Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gimme more of your love [35 A / 44] s. 55
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 43, 44, 45 ... 67, 68, 69  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być?
chłopiec
49%
 49%  [ 37 ]
dziewczynka
50%
 50%  [ 38 ]
Wszystkich Głosów : 75

Autor Wiadomość
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:52, 11 Lis 2010    Temat postu:

bez spojrzeń dziwnych przechodniów też może być

Zazwyczaj nie zwracam uwagi, chyba, że ktoś bardzo chce, żebym zwróciła. Chociaż wtedy i tak tylko się głupio uśmiecham. Może kiedyś mi się uda chamsko odpowiedzieć... Ale raczej przy wychodzeniu z takiego klubu;) Chociaż nie, bo jak trafię na agresywnych homofobów to mi nawet karate nie pomoże A przy moim szczęsciu, potem zabraliby mnie na policję, zwalili winę na mnie, oskarżyli o pobicie i bycie homo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:18, 12 Lis 2010    Temat postu:

No tak, nie pomyślałam, że mając u boku psa obronnego pyskowanie jest trochę bezpieczniejsze Ale zawsze można mieć w kieszeni gaz pieprzowy czy coś...
Ech, czasem po prostu wstyd być człowiekiem i należeć do tego samego gatunku, co te zacofane bezmózgi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 3:44, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Pią 12:01, 12 Lis 2010    Temat postu:

Wstyd mi wstyd, ze tak późno.
Ale lepiej późno niż wcale, nie?

Toś Richie zrobiłaś zaskoczenia. House i zabawa w romantyczną wycieczkę? Jestem bardzo zaintrygowana tym pomysłem xD Zwłaszcza, że to Ty będziesz pisać
Wyleciało mi z głowy co miałam napisać, wiec powiem tylko: Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:53, 13 Lis 2010    Temat postu:

hmm... niektórzy uważają nawet, że lepiej później niż wcześniej Zwłaszcza w przypadku szkolnych sprawdzianów

uh-huh, wena się przyda, bo coś to pisanie kulawo idzie... Jednakowoż mam nadzieję, że uda mi się uchwycić romantyzm a'la chłopaki... taki, no wiesz, że gdyby któryś z nich był kobietą, to wróciłby obrażony do hotelu i fochał się przez tydzień



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:28, 29 Lis 2010    Temat postu:

Cytat:
Bosh, chyba nic tak morderczo nie wpływa na wenę, jak badziewna jakość serialu A przynajmniej taki wpływ ma obecny serial na happy!wenę, bo coś czuję, że z napisaniem death!fika obecnie nie miałabym problemu
Ach, tak dla jasności – pomysł na tą część powstał dawnodawno temu i nie ma NIC wspólnego z tańczącym Huddy (ani w 7x08, ani w tamtym nieszczęsnym epie z 6. sezonu)

Enjoy!



Part 34 'd'


Przez kilkanaście minut jechali w komfortowym milczeniu, jakie bywa następstwem męczącego dnia i które w niczym nie przypominało napiętej ciszy, jaka zawisła między nimi, gdy jechali do ośrodka badawczego, póki coś za oknem nie przykuło uwag Wilsona.

- House, mógłbyś się na chwilę zatrzymać? - poprosił, prostując się na siedzeniu.

- Czemu? Coś się stało? - zapytał podejrzliwie House, odruchowo rozglądając się za wolnym miejscem do parkowania. Odkąd wjechali do centrum, diagnosta bardziej koncentrował się na tym, by przypomnieć sobie drogę do znalezionej w internecie restauracji, niż na swoim milczącym towarzyszu i prośba Wilsona całkowicie go zaskoczyła.

- Nie, nic. Tylko... muszę wstąpić po coś do apteki...

House zatrzymał samochód przy krawężniku, jeszcze zanim onkolog skończył mówić, więc mógł teraz bez obaw skupić na nim swoje badawcze spojrzenie.

- Na pewno dobrze się czujesz? - powtórzył po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny.

Wilson przewrócił oczami. - Na pewno, House. Po prostu przypomniało mi się, że zabrałem z domu niczego... nawilżającego, bo nie miałem pojęcia, że będzie mi to tutaj potrzebne...

House w duchu odetchnął z ulgą, słysząc taką odpowiedź a na widok rumieńców na policzkach kochanka, nie mógł powstrzymać się od kolejnego pytania:

- A teraz uważasz, że jednak będzie? - Jego głos zabrzmiał tak niewinnie, jakby nie miał zielonego pojęcia, co ma na myśli jego przyjaciel.

- Cóż, to bardzo prawdopodobne – odparł Wilson z udawanym namysłem. - Chyba że facet, z którym idę właśnie na randkę, będzie wolał poprzestać na pocałunku na dobranoc...

House zmarszczył brwi, włączając się do “gry” Wilsona. - Och, na twoim miejscu nie liczyłbym na to. Słyszałem, że ten gość jest strasznie napalony na ciężarnych onkologów i jeśli jakiegoś spotka, nic go nie powstrzyma przed dokładnym oznakowaniem swojej zdobyczy...

- Wiesz to z pewnego źródła, czy może to tylko plotki, służące podbudowaniu czyjegoś ego? - Onkolog z trudem zachował kamienną twarz, dostrzegając zaskoczoną minę House'a, która pojawiła się jedynie na ułamek sekundy, zanim House odparował:

- Prawdę mówiąc, znam tego faceta osobiście i jego ego jest tak duże, że będzie ci potrzebna spora ilość żelu, żeby przetrwać tę noc...

Obaj mężczyźni przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu kąciki ich ust zaczęły drgać mimowolnie i obaj roześmiali się, nachylając się ku sobie, żeby się pocałować. Wilson spodziewał się, że będzie to tylko przelotne muśnięcie ust, więc gdy czubek języka House'a przesunął się po jego dolnej wardze, wydał z siebie ciche, nosowe prychnięcie sprzeciwu. To jednak nie powstrzymało diagnosty, a wręcz popchnęło go do działania. Jedna z jego dłoni znalazła się na karku kochanka, przytrzymując go na miejscu, a druga z czułością nakryła rękę onkologa, która spoczywała na jego brzuchu. Wilson westchnął i przymknął oczy, momentalnie zapominając o przechodniach, którzy widzieli ich przez okna samochodu, a House skorzystał z okazji i powoli, z namysłem, wsunął język pomiędzy jego rozchylone wargi, przekrzywiając głowę, żeby pogłębić pocałunek. Onkolog próbował przesunąć się na siedzeniu, by ułatwić przyjacielowi zadanie, ale ciasne wnętrze samochodu zniweczyło jego wysiłki. Zrekompensował to sobie i House'owi z zapałem oddając pocałunek, wysuwając język na spotkanie języka diagnosty, delikatnie przygryzając jego dolną wargę, kiedy tylko jego kochanek dał mu na to szansę. Nos House'a wbijał mu się w policzek, a zarost drapał skórę wokół ust, przyprawiając go o dreszcze i Wilson miał ochotę, żeby ta chwila trwała w nieskończoność, jednak niewygodna pozycja utrudniała mu złapanie oddechu, więc o wiele zbyt szybko jak na jego gust musiał oderwać się od warg swojego przyjaciela, żeby odetchnąć.

Gdy tylko onkolog uzupełnił niedobór tlenu w organizmie i przestał sapać, House posłał u wyzywający uśmieszek: - Masz ochotę na drugą rundę?

Wilson pokręcił głową. - Chyba będziemy musieli z tym zaczekać, aż dziewczynki zaczną jeździć we własnych fotelikach...

Uśmiech House'a stał się bardziej figlarny, a w błękitnych oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.

- Wow, Jimmy, nie poznaję cię! Masz zamiar zachowywać się tak nieprzyzwoicie w obecności dziewczynek?!

Onkolog zachichotał. - House, na wypadek gdybyś zapomniał – już od pół roku zachowujemy się nieprzyzwoicie w obecności dziewczynek. Wątpię, żeby po tym wszystkim, nawet najbardziej francuski z francuskich pocałunków w naszym wykonaniu miał im zrobić jakąś różnicę. A skoro mowa o nieprzyzwoitych zachowaniach - lepiej pójdę się odpowiednio zaopatrzyć, skoro dziś w nocy czekają mnie takie ekstremalne przeżycia. - Otworzył drzwi, wpuszczając do środka chłodne powietrze. - Wracam za kilka minut – zapewnił i wysiadł, zostawiając House'a samego w samochodzie.

Apteka znajdowała po przeciwnej stronie ulicy, więc Wilson rozejrzał się w obie strony, po czym szybkim krokiem przeciął jezdnię. Kiedy dotarł na chodnik, obejrzał się jeszcze za siebie i zobaczył, jak House z przesadnym rozmachem posyła mu całusa. Przewrócił oczami, poprawiając kurtkę. Miał nadzieję, że jego zaokrąglona w pasie sylwetka ciągle wygląda na tyle naturalnie , że przeciętny człowiek przypisze ją wyłącznie niezdrowej diecie i zbyt małej ilości ruchu. Przynajmniej tu, w Chicago, nikt go nie znał, zatem nikt nie wiedział, że nadwaga jest ostatnią rzeczą, jaka mogła mu się przytrafić.

Wilson już bez pośpiechu przebył ostatnie kilkanaście metrów dzielących go od apteki i wszedł do środka. Odetchnął z ulgą, widząc, że większa część asortymentu znajduje się w dziale samoobsługowym. Zlustrował pobieżnie oznaczenia, które wisiały nad alejkami i bez trudu trafił do odpowiedniego regału, skąd bez wahania zabrał butelkę żelu nawilżającego, którego zazwyczaj używali z House'em, jednak wybór odpowiednich prezerwatyw nie był już taki oczywisty. Wilson przez dobre dwie minuty gapił się na kilka tuzinów kolorowych opakowań, czując się jak nastolatek przygotowujący się do pierwszej poważnej randki. Nie potrafił sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatnio kupował kondomy – odkąd był z House'em, nie miał powodu, by ich używać, a wcześniej najczęściej korzystał z darmowych próbek, które dostawał jako lekarz od koncernów farmaceutycznych. “Rynek antykoncepcji rozwija się równie szybko, co telefonów komórkowych”, pomyślał z frustracją, decydując się ostatecznie na bezsmakowe prezerwatywy wykonane z tak cienkiego lateksu, że – jeśli wierzyć obrazkowi na pudełku – gdyby włożyć jedną na palec, można było zrobić odcisk swoich linii papilarnych. “Jeżeli House to zobaczy, z pewnością zechce spróbować, czy to prawda – najpewniej nie używając do tego palca”, zachichotał w duchu, zmierzając w stronę kasy.

Wręczając kobiecie za ladą swoje niewielkie “zakupy”, onkolog kompletnie irracjonalnie obawiał się, że zobaczy na jej ustach ironiczny uśmieszek albo usłyszy jakąś uwagę, po której zarumieni się niczym prawiczek, ale oczywiście nic takiego się nie stało. Kobieta zapakowała wszystko do papierowej torebki i zapytała tylko:

- Mogę jeszcze w czymś pomóc?

Wilson przypomniał sobie o recepcie w wewnętrznej kieszeni jego kurtki, ale pokręcił przecząco głową – niewielką kartkę łatwiej było ukryć przed House'em, niż opakowanie z leczniczą maścią. Zapłacił kartą i kilka chwil później ponownie znalazł się na ulicy, a wracając do samochodu, włożył opakowanie prezerwatyw do tej samej kieszeni, w której znajdowała się recepta od doktor Whitmore.

***

Wilson nie do końca wierzył, że House zamierza zabrać go na kolację, póki nie zatrzymali się przed niewielkim, sprawiającym przytulne wrażenie lokalem.

- Naprawdę myślałem, że żartowałeś – powiedział, kręcąc głową z mieszaniną uznania i niedowierzania.

- Żebyś zapomniał o jedzeniu i od razu chciał pójść ze mną do łóżka? - zapytał zaczepnie House. - Bo jeśli masz ochotę na mnie, a nie na kolację, to możemy już teraz wrócić do hotelu... - zawiesił głos i sugestywnie poruszył brwiami.

Wilson prychnął na tę tanią prowokację. - O nie, House, nie dam ci się tak łatwo wykręcić. A poza tym umieram z głodu – przypomniał mu i wysiadł z auta, nie dając diagnoście szansy na składanie kolejnych niemoralnych propozycji.

House uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Wilson potrafił być taki uroczy, kiedy próbował zachowywać się stanowczo. Wyłączył silnik, rozpiął swój pas i z udawanym ociąganiem podążył za przyjacielem do drzwi restauracji.

Wieczór dopiero się zaczynał, więc zaledwie połowa stolików i tylko kilka miejsc przy barze było zajętych, ale to wystarczyło, by Wilson się zorientował, że nie jest to miejsce jak każde inne.

- To... lokal dla gejów? - zapytał szeptem, przysuwając się tak blisko do House'a, że niemal pozbawił starszego mężczyznę równowagi.

Diagnosta uśmiechnął się szeroko na widok zaskoczonej miny kochanka. - Dla gejów, lesbijek, bi i wszystkich, którzy nie czują się zgorszeni na widok całujących się osób tej samej płci – potwierdził, nachyliwszy się do ucha Wilsona. Jego głos zabrzmiał prawdziwie uwodzicielsko, a oddech połaskotał szyję onkologa, przyprawiając go o gęsią skórkę. - Ale jeżeli ci się nie podoba – ciągnął House tym samym tonem - możemy pojechać gdzie indziej...

- Nie, tu jest doskonale – odparł Wilson, rozglądając się błyszczącymi oczyma po wnętrzu restauracji. Przy stolikach siedzieli głównie mężczyźni, niektórzy w garniturach, inni w mniej oficjalnych strojach, wszyscy zrelaksowani i pogrążeni w toczonych półgłosem rozmowach. Gdyby nie praktycznie wyczuwalna atmosfera intymności, dodatkowo podkreślana przez nastrojową muzykę, można by było pomyśleć, że goście tego lokalu są po prostu kumplami, którzy po pracy wpadli na kolację i kilka drinków. Wilson bezwiednie złapał House'a za rękę i ku jego zdziwieniu House odwzajemnił uścisk, zamiast zbyć go sarkastyczną uwagą na temat zachowywania się jak dziewczyna.

- Wobec tego chodźmy do stolika. - Diagnosta trącił zachęcająco ramię swojego kochanka i nie wypuszczając z ręki jego dłoni poprowadził go w głąb sali. Może i byli w obcym mieście, a na dodatek w gejowskiej knajpce, ale to w niczym nie zmieniało faktu, że House cenił swoją prywatność i nie przepadał za niepotrzebnym wystawianiem jej na pokaz, a Wilson w jego obecnym stanie nie miał zupełnie nic przeciwko temu.

Ledwo zdjęli kurtki i usiedli, gdy przy ich stole pojawił się młody kelner w firmowym t-shircie i wręczył im karty dań.

- Mogę przynieść coś do picia zanim panowie wybiorą? - zapytał, wyjmując z tylnej kieszeni jeansów niewielki notes.

House rzucił okiem do menu i odłożył je na stół. - Ja chciałbym od razu zamówić. Piwo i stek z podwójną porcją frytek.

Młody mężczyzna skinął głową, notując zamówienie, po czym zwrócił się do Wilsona: - A dla pana?

Wilson posłał House'owi szybkie spojrzenie i również odłożył swoją kartę. - Poproszę to samo, tylko zamiast piwa wodę z cytryną. I surówkę z białej kapusty.

Kelner podziękował za złożenie zamówienia i oddalił się do kuchni, a House popatrzył na Wilsona spod zmarszczonych brwi.

- Wow, Jimmy, cóż za zmiana. Jesteś pewien, że takie niezdrowe jedzenie ci nie zaszkodzi?

- To tylko stek i frytki, House. - Wilson beztrosko wzruszył ramionami. - Nikt nie powiedział, że z powodu ciąży nie mogę sobie od czasu do czasu pozwolić na normalny posiłek. - To wyjaśnienie nie starło sceptycznej miny z twarzy diagnosty, więc Wilson dodał: - Okej, przyznaję, wcześniej starałem się pilnować swojej wagi, ale skoro doktor Whitmore uznała, że mógłbym przytyć jeszcze kilka kilogramów...

Na te słowa House wzdrygnął się i przybrał taką minę, jakby wizja dodatkowych kilogramów Wilsona napawała go czystym przerażeniem, chociaż tak naprawdę powiększający się stopniowo brzuch kochanka nie tylko mu nie przeszkadzał, co wręcz sprawiał, że z każdym dniem Wilson budził w nim coraz większą ochotę na bliski kontakt fizyczny, czułe uściski i spokojny, zmysłowy seks. Mimo to nie mógł oprzeć się pokusie, żeby podroczyć się odrobinę ze swoim przyjacielem, a kiedy onkolog pokazał mu język, wiedział, że udało mu się osiągnąć zamierzony cel, więc - ciągnąc dalej swoją grę – poklepał pocieszająco dłoń młodszego mężczyzny i powiedział:

- Nie przejmuj się, Jimmy, rozmiar nie ma znaczenia. A kiedy już się pozbędziesz swoich małych lokatorek, zostanę twoim osobistym trenerem i będziemy mogli spędzać całe noce na spalaniu twoich zbędnych kalorii...

House spodziewał się, że Wilson zareaguje kpiącym prychnięciem albo sarkastyczną uwagą, która miałaby ostudzić jego zapędy, lecz zamiast tego spuścił wzrok i chrząknął, jakby chciał rozluźnić zaciskające się gardło, a na jego twarzy odmalowało się to samo podenerwowanie, które tak bardzo niepokoiło diagnostę przed przyjazdem do Chicago oraz po wyjściu Wilsona z gabinetu doktor Whitmore nie więcej niż pół godziny wcześniej. Nie ważne jak bardzo House wolałby tego nie robić, tym razem troska o zdrowie jego przyjaciela i ich córek przejęła kontrolę nad jego zachowaniem – zacisnął delikatnie palce na dłoni kochanka i pochylił się w jego stronę, by mieć pewność, że nikt oprócz Wilsona go nie usłyszy:

- Wilson... czy doktor Whitmore powiedziała ci o jeszcze jakichś odchyleniach od normy, a ty próbujesz to przede mną ukryć?

Onkolog przełknął ślinę i wyraźnie usiłował wziąć się w garść. - Nie, House, już ci mówiłem, że wszystko jest w porządku – odparł, ale nie podniósł wzroku, by spojrzeć House'owi w oczy.

House nie zamierzał tak łatwo odpuścić. - Wiem, co mówiłeś, ale wyglądasz na zbyt zdenerwowanego, jak na kogoś, z kim wszystko jest “w porządku”.

- A ty byś się nie denerwował na moim miejscu? - odpowiedział szorstko Wilson, zabierając rękę spod dłoni przyjaciela.

House wyprostował się na krześle. - Pewnie tak – mruknął, czując, że zabrnął w ślepy zaułek. Jednak szósty zmysł podpowiadał mu, że Wilson nie mówi całej prawdy, że pod wierzchnią warstwą jego ogólnego niepokoju kryje się coś konkretnego, co naprawdę go przeraża i House wiedział, że prędzej czy później będzie musiał odkryć, co to takiego, zanim ten ciężar ostatecznie przytłoczy jego przyjaciela.

Przez następne kilka minut nie odezwali się do siebie ani słowem, a kiedy kelner pojawił się z ich kolacją i życzył im smacznego, Wilson wyłącznie przez grzeczność zmusił się do uśmiechu i podziękował mu bez przekonania. House patrzył przez chwilę, jak jego przyjaciel bezmyślnie grzebie w talerzu i mechanicznym ruchem podnosi widelec do ust, zastanawiając się, czy tym razem naprawdę nie powinni wrócić do hotelu. To miał być przyjemny wieczór i obaj mieli się nim cieszyć, a póki Wilson był nie w humorze, wyglądało na to, że będzie to tylko tortura dla nich obu. Jednak jedzenie musiało podziałać kojąco na nerwy onkologa, bo w połowie posiłku uśmiechnął się do House'a przepraszająco i zaczął wypytywać go o szpital, pacjentów i warunki, na jakich Cameron miała wkrótce wrócić do pracy. House przyjął to z ulgą i wyczerpująco odpowiadał na wszelkie pytania, korzystając z możliwości odciągnięcia uwagi Wilsona od ich poprzedniej, nieprzyjemnej rozmowy.

W międzyczasie w lokalu zrobiło się tłoczno i głośno, a kilka par zajmujących sąsiednie stoliki wyszło na parkiet, którego żaden z lekarzy jakoś wcześniej nie zauważył. Wilson zapatrzył się przez moment na obejmujących się w wolnym tańcu partnerów, po czym – zaskakując siebie, a House'a jeszcze bardziej – zapytał:

- Miałbyś ochotę ze mną zatańczyć?

House spojrzał na niego z niedowierzaniem, a gdy wyczekująco-proszące czekoladowe oczy uświadomiły mu, że się nie przesłyszał, spróbował najdelikatniej jak potrafił dać przyjacielowi do zrozumienia, że to nie jest najlepszy pomysł:

- Jasne, Jimmy, nawet bardzo. Tylko widzisz, moja laska do tańczenia przez przypadek została w domu...

Wilson przewrócił oczami. - Och, daj spokój, House. Nie proszę cię, żebyś tańczył tango! Chyba dałbyś radę pokołysać się ze mną na parkiecie przez kilka minut? Proooszę... - Błagalna mina powróciła na oblicze onkologa ze zdwojoną siłą.

House zamyślił się na kilka sekund. Niechętnie musiał przyznać, że spełnienie prośby przyjaciela prawdopodobnie leżało w granicach jego możliwości, jednak bycia “kaleką z laską na parkiecie” próżno byłoby szukać na jego liście-rzeczy-do-zrobienia.

- Wilson, a nie możemy po prostu zamówić jakiegoś przesadnie słodkiego deseru, a później pojechać do kina? - zapytał, licząc że Wilson odzyska zdrowy rozsądek.

Onkolog – widząc, że House nie odmówił mu stanowczo – naciskał jeszcze bardziej: - Jeśli nie chcesz zrobić tego dla mnie, zrób to chociaż dla dziewczynek...

- Dla... dziewczynek? - powtórzył House, unosząc pytająco brwi. - A co one będą z tego mieć?!

Wilson poruszył się niecierpliwie na krześle. Musiał tak sformułować odpowiedź, żeby przekonać swojego sceptycznego kochanka. - Bo widzisz, House, czytałem o takim ćwiczeniu dla przyszłych rodziców... Chodzi o to, żeby stanąć blisko siebie, na tyle blisko, by stykać się brzuchami, i kołysać się w rytm muzyki. Wtedy będzie tak, jakbyśmy obaj kołysali nasze nienarodzone maleństwa... - wyjaśnił, bezskutecznie usiłując ukryć podekscytowanie.

Tym razem to House przewrócił oczami – jego przyjaciel czytał zdecydowanie zbyt wiele poradników dla przyszłych matek, ale jeśli taka drobnostka miałaby go uszczęśliwić...

- W porządku, Wilson. Ale pod warunkiem, że poprzestaniemy na JEDNEJ piosence, zgoda?

Wilson rozpromienił się jak dziecko na widok wymarzonego gwiazdkowego prezentu. - Oczywiście, House, tylko jedna piosenka. Jestem pewien, że ci się to spodoba!

- Jakoś nie jestem o tym przekonany – odparł półgłosem diagnosta, z rezygnacją podnosząc się z krzesła i biorąc do ręki swoją laskę, dotychczas opartą o stolik.

Wilson również wstał, całym sobą wyrażając swój entuzjazm. W mgnieniu oka znalazł się u boku przyjaciela, złapał mocno jego dłoń i wspiął się na palce, żeby pospiesznym pocałunkiem w usta nagrodzić House'a za jego poświęcenie.

- Kocham cię tak, że nie masz pojęcia... - szepnął i nie czekając na odpowiedź kochanka, pociągnął go za sobą na mniej zatłoczoną i pogrążoną w większym półmroku część parkietu.

Piosenka, która właśnie sączyła się z głośników dobiegła końca i zanim Wilson zdążył otoczyć ramionami talię starszego mężczyzny, rozpoznał pierwsze takty kolejnej - I swear.

- Nie mogło się nam lepiej trafić, co? Ta piosenka jest prawie jak o nas... - powiedział cicho, szczelnie przywierając górną połową ciała do swojego przyjaciela.

House był gotów wygłosić jedną ze swoich zgryźliwych uwag na temat sentymentalizmu Wilsona, który rósł z każdym dniem pod wpływem ciążowych hormonów, ale jedno spojrzenie w rozmarzone czekoladowe oczy wystarczyło, by skutecznie odwieść go od tego zamiaru.

- Taa... chyba masz rację – przytaknął. - Ale gdybyśmy mieli wybrać ”naszą” piosenkę, z pewnością bardziej pasowałoby Closer.

Wilson skrzywił się z udawanym oburzeniem, lecz House szybko zmazał ten grymas z jego twarzy czułym pocałunkiem. Wolna dłoń diagnosty znalazła się na karku młodszego mężczyzny, a House pochylił głowę, dotykając czołem czoła Wilsona. Onkolog westchnął cicho i przymknął oczy, pozwalając, by jego przyjaciel narzucił rytm łagodnego kołysania – było mu w tym momencie tak dobrze, że nawet sobie nie wyobrażał, iż może być jeszcze lepiej. Zmienił jednak zdanie, kiedy tuż przed końcem pierwszej zwrotki poczuł płynne, silne ruchy w swoim brzuchu, zupełnie różne od krótkich kopnięć, których doświadczał zazwyczaj, i ze zdziwieniem zorientował się, że House – najwyraźniej równie zaskoczony, co on sam – wstrzymuje oddech.

- Też to poczułeś? - odezwał się szeptem do swojego kochanka, otaczając go jeszcze mocniej ramionami.

- Mhmmm... - zamruczał w odpowiedzi House, powoli wypuszczając powietrze z płuc, jakby gwałtowniejsza reakcja mogła przestraszyć dziewczynki. Za nic nie przyznałby tego głośno, ale ten nowy kontakt z ich córeczkami był nad wyraz przyjemny i House był wdzięczny Wilsonowi, że tak bardzo nalegał na ten “taniec”.

Wilson nawet nie próbował powstrzymać tryumfalnego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach.

- Widzisz? Mówiłem, że ci się spodoba – powiedział z oczywistą nutką samozadowolenia w głosie. Jedna z jego dłoni wsunęła się dyskretnie pod koszulę House'a, a następnie do tylnej kieszeni jego spodni. - W takim razie może zostaniemy na parkiecie na jeszcze jeden kawałek? - zaproponował, gdy nie doczekał się żadnej odpowiedzi, a ręką ukrytą w kieszeni jeansów przyjaciela wymownie ścisnął jego tyłek.

House wzdrygnął się, a z jego ust wyrwał się niski jęk i już miał ulec Wilsonowej prośbie po raz kolejny, ale pohamował się w samą porę.

- Zgodziłem się na tylko jedną piosenkę i mówiłem serio – odparł stanowczo, jednak wyczuwając rozczarowanie kochanka, dodał ciszej: - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy powtórzyli to kiedyś w domu, jeżeli będziesz miał ochotę...

Nie dowierzając własnym uszom, Wilson odsunął się od House'a na tyle, by spojrzeć w górę na jego twarz, a chwilę później jego usta rozchyliły się ze zdumieniem, gdy w połyskujących w mroku błękitnych oczach dostrzegł jedynie szczere intencje. Diagnosta uśmiechnął się w ten swój uspokajający sposób, który był zarezerwowany na właśnie takie okazje – gdy Wilson zdawał się wątpić, że House jest zdolny do zwyczajnych ludzkich gestów – i, nie próbując nawet walczyć z pokusą, przylgnął wargami do aksamitnych ust kochanka. Tym razem pocałunek obu mężczyzn trwał nieprzerwanie, póki piosenka nie dobiegła końca, sprawiając, że wyglądali obaj jak zakochana w sobie bez pamięci para wycięta wprost z okładki harlequina dla gejów.

Wilson nie ukrywał tego, jak niechętnie wypuszcza z objęć swojego przyjaciela, kiedy nadeszła pora, by wrócili do stolika, ale musiał przyznać, że długie palce House'a obejmujące jego dłoń w drodze powrotnej przez zatłoczoną salę stanowiły całkiem niezłe pocieszenie. Jednak nawet to nie trwało długo, bo gdy tylko dotarli na miejsce, House puścił jego rękę i z westchnieniem ulgi opadł na swoje krzesło, pocierając dokuczające mu udo.

Onkolog przygryzł dolną wargę, spoglądając z troską na swojego kochanka. “Może jednak nie powinienem był go o to prosić?”, pomyślał z poczuciem winy. W takich chwilach jak ta był wściekły na siebie, że do tego stopnia pragnął, by House aktywnie zaangażował się w proces oczekiwania na dzieci, iż zapominał o jego fizycznych ograniczeniach i psychologicznych oporach przed okazywaniem troski i czułości. Kiedy House wyciągnął z kieszeni bursztynową fiolkę i wrzucił do ust białą pastylkę Vicodinu, Wilson – ryzykując zrujnowanie wieczoru – zapytał cicho:

- Wszystko w porządku, House?

- W jak najlepszym – zapewnił diagnosta, chociaż dłoń, którą zaciskał na prawym udzie świadczyła o czymś przeciwnym. - Tylko następnym razem przypomnij mi, żebym całował się z tobą dopiero PO deserze. Resztki frytek na twoich zębach to nie do końca mój ulubiony afrodyzjak...

Wilson zmusił się do uśmiechu. W głębi serca ciągle nie mógł wyjść z podziwu, że House – jego House - zaplanował dla nich romantyczny wieczór, więc skoro diagnosta czuł się na siłach, by kontynuować, on nie miał zamiaru na siłę psuć całej zabawy.

- I to mówi ktoś, kto po jedzeniu płucze usta piwem – prychnął w rewanżu, odsuwając na bok drażliwą kwestię nogi House'a. - W takim razie, o ile dobrze rozumiem, muszę zamówić jakiś deser, bo inaczej nie pocałujesz mnie już dzisiaj wieczorem?

- To zależy, jak bardzo będę zdesperowany. Jednak dla pewności zjedz coś słodkiego. I czekoladowego. Najlepiej podwójną porcję. - Brwi House'a uniosły się w sugestywny sposób.

Wilson przewrócił oczami i sięgnął po kartę. Ich kelner najwyraźniej tylko na to czekał, bo zmaterializował się przy ich stoliku, zanim onkolog zdążył przejrzeć do końca listę proponowanych deserów. Wilson zdecydował się na pierwszą pozycję z listy – banany w czekoladzie – a House poprosił już tylko o rachunek.

- Czyżbyś znów chciał podkradać z mojego talerza? - zapytał podejrzliwie Wilson, kiedy kelner oddalił się poza zasięg słuchu.

- To też. Ale skoro zamówiłeś banany, to na mój słodki deser przyjdzie czas nieco później. - House oblizał wargi w taki sposób, że Wilsonowi zrobiło się gorąco i musiał pociągnąć łyk wody ze szklanki, żeby ukryć zmieszanie.

- House, jeżeli ta kolacja miała tylko uśpić moją czujność i planujesz zabrać mnie po niej na jakiś homoerotyczny film do kina, w którym widzowie bardziej skupiają się na swoich partnerach niż na ekranie, to uprzedzam, że się na to nie piszę – syknął mu do ucha, jednak na tyle głośno, że kilka głów odwróciło się w ich stronę.

Diagnosta wydął wargi, udając obrażonego. - Naprawdę masz mnie za takiego perwersa?

- To pytanie retoryczne?

Demonstracyjne prychnięcie House'a zostało zagłuszone przez powrót kelnera, który postawił przed onkologiem talerz z deserem. Wilson poczuł, że się rumieni na widok sugestywnych kształtów, w jakie zostały przycięte banany oraz doskonale widocznych na tle czekolady białych smużek, dodanych w odpowiednich miejscach. House roześmiał się o wiele zbyt głośno i chichotał jeszcze długo potem, jak wręczył kelnerowi zapłatę za ich kolację, doliczając sowity napiwek.

- Na-naprawdę mam to zjeść? - wyjąkał Wilson, kiedy kelner zniknął, a House nareszcie się uciszył.

- Och, nie udawaj niewiniątka, Jimmy, dobrze wiesz jak to się robi. Otwierasz szeroko usta i... - Zanim Wilson zdołał zareagować, House chwycił za widelec i podsunął przyjacielowi jeden z bananów. - Tylko otwórz naprawdę szeroko!

Brązowe oczy spojrzały na diagnostę z morderczą pasją i Wilson z pełną premedytacją odgryzł końcówkę owocu. House skrzywił się boleśnie.
- To było okrutne, Wilson. Jeżeli mały Greg będzie zbyt przerażony, żeby wyjść się pobawić, to tylko i wyłącznie przez ciebie! – powiedział z naganą.

- W takim razie będziesz musiał mu znaleźć dobrą kryjówkę. W jakimś ciemnym i ciasnym miejscu – odparł onkolog, po czym oblizał usta z resztek czekolady, nie przestając spoglądać w oczy kochanka.

House z trudem przełknął ślinę, czując jak - wbrew temu, co powiedział - mały Greg zaczyna wykazywać zainteresowanie ich rozmową. Przesunął się na krześle i – wiedząc, że dłuższy pojedynek spojrzeń z Wilsonem wpędzi go tylko w jeszcze większe kłopoty – niechętnie przeniósł wzrok z czekoladowych oczu przyjaciela na pozostałość oblanego czekoladą banana. Nagle przesadnie erotyczny deser nie wydawał mu się już takim genialnym pomysłem, więc jednym kęsem pochłonął resztkę owocu i oddał widelec Wilsonowi.

- Co się stało, House? Straciłeś apetyt? - Wilson zachichotał i w bardzo prowokacyjny sposób zajął się następnym bananem. Drażnienie się z House'em zawsze sprawiało mu przyjemność, szczególnie kiedy był górą, a teraz niewątpliwie wygrywał, bo tęczówki starszego mężczyzny pociemniały z pożądania i Wilson był pewien, że gdyby nie znajdowali się w restauracji, diagnosta w jednej chwili rzuciłby się na niego w zachłanny, zwierzęcy sposób.

House wykorzystał całą swoją samokontrolę, żeby zapanować nad sobą, swoim ciałem i głosem.

- Okej, Wilson, to nie jest zabawne. Jeżeli zmieniłeś zdanie i nie chcesz iść do kina, tylko wrócić do hotelu, to po prostu powiedz, zamiast znęcać się nad kaleką...

- Hmm... - Wilson błyskawicznym ruchem języka zlizał odrobinę białej czekolady z czubka kolejnego banana. - Skąd pomysł, że nie chcę iść do kina? Ja tylko chciałem dać ci przedpremierowy pokaz tego, czym będziemy zajmowali się po filmie... a może nawet w trakcie... - Powiedziawszy to, zamrugał zalotnie do House'a, a następnie objął wargami banana i zaczął go ssać, mrucząc z zadowolenia.

House zamknął oczy i wydał gardłowy odgłos, do złudzenia przypominający ostrzegawcze warknięcie. Onkolog pozwolił sobie na tryumfalny uśmiech, póki jego przyjaciel nie mógł go zobaczyć, po czym przybrał skruszoną minę.

- No dobra, dobra, już przestaję – powiedział przepraszająco i lepkimi od czekolady wargami musnął policzek kochanka. - Ale powiedz przynajmniej, na jaki film mnie zabierasz...

- O nie, to niespodzianka – odparł tajemniczo House. - Ale im prędzej stąd wyjdziemy, tym szybciej się dowiesz.

- W takim razie będziesz musiał mi z tym pomóc, zanim umrę z ciekawości i przejedzenia. - Wilson odkroił widelcem kawałek banana, psując tym jego nieprzyzwoity kształt i włożył go w łakome usta przyjaciela.

Wspólnym wysiłkiem dokończyli deser w mniej niż pięć minut, następne sześć minut zajęła Wilsonowi szybka wizyta w łazience (powoli zaczynał rozumieć obsesję ciężarnych kobiet na punkcie dowiadywania się z wyprzedzeniem, gdzie znajduje się najbliższa toaleta), a kolejne cztery minuty – czyli w sumie kwadrans – później House i Wilson znaleźli się z powrotem w wynajętym samochodzie

Wilson niezbyt dobrze znał topografię Chicago, ale po kilku minutach jazdy nabrał przekonania, że House zmierza w kierunku ich hotelu. Zmarszczył brwi, patrząc to na drogę, to na swojego przyjaciela, i próbował sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie zrobił czegoś, co mogło skłonić House'a do zmiany planów, lecz zanim zdążył o to zapytać, zboczyli z trasy i wjechali na niewielki parking przed małym kinem – jednym z ostatnich w mieście, które nie zbankrutowało, konkurując z nowoczesnymi centrami rozrywki. Widoczny już z daleka podświetlony napis nad wejściem reklamował repertuar na ten i najbliższe kilka wieczorów, i dla onkologa stało się jasne, czemu House postanowił trzymać to w tajemnicy.

- Przegląd filmów rysunkowych, House? To... trochę nietypowe zakończenie romantycznej randki...

Diagnosta przygryzł wargę i odwrócił głowę w stronę okna, chociaż trzydniowy zarost i tak ukrywał przed oczami Wilsona jasnoróżowe rumieńce, które nagle pojawiły się na jego policzkach.

- Nigdy nie powiedziałem, że to miała być romantyczna randka...

Jego głos był tak cichy, że Wilson potrzebował kilku sekund, by zrozumieć sens jego wypowiedzi i natychmiast pożałował własnych słów sprzed paru chwil, które dla House'a najwyraźniej zabrzmiały jak pretensje pod jego adresem. Wyciągnął rękę i przesunął nią po ramieniu przyjaciela.

- Hej... nie jestem rozczarowany. Przepraszam, jeśli tak to zabrzmiało. Po prostu się tego nie spodziewałem... - odezwał się łagodnie, choć musiał przyznać, że kreskówki pasują do House'a jak nic innego.

House z wahaniem obejrzał się na swojego kochanka. - Cóż, pomyślałem, że możemy już dziś zacząć przygotowywać się na to, co nas czeka za kilka lat... - odparł, spoglądając wymownie na brzuch Wilsona.

Wilson pokręcił głową, uśmiechając się od ucha do ucha. Oto i cały House. - Uważam, że to urocze z twojej strony – powiedział, nachylając się do ust starszego mężczyzny i kradnąc mu buziaka. - Poza tym wciąż mamy szanse, że trafimy na jedną z tych romantycznych bajek, w których bohaterski rycerz ratuje piękną królewnę, a potem oboje żyją długo i szczęśliwie...

- Taaa... Szkoda, że nie mamy żadnych szans na bajkę o rycerzu i pięknym królewiczu. To ma być równouprawnienie? - prychnął z oburzeniem House. - Powinniśmy kiedyś napisać taką historię i wysłać do wytwórni Disney'a, co ty na to?

Wilson parsknął śmiechem, wyobrażając sobie fabułę bajki napisanej przez House'a. Mógłby się założyć o cokolwiek, że waleczny rycerz musiałby bronić wspomnianego księcia przed armią skąpoodziaych wojowniczek, a krew i inne płyny ustrojowe lałyby się strumieniami. Mimo że nikt oprócz nich nie szedł właśnie przez parking, Wilson zniżył głos:

- Masz rację, moglibyśmy coś wspólnie napisać. Byle nie na motywach naszego życia, bo uznano by to za plagiat “Pięknej i Bestii”...

- Nieee... Myślałem raczej o historii urodziwego młodzieńca, który potrafi zmieniać słomę w złoto, więc zła wiedźma zamknęła go w klini...stodole pełnej słomy i kazała mu pracować dzień i noc, aż w końcu zjawia się czarujący brunet o czekoladowych oczach i obiecuje go uwolnić, jeśli tylko młodzieniec odgadnie rozmiar jego...

- HOUSE! - Wilson ze zgrozą spojrzał na kilka osób, stojących w kolejce w holu kina, zastanawiając się, ile zdążyli usłyszeć z ich rozmowy.

- ...butów – dokończył House ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. - A myślałeś, że o czym mówię?

- Nieważne. - Wilson wiedział, że House wie, o czym pomyślał (a co więcej – pomyślał dokładnie o tym, co trzeba), i wolał nie ryzykować rozwijania tematu. - Ale, o ile się nie mylę, ktoś już wpadł na [link widoczny dla zalogowanych], tylko w bardziej konwencjonalnej formie...

- Konwencjonalne formy są przereklamowane – odparł pogardliwie House. - Przynajmniej wciąż możemy zająć się opracowaniem “brakujących scen”, nawet jeśli wyłącznie na własny użytek – dodał, puszczając oko do Wilsona.

- Tylko upewnij się, że Cuddy nie ma nic przeciwko wnoszeniu słomy do jej bezcennej kliniki – poradził mu onkolog z trudem zachowując powagę i ruszył w kierunku stoiska z przekąskami, zostawiając House'owi kupienie biletów.

Kiedy spotkali się przed salą kinową, Wilson trzymał w rękach tekturowy kubełek popcornu w rozmiarze XXL, a House, szczerząc się w uśmiechu, pomachał mu przed twarzą dwoma biletami.

- Wygląda na to, że dostaniesz swoją romantyczną bajkę – powiedział, krzywiąc się z niesmakiem przy słowie “romantyczną”.

Wilson ledwie zdążył dostrzec tytuł filmu wydrukowany na bilecie. - Cóż, Shrek nie do końca odpowiada moim wyobrażeniom o bohaterskim rycerzu, ale ostatecznie może być – odparł i szybko pocałował House'a w usta ponad kubełkiem popcornu.

Ramię w ramię weszli na salę, zgodnie kierując się ku tylnym rzędom. Do rozpoczęcia seansu wciąż było jeszcze sporo czasu i tylko nieliczne siedzenia były już zajęte, ale obaj mężczyźni z oczywistych powodów woleli nie siadać z przodu, by nie zwracać na siebie uwagi zbyt wielu osób. Okazało się, że pojedyncze siedzenia w ostatnim rzędzie przerobiono na dwuosobowe kanapy, co wywołało zachwyconą minę na twarzy Wilsona i udawany grymas zgrozy na twarzy House'a.

- Teraz nic cię nie powstrzyma przed wykorzystaniem mojego ramienia jako poduszki, co? - mruknął pod adresem przyjaciela diagnosta, na co Wilson energicznie pokręcił głową, prowokując House'a do śmiechu.

Pozbyli się kurtek i zajęli miejsce – House po prawej stronie onkologa, żeby Wilson nie musiał uważać na jego pokiereszowane udo – próbując zachowywać się jak na parę przyjaciół przystało, przynajmniej dopóki nie zgasną światła. Diagnosta swoim zwyczajem zabijał czas, analizując na głos zachowania rozsiadających się przed nimi ludzi, a Wilson nieuważnie słuchał jego wywodów, czując jak zmęczenie po długim dniu powoli ogarnia jego ciało.

Onkolog odetchnął z ulgą, kiedy w sali nareszcie zapanował mrok. Wyciągnął nogi przed siebie i dyskretnie sięgnął pod koszulę, żeby rozpiąć spodnie. Dziewczynkom musiało udzielić się jego wyczerpanie, bo przestały kopać i Wilson czuł tylko delikatne łaskotanie, jakby jego córeczki przewracały się na z boku na bok podczas snu. Uśmiechnął się do siebie, przez chwilę gładząc z zamyśleniem swój zaokrąglony brzuch, po czym przysunął się bliżej do House'a, by zgodnie z jego przewidywaniami oprzeć głowę na jego ramieniu.

- Jesteś taki jak Shrek, wiesz? - wyszeptał wprost do ucha starszego mężczyzny.

- Łysy, zielony i o nieświeżym oddechu? - Wilson nie mógł tego zobaczyć, ale wyczuł, że kąciki ust jego kochanka unoszą się prowokacyjnie.

- Nie... Starasz się odstraszyć od siebie wszystkich dookoła, ale jeśli trafisz na kogoś wystarczająco upartego, żeby z tobą wytrzymać, nie potrafisz długo zachowywać pozorów i odsłaniasz przed nim swoje wrażliwe i czułe wnętrze.

House zbył lekceważącym prychnięciem tę Wilsonową psychoanalizę. - Zdajesz sobie sprawę, że skoro ja mam być Shrekiem, to ty musisz być odpowiednikiem Osła?

- Co z tego? Lubię Osła. Jest zabawny i uroczy...

- … oraz przemądrzały, irytujący i odzywa się w nieodpowiednich momentach. Tak, to cały ty!

Wilson zachichotał. - Tylko że ja zakochałem się w moim Shreku, a nie w przypadkowo poznanej Smoczycy...

- Czyżbyś już zapomniał o tych wszystkich smoczycach, które przewinęły się przez twoje łóżko, zanim ostatecznie wybrałeś mnie?

Onkolog skrzywił się z niechęcią. Czy House naprawdę musiał wypominać mu jego błędy właśnie teraz?! - Skoro mowa o smoczycach... Nie wydaje ci się, że Lord Farquaad ze swoją manią wielkości przypomina Cuddy? - zapytał, nie chcąc nawet myśleć o swoich przeszłych związkach.

House pokiwał głową, przy okazji mierzwiąc policzkiem włosy przyjaciela. - Kiedyś widziałem nawet, jak odgryzła nogę ludzikowi z piernika – potwierdził z przekonaniem, chociaż Wilson był więcej niż pewien, że diagnosta wymyślił to na poczekaniu.

Przez następny kwadrans oglądali w milczeniu, zakłócanym wyłącznie przed odgłos jedzenia popcornu przez House'a, a Wilson szybko zauważył, że podniesienie powiek po każdym mrugnięciu kosztuje go coraz więcej wysiłku. Wreszcie uznał, że da sobie spokój z patrzeniem, poprzestając na słuchaniu dialogów, ale nawet ich sens zaczął umykać jego świadomości i Wilson wkrótce zapadł w głęboki sen.



Cytat:
* w odróżnieniu od hotelu, gdzie chłopaki zatrzymali się na Sylwestra, restauracja w tej części jest całkowicie zmyślona (chociaż możliwe, że istnieje, tylko ja o tym nie wiem )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 7:48, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:56, 29 Lis 2010    Temat postu:

yeah yeah yeah! Po całym dniu na uczelni, nowe Gimmie jest tym, czego mi potrzeba;)

Richie117 napisał:
bezsmakowe prezerwatywy wykonane z tak cienkiego lateksu, że – jeśli wierzyć obrazkowi na pudełku – gdyby włożyć jedną na palec, można było zrobić odcisk swoich linii papilarnych.

są takie?!

Richie117 napisał:
- Dla gejów, lesbijek, bi i wszystkich, którzy nie czują się zgorszeni na widok całujących się osób tej samej płci – potwierdził, nachyliwszy się do ucha Wilsona.

TAKA restauracja z Housem i Wilsonem w środku? To ja już się pakuję do Chicago, a tu... wymyślona? Nie istnieje? Ja chcę tam pójść!

Richie117 napisał:
Onkolog odetchnął z ulgą, kiedy w sali nareszcie zapanował mrok. Wyciągnął nogi przed siebie i dyskretnie sięgnął pod koszulę, żeby rozpiąć spodnie. Dziewczynkom musiało udzielić się jego wyczerpanie, bo przestały kopać

E, że niby po co rozpiął spodnie? Bez wyraźnego powodu? Bez udziału House'a?!

Richie, to jest ładne, seksowne i cudowne jak zawsze, ale mogę się przyczepić do małej rzeczy? <prosi>
Mianowicie, jeśli mieli oglądać przegląd filmów Disneya, to nie Shreka. Shrek jest Dreamworks. Ale to tylko mój filmowy mózg to niechcący wyłapał;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:18, 30 Lis 2010    Temat postu:

yup, właśnie dlatego uparłam się, żeby to dokończyć i wrzucić w poniedziałek - żeby osłodzić początek tygodnia tym, którzy nie lenią się tak jak ja

advantage napisał:
są takie?!

well... nie wiem, na ile zgodny z rzeczywistością jest mój opis, ale zainspirowała mnie ta reklama: http://www.youtube.com/watch?v=q3VW3BtYmsk

advantage napisał:
TAKA restauracja z Housem i Wilsonem w środku? To ja już się pakuję do Chicago, a tu... wymyślona? Nie istnieje? Ja chcę tam pójść!
i tak chłopaków prędzej można spotkać w kafeterii PPTH, bo do Chicago to oni już raczej nie pojadą

advantage napisał:
E, że niby po co rozpiął spodnie? Bez wyraźnego powodu? Bez udziału House'a?!
Um... Ależ House miał w tym swój udział - gdyby nie jego DNA nie byłoby żadnego "wyraźnego powodu" do rozpinania spodni
Uh... kto nie ma na koncie ogromnej nadwagi, ten nie zrozumie, jakie to nieznośne siedzieć gdziekolwiek przez długi czas w za ciasnych spodniach

advantage napisał:
jeśli mieli oglądać przegląd filmów Disneya, to nie Shreka. Shrek jest Dreamworks. Ale to tylko mój filmowy mózg to niechcący wyłapał;p

*bije pokłony przed filmowym mózgiem i błaga o wybaczenie*
Okej, zaraz wywalę wzmianki o Disney'u Jakoś mi się Shrek skojarzył z Disney'em i nawet nie pomyślałam, żeby to bliżej sprawdzić. Za dużo się ostatnio tych bajek namnożyło i tracę rachubę, co gdzie powstało



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:43, 30 Lis 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
yup, właśnie dlatego uparłam się, żeby to dokończyć i wrzucić w poniedziałek - żeby osłodzić początek tygodnia tym, którzy nie lenią się tak jak ja

Gimmie wszystko osłodzi. Nawet kolokwium z językoznawstwa Też bym się chciała trochę polenić, ale wszystko jest temu przeciwne. Poczekam do weekendu;)

Richie117 napisał:
well... nie wiem, na ile zgodny z rzeczywistością jest mój opis, ale zainspirowała mnie ta reklama: http://www.youtube.com/watch?v=q3VW3BtYmsk

Czego to nie wymyślą omfg... one muszą być przerażająco cienkie! Już mam w głowie same straszne scenariusze o pękających gumkach

Richie117 napisał:
*bije pokłony przed filmowym mózgiem i błaga o wybaczenie*

mój mózg dziękuje i wybacza chociaż i tak nie jest na tyle mądry, żeby się dostać na filmoznawstwo Gdyby przyjmowali na studia kierując się pasjami kandydatów, byłoby o wiele prościej i przyjemniej:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Wto 21:46, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:13, 01 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
Już mam w głowie same straszne scenariusze o pękających gumkach
Na szczęście chłopakom takie ryzyko nie spędza snu z powiek
(oprócz jednego strasznego fika, w którym Wilson chorował na AIDS, oraz większości szalonych mpregów )

advantage napisał:
Gdyby przyjmowali na studia kierując się pasjami kandydatów, byłoby o wiele prościej i przyjemniej:)
a gdyby jeszcze tworzyli kierunki studiów w oparciu o pasje...

PS. O, widzę w podpisie cytat z nowego Dextera


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:04, 01 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
a gdyby jeszcze tworzyli kierunki studiów w oparciu o pasje...

Utworzyli mi, ale mnie tam nie przyjęli No trudno... ale angielski też nie jest taki zły. Jak się nie ma co się lubi...

Richie117 napisał:
O, widzę w podpisie cytat z nowego Dextera

Tak, serial mnie powala! Zero rozczarowań, a nawet chyba przewyższyli moje oczekiwania względem 5 sezonu. Co prawda jeszcze dwa odcinki do końca, no ale nie zapowiada się na nudę. No i niespodziewanie wyszło na to, że morderstwa łączą ludzi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:27, 02 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
Jak się nie ma co się lubi...
... to się lubi, co się nie ma

advantage napisał:
No i niespodziewanie wyszło na to, że morderstwa łączą ludzi
Niespodziewanie? A co z nami-Hilsonkami i naszym łączeniem się w chęci ukatrupienia Cuddy/LE?

O tak, "Dexter" nie ma czym rozczarowywać (no, może tylko trochę tym, że powoli staje się dla mnie przewidywalne, że ilekroć ktoś depcze Dexterowi po piętach, to jemu zawsze szczęśliwym trafem udaje się umknąć pogoni ). A sam bohater ma potencjał iście House'owy i good for us, że scenarzyści póki co rozgrzebują jego przeszłość i osobowość po kawałku, zamiast - jak z House'em teraz - rozkopać wszystko na raz i niczemu nie przyjrzeć się dokładnie. I szkoda, że zostały jeszcze tylko dwa epy Będzie się trzeba zadowolić powtórkami aż do lata...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:16, 02 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
A co z nami-Hilsonkami i naszym łączeniem się w chęci ukatrupienia Cuddy/LE?

Ani Cuddy, ani LE nie przeżyłaby ataku wszystkich Hilsonek tego świata A jakie by to było widowisko!

Richie117 napisał:
O tak, "Dexter" nie ma czym rozczarowywać (no, może tylko trochę tym, że powoli staje się dla mnie przewidywalne, że ilekroć ktoś depcze Dexterowi po piętach, to jemu zawsze szczęśliwym trafem udaje się umknąć pogoni

Ze wszystkich seriali, które oglądam, 5 sezon Dextera wydaje mi się być najlepszy. I bardzo mnie to cieszy;)
Ale z tym 'deptaniem po piętach' to masz rację. A już zwłaszcza, jak to jest Debra. Szkoda, mogłaby się w końcu dowiedzieć jakiego to Mrocznego Pasażera skrywa jej brat. Ostatni sezon mógłby zawierać taki wątek;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:37, 03 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
A jakie by to było widowisko!

*rozmarzyła się*

...
Hmm, nie oglądam zbyt wielu seriali (może 5 w sumie) i chyba tylko True Blood jest ociupinkę wyżej w moim rankingu od Dextera. Mam nadzieję, że oba te seriale będą miały jeszcze sporo sezonów, byle tylko ostatecznie nie zeszły na psy A co do Dextera, to jest bardzo możliwe, że w ostatnim sezonie wszystko się wyda, przecież jakoś muszą to zakończyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 03 Gru 2010    Temat postu:

Też oglądam około 5. Najgorsze jest to, że praktycznie wszystkie będą miały teraz przerwę, albo się kończą, jak Dexter. Albo już skończyły. Wampiry mnie jakoś nie kręcą, True Blood nie oglądam, więc tu już się nie wypowiem. Ale jeśli chodzi o koniec Dextera, to mi się nie wydaje, żeby to było takie proste. Przeciez chyba się nie przyzna, że to on jest Bay Harbor Butcher... Lubię tę nazwę

I tak House mnie denerwuje najbardziej. Oglądam, ale mnie nie zachwyca w stu procentach, jak czasem bywało. Ostatnio jak przeczytałam, że się nagle okaże, ze Cuddy miała męza, to już miałam w głowie setki fajnych wątków, a oni o tym pogadali przez trzy minuty Porażka. Jedyne co osładza te nowe odcinki to nagi Hugh, chociaż w sumie też się już nie pojawia shirtless;/
Muszę sobie skołować kolejny serial do oglądania;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Pią 16:04, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:11, 03 Gru 2010    Temat postu:

Nareszcie kolejny rozdział! Muszę przyznać, że fluff osiągnął w tym rozdziale alarmujący poziom. I bardzo dobrze

Richie117 napisał:
Obaj mężczyźni przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu kąciki ich ust zaczęły drgać mimowolnie i obaj roześmiali się, nachylając się ku sobie, żeby się pocałować.


Poprzedzająca ten moment wymiana zdań i całe to późniejsze "zawstydzanie przechodniów"... Świetne

Richie117 napisał:
Wilson pokręcił głową. - Chyba będziemy musieli z tym zaczekać, aż dziewczynki zaczną jeździć we własnych fotelikach...


Bo House jest cierpliwy i spokojnie poczeka:D Swoją drogą, uśmiałam się przez odwiedź House'a xD

Richie117 napisał:
Na te słowa House wzdrygnął się i przybrał taką minę, jakby wizja dodatkowych kilogramów Wilsona napawała go czystym przerażeniem, chociaż tak naprawdę powiększający się stopniowo brzuch kochanka nie tylko mu nie przeszkadzał, co wręcz sprawiał, że z każdym dniem Wilson budził w nim coraz większą ochotę na bliski kontakt fizyczny, czułe uściski i spokojny, zmysłowy seks.


Z jednej strony to wydaje całkowicie nie pasować do House'a, a z drugiej jest tak cudownie napisane, że trudno się czepiać

Z całego rozdziału najbardziej podobała mi się jednak scena tańca. Szczególnie to, jak Wilsom sprytnie namówił do tego House'a. Ależ on jest przebiegły xD

Richie117 napisał:
Wreszcie uznał, że da sobie spokój z patrzeniem, poprzestając na słuchaniu dialogów, ale nawet ich sens zaczął umykać jego świadomości i Wilson wkrótce zapadł w głęboki sen.


Ciemna sala kinowa, kino familijne, House i śpiący Wilson

Czy naprawdę muszę kolejny raz pisać o tym, że nic tak nie poprawia humoru jak ten fic? ;D Chociaż nie ma żadnych dramatycznych zwrotów akcji, i tak trudno się od niego oderwać. Po prostu strasznie miło jest poczytać o zwykłym dniu w wykonaniu chłopaków. Gdyby na chwilę zapomnieć o tym, że Wilson jest w ciąży, to można spokojnie uwierzyć że właśnie tak wyglądałby ich związek

Weny! ^_^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:59, 04 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
Wampiry mnie jakoś nie kręcą
a buuuu To może chociaż wilkołaki? Albo zmiennokształtni? Albo wróżki? No i są wątki homoerotyczne *kusi*

advantage napisał:
Ale jeśli chodzi o koniec Dextera, to mi się nie wydaje, żeby to było takie proste. Przeciez chyba się nie przyzna, że to on jest Bay Harbor Butcher... Lubię tę nazwę
Bosh, całkiem zapomniałam o tej nazwie Ale też mi się podoba (muszę koniecznie odświeżyć sobie Dextera )
Well, nie twierdzę, że 'coming-out' Dextera musi być prosty. Póki co tamtejsi scenarzyści są tak kreatywni, że nawet nie próbuję zgadywać, jak by to mogło wyglądać

advantage napisał:
Ostatnio jak przeczytałam, że się nagle okaże, ze Cuddy miała męza, to już miałam w głowie setki fajnych wątków, a oni o tym pogadali przez trzy minuty
3 minuty? nieee, to nie trwało aż tak długo
Mi się tylko jeden wątek w związku z tym nasunął - mrożona sperma


advantage napisał:
Jedyne co osładza te nowe odcinki to nagi Hugh, chociaż w sumie też się już nie pojawia shirtless;/
a mi się to robienie z Hju nagiego magnesu na widzów nie podoba (ze względu na dobro Hju). Wolałam, kiedy błyszczał intelektem, a nie gołą klatą (szczególnie w towarzystwie gołej klaty LE). Za to RSL mógłby w końcu pokazać coś oprócz swoich kończyn

advantage napisał:
Muszę sobie skołować kolejny serial do oglądania;)
A oglądałaś może "Rubicon"? Może nie zachwyca jakoś szczególnie, ale jest nieźle napisany, a koniec pierwszego sezonu pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi

***

Pino napisał:
Muszę przyznać, że fluff osiągnął w tym rozdziale alarmujący poziom.
mission accomplished (choć przy tym całym angście dookoła nie było to najłatwiejsze zadanie...)

Pino napisał:
Bo House jest cierpliwy i spokojnie poczeka:D Swoją drogą, uśmiałam się przez odwiedź House'a xD
tjaaa... teraz mu do śmiechu, a w praktyce jeszcze przyjdzie mu się nacierpieć (w bardzo odległej przyszłości )

Pino napisał:
Z jednej strony to wydaje całkowicie nie pasować do House'a, a z drugiej jest tak cudownie napisane, że trudno się czepiać
Wiem, że to nie pasuje, ale najwyższa pora, żeby House zaczął przechodzić wewnętrzną przemianę w family mana, bo przecież nie chcemy, żeby Jimmy popadł w depresję z powodu odrzucenia

Pino napisał:
Z całego rozdziału najbardziej podobała mi się jednak scena tańca. Szczególnie to, jak Wilsom sprytnie namówił do tego House'a. Ależ on jest przebiegły xD
bo właściwie ta część powstała po to, żebym miała gdzie wepchnąć ten taniec No i przebiegłość Wilsona to jedno, ale serio czytałam o takim 'kołysaniu nienarodzonego dziecka' w jakimś poradniku na temat ciąży

Pino napisał:
Chociaż nie ma żadnych dramatycznych zwrotów akcji, i tak trudno się od niego oderwać.
Uh... akcja byłaby bardziej zwrotna, gdyby rozdziały nie pojawiały się z miesięcznym opóźnieniem. Ale kilka twistów jest w planach, bo nic tak nie dodaje uroku fluffowi, jak szczypta angstu tu i ówdzie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:37, 04 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
a buuuu To może chociaż wilkołaki? Albo zmiennokształtni? Albo wróżki? No i są wątki homoerotyczne *kusi*

Zmiennokształtni? I wątki homo? Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy też się tam wyrabiają. Może się przełamię i zacznę oglądać?

Richie117 napisał:
3 minuty? nieee, to nie trwało aż tak długo
Mi się tylko jeden wątek w związku z tym nasunął - mrożona sperma

Ten wątek był taki idiotyczny... zresztą wszystkie wątki Cameron są idiotyczne. Ale fakt, prędzej 3 sekundy rozmawiali A to można było jakoś rozwinąć... Jak House chciał kłamstwa Cuddy, to mógł znaleźć coś mało istotnego, nie wiem, może go okłamała, że lubi pizzę z ananasem, a tak naprawdę to nie? Na jedno by wyszło, też można o ananasie gadać 3 sekundy. I stopień 'ważności' do fabuły byłby taki sam.

Richie117 napisał:
a mi się to robienie z Hju nagiego magnesu na widzów nie podoba (ze względu na dobro Hju). Wolałam, kiedy błyszczał intelektem, a nie gołą klatą (szczególnie w towarzystwie gołej klaty LE). Za to RSL mógłby w końcu pokazać coś oprócz swoich kończyn

Mnie się nagi Hugh podoba. Wiesz, jakoś nie wnikałam to, czy to dla niego dobrze czy źle... Chociaż no dobra, już zanim wystąpił w nagich scenach z LE ludzie ich razem łączyli, więc teraz to pewnie jeszcze bardziej... niektórzy są dziwni lekko mówiąc.
Wszystkie nagie sceny były w jakimś stopniu zrobione po to, by ludzie sie cieszyli i mieli na co popatrzeć... zwłaszcza ta z laptopem. Przesadzona, ale popatrzeć można
Tak, tak, tak, klata RSL jest bardzo pożądana. Znalazłoby się kilka okazji, żeby pokazać. Ale nie, lepiej w jakże gustownej piżamce

Richie117 napisał:
A oglądałaś może "Rubicon"? Może nie zachwyca jakoś szczególnie, ale jest nieźle napisany, a koniec pierwszego sezonu pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi

'Rubiconu' nie oglądałam. Trochę poczytałam i stwierdzam, że nie brzmi najgorzej. Tak więc dzięki:) Szkoda tylko, że jeden sezon, bo jak mnie wciągnie to obejrzę w 3 dni;) Skłaniam się też ku 'Deadwood' albo 'Breaking Bad'... Jak dobrze pójdzie, to zacznę oglądać wszystkie trzy A, i jeszcze te wątki w True Blood mnie pociągają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:50, 05 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
Zmiennokształtni? I wątki homo? Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy też się tam wyrabiają. Może się przełamię i zacznę oglądać?
yup and yup Jeden facet lubi zmieniać się w psa A kucharz w barze jest gejem, ale dopiero w 3. sezonie rozwijają ten temat Wtedy też pojawia się stary, wredny wampir ze swoim znacznie młodszym kochankiem i jest kilka awwww domestic!scenek

advantage napisał:
Jak House chciał kłamstwa Cuddy, to mógł znaleźć coś mało istotnego, nie wiem, może go okłamała, że lubi pizzę z ananasem, a tak naprawdę to nie?
albo mógł ją zapytać, czy po ślubie też będzie połykać, a potem wyciągnąć zza kulis jej byłego męża, który by stwierdził, że to tylko obiecanki-cacanki z jej strony

advantage napisał:
Wszystkie nagie sceny były w jakimś stopniu zrobione po to, by ludzie sie cieszyli i mieli na co popatrzeć... zwłaszcza ta z laptopem. Przesadzona, ale popatrzeć można
tego całego 'fenomenu' laptopa nie ogarniam Po pierwsze trzymanie gorącego lapka w takim miejscu jest dla facetów niezdrowe (dla laptopa zresztą też nie bardzo), że o udzie House'a nie wspomnę [ ], a po drugie to ujęcie wyszło jakoś tak... nieestetycznie i niekorzystnie dla Hju, IMO. W wannie czy z tyłkiem przysłoniętym szufladą wypadło to jakoś lepiej No i co za dużo, to niezdrowo - w końcu to "House MD", a nie "Słoneczny patrol"

advantage napisał:
Ale nie, lepiej w jakże gustownej piżamce
przynajmniej się podbudowałam, że nie jestem jedyną osobą na świecie, która ma zwyczaj sypiać w skarpetkach

Ja coś nabawiłam się awersji do seriali (ciekawe czemu... ) i skupiam się na filmach. "Deadwood" to chyba nie dla mnie, bo nie lubię westernów, ale może się kiedyś skuszę na to "Breaking bad"... Póki co i tak nie mam na nic czasu, bleh


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 16:40, 05 Gru 2010    Temat postu:

Richie!!

Chyba zapomniałam co miałam dokładnie o tym napisać, bo czytałam to kilka dni temu^^

Ale jesteś dobra, kochana

Okeyyy... Bardzo spodobała mi się "gra" chłopaków z początku xD

Ale oczywiście cały pomysł z klubem gejowskim *___* Za to masz mój wielki szacuuuun
Cała ta scena z tańcem porwała mnie bardzo! I jakoś nie skojarzyłam go z tymi tam beznadziejnymi Twój ma taki urok *__* No jej co tu dużo gadać: mistrzostwo

A scena z kinem... Oj lepiej żebym teraz przez rok do kina nie chodziła xD

Weny Richie
Bo chyba w następnej części ma być eraaa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 05 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
yup and yup Jeden facet lubi zmieniać się w psa A kucharz w barze jest gejem, ale dopiero w 3. sezonie rozwijają ten temat Wtedy też pojawia się stary, wredny wampir ze swoim znacznie młodszym kochankiem i jest kilka awwww domestic!scenek

Zmienia się w psa? To prawie jak w Harrym Potterze;) Na razie obejrzałam trzy odcinki i zapowiada się całkiem nieźle Och, stary wampir z młodym kochankiem...

Richie117 napisał:
tego całego 'fenomenu' laptopa nie ogarniam Po pierwsze trzymanie gorącego lapka w takim miejscu jest dla facetów niezdrowe (dla laptopa zresztą też nie bardzo), że o udzie House'a nie wspomnę [ ], a po drugie to ujęcie wyszło jakoś tak... nieestetycznie i niekorzystnie dla Hju, IMO. W wannie czy z tyłkiem przysłoniętym szufladą wypadło to jakoś lepiej No i co za dużo, to niezdrowo - w końcu to "House MD", a nie "Słoneczny patrol"

Nigdy nie patrzyłam na tą scenę pod tym kątem. Zazwyczaj patrzę na takie sceny tylko pod kątem 'o boże, nagi hju, chcę żeby mnie przeleciał' Nie zagłębiam się w zdrowe, niezdrowe. Chociaż słyszałam, że faktycznie nie powinno się trzymać laptopów na kolanach. Ale i tak mi się zdarza. Chyba kwestia przyzwyczajenia. 'Słoneczny patrol'... już sobie wyobrażam Cuddy z tą pomarańczową deską i pomarańczowym kostiumie...

Richie117 napisał:
przynajmniej się podbudowałam, że nie jestem jedyną osobą na świecie, która ma zwyczaj sypiać w skarpetkach

jak można nie spać w skarpetkach?! Uwielbiam skarpetki A już zwłaszcza się jak śpię z kimś, kto ma w zwyczaju zabierać kołdrę A w zimę to już okropnie stopy marzną. Nie cierpię zimy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:17, 06 Gru 2010    Temat postu:

oh, oh, Agusss, bo się zarumienię

Pomysł z klubem nie był taki znowu odkrywczy. W końcu chłopaki to... chłopaki A taniec, jak wspominałam powyżej, zainspirowany był ciążowym poradnikiem - urok i mistrzostwo to już zasługa naszych czarujących chłopców

Agusss napisał:
Oj lepiej żebym teraz przez rok do kina nie chodziła xD
no pewnie, masz do matury zakuwać, a nie się po kinach włóczyć

Agusss napisał:
Bo chyba w następnej części ma być eraaa
ano, chyba ma być Jeżeli tylko się zmieści w następnej części, bo sporo rzeczy jest tam do poruszenia...



***

advantage napisał:
Zmienia się w psa? To prawie jak w Harrym Potterze;)
Harry Potter przy TB to pikuś (a przynajmniej nie przypominam sobie, żeby ktoś w HP latał z gołym tyłkiem po powrocie do ludzkiej postaci )

advantage napisał:
'o boże, nagi hju, chcę żeby mnie przeleciał'
ciekawe, czy Hju ma w swoim bogatym dorobku licencję pilota A zresztą, no ładnie... to ja się staram wymyślić, jak wykorzystać sceny z gołym House'em do pisania ery, a Ty tak egoistycznie do tego podchodzisz

advantage napisał:
Chociaż słyszałam, że faktycznie nie powinno się trzymać laptopów na kolanach. Ale i tak mi się zdarza.
Spokojna głowa, Tobie nie ma się co przegrzać - w przeciwieństwie do Hju
A tak na marginesie, to laptopy są po to, żeby je trzymać na kolanach - stąd ich nazwa. Tylko trzeba pamiętać, żeby nie blokować otworów wentylacyjnych, ani nie stawiać ich na powierzchniach, z których kłaczki mogłyby się dostać do środka, bo to śmierć dla lapków.

advantage napisał:
już sobie wyobrażam Cuddy z tą pomarańczową deską i pomarańczowym kostiumie...
tylko czym ona by wypełniła miejsce na biust? Pomarańczami?

advantage napisał:
jak można nie spać w skarpetkach?!
a moi znajomi się dziwią, jak MOŻNA spać w skarpetkach... dziwny jest ten świat

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:36, 06 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Harry Potter przy TB to pikuś

Taak, właśnie wczoraj zdałam sobie z tego sprawę Znaczy już wcześniej podejrzewałam, więc tylko sobie potwierdziłam;p

Richie117 napisał:
ciekawe, czy Hju ma w swoim bogatym dorobku licencję pilota A zresztą, no ładnie... to ja się staram wymyślić, jak wykorzystać sceny z gołym House'em do pisania ery, a Ty tak egoistycznie do tego podchodzisz

mówię Ci, ma licencję ależ ja uwielbiam Twoje ery!

Richie117 napisał:
A tak na marginesie, to laptopy są po to, żeby je trzymać na kolanach - stąd ich nazwa. Tylko trzeba pamiętać, żeby nie blokować otworów wentylacyjnych

moje otwory wentylacyjne są z boku, nie na dole. głupi ma szczęście o fak... rzeczywiście lap-top a propos 'lap'...Wanna sit on Santa's lap? jest zarąbiste;)

Richie117 napisał:
tylko czym ona by wypełniła miejsce na biust? Pomarańczami?

mandarynkami? niiie, nie chce sobie wyobrażać Cuddy na plaży! Co innego Trzynastkę...

o, i cóż ja widzę, w następnej części era?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:14, 07 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
mówię Ci, ma licencję
domyślam się, jak ją zdobył - po prostu po pierwszym nakręconym HuSie obleciał w jedną noc wszystkie bary, knajpy i sklepy monopolowe w Holyłudzie

advantage napisał:
moje otwory wentylacyjne są z boku, nie na dole. głupi ma szczęście
indeed
mój poprzedni lapek miał więcej otworów w dolnej obudowie niż obecny, ale damn, wciąż jakieś są - chyba włącznie po to, żeby zasysać kurz

advantage napisał:
a propos 'lap'...Wanna sit on Santa's lap? jest zarąbiste;)
dzięki podpatrzyłam to na LJcie, tylko avka musiałam zrobić sama, bo ten oryginalny był z House'em

advantage napisał:
Co innego Trzynastkę...
a nie Wilsona? najlepiej z wymalowanym przez House'a mleczkiem do opalania penisem na plecach

advantage napisał:
o, i cóż ja widzę, w następnej części era?
nie chwal dnia przez zachodem... wschodem... wzwodem słońca

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:48, 07 Gru 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
domyślam się, jak ją zdobył - po prostu po pierwszym nakręconym HuSie obleciał w jedną noc wszystkie bary, knajpy i sklepy monopolowe w Holyłudzie
oto jak HuS działa na biednego Hugh Albo ten bliski kontakt z LE działa na niego tak... depresyjnie. (chyba to dobre słowo;))

Richie117 napisał:
dzięki podpatrzyłam to na LJcie, tylko avka musiałam zrobić sama, bo ten oryginalny był z House'em
ur welcome;) House też dobry, żeby mu usiąść na kolanach;p Nie widziałam tamtego avka, ale zdjęcie dobrałaś kapitalnie! Wilosn wygląda jakby tylko czekał aż ktoś się zbliży... Tak eksponuje 'miejsce do siedzenia'

Richie117 napisał:
a nie Wilsona? najlepiej z wymalowanym przez House'a mleczkiem do opalania penisem na plecach
Wilsona też Wilson, House i Trzynastka to takie trio, które chętnie zobaczyłabym na plaży I najlepiej niech wszyscy mają takie wymyślne obrazki z mleczka;) Dokładnie odwzorowane

Richie117 napisał:
nie chwal dnia przez zachodem... wschodem... wzwodem słońca
wzwód słońca nie wiem dlaczego, ale przyszedł mi do głowy Justin z QaF... Sunshine

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:40, 08 Gru 2010    Temat postu:

advantage napisał:
oto jak HuS działa na biednego Hugh
ponoć za każdym facetem, który dokonał czegoś wielkiego, stała kobieta, która zniechęcała go do powrotu do domu, więc miał czas dokonywać tych wielkich rzeczy

advantage napisał:
Albo ten bliski kontakt z LE działa na niego tak... depresyjnie. (chyba to dobre słowo;))
ja tam nie wiem, jakim słowem można by opisać wpływ bliskiego kontaktu z LE na istoty żywe (nawet jej pudle wyglądają na jakieś zmutowane )

advantage napisał:
House też dobry, żeby mu usiąść na kolanach;p Nie widziałam tamtego avka, ale zdjęcie dobrałaś kapitalnie! Wilosn wygląda jakby tylko czekał aż ktoś się zbliży... Tak eksponuje 'miejsce do siedzenia'
Avek z House'em nie wyglądał jakoś szczególnie - just o tak: (teraz sobie uświadomiłam, że trochę zmieniłam napis )
A zdjęcie z Wilsonem dobrałam przypadkiem (bosz, czemu najlepiej wychodzą mi rzeczy, które robię przypadkowo??? ) Za to widziałam gdzieś inny av z tą fotką i podpisem: "Come on, it's not gonna suck itself"

advantage napisał:
Wilson, House i Trzynastka to takie trio, które chętnie zobaczyłabym na plaży
kurcze, to temat na jakiegoś fika ++18...

advantage napisał:
I najlepiej niech wszyscy mają takie wymyślne obrazki z mleczka;) Dokładnie odwzorowane
House ponoć potrafi dokładnie rysować... Tylko strach się bać, co Wilson lub 13 namalowaliby jemu

advantage napisał:
nie wiem dlaczego, ale przyszedł mi do głowy Justin z QaF... Sunshine
jezzu, ależ dawno nie oglądałam QaF...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 43, 44, 45 ... 67, 68, 69  Następny
Strona 44 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin