|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:08, 12 Sty 2009 Temat postu: How could this happen to me? |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez vicodin_addict
Ostrzegam uczciwie, że to mój pierwszy death!fik. I mam nadzieję, że ostatni.
I jestem tu tylko na chwilę, nawet nie mam czasu nadrobić zaległości w postach.
I mam nadzieję, że bd wam się dobrze to czytało.
Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam.
Klasyfikacja wiekowa ze względu na parę słów. Jak coś, to do zmiany, duuh? ;]
Inspiration - Simple Plan - Untitled
I open my eyes
I try to see but I'm blinded by the white light
I can't remember how
I can't remember why
I'm lying here tonight
And I can't stand the pain
And I can't make it go away
No I can't stand the pain
Otworzył oczy, choć przyszło mu to z bólem. I, bynajmniej, nie był to ból nogi, chociaż jego też czuł. Ból był gorszy, bo psychiczny. Mężczyzna bał się tego, co mógł zobaczyć. Nie chciał tego widzieć, tak bardzo marzył, żeby cofnąć czas. Chociaż o dwadzieścia minut.
Otworzył oczy i, najdelikatniej jak potrafił, oparł się na łokciach, unosząc lekko tułów. Mimo tego poczuł ból w żebrach, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu, który zamienił się w przeciągłe jęknięcie, gdy zobaczył postać leżącą dalej. Postać, której klatka piersiowa nie poruszała się.
Wydawał się nie słyszeć głosów znajdujących się obok ludzi. Zdawał się też ich nie dostrzegać. Migały mu przed oczami jakieś sylwetki, ale nie dbał o nie. Nie one były ważne, ważny był James. Jego James.
Chciał przesunąć się odrobinę, ale każdy, nawet ten najmniejszy ruch, sprawiał mu ból. Leżał więc, mogąc jedynie marzyć o chwyceniu dłoni drugiego mężczyzny, leżącej bezwładnie poza jego zasięgiem. Zamiast tego jedynie powtarzał jak mantrę: - Jimmy, proszę, tylko nie Jimmy...
How could this happen to me
I made my mistakes
Got no where to run
The night goes on
As I'm fading away
I'm sick of this life
I just wanna scream
How could this happen to me
Świadomy swojej bezsilności, zaczął odtwarzać w pamięci to, co zaszło.
Jechali motorem. James obejmował go w pasie, po części z powodu wiatru... Nie, właściwie to ściskał go w pasie z całej siły, głównie z powodu środka lokomocji. Nigdy nie lubił siadać na motor, czul się bezpieczniej w samochodzie, z zapiętym pasem.
Z każdą minutą jego uścisk stawał się silniejszy, aż w końcu House musiał zatrzymać się i wytłumaczyć, że “nie ma czego się bać”. Pocałował go mocno w usta,
(ostatni pieprzony pocałunek)
a po chwili jechali już dalej.
- House, co, do jasnej cholery, tak pasjonuje cię w tych piekielnych maszynach? – zapytał Wilson, przełykając ślinę.
- To, że wydają się być nieokiełznane. Jak mustangi, mknące przez prerię – odpowiedział Greg. – A poza tym są szybkie i wszędzie się mieszczą. – dodał po chwili, uśmiechając się pod nosem, choć przyjaciel nie mógł tego dostrzec i przyspieszył odrobinę, chcąc zaprezentować możliwości motocyklu.
- Zwolnij, słyszysz?! – onkolog starał się przekrzyczeć szum wiatru.
- Już, już... – powiedział starszy mężczyzna i nacisnął hamulec. – A teraz... nie sądzisz, że należy mi się nagroda? Posłuchałem cię od razu.
- Wynagrodzę ci to w domu. Tylko dowieź mnie do niego, dobrze?
Potem pojawiło się światło. Bardzo jasne, oślepiające, wyłaniające się zza zakrętu. A potem już tylko przeszywająca wszystko ciemność.
A teraz, widząc resztki metalu z jego motoru, morze krwi, pokrywające asfalt i swojego kochanka, leżącego niedaleko, w samym środku tego bałaganu, miał ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak głośno, żeby wszyscy usłyszeli jego ból.
Z jego ust wydobył się jedynie cichy szloch.
Everybody's screaming
I try to make a sound but no one hears me
I'm slipping off the edge
I'm hanging by a thread
I wanna start this over again
So I try to hold onto a time when nothing mattered
And I can't explain what happened
And I can't erase the things that I've done
No I can't
Wyciągnął dłonie szeroko i zaczął przesuwać nimi po szosie. Zorientował się, że w zasięgu jego ręki leży tylko kilka szkieł z rozbitej szyby przedniego reflektora.
Jego zimna i krótka skórzana kurtka motocyklowa podniosła się do góry, ukazując zakrwawiony brzuch. Przeklinał się w duchu, za to, że zdecydował się na tą drogę. Dlaczego, do jasnej cholery, nie wybrał tej co zwykle? Gdyby nie to, Wilson wciąż by żył, wciąż byłby przy nim.
- Otwórz oczy, Wilson, otwórz oczy – powtarzał, marząc o tym, żeby tamten go usłyszał.
Ale James nie słyszał. Jego czekoladowe oczy były zamknięte.
House poczuł słone krople w kącikach ust. Łzy spływały po jego policzkach, kiedy wolno podnosił rękę z najostrzejszym kawałkiem, jaki udało mu się wymacać. Uniósł drugą rękę i przejechał szkłem po nadgarstku.
Z oddali dobiegały jakieś głosu, jakiś krzyk i kroki, zbliżające się do niego. Wbił szkło jeszcze mocniej, zupełnie nie zważając na ból, który dokuczał mu coraz mniej. Zamknął oczy, czekając, co się wydarzy.
How could this happen to me
I made my mistakes
Got no where to run
The night goes on
As I'm fading away
I'm sick of this life
I just wanna scream
How could this happen to me
Ulga przyszła po około piętnastu minutach. Tym razem nie miał nikogo, kto wyciągnąłby go z próby samobójczej. Tym razem naprawdę chciał znaleźć się po drugiej stronie.
Po drugiej stronie, gdzie czekała na niego najważniejsza osoba w jego życiu.
The end.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Pon 16:10, 12 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:16, 13 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
*poprawia się na krześle, podwija rękawy i bierze się za czytanie*
Nie one były ważne, ważny był James. Jego James.
Tak, to prawidłowe podejście. Tylko dlaczego mam dziwne przeczucie, że ta troska na nic się nie zda?
James obejmował go w pasie, po części z powodu wiatru...
Tylko "po części", tak?
Pocałował go mocno w usta,
*cieszy się*
(ostatni pieprzony pocałunek)
Ty wszystko potrafisz zepsuć
A potem już tylko przeszywająca wszystko ciemność.
Za długo było pięknie...
Z jego ust wydobył się jedynie cichy szloch.
*robi się jej smutno*
Uniósł drugą rękę i przejechał szkłem po nadgarstku.
Nie, no chyba żartujesz?! Ja rozumiem, że House jest lekarzem, ale szok i te rzeczy mogły spowodować, że nie zauważył, iż Jimmy jest tylko nieprzytomny... I co potem? Powtórzyłaby się sytuacja Romea i Julii?
Po drugiej stronie, gdzie czekała na niego najważniejsza osoba w jego życiu.
Twoje szczęście, że to napisałaś Jeśli jest nadzieja (a może nawet pewność), że chłopcy się spotkają, to jestem w stanie wybaczyć Ci wszystko, nawet podwójną śmierć.
Bardzo mi się podobało, naprawdę. A może zastanowiłabyś się nad napisaniem do tego sequela, w którym chłopcy spotykają się w inny świecie? *prosiprosiprosi*
Ślicznie.
any
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Wto 15:16, 13 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:01, 14 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
gdy zobaczyłam słowa "dead fik", w pierwszym odruchu się wycofałam... ale potem pomyślałam "Jestem już tak zdołowana udomowianiem swojego kompa po reinstalacji systemu, że co mi szkodzi..." no i wróciłam.
Na szczęście dla mnie nie było tak strasznie, jak by mogło być gdyby chciało - chociaż ten kawałek z pocałunkiem dosłownie przebiegłam wzrokiem, żeby za bardzo nie wrył mi się w pamięć
a pod koniec - uff, jaka ulga...
(no dobra, przyznam się - najpierw zajrzałam na koniec, żeby poznać smutną prawdę)
mam mieszane uczucia na temat życia po życiu, ale nawet jeśli oni nie spotkają się po drugiej stronie (jednak mam nadzieję, że tak ), to przynajmniej House nie będzie musiał do końca swojego długiego życia zmagać się z samotnością i wyrzutami sumienia
(reasumując: podwójny deadfik, to jedyna forma jaką mój organizm toleruje, chociaż i tak w malutkich dawkach)
***
anyway napisał: |
Bardzo mi się podobało, naprawdę. A może zastanowiłabyś się nad napisaniem do tego sequela, w którym chłopcy spotykają się w inny świecie? *prosiprosiprosi* |
mogę się pod tym podpisać? mogę?
*myśli sobie: "raz podziałało, więc może teraz też się uda..."*
Buziaczki, vic
PS. Też mam nadzieję, że już ich nigdy nie zabijesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:35, 28 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
anyway napisał: |
Nie one były ważne, ważny był James. Jego James.
Tak, to prawidłowe podejście. Tylko dlaczego mam dziwne przeczucie, że ta troska na nic się nie zda? |
Tak. Takie podejście jest cudowne. Uhh, ale ważne, że ta troska jestm, że wie, że oni razem się potrzebują. Tak, nawzajem. Czy nie? *patrzy*
Cytat: | James obejmował go w pasie, po części z powodu wiatru...
Tylko "po części", tak? |
Tak. Bo wszyscy wiemy, że on chciał go coughrejpnąćcough na tym motorze.
Cytat: | Pocałował go mocno w usta,
*cieszy się* |
Wiem, jak cię uszczęśliwić, duh?
Cytat: | (ostatni pieprzony pocałunek)
Ty wszystko potrafisz zepsuć |
W psuciu zawszed byłam dobra
Cytat: | Uniósł drugą rękę i przejechał szkłem po nadgarstku.
Nie, no chyba żartujesz?! Ja rozumiem, że House jest lekarzem, ale szok i te rzeczy mogły spowodować, że nie zauważył, iż Jimmy jest tylko nieprzytomny... I co potem? Powtórzyłaby się sytuacja Romea i Julii? |
Nie. To zdecydowanie nie miał być żart.
...
Sytuacja z Romea i Julii? Aaaaa to jest bardzo dobry pomysł *śmieje się wrednie*
...
Żartowałam. XD
Cytat: | Po drugiej stronie, gdzie czekała na niego najważniejsza osoba w jego życiu.
Twoje szczęście, że to napisałaś Jeśli jest nadzieja (a może nawet pewność), że chłopcy się spotkają, to jestem w stanie wybaczyć Ci wszystko, nawet podwójną śmierć. |
I winy zostały mi wybacozne. XD Dzięki ;]
Cytat: | Bardzo mi się podobało, naprawdę. A może zastanowiłabyś się nad napisaniem do tego sequela, w którym chłopcy spotykają się w inny świecie? *prosiprosiprosi*
Ślicznie.
any |
Dziękuję bardzobardzo. Nad sequelem się zastanowię. Kiedyś. Może. ;]
Richie117 napisał: | gdy zobaczyłam słowa "dead fik", w pierwszym odruchu się wycofałam... ale potem pomyślałam "Jestem już tak zdołowana udomowianiem swojego kompa po reinstalacji systemu, że co mi szkodzi..." no i wróciłam. |
Tym bardziej się cieszę. I dziękuję. Że wróciłaś, mimo wszystko, mimo tego, że nie lubisz d!fików XD *hug*
Cytat: | Na szczęście dla mnie nie było tak strasznie, jak by mogło być gdyby chciało - chociaż ten kawałek z pocałunkiem dosłownie przebiegłam wzrokiem, żeby za bardzo nie wrył mi się w pamięć |
Ouf, to dobsz. I mean, że nie było tak strasznie *odetchnęła z ulgą*
Cytat: | a pod koniec - uff, jaka ulga...
(no dobra, przyznam się - najpierw zajrzałam na koniec, żeby poznać smutną prawdę) |
YOU WERE CHEATING! XD
...
no, ale przecież nic się ni stało XD
Cytat: | mam mieszane uczucia na temat życia po życiu, ale nawet jeśli oni nie spotkają się po drugiej stronie (jednak mam nadzieję, że tak ), to przynajmniej House nie będzie musiał do końca swojego długiego życia zmagać się z samotnością i wyrzutami sumienia
(reasumując: podwójny deadfik, to jedyna forma jaką mój organizm toleruje, chociaż i tak w malutkich dawkach) |
Powiem ci, że ja też... To nie miał być podwójny d!fik, ale stwierdziłam, że nie może być aż tak źle, jak zamierzałam. Więc dodałam śmierć Hosue'a. Żeby chociaż trochę "rozjaśnić" zakończenie. (Jeśli można w ogóle rozjaśńić takie zakończenie).
Cytat: | mogę się pod tym podpisać? mogę?
*myśli sobie: "raz podziałało, więc może teraz też się uda..."*
Buziaczki, vic
PS. Też mam nadzieję, że już ich nigdy nie zabijesz |
Możesz. Jak już mów...pisałam wyżej, może się kiedyś na sequela skuszę.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:31, 28 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
vicodin_addict napisał: | Tym bardziej się cieszę. I dziękuję. Że wróciłaś, mimo wszystko, mimo tego, że nie lubisz d!fików XD *hug* |
*hugs back*
cieszę się, że mogłam sprawić Ci radość Ale nie licz na coś takiego ponownie - chyba że znów będę musiała oswajać kompa
vicodin_addict napisał: | YOU WERE CHEATING! XD
...
no, ale przecież nic się ni stało XD |
OF COURSE I WAS
...
teraz już zawsze jak widzę na FFN kategorię Angst przy jakimś obiecującym fiku, przelatuję do końca, żeby sprawdzić, czy chłopaki żyją
vicodin_addict napisał: | Więc dodałam śmierć Hosue'a. Żeby chociaż trochę "rozjaśnić" zakończenie. (Jeśli można w ogóle rozjaśńić takie zakończenie). |
i chwała Ci za to (jeśli można tak powiedzieć o zabijaniu House'a). A zakończenie, w którym oni obaj podążają ku światłu na końcu tunelu jest niemal tak jasne, jak oni dwaj na ślubnym kobiercu
vicodin_addict napisał: | Jak już mów...pisałam wyżej, może się kiedyś na sequela skuszę. |
zatem będę cierpliwie wypatrywać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|