|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:28, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
OK...
Doczekałaś się <b>Richie</b> :smt001
Po piwerwsze:
NIE STRASZ MI TU "THE ENDEM"! Mam już wystarczająco wysoki poziom stresu... i dostatecznie silnego kaca bez tego...
Po drugie:
Co to ma niby znaczyć, że kolejna część będzie "kiedyś na pewno"? Hę?! Co ma znaczyć to "KIEDYŚ"?!
Nu... to teraz się zabiorę za rzeczony komentarz...
Przede wszystkim... bardzo cudna i jakże stosowna długość... Mrah... tak trzymać! :smt002
Cytat: | Nie zdążył jeszcze przywyknąć do myśli, że będzie musiał pokazywać się w miejscach publicznych, narażony na ciekawskie spojrzenia – nawet się nie łudził, że będzie wyglądał naturalnie z okrągłym brzuszkiem. „To by było równie naturalne, co House niosący torbę z zakupami”, pomyślał i uśmiechnął się do siebie. |
Będzie wyglądał absolutley adorable! YUP!
*mruczy* a moje małe, czarne serduszko uważa, że w którymś momencie House BĘDZIE nosił torbę z zakupami... erm.. ok.. pewnie wyśle któregoś ducklingsa ale liczy się myśl :smt003
Cytat: | (...) jak choćby ich wspólne zdjęcia, stojące dyskretnie na półkach z książkami i na kominku (...) |
AWWWWWW... nu po prostu... nu... Ummm.. może... może takie?
[link widoczny dla zalogowanych] :smt002 z wycieczki do NY?
Cytat: | Poza tym Wilson kochał to mieszkanie tak, jak kochał jego właściciela i cieszył się, że może nazywać je swoim domem. |
Inna część mojego w.w. serduszka uważa, że na jakiś krótki czas po tym jak Gregg się dowie to Jimmy i tak na troszkę będzie musiał przestać je tak nazywać... :smt009
Cytat: | Ukrywanie ciąży przed Housem przypominało chodzenie po polu minowym |
Gęęęęęsto zaminowanym :smt003
Cytat: | (...)poszedł przebrać się w wygodniejsze ciuchy – stare jeansy House'a z podwiniętymi nogawkami i rozciągnięty t-shirt. |
OMG! SQUEEEEEEE! Gosh jak musiał wyglądać! :smt004 jak ja uwielbiam uke za dużych ciuchach semesa :smt004
Cytat: | Gdyby nie jedzenie na wynos z dołączanymi plastikowymi sztućcami, diagnosta już lata temu zginąłby, przygnieciony brudnymi naczyniami. To wyobrażenie doprowadziło Wilsona do śmiechu. |
:smt003 PARSK! Gosh! Ja miałam chyba podobną wizję jak Jimmy :smt003 WYOBRAŹ tylko sobie nagłówki w gazetach! "Znany diagnosta ginie pod stertą brudnych naczyń" or so... :smt003
Cytat: | Może powinien podsunąć mu stronę internetową instytutu w Chicago? Wilson pokręcił bezradnie głową... House przejrzałby stronę, a potem naśmiewał się z naiwności badaczy, cytując z pamięci zdania, które wydały mu się wyjątkowo idiotyczne... |
Nu pominąwszy, że chciała bym mieć taką pamięć by pamiętać po jednokrotnym przeczytaniu... To reakcją House'a mogła by być spektakularnie złośliwa :smt002
Cytat: | Ostry ból przeszył jego ciało i musiał złapać się szafki, żeby nie upaść. Zamrugał kilka razy, czując szok i przerażenie. „To nie może być...”, przemknęło mu przez myśl zdanie, którego bał się dokończyć. |
NO WŁAŚNIE!! NIE MOŻE! <b>Richie</b>! Ty mnie tak nie stresuj! Wrzodów dostane i co będzie?! Chlip... :smt010
Cytat: | Myśl, że nie zdążył powiedzieć House'owi wywołała kolejną falę łez. Opadł z powrotem na kanapę, upuszczając telefon na podłogę. „Ukrywanie ciąży przed Housem było najgłupszym ze wszystkich moich głupich pomysłów”, pomyślał z goryczą, nie próbując nawet powstrzymać łez. Nie spodziewał się, że gdyby jego kochanek wiedział o wszystkim, siedziałby teraz przy nim, obejmując go czule i szepcząc słowa pocieszenia, ale pewnie byłby w pobliżu, oferując swoje nieme współczucie... |
Wiem, że długi cytat... ale... ale... BUUUUUUUUUUUU! Chlip... snif... smark... :smt089 CHLIP!
...
<b>Richie</b>... Wykańczasz mnie... korniczki chyba miały zły dzień... Poza tym co to za zwyczaj kończyć w takim momencie i jeszcze pisać, że nie wiesz kiedy będzie dalszy ciąg? To sadyzm zaawansowany jest.. chlip... CO DALEJ?!
Oh gosh, oh gosh... gdyby nie to, że cię znam i że W ŻYCIU nie napisała byś SO EXTREMALY SAD END to jestem... w miarę spokojna...
CZEKAM Z NADZIEJĄ NA DALSZY CIĄG!
A jako mały bonusik... tak odnośnie tej telefonicznej katastrofy... (chlip... :smt009 ) to tak... jak wygląda Wilsonowe gotowanie...
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:51, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Sukebe napisał: | Co się dzieje z Wilsonem? Czy Wilson poronił? Czy House wreszcie stworzy podobną rozmowę co w ficu Telecommunication? Tego dowiemy się w kolejnych częściach! (mam taką nadzieję ^^") |
właściwie mogę odpowiedzieć już teraz:
Coś złego. Tak. Któż to wie.
:smt003
****
marengo napisał: | To znaczy, podobały mi się komplikacje. Bo nie może być cały czas tak cukierkowo ;D |
ale jak już się wszystko wyprostuje i będzie cukierkowo, to nie będzie się podobać? (nie odpowiadaj, pytanie retoryczne :smt002 ) chociaż z drugiej strony House'owa cukierkowatość, to jedna wielka komplikacja... :smt077
marengo napisał: | A jak on ukryje to bezalkoholowe piwo? Przeleje do innych butelek? xD |
Korniki postanowiły nie wrabiać Wilsona w zabawę w odklejanie etykietek... :smt005 Poprzestańmy na tym, że skoro House nie czuje się już w obowiązku pełnić honorów gospodarza (jakby wcześniej to robił :smt043 ), to Wilson sam biega po piwo dla nich obu i liczy na to, że House nie będzie się zbyt uważnie przyglądał, co znajduje się w butelce Wilsona :smt003
marengo napisał: | Po prostu nie wierzę. Wilson pamięta o tym, żeby kąpiel nie była za gorąca, a o jedzeniu zapomniał. Zarodki muszą jeść! xD |
Zarodki ( :smt005 ) potrzebują tylko 300 dodatkowych kalorii na dobę, więc miejmy nadzieję, że orzechowe batoniki były odpowiednio pożywne :smt016 Zresztą, kiedy ma się mdłości, to raczej nie myśli się o jedzeniu... x)
marengo napisał: | Takiej blizny by nie wytłumaczył... a na następną próbę House by się nie zgodził. Ha. |
myślisz, że bez blizny się zgodzi? :smt077
marengo napisał: | Szepczący uwodzicielsko House! Nie mogę, och, nie mogę sobie tego wyobrazić xD. Co ta miłość z nim zrobiła... |
nie wpadajmy w panikę... To był napewno taki House'owy uwodzicielski szept - przepojony sarkazmem i ironią :smt003
marengo napisał: | Ale jak to? To Wilson nie będzie się rozczulał? xD |
no dobra, trochę się porozczula... a potem skończę fika, bo tak naprawdę lubię Hilsona bez dodatków :smt003
******
:smt041 jest koment yourico :smt041
yourico napisał: | Co to ma niby znaczyć, że kolejna część będzie "kiedyś na pewno"? Hę?! Co ma znaczyć to "KIEDYŚ"?! |
no więc wyjaśniam... Korniki muszą poskładać do kupy to, co powinno się zawrzeć w kolejnej części, ale ich małe mózgi paraliżuje strach przed 5x01... :smt090
yourico napisał: | a moje małe, czarne serduszko uważa, że w którymś momencie House BĘDZIE nosił torbę z zakupami |
może tak, może nie...
chociaż House wygląda na orędownika tezy, że ciąża to nie choroba, więc Wilson może sobie sam nosić swoje durne zakupy
yourico napisał: | AWWWWWW... nu po prostu... nu... Ummm.. może... może takie?
[link widoczny dla zalogowanych] z wycieczki do NY? |
hm... taka fotka pewnie stałaby w sypialni... na wypadek, gdyby jakaś nieporządana osoba zjawiła się nagle w salonie :smt003
skąd Ty bierzesz takie cuuuuudne fotki? :smt007 ja ją znalazłam w formie avka...
(nie masz przypadkiem powiększonej wersji [link widoczny dla zalogowanych]??? :smt003 )
yourico napisał: | Inna część mojego w.w. serduszka uważa, że na jakiś krótki czas po tym jak Gregg się dowie to Jimmy i tak na troszkę będzie musiał przestać je tak nazywać... :smt009 |
co by tu powiedzieć...
yourico napisał: | Wykańczasz mnie... korniczki chyba miały zły dzień... |
wybacz
a sądząc po długości części to korniki miały wyjątkowo dobry dzień... Bo taki obrót spraw był od dawien dawna planowany :smt077
yourico napisał: | Oh gosh, oh gosh... gdyby nie to, że cię znam i że W ŻYCIU nie napisała byś SO EXTREMALY SAD END to jestem... w miarę spokojna... |
możesz być ZUPEŁNIE spokojna :smt003 ja się brzydzę sad endami :smt016 wszystko będzie cacy :smt003
Wilsonowo-House'owe gotowanie jest przesłodkie :smt007 A Apricotka zauważyła obrączki :smt007 (bo ja się skupiłam na fartuszku :smt002 )
yourico, jesteś bossska :smt058
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:47, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Pytanie retoryczne czy nie, i tak odpowiem ;P ZAWSZE będzie się podobać! xD
Cytat: | Zarodki potrzebują tylko 300 dodatkowych kalorii na dobę, | Ja podejrzewam, że Wilson sam spożytkował te kalorie, a dla zarodka nic nie zostało ;P
Cytat: | myślisz, że bez blizny się zgodzi? | O. Ja zakładałam, że House się dowie po fakcie (czyli np. po drugim, udanym in vitro), więc nie będzie musiał się zgadzać, tylko zaakceptować xD.
Cytat: | nie wpadajmy w panikę... To był napewno taki House'owy uwodzicielski szept - przepojony sarkazmem i ironią | Nikt w panikę nie wpada xD. Bo to piękna wizja jest, taka... surrealistyczna .
Cytat: | no dobra, trochę się porozczula... a potem skończę fika, bo tak naprawdę lubię Hilsona bez dodatków | Ja za dziećmi nie przepadam i się nie rozczulam, więc rozczulania nie będzie mi brakować xD. Po prostu pasuje to do Wilsona ;D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:01, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: | Ja podejrzewam, że Wilson sam spożytkował te kalorie, a dla zarodka nic nie zostało ;P |
tiaaa, bo Wilson jest taaaki samolubny :smt003 (to już raczej w stylu House'a :smt077 )
marego napisał: | Ja zakładałam, że House się dowie po fakcie (czyli np. po drugim, udanym in vitro), więc nie będzie musiał się zgadzać, tylko zaakceptować xD. |
słusznie zakładasz :smt040
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:35, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Hehe! Jasne, że jest! jak mówię, że napiszę to piszę zawsze dla mojej kochanej <b>Richie</b> i jej korniczków! :smt003
Biedne zestresowane korniczki... ale ja też tak niestety mam.. oh gosh... Hehe... w sumie ładny prezent na urodzinki dostanę :smt003 prawie w datę trafili nawet :smt003
A co mogę dla korniczków zrobić by je odstresować?
Ah! A jeśli chodzi o House'ową tezę o ciąży... jak dojdzie do tego, że to JEGO przyszłe dziecko i w ogóle to... *rozmarza się i wychodzi poza dopuszczalne granice* to może będzie bardziej troskliwy i wogóle... PARSK! No dobra sama w to nie wierzę :smt003
Fotka w sypialni? Oj TA na pewno nie! Za to wiem KTÓRA mogła by stać w sypialni... ah.. no nie wierzę, że Gregg by się przejął szokiem u niespodziewanego gościa... poza tym... NIEZAPOWIEDZIANY GOŚĆ u House'a w domu? :smt002
Nu a fotki biorę ze swojego ślicznego buckecika :smt003 i mam ich maaaasę apetycznych... i OCZYWIŚCIE, że mam powiększoną wersję [link widoczny dla zalogowanych] :smt004
Nu napisałam, że JESTEM spokojna :smt003 nie była bym tak wiernym wyznawcą gdyby nie to, że obie podobnie NIENAWIDZIMY sad endów! yup!
HA! Byłam ciekawa kto pierwszy zwróci na nie uwagę... niby taki niepozorny paseczek złota... a ile radości w sercu! :smt003
btw... <b>Richie</b> jak ty to robisz, że masz link schowany pod napisem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:09, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
:smt058 Korniczki dziękują za dobre chęci, ale chyba na ich stresy nic nie pomoże :smt090
(ale mam nadzieję, że jeśli zabiorę kilka ze sobą jutro do poczekalni w przychodni, to się naradzimy i ułożymy jakiś plan... :smt002 )
awww... troskliwy House *marzy* okej, House taki całkiem obojętny nie będzie, ale wciąż pozostanie Housem :smt077 ergo - wykaże się troskliwością, kiedy uzna to za stosowne :smt003
Korniczki szepczą, że można się spodziewać niespodziewanego (i nie milewidzianego) gościa... :smt077
*zazdrości ślicznego buckecika* (*i ma nadzieję na kolejne linki*) Powiększona wersja zwala z nóg :smt050 dziękuję pięknie :smt058
heh... niepozorny paseczek złota... :smt007 Chociaż osobiście preferuję srebro :smt003 (czuję w kościach, że i do Gimme może się jakaś obrączka zabłąkać... :smt003 )
A linka pod tekstem chowa się tak:
Kod: | [url=link]tekst[/url] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 22:10, 15 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:27, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
*przejmuje się* jej.. a stało się coś? Korniczki chore? :smt056
Gościa? OH! jakiego?! *myśli intensywnie* nu... jak ma być NIEmile widziany... to mógł by być tylko jakiś doktorek który by wsypał Jimmyego... albo... Tritter ale nie wiem czemu... (choć on by pewnie znalazł siakiś powód :smt016 ) albo.. umm... A! Proszę... niech to będzie raczej Tritter niż ta *ostra cenzura* Stacy...
Proszę! :smt003 Będą kolejne obrazki w miarę pisania... Dała bym Ci linki wcześniej ale tak jest milej omawiać je po kolei :smt004
gasp... <b>Richie</b>... wiesz to już jest niepokojące w ilu przypadkach mamy TAKI SAM gust... Ja też o niebo bardziej wolę srebro :smt003
DZIENKUJEM! A taki mały bonusik z wdzięczności :smt004
DAMN! *gapi się na kolekcję obrazków, jęk* nie wiem CO dać jako bonusik! Wolisz coś... erowatego czy fluff?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:31, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
*nie udało mi się zedytować tamtej notki więc... oh well...
Wybrałam już obrazek bonusikowy.. zrobiony był do odcinka z 'umierającym' Housem... ale... nu pasuje do part13... właśnie [link widoczny dla zalogowanych] byśmy z Jimmym chcieli zamiast płakania w poduszkę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:34, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
nie korniczki, tylko ich właścicielka... I wszyscy się dziwią, że nie panikuję, tylko się zajmuję Hilsonem :smt003
Z wizytą nie wpadnie ani Tritter, ani Stacy, ani nikt, kto miałby wsypać Jimmy'ego, bo to się stanie, jak House już będzie bardzo wiedział... :smt077
Też wolę w miarę pisania... Jestem masochistką i nawet własnoręcznie kupione prezenty gwiazdkowe odpakowuję dopiero w wigilię :smt003
yourico... to się nazywa Hilsonkowa telepatia (czy coś) Mam już całe swoje telepatyczne stadko :smt005
Zdaję się na Twój gust w sprawie bonusa... Podejrzewam, że wszystko będzie cudne :smt007
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:38, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
:smt007 Jimmy pewnie też by tak wolał... Cóż, jego wina - mógł powiedzieć House'owi :smt016
Sweet :smt058
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 23:40, 15 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:50, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A ja tam kocham białe złoto. ^^
Korniczki, chorutkie jesteście? *myzia* Kurujcie sie szybko, bo Richie tu zostanie zjedzona przez niecierpliwych fanów!
...
XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:17, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Po co komu białe złoto, skoro i tak wygląda jak srebro? xD
Korniczkom mogę zaoferować stołek, żeby im się lepiej pracowało (o ile nie mają alergii na farbę, bo świeżo malowany) xD. Właścicielce mogę jedynie poprzesyłać pozytywną energię, ale wątpię, czy to pomoże w chorobie xDD. Liczą się dobre chęci ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:34, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty, nie miałam doświadczeń z białym złotem, więc się nie wypowiem :smt001
Korniczki wespół ze mną wymyśliły póki co ramowy plan części 14 (którego nie ma czym zapełnić - ale prace trwają) ale jest już w miarę dokładny plan części 15 :smt040
A co do kurowania... Jeśli wynik MRI się potwierdzi, to choróbsko jest nieuleczalne... Pozostaje nadzieja, że LP ten wynik zaneguje, albo przynajmniej przebieg choroby będzie łagodny...
***
marengo, korniczki nie skończyły jeszcze obgryzać naturalnego pieńka prosto z lasu (i dobrze, bo to moja podstawka pod fikusa Benia). A pozytywną energię przyjmę w każdej ilości, bo gdyby nie energia tego forum, to... wolę nie myśleć, co by było :smt090
Tylko Wy i Hilson trzymacie mnie przy życiu :smt058
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:35, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jej.. moja biedna Richie chora jest? niech korniczki ratują! chlip...
Nu i cieszę się z zarysów kolejnych części...
Staram się dostarczać pozytywną energię... naprawdę się staram ale... ale... ale obejrzałam ep1 s5 i NIE DAJE RAAAAADY! :smt089
To było... było... buuuuuuuuuuuuuuuuuuu! :smt010 *wypłakuje się Richie w rękaw* poooootrzebuję Hilsonowego fluffu zanim popadnę w depresję!
Chlip! Wracam do pierwszej strony i czytam Twojego ficzka od początku... snif.. trochę się podbuduję...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:03, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, Ty - chora?
Trzymaj się, Słońce ;**
yourico, ja to właśnie ściągam, ale po Twoim komentarzu obleciał mnie blady strach.
Boże. Może ja sobie odpuszczę?
Może obejrzę wszystko dopiero po ukazaniu się odcinka, w którym między chłopakami będzie już wszystko ok?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:51, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
any, trochę to zajmie... Gotowa jesteś czekać jeszcze z półtora miesiąca? (Nie licząc ewentualnych przerw na baseball czy inne tego typu gówna.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:00, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
yourico - no... może nie chora (póki nie ma ostatecznej doagnozy :smt040 ) ale podejrzenie SM sobie nade mną wisi... (tylko proszę się nade mną nie użalać :smt058 )
Na pociechę wszystkim załamanym po 5x01 obiecuję uroczyście, że w kolejnych 2 częściach Gimme przewiduje się erę :smt003
(ale trzeba będzie trochę poczekać, bo obiecałam pomóc przy napisach...)
***
anyway - trzymam się tylko dzięki Wam, serio, serio :smt058
***
Katty, z szacunkiem dla wszystkich, mam nadzieję, że 14. października House nie poleci... Bo będę leżeć w szpitalu i się denerwować... :smt010
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 17:00, 17 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 5:59, 18 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | trzymam się tylko dzięki Wam, serio, serio |
No i to jest najważniejsze, moc pozytywnej energii przesyłam
Kat, półtora miesiąca to jeszcze nie taki długo okres...Chociaż chyba faktycznie nie wytrzymałabym...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:40, 18 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
<b>anyway</b>... ja Cię podziwiam za to, że choćby POMYŚLAŁAŚ o tym by czekać! :smt003 Ja bym nie wytrzymała z ciekawości...
Poza tym mimo *cenzura* pomysłów w tym odcinku było tu parę naprawdę cudnych PEREŁEK!
Od nowa pokochałam Cuddy za jej teksty :smt003 i Chase też był genialny :smt003 (ale ja mam słabość do jego akcentu więc... :smt002 )
<b>Richie</b> kochana! Nie użalam się... ale mogę się troszkę pomartwić? :smt056 a 14 zrobimy bunt i zablokujemy emisję! :smt058
Ummm... pomóc jakoś przy napisach? Z tłumaczeniem czy cuś? *udaje, że się przejmuje licząc na szybki c.d. <i>Gimme</i>* Nu... a tym razem będzie w tym trochę genotypu Gregga? *niewinna minka*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:54, 18 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
yourico, możesz się troszkę pomartwić, ale nie przesadzaj
Tak, wsiąknęło mnie z powodu pracy nad napisami, ale nad Gimme myślałam i raczej wymyśliłam... Więc w piątek wieczorem, ewentuanie w sobotę powinno być
A z tym genotypem Grega... No wiesz? Jak Jimmy miałby to zrobić? Może [link widoczny dla zalogowanych]???
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 23:56, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 4:03, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Nie przesadzę... ake siem pomartwię...
OMG! dalszy ciąg?! *skręca się z niecierpliwości*
PARSK! :smt003 tiaaaa... znam to!
Heh... ale te niebieskie oczka Gregga...
[/img]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chocoeyed
Pacjent
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:12, 19 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jakoś nie mogę uwierzyć, że House jeszcze nie zdiagnozował ciąży Wilsona. zwłaszcza po tym, jak powiedział
"Wsuwam dłonie pod materiał, przesuwam je po twojej talii i zatrzymuję na brzuchu... "
Chyba mam obsesję,ze każde słowo House'a ma ukryte znaczenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:19, 20 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
yourico, dzięki
postaram się, żeby kolejny kawałek pojawił się szybciej...
***
chocoeyed - House się serio niczego nie domyślał... I się nie domyśli Dopiero kiedy Wilson powie mu prawdę, zacznie łączyć fakty w całość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:20, 20 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jezu, ale to trwało Wiem, że miałam to wrzucić wczoraj, ale najpierw korniki nie miały pomysłu, potem ja byłam zbyt zaaferowana napisami i tak się wszystko nieznośnie przeciągnęło... Postaram się, żeby kolejna część była skończona przed środą, bo inaczej znów będzie tygodniowa obsuwa
Dzięki Wszystkim za cierpliwość
Enjoy
PS. Apricotko, masz swoją WNJ |
Part 14
Wilson nie miał bladego pojęcia, jakim cudem udało mu się przetrwać ten dzień. Wszystko, co sobie przypominał, wydawało się być mglistym wspomnieniem kogoś, kto przez minione kilkanaście godzin śledził każdy jego ruch.
Rano obudził się na kanapie, nie do końca świadomy, dlaczego właściwie zasnął w salonie... Dopiero wizyta w kuchni w poszukiwaniu szklanki wody i rzut oka na niedokończoną kolację, uświadomiły mu, że to, co zapamiętał z ubiegłego wieczoru nie było tylko koszmarnym snem. Zapominając o pragnieniu, powlókł się do łazienki. Twarz, którą zobaczył w lustrze, wprawiła go w jeszcze większe odrętwienie, o ile to w ogóle możliwe – z powodzeniem mógłby udawać własnego pacjenta w terminalnym stadium najbardziej paskudnej odmiany raka. Wpatrując się w to obce odbicie – blade, o podkrążonych, zapuchniętych oczach, w których widać było tylko pustkę – rozebrał się, a potem wszedł do wanny. Dopiero po chwili zastanowienia przypomniało mu się, że powinien odkręcić wodę. Kiedy z prysznica popłynął gorący strumień, oparł się o ścianę, oddychając ciężko, jakby wszystko, co zrobił od zwleczenia się z kanapy wymagało nadludzkiego wysiłku.
Zachwiał się lekko, stając ponownie na zimnych płytkach podłogi. Właściwie pod względem fizycznym nie czuł się źle – czy raczej nie obchodziły go odczucia jego ciała, które tak bardzo go zawiodło. Miał jedynie ochotę wrócić na kanapę i czekać na...
- Wilson! Weź się w garść – powiedział do siebie, podchodząc do apteczki nad umywalką.
Dobrą chwilę zajęło mu odszukanie w najgłębszym kącie szafki opakowania z resztką leków antydepresyjnych, którego nie wyrzucił z niewiadomego powodu. Wysypał na dłoń podwójną dawkę tabletek i połknął je, popijając wodą z kranu. Nie miał pojęcia, czy lek zacznie działać dostatecznie szybko, ale nic lepszego nie przychodziło mu do głowy.
Resztę porannych czynności wykonał, zachowując się, jakby działał na autopilocie: ubieranie, golenie, ogólne doprowadzenie się do stanu używalności... Efekt nie był do końca zadowalający, ale wiedział, że na nic więcej nie może liczyć. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że miał przywieźć House'owi ubrania na zmianę, więc wrzucił pierwsze z brzegu rzeczy do małej sportowej torby i jak najszybciej wyszedł z mieszkania.
Gdy dotarł do szpitala, miał nadzieję, że uda mu się przemknąć do własnego gabinetu, nie zwracając niczyjej uwagi, ale to małe szczęście nie było mu tego dnia pisane.
- Spóźniłeś się – usłyszał za sobą głos Cuddy, kiedy tylko kilka kroków dzieliło go od wind.
Niechętnie zatrzymał się i odwrócił. - Wiem, przepraszam. Zaspałem... - odparł cicho, patrząc gdzieś w bok.
Cuddy spojrzała na niego badawczo. - Wilson, czy coś się stało?
„Bo wyglądasz jak House na detoksie”, usłyszał w jej zatroskanym tonie słowa, których nie wypowiedziała głośno. Pokręcił przecząco głową, próbując się uśmiechnąć. - Nie... po prostu miałem ciężką noc... - powiedział, czując znajome dławienie w gardle. - Wybacz, pójdę już do siebie...
Cuddy skinęła lekko głową, dając mu do zrozumienia, że nie będzie dalej pytać, chociaż nie przekonały jej jego wymówki. - Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wiesz, gdzie mnie szukać.
Wilson zmusił się do uśmiechu. - Dzięki – mruknął, ruszając w kierunku windy.
Kiedy wysiadł na swoim piętrze, liczył chociaż na to, że dotrze do gabinetu i przygotuje się na spotkanie z Housem, zanim ten zauważy jego obecność. Jednak dokładnie w chwili, gdy Wilson przechodził przed szklaną ścianą, z niepokojem zerkając do środka, House odwrócił się od komputera i spojrzał wprost na niego.
Wilson zatrzymał się natychmiast, rozważając możliwość ucieczki, ale szybko stwierdził, że to bezcelowe. Skoro prędzej czy później będzie musiał spotkać się ze swoim przyjacielem, równie dobrze mógł zrobić to teraz, przy okazji unikając kilku dociekliwych pytań, na które nie chciał odpowiadać. Zebrał się w sobie i wszedł do środka.
- Spóźniłeś się – zauważył House, marszcząc brwi.
„Boże, to było tylko kilka minut”, pomyślał Wilson, jednocześnie ciesząc się, że House nie zwrócił uwagi na jego wygląd.
- Upodabniasz się do mnie – diagnosta zachichotał.
Wilson prychnął. - Nie upodabniam się do ciebie. Po prostu byłem już w drodze do szpitala, kiedy przypomniałem sobie, że miałem ci przywieźć ciuchy – podniósł demonstracyjnie torbę z rzeczami. - Musiałem wrócić do domu...
- Mój mały, roztargniony Jimmy – House pokręcił teatralnie głową. - Ale chyba o wszystkim nie zapomniałeś?... - wskazał palcem na swoje usta.
Wilson westchnął i ruszył do biurka diagnosty, po drodze rzucając torbę pod ścianę. House odwrócił fotel w jego stronę i wystawił usta do pocałunku, wywołując lekki uśmiech na twarzy swojego kochanka. Onkolog oparł jedną dłoń na biurku, a drugą na ranieniu diagnosty i pochylił się, żeby go pocałować. Dłonie House'a natychmiast znalazły się na jego karku, zatrzymując go na miejscu.
- Dziś w nocy żadna siła nie zatrzyma mnie w szpitalu – wymruczał House, między dwoma leniwymi pocałunkami, w które wciągnął Wilsona.
Wilson w odpowiedzi pocałował go kolejny raz. - Nie mogę się doczekać – szepnął i poklepał House'a po ramieniu, dając mu do zrozumienia, żeby go puścił. - Niestety muszę już iść, za kwadrans mam pacjentkę – wyjaśnił, widząc niezadowoloną minę House'a.
- Chyba będę musiał popracować nad zmianą twoich priorytetów... - diagnosta mrugnął do niego znacząco.
Onkolog przewrócił oczami. - I kto to mówi?! - zapytał kpiąco. - Na razie, House.
Wilson był zdziwiony, jak bardzo obecność House'a wpłynęła na jego samopoczucie. Przy nim naprawdę zapominał o całym świecie. Ale ten efekt minął, gdy tylko zamknął za sobą drzwi własnego gabinetu. Usiadł za biurkiem i ukrył twarz w dłoniach. Jeszcze nigdy nie było mu tak trudno odłożyć na bok życia prywatnego, by skupić się na pracy.
Kolejne osiem godzin było dla Wilsona jedynie pasmem twarzy wciąż zmieniających się pacjentów – przed południem rozmawiał z kilkoma pacjentami onkologicznymi, później przyjął w klinice kilka osób, które trafiły tam z powodu niegroźnych dolegliwości. Z każdym rozmawiał, mając uśmiech przyklejony do twarzy i zachowując pełen profesjonalizm, chociaż chwilami miał ochotę uciec w najciemniejszy kąt szpitala i wyrzucić z siebie cały smutek. Wolał jednak zostać w klinice, ponieważ było to jedyne bezpieczne schronienie przed Housem, który został u siebie, licząc na wyrozumiałość Cuddy z powodu jego nocnego dyżuru.
Jedynym wyraźnym wspomnieniem z tego dnia, były wyniki badania krwi, zrobionego w czasie przerwy na lunch, które jednoznacznie wskazywały na to, że nie jest już w ciąży. Namacalny dowód potwierdzający jego przypuszczenia sparaliżował go na dobrą minutę, zanim przypomniał sobie o kręcących się po korytarzu pielęgniarkach i zmusił się do wyjścia z laboratorium, zanim jego dziwne zachowanie mogło stać się tematem plotek.
Wilson nie miał bladego pojęcia, jakim cudem udało mu się przetrwać ten dzień, ale było niezaprzeczalnym faktem, że dochodziła dziesiąta wieczorem, a on leżał na kanapie, z butelką wina krążącą w jego krwioobiegu, i słuchał House'a, grającego na fortepianie jakąś kojącą melodię.
W pewnym momencie zauważył, że House przeszedł do kolejnego kawałka ze swojego repertuaru. Przymknął powieki, zastanawiając się, co to za melodia. Kiedy poczuł na sobie wzrok swojego przyjaciela, otworzył oczy i spojrzał na niego. House uśmiechał się łagodnie, jak robił to tylko wtedy, gdy byli sami i Wilson od razu sobie przypomniał – był to utwór, który House skomponował jakieś dwa miesiące po tym, jak stwierdzili, że łączy ich coś więcej, niż jedynie przyjaźń. Melodia składała się radosnych oraz melancholijnych fragmentów, które łączyły się w harmonijną całość. Słysząc ją po raz pierwszy, Wilson stwierdził, że jest jak historia ich znajomości przedstawiona bez słów, a House, uśmiechając się tak, jak w tej chwili, skinął głową i z satysfakcją przyznał, że taki był jego cel.
„W innych okolicznościach byłby to idealny wieczór...”, pomyślał Wilson, wolno podnosząc się z kanapy.
- Idziesz do łóżka? - zapytał House, nie odrywając oczu od klawiatury.
- A ty nie?
- Za chwilę...
Wilson skinął głową i poszedł do sypialni. Zdążył zdjąć spodnie i kończył rozpinać koszulę, kiedy usłyszał kroki House'a w korytarzu. Odwrócił się i zobaczył swojego kochanka, opierającego się o framugę.
W oczach diagnosty rozbłysły znajome iskierki na widok Wilsona stojącego w czarnych bokserkach i rozchylonej białej koszuli. - Wyglądasz nawet lepiej, niż w kuchennym fartuszku – mruknął, upuszczając laskę na podłogę i idąc wolno w stronę onkologa.
Wilson nie zdążył nawet otworzyć ust, kiedy House zacisnął dłonie na połach jego koszuli i przyciągnął go blisko do siebie. - Długo myślałem o naszej wczorajszej rozmowie... – powiedział, całując go w szyję. Wilson przymknął oczy, gdy usta House'a posuwały się ku górze, a szorstki zarost drapał wrażliwą skórę. Kiedy zęby diagnosty odrobinę zbyt mocno zacisnęły się na płatku ucha Wilsona, onkolog nie mógł powstrzymać głośnego jęku.
House zaśmiał się cicho i zaczął popychać Wilsona do tyłu, aż obaj opadli na materac. - W końcu pomyślałem, że muszę ci pokazać, czym mogła się ta rozmowa skończyć... - szepnął, przesuwając dłonią po piersi onkologa.
- Więc zrób to... - wymruczał w odpowiedzi Wilson, pomagając House'owi pozbyć się t-shirta.
House pochylił się nad swoim kochankiem i dotknął ustami jego ust. Z każdym kolejnym namiętnym pocałunkiem zmierzającym na południe, Wilson odprężał się coraz bardziej – ogarniało go uczucie, które pamiętał z porannej wizyty w gabinecie House'a: że nie liczy się nic, poza tym, co ich łączy.
Wilson ledwie zdawał sobie sprawę, kiedy jego kochanek zdarł z niego bokserki, a sam pozbył się spodni. Nagle leżał na brzuchu, już bez koszuli, a House był na nim – w nim – otaczał go z każdej strony, pokrywając wilgotnymi pocałunkami jego kark i ramiona, i Wilson nie chciał, żeby to się kiedykolwiek skończyło...
Niemal westchnął z żalem, gdy House opadł na niego bez tchu, oszołomiony orgazmem, a chwilę później przetoczył się na swoją połowę łóżka, oddychając ciężko. Wilson również przewrócił się na plecy i wpatrzył się w sufit.
Leżeli obok siebie, słuchając własnych oddechów, aż House sięgnął po koc, żeby przykryć ich obu. Wilson nawet nie drgnął, budząc dociekliwość diagnosty.
- Stało się coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytał, wpatrując się w swojego kochanka.
Wilson przesunął się niespokojnie na łóżku, odwracając wzrok. - Nic się nie stało – mruknął.
House nie zamierzał rezygnować. - Twój... - chciał rzucić jakąś sarkastyczną uwagę, ale w porę się pohamował. - Straciłeś pacjenta?
- Nie. I nie chcę już o tym rozmawiać – padła cicha odpowiedź.
House szturchnął go lekko w ramię. - Daj spokój, przecież wiesz, że i tak się dowiem...
Wilson odwrócił się niespodziewanie w jego stronę i spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, w których House odnalazł tylko szczerą prośbę. - Jeśli mnie kochasz, nie będziesz starał się dowiedzieć...
Diagnosta patrzył na niego ze zdziwieniem i niepokojem. W końcu jednak skinął głową i opadł na poduszkę. - Gdybyś zmienił zdanie... - zaczął.
- Wiem...
House zwlekał chwilę, ale w końcu objął Wilsona ramieniem i przyciągnął do siebie. Onkolog zawahał się krótko, zanim otoczył go ręką w pasie i położył głowę na piersi swojego kochanka. Gdy poczuł palce House'a zanurzające się w jego włosach, uśmiechnął się nieświadomie. Zasypiając, myślał tylko o tym, że póki House jest przy nim, będzie w stanie ze wszystkim sobie poradzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:21, 20 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
House potrafi być bardzo mało domyślny, jeśli chodzi o ważne sprawy dotyczące Wilsona. XD Skoro jest geniuszem na polu medycyny, nie może być geniuszem na polu prywatnym. A poza tym... Taka diagnoza byłaby nieco abstrakcyjna, nieprawdaż? XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|