|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:16, 20 Mar 2011 Temat postu: Królem Świata być (...przez chwilę) [post 7x16; Z] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Nie chciałam pisać tego fika, ani tym bardziej wystawiać go na widok publiczny, ale skoro nie daje mi on spokoju, to może w ten sposób pozbędę się go ze swojej głowy.
Gdyby ktoś się skusił na czytanie, to uczciwie uprzedzam przed rozdmuchanym do śmieszności angstem, OOCnessowym House'em i odrobiną dark!Wilsona. A, no i to deathfik, chyba że dopowiecie sobie inne zakończenie |
Królem Świata być (...przez chwilę)
All these things should make me happy
Make me happy to be home again
All these things should make me happy
Make me happy be alone again
But love is not these belongings that surround me
Though there's meaning in the memories they hold
A breaking heart in an empty apartment
Was the loudest sound I never heard
(The Submarines - “Brighter Discontent”)
...
House wrzeszczał z radości ile sił w płucach, oszołomiony po skoku, ogłuszony wiwatami ludzi stojących na brzegu basenu, zaskoczony tym, że kilka osób również wskoczyło do wody, jakby miały powód świętować jego tryumf nad przytłaczającą go depresją. Ktoś wcisnął mu w dłoń butelkę piwa, a on pociągnął z niej długi łyk, niemalże doprowadzając do tego, że gazowany napój wypłynął mu przez nos. Tak szczęśliwy - tak ŻYWY - nie czuł się od dawna. A może nawet NIGDY nie czuł się tak wspaniale? Adrenalina i endorfiny sprawiły, że zapomniał o bolącym udzie. Zdawało mu się, że wszystkie problemy rozpłynęły się w niebyt, kiedy przecinał powietrze, spadając z poręczy balkonu. Czuł się cholernym Królem Świata i przez ciągnącą się w nieskończoność minutę nic innego nie miało dla niego znaczenia.
A potem z wolna zaczęła docierać do niego rzeczywistość. Rozejrzał się dookoła, na wypadek gdyby – jakimś cudem – Wilson dał się ponieść euforii i wskoczył do basenu, nie dbając o swój drogi garnitur, francuskie buty i starannie ułożoną fryzurę. Jednak wśród mokrych, roześmianych twarzy nigdzie nie dostrzegł znajomego oblicza swojego najlepszego przyjaciela. Oczywiście, przecież tak naprawdę nie mógł tego od niego oczekiwać. House odwrócił się ku brzegowi, święcie przekonany, że zobaczy tam onkologa – z rękami opartymi na biodrach i niedowierzająco-poirytowaną miną – który tylko czeka, by pomóc mu wyjść z basenu, zabrać go do pokoju, a tam wygłosić jeden z tych jego do-bólu-przewidywalnych wykładów o tym, że zachował się nieodpowiedzialnie, niebezpiecznie i niedojrzale. A później obaj zaczną się śmiać, zamówią butelkę najdroższej whisky i resztę nocy przegadają jak za starych, dobrych czasów.
Lecz Wilsona nie było tam, gdzie House się spodziewał. Nie było go nigdzie w zasięgu wzroku i tylko kątem oka diagnosta zauważył, że zgromadzony tłumek gapiów rozstępuje się przed dziwnie znajomą, przygarbioną sylwetką, a następnie na powrót zwiera szyki, odgradzając go nieprzeniknionym murem od oddalającego się onkologa.
I czar chwili prysł.
Jeszcze sekundę temu niewyobrażalnie szczęśliwy, House poczuł, jak ogarnia go przeraźliwe zimno, paraliżując jego serce i płuca, odbierając mu władzę nad kończynami, zmieniając jego własną twarz w kamienną maskę grozy i konsternacji. Jedna po drugiej stawały mu przed oczami sceny, kiedy Wilson odwracał się do niego plecami i odchodził – zniesmaczony i zrezygnowany, gdy znalazł go w kałuży wymiocin po przedawkowaniu Vicodinu; rozżalony po śmierci Amber; zdeterminowany po tej koszmarnej rozmowie, gdy stwierdził, że nie jest pewien, czy on i House kiedykolwiek byli przyjaciółmi; rozczarowany, gdy House odmówił obecności przy jego operacji wycięcia kawałka wątroby; oraz generalnie zniechęcony przy setce mniej istotnych sytuacji, w których House zachował się nie tak, jak Wilson by sobie tego życzył. Ale dlaczego odszedł teraz?!
House nie potrafił tego pojąć. A może po prostu nie chciał przyjąć do wiadomości wytłumaczenia, które – jakby onieśmielone nieodwracalnością związanych z nim konsekwencji – powoli kiełkowało w jego umyśle...
Wcześniej, gdy zmierzając na balkon, ledwie ułamkiem świadomości zdawał sobie sprawę z tego, co zamierza zrobić i co chce przez to osiągnąć, żałował, że nie ma przy nim Wilsona, który razem z nim cieszyłby się jego nowoodzyskaną radość życia. Chwilę później, kiedy stał już na balustradzie i zauważył pośród zebranych na dole swojego najlepszego przyjaciela, jego serce zatrzepotało z ekscytacji, dając mu przedsmak tego, czego spodziewał się doświadczyć za kilkanaście sekund. Przerażona mina Wilsona miała być tylko wisienką na torcie... w końcu przerabiali to już tak wiele razy.
Teraz Wilsona nie było, jakby w ogóle nigdy się tam nie pojawił.
Diagnosta jak w transie dobrnął do krawędzi basenu, ignorując zaskoczone głosy osób, które dziwiły się, dlaczego gwiazda wieczoru postanowiła zmyć się z imprezy, zanim ta na dobre się rozkręciła. Ktoś pomógł mu wygramolić się na brzeg, ktoś inny podał mu ręcznik, który House ścisnął w dłoni i przyglądał mu się, jakby nie wiedział, co właściwie ma z nim zrobić. Ktoś inny poklepał go po ramieniu, krzycząc: Niezły skok, brachu!... Ale to wszystko docierało do niego jak przez mgłę. Przepchnął się pomiędzy ludźmi i wszedł do opustoszałego baru. Tam również nie było ani śladu po Wilsonie, chociaż House był pewien, że onkolog będzie czekał na niego przy kontuarze, na pewno wkurzony jak wszyscy diabli, ale mimo wszystko gotowy zaoferować swojemu niepoprawnemu przyjacielowi zrozumienie, którego ostatecznie nigdy mu nie żałował.
– Um... Nie wiesz, dokąd poszedł facet... który wchodził tu chwilę temu? – zapytał barmana, bez powodzenia próbując ukryć nutę zaniepokojenia pobrzmiewającą w jego głosie.
Mężczyzna za barem oderwał wzrok od polerowanego kieliszka i zmierzył House'a nieprzychylnym spojrzeniem, jakby zapomniał już o wysokich napiwkach, które od niego otrzymywał, a jedyne co się liczyło, to rosnąca szybko kałuża wody wokół stóp diagnosty, którą trzeba będzie powycierać.
– Wyszedł – padła krótka odpowiedź, przypieczętowana skinieniem głowy w kierunku drzwi.
Wiedząc, że zadawanie dalszych pytań to strata czasu, House pokuśtykał przez bar i znalazł się w hotelowym lobby, które omiótł pobieżnym spojrzeniem, nie łudząc się już, że Wilson może gdzieś tam na niego czekać. Parking był jego ostatnią szansą, lecz gdy diagnosta wyszedł przed hotel, poczuł zaledwie drobne ukłucie rozczarowania, gdy stwierdził, że srebrnego volvo Wilsona nie ma nigdzie w zasięgu wzroku.
Jego udo zaczęło pulsować tępo, protestując przed dalszymi spacerami bez pomocy laski, więc House opadł na pobliski murek, rozmasowując nogę i zbierając siły, by wrócić do swojego pokoju. Wytłumaczenie, czemu Wilson zniknął tak nagle, zdążyło już rozrosnąć się do rozmiarów potężnej sekwoi, jednak House uparcie ignorował jego istnienie, jakby dzięki temu miało się ono stać mniej realne, mniej prawdziwe, mniej... definitywne. Wreszcie wziął się w garść i stanął na nogi. Gdy szedł przez hol w stronę windy, z ponurą satysfakcją zauważył, że teoria bramkowania bólu sprawdza się nie tylko w przypadku dolegliwości fizycznych – w tej chwili ból towarzyszący uczuciu pustki trawiącej go od środka skutecznie tłumił agonię, której źródłem było jego prawe udo.
W pokoju nic się nie zmieniło pod jego nieobecność, ale w końcu nie było go tam przez zaledwie dwa kwadranse, a nie – jak mu się zdawało – znacznie, znacznie dłużej. Nie przejmując się swoimi mokrymi ubraniami, usiadł na łóżku i wziął do ręki telefon komórkowy. Przez chwilę obracał go w palcach, debatując z samym sobą, czy Wilson zechce z nim rozmawiać, jeżeli do niego zadzwoni, chociaż z góry wiedział, że jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.
Wybrał z listy numer komórki onkologa i wcisnął przycisk połączenia. Zamiast sygnału oczekiwania, natychmiast usłyszał nagranie z poczty głosowej:
House, wiem, że w końcu zadzwonisz, dlatego wyłączyłem telefon. Mam już dosyć twoich wyskoków (nerwowy śmiech) nie tylko w sensie metaforycznym, jak się okazuje. Pogadamy, kiedy przestaniesz się bawić w Supermana, wytrzeźwiejesz i wrócisz do pracy. Cześć.
Rozłączył się, nie próbując nawet zostawić wiadomości.
A więc to było to. Wilsona zmęczyły jego “wyskoki”, co dla House'a znaczyło tyle, że Wilson zmęczył się nim. Przez ostatnie dwa lata House'a dręczyło poczucie, że ich wyjątkowa przyjaźń, do której nuda nie miała prawa wstępu, przerodziła się w coś nużąco powszedniego, jak rozmowy o pogodzie, jak rodzinne obiady, podczas których trzeba siedzieć prosto i nie trzymać łokci na stole, jak przelotnie rzucone “cześć, co u ciebie?”, kiedy starzy znajomi spotykają się przypadkiem na ulicy, ale każdy z nich ma na głowie tyle własnych problemów, że nowinki z życia tej drugiej osoby w rzeczywistości gówno ich obchodzą. House ze wszystkich sił starał się podtrzymać tę przyjaźń przy życiu, lecz im bardziej się starał, tym dotkliwiej odczuwał brak jakichkolwiek efektów. Kiedy z mroków przeszłości wyłoniła się Samantha Carr, postanowił, że odpuści na chwilę – ten romantyczny epizod i tak był skazany na porażkę i House w duchu liczył na to, że gdy Sam zniknie z ich życia, wszystko samo z siebie wróci do punktu wyjścia. Jednak w międzyczasie zaczął spotykać się z Cuddy i przez to nie zauważył, że ten jedyny i niepowtarzalny moment na odbudowanie przyjaźni z Wilsonem przeminął bezpowrotnie, o ile w ogóle miał miejsce.
House zawsze miał świadomość, że bardzo często nadwyrężał wytrzymałość swojej przyjaźni z Wilsonem. Jednak – co zresztą wyznał mu w jednej z rzadkich, nietypowych dla siebie chwil otwartości – nigdy nie chciał posunąć się na tyle daleko, że ich przyjaźń tego nie przetrwa. Teraz wszystko wskazywało na to, że nie zdając sobie z tego sprawy, przekroczył tę granicę, nieodwołalnie przekreślając szanse na powrót do tego, co do niedawna ich łączyło. Jednym skokiem zaprzepaścił dwudziestoletnią przyjaźń, tak jak połknięciem jednego Vicodinu sprowokował Cuddy, żeby zakończyła ich romans.
Może naprawdę nie był zdolny do wytrwania w bliskiej relacji z drugą osobą?
Powiódł spojrzeniem po bałaganie, jaki panował w apartamencie. Wydał masę pieniędzy, żeby na chwilę oderwać się od rzeczywistości, żeby otoczyć się ludźmi, którzy zachowywali się tak, jakby nie przeszkadzało im to, jakim jest człowiekiem. Jednak nie potrafił się tym w pełni cieszyć, zbyt zaprzątnięty ignorowaniem faktu, że gdyby nie pieniądze, żadna z tych osób nie chciałaby mieć z nim nic wspólnego. Co gorsza, gdy tylko zostawał sam, dopadała go myśl, że w istocie tak było , odkąd tylko sięgał pamięcią – ludzie akceptowali go, dopóki mogli wyciągnąć z tego jakieś korzyści i odchodzili, gdy tylko przestawał im być potrzebny. Wilson, a także Stacy, byli jedynymi wyjątkami od tej reguły, ale Stacy zostawiła go wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebował, a Wilson... Wilson prawdopodobnie nigdy nie miał zniknąć na dobre z jego życia, ale jakie to miało znaczenie, skoro mieliby być tylko kumplami z pracy, wystarczająco dobrymi, żeby od czasu do czasu wypić razem piwo, ale nie na tyle bliskimi, by pomagać sobie w kłopotach, nie wspominając nawet o ryzykowaniu kariery zawodowej czy życia dla siebie nawzajem?
House przetarł twarz dłońmi, przycisnął opuszki palców do zamkniętych powiek. Nagle poczuł się potwornie zmęczony. Był tak cholernie zmęczony udawaniem kogoś, kim nie był. Przypomniał sobie o Nolanie i jego zaleceniach: otwórz się na innych, postaraj się być miły... Jedna wielka bzdura! Nigdy do końca nie wierzył, że to zadziała, ale spróbował, bo nie miał nic do stracenia. Jednak gdy Wilson spławił go ze swojego mieszkania, nie kryjąc, że chce mieć je tylko dla siebie i dla Sam, ostatecznie przekonał się, że cały czas miał rację. Niepotrzebnie pozwolił później, żeby Cuddy zawróciła mu w głowie i dała mu złudną nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Dokąd go to zaprowadziło? Stracił przyjaciela, stracił szacunek i zaufanie swojego zespołu, a na sumieniu ciążyła mu trójka pacjentów, którzy być może by przeżyli, gdyby był bardziej skupiony na pracy niż na swoim żałosnym życiu prywatnym.
Stracił ochotę by ciągnąć dalej to wszystko.
Zrobiło się późno. Przez otwarte na oścież drzwi balkonu wpadało rześkie nocne powietrze. Było tak cicho, że do uszu House'a docierały jedynie odgłosy bicia jego serca oraz równomiernego oddechu. Przez lata zdążył już stracić rachubę, ile razy zastanawiał się nad śmiercią – czysto teoretycznie, rzecz jasna, bo wówczas jeszcze sądził, że ma po co żyć. Teraz nie był już tego taki pewien. A co istotniejsze, to, co czekało na niego po ewentualnej “drugiej stronie”, nie mogło być gorsze od tego, z czym musiałby się zmierzyć rano po przebudzeniu.
Podniósł się z łóżka i po raz drugi tego wieczoru przemierzył wolnym krokiem odległość dzielącą go od balkonu. Przytrzymując się balustrady obiema rękami, ponownie wszedł na niski stołek obity granatowym pluszem, lecz tym razem nie zamierzał się wspinać na górę. Nie potrzebował robić z tego widowiska. Usiadł na poręczy, a następnie przełożył ponad nią nogi, jedną po drugiej, zwieszając je po drugiej stronie. To było takie proste. Znowu poczuł się Królem Świata, tyle że był to świat, który legł w gruzach wokół niego. Ale on nie musiał się już przejmować odbudowywaniem go ciągle i ciągle od nowa. Spojrzał w dół na pas betonu pod swoimi stopami – tym razem nie martwił się, że wyląduje właśnie tam, zamiast w błękitnym prostokącie basenu. Rozluźnił wszystkie mięśnie i nieznacznie pochylił się do przodu, pozwalając sobie na lekki uśmiech ulgi, kiedy siła grawitacji zajęła się całą resztą.
...
Well I'll be fine if I don't look around me now
Too much for what's gone
If only I can wait here just a little while
And let time pass in my room.
~~ the end ~~
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:58, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
A więc to jest ten słynny death!fik Richie.
Dramatyzm aż się tu przelewa, niby tak ma być, ale mimo wszystko, nie potrafię sobie wyobrazić House'a popełniającego samobójstwo z takiego powodu, poddającego się bez walki. To po prostu kłóci się dla mnie z jego charakterem.
Także ciężko było mi się wczuć w klimat, bo kompletnie nie potrafiłam sobie wyobrazić House'a zachowującego się w ten sposób. I może wpływ miał na to trochę fakt, że nie było żadnej rozmowy między chłopakami.
Mimo tego OOC-nessowego House'a, świetnie piszesz Rozumiem, że to miała być forma terapii po ostatnim epie , więc mam nadzieję, że następne nie będą prowokować do pisania takich smutów.
Richie117 napisał: | A, no i to deathfik, chyba że dopowiecie sobie inne zakończenie |
Dopowiedziałam sobie Ale spuśćmy na to zasłonę milczenia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anai dnia Nie 17:58, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Este
Bad Wolf
Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:11, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Joł. Jednak skończyłaś tego fika? Czując się uprzedzona słowami wstępu, biorę się za czytanie.
przez ciągnącą się w nieskończoność minutę nic innego nie miało dla niego znaczenia.
Minutę?! Orzeszku ziemny, to skąd on skoczył - z balkonu penthouse'a Burdż Dubaj?
Fik dość dołujący, całkiem dobrze wpisujący się w obecny klimat okołoserialowy. Dobrze, że pozbyłaś się go ze swojego krwiobiegu. *hugsa zamaszyście* Teraz weny życzę do mniej depresyjnych kawałków. Pozdrówka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:25, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | A więc to jest ten słynny death!fik Richie. | nie, ten słynny to Gimme - ale jeszcze nikt nie wie, że to deathfik
Anai napisał: | Dramatyzm aż się tu przelewa, niby tak ma być | szczerze mówiąc, nie miało być aż tak. Tylko że gdzieś w połowie fika wena wymknęła mi się spod kontroli i zaczęła spadać w dół po spirali nieszczęścia
Anai napisał: | mimo wszystko, nie potrafię sobie wyobrazić House'a popełniającego samobójstwo z takiego powodu, poddającego się bez walki. To po prostu kłóci się dla mnie z jego charakterem. | bycie w depresji zmienia charakter człowieka, stąd potem te wszystkie: "był taki spokojny i zrównoważony, i nic nie wskazywało na to, że mógłby się zabić". Ale i tak nie przemawia do mnie pozerwaniowa depresja House'a. Wystarczy zobaczyć, jak House się zachowywał w 5x02-03 - wtedy naprawdę miał powody do depresji, a nic w jego zachowaniu nie podsuwało pomysłów na deathfiki.
Btw - ale do zakończenia 7x16 pewnie już nie nawiążą w kolejnym epie
Anai napisał: | Mimo tego OOC-nessowego House'a, świetnie piszesz | dobra, dobra, nie oszukujmy mnie Nie znoszę pisania w pośpiechu i w ścisłym nawiązaniu do serialu, a to się źle odbija na jakości poepowych fików i dopsz o tym wiem
Najlepiej niech mnie już nic, nijak nie inspiruje do pisania, żebym mogła się w spokoju zająć Gimme i tłumaczeniami
Anai napisał: | Dopowiedziałam sobie Ale spuśćmy na to zasłonę milczenia. | czemu to zabrzmiało tak... nieprzyzwoicie?
PS. Naszło mnie dziś interesujące spostrzeżenie Otóż, kiedy Wilson zostawił House'a, House próbował zaprzyjaźnić się z Lucasem (sort of Lucas był taką namiastką Wilsona). A kiedy House'a zostawiła uddy, to House zapełnił tę "bolesną pustkę" tuzinem dziwek... To chyba wiele mówi o naturze Huddy...
***
wow, Este też zajrzała *hugsa back and all*
Tjaa, teraz potrzebna wena do tłumaczenia "Układu" - w porównaniu z serialem ten fik jest taki przyjemny i relaksujący
(a tę minutę, to on spędził już bezpiecznie w basenie I tak dopsz, że scenarzyści - z tą ich fantazją - pozwolili mu spaść na dół, a nie polecieć do nieba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:47, 21 Mar 2011 PRZENIESIONY Wto 0:30, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Gimme - ale jeszcze nikt nie wie, że to deathfik |
Richie117 napisał: | Wystarczy zobaczyć, jak House się zachowywał w 5x02-03 - wtedy naprawdę miał powody do depresji, a nic w jego zachowaniu nie podsuwało pomysłów na deathfiki. |
Właśnie, dlatego nie pasowało mi to zachowanie House'a. No ale jak człowiek przez parę miesięcy uprawia seks z Cuddy... Powiedzmy, że rozumiem, jak to może wpędzić w depresję.
Richie117 napisał: | Btw - ale do zakończenia 7x16 pewnie już nie nawiążą w kolejnym epie |
Po co wspominać o takim szczególiku.
Richie117 napisał: | dobra, dobra, nie oszukujmy mnie |
Nie oszukukujemy, nie oszukujemy.
Richie117 napisał: | Najlepiej niech mnie już nic, nijak nie inspiruje do pisania |
Zależy, co będziesz pisać.
Pewnych fików nigdy za wiele.
Richie117 napisał: | czemu to zabrzmiało tak... nieprzyzwoicie? |
Nieprzyzwoicie? Gaad, kto by pomyślał, że w takim krótkim, niewinnym stwierdzeniu można dopatrzyć się czegoś nieprzyzwoitego? Ale... przejrzałaś mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:46, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | |
Anai napisał: | No ale jak człowiek przez parę miesięcy uprawia seks z Cuddy... Powiedzmy, że rozumiem, jak to może wpędzić w depresję. | to powinien być przybity przed zerwaniem, a nie po Ale na to też znalazłoby się wyjaśnienie - spoilerując trochę przyszły rozdział "Układu" - Cuddy musiała dosypywać House'owi do żarcia jakichś rozweselaczy, więc cała ta jego depresja to objaw detoxu
Anai napisał: | Po co wspominać o takim szczególiku. | eeech byle nie zapomnieli i wspomnieli, że matka Cuddy nadużywa alkoholu. A takimi drobiazgami jak spięcia w Hilsonie któż by się przejmował...
Anai napisał: | Pewnych fików nigdy za wiele. | chyba się nie zgodzę Czytana w hurtowych ilościach era też może się znudzić (aż mnie czasem zaskakuje, jakie fajne mogą być fiki BEZ ery )
Anai napisał: | Gaad, kto by pomyślał, że w takim krótkim, niewinnym stwierdzeniu można dopatrzyć się czegoś nieprzyzwoitego? Ale... przejrzałaś mnie. | nieprzyzwoity umysł wszędzie widzi nieprzyzwoite rzeczy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:01, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | to powinien być przybity przed zerwaniem, a nie po Ale na to też znalazłoby się wyjaśnienie - spoilerując trochę przyszły rozdział "Układu" - Cuddy musiała dosypywać House'owi do żarcia jakichś rozweselaczy, więc cała ta jego depresja to objaw detoxu |
Chodziło mi o to, że Cuddy wyssysała z House'a energię, a on tego nie czuł, dopóki z nią nie skończył - tak jak człowiek zdaje sobie sprawę, jaki jest zmęczony dopiero gdy przestanie coś robić i położy się do łóżka.
Richie117 napisał: | |
Zaczynam się bać...
Richie117 napisał: | byle nie zapomnieli i wspomnieli, że matka Cuddy nadużywa alkoholu. A takimi drobiazgami jak spięcia w Hilsonie któż by się przejmował... |
Taaaka bzdura, kto by się tym interesował - musi przecież starczyć czasu na inne rzeczy, np kłopoty małżeńskie Tauba ( jak się cieszę, że to się już skończyło).
Richie117 napisał: | Czytana w hurtowych ilościach era też może się znudzić |
No w sumie, wszystko w nadmiarze w końcu się znudzi, ale ja nie czytam fików aż tak długo, żeby to miało nastąpić już teraz.
Richie117 napisał: | nieprzyzwoity umysł wszędzie widzi nieprzyzwoite rzeczy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:50, 22 Mar 2011 Temat postu: Re: Królem Świata być (...przez chwilę) [post 7x16; Z] |
|
|
Zupełnie nie wiem dlaczego, ale do pewnego momentu fika byłam pewna, że to Wilson ze sobą skończy. A tu proszę... House skoczył drugi raz.
Cytat: | Stracił ochotę by ciągnąć dalej to wszystko. |
może faktycznie trochę ooc, bo też ostatnio straciłam ochotę na wszystko, a nie skaczę z balkonu xd whatever. Ale to nie zmienia faktu, że fik sam w sobie jest dobry. Chyba potrzebowałam takiego fika, gdzie nie wszystko kończy się szcześliwie. Albo mnie jeszcze bardziej zdołował, nie wiem. Ale mi się podobał. Ładnie, zgrabnie, prosto i na temat. I początek o królu świata jest zajebiaszczy;p
Cytat: | A, no i to deathfik, chyba że dopowiecie sobie inne zakończenie | jasne: nie spadł, poleciał. Jak Superman
Wiesz, nie wiem co jest genialniejsze - Twoje fiki, czy Twoje tłumaczenia. Ale nie będę tego rozstrzygać.
Weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 4:45, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Chodziło mi o to, że Cuddy wyssysała z House'a energię, a on tego nie czuł, dopóki z nią nie skończył - tak jak człowiek zdaje sobie sprawę, jaki jest zmęczony dopiero gdy przestanie coś robić i położy się do łóżka. | aaach, w takim sensie To brzmi nawet... sensownie
Anai napisał: | Zaczynam się bać... | jak mnie serialowy Wilson będzie tak dalej wściekał, to Twoje obawy będą uzasadnione
Anai napisał: | musi przecież starczyć czasu na inne rzeczy, np kłopoty małżeńskie Tauba ( jak się cieszę, że to się już skończyło). | skończyli z Taubem, to zaczną z Trzynastką. A może do Tauba jeszcze wrócą. Przecież w najnowszym epie [relacjom Taub/House poświęcono więcej czasu i uwagi, niż Hilsonowi kiedykolwiek w tym sezonie]
***
advantage napisał: | Zupełnie nie wiem dlaczego, ale do pewnego momentu fika byłam pewna, że to Wilson ze sobą skończy. A tu proszę... House skoczył drugi raz. | who knows, może Wilson też by się zabił, gdyby sobie uświadomił, że House skończył ze sobą przez niego?
póki co, znów nabrałam ochoty na jakiegoś Wilsonowego deathfika, bo jego zachowanie przekroczyło już granice mojej tolerancji (a praktyczne wypisanie Hilsona z serialu i zastąpienie go Wuddy całkiem mnie dobija )
advantage napisał: | może faktycznie trochę ooc, bo też ostatnio straciłam ochotę na wszystko, a nie skaczę z balkonu xd | hmm... a mnie od skoczenia powstrzymuje tylko świadomość, że skacząc z 3. piętra niekoniecznie człowiek zabije się na śmierć
advantage napisał: | I początek o królu świata jest zajebiaszczy;p | yyyy... thanks Mnie osobiście on razi w oczy, ale wydaje się odpowiedni dla epowego kanonu.
advantage napisał: | Wiesz, nie wiem co jest genialniejsze - Twoje fiki, czy Twoje tłumaczenia. | też nie wiem i nie mnie to oceniać. Ale tłumaczenia (zazwyczaj) są mniej bolesne dla mojego mózgu
cieszem się, że fik się podobał i że trafiłam w Twoje zapotrzebowanie
dzięki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 5:10, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:49, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | jak mnie serialowy Wilson będzie tak dalej wściekał, to Twoje obawy będą uzasadnione |
Nie rób mu krzywdy! On nie wie, co czyni. O ile to w ogóle jest Wilson, a nie jego zły brat bliźniak, który zamknął prawdziwego Jamesa w szafie.
Richie117 napisał: | Przecież w najnowszym epie [relacjom Taub/House poświęcono więcej czasu i uwagi, niż Hilsonowi kiedykolwiek w tym sezonie] |
To chyba lekka przesada, ale cały ten ep to jedno wielkie WTF?! [Wygląda na to, że Wilson wreszcie odnalazł swoją prawdziwą przyjaciółkę Cuddy. House na starość chyba pie... się w głowe, i odnoszę wrażenie, że nawet medycyna go już nie obchodzi. Kiedyś było widać w nim pasję, zainteresowanie, a teraz ma wszystko centralnie w 4 literach. Co do Hilsona to nawet nie chce mi sie o tym pisać.]
Aż się ucieszyłam, jak zobaczyłam, że następny ep dopiero 12 kwietnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Śro 18:11, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Podejmuję się komentarza już trzeci raz xD Chyba zbyt dobrze mi nie wyjdzie xD Przynajmniej trzeźwa jestem
Richie po pierwsze: Ty chyba naprawdę sobie śnisz i żartujesz jeżeli Gimme to ma być deathfik!! No ja Cie chyba nie wiem co!!!
Ach i jeszcze... Nie rozumiem czemu napasałaś mi, że ja angsty lubię? o.O Przecież ja kocham fluff i erę To moje życie
Ale mimo tego fik bardzo mi się spodobał. Czytałam sobie na jednym wydechu i oniemiałam. Szczerze? Po prostu widziałam to. Normalnie wszystko co do słowa widziałam to jakby działo się to w serialu. Naprawdę potrafię wyobrazić sobie jak House skacze drugi raz. I myślę, że piękne by to było. Piękne zakończenie serialu w momencie, gdy jest jeszcze zjadliwy. Póki jeszcze go nie spieprzyli do końca.
[dziwnie wydaję mi, że w serialu tak naprawdę dążą do tego, aby Hilson przestał istnieć. Aby Wilson odepchnął naprawdę House'a za te jego wygłupy. Po prostu oni szukają pretekstu, aby RSL'a wyrzucić No cóż dziwne jest to, że nie podpisali w ogóle umów na 8. sezon oprócz Hju... Ale jak wiadomo w sumie RSL to ma w teatrze rolę, więc... Szkoda trochę mi słów...]
Pięknie dobrane słownictwo. Nic dodać nic ująć! Perfekcjonizm
Weny kochana, Weny
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Śro 18:15, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 4:33, 24 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Nie rób mu krzywdy! On nie wie, co czyni. O ile to w ogóle jest Wilson, a nie jego zły brat bliźniak, który zamknął prawdziwego Jamesa w szafie. | skłaniam się ku wersji ze zóym bratem bliźniakiem Całe szczęście, że po 4 sezonach zabawiania się w szafie razem z House'em, James wyleczył się z klaustrofobii
A Jimmy'emu w Gimme nic nie zrobię - jest mi potrzebny cały i zdrowy do ewentualnego sequela, żeby House mógł go pobić laską
Anai napisał: | To chyba lekka przesada, ale cały ten ep to jedno wielkie WTF?! | U mean, cały ten sezon? Przeczuwałam, że tak będzie, kiedy zamiast zwyczajowej promocyjnej sesji zdjęciowej w szpitalu, cała ekipa wylądowała w łóżku Szpital zmienił się w plac zabaw (żeby nie powiedzieć "w burdel"), a dorośli niegdyś lekarze zachowują się jak dzieci w piaskownicy
Anai napisał: | [Wygląda na to, że Wilson wreszcie odnalazł swoją prawdziwą przyjaciółkę Cuddy. ] | taaa, House odnalazł miłość swojego życia - Cuddy. Wilson najlepsiejszą przyjaciółkę - Cuddy. A widzowie poznali z bliska trudne życie samotnej matki, z nieszczęśliwą przeszłością i problemami rodzinnymi - Cuddy. Czy kogoś tam jeszcze w ogóle obchodzi House?!
Anai napisał: | Aż się ucieszyłam, jak zobaczyłam, że następny ep dopiero 12 kwietnia. | yeah!!!
***
Agusss napisał: | Podejmuję się komentarza już trzeci raz xD | do trzech razy sztuka I brawa za wytrwałość
Agusss napisał: | Richie po pierwsze: Ty chyba naprawdę sobie śnisz i żartujesz jeżeli Gimme to ma być deathfik!! No ja Cie chyba nie wiem co!!! | może ?
(ale czyż epilog, w którym House przychodzi na cmentarz razem z dziewczynkami i opowiada im o Wilsonie, nie brzmi zachęcająco? )
Agusss napisał: | Nie rozumiem czemu napasałaś mi, że ja angsty lubię? o.O | jakoś mi się kojarzysz z tymi wszystkimi mrocznymi fikami, których zawsze unikałam jak House kliniki
Agusss napisał: | Ale mimo tego fik bardzo mi się spodobał. Czytałam sobie na jednym wydechu i oniemiałam. Szczerze? Po prostu widziałam to. Normalnie wszystko co do słowa widziałam to jakby działo się to w serialu. Naprawdę potrafię wyobrazić sobie jak House skacze drugi raz. | awwwwwwwww Dziękuję
Agusss napisał: | Piękne zakończenie serialu w momencie, gdy jest jeszcze zjadliwy. Póki jeszcze go nie spieprzyli do końca. | na to już za późno Nie wiem, co jeszcze mogliby spieprzyć, żeby było gorzej niż jest. Szkoda, że House nie zginął pod gruzami w 6x22
Agusss napisał: | [dziwnie wydaje mi się, że w serialu tak naprawdę dążą do tego, aby Hilson przestał istnieć. Aby Wilson odepchnął naprawdę House'a za te jego wygłupy.] | Hilson w serialu został unicestwiony już dawno temu. Gdybym teraz zaczęła oglądać ten serial, nawet by mi do głowy nie przyszło, że chłopaki się przyjaźnią czy choćby lubią (chociaż kiedy faktycznie zobaczyłam ich pierwszy raz razem we wspólnej scenie, nie miałam cienia wątpliwości, że są najlepszymi przyjaciółmi). Teraz Wilson sprawia wrażenie 'młodszego, odpowiedzialnego brata' House'a, który przejmuje się nim, bo musi, a Cuddy pociesza, bo czuje się odpowiedzialny za to, że jego starszy brat skrzywdził mu przyjaciółkę Czasem aż się dziwnie czuję, czytając fiki nawiązujące do aktualnego serialu, w których chłopaki zachowują się jak dawniej.
Agusss napisał: | [No cóż dziwne jest to, że nie podpisali w ogóle umów na 8. sezon oprócz Hju...] | [sprawa z kontraktami wygląda tak - podpisali tylko z Hju, żeby się zabezpieczyć, bo bez niego nie ma serialu, a pozostali aż tak niezastąpieni nie są plus nie mają nic lepszego do roboty (jak np LE ). Zaletą tego jest to, że gdyby serial nie miał dożyć 8. sezonu, to Hju będzie jedyną osobą, której trzeba będzie zapłacić za zerwany kontrakt. ot, cała tajemnica ]
Agusss napisał: | Pięknie dobrane słownictwo. Nic dodać nic ująć! Perfekcjonizm | aż musiałam przewinąć stronę do góry, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście koment pod moim fikiem
dzięęęęki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 4:36, 24 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:40, 24 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | póki co, znów nabrałam ochoty na jakiegoś Wilsonowego deathfika, bo jego zachowanie przekroczyło już granice mojej tolerancji (a praktyczne wypisanie Hilsona z serialu i zastąpienie go Wuddy całkiem mnie dobija ) | yeah, ostatnio stał się bardziej przyjacielem Cuddy niż House'a;/ zamiast dopiec Cuddy, ze rzuciła jego przyjaciela to się tak dziwnie zachowuje. Nawet nie wiem jak mam to nazwać.
Richie117 napisał: | a mnie od skoczenia powstrzymuje tylko świadomość, że skacząc z 3. piętra niekoniecznie człowiek zabije się na śmierć | już lepiej się w coś wrąbać samochodem
Richie117 napisał: | Mnie osobiście on razi w oczy, ale wydaje się odpowiedni dla epowego kanonu. | dokładnie! Ale nie, mnie nie razi. I oddaje to, co najpewniej myślał sobie House w tym basenie. A to dobrze;)
Richie117 napisał: | też nie wiem i nie mnie to oceniać. Ale tłumaczenia (zazwyczaj) są mniej bolesne dla mojego mózgu | wydaje mi się, ze nie można dobrze tłumaczyć, nie umiejąc pisać. Ale Ty umiesz, prosta sprawa Chyba najważniejsza różnica to taka, że przy tłumaczeniu nie trzeba się głowić nad fabułą. Tylko minius taki, że nie ma się na nią wpływu;p
Ej, co ja tu widzę! Gimme death fikiem?! To byłby zwrot o 180 stopni... No, ale ewentulanie ok, pod warunkiem, że umrze jakiś pacjent, a nie żaden z kluczowych bohaterów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:08, 24 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Całe szczęście, że po 4 sezonach zabawiania się w szafie razem z House'em, James wyleczył się z klaustrofobii |
Nie byłabym taka pewna, czy to dla niego stanowi jakiekolwiek pociesznie. Chociaż... jeśli prawdziwy House też jest tam zamknięty, to pewnie nawet nie chce im się wychodzić.
Richie117 napisał: | U mean, cały ten sezon? |
W zasadzie tak, tyle że każdy kolejny ep to większe "WTF?!" od poprzedniego.
Richie117 napisał: | Przeczuwałam, że tak będzie, kiedy zamiast zwyczajowej promocyjnej sesji zdjęciowej w szpitalu, cała ekipa wylądowała w łóżku |
Tylko czekać na ciąże, kłótnie, zdrady i zmartwychwstania jak w Modzie na Sukces.
Richie117 napisał: | taaa, House odnalazł miłość swojego życia - Cuddy. Wilson najlepsiejszą przyjaciółkę - Cuddy. A widzowie poznali z bliska trudne życie samotnej matki, z nieszczęśliwą przeszłością i problemami rodzinnymi - Cuddy. Czy kogoś tam jeszcze w ogóle obchodzi House?! |
Zaiste, ta Cuddy to anioł - pomogła House'owi w walce z nałogiem, a w dodatku nawet pozwoliła mu się ze sobą przespać! Jak ten niewdzięczny House mógł tak ją zawieść?!
Richie117 napisał: | (ale czyż epilog, w którym House przychodzi na cmentarz razem z dziewczynkami i opowiada im o Wilsonie, nie brzmi zachęcająco? ) |
Nie, nie brzmi!
I, jak sama napisałaś - nie możesz zabić Wilsona! ( bo kto wtedy oberwie laską House'a? )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 5:47, 25 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | zamiast dopiec Cuddy, ze rzuciła jego przyjaciela to się tak dziwnie zachowuje. Nawet nie wiem jak mam to nazwać. | nazwijmy to głupotą i myśleniem życzeniowym TPTB
W normalnym świecie faceci (prawie) zawsze trzymają wspólny front w takich sprawach (szczególnie skłonni do tego są faceci, których porzuciły kobiety) - nawet jeśli facet porzucił kobietę, to i tak wina leży po JEJ stronie. Zresztą kobiety postępują tak samo Tutaj mamy ten problem, że Cuddy nie ma przyjaciółki, która by ją wspierała (bo dawno-dawno temu Cuddy była postacią drugoplanową, więc nie było czasu i miejsca dla jej ewentualnych przyjaciół), a że obecnie Cuddy jest kreowana na postać "główniejszą" od House'a, to z braku oBcji za jej przyjaciółkę musi robić Wilson, co w prostej linii odbija się na Hilsonie Uwzględniając okoliczności, zachowanie Wilsona jest tak dziwaczne, że jedyne (naciągane) wytłumaczenie tego, jakie mi się nasuwa, jest takie, że Wilson zwyczajnie sam ma ochotę na związek z Cuddy
advantage napisał: | już lepiej się w coś wrąbać samochodem | tylko najpierw trzeba mieć samochód
advantage napisał: | wydaje mi się, ze nie można dobrze tłumaczyć, nie umiejąc pisać. | coś w tym jest, ale nie do końca. Zarówno tłumaczenie jak i pisanie wymagają posiadania bogatego słownictwa, wyczucia stylistycznego i tym podobnego stuffu, ale do pisania potrzebny jest przede wszystkim pomysł, a w dalszej kolejności wyobraźnia i umiejętność wczuwania się w różnych bohaterów. Patrząc po sobie powiedziałabym nawet, że dobry fikopisarz wcale nie musiałby się okazać dobrym autorem oryginalnego tekstu, bo pisanie z wykorzystaniem serialowych postaci i miejsc jest znacznie łatwiejsze, niż samodzielne stworzenie całego fikcyjnego świata.
advantage napisał: | przy tłumaczeniu nie trzeba się głowić nad fabułą. Tylko minius taki, że nie ma się na nią wpływu;p | na szczęście tłumacząc fiki ma się tę swobodę, że można wybierać takie, których fabuła nam pasuje
advantage napisał: | Ej, co ja tu widzę! Gimme death fikiem?! To byłby zwrot o 180 stopni... | eee tam Powiedziałabym - tak jak DS - że od początku taki był plan
advantage napisał: | No, ale ewentulanie ok, pod warunkiem, że umrze jakiś pacjent, a nie żaden z kluczowych bohaterów | o, i tu masz rację To znaczy, mam zaplanowane zabicie kogoś, żeby poznęcać się nad Wilsonem (i żeby House mógł go potem pocieszać)
***
Anai napisał: | W zasadzie tak, tyle że każdy kolejny ep to większe "WTF?!" od poprzedniego. | może nowy tytuł tego serialu powinien brzmieć "What (the) fuck(s) Cuddy MD?"
Anai napisał: | Tylko czekać na ciąże, kłótnie, zdrady i zmartwychwstania jak w Modzie na Sukces. | kłótnie i zdrady były, zmartwychwstania i ciąże zdarzały się wśród pacjentów Może spoilerów do kolejnych epów House'a trzeba szukać w MnS?
Anai napisał: | Jak ten niewdzięczny House mógł tak ją zawieść?! | Bad Boy House is bad
Anai napisał: | nie możesz zabić Wilsona! ( bo kto wtedy oberwie laską House'a? ) | kilka osób by się znalazło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:28, 25 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Wilson zwyczajnie sam ma ochotę na związek z Cuddy |
Najgorsze jest to, że coś takiego może przyjść scenarzystom do głowy ( czy raczej tych pustych łbów ) To by było chyba jeszcze gorsze niż Huddy.
Richie117 napisał: | "What (the) fuck(s) Cuddy MD?" |
Albo "Who Fucks Cuddy MD"?
Lub "Sex Life of Lisa Cuddy"
Richie117 napisał: | kłótnie i zdrady były, zmartwychwstania i ciąże zdarzały się wśród pacjentów Może spoilerów do kolejnych epów House'a trzeba szukać w MnS? |
Pacjenci nie są postaciami pierwszoplanowymi, więc (jeszcze) nie jest tak źle. Kiedy były zdrady?
Richie117 napisał: | kilka osób by się znalazło |
Ale nikt nie zastąpi Wilsona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:12, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Tutaj mamy ten problem, że Cuddy nie ma przyjaciółki, która by ją wspierała (bo dawno-dawno temu Cuddy była postacią drugoplanową, więc nie było czasu i miejsca dla jej ewentualnych przyjaciół), a że obecnie Cuddy jest kreowana na postać "główniejszą" od House'a, to z braku oBcji za jej przyjaciółkę musi robić Wilson, co w prostej linii odbija się na Hilsonie | trudno wpychać jakąś na siłe, jesli nigdy nawet nie bylo żadnej wzmianki o przyjaciółce. Nie mogę pojąć dlaczego tyle robią, zeby rozwalić Hilsona... jasne, może faktycznie RSL zamierza odejść czy coś, ale zawsze można zakończyć ich przyjaźn w weselszych nastrojach.
Richie117 napisał: | Uwzględniając okoliczności, zachowanie Wilsona jest tak dziwaczne, że jedyne (naciągane) wytłumaczenie tego, jakie mi się nasuwa, jest takie, że Wilson zwyczajnie sam ma ochotę na związek z Cuddy | a jeśli naprawdę tak to rozegrają, że w końcu coś ich połączy, powiedzmy nawet jedna noc, to będzie jeszcze gorsza porażka od Huddy.
Richie117 napisał: | tylko najpierw trzeba mieć samochód | zawsze można też wbiec na autostradzie pod czyjś samochód
Richie117 napisał: | Patrząc po sobie powiedziałabym nawet, że dobry fikopisarz wcale nie musiałby się okazać dobrym autorem oryginalnego tekstu, bo pisanie z wykorzystaniem serialowych postaci i miejsc jest znacznie łatwiejsze, niż samodzielne stworzenie całego fikcyjnego świata. | pod tym względem tak, bo połowa roboty jest już zrobiona, wymyślić fabułę wcale nie jest strasznie trudno. Ale trzeba mieć jakieś pojęcie o pisaniu samym w sobie. Tak jak mówisz, zdania, przecinki i ta cała reszta. Bo jak się nie ma, a usilnie pisze to wychodzą z tego potem dziwaczne rzeczy, które sie czasami pojawiają na horum;p Nie mowię, że jestem jakaś ekstra genialna w pisaniu, ale niektórym to po prostu nie wychodzi, a i tak to robią. Chyba nie zawsze trening czyni mistrza;)
Richie117 napisał: | na szczęście tłumacząc fiki ma się tę swobodę, że można wybierać takie, których fabuła nam pasuje | dokładnie! nie wyrobiłabym przy tłumaczeniu jakieś hot sceny między Housem, a Cameron... fuj, że tak powiem.
Richie117 napisał: | o, i tu masz rację To znaczy, mam zaplanowane zabicie kogoś, żeby poznęcać się nad Wilsonem (i żeby House mógł go potem pocieszać) | hm... 'zabicie' nie brzmi jak śmierć z przyczyn naturalnych... dobra, więc nie mogę sie doczekać na to pocieszanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 4:16, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | To by było chyba jeszcze gorsze niż Huddy. | w prawdziwym życiu (a nie w zwichrowanym świecie "House'a") Wuddy mogłoby się całkiem dobrze sprawdzić, bo Wilson i Cuddy pod wieloma względami do siebie pasują. W "House'ie" natomiast pewnie znowu zrobiliby z Wilsona pajaca, któremu mylą się daty wystaw w muzeum, a Cuddy dalej byłaby superwoman i trzymała go za pysk Do tego dochodzi jeszcze House - brak reakcji z jego strony byłby... dziwny, a na jedyną sensowną reakcję - czyli foch na Cuddy i Wilsona - scenarzyści raczej się nie porwą (a nawet gdyby, to serial stanie się jeszcze bardziej żałosny).
Anai napisał: | Albo "Who Fucks Cuddy MD"?
Lub "Sex Life of Lisa Cuddy" | albo... "Poradnik ogrodnika w weekend: Jak się uporać z zaniedbanym dzikim buszem"
Anai napisał: | Pacjenci nie są postaciami pierwszoplanowymi, więc (jeszcze) nie jest tak źle. Kiedy były zdrady? | okeeej, to powiedzmy, że House zmartwychwstawał (prawie to samo, co przywrócenie do życia )
A zdradami zajmowali się Wilson i Taub. I ta afera o masażystkę-prostytutkę też się trochę do tego zalicza
***
advantage napisał: | trudno wpychać jakąś na siłe, jesli nigdy nawet nie bylo żadnej wzmianki o przyjaciółce. | o Tuckerze-fuckerze też nie było
advantage napisał: | Nie mogę pojąć dlaczego tyle robią, zeby rozwalić Hilsona... jasne, może faktycznie RSL zamierza odejść czy coś, ale zawsze można zakończyć ich przyjaźn w weselszych nastrojach. | nie sądzę, żeby rozwalenie Hilsona było tu celem (bądź co bądź niektórzy wciąż uważają, że Hilson ma się teraz bardzo dobrze A House jakoś specjalnie nie wyraża sprzeciwu dla Wuddy). Już prędzej DS chce ukarać RSLa, więc zmusza go do grania BFF Cuddy
advantage napisał: | a jeśli naprawdę tak to rozegrają, że w końcu coś ich połączy, powiedzmy nawet jedna noc, to będzie jeszcze gorsza porażka od Huddy. | nie wątpię, że scenarzyści dopilnują tej porażki...
advantage napisał: | zawsze można też wbiec na autostradzie pod czyjś samochód | coś mi się wydaje, że prędzej jednak załatwię sobie samochód, niż znajdę w Polsce autostradę
advantage napisał: | Chyba nie zawsze trening czyni mistrza;) | nie wyrosną skrzydła osłu, choćby mocny miał kręgosłup
advantage napisał: | nie wyrobiłabym przy tłumaczeniu jakieś hot sceny między Housem a Cameron... fuj, że tak powiem. | well, jakoś przeżyłam Hameronową scenę w OSCA (tylko obrzydło mi pisanie "Cameron" i kiedy mogę, skracam je do "Cam" ), ale teraz nie dotknęłabym się do żadnego heteryckiego porno (jest takie wulgarne w porównaniu z erą )
advantage napisał: | hm... 'zabicie' nie brzmi jak śmierć z przyczyn naturalnych... | um... nowotwór to taka pół-naturalna przyczyna, co? (i teraz każdy się domyśli, kogo ukatrupię )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:57, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Do tego dochodzi jeszcze House - brak reakcji z jego strony byłby... dziwny, a na jedyną sensowną reakcję - czyli foch na Cuddy i Wilsona - scenarzyści raczej się nie porwą (a nawet gdyby, to serial stanie się jeszcze bardziej żałosny). |
Mógłby jeszcze zostać BFF Wuddy i wspierać ich szczęśliwy, doskonały związek, ponieważ House jest dobrym człowiekiem i pragnie jedynie szczęścia dla Cuddy i Wilsona
Richie117 napisał: | "Poradnik ogrodnika w weekend: Jak się uporać z zaniedbanym dzikim buszem" |
No chyba nie tylko w weekend Trzebaby to było zmienić na: "Poradnik ogrodnika na każdy dzień roku, czyli jak dbać o busz w zależności od warunków klimatycznych ( I tak z nim nie wygrasz, odpuść sobie)"
Richie117 napisał: | okeeej, to powiedzmy, że House zmartwychwstawał (prawie to samo, co przywrócenie do życia )
A zdradami zajmowali się Wilson i Taub. I ta afera o masażystkę-prostytutkę też się trochę do tego zalicza |
Dobra, to zostaje mi tylko przyjąć do wiadomości, że House to medyczna MnS
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:21, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | o Tuckerze-fuckerze też nie było | um, coś mi umknęło? któż to?
Richie117 napisał: | nie sądzę, żeby rozwalenie Hilsona było tu celem (bądź co bądź niektórzy wciąż uważają, że Hilson ma się teraz bardzo dobrze A House jakoś specjalnie nie wyraża sprzeciwu dla Wuddy). | no dobra, rozwalenie może nie, ale wyraźnie już między nimi nie iskrzy jak kiedyś. House ostatnio nie wyraża sprzeciwu wobec niczego. Ale nie przypominam sobie, by wcześniej jakoś reagował na Wuddy. Chociaż wcześniej Wuddy praktycznie nie było. Jedynie kiss w 5x07
Richie117 napisał: | coś mi się wydaje, że prędzej jednak załatwię sobie samochód, niż znajdę w Polsce autostradę | wychodzi na to, że w Polsce to nawet się zabić pożądnie nie można
Richie117 napisał: | well, jakoś przeżyłam Hameronową scenę w OSCA (tylko obrzydło mi pisanie "Cameron" i kiedy mogę, skracam je do "Cam" ), ale teraz nie dotknęłabym się do żadnego heteryckiego porno (jest takie wulgarne w porównaniu z erą ) | dopóki nie jest bardzo ostre w ten negatywny sposób, to wszystko zniosę byle tylko Cuddy nie była dominą. A czytałam takiego fika kiedyś;p
Richie117 napisał: | um... nowotwór to taka pół-naturalna przyczyna, co? (i teraz każdy się domyśli, kogo ukatrupię ) | nie będę o tym myslęc, lepiej poczekać i zobaczyć jak to rozegrasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 4:28, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Mógłby jeszcze zostać BFF Wuddy i wspierać ich szczęśliwy, doskonały związek, ponieważ House jest dobrym człowiekiem i pragnie jedynie szczęścia dla Cuddy i Wilsona | racja! jak mogłam o tym nie pomyśleć? I House zostałby babysitterem Rachel, podczas gdy państwo Wuddy wybraliby się na miodowy miesiąc
Anai napisał: | No chyba nie tylko w weekend Trzebaby to było zmienić na: "Poradnik ogrodnika na każdy dzień roku, czyli jak dbać o busz w zależności od warunków klimatycznych ( I tak z nim nie wygrasz, odpuść sobie)" | U know, to tak jak z tą całą serią poradników, np Nauka gry w golfa w weekend
House to jednak ma talent, że pół roku obcowania z buszem przypłacił jedynie lekkim pomieszaniem zmysłów. O, a może było go stać na pobyt w hotelu, bo dostał od wydawcy zaliczkę za powieść "Podróż do wnętrza buszu"?
Anai napisał: | Dobra, to zostaje mi tylko przyjąć do wiadomości, że House to medyczna MnS | Na szczęście mamy więcej fików niż MnS
***
advantage napisał: | um, coś mi umknęło? któż to? | toż to marnotrawny BFF Wilsona
advantage napisał: | no dobra, rozwalenie może nie, ale wyraźnie już między nimi nie iskrzy jak kiedyś. | przydałoby się, żeby House znów włożył nóż do kontaktu
advantage napisał: | Ale nie przypominam sobie, by wcześniej jakoś reagował na Wuddy. Chociaż wcześniej Wuddy praktycznie nie było. Jedynie kiss w 5x07 | Nie pamiętasz?! Nie załamuj mnie...
[link widoczny dla zalogowanych]
advantage napisał: | byle tylko Cuddy nie była dominą. A czytałam takiego fika kiedyś;p | uhhh... też coś takiego czytałam. Chociaż tam nie chodziło o HuS, tylko była to jedna z odsłon tego AU, gdzie House jest niewolnikiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:34, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | I House zostałby babysitterem Rachel, podczas gdy państwo Wuddy wybraliby się na miodowy miesiąc |
Później mógłby jeszcze założyć przedszkole dla przyszłej gromadki dzieciaczków Wilsona i Cuddy
Richie117 napisał: | House to jednak ma talent, że pół roku obcowania z buszem przypłacił jedynie lekkim pomieszaniem zmysłów. O, a może było go stać na pobyt w hotelu, bo dostał od wydawcy zaliczkę za powieść "Podróż do wnętrza buszu"? |
Kurde, to on jednak jest większym hardkorem niż Bear Grylls. Może też powinien mieć program "Szkoła przetrwania"
Richie117 napisał: | Na szczęście mamy więcej fików niż MnS |
Dzięki ;*
Chociaż zgaduję, że chodziło Ci o odcinki MnS, a nie fiki to aż z ciekawości weszłam na ff.net i byłam zdziwiona, że ktoś może byc na tyle wytrwały, żeby oglądać MnS i jeszcze o tym pisać Poza tym, to trochę mija się z celem - I mean, wcześniej czy później każdy scenariusz się spełni, więc po co o tym pisać - wystarczy poczekać jakieś 10 lat
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 5:14, 28 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Później mógłby jeszcze założyć przedszkole dla przyszłej gromadki dzieciaczków Wilsona i Cuddy | to się robi coraz straszniejsze... House jako nowe wcielenie [link widoczny dla zalogowanych], brrrr
Anai napisał: | Kurde, to on jednak jest większym hardkorem niż Bear Grylls. Może też powinien mieć program "Szkoła przetrwania" | o lolz No w zasadzie... w końcu wyciągał tasiemca gołymi rękami Tylko nie wiem, czy ktoś odważyłby się oglądać taki program
Anai napisał: | Chociaż zgaduję, że chodziło Ci o odcinki MnS, a nie fiki to aż z ciekawości weszłam na ff.net i byłam zdziwiona, że ktoś może byc na tyle wytrwały, żeby oglądać MnS i jeszcze o tym pisać | taa, chodziło mi o odcinki, a istnieniem fików też byłam zaskoczona (epów też właściwie niewiele w porównaniu do House'owych fików - tylko 6032 po 24 latach kręcenia /a polska jest tylko o 1000 epów do tyłu/ )
Anai napisał: | Poza tym, to trochę mija się z celem - I mean, wcześniej czy później każdy scenariusz się spełni, więc po co o tym pisać - wystarczy poczekać jakieś 10 lat | może MnSowi fikopisacze robią to z myślą o widzach, którzy mogą nie przeżyć kolejnych 10 lat? Np. moja babcia była 'fanką' MnS i już od 13 lat nie żyje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:07, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Sorki, że dopiero teraz, ale wczoraj Horum padło
Richie117 napisał: | House jako nowe wcielenie "Pana Niani", brrrr |
Ten film jest straszny sam w sobie (wnioskuję po opisie i zdjęciu ) Biedny House
Richie117 napisał: | No w zasadzie... w końcu wyciągał tasiemca gołymi rękami |
I jeszcze go wywalił... po tygodniu na jakiejś pustyni by się z nim przeprosił
Richie117 napisał: | Tylko nie wiem, czy ktoś odważyłby się oglądać taki program |
Beara jakoś oglądają
Richie117 napisał: | a polska jest tylko o 1000 epów do tyłu |
Żadna strata, jakby mnie ktoś pytał, sądząc po szybkości "akcji"
Richie117 napisał: | może MnSowi fikopisacze robią to z myślą o widzach, którzy mogą nie przeżyć kolejnych 10 lat? |
Ciężko mi jakoś wyobrazić sobie takie staruszki siedzące przed kompem i czytające fiki ale... w końcu świat idzie naprzód
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:25, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | toż to marnotrawny BFF Wilsona | aaaa, faktycznie. A jak mi się nie podobał ten facet! pod każdym względem;)
Richie117 napisał: | przydałoby się, żeby House znów włożył nóż do kontaktu | yeah Lubię ten wątek... i potem to wyznanie miłości
Richie117 napisał: | Nie pamiętasz?! Nie załamuj mnie...
[link widoczny dla zalogowanych] | niieeee, jak mogłam o tym zapomnieć?! zwłaszcza, że strasznie lubię 3x19. Dobra, już sie nie pograżam
Richie117 napisał: | uhhh... też coś takiego czytałam. Chociaż tam nie chodziło o HuS, tylko była to jedna z odsłon tego AU, gdzie House jest niewolnikiem | niewolnikiem Cuddy? Eeee... ja czytałam o takich zabawach zamiast dyżurów w klinice. W dodatku to był trójkąt z Wilsonem czy coś w tym guście;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|