|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:19, 28 Lip 2008 Temat postu: Fortepian [Hilson f-ship, mój debiut :)] [M] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowany przez Richie117
Napisane przeze mnie. Dla informacji. Rzecz dzieje się gdzieś tam w 2 sezonie.
I nie jestem z tego fika za bardzo zadowolona, po pierwszych dwóch minutach pisania skończyła mi się wena, więc mógł być lepszy. Wszelka krytyka bardzo mile widziana, bo jestem z tych, co nie umie pisać i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale też jednocześnie proszę o wyrozumiałość, to mój pierwszy taki prawdziwy fik. Miłego czytania.
Fortepian
James Wilson wracał po kolejnym dniu w pracy do mieszkania. Cóż, nie swojego mieszkania, ale przynajmniej nie był to hotel.
Nie miał pojęcia, co robił nie tak. Jego kolejne małżeństwo sypało się jak domek z kart podczas huraganu. Na szczęście (szczęście?) jego przyjaciel pozwolił mu u siebie zamieszkać. Choć byli kompletnie różni i ciężko im było znosić siebie nawzajem pod jednym dachem, to jednak House chciał, by James został u niego.
Wilson spodziewał się, że właściciela mieszkania jeszcze nie ma. Światła były wyłączone. Zresztą ostatnio widział go przez szklane ściany gabinetu Szefa Diagnostyki, jak bawił się swoją szaro-czerwoną piłką, z zamyśleniem patrząc w nieistniejący punkt gdzieś w czasoprzestrzeni swojego umysłu. Miał pacjenta, którego objawy nie składały się w żadną logiczną ani nielogiczną całość, a pobyt w szpitalu raczej mu nie służył, wręcz pogarszając jego stan. Dlatego James Wilson przeczuwał, że Gregory House zostanie w Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, by szukać odpowiedzi przez całą noc, gdyż nie było pewności, czy jego zagadka dożyje jutrzejszego ranka.
Wielkie więc było zdziwienie Wilson’a, gdy tuż przed włożeniem swojego nowowyrobionego klucza do zamka usłyszał ciche dźwięki fortepianu wewnątrz mieszkania. Znał tą melodię, jednak nie pamiętał skąd. Była piękna, trochę smutna, przepełniała jednak słuchacza spokojem, wywoływała przyjemne uczucie w sercu, jakby oglądając album ze zdjęciami uśmiechać się na wspomnienie dobrych wydarzeń z dzieciństwa.
Wilson z zachwytem słuchał przez drzwi powolnej melodii, niemalże bojąc się oddychać, by nie usłyszał go House i by nie przestał grać. Przez umysł przelatywały mu setki myśli, wszystkie związane z jego najlepszym przyjacielem: ich rozmowy i kłótnie, codzienne lunche i podkradanie jedzenia przez House’a, spacery po szpitalnych korytarzach - krok w krok, ramię w ramię, w tempie dostosowanym do chorej nogi starszego lekarza. Setki odwiedzonych razem barów, miliony piw wypitych wspólnie przed telewizorem.
Każdy dzień, każda ta chwila była wyborem. Wilson wciąż wybierał House’a, stawiał na niego wszystko. Ciągłe próby uczłowieczenia House’a, poskładania go w całość. Codzienny wybór, codzienna walka, codzienne starania. Wilson wiedział jednak, że to wszystko ma sens, że każdego dnia wybiera, walczy, stara się. W końcu po to są przyjaciele. Wilson wiedział też, że ten trud gdzieś tam jest doceniany. Wierzył, że House, mimo iż tego nie okazuje, też go potrzebuje.
I podjął decyzję. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Najciszej jak potrafił otworzył je i wszedł. Widział odwróconą plecami postać, siedzącą przy fortepianie i grającą tą cudowną muzykę. Widział też zarys szklanki i butelki stojących w zasięgu ręki. Tuż obok leżała fiolka, zapewne pełna Vicodinu.
Nie odrywał wzroku od grającego mężczyzny.
House w mdłym świetle ulicznych latarni padającym przez okno wyglądał iście stoicko. Zmarszczki na jego twarzy lekko się wygładziły, oczy miał zamknięte, usta lekko rozchylone. Pochylał się nad klawiszami instrumentu, a spod jego palców wypływała przepiękna melodia, od czasu do czasu wzbogacana improwizacjami, jednak wciąż tak samo piękna, tak samo wzruszająca i tak dobrze znana Jamesowi. Wilson mógł stwierdzić, że gdyby House nie został lekarzem, na pewno stałby się świetnie zarabiającym artystą. Zwłaszcza, że jego charakter i podejście do życia było… cóż, było artystyczne. Ze swoim stylem „psu z gardła wyciągałem moją koszulę” i przenikliwymi oczami miałby setki fanek.
A gdy grał, wyglądał jak człowiek, który w pełni zatracił się w granej przez siebie melodii. Tak jak oddaje cały swój intelekt rozwiązując medyczne zagadki, ukazuje całą swoją wiedzę by ratować pacjentów, tak teraz House oddał całe swoje serce muzyce, wczuł się w nią. Nie, on BYŁ nią. Granymi przez siebie nutami ukazał najgłębsze zakamarki swojej duszy. Nie odważyłby się tego zrobić przed kimkolwiek, bał się to zrobić nawet przed samym sobą, jednak ta muzyka pomogła mu. Nie wiedział tylko, że ma publiczność.
Klik
Cholera – pomyślał Wilson słysząc delikatny dźwięk zamka, gdy próbował bezszelestnie zamknąć drzwi. Wstrzymał oddech.
- Wiem, że tam jesteś – powiedział cicho House nie przerywając grania i nie otwierając oczu
Cholera – pomyślał znów Wilson. Podszedł bliżej, zostawiając przy drzwiach buty, teczkę i marynarkę. Muszę działać szybko. House zaraz mógł znów zamknąć się przed światem. James palnął więc pierwsze pytanie, jakie przyszło mu na myśl:
– Czemu nie jesteś w szpitalu? – Cholera! Musiałem pytać właśnie o pracę? Rozmowa dwóch pracocholików. Cała magia zaraz pryśnie, a on znów wybuduje między sobą a mną Mur Berliński.
- Ustabilizowaliśmy go. Kaczątka muszą tylko potwierdzić diagnozę, ale leczenie działa. – Jego głos był jednak nieco inny, nie było w nim zwykłego sarkazmu i ironii, nie było też jednak żadnych oznak ulgi lub radości z uratowania kolejnego pacjenta. Nie zdążyłem.
Wilson wiedział, że musi coś zrobić. Miał pomysł. Podszedł do taboretu i usiadł obok starszego mężczyzny, pod drodze zapalając pojedynczą lampę, która oświetliła część salonu, resztę pozostawiając ukrytą w mroku zbliżającej się szybko nocy. House spojrzał na niego ze zdziwieniem w swoich wściekle błękitnych oczach. Wilson odpowiedział czymś w rodzaju zagadkowego uśmiechu i po chwili zapytał:
- Na ile dobrze mnie znasz? – Odpowiedziało mu długie milczenie i wzrok spuszczony na palce, wciąż biegające po biało-czarnych klawiszach fortepianu. Muzyka stała się coraz cichsza, by na końcu umilknąć. Cisza nieznośnie raniła uszy. - Ja wiem, że cię nie znam i co dzień muszę starać się, by od nowa poznawać choć małą cząstkę ciebie. A ty? Czy uważasz, że mnie znasz?
- Całkowicie.
- Jesteś pewien?
- Znam ciebie lepiej niż samego siebie.
- A jeśli pokażę ci coś, czego o mnie nie wiesz? To czy ty zrobisz to samo?
- Wiesz o mnie tyle, ile potrzeba.
- Ale nie wiem tyle, ile chcę wiedzieć. Ja pokażę ci coś, czego nie wiesz o mnie, ty mnie również. Uczciwie.
- Ok. – tym razem zagadkowy uśmiech pojawił się na twarzy House’a. W tym krótkim słowie znów słychać było normalnego House’a – Ty pierwszy.
- Nie robiłem tego od lat… - Wilson westchnął i obrócił się wygodniej w stronę fortepianu. Delikatnie położył ręce na klawiszach i zaczął grać. Grał „Dla Elizy”. Najpierw powoli i z częstymi pomyłkami, później jakby się odprężył i przypomniał sobie, jak to jest grać na fortepianie. Kiedy już wydawało się, że Wilson rozgrzał się i mógł grać bez patrzenia na klawiaturę, muzyka ucichła. Wilson spojrzał na House’a – ostatni raz grałem mając 20 lat. Teraz twoja…
- Nie przestawaj – House mu przerwał. Położył swoje dłonie na klawiszach i zaczął grać tą samą, piękną muzykę, którą znał też Wilson. James uległ i dołączył do House’a. Grał nuty wyższe, House miał do dyspozycji tony niższe. Wilsonowi wyraźnie szło gorzej od House’a, ale mimo to ten duet był niesamowity. Melodia była jeszcze piękniejsza niż poprzednio, o ile było to możliwe. House znów przymknął oczy i wyglądał, jakby ponownie miał zatracić się w muzyce, jednak bardzo niespodziewanie przestał grać. Wilson również przestał grać i spojrzał na niego zdziwiony.
- No… to teraz twoja kolej. Zaskocz mnie.
- Nie muszę. Wiedziałem, że potrafisz grać. – Wilson mógł spodziewać się tego. Boże, przecież to House! Prędzej zacznie z przyjemnością pracować w klinice i codziennie uprawiać jogging niż tak łatwo pokaże choćby najmniejszą ze swoich tajemnic.
- Ciekawe skąd…
- Jesteś pewien, że pamiętasz wszystkie momenty ze swojego życia, kiedy rozmawiałeś ze mną? Nie masz czarnych plam spowodowanych… hmmm pomyślmy… kilkoma kolejkami czegoś mocniejszego niż herbatka?
- Niemożliwe.
- Nie wierzysz w mój nieprzyzwoicie wnikliwy umysł, który rozpracowuje cię w mniej niż 5 minut? Przecież mówiłem, znam cię całkowicie. – To znów był ten sam, stary, dobry Gregory House, otoczony w swoim umyśle wszelkimi możliwymi zasiekami, od swojego ciętego języka poczynając.
- Kłamiesz.
- Wszyscy kłamią, mały Jimmi, pogódź się z tym – odpowiedział swoim zwykłym, pełnym ironii głosem, sięgając po leżący na fortepianie Vicodin i spoglądając na swojego najlepszego przyjaciela, który choć o tym nie wiedział, to znał go lepiej, niż ktokolwiek mógłby sądzić.
**************************
Pane, ne zabijaj! *chowa się przed linczem, który zapewne nastąpi*
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Czw 21:21, 07 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:44, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ach...! Piękne! Ot, scenka rodzajowa. Napisana ładnym, nieco poetyckim językiem. I ten instrument. I ta muzyka. Czytając Twoje opowiadanie miałam wrażenie, że ją słyszę. Nie musiałam nawet wyciągać starej płyty z Beethovenem, ja naprawdę słyszałam tę muzykę. Zamykam teraz oczy i widzę klawiaturę, i błądzące po niej dwie pary rąk. "Dla Elizy"... Jedna z pierwszych melodii, jakie w życiu usłyszałam, pewnie sentyment mojej babci Elizy... "Dla Elizy" w duecie, idealnym duecie dwóch nieidealnych ludzi. Magia muzyki wypełnia ten fik, ja nadal słyszę dźwięk instrumentu i nagle puf! czar pryska, muzyka cichnie i znów mamy jedynie dwóch nieidealnych ludzi. Którzy znają się najlepiej.
Piękny debiut. Wielkie brawa za muzykę. (Pozwolę sobię zacytować pewnego madrego pana z długą brodą: "Ah, music. A magic beyond all we do here!") Oraz wielkie brawa za zdanie o wybieraniu. Kocham ten motyw w fanfikach, szkoda, że tak rzadko się pojawia. Wilson wybiera i Wilson wie. Naprawdę gratuluję.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 13:57, 28 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:53, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
świetny fik. ten lekko liryczny język wprawia w nastrój i wzbudza większe emocje. muzyka w twoim fiku jest naprawdę świetna, niemalże ją słychać, miałam ochotę zamknąć oczy i grać na klawiaturze jak na fortepianie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:06, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
*wychyla jedno oko ze swojej kryjówki*
Dziękuję za komentarze.
Katty B. napisał: |
Czytając Twoje opowiadanie miałam wrażenie, że ją słyszę. |
Ja pisząc je słyszałam w moim umyśle tą muzykę i wkładałam wszystkie siły, by ci, co czytają tego fika również ją usłyszeli. Dlatego bardzo cieszę się, że mi się udało :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:24, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie :smt007 :smt007 :smt007 Świetny debiut, najszczersze gratulacje :smt003 A sam fik to cudo po prostu, ten fortepian, ta muzyka i House i Wilson grający razem :smt007 Do tego jeszcze to wszystko tak pięknie 'ubrane' w słowa :smt002 Mam nadzieję, że pojawi się więcej opowiadań Twojego autorstwa :smt001
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brandy dnia Pon 22:54, 28 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Pon 17:31, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Żeby nie cytować wszystkiego:
A gdy grał, wyglądał jak człowiek, który w pełni zatracił się w granej przez siebie melodii. Tak jak oddaje cały swój intelekt rozwiązując medyczne zagadki, ukazuje całą swoją wiedzę by ratować pacjentów, tak teraz House oddał całe swoje serce muzyce...(...)Granymi przez siebie nutami ukazał najgłębsze zakamarki swojej duszy. Nie odważyłby się tego zrobić przed kimkolwiek, bał się to zrobić nawet przed samym sobą...
Dla tych fragmentów naprawdę warto przeczytać Twój tekst, a podobnych kawałków jest przecież więcej :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:36, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
To jest cudowne! Czytając miałam wrażenie, że stoję tuż przy Jimmym i słucham razem z nim House'a. Zdumiewające, jak można zatracić się w tym fiku. Oczywiście pozytywnie zatracić.
Chyba każdy chciałby tak zadebiutować. Moje gratulacje. Jestem wzruszona i poruszona i wręcz przeszczęśliwa po przeczytaniu tego cuda.
PS. Jedyne co mnie zastanowiło to ten fragment:
Kasinka napisał: | I podjął decyzję. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Najciszej jak potrafił otworzył je i wszedł. Widział odwróconą plecami postać, siedzącą przy fortepianie i grającą tą cudowną muzykę. Widział też zarys szklanki i butelki stojących w zasięgu ręki. Tuż obok leżała fiolka, zapewne pełna Vicodinu.
Nie odrywał wzroku od grającego mężczyzny.
House w mdłym świetle ulicznych latarni padającym przez okno wyglądał iście stoicko. Zmarszczki na jego twarzy lekko się wygładziły, oczy miał zamknięte, usta lekko rozchylone. Pochylał się nad klawiszami instrumentu, a spod jego palców wypływała przepiękna melodia, od czasu do czasu wzbogacana improwizacjami, jednak wciąż tak samo piękna, tak samo wzruszająca i tak dobrze znana Jamesowi. |
Jeśli Greg siedział plecami do Jimmiego to jak on zobaczył jego twarz? Ale podejrzewam, że to się wkradło przez przypadek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:00, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Śliczne! Piękny debiut. Lubię fiki, w których opisy nie stanowią tylko tła do dialogów, nie tylko opisują zwyczajnie okoliczności rozmowy, ale są ważną, jeśli nie główną częścią całego opowiadania.
Tylko czasami brakowało mi uściślenia, kto kiedy mówił.
Bardzo przyjemnie się czytało. Mam nadzieję na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:07, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
piękne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:18, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Poziomko, dziękuję za zauważenie błędu. Nie wiem, jak on miał zobaczyć tą twarz. :smt003 Ale to chyba dlatego, że w wyobraźni tą scenę miałam pokazaną jakby z kilku kamer, tak jak w serialu. Albo że tą drugą część to tak jakby narrator widział, zresztą nie wiem, jakim cudem tak napisałam... no trudno, będzie błąd.
Joasui, postaram się pamiętać o pisaniu, kto co mówi.
Dzięki za pomocne komentarze.
A co do opisów, to wychodzą mi same. Nie mam z nimi większego problemu, gorzej z dialogami, zawsze ciężko jest mi sklecić cokolwiek, co mogłoby nadawać się na rozmowę.
I już się nie dziwię innym fikopisarzom tego forum, że ich wena zależna jest od ilości pozytywnych komentarzy pod ich twórczością. Coś takiego naprawdę dodaje skrzydeł! :smt051
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:23, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
sweet
Cudowny opis gry na fortepianie i odczuć Wilsona. No i cóż, nigdy bym się spodziewała, ze Wilson potrafi grać (chociaż, czemu nie:] ).
Piękny debiut
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:38, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Kasinko - przeczytałam, więc wiem, że umiesz pisać :smt003
Nie wiem, co by było, gdyby wena Ci nie uciekła, ale to i tak było bardzo dobre :smt007
***
Ale po kolei:
James Wilson wracał po kolejnym dniu w pracy do mieszkania. Cóż, nie swojego mieszkania, ale przynajmniej nie był to hotel.
pierwsze zdanie, a już pełne słodyczy :smt007
Choć byli kompletnie różni i ciężko im było znosić siebie nawzajem pod jednym dachem, to jednak House chciał, by James został u niego
House is House - przygarnia bezdomne koty i onkologów :smt040
It must be love :smt007 (mówię w przenośni - tym razem :smt002 )
z zamyśleniem patrząc w nieistniejący punkt gdzieś w czasoprzestrzeni swojego umysłu.
extra sformułowanie :smt007
btw - byłam tam (przy okazji "Gimme...") i o mało się nie zgubiłam :smt005
Wilson z zachwytem słuchał przez drzwi powolnej melodii, niemalże bojąc się oddychać, by nie usłyszał go House i by nie przestał grać.
*_* no normalnie po czymś takim Wilsona nie da się nie kochać :smt007
spacery po szpitalnych korytarzach - krok w krok, ramię w ramię, w tempie dostosowanym do chorej nogi starszego lekarza
i za to też :smt007 Chociaż ileż to razy czytałam, że Jimmy nie mógł nadążyć za swoim przyjacielem :smt005
Wilson wciąż wybierał House’a, stawiał na niego wszystko
so sweet :smt007
mam nadzieję, że w 5. sezonie wszystko szybciutko wróci do normy *prosi*
W końcu po to są przyjaciele
albo coś więcej... :smt003
Wilson wiedział też, że ten trud gdzieś tam jest doceniany. Wierzył, że House, mimo iż tego nie okazuje, też go potrzebuje.
pewnie, że tak, Jimmy House docenia, a MY jeszcze bardziej :smt007
Tuż obok leżała fiolka, zapewne pełna Vicodinu.
zawsze ten cholerny vicodin... (to nie do Ciebie, Kasinko :smt001 ) po prostu Wilson tak się tym gryzie, a ja nie wyobrażam sobie House'a bez vicodinu :smt003
Nie odrywał wzroku od grającego mężczyzny.
chyba nikt by nie mógł :smt007
wspaniały opis grającego House'a chociaż nie jestem aż taką zagorzałą wielbicielką tej sceny, to Twój opis mnie rozczulił :smt007
btw - House i tak ma setki fanek - chociaż we wszechświecie, o którym Jimmy nie ma pojęcia :smt016
Cholera – pomyślał Wilson słysząc delikatny dźwięk zamka, gdy próbował bezszelestnie zamknąć drzwi. Wstrzymał oddech.
wiem, jestem przewrażliwiona, ale ciśnie mi się na klawiaturę: poor Wilson aż czuć ten jego strach, że zepsuł tą chwilę :smt010
- Wiem, że tam jesteś – powiedział cicho House nie przerywając grania i nie otwierając oczu
i jak widać - niepotrzebnie :smt003 love House :smt007
Cholera – pomyślał znów Wilson.
why, Jimmy?? przecież to TWÓJ House nie ma się czego bać
Podszedł bliżej, zostawiając przy drzwiach buty
:smt005
ale z drugiej strony... podejrzewam, że to ON sprząta :smt005
Muszę działać szybko. House zaraz mógł znów zamknąć się przed światem
no tak - to jest jakiś powód :smt009
ale przecież wiadomo, że nikt nie "otwiera" House'a tak łatwo, jak Wilson (i naprawdę nie mam na myśli ery :smt016 )
Nie zdążyłem
:smt010
poor Jimmy
będą jeszcze inne okazje, Wilson
Na ile dobrze mnie znasz?
w każdym calu, Jimmy
Ja wiem, że cię nie znam i co dzień muszę starać się, by od nowa poznawać choć małą cząstkę ciebie.
ale nawet mając to na uwadze, znasz go lepiej, niż ktokolwiek :smt007
Całkowicie.
ha!!! cały House :smt040
Nie robiłem tego od lat… - Wilson westchnął i obrócił się wygodniej w stronę fortepianu. Delikatnie położył ręce na klawiszach i zaczął grać.
taaaak :smt007 to bym chciała zobaczyć :smt007
chociaż i tak najlepiej wychodzi Wilsonowi granie na House'ie (tak, teraz mam na myśli erę :smt005 )
- Nie przestawaj – House mu przerwał. Położył swoje dłonie na klawiszach i zaczął grać tą samą, piękną muzykę, którą znał też Wilson. James uległ i dołączył do House’a
*moje serduszko się rozpływa*
TAKIE coś zobaczyć, to by było prawie jak era :smt007
btw - wpadły mi dziś w oko foty RLS z gitarą, więc może mógłby powstać Hilsonowy duet??? :smt007
ale to "Nie przestawaj" w moich oczach brzmi jak era, chociaż wiem, że chodzi tylko o muzykę... a może AŻ o muzykę??
No… to teraz twoja kolej. Zaskocz mnie.
w tym momencie JA (ero-Hilsonka do szpiku kości) wstawiłabym jakiś drobniutki pocałunek :smt003
po czymś takim, Wilson napewno padłby z wrażenia :smt007 prosto w ramiona House'a :smt007
Jesteś pewien, że pamiętasz wszystkie momenty ze swojego życia, kiedy rozmawiałeś ze mną? Nie masz czarnych plam spowodowanych… hmmm pomyślmy… kilkoma kolejkami czegoś mocniejszego niż herbatka?
:smt077 big bad House wkracza do akcji :smt077
- Nie wierzysz w mój nieprzyzwoicie wnikliwy umysł, który rozpracowuje cię w mniej niż 5 minut?
ah te 5 minut... *____*
spoglądając na swojego najlepszego przyjaciela, który choć o tym nie wiedział, to znał go lepiej, niż ktokolwiek mógłby sądzić.
ja sądzę, że Jimmy wie to w głębi serca ale stamtąd czasem bardzo daleka droga na powierzchnię świadomości :smt003
***
ja nie wiem, za co miałabym Cię linczować - nikt nie zginął, ani nie ma takiego zamiaru :smt005
no i było przepięknie :smt003 nastrojowo, jak dla mnie - romantycznie, cudnie :smt007
pisz więcej
*******************************
i podpisuję się pod komentarzem Katty B. - też miałam wrażenie, że słyszę muzykę... (jedyne podobne doświadczenie miałam przy lekturze "Czekolady" J. Harris, kiedy naprawdę czułam zapach i smak czekolady - uwielbiam za to tę pisarkę - i wielbiam Ciebie Kasinko :smt008 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:27, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Świetny fik, duże gratulacje!!
Jak sobie wyobraziłm tę dwójkę grającą razem na fortepianie...odpłynęłam ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:12, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
AAA! Niesamowite, Richie napisała komentarz o moim fiku!
Cytat: | przeczytałam, więc wiem, że umiesz pisać :smt003 |
Tu bym się kłóciła, no ale jak wolisz :smt001
Cytat: | James Wilson wracał po kolejnym dniu w pracy do mieszkania. Cóż, nie swojego mieszkania, ale przynajmniej nie był to hotel.
pierwsze zdanie, a już pełne słodyczy :smt007 |
To było to zdanie, przy którym miałam jeszcze Wenę :smt003
Cytat: | *_* no normalnie po czymś takim Wilsona nie da się nie
kochać | Jego ogólnie nie da się nie kochać :smt007
Cytat: | Tuż obok leżała fiolka, zapewne pełna Vicodinu.
zawsze ten cholerny vicodin... (to nie do Ciebie, Kasinko :smt001 ) po prostu Wilson tak się tym gryzie, a ja nie wyobrażam sobie House'a bez vicodinu :smt003 |
Mam to samo, więc pewnie stąd ta wzmianka... :smt001
Cytat: | ale przecież wiadomo, że nikt nie "otwiera" House'a tak łatwo, jak Wilson (i naprawdę nie mam na myśli ery ) |
Tu co do tej Ery, to też bym się kłóciła :smt003 :smt005
Cytat: | chociaż i tak najlepiej wychodzi Wilsonowi granie na House'ie (tak, teraz mam na myśli erę :smt005 ) |
:smt005 :smt005 :smt005 No comments... :smt005 :smt005
Cytat: | TAKIE coś zobaczyć, to by było prawie jak era :smt007 |
PRAWIE robi wielką różnicę? Mam nadzieję że nie w tym wypadku :smt003
Cytat: | ale to "Nie przestawaj" w moich oczach brzmi jak era, chociaż wiem, że chodzi tylko o muzykę... a może AŻ o muzykę?? | A kto ich tam wie, co odczuwają, grając :smt001
btw ten fik został po części zainspirowany pewnym...eeee.... lekko erowym angielskim fikiem :smt005 Ale zaczerpnęłam TYLKO motyw fortepianu i tego, że siedzą przy nim obaj. :smt003
Cytat: | No… to teraz twoja kolej. Zaskocz mnie.
w tym momencie JA (ero-Hilsonka do szpiku kości) wstawiłabym jakiś drobniutki pocałunek :smt003
po czymś takim, Wilson napewno padłby z wrażenia :smt007 prosto w ramiona House'a :smt007 |
Nie jestem AŻ taką fanką ery, ale trzeba przyznać... taka ewentualność też mi tu przyszła na myśl :smt005
Cytat: | - Nie wierzysz w mój nieprzyzwoicie wnikliwy umysł, który rozpracowuje cię w mniej niż 5 minut?
ah te 5 minut... *____* |
Tjaaaa... 5 minut :smt005
No... z tym póki co będzie problem, bo Wena jak uciekła, tak nie wróciła... i nie wydaje mi się żeby miała zamiar wrócić w najbliższym czasie :smt009
Bo jak dla mnie pisanie fików to tortury psychiczne! Może jak poćwiczę to będzie lepiej... Kiedyś...
Cieszę się, że się podobało :smt008
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:15, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Kasinka napisał: | AAA! Niesamowite, Richie napisała komentarz o moim fiku! |
co się odwlecze, to nie uciecze - żaden Hilsonowy fik nie umknie mojej uwadze, tylko muszę znaleźć czas :smt016
Kasinka napisał: | Tu co do tej Ery, to też bym się kłóciła :smt003 :smt005 |
"wierz w co chcesz", ale ja myślałam bardziej o serialu
Kasinka napisał: | PRAWIE robi wielką różnicę? Mam nadzieję że nie w tym wypadku :smt003 |
nie, to drobniutka różnica :smt002
Kasinka napisał: | btw ten fik został po części zainspirowany pewnym...eeee.... lekko erowym angielskim fikiem :smt005 Ale zaczerpnęłam TYLKO motyw fortepianu i tego, że siedzą przy nim obaj. :smt003 |
może takim kilkuczęściowym, z tej strony na "s"?? w którym pod koniec jest rozróżnienie osób?? jeśli to ten, to też czytałam i bardzo mi się podobał, chociaż tłumaczenie byłoby zbyt czasochłonne no i ta "lekka" era... :smt005
Kasinka napisał: | Nie jestem AŻ taką fanką ery, ale trzeba przyznać... taka ewentualność też mi tu przyszła na myśl |
:smt007
to szkoda, że jej nie wykorzystałaś :smt002 tylko wtedy puenta musiałaby być inna :smt005
Kasinka napisał: | No... z tym póki co będzie problem, bo Wena jak uciekła, tak nie wróciła... i nie wydaje mi się żeby miała zamiar wrócić w najbliższym czasie :smt009 |
miałam tak samo po "Zagadce" a potem przyszedł pomysł na "Gimme..." i sypnęła się cała lawina...
Mam nadzieję, że u Ciebie będzie podobnie :smt008
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mysle-szerzej
Stomatolog
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:50, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
cudnie ci to wyszło.. brak mi słów
______________________________
Everybody lies but truth begins in lie..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:35, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo ładne. Naprawdę. Napisałaś Impresję, a to jest sztuka. Widzę ją, słyszę, czuję. Uwielbiam autorów, którzy potrafią malować słowem. Cytat: | Każdy dzień, każda ta chwila była wyborem. Wilson wciąż wybierał House’a, stawiał na niego wszystko. Ciągłe próby uczłowieczenia House’a, poskładania go w całość. Codzienny wybór, codzienna walka, codzienne starania. Wilson wiedział jednak, że to wszystko ma sens, że każdego dnia wybiera, walczy, stara się. W końcu po to są przyjaciele. Wilson wiedział też, że ten trud gdzieś tam jest doceniany. Wierzył, że House, mimo iż tego nie okazuje, też go potrzebuje. | Urzekł mnie ten cytat - trafiłaś w sedno. Nigdzie nie widziałam żadnego błędu, żadnego zgrzytu. Bardzo podobał mi sie Twój styl pisania, Twoje porównania. Szkoda tylko, że to już koniec. To mógłby być z powodzeniem dopiero początek historii. Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze.
u.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez unblessed dnia Pon 10:38, 18 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasiek
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 7864
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Ikerowej rękawicy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:40, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jaki lincz...
Bardzo ładne to było ))
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika00
Pacjent
Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: SZCZECIN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:42, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
"Wilson mógł stwierdzić, że gdyby House nie został lekarzem, na pewno stałby się świetnie zarabiającym artystą. Zwłaszcza, że jego charakter i podejście do życia było… cóż, było artystyczne. Ze swoim stylem „psu z gardła wyciągałem moją koszulę” i przenikliwymi oczami miałby setki fanek. "
sama prawda a fik...piekny,rzeczywiście tą muzyke sie słyszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:49, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
mysle-szerzej - dziękuję strasznie, strasznie, strasznie!!! :smt058
unblessed - czekałam niecierpliwie na twój komentarz :smt001. I miałam nadzieję, że jednak znajdziesz jakiś błąd :smt003. Sama jestem trochę na tym punkcie przewrażliwiona. A ty tak fajnie w swoich komentarzach uświadamiasz innych :smt001
Mój ulubiony styl w malarstwie to impresjonizm... może to dlatego :smt017
Tej historii raczej koniec, ale jak tylko wróci moja Wena to może będzie coś jeszcze. Na razie po prostu nie chce mi się pisać, choć w głowie siedzi kilka pomysłów :smt003
Kasiek, Monika00 - dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:33, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Śliczne. Właśnie uświadomiłam sobie, że ja też nie grałam od lat. pewnie poszłoby mi o wiele gorzej niż Wilsonowi ale.. Dla Elizy jest piękne.I chyba ciągle umiałabym to odtworzyć z pamięci.
Muzyka uszlachetnia. Wydobywa Ci z duszy to czego się boisz pokazać, czasem to z czego sobie nawet nie zdajesz sprawy. Szczególnie gdy się w niej zatracasz.
Bardzo łatwo się zatracić grając.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 4:32, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Czytałam dawno temu. I teraz czytam znów. I zachwyca mnie jeszcze bardziej niż poprzednio.
Jakże piękna chwila zawieszona w czasoprzestrzeni dwóch pięknych umysłów...
W cudowny sposób oddałaś nastrój tego momentu, w cudowny sposób pokazałaś niezwykłą relację, jaka ich łączy...
Dziękuję za wszystkie te piękne, kojące słowa...
Pozdrawiam ciepło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|