|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:46, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Dopóki nie usłyszy po raz pierwszy: "House, plecy mnie bolą... Możesz zrobić mi masaż?" :smt005 |
:smt005
a plecy go bolą od ciągłego wpatrywania się w sufit :smt001
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sukebe dnia Czw 13:47, 11 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:13, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Sukebe, czy Ty myślisz o tym, o czym ja pomyślałam dopiero teraz? Bo wcześniej miałam na myśli ból pleców spowodowany błogosławionym stanem...
A podążając za Twoim tokiem rozumowania (jak podejrzewam), to House'a powinny boleć plecy... :smt005
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:18, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Sukebe, czy Ty myślisz o tym, o czym ja pomyślałam dopiero teraz? Bo wcześniej miałam na myśli ból pleców spowodowany błogosławionym stanem... |
ja od początku myślałam o tym o czym teraz ty pomyślałaś :smt077
Richie117 napisał: | A podążając za Twoim tokiem rozumowania (jak podejrzewam), to House'a powinny boleć plecy... :smt005 |
House'a zaboli jeszcze niejedno :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:17, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Sukebe, czy Ty myślisz o tym, o czym ja pomyślałam dopiero teraz? Bo wcześniej miałam na myśli ból pleców spowodowany błogosławionym stanem...
A podążając za Twoim tokiem rozumowania (jak podejrzewam), to House'a powinny boleć plecy... :smt005 |
Jeśli już przy tym jesteśmy.. to czy nie uzgodniłyśmy już wcześniej, że jeśli o TO chodzi to plecki bolały by Jimmiego :smt003 W końcu on 'odwala' całą robotę tak? :smt016 (tak jak TU [link widoczny dla zalogowanych] nyo... :smt004 )
Btw... jak podoba ci się moja nowa ranga <b>Richie</b>? :smt004
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yourico dnia Czw 20:18, 11 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:27, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Tytułem offtopu... yourico, a skąd Ty taką świetną rangę wytrzasnęłaś? Rozdają gdzieś? XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:58, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
yourico - wracając do bólu pleców, to miał być on spowodowany leżeniem i gapieniem się w sufit (o ile dobrze pamiętam tę dyskusję...) :smt003 Ale faktem jest, że plecy zdecydowanie bardziej mogą boleć od aktywnego działania... :smt077
Ten obrazek uwielbiam po prostu :smt007 Nawet zrobiłam z niego tapetę na komórkę :smt003 (tylko muszę uważać, żeby nie wpadła w niepowołane ręce )
Rangę masz wspaniałą Teraz muszę bardziej mobilizować korniki do pracy... :smt005
:smt058
***
Kat - rangi nadaje/rozdaje Nisia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:10, 11 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
tak, obrazek przepiękny :smt007 jak by go brat zobaczył tylko... wolę nie mówić ^^"
Przypomniał mi się tekst piosenki
Weź to poczuj nie mów, zeby ktoś dął Ci spokój boo nie możesz stać z boku musisz poczuć to. Taka jakoś z hilsonem mi się skojarzyło :smt002
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:55, 13 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | No, udało się zdążyć przed północą, ergo - dotrzymałam terminu...
Ze zgrozą stwierdziłam, że korniki popełniły kolejne 2000 słów... (a to miało być w poprzednim kawałku :smt104 )
No nic, teraz mnie zabijecie i będzie po krzyku :smt003 |
Part 13 'b'
Idąc do samochodu, Wilson stwierdził, że wieczór spędzony samotnie w domu może mieć swoje dobre strony – będzie mógł przygotować na kolację coś zdrowego, nie musząc wysłuchiwać przy tym sarkastycznych komentarzy House'a, potem poleży na kanapie, czytając książkę, której House z całą pewnością nie powinien widzieć w jego rękach, a przed snem przygotuje sobie gorącą (ale nie za bardzo), odprężającą kąpiel...
- Brzmi świetnie – mruknął do siebie, wsiadając do samochodu.
W drodze do domu wpadł jeszcze do sklepu, przelotnie zastanawiając się kto będzie robił zakupy za kilka miesięcy... Nie zdążył jeszcze przywyknąć do myśli, że będzie musiał pokazywać się w miejscach publicznych, narażony na ciekawskie spojrzenia – nawet się nie łudził, że będzie wyglądał naturalnie z okrągłym brzuszkiem. „To by było równie naturalne, co House niosący torbę z zakupami”, pomyślał i uśmiechnął się do siebie.
W końcu zaparkował samochód tuż przed zielonymi drzwiami mieszkania House'a – chociaż od kilku miesięcy był jego równoprawnym właścicielem, nie potrafił myśleć o nim inaczej. House je kupił, urządził i nadał mu niepowtarzalny klimat. Fakt, że Wilson dodał kilka swoich akcentów – jak choćby ich wspólne zdjęcia, stojące dyskretnie na półkach z książkami i na kominku – tak naprawdę niczego nie zmieniał. Poza tym Wilson kochał to mieszkanie tak, jak kochał jego właściciela i cieszył się, że może nazywać je swoim domem.
Wysiadł z samochodu, zabierając ze sobą tylko swoją marynarkę i aktówkę. Kiedy zaniósł je do środka, wrócił po zakupy. Gdy zamykał auto, jedna z toreb omal nie wyślizgnęła mu się z rąk i zaklął pod nosem, słysząc, jak zabrzęczały butelki piwa – normalnego dla House'a i bezalkoholowego dla niego. Ukrywanie ciąży przed Housem przypominało chodzenie po polu minowym – jeden niedopilnowany szczegół i wszystko mogło się wydać... Wilson nie spodziewał się, że House sam z siebie mógłby wpaść na właściwą odpowiedź, ale gdyby zapytał, jakiekolwiek kłamstwo nie miałoby sensu – tak czy inaczej House poznałby prawdę, a wtedy onkolog z pewnością pożałowałby, że w ogóle przyszedł mu do głowy pomysł posiadania dziecka.
Wilson zaniósł zakupy do kuchni i poszedł przebrać się w wygodniejsze ciuchy – stare jeansy House'a z podwiniętymi nogawkami i rozciągnięty t-shirt. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy zdał sobie sprawę, że spodnie nie są już tak luźne, jak jeszcze tydzień temu. „Jeszcze chwila i nie zmieszczę się w żadne swoje ubrania”, pomyślał, wracając do kuchni.
Chowając do szafek produkty, które nie były mu potrzebne do przygotowania kolacji, poczuł ten sam dziwny niepokój, który obudził go w nocy, ale tym razem przypisał go ciszy, panującej w mieszkaniu.
- Nie zachowuj się jak dziecko, Wilson – powiedział do siebie z wyrzutem. - Miałeś się cieszyć, że House nie zagląda ci przez ramię, a nie wpadać w panikę.
Rozejrzał się w poszukiwaniu noża do mięsa. W końcu znalazł go w zlewie, z zaschniętymi resztkami masła orzechowego na ostrzu.
- House... - mruknął pod nosem, odkręcając wodę.
Gdyby nie jedzenie na wynos z dołączanymi plastikowymi sztućcami, diagnosta już lata temu zginąłby, przygnieciony brudnymi naczyniami. To wyobrażenie doprowadziło Wilsona do śmiechu. Nie przepadał za sprzątaniem, ale House był wart takiego poświęcenia. Jak i każdego innego.
Wilson zdążył już pokroić połowę piersi kurczaka w drobną kostkę, kiedy poczuł lekki zawrót głowy. „To pewnie z głodu”, pomyślał, ze zgrozą przypominając sobie, że poza niedojedzoną sałatką na lunch i dwoma orzechowymi batonami (których od pewnego czasu miał w gabinecie pełną szufladę) nie miał niczego w ustach. Sięgnął po szklankę mleka, która zastępowała mu zwyczajowy kieliszek wina podczas gotowania, i od razu wypił połowę. „To powinno pomóc, dopóki nie skończę z kolacją.”
Wrzucił mięso na patelnię z rozgrzaną oliwą i zaczął kroić warzywa na sałatkę. Jak zwykle w chwilach błogiego spokoju zaczął zastanawiać się, jak powinien postąpić z Housem. Może gdyby po prostu mu powiedział... Nie, nie byłoby żadnego po prostu! House stwierdziłby na początku, że jego kochanek postradał rozum, a kiedy prawda w końcu by do niego dotarła, wściekłby się. To był ZŁY plan. Może powinien podsunąć mu stronę internetową instytutu w Chicago? Wilson pokręcił bezradnie głową... House przejrzałby stronę, a potem naśmiewał się z naiwności badaczy, cytując z pamięci zdania, które wydały mu się wyjątkowo idiotyczne... A może...
Wilson był tak pochłonięty myślami, że dopiero po chwili stwierdził, że czuje lekki ból w dole brzucha. Odłożył nóż i oparł się plecami o stół. Odetchnął głęboko kilka razy, przykładając dłoń do bolącego miejsca.
- Uspokój się, Wilson – wymamrotał. - Z Housem wszystko się jakoś ułoży... Przecież doskonale wiesz, jak bardzo on cię kocha... Nie ma powodów do obaw...
Czekał kilka chwil, aż ból minie, ale to nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie – teraz nie było to już coś, co można zignorować. Nieprzyjemne uczucie nasilało się z każdą chwilą i Wilson poczuł krople potu na swoim czole.
- Chyba będzie lepiej, jeśli się na chwilę położę – mruknął, sięgając ręką, żeby wyłączyć palniki kuchenki.
Ostry ból przeszył jego ciało i musiał złapać się szafki, żeby nie upaść. Zamrugał kilka razy, czując szok i przerażenie. „To nie może być...”, przemknęło mu przez myśl zdanie, którego bał się dokończyć.
Oddychając ciężko, ruszył do salonu, przytrzymując się mebli i ścian. Kiedy dotarł na kanapę, był w stanie jedynie skulić się na niej, zaciskając zęby, żeby nie krzyczeć z bólu...
Zaczynał już myśleć, że to nigdy nie minie, gdy zalewająca go fala agonii zaczęła wolno odpływać. Wypuścił drżący oddech, bojąc się poruszyć. Zamknął oczy i spróbował się uspokoić, ale nie pozwoliła mu na to lawina myśli, których wcześniej do siebie nie dopuszczał.
Brown wspominał na samym początku o takiej możliwości. Organizm pacjenta mógł w każdej chwili odrzucić zarodek, tak jak w przypadku każdej zwyczajnej ciąży... Największe prawdopodobieństwo takiego zdarzenia występowało w czasie trwania pierwszego trymestru. Dobrą (jeśli w ogóle można tak powiedzieć) stroną tego był fakt, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy zarodek był na tyle mały, że organizm sam mógł poradzić sobie z obumarłymi komórkami – później konieczna była interwencja chirurga...
Wilson potrząsnął lekko głową, słysząc w głowie słowa Browna. „To nie może być to”, pomyślał desperacko. „Atak wyrostka... cokolwiek... Wszystko, tylko nie to...” Wiedział, że nieudolnie próbuje oszukać sam siebie – bo przecież WIEDZIAŁ jaka jest prawda – i poczuł napływające do oczu łzy.
Nie wiedział, ile czasu spędził na kanapie, ale w końcu słona wilgoć zaczęła piec go w policzki, więc przetarł je wierzchem dłoni. Podniósł się wolno do pozycji siedzącej, nie czując nic oprócz pustki i wyczerpania. I samotności. Rozejrzał się w poszukiwaniu telefonu, ale kiedy w końcu wziął słuchawkę do ręki, zamarł, nie wiedząc, co właściwie chciał zrobić.
Nie miał nikogo, do kogo mógłby zadzwonić. Oczywiście powinien zadzwonić do Browna i o wszystkim mu powiedzieć, ale po krótkim namyśle postanowił, że zaczeka z tym, aż będzie miał wyniki badań, które miał zamiar zrobić z samego rana. Bo przecież nie mógł po prostu zrezygnować z nadziei, że tak naprawdę nic się nie stało...
Mógłby zadzwonić do Cuddy... Tylko co miałby jej powiedzieć? Zwiesił ze smutkiem głowę, wyobrażając sobie przebieg rozmowy... „Cuddy, właśnie straciłem dziecko... Nie, nie chodzi mi o pacjenta... Jeszcze chwilę temu byłem w szóstym tygodniu ciąży... Nie, Cuddy, nie jestem pijany... To nie jest żart House'a, on nawet o niczym nie wiedział...”
Myśl, że nie zdążył powiedzieć House'owi wywołała kolejną falę łez. Opadł z powrotem na kanapę, upuszczając telefon na podłogę. „Ukrywanie ciąży przed Housem było najgłupszym ze wszystkich moich głupich pomysłów”, pomyślał z goryczą, nie próbując nawet powstrzymać łez. Nie spodziewał się, że gdyby jego kochanek wiedział o wszystkim, siedziałby teraz przy nim, obejmując go czule i szepcząc słowa pocieszenia, ale pewnie byłby w pobliżu, oferując swoje nieme współczucie...
Wilson westchnął, starając się opanować. Poczuł, że musi mimo wszystko zadzwonić do House'a. Nie zamierzał niczego mu mówić – jedynie pragnął usłyszeć jego głos, żeby wiedzieć, że nie zawalił się cały jego świat, że tak naprawdę nie jest sam.
Kiedy stwierdził, że będzie w stanie rozmawiać, podniósł telefon z podłogi i wybrał numer komórki House'a.
- Wilson? Nie spodziewałem się, że zadzwonisz – usłyszał zdziwiony głos swojego przyjaciela tuż po trzecim sygnale.
Wilson przełknął ślinę. Minutę temu wydawało mu się, że zdoła się odezwać, ale teraz nie potrafił wydobyć dźwięku ze ściśniętego gardła. Chrząknął. - Ja... zastanawiałem się, co u twojej pacjentki.
- Jak na razie bez zmian. Okazało się, że to jednak może być infekcja. Dzieciaki robią testy...
Wilson znów chrząknął. - Um... To dobrze... Jest szansa, że wrócisz do domu?... - zapytał, nie wiedząc, jakiej odpowiedzi oczekuje.
- A co, stęskniłeś się za mną? - szepnął uwodzicielsko House. Wilson zamrugał kilka razy, czując napływające do oczu łzy. - Chyba będzie lepiej, jeśli zostanę do jutra – powiedział już normalnym głosem House. - Mógłbyś przywieźć mi rano jakieś ciuchy?
- Um... Yeah... W porządku... - wymamrotał cicho Wilson.
- Hej, Jimmy, coś się stało? - w głosie House'a zabrzmiała nuta troski.
- Nie, wszystko gra...
- Jimmy... znam cię! Przypaliłeś swoją ulubioną patelnię i nie wiesz, czy uda się ją doczyścić – zachichotał diagnosta.
- Coś w tym stylu... - mruknął Wilson. House, proszę, rozłącz się!
- W takim razie wielka szkoda, że mnie tam nie ma – odparł House wyraźnie rozmarzonym tonem i Wilson ze zgrozą wyobraził sobie, że jego kochanek sadowi się właśnie wygodnie w fotelu, przygotowując się na dłuższą rozmowę. - Wiesz jak lubię na ciebie patrzeć, kiedy masz na sobie swój fartuszek... - House znowu zachichotał - ... i nic poza tym.
Wilson wziął głęboki oddech. Nie, proszę, tylko nie to...
- Czyżbyś leżał na kanapie??? - Wilson niemal usłyszał, jak House unosi brwi w rozbawieniu. - Twoje szczęście... Chociaż wolałbym, gdybyś stał właśnie przy kuchennym zlewie... A ja opierałbym się o framugę i patrzył na ciebie... Nawet byś mnie nie zauważył, bo całą twoją uwagę przyciągałaby przypalona patelnia...
- House... - jęknął Wilson przez ściśnięte gardło.
- Ciii... Jimmy, nie psuj zabawy! Odpręż się i słuchaj – zamruczał House, a Wilsonowi ścisnęło się serce. - Bo gdybyś stał w kuchni i słuchał uważnie, mógłbyś usłyszeć ciche stukanie laski i moje wolne kroki, zbliżające się do ciebie... Wiesz, dlaczego idę tak wolno?...
Wilson pokręcił głową, chociaż House nie mógł tego zobaczyć, a w dodatku wiedział, jaka jest odpowiedź.
- Bo jestem twardy – zamruczał House, nie czekając, aż Wilson się odezwie. - Jak zawsze, kiedy nic nie przesłania mi widoku na twój słodki tyłek... Podchodzę do ciebie i staję tak blisko, że możesz poczuć, jaki jestem podniecony...
Onkolog poczuł, że kręci mu się w głowie, ale na pewno nie z pożądania. „Gdybym tylko znalazł pretekst, by to zakończyć...”
- Pochylam się i czujesz mój oddech na karku... Kiedy dotykam ustami tego wrażliwego miejsca za twoim lewym uchem, przestajesz zajmować się zmywaniem, ale nie odwracasz się, czekając na mój kolejny ruch... - House mówił wolno, ledwie słyszalnym szeptem i Wilson zaczął się obawiać, że diagnosta słyszy każdy drżący oddech wymykający się z jego warg. - I wtedy powoli, bardzo powoli rozwiązuję sznureczek twojego fartuszka... Wsuwam dłonie pod materiał, przesuwam je po twojej talii i zatrzymuję na brzuchu...
Jeszcze zanim House dokończył zdanie, Wilson zaczął szybciej oddychać, starając się powstrzymać szloch wzbierający w jego piersi.
- Jimmy, czy ty już... - House urwał nagle i w słuchawce dało się słyszeć stłumione odgłosy zamieszania, a po chwili podekscytowany głos Foremana: ”House, chyba coś mamy...”
- Foreman! Nie widzisz, że rozmawiam przez telefon?! - Wilson usłyszał głośny i zirytowany głos House'a, który najwyraźniej nie odsunął telefonu od ucha.
Odpowiedź Foremana była zbyt cicha, by Wilson mógł rozróżnić słowa, ale to, co powiedział neurolog musiało zainteresować House'a, bo kiedy tylko w tle zabrzmiał cichy trzask zamykanych szklanych drzwi, diagnosta rzucił pośpiesznie do słuchawki: - Wybacz, Jimmy, zadzwonię później...
- House! - Wilson miał nadzieję, że jego przyjaciel nie zdążył się jeszcze rozłączyć.
- Co? - spytał nerwowo House.
- Ja... Chyba pójdę się położyć... Porozmawiamy rano, okay?
Wilson usłyszał niezadowolone prychnięcie. - Jak chcesz, Wilson.
- Dobranoc, House.
Odpowiedział mu sygnał przerwanego połączenia.
Wilson wyłączył telefon i rzucił go na stolik do kawy. Był zbyt zmęczony, by płakać. Czuł, że nie ma nawet sił, żeby podnieść się i pójść do sypialni. Przetarł dłońmi twarz i ułożył się wygodniej na kanapie. Pragnął już tylko zasnąć. I miał cichą nadzieję, że kolejny dzień nigdy nie nadejdzie, bo nie spodziewał się znaleźć rano motywacji, żeby wstać i pojechać do szpitala.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:12, 13 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Angssst! Nieco fluffowy, a na dodatek głupia rozmowa z House'm - mózg już mi rozmiękł - ale jednak. ANGST! XD *cieszy się jak idiotka* Tak podejrzewałam, że nam taki numer wywiniesz. XD Pomnik w budowie.
Gimme more of your fic!
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:20, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie,zabić Ciebie?
No żart chyba :smt003
Biorę się za tekst, szczerząc się z radości, że wreszcie jest nowa część.
- Brzmi świetnie – mruknął do siebie, wsiadając do samochodu
Zgadzam się Ciepła kąpiel, ciekawa książeczka...
„Jeszcze chwila i nie zmieszczę się w żadne swoje ubrania”, pomyślał, wracając do kuchni.
Jimmy z okrągłym brzuszkiem. O ludzie. Nie wyobrażam sobie tego.
To wyobrażenie doprowadziło Wilsona do śmiechu.
Mnie też :smt003
To był ZŁY plan
Bardzo ZUY. Wilson musi wymyślić coś lepszego.
Ojej. Czyżby już nie musiał nad niczym myśleć?!
- Bo jestem twardy – zamruczał House, nie czekając, aż Wilson się odezwie. - Jak zawsze, kiedy nic nie przesłania mi widoku na twój słodki tyłek... Podchodzę do ciebie i staję tak blisko, że możesz poczuć, jaki jestem podniecony...
:smt005
House, ty idioto, co ty chrzanisz? :smt003
Jak w ogóle mogłeś nie zauważyć,że z Wilsonem coś jest nie tak?
Był zbyt zmęczony, by płakać. Czuł, że nie ma nawet sił, żeby podnieść się i pójść do sypialni.
Poor Wilson... :smt056
Ciekawie, ciekawie... Ale mam jakieś dziwne przeczucie, że Jimmy nie stracił tego dziecka :smt017
Kiedy można się spodziewać następnej części?
Pozdrawiam (i przesyłam ukłony dla korniczków), any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:23, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
any, pewnie, że nic się nie stało, skoro Richie zapewniała, że za pięć części House się dowie. XD A poza tym, upadła by koncepcja m-preg i nasza Wielka Tłumaczka nie miałaby już laski pierwszeństwa w kategorii "najbardziej nieprawdopodobny, a zarazem śmieszny i genialny fic". XD
Kat luffa korniczki, o. Howgh.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:26, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kat, faktycznie. Uspokoiłaś mnie.
Richie, co ludzi straszysz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:09, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
GYAH!
OMG...
...
... ...
... ... ...
*mruczy* nadal mam tą samą rangę prawda? mam... ummm... ok...
...
To ja skomentuję jak już się pozbieram... jakoś wieczorem...
...
Ps. Nadal uwielbiam Korniczki i Ciebie <b>Richie</b>! Co by nie było wątpliwości :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Pacjent
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:43, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
O Boże... nie spodziewałąm się czegoś takiego. Totalny szook.
Biedny Wilson...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:44, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty - ostrzegałam, że będzie Twoje z nie-Twoim :smt003
Rozmowa... hm... nie jestem do końca zadowolona z dzieła korników, ale wiedziałam, że "Telecommunication" z tego nie wyjdzie :smt016
Podejrzewałaś, jaki mam plan? Zdziwiłabym się, gdybyś nie podejrzewała... :smt077
Pomnik proszę postawić na moim grobie... Czuję, że nie przeżyję już ani odrobiny Twojej twórczości :smt010
***
anyway - też sobie tego do końca nie wyobrażam... ale mam nadzieję, że to by był uroczy widok :smt007
House'a nie można winić... on przecież o niczym nie wiedział... :smt009
Twoje dziwne przeczucia się są... ekhem, w każdym razie przeczucia Wilsona odpowiadały prawdzie... Poor Wilson
Korniczki dziękują :smt058
***
Kat - utwierdzasz mnie w przekonaniu, że wcześniej zbyt wiele spoilerowałam... I teraz będziecie sobie spokojnie siedzieć i czekać na kolejną część, zamiast obgryzać paznokcie do krwi... :smt090
A poza tym, zawstydzasz mnie... :$
:smt058
***
yourico - będę czekać niecierpliwie :smt040
***
Holly... trudno się nie zgodzić *hug Wilson*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 12:46, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:53, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Uroczyście przysięgam, że knuję coś fluffowego! *Katty+dobra-harcerka mode on* Już przestaję się nad chłopcami znęcać angstowo - na razie - i wracam do "Dowodu Przyjaźni". To będzie cracko-fluff. Promise!
A poza tym, nie wszyscy czytają spojlery. ^^ Nie martw się, i tak będziemy obgryzać paznokcie. Na wypadek, gdybyś się okazała Ałtorem Sadystą Prima Sort i zmieniła koncepcję.
Cytat: | A poza tym, zawstydzasz mnie... |
Należy Ci się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:08, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kat, wierzę, choć z trudem... (I już się boję Twojej weny PO 5x01-02-03...)
Gdybym miała zmieniać koncepcję, to na końcu powyższej części znalazłoby się sakramentalne "the end" :smt016 (chyba nie powinnam tego pisać, co? :smt002 ) Ale coś tam się zmieni... Jestem taka ZUA :smt077
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:11, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ta część jest przerażająca. Wilson cierpi i nie chce aby ktoś mu pomógł, taka męska duma. A house jak usłyszał ,że z nim jest coś nie tak to powinnien zaraz tam do niego pojechać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:40, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ale mam nadzieję, że to by był uroczy widok |
Kurcze, mam co do tego pewne wątpliwości.
Jimmy jest śliczny,to nie ulega wątpliwości... Ale z takim dużym brzuchem... Ciekawe, czy House będzie chciał pokazywać się z nim publicznie :smt005
Cytat: | House'a nie można winić... on przecież o niczym nie wiedział... |
No tak, masz rację.
Cytat: |
Twoje dziwne przeczucia się są... ekhem, w każdym razie przeczucia Wilsona odpowiadały prawdzie... |
Taak...wiele z tego wywnioskowałam ^^
buziaki, any.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pattyczak
Pacjent
Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:03, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
*zatkało jej dech w piersiach* Nie powinnam tego mówić, ale cieszę się, że nic z tego nie będzie. Hilson i urodzone dziecko wygląda....strasznie. A taki rozwój akcji baaardzo mi się spodobał ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:29, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie powinnam tego mówić, ale cieszę się, że nic z tego nie będzie. Hilson i urodzone dziecko wygląda....strasznie |
Jak to nie będzie? Pewnie, że będzie! Tożto jest m-preg w końcu!
Richie! *wyje* Pomyziaj i powiedz, że będzieee!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pattyczak
Pacjent
Dołączył: 19 Sie 2008
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:32, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Cytat:
Nie powinnam tego mówić, ale cieszę się, że nic z tego nie będzie. Hilson i urodzone dziecko wygląda....strasznie
Jak to nie będzie? Pewnie, że będzie! Tożto jest m-preg w końcu!
Richie! *wyje* Pomyziaj i powiedz, że będzieee! |
Będzie? Niech będzie, ale nie żeby od razu jakieś słodkie opisy jak się dwóch chłopów rozczula nad dzieckiem, bo zwątpię w Hilsona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:21, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
motylek - to trochę nie tak... Wilsona nie powstrzymywała męska duma, tylko... no sama nie wiem - strach o swoją reputację? Zresztą nikt nie potrafiłby mu pomóc :smt009 A House... trudno, żeby leciał do domu z powodu przypalonej patelni...
***
anyway - uh... "z dużym brzuchem"... lepiej brzmi "z zaokrąglonym brzuszkiem" :smt007 (zakochałam się w angielskim "rounded belly" :smt050 ) A sprawa "publicznego pokazywania" wymaga przemyśleń... :smt003
:smt058
***
Katty B. napisał: | Richie! *wyje* Pomyziaj i powiedz, że będzieee! |
*myzia i mówi, że będzieee!*
***
Pattyczak - sama nie mam w zwyczaju rozczulania się nad dziećmi, bo uważam, że nie ma nad czym, więc słodkich opisów nie będzie...
A czy masz również awersję do rozczulania się nad Wilsonem w ciąży? Bo tego nie zabraknie... :smt003
***
zapomniałam wcześniej dodać, że kolejna część będzie, jak zostanie napisana... kiedyś napewno :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:34, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Co się dzieje z Wilsonem? Czy Wilson poronił? Czy House wreszcie stworzy podobną rozmowę co w ficu Telecommunication? Tego dowiemy się w kolejnych częściach! (mam taką nadzieję ^^")
No robi się coraz ciekawiej nudno być nie może, bo co za dużo ery to niezdrowo, napięcie trzyma (a jak), no i ciuszki się robią za ciasne Czego chcieć więcej? Szczęśliwego zakończenia. Bo tylko dla nich żyję
Pisiu, pisiu ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:38, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Mnie się podobało. To znaczy, podobały mi się komplikacje. Bo nie może być cały czas tak cukierkowo ;D.
nawet się nie łudził, że będzie wyglądał naturalnie z okrągłym brzuszkiem.
No przecież ludzie będą chcieli robić sobie z nim zdjęcia! (Ja bym takie chciała). Facet w ciąży, jeee!
Gdy zamykał auto, jedna z toreb omal nie wyślizgnęła mu się z rąk i zaklął pod nosem, słysząc, jak zabrzęczały butelki piwa – normalnego dla House'a i bezalkoholowego dla niego.
O. A jak on ukryje to bezalkoholowe piwo? Przeleje do innych butelek? xD
Chowając do szafek produkty, które nie były mu potrzebne do przygotowania kolacji, poczuł ten sam dziwny niepokój, który obudził go w nocy, ale tym razem przypisał go ciszy, panującej w mieszkaniu.
Też bym chciała mieć takie przeczucia xD. To musi być fajne, nawet jeśli miałabym przeczuwać tylko to, co ma się przydarzyć złego. Byłabym przynajmniej uprzedzona ;D.
Gdyby nie jedzenie na wynos z dołączanymi plastikowymi sztućcami, diagnosta już lata temu zginąłby, przygnieciony brudnymi naczyniami. To wyobrażenie doprowadziło Wilsona do śmiechu.
Mnie też to doprowadziło do śmiechu. House pod stertą brudnych naczyń xD.
„To pewnie z głodu”, pomyślał, ze zgrozą przypominając sobie, że poza niedojedzoną sałatką na lunch i dwoma orzechowymi batonami (których od pewnego czasu miał w gabinecie pełną szufladę) nie miał niczego w ustach.
No nie. Po prostu nie wierzę. Wilson pamięta o tym, żeby kąpiel nie była za gorąca, a o jedzeniu zapomniał. Zarodki muszą jeść! xD
Nie ma powodów do obaw...
Taak, mów do siebie jeszcze, a może się sprawdzi. Siła autosugestii jest niezmierzona xD. Cóż, nie tym razem, Jimmy. Ale przynajmniej obejdzie się bez interwencji chirurga. Takiej blizny by nie wytłumaczył... a na następną próbę House by się nie zgodził. Ha.
„Atak wyrostka... cokolwiek... Wszystko, tylko nie to...”
Atak wyrostka - operacja - następne in vitro i tak potrzebne.
- A co, stęskniłeś się za mną? - szepnął uwodzicielsko House.
Szepczący uwodzicielsko House! Nie mogę, och, nie mogę sobie tego wyobrazić xD. Co ta miłość z nim zrobiła...
I dobijające to ostatnie zdanie. Biedny Jimmy .
Cytat: | Będzie? Niech będzie, ale nie żeby od razu jakieś słodkie opisy jak się dwóch chłopów rozczula nad dzieckiem, bo zwątpię w Hilsona | Ale Hilson to miłość! Miłość House'a do Wilsona, miłość Wilsona do House'a i miłość ich obu do ich... no, do ich dziecka xD.
Ale jak to? To Wilson nie będzie się rozczulał? xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Nie 23:39, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|