|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:54, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
calin.o - to ja się już uspokoiłam, że nie żywisz urazy
yeah, kolejna część mogłaby nosić tytuł "Cierpienia młodego Wilsona" (chociaż jak uświadomił mi ktoś na gg uświadomił - Wilson nie jest już pierwszej młodości - ale nie moja wina, że Werter Goethego nie był "w średnim wieku" )
póki co, naradzamy się z kornikami, jaki odcień czerni ma mieć rozpacz Jimmy'ego
***
Alex ^^ - miło mi, że dołączyłaś do fanek Gimme
nie wiem, czy "wszystko" będzie dobrze, ale znaczna część z pewnością tak
zrobimy z kornikami co w naszej mocy, żeby kolejna część ukazała się jak najszybciej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:14, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | chociaż jak uświadomił mi ktoś na gg uświadomił - Wilson nie jest już pierwszej młodości |
Nie ktoś, a JA WE WŁASNEJ OSOBIE
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:33, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | póki co, naradzamy się z kornikami, jaki odcień czerni ma mieć rozpacz Jimmy'ego |
Nietoperzowy. ^^ *nic nie poradzi na fakt, że nietoperzowa czerń jej się podoba* I profesor Baman by się ze mną zgodził. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:28, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
any - tak mi się wydawało, ale wolałam nie ryzykować, w razie gdyby to jednak była Em.
***
Katuś - a jak czarna jest nietoperzowa czerń?? bo ja nietoperza to widziałam tylko raz w przelocie i było wtedy ciemno
(mówiąc wprost - Jimmy ma rozważać wyjazd na Alaskę (żeby z dzieckiem w nosidełku ganiać za chorymi łosiami), aborcję czy może samobójstwo??? poor Jimmy )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:29, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nietoperzowa czerń to coś pomiędzy czernią a grafitem. Na samobójstwo za jasna, ale na radości bycia samotnym rodzicem za ciemna.
...
No. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:36, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
No to pozostaje chyba tylko, że się House w końcu opamięta, przestanie grać twardziela i NA KOLANACH (a jak! ) przeprosi Wilsona za swoje zachowanie (tylko nie za szybko, bo potem to już może nie być o czym pisać ).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:48, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Katty - Ty zua kobieto!
(niemniej dzięki za informacje )
...
*myśli nad logicznym uzasadnieniem, że dziecko nie przekreśli szansy na ponowne wkupienie się w łaski House'a*
***
Lady M., gdyby House przypadkiem znalazł się na kolanach, to byłby w odpowiednim miejscu, żeby zrekompensować Wilsonowi straty moralne
i - właśnie - czemu "nie za szybko"? przecież Wilson w ciąży + House wiedzący o ciąży Wilsona = kopalnia pomysłów na kolejne rozdziały
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 0:50, 15 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pattyczak
Pacjent
Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:53, 17 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Jej, nie wiem jak to powiedzieć, ale... nie podobała mi się ta część. House który walczy z sumieniem, rozmyśla i rozważa to nie nasz House. Nawet jeśli, to piękno imho polega na tym, że tego nie słyszymy. Wydaje mi się, że wykraczamy poza kanoniczny obraz bohatera, co niekoniecznie może iść w dobrym kierunku.
Czekam teraz z lekkim niepokojem na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:05, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
wreszcie ktoś odważył się napisać to, o czym pewnie wszyscy myślą
wiem, że korniczkom wyszedł taki mało-House'owy House... może gdyby te rozmyślania miały miejsce trochę później, a nie zaraz po, jakoś realistyczniej by to wypadło (ale przeniesienie tego w czasie było niewykonalne z powodu problemów logistycznych )
Pattyczak napisał: | Nawet jeśli, to piękno imho polega na tym, że tego nie słyszymy. |
może to i racja... (a poza tym to zapewne główny powód, czemu tak wiele fików opisuje PoV Wilsona...) Ale ja wolę myśleć, że w istotnych, nie-medycznych kwestiach House podejmuje działanie po przynajmniej szczątkowej analizie faktów, a nie pod wpływem chwili olśnienia...
Ciąg dalszy właśnie zaczął się tworzyć... sama trochę się niepokoję, co z tego wyjdzie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 0:06, 18 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 0:49, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
strasznie podobały mi się przemyślenia Housa, jego wątpliwości, tęsknoty... świetnie napisane
Czekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:55, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Okay, People!
Wygląda na to, że przy poprzedniej części Korniki wyczerpały całą swoją inwencję twórczą, więc obecna wygląda jak wygląda. Mam nadzieję, że kolejna wypadnie lepiej (i szybciej)
Enjoy! |
Z dedykacją dla wszystkich, którzy lubią gnębić Jimmy'ego (byle z umiarem ) oraz dla Calin.y (wybacz, że wenowi jakoś nie wyszło to "rozdarcie psychiczne" )
Part 20
Wilson nie od razu odjechał spod domu diagnosty. Przez długi czas siedział w samochodzie, z rękami na kierownicy i głową opartą na zagłówku, ze wszystkich sił starając się powstrzymać łzy, napływające mu do oczu.
„To tylko wina hormonów”, powtarzał uparcie w myślach, ale wciąż czuł na sobie przeszywające spojrzenie House'a i to sprawiało mu niemal fizyczny ból. Nie mógł uwierzyć, że jego wyznanie wymazało całą tę czułość i łagodne rozbawienie, które widział w ukochanych niebieskich oczach, gdy kilka godzin wcześniej całowali się w szpitalnym holu.
Na wspomnienie tego pocałunku, Wilson zacisnął mocniej powieki i przygryzł dolną wargę, próbując stłumić wzbierający w nim szloch. Wtedy – czując usta House'a na swoich i beztrosko ignorując spojrzenia rzucane w ich stronę – uważał się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. Teraz znalazł się w całkowicie beznadziejnej sytuacji, a jedyna osoba, do której mógł się zwrócić... No właśnie – co? Nie wiedział, czy House go nienawidzi, czy tylko czuje do niego odrazę, ale tak czy inaczej z pewnością wykreśli go ze swojego życia.
Wilson przełknął ślinę i wypuścił powietrze z płuc. Zobaczył, że jego oddech zmienił się w parę i zdał sobie sprawę, jak zimno jest w jego samochodzie. Na zewnątrz było kilka stopni poniżej zera i znów zaczął padać śnieg. Wiedział, że nie może spędzić nocy siedząc tam i użalając się nad sobą. Przekręcił kluczyk w stacyjce, silnik natychmiast ożył. Onkolog odwrócił głowę i spojrzał na zielone drzwi. Przemknęło mu przez myśl, że oddałby wszystko, gdyby nagle stanął w nich House, nazwał go idiotą i kazał mu wracać do domu. „Takie rzeczy zdarzają się tylko w kiepskich filmach”, pomyślał gorzko, ruszając opustoszałą ulicą.
Nie miał ochoty jechać do hotelu. Czuł się okropnie, a jeden rzut oka w lusterko powiedział mu, że wygląda wygląda jeszcze gorzej. Jak miałby w takim stanie pójść w jakieś miejsce publiczne?! Poza tym nie chciał być teraz sam w obcym pokoju. Miał ochotę zawrócić i przenocować na wycieraczce House'a, byle tylko wiedzieć, że jego przyjaciel – cóż, były przyjaciel – jest gdzieś obok niego... Wilson zamrugał kilka razy czując pieczenie pod powiekami. Myśl, że House zawsze będzie już tylko „gdzieś obok”, a nigdy „blisko” niego, była nie do zniesienia.
Godzinę kręcił się po mieście, zanim ostatecznie zdecydował, że pojedzie do szpitala. Jego własny gabinet wydawał się rozsądnym wyborem – przynajmniej miał tam przybory toaletowe i świeżą koszulę, trzymane na wypadek niespodziewanego nocnego dyżuru. Dzięki temu była szansa, że nie będzie rano wyglądał jak wyrzucona z domu ofiara losu.
Zaparkował blisko wejścia, nie troszcząc się, czy rano House rozpozna pod śniegiem jego samochód. Ukrywanie się i tak nie miało sensu, skoro ich gabinety znajdowały się koło siebie. Wszedł do szpitala, mając nadzieję, że zdąży dotrzeć do swojego biura, zanim ktokolwiek zapyta go, po co przyjechał w środku nocy. Nie potrafił wymyślić żadnej logicznej wymówki, a ostatnim, czego potrzebował, to krążące od samego rana plotki, że „nawet James-anielska-cierpliwość-Wilson nie zdołał wytrzymać pod jednym dachem z tym sukinsynem Housem dłużej niż kilka miesięcy”. Tym bardziej, że teraz House naprawdę nie ponosił winy za całą tę sytuację – ale w to nikt by Wilsonowi nie uwierzył.
Onkolog z ulgą zauważył, że w holu znajdują się tylko trzy osoby. Dwaj strażnicy przerwali na chwilę rozmowę i spojrzeli w jego stronę, ale widocznie od razu rozpoznali, kim jest, bo jedynie skinęli głowami na powitanie i wrócili do swoich spraw. Pielęgniarka siedząca za kontuarem była zatopiona w jakiejś powieści i nawet nie podniosła głowy, kiedy mijał pośpiesznie jej stanowisko.
Drzwi windy rozsunęły się, gdy tylko wcisnął przycisk. Wszedł do środka, odruchowo otrzepując śnieg z rękawów płaszcza. Teraz musiał już tylko pokonać dystans dzielący drzwi windy i swojego gabinetu. Prawdopodobieństwo spotkania tam kogoś, kto mógłby pomyśleć, że jego zaczerwienione oczy to efekt czegoś innego, niż mroźnego powietrza na zewnątrz, było niewielkie. Potem będzie mógł siedzieć do rana u siebie, próbując zebrać w całość rozsypane kawałki swojego życia.
Tak jak się spodziewał, korytarz na jego piętrze był ciemny i pusty. Ruszył pewnie przed siebie, jak robił to setki razy wcześniej, ale – na swoje nieszczęście – mijając gabinet diagnostyki, nie mógł oprzeć się impulsowi, by zerknąć do biura House'a. I ten jeden moment wystarczył, żeby budowane wytrwale opanowanie runęło w gruzach, gdy otoczył go kalejdoskop wspomnień, w których House wykorzystywał każdą sprzyjającą (lub niesprzyjającą) okazję, by empirycznie zademonstrować mu, jak głębokim uczuciem go darzy.
Wilson niemal biegiem rzucił się w stronę końca korytarza, równocześnie wyjmując klucz z kieszeni. Gdy tylko udało mu się otworzyć zamek, wpadł do gabinetu, zatrzasnął drzwi za sobą i oparł się o nie plecami. Po jego twarzy spływały gorące łzy. Miał ochotę osunąć się na ziemię, ale czuł, że później nie znajdzie motywacji, żeby się podnieść.
Wydawało mu się, że trwa to całą wieczność, ale w końcu łzy zaczęły płynąć wolniej i udało mu się złapać oddech, który nie przerodziłby się w szloch. Zrzucił płaszcz, pozwalając mu opaść na podłogę i powlókł się na kanapę. Usiadł na niej ciężko i ukrył twarz w dłoniach.
- Dlaczego to się musiało tak skończyć? - wyszeptał, rozcierając słoną wilgoć po policzkach. „Dlaczego House nie należy do ludzi, z którymi można porozmawiać, wyjaśnić...”, dokończył w myślach, nie mogąc wydobyć głosu ze ściśniętego gardła.
„NIE! To nie jest wina House'a, wyłącznie twoja!”, usłyszał oskarżycielski głos w swojej głowie i jego oczy znów napełniły się łzami. Nie mógł nie zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Takie było całe jego życie – miał obiektywnie gównianą pracę, która dawała mu satysfakcję i związał się z aroganckim dupkiem, którego kochał ponad wszystko na świecie. To były jego wybory i tylko on ponosił za nie odpowiedzialność. A kilka miesięcy temu dokonał kolejnego wyboru, który okazał się przekreślać oba wcześniejsze... Ze zgrozą uświadomił sobie, że będzie musiał poszukać nowej pracy. Choćby nie wiadomo jak się starał, nie uda mu się pogodzić opieki nad dzieckiem i trwających czasem całą dobę dyżurów w szpitalu. Cuddy oczywiście zgodziłaby się pójść mu na rękę, ale byli jeszcze pacjenci, których czasem nie mógł zostawić samych tylko dlatego, że jego dzień pracy dobiegł końca. Nad kwestią związku z Housem nie musiał się nawet zastanawiać – ta sprawa zamknęła się w momencie, gdy diagnosta wyrzucił go ze swojego mieszkania. House nigdy mu nie wybaczy, że w tajemnicy przed nim postanowił mieć dziecko.
A gdyby nie było żadnego dziecka?...
Wilson pokręcił bezradnie głową. Nie... Po tym, co przeszedł, tracąc pierwsze dziecko, takie myśli były czystym szaleństwem. Wiedział, że pożałowałby tej decyzji w momencie, gdy nie byłoby już odwrotu. A poza tym to wcale nie gwarantowało, że odzyskałby House'a. Diagnosta cenił ludzi, którzy byli wierni swoim zasadom, więc gdyby Wilson złamał swoje, straciłby tylko resztki szacunku, jakie House mógł dla niego mieć. To była najbardziej irracjonalna rzecz, jaka w tej sytuacji mogła mu przyjść do głowy, ale być może – tylko być może – jeśli udowodni House'owi, że jest w stanie podołać całej tej sytuacji, wciąż istniała szansa, że w jakiś sposób znów będą razem...
Ta fałszywa nadzieja wcale nie poprawiła Wilsonowi samopoczucia. Potarł dłońmi policzki, piekące lekko z powodu wysychających na nich łez. Rozejrzał się po swoim ciemnym gabinecie. Nie potrafił zliczyć, ile osób pocieszał, kiedy załamywały się na wiadomość, że ich życie nigdy nie będzie takie jak dawniej. Teraz siedział sam i nie było nikogo, kto choćby poklepał go po ramieniu i powiedział, że sobie poradzi.
Onkolog otoczył ramionami swój brzuch i spuścił głowę. Potrzebował bliskości. Potrzebował House'a! Na moment znalazł się w alternatywnym wszechświecie, w którym jego przyjaciel ucieszył z wiadomości o ciąży i teraz to jego ramiona oplatały talię Wilsona, a jego usta składały czułe pocałunki na karku tuż pod linią brązowych włosów...
Otrząsnął się z marzeń. Od początku wiedział, jaka będzie reakcja House'a, ale wolał żyć złudzeniami, że wszystko jakoś się ułoży. Teraz mógł przestać się oszukiwać – karty zostały rozdane, House jak zwykle trzymał w ręku wszystkie asy, a on musiał grać tym, co miał, bo stawką było życie jego i jego dziecka.
Znów poczuł pieczenie pod powiekami. Tym razem nie chodziło o łzy – to wyczerpany fizycznie i psychicznie organizm domagał się snu.
Nie przejmując się rozwiązywaniem sznurówek, Wilson zrzucił buty i ułożył się na kanapie. Po chwili sięgnął ręką do tyłu i ściągnął na siebie koc, leżący na oparciu. Owinął się nim szczelnie, przypominając sobie, że gdy był jeszcze dzieckiem, coś takiego dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Gdy zbliżył twarz do koca, dotarł do niego ulotny zapach House'a – pozostałość po poprzednim dniu, którego większą część diagnosta spędził wyciągnięty prowokacyjnie na kanapie swojego kochanka, próbując go nakłonić do porzucenia papierkowej roboty i zajęcia się czymś przyjemniejszym.
To wspomnienie zadziałało jak sól, która dostała się do świeżej rany i Wilson rozpłakałby się ponownie, gdyby zostało mu choć trochę łez.
Odwrócił głowę, wtulając twarz w zgięcie łokcia. Starał się nie myśleć o niczym, poza aksamitną ciemnością, która otoczyła go, gdy zamknął oczy. Minutę później zasnął.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 2:39, 21 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:26, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
OMG! Poor Jimmi...
Jak przestanę chlipać to napiszę coś więcej *sięga po nową paczkę chusteczek*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:37, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Onkolog odwrócił głowę i spojrzał na zielone drzwi. Przemknęło mu przez myśl, że oddałby wszystko, gdyby nagle stanął w nich House, nazwał go idiotą i kazał mu wracać do domu. |
Tak będzie. Wszystko sie ułoży
Cytat: | „Takie rzeczy zdarzają się tylko w kiepskich filmach” |
Ekhm... ale chciałeś żeby tak się stało Jimmy! House romantyk, wyskakuje zza zielonych drzwi i krzyczy: "Wilson! Przepraszam, wr óć do mnie! Kocham Cię nad życie. Zostań ze mną, nosisz moje dziecko. Nasze dziecko. I co z tego, że nie masz macicy i tak Cię kocham!" I razem wracają do domu
Podobało mi się. Biedny Jimmy chciałam go przytulić, przed oczami miałam małego smutnego pieseczka. House siedzi w domu i go nie szuka <foch>. Jak tak można?
Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:40, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
tu się przyda parę paczek chusteczek. Aż się pośmiałam , w sensie pozytywnym przy:a ostatnim, czego potrzebował, to krążące od samego rana plotki, że „nawet James-anielska-cierpliwość-Wilson nie zdołał wytrzymać pod jednym dachem z tym sukinsynem Housem dłużej niż kilka miesięcy”.
Wilson cierpi i musi te cierpienie zakończyc aby cieszyć się z przyjścia na świat dziecka , bo chyba będzie dla niego matką i ojcem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:14, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
nefrytowakotko - aż odruchowo przewinęłam stronę do góry, żeby zobaczyć, co tam było aż takie smutne... Nie wiem, jakoś nie przekonuje mnie ten kawałek
***
Sukebe napisał: | Tak będzie. Wszystko sie ułoży |
no, może dokładnie tak nie będzie, ale się ułoży
Sukebe napisał: | Ekhm... ale chciałeś żeby tak się stało Jimmy! House romantyk, wyskakuje zza zielonych drzwi i krzyczy: "Wilson! Przepraszam, wr óć do mnie! Kocham Cię nad życie. Zostań ze mną, nosisz moje dziecko. Nasze dziecko. I co z tego, że nie masz macicy i tak Cię kocham!" I razem wracają do domu |
"Jimmy, you sentimental old romantic you,", jak powiedział House podczas jednej z nocy poślubnych Na szczęście Greg romantykiem nie jest, więc Jimmy niemal pożałuje, że wrócił do domu, jeszcze zanim przekroczy próg
Dzięki, Sukebe I nie miej House'owi za złe, że nie szukał Wilsona... w końcu nie siedział całkiem bezczynnie, tylko dochodził do ważnych wniosków
***
motylek - Wilson musi pocierpieć, żeby potem łatwiej było mu znosić "uroki" oczekiwania na dziecko w towarzystwie House'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:19, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Richie... aaaa to wszystko przez mojego megadołka. Ja dzisiaj muszę czytać wesołe rzeczy, bo cala reszta mnie dobija. Chwilowe na szczęście
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:11, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ah problemy... Ale niestety Jimmy sam jest sobie winien. Tak jak wszyscy ciągle powtarzają, nie ma macicy i na siłę jednak coś chce z tym problemem zrobić
Nie wyobrażam sobie House'a wybiegającego na schody z gorącym wyznaniem na ustach. Może na razie niech obaj ochłoną, żeby nas nie zalała śmiertelna dawka fluffu
*daje korniczkom grubą deskę* Tak dla wzmożenia Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:31, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
nefrytowakotko - ja mam odwrotny problem... naczytałam się tyle happy-erowych-fików, że miałam wielki problem, żeby dopingować korniki do pisania o cierpieniu
*zastanawia się, czy Kattuś wybaczy jej, że nietoperzowa czerń nie jest wystaczająco... nietoperzowa*
***
Foxglove - sam WYBIEGAJĄCY House jest trudny do wyobrażenia, z wyznaniem, czy nie
Mam nadzieję, że fala fluffu nie będzie śmiercionośna, a przynajmniej przenijająca... Przecież to, że Wilson nie ma macicy, nie oznacza, że House przestanie być Housem
Korniczki dziękują za deskę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 17:33, 21 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alex ^^
Pacjent
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:34, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Biedny Wilson Na szczęście House już sobie przemyślał sprawę ^^ Mam nadzieję, że James nie zrobi nic głupiego do czasu aż House pozwoli mu wrócić... Już nie mogę doczekać się ich spotkania, no bo przecież House będzie musiał iśc do pracy, Wilson też. Poza tym, wilson nie powinien się tak obwiniać, bo to też House'a wina, nie musiał przecież od razu go wyrzucać... Chociaż pewnie musiał, w końcu to House xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
calin.a
Rezydent
Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nabrać na zakupoholizm? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:33, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
awww Richie, dziękuję za dedykację i nic się nie stało, że nie było aż takiego rozdarcia, wynagrodził mi to opis przeżyć Jimmy'ego siedzącego w aucie. Był taki .. prawdziwy. Miałam ochotę przytulić go, pogłaskać po główce i zapewnić, że wszystko się ułoży. A do tego czasu może zamieszkać u mnie
Nie podobało mi się tylko to, że Wilson, aż tak płakał. Bądź co bądź w końcu to facet jest i po jednej łzie powinien zacisnąć wszystko co się da i jakoś ogarnąć. No ale ok, w końcu "nie potrafię kochać" i totalnie nie wiem co się w takich sytuacjach z człowiekiem dzieje xd
Nie! To mnie dręczy. Nawet jako nieczuła w sprawach miłosnych samica Homo sapiens, twierdzę, że James Wilson jest twardziochem i owszem przeżywałby, ale raczej wewnętrznie.
Chociaż nie, przecież te hormony! W takim razie wszystko wybaczam . czemu ja zawsze muszę tak zagmatwać? ;p
Reasumując ; baaardzo dobra część Richie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:26, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, ty wiesz, że ja chętnie przyjmę Jimmiego do siebie. Tylko niech da znać Co ma się Housem przejmować, jak on go nie chce, to będzie cały Wilson tylko dla mnie
calin.a, możemy się nim podzielić, wiesz? Ja go wezmę w dni nieparzyste, a ty w parzyste i nawet dziecko mu możemy pomóc wychować
Aha, i Richie, super rozdział, aż się nie mogę doczekać, co dalej wysmażysz chłopcom
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:41, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
To czy ja mogę przynajmniej na weekendy Jimmy'ego przygarnąć? ^^ Będę się nim opiekować i go karmić jak należy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:58, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nie martw się Foxglove, jakoś sobie Wilsona między nami podzielimy Naturalnie, to wszystko dla jego dobra, a House będzie go mógł widywać tylko za naszą i Jimmiego zgodą Po uprzednim ustaleniu godzin wizyt, naturalnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
calin.a
Rezydent
Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nabrać na zakupoholizm? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:40, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
tak za zgodą wszystkich i oczywiście w towarzystwie jakiegoś kuratora or something like that
Mogłabym postąpić brzydko i powiedzieć Wam, że to ja, jako pierwsza dostaję Jimmy'ego na cały tydzień, a Wy kochane podzielicie się nim jakoś w łikendy, xD ( House'owa natura xD ) ale jednak będę grzeczną dziewczynką i powiem, że oczywiście podzielimy się nim sprawiedliwie. ;] Każda dostanie Jimmy'ego na miesiąc coby na nic czasu nie zabrakło i wszyscy będą szczęśliiwi
Tylko ciekawe, która zabierze go na porodówkę do Czigago? W sensie, że na którą wtedy wypadnie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:08, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Smutne:(
Musiałaś go aż tak pognebić? ale opis przeżyc cudowny. ja rówęnież mam nadzieję, że korniczki (którym należy się podójny drewniany deser) bedą sie uwijać szybciej:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|