|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mammours
Pacjent
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:10, 27 Gru 2008 Temat postu: Miłość jest ślepa |
|
|
Kategoria: love
to mój pierwszy fic więc proszę o szczere i wyczerpujące komentarze co wam się nie podoba (i oczywiście co się podoba) miłej lektury!
***
Nie mógł usiedzieć spokojnie. Coś było nie tak, jak powinno być... nie był pewny co dokładnie, ale coś nie dawało mu spokoju... musiał to przemyśleć... przedyskutować problem... ale jedyna osoba która przyszła mu w tym momencie do głowy za nic w świecie nie mogła się dowiedzieć co się dzieje w jego głowie! Musiał uciec... daleko... złapał kask, kluczyki i pojechał do pracy...
...
- Witam, dr. Cudy.
Cudy siedziała w swoim gabinecie i próbowała pracować, więc, kiedy wszedł starszy mężczyzna, nawet nie podniosła wzroku znad papierów.
- Czego chcesz House? Jeśli zabiłeś pacjenta i teraz szukasz pomocy w ukryciu zwłok to na mnie nie licz. Od tego masz kaczątka.
- No wiesz? Ranisz mnie. Jestem genialny. Moi pacjenci nie umierają!
- Więc pewnie chodzi o pozew... co tym razem? Włamanie? Naruszenie nietykalności? Użycie niecenzu...
- Nie! Nie byłem dzisiaj w klinice.
- Więc czego tu chcesz?
- Właśnie przyszedłem zaproponować ci ostry seks w sali konferencyjnej, ale widzę że nie jesteś w odpowiednim nastroju, więc może dasz mi trochę wolnego żebym załatwił co trzeba? Niekoniecznie z tobą... i nie koniecznie w sali konferencyjnej. Chociaż może źle odczytałem znaki i tak naprawdę od rana marzysz tylko o moim...
- Nie rozpędzaj się! Gadaj o co ci chodzi, albo wynocha. Jestem zajęta.
Nadal na niego nie patrzyła, więc nie mogła widzieć cieni pod oczami i zapadniętych policzków swojego najlepszego lekarza.
- Potrzebuję wolnego... kilka dni, może tygodni... muszę odpocząć.
To ją skłoniło do przyjrzenia mu się. Przecież to był House! On nigdy nie chciał wolnego. Nawet jeśli się nagminnie spóźniał i olewał klinikę to kochał swoją pracę na tyle mocno, że nigdy nie wziął więcej niż jeden dzień wolnego i tylko wtedy, kiedy leczył kaca po mocno zakrapianym wieczorze. Coś było nie tak.
- House? Co się dzieje? Coś się stało?
- Taaa... Jane przespała się z Bradem a nie z Clarkiem!
- O czym ty mówisz?
- Jak to? Nie oglądałaś ostatniego odcinka „szpitala na peryferiach”? Grzesznica!
- House! Ja pytam poważnie. Może trudno w to uwierzyć, ale wyglądasz gorzej niż zwykle. Kiedy ostatnio spałeś?
- „Szpital” leci we wtorki, od tamtego czasu, w każdej wolnej chwili snuję plany zamordowania scenarzystów.
- Nie chcesz powiedzieć o co chodzi to nie, a teraz jazda do kliniki! Jak dorośniesz możesz wrócić, wtedy porozmawiamy.
Mężczyzna przyglądał się jej przez chwilę. Usiadł na kanapie, spojrzał na swoje dłonie, westchnął ciężko i zaczął opowieść.
...
Kiedy skończył podniósł wzrok na administratorkę. Siedziała patrząc na niego z otwartymi ustami przez co wyglądała trochę jak nierozgarnięte dziecko. House pewnie wyśmiałby ją, gdyby nie był zajęty swoimi własnymi problemami.
- Ale jak?! Kiedy?!
- Podejrzewam że od zawsze, ale potrzebowałem czasu żeby to zrozumieć...
- Nawet sporo czasu. Znacie się osiem lat! Co zamierzasz z tym zrobić?
- Na razie chcę wyjechać... muszę to przemyśleć...
- Myślenie nic nie zmieni. Musisz z nim porozmawiać. On ma prawo wiedzieć!
- Nie! On nie może się dowiedzieć. Znienawidzi mnie.
- Jak chcesz, ale...
- Nie ma żadnego "ale". Dostanę ten urlop?
- Jasne. Masz dwa tygodnie, ale i tak uważam, że...
- Dzięki - rzucił i pospiesznie wyszedł z gabinetu.
Cudy wciąż się nie ruszała. Przed oczami stanęła jej rozmowa sprzed dwóch tygodni. Zadziwiająco podobna. Nie wiedziała co ma robić, obiecała nic nie mówić, ale jak ma milczeć skoro oni są takimi idiotami?!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mammours dnia Wto 13:27, 30 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:59, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przed oczami stanęła jej rozmowa sprzed dwóch tygodni... zadziwiająco podobna... nie wiedziała co ma robić... obiecała nic nie mówić, ale jak ma milczeć skoro oni są takimi idiotami?! |
Nie planowałam pisać komenta, chciałam to tylko przeczytać i dopełnić moderatorskich obowiązków, ale to zdanie powaliło mnie na kolana
Początek rozmowy - te olewatorskie podejście Cuddy i uniki House'a - również było super
No i to jest kolejny fik z zakochanym House'em
Jak na debiut, to wypadło całkiem zgrabnie Gratuluję
A co mi się nie podobało? Zauważyłam kilka interpunkcyjnych wpadek no i te "pogrubione" dialogi niekoniecznie przypadły mi do gustu, ale każdy może pisać, jak chce (mam na myśli zapis dialogu, nie interpunkcję )
Czekam na dalszy ciąg
PS. Witam kolejnego twórcę Hilsonowych fików
Może sami powinniśmy wymordować scenarzystów House MD i nawrócić świat na love!Hilsona?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 17:02, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mammours
Pacjent
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:46, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A oto kolejna część! życzę miłej lektury!
***
Kiedy drzwi gabinetu dziekan medycyny zamknęły się za nim odetchnął z ulgą. Nie mógł uwierzyć, że właśnie mówił o swojej jeszcze nie do końca uświadomionej miłości do najlepszego przyjaciela, kiedy zobaczył go wychodzącego z kliniki. Nie chciał go spotkać... jeszcze nie teraz! Właśnie miał się odwrócić i zwyczajnie uciec kiedy czekoladowooki mężczyzna pomachał do niego. Teraz już nie mógł udawać, że go nie widzi. Czekał z napięciem, aż młodszy kolega podejdzie do niego żeby mogli razem ruszyć na swoje piętro.
- Hej, House! Coś ty taki nerwowy? Dostałeś dodatkowe godziny w klinice?
- Nie, wręcz przeciwnie. Właśnie uprawialiśmy z Cudy namiętny seks między papierami na jej biurku. Mój Boże! Co ta kobieta potrafi zrobić ze swoim ciałem.
Ponieważ szedł przodem nie zauważył grymasu bólu, który na ułamek sekundy pojawił się na twarzy onkologa.
- Jasne! A potem się obudziłeś z ręką w nocniku... nie chcesz powiedzieć, to nie! I tak się dowiem.
- Przy odrobinie szczęścia nie dowiesz się nigdy. - mruknął House pod nosem i wszedł do windy.
Jechali w milczeniu. House myślał o stojącym przy nim mężczyźnie. O tym, że jego włosy pachną ziołowym szamponem, że jego koszula jest nierówno zaprasowana, że znowu założył jeden z tych idiotycznych krawatów, w których wygląda tak seksownie oraz jak bardzo chciałby się znaleźć teraz w swojej sypialni, z Wilsonem ubranym tylko w ten krawat... zastanawiał się jak to możliwe, że przez osiem lat kochał tego człowieka, a nikt niczego nie zauważył. Mało tego! On sam nic nie zauważył, a przecież jego dar obserwacji jest sławny na całym świecie! Wilson natomiast myślał, jak mógł być tak głupi żeby pokochać tego zamkniętego mężczyznę pomimo jego licznych wybryków. Jak mógł zakochać się w człowieku, przez którego rozpadły się jego trzy małżeństwa oraz Bóg wie ile pomniejszych związków. Jak to możliwe, że mając możliwość założenia tylu szczęśliwych związków on wybrał akurat ten który nie miał szans zaistnieć!
Winda się zatrzymała i House skierował się w stronę swojego gabinetu. Zastał kaczątka robiące wszystko, żeby tylko nie umrzeć z nudów. Tak więc Cameron próbowała zaprowadzić porządek w szufladach biurka House'a, co nie było wcale proste biorąc pod uwagę ich zawartość (do tej pory zdążyła znaleźć ciastko, które zostawiła dla House'a trzy lata wcześniej, kiedy miała jeszcze nadzieję, że jej szef ma serce i przykleić się do czegoś co kilka miesięcy temu prawdopodobnie było czerwonym lizakiem. Natknęła się również na jakiś zapomniany prezent z datą "Wigilia 2001"), Forman z zapałem temperował ołówek, z którego został już tylko sam koniuszek, a sądząc po ilości śmieci leżących przednim był to już trzeci... albo czwarty, Chase natomiast rozwiązywał jakąś krzyżówkę.
- Hej, dzieci! Biorąc pod uwagę dziwną niechęć ludzi do chorowania na egzotyczne choroby, albo chociaż na tocznia, tatuś postanowił zrobić sobie wolne. Macie być grzeczne i żadnych bójek, słuchajcie mamy, bo jak mnie nie ma to ona jest szefem.
Kaczątka odetchnęły z ulgą. Nareszcie będą mogły zacząć pracować, bo czekanie na ciekawy przypadek już im się znudziło.
House odwrócił się i wyszedł. Teraz jeszcze tylko musi poinformować o wszystkim Wilsona i będzie mógł udać się na odpoczynek. Zastał mężczyznę siedzącego przy biurku i uzupełniającego jakieś papiery. Wszedł powoli i usiadł na swoim ulubionym miejscu. Po chwili Wilson podniósł głowę i spojrzał na niego pytająco. Spojrzenie tych czekoladowych oczu sprawiło, że House zerwał się z miejsca i ruszył w stronę drzwi, żeby uciec jak najdalej. W ostatniej chwili przypomniał sobie, po co przyszedł więc rzucił krótkie „wyjeżdżam na urlop” i zamknął za sobą drzwi. Teraz pozostało tylko wyjść z budynku i będzie bezpieczny. Dwa tygodnie powinny wystarczyć na poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie i postanowienie co dalej. Zapomniał jednak, że Wilson ma obie nogi zdrowe więc może poruszać się znacznie szybciej niż on. Dogonił go przy windzie i wsiadł do niej razem z nim. Kolejna droga przez mękę, ale tym razem Wilson nie zamierzał milczeć. Diagnosta nie słyszał, co Wilson ma do powiedzenia. Wyglądał tak niewinnie i patrzył na niego z takim niepokojem, że House miał ochotę wziąć go w ramiona i mocno pocałować. Na samą myśl o języku Wilsona w swoich ustach i o dotyku ich ciał poczuł, że robi mu się gorąco, a jego spodnie nagle stały się za ciasne. Niedobrze! Miał nadzieję, że młodszy mężczyzna nie zauważy co się z nim dzieje.
Wychodząc z windy minął jakąś kobietę, która sądząc po braku włosów była pacjentką Wilsona. To oznaczało koniec pościgu. Teraz pozostało mu już tylko zaplanowanie jutrzejszego wyjazdu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mammours dnia Wto 13:37, 30 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:16, 30 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
*facepalm* Przede wszystkim, masa błędów. Nagminnie niestawiane przecinki, brakujące spacje po pauzach dialogowych. W drugiej części mignęło mi gdzieś "swojego windy". Więc... Do poprawy. Radzę znaleźć betę.
Dalej, styl pozostawia trochę do życzenia. W pierwszej części praktycznie brak opisów, suche dialogi. No i nadużywanie wykrzykników i wielokropków. Wielokropki to zawieszenie, wstrzymanie, suspens, ale bez przesady! Nie mogą się pojawiać w co drugim zdaniu, chyba, że osoba mówiąca nie ma pojęcia o tym, co mówi! No i te wykrzykniki. Sprawiają, że tekst mało poważnie brzmi.
No i nie można zapomniec o tym, że niezwykle krótko. Bardzobardzo.
Pracuj dalej. Praktyka czyni mistrza.
Kat.
P.S. Skąd, do cholery, House ma w swojej telewizji serial czechosłowacki z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mammours
Pacjent
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:28, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejna część. Mam nadzieję, że jest tu mniej błędów niż poprzednio.
Ps. House ogląda "szpital" na kablówce. Jest specjalny program, ze starymi serialami (moja mama zawsze to ogląda)
***
Dostał, niestety, tylko dwa tygodnie urlopu, więc nie mógł jechać gdzieś daleko. Znalazł ofertę przyjemnie wyglądającego domku, znajdującego się zaledwie 200 km. od Princeton. Jeśli miał wyjechać z samego rana, musiał zacząć się pakować.
...
Wstał trochę szybciej niż zwykle, bo jaki jest sens, żeby leżeć w łóżku, kiedy nie trzeba się spóźniać do pracy? I tak nie mógł spać. Całą noc myślał o Wilsonie i o tym co powinien zrobić kiedy wróci z urlopu. Wiedział, że musi powiedzieć przyjacielowi prawdę. Wiedział też, że to będzie prawdopodobnie koniec ich przyjaźni, ale nie mógł tego ukrywać.
Poranek powitał go piękną pogodą, więc postanowił jechać motorem. Po dziesięciu minutach jazdy House znalazł się już poza granicami miasta. Jechał między zielonymi polami, kąpiącymi się w blasku słońca. Po obu stronach drogi rosły wysokie drzewa, dające schronienie od słońca, na których mieszkała niezliczona ilość ptactwa. House był zadowolony z tego naturalnego zabezpieczenia. Dzięki niemu słońce nie oślepiało go, a śpiew ptaków zagłuszał wszelkie negatywne emocje, ukryte wewnątrz jego duszy. Droga była prawie pusta. Motor jechał z maksymalną prędkością, kiedy jakiś wróbel-samobójca znalazł się na wysokości jego głowy. Nie mógł już nic zrobić. Zobaczył tylko jak wokoło rozsypują się pióra i poczuł mocne szarpnięcie do tyłu. Stracił kontrolę nad pojazdem i motocykl przewrócił się. Po chwili, wciąż jeszcze oszołomiony, poczuł, że się zatrzymał. Miał nadzieję, że nic mu się nie stało. Zdjął kask i rozpoczął rozpoznanie. Głowa wydawała się w porządku. Miał kilka złamanych żeber. Nic poważnego. Kiedy szok powoli mijał czuł coraz większy ból nogi... Lewej nogi... Kiedy spojrzał w dół zauważył, że jego lewa stopa leżała pod dziwnym kątem. Sprawnym okiem diagnosty ocenił szkody: motor musiał iść na warsztat, miał złamane dwa żebra i, prawdopodobnie, złamaną nogę. Nieźle. Teraz musiał zadzwonić do Cudy i czekać na pomoc. Sięgnął po telefon i wykręcił numer administratorki. Czekając na przyjazd karetki spróbował uwolnić się spod motoru. To był błąd... duży błąd. Przypadkiem uraził złamaną nogę, która odpowiedziała niesamowitym bólem. Złamane żebra pozbawiły go tchu. Poza tym jego prawa noga, dodatkowo urażona wypadkiem, upomniała się o uwagę. Opadając na ulicę zauważył swój kask umazany krwią i piórami. Jego ostatnią myślą, zanim ból przesłonił mu świat, było absurdalne stwierdzenie, że ten ptak nie stanowi już zagrożenia dla ludzkości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mammours
Pacjent
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:15, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
w tej części zmieniłam trochę narrację, bo strasznie trudno jest opisywać tą samą sytuację, z dwóch różnych perspektyw, w tym samym czasie. Mam nadzieję, że się wam spodoba!
***
Wilson
Siedziałem w swoim gabinecie, zastanawiając się, gdzie się teraz podziewa House. Nie mogłem zrozumieć zachowania diagnosty z poprzedniego dnia. Dlaczego przede mną uciekł? Kiedy do pokoju weszła Cudy, wiedziałem, że stało się coś złego.
- House miał wypadek. Właśnie go przywieźli.
Powiedziała tylko i wyszła. Zerwałem się z miejsca i ruszyłem za administratorką w stronę sali House'a.
- Jaki wypadek? Czy jest poważnie ranny? Jak to się stało?
- Jechał na motorze, jakieś 20 kilometrów za miastem zderzył się „z piepszonym domestosem*”, czy jakoś tak.
- Domestosem?
- Podejrzewam, że nie wiedział co mówi. Ma wstrząśnienie mózgu i kilka połamanych żeber. Ciągle jeszcze jest nieprzytomny.
Doszliśmy do sali House'a. Jednak zanim weszliśmy Cudy zatrzymała mnie jeszcze na chwilę.
- Uważam, że powinieneś z nim porozmawiać.
- I co mam mu niby powiedzieć? Cześć House, fajnie, że się obudziłeś, wyjdziesz za mnie?
- Po prostu powiedz mu co czujesz.
- Nie ma mowy. Po takim wyznaniu nie będzie chciał mnie znać, a tego bym nie przeżył.
- Jimmy, on może być równie samotny i zagubiony jak ty. Proszę.
Nie wiedziałem, czy sprawiło to błagalne spojrzenie administratorki, czy fakt, że już dawno chciałem to zrobić, ale zgodziłem się. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę.
- Jak tylko znów będzie zdatny do użytku, powiem mu.
Dopiąwszy swego kobieta odeszła, żeby zająć się pracą. Wszedłem do pokoju. House leżał na plecach w szpitalnej piżamie, był blady. Podszedłem do łóżka i westchnąłem. Zauważyłem, że przyjaciel ma lewą nogę w gipsie, co oznaczało, że przez kilka najbliższych tygodni będzie potrzebował towarzystwa dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bałem się. Postanowiłem przećwiczyć to co miałem powiedzieć, kiedy mój przyjaciel się obudzi. Spojrzałem na tą kochaną twarz, westchnąłem znowu i zacząłem mówić. Opowiadałem od początku i mówiłem o rozpadzie pierwszego małżeństwa, kiedy odkryłem ile znaczy dla niego House, o tych wszystkich związkach, w których byłem, by zapomnieć o rodzącym się uczuciu, o tym jak się czułem, kiedy diagnosta był szczęśliwy ze Stacy, wtedy też odkryłem, że „to uczucie” to miłość, o tym co przeżyłem, kiedy miał zawał, jak ucieszył mnie fakt, że Stacy go zostawiła, jak uczucie stawało się silniejsze ode mnie, o wszystkich nieprzespanych nocach, spędzonych na rozmyślaniu o Housie, o nadziei, że przyjaciel czuje to samo. Kiedy skończyłem, usiadłem przy łóżku i czekałem, aż House się obudzi. Po mniej więcej pięciu minutach diagnosta otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
House
Odzyskałem świadomość w drodze do szpitala, ale nie otworzyłem oczu. Byłem cały obolały i nie czułem się dość silny, żeby odpowiadać na pytania sanitariuszy. Rozmyślałem o Jamesie i o tym, co mam mu powiedzieć, kiedy spotkamy się w szpitalu. Straciłem swoje dwa tygodnie, a w związku ze złamaną nogą, przez jakiś czas będę zdany na łaskę przyjaciela.
...
Leżałem na oddziale. Moje rany zostały opatrzone, a leki przeciwbólowe zaczynały działać, kiedy usłyszałem na korytarzu rozmowę. To Wilson i Cudy dyskutowali o czymś. W końcu onkolog skapitulował i po chwili wszedł na salę. Słyszałem jak mężczyzna podchodzi do łóżka i wzdycha ciężko. Dużo bym dał, żeby dowiedzieć się o czym myśli. Serce mi się krajało, kiedy słyszałem ciężkie westchnienia, jak to przed chwilą. Chciałem go wziąć w ramiona i pocieszyć, powiedzieć, żeby się nie martwił, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłem nawet drgnąć, żeby się nie zdradzić. Usłyszałem kolejne westchnięcie. Wilson zaczął coś mówić. Opowiadał o pierwszym rozwodzie, kiedy podobno odkrył, jak dużo dla niego znaczę, o tych wszystkich kobietach, z którymi się wiązał ten idiota, jak się okazało, by zapomnieć o rodzącym się uczuciu (tak jakby można było kiedykolwiek o tym zapomnieć, zresztą... po co?), o tym jak się czuł, kiedy byłem szczęśliwy ze Stacy, kiedy odkrył, że „to uczucie” to miłość (w tym miejscu mój puls skoczył, ale zaaferowany onkolog nawet tego nie zauważył), o tym co przeżył, kiedy House miał zawał, jak ucieszył go fakt, że Stacy go zostawiła (a to wredny, kłamliwy...), jak uczucie stawało się coraz silniejsze, o wszystkich nieprzespanych nocach, spędzonych na rozmyślaniu o Housie, o nadziei. Nie posiadałem się z radości. Miałem ochotę śpiewać z radości. Kiedy udało mi się w miarę opanować, otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do swojego przyjaciela, którego kochałem, i który, jak się okazało kochał mnie.
*wróbel- łacińska nazwa: passer domesticus
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mammours dnia Nie 1:17, 11 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:38, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
dwie perspektywy ,świetne jak dwa duchy które są nad nimi mi mówią im co mają sobie powiedzieć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|