Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I don't wanna miss a thing /u/
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:20, 26 Sty 2009    Temat postu:

I Ty mi to teraz mówisz?! Gdyby nie jutrzejszy egzamin z chemii, to jutro z rana miałabyś mnie pod drzwiami (namierzyłabym Cię moim wewnętrzym GPS'em XD).
A poooooowieeeesz choć troszkę jak będzie dalej? *robi wielkie oczy* Ja w zamian dam Ci mojego PWP slasha, który leży u mnie w dokumentach i czeka na dzień, aż przestanę się bać pokazać go światu XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:22, 27 Sty 2009    Temat postu:

Zawsze możesz wpaść w środę, co Ty na to?

A co do spojlerów...
*oblizuje się na myśl o PWP*
... dziś po południu powinno przyfrunąć do Ciebie PW


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:33, 27 Sty 2009    Temat postu:

*patrzy intensywnie na skrzynkę wiadomości prywatnych*
Czy ja mam pierwsza Ci TO posłać? XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:53, 28 Sty 2009    Temat postu:

PWP? PWP?! Ale to taka dziwna odmiana gatunkowa... Mało w niej... pasji. I czystego pisania.
...
Bredzę. Wiem. (Może jest to spowodowane faktem, że nie umiem pisać PWP...?)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:03, 28 Sty 2009    Temat postu:

Czyste pisanie jest zawsze Katty. Jeśli się tylko człowiek skupi na dobrych opisach, to nawet PWP może być świetnie napisane ;]
Diabeł tkwi w szczegółach ;]

W końcu "Why PWP? Because any idiot can write plot" XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:07, 30 Sty 2009    Temat postu:

So.... here I am!
I hope you enjoy it.



XVII

Zazwyczaj, gdy Gregory House podejmował jakąś decyzję, nie miał powodów, by później jej żałować. Jednak w tym przypadku było inaczej. Jeśli kiedykolwiek przypuszczał, że podczas urlopu uda mu się zapomnieć, teraz widział, jak grubo się mylił.

Owszem, odpoczął sobie za wszystkie czasy. Zero kontaktów z osobami cierpiącymi na nietypowe choroby, brak charakterystycznego szpitalnego zapachu sprawiły, iż po raz pierwszy od dłuższego czasu kompletnie nie myślał o medycynie. Mógł wstawać, kiedy chciał, nie martwić się perspektywą spóźnienia do pracy, najnormalniej w świecie nic nie robić.
Sporo pił, oglądał telewizję, komponował krótkie utwory, które wieczorami brzdąkał na gitarze, siedząc na miękkim, bordowym dywanie leżącym przed kominkiem.

Po pierwszych dwóch tygodniach zaprzestał prób wyrzucenia ze swojego życia Wilsona i zajął się tworzeniem coraz to ciekawszych i odważniejszych wizji związanych z przyjacielem. Widział siebie z drugim mężczyzną w szpitalnym schowku, na plaży, w swoim salonie… Był przekonany, że gdyby tylko dostali szansę, na pewno by jej nie zmarnowali. Kochał onkologa, kochał go całym sobą… Jednak przez okres tych kilku tygodni, kiedy był z dala od niego, zrozumiał jedno, a mianowicie, że głupotą z jego strony było odepchnięcie Wilsona, gdy ten przyznał się do planów założenia kolejnego związku. Liczne kobiety goszczące w sercu (czy też raczej łóżku) przyjaciela zmieniały się naprawdę często i zawsze była nadzieja, iż ta obecna też niedługo zniknie.

W połowie listopada z powrotem włączył komórkę. Niby zapowiedział Cuddy, że nie będzie z nim kontaktu, ale kiedy nie przyszła żadna wiadomość o nieodebranych połączeniach, nie mógł pohamować grymasu rozczarowania.

Tęsknił za cywilizacją, za ludźmi, którzy byli dla niego w pewnym sensie ważni; a także za swoją pracą. Brakowało mu donośnego głosu Cuddy – kobiety, która niejednokrotnie mocno go irytowała, ale którą cenił i szanował jako szefową; Foremana – ich nieustanne sprzeczki zawsze wprawiały go w dobry humor; Cameron… jej nieśmiałego, przeznaczonego tylko dla niego spojrzenia, które mile łechtało jego męską dumę, wytworzonej między nimi ostatnio nici przyjaźni; a przede wszystkim Wilsona. Nieraz był bliski spakowania rzeczy i powrotu do Princeton tylko po to, by móc wreszcie spojrzeć w te głębokie, czekoladowe oczy, pełne skrywanych uśmiechów i błysków przeznaczonych na różne okazje. Hamowało go jedynie wspomnienie tutejszego piwa – żaden z amerykańskich trunków nie miał tak rewelacyjnego smaku.

Podczas gdy House, całkowicie pewny swoich uczuć, relaksował się, zbierając siły na odnowienie relacji z przyjacielem, sam Wilson cierpiał męki niewiedzy. Cholernie tęsknił za wszystkim, co dotyczyło diagnosty; nawet za tym, co do tej pory go irytowało: za wyżeraniem śniadania, obrażaniem pacjentów, za poniżaniem i obłudą względem innych.
Niestety, nie miał pojęcia, czym ta tęsknota była spowodowana – zwykłą, przyjacielską sympatią, czy może czymś więcej? A jeśli wybrać tę drugą opcję, to co było powodem zaistnienia takiej sytuacji – wyznanie House’a, jego wyjazd, czy też współczucie? W końcu było powszechnie wiadome, iż doktor Wilson najbardziej kocha tych, którzy są nieszczęśliwi…

W połowie grudnia czuł, że jeszcze chwila, a zwariuje.

Swoimi obawami postanowił podzielić się z jedyną osobą, która mogła mu pomóc, bo kiedyś sama przechodziła przez coś podobnego.
Któregoś wieczoru poprosił Cameron, by poświęciła mu pół godziny. Dziewczyna bez słowa sprzeciwu zgodziła się zostać dłużej w szpitalu – naprawdę lubiła Wilsona, dostrzegała w nim po części swoją pokrewną duszę. Poza tym, zauważyła dziwne zachowanie kolegi i za wszelką cenę chciała mu pomóc.
Kiedy usiedli na swoich stałych miejscach w pokoju konferencyjnym, zapytała z niepokojem w głosie:
- James, co się z tobą dzieje?
Gdybym dostawał dolara za każde takie zadane mi pytanie, już dawno nie musiałbym pracować – przemknęło mu przez myśl.
Spojrzał na nią niepewnie, jakby wciąż wahając się, czy dobrze robi, rozpoczynając w ogóle tę rozmowę. Z oczu Cameron wyczytał czystą sympatię i troskę. Dłużej się nie zastanawiał.
- Powiedz mi, jak to jest kochać House’a? - spytał prosto z mostu.
Na chwilę zamilkła, zbita z tropu tym pytaniem. Potem, marszcząc brwi, odpowiedziała:
- Nie próbuj wykręcać kota ogonem. Mieliśmy rozmawiać o tobie, nie o uczuciach żywionych do House’a.
- Niestety, ale te dwie kwestie są ze sobą ściśle związane – wyjaśnił ponuro.
- O. Och – po raz kolejny dziewczynie odjęło mowę, tym razem na dłużej. Siedziała bez ruchu, wpatrując się w lekarza, jakby nie dowierzała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Wilson bez trudu zauważył jej frustrację. Podejrzewał, że tak będzie.
- Posłuchaj, sama rozpoczęłaś nasz cykl rozmów o nim, informując mnie o waszej wspólnej nocy. Dlatego postanowiłem pogadać właśnie z tobą, bo temat zakochania się w House’ie nie jest ci obcy.
- O czym ty w ogóle mówisz? – zdołała wykrztusić, wciąż wpatrując się w Wilsona jak w kosmitę. – Chcesz powiedzieć, że ty… House… w nim… Boże.
- Wiem, że brzmi to bardzo dziwnie – przytaknął. – Ale fałszywe alarmy też się zdarzają. No więc, jak to jest go kochać? Za co ty go kochasz?
- Za nic… a raczej mimo wszystko – powiedziała z wahaniem. Niełatwo było jej dzielić się z kolegą z pracy swoimi najgłębszymi spostrzeżeniami i najbardziej osobistymi przemyśleniami, jednak wiedziała, że tylko w ten sposób może mu pomóc, dlatego mówiła powoli, z namysłem dobierając słowa. – Najlepiej z nas wiesz, jaki on jest… Ale jeśli się go kocha, to te wszystkie dziwactwa tylko dodają mu uroku, choć często, oczywiście, irytują. Najpierw jesteś oczarowany House’em, jego zagrywkami, później zaczynają cię denerwować, ale w pewnym momencie zauważasz, że nie możesz już żyć bez kolejnej głupiej uwagi na swój temat usłyszanej z samego rana…
- Zaczynasz się zastanawiać, co jest u diabła grane – wszedł jej w słowo Wilson. – Dlaczego się nie oburzasz, kiedy po raz setny wyżera ci lunch, tylko po prostu kupujesz większą porcję, kiedy po raz setny miesza cię z błotem z byle powodu… W pewnym momencie staje się jasne, że coś jest nie tak. Wtedy starasz się za wszelką cenę od niego odsunąć, raniąc go. Ale to nic nie daje. I w końcu ktoś – zaakcentował ostatnie słowo – pomaga ci zrozumieć, że twój świat bez obecności House’a nie ma sensu, że byłeś idiotą… - dokończył z dziwną miną.
- To dlatego on wyjechał? – domyśliła się Cameron. – Coś między wami zazgrzytało… z twojej winy?
Skinął głową.
- Wilson?
- Hm?
- Czy ty jesteś pewien…?
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Może to zwykła tęsknota za przyjacielem, może po prostu mi się nudzi…
- Ale sam fakt, że poprosiłeś mnie o rozmowę świadczy o tym, iż bierzesz pod uwagę także tę najbardziej odważną opcję - powiedziała powoli.
- Cholera! – wybuchnął nagle. – Dlaczego nie mogę żyć jak każdy normalny człowiek i muszę rozważać możliwość zakochania się w najbliższym kumplu? Jestem najbardziej spieprzoną istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po świecie.
- Przestań! – żachnęła się Cameron. – Nie ty pierwszy i nie ostatni.
- Ale zrozum… ja już nie mam siły… - szepnął, kryjąc twarz w dłoniach.
Milczała. Doskonale wiedziała, przez co przechodzi siedzący obok mężczyzna i współczuła mu z całego serca. Wiedziała również, że żadne słowa tu nie pomogą. Delikatnie dotknęła ramienia przyjaciela. Ten nawet nie drgnął. W głębi serca czuł jednak głęboką wdzięczność. Tego właśnie potrzebował – ciszy, spokoju, zrozumienia. Siedzieli tak w milczeniu przez długi czas, blisko, jak jeszcze nigdy, nieświadomie dzieląc się swoim bólem spowodowanym uczuciem do osoby, której podobno kochać się nie dało.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pią 11:08, 30 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:42, 30 Sty 2009    Temat postu:

Taaaak, no właśnie.. to może ja lepiej od razu jednak przejdę do rzeczy

Cytat:
Zazwyczaj, gdy Gregory House podejmował jakąś decyzję, nie miał powodów, by później jej żałować.

On może i nie, ale pomyśl o innych Może by tak przedtem zapytać ich, co na ten temat myślą

Cytat:
Po pierwszych dwóch tygodniach zaprzestał prób wyrzucenia ze swojego życia Wilsona i zajął się tworzeniem coraz to ciekawszych i odważniejszych wizji związanych z przyjacielem.

Dobra, to teraz pakować manatki i wracać wprowadzać wizje w życie. W końcu samymi marzeniami żyć nie można

Cytat:
Widział siebie z drugim mężczyzną w szpitalnym schowku, na plaży, w swoim salonie…

...na podłodze, na pralce w wannie, na kuchennym stole, w pokoju egzaminacyjnym...

Cytat:
Kochał onkologa, kochał go całym sobą…

Matko, jak ja uwielbiam takie kwestie normalnie

Cytat:
Jednak przez okres tych kilku tygodni, kiedy był z dala od niego, zrozumiał jedno, a mianowicie, że głupotą z jego strony było odepchnięcie Wilsona, gdy ten przyznał się do planów założenia kolejnego związku.

No przynajmniej teraz coś do niego doszło. Jak to mówią: mądry House po szkodzie.

Cytat:
Hamowało go jedynie wspomnienie tutejszego piwa – żaden z amerykańskich trunków nie miał tak rewelacyjnego smaku.

O tak, ponoć Szkoci to prawdziwi mistrzowie jeśli chodzi o wysokoprocentowe trunki

Cytat:
Podczas gdy House, całkowicie pewny swoich uczuć, relaksował się, zbierając siły na odnowienie relacji z przyjacielem, sam Wilson cierpiał męki niewiedzy.

A więc w tej oto chwili pozwólcie iż znów walnę powiedzonkiem: nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.

Cytat:
W końcu było powszechnie wiadome, iż doktor Wilson najbardziej kocha tych, którzy są nieszczęśliwi…

W takim razie powinni należeć z Cameron to tego samego klubu "kochających inaczej"

Cytat:
Dziewczyna bez słowa sprzeciwu zgodziła się zostać dłużej w szpitalu – naprawdę lubiła Wilsona, dostrzegała w nim po części swoją pokrewną duszę.

No i miałam rację. To teraz powinni wymyślić jeszcze tajne powitanie i uścisk dłoni

Cytat:
Gdybym dostawał dolara za każde takie zadane mi pytanie, już dawno nie musiałbym pracować

Cóż za świetny pomysł, na zabezpieczenie się przed kryzysem

Cytat:
- Powiedz mi, jak to jest kochać House’a? - spytał prosto z mostu.

Badamy grunt, co? Powiedz, że tak, powiedz!

Cytat:
- To dlatego on wyjechał? – domyśliła się Cameron. – Coś między wami zazgrzytało… z twojej winy?

Allison, wygrałaś tygodniowy urlop w Krowiej Wólce i dziesięć litrów szkockiego piwa

Cytat:
- Czy ty jesteś pewien…?
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Może to zwykła tęsknota za przyjacielem, może po prostu mi się nudzi…

Taa, z pewnością tylko ci się nudzi. A tak w ogóle to ty to sobie wszystko wyobraziłeś

Cytat:
- Cholera! – wybuchnął nagle. – Dlaczego nie mogę żyć jak każdy normalny człowiek i muszę rozważać możliwość zakochania się w najbliższym kumplu? Jestem najbardziej spieprzoną istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po świecie.

James, otrzymałeś tytuł "Najbardziej Spieprznej Istoty, Jaka Kiedykolwiek Chodziła Po Świecie". Koronę prześlemy pocztą

Cytat:
- Przestań! – żachnęła się Cameron. – Nie ty pierwszy i nie ostatni.

Odezwała się dotychczasowa właścicielka tytułu

Cytat:
Siedzieli tak w milczeniu przez długi czas, blisko, jak jeszcze nigdy, nieświadomie dzieląc się swoim bólem spowodowanym uczuciem do osoby, której podobno kochać się nie dało.

*podchodzi i pociesza*

No proszę, sprawy przybrały niespodziewany obrót i teraz House jakby pogodził się ze swoim losem, a Wilson cierpi niewypowiedziane katusze. Biedny Jimmy! any, weź już go nie dręcz i sprowadź House'a do domu trochę wcześniej, niech się onkolog ucieszy. Chociaż może nie, bo wtedy będzie cierpiał jeszcze większe męki
No cóż, z pewnością jakoś to załatwisz, prawda?

any, to jak zwykle było genialne! Ostatnio moje życie zaczęło się toczyć od jednego rozdziału twojego fika, do następnego. Mam nadzieję, że to nie żadna anomalia Tak czy siak, jesteś genialna

Zauważyliście, że jeszcze ani razu nie wspomniałam o "Modzie na sukces"? Ato ci sukces


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:23, 31 Sty 2009    Temat postu:

to dobrze że Cmeron i Wilson rozmawiają o uczuciach do House'a

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:42, 02 Lut 2009    Temat postu:

Lady, o rany, naprawdę nie wspomniałaś o Modzie na sukces?! Nie wiem, z kogo mam być dumna, z siebie czy Ciebie.
I, droga moja, przecież Ty wiesz, jak ja bardzie lubię dręczenie Wilsona On jest taki malutki, biedniutki, że aż trzeba go trochę pomęczyć...

L.M. napisał:
moje życie zaczęło się toczyć od jednego rozdziału twojego fika, do następnego

Przesadzasz, przesadzasz...
Niemniej dziękuję Ci z całego serca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:08, 02 Lut 2009    Temat postu:

Już nie mogę się doczekać spotkania House'a z Wilsonem

Co tu dużo pisać. Kolejna świetna część!
Może Cameron i Jimmy powinni założyć jakąś grupę samopomocy? 'Anonimowi House'oholicy ' xD
A tak poważnie, to bardzo się cieszę, że do Wilsona w końcu coś dochodzi. Może i w bólach, ale lepsze to niż nic

Niecierpliwe czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Pon 10:09, 02 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:26, 02 Lut 2009    Temat postu:

Skąd ta pewność, że chłopcy się spotkają? Może House zginiew katastrofie samolotowej?

A Wilson to taki niezdecydowany gość jest... Nie może pogodzić się z myślą, że jest z nim coś nie tak.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:38, 02 Lut 2009    Temat postu:

Jakiej katastrofie? Sądzisz, że samolot ośmieliłby się spaść z nim na pokładzie? xD
Zresztą... Już widzę House'a przejmującego stery *_*
Ech, chyba pokładam w nim zbyt wielkie nadzieje...xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:15, 03 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Sporo pił, oglądał telewizję, komponował krótkie utwory, które wieczorami brzdąkał na gitarze, siedząc na miękkim, bordowym dywanie leżącym przed kominkiem.

Oooch, uwielbiam taki czas nicnierobienia. Jest cudowny. Szkoda tylko, że ostatni raz miałam z nim do czynienia... yyy... w podstawówce jeszcze.

Cytat:
zajął się tworzeniem coraz to ciekawszych i odważniejszych wizji związanych z przyjacielem.

Nie wiem dlaczego, ale skojarzyło mi się to z Spn Anonymus Kink Meme... Ludzie tam też wymyślali ciekawe rzeczy. (Ja zresztą też. Wstyd się przyznać. *facepalm*)

Cytat:
Niby zapowiedział Cuddy, że nie będzie z nim kontaktu, ale kiedy nie przyszła żadna wiadomość o nieodebranych połączeniach, nie mógł pohamować grymasu rozczarowania.

Ja też miewam taki grymas, ale z innego powodu. Gdy wchodzę na n-k i widzę, że mam 68 nieprzeczytanych wiadomości, które muszę wywalić, aż mnie skręca. xD

Cytat:
Brakowało mu donośnego głosu Cuddy – kobiety, która niejednokrotnie mocno go irytowała, ale którą cenił i szanował jako szefową; Foremana – ich nieustanne sprzeczki zawsze wprawiały go w dobry humor; Cameron… jej nieśmiałego, przeznaczonego tylko dla niego spojrzenia, które mile łechtało jego męską dumę, wytworzonej między nimi ostatnio nici przyjaźni; a przede wszystkim Wilsona.

A teraz WIEEELKI foch na House'a. Nie było mu brak Chase'a. Jak mogło mu nie być brak Chase'a! No jak?!

Cytat:
Gdybym dostawał dolara za każde takie zadane mi pytanie, już dawno nie musiałbym pracować – przemknęło mu przez myśl.

A jak dołożyć do tego te dziesięć dolarów, które dostawałbyś za każdym razem, gdy ktoś podziękuje ci za wiadomość o śmierci, mógłbyś sobie kupić całego Apple'a.

Cytat:
- O czym ty w ogóle mówisz? – zdołała wykrztusić, wciąż wpatrując się w Wilsona jak w kosmitę. – Chcesz powiedzieć, że ty… House… w nim… Boże.

O. Czyli jednak Mulder i Scully pojawią się w tym fiku? Albo chociaż SG-1?

Cytat:
- Cholera! – wybuchnął nagle. – Dlaczego nie mogę żyć jak każdy normalny człowiek i muszę rozważać możliwość zakochania się w najbliższym kumplu? Jestem najbardziej spieprzoną istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po świecie.
- Przestań! – żachnęła się Cameron. – Nie ty pierwszy i nie ostatni.

OK. anyś, dwie kwestie. A w zasadzie trzy, ale dwie się łączą. Dwie pierwsze: Wilson, you idjit oraz go team Cam. Kwestia trzecia - any, kim jest ta dziewczyna i co zrobiłaś z prawdziwą Cameron? W jakim nędznym schowku ją schowałaś, co?

I jeszcze to:
any napisał:
Może House zginiew katastrofie samolotowej?

any, ja Cię normalnie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:01, 05 Lut 2009    Temat postu:

XVIII

- House, jesteś idiotą.

Przetarł ręką oczy. Wciąż nie był do końca pewny, czy przypadkiem nie śni. Na zegarku widniała godzina 4:41, cały pokój wciąż tonął w mroku. Przed chwilą ze snu wyrwał go dźwięk dzwonka, który przypisał sobie w komórce do numeru Cuddy. Prawie odruchowo sięgnął po telefon leżący na szafce nocnej i teraz usiłował skupić się na docierających do niego przez mgłę nieświadomości słowach.

- I musiałaś zadzwonić w środku nocy, żeby mnie o tym poinformować? – wybełkotał.
- U nas jest… Zresztą, nieważne. Wracaj do Stanów.
- Tęsknisz?
- Nie ja - żachnęła się. – Nie miałeś prawa tak uciec. Rozstroiłeś nerwowo Wilsona i zniknąłeś, a on teraz wariuje.
Zaczął słuchać uważniej.
- Co się stało? Nie założył krawata?
- Od kiedy tylko wyjechałeś, był nieswój, potem to się zaczęło pogarszać. A teraz, po rozstaniu z tą dziewczyną…
- Zerwał z nią? – spytał, marszcząc brwi.
- Nie wiem, jak dokładnie było, ale pozostaje faktem, że teraz jest sam jak palec. Jeszcze nie widziałam go w takim stanie.
- Słuchaj, nie mam ochoty robić za jego chusteczkę do osuszania łez wywołanych odejściem dziewczyny. Jestem na urlopie.
- On nie tęskni za nią! – podniosła nieco głos. – Tęskni za tobą, kretynie!
Parsknął krótkim, ostrym śmiechem.
- Mam podstawy, by sądzić, iż jednak nie.
- House. Odkąd ciebie nie ma, Wilson chodzi ponury, wieczory spędza w biurze, łapie każdy przypadek, jaki tylko wpadnie mu w ręce, nawet jeśli nie ma nic wspólnego z onkologią. Ciągle zdawkowo pyta, czy nie mam od ciebie jakichś wieści. Znam go prawie tak długo jak ty i wiem, co to znaczy. Brakuje mu ciebie – z zadowoleniem odnotowała, że diagnosta jej nie przerywał i teraz też siedzi cicho, jakby rozważając usłyszane słowa. – Przyjedź wcześniej. Niedługo przecież Boże Narodzenie, to byłyby pierwsze od niepamiętnych czasów święta, których nie spędzilibyście razem.
- To przez niego wyjechałem – powiedział głucho po kolejnej chwili milczenia. – Nic mu się nie stanie, jeśli teraz sam trochę się pomęczy. Poza tym już wysłałem mu prezent.
- Na litość boską! – wybuchnęła wreszcie. – Nie wiem, co między wami zaszło, ale czegokolwiek on by tobie nie zrobił, już odpłaciłeś się w dwójnasób. Jeśli nie wrócisz w ciągu trzech dni, to znaczy, że niczym sobie na niego nie zasłużyłeś. Zawsze tylko brałeś, nigdy nawet nie przyszło ci do głowy, że on też może mieć jakieś potrzeby. Idź do diabła – dodała jeszcze i rozłączyła się.


House opadł na poduszki. Mocne słowa Cuddy wciąż brzmiały mu w uszach. Czy wszyscy tak postrzegali ich przyjaźń? Przecież to brednie! Wilson wiedział, musiał wiedzieć, jak było naprawdę…
A czy kiedykolwiek dałeś mu do zrozumienia że jest dla ciebie ważny? – odezwało się coś w jego głowie.
On nie potrzebował gadania. Musiał być o tym przekonany, bo inaczej nie miałby powodów, żeby być moim przyjacielem – odpowiedział sam sobie.
Ciekawe, skąd miał wiedzieć. A stał przy tobie, bo może mu na tobie po prostu zależało, nawet jeśli nie wiedział, że ty czujesz to samo.
Przecież mu powiedziałem, co czuję.
Ale to nie zmienia faktu, że nic od ciebie nie dostał
– głosik stawał się coraz bardziej denerwujący. Obraziłeś się i postanowiłeś uciec. A teraz jeszcze zostawiasz go samego w Boże Narodzenie.

Uderzył pięścią w poduszkę, przeklinając chwilę, w której zdecydował się włączyć telefon. Miałby święty spokój.
Opierając się na łokciu, intensywnie nad czymś rozmyślał. Wreszcie, po kilku minutach, podniósł leżącą obok komórkę i wcisnął kilka klawiszy.

- Nazywam się Gregory House, chciałbym przesunąć rezerwację lotu z trzydziestego na dwudziestego drugiego grudnia…


Ziewnął dyskretnie i otworzył kolejną kartę zdrowia pacjenta. Wyczytał z niej imię i nazwisko chorego, by za chwilę powitać wchodzącego do gabinetu na oko dwudziestoletniego chłopaka.
- W czym mogę pomóc?
- To chyba jakieś przeziębienie. Kaszel, katar, niby nic poważnego, ale do świąt powinienem wyzdrowieć, nie chciałbym zarazić dzieci mojej siostry.

Wilson westchnął cicho. Święta. Rok temu spędził je razem z House’em, grając w bilard. Teraz nie miał na co liczyć, nawet na zwykłe życzenia. Przyjaciel był daleko… Zresztą, nie był w ogóle pewny, czy chce go zobaczyć. Wciąż męczył się, usiłując zrozumieć, co naprawdę czuje. Czasem wydawało mu się, że oddałby wszystko, byleby tylko House wrócił, ale z drugiej strony nieraz napadała go złość na tego niebieskookiego drania, który postawił sobie za cel rozwalenie jego życia.

Sięgając po stetoskop, polecił chłopakowi zdjąć koszulkę.
- Nie ma żadnych zmian w płucach ani oskrzelach – oznajmił po chwili. – Nie musi pan brać antybiotyku, wystarczy witamina C, krople do nosa, nieco Aspiryny i dwa dni spędzone w łóżku, a do Bożego Narodzenia wszystkie objawy znikną.
- I nie będę zarażał?
- W żadnym wypadku. Proszę tylko porządnie się wygrzać.
- Dziękuję – powiedział, podając Wilsonowi dłoń. – Do widzenia i wesołych świąt.
- Wzajemnie.

Wyjrzał na korytarz. Pielęgniarka ze swego stanowiska potrząśnięciem głowy dała mu do zrozumienia, że dziś nie ma już nic do roboty. Wolnym krokiem ruszył w stronę windy, a później skierował się na oddział onkologiczny.
Pierwszym, co uderzyło go w oczy, gdy tylko otworzył drzwi od swojego gabinetu, było stojące na biurku niewielkie pudełko z przesadnie wielką czerwoną kokardą na czubku oraz z naklejką, na której drukowanymi literami wypisane było jego nazwisko. Wyglądało to jak prezent bożonarodzeniowy, na dodatek wysłany pocztą.

House – przemknęło mu przez myśl. Starając się opanować rosnącą nadzieję i zaskoczenie, sięgnął po nożyczki i zaczął manipulować nimi przy wstążce oraz ozdobnym papierze. Rozpakowując prezent, nie mógł pohamować drżenia dłoni.

Jego oczom ukazało się kilka przedmiotów leżących w nieładzie, zupełnie jakby nadawca wrzucał do pudełka wszystko, co miał pod ręką, nie troszcząc się zupełnie o to, czy upominki zostaną dostarczone w całości i czy w ogóle spodobają się obdarowanemu.

Wyjął z paczki znajdującą się na wierzchu puszkę piwa – szkockiego piwa. Poczuł rozlewające się po całym jego żołądku dziwne ciepło. Więc jednak do końca o mnie nie zapomniał!
W pudełku znalazł jeszcze płytę zespołu Coldplay, wodę kolońską, książkę „Największe nowotwory w historii medycyny” i pocztówkę ze świętym Mikołajem siedzącym w ciągniętych przez renifery saniach. Nad głową ubranego w czerwony strój dziadka ktoś dorysował markerem mnóstwo malutkich gwiazdek Dawida na tle błękitnego nieba.

Wilson parsknął śmiechem, odwracając pocztówkę. Chyba dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo brakuje mu humoru House’a.

Po drugiej stronie widniały tylko dwa słowa skreślone pochyłym charakterem pisma: WESOŁYCH ŚWIĄT.

Z uśmiechem włożył wszystkie upominki do pudełka, po czym usiadł za biurkiem. Chciał, żeby przyjaciel wrócił jak najszybciej. Czeka ich bardzo poważna rozmowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:19, 05 Lut 2009    Temat postu:

Pierwsza myśl po rozmowie House'a i Cuddy? "I'm driving home for Christmas" i w tle głos Chrisa Rei.

Cytat:
- House, jesteś idiotą.

Kooocham, jak Cuddy to mówi.

Cała rozmowa w ogóle cudowna. Trochę mi żal Cuddles, wiecznie musi robić za mediatora między chłopcami, chłopca na posyłki i tłumacza. A, i głos rozsądku, skoro żaden z nich swojego nie ma.

Prezent House'a początkowo śmieszny, później tak uroczy, że zęby bolą. Przy kartce musiałam zrobić przerwę i wyjść, bo zalało mnie cuteness. Coldplay mnie ZABIŁ, natomiast książka...

Książka FTW! \o/

Cytat:
Czeka ich bardzo poważna rozmowa.

Już się nie mogę doczekać. *zaciera rączki*

A poza tym, pierwszy koment! FTW, epic! xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Czw 13:33, 05 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:28, 05 Lut 2009    Temat postu:

Kat napisał:
Pierwsza myśl po rozmowie House'a i Cuddy? "I'm driving home for Christmas" i w tle głos Chrisa Rei

Poważnie? W żcyiu bym tego nie skojarzyła...

Kat napisał:
Kooocham, jak Cuddy to mówi.

Kocham, jak mówi to Cuddy, jak mówi to Wilson, ja w ogóle kocham, jak House jest nazywany idiotą!

Kat napisał:
A, i głos rozsądku, skoro żaden z nich swojego nie ma.

Cóż chcesz, uczucia odbierają rozsądek. ^^ Zarówno te dobre jak i złe.

Kat napisał:
Przy kartce musiałam zrobić przerwę i wyjść, bo zalało mnie cuteness.



Kat napisał:
Coldplay mnie ZABIŁ, natomiast książka...

Ożywiła?

Kat napisał:
Już się nie mogę doczekać. *zaciera rączki*

Jeszcze troszkę.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:35, 05 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
Poważnie? W żcyiu bym tego nie skojarzyła...

Srsly? Bo ja od razu stwierdziłam, że po TAKIEJ rozmowie House wróci na Boże Narodzenie. I jakoś tak... Samo się pomyślała ta piosenka. xD

any napisał:
Kocham, jak mówi to Cuddy, jak mówi to Wilson, ja w ogóle kocham, jak House jest nazywany idiotą!

Tak. To jest takie teh cute.

any napisał:

Przy okazji zrobiłam sobie kakałko. Dooobre kakałko. *siorbie kakałko przez słomkę*

any napisał:
Ożywiła?

Nie. Książka była epic. Epic wins! xD

any napisał:
Jeszcze troszkę.

Mam nadzieję, ze niedługie. ^^



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:29, 05 Lut 2009    Temat postu:

Kat napisał:
Srsly?

Serce każe mi odpowiedzieć "No", ale rozsądek zabrania kłamać, więc - yes.

Kat napisał:
Samo się pomyślała ta piosenka. xD

*idzie po raz kolejny wysłuchać piosenki*

Kat napisał:
Tak. To jest takie teh cute.

Chyba nawet bardziej cute od House'a ze swoim słynnym: You're an idiot!

Kat napisał:
Dooobre kakałko

Smacznego. Sama bym sobie chętnie zrobiła, gdybym tylko lubiła mleko...

Kat napisał:
Nie. Książka była epic.

Oh. I see.

Kat napisał:
Mam nadzieję, ze niedługie. ^^

Już nie pamiętam, ale chyba za jakieś 2-3 części.

Btw, tak mi się teraz nasunęło, że, Kat, ja praktycznie nigdy nie wiem, kiedy Twoje komentarze są pozytywne, a kiedy negatywne...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Czw 14:30, 05 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:15, 05 Lut 2009    Temat postu:

Mleko jest mniam. *nałogowy mlekopijca*

any napisał:
Chyba nawet bardziej cute od House'a ze swoim słynnym: You're an idiot!

Zdecydowanie bardziej cute.

any napisał:
Oh. I see.

Tak epic, że mogłabym taką mieć. xD

any napisał:
Już nie pamiętam, ale chyba za jakieś 2-3 części.

Och, to OK.

any napisał:
Btw, tak mi się teraz nasunęło, że, Kat, ja praktycznie nigdy nie wiem, kiedy Twoje komentarze są pozytywne, a kiedy negatywne...

Tajemnica wszechświata, moja kochana. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:28, 05 Lut 2009    Temat postu:

Dobra, skupmy się.. wdech, wydech, wdech, wydech, wdech.. No to jestem gotowa! I obiecuję, any już nigdy nie wspominać o "sama wiesz czym" Naprawdę będę grzeczna
To w takim razie pora na the best part!

Cytat:
- House, jesteś idiotą.

Jak pięknie się zaczyna! To tylko dobrze rokuje na przyszłość

Cytat:
Nie miałeś prawa tak uciec. Rozstroiłeś nerwowo Wilsona i zniknąłeś, a on teraz wariuje.

Tak House! Biedny Jimmy siedzi teraz w kącie, ślini się i ściskając lalkę Barbie śpiewa "I'm so lucky. lucky"!

Cytat:
- House. Odkąd ciebie nie ma, Wilson chodzi ponury, wieczory spędza w biurze, łapie każdy przypadek, jaki tylko wpadnie mu w ręce, nawet jeśli nie ma nic wspólnego z onkologią. Ciągle zdawkowo pyta, czy nie mam od ciebie jakichś wieści. Znam go prawie tak długo jak ty i wiem, co to znaczy. Brakuje mu ciebie

Gdybym była na miejscu House'a z miejsca rzuciłabym słuchawką i już leciałabym do domu pocieszać Jimmy'ego.

Cytat:
- To przez niego wyjechałem – powiedział głucho po kolejnej chwili milczenia. – Nic mu się nie stanie, jeśli teraz sam trochę się pomęczy.

Tobie to łatwo mówić. Ach, ci faceci w kraciastych spódniczkach

Cytat:
Zawsze tylko brałeś, nigdy nawet nie przyszło ci do głowy, że on też może mieć jakieś potrzeby.

Cuddy, powinni ci za to postawić kapliczkę

Cytat:
Obraziłeś się i postanowiłeś uciec. A teraz jeszcze zostawiasz go samego w Boże Narodzenie.

O chwała ci, wewnętrzny głosie rozsądku! House naprawdę powinien zainwestować w specjalny aparat słuchowy

Cytat:
Wciąż męczył się, usiłując zrozumieć, co naprawdę czuje. Czasem wydawało mu się, że oddałby wszystko, byleby tylko House wrócił, ale z drugiej strony nieraz napadała go złość na tego niebieskookiego drania, który postawił sobie za cel rozwalenie jego życia.

To się właśnie nazywa miłość, Jimmy.

Cytat:
Chciał, żeby przyjaciel wrócił jak najszybciej. Czeka ich bardzo poważna rozmowa.

any, chyba nie muszę ci wspominać, że następny rozdział ma być szybko, ale to naprawdę szybko?

To było coś świetnego, naprawdę coś świetnego. Nie mogę się doczekać następnej części Tylko błagam cię, any, nie utrudniaj już im obu życia, proszę *błaga na kolanach* W najbliższym czasie oczekuję przynajmniej namiastki fluffu
Co do prezentów, które House przysłał Wilsonowi, to był to chyba strzał w dziesiątkę, zważywszy na ich moc sprawczą I pomyśleć, co parę drobiazgów może zrobić z człowiekiem. Szczególnie puszka szkockiego piwa

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, ale ty już się pewnie domyślasz, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:58, 05 Lut 2009    Temat postu:

och, any, any, any... jak Ty ich męczysz Na sam widok nowej części biegnę szukać jakiegoś fluffu na wszelki wypadek

Cuddy jako nieświadoma swatka... podoba mi się o wiele bardziej, niż Wilson wpychający House'a w ramiona Cuddy House tak dzielnie ukrywał przed nią swoje emocje *hugs him* Szkoda tylko, tzn dla niego, że nie potrafił ukryć tych emocji przed samym sobą No ale gdyby potrafił, nie zrobiłby tego:
- Nazywam się Gregory House, chciałbym przesunąć rezerwację lotu z trzydziestego na dwudziestego drugiego grudnia…



Ale to nie zmienia faktu, że nic od ciebie nie dostał – głosik stawał się coraz bardziej denerwujący. Obraziłeś się i postanowiłeś uciec. A teraz jeszcze zostawiasz go samego w Boże Narodzenie.
co za głupi głosik... Jak podświadomość House'a może twierdzić, że on się obraził? przecież on tylko starał się, jak mógł, poskładać wszystko do kupy... A że jest beznadziejny w takich sprawach... Ah, i co z tego, że Wilson RAZ pobyłby sam w Boże Narodzenie? Pomijając to, że jest Żydem, to może te kilka dni samotności uświadomiłyby mu, że na świecie jest tylko jedna osoba, z którą chce spędzać wolny czas

ale z drugiej strony nieraz napadała go złość na tego niebieskookiego drania, który postawił sobie za cel rozwalenie jego życia.
oj, widać, że w USA też olewają psychologię na medycynie
Takie coś nazywa się "pozytywna dezintegracja", Wilson! House rozwali twoje życie, ale tylko po to, żeby z tych kawałków poskładać coś lepszego i na wyższym poziomie świadomości (Nawet jeśli to on zawsze będzie "na górze" )

House – przemknęło mu przez myśl. Starając się opanować rosnącą nadzieję i zaskoczenie
...
jak any pozwoli, to już niedługo na myśl: "House" Wilson będzie musiał opanowywać nie tylko rosnącą nadzieję...

Poczuł rozlewające się po całym jego żołądku dziwne ciepło.
o, i ciepło będzie rozlewać się niżej...

Więc jednak do końca o mnie nie zapomniał!
Wilson, ty głupi debilu!!! Jak House mógłby choć odrobinę o tobie zapomnieć?!

pocztówkę ze świętym Mikołajem siedzącym w ciągniętych przez renifery saniach.
czy może przypominała ona którąś z tych?:







Ahhhhh... Jeszcze na temat prezentów (wprawdzie urodzinowych, ale co za różnica):
[link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych]


Chciał, żeby przyjaciel wrócił jak najszybciej. Czeka ich bardzo poważna rozmowa.
skoro Wilson nie doszedł jeszcze do ładu ze swoimi uczuciami, a już myśli o "poważnej rozmowie", to ja się boję... i mam nadzieję, że House zdejmie mu z barków ciężar gadania i przejdzie od razu do czynów (o ile any nie rozbije jego samolotu... )



***

anyway napisał:
Kat napisał:
Pierwsza myśl po rozmowie House'a i Cuddy? "I'm driving home for Christmas" i w tle głos Chrisa Rei

Poważnie? W żcyiu bym tego nie skojarzyła...

A mnie ta piosenka wciąż przywodziła na myśl Hilsona (ta i All I want for Christmas" ) A poza tym się bałam, że Katuś napisze pod nią jakiegoś d!fika, w którym House/Wilson wraca do domu na święta i nigdy nie dociera do celu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 0:19, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:29, 06 Lut 2009    Temat postu:

Kat napisał:
Tajemnica wszechświata, moja kochana. ^^

Ha! Przeczuwałam, że nigdy się tego nie dowiem.


Lady Makbeth napisał:
I obiecuję, any już nigdy nie wspominać o "sama wiesz czym"

Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem Ci za to wdzięczna.
Lady Makbeth napisał:
Tak House! Biedny Jimmy siedzi teraz w kącie, ślini się i ściskając lalkę Barbie śpiewa "I'm so lucky. lucky"!

Naprawdę muszę zapamiętać, żeby w przszłości nie czytać Twoich komentarzy, jeśli nie jestem sama w pokoju - bo w końcu naprawdę zamkną mnie w psychiatryku, opierając się na zeznaniach mojej rodziny, twierdzącej, iż śmieję się głupio do komputera.
Lady Makbeth napisał:
Gdybym była na miejscu House'a z miejsca rzuciłabym słuchawką i już leciałabym do domu pocieszać Jimmy'ego.

Ja też bym rzuciła słuchwką... i poszła spać.
Lady Makbeth napisał:
To się właśnie nazywa miłość, Jimmy.

Ale ten biedny idiota wciąż tego nie widzi...
Lady Makbeth napisał:
any, chyba nie muszę ci wspominać, że następny rozdział ma być szybko, ale to naprawdę szybko?

Nie, nie musisz... Uwierz, gdyby to ode mnie zależało, wszystkie rozdziały wisiałyby tu już od świąt - bo takie było pierwotne założenie.
Lady Makbeth napisał:
To było coś świetnego, naprawdę coś świetnego.

Bardzo Ci dziękuję.
Lady Makbeth napisał:
Tylko błagam cię, any, nie utrudniaj już im obu życia, proszę *błaga na kolanach*

*uśmiecha się dyskretnie*
Lady Makbeth napisał:
Szczególnie puszka szkockiego piwa

Kto wie, czy House nie dodał do niego czegoś mocniejszego. Wilson był tak zachwycony otrzymaniem prezentu, iż mogł nie dostrzec, że przy puszce ktoś już manipulował.
Lady Makbeth napisał:
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, ale ty już się pewnie domyślasz, prawda?

Jasne, że się domyślam.


Richie napisał:
Na sam widok nowej części biegnę szukać jakiegoś fluffu na wszelki wypadek

Żeby została zachowana zdrowa równowaga w Twoim mózgu?
Richie napisał:
podoba mi się o wiele bardziej, niż Wilson wpychający House'a w ramiona Cuddy

Uwierz, mi również. ^^
Richie napisał:
No ale gdyby potrafił, nie zrobiłby tego

Dokładnie.
House nie może znieść myśli, że Jimmy cierpi. Przez niego.
Richie napisał:
Pomijając to, że jest Żydem, to może te kilka dni samotności uświadomiłyby mu, że na świecie jest tylko jedna osoba, z którą chce spędzać wolny czas

Miałam wpleść tam uwagę House'a, iż Wilson ma gdzieś Boże Narodzenie, bo jest Żydem, ale bałam się, że w końcu zostanę uznana za jakąś rasistkę. A przecież jedyny naród, do którego jestem z góry uprzedzona, to nasi najwięksi zachodni sąsiedzi...
Richie napisał:
Takie coś nazywa się "pozytywna dezintegracja", Wilson!

Tak. Mów do mnie jeszcze.
Richie napisał:
Nawet jeśli to on zawsze będzie "na górze"

*załamała się*
Richie napisał:
jak any pozwoli, to już niedługo na myśl: "House" Wilson będzie musiał opanowywać nie tylko rosnącą nadzieję...

Aaaaaaaaaaaaa!
*załamała się po raz drugi*
Richie napisał:
o, i ciepło będzie rozlewać się niżej...

Richie!!
Richie napisał:
Wilson, ty głupi debilu!!! Jak House mógłby choć odrobinę o tobie zapomnieć?!

Już wolę, jak na niego wrzeszczysz, niż jak tworzysz seksualne insynuacje ;P
Richie napisał:
czy może przypominała ona którąś z tych?:

Znając House'a, to prędzej tę pierwszą.
Richie napisał:
Jeszcze na temat prezentów (wprawdzie urodzinowych, ale co za różnica)

Dziękuję.
Richie napisał:
skoro Wilson nie doszedł jeszcze do ładu ze swoimi uczuciami, a już myśli o "poważnej rozmowie", to ja się boję...

W Wilsonie budzi się poczucie odpowiedzialności, które każe mu poinformować House'a nawet o jeszcze niepotwierdzonych do końca wieściach...
Richie napisał:
o ile any nie rozbije jego samolotu...

Otóż to, otóż to...



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pią 9:32, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:13, 06 Lut 2009    Temat postu:

Richie napisał:

jak any pozwoli, to już niedługo na myśl: "House" Wilson będzie musiał opanowywać nie tylko rosnącą nadzieję...
(...)
o, i ciepło będzie rozlewać się niżej...

Jesteś naprawdę zuą kobietą, Richie, i bardzobardzo Cię nie lubię. *drepta poczytać jakąś anielską erę*

Richie napisał:
(o ile any nie rozbije jego samolotu... )

Rozbijanie samolotów jest o tyle uciążliwe, że ciężko rozpoznać szczątki - jak się popalą - i może trafić się przypadek, że Wilson pochowa nie tego, kogo powinien... (A nad zezwłokiem House'a będzie ubolewać jakaś Carmen Electra... ^^)


Richie napisał:
anyway napisał:
Kat napisał:
Pierwsza myśl po rozmowie House'a i Cuddy? "I'm driving home for Christmas" i w tle głos Chrisa Rei

Poważnie? W żcyiu bym tego nie skojarzyła...

A mnie ta piosenka wciąż przywodziła na myśl Hilsona (ta i All I want for Christmas" ) A poza tym się bałam, że Katuś napisze pod nią jakiegoś d!fika, w którym House/Wilson wraca do domu na święta i nigdy nie dociera do celu...

...
*rozważa*
Niee, nie nastraja mnie ta piosenka. Jakoś tak... W ogóle. Chyba nawet jej nie lubię. A ja zawsze piszę angsty do czegoś, co lubię. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:21, 06 Lut 2009    Temat postu:

anyś jak zwykle świetne

- House, jesteś idiotą.
Jaka miła pobudka

- Co się stało? Nie założył krawata?
Padłam

Wciąż męczył się, usiłując zrozumieć, co naprawdę czuje.
Wilson, ty kretynie! Nie myśl za dużo, bo myśliwym zostaniesz Przecież ty już wiesz co jest grane, tylko boisz się do tego przyznać...

Chyba dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo brakuje mu humoru House’a.
I jego uśmiechu, złośliwych uwag, pięknych oczu, uwodzicielskiego głosu, seksownego... sorki, poniosło mnie

Chciał, żeby przyjaciel wrócił jak najszybciej. Czeka ich bardzo poważna rozmowa.
Po co tracić czas na rozmowę? Wskakuj z nim szybko do łóżka, bo chłopaka trzeba rozgrzać. Wszak Szkocja to bardzo zimny kraj, biedak pewnie wymarzł się za wszystkie czasy.

any, czy ja już Ci mówiłam, jak bardzo lubię czytać twoje opowiadania? Jeśli nie, to mówię to teraz Popieram Lady - ja chcę fluff! Ale taki porządny: kolacja, świece, wyznania miłości a potem era A tak naprawdę, to czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:11, 07 Lut 2009    Temat postu:

Este, dziękuję z całego serca.

Este napisał:
Nie myśl za dużo, bo myśliwym zostaniesz

Prędzej mu mózg przez uszy wycieknie...
Este napisał:
Przecież ty już wiesz co jest grane, tylko boisz się do tego przyznać...

Wiemy to wszyscy, tylko biedny Jimmy jeszcze nieuświadomiony...
Este napisał:
jego uśmiechu, złośliwych uwag, pięknych oczu, uwodzicielskiego głosu, seksownego... sorki, poniosło mnie

Skoro już zaczęłaś, to mogłaś dokończyć.
Este napisał:
Wskakuj z nim szybko do łóżka, bo chłopaka trzeba rozgrzać.

Ranyyyyyy!!! Czy jest tu ktoś, kto nie myśli tylko i wyłącznie o chłopakach w łóżku??
*słucha echa swoich słów odbijającego się od pustych ścian*
Este napisał:
any, czy ja już Ci mówiłam, jak bardzo lubię czytać twoje opowiadania?

Nie mam pojęcia........
Este napisał:
Jeśli nie, to mówię to teraz

Raz jeszcze - dzięki.
Este napisał:
A tak naprawdę, to czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

Chłopcy na pewno też.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 15 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin