|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marii
Pacjent
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:08, 16 Lis 2009 Temat postu: Jak House poznawał żony Wilsona [M] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez -marii-
Autor: hwshipper
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | Uff, skałam oto w Wasze łapki moje pierwsze tłumaczenie. Jestem mocno stremowana, ale liczę na szczerość; mam nadzieję usłyszeć prosto z mostu, czy w ogóle się do tego nadaję.
Fic jest raczej milutki i bez większej głębi, ale mi tam się podoba
Dedykuję go Isztar, która pewnie nigdy go nie przeczyta. |
1. Catherine
Catherine nie mogła się doczekać spotkania nowego przyjaciela Jamesa, ale była też tym trochę podenerwowana. Oczywiście, bardzo się cieszyła, że udało mu się znaleźć przyjaciela, tak szybko po przyjściu do Uniwersytetu Medycznego w Nowym Jorku, nie znając nikogo. Ale z tego co słyszała o Gegu Housie, wydawał się... co najmniej ekscentryczny.
- A oto i on – powiedział promiennie Wilson, kiedy mężczyzna wszedł do baru.
Catherine podniosła wzrok nie ukrywając zainteresowania. Zobaczyła wysoką postać z kilkudniowym zarostem, o przeszywających niebieskich oczach i pewnym kroku, noszącą jeansy, tenisówki i skórzaną kurtkę. Mężczyzna usiadł ciężko przy ich stoliku.
- House, to jest Catherine. Cath, poznaj Grega House’a – powiedział Wilson wstając. – House, chcesz coś do picia?
- Tylko Colę – odpowiedział, na co jego przyjaciel podniósł w zdumieniu brwi. – Dziś wieczorem wielki mecz, pamiętasz?
Wilson skinął głową.
- House gra w lacrosse’a – powiedział wyjaśniająco do Catherine. Chwilę później odszedł do baru.
House zwrócił wzrok na Catherine, która poczuła spojrzenie mierzące ją od góry do dołu.
- Miło cię w końcu poznać – powiedziała grzecznie. – James dużo mi o tobie opowiadał.
To było w pewnym sensie prawdą. Widmo House’a majaczyło nad wszystkim, o czym James jej opowiadał o swoim nowym życiu w Kolumbii, ale kobieta nie była pewna, czy faktycznie wie o nim coświęcej poza tym, że jest rezydentem w szpitalu i jest kilka lat starszy od jej męża.
- Więc wzięłaś wolne od Kanady na ten weekend? – House powiedział tonem nie do końca znudzonym, ale nie wskazującym również na zbyt duże zainteresowanie.
- Tak, w rzeczy samej – odpowiedziała, starając się być przyjacielską. – Przyjechałam zeszłej nocy, jutro muszę już wyjechać. Musze być na wykładzie jutro po południu.
- A jesteś na kursie dotyczącym.. planowaniem wydarzeń? – głos House’a był sceptyczny, ale Catherine była już przyzwyczajona do takiej reakcji. – Jaki rodzaj wydarzeń chciałabyś organizować? Przyjęcia, śluby?
- Jedno i drugie. Wszystkie typy. – Kobieta z zakłopotaniem obróciła pierścionek zaręczynowy na placu. – Zaczynając od mojego własnego wesela.
- Ach. – House przelotnie przymknął oczy, a potem zerknął na nią spod półprzymkniętych powiek. – Więc jaki jest plan? Skończysz kurs za kilka miesięcy, potem się tu przeprowadzisz i zaczniesz planować swój ślub?
- Dokładnie – potwierdziła Catherine.
Rzucił się jej teraz w oczy brak gratulacji; zdała sobie sprawę, że House nie powiedział nawet „miło cię poznać”.
Wilson wrócił od lady z Colą House’a i usiadł. Jego przyjaciel natychmiast obrócił się w jego stronę.
- Wilson. Zgadnij, który z szefów oddziału został przyłapany na obściskiwaniu się z sekretarzem jej wydziału?
- Chyba nie... szefowa Położnictwa i Ginekologii? – odpowiedział Wilson otwierając szeroko oczy, i razem z Housem rozpoczęli z przejęciem kilkuminutową dyskusję o ludziach ze szpitala, których Catherine ani nie znała, ani nawet o nich nigdy nie słyszała. Próbowała wyglądać na nadążającą za tematem, przytakując czasami i wtrącając słowa bez znaczenia. Od czasu do czasu Wilson rzucał jej zachęcający uśmiech, ale House ledwo zwracał na nią uwagę. Zaczynała pomału czuć się poirytowana na Wilsona, a stopniowo wkurzona na jego przyjaciela. Pomyślała, że zachowywał się bardzo bez szacunku.
W końcu House spojrzał na swój zegarek.
- Zraz idę, muszę wziąć wszystkie rzeczy i się przebrać przed meczem. – dopił napój ze szklanki i zerknął na Wilsona. – Myślałem, że przyjdziesz się popatrzeć?
Wilson pokręcił głową.
- Tak było zanim się dowiedziałem, że Cathy uda się wyrwać na ten weekend.
- To w niczym nie przeszkadza – dążył House.
- Mamy w planach obiad, przepraszam – odpowiedział pewnie Wilson z uśmiechem.
- Och, no chyba że macie tak zaplanowane wydarzenie – House skupił wzrok na Catherine.
Catherine spojrzała mu powrotem w oczy i zrozumiała o czym myślał – w zasadzie oczekiwał – że ustąpi i powie „ ej, chodźmy zamiast tego na grę!”. Poczuła jak jej poirytowanie zamienia się w czystą wściekłość. Przyleciała tu z Kanady zobaczyć Jamesa po raz pierwszy od dwóch miesięcy. Nie przebyła tej całej drogi po to, żeby pójść na mecz lacrosse’a w lodowatej i pochmurnej pogodzie, i oglądać jak gra ktoś, kogo dopiero co poznała i w dodatku nie okazał jej żadnego znaku sympatii. Arogancki sukinsyn. Spotkała jego spojrzenie i spiorunowała go.
House kontakt wzrokowy i wzruszył ramionami. Podnósł piwo Wilsona i pociągnął łyk, a potem wstał do odejścia.
- Do zobaczenia jutro, Wilson – powiedział zerkając na Catherine. – Miłej kolacji – dodał z kiepsko ukrytą drwiną w głosie.
Wiele miesięcy później Catherine przypomni sobie to pierwsze spotkanie i pomyśli, że poznała się na nim od samego początku. Tylko nigdy nie była w stanie nic z tym zrobić.
***
Następnego dnia House szedł korytarzem szpitala do automatu z kawą, kiedy Wilson pojawił się u jego boku.
- Hej House, jak poszedł wczoraj mecz? – Wilson zrównał z nim krok. – Słyszałem, że wygraliście?
- Taak, skopaliśmy im tyłki – House odpowiedział krótko. Ciągle był lekko podrażniony, że Wilson opuścił jego grę. – A jak twoja nudna kolacja z narzeczoną? – spytał się zerkając na przyjaciela.
- House... – Wilson zaczął przyganiającym tonem.
- Och daj spokój! – House nie zamierzał przepraszać za wyrażanie tego, co myśli. A mecz był naprawdę wspaniały.
- Nie widujemy się zbyt często – Wilson użył oklepanego argumentu.
- I podejrzewam, że zaliczasz ją kiedy już się spotykacie – House wywrócił oczami.
Wilson nie odpowiedział, ale się uśmiechnął. House wziął to za potwierdzenie, a po ustach przebiegł mu uśmieszek.
- Ale pomyśl, mogłeś zamiast tego oglądać mnie spoconego i rozpalonego – dodał.
- Taak, ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu – odwzajemnił uśmiech.
- Uważaj, narażasz mi się.
House przystanął przy automacie z kawą. Wilson zatrzymał się koło niego, tak że stali blisko siebie.
- Mały flirciarz.
- Mogę oglądać cię spoconego i rozpalonego kiedy tylko chcę – wyszeptał lekko do ucha House’a i odszedł.
2. Bonnie
- A oto i on – powiedział Wilson i pomachał w stronę wejścia. Bonnie podniosła wzrok i zobaczyła rozdrażnionego mężczyznę stojącego w drzwiach wejściowych, rozglądającego się naokoło z podniesionymi brwiami. Kiedy się zbliżył Bonnie pomyślała, że nigdy jeszcze nie widziała takich wspaniałych niebieskich oczu.
- Hej, House – przywitał się Wilson kiedy mężczyzna opadł na krzesło obok Bonnie. – To jest Bonnie; Bonnie, to Greg House.
- Miło Cię poznać, Greg – zaczęła kobieta uprzejmie, wyciągając rękę.
House spojrzał na nią i potrząsnął jej ręką z lekkim oporem. Była zdziwiona taką reakcja, ale starała się okazać zaskoczenia. Spotkanie najlepszego przyjaciela Jamesa nie było najważniejszą rzeczą, jaką tu miała do zrobienia. Przyjechała do Bostonu z Nowego Jorku na noc, żeby zobaczyć wystawę znanego impresjonisty razem z Jamesem. To jemu zależało, żeby przy okazji poznała jego przyjaciela, który mieszkał w okolicy. Musiała nocować w hotelu; James mieszkał u House’a, chociaż Bonnie miała nadzieję, że uda się jej go namówić, żeby przespał się dzisiaj w jej hotelu.
- Więc jesteś kumpelą Wilsona od chodzenia do galerii – powiedział House, brzmiąc nie do końca wrogo, ale niezbyt przyjacielsko.
Wilson był zajęty, starając się przywołać kelnera do ich stolika.
- To właśnie ja – odpowiedziała promiennie kobieta. Ale już nie na długo, miała nadzieję; chciała być dla niego kimś więcej, dużo więcej. – A ty jesteś jego bostońskim kumplem.
House odburknął coś na to tonem wyrażającym dezaprobatę. Najwyraźniej nie lubił być szufladkowany w taki sposób. Złapał otwartą butelkę wina ze stolika i nalał sobie pokaźną ilość do kieliszka.
- Jestem cholernie wkurwiony – powiedział bez ogródek do Wilsona.
Bonnie nie wiedziała jak zareagować. Wilson zaprzestał wyglądania nieistniejących kelnerów i skupił uwagę na przyjacielu.
- O co chodzi, o dziewczynę, czy pracę?
- Jedno i drugie na raz – House pociągnął duży łyk wina.
House i Wilson zaczęli rozmawiać. Bonnie wyciągnęła z trudem z konwersacji, że dziewczyną House’a była jakaś inwestorka bankowa (którą Wilson najwyraźniej poznał, i która była gorąca), ale która była na skraju rzucenia go i powrócenia do swojego eks-skurwiela-bankiera-chłopaka. Poza tym, House dopiero co prawie zabił swojego pacjenta, stosując eksperymentalne leczenie bez pozwolenia, i gdyby pacjent umarł, House prawdopodobnie by wyleciał.
Wilson słuchał, wydając współczujące odgłosy i dodając kilka krytycznych uwag i sugestii. Bonnie patrzyła na zmianę to na Wilsona, to na House’a i pomyślała, że cała pozytywna energia i wsparcie emocjonalne jakie James jej okazywał pięć minut wcześniej, zostało skierowane nagle w stronę jego przyjaciela, jakby ktoś przełączył włącznik albo przycisnął guzik.
Komórka House’a zapiszczała. Spojrzał na nową wiadomość i jęknął.
- Dziewczyna wzywa. Kurde, wiedziała, że mam z tobą kolację. Sprawdza mnie. Powinienem iść?
Wilson wyszczerzył zęby.
- Kolacja vs. gorąca dziewczyna, chyba nie ma pytania.
Pager House’a zapikał znowu. Zerknął na niego i znowu jęknął.
- Kurna, pacjent ma nawrót. Praca czy gorąca dziewczyna? To wcale nie jest łatwe.
- Idź zobaczyć co z pacjentem – poradził Wilson, tym razem poważniejszym tonem. – Za mało czasu minęło, od kiedy ostatnio zostałeś zwolniony.
House pokiwał głową, podniósł swój kieliszek i go osuszył zanim wyszedł. Bonnie była zadowolona widząc, że już ich zostawia. Częściowo dlatego, że instynktownie go nie lubiła czy mu nie ufała; dodatkowo miała ułożone plany z Jamesem na ten wieczór i było dużo łatwiej je realizować bez House’a.
Wiele tygodni później zrozumiała, że wszystko było łatwiejsze, kiedy House’a nie było wokół nich. Niestety, wyglądało na to, że zawsze, czy częściej czy rzadziej, był dookoła.
***
House wrócił do domu około dziesiątej następnego dnia, wyczerpany i z podkrążonymi oczami. Na swojej kanapie znalazł leżącego Wilsona.
- Coś ci zrobiła gorąca dziewczyna? – wyrzucił Wilson z uniesionymi brwiami na jego widok.
- Chciałbym. Rzuciła mnie przez smsa około trzeciej nad ranem – odpowiedział House opadając na kanapę obok przyjaciela. – Byłem na nogach całą noc utrzymując przy życiu tego cholernego pacjenta.
- Wszystko z nim w porządku?
- Tak. Dostałem tylko pisemne ostrzeżenie - ostatnie pisemne ostrzeżenie - ale nie sądze, żeby mnie zwolnili. – House wyciągnął kopertę z wewnętrznej kieszeni swojego plecaka. – W każdym razie w tym tygodniu.
- Dobrze – odpowiedział Wilson z wyraźną ulgą.
- Miałeś przyjemny wieczór z Dziewczyną z Jersey? – House spytał nieuważnie czytając swój list.
- Umm, tak. Bardzo przyjemny.
House najwyraźniej nie był jednak aż tak zmęczony i rozproszony, jak Wilson miał na to nadzieję. Upuścił list na stolik i zrzucił kurtkę z ramion.
- Taak? Nie mów mi, że skończyłeś z nią w łóżku.
Wilson nie odpowiedział; House bacznie mu się przyjrzał i uśmiechnął się lubieżnie.
- No, widzę. Chyba wiesz, co mam zamiar teraz powiedzieć.
- A nie mówiłem – westchnął Wilson. – Niech ci będzie, teraz już wiem.
- Co się stało z jesteśmy tylko przyjaciółmi? Żadne z nas nie chce teraz związku na głowie? Zbyt szybko po moim rozwodzie? Zbyt szybko po porzuceniu przez nią agresywnego chłopaka? – House przedrzeźniał głos Wilsona. Spojrzał na jego ubrania. – Przyjechałeś tu z powrotem dopiero rano, prawda?
- No i co z tego? – odpowiedział obronnym tonem. – Nie planowałem tego. Zjedliśmy kolację, było bardzo miło, odprowadziłem ja do hotelu, zaprosiła mnie na filiżankę kawy...
- Czy to mogłoby być jeszcze bardziej banalne?
- Odwal się.
House odpuścił; był bardziej rozbawiony niż zły.
- Więc zacząłeś chodzić z dziewczyną dokładnie kiedy ja straciłem moją. Szkoda, teraz nie możemy umawiać się na podwójne randki.
Wilson lekko się wzdrygnął, ale nie mógł opanować uśmiechu. House otoczył ramiona przyjaciela. Wilson oparł się w zagięciu jego ręki.
- Jestem zmęczony i już pójdę do łóżka – zdecydował House. – Dołączysz do mnie?
Wilson pokiwał i wstał, żeby podążyć za Housem do sypialni.
3. Julie
- Bardzo miło cię poznać, Julie – Cuddy powiedziała ciepło potrząsając jej ręką. – Mam nadzieję częściej cię widywać w przyszłości.
Cuddy wmieszała się w tłum, krążąc dookoła jako dobry Dziekan Medycyny. Wilson sięgnął po rękę Julie i ją ścisnął.
- No, spotykanie szefowej nie było chyba takie złe?
- Jest bardzo miła – zgodziła się dziewczyna.
W Prinston-Plainsboro był wieczór fundatorów. Julie obawiała się wizji spotkania wszystkich kolegów z pracy Jamesa na raz, ale w końcu wszystko wypadło bardzo dobrze.
Poznała Jamesa około sześć miesięcy temu, kiedy kończyła swój rozwód; umawiali się na poważnie od kilku miesięcy. W tym czasie nie spotkała jeszcze House’a, najlepszego przyjaciela Jamesa i ta sytuacja zaczynała być coraz dziwniejsza. Była pewna, że James celowo unikał jej konfrontacji z jego przyjacielem i kobieta była ciekawa, co było tego przyczyną.
- Widzę House’a – powiedział Wilson spoglądając na drugą stronę zatłoczonego foyer. – Jesteś gotowa?
- Jasne. – Jak źle mogło być? Z pewnością każdy z przyjaciół Jamesa jest miły.
Podążyła za Wilsonem przez pokój do miejsca, gdzie siedział na stole opryskliwie wyglądający mężczyzna. Wypolerowana drewniana laska ze srebrną rączką była oparta obok o krzesło. Wyglądał jakby się nie golił od kilku dni, i chociaż miał na sobie stylową marynarkę wieczorową, jakiś cudem udało mu się sprawić, że wyglądała niechlujnie. Jego mucha była niezwiązana i wisiała luźno na szyi.
Podniósł wzrok kiedy się zbliżyli. Wzrok jego przerażająco niebieskich oczu przyległ do Julie jak magnes, mierząc ją szybko od góry do dołu. Poczuła się trochę niekomfortowo.
Wilson usiadł przy stole i Julie zrobiła to samo. Nieśli talerzyki z przekąskami z bufetu, teraz je położyli na stoliku.
- Cześć House, to jest Julie. Julie - Greg House – Wilson przedstawił ich sobie.
- Witam, miło cię w końcu poznać – zaczęła Julie promiennie.
House spojrzał się na nią.
- Przypominasz mi kogoś. W zasadzie przypominasz mi dwie osoby – powiedział cierpko.
- House – powiedział Wilson ostrzegawczo.
Julie podejrzewała, że House nawiązywał do dwóch byłych żon Jamesa. Widziała ich zdjęcia i wiedziała, że obie były niskimi brunetkami, tak jak ona. Kilkoro ludzi (szczególnie jej matka) wyrażało wątpliwości wobec Jamesa, w związku z tym, ze był żonaty już dwa razy. Dziewczyna się tym nie martwiła, przecież obydwa małżeństwa były już wiele lat temu, poza tym lubiła myśleć, że to były błędy młodości Jamesa. Z nią przecież będzie inaczej.
Komentarz House’a jednak ją trochę wytrącił z równowagi. Nie spotkała jeszcze nikogo, kto by znał obydwie eks-żony Jamesa. Oczywiście House znał go bardzo długo, aż nie była do końca pewna, jak bardzo.
House sięgnął po garść orzeszków z talerza Wilsona.
- Jestem tutaj tylko dla pokera – powiedział do niego i zmarszczył brwi. – Cuddy obiecała mi, że będzie poker. Gdzie do cholery on jest?
- Rozstawiają go tam – Wilson kiwnął głową w stronę przeciwległej ściany. – Czy naprawdę by cię to zabiło, gdybyś podczas czekania na grę pokrążył trochę po pokoju i przywitał się z kilkoma ofiarodawcami?
- Noga mnie boli. A Cuddy powiedziała, że mam się tylko pokazać, żeby mogła czasami na mnie wskazać – odpowiedział bezbarwnie.
Julie zobaczyła jak twarz Wilsona marszczy się w frustracji.
- Jasne, zrób samo minimum. Jeśli jesteś szefem departamentu, dlaczego nie możesz raz się zachowywać jak szef departamentu?
I nagle się kłócili, odcinając zupełnie zaskoczoną Julie od rozmowy i nie dając jej możliwości dołączenia. Nie wiedziała zupełnie co z tym zrobić. To był najlepszy i najstarszy przyjacielem Jamesa? Ten skwaszony i nieprzyjemny mężczyzna? Nie mogła w to uwierzyć.
- I czy byłoby naprawdę takim wielkim problemem odwalenie obowiązków w przychodni? – Wilson powiedział tonem pełnym dezaprobaty. – Minęły już trzy lata. Nie sądzisz, że jeden doktor więcej w grafiku by naprawdę pomógł całej reszcie?
- Wilson, chyba mnie mylisz z kimś, kogo to obchodzi – House na chwilę zatrzymał potok słów. – Zresztą, podejrzewam, że poziom poczucia winy Cuddy pozwoli mi na wymigiwanie się z przychodni przez następne trzy lata.
Wilson wyrzucił do góry ręce.
- Poddaję się, jesteś niemożliwy! Nie chciało ci się wysilić nawet na tyle, żeby zawiązać tę muchę.
- To twoja wina, sam mi dajesz rzeczy, które trzeba zawiązywać. Mówiłem ci, że powinieneś był mi dać jedną z tych przypinanych – House się nachmurzył.
Wilson wywrócił z oczami.
- Nie, nie powinienem był – powiedział pochylając się do niego. – Pozwól mi... nie, nie dam rady tego zrobić d przodu.
Wilson wstał i stanął za przyjacielem, sięgając dookoła jego szyi po końce muszki.
I nagle, tak jak się zaczęła, kłótnia zniknęła. Julie patrzyła, jak Wilson sprawnie zawiązywał krawat; jego zręczne palce ledwie muskały szyję House’a. Policzek Wilsona wisiał nad głową House’a i lekko dotykał jego włosów. House nic nie powiedział, ale się nie ruszał. Nagle uniósł oczy na Julie po raz pierwszy od czasu kiedy usiadła, ze wzrokiem pełnym samozadowolenia, rezerwy i satysfakcji. Julie odwzajemniła spojrzenie i zobaczyła, że ten samolubny, egocentryczny sukinsyn miał ochotę na próbę sił.
Zdecydowała teraz, że nie miała specjalnej ochoty na polubienie Grega House’a. Oczywiście będzie musiała z nim wytrzymywać, skoro James najwidoczniej widział w nim coś, czego ona nie mogła się dopatrzeć. Ale już wiedziała, że to nie będzie żadna przyjemność.
***
Kilka godzin później House wracał do swojego gabinetu, kiedy Wilson wystawił głowę przez drzwi.
- Hej, House. Porzuciłeś pokera?
- Nie ma konkurencji wartej wysiłku. Porzuciłeś swoją małą, nudną dziewczynę? – odpowiedział House opierając laskę o biurko i podnosząc książkę, którą chciał zabrać do domu. – Musisz na nią uważać.
- Rozmawia z Brendą. – Wilson wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.. – A muszę na nią uważać, bo...?
- Bo ma ten błysk w oku – House odpowiedział złowróżbnie. – Tylko czeka na przejście z tobą nawą główną.
Wilson parsknął śmiechem.
- Spotykamy się dopiero od kilku miesięcy. Nie mam zamiaru...
- Nigdy nie masz, prawda? – przerwał mu House. Odłożył książkę i odwrócił do niego twarz.
Wilson podszedł do przyjaciela, westchnął, po czym sięgnął po jego muchę i ją lekko pociągnął.
- Doskonale wiesz, jak to zawiązać, prawda?
- Już nie rób tu ze mnie mistrza manipulacji – odciął się szybko House. – Ty doskonale wiesz, że ja wiem, jak to zawiązać.
Wilson wyszczerzył zęby w potwierdzeniu.
- Chyba tylko chciałem objąć twoja szyję. Albo to, albo chciałem cię udusić.
- To ja powinienem być tym, który tu dusi – House powiedział gburowato, a w odpowiedzi Wilson owinął ramiona dookoła jego szyi i blisko go przyciągnął.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marii dnia Wto 13:11, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:49, 16 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
W oczy rzuciła mi się jedna literówka.
marii napisał: | Zgdnij, który z szefów oddziału został przyłapany na obściskiwaniu się z sekretarzem jej wydziału? |
Powinno być: Zgadnij.
Nie wypowiem się na temat zgodności z oryginałem, jako, że go nie czytałam.
Miniaturka mi się podoba. Jest to też zasługą tłumaczenie, jako, że jest przetłumaczone na Polski, a nie na pseudopolski
Debiut tłumaczeniowy uważam za udany.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 18:50, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marii
Pacjent
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:02, 16 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kamień z serca, pierwszy komentarz mam za sobą i jeszcze nikt nie chce mnie zabić za kaleczenie pięknego języka polskiego
dziękuję za wskazanie błędu, już poprawiony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:40, 16 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo przyjemny tekst ^_^ Ciekawy pomysł, i dużo pysznych niedopowiedzeń *_* Scena z wiązaniem muchy była cudna *_*
Kilka literówek mi się w oczy rzuciło,
Wison wrócił od lady z Colą House’a i usiadł - Wilson
Od czasu do czasu Wilson rzucał jej zachęcający uśmiech, ale House lewo zwracał na nią uwagę - ledwo
House otoczył ramiona przyjaciela - ramionami?
Wzrok jego przerażająco niebieskich oczu przyległ do Julie jak magnes, mierząc ją szybo od góry do dołu - szybko
Chętnie poczytam więcej Twoich tłumaczeń
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dziaga
Endokrynolog
Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:41, 18 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Świetne. Cieszę się, że ktoś w końcu przetłumaczył ten tekst bo jest na prawdę genialny.
Wilson miał trzy dziewczyny ale tak na prawdę cały czas był w związku z Housem nawet jeśli całkiem nie zdawał sobie z tego sprawy. Podobało mi się zachowanie Grega, niby był świadkiem wszystkich związków jego przyjaciela ale tak na prawdę wiedział, że Wilson należy do niego i zawsze do niego wróci.
Co do samego tłumaczenia to jest niezłe. Zdania są dobrze zbudowane, czytało się lekko bez problemów.
Wybrałaś dobry tekst do pierwszego tłumaczenia, gratuluje
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dziaga dnia Śro 19:42, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|