|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:19, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ach, ach, ach, jak ja uwielbiam tu zaglądać.
pytanie, które do niego dotarło, padło z ust Cuddy, więc jak mógłby je zignorować?
Imho, właśnie dlatego, że padło z ust Cuddy POWINIEN je zignorować...
ryż z kurczakiem i warzywami, sok
Oh God. W tym momencie powinien wycelować tą tacą w jej twarz...
przerywając litanię tego, co jego przyjaciółka „mogłaby zrobić”.
No za wiele by pewnie tego nie było...
Postaram się – powiedziała, całując go w policzek.
Wrrr... Z daleka od niego!
Jestem za ciebie, za was, odpowiedzialny. Zostaję!
Rany, a temu co? Naćpał się?
Od kiedy cię poznałem (...)tego właśnie pragnąłem.
To było wspaniałe.
Richie, jak zawsze świetnie ^^ Udało Ci się mnie przekonać, że House może i sprawdzi się w roli ojca - czego nie osiągnął Koci Fik.
A czy ta rozcięta warga Wilsona...ma jakiś związek z Twoją wargą?
Czekam na ciąg dalszy.
Ukłony dla Korników!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 11:43, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:47, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie. uwielbiam cię. Uwielbiam ciebie i twojego fika. Srsly!
Bosz, doczekałam się nowej części, ale muszę ci przyznać, ze dla takich części warto czekać. Bo była cudowna. Naprawdę, czyta się lekko. Jest zabawnie.
Ostatniaw ypowiedź Hosue'a = myfave. Hosue podważający autorytet Jamesa i rozpieszczjący dizeci, pięknie
I House śpiący z Jimmy'm w szpitalu. Na jednym łóżku. Moje Hilsonowe serduszko cię kocha
Pozdrawia.
Wena życzę.
Vic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:30, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Harriet napisał: | Dalej jestem pełna podziwu za przetłumaczenie One Step A Gimme jest świetnym tworem twojego hilsonowego umysłu i po prostu nie moge się już reszty doczekać! |
Sama jestem pełna podziwu za tłumaczenie One Step Nie wierzę, że się odważyłam i że mi się udało
i też nie mogę się doczekać reszty Gimme... Co też korniczki wymyślą?...
***
Lady M. napisał: | A Cuddy to się powinno przypomnieć, że facet w ciąży wie najlepiej, bo ona tylko chodzi narzuca ludziom swoje zdanie |
Bo Cuddy jest jak nietoperz - niedowidzi, niedosłyszy, a wszystkiego się czepia
Chociaż z drugiej strony schizofrenicy też często wiedzą najlepiej...
Lady M. napisał: | Tak House, pokaż, że ty tu jesteś prawdziwym ojcem rodziny i jak ci na nich zależy |
...albo chociaż stwarzaj pozory, żeby Wilson czuł się zobowiązany i najlepiej jak potrafi nagrodził cię za zaangażowanie
Lady M. napisał: | Umarłam. Pogrzeb we wtorek. Przynieście kwiaty |
ze śmiechu? wiedziałam! mówiłam kornikom, że ta gadka jest so unlike House, ale one się uparły A teraz mają Lady M. na sumieniu
Lady M. napisał: | Jednym pocałunkiem zaspokoił?! Matko, Jimmy, a ja myślałam, że w ciąży to się jest "more horny", że tak powiem |
dobrze myślałaś *zaciera łapki na myśl o jednym z bardzo późniejszych fragmentów* Ale to dopiero pierwszy trymestr, Wilson jest świeżo po wypadku no i leżą w szpitalnym łóżku...
Lady M. napisał: | No i kiedy ja się doczekam czegoś więcej, niż tylko "namiętne całowanie" Niech się chłopcy nieco bardziej postarają, w końcu Wilson w ciąży ma swoje potrzeby |
spokojnie, wszystko w swoim czasie najpierw niech wrócą do domu i niech Wilson posprząta bałagan, którego narobił House
***
MarlaSinger napisał: | O Boże! Dajcie mi chusteczkę. *szlocha* |
tak, to smutne x(
Nie ma już House'a jakiego znamy - jest za to czuły romantyk, skłonny do wyrażania swoich uczuć
Doczekasz się, doczekasz Niech tylko korniki zabiorą się do pracy
***
Foxglove napisał: | Ja już widzę jak obaj rano będą połamani i niewyspani po takiej nocy na małym łóżku szpitalnym. |
Wilson już i tak jest połamany A House potrafi spać wszędzie, więc nie widzę powodów do obaw
A polskie szpitalne łóżka są maksymalnie do dupy
***
motylek - dzięki
***
any napisał: | Ach, ach, ach, jak ja uwielbiam tu zaglądać. |
ach, ach, ach, jak ja uwielbiam, gdy tu zaglądasz
any napisał: | Imho, właśnie dlatego, że padło z ust Cuddy POWINIEN je zignorować... |
ale Cuddy jest dyrektorką... i prędzej czy później Wilson musiałby z nią pogadać... Więc lepiej mieć to z głowy
any napisał: | Oh God. W tym momencie powinien wycelować tą tacą w jej twarz... |
czemu? Wilson lubi zdrowe jedzenie
any napisał: | No za wiele by pewnie tego nie było... |
Cuddy pewnie chodziło o to, że mogłaby obdarować Wilsona własnym jajeczkiem...
any napisał: | Wrrr... Z daleka od niego! |
czy jeśli kiedyś korniczki napiszą, że Cuddy dotknęła brzucha Wilsona, to Ty napiszesz fika, w którym Cuddy traci ręce w bardzo bolesny i obrzydliwy sposób?
any napisał: | Rany, a temu co? Naćpał się? |
nie, chciał się wbić Wilsonowi do łóżka
any napisał: | To było wspaniałe. |
już to omówiłyśmy, więc przez grzeczność nie będę się dalej kłócić
any napisał: | Udało Ci się mnie przekonać, że House może i sprawdzi się w roli ojca |
omg - czym?
any napisał: | A czy ta rozcięta warga Wilsona...ma jakiś związek z Twoją wargą? |
Tak, związek przyczynowo-skutkowy wsteczny (czyli najpierw korniki wymyśliły rozciętą wargę i kissa, a potem zmusiłam mojego psa, żeby zmasakrował mi twarz, żebym wiedziała, jakie to uczucie )
any, normalnie serce mi pęka, że nie potrafię zmusić korników, żeby napisały od ręki (?) kolejne części i żeby ta sylwestrowa wypadła w sylwestra...
***
vicodin_addict napisał: | I House śpiący z Jimmy'm w szpitalu. Na jednym łóżku. Moje Hilsonowe serduszko cię kocha |
a czy kochałoby bardziej, gdyby chłopcy zajmowali się czymś ciekawszym, niż spaniem?
(tak szczerze, to się bałam, że komuś się to skojarzy z 4x16, ale skoro nie, to jest ok
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:42, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | ze śmiechu? wiedziałam! mówiłam kornikom, że ta gadka jest so unlike House, ale one się uparły A teraz mają Lady M. na sumieniu |
Jakie tam ze śmiechu, to piękne było i takie słodkie I'm lovi'n it
Richie117 napisał: | dobrze myślałaś *zaciera łapki na myśl o jednym z bardzo późniejszych fragmentów* |
OMG, to ja już się doczekać nie mogę, znacznie bardziej wolę czytać cudzą erę, niż pisać własną
Richie117 napisał: | spokojnie, wszystko w swoim czasie |
Jak ja już się doczekać nie mogę. I wont more!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:56, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, no pytanie. Moje Hilsonowe serduszko wyłoby ze szczęścia. A będą ropbić coś więcej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:13, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Lady M. napisał: | Jakie tam ze śmiechu, to piękne było i takie słodkie |
srsly? well, skoro wszyscy tak uważają, to nie będę się kłócić... (tylko popracuję nad Kornikami, żeby House zachowywał się bardziej House'owo )
Lady M. napisał: | OMG, to ja już się doczekać nie mogę, znacznie bardziej wolę czytać cudzą erę, niż pisać własną |
też tak wolę
ale spokojnie, doczekasz się (I hope so )
***
vicodin_addict napisał: | A będą robić coś więcej? |
nie, już do końca fika będą żyć w celibacie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:51, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: |
nie, już do końca fika będą żyć w celibacie |
Chyba żartujesz!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:20, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | ach, ach, ach, jak ja uwielbiam, gdy tu zaglądasz |
Ach, ach, ach, jak my się zgadzamy ^^
Richie napisał: | Więc lepiej mieć to z głowy |
No chyba, że Jimmy myślał w ten sposob - w takim razie cześć mu i chwała.
Richie napisał: | Wilson lubi zdrowe jedzenie |
W jej rękach nawet najzdrowsze jedzenie jest staje się trucizną
Richie napisał: | Cuddy pewnie chodziło o to, że mogłaby obdarować Wilsona własnym jajeczkiem... |
Niech sobie to jajeczko wsadzi w... nos.
Richie napisał: | czy jeśli kiedyś korniczki napiszą, że Cuddy dotknęła brzucha Wilsona, to Ty napiszesz fika, w którym Cuddy traci ręce w bardzo bolesny i obrzydliwy sposób? |
Richie, jesteś genialna!
*poważnie zaczyna się nad tym zastanawiać*
Już mam przed oczami te krwawiące kikuty
Richie napisał: | więc przez grzeczność nie będę się dalej kłócić |
No przecież w ostateczności się ze mną zgodziłaś... nie?
Richie napisał: | Tak, związek przyczynowo-skutkowy wsteczny |
Wsteczny? Żartujesz...?
Richie napisał: | any, normalnie serce mi pęka, że nie potrafię zmusić korników, żeby napisały od ręki (?) kolejne części i żeby ta sylwestrowa wypadła w sylwestra... |
Nie martw się, Słońce, moja bożonarodzeniowa część wypadnie prawdopodonie w połowie lutego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:53, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Foxglove napisał: | Richie117 napisał: |
nie, już do końca fika będą żyć w celibacie |
Chyba żartujesz! |
No właśnie, Chyba żartujesz!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pattyczak
Pacjent
Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:49, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Żądam intensywnego życia seksualnego między lekarzami!
Moje hilsonowe serduszko bije z emocji i jest baaardzo zadowolone.
*bije pokłony*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:25, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
No to ja teraz padam. Jest zima, śniegu nie ma, więc popadam ja, OK?
Cytat: | powoli oswajając się z myślą, że nosi w sobie nie jedno, ale dwoje dzieci |
Stary, ja tego wciąz nie mogę przetrawić.
Cytat: | Uniósł powieki i jego oczom ukazała się postać dyrektorki PPTH z niepewnym uśmiechem na ustach i tacą z kafeterii w rękach |
Niepewny uśmiech, bo Cuddy wciąż nie wie, czy płakać, czy się cieszyć, czy dać obydwu facetom po mordach. A taca z kafeterii to dlatego, że ko... osób w ciąży bić się nie powinno, więc jeśli wygra opcja #3 to będzie rzucanie kisielem.
Cytat: | Pomyślałam, że to będzie lepsze od szpitalnego posiłku dla kogoś... w twoim stanie – powiedziała, stawiając tacę na stoliku przy łóżku. |
Szala zwycięstwa przechyla się na stronę opcji #3!
Cytat: | To żaden kłopot. Poza tym widziałam, że House wyszedł i pomyślałam, że możesz potrzebować towarzystwa.
|
I wracamy do "Cuddy-dobra-przyjaciółka mode".
Cytat: | - Chciałaś powiedzieć: „Czekałam, aż House sobie pójdzie, żeby z tobą pogadać.”... - poprawił ją, nabijając na widelec kawałek kurczaka. |
O, a może jednak nie?
Cytat: | Wilson klepnął dłonią w materac, dając jej do zrozumienia, że to małe kłamstewko wcale mu nie przeszkadza. |
...
Jeszcze.
Cytat: | - Więc?... - zagadnął Wilson, gdy cisza zaczęła być przytłaczająca.
- Więc?... - powtórzyła Cuddy. Nie spodziewała się, że Wilson będzie się zachowywał tak zwyczajnie i nagle nabrała wątpliwości, czy powinna to psuć kazaniem, które sobie przygotowała.
|
Hell yeah! XDDD Evil!Cuddy Zazdrosno-wkurzona evil!Cuddy. *kocha evil!Cuddy* Richie, a ja mogę ją sobie zatrzymać...?
Cytat: | Kobieta chrząknęła niepewnie. - Jak się czujesz?
|
Czytaj: "Zamierzam zadać ci delikatne pytanie, żeby sprawić, byś czuł się spokojnie w moim towarzystwie, po czym naskoczę na ciebie ze zuą tyradą i zostawię w stanie przerażenia i kompletnej rozsypki emocjonalnej."
Cytat: | - James... - Cuddy chciała ponownie zaprzeczyć, ale Wilson znów jej przerwał:
- ... powiedziałabyś mu tuż po tym, jak nie udałoby ci się mnie przekonać, że to co robię jest głupie i niebezpieczne.
|
...
Pff. Kretyn. Przecież w tym przyjacielskim trójkącie to ON jest tą osobą, która chodzi i skarży.
...
Hipokryta.
Cytat: | Setki kobiet każdego dnia podejmują to ryzyko, zachodząc w ciążę – odparł kąśliwie onkolog. |
Taak, bo to jest takie naturalne i bezpieczne również dla faceta.
Cytat: | Cuddy skrzywiła się nieznacznie na tę aluzję, do jej własnych poczynań i Wilson poczuł, że przesadził. |
Hę? I tyle? Nie będzie wrzeszczenia "ty nie jesteś kobietą, palancie!"?
Cytat: | Nie jestem jedynym facetem, który się na to zdecydował, a Brown, lekarz, który kieruje badaniami, sprawia wrażenie, że wie, co robi. - |
Kluczowe wyrażenie: sprawia wrażenie. Czyli nie wie. Ha.
Cytat: | Wiem, ale do tego musiałbym najpierw przekonać House'a. A potem znaleźć kogoś na tyle niezrównoważonego, żeby zgodził się nam oddać dziecko pod opiekę – zauważył. - Poza tym... chciałem, żeby to dziecko było nasze, moje i House'a... Myślałem, że to niemożliwe i wtedy... wtedy znalazłem tamto ogłoszenie. Nie mogłem zmarnować jakiej okazji...
|
U-hu, a ta nagła potrzeba tłumaczenia się i usprawiedliwiania przed Cuddy to tylko wynik szalejących hormonów, a nie wewnętrznego głosiku, mówiącego "dude, srsly, WTF?".
Cytat: | - W ciągu tej rozmowy zwróciłaś się do mnie po imieniu więcej razy, niż przez cały ubiegły rok – stwierdził, odkładając na bok opróżnioną tacę. Nawet nie zauważył, kiedy zdążył skończyć lunch. - Nie chcę, żebyś z powodu ciąży traktowała mnie inaczej. To ja, WILSON! Pod tym względem nic się nie zmieniło...
|
...
BUAHAHAHAHA!!!
Tak, bo TO brzmiało zupełnie jak ty. XDDD *turla się ze śmiechu*
Cytat: | - Postaram się – powiedziała, całując go w policzek.
|
Aww, sweet! ^^
Cytat: | Jednak świadomość onkologa kilka razy wypływała na tyle blisko powierzchni sennej otchłani, że gdyby ktoś zapytał go później, czy coś pamięta, Wilson bez namysłu odpowiedziałby, że wie, iż jego przyjaciel nie opuścił go ani na chwilę.
|
...
*nie wspomni tu o cudnym fiku, który czytała, w którym Dean Winchester pilnował swojego potencjalnie umierającego anioła, nie wspomni*
Hurt/comfort, no czaad.
Cytat: | „Może cały czas wiedziałem, że do tego nie dojdzie?”, pomyślał, uśmiechając się w duchu.
|
Taak... A to była kobieca intuicja czy szklana kula?
Cytat: | Przytomny pacjent zawsze jest lepszy od śpiącego pacjenta, |
...
No nie wiem. Przytomny pacjent to upierdliwy pacjent, w przeciwieństwie do śpiącego. I tak, to TEŻ się tyczy Wilsona. ...
Cytat: | Jestem za ciebie, za was, odpowiedzialny. Zostaję! |
...
R.I.P.
Katherine Cailin Blake
Zginęła śmiercią tragiczną, przygnieciona lawiną fluffu.
(W Niebie chce spotkać Castiela.)
...
*wskrzesza się na potrzeby komentarza*
Cytat: | - Prawda, że wygodnie? |
Tak, jasne. W szczególności, gdy któryś z was w końcu zacznie robić za poduszkę.
Cytat: | House nie odpowiedział. |
...
Bo nic, co by powiedział, nie zdołałoby go przekonać, że to, co Wilson powiedzial, jest w jakimkolwiek stopniu prawdziwe.
...
Sorry, nie mogłam się powstrzymać.
Cytat: | - Jesteś integralną częścią mojego życia – powiedział diagnosta, a onkolog zobaczył, że niebieskie oczy, które tak uwielbiał, skupiły się nagle na jego twarzy. - Od kiedy cię poznałem, wypełniłeś wszystkie puste miejsca, o których wiedziałem oraz te, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Czasem mam wrażenie, że wiesz lepiej ode mnie, czego potrzebuję, więc jeśli naprawdę tego chcesz... - Dłoń House'a przesunęła się ku miejscu, gdzie wcześniej odnalazł dwa bijące serca, a Wilson bezwiednie skinął głową. - Być może okaże się, że ja również tego właśnie pragnąłem. |
Mhm. A wiesz, skarbie, że to brzmiało... niepokojąco? House tak kocha Wilsona, że zgodziłby się na wszystko, czego tamten by chciał, nawet, gdyby on sam tego nie chciał... Creepy.
[to, co było dalej, nie chce mi się cytować]
...
Cóż. wing!porn to to nie jest, ale obejdzie.
Cytat: | Nie wrobisz mnie w zmienianie pieluch, szkolne wywiadówki i rozwiązywanie ich sercowych problemów, kiedy dorosną na tyle, żeby się w nie wpakować. Ja mogę się zająć kupowaniem absurdalnie drogich zabawek i podważaniem twojego rodzicielskiego autorytetu. |
O, taka wersja rodzicielstwa mi się podoba. XD No, może jeszcze wywiadówki, żeby można było udowodnić nauczycielce, że jest głupia, a dzieci genialne, względnie, żeby udowodnić dzieciom, ze są za głupie na szkołę, bu! XD
Richie, jedno wielkie SQUEE! ^^
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 2:22, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
vicodin_addict napisał: | Foxglove napisał: | Richie117 napisał: |
nie, już do końca fika będą żyć w celibacie |
Chyba żartujesz! |
No właśnie, Chyba żartujesz! |
no nie wiem, nie wiem... A jeśli z powodu chwili uniesienia dzieciom coś się stanie?
ale z drugiej strony...
...
czy jest coś, co mogłoby powstrzymać chłopaków przed erą? no fucking way!!!
****
any napisał: | Ach, ach, ach, jak my się zgadzamy ^^ |
przynajmniej w tej kwestii
any napisał: | No chyba, że Jimmy myślał w ten sposob - w takim razie cześć mu i chwała. |
no pewnie, że w taki chodzi tylko o dobre układy, żeby Cuddy dała mu urlop tacierzyński
any napisał: | W jej rękach nawet najzdrowsze jedzenie jest staje się trucizną |
omg... racja! przecież zła Cuddy mogła mu czegoś dosypać... Gdyby Wilson był bardziej przytomny, pewnie kazałby jej najpierw spróbować Całe szczęście, że Cuddy nie wykazała się odpowiednim sprytem
any napisał: | *poważnie zaczyna się nad tym zastanawiać* |
to zaczynaj powoli... bo pod koniec fika takie Cuddy zechce opleść swoimi mackami własność House'a
any napisał: | Wsteczny? Żartujesz...? |
no w końcu Wilson miał rozwaloną wargę już w poprzednim rozdziale... a mój owczar wyświadczył mi tę wątpliwą przysługę dopiero w święta
any napisał: | moja bożonarodzeniowa część wypadnie prawdopodonie w połowie lutego... |
i osłodzi (???) mi powrót na studia? how nice
****
Pattyczak napisał: | Żądam intensywnego życia seksualnego między lekarzami! |
ale masz na myśli jakichś konkretnych, czy mam powiedzieć korniczkom, żeby naskrobały coś o bożonarodzeniowym przyjęciu, które nagle zmienia się w prawdziwą orgię?
ale jeśli masz na myśli to, co mi się wydaje, to wiesz... z tą intensywnością nie można przesadzać
****
Katty napisał: | No to ja teraz padam. Jest zima, śniegu nie ma, więc popadam ja, OK? |
ależ Katty, nie krępuj się (bo szkoda sznurka)
Katty napisał: | Stary, ja tego wciąz nie mogę przetrawić. |
honestly? Jak mi korniki powiedziały tego newsa, to przeżyłam śmierć kliniczą
Katty napisał: | Niepewny uśmiech, bo Cuddy wciąż nie wie, czy płakać, czy się cieszyć, czy dać obydwu facetom po mordach. A taca z kafeterii to dlatego, że ko... osób w ciąży bić się nie powinno, więc jeśli wygra opcja #3 to będzie rzucanie kisielem. |
(to z powodu kisielu, bo przyszło mi do głowy coś nieprzyzwoitego )
płakać? - oj, jaka szkoda, że w tym fiku Cuddy nie zachowuje się w stylu "damn... House i Wilson są razem - moje marzenia o zostaniu Mrs House legły w gruzach"
cieszyć? - jak by na to nie patrzeć, nie bardzo ma z czego... bo niezaspokojony instynkt macierzyński nie poswala jej być simply happy for Wilson
dać obydwu facetom po mordach? - już widzę, jak Cuddy zamierza się na House'a, a on zabija ją jednym celnym ciosem laski, a potem tłumaczy to odruchem samoobronnym
chyba jednak tak mu już zostanie... Bo skoro ma wszystko, czego chciał, to reszta mu... reszta go nie obchodzi
Katty napisał: | Hell yeah! XDDD Evil!Cuddy Zazdrosno-wkurzona evil!Cuddy. *kocha evil!Cuddy* Richie, a ja mogę ją sobie zatrzymać...? |
ależ oczywiście, że możesz a jeśli chcesz więcej, to poczekaj do następnego kawałka
Katty napisał: | Czytaj: "Zamierzam zadać ci delikatne pytanie, żeby sprawić, byś czuł się spokojnie w moim towarzystwie, po czym naskoczę na ciebie ze zuą tyradą i zostawię w stanie przerażenia i kompletnej rozsypki emocjonalnej." |
jak widać Wilson odczytał to tak, jak Ty i w porę udało mu się odwrócić sytuację o 180 stopni
ale - bosh - aż strach pomyśleć, gdyby Cuddy zrealizowała swój zuy plan... jeszcze by się okazało, że pozostałe pół roku ciąży Jimmy by się zastanawiał, czy dobrze zrobił - a stres tak źle wpływa na rozwój prenatalny dziecka
Katty napisał: | Pff. Kretyn. Przecież w tym przyjacielskim trójkącie to ON jest tą osobą, która chodzi i skarży. |
bo dotychczas on był panem "robię-wszystko-zgodnie-z-przyjętymi-normami-i-nie-można-mi-nic-zarzucić" A teraz nawet najgłupszy wygłup House'a nie przebije jego zachowania
Katty napisał: | Hę? I tyle? Nie będzie wrzeszczenia "ty nie jesteś kobietą, palancie!"? |
kto wie, co by było, gdyby Wilson błyskawicznie nie załagodził sytuacji...
*wyobraża sobie wrzeszczącą Cuddy*
...
Katty napisał: | Kluczowe wyrażenie: sprawia wrażenie. Czyli nie wie. Ha. |
bo i skąd ma wiedzieć, jeśli jeszcze żaden facet nie zaliczył całej ciąży?
Katty napisał: | U-hu, a ta nagła potrzeba tłumaczenia się i usprawiedliwiania przed Cuddy to tylko wynik szalejących hormonów, a nie wewnętrznego głosiku, mówiącego "dude, srsly, WTF?". |
istnieje trzecia opcja: Wilson zrozumiał, jaki błąd popełnił, otwierając oczy i teraz myślał już tylko "głupia babo, zrobiłem, co zrobiłem i choćbyś chodziła na rzęsach tego nie zmienisz, więc spadaj"
Katty napisał: | Tak, bo TO brzmiało zupełnie jak ty. XDDD *turla się ze śmiechu* |
*turla się razem z Katty*
Katty napisał: | *nie wspomni tu o cudnym fiku, który czytała, w którym Dean Winchester pilnował swojego potencjalnie umierającego anioła, nie wspomni* |
zapomniałaś nie wspomnieć, że liczysz na to, że w kolejnym epie Nip/Tucka Christian powinien z psią wiernością czuwać przy łóżku Seana (chyba, że całą tę sytuację rozwiążą tak, jak ten kawałek z wypadkiem - w jednej scenie zmiażdżony samochód, a w następnej wchodzi Christian z łapką na temblaku... damn, chyba tego nam nie zrobią... )
Katty napisał: | A to była kobieca intuicja czy szklana kula? |
a może te wszystkie lata spędzone na poznawaniu House'a?
Katty napisał: | Przytomny pacjent to upierdliwy pacjent, w przeciwieństwie do śpiącego. |
wyrwałaś to z kontekstu, nieładnie specjalnie dopisałam kawałek o "niewiadomym stanie", bo przecież to oczywiste, że House pousypiałby wszystkich pacjentów, których tajemniczą chorobę już odkrył...
Katty napisał: | R.I.P.
Katherine Cailin Blake
Zginęła śmiercią tragiczną, przygnieciona lawiną fluffu. |
no co Ty? poważnie? przecież to ociekało House'owym sarkazmem on to powiedział tylko po to, żeby Wilson wpuścił go do łóżka
Katty napisał: | W szczególności, gdy któryś z was w końcu zacznie robić za poduszkę. |
mało prawdopodobne, żeby do tego doszło... Wilson ze swoim kołnierzem nie ma wyjścia, jak zostać na swojej poduszce, a House'owi tyłek spadłby z łóżka, gdyby chciał się inaczej położyć
Katty napisał: | Bo nic, co by powiedział, nie zdołałoby go przekonać, że to, co Wilson powiedzial, jest w jakimkolwiek stopniu prawdziwe. |
czyli House miałby przekonywać samego siebie, że zależy mu na Wilsonie? hmm... ale jemu zależy, tak po House'owemu, ale jednak
Katty napisał: | A wiesz, skarbie, że to brzmiało... niepokojąco? House tak kocha Wilsona, że zgodziłby się na wszystko, czego tamten by chciał, nawet, gdyby on sam tego nie chciał... Creepy. |
no nareszcie ktoś się zgadza z moim zdaniem
alczkolwiek mój wniosek byłby taki, że House tak kocha SIEBIE, że zgodziłby się na wszystko, czego chciałby Wilson, nawet gdyby sam tego nie chciał, tylko dlatego, żeby nie stracić Wilsona
(nie, żebym myślała tak od początku - natchnęło mnie po pewnym komentarzu pod serią fantastycznych fików z dark!Wilsonem, w którym ktoś bystrzejszy ode mnie - bo to w sumie jest oczywiste, ale ten ktoś ubrał to w słowa - napisał, że House musi wybierać pomiędzy dwoma najważniejszymi rzeczami w swoim życiu: utrzymaniem związku z Wilsonem i życiem wolnym od bólu [bo Wilson postwił mu ultimatum: albo House ograniczy Vicodin, albo się pożegnają raz na zawsze])
Katty napisał: | Cóż. wing!porn to to nie jest, ale obejdzie. |
Katuś, bo ty mi tamtym kawałkiem namieszałaś w głowie i teraz połowę czasu spędzam na myśleniu o wing!porn, tylko że Hilsonowym... Ale nic poza jawnym plagiatem nie przychodzi mi do głowy, więc rezygnuję...
ale - gdyby mi to w jakikolwiek sposób pasowało - w kolejnej części z przyjemnością machnęłabym kawałek w stylu: "Zasypiając w objęciach swojego kochanka, Wilson miał wrażenie, że oprócz ramion diagnosty, otulają go również jego niewidzialne skrzydła"
Katty napisał: | No, może jeszcze wywiadówki, żeby można było udowodnić nauczycielce, że jest głupia, a dzieci genialne, względnie, żeby udowodnić dzieciom, ze są za głupie na szkołę, bu! XD |
House z pewnością miał na myśli wywiadówki dotyczące organizowania szkolnych przedstawień i festynów... Bo jeśli jego skarbom będzie się działa jakakolwiek krzywda, to sam uzbroi się w swoją najlepszą laskę i przybędzie z odsieczą
Katuś... świetny koment od dawna się tak nie śmiałam
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 2:24, 29 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:59, 30 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | ależ Katty, nie krępuj się (bo szkoda sznurka) |
...
Sznurka? Ale po co sznurek?
...
Krawat nie wystarczy? XD
...
(Szef policji w "Death Nocie" własnie tak się powiesił... Light go wpisał do Notesu. ^^)
Richie napisał: | honestly? Jak mi korniki powiedziały tego newsa, to przeżyłam śmierć kliniczą |
Ze mną tak źle nie jest. Było to raczej... "*szczękozwis* Srsly? SRSLY?! Dude, WTF?".
Richie napisał: | (to z powodu kisielu, bo przyszło mi do głowy coś nieprzyzwoitego ) |
Pff.
Richie napisał: | płakać? - oj, jaka szkoda, że w tym fiku Cuddy nie zachowuje się w stylu "damn... House i Wilson są razem - moje marzenia o zostaniu Mrs House legły w gruzach" |
Płakać raczej na zasadzie "jestem jakaś niedorobiona, skoro Wilson może zajść w ciążę, a ja NIEEE! *chlip*".
(I tak, nie wierzę, ze to napisałam. XD)
Richie napisał: | cieszyć? - jak by na to nie patrzeć, nie bardzo ma z czego... bo niezaspokojony instynkt macierzyński nie poswala jej być simply happy for Wilson |
A kto tu mówi o byciu happy for Wilson? Raczej happy, bo:
a) House może wreszcie będzie szczęśliwy i będzie miał prawdziwą rodzinę
LUB
b) House przekona się na własnej skórze, co to znaczy być rodzicem - APOKALIPSA
Richie napisał: | dać obydwu facetom po mordach? - już widzę, jak Cuddy zamierza się na House'a, a on zabija ją jednym celnym ciosem laski, a potem tłumaczy to odruchem samoobronnym |
Ale Cuddy jest szybsza, nawet na szpilkach. A poza tym, wierzę, że jest silną kobieta. Może trenowała capoeirę?
Richie napisał: | chyba jednak tak mu już zostanie... Bo skoro ma wszystko, czego chciał, to reszta mu... reszta go nie obchodzi |
Niech ci będzie.
...
Wiesz co, przez Twój fik coraz mniej lubię Wilsona. Kiedyś go lubiłam ze względu na to, ze dość łatwo było go rozgryść, ale teraz, u Ciebie z tą manią na punkcie dzieci... Czuję, że zatraciliśmy nasze pokrewieństwo dusz. NIENAWIDZĘ dzieci.
Richie napisał: | ależ oczywiście, że możesz a jeśli chcesz więcej, to poczekaj do następnego kawałka |
Aww! *tuli evil!Cuddy* Moja jest, moja!
Richie napisał: | jak widać Wilson odczytał to tak, jak Ty i w porę udało mu się odwrócić sytuację o 180 stopni |
Wciąż wierzę, że Cuddy wybuchnie w następnej części, a to wyżej to tylko preludium. Uwertura g-moll.
Richie napisał: | ale - bosh - aż strach pomyśleć, gdyby Cuddy zrealizowała swój zuy plan... jeszcze by się okazało, że pozostałe pół roku ciąży Jimmy by się zastanawiał, czy dobrze zrobił - a stres tak źle wpływa na rozwój prenatalny dziecka |
A evil!Cuddy dopilnowałaby, żeby doszedł do wniosku, że bardzo źle zrobił i nawet House tu by nic nie pomógł.
Richie napisał: | bo dotychczas on był panem "robię-wszystko-zgodnie-z-przyjętymi-normami-i-nie-można-mi-nic-zarzucić" A teraz nawet najgłupszy wygłup House'a nie przebije jego zachowania |
...
Tak myślisz?
...
*wspominałaścośkaszlnięciekiedyśosequelukaszlnięcie*
Katty napisał: | kto wie, co by było, gdyby Wilson błyskawicznie nie załagodził sytuacji...
*wyobraża sobie wrzeszczącą Cuddy*
...
|
Wrzeszcząca Cuddy to mruu Cuddy. Wciśnij gdzies wrzeszczącą Cuddy, co? Może jakaś mała awantura w kierunku House'a. XD Cuddy wpadnie w "samozwańcza starsza siostra mode" i w czasie kłótni padnie jakiś boski tekścior typu "zrobiłeś mu dziecko, palancie!". (A gdyby to było w klinice, to dopiero by się jakas staruszka popatrzyła... *marzy jej się* XD)
Richie napisał: | bo i skąd ma wiedzieć, jeśli jeszcze żaden facet nie zaliczył całej ciąży? |
Ja to wiem, ty to wiesz. Za to Cuddy potrzebuje zostać przekonana, ze jej ulubionemu onkologowi nic nie grozi, więc Wilson mógłby używać bardziej przekonywujących czasowników - "wie", "jest pewien", nawet, jeśli to wierutna bzdura.
Richie napisał: | istnieje trzecia opcja: Wilson zrozumiał, jaki błąd popełnił, otwierając oczy i teraz myślał już tylko "głupia babo, zrobiłem, co zrobiłem i choćbyś chodziła na rzęsach tego nie zmienisz, więc spadaj" |
A po co chodzić po rzęsach? Już starożytni znali całą masę specyfików na podobny... problem. Nie mówiąc już o tym, że - wprawdzie już nie starożytna - ale cesarzowa Teodora to koneser tych rzeczy był. XD *wracamy do motywu evil!Cuddy*
Richie napisał: | zapomniałaś nie wspomnieć, że liczysz na to, że w kolejnym epie Nip/Tucka Christian powinien z psią wiernością czuwać przy łóżku Seana (chyba, że całą tę sytuację rozwiążą tak, jak ten kawałek z wypadkiem - w jednej scenie zmiażdżony samochód, a w następnej wchodzi Christian z łapką na temblaku... damn, chyba tego nam nie zrobią... ) |
O, czyli przekonałaś się do Sean/Christian? *jupi* I tak, mam nadzieję na jakieś hurt/comfort. Slashowe hurt/comfort, aww!
...
A jeśli odstawią coś podobnego do wypadku to ja dziękuję. Ma być co najmniej na miarę 2x15. ... Nie, ma być sto razy lepsze! *jedna krótka scena h/c to za mało*
Richie napisał: | a może te wszystkie lata spędzone na poznawaniu House'a? |
... Damn. To miał być dowcip, z tą kobiecą intuicją.
Richie napisał: | wyrwałaś to z kontekstu, nieładnie specjalnie dopisałam kawałek o "niewiadomym stanie", bo przecież to oczywiste, że House pousypiałby wszystkich pacjentów, których tajemniczą chorobę już odkrył... |
Ale WSZYSCY przytomni pacjenci to upierdliwi pacjenci, wciąż mam rację. XD
Richie napisał: | no co Ty? poważnie? przecież to ociekało House'owym sarkazmem on to powiedział tylko po to, żeby Wilson wpuścił go do łóżka |
Jaaasssne. Mhm, już wierzę.
Richie napisał: | mało prawdopodobne, żeby do tego doszło... Wilson ze swoim kołnierzem nie ma wyjścia, jak zostać na swojej poduszce, a House'owi tyłek spadłby z łóżka, gdyby chciał się inaczej położyć |
...
ZAWSZE znajdzie się jakiś spobós, jedno z nieodłącznych praw spania w jednym łóżku.
Richie napisał: | no nareszcie ktoś się zgadza z moim zdaniem
alczkolwiek mój wniosek byłby taki, że House tak kocha SIEBIE, że zgodziłby się na wszystko, czego chciałby Wilson, nawet gdyby sam tego nie chciał, tylko dlatego, żeby nie stracić Wilsona |
...
Nie, nadal uważam, że moja wersja jest prawdziwsza i mojsza niż twojsza i że jest to bardzo creepy.
Richie napisał: | (nie, żebym myślała tak od początku - natchnęło mnie po pewnym komentarzu pod serią fantastycznych fików z dark!Wilsonem, w którym ktoś bystrzejszy ode mnie - bo to w sumie jest oczywiste, ale ten ktoś ubrał to w słowa - napisał, że House musi wybierać pomiędzy dwoma najważniejszymi rzeczami w swoim życiu: utrzymaniem związku z Wilsonem i życiem wolnym od bólu [bo Wilson postwił mu ultimatum: albo House ograniczy Vicodin, albo się pożegnają raz na zawsze]) |
Mhm, ja napisałam kiedyś taki fik... Na fikaton październikowy...
Richie napisał: | Katuś, bo ty mi tamtym kawałkiem namieszałaś w głowie i teraz połowę czasu spędzam na myśleniu o wing!porn, tylko że Hilsonowym... Ale nic poza jawnym plagiatem nie przychodzi mi do głowy, więc rezygnuję...
ale - gdyby mi to w jakikolwiek sposób pasowało - w kolejnej części z przyjemnością machnęłabym kawałek w stylu: "Zasypiając w objęciach swojego kochanka, Wilson miał wrażenie, że oprócz ramion diagnosty, otulają go również jego niewidzialne skrzydła" |
...
Niekoniecznie, bo to już by był emo!fluff. Bardzo zuy sort fluffu.
...
A poza tym, wing!porn włącza PRAWDZIWE skrzydła, takie z piórami, kośćmi pneumatycznymi, żyłami i tętnicami, nerwami, skórą... A nie wyimaginowane przy zasypianiu. XD
Richie napisał: | House z pewnością miał na myśli wywiadówki dotyczące organizowania szkolnych przedstawień i festynów... Bo jeśli jego skarbom będzie się działa jakakolwiek krzywda, to sam uzbroi się w swoją najlepszą laskę i przybędzie z odsieczą |
A, takie wywiadówki. Takie to spoko, też ich nie lubię. XD
Chica, niezamaco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:08, 30 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Katty napisał: | Sznurka? Ale po co sznurek?
...
Krawat nie wystarczy? XD |
to takie powiedzenie (przynajmniej ja je znam w takiej formie) No ale skoro mamy pod ręką Wilsona, to krawat lepiej pasuje
Katty napisał: | "*szczękozwis* Srsly? SRSLY?! Dude, WTF?" |
*evil grin* Jak szaleć, to szaleć,... dude.
Katty napisał: | Płakać raczej na zasadzie "jestem jakaś niedorobiona, skoro Wilson może zajść w ciążę, a ja NIEEE! *chlip*". |
dajmy Cuddy czas na wyciągnięcie takich wniosków
Katty napisał: | a) House może wreszcie będzie szczęśliwy i będzie miał prawdziwą rodzinę
LUB
b) House przekona się na własnej skórze, co to znaczy być rodzicem - APOKALIPSA |
ad. A - jasne, bo Cuddy zależy na szczęściu House'a... Pff.
ad. B. - ... "A kiedy odbiorą im prawa rodzicielskie, postaram się dostać te dzieci w swoje łapy..." *evil!Cuddy mode*
Katty napisał: | Ale Cuddy jest szybsza, nawet na szpilkach. A poza tym, wierzę, że jest silną kobieta. Może trenowała capoeirę? |
Nie wiem, co to jest, ale na pewno nie może się równać z House'em uzbrojonym w laskę
*wczoraj czytała fika, w którym House wytącił laską nóż z ręki facetowi, który chciał poderżnąć gardło Wilsonowi (a wcześniej chciał go zgwałcić )*
Katty napisał: | Wiesz co, przez Twój fik coraz mniej lubię Wilsona. Kiedyś go lubiłam ze względu na to, ze dość łatwo było go rozgryść, ale teraz, u Ciebie z tą manią na punkcie dzieci... Czuję, że zatraciliśmy nasze pokrewieństwo dusz. NIENAWIDZĘ dzieci. |
a buuu... Jak można "coraz mniej lubić Wilsona"?
ale teraz też łatwo go rozgryźć - wystarczy podporządkować wszystkie jego działania chęci posiadania dziecka
i uwierz mi, Katuś - też NIENAWIDZĘ dzieci cały ten fik powstał ze względu na możliwości, jakie stwarza ciąża, a dzieci są sprawą drugorzędną
Katty napisał: | Wciąż wierzę, że Cuddy wybuchnie w następnej części, a to wyżej to tylko preludium. Uwertura g-moll. |
no, kurde... jakoś na supernovą się nie zanosi... Chyba że Korniki napadnie jakaś zua wena
Ale z drugiej strony im dłużej Cuddy będzie tłumić w sobie negatywne emocje...
Katty napisał: | *wspominałaścośkaszlnięciekiedyśosequelukaszlnięcie* |
*owszemwspominałamkaszlnięciealenigdzieniemówiłamkaszlnięcieżeinicjatoremzamieszaniakaszlnięciebędzieHouse*
sneaky!Wilson rlz
Katty napisał: | Wciśnij gdzies wrzeszczącą Cuddy, co? (...)(A gdyby to było w klinice, to dopiero by się jakas staruszka popatrzyła... *marzy jej się* XD) |
w najbliższych kilku kawałkach Korniki nie przewidują takich atrakcji, ale jest wielce prawdopodobne, że później przyda się jakiś "zapychacz dziury w fabule", a wtedy wrzeszcząca Cuddy będzie jak znalazł I może to się nawet wydarzy w klinice, bo nagłe przeniesienie całej akcji do mieszkania House'a będzie nuuudne
Katty napisał: | więc Wilson mógłby używać bardziej przekonywujących czasowników - "wie", "jest pewien", nawet, jeśli to wierutna bzdura |
ale to wciąż Wilson (chociaż z kinder-niespodzianką) - on nie potrafi kłamać... (chyba że jest to absolutnie niezbędne )
Katty napisał: | A po co chodzić po rzęsach? Już starożytni znali całą masę specyfików na podobny... problem. *wracamy do motywu evil!Cuddy* |
hmm... jak to dobrze, że House postanowił nie spuszczać Wilsona z oczu
Katty napisał: | O, czyli przekonałaś się do Sean/Christian? *jupi* I tak, mam nadzieję na jakieś hurt/comfort. Slashowe hurt/comfort, aww! |
no jak się miałam nie przekonać? They're so lovely couple A tamten sen Christiana był taki słodki
Składam oficjalne zamówienie na hurt/comfort/slash aż do końca piątego sezonu
Katty napisał: | ... Damn. To miał być dowcip, z tą kobiecą intuicją. |
może Wilson nadal nie ma macicy, ale ciąża obudziła w nim kobiecą intuicję? who knows?
Katty napisał: | Ale WSZYSCY przytomni pacjenci to upierdliwi pacjenci, wciąż mam rację. XD |
masz rację
(z tym, że przytomnego Wilsona przynajmniej można przelecieć... Ale o tym później )
Katty napisał: | ZAWSZE znajdzie się jakiś spobós, jedno z nieodłącznych praw spania w jednym łóżku |
na przykład można się postarać o większe łóżko
Katty napisał: | Nie, nadal uważam, że moja wersja jest prawdziwsza i mojsza niż twojsza i że jest to bardzo creepy. |
to ja dopilnuję, żeby House się już nie odzywał i przeszedł do czynów
Katty napisał: | Mhm, ja napisałam kiedyś taki fik... Na fikaton październikowy... |
czy ja go czytałam?
Katty napisał: | A poza tym, wing!porn włącza PRAWDZIWE skrzydła, takie z piórami, kośćmi pneumatycznymi, żyłami i tętnicami, nerwami, skórą... A nie wyimaginowane przy zasypianiu. XD |
mhm... rozumiem...
ale i tak nie zamierzam pisać innej wersji fika, w którym House umarł i został aniołem stróżem Wilsona... (chociaż uważam, że w tamtym fiku zabrakło ery. zdecydowanie zabrakło )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 23:15, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
wreszcie znalazłam czas na przeczytanie ostatniej części i musze napisać, że jest cudowna Strasznie mi się podoba
Czekam na dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fion
Pacjent
Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:23, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
House stał na jego balkonie i wymownym gestem pokazywał Wilsonowi, co mu zrobi, jeśli zaraz do niego nie wyjdzie. Laska miała odegrać w tym istotną rolę.
Nie chce mówić, JAKIE myśli przeszły mi przez głowę, gdy czytałam ten fragment. ]:->
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:55, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
*Madziula* - też czekam, bo korniczki jakieś leniwe się ostatnio zrobiły Ale poganiam je jak mogę
***
fion - ależ miło mi to słyszeć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:04, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przerwy świąteczne szkodzą wenie – przynajmniej wenie korników. Albo chodzi o to, że większość z nich spiła się w sylwestra do nieprzytomności i do tej pory leczyły kaca... A może korniki się obraziły, że postanowiłam potłumaczyć coś innego, niż ich wypociny? Sama nie wiem.
Całe szczęście, że w końcu zebrały się w sobie i dokończyły ten kawałek – a zatem: Enjoy |
Part 24
Cuddy odłożyła słuchawkę telefonu i wypuściła powietrze z płuc. Nie powinna czuć się zirytowana, ani zaskoczona. To w końcu był House. Ach, no tak – to nie na House'a była wkurzona, tylko na Foremana. Przecież doskonale wiedział, gdzie podziewa się House – wieść, że Wilson jest w szpitalu w charakterze pacjenta natychmiast się rozniosła – a mimo wszystko zadzwonił, żeby jej powiedzieć, że od rana nie może nigdzie znaleźć szefa diagnostyki. Gdyby Cameron wciąż była w pracy, to na nią spadłby obowiązek wyciągnięcia House'a z pokoju Wilsona. Ale skoro Cameron nie było, cóż – ona będzie musiała wykonać to zadanie.
Narzuciła na siebie biały fartuch i z miną jak chmura gradowa ruszyła w kierunku wind. Szła szybkim krokiem, mając nadzieję, że nikt nie zdąży przyjrzeć się dokładnie jej twarzy – nieprzespana noc pozostawiła na niej ślady, którymi administratorka nie chciała się z nikim dzielić.
Rano – nakładając krem, podkład i co tylko była w stanie znaleźć w kosmetyczce na swoją poszarzałą cerę, ze szczególnym uwzględnieniem ciemnych półksiężyców pod oczami – wyzywała się w myślach od kretynek, że tak bardzo poruszyła ją ta sytuacja. Ale jak miała zasnąć spokojnie kilkanaście godzin po tym, jak dowiedziała się, że James Wilson, szef oddziału onkologii i jeden z najbardziej cenionych lekarzy swojej specjalizacji w stanie, spodziewa się dziecka – a ściślej mówiąc: jest w ciąży. Na dodatek z House'em! Już samo to nie mieściło jej się w głowie. Nikt nigdy nie musiał jej mówić, że mężczyźni nie rodzą dzieci – ona to wiedziała. Teraz wyglądało na to, że może swoją wiedzę wyrzucić do kosza – nie ważne, jak szatański eksperyment za tym stał – James Wilson był w ciąży. A poza tym House i wychowywanie dziecka?! Owszem, świetnie sobie radził z niemowlakami czy kilkulatkami w klinice, ale gdyby musiał zajmować się własnym?... Nie ma mowy!
Myśląc o tym i żałując odrobinę, że nie powiedziała Wilsonowi, co o tym wszystkim sądzi, przeszła bezwiednie do kolejnego punktu programu – światem musiała rządzić niebywale okrutna istota, skoro jej kilkumiesięczne starania o dziecko spełzły na niczym, podczas gdy Wilson uporał się z tym w czasie jednego pobytu w jakimś laboratorium w Chicago! Do tego dochodził fakt, że rozważała możliwość, żeby właśnie Wilson został biologicznym ojcem jej dziecka... „Może teraz powinnam poprosić, żeby donosił jedno dla mnie?”, pomyślała i zaniosła się głośnym, ironicznym śmiechem, podczas gdy jej rozsądek cieszył się, że Cuddy mieszka sama w domu, otoczonym sporym ogrodem, więc hałas w środku nocy nie obudzi sąsiadów.
Jadąc windą na górę, nie miała już powodu do śmiechu – była administratorką szpitala, ale z powodu tej całej pokręconej sytuacji została chłopcem na posyłki doktora Foremana. „To tylko dla dobra szpitala”, myślała, starając się wypracować profesjonalny uśmiech, z którym zakomunikuje House'owi, że ma pacjenta i musi się nim zająć. Czuła w kościach, że gdyby Foreman lub Chase przyszli do House'a z tą informacją, diagnosta odprawiłby ich, mówiąc, że Wilson spodziewa się dziecka i nie może go tak po prostu zostawić. W wyobraźni zobaczyła kpiące uśmieszki lekarzy, a następnie ich zszokowane miny, gdyby najlżejszy rumieniec na twarzy Wilsona potwierdził słowa House'a. Plotka rozeszłaby się lotem błyskawicy, a do tego ona nie chciała dopuścić.
Cuddy zamierzała wpaść do pokoju Wilsona i - zanim z ust House'a padnie choć jedna sarkastyczna uwaga – zmusić swojego krnąbrnego podwładnego, żeby wrócił do pracy, ale scena, jaką zobaczyła w środku, zmusiła ją, by zatrzymała się przed szklanymi drzwiami.
Greg House siedział na fotelu przy łóżku Wilsona, zdecydowanie bliżej, niż powinien siedzieć zwykły przyjaciel, ale na tyle daleko, że ktoś, kto nie wiedział, co ich łączy, nie nabrał żadnych podejrzeń. Plecy diagnosty zasłaniały jej widok, ale sądząc po ułożeniu jego ramion, podejrzewała, że dotyka dłoni Wilsona. Nie mogła dosłyszeć, o czym rozmawiają, ale intuicja podpowiadała jej, że drobne zmarszczki, które dostrzegła w kąciku oka starszego mężczyzny, są oznaką, że jest naprawdę szczęśliwy – przynajmniej na swój House'owy sposób.
Otrząsnęła się z zamyślenia i rozsunęła drzwi do sali.
- House! Chase i Foreman od godziny próbują cię znaleźć. Macie pacjenta...
- ...Gdybyś nie zauważyła, już mam się kim zajmować – wpadł jej w słowo House, rujnując tym samym perfekcyjny plan administratorki.
- Czyżby Wilson miał jakąś tajemniczą infekcję? Kłopoty z nerkami? - Cuddy starała się nie wypaść z roli. - Dobrze wiesz, że już wczoraj powinien wrócić do domu...
- To prawda? - Tym razem to Wilson jej przerwał. - House, powiedziałeś, że Cuddy uparła się, żebym został na obserwację!
Diagnosta przewrócił oczami. - Nie posłuchałbyś, gdybym ci powiedział, że to mój pomysł. Tak jak nie słuchałeś, kiedy mówiłem, że powinieneś kupić sobie lepszy samochód. Teraz chyba wybierzesz coś bezpieczniejszego?
- Nie zamierzam kupować nowego samochodu – powiedział uparcie Wilson. - Kilka dni w warsztacie i moje volvo będzie jak nowe.
- Jimmy, mówisz tak, jakbyś zakochał się w tym gracie – zakpił House. - Gdybyś się z nim ożenił, pewnie nie miałbyś na koncie trzech rozwodów. Nie rozumiesz, że jeżdżenie tym... czymś to jak igranie ze śmiercią?!
- Yeah, zupełnie jak zadawanie się z tobą...
- Hej! - Cuddy podeszła bliżej łóżka, a gdy obaj spojrzeli na nią z wyrzutem, zwróciła się do House'a: - Naprawdę doceniam twój przypływ troski, ale Wilson nie jest jedynym pacjentem, o którego musisz dbać...
- A propos dbania o pacjentów – zastanawiałaś się nad zakupem większych łóżek? - W oczach House'a pojawiły się złowieszcze iskierki. - Bo to łóżko znacznie ograniczało nasze możliwości...
Oczy Cuddy zrobiły się wielkie jak spodki, gdy dotarł do niej sens słów diagnosty. - Czy to znaczy, że wy... że...
House pokiwał gorliwie głową, nie odrywając oczu od coraz bardziej przerażonej miny administratorki.
Wilson spojrzał na nich oboje i roześmiał się cicho. - Daj spokój, Cuddy. Chyba mu nie wierzysz? Zapewniam, że obaj zachowywaliśmy się wzorowo.
Cuddy prychnęła z irytacją. - Gdybyście obaj nie byli tacy dobrzy w tym, co robicie – w sensie zawodowym – już dawno musielibyście poszukać sobie nowej pracy – powiedziała z naganą w głosie. - W każdym razie ty – wycelowała palec wskazujący w Wilsona – masz wolne, dopóki twoja twarz nie zacznie wyglądać normalnie, a ty – palec przesunął się w kierunku House'a – masz natychmiast zabrać się za diagnozowanie, chyba że wolisz spędzić ten dzień w klinice.
Administratorka odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi. - A wieczorem ma was tu nie być! - zawołała przez ramię.
<center>***</center>
- Wilson jest w ciąży, Wilson jest w ciąży... - nucił House, czekając aż jego kochanek otworzy drzwi do mieszkania.
- Nie ważne, ile razy to powtórzysz, nie zmienisz faktów – mruknął przekręcając klucz w zamku. Otworzył drzwi na oścież, ale House nie ruszył się z miejsca.
- Nie próbuję zmieniać faktów – odparł diagnosta. - Po prostu...najbardziej kobiecy facet, jakiego znam, jest w ciąży!
Wilson rozejrzał się niespokojnie po klatce schodowej. - House, zamknij się! Nie mam zamiaru wzbudzać sensacji wśród twoich sąsiadów.
- Naprawdę? A kiedy za kilka miesięcy będziesz wyglądał, jakbyś włożył poduszkę pod koszulę, to powiesz, że co to jest? Wzdęcie po zapiekance z fasoli?
Wilson zgarbił się odrobinę i zamrugał szybko, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Na widok tego House pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć: „Boże, co ciąża może zrobić z człowiekiem?!”, po czym podszedł do swojego przyjaciela i objął go niezgrabnie jednym ramieniem.
- Jeśli nie zamierzasz spędzić tu nocy, to proponuję, żebyśmy weszli do środka – powiedział do pociągającego nosem onkologa, łapiąc go za rękę i wciągając do mieszkania.
Pierwszym, co rzuciło się Wilsonowi w oczy, gdy diagnosta zapalił światło, były leżące na podłodze skorupy dwóch talerzy, wymieszane z pożółkłym makaronem i zbrązowiałym sosem.
- House?...
- Byłem wściekły. - House wzruszył ramionami, jakby miało to wystarczyć za całą resztę historii.
Wilson westchnął, przechodząc obok zmarnowanej kolacji. Jutro będzie miał mnóstwo czasu na sprzątanie. Teraz chciał tylko wziąć ciepłą kąpiel i położyć się do własnego łóżka – pracując niemal całe życie w szpitalu, nie miał pojęcia, że przebywanie tam jako pacjent może być takie męczące. A on w dodatku musiał czekać niemal do północy, aż House'owi udało się na tyle ustabilizować jego pacjenta, że mógł bez obaw zostawić go pod opieką Foremana i Chase'a. Jedyne z czego się cieszył, to że w drodze do wyjścia zatrzymali się przy automacie z jedzeniem i kupili kilka kanapek – zjedli je, jadąc do domu i Wilson nie musiał się martwić gotowaniem.
- Myślisz, że mogę już zdjąć ten przeklęty kołnierz? - zawołał z korytarza.
- Tylko nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów – brzmiała odpowiedź House'a i Wilson z radością pozbył się plastikowego narzędzia tortur.
Łazienka wyglądała tak, jak ją zapamiętał: podłogę zaścielały brudne ubrania, a pod ścianą obok drzwi leżała jego szczoteczka do zębów. Wilson uśmiechnął się lekko, myśląc, że mógłby tą szczoteczką wyszorować podłogę w całym mieszkaniu, z radości, że to wciąż jest również jego mieszkanie. I przyszły dom jego dzieci.
Czekając aż woda wypełni wannę, onkolog przyjrzał się swojej twarzy. Warga wciąż piekła, ale opuchlizna z nosa zaczęła już schodzić. „Przynajmniej mam wolne i nie będę straszył dzieciaków na oddziale”, pomyślał, rozpinając koszulę. Zauważył, że ma na ramieniu niewielkie otarcie i bladego siniaka na piersi, pamiątki po zerwanym pasie bezpieczeństwa. Ta część wypadku wydarzyła się tak szybko, że niewiele z niej pamiętał, ale podejrzewał, że mogło się to skończyć o wiele gorzej. „Znacznie, znacznie gorzej!”, usłyszał głos w swojej głowie i mimowolnie przesunął dłonią po swoim brzuchu.
Usłyszał, że w salonie House włączył telewizor i usiadł ciężko na kanapie. To czego Wilson mógł się jedynie domyślać, to że jego przyjaciel trzyma w jednej ręce otwartą butelkę piwa, a w drugiej fiolkę vicodinu – jednym słowem, nic się nie zmieniło. Rzucił ubrania na ziemię i zanurzył się w ciepłej wodzie, zamykając oczy.
Leżał tak może kwadrans, nie myśląc o niczym, kiedy usłyszał głos House'a:
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz, twoje dzieci zamienią się w małe syrenki...
- Mhm – wymamrotał w odpowiedzi, ale kiedy diagnosta sobie poszedł, Wilson wyszedł z wanny, założył spodnie z dresu i jeden ze starych t-shirtów House'a i poszedł za nim do sypialni.
W pokoju było ciemno, ale onkolog dostrzegł ponad krawędzią koca blade ramiona swojego kochanka. Jego wyczekująca mina kazała mu podejrzewać, że pod kocem również nie ma niczego na sobie.
- Wilson, nie jesteśmy już w szpitalu... - mruknął na pozór obojętnie House, wykonując niedbały ruch ręką, w kierunku tego, co młodszy mężczyzna miał na sobie i tym samym zamieniając jego podejrzenia w pewność.
Wilson przewrócił oczami. - Zauważyłem. I wiem, że przez cały dzień na to czekałeś, ale... - westchną, pocierając obolały kark. - House, naprawdę nie czuję się dziś na siłach, żeby...
- Oh, Jimmy... - zamruczał, przeciągając każdą sylabę. - Jak możesz? Naprawdę sądzisz, że mogę myśleć tylko o jednym?
- No dobrze, jeszcze o vicodinie – przytaknął Wilson.
House zignorował tę uwagę. - Nie chcę cię wykorzystać, tylko się tobą nacieszyć! - zapewnił.
- Masz na myśli przytulanie czy coś takiego? - onkolog, wyraźnie rozbawiony, zbliżył się do łóżka.
- Semantyka. - House wydął wargi. - No dalej, Jimmy! Pozbądź się tych ciuchów i kładź się.
Wilson musiał włożyć wiele wysiłku, żeby stłumić śmiech. Ostrożnie zdjął koszulkę, którą dopiero co założył i powiesił ją na oparciu krzesła, po czym stanął przy swojej stronie łóżka i rozwiązał sznurek spodni, pozwalając im opaść na podłogę.
Usłyszał, że House wciągnął głośno powietrze w płuca, gdy zobaczył, że jego przyjaciel nie ma pod spodem bielizny. (Wilson przeczuwał, że prędzej czy później diagnosta spróbuje się do niego dobrać, więc po co miał mu to utrudniać?) Z uśmiechem samozadowolenia, że udało mu się zaskoczyć House'a, wsunął się pod koc i ułożył na boku, zwrócony plecami do swojego kochanka.
Chwilę później, dokładnie tak, jak Wilson się tego spodziewał, House otoczył ramieniem jego klatkę piersiową i przyciągnął go do siebie. Syknął cicho, gdy potłuczone w wypadku żebra zabolały, ale nieprzyjemne wrażenie natychmiast minęło, zastąpione elektryzującym odczuciem twarzy House'a, wtulającej się w zagłębienie pomiędzy ramieniem a szyją Wilsona.
Młodszy mężczyzna odprężył się od razu, a diagnosta zamruczał z satysfakcją. Nagle Wilson poczuł, że usta House'a są wszędzie - na jego włosach, ramionach i karku, a ręka, która go obejmowała zaczęła przesuwać się w dół, aż zatrzymała się w miejscu, gdzie spoczywała ubiegłej nocy. Onkolog poczuł coś jeszcze – gorącą erekcję swojego kochanka ocierającą się o tył jego uda – i nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Znam cię, planowałeś to od samego początku – powiedział z udawanym wyrzutem.
- Znasz mnie... - usłyszał gardłowy szept House'a, a urywany oddech połaskotał go w ucho, posyłając dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa.
Wilson nawet się nie zdziwił, że pomimo zmęczenia jego ciało zareagowało entuzjastycznie na te pieszczoty – House, jeśli tylko zechciał, potrafił być mistrzem gry wstępnej; albo po prostu był wirtuozem pewnego instrumentu o brązowych oczach? - to nie miało w tej chwili większego znaczenia. Nakrył dłoń House'a własną dłonią i zaczął przesuwać ją w kierunku swojego podbrzusza. Poczuł, że usta diagnosty, wciąż muskające jego skórę, rozciągają się w uśmiechu, gdy zamknął dłoń na pulsującym członku Wilsona i pchnął biodrami w tył, ocierając się o swojego kochanka.
House jęknął cicho i znieruchomiał, opierając się całym ciężarem ciała na swoim kochanku.
- Będę delikatny – szepnął, gdy przypomniał sobie, jak się oddycha.
- Nie wątpię – mruknął Wilson, czekając cierpliwie, kiedy jego kochanek wyciągał spod poduszki niewielką tubkę, odkręcał ją i nakładał sobie żel na palce.
Onkolog zadrżał, gdy poczuł je w sobie – czułe i penetrujące, zataczające wolne kręgi, zmierzające wgłąb niego. Westchnął z rozkoszą, kiedy House dosięgnął tego miejsca.
- Greg... - jęknął, sięgając ręką do tyłu i kładąc dłoń na biodrze swojego kochanka.
House pieścił go jeszcze kilka sekund, przytulając policzek do miękkich włosów onkologa, po czym zabrał palce i wszedł w niego jednym mocnym pchnięciem. Wilson krzyknął cicho, bardziej z zaskoczenia, niż z bólu, a dłoń House'a ponownie otoczyła jego członek i zaczęła się poruszać wzdłuż niego, równocześnie z pchnięciami bioder diagnosty. Po chwili House znalazł odpowiedni rytm i wrócił do całowania karku i ramion swojego kochanka.
Wilson oddychał ciężko, oszołomiony odczuciami, docierającymi do jego mózgu z trzech najwrażliwszych punktów jego ciała. Ledwie słyszał sapanie i jęki swojego kochanka. Jedyne, na czym mógł się skupić to to, że znalazł się w samym środku raju i gdyby mógł, zatrzymałby czas, żeby to się nigdy nie skończyło. W samym centrum tego raju znajdowała się myśl, że House zaakceptował jego pragnienie założenia rodziny...
Na wspomnienie wyznania, które usłyszał zeszłej nocy z ust swojego kochanka, Wilson doszedł, nieświadomie wykrzykując słowa miłości. House pchnął mocniej i dołączył do swojego kochanka po drugiej stronie granicy wyczerpania.
Leżeli kilka minut, czekają aż ich oddechy i bicia serc wrócą do normalnego rytmu. House pierwszy doszedł do siebie i przetoczył się na plecy, pociągając Wilsona ze sobą. Onkolog westchnął cicho i ułożył się wygodniej, opierając głowę na piersi swojego kochanka. Zasypiając, myślał o tym, że nic nie mogłoby sprawić, żeby poczuł się szczęśliwszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MarlaSinger
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Robię lazgi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:22, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
O BOŻE!
najpierw się popodniecam, że już jest.
Idę czytać.
Cytat: | - Czyżby Wilson miał jakąś tajemniczą infekcję? Kłopoty z nerkami? - Cuddy starała się nie wypaść z roli. - Dobrze wiesz, że już wczoraj powinien wrócić do domu. |
No co za głupia blerwa....
Cytat: | - Wilson jest w ciąży, Wilson jest w ciąży... - nucił House, czekając aż jego kochanek otworzy drzwi do mieszkania. |
Ja zawsze wiedziałam, że on chce dzieci! Wiedziałam:)
Cytat: | - Tylko nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów – brzmiała odpowiedź House'a i Wilson z radością pozbył się plastikowego narzędzia tortur. |
Jimmy po prostu leż niczym kobieta, a House zajmie się rehabilitacją.
Cytat: | Wilson uśmiechnął się lekko, myśląc, że mógłby tą szczoteczką wyszorować podłogę w całym mieszkaniu, z radości, że to wciąż jest również jego mieszkanie. |
*leży*
Skądś to znam...
*wstaje*
Robiłam tak kiedyś^^
Cytat: | - Znam cię, planowałeś to od samego początku – powiedział z udawanym wyrzutem. |
Jimmy, przecież ty też to planowałeś.
Dobra, wracając.
Znowu się podniecam czytając twoje tłumaczenia. Patrzę świeci się na pomarańczowo. Wchodzę i jest nowa część[tu następuje taniec: połączenie makareny i kankana na obrotowym krześle w akompaniamencie okrzyków radości.] Jestem przejęta i ciągle mi mało!! Strasznie wkurza mnie Cuddy, co jest bardzo trudne, bo ją lubię. Co znaczy, że to jest dobry fick. Cholernie dobry.
Richie nadworny tłumaczu gimme more!
Sama era jest taka strasznie w moim guście, bez "spazmów rozkoszy" i "przeniesienia się na łąki nieopisanej przyjemności", i like it. Udowadniasz nam, że seks może być opisany dosadnie i nie tracić nic ze swojej subtelności, nawet jeśli tłumaczenie tego na polski to syzyfowa praca. Jesteś mistrzem!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MarlaSinger dnia Wto 21:44, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:31, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Caddy jak ona może tak pomyśleć, a jej reakcja na : Bo to łóżko znacznie ograniczało nasze możliwości...
Oczy Cuddy zrobiły się wielkie jak spodki, gdy dotarł do niej sens słów diagnosty. - Czy to znaczy, że wy... że...
House pokiwał gorliwie głową, nie odrywając oczu od coraz bardziej przerażonej miny administratorki.
Wilson spojrzał na nich oboje i roześmiał się cicho. - Daj spokój, Cuddy. Chyba mu nie wierzysz? Zapewniam, że obaj zachowywaliśmy się wzorowo.
a to:Jeśli zaraz nie wyjdziesz, twoje dzieci zamienią się w małe syrenki...
a to jest najlepsze:Zauważyłem. I wiem, że przez cały dzień na to czekałeś, ale... - westchną, pocierając obolały kark. - House, naprawdę nie czuję się dziś na siłach, żeby...
- Oh, Jimmy... - zamruczał, przeciągając każdą sylabę. - Jak możesz? Naprawdę sądzisz, że mogę myśleć tylko o jednym?
- No dobrze, jeszcze o vicodinie – przytaknął Wilson.
ta część była taka romantycza i słodka, czekam na dalszą część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:36, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ale jak miała zasnąć spokojnie kilkanaście godzin po tym, jak dowiedziała się, że James Wilson, szef oddziału onkologii i jeden z najbardziej cenionych lekarzy swojej specjalizacji w stanie, spodziewa się dziecka – a ściślej mówiąc: jest w ciąży. |
Kobieto, ja wciąż nie wiem, jak mogłam spać po poprzednich 23 częściach!
Cytat: | „Może teraz powinnam poprosić, żeby donosił jedno dla mnie?”, pomyślała i zaniosła się głośnym, ironicznym śmiechem, |
Powrót evil!Cuddy! *kocha*
bossy!Cuddy rządzi. Kocham całą tę scenę, to, jak rozstawia chłopców po kątach. ^^
Cytat: | - Nie próbuję zmieniać faktów – odparł diagnosta. - Po prostu...najbardziej kobiecy facet, jakiego znam, jest w ciąży!
|
OMG, nawet HOUSE się ze mną zgadza! xD
Cytat: | Wilson zgarbił się odrobinę i zamrugał szybko, jakby za chwilę miał się rozpłakać. |
House, to nie hormony, to technika manipulacji! XD
Cytat: | - Jeśli zaraz nie wyjdziesz, twoje dzieci zamienią się w małe syrenki... |
Richie, przysięgam, ZABIJĘ Cię, jeśli któreś z dzieciaków nazwiesz Ariel.
...
Cóż mogę powiedzieć, jestem pod wrażeniem Twojej finezji przy pisaniu scen NC-17. NAPRAWDĘ pod wrażeniem.
Cytat: | W samym centrum tego raju znajdowała się myśl, że House zaakceptował jego pragnienie założenia rodziny... |
... I nastrój trafił SZLAG.
...
A później jest fluff. I gitara.
No więc.
...
Fluff, Richie! FLUUUFF! XD I mnóstwo śmiechu w scenach z Cuddy. Kocham Cuddy. Srsly.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:58, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
MarlaSinger napisał: | O BOŻE!
najpierw się popodniecam, że już jest.
Idę czytać. |
taaa, znam to uczucie dopada mnie zawsze, gdy widzę, że moje ulubione Autorki opublikowały coś nowego
MarlaSinger napisał: | Ja zawsze wiedziałam, że on chce dzieci! Wiedziałam:) |
żeby jego wewnętrzne dziecko miało towarzystwo
MarlaSinger napisał: | Jimmy po prostu leż niczym kobieta, a House zajmie się rehabilitacją. |
(a ktoś się mnie kiedyś pytał, dlaczego zawsze Jimmy jest na górze... Widać House postanawia działać tylko w ostateczności )
MarlaSinger napisał: | Jimmy, przecież ty też to planowałeś. |
nie, nie, nie - on co najwyżej podejrzewał
MarlaSinger napisał: | Strasznie wkurza mnie Cuddy, co jest bardzo trudne, bo ją lubię. Co znaczy, że to jest dobry fick. Cholernie dobry. |
powinnam się zarumienić, co nie?
*rumieni się*
(heh... widać, że moja antypatia do Cuddy udziela się przez tego fika... I jak tu się nie cieszyć? )
MarlaSinger napisał: | Sama era jest taka strasznie w moim guście, bez "spazmów rozkoszy" i "przeniesienia się na łąki nieopisanej przyjemności", i like it. Udowadniasz nam, że seks może być opisany dosadnie i nie tracić nic ze swojej subtelności, nawet jeśli tłumaczenie tego na polski to syzyfowa praca. Jesteś mistrzem! |
*rumieni się już bez zastanowienia*
hmm... szczerze mówiąc, to wolałabym pisać erę w stylu evay, ale za żadne skarby mi się to nie udaje... A że wychodzi dosadnie i subtelnie? Po prostu nie mogę sobie inaczej wyobrazić Hilsonowej ery To było, jest i będzie slow and gentle and loving and sweet (cytat z "Kwestii zaufania" ) - nawet jeśli rzucają się na siebie jak zwierzaki
***
motylek - Korniczki szepczą, że dalej też będzie słodko i romantycznie, przynajmniej dopóki House się nie znudzi
***
Katty napisał: | Kobieto, ja wciąż nie wiem, jak mogłam spać po poprzednich 23 częściach! |
może byłaś zmęczona? na mnie to zawsze działa
Katty napisał: | Kocham całą tę scenę, to, jak rozstawia chłopców po kątach. ^^ |
a ja skłaniam się ku kawałkowi, gdy chłopaki, ignorując jej obecność, zaczynają kłócić się o samochód
Katty napisał: | OMG, nawet HOUSE się ze mną zgadza! xD |
znów naginasz fakty Podtekstem tych słów wcale nie było: "Urodzisz mi dzieci, więc oficjalnie stwierdzam, że jesteś kobietą w tym związku"
Katty napisał: | House, to nie hormony, to technika manipulacji! XD |
strach się bać, co będzie, gdy Wilson znajdzie się na etapie: "Jestem brzydki, gruby i nikt mnie nie kocha"
Katty napisał: | Richie, przysięgam, ZABIJĘ Cię, jeśli któreś z dzieciaków nazwiesz Ariel. |
a może być "Persil" albo "Vizir"?
spoko, możesz się nie martwić - zorientowałam się, że imiona kończące się na "-el" są domeną aniołów, a Hilsonowe dzieciaki to przecież diabełki będą, no
Katty napisał: | Cóż mogę powiedzieć, jestem pod wrażeniem Twojej finezji przy pisaniu scen NC-17. NAPRAWDĘ pod wrażeniem. |
well, miło mi (ale do finezji evay wiele mi brakuje, nad czym ubolewam ) A gdyby jeszcze język polski dawał takie możliwości, jak angielski... wtedy ten kawałek byłby naprawdę taki, jaki być powinien
Katty napisał: | ... I nastrój trafił SZLAG. |
wybacz
wszystko przez to, że ktoś kiedyś i przy czymś innym powiedział mi, że jeśli w opowiadaniu pojawiają się dzieci, to nie powinny być odsunięte na dalszy plan (tak, to była pewna zgryźliwa osoba w średnim wieku, cierpiąca na syndrom "pustego gniazda", ale skoro Wilsonowym priorytetem jest potomstwo, to muszę przypominać korniczkom, żeby choć słowem o tym wspomniały )
Katty napisał: | Fluff, Richie! FLUUUFF! |
czy po mnie można się spodziewać czegoś innego?
gdybym nie darzyła dozgonną miłością moje obecnej rangi, to możne zmieniłabym ją na "chodzący fluff-fik"
Katty napisał: | I mnóstwo śmiechu w scenach z Cuddy. Kocham Cuddy. Srsly. |
a ja nie Ale wygląda na to, że w kolejnej części znów będę musiała ją wykorzystać, do wyrobienia normy 1500 słów
Buziaki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 10:27, 07 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:59, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | może byłaś zmęczona? na mnie to zawsze działa |
Nie, na mnie raczej nie. XD
Richie napisał: | a ja skłaniam się ku kawałkowi, gdy chłopaki, ignorując jej obecność, zaczynają kłócić się o samochód |
...
Niee, wolę Cuddy. XD
Richie napisał: | znów naginasz fakty Podtekstem tych słów wcale nie było: "Urodzisz mi dzieci, więc oficjalnie stwierdzam, że jesteś kobietą w tym związku" |
Jasne jasne. Pff.
Richie napisał: |
strach się bać, co będzie, gdy Wilson znajdzie się na etapie: "Jestem brzydki, gruby i nikt mnie nie kocha" |
Zmusi House'a do wyprowadzki do hotelu słuchaniem żałosnych piosenek grup grających emo rock...?
Richie napisał: | a może być "Persil" albo "Vizir"? |
Ha, ha. Jako osoba, która zna kilku Arielów, fochnę się w ich imieniu.
Richie napisał: | spoko, możesz się nie martwić - zorientowałam się, że imiona kończące się na "-el" są domeną aniołów, a Hilsonowe dzieciaki to przecież diabełki będą, no |
Ja lubię imię Ariel za znaczenie - "lew Boga" . Ale racja, większość "-el" imion to imiona aniołów, jak mojego ukochanego Castiela. ^^
Richie napisał: | well, miło mi (ale do finezji evay wiele mi brakuje, nad czym ubolewam ) A gdyby jeszcze język polski dawał takie możliwości, jak angielski... wtedy ten kawałek byłby naprawdę taki, jaki być powinien |
Ale ładnie to robisz. *musi się naumieć* Język angielski, jeśli chodzi o opowiadania, w ogóle jest bogatszy w słownictwo. Widać to w dialogach. Anglojęyczni mają od groma wyrazów mowy/dźwięku, a my? Kurde, maks. dziesięć na krzyż.
Richie napisał: | wybacz
wszystko przez to, że ktoś kiedyś i przy czymś innym powiedział mi, że jeśli w opowiadaniu pojawiają się dzieci, to nie powinny być odsunięte na dalszy plan (tak, to była pewna zgryźliwa osoba w średnim wieku, cierpiąca na syndrom "pustego gniazda", ale skoro Wilsonowym priorytetem jest potomstwo, to muszę przypominać korniczkom, żeby choć słowem o tym wspomniały ) |
I właśnie TO psuje nastrój chwili. XD
Richie napisał: | czy po mnie można się spodziewać czegoś innego?
gdybym nie darzyła dozgonną miłością moje obecnej rangi, to możne zmieniłabym ją na "chodzący fluff-fik" |
"Chodzący Fluff", jeśli już, nie ma takiej kategorii fika jak flufffik. XD
Richie napisał: | a ja nie Ale wygląda na to, że w kolejnej części znów będę musiała ją wykorzystać, do wyrobienia normy 1500 słów |
I dobrze. Zastanawiam się tylko, jaka Cuddy wystąpi. bossy!Cuddy? evil!Cuddy? sad!Cuddy? envious!Cuddy? a może desperate!Cuddy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:56, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle wielki styl
Mówiłam Ci już, że szczególnie za pewną część tej ... części ( ) bezgranicznie Cię kocham, nieprawdaż?
Wilson zgarbił się odrobinę i zamrugał szybko, jakby za chwilę miał się rozpłakać
Powtarzam reakcję House'a, wznosząc oczy ku sufitowi - Co ta ciąża robi z człowiekiem...
Wilson uśmiechnął się lekko, myśląc, że mógłby tą szczoteczką wyszorować podłogę w całym mieszkaniu, z radości, że to wciąż jest również jego mieszkanie.
Moja droga, może urealnisz ten pomysł? *czeka z niecierpliwością na Wilsona ze szczoteczką w ręce*
Jeśli zaraz nie wyjdziesz, twoje dzieci zamienią się w małe syrenki...
Czemu nie "nasze"?
- Znam cię, planowałeś to od samego początku – powiedział z udawanym wyrzutem.
Już widzę, jak mu się udał ten wyrzut Przecież w środku na pewno wył z radości!
Great job, Richie Kocham, jak chłopcy się kochają (we wszystkich tego słowa znaczeniach )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Śro 9:57, 07 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:24, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Katty napisał: | Niee, wolę Cuddy. XD |
no tak - z kim ja gadam?
Katty napisał: | Zmusi House'a do wyprowadzki do hotelu słuchaniem żałosnych piosenek grup grających emo rock...? |
już raczej wcieli w życie tytuł fika
Katty napisał: | Ha, ha. Jako osoba, która zna kilku Arielów, fochnę się w ich imieniu. |
omg, jak można zrobić swojemu dziecku coś takiego?
ale z drugiej strony jakieś małżeństwo z Australii dało swojemu synowi na imię Superman
Katty napisał: | *musi się naumieć* |
ależ umiesz, umiesz - te Twoje Tudorowe wprawki wyglądały bardzo obiecująco
Katty napisał: | Język angielski, jeśli chodzi o opowiadania, w ogóle jest bogatszy w słownictwo. Widać to w dialogach. Anglojęyczni mają od groma wyrazów mowy/dźwięku, a my? Kurde, maks. dziesięć na krzyż. |
polski język sucks
*musi zabrać się za naukę angielskiego*
Katty napisał: | I właśnie TO psuje nastrój chwili. XD |
może następnym razem coś innego zajmie myśli Wilsona
(a wyobrażasz sobie, jak nastrój wyzionie ducha, kiedy miłosne igraszki przerwie płacz dzieci? tzn kiedyś potem... )
Katty napisał: | "Chodzący Fluff", jeśli już, nie ma takiej kategorii fika jak flufffik. XD |
a powinna być - fluff-fików jest co najmniej tyle, co dead-fików
Katty napisał: | Zastanawiam się tylko, jaka Cuddy wystąpi. bossy!Cuddy? evil!Cuddy? sad!Cuddy? envious!Cuddy? a może desperate!Cuddy? |
to już zależy od tego, ile korniczki będą mogły jej poświęcić czasu antenowego
****
any napisał: | Mówiłam Ci już, że szczególnie za pewną część tej ... części bezgranicznie Cię kocham, nieprawdaż? |
nie, nie mówiłaś Ale zakładam, że chodzi o to, co tygryski lubią najbardziej
any napisał: | Moja droga, może urealnisz ten pomysł? *czeka z niecierpliwością na Wilsona ze szczoteczką w ręce* |
any, jak możesz? Jimmy powinien teraz wypoczywać, a nie czołgać się po podłodze
any napisał: | Czemu nie "nasze"? |
może House nie chce dzieci z rybimi ogonami?
no dobra, my bad ale w końcu House nie mógłby tak od razu przywyknąć do myśli, że te dzieci są również jego - dajmy mu trochę czasu
any napisał: | Przecież w środku na pewno wył z radości! |
albo po prostu palił go ogień pożądania
any napisał: | Kocham, jak chłopcy się kochają (we wszystkich tego słowa znaczeniach ) |
yeah, me too
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|