|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:23, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Trish, oczywiście, że będzie dobrze Nie może być inaczej A House działa pocieszająco, nawet jak nie wie, o co chodzi
***
Pattyczak, następna ciąża nie zakończy się tak ganialnie, ale mam nadzieję, że i tak się spodoba
***
*podnosi duszę Chocoeyed z kolan*
Lęki Wilsona mają postać Stacy w innych fikach, nie u mnie Ale Stacy wystąpi w w/w rozmowie
Nie wiem, czy to pisałaś, musiałabym sprawdzić
Tiaaa, House ma wiele sposobów na wyrażenie uczuć Gdzieś potem się pojawi kolajny "Jesteś Idiotą", co po House'iańsku znaczy "Kocham Cię" (ale tylko w odniesieniu do Wilsona )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 22:02, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:01, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | "Jesteś Idiotą", co po House'iańsku znaczy "Kocham Cię" (ale tylko w odniesieniu do Wilsona )
|
Czyli muszę uważać, co piszę, prawda? Bo jakby mi gdzieś w "Dowodzie" migneło "Jesteś idiotą"... Brr, wolę nie myśleć, co Twój światopogląd by Ci podpowiedział. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chocoeyed
Pacjent
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:50, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, wiedziałam,ze gdzieś ukrywasz słownik housiańsko-angielski.
House mówi "Ty idioto" z taka pasją w głosie, że to może znaczyc tylko jedno...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez chocoeyed dnia Pon 21:52, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:05, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty, nie stresuj się Takie tłumaczenie obowiązuje tylko w Gimme (chyba, że ktoś chciałby sobie pożyczyć )
***
Chocoeyed - to nie ja, tylko Wilson Ma ten słownik w tym samym folderze, co instrukcję obsługi House'a (Korniki coś podpatrzyły, zanim Wilson zabezpieczył wszystko hasłem nie do złamania )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chocoeyed
Pacjent
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:13, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A co to za hasło? " i love greg?" czy " i hate stacy and my ex-wives too?"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:16, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A może "I love Greg" znaczy ni mniej, ni więcej, tylko "I love Greg"? xD.
Chciałabym dorwać w swoje ręce taki słowniczek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chocoeyed
Pacjent
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:18, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Albo " i love greg's blowjobs"- to jest hasło nie do złamania dla niewtajemniczonych
A może "sex addict"
Taakiego fica przeczytałam,ze mam same tego typu skojarzenia.Era zdecydowanie żle wpływa na moje komórki mózgowe.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez chocoeyed dnia Pon 22:35, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:28, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Słowo daję, że nie wiem (niestety )
Chocoeyed - to hasło ma chronić laptopa Wilsona głównie przed Housem, a on jest wtajemniczony
Podziel się linkiem do owego fika, poproszę
(a jako mod muszę Cię prosić o używanie opcji "edytuj", bo zaraz ktoś mi urwie głowę za to, że pozwalam pisać posta po poście...)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 22:31, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
chocoeyed
Pacjent
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:31, 22 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ściemniasz.Słyszałam,że Wilsonowi skradziono laptop. podobno jest nagroda-dożywotnie alimenty za zwrot z zawartością.
Więc stawiam na "lupus" because "it's never lupus"
Własnie zauważyłm,ze pisze sobie beztrosko niczym na gg i zawalam temat. wkleiłam całość w jednego posta-jak zlikwidować pozostałe?nie widże opcji usuń przy nich.
A fica na pewno znasz-- nie wiem nawet,czy nie Ty własnie wklejałaś linka do "Learning is hard?"Poza tym tak się ostatnio naczytałam erowych Hilsonów, że musze sobie zrobić detox.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez chocoeyed dnia Pon 22:46, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:18, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
"lupus" to mógłby być dobry trop... Może kiedyś się wyda, jakie jest hasło do lapka Wilsona
oki, Chocoeyed, posty usunęłam Faktycznie, TEGO fika znam (niemal na pamięć ) Nie rób detoxu - raczej czytaj dalej, żeby uniknąć objawów odstawienia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:19, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zaraz pewnie ludzie z PTG urwą mi głowę za obijanie się, więc wrzucam szybko i znikam
Miłej lekturki |
Part 15
Miesiąc ciągnął się niemiłosiernie.
Miesiąc, czyli tyle, ile organizm potrzebuje na usunięcie martwych komórek zarodka, ustabilizowanie równowagi hormonalnej i powrót do swojego naturalnego stanu – tak właśnie powiedział Brown po tym, jak Wilson zapytał go, czy kolejna próba jest możliwa.
Wilson nie mógł uwierzyć własnym uszom, kiedy usłyszał, jak to pytanie pada z jego ust, jeszcze zanim Brown skończył wygłaszać standardową lekarską formułkę pod tytułem „Tak bardzo mi przykro”. Nie myślał o tym, kiedy wybierał numer gabinetu Browna, ani tym bardziej wcześniej – był zbyt zajęty próbami pogodzenia się z myślą, że stracił swoją szansę na dziecko. W pierwszej chwili nawet miał ochotę odwrócić się i sprawdzić, czy za jego fotelem nie stoi ktoś, kto mógłby wypowiedzieć te słowa, ale doskonale wiedział, że znajduje się sam we własnym biurze, którego drzwi dla pewności zamknął na klucz. W drugiej chwili chciał to odwołać, tłumacząc się nagłym napadem niepoczytalności. Ale zanim zdążył to zrobić, Brown – po kilku sekundach zaskoczonego milczenia – odpowiedział twierdząco i Wilson słuchał jak zahipnotyzowany wyjaśnień lekarza z Chicago. Ostatecznie uzgodnili, że Wilson przyjedzie do kliniki w piątek za miesiąc, żeby w niedzielę wieczorem mógł wrócić do Princeton.
Przez kolejne dni Wilson żył, czując euforię pomieszaną z przerażeniem. Myśl, że nie wszystko jeszcze stracone dodawała mu skrzydeł, które rozwiewały się, gdy pojawiała się świadomość, że tym razem również może się nie udać. A wtedy nie będzie już kolejnej próby, bo podejrzewał, że nie zniósł by tego ani fizycznie, ani psychicznie.
Kiedy huśtawka nastrojów stawała się nie do wytrzymania, Wilson szedł do House'a, licząc na to, że rozmowa o czymkolwiek z jego przyjacielem, oderwie go od trzymanych w tajemnicy rozterek. I zazwyczaj to działało. House ze swoim stoickim spokojem i sarkastycznymi uwagami przypominał Wilsonowi, że cokolwiek się stanie, świat będzie kręcił się dalej, a on zawsze będzie miał do kogo pójść.
Zdarzały się noce, kiedy Wilson, nie mogąc zasnąć, wsłuchiwał się w ciche chrapanie swojego kochanka i obserwował jego zrelaksowaną twarz, rozjaśnioną lekkim uśmiechem satysfakcji, który pojawiał się na jego ustach po wyjątkowo zadowalającym seksie. Myślał wtedy – choć wiedział, że to niedorzeczne – jakie to niesprawiedliwe, że tylko kobiety mogą zajść w ciążę naturalnym sposobem. Zastanawiał się, co by było, gdyby jego wymarzone dziecko miało geny ich obu – być może wyrosłoby na naprawdę wspaniałego lekarza: błyskotliwego geniusza, który na dodatek troszczy się o swoich pacjentów... „I pewnie miałoby jedno oko niebieskie, a drugie brązowe – zupełnie jak psy husky”, z głębin jego umysłu odzywał się głos House'a, i Wilson uśmiechał się gorzko. Po kompletnej katastrofie w sklepie z artykułami dla dzieci nadal nie miał pomysłu, jak przekonać House'a, czy choćby powiedzieć mu, co planuje. Zwykle zaraz potem na powierzchnię wypływały przesądne myśli, że być może to, co się stało, nie było kompletnym przypadkiem, tylko znakiem, że powinien dać sobie spokój z mrzonkami o statystycznej amerykańskiej rodzinie i cieszyć się tym, co ma. Po czymś takim nie mógł zasnąć do rana i następnego dnia wlewał w siebie litry kawy, żeby jakoś funkcjonować, wyrzucając sobie przy tym, że teraz powinien szczególnie o siebie dbać, a nie doprowadzać się do kresu wytrzymałości...
Czas płynął powoli, lecz nieustannie i nagle Wilson stwierdził, że nadszedł przeddzień wyjazdu, a on nawet nie wymyślił żadnej bajeczki, która usprawiedliwiłaby jego weekendową nieobecność.
Porządkował karty pacjentów, starając się sklecić jakieś przekonujące kłamstewko, kiedy jego wzrok padł na zdjęcie z ostatniego szpitalnego przyjęcia, na którym rozmawiali, stojąc na uboczu (i nieco zbyt blisko siebie) z kieliszkami szampana w dłoniach, zupełnie nieświadomi, że padli ofiarą nadgorliwego fotografa. House miał jak zwykle niezadowoloną minę i – o ile Wilson dobrze pamiętał – diagnosta robił mu wykład o tym, że szampan smakuje o wiele lepiej w bardziej kameralnym gronie i nie trzeba potem wydawać pieniędzy na taksówkę, żeby dostać się do domu...
Odrywając się od wspomnień, Wilson odkrył, że w jego głowie pojawił się pomysł zupełnie odmienny od tego, którego szukał, a na dodatek pewnie niemożliwy do wprowadzenia w życie, ale Wilson nie był w stanie porzucić go, jakby nigdy go nie było. Rozważał chwilę tę zaskakującą myśl, aż w końcu sięgnął po swój telefon komórkowy.
- Witam, mówi James Wilson – powiedział, kiedy usłyszał po drugiej stronie znajomy głos Browna.
- James? - Brown był wyraźnie zaskoczony tym telefonem. - O ile dobrze pamiętam, byliśmy umówieni na jutro? Coś się stało?
- Nie, doktorze Brown, wszystko w porządku – zapewnił go szybko Wilson. - Chciałem tylko o coś zapytać.
- Mam nadzieję, że będę znał odpowiedź – w głosie Browna słychać było jego zwyczajowy uśmiech. - Słucham?
Wilson potarł dłonią kark, szukając odpowiednich słów. - Zastanawiałem się czy... czy ojcem dziecka mógłby być mój partner?... - wyrzucił z siebie.
Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza i Wilson wyobraził sobie zdziwienie na twarzy swojego rozmówcy.
- Więc jednak mu powiedziałeś? - bardziej stwierdził, niż zapytał Brown, wyciągając pochopne wnioski. - Cieszę się, ale... nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Dlaczego? - w głosie Wilsona wyraźnie słychać było rozczarowanie.
- Jeśli twój organizm odrzucił poprzedni zarodek z powodu częściowej niezgodności tkankowej, wówczas coś takiego miałoby jeszcze mniejsze szanse powodzenia – padła odpowiedź, jakiej onkolog częściowo się spodziewał.
- A jeżeli winę ponosiła jakaś wada rozwojowa? - zapytał z nadzieją Wilson.
- Tak, to również jest możliwe... - Brown urwał i przez moment w słuchawce słychać było szelest papierów. - W zasadzie nie widzę medycznych przeciwwskazań, żeby ojcem dziecka był twój partner. To twoja decyzja. Właściwie... to mógłby być ciekawy przypadek w badaniach – dodał nieco przepraszająco Brown.
Wilson uśmiechnął się ze zrozumieniem, słysząc ten ton. - Zatem gdybym się zdecydował...?
- Przyjedźcie jutro obaj – odparł Brown.
Onkolog zmieszał się lekko, a jego dłoń znów odruchowo powędrowała na kark. - To... jest niemożliwe... Jak wspominałem, mój partner pracuje w szpitalu i w ten weekend ma dyżur – skłamał dość gładko. - Czy nie mógłbym przywieźć ze sobą próbki jego spermy?
- Wiesz, że to nie jest takie proste, James. Próbka musi być przechowywana w określonych warunkach, żeby można było ją wykorzystać...
- Mam dostęp do odpowiednich pojemników – przerwał mu Wilson. - To żaden problem.
- Skoro tak... - powiedział z namysłem Brown. - Nie widzę przeszkód.
„Za to ja widzę jedną: zdobycie próbki”, pomyślał nagle Wilson i wzdrygnął się, że przegapił tak istotną kwestię.
- Kiedy będziesz na miejscu, omówimy wszystkie szczegóły – ciągnął Brown. - Ostatecznie nadal ty możesz być ojcem, prawda?
- Ostatecznie tak – zgodził się Wilson. - Dziękuję za rozmowę, doktorze. Do zobaczenia jutro.
- Do widzenia, James.
Wilson rozłączył się i potarł dłońmi oczy. Powinien pomyśleć o tym wcześniej. Teraz nie miał już czasu, na układanie skomplikowanego (i ostrożnego) planu. I musiał działać natychmiast, żeby w razie niepowodzenia mieć szansę na kolejną próbę następnego dnia. Spojrzał na zegarek, żeby upewnić się, że już czas na lunch. „House uważa, że najlepsze metody, to te najprostsze”, pomyślał, wychodząc ze swojego gabinetu.
Gdy niecałe pół godziny później zjawił się w biurze House'a, w rękach niósł tacę z podwójnym lunchem. Bezceremonialnie postawił ją na dokumentach pokrywających biurko diagnosty i usadowił się na krześle naprzeciwko swojego przyjaciela.
House zmierzył go badawczym spojrzeniem. - Przyniosłeś lunch, a więc masz sprawę – stwierdził krótko.
Onkolog skinął głową, rozpakowując swoją kanapkę. - Nie będzie mnie w weekend.
Diagnosta spojrzał na niego z udawanym zawodem. - Po raz pierwszy zaplanowałem dla nas coś romantycznego, a ty wyjeżdżasz?!
Wilson przełknął kęs kanapki. - Oh... Naprawdę?
House sięgnął po swoją kawę, patrząc pogardliwie na sok pomarańczowy w kubku swojego przyjaciela. - Cóż, to w zasadzie nic wielkiego... - powiedział powoli. - Tylko ja, ty, nasze łóżko...
Wilson zaśmiał się cicho. - Przykro mi, że psuję twój dopracowany do perfekcji plan, ale znajoma z Chicago prosiła mnie o konsultację. Wykryto u niej raka, ale boi się, że lekarze mogą nie mówić jej całej prawdy...
- Skoro to ona prosiła, to nie może przyjechać tutaj? - spytał z oburzeniem House, a Wilson skarcił się w duchu, że wspomniał o kobiecie. House mógł udawać, że mu nie zależy, ale Wilson wiedział lepiej, że jego kochanek bywa czasem chorobliwie zazdrosny.
- To ty jesteś światowej klasy diagnostą, do którego ściągają ludzie ze wszystkich kontynentów. Ja jestem tylko zwykłym wiejskim onkologiem... - powiedział pojednawczo.
House prychnął. - Może gdybyś w czasie studiów bardziej skupiał się na nauce, a mniej na uganianiu się za spódniczkami... Sam widzisz do czego to doprowadziło – wskazał wymownie na siebie. - I co ja mam niby robić, sam, przez ponad dwa dni?
- Mogę poprosić Cuddy, żeby znalazła ci jakieś zajęcie. Jestem przekonany, że któryś z lekarzy będzie zachwycony, mogąc spędzić ostatni weekend września z rodziną, zamiast męczyć się z pacjentami w przychodni... - na ustach Wilsona pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Spróbuj tylko, a po powrocie znajdziesz w piekarniku zapiekankę z własnych krawatów – odparł śmiertelnie poważnie House.
Onkolog przybrał minę chodzącej niewinności. - Chciałem tylko pomóc...
- Pomóż sobie i naucz się asertywności – mruknął House.
- Nie boisz się, że mógłbym zacząć ci odmawiać? - spytał zadziornie Wilson.
Diagnosta posłał mu kpiące spojrzenie. - Nie wierzę, że mógłbyś odmówić mi czegokolwiek...
- Raczej sobie... Tak jak teraz nie mogę odmówić sobie deseru... - odparł Wilson, spoglądając wymownie na swojego kochanka.
House wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Wilson uniósł brwi z rozbawieniem, po czym wytarł dłonie w serwetkę i wstał z krzesła. Kiedy zasłaniał żaluzje, czuł na plecach wpatrujące się w niego niebieskie oczy i kąciki jego ust uniosły się lekko. „Może to jednak nie będzie takie trudne...”, pomyślał.
Odwrócił się i ruszył w stronę biurka, rozwiązując krawat. House uniósł brwi ze zdziwieniem, ale odsunął się razem z krzesłem i wpuścił Wilsona przed siebie. Onkolog pochylił się i pocałował go lekko w usta i zanim House zdążył zareagować, zawiązał mu krawat wokół oczu.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał ze zdziwieniem diagnosta, unosząc dłonie, żeby pozbyć się opaski.
Wilson złapał go za nadgarstki. - Chcę, żebyś skupił się tylko na mnie... - szepnął.
- Wiesz, że przy tobie nie mogę się skupić na niczym innym – odpowiedział diagnosta, próbując uwolnić ręce z uścisku. - Hej! Nie masz zamiaru zostawić mnie tu związanego i ze spuszczonymi spodniami, prawda?!
Wilson pokręcił głową, uśmiechając się lekko. - To nie w moim stylu – mruknął. - Możesz mnie trzymać, jeśli chcesz – poprowadził dłonie House'a w dół, pod swój fartuch i położył je na swoich biodrach.
Diagnosta uspokoił się natychmiast, kiedy wargi jego kochanka znalazły się na jego ustach, i zaczął rozpinać jego koszulę, wyszarpując ją zza paska spodni. Nie przerywając pocałunku, Wilson zamruczał cicho, kiedy zwinne palce połaskotały go w brzuch. Jego własna dłoń przesunęła się wolno w dół po piersi House'a i zaczęła rozpinać pasek. Chwilę później sięgnęła do środka.
Ręce House'a znieruchomiały na chwilę, ale kiedy Wilson celowo przeciągał pocałunek, diagnosta złapał go za pasek i zmusił go, żeby klęknął na podłodze.
Onkolog nie zamierzał dłużej zwlekać – gdy tylko znalazł się na dole, wziął w usta członek swojego kochanka, czując silne dłonie zaciskające się niemal boleśnie na jego ramionach i słysząc wypuszczane ze świstem powietrze. Przez moment dał się ponieść pożądaniu, pieszcząc i drażniąc wszystkie wrażliwe miejsca, których nauczył się na pamięć w ciągu miesięcy ich bliskiej znajomości, ale coraz głośniejsze jęki wydobywające się z ust jego kochanka, przypomniały mu, dlaczego właściwie to robi. Nie przerywając, sięgnął prawą ręką do kieszeni fartucha i odkręcił pojemnik na próbki, który zabrał z laboratorium po drodze z kafeterii. Zerknął w górę, czy krawat nadal znajduje się na swoim miejscu. Wszystko było tak jak powinno i Wilson powoli podniósł się z podłogi.
- Co do ch... - jęknął z niezadowoleniem House, zanim uciszyły go usta Wilsona.
- Muszę mieć pewność, że będziesz cicho... Chyba nie chcesz, żeby powtórzyło się to, co ostatnio? - zapytał onkolog przerywając na kilka sekund pocałunek.
House nie zdołał odpowiedzieć, bo gdy tylko rozchylił usta, język Wilsona wsunął się głęboko do środka, a miękka i ciepła dłoń ciasno otoczyła jego członek i zaczęła poruszać się w sposób, który tak bardzo lubił.
Wilson skoncentrował się na reakcjach House'a, wiedząc, że nie może przegapić właściwego momentu. Gdy jego kochanek zadrżał ledwie zauważalnie, Wilson wyciągnął z kieszeni rękę, w której trzymał pojemnik.
- Kocham cię, Greg – szepnął z ustami tuż przy ustach swojego kochanka.
House doszedł, przygryzając lekko dolną wargę Wilsona i onkolog poczuł, że biały płyn trafia prosto do pojemnika na próbki. Uśmiechnął się z satysfakcją, widząc swojego kochanka, wyczerpanego i rozluźnionego na fotelu przed sobą i mając w ręku dokładnie to, po co przyszedł. Szybko zamknął pojemnik i wsunął go z powrotem do kieszeni.
- Narobiłeś bałaganu – mruknął z rozbawieniem. Odpowiedział mu tylko ciężki oddech.
Sięgnął na biurko po chusteczki, doprowadził do porządku swojego kochanka i wytarł dłonie. Wreszcie House sięgnął ręką w górę i zdjął opaskę z oczu. Uśmiechając się z zadowoleniem, rozwiązał supeł i podał krawat Wilsonowi.
Onkolog pokręcił głową. - Nie założę pogniecionego krawata, możesz go sobie zostawić. W gabinecie mam zapasowy. I muszę już lecieć – moja przerwa na lunch skończyła się kwadrans temu.
- Powinieneś wynegocjować z Cuddy lepsze warunki pracy – powiedział House, wrzucając krawat do szuflady.
Wilson prychnął krótko. - Żeby móc ich nie przestrzegać, tak jak ty?!
- Jak sobie chcesz, mnie jest z tym dobrze – odparł House, wzruszając ramionami.
Wilson uprzątnął z biurka resztki lunchu i zabrał tacę. - Lenistwo też potrafi być męczące...
- Póki co nie narzekam – zachichotał House. - Do zobaczenia później! - zawołał za wychodzącym Wilsonem.
- Na razie, House.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 3:10, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:32, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra, to nie będzie składne. Moja zdolność pojmowania wysiadła gdzieś w okolicach telefonu - drugiego! - do Browna i rozmowy z nim. Wcześniej jakoś się trzymałam, ale tam ostatecznie poległam. (Potrzebuję koła filozoficznego, by móc o tym porozmawiać. XD)
Absolutny wyszczerz, Richie. Nie mogę nic powiedzieć, tak się szczerzę.
Kat.
P.S. Wilson jest sprytniejszy od Cam, gdy czegoś chce... ^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Czw 14:34, 25 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:38, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
super, świetny pomysł .Aż miło jest przeczytać coś zabawnego .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dedos
Stażysta
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:39, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja jestem tylko zwykłym wiejskim onkologiem |
Się podsumował
Cytat: | Mogę poprosić Cuddy, żeby znalazła ci jakieś zajęcie | cwaniak
Cytat: | zawiązał mu krawat wokół oczu |
spryciarz
Cytat: | Hej! Nie masz zamiaru zostawić mnie tu związanego i ze spuszczonymi spodniami, prawda?! |
haha House jak widać wcale nie taki pewny co do tego co chce zrobić Wilson no cóż... Wilson uczy się od najlepszego
Zarąbista część Straszny kombinator z tego Wilsona Ale nie sądziłam, że mu się uda ten numer z krawatem (House jest nieufny ). Z niecierpliwością czekam na następną wciągającą część dzięki Richie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:02, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
*Podśpiewując pod nosem: jest nowa część, jest nowa część, bierze się za czytanie*
Ostatecznie uzgodnili, że Wilson przyjedzie do kliniki w piątek za miesiąc, żeby w niedzielę wieczorem mógł wrócić do Princeton.
I będzie dzidzia, będzie dzidzia...
Zastanawiał się, co by było, gdyby jego wymarzone dziecko miało geny ich obu
To byłby człowiek idealny.
I pewnie miałoby jedno oko niebieskie, a drugie brązowe – zupełnie jak psy husky
Zastanawiałem się czy... czy ojcem dziecka mógłby być mój partner?...
O M G. Jimmy, ty to masz pomysły ^^ Już widzę cię proszącego House'a o próbkę spermy...
- Tylko ja, ty, nasze łóżko...
A to faktycznie brzmi baardzo pociągająco
- Spróbuj tylko, a po powrocie znajdziesz w piekarniku zapiekankę z własnych krawatów
Mniam.
- Hej! Nie masz zamiaru zostawić mnie tu związanego i ze spuszczonymi spodniami, prawda?!
Cameron nigdy by nie przestała za to dziękować Wilsonowi, gdyby przypadkiem weszła do gabinetu ^^
W gabinecie mam zapasowy.
To mnie rozwaliło *leży i kwiczy*
Richie, kocham tę twoją Erę... Powinni Cię zatrudnić u Shore'a - wtedy wszyscy Hilsoni mieliby to, co chcieli ^^
Pięknie, pięknie, pięknie!
pozdrawiam, any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:35, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
doczekałam się od wczoraj w nocy.. i... oh... umm...
OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!!
*mdleje z wrażenia*
c.d.n...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Pacjent
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:19, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | [...]być może wyrosłoby na naprawdę wspaniałego lekarza: błyskotliwego geniusza, który na dodatek troszczy się o swoich pacjentów... „I pewnie miałoby jedno oko niebieskie, a drugie brązowe – zupełnie jak psy husky” |
I na pewno było by piekielnie przystojne bo obstawiam, że byłby to chłopiec.
Cytat: | Za to ja widzę jedną: zdobycie próbki |
No tak faktycznie... ja tu bym pomyślała o szantażu .
Cytat: | Po raz pierwszy zaplanowałem dla nas coś romantycznego, a ty wyjeżdżasz?!
Wilson przełknął kęs kanapki. - Oh... Naprawdę? [...]Tylko ja, ty, nasze łóżko... |
Oh co za romantyzm.. cały House.
Cytat: | [...]a mniej na uganianiu się za spódniczkami... Sam widzisz do czego to doprowadziło |
No tak faktycznie, tylko chwila.... to powiedział House ?? No może faktycznie on wtedy uganiał się za spodenkami.
Cytat: | Hej! Nie masz zamiaru zostawić mnie tu związanego i ze spuszczonymi spodniami, prawda?! |
W tym momencie zastanawiał się fakt jak by na to zareagowała Cuddy gdyby nagle weszał i zobaczyła samego i nagiego House'a. ??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:21, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty? Zdolność pojmowania nie uległa trwałemu uszkodzeniu, prawda? Zawsze możemy założyć Hilsonowe koło filozoficzne
Cieszę się z wyszczerzu Może następnym razem powiesz coś więcej
PS. kiedy korniki wymyślały tę scenę, to naprawdę nawet nie przyszedł im do głowy kawałek z 3x15
****
motylek - miło mi, że się podobało
****
dedos napisał: | Ale nie sądziłam, że mu się uda ten numer z krawatem (House jest nieufny ) |
Wilsonowi miałoby się nie udać? Taki misterny plan? House jest nieufny, dopóki myśli głową - a kiedy zaczyna myśleć czymś innym...
dzięki, dedos
****
anyway napisał: | *Podśpiewując pod nosem: jest nowa część, jest nowa część, bierze się za czytanie* |
tiaaa, ja też niemal tak podśpiewywałam *chlip*
anyway napisał: | I będzie dzidzia, będzie dzidzia... |
albo dzidzie, albo dzidzie...
anyway napisał: | O M G. Jimmy, ty to masz pomysły ^^ Już widzę cię proszącego House'a o próbkę spermy... |
House powiedziałby: "oh, okay... po ostatniej nocy może brakować ci własnej. Chodź i sobie weź"
anyway napisał: | Cameron nigdy by nie przestała za to dziękować Wilsonowi, gdyby przypadkiem weszła do gabinetu ^^ |
ej, Cameron spodziewa się dziecka Chase'a Już się nie ugania za Housem
anyway napisał: | To mnie rozwaliło *leży i kwiczy* |
co Cię rozwaliło w posiadaniu zapasowego krawata? dla mnie to po prostu logiczne
dzięki
****
yourico - może ktoś powinien wezwać pogotowie? Takie długie omdlenie może być niebezpieczne...
****
Holly napisał: | No tak faktycznie... ja tu bym pomyślała o szantażu |
hmm... a czym Jimmy mógłby szantażować House'a??? "no sperm - no sex"???
Holly napisał: | Oh co za romantyzm.. cały House. |
z pewnego fika: “I don’t see why we can’t just stay in and fuck,” (odpowiedź na propozycję wyjścia do restauracji)
a w dwóch innych House chętnie wybrałby własną sypialnię na spędzenie miesiąca miodowego...
Holly napisał: | No tak faktycznie, tylko chwila.... to powiedział House ?? No może faktycznie on wtedy uganiał się za spodenkami. |
że niby jak? House miał się uganiać? Bo jemu chodziło raczej o to, że Wilson jest niedouczonym lekarzem , więc zakochał się w swoim autorytecie medycznym (czy coś w tym stylu )
Holly napisał: | W tym momencie zastanawiał się fakt jak by na to zareagowała Cuddy gdyby nagle weszał i zobaczyła samego i nagiego House'a. ?? |
jak to, jak? najpierw by ją zamurowało, potem by się zaczerwieniła jak uczennica szkółki niedzielnej, spuściła wzrok, przeprosiła i... uciekła ile sił w obcasikach (albo - druga opcja - posłałaby House'a na wieczny dyżur do kliniki )
****
A czy ktokolwiek pomyślał, jak zareagowałby Foreman albo Chase, gdyby znaleźli House'a związanego i bez spodni???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:42, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Katty? Zdolność pojmowania nie uległa trwałemu uszkodzeniu, prawda? Zawsze możemy założyć Hilsonowe koło filozoficzne |
To byłoby bardzobardzo złe. XD
Richie117 napisał: | Cieszę się z wyszczerzu Może następnym razem powiesz coś więcej |
Mogę powiedzieć teraz: Wilson i jego genialne inaczej pomysły są genialni, obezwładniony House śmieszny (szkoda, że Kaczątka akurat tamtędy nie przechodziły... ^^), a Browna jakoś tak... Lubię. W sumie, podziwiam. Przy tym całym crazy stuffie mózg mu jeszcze nie wypłynąl, to dobre. XD
Richie117 napisał: | PS. kiedy korniki wymyślały tę scenę, to naprawdę nawet nie przyszedł im do głowy kawałek z 3x15
|
A powinny były! XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:53, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Nowy rozdział! Jak miło
Miesiąc, czyli tyle, ile organizm potrzebuje na usunięcie martwych komórek zarodka, ustabilizowanie równowagi hormonalnej i powrót do swojego naturalnego stanu
O, wiem, dlaczego Wilsonowi nie wyszło z pierwszą ciążą: bo karmił zarodka batonikami! Nic dziwnego, że zarodek strzelił focha
Wilson potarł dłonią kark, szukając odpowiednich słów. - Zastanawiałem się czy... czy ojcem dziecka mógłby być mój partner?... - wyrzucił z siebie.
Świetny przykład Wilsona - manipulatora. W końcu House inaczej zareaguje na czyjeś dziecko (nawet jeśli tym kimś jest Wilson), a inaczej na swoje własne... xD
Zastanawiał się, co by było, gdyby jego wymarzone dziecko miało geny ich obu
Argument za bliźniętami (jeden zarodek House'a, jeden Wilsona xD), dziewczynka byłaby błyskotliwym geniuszem, chłopczyk by się troszczył (nie odwrotnie!).
„I pewnie miałoby jedno oko niebieskie, a drugie brązowe – zupełnie jak psy husky”
Ewentualnie oba niebieskie lub oba brązowe - zupełnie jak psy husky
Teraz nie miał już czasu, na układanie skomplikowanego (i ostrożnego) planu.
O tak, plan ostrożny nie był. Przecież on nawet nie zamknął drzwi na klucz! (Czy coś przegapiłam?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:09, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
hmpf! No co nu... byłam pod wrażeniem i umknęło mi że miałam nadrobić koment... ale już to robię!
Cytat: | Zdarzały się noce, kiedy Wilson, nie mogąc zasnąć, wsłuchiwał się w ciche chrapanie swojego kochanka i obserwował jego zrelaksowaną twarz, rozjaśnioną lekkim uśmiechem satysfakcji, który pojawiał się na jego ustach po wyjątkowo zadowalającym seksie. |
Nyahahahaha *uśmiech perverta* oj to Gregg chyba często się uśmiecha...
Cytat: | błyskotliwego geniusza, który na dodatek troszczy się o swoich pacjentów... „I pewnie miałoby jedno oko niebieskie, a drugie brązowe – zupełnie jak psy husky”, z głębin jego umysłu odzywał się głos House'a |
reakcja taka sama jak na gg... BARF! PARSK! OMG! Buahahahahaha! *płacze ze śmiechu* COŚ PIĘKNEGO! Jak husky... hihihi
Cytat: | (...)zdjęcie z ostatniego szpitalnego przyjęcia, na którym rozmawiali, stojąc na uboczu (i nieco zbyt blisko siebie) z kieliszkami szampana w dłoniach, zupełnie nieświadomi, że padli ofiarą nadgorliwego fotografa. House miał jak zwykle niezadowoloną minę i – o ile Wilson dobrze pamiętał – diagnosta robił mu wykład o tym, że szampan smakuje o wiele lepiej w bardziej kameralnym gronie i nie trzeba potem wydawać pieniędzy na taksówkę, żeby dostać się do domu... |
Awww... urocze musiało być to zdjęcie... *szuka w myślach* hmmm... nie jestem pewna czy mam coś odpowiedniego w mojej kolekcji... hmmmmmm... sprawdzę... AH! No i chyba zgadzam się z House'm Uważam, że szampan lepiej by im smakował w łóżku niż na jakiejś imprezce
Cytat: | Zastanawiałem się czy... czy ojcem dziecka mógłby być mój partner? |
ŁUUUUHUUUU!! *skanduje wymachując pomponami* TAK JEST! YYYYYYEEEEESSSSSSSS!! Błękitne oczka Gregga!
Cytat: |
Jak wspominałem, mój partner pracuje w szpitalu i w ten weekend ma dyżur (...) |
jeszcze brakowało by powiedział, że w przychodni!
Cytat: | Czy nie mógłbym przywieźć ze sobą próbki jego spermy? |
Moja reakcja w momencie przeczytania...
OMG! <b>Richie</b> wiesz, że to się nie da tak jak w tamtym 'komiksie'?
Cytat: | „Za to ja widzę jedną: zdobycie próbki”, pomyślał nagle Wilson i wzdrygnął się, że przegapił tak istotną kwestię. |
*mruczy z satysfakcją* mogę ci podpowiedzieć jak się do tego zabrać skarbeńku...
Cytat: | „House uważa, że najlepsze metody, to te najprostsze” |
SIMPURU IS THE BESTU! jak to mówił Xellos hehe
Cytat: | - Cóż, to w zasadzie nic wielkiego... - powiedział powoli. - Tylko ja, ty, nasze łóżko... |
Jak dla mnie to to idealny romantyzm w ich przypadku
Cytat: | - Mogę poprosić Cuddy, żeby znalazła ci jakieś zajęcie. Jestem przekonany, że któryś z lekarzy będzie zachwycony, mogąc spędzić ostatni weekend września z rodziną, zamiast męczyć się z pacjentami w przychodni... - na ustach Wilsona pojawił się złośliwy uśmieszek. |
OMG! Jimmy za dużo przebywa z Housem Hehe genialna riposta, aż widzę minę Gregga w tym momencie
Cytat: | - Raczej sobie... Tak jak teraz nie mogę odmówić sobie deseru... - odparł Wilson, spoglądając wymownie na swojego kochanka. |
*nosebleed* OMG... to będzie to co myślę prawda? W gabinecie prawda? NYAH!
Cytat: | zanim House zdążył zareagować, zawiązał mu krawat wokół oczu. |
OH! Kinky!
Cytat: | - Wiesz, że przy tobie nie mogę się skupić na niczym innym |
Cytat: | |
To powinna być CAŁA ta scena... ale taka długa jest... poza tym głupio by wyglądało jak bym tu piszczała z zachwytu nad każdym zdaniem... Poza tym Chyba wykrwawiła bym się na śmierć kolejnymi atakami nosebleed
Cytat: | Chyba nie chcesz, żeby powtórzyło się to, co ostatnio? |
*dziki pisk* sqqqqeeeeeeeee! CO SIĘ WYDARZYŁO OSTATNIO?!?!
Już się skończyło? Łeeee...
Cudo.. poezja... i w ogóle... BOSKIE! Uzależniona jestem
Hmmm... przydała by się jakaś ilustracja prawda? Hmmm... Mam coś z przyjęcia bożonarodzeniowego... ale osobiście mi się nie podoba.. i średnio pasuje... hmmm... to może coś uniwersalnego... [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:30, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | tiaaa, ja też niemal tak podśpiewywałam *chlip* |
hej, Słonko, czemu chlipiesz? ;>
Cytat: | albo dzidzie, albo dzidzie... |
Nie żartuj?A Byłoby genialnie!
(naszła mnie wizja House'a dowiadującego się, że zostanie ojcem pięcioraczków )
Cytat: | Już się nie ugania za Housem |
Nigdy w to nie uwierzę
Cytat: | co Cię rozwaliło w posiadaniu zapasowego krawata? |
Posiadanie zapasowego krawata To takie Wilsonowe
buziaka ślę
any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:54, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | Wilson i jego genialne inaczej pomysły są genialni, obezwładniony House śmieszny (szkoda, że Kaczątka akurat tamtędy nie przechodziły... ^^), a Browna jakoś tak... Lubię. W sumie, podziwiam. Przy tym całym crazy stuffie mózg mu jeszcze nie wypłynąl, to dobre. XD |
pomysły "genialne inaczej" są najlepsze I tak dobrze, że Wilson nie padł na pomysł manipulacji genetycznej, żeby dziecko rzeczywiście miało ICH geny Przy obecnej technice i fantazji korników to by mogło się nawet udać
A propos Kaczątek, to bym się nie zdziwiła, gdyby siedziały w tamtym momencie w pokoju konferencyjnym... Pewnie zdążyły przywyknąć do dziwnych odgłosów dobiegających z gabinetu ich szefa Brown sam musi być trochę pokręcony, skoro wymyślił metodę, by skazać swój gatunek na wątpliwe atrakcje "błogosławionego stanu"
No cóż, jakoś 3x15 średnio przypadł mi gustu - wolę 3x16 więc korniczki też
**********
marengo napisał: | O, wiem, dlaczego Wilsonowi nie wyszło z pierwszą ciążą: bo karmił zarodka batonikami! Nic dziwnego, że zarodek strzelił focha |
no o co ty podejrzewasz ten niewinny zarodek? zaczekaj, aż to będzie mini-House - może wtedy zacznie siętak fochać, że Jimmy'emu się odechce
A batoniki były ze sklepu ze zdrową żywnością, nie jakieś puste kalorie, tylko pełnowartościowy posiłek! (fuck, chyba oglądam za dużo reklam )
marengo napisał: | Świetny przykład Wilsona - manipulatora. W końcu House inaczej zareaguje na czyjeś dziecko (nawet jeśli tym kimś jest Wilson), a inaczej na swoje własne... xD |
ale się zrobiłaś podejrzliwa... Wilson to robi z miłości, a nie dlatego, że myśli, że w ten sposób mu się upiecze... W zasadzie to nawet większe ryzyko, bo jak House się dowie, że Jimmy go wykorzystał, to może być...
marengo napisał: | Argument za bliźniętami (jeden zarodek House'a, jeden Wilsona xD) |
Wilson nie ma macicy, a miałby wyhodować w swoim brzuchu dwójkę dzieci? poor Jimmy
może w innej czasoprzestrzeni postarają się o rodzeństwo dla swojego dziecka... I tym razem House mógłby być "mamusiem"
marengo napisał: | Ewentualnie oba niebieskie lub oba brązowe - zupełnie jak psy husky |
a może... czworo oczu? jak dwa psy husky
marengo napisał: | O tak, plan ostrożny nie był. Przecież on nawet nie zamknął drzwi na klucz! (Czy coś przegapiłam?) |
Nie przegapiłaś Pewnie nie zamknął, bo wszyscy już się nauczyli, że kiedy żaluzje są zasłonięte, to lepiej trzymać się z daleka
**********
yourico, cieszę się, że żyjesz (nawet zaczęłam się zastanawiać, czy Ci znowu net nie nawalił )
yourico napisał: | oj to Gregg chyba często się uśmiecha... |
ale nie ZA często To musiało być wyjątkowo zadowalające - i zwykle w dniu, kiedy Wilson wypisywał House'owi nową receptę na vicodin
yourico napisał: | *płacze ze śmiechu* COŚ PIĘKNEGO! Jak husky... hihihi |
*podaje chusteczkę*
dobrze, że Hilson ma niebiesko-brązowe oczy - bo np z zielono-brązowymi nie byłoby takiego psiego porównania
yourico napisał: | Richie wiesz, że to się nie da tak jak w tamtym 'komiksie'? |
a kto wie - może się da
yourico napisał: | *mruczy z satysfakcją* mogę ci podpowiedzieć jak się do tego zabrać skarbeńku... |
no jak? w inny sposób niż przedstawiony?
yourico napisał: | *nosebleed* OMG... to będzie to co myślę prawda? W gabinecie prawda? NYAH! |
prawda i nawet trochę zainspirowałaś do tego korniki
bo początkowo Wilson chciał to zrobić w zaciszu ich sypialni, ale House pewnie by się zdziwił, gdyby znalazł w lodówce pojemnik z podejrzaną zawartością...
yourico napisał: | Poza tym Chyba wykrwawiła bym się na śmierć kolejnymi atakami nosebleed |
aaaaaaa... muszę poskromić korniki, bo mi się moja yourico wykończy
yourico napisał: | *dziki pisk* sqqqqeeeeeeeee! CO SIĘ WYDARZYŁO OSTATNIO?!?! |
czy wszystko musi być podane jak na tacy??? od czego jest wyobraźnia???
powiem tylko, że działo się to w gabinecie w klinice
yourico napisał: | Już się skończyło? Łeeee... |
to było 2114 słów! i wystarczy
Ja tesh jestem uzależniona - od Ciebie, yourico
Ilustracja jak zwykle piękna Kocham fan-arty z Hilsonowymi pocałunkami
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 12:00, 27 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:01, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
anyway napisał: | hej, Słonko, czemu chlipiesz? ;> |
jush Ty dobrze wiesz
(a ja tak bardzo czekałam na happyhappy end *chlip* )
anyway napisał: | Nie żartuj?A Byłoby genialnie!
(naszła mnie wizja House'a dowiadującego się, że zostanie ojcem pięcioraczków ) |
Czy jeszcze ktoś podziela tę opinię?
(mnie naszła wizja reakcji Wilsona na wiadomość o pięcioraczkach: )
anyway napisał: | Posiadanie zapasowego krawata To takie Wilsonowe |
raczej Hilsonowe - jak pomyślę, w jakim stanie mogły być krawaty Wilsona, jak House się do nich dobierał... A płyny fizjologiczne pewnie trudno usunąć z jedwabiu
łapię buziaka
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 17:23, 27 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:07, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a ja tak bardzo czekałam na happyhappy end |
a ja nadal się upieram, że to był very happy end...
Cytat: | mnie naszła wizja reakcji Wilsona na wiadomość o pięcioraczkach |
On by chyba tego nie przeżył...
Cytat: | A płyny fizjologiczne pewnie trudno usunąć z jedwabiu |
Więc Jimmy kupuje nowe krawaty, równie wieśniackie, jak te poprzednie, House je zanieczyszcza i tak w kółko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|