennikarz TV GUIDE, autor wielu wywiadów z Hugh i Robertem. Mówiąc o głupim tytule, Hugh ma na myśli True Bromance ([link widoczny dla zalogowanych]), w którym padały ciekawe aluzje na temat związku House’a i Wilsona.

Hugh przyznaje kiedyś, że tętnica wieńcowa (coronary artery) jest jednym z trudniejszych słów, jakie musi wymawiać.

**Johnny - John Pace Seavering, bohater sztuki The Violet Hour, którego grał Robert.
Jego postać nawiązuje relacje homoseksualne z Denisem McCleary’m (Scott Foley).

***You give me something – singiel, którym zadebiutował angielski piosenkarz, James Morrison.
(http://www.youtube.com/watch?v=5_gZR0uqKqw, tekst piosenki w opisie)

****Cytat z „Alicji w krainie czarów” . Lewis Carroll, jak wszyscy ciekawi ludzie, był podejrzany o branie opium podczas pisania książki.

*****Zippo, edycja kolekcjonerska 2001, Hollywood – kształt puszki i wzoru na zapalniczce nawiązuje do słynnej Alei Gwiazd w Los Angeles.
([link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych])

Uff. Mam nadzieję, że było okej ^^'


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Sob 22:35, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:43, 05 Gru 2009    Temat postu:

Wybaczamy, że tyle ci to zajęło...
ale to ma być już ostatni raz
*grozi palcem*

Na błędy nie zwracałam uwagi, bo skupiłam się na treści.
Treści, która jest boska i nieziemska!

Ten fick jest boski!
Ja chcę już kolejną część!

Weny i czasu życzę,
zdemoralizowana jakastam



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:46, 05 Gru 2009    Temat postu:

Oh, muszę zacząć czytać, patrząc pobieżnie wygląda świetnie, więc dzisiaj na pewno zacznę - no i będę miała od razu trzy części przyjemnej lektury.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:51, 05 Gru 2009    Temat postu:

jakastam: ! Nie uwierzyłabyś, co mi się dzisiaj przytrafiło, więc nawet nie będę próbować. Wczoraj siedziałam nad tym do trzeciej w nocy, a dzisiaj zamiast uczyć się od rana (mimo wszystko), jeszcze raz zaczęłam to męczyć. Jakiś ogólny zarys mam, więc z weną nie powinno być problemu (taak... naiwna ja), ale czasu mogę nie mieć przez następne dziesięć dni... ;_;

iskrzak: ^^ Mam nadzieję, że Ci się spodoba!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:23, 05 Gru 2009    Temat postu:

Kiedy pojawił się dubler, przez chwilę myślałam, że ta postać zostanie na dłużej. Miałam przez chwilę dziwne pomysły z nim i Hugh w roli głównej, także ulżyło mi kiedy już zniknął. A kysz!

Cytat:
Co powiesz na „Wilson’s Heart, House’s Pants”?

Cytat:
Tym razem to wy będziecie brzmieć gejowsko, w każdy poniedziałek po 22


Uśmiałam się kiedy to przeczytałam. Krótkie i trafne Czy można liczyć na to, że David Hochman się jeszcze pojawi?

Cytat:
Zrobili to niemal równocześnie, a ich palce znowu się zetknęły. Błękitne, zmęczone oczy Hugh rozbłysły na chwilę, kiedy Robert uśmiechnął się zakłopotany.
Nie zwrócili uwagi na, jeszcze jeden tego dnia, odgłos robionego zdjęcia.
Fotograf uśmiechał się delikatnie, kiedy wychodzili ramię w ramię ze studia.


Wow. Cudowny moment... Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy z tym zdjęciem. Bo odnoszę dziwne wrażenie, że fotograf (swoją drogą sympatyczny gość, choć trochę dziwne stroje wybrał xD) na okładkę wybierze właśnie to ostatnie ^^ Jestem ciekawa jak by to było naprawdę, gdyby scenarzyści postanowili wprowadzić ten wątek do serialu. Czy naprawdę ktoś odważyłby się zrobić im takie zdjęcia? Hm. Ciekawa perspektywa. Zapewne po czymś takim, na dźwięk słowa 'House', od razu padałoby zdanie: 'House? Słyszałem. To ten serial o lekarzach-gejach?' xD


Świetne zakończenie rozdziału. Czytanie scenariusza i to, że nagle nie byli w stanie już ze sobą rozmawiać. Nawet nie mogę wybrać ulubionego fragmentu

Co tu dużo mówić, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 14:27, 05 Gru 2009    Temat postu:


Oddaje serce!! Kocham ten fic!!
Tyle sie na niego naczekałam, i co?!

Warto było! Jakiekolwiek składne zdanie nie przychodzi mi do głowy, więc...
Jej ja chcę więcej!
Idę czytać kolejny raz!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:24, 05 Gru 2009    Temat postu:

Pino: *___* Nawet nie wiesz, jaką frajdę mi sprawiłaś swoim komentarzem! Cieszę się, że rozbawiły Cię akurat te teksty A David... well, David jest niezłym materiałem na poboczną postać :> (I dzięki bogom, udało się Wam jakoś przebrnąć przez ten dialog i nie zgubić wątku kto co mówi )
Co do zdjęć, sama nie wiem... długo zastanawiałam się na ile mogliby sobie pozwolić, żeby nie przesadzić. Ale skoro już oplatali Hugh wężami, to czemu nie mogliby Robertem

Agusss: Dziękuuję


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Sob 15:33, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:32, 05 Gru 2009    Temat postu:

Boże, kobieto! A co dalej! Ja chcem jeszcze!
Jesteś genialnie genialna. Ta część podobała mi się najbardziej!
Bożeeee, błagam...dalej!!!
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:34, 05 Gru 2009    Temat postu:

Yes! kolejna cudowna część!
co do Twojej obawy o kicz, najzupełniej niesłuszna!
świetne! Mój ulubiony Hilsonowy twór (chociaż tak naprawdę, to podwójny, bo jeszcze wętek tęczowych aktorów )

Sprawnie piszesz... nawet bardzo.

No i teraz to, co podoba mi się najbardziej jako dziecięciu popkultury:
wtrącasz elementy przedmiotów, książek, postaci; które są kultowe. To naprawdę niesamowita frajda czytać, a w pewnej chwili orientować się hej, hej, hej! wiem o co chodzi .

Cytat:

Robert przerwał, kiedy zdał sobie sprawę, że oddech Hugh stał się cięższy.
- Wszystko w porządku?
- Nie przerywaj – odpowiedział mu Laurie.
- Hugh? – cisza. – Co robisz?
- Uprawiam jogging. To przyjemniejsze, kiedy słucham twojego głosu – odpowiedział z urywanym oddechem Hugh.
- Oh. Oh.


mój ulubiony fragment


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:23, 05 Gru 2009    Temat postu:

333bulletproof napisał:
*___* Nawet nie wiesz, jaką frajdę mi sprawiłaś swoim komentarzem!


Całą przyjemność po mojej stronie

333bulletproof napisał:
A David... well, David jest niezłym materiałem na poboczną postać :>


Dokładnie. W żadnym wypadku nie chcę żeby wygryzł Hugh i Roberta z pierwszego planu xD Ale byłoby miło gdyby jeszcze kiedyś próbował wyciągnąć od chłopców poufne informacje. Szczególnie jeśli będzie to robić w takim stylu, jak w ostatnim rozdziale ^^

333bulletproof napisał:
Co do zdjęć, sama nie wiem... długo zastanawiałam się na ile mogliby sobie pozwolić, żeby nie przesadzić. Ale skoro już oplatali Hugh wężami, to czemu nie mogliby Robertem


Gdyby kiedyś chcieli zamienić węża na Roberta (ładniejszy, sympatyczniejszy etc.) mają moje pełne poparcie
Ech, śliczna scena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:19, 05 Gru 2009    Temat postu:

Dziękuuję!

Atris: Dalej już nie będzie tak tęczowo *chowa się za czymś dużym i miękkim* Tylko nie bij! Bitter-sweet endy nie są takie złe, prawda?

Kejti: *uff* Ta karetka wydawała mi się zbyt dramatyczna (i kiczowata ), ale kiedy wyobraziłam sobie takie oświetlenie, już nie mogłam się powstrzymać ^^'
Dzieci popkultury forever!

Pino: Myślę, że jeszcze będzie miał okazję. Układa mi się w głowie chyba niezły plan dalszego wywiadu Z drugiej strony, nie chciałam robić z tego telenoweli, a chyba zaczynam Muszę sobie jakoś rozsądnie ograniczyć objętość tego wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bluesowa Nutka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:25, 07 Gru 2009    Temat postu:

Pino napisał:
Mieszanie fikcji z rzeczywistością i wpychanie żonatego faceta w romans na planie. Jednym słowem: ryzykowne.
[...]
Z jednej strony świetnie napisane, intensywne i sprawiające, że nie można się od niego oderwać, z drugiej strony cały czas chodzi mi po głowie myśl, że coś jest jednak nie w porządku.

Moje własne przemyślenia po pierwszej części: identyczne jak Pino. (Tak przy okazji: Pino, pozdrawiam Cię serdecznie!) Z przewagą myśli, że coś jest jednak nie w porządku. Zbyt odważne, zbyt ostre, niepotrzebnie perwersyjne itp., itd. Nie podoba mi się ten pomysł. Zupełnie mi się nie podoba. Ale jednocześnie... jak to jest napisane! Jak to jest napisane...

Po drugiej części: hmm, do tej pory całkiem nieźle. Prawdę mówiąc, jestem pod wrażeniem. Ale teraz można to już tylko zepsuć. Szkoda.

Po trzeciej: bardzo rzadko coś komentuję, bo wybitnie nie lubię własnego stylu i jeden komentarz piszę przez dwie godziny, ale tym razem po prostu nie dałaś mi wyboru

Zacznę od początku:

To było dobre. To wzbudzi dyskusje. To…
Pierwsze zdanie i od razu strzał w dziesiątkę. Piękny początek. Jeżeli coś się tak zaczyna, trudno nie czytać dalej. (Nawiasem mówiąc, prawdopodobnie nieświadomie skomentowałaś sama siebie ).

To zawsze było dziwne uczucie, po całym dniu utykania normalny krok wydawał mu się taki… nieporadny.
Perełka. Zdanie, którego równie dobrze mogłoby tu nie być, a jednak jako element kompozycji - idealne.

To było lepsze niż wszystkie rzeczy, które do tej pory ćwiczyli. Zabawniejsze.
Równoważniki zdań! Mała rzecz, a cieszy... I jak pięknie dynamizuje tekst.

– Cholera – jego szept w pustym mieszkaniu… wcale nie brzmiał za głośno. To nie był serial, jego szept brzmiał cicho i nieporadnie.
Mieszanie fikcji z rzeczywistością to nie tylko używanie kursywy. To umiejętność ukazania bohaterów, którzy gubią się we własnym podwójnym świecie, którym praca, gra, udawanie tak wsiąkły w myślenie, że nie potrafią oddzielić się od swoich alter ego. Świetne.

Oczywiście, nikt w to nie uwierzył. Czasem manipulowanie ludźmi wydawało się Hugh zbyt proste.
Nic dodać, nic ująć.

Cała scena w... no właśnie, gdzie? Bo słowo "pub" zupełnie tutaj nie pasuje! Niesamowicie plastyczna, przesiąknięta specyficznym klimatem, a wszystko dzięki takim małym zabiegom jak te poniżej:
Gdyby spytał Hugh, jak on znalazł to miejsce – dostałby pewnie odpowiedź, że już tam było.
I ten kwadratowy, oblany woskiem stolik, i ten moment, gdy Hugh wymieszał oba drinki, aż zieleń zmętniała. Duszna, ciężka sceneria, w której tak idealnie mieści się upijanie zakazanym trunkiem ze stykającymi się kolanami... Nierealne, jak z pogranicza jawy i snu, kiedy można sobie pozwolić na różne rzeczy, bo nie wiadomo, gdzie kończą się zwidy, a zaczyna rzeczywistość. A zaledwie chwilę później otrzeźwiająca wzmianka o tym, że toalety były słabo oświetlone, otwarte okno wpuszczało do środka zimne powietrze, a ktoś napisał na ścianie Rimbaud – Demny, 1871. I ten kontrast pomiędzy zimnym pomieszczeniem a rozpaloną do białości sceną, która za moment się w nim rozegra...

Hugh wiedział, że obaj myślą o tym samym. Był ciekawy, czy Robert odważyłby się związać go tym granatowym, jedwabnym krawatem.
Z jednej strony ciemność i aksamitność barwy, śliskość i chłód jedwabiu, z drugiej fenomenalna dawka pieprzu. Fantastyczne, jak potrafisz w jednym zdaniu ująć tyle kontrastów.

Hugh miał wrażenie, że jeszcze jedno zdjęcie i albo zbije te cholerne, rozgrzane lampy...
...albo - no właśnie. To zdanie mogłoby być ordynarne. A tak zostaje wrażenie, że za ten pożar zmysłów odpowiadają w całości te cholerne, rozgrzane lampy.

Nie zwrócili uwagi na, jeszcze jeden tego dnia, odgłos robionego zdjęcia.
Jeszcze jeden moment, w którym gra miesza się z rzeczywistością, a oglądający/czytający z widzów niepostrzeżenie przekształcają się w podglądaczy...

Sięgnął po paczkę Marlboro i zapalniczkę. Lubił jej spokojny chłód i ciężar - i lubił to, że dostał ją od Roberta. Pewnego jesiennego wieczora, zaraz po emisji kolejnego odcinka trzeciej serii...

„- Dziewiętnaście milionów! Hugh, mamy dziewiętnaście milionów! To niewiarygodne… - Robert śmieje się z zaskoczonej miny przyjaciela i, niezdarnie go przytulając, wręcza metalowe pudełko w kształcie gwiazdy. Zdziwienie Hugh rośnie, kiedy otwiera je i wyciąga ze środka Zippo, edycja kolekcjonerska 2001, Hollywood.
- Nie wiedziałem, że dostałem nominację – mówi zamiast dziękuję. Obraca zapalniczkę w dłoniach, przyzwyczaja się do jej kształtu i wagi. Delikatnie pociera palcem gwiazdkę.
- Taak, jesteś w mojej prywatnej Alei Gwiazd – Robert w końcu poważnieje i z zadowoleniem przygląda się, jak Hugh zapala i gasi ogień – a jego czy błyszczą odbitym płomieniem.”


Urzekające są intymność i nastrojowość tej sceny. I jej absolutna kompletność, chociaż liczy sobie zaledwie kilka zdań.

A cofając się odrobinę:
Zignorował kolejna wiadomość , usuwając ją bez czytania.
Jestem bardzo ciekawa, jaką tajemnicę przemyciłaś w tym zdaniu...

Nad smaczkami, które wychwalają inni komentujący, nie będę się już rozwodzić. Musiałabym napisać dwa razy tyle, a na pewno domyślasz się mojej opinii

333bulletproof napisał:
Przez większą część czasu myślę o nich jako o postaciach w opowiadaniu, bohaterach którzy są aktorami - a nie jako o realnych ludziach którzy gdzieś tam sobie żyją.

I w ostatnim zdaniu: ja też, kiedy to czytam, nie myślę o realnych, naprawdę istniejących osobach. Raczej o fikcyjnych postaciach, które zupełnie przypadkiem mają ich życiorysy i twarze. Twoja historia wydaje mi się uniwersalna, mogłaby się wydarzyć wszędzie i każdemu. Pożądanie, zniewolenie przez instynkt, pragnienie poddania się popędom (ach, ten Freud...), z drugiej strony konwenans, sumienie, wstyd, trudność pogodzenia głosu pierwotnej natury z wypracowanym wizerunkiem, chociażby w swoich własnych oczach... (Ale jeśli nie jestem sobą, to w takim razie kim jestem? Gdzie mogłyby się znaleźć te słowa, jeśli nie tu?) I wszystko opisane jedynym językiem, który do tych dylematów pasuje: raz przenikliwie prostym, raz gęstym, zawikłanym, rwącym się; odważnym, czasem brutalnym, a wciąż osobliwie poetyckim. Wspaniale. Pisz dalej tak samo. I nie kończ tęczowo! Do trudnych pytań nie pasują proste odpowiedzi. One świadczą o tym, że nie doceniliśmy złożoności problemu. Ale mam nadzieję, że zdołasz uniknąć tej pułapki.

Pozdrawiam,
Nutka.

P.S. Ten komentarz wyszedł z pewnością za długi i na następny zbiorę się pewnie za rok. Ale nie chciałam niczego pominąć. A wszystko dlatego, że Twoje dzieło zrobiło na mnie duże, naprawdę bardzo duże wrażenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:56, 07 Gru 2009    Temat postu:

Prze-czy-ta-łam!
Fantastyczne, absolutnie! Ja... nie wiem jak to logicznie skomentować. Ale wiem, że jest na tyle wciągające i przede wszystkim nowe, nowe! Żebym nie mogła się oderwać do ostatniego zdania. Ba, sądzę, że przeczytać będę musiała jeszcze raz, żeby skonsumować jak należy taki majstersztyk.
Chcę więcej, gimme more your fiction!
Życzę weny z całego serca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:16, 07 Gru 2009    Temat postu:

Może być bitter-sweet byle by szybko! Ja już psychicznie nie wytrzymuję
A przeczytałam to jeszcze raz
I będę dzielna, ale wklej rozdział *prosi z oczami jelonka Bambiego*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Pon 19:16, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dziaga
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:59, 07 Gru 2009    Temat postu:

Genialne.
Bardzo podoba mi się humor w tym tekście, było kilka momentów, które sprawiły, że uśmiechałam się jak głupia do monitora xdd
James jest taki... bezradny, taka sierota, kocham go normalnie
Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:55, 07 Gru 2009    Temat postu:

Nutka: (Do głowy przychodzi mi tylko "oh. Oh") Dziękuję bardzo za taki piękny komentarz *_*
Bardzo, bardzo się cieszę, że jednak się przekonałaś do tego szalonego pomysłu. To chyba największa pochwała dla mnie - coś, co mogło okazać się zwyczajnie niesmaczne, staje się ciekawe i nabiera znaczenia ^^
I zawsze mnie ogromnie cieszy, jak te zdania nad którymi czasami siedzę naprawdę długo (a innym razem przychodzą mi do głowy momentalnie o.O) sprawiają komuś radość ^^
(Nie bój się - niech reszta się boi - nie dopiszę tu prostego zakończenia :>)

iskrzak: Mi się bardzo podoba Twój nielogiczny komentarz Dziękuuję *__* I Ty mi mówisz, że coś jest nowe? A kto wpakował H. do XIX-wiecznej Anglii?

Atris: ;_; Ale ja nie mam jeszcze skończonego 4 rozdziału! Mam bardzo ogólny zarys. I tyyle *rozkłada ramiona* nauki!
...a prędzej kupiłabyś mnie oczami Hugh nż jelonka *chowa się za stertą kserówek*
*prosi o wybaczenie* Mam nadzieję, że uda mi się w ciągu tygodnia dodać następną część :?

Dziaga: Masz na myśli James'a Wilsona czy James'a Hugh Lauriego? (Nie mogłam się powstrzymać )
Ok, ok.
1) Jimmy nie jest sierootą! On jest trochę... zagubiony Przytłoczony wielkim ego House'a/Hugh.
2) Hugh nie jest sierotą! Jest tylko trochę... zagubiony. Przytłoczony własnym, nieposkromionym ego!
Obaj są trochę zagubieni. I trochę wściekli. I... wszyscy wiemy, jacy są

(Ja się uśmiecham jak głupia do Waszych komentarzy ^^ To jak Red Bull po ciężkim dniu!)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Pon 22:57, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:47, 12 Gru 2009    Temat postu:

Beta: Kasinka, dziękuję bardzo



Enjoy!

Episode 04

Pół paczki papierosów później, kiedy zaczynało już robić się szaro, pozwolił sobie wreszcie myśleć o tym, na co jego zmęczony umysł od dawna miał ochotę. Ale ludzkie ciało jest pełne sprzeczności: kiedy jedna jego część poddaje się i w końcu godzi na coś niezgodnego z logiką – druga z gracją tego nie zauważa.
Hugh, wyczerpany po całym dniu, zasnął – zanim Robert w jego fantazji zdążył zdjąć spodnie.
Nic straconego. Bogowie najwidoczniej chcieli go ukarać: a wszyscy wiedzą, że kiedy to robią – zaczynają od spełnienia naszych próśb.*

***

Kiedy wchodził do studia, minęło go kilku mężczyzn niosących kartony. Z otwartych pudełek wystawały sztuczne choinki i kolorowe ozdoby.
Nie powiedział, że to będzie świąteczny odcinek, pomyślał Hugh, pozwalając charakteryzatorce marudzić na temat jego podkrążonych oczu. Uśmiechnął się delikatnie.

House jest pijany, nie może poradzić sobie z guzikami w koszuli. Wilson pomaga je rozpiąć. Dotyka jego twarzy drżącymi palcami. Oddychają szybko, w tle słychać sygnał karetki. Kiedy pokój rozjaśnia się na chwilę bladą poświatą, House unosi głowę i pozwala się pocałować.
Wilson popycha go na łóżko.
House próbuje objąć Wilsona, ale materiał koszuli powstrzymuje go w pół ruchu. Komentuje to stłumionym westchnięciem, prosto w jego usta.


Nie.
Hugh spróbował odepchnąć Roberta, ale materiał koszuli powstrzymał go w pół ruchu. Skomentował to stłumionym warknięciem, prosto w jego usta.
- Nie tak – wymamrotał Robert, próbując utrzymać przyjaciela w miejscu. Kamerzysta chciał przerwać nagranie, ale reżyser gestem pokazał mu, żeby kręcił dalej.
- To nie będzie słodkie – wysyczał Hugh, szamocząc się w rozpiętej koszuli. Miał wrażenie, że zaraz straci rozum. Chciał, żeby Robert zniknął – nie, żeby nigdy się nie pojawił – a jednocześnie wiedział, że nie mógłby powstrzymać jęku zawodu, gdyby przestał go całować.

- To nie będzie słodkie – syczy House. Jeszcze chwilę siłuje się z Wilsonem, ale rozpięta koszula znacznie ogranicza jego ruchy.
- Zupełnie jak ty – odpowiada Wilson.


- Zupełnie jak ty – wyszeptał Robert, nieświadomie dublując ich rozmowę w barze. Zaskoczony Hugh przestał się wyrywać, pozwalając Robertowi opaść na swoje biodra i odpowiadając na pocałunek. Zaskoczyło go, jak ich ciała do siebie pasowały.
Zamknął w końcu oczy i westchnął cicho. Bez zastanowienia uniósł biodra w jednoznacznym ruchu i, zanim zdał sobie sprawę z tego co właśnie zrobił, poczuł, że Robert robi to samo.
Poderwał się gwałtownie, niemal zrzucając przyjaciela z łóżka. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po zgromadzonych na planie osobach. Wyglądali, jakby wstrzymywali oddech – w innej sytuacji pewnie by go to bawiło, ale teraz przychodziły mu do głowy tylko rzeczy, za które poszedłby do więzienia. Wyszedł do łazienki, trzaskając drzwiami.

- Wybaczcie, zrobiło mi się niedobrze – mruknął przepraszająco, wracając po kilku minutach. Ktoś parsknął wymuszonym śmiechem.
Robert spojrzał na niego z niedowierzaniem. Hugh pierwszy odwrócił wzrok.
- Kręcimy dubla? – zapytał cichym, opanowanym głosem. Shore bezwiednie pokręcił głową. Zagryzł usta, jak zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiał.
Hugh wzruszył ramionami i wyszedł ze studia.

***

Było wyjątkowo chłodne, grudniowe popołudnie*. Zadrżał, kiedy usiadł na krawężniku obok swojego Triumpha, kilkanaście metrów od głównego wejścia. Po kilku minutach ze studia wyszedł Robert; Hugh obserwował, jak wolnym krokiem idzie w stronę automatu z kawą i szuka drobnych.

- Odejdź – poprosił Hugh, nie podnosząc głowy, kiedy przyjaciel do niego podszedł. – Umówiłem się na prywatną rozmowę z moim drugim ja. Nie chcę mieć świadków, gdyby jeden z nas chciał zamordować drugiego.
Zamiast posłuchać, Robert usiadł obok niego.
- Odsuń się, naćpałem się sztucznym Vicodinem, nie odpowiadam za to, co mogę zrobić – spróbował jeszcze raz. Starał się brzmieć nieprzyjemnie. - Wiesz, że to nie ma sensu? – zapytał. Odpowiedziało mu kiwnięcie głową.
- Jesteś głupi – powiedział Robert, wręczając mu parujący kubek z czarną kawą.
- To nie tak, tylko…
- Jesteś głupi, trzeba było wziąć kurtkę – przerwał mu Robert, siadając obok. – Jest zimno, zaraz zacznie padać – dodał, przysuwając się bliżej. Odpowiedziało mu wzruszenie ramion i cichy syk, kiedy Laurie poparzył sobie język.
- Cholera… - mruknął, pocierając usta. Robert odsunął jego dłoń i delikatnie go pocałował. Hugh westchnął. Kawa, którą odstawił na oślep do tyłu, rozlała się pod kołami motoru. Z nieba spadło kilka kropel deszczu, ale nie zwrócili na nie uwagi.
- Chodźmy do auta – wysapał Robert, przerywając pocałunek. Hugh kiwnął tylko głową i, przeczesując palcami mokre włosy, ruszył za przyjacielem.

Kamerzysta odetchnął z ulgą, kiedy zniknęli we wnętrzu samochodu. Ostrożnie, żeby nie zostać zauważonym, wycofał się z powrotem do studia.

- Hugh, to, co zrobiłeś na planie… - zaczął niepewnie Robert, bawiąc się kluczykami. Ogrzewanie (a może ich przyspieszone oddechy?) sprawiło, że szyby zaparowały.
- Mam na myśli, najpierw próbowałeś mnie odepchnąć, ale pote… - w połowie słowa przerwał mu melodyjny głos, kiedy Hugh włączył radio:
…could be violet sky
I could be hurtful, I could be purple
I could be anything you like
Gotta be green, gotta be mean
Gotta be everything more…

- Boisz się? – mruknął, ledwo dosłyszalnie wśród dźwięków piosenki, Robert.
- Nie. Sam się boisz!
- Nieprawda. Mam tylko… wyrzuty sumienia. To nie w porządku.
- Sumienie i tchórzostwo to w istocie to samo* – odparł Hugh.
Say what you want to satisfy yourself
But you only want what everybody else
Says you should want, you should want*

Robert sapnął poirytowany i wyłączył radio.
- Nieważne – zdecydował nagle Hugh. – Za cztery dni mam samolot. Za dwa miesiące skończymy kręcić sezon. Jeszcze dwa lata i Shore skończy serial.
- Więc chcesz, żebym przez cztery dni już więcej cię nie pocałował, żebym nie dotknął cię przez następne dwa miesiące, żebym nie myślał o tobie przez te dwa lata? Uważasz, że to pomoże ci wziąć się w garść?
- A pomoże tobie? – Robert chciał odpowiedzieć, ale przerwał mu dzwonek telefonu.
- Wzywają nas do studia – mruknął, kiedy się rozłączył. Hugh bez słowa wysiadł z auta i odszedł, nie czekając na przyjaciela.

- Musimy o tym porozmawiać! Jak długo chcesz udawać, że nic się nie stało? – Wilson kręci głową, kiedy House nic nie mówi.
- Tak długo, dopóki nie przestaniesz liczyć na coś więcej – odpowiada w końcu zmęczonym głosem. Jego błękitne oczy są puste, trochę przekrwione.
- H-hu… House! – rozpaczliwy krzyk odprowadza House’a do drzwi.


***

Po drodze do domu Hugh zatrzymał się u Ralphsa* - jego lodówka świeciła pustkami, a whisky już dawno się skończyła.
Poprawił czapkę, nasuwając daszek niżej, kiedy wolnym krokiem szedł w stronę wejścia. Jego uwagę zwróciła grupa dzieciaków, opartych niedbale o bieloną ścianę marketu. Byli przesiąknięci atmosferą Ameryki lat 90. Pomarańczowe latarnie miękko oświetlały ich sylwetki. Kilku trzymało między kolanami deskorolki, palili papierosy.
Hugh zatrzymał się nad tą sceną: patrzył zafascynowany, jak jeden z nich zaciąga się, mrużąc oczy, a potem wydmuchuje dym w usta drugiemu chłopakowi.
- Ej, koleś, to nie Idaho!* – krzyknął nieznajomy, kiedy zauważył, że Hugh się im przygląda.
Laurie pokręcił głową, wbijając zaciśnięte pięści głęboko w kieszenie. Minął grupę wśród śmiechów i gwizdów.
Kiedy wszedł do środka sklepu, poczuł się jak w innej rzeczywistości. Jego umysł zderzył ze sobą dwa diametralnie różne światy i zaczął je analizować. Dzieciaki, dla których ważne jest najbliższe pięć minut, równy asfalt pod kółkami deskorolek i trudna do sprecyzowania bliskość przyjaciół – wobec tych zmęczonych życiem dorosłych, wciąż udających kogoś lepszego, z paczką ekskluzywnej kawy w koszyku. Blade światło halogenów sprawiało wrażenie, jakby wszyscy byli śniętymi rybami w akwarium z zatrutą wodą.
Hugh zakręciło się w głowie, ale szybko odsunął od siebie myśli, które chciały przyporządkować go do jednej z grup.

Pół godziny później – z Burbonem, opakowaniem jajek, kiełbaskami i siatką warzyw – Hugh wyszedł ze sklepu. Po nastolatkach nie było już śladu, pozostał tylko świeży napis na murze - Jesteśmy z tej samej materii, co nasze sny.*
Dźwięk odpalanego motoru, pośród ciszy wieczoru, wydał się Hugh wulgarny.

***

Po powrocie do domu, zanim zabrał się za przygotowywanie kolacji, sprawdził skrzynkę e-mailową. Wiadomość od Davida przyszła dwadzieścia minut temu. Kiedy ją otworzył i przeczytał pierwsze zdanie, bez zastanowienia sięgnął bo telefon i wybrał numer Roberta.
- To idiotyczne – zaczął, zamiast powitania.

CDN

GWIAZDKI ITD.

*Bogowie najwidoczniej chcieli go ukarać: a wszyscy wiedzą, że kiedy to robią – zaczynają od spełnienia naszych próśb – parafraza aforyzmu O. Wilde’a: When the gods wish to punish us, they answer our prayers.
Oscar Wilde – Lord Paradox, irlandzki poeta i dramatopisarz; przyznawał się do swojej biseksualności, w swoich dziełach (m. in. Portret Doriana Graya) zawierał liczne nawiązania do homoseksualizmu.
Za swoją orientację (w ówczesnych czasach kontakty homoseksualne były karalne w Wielkiej Brytanii) został skazany na dwa lata ciężkich robót.
W 1997 roku powstał film fabularny Wilde, z Stephenem Fry'em. (Tak, tym Fry’em.)
Wiedzieliście, że Fry również jest homoseksualny?

*Było wyjątkowo chłodne, grudniowe popołudnie – temperatura w grudniu w Los Angeles waha się zwykle między 10-20 stopniami Celsjusza. Zima jest deszczowym sezonem, chociaż zdarzają się też zamiecie śnieżne.

*Sumienie i tchórzostwo to w istocie to samo – Oscar Wilde (ang.: Conscience and cowardice are really the same things. Conscience is the trade-name of the firm.)

*…could be violet sky
I could be hurtful, I could be purple (…)
– Mika, tekst piosenki „Grace Kelly”
Teledysk dostępny na YouTube, chociaż ja osobiście wolę ten live:
http://www.youtube.com/watch?v=mC9UzFhNlbA&feature=PlayList&p=12773521839C76B9&index=31&playnext=22&playnext_from=PL#
Tekst: [link widoczny dla zalogowanych]

*Ralphs – sieć marketów popularnych w południowej Kalifornii (trzema głównymi miastami tego rejonu są właśnie Los Angeles, San Diego i Riverside)

*Ej, koleś, to nie Idaho! – nawiązanie do filmu z 1991 roku, My Own Private Idaho. Dramat psychologiczny o relacji dwóch mężczyzn – homoseksualnego Mike'a (River Phoenox) i uprawiającego prostytucję Scotta (Keanu Reeves!)
W filmie wielokrotnie pojawia się scena, w której bohaterowie stoją pod sklepem, czekając na klientów.
[link widoczny dla zalogowanych]
Trailer

*Jesteśmy z tej samej materii, co nasze sny – William Shakespeare (ang.: We are such stuff as dreams are made on.)
Jak większość interesujących ludzi, Shakespeare był podejrzewany o biseksualizm. 126 z jego sonetów adresowanych jest do młodzieńca – a ich ton przypomina bardziej wyznania kochanka, niż przyjaciela.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Nie 22:22, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:56, 12 Gru 2009    Temat postu:

Boże, ile ja na to czekałam!
Jak zwykle, pięknie, cudownie, pięknie, cudownie, całkiem nie miałam głowy do patrzenia na błędy
Ehh, mogliby się już tak nie katować, ja chcę ich raaazem! Słodziutki flufff
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:03, 12 Gru 2009    Temat postu:

Marzenie! Czekałam i się doczekałam - wiedziałam, że nas nie zawiedziesz.
Teraz poczułaś się głupio? Przykro mi, nie umiem się powstrzymać od komplementowania.
Weny, Wena i małych Weniątek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin