|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być? |
chłopiec |
|
49% |
[ 37 ] |
dziewczynka |
|
50% |
[ 38 ] |
|
Wszystkich Głosów : 75 |
|
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:17, 20 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | No to Wilson w końcu dostanie szansę na dziecko :smt003 Mam nadzieję, że skoro póki co uporałam się z częścią medyczną, to teraz pójdzie szybciej... Ale niczego nie obiecuję :smt016 |
Part 8
Wilson szedł za pielęgniarką do pokoju zabiegowego. Chociaż jeszcze chwilę wcześniej był całkowicie przekonany o słuszności swojej decyzji, teraz ze zdenerwowania zaschło mu w ustach, dłonie miał mokre od potu i czuł, że jego żołądek skręca się w supeł. „Jeśli uda mi się nie zemdleć, to będzie cud” - pomyślał.
Starał się skupić na czymś, co pomogłoby mu się opanować, ale jedyne, co w tej chwili przyszło mu do głowy, to pozostawiona na hotelowym łóżku książka na temat ciąży i macierzyństwa...
Korzystając z pobytu w obcym mieście, gdzie raczej nie spodziewał się spotkać nikogo znajomego, przed południem wybrał się do księgarni – tylko po to, żeby się rozejrzeć. Ostatecznie po godzinie wyszedł z kilkoma poradnikami dla przyszłych matek. Potem wrócił do hotelu i pogrążył w lekturze, niemal zapominając o całym świecie.
Teraz, idąc korytarzem pomalowanym w ciepłe, pastelowe kolory, Wilson był zdumiony, że – gdy był już o krok od spełnienia swojego marzenia – z jego pamięci zniknęły wszystkie frazesy (wcześniej wcale tak o tym nie myślał) na temat wspaniałych uczuć, jakie wiążą się z czasem przed pojawieniem się dziecka na świecie. Zamiast tego przypominał sobie wszystkie dolegliwości, wynikające z tego rzekomo „błogosławionego” stanu – złe samopoczucie, osłabienie koncentracji, zmęczenie, mdłości... Boże, jakim cudem ludzkość nie wyginęła wieki temu?!
- To tutaj – usłyszał nagle głos pielęgniarki. - Doktor Brown już na pana czeka.
Wilson skinął nieznacznie głową, jedynie częściowo zdając sobie sprawę ze znaczenia słów kobiety.
- To normalne, że się pan denerwuje – powiedziała łagodnie, kładąc mu dłoń na ramieniu, zupełnie tak, jak on robił to setki razy ze swoimi pacjentami. - Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze.
Onkolog zmusił się do uśmiechu, chociaż w tej chwili nie wierzył w ani jedno jej słowo.
- Tak lepiej – odparła pielęgniarka, odpowiadając uśmiechem. - Powodzenia.
- Dzięki – wymamrotał Wilson i nacisnął klamkę.
- Witam, doktorze Wilson – Brown oderwał się od przeglądanych dokumentów i spojrzał na niego.
- Wystarczy „James”. Teraz czuję się jak pacjent, a nie jak lekarz – Wilson zdziwił się, jak obco brzmi jego głos.
- W porządku, James – głos Browna był równie uspokajający, co głos pielęgniarki, i Wilson powoli zaczynał się rozluźniać. - A poza tym, że nie do końca odpowiada ci bycie pacjentem, jak się czujesz?
- Fizycznie całkiem nieźle – odpowiedział, mając nadzieję, że Brown nie będzie pytał o jego uczucia.
Brown nie musiał pytać – wystarczyło mu jedno spojrzenie na Wilsona, żeby wiedzieć niemal wszystko. - Proszę się nie denerwować. Jesteś w trzeciej grupie badawczej i do tej pory nie było komplikacji. Usiądź – wskazał na kozetkę i odwrócił się do szafki z lekami. - Zaczniemy od zastrzyku z hormonów i substancji wspomagającej rozwój zarodka. Taką mieszankę będziesz musiał przyjmować pięć razy dziennie przez cały okres ciąży.
Wilson poczuł ukłucie paniki. Nie uda mu się ukryć tego przed Housem. - W zastrzykach? - nie mógł się powstrzymać przed zadaniem pytania.
- Boisz się igieł? - zdziwił się Brown, podchodząc do niego ze strzykawką w ręku. - Bez obaw. Zastrzyki byłyby kłopotliwe dla kogoś, kto nie ma na co dzień do czynienia z medycyną, więc przygotowaliśmy tabletki o odpowiednim składzie. W zastrzyku podajemy mieszankę tylko za pierwszym razem, żeby zmobilizować organizm do działania.
Wilson zdjął marynarkę i podciągnął rękaw t-shirta. Brown zdezynfekował wacikiem skórę i wbił igłę w jego ramię. Wilson poczuł lekkie pieczenie, które po chwili zniknęło.
- Dostaniesz zapas leków na kolejny miesiąc. Po tym czasie zapraszam ponownie na badania kontrolne.
Twarz Wilsona zbladła momentalnie. - Za... za miesiąc?
- Coś nie w porządku?
- Nie... to znaczy... - Wilson nie wiedział, co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to absurdalnie. - Pracuję w szpitalu, mam pacjentów... Nie mogę co miesiąc brać trzech dni wolnego...
- Badania nie będą trwały tak długo. Możemy umówić się na sobotę, a w niedzielę będziesz już w domu.
Wilson potarł kark w nerwowym odruchu. - To konieczne? Te wizyty kontrolne?...
Brown odłożył pustą strzykawkę i spojrzał badawczo na Wilsona. - To dziwne pytanie, jak na lekarza. Doskonale wiesz, że nawet kobiety powinny się badać co cztery tygodnie. A w tym przypadku potrzebne nam są wyniki do dokumentacji.
Onkolog przełknął ślinę i spuścił wzrok.
Brown, spodziewając się dłuższej rozmowy, przysunął sobie krzesło i usiadł przed nim. - Nie chodzi tylko o pracę, mam rację?
Wilson z rezygnacją skinął głową. - Chodzi o... mojego partnera. Nie uda mi się znaleźć wymówki na comiesięczne wyjazdy do Chicago.
- Więc on o niczym nie wie? - Brown uniósł brwi.
- Nie chciałem mu o niczym mówić, dopóki „sukces” nie będzie w miarę pewny. On jest... trudnym człowiekiem. Nie zgodziłby się na udział w tym... eksperymencie – słowa z trudnością wydostawały się z ust Wilsona, ale tak czy inaczej musiały paść.
- Rozumiem... - powiedział w zamyśleniu Brown.
Wilson powstrzymał prychnięcie. „Niczego nie rozumiesz” - pomyślał. - „Nie znasz House'a.”
- Wiem, że to nie moja sprawa... – zaczął w końcu Brown. - Ale... zastanawiałeś się, co będzie, jeśli on nie zaakceptuje tego dziecka?
Pytanie zawisło w powietrzu, a po chwili dołączyło do niego westchnienie Wilsona. Onkolog obawiał się tego od samego początku, ale starał się zepchnąć tę myśl jak najgłębiej. Gdyby pozwolił, żeby ta wątpliwość go opanowała, z całą pewnością nie znalazłby się w tym miejscu.
- Myślę, że uda mi się go przekonać – powiedział, ale mina Browna jasno mówiła, że ma wątpliwości. - A jeśli nie... Na pewno się nie poddam – dokończył, nie wiedząc, czy ma na myśli przekonywanie House'a, czy samotną opiekę nad dzieckiem. Najprawdopodobniej obie możliwości.
- Cóż, to pańska decyzja – przyznał Brown. - Ale - pomijając to, że musimy mieć komplet wyników każdego pacjenta - nie mogę pozwolić, żebyś pozostał bez opieki medycznej. Jeśli nie możesz przyjeżdżać regularnie na kontrole, nie wykonam tego zabiegu.
Wilsona ogarnęła panika. To nie może skończyć się już teraz! – Proszę posłuchać. Jestem lekarzem, pracuję w szpitalu. Mógłbym wykonać u siebie wszystkie niezbędne badania i przysyłać panu wyniki. A w razie jakichkolwiek komplikacji mam przyjaciół, do których mogę zwrócić się o pomoc... - w jego głosie słychać było niemal błaganie.
Brown skinął dość niechętnie głową. - W porządku – podniósł się z krzesła i podszedł do stołu, na którym leżała przygotowana wcześniej inna strzykawka - z gotowym do podania zarodkiem. - Proszę się położyć i rozluźnić.
Wilson wykonał polecenie, śledząc wzrokiem, co robi Brown.
Naukowiec przysunął do kozetki ultrasonograf i włączył urządzenie. - Podciągnij koszulkę i rozepnij spodnie.
Kiedy Wilson zrobił również to, Brown posmarował jego brzuch i głowicę ultrasonografu żelem, a potem przyłożył ją po prawej stronie pępka Wilsona. Onkolog pomyślał, że to dziwne uczucie, przekroczyć granicę lekarz-pacjent, ale się nie odezwał. Za to Brown wpadł w lekarski ton.
- Muszę znaleźć odpowiednie miejsce, żeby zarodek mógł zacząć się rozwijać. A także upewnić się, że nie wbiję igły zbyt głęboko.
Wilson mimowolnie spojrzał na strzykawkę. Igła przywołała nieprzyjemne skojarzenia z biopsją, więc skrzywił się lekko.
Brown mylnie zinterpretował jego grymas, bo szybko zapewnił: - Nie ma się czego bać, zabieg jest niemal bezbolesny.
Wilson skinął lekko głową i przeniósł wzrok na monitor.
- Tutaj będzie dobrze... - powiedział Brown, wpatrując się w ekran. Przytrzymał lewą ręką głowicę ultrasonografu, a w prawą wziął strzykawkę. - Poczujesz lekkie ukłucie...
Wilson wzdrygnął się lekko, kiedy igła przebiła jego skórę. Obserwował na monitorze, jak posuwa się ku środkowi wolnej przestrzeni, wybranej przez Browna, a potem – jak wydostaje się z niej płyn, zawierający kilkukomórkowy zarodek. Po mniej niż minucie było już po wszystkim.
- A więc skończyliśmy – powiedział z zadowoleniem Brown, podsuwając Wilsonowi pudełko chusteczek.
Wilson wziął kilka i zaczął ścierać żel ze swojego brzucha. - Właściwie ja dopiero zacząłem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:41, 20 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No i Wilson został zapłodniony! Aj! Fajnie by było gdyby tym razem był chłopiec ale i tak najbardziej interesuje mnie reakcja House'a. No i oczywiście niecierpliwie czekam na rozmowę typu telecommunication...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:10, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Sukebe, czemu tym razem chłopiec? Czy ja o czymś nie wiem? :smt005
Zapłodniony Wilson... I Macica była niepotrzebna :smt003
Ta część trochę poważna... te obawy dr Browna i Wilsona trochę podobne do moich...
Za to rozbawiło mnie to, że Brown myślał, że Wilson boi się zastrzyków^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Czw 0:13, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:18, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Bo czy to zawsze musi być dziewczynka? Czytałam jeden czy dwa fiki i to były dziewczynki. Możemy robić zakłady o płeć dziecka. By mogli mu dać na imię Hilson...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:58, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Sukebe - "zapłodniony Wilson"... omg - jak to brzmi *wali głową o biurko*
ale czasem ktoś musi nazwać rzeczy po imieniu, skoro korniczki się "wstydzą" :smt002
osobiście wolę opcję "córka", bo nie wiem, jakie życie miałby chłopak wychowany przez House'a i Wilsona... (chociaż pewnie ciekawe - zainteresowanie monster truckami i romanse na prawo i lewo... :smt005 ) No i wyobrażenie House'a z jego małą Księżniczką... :smt007
Ale korniki nie podjęły ostatecznej decyzji :smt003
Rozmowa będzie za jakieś kilka części... (choć pewnie was nie usatysfakcjonuje i będę musiała wymyślić kolejną :smt077 )
*
A co mi zależy - zrobiłam ankietkę :smt003
Nie obiecuję, że korniki posłuchają głosu narodu, ale możecie próbować :smt003
A "Hilson" to by raczej na nazwisko pasowało... :smt005
***
Kasinka - wyszło poważnie, bo chyba nie mogło być inaczej... Ale kolejny kawałek będzie Hilsonowy i erowy... i może wena podpowie coś, po czym będzie się można turlać po podłodze ze śmiechu... :smt005
hm... w zasadzie to Wilson bał się zastrzyków... Że House mógłby zauważyć ślady na skórze...
Ale i tak wszystko się wyda w inny sposób :smt077 kiedyś...
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 0:58, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:14, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richie na to tarzanie się ze śmiechu czekam najbardziej :smt003 I na erę oczywiście :smt005 Ale bardziej na spotkanie z podłogą :smt001
No niby tak... Wilson bał się zastrzyków... ale nie tak jak myśmy myśleli że Brown myśli że Wilson się boi :smt005
Hilson- Nazwisko powalające, mam nadzieję że korniczki je spróbują jakoś... hmmm... wcisnąć^^ Jak fikcja to na całego, a jak!
Ja bym chciała, żeby mieli chłopczyka. Na prawdę. I za bardzo innej opcji nawet nie widzę. To MUSI być chłopiec, nie mogę sobie wyobrazić House'a zajmującego się córeczką. Chociaż on potrafi się dogadać z dziećmi ja nikt (choćby słynna żaba *_*), więc ta płeć też nie tak ważna... Ale dal TEJ pary to ma być chłopiec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:18, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Popieram, chłopiec jest absolutnie konieczny.
Już się nie mogę doczekać Jimmiego oświadczającego House'owi - jestem w ciąży "D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:12, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
omg... OMG! daj mi chwilkę... muszę się pozbierać...
*głęboki wdech*
<b>Richie</b>! Jesteś WIELKA! :smt007
Chyba zacznę skandować "ja chcę więcej, ja chcę więcej!" :smt041 jak można by bojkotować taki CUDNY ficzek?!
Nu i jasne, że będę się stresować! :smt001 heheh... nu oby był happy bo inaczej naśle na korniczki jakiegoś kornikożernego potworka :smt002
... Cytat: | "House (...) jest twardy jak pięść Chucka Norrisa" | :smt005 wyyyykończysz mnie! Kiedyś padnę ze śmiechu ^^
a teraz przechodząc do samej treści...
Cytat: | Zamiast tego przypominał sobie wszystkie dolegliwości, wynikające z tego rzekomo „błogosławionego” stanu – złe samopoczucie, osłabienie koncentracji, zmęczenie, mdłości... Boże, jakim cudem ludzkość nie wyginęła wieki temu?! |
no wiesz Jimmy... bo to się częściej łączy z milszymi czynnościami niż ta która cię teraz czeka... :smt002
nie będzie więcej cytatów bo co drugie zdanie bym tu wklejała :smt001 jak zwykle cuuuuuudnie <b>Richie</b>! Biedny zdenerwowany Jimmy. Heh... biedactwo chyba zbyt optymistycznie podchodzi do całego "przekonywania" Gregga... Nyah! Już nie mogę się doczekać kolejnej części... Czy to już można traktować jako uzależnienie? :smt003
(hmm... komentowanie komentarzy nadal wydaje mi się zabawne.. ale co mi tam :smt003 )
nu w większości Hilsonowych ficzków jeśli się w jakiś sposób pojawia dziecko to jest dziewczynka... ale jest piękna seria "Desperados" w której jest David... :smt007
Sama nie wiem... chłopiec na pewno miał by ciekawe życie... ale z drugiej strony... OMG! Wyobraźcie sobie gabinet diagnostyki z kolejnym Housem w środku.. tylko tym razem z dziewczynką... ze słodkim wyglądem Wilsona.. i charakterkiem House. Apokalipsa! :smt003 Nu... Hilson jako nazwisko nie robi takiego wrażenia... za to Wilson-House jak dla mnie brzmi całkiem miło :smt001
*mruczy* a obiecujesz erę? :smt004
Nyah! Tak jak obiecałam DŁUGI i chyba w miarę wyczerpujący komentarz :smt001 Widzisz jaką masz grzeczną, wierną fankę <b>Richie</b>?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yourico dnia Czw 9:15, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:22, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Starał się skupić na czymś, co pomogłoby mu się opanować, ale jedyne, co w tej chwili przyszło mu do głowy, to pozostawiona na hotelowym łóżku książka na temat ciąży i macierzyństwa... | od razu mi się przypomina ten odcinek z pierwszej seri - Matherity
Cytat: | - To normalne, że się pan denerwuje – powiedziała łagodnie, kładąc mu dłoń na ramieniu, zupełnie tak, jak on robił to setki razy ze swoimi pacjentami. - Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze. | no, w końcu Wilson znalazł się w końcu po tej drugiej stronie. pocieszanego, a nie pocieszającego
Cytat: | Wilson wziął kilka i zaczął ścierać żel ze swojego brzucha. - Właściwie ja dopiero zacząłem... |
mmm... tylko czekać na kontynuację.
ta część fika była wyjątkowo mało ZUAAAA, ale może to i dobrze ;d.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ceone dnia Czw 12:23, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:30, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Part ósma. Jak miło...
Richie117 napisał: | Zamiast tego przypominał sobie wszystkie dolegliwości, wynikające z tego rzekomo „błogosławionego” stanu – złe samopoczucie, osłabienie koncentracji, zmęczenie, mdłości... Boże, jakim cudem ludzkość nie wyginęła wieki temu?! |
I tak powinien się cieszyć. Poród naturalny, brr... A jak będzie miał szczęście (tzn. jeśli Autorka nie będzie go za bardzo męczyć ), może te dolegliwości nie będą zbyt dokuczliwe
Cytat: | Proszę się nie denerwować. Jesteś w trzeciej grupie badawczej i do tej pory nie było komplikacji. |
Do tej pory! Przez to małe "do tej pory" ja na jego miejscu zaczęłabym się już denerwować. Zresztą dotychczas były tylko dwie grupy, co to jest, phi.
Ale zobaczycie, ten płód zaplącze się w jelita i będzie kłopot... Ja upierałabym się przy chirurgicznym wsadzeniu mu macicy
Dziewczynka, tylko i wyłącznie! O wiele zabawniej będzie, jeśli House będzie miał córeczkę, a nie synka. Dziewczynka z urodą Wilsona i sarkazmem House'a. Wprawdzie sarkazmem nie odziedziczonym, ale skoro od małego będzie przebywać w jego towarzystwie, ten sarkazm na nią w naturalny sposób spłynie. A po jakimś czasie... Jejku, młoda i piękna żeńska odmiana House'a... Żyć nie umierać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:31, 21 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
W ogóle taki malutki House w śpioszkach...co to by był za widok...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:00, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
yourico napisał: | bo to się częściej łączy z milszymi czynnościami niż ta która cię teraz czeka... :smt002 |
z tego, co podpatrzyłam u korniczków, to Jimmy ma przed sobą również wiele tych "milszych czynności" :smt005
"uzależnienie" od mojego szalonego fika? sounds great :smt005
ale kolejna część najwcześniej pojutrze, bo tłumaczę kolejnego fika dzio i czekam, aż korniki wpadną na pomysł, czym zapełnić rozdział o powrocie Wilsona z "konferencji" :smt077
z Hilsonowym nazwiskiem to już evay coś zaczynała kombinować, więc (chociaż starałam się jej to wybić z głowy) muszę poczekać, co ona wymyśliła. Ale tak na "poważnie" to ta opcja nie ma chyba w "Gimme" szans... może najwyżej w jakiejś rozmowie :smt003
*obiecuje erę z ręką na sercu* :smt003 (wszystko dla grzecznych, wiernych fanów)
****
ceone - nie może być wszystko ZUE, bo jeszcze się okaże, że fik jest zbyt bulwersujący i pewne "organy ścigania" mi go usuną... :smt002
ale ZUO powróci już wkrótce :smt077
****
marengo - Autorka (tudzież korniczki) takie męczenie sobie daruje na rzecz "znęcania się" nad Wilsonem za pomocą House'a A dolegliwości? Hm... Korniczki jeszcze się nie zdecydowały, jak Jimmy będzie znosił trudy błogosławionego stanu... I tak House nie zostawi go w potrzebie :smt007
Btw - z tym kto, po kim i co odziedziczy, to ja jeszcze namieszam trochę (niniejszym zostaliście ostrzeżeni :smt016 )
****
Inka - przez CIEBIE mignął mi przed oczami duży House w śpioszkach... <sciana>
****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:49, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | z tego, co podpatrzyłam u korniczków, to Jimmy ma przed sobą również wiele tych "milszych czynności" :smt005] |
TAK JEST!! YYYYYYYYYYYYYYYAAAAAAAAAHHHHHHHHH! Więcej ery! YUP! *spervercona yaoistka na głodzie* :smt040
*nuci* zapełnić można eeeerą :smt003 nu ale będę grzecznie czekała aż kochane "korniczki" dostaną nagłego natchnienia...
Cytat: | jeszcze się okaże, że fik jest zbyt bulwersujący i pewne "organy ścigania" mi go usuną... |
"organy ścigania" nie są chyba aż tak okrutneeeee? To by był szczyt sadyzmu! Będzie strajk jakby coś! :smt004
Nyah... i obiecujesz, że będziesz... znaczy korniczki będą mieszać i w ogóle... Zapowiada się coraz lepiej <b>Richie</b>! Znów będę wisiała przed monitorkiem po nocach czekając na dalsze części :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:55, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: |
Inka - przez CIEBIE mignął mi przed oczami duży House w śpioszkach... <sciana> |
Richie, proszę Cię :smt005
To jeszcze gorsze niż House w sutannie... :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:05, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
wystarczyło mu jedno spojrzenie na Wilsona, żeby wiedzieć niemal wszystko.- wyobrażam sobie już scene ich rozmowy , aż rozpuszczam się z wrażenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:08, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jeśli w śpioszkach, to koniecznie ze smoczkiem, ze smoczkiem!
Ja uważam, że House w sutannie wyglądałby całkiem seksownie I nie, nie mam jakichś dziwnych skłonności, jeśliby się ktoś zastanawiał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:28, 24 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | No, trochę kornikom zleciało, ale już jest – i w dodatku to najdłuższa część póki co :smt003
*idzie na dziesięć lat do lodówki ochłonąć po erze* |
Part 9
House'a nie było w pierwszym rzędzie ludzi oczekujących na swoich bliskich w hali przylotów. Ani w drugim. Właściwie Wilsona zdziwiłoby, gdyby House tam był. Ale kiedy nie zobaczył go w całym tłumku, który zgromadził się przed wyjściową bramką, Wilsonowi zrobiło się odrobinę smutno. Cóż, dzwonił do niego z lotniska w Chicago, żeby się upewnić, czy House po niego przyjedzie, ale diagnosta uprzedził, że coś może pokrzyżować mu plany – na przykład Cuddy wpadająca do jego biura w ostatniej chwili z jakimś niecierpiącym zwłoki przypadkiem...
Mimo wszystko Wilson nie przestawał szukać wzrokiem znajomej twarzy i gdy wreszcie ujrzał stojącą daleko pod ścianą, wysoką postać w jasnoczerwonym t-shircie, opierającą się na lasce, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
House!...
Gdyby nie walizka, którą ciągnął za sobą i przewieszona przez ramię torba podróżna, pewnie zacząłby się przepychać przez stłoczonych ludzi, stojących mu na drodze. Myśl o spotkaniu z Housem nie opuszczała go od samego rana. Myśl o tym i o dziecku... Był też szczęśliwy, że udało mu się dostać na pokład samolotu, który leciał z Los Angeles, z międzylądowaniem w Chicago – w innym przypadku musiałby wymyślić dobrą wymówkę, dlaczego właściwie przyleciał z Chicago, żeby House nie nabrał podejrzeń.
Kiedy w końcu Wilson znalazł się na tyle blisko House'a, że wyraźnie widział jego twarz, dostrzegł iskierki rozbawienia w tych niesamowicie niebieskich oczach i to było już dla niego zbyt wiele. Błyskawicznie pokonał dzielącą ich odległość, odstawił walizkę, położył torbę na ziemi i gwałtownie przytulił się do swojego kochanka, całkowicie zaskakując tym jego i kilka stojących w pobliżu osób.
Po chwili House oprzytomniał na tyle, że położył lewą rękę na ramieniu Wilsona i odepchnął go lekko od siebie. - Tak, Jimmy, też się cieszę, że twój samolot nie zmienił się w kulę ognia tuż nad lotniskiem, ale może nie rób sceny w miejscu publicznym...
Wilson zignorował jego słowa, przesuwał swoje dłonie w dół po plecach House'a, aż znalazły się w kieszeniach jego jeansów i przyciągnął go bliżej do siebie. - Brakowało mi ciebie tak bardzo, że nie masz pojęcia. Chciałbym rzucić cię teraz na łóżko i pieprzyć do utraty tchu... - wyszeptał z naciskiem, przygryzając lekko płatek ucha House'a.
- To będzie trudne, biorąc pod uwagę to, gdzie się znajdujemy... - House starał się nie tracić zimnej krwi, ale bliskość Wilsona i jego gorący oddech na szyi sprawiły, że musiał włożyć sporo silnej woli w zapanowanie nad swoim ciałem. - Nie wiem, czy ktoś robił ci jakieś brzydkie rzeczy podczas konferencji, ale może byś już przestał zachowywać się jak napalony nastolatek... Ludzie patrzą...
Wilson, wyraźnie zapominając o całym świecie, musnął wargami wrażliwą skórę tuż za uchem House'a. - Kogo to obchodzi? - szepnął.
House zachichotał cicho. - Nie wiem, kim jesteś i co zrobiłeś z moim Jimmym, ale zapamiętaj sobie: TO MOJA KWESTIA! - House poczuł, jak usta Wilsona rozciągają się w uśmiechu tuż przy jego szyi. - Lepiej zabiorę cię do domu, zanim zrobisz coś, czego obaj będziemy żałować.
House mówił poważnie, i Wilson odsunął się od niego niechętnie. Potem zebrał swoje bagaże i ruszył do wyjścia. - Mam nadzieję, że nie zaparkowałeś daleko – zawołał przez ramię.
- Hej, jestem kaleką. Zostawiłem samochód pod samymi drzwiami – odparł House, kuśtykając tuż za nim.
Wilson wrzucił torby na tylne siedzenie i zajął miejsce miejsce pasażera. Chwilę później House otworzył drzwi po drugiej stronie, podał Wilsonowi laskę i wsunął się za kierownicę.
- Więc dokąd jedziemy? Na wycieczkę po okolicy? Do miłej restauracji na kolację?... - zapytał diagnosta, gdy włączyli się do ruchu.
Wilson położył rękę na kolanie House'a i ścisnął je znacząco. - Dom. Sypialnia. Natychmiast.
House się roześmiał. - Naprawdę nie wiem, co się z tobą stało przez te trzy dni, ale chyba mi się to podoba...
- Nic się nie stało – Wilson miał nadzieję, że jego przyjaciel nie zauważył lekkiej paniki, jaką wzbudziła w nim jego uwaga. - Po prostu brakowało mi ciebie w hotelowym łóżku. I pod prysznicem... - dłoń Wilsona okrężnymi ruchami gładziła kolano House'a. - To źle?
- Wręcz przeciwnie, to bardzo dobrze – odparł House. Miał wrażenie, że temperatura w samochodzie podniosła się o kilka stopni. I nie tylko temperatura...
- A to jest dobre?... - spytał Wilson, przesuwając dłoń w górę, po wewnętrznej stronie uda swojego kochanka.
House na moment oderwał wzrok od drogi i zerknął z zaciekawieniem na Wilsona. - Naprawdę masz zamiar to zrobić?
Dłoń onkologa zajmowała się już paskiem i rozporkiem jeansów House'a. - Lepiej zjedź na pobocze – głos Wilsona był cichy i drżał z podniecenia.
House nie zdawał sobie sprawy, jak trudne może być parkowanie równoległe, kiedy czyjaś ręka wsuwa się w bokserki kierowcy.
Gdy tylko silnik umilkł, Wilson odłożył na bok laskę i odpiął swój pas. Sekundę później House poczuł jego ciepły oddech na swoim brzuchu i czułe pocałunki na uwolnionej z bokserek erekcji.
- Wiesz, co się stanie, jeśli ktoś nas przyłapie? - wydyszał House.
- Zamknij się i zachowuj, jakby nic się nie działo – odparł Wilson i wziął go do ust.
- Jeśli to jest nic... - reszta zdania zamieniła się w przeciągły jęk. To, co Wilson robił swoim językiem, to było najwspanialsze nic, jakie kiedykolwiek mu się przytrafiło. Przynajmniej w samochodzie.
House nie potrafił wydusić już siebie ani słowa, gdy wargi Wilsona z wprawą pieściły najwrażliwszą część jego ciała. Przeczesał palcami miękkie włosy onkologa i uśmiechnął się, czując, jak Wilson drży pod jego dotykiem. Po chwili jęknął głośno i odchylił głowę na oparcie, gdy obejmujące go ciasno wargi onkologa zaczęły poruszać się w górę i w dół po jego członku, wysyłając fale rozkoszy wzdłuż jego kręgosłupa, które eksplodowały jaskrawymi kolorami na tle jego zaciśniętych powiek.
Diagnosta przesunął się lekko na fotelu, a Wilson zamruczał z satysfakcją, wiedząc, że jego kochanek jest już blisko. Bardzo blisko...
- Boże, Wilson... - westchnął House, oddychając ciężko. Jego ręka osunęła się bezwładnie z głowy onkologa.
Wilson wyprostował się, opierając się na lewym udzie House'a. Nie mógł się powstrzymać przed pocałowaniem odsłoniętej szyi, wyczuwając wargami wciąż przyspieszony puls. Uśmiechnął się lekko i złożył szybkiego całusa na rozchylonych wargach swojego kochanka – nie mógł przecież zapominać o przejeżdżających obok samochodach.
- Możemy jechać dalej – powiedział, wracając na swoje miejsce.
House uchylił powieki i spojrzał na niego lekko zamglonym wzrokiem.
- A może to ja powinienem teraz poprowadzić? - Wilsona wyraźnie bawiło oszołomienie House'a.
House prychnął kpiąco i zapiął spodnie. - I tak nie miałbyś szans na rewanż...
- Co się odwlecze... Hej! - House szarpnął samochodem i głowa Wilsona uderzyła lekko o zagłówek.
- Myślałem, że spieszy ci się do domu?
- Tylko chciałbym tam dotrzeć w jednym kawałku...
- Postaram się – rzucił House, ruszając z miejsca.
Gdy tylko dotarli na miejsce, House wyłowił spod siedzenia sześciopak piwa i zniknął w mieszkaniu, zostawiając Wilsona z bagażami. Onkolog wzruszył tylko ramionami i zabrał swoje torby do środka. Prawdziwa bezradność ogarnęła go dopiero wtedy, kiedy przekraczając próg, znalazł House'a z piwem w jednej ręce i pilotem w drugiej, wpatrzonego w telewizor.
Wilson otworzył usta, a potem zamknął je, nie wiedząc, co powiedzieć. - A ja... ja... ja myślałem, że spieszyłeś się do domu dla mnie! - wykrztusił w końcu.
- Uwierz mi, zamęczyłbym cię narzekaniem, gdybym nie zdążył na ten mecz – House nawet nie oderwał wzroku od ekranu.
- Mecz? Mecz?! Nie było mnie TRZY dni, a ty wolisz mecz? Stęskniłem się za tobą... - Wilson opuścił bezradnie ręce.
- Yeah, już mi to pokazałeś – House pociągnął łyk piwa i nawet zerknął przelotnie w stronę Wilsona. - Gdybyś wrócił wczoraj albo jutro, poświęciłbym ci całą moją uwagę, ale dzisiaj oglądam mecz.
Wilson westchnął. - Idę wziąć prysznic. Zostawię otwarte drzwi, gdybyś zmienił zdanie...
- Nie zamierzam zanosić telewizora do łazienki – odparł House, wyraźnie rozbawiony desperacją w głosie Wilsona.
Wilson prychnął i poszedł zanieść torby do sypialni. Przynajmniej będzie mógł schować gdzieś wszystko, o czym House nie powinien wiedzieć...
Wrócił do salonu pół godziny później, w świeżym t-shircie, bokserkach i z ciągle lekko wilgotnymi włosami – wiedział, że ten widok zwykle nakręca House'a. Tylko że tym razem House zdawał się tego nie zauważać. Wilson podszedł do kanapy i usiadł blisko swojego kochanka, opierając mu głowę na ramieniu.
- Houssse...
- Wilsooon...
- Proszę...
- Mecz.
Wilson wiedział, że nie ma dyskusji. Musnął wargami szorstki policzek House'a i zsunął się w dół, kładąc głowę na jego zdrowym udzie. Przynajmniej na pociechę House położył mu dłoń na szyi i odruchowo zaczął głaskać kciukiem jego policzek.
Wilson zdał sobie sprawę, że zasnął, kiedy obudziło go bolesne dźganie w łopatkę. Przekręcił się na plecy i spojrzał w górę na House'a.
- Chrapiesz. I przeszkadzasz – House opróżnił puszkę piwa. - Idź do sypialni.
- Nie ruszę się stąd bez ciebie – odparł Wilson nieco zaspanym głosem.
- Idź, rozgrzej łóżko. Za kwadrans do ciebie dołączę.
- Jeśli nie przyjdziesz, to siłą zaciągnę cię do sypialni – Wilson zwlókł się z kanapy.
- Nie pozwolę na to – House klepnął go w tyłek i mrugnął uwodzicielsko.
Piętnaście minut później House zgodnie z obietnicą stanął w drzwiach sypialni, licząc na to, że Wilson czymś go zaskoczy. I nie pomylił się. Chociaż niekoniecznie takiego zaskoczenia oczekiwał.
Wilson leżał nagi na łóżku, otulony łagodnym światłem lampki stojącej na nocnej szafce i... spał.
House chrząknął głośno, ale onkolog nawet się nie poruszył. „Pewnie ten kretyn zamiast przespać się w czasie lotu, czytał pasjonujące artykuły swoich kolegów” - myślał z irytacją House, rozbierając się i rzucając ubrania na podłogę. - „Prędzej on przedawkuje pracę, niż ja Vicodin.”
House połknął dwie tabletki, zanim położył się do łóżka. Przysunął się do Wilsona i pocałował go delikatnie w zagłębienie szyi.
Wilson wymamrotał coś przez sen i przetoczył się na drugi bok, kładąc rękę na klatce piersiowej House'a. Diagnosta objął go ramieniem i przyciągnął bliżej do siebie, tak że mógł bez trudu musnąć wargami włosy swojego kochanka.
- Jak sam powiedziałeś, Jimmy: „Co się odwlecze...” - szepnął mu do ucha, powoli zasypiając.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika00
Pacjent
Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: SZCZECIN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:37, 24 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
o matkooooooooooooo proszę Cię,pisz częsciej XD dobra ide spac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:52, 25 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
O... MóJ... BOżE!!!!!!!! :smt055
*mdleje przed ekranem* :smt060
<b>Richie</b>! Korniczki! KOCHAM WAS!!!!!!!!! :smt054
OMG... nyah... najcuuuuudniejsza era jaką spotkałam w polskim fiku! JA CHCĘ WIĘCEJ!!! :smt118
Nyah... No już, już staram się opanować swój bezgraniczny zachwyt by dać jakiś sensowny komentarz :smt003
ok. Po pierwsze: <b>Richie</b> milusia nowa ikonka! I jak tematycznie do tej części :smt002
cały dialog na lotnisku był BOSKI ale ostatecznie nie będę cytować każdego zdania... chyba, że moja wspaniała <b>Richie</b> sobie tego życzy? :smt001
Cytat: | Lepiej zabiorę cię do domu, zanim zrobisz coś, czego obaj będziemy żałować. | EJ! Ja na pewno bym NIE żałowała! :smt003 hehhhhh... aż miał by człowiek ochotę znaleźć się na tym lotnisku w tłumku kibiców :smt016
Cytat: | House się roześmiał. - Naprawdę nie wiem, co się z tobą stało przez te trzy dni, ale chyba mi się to podoba... | Żebyś ty wiedział jak MI się to szaleńczo podoba! :smt040
omg... OMG! Przez chwilę myślałam, że Jimmy zrobi TO (określone okrężnie jako "TO" bo nie chcę gorszyć swoją bezpośredniością bardziej pruderyjnych czytelników :smt016 ) bez zatrzymywania się na poboczu :smt003 nu ale bez bicia przyznaję, że wypadek samochodowy "troszkę" popsuł by atmosferę...
Przed kolejnym cytatem i pytaniem gryzę się w język... znów nie chcę gorszyć :smt003 ale zgadzam się z Housem! Boże, Wilson...
MECZ?!... awwwww! Biedny Jimmy! House pozostanie skubanym draniem do końca świata... cool! :smt003
Cytat: | "Co się odwlecze..." |
<b>Richie</b>! Znaczy... KORNICZKI! Ja wiem, że się nie odwlecze! Ale to, to sadyzm jest! Rozbudzić mój apetyt i kazać mi czekać na danie główne przez 10 lat które masz zamiar z korniczkami spędzić w lodówce?! Yellow_Light_Colorz_PDT_41
Chlip! No a znając Ciebie i korniczki to jeszcze po drodze coś wyskoczy albo będzie awantura i nigdy nie doczekam się deseru! Ty BE <b>Richie</b> ty...
PAMIĘTAJ, ŻE JA TU CZEKAM!!!!!!! :smt090
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:58, 25 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Part dziewiąta... Mnie tyle ery wystarczy, więcej do szczęścia nie potrzebuję I nie siedź za długo w tej lodówce, bo dostaniesz zapalenia płuc i nie doczekam się następnego rozdziału
Richie117 napisał: | Myśl o spotkaniu z Housem nie opuszczała go od samego rana. Myśl o tym i o dziecku... | Normalnie jak radosna przyszła mamusia. Niedługo zacznie kupować różowe śpioszki
Richie117 napisał: | Błyskawicznie pokonał dzielącą ich odległość, odstawił walizkę, położył torbę na ziemi i gwałtownie przytulił się do swojego kochanka, całkowicie zaskakując tym jego i kilka stojących w pobliżu osób. | Innymi słowy stratował staruszkę, która dreptała sobie spokojnie i miała tego pecha, że znalazła się między Wilsonem a House'em, walizką zahaczył o klatkę z kotem, który miauknął przeraźliwie, a kilka stojących w pobliżu osób dostało zawału/zakrztusiło się cukierkiem/oblało gorącą kawą/ewentualnie upuściło trzymaną w ręku księgę na stopę sąsiada.
Richie117 napisał: | - Więc dokąd jedziemy? Na wycieczkę po okolicy? Do miłej restauracji na kolację?... - zapytał diagnosta, gdy włączyli się do ruchu. | Rozumiem, że to było pytanie retoryczne - skoro i tak zamierzał obejrzeć mecz?
Richie117 napisał: | - Wręcz przeciwnie, to bardzo dobrze – odparł House. Miał wrażenie, że temperatura w samochodzie podniosła się o kilka stopni. I nie tylko temperatura... | Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
Richie117 napisał: | - Houssse...
- Wilsooon... | Jak to mi się podoba
Richie117 napisał: | - Chrapiesz. I przeszkadzasz – House opróżnił puszkę piwa. - Idź do sypialni. | Składam oficjalny protest. Wilson nie ma prawa chrapać
Richie117 napisał: | - Idź, rozgrzej łóżko. Za kwadrans do ciebie dołączę. | House, ty egoisto. Kup sobie termofor.
Cóż więc dodać - podobało mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:51, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Łoooo jejku, jakie to piękne!!! Richie, ja Cię uwielbiam za tego fika!!
Cytat: | Błyskawicznie pokonał dzielącą ich odległość, odstawił walizkę, położył torbę na ziemi i gwałtownie przytulił się do swojego kochanka, całkowicie zaskakując tym jego i kilka stojących w pobliżu osób. |
Trudno mu się dziwić ^^
Cytat: | Brakowało mi ciebie tak bardzo, że nie masz pojęcia. Chciałbym rzucić cię teraz na łóżko i pieprzyć do utraty tchu... |
No TAKIEGO Jimmiego nie znałam....
Cytat: | - Houssse...
- Wilsooon...
- Proszę...
- Mecz. |
House, no jak możesz....?!
Cytat: | Piętnaście minut później House zgodnie z obietnicą stanął w drzwiach sypialni, licząc na to, że Wilson czymś go zaskoczy. I nie pomylił się. Chociaż niekoniecznie takiego zaskoczenia oczekiwał.
Wilson leżał nagi na łóżku, otulony łagodnym światłem lampki stojącej na nocnej szafce i... spał. |
I bardzo dobrze :smt003 Masz za swoje! A Wombacik kochany niech się prześpi
Richie, twórz, twórz dalej!!!
PS Masz g e n i a l n y avek :smt007
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:38, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
po prostu piękne. A ich rozmowa w mieszkaniu aż mnie rozczarowała. On chciał jescze A hOUSE JUŻ SPASOWĄŁ BO OCZYWIŚCIE mECZ .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:52, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Scena na lotnisku świetna. Jimmy, który porząda House w miejscu publicznym. No może nie dokońca, ale jakby chciał to by go tam... przeleciał. (to chyba nie zabrzmiało prostacko?)
Scena w samochodzie... dużo moich znajomych nie lubi czytać o takim sposobie zaspokajania. Mi to nie przeszkadza, czytałam odwazniejsze sytuacje i dokładniejsze opisy Do było light
Jimmy kontra mecz. House woli mecz. Chociaż Jimmy'ego ma na codzień, ale Wilson może też odczuwaś bóle głowy
Zawsze mam trudności z pisaniem komentarza, gdyż zawsze jest CUDNIE, ale ciągle pisać to samo to trochę oklepane. No ale cóż, nie mam duszy artysty
Świetnie, świetnie ^^ Super część. Z każdą nową częścią moje oczy robią się bardziej maślane @__@ xD
Richie, oł maj xD co za av. Cudny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:12, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richie zacznijmy od tego co mówią Ci wszyscy: TWÓJ AV I PODPIS POWALAJĄ!!!
Ale jeszcze bardziej powala ta część... Wilson napalony jak nastolatek, aż mi się go żal zrobiło jak House wybrał mecz... poor poor very poor Wilson, jak on musiał ślicznie wyglądać, jak zasnął... Jak ja bym to chciała zobaczyć... :smt007
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:22, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Kasinka, ja też.... *rozmarzony*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|