|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:35, 20 Kwi 2014 Temat postu: Fic: Zieleń to twarzowy kolor [2/2] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Omatko, jak ten czas leci... dopiero była Gwiazdka, a tu już Wielkanoc i majowy weekend tuż-tuż. Mam nadzieję, że – w przeciwieństwie do mnie – oznacza to dla Was wolny czas na lenistwo i przyjemności, i ofkors na zaglądnięcie do Hilsona, bo tradycyjnie przygotowałam świąteczny prezencik
Ten fik nie ma nic wspólnego z Wielkanocą. No, może oprócz zielonego koloru, który niewątpliwie się z Wielkanocą kojarzy, chociaż zieleń występuje tutaj wyłącznie w sensie metaforycznym*. I ewentualnie za świąteczne odniesienie możemy uznać Wielką Noc chłopaków (and I know you know what I mean ), ale to będzie dopiero jutro (jeśli jakiś kataklizm nie przeszkodzi mi dokończyć tłumaczenia)
Enjoy! |
Tytuł: Zieleń to twarzowy kolor ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: triedunture
- ... I to już w zasadzie wszystko, co miałem panu do pokazania - oznajmił Wilson, prowadząc świeżo zatrudnionego pracownika do swojego biura. - Wiem, że to sporo do ogarnięcia jak na pierwszy dzień, ale cały zespół pomoże panu rozeznać się w sytuacji. A zatem, doktorze Brent, jeśli ma pan jakieś pytania...?
Nowy radiolog rozejrzał się krytycznym okiem po gabinecie Wilsona, trzymając ręce w kieszeniach kitla. Był bardzo młodym mężczyzną, który dopiero zaczynał swoją [link widoczny dla zalogowanych]. Jego blond włosy były starannie ułożone i sprawiał wrażenie, jakby zawsze się o coś opierał, nawet kiedy stał pośrodku pokoju.
- Nie trzyma pan tutaj zdjęć swoich dzieci? - zapytał.
- Nie mam dzieci.
Brent skinął na pozbawione ozdób dłonie Wilsona, którymi onkolog nadal przyciskał do piersi plik kart pacjentów.
- Nie nosi pan obrączki?
Wilson zawahał się, po czym usiadł za biurkiem.
- Jestem rozwiedziony - odpowiedział, skupiając się na układaniu folderów w należytym porządku.
Młodszy lekarz bez skrępowania przysiadł na krawędzi biurka, opierając jedną nogę dokładnie przed Wilsonem.
- A więc nie ma powodu, czemu nie moglibyśmy wyjść kiedyś razem na drinka? - W jego zielonych oczach tańczyły iskierki, a doskonałe rzędy zębów wydawały się odrobinę zbyt białe.
Dopiero po chwili Wilson pojął, co miało znaczyć to pytanie.
- Doktorze Brent - powiedział powoli - ja nie...
- O boże - jęknął Brent i spuścił swoje roziskrzone spojrzenie na dębowy blat biurka. - Strasznie przepraszam. Byłem pewien, że jest pan...
- Och.
- Zwykle mam bardzo dobre wyczucie w tych sprawach.
- Cóż.
- To znaczy, nie próbowałem powiedzieć, że wysyła pan takie sygnały ani nic z tych rzeczy. - Brent uniósł ręce gestem, który miał udobruchać Wilsona. Zamarł na chwilę, po czym uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Wylecę z pracy już pierwszego dnia, mam rację?
Obaj mężczyźni jednocześnie parsknęli śmiechem. Wilson podniósł z biurka długopis, bardziej po to, żeby zrobić coś z rękoma niż z potrzeby zapisania czegoś.
- Gdybym musiał zwolnić każdą pielęgniarkę, która zapraszała mnie na kolację, mój oddział miałby poważne braki w personelu - powiedział. - Nie przejmuj się tym. Po prostu skup się na tym, żebyś poczuł się tu jak u siebie, Brent.
- Dziękuję panu. - Brent z uśmiechem odepchnął się od biurka. - I proszę mi mówić Peter.
Uścisnęli sobie dłonie, a Wilson odwzajemnił uśmiech.
- Powodzenia, Peter.
Brent odwrócił się, by wyjść, lecz zatrzymał się w drzwiach z ręką opartą o framugę. Obrócił się i nieznacznie przekrzywił głowę na bok, jak gdyby potrzebował ogarnąć całą scenę z Wilsonem siedzącym za biurkiem.
- Oferta pozostaje aktualna – odezwał się – w nie-randkowym sensie, jeśli tak pan woli. - Wzruszył ramionami. - Albo w jakimkolwiek sensie.
Wilson otworzył usta, ale Brent wyślizgnął się z gabinetu w tym samym momencie, w którym House wkuśtykał do środka. Starszy lekarz obdarzył oddalającą się głowę Brenta spojrzeniem pełnym niesmaku, a następnie zwrócił się do Wilsona:
- Co ten model od [link widoczny dla zalogowanych] robi w lekarskim fartuchu? - zapytał.
Wilson wrócił do swojej papierkowej roboty.
- To mój nowy radiolog.
House uniósł brew i wolnym, sztywnym krokiem pokonał dystans, jaki dzielił go od skraju biurka Wilsona.
- Masz rumieńce na policzkach - mruknął. Pochylił się, by przyjrzeć się twarzy Wilsona, a Wilson westchnął na to wtargnięcie w jego osobistą przestrzeń. - Twoje oczy mają ten wyraz.
- Chciałeś czegoś, że tutaj przyszedłeś? - spytał z nadzieją Wilson. - Lunchu? Konsultacji? Mapy zaginionego kontynentu?
- Czy ten koleś właśnie cię podrywał? - zapytał stanowczo House.
- Paranoik - powiedział Wilson, naśladując sposób mówienia uczestników konkursu Spelling bee. - Mogę wiedzieć, z jakiego języka pochodzi to słowo?**
- Jesteś dowcipny - stwierdził House oskarżycielskim tonem. - Jesteś dowcipny tylko wtedy, kiedy usiłujesz coś ukryć.
- Na przykład moje pragnienie, żeby pozbyć się ciebie ze swojego gabinetu? - odgryzł się Wilson. - Poważnie, o co chodzi?
- Teraz zachowujesz się defensywnie.
- A ty zachowujesz się jak wariat, czyli chyba wszystko w normie.
House usiadł na biurku, w bardzo podobny sposób jak wcześniej zrobił to Brent, kołysząc trzymaną w palcach laską.
- Powiedziałeś mu, że jesteś hetero. - Utkwił wzrok w czubku brązowej głowy Wilsona, który ciągle pochylał się nad kartami pacjentów. - Zgadza się?
- Powiedziałem mu, że nie jestem zainteresowany - odparł Wilson, nie podnosząc oczu na House'a. Szybkim ruchem dłoni przewrócił stronę w folderze.
- Jakich dokładnie słów użyłeś?
- Powiedziałem, że nie jestem... - Wilson wzruszył ramionami, milknąc w połowie zdania.
House prychnął ironicznym śmiechem. - Rozumiem, że zabrakło ci członków personelu płci żeńskiej, z którymi mógłbyś flirtować, ale czy musisz robić to z radiologiem? Nuda!
- Radiologia to przyzwoita specjalizacja - odpowiedział automatycznie Wilsona. - A Peter Brent posiada wybitną rekomendację.
- Przez cały dzień pstryka przełącznikami i ogląda zdjęcia! Dobrze wytresowany delfin mógłby wykonywać jego pracę.
- Nie możemy wstawić akwarium ze słoną wodą do laboratorium. A poza tym - ciągnął Wilson - ja nie flirtowałem.
- Och, ale kiedy ubierasz się tak jak dziś - zamruczał House, sarkastycznie wybałuszając oczy - wiesz, że sam się o to prosisz. - I pogłaskał przód wełnianej kamizelki Wilsona dla lepszego efektu.
Wilson nareszcie podniósł wzrok.
- Skoro już skończyliśmy omawiać moje fikcyjne życie miłosne, mogę w spokoju zająć się pracą?
House wstał, by wyjść, prychając z odrazą i kręcąc głową.
- A na przyszłość – zawołał Wilson za jego oddalającymi się plecami - w zielonym ci nie do twarzy.
________________________________________________________________________________
Niecały tydzień później Wilson pracował ramię w ramię z Brentem w laboratorium radiologicznym, porządkując karty i zestawienia pacjentów.
- Nie spodziewałem się, że twoje pierwsze dni w pracy będą do tego stopnia zawalone robotą - powiedział przepraszająco Wilson, podając kolejny plik formularzy młodszemu lekarzowi. - Chciałem powoli wprowadzić cię w obowiązki, ale jak sam widzisz, mamy tu nieustanne braki kadrowe.
- Niech zgadnę. - Brent przełożył kilka przełączników, które sterowały rezonansem magnetycznym, znajdującym się po drugiej stronie szklanej ściany. Wymamrotał parę uspokajających słów przez mikrofon do pacjentki przebywającej wewnątrz urządzenia, po czym zwrócił się znów do Wilsona: - Wysoki wskaźnik [link widoczny dla zalogowanych]?
- Nawet sobie sprawy nie zdajesz - westchnął Wilson. - Jesteś chyba piątym radiologiem, którego zatrudniliśmy od grudnia.
- Co pan z nimi robi, rzuca ich wilkom na pożarcie? - zażartował Brent.
Wilson niezręcznie przestąpił z nogi na nogę, myśląc o House'ie.
- Coś w tym rodzaju.
Rozległ się sygnał jego pagera. Zerkając szybko na wyświetlacz, Wilson zobaczył na nim numer House'a. O wilku mowa. Zignorował wezwanie; gdyby House miał do niego jakąś pilną sprawę, użyłby ich kodu alarmowego.
W tym samym momencie usłyszeli piśnięcie rezonansu, więc Brent poinformował pacjentkę, że badanie dobiegło końca. Nacisnął kilka innych guzików, by wyłączyć urządzenie i wysunąć ruchomy blat.
- Jeśli musi pan iść - odezwał się Brent, skinąwszy głową na pager przy pasku Wilsona - mogę odprowadzić pańską pacjentkę do sali.
- Nie, to nic takiego - odparł szybko Wilson. - Ja się nią zajmę. - Wyszedł z pokoju obserwacyjnego i pomógł pacjentce zejść z blatu oraz usiąść na wózku, tłumacząc następne kroki w jej leczeniu, po czym powierzył ją opiece pielęgniarki. Kiedy kobieta w końcu zniknęła mu z oczu, Wilson pozwolił sobie na zmęczone westchnienie.
- To był dość długi dzień, hm? - zauważył młodszy lekarz, wchodząc do pomieszczenia z kilkoma wydrukami w ręce.
Wilson spojrzał na swój zegarek. - Wygląda na to, że zostałeś po godzinach - mruknął. - Jeszcze raz, naprawdę przepraszam.
Brent uśmiechnął się. - Żaden problem. Nie mam nic przeciwko pracy do późna. - Niepostrzeżenie przysunął się bliżej onkologa w pogrążonym w mroku pokoju. - Właśnie wprowadziłem się do miasta, nie znam zbyt wielu ludzi, więc to nie tak, że mam coś lepszego do roboty.
Wilson skrzywił się współczująco. - Jestem pewien, że ani się obejrzysz, a znajdziesz przyjaciół - powiedział z przekonaniem, biorąc arkusze papieru z wyciągniętej ku niemu dłoni.
- Taak. - Na ustach Brenta pojawił się nieznaczny uśmieszek. - Też tak myślę.
Wilson zapatrzył się na wyniki badania, dostrzegając w nich przebłysk dobrych wiadomości. Miał właśnie wyrazić na głos swoją ulgę, kiedy blade palce Brenta przesunęły się wzdłuż jego szczęki, zwracając jego twarz ku młodszemu mężczyźnie. Brent uniósł pytająco jedną brew, cała jego postawa wyrażała pytanie: czy to w porządku? Jednak Wilson nie był w stanie wydobyć ani słowa przez ściśnięte gardło, a Brent uznał to za aprobatę i pocałował go.
Być może wtedy Wilson wydał jakiś odgłos, lecz z pewnością nie było to nic zrozumiałego. Brent potraktował to jako zachętę i zagłębił się w usta onkologa z większą intensywnością i stanowczością.
Wreszcie Brent przerwał pocałunek i, całkiem zadowolony z siebie, powiedział:
- W tych sprawach nigdy się nie mylę.
Jego dłoń przesunęła się leniwie po przykrytych kamizelką torsie i brzuchu Wilsona, aż napotkała rosnącą erekcję, o istnieniu której Wilson nawet nie wiedział – tak szybko się pojawiła.
- Uh.
Wilson nie zdążył wtrącić nawet jednego słowa. Brent popychał go, dopóki dolna część jego pleców nie zderzyła się z cienką krawędzią blatu rezonansu. Wilson próbował przekręcić się na bok, ale natarczywe dłonie Brenta złapały go za biodra, podnosząc go jednym płynnym ruchem i sadzając na sterylnej plastikowej powierzchni. W tym momencie Wilson poczuł zalążek prawdziwej paniki. Jego kurczowo zaciśnięte dłonie wyczuwały szczupłe mięśnie napinające się w ramionach Brenta, a sposób, w jaki Brent go trzymał, świadczył o wyćwiczonej wytrzymałości. Chociaż nie sprawiał takiego wrażenia, facet był bardzo silny.
- Peter, to nie jest... - Protesty Wilsona zdławił kolejny pocałunek, a Wilson został przyduszony do ciała, które stało między jego nogami. Jego nadgarstki znalazły się w nierozerwalnym uścisku, a twarz Brenta zawisła groźnie nad jego twarzą, gdy radiolog również wspiął się na blat, klękając okrakiem nad biodrami Wilsona.
- Nie wmówisz mi, że tego nie chcesz - powiedział. - Mam tutaj wszystkie dowody, jakich mi trzeba. - Popieścił dłonią ukryty w spodniach członek Wilsona, wywołując kolejny dreszcz. - Niech pan da spokój, doktorze Wilson. Czy to nie jest przyjemne?
- Ja... ach... - Wilson sapnął, kiedy Brent położył się na nim, potęgując nieznośny nacisk. - Owszem, jest - wysapał.
- Nikt nie musi się o tym dowiedzieć - wyszeptał Brent.
Wilson otworzył usta, nie będąc nawet pewnym, co miało się z nich wydostać, ale nie dane mu było się o tym przekonać. Brent został ściągnięty z niego gwałtownym szarpnięciem i zawisł w powietrzu, przytrzymywany przez rozsierdzonego House'a.
- Bufet zamknięty - warknął House do obezwładnionego radiologa. - Spieprzaj stąd.
Brent nie miał wyboru w tej sprawie - popchnięty mocno przez House'a, poleciał w stronę drzwi. Pozbywszy się intruza, House odwrócił się, by spojrzeć z wściekłością na Wilsona.
Wilson otarł usta wierzchem dłoni, ale poza tym ani drgnął.
- House, on...
Lecz House obrócił się na pięcie i wyszedł tak szybko, że Wilson nie miał szansy na dokończenie zdania.
________________________________________________________________________________
Następnego dnia Wilson rozpoczął swój dyżur, nie znalazłszy notatki od Cuddy, żeby zwolnił Brenta, co oznaczało, że House trzymał gębę na kłódkę. A przynajmniej Wilson tak właśnie zakładał. Wiedział z doświadczenia, gdzie znaleźć House'a, kiedy diagnosta nie chciał być znaleziony, tyle że House wiedział, że on wie, co znaczyło...
Wilson westchnął. Zbyt trudno było się połapać, kto wiedział o czym, więc po prostu poszedł do świetlicy na oddziale dziecięcym. Tak jak się spodziewał, House był tam, okupując [link widoczny dla zalogowanych] i masakrując wszystkie najwyższe wyniki. Diagnosta przyciągnął do siebie tłum dzieciaków, które rozłożyły się przed telewizorem i obserwowały go z wytężoną uwagą.
- Włącz [link widoczny dla zalogowanych]! Star power! - wykrzykiwał mały chłopiec w okularach.
- [link widoczny dla zalogowanych], whammy bar - skandowała dziewczynka, która patrzyła House'owi przez ramię.
- Przemądrzali [link widoczny dla zalogowanych] - mruknął pod nosem House.
- House. - Wilson stanął obok telewizora z rękami splecionymi na piesi. - Muszę z tobą porozmawiać.
- Nie mogę rozmawiać - odparł House. - [link widoczny dla zalogowanych].
- Proszę, House. Zapauzuj to na chwilę.
- Masz jakiekolwiek pojęcie, kiedy wolno przerywać grę? Nie można się tak po prostu zatrzymać w samym środku solówki. - Podniósł wysoko do góry gryf zabawkowej gitary, a grupa dzieci zaczęła klaskać i wiwatować, widząc rosnący wynik na ekranie.
- Mógłbyś mnie przynajmniej wysłuchać? - zapytał błagalnym tonem Wilson.
- Jasne. Mów śmiało.
Wilson wzdrygnął się i spuścił wzrok na swoich młodych pacjentów.
- Nie tutaj!
- Wielka szkoda - odrzekł House. - Tak się składa, że w tej chwili jestem właśnie tu.
- Nie możesz wiecznie ukrywać się na pediatrii. W końcu będziesz musiał wrócić do prawdziwego świata - rozzłościł się Wilson.
Brzdąkając energicznie na imitacji instrumentu, House dokończył piosenkę ku uciesze małych dzieci. Pozwolił, by kilka malutkich dłoni przybiło mu "piątkę", po czym zwrócił się znów do Wilsona.
- Prawdziwy świat? To ty żyjesz w scenariuszu "General Hospital" - prychnął.
- Bis, bis - krzyczały dzieciaki.
Wilson podniósł ręce w geście kapitulacji i wyszedł.
________________________________________________________________________________
Był późny wieczór, gdy Wilsonowi wreszcie udało się osaczyć House'a w jego biurze. Starszy mężczyzna podnosił akurat swój plecak, przygotowując się do wyjścia.
Wilson rozpoczął klasycznym: - Słuchaj, cieszę się, że cię złapałem.
- A ja nie – odrzekł bezbarwnym tonem House. - Muszę lecieć. - Spróbował przepchnąć się obok Wilsona, lecz onkolog stał w drzwiach i ani myślał się ruszyć. House wykonał zwód w prawą stronę, aby przejść przez pokój konferencyjny, ale błyskawicznie wysunięte ramię Wilsona zablokowało również tamto wyjście.
- Zawsze mogę wyskoczyć przez balkon – ostrzegł House.
- Jestem szybszy – przypomniał mu Wilson. - Mógłbym cię dopaść, zanim dotrzesz do drzwi.
House postukał laską o wykładzinę, utkwiwszy wzrok w swojej zaciśniętej dłoni o pobielałych kłykciach.
- Tak, wygląda na to, że dopadanie facetów w pracy to twój nowy talent, co nie?
- Nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się tym przejmujesz! - wykrzyknął Wilson, parskając nieszczerym śmiechem. - Doktor Brent nawet nie przyszedł dzisiaj do pracy. Co mu zrobiłeś? Zagroziłeś, że podłożysz bombę w jego samochodzie jak w [link widoczny dla zalogowanych]?
House wzruszył ramionami. - Osobiście wolę [link widoczny dla zalogowanych].
- Bądź poważny. - Wilson oparł dłonie zaciśnięte w pięści na biodrach. - O co ci chodzi?
Niebieskie oczy House'a prawie wyszły mu z orbit. - Posuwasz rezydentów w maszynie do rezonansu i wydaje ci się, że to ja mam problem? To jest szpital, Wilson. Cuddy wywaliłaby cię na bruk z taką szybkością...
- Kiedy Cameron i Chase uprawiali seks w składziku na miotły, nawet nie mrugnąłeś okiem! Masz gdzieś obyczajność szpitala - wrzasnął Wilson.
- Z tobą to co innego - odburknął House.
- W jakim sensie? Czemu ze mną ma być...? - Wilson westchnął i zacisnął powieki, usilnie próbując się uspokoić. - House. Jest cała lista rzeczy, które robiłem przez całe moje życie, by zapewnić ci wygodę, byś był szczęśliwy. Ale nie mogę stale udawać, że...
- Nie proszę cię o to!
- Owszem, owszem, prosisz. Mam prawie czterdzieści dwa lata i dotarłem do takiego punktu swojego życia, że nie mogę ciągle okłamywać samego siebie tylko dlatego, bo ciebie złości to, że być może jestem gejem.
House trzasnął laską o blat biurka z taką siłą, że wszystkie małe zabawki i bibeloty podskoczyły. Wilson również podskoczył.
- Nie obchodzi mnie, czy jesteś gejem!
- Okazujesz to w dziwny sposób - powiedział cicho Wilson. Stali tak przez jakiś czas, nie odzywając się do siebie, a ciężki oddech House'a stanowił jedyny świdrujący odgłos rozlegający się w pokoju. - No to dlaczego jesteś wściekły? - zapytał w końcu Wilson.
House obrócił się wsparty na lasce i zapatrzył się w ciemne okno. Nie mówił nic przez długą chwilę, aż Wilson był gotów odwrócić się i wyjść. Wtedy usłyszał głos diagnosty:
- Czy to musi być Brent?
Zostało to powiedziane tak cicho, z takim absolutnym zniechęceniem, że Wilson musiał podejść bliżej, żeby wyraźnie słyszeć jego słowa. Znalazł się prawie u boku House'a, kiedy odpowiedział, zmieszany i sfrustrowany:
- A kto inny miałby to być?
Ze zwierzęcym warkotem House obrócił się wokół własnej osi i zamachnąwszy się laską, jednym zręcznym, niszczycielskim ruchem oczyścił powierzchnię biurka ze wszystkiego, co się na nim znajdowało. Wilson w dalszym ciągu był zdumiony ilością badziewia, które spadło na podłogę, kiedy dotarło do niego, że dłonie House'a trzymają go za ramiona i popychają go w dół.
- House, co... - wykrztusił, gdy jego plecy uderzyły mocno o szklany blat, wyciskając mu powietrze płuc.
Laska wylądowała na dywanie z głuchym łoskotem, a House obiema rękami przycisnął biodra Wilsona do biurka.
- Czy tak chcesz to zrobić? - zapytał niskim, złowieszczym głosem, a jego oczy spowijał cień.
- To nie jest śmieszne. - Wilson wił się w jego uścisku. - Przestań.
Dłoń House błądziła chaotycznie po sfatygowanej koszuli Wilsona, szarpiąc za guziki i tylko w połowie przypadków odnosząc sukces. Druga dłoń nieustępliwie trzymała biodro Wilsona, unieruchamiając go, podczas gdy pierwsza wkradła się pod wyprasowaną bawełnę i sunęła w górę po piersi onkologa.
- Skończ z tym. House. - Wilson rozważał przez chwilę, czy zdołałby się uwolnić, gdyby zaczął się gwałtownie wyrywać, jednak nawet kiedy sprawy przybrały tak dziwaczny obrót, obawiał się, że mógłby przypadkiem kopnąć House'a w jego chorą nogę. Dlatego też starał się nie ruszać i zachować spokój, i powiedział stanowczo: - Masz natychmiast z tym skończyć.
- Czy zaszedłem tak daleko jak on? - spytał złowrogo House. Koniuszki jego palców musnęły sutek i House uszczypnął go okrutnie paznokciami.
Z ust Wilsona wyrwało się bolesne sapnięcie, a jego ciało zadygotało, na przemian zbliżając się i oddalając od dotyku diagnosty nieznacznymi drgnięciami. Jego powieki zacisnęły się z całej siły.
- Nie. On był na tobie. Przygniatał cię całym sobą.
Wilson otworzył oczy i zobaczył, jak House wspina się na biurko, podnosząc wpierw prawą nogę, a następnie dołączając lewą. Zawisł nad Wilsonem. Jego oblicze skrywała ciemność panująca w gabinecie, a jego ciało przesuwało się wzdłuż ciała Wilsona w taki sam sposób, jak robił to Brent.
- House, nie... - Wilson zerknął na kończyny House'a, które więziły go jak w klatce. Wiedział, że House nie wytrzyma długo na czworakach, że taka pozycja spowoduje potworny ból w jego uszkodzonej nodze. - Nie możesz.
- Muszę. - House obniżył głowę, nachylając usta w kierunku rozchylonych warg Wilsona. Niemal dosięgnął swojego celu, kiedy wyprostował się raptownie, sycząc z bólu i łapiąc się za prawe udo. - Cholera!
- House. - Wilson położył dłonie na drżących ramionach House'a i wolno odepchnął go od siebie. - Bardzo cię boli?
House skinął głową, przygryzając wargę, gdy ciężarem całego ciała oparł się na swoich kolanach. Wilson zsunął się z biurka i ściągnął House'a na pobliski fotel. Podniósł laskę, która leżała pod szklaną ścianą i włożył ją z powrotem w ręce House'a. Nie patrzyli na siebie, tylko na podłogę.
- Nie wiem, co ja mam z tobą zrobić. - Wilson westchnął i zostawił House'a samego w gabinecie.
Zjechał windą do szpitalnego lobby, czując zawroty głowy wywołane wydarzeniami sprzed paru chwil. Czy to była kolejna z manipulacji House'a, czy raczej ostrzeżenie? Jak daleko House był gotowy się posunąć, by dowieść swego? I czego, do diabła, House chciał dowieść tak w ogóle?
Nad tym wszystkim zastanawiał się Wilson, kiedy pchnął frontowe drzwi PPTH i wyszedł w ciepłe nocne powietrze. Nie zaszedł jednak daleko, bo ktoś z podbitym okiem i nieśmiałym uśmiechem zastąpił mu drogę.
- Brent? - Wilson zmrużył oczy, żeby lepiej widzieć. - Co ci się stało?
- Przyszedłem powiedzieć, że przepraszam - powiedział młodszy mężczyzna, wzruszając ramionami. - Twój chłopak dał mi bardzo jasno do zrozumienia, że jesteś zajęty i że powinienem był zapytać, zanim czegoś spróbuję. Ja po prostu myślałem, że jesteś jednym z tych... no wiesz... - Wykonał wymijający gest. - Z tych, którzy mają problem z ujawnieniem się i potrzebna im niewielka pomoc.
- Mój chłopak? - wykrztusił Wilson. Zaciskając mocniej dłoń na uchwycie brązowej skórzanej teczki, posłał piorunujące spojrzenie ku balkonowi na czwartym piętrze. Jak było do przewidzenia, dostrzegł tam ciemną, milczącą sylwetkę. Wilson popatrzył znowu na Brenta, kręcąc głową. - Uderzył cię?
- Poszczęściło mu się. - Brent zachichotał. - Można powiedzieć, że sam nadziałem się na jego pięść. - Przestąpił z nogi na nogę, wsuwając ręce w tylne kieszenie jeansów.
- Taak, szczęściarz z niego - mruknął z roztargnieniem Wilson. Nie pozwalając sobie na kolejne ukradkowe spojrzenie w górę, Wilson wyciągnął rękę i położył dłoń na ramieniu Brenta. - Prawdopodobnie powinieneś zacząć rozglądać się za nową posadą.
- Taak, domyślam się. - Odpowiedzi radiologa towarzyszyło szurnięcie butem o chodnik.
- Ale najpierw - zaczął powoli Wilson - może poszlibyśmy na tego drinka? - dokończył z uśmiechem.
Brent ożywił się natychmiast, a Wilson już nie musiał spoglądać na balkon. I bez tego czuł, jak oczy House'a, niczym promienie śmierci, wypalają dziurę w jego potylicy.
ciąg dalszy jutro...
(czy tylko mi się wydaje, że ten królik wykonuje niecne gesty? )
Cytat: | * Dla tych, co nie kumają - a przyznaję, że sama nie od razu skojarzyłam, o co chodzi - fik nawiązuje do powiedzenia "zzielenieć z zazdrości"
** konkurs Spelling bee — zawody rozgrywane głównie między dziećmi, polegające na literowaniu słów w języku angielskim ([link widoczny dla zalogowanych]); w niektórych przypadkach uczestnicy pytają o język pochodzenia jakiegoś słowa, ponieważ język pochodzenia stanowi podpowiedź co do zapisu danego słowa, np. w słowach pochodzących z języka greckiego głoska f jest często zapisywana dwuznakiem ph: alphabet, phonics, phobia itp. ([link widoczny dla zalogowanych]). |
BONUSIK -- a cock with bunny ears - [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 2:05, 18 Lip 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:28, 21 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Dziękujemy za świąteczny prezencik!!! (w imieniu wszystkich zuych, którzy czytają i nie komentują )
Cytat: | - A więc nie ma powodu, czemu nie moglibyśmy wyjść kiedyś razem na drinka? | Jest!!! Wysoki, przystojny i z laską!
Cytat: | - Lunchu? Konsultacji? Mapy zaginionego kontynentu? | szybkiego numerka, jak mógł na to nie wpaść
Cytat: | - Powiedziałeś mu, że jesteś hetero. - Utkwił wzrok w czubku brązowej głowy Wilsona, który ciągle pochylał się nad kartami pacjentów. - Zgadza się?
- Powiedziałem mu, że nie jestem zainteresowany - odparł Wilson, | kurde, po tej rozmowie w gabinecie myślałam, że chłopaki są już w związku, a tu potem taki surprise
Cytat: | twarz Brenta zawisła groźnie nad jego twarzą, gdy radiolog również wspiął się na blat, klękając okrakiem nad biodrami Wilsona. | jaki koleś
Cytat: | Brent został ściągnięty z niego gwałtownym szarpnięciem i zawisł w powietrzu, przytrzymywany przez rozsierdzonego House'a. | brawaaaaa dla Gregusia! Superhero!
Cytat: | Tak jak się spodziewał, House był tam, okupując [link widoczny dla zalogowanych] i masakrując wszystkie najwyższe wyniki. | House plus gitara, jak Wilson może przechodzić obok takiego widoku obojętnie?
Cytat: | - Kiedy Cameron i Chase uprawiali seks w składziku na miotły, nawet nie mrugnąłeś okiem! | najwyraźniej dba tylko o sprzęt szpitala
Cytat: | - Nie obchodzi mnie, czy jesteś gejem! | obchodzi, obchodzi, ofkors w tym pozytywnym sensie
Cytat: | - A kto inny miałby to być? | no Wilsonie, jakież to gópie pytanie!
Cytat: | - Czy tak chcesz to zrobić? - zapytał niskim, złowieszczym głosem, a jego oczy spowijał cień. | nope, romantycznie w sypialni, ze świecami i cichą muzyką!
Cytat: | - Nie. On był na tobie. Przygniatał cię całym sobą. | ale na szczęście nie był w nim!
Cytat: | - Nie wiem, co ja mam z tobą zrobić. - Wilson westchnął | ja mam kilka pomysłów
Cytat: | - Mój chłopak? - wykrztusił Wilson. | Narzeczony albo mąż to lepsze określenia
Cytat: | Ale najpierw - zaczął powoli Wilson - może poszlibyśmy na tego drinka? | coooooo
Noc chłopaków na pewno będzie wielka! Btw, po takim zakonczeniu ciężko się spodziewać wielkiej nocy, soł podniosłaś mnie na duchu
I hope, że żaden wielki kataklizm Ci nie przeszkodził w tłumaczeniu i nasz nim uraczysz
Zapomniałam wspomnieć, że House/Hju wygląda całkiem najs w zielonym! Była taka sesja, miał własnie taką jasnozieloną koszulkę
No i coś mało niecny ten cock with bunny ears
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Pon 22:30, 21 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Wto 0:09, 22 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Przeczytać taki fic na początek swoich urodzin powiem tylko tyle
Podoba mi się i to bardzo!
House, który jest zazdrosny jest taki mrau!! och, och! więcej teraz nie potrafie powiedziec, bo jestem zbyt pijana, aby powiedzieć coś <33333333
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:05, 23 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Dziękujemy za świąteczny prezencik!!! (w imieniu wszystkich zuych, którzy czytają i nie komentują ) | ależ proszę bardzo (a ta cała reszta powinna się wstydzić swojego lenistwa )
advantage napisał: | Jest!!! Wysoki, przystojny i z laską! | nie zapominajmy o jego szybkich i celnych pięściach
advantage napisał: | szybkiego numerka, jak mógł na to nie wpaść | House zawsze chce szybkiego numerka, dlatego Wilson nie zapytał o tę możliwość
advantage napisał: | kurde, po tej rozmowie w gabinecie myślałam, że chłopaki są już w związku, a tu potem taki surprise | a dla mnie z tej rozmowy wynikało, że House wie, że Wilson jest gejem (bo np. Jimmy mu się kiedyś przyznał), a tu WTF? Wilson cały czas się ukrywał imo Autorka nie do końca wiedziała, co chciała napisać
advantage napisał: | jaki koleś | indeed, w tym momencie byłam pewna, że Brent to jakiś seryjny gwałciciel onkologów, ale na koniec okazał się porządnym facetem
advantage napisał: | brawaaaaa dla Gregusia! Superhero! | prawdziwy Superhero poczekałby, aż ocalona ofiara rzuci mu się na szyję i podziękuje soczystym buziakiem
advantage napisał: | House plus gitara, jak Wilson może przechodzić obok takiego widoku obojętnie? | musiał poskromić swoją żądzę przez wzgląd na nieletnią widownię
advantage napisał: | najwyraźniej dba tylko o sprzęt szpitala | w tym momencie miotły ze składzika poczuły się zdyskryminowane
advantage napisał: | no Wilsonie, jakież to gópie pytanie! | oj tam, oj tam, Wilson tylko podpuszczał House'a
advantage napisał: | nope, romantycznie w sypialni, ze świecami i cichą muzyką! | ewentualnie zamiast świec mogą być stojące na baczność Mały Greg i Mały Jimmy, a zamiast muzyki - skrzypienie łóżka
advantage napisał: | ale na szczęście nie był w nim! | tylko Greguś ma prawo rozdziewiczać Jimmy'ego
advantage napisał: | ja mam kilka pomysłów | yeah, mógłby zaproponować mu rezonans nogi
advantage napisał: | Narzeczony albo mąż to lepsze określenia | ale House jest taki cute, jeśli nazywa siebie chłopakiem Wilsona
advantage napisał: | coooooo | w tej chwili przemawiał przez niego jego "wewnętrzny dżentelmen"
advantage napisał: | Noc chłopaków na pewno będzie wielka! Btw, po takim zakonczeniu ciężko się spodziewać wielkiej nocy, soł podniosłaś mnie na duchu | innymi słowy - popsułam element zaskoczenia, damn Ale przecież mogło chodzić o chłopaków = Wilsona+Brenta
advantage napisał: | Zapomniałam wspomnieć, że House/Hju wygląda całkiem najs w zielonym! Była taka sesja, miał własnie taką jasnozieloną koszulkę | um... chyba nie kojarzę tej sesji Ale widziałam fotki z koncertów z Hju w zielonej koszuli i to mi się niezbyt podobało
advantage napisał: | No i coś mało niecny ten cock with bunny ears | huh, szukałam takiego niecnego cocka, ale znalazłam tylko to
***
Awww, Agusss, nie wiedziałam, że masz akurat urodziny. No to spóźnione Wszystkiego Najnajlepsiejszego
Bardzo mi miło, że ficzek się podoba I weź nie pij tak dużo, bo przed końcem studiów będziesz potrzebowała przeszczepu wątroby
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:13, 05 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:12, 24 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Bardzobardzo przepraszam, że dopiero dziś wrzucam drugą część. Jak zwykle się przeliczyłam, myśląc, że uda mi się przetłumaczyć wieeelki kawał ery w jedną noc. Powinnam się już nauczyć, że kiedy chodzi o erę, to czasem jeden akapit potrafi zająć kilka godzin. Język polski jest gópi! *foch*
Anyway, oto przed Wami obiecana Wielka Noc chłopaków
Możecie to potraktować jako rekompensatę za brak ery na walentynki
Enjoy! |
część 2
Wilson zapukał tej nocy do drzwi House'a, wiedząc, że diagnosta nie poszedł jeszcze do łóżka pomimo późnej pory. House miał zwyczaj radzić sobie ze zranioną dumą w sposób, który szedł w parze z bezsennością. Wilson nie był jednakże pewien, czy House wpuści go do mieszkania.
Wiele minut później drzwi uchyliły się na kilka milimetrów.
- Czego chcesz? - zapytał House z szyderczym uśmieszkiem.
- Pociągają mnie mężczyźni - powiedział Wilson do wąziutkiej szczeliny światła. - To z tego powodu mój terapeuta przepisał mi tabletki.
Drzwi nie zatrzasnęły się przed jego nosem, ale też nie otworzyły się szerzej.
- To nie było łatwe... - spróbował ponownie.
- Czyżby? - odparował House. - "Łatwy" to według mnie jedno z najlepszych słów, jakimi można by cię opisać w tym momencie.
- House. - Wilson wsunął dłoń w ciasną przestrzeń pomiędzy drzwiami a framugą, mając świadomość, że House mógłby połamać mu wszystkie palce jednym dobrym trzaśnięciem. - Jeśli... - Koniuszki jego palców musnęły nadgarstek House'a. - Jeśli nie chcesz się już ze mną przyjaźnić...
- Zabierz rękę - rozkazał House.
Palce Wilsona cofnęły się, a drzwi zamknęły się z trzaskiem tylko po to, by otworzyć się na całą szerokość, kiedy House zdjął łańcuszek z zasuwki. Mężczyźni spoglądali na siebie, stojąc po obu stronach otwartych drzwi.
- Jeśli to ci przeszkadza... - odezwał się Wilson.
- Już ci mówiłem, że mnie to nie obchodzi. Możesz się pieprzyć z [link widoczny dla zalogowanych], jeśli chcesz. To wolny kraj.
Wilsonowi opadły ramiona. To w ogóle nie szło tak, jak sobie zaplanował.
- Próbowałeś mnie pocałować - powiedział wreszcie.
House zaszurał adidasami o podłogę i nie podniósł wzroku.
- Sypialniane akrobacje nie są tak naprawdę moją mocną stroną, nie uważasz? - Wzruszył ramionami. - Brent to co innego. Sprawia wrażenie zwinnego. Moje gratulacje.
- House, przestań się tak zachowywać! Nie słuchasz, co do ciebie mówię. - Głos Wilsona odbił się echem w korytarzu.
- Jesteś gejem. - House wycelował laską w pierś Wilsona. - Mam to gdzieś. - Wskazał na siebie. - Dajesz się bzykać młodemu radiologowi. - Powtórzył swój gest w stronę Wilsona. - Poświęcam temu całą swoją uwagę.
- Nie nadążam...
- Pachniesz nim! - wrzasnął House. - Czuję dym z papierosów na twoich włosach. Wyszedłeś razem z nim ze szpitala i wygląda tak cudownie, więc dlaczego miałbyś go nie przelecieć?
Wilson zamarł na chwilę w bezruchu, jego twarz posmutniała.
- Czy o to w tym wszystkim chodzi? - zapytał cicho. - Uważasz, że nie jesteś... wystarczająco cudowny?
- Mam dosyć tej rozmowy - oznajmił House, próbując zatrzasnąć drzwi. Jednak Wilson zablokował je swoim ciałem i wślizgnął się do środka, krzywiąc się z bólu, kiedy drzwi otarły mu kostkę.
- Czemu po prostu tego nie przyznasz? - zawołał. - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Co ci miałem powiedzieć? - House mówił teraz ściszonym głosem i już zaczął kuśtykać w głąb korytarza, uciekając przed kłótnią.
Wilson pognał za House'em i chwycił go za ramiona. Obrócił go ku sobie, wytrącając laskę z jego dłoni i wpił się w jego usta. House smakował starą kawą i miotał się, jakby miał dostać jakiegoś ataku, lecz Wilson trzymał go mocno i raz za razem zagłębiał język w usta House'a, dopóki bezgłośne protesty nie ustały.
Znieruchomieli, a Wilson otworzył oczy. Olbrzymie błękitne tęczówki House'a wpatrywały się w niego, oddalone o zaledwie kilka milimetrów. Przerwał pocałunek, z trudem łapiąc powietrze, i popatrzył na House'a z należytej odległości.
- Powiedz mi, że o tym myślałeś - wyszeptał Wilson.
House przełknął ślinę i oparł się czołem o czoło Wilsona. Skinął głową, jak gdyby nie był w stanie mówić, i to wystarczyło.
- Nie obchodzi mnie ten radiolog - powiedział Wilson. - Postawiłem mu piwo i opowiadałem mu o moim chłopaku. - Przesunął dłońmi wzdłuż boków House'a. - O wysokim, niebieskookim, kulawym durniu, który jest moim chłopakiem. - Wilson oblizał wargi. - Nie zmuszaj mnie, żebym wyszedł na kłamcę, House.
House raz jeszcze kiwnął głową. - Okej.
Wilson się roześmiał - właśnie poznał sekret, jak skłonić House'a do uległości. Bez pośpiechu poprowadził ich obu w kierunku sypialni, wciąż zgłębiając tajemnice ust, szyi i koniuszka ucha House'a. Ale House zatrzymał się, jak słup soli, tuż przed drzwiami sypialni.
- Moja noga - powiedział powoli. - Naprawdę mnie wykańcza.
- Po tym, co wyprawiałeś na swoim biurku, wcale mnie to nie dziwi - odparł Wilson, całując zagłębienie jego szyi. - Nie musimy...
- Gówno prawda - wszedł mu w słowo House. - Nie po to czekałem tak długo, żeby dać za wygraną przez byle trudności! - Objął dłonią policzek Wilsona i spuścił wzrok na ich stopy. - Tylko, no wiesz, bądź ostrożny.
- Ja też nie do końca czuję się w tym temacie jak ryba w wodzie - odpowiedział Wilson, ściągając House'owi t-shirt przez głowę. - W pewnym momencie chyba po prostu zdam się na ciebie.
- Hej, jesteśmy lekarzami. - House wzruszył ramionami i zerwał krawat z szyi Wilsona. - Na pewno damy radę wykombinować, jak to się robi.
Wilson posłał mu sceptyczne, zafrasowane spojrzenie. - Chcesz powiedzieć, że będzie to wyglądało jak badanie?
- No cóż. - House zamilkł na chwilę, która była mu potrzebna, aby dokuśtykać do szafki nocnej i zaczął szperać w szufladzie. - Lubrykant będzie miał zabawniejszą nazwę. Czy to w czymś pomoże?
- Mogłem się domyślić, że będziesz przygotowany – roześmiał się Wilson, przywierając do nagich pleców House'a.
House odwrócił głowę, by przyjąć kolejny pocałunek i pozwolił Wilsonowi posadzić się na materacu. Wilson opadł na kolana, po czym pociągnął za flanelowe spodnie od piżamy, które House miał na sobie. Zdołał jednak odsłonić tylko parę centymetrów nagich bioder diagnosty, kiedy House jedną ręką powstrzymał jego starania.
- Ty pierwszy - powiedział.
Wilson wstał z podłogi i rozebrał się z butów, skarpetek, spodni i bokserek, aż stał zupełnie goły pod ciężkim spojrzeniem House'a. Poczuł się niedorzecznie; od zawsze postrzegał ludzkie ciało jako coś niepoważnego, komicznego - coś, co w jednej chwili mogło z łatwością zawieść. I nigdy w życiu nie czuł się bardziej nagi, niż stojąc przed jedynym mężczyzną, który podzielał ten punkt widzenia.
House ostentacyjnie obejrzał sobie Wilsona ze swojego miejsca na materacu.
- Chyba się nadajesz - stwierdził i kiwnął ręką z nieznacznym uśmieszkiem.
W odpowiedzi Wilson uśmiechnął się szeroko i zbliżył się powoli, zmuszając House'a, by coraz bardziej i bardziej odchylał się do tyłu, aż w końcu leżał na wznak, a Wilson zawisł nad nim, opierając się na ugiętych łokciach.
- Spuszczaj spodnie - powiedział cicho. House zawahał się przez moment, jego oczy patrzyły w przestrzeń pomiędzy ich ciałami. Wilson podążył za jego spojrzeniem. - Nie ma tam nic, czego bym wcześniej nie widział - przypomniał mu. - To mi wcale nie przeszkadza.
House wypuścił powietrze przez nos i ustąpił bez słowa, zsuwając miękkie spodnie ze swoich bioder i nóg. Wilson pomógł mu kilkoma szarpnięciami i gdy jego oczom ukazała się blizna na udzie House'a, dotknął jej delikatnie, badając spiralne linie i zagłębienia w postrzępionym mięśniu.
Jego wędrująca dłoń została schwytana przez jedną z rąk House'a i przeniesiona na twardy członek diagnosty.
- To bardziej interesujący obszar - wyjaśnił.
Wilson przesunął palcami po wilgotnej od potu skórze i zauważył niewielkie różnice między ich ciałami. Nie mógł się powstrzymać przed dokonaniem porównania: klinicznego i skupionego na szczegółach anatomicznych.
House zareagował na ten lekki dotyk sfrustrowanym chrząknięciem.
- To nie obóz naukowy - burknął. - Przejdź wreszcie do rzeczy.
Wilson zaśmiał się nerwowo i próbując dać z siebie wszystko, objął dłonią erekcję House'a i przesunął nią w górę i w dół, tak jak robił to ze sobą - powoli i mocno. House odchylił głowę na niebieską narzutę łóżka i podał mu białą tubkę, którą ciągle ściskał w ręce.
- Trochę za szorstko - powiedział.
- Wybacz - mruknął Wilson ze skruszoną miną i wziął podsunięty lubrykant. Wycisnął na dłoń sporą ilość żelu, po czym z powrotem przystąpił do dzieła. Jego ręce trzęsły się przy każdym zamaszystym pociągnięciu wzdłuż członka House'a; miał wrażenie, że każdy drobny błąd będzie wyśmiewany aż po kres jego dni, a powodowana tą myślą nerwowość zatruwała jego cały układ mięśniowy. - Lepiej?
- Przestań o tym myśleć - odparł House, przeczesując palcami gęste włosy Wilsona. - Nieźle ci idzie.
Wilson skinął głową i postanowił wypuścić się na niezbadane terytorium. Przełożył nogę ponad House'em, tak że klęczał po jego lewej stronie. Świadomy dłoni House'a zanurzonej w jego włosach, pochylił głowę, by delikatnie polizać sam koniuszek penisa diagnosty. House zastygł w kompletnym bezruchu, jakby się obawiał, że mógłby spłoszyć małe zwierzątko.
- I jak? - spytał Wilson, odważając się na jeszcze jedno pociągnięcie językiem. Milczenie House'a było onieśmielające; bez jasnej informacji zwrotnej Wilson nie był pewien, czy postępuje właściwie.
- W porządku - odparł ochryple House. Jego dłoń przesunęła się na kark Wilsona, przytrzymując go na miejscu.
Wilson posunął się dalej, nadrabiając determinacją brak prawdziwych umiejętności. W przeszłości doświadczył sporej ilości seksu oralnego w wykonaniu swoich żon, zatem znał stojącą za tym teorię. Dotknąć ustami skóry. Possać. Powtórzyć.
Jednak House - jak zwykle - potrafił wszystko skomplikować. Bezgłośnie dopominał się o różne rzeczy, na przykład prowadził wolną rękę Wilsona między swoje nogi, dając mu do zrozumienia, że ma popieścić jego jądra, albo podnosił biodra, kiedy znajdował się szczególnie głęboko w ustach onkologa, wyzwalając u niego odruch wymiotny. House wyczuł napięcie młodszego mężczyzny i zabrał rękę z jego karku, pozwalając mu się wyprostować. Wilson wycofał się, pokasłując słabo, poruszał żuchwą, by rozluźnić bolące stawy i uznał, że może wracać do przerwanej operacji.
- Hej - odezwał się House - nie musisz od razu brać go w cało...
Wilson nie zamierzał oblać tej części sprawdzianu. Mocno objął palcami podstawę penisa House'a i ponownie wziął jego główkę w usta. House pojękiwał gardłowo na zachętę, lecz po paru chwilach Wilson znowu musiał przestać. Westchnął sfrustrowany i wlepił oczy w House'a, jakby to była jego wina.
- Nie od razu Rzym zbudowano – stwierdził House, co w żadnym razie nie było pomocne.
- Nie nadaję się do tego – poskarżył się żałośnie Wilson. Czekał na oczywistą w tej sytuacji dowcipną uwagę, ale nic takiego nie usłyszał. Zamiast mówić cokolwiek, House przeciągnął swoją dłonią o długich palcach, śliską od pokrywającego ją żelu, wzdłuż tylnej części nogi Wilsona, prosto do jego wypiętego tyłka.
- Po prostu się zrelaksuj – szepnął House, a Wilson zrobił coś dokładnie przeciwnego. Zamarł, nadal klęcząc na wpół pochylony nad podbrzuszem House'a, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w zmiętą pościel. House przesunął czubkiem jednego palca wokół wejścia Wilsona, zataczając z założenia uspokajające kółka. Jednak z każdym okrążeniem Wilson spinał się coraz bardziej.
- Zaczekaj - powiedział niespodziewanie. Zmienił swoją prawie-kucającą pozycję i wyciągnął się na boku przy House'ie. Starszy mężczyzna obrócił się na lewy bok, żeby ich twarze znalazły się naprzeciwko siebie. - Może byłoby łatwiej, gdybyś mnie pocałował - odezwał się Wilson. - Proszę?
House parsknął śmiechem. - Nie musisz o to prosić - zachichotał.
- Przepraszam! - wykrzyknął obronnym tonem. - Ale moje ręce nie przestają się trząść, w uszach nie przestaje mi dzwonić, nie jestem w tym dobry i nigdy wcześniej...
House wyciągnął ramiona i otoczył nimi Wilsona w pasie, przyciągając go blisko do siebie i całując go, by powstrzymać potok słów. Z cierpliwością rozchylił wargi onkologa i raz po raz wpychając język do jego ust, zachęcił język Wilsona, by przyłączył się do pocałunku.
- Twoje hasło bezpieczeństwa brzmi "Hitchcock"* - zażartował House, pieszcząc ustami skórę za uchem Wilsona i równocześnie wędrując ręką w dół jego pleców.
Wilson stłumił prychnięcie, wtulając twarz w zarumienioną szyję House'a, rozkoszując się tym, że diagnosta figlarnie szczypie go zębami w płatek ucha. Zawsze miał wrażliwe uszy, a sądząc po tym, jakiego dostał wzwodu, House mógłby przygryzać je przez całą noc.
Atak na jego zmysły był obezwładniający. Dłoń House'a na jego pośladkach otwierała go powoli, ale nieustępliwie. Na przeciwnym końcu spektrum przyjemności House całował i ssał jego szyję. I było też to niezwykłe doznanie, które towarzyszyło wyginaniu bioder do przodu, aby napotkać drugi twardy członek, ocierający się rozkosznie o jego własną erekcję.
- House, tak jest... - Wilson polizał pulsującą tętnicę biegnącą wzdłuż boku szyi House'a. - Tak jest o wiele lepiej.
House pochwycił usta Wilsona w kolejnym pocałunku, najwyraźniej używając tej sztuczki, by odwrócić jego uwagę od drugiego palca zagłębiającego się w jego tyłek, ale Wilson w ogóle się tym nie przejmował.
- Dobrze się czujesz? - spytał House. Jego głos zabrzmiał ochryple w uszach Wilsona.
Wilson pokiwał głową, chwytając się kurczowo ramion House'a.
- Nigdy wcześniej... nikt tego ze mną nie robił - przyznał. - Próbowałem zrobić to sam, ale to nie... ja pierdolę... to nie było to samo.
To wyznanie wywołało błysk w oczach House'a.
- Mógłbyś w ten sposób osiągnąć orgazm? - zapytał House, obracając palcami, aż trącił nimi o prostatę Wilsona.
Wilson nawet nie próbował powstrzymać dreszczy, jakie przebiegły mu po całym ciele, ani śmiechu, który wzbierał w jego pozbawionych powietrza płucach.
- Chcę, żebyś ty był pierwszy - wydyszał. - Czy nie taki był plan?
- Moja noga - przypomniał House. - Nie za wiele mogę z nią zrobić. - Nie przestawał poruszać palcami, wykonując równe, metodyczne pchnięcia. - Ale chcę, żebyś ty doszedł.
- Nadal cię boli? - spytał Wilson i wyciągnął rękę, żeby ostrożnie przesunąć palcami po udzie pokrytym blizną.
- Trochę - mruknął House i chciał zabrać dłoń Wilsona ze swojej nogi, ale Wilson odtrącił jego rękę i delikatnie oparł dłoń na jego udzie.
- Pozwól mi - powiedział stanowczo. I House mu pozwolił. Wilson masował stwardniałą skórę, mając nadzieję, że chociaż do pewnego stopnia uśmierzy ból nadwyrężonych mięśni, które otaczały strefę wyciętych tkanek. Trwali tak przez długi czas, dotykając się nawzajem w najbardziej wrażliwych miejscach. W końcu dolegliwości House'a zelżały i diagnosta westchnął z zadowoleniem.
- Chciałbym móc być w tobie - powiedział.
- Poczekaj, poczekaj. - Wilson sięgnął za siebie i delikatnie zabrał rękę House'a ze swojego tyłka. Następnie sięgnął do wciąż otwartej szuflady szafki przy łóżku i znalazł w niej niebieski foliowy kwadracik. - Wiem, jak możemy to zrobić - powiedział.
- Nie musimy zaliczać dzisiaj wszystkiego, co jest na naszej liście - zaprotestował House, chociaż nie zrobił nic, by powstrzymać Wilsona, który rozdarł opakowanie i nałożył prezerwatywę na jego wilgotny z podniecenia członek.
Wilson zignorował jego słowa i przekręcił się na drugi bok, tak że opierał się plecami o pierś House'a, układając ich ciała niczym dwie łyżeczki.
- Chodź no tutaj - powiedział. Znowu sięgnął ręką do tyłu i wprowadził House'a w siebie. Poczuł, jak penis diagnosty wnika w niego powoli, wywołując wrażenie ciężkości między jego nogami.
House stęknął i oparł czoło między łopatkami Wilsona.
- Nie widzę twojej twarzy - poskarżył się cicho.
Wilson przechylił się w jego stronę i po omacku poszukał ręki House'a. Przycisnął ją do swojej piersi i starał się oddychać głęboko, żeby rozluźnić mięśnie.
- Wybacz - odpowiedział.
Pozycja, w jakiej się znaleźli, nie była idealna; poważnie utrudniała wszelkie dynamiczne ruchy, więc pchnięcia House'a zostały ograniczone do łagodnego kołysania. Ale przynajmniej prawa noga diagnosty przestała stanowić przeszkodę, a Wilson nie mógł uleżeć spokojnie, będąc penetrowanym od tyłu.
Ostrożnie sięgnął ręką za siebie i ścisnął House'a za biodro, nakłaniając go, żeby wszedł głębiej. Przestrzeń oddzielająca ich ciała zniknęła i obaj syknęli, kiedy gorące i mokre od potu plecy Wilsona otarły się o równie gorący i wilgotny tors House'a.
House znieruchomiał, a Wilson próbował oswoić się z doznaniami, jakie niosła ze sobą obecność erekcji starszego mężczyzny w jego wnętrzu. Zacisnął powieki i pomyślał o tym, jak House musiał wyglądać w tym momencie.
Dłonie House'a przesunęły się po płaskiej piersi onkologa, przelotnie dotykając sutka. Wilson wzdrygnął się na tę nieoczekiwaną pieszczotę, wydając namiętny, gardłowy jęk.
- Nie mogłem pozwolić, żeby inny facet poszedł z tobą do łóżka - wymamrotał mu do ucha House. - Postradałem rozum, kiedy cię z nim zobaczyłem, chciałem, żebyś pragnął tylko mnie.
Wilson przekręcił głowę najdalej jak potrafił i przez chwilę patrzył w niebieskie oczy House'a.
- Pragnę tylko ciebie - odparł, wypuszczając resztki powietrza, i pocałował go. Pozbawione tlenu płuca paliły go żywym ogniem, a jego kończynami wstrząsały lekkie drgawki. Jednak nie przestał całować House'a, dopóki diagnosta nie pojął aluzji i nie zaczął się poruszać, kołysząc się powoli do przodu i do tyłu.
Powietrze w słabo oświetlonym pokoju było gęste i nieruchome. Wilson czuł strużki potu spływające mu po skórze. Z każdym pchnięciem House'a mokre odgłosy wydawane przez ich ciała stawały się coraz głośniejsze. Rama łóżka zaskrzypiała i obaj mężczyźni nie mogli się nie roześmiać, słysząc ten przeraźliwy jazgot.
House pocałował skórę na karku Wilsona, a Wilson ponownie musnął dłonią biodro House'a, nie ośmielając się sięgnąć niżej, by pogłaskać jego niesprawną nogę.
Jeszcze jedna nagła fala elektryzującego uniesienia zalała jego ciało. Wilson zachłysnął się powietrzem. Nie spodziewał się, że to doprowadzi go do orgazmu - nie za pierwszym razem - ale teraz wyglądało na to, że tak właśnie będzie.
Stopniowe narastanie napięcia było nowym doświadczeniem dla jego zmysłów, różniącym się od tego, co przeżywał, kochając się z kobietami. Tamte orgazmy zawsze wydawały mu się słabe i krótkotrwałe w porównaniu z tym, co osiągał w pojedynkę. Tym razem było inaczej. Wilson poruszył biodrami, napierając pośladkami na House'a, zanim dotarło do niego, co robi.
- Ach, och, mm, House - wystękał, nie potrafiąc sformułować prawdziwych słów.
Dłoń House'a zsunęła się z jego piersi i powędrowała w dół brzucha, by zająć się jego członkiem.
- Jesteś blisko? - Kłujący podbródek House'a otarł się o przewrażliwioną skórę ramienia Wilsona.
Wilson przygryzł wargę, wychodząc z siebie, żeby zapanować nad swoim ciałem.
House ani trochę nie zgubił rytmu, tylko dalej kołysał się w tył i w przód, jednocześnie masturbując Wilsona w tym samym tempie.
- No dalej, Wilson - powiedział cicho. - Możesz dojść, jestem przy tobie.
Trzymany mocno w objęciach House'a, Wilson nie miał szans się wycofać. Zarzucił głową z boku na bok, po czym odchylił ją na ramię House'a i wydał pojedynczy, zaskoczony, zdławiony odgłos. Doszedł z długim, zdumiewającym wytryskiem, a po jego kręgosłupie rozeszła się błyskawica, roznosząc impulsy energii aż po czubki palców jego rąk i nóg. Dłoń House'a stopniowo zwalniała, przesuwając się po jego lepkim i mokrym członku.
Poprzez kokon oszołomienia wywołanego orgazmem Wilson poczuł, że House ugryzł go mocno w płatek ucha, i gdyby nie znał swoich możliwości, pomyślałby, że znowu zacznie szczytować. Ostatnie fale błogości uderzały w niego z bezwzględną zawziętością. House wszedł w niego jeszcze raz, po czym, wypuszczając z westchnieniem oddech na jego spocony kark, wysunął się z niego całkowicie.
Wilson skrzywił się na ten ruch, ale był zbyt wypompowany, żeby narzekać. Narzuta pod nimi była wilgotna i rozgrzana. W sypialni znowu zapadła cisza, jeśli nie liczyć ich chrapliwych oddechów. Z herkulesowym wysiłkiem Wilson zdołał przewrócić na plecy i skupić wzrok na House'ie.
- Przestań się szczerzyć jak kretyn - mruknął House, uśmiechając się leniwie. Zdjął prezerwatywę i rzucił nią w kierunku kosza na śmieci. - W końcu nie wynalazłeś niczego nowego.
- Och - odparł Wilson. Jego uśmiech uparcie pozostał na swoim miejscu. - A już przygotowałem dokumenty patentowe i tak dalej.
House zamruczał w zamyśleniu i pochylił się, by skraść Wilsonowi całusa.
- Czy to nie dziwne? - zapytał. - Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to dziwne.
- Dziwne? - Wilson pokręcił głową. - Jestem pewien, że większość mężczyzn stawia czoła swojej tożsamości seksualnej po czterdziestym roku życia, a wówczas tłumią uczucia, jakimi darzą swoich najlepszych przyjaciół, czekając, aż jakiś szczególnie nieetyczny natręt odegra rolę bodźca do wprowadzenia zmian. Zgodzisz się ze mną?
- Cóż, jeśli ująć to w ten sposób, brzmi to jak niedorzeczny bełkot - odrzekł House, przeciągając słowa. Podniósł głowę i spojrzał na Wilsona z zadziornym uśmieszkiem. - Tłumiłeś swoje uczucia? Do mnie?
- Aha. - Wilson złożył leniwy pocałunek na ustach House'a. - I wiesz co?
- Co?
- Zaczynam myśleć, że jednak do twarzy ci w zielonym.
the end
Cytat: | * Hitchcock - taki wybór hasła bezpieczeństwa (safe-word) sam w sobie jest zabawny, biorąc pod uwagę że fikowy House jest często miłośnikiem filmów Hitchcocka, ale z drugiej strony można by to uznać za grę słów, gdzie cock to z angielskiego penis, a hitch można przetłumaczyć jako chwilowa przerwa/zatrzymanie lub problem/przeszkoda; ja nie mam pojęcia, co dokładnie Autorka miała na myśli |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:14, 05 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:45, 27 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Pierwszy raz chłopaków to faktycznie wielka noc!
Richie117 napisał: | Powinnam się już nauczyć, że kiedy chodzi o erę, to czasem jeden akapit potrafi zająć kilka godzin. | ale potem wychodzi perfekcyjna!
Cytat: | mając świadomość, że House mógłby połamać mu wszystkie palce jednym dobrym trzaśnięciem. | trochę ryzykuje, ale ile może zyskać!
Cytat: | - Próbowałeś mnie pocałować - powiedział wreszcie. | próbował i nie powiodło mu się
Cytat: | - Pachniesz nim! - wrzasnął House. | tylko skąd House wie jak pachnie Brent
Cytat: | Uważasz, że nie jesteś... wystarczająco cudowny? | no nieee, House musi być pewien swojej urody, nie tylko lekarskich zdolności
Cytat: | - Postawiłem mu piwo i opowiadałem mu o moim chłopaku. O wysokim, niebieskookim, kulawym durniu, który jest moim chłopakiem. | najlepsiejsze zdanie fika!
Cytat: | Chcesz powiedzieć, że będzie to wyglądało jak badanie? | mega romantycznie, nie ma co
Cytat: | House ostentacyjnie obejrzał sobie Wilsona ze swojego miejsca na materacu.
- Chyba się nadajesz | jakie to by było upokarzające, jakby Wilson się nadawał tylko w ubraniu
Cytat: | miał wrażenie, że każdy drobny błąd będzie wyśmiewany aż po kres jego dni | House by tak nie zrobił, bez przesady
Cytat: | W przeszłości doświadczył sporej ilości seksu oralnego w wykonaniu swoich żon, zatem znał stojącą za tym teorię. Dotknąć ustami skóry. Possać. Powtórzyć. | jak już zna taką teorię, to powinien sobie poradzić
Cytat: | - Nie musimy zaliczać dzisiaj wszystkiego, co jest na naszej liście - zaprotestował House, | yeah, tylko siebie nawzajem
Cytat: | Kłujący podbródek House'a otarł się o przewrażliwioną skórę ramienia Wilsona. | niech już Wilson nie przesadza, kłujący podbródek House’a jest
Ostatnio wpadło mi jakoś w ręce kilka fikow z pierwszymi razami, soł fajnie, że ten kontynuuje serie Dzięki once again
Richie117 napisał: | ależ proszę bardzo (a ta cała reszta powinna się wstydzić swojego lenistwa ) | może tak bardzo się zachwycili erą, że nie mogą pisać
Richie117 napisał: | nie zapominajmy o jego szybkich i celnych pięściach | laską też może przywalić
Richie117 napisał: | House zawsze chce szybkiego numerka, dlatego Wilson nie zapytał o tę możliwość | ale też nie zasugerował, że jest gotowy
Richie117 napisał: | a dla mnie z tej rozmowy wynikało, że House wie, że Wilson jest gejem (bo np. Jimmy mu się kiedyś przyznał), a tu WTF? Wilson cały czas się ukrywał imo Autorka nie do końca wiedziała, co chciała napisać | no właśnie... anyway, dobrze, że na koniec był happy end
Richie117 napisał: | indeed, w tym momencie byłam pewna, że Brent to jakiś seryjny gwałciciel onkologów, ale na koniec okazał się porządnym facetem | albo po prostu pięści House’a go przekonały, że musi się wycofać
Richie117 napisał: | prawdziwy Superhero poczekałby, aż ocalona ofiara rzuci mu się na szyję i podziękuje soczystym buziakiem | a co jeśli nie mógł czekać, bo musiał ratować kogoś innego?
Richie117 napisał: | musiał poskromić swoją żądzę przez wzgląd na nieletnią widownię | dobra, to wybaczam
Richie117 napisał: | ewentualnie zamiast świec mogą być stojące na baczność Mały Greg i Mały Jimmy, a zamiast muzyki - skrzypienie łóżka | noł, noł, skrzypienie łóżka zabija nastrój i małe chłopaki opadają
Richie117 napisał: | tylko Greguś ma prawo rozdziewiczać Jimmy'ego | no i odwrotnie też! Chociaż ciągle wolę fiki, gdzie Greguś jest już doświadczony i to nie on musi być rozdziewiczany
Richie117 napisał: | ale House jest taki cute, jeśli nazywa siebie chłopakiem Wilsona | indeed
Richie117 napisał: | innymi słowy - popsułam element zaskoczenia, damn Ale przecież mogło chodzić o chłopaków = Wilsona+Brenta | hmmm... ale wtedy byś nie "reklamowała" już na początku fika
Richie117 napisał: | um... chyba nie kojarzę tej sesji Ale widziałam fotki z koncertów z Hju w zielonej koszuli i to mi się niezbyt podobało | mnie też średnio, muszę z żalem przyznać Ale może to dlatego, że wyglądał wtedy bardziej jak Hju a mniej niż House
kurde, mam 4kb wolnego miejsca na dysku i nie ładują mi się obrazki w goglach Ale zaraz spróbuję wkleić fotkę innym sposobem
edit: [link widoczny dla zalogowanych] Ale jednak sie zastanawiam czy tak super, chyba jednak lepiej mu w niebieskim
Richie117 napisał: | huh, szukałam takiego niecnego cocka, ale znalazłam tylko to | no doooobra, grzeczne rzeczy też mogą być fajne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Nie 22:52, 27 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:39, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jego blond włosy były starannie ułożone i sprawiał wrażenie, jakby zawsze się o coś opierał, nawet kiedy stał pośrodku pokoju. | świetnie, teraz nie mogę się pozbyć z wyobraźni wizji Brenta z zaawansowaną skoliozą
Cytat: | - Doktorze Brent - powiedział powoli - ja nie... | Wilson ma widoczny kłopot z formowaniem pełnych zdań, więc może łatwiej byłoby mu sprawić sobie [link widoczny dla zalogowanych] koszulkę (tylko z dopiskiem 'for Gregory House')
Cytat: | - Gdybym musiał zwolnić każdą pielęgniarkę, która zapraszała mnie na kolację, mój oddział miałby poważne braki w personelu - powiedział. | aww, cóż za skromność
Cytat: | - Rozumiem, że zabrakło ci członków personelu płci żeńskiej, z którymi mógłbyś flirtować, ale czy musisz robić to z radiologiem? Nuda! | według rankingu ułożonego osobiście przez House'a, diagności są zdecydowanie najlepsi
Cytat: | Ze zwierzęcym warkotem House obrócił się wokół własnej osi i zamachnąwszy się laską, jednym zręcznym, niszczycielskim ruchem oczyścił powierzchnię biurka ze wszystkiego, co się na nim znajdowało. | yeah, ja mam podobną reakcję na głupie pytania Wilsona
Cytat: | - Twój chłopak dał mi bardzo jasno do zrozumienia, że jesteś zajęty i że powinienem był zapytać, zanim czegoś spróbuję. | ugh, co za koleś... To zabrzmiało, jakby uważał, że Wilson jest własnością House'a, i jeśli byłby sam to napastowanie go byłoby okej
Cytat: | Przesunął dłońmi wzdłuż boków House'a. - O wysokim, niebieskookim, kulawym durniu, który jest moim chłopakiem. | obaj są durniami, dlatego tak do siebie pasują!
Cytat: | - Nie nadaję się do tego – poskarżył się żałośnie Wilson. | nie ma powodu do zmartwień, House już się postara o wiele praktycznych ćwiczeń, żeby udoskonalić tę umiejętność
Cytat: | - Może byłoby łatwiej, gdybyś mnie pocałował - odezwał się Wilson. - Proszę? | maniery przede wszystkim
wow, to rzeczywiście była Wielka Noc dla chłopaków (i ratunek dla mojego wygłodzonego musku, który nie widział ery już tyle czasu, że szkoda gadać... nawet nie potrafię zobaczyć niecności w tym króliku, help ), a skoro to są dopiero początki, to co będzie potem! *zastanawia się, ile pozycji jest na liście House'a*
thanks za prezencik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 3:10, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Pierwszy raz chłopaków to faktycznie wielka noc! | no chyba że zrobią to w dzień
advantage napisał: | ale potem wychodzi perfekcyjna! | skoro tak twierdzisz... thanks
advantage napisał: | trochę ryzykuje, ale ile może zyskać! | yeah, gdyby House połamał mu te palce, to później dręczyłyby go wyrzuty sumienia i zostałby osobistym asystentem Wilsona
advantage napisał: | próbował i nie powiodło mu się | co się odwlecze... Wilson ma miękkie serce i zawsze daje drugą szansę
advantage napisał: | tylko skąd House wie jak pachnie Brent | House go dokładnie obwąchał, kiedy Brent leżał nieprzytomny z podbitym okiem
advantage napisał: | no nieee, House musi być pewien swojej urody, nie tylko lekarskich zdolności | ej, urody Małego Gregusia też jest pewien!
advantage napisał: | najlepsiejsze zdanie fika! | awww, agree!
advantage napisał: | mega romantycznie, nie ma co | oj tam, oj tam czytałam kiedyś ficzka, jak chłopaki postanowili zabawić się w lekarza i pacjenta... w klinice
advantage napisał: | jakie to by było upokarzające, jakby Wilson się nadawał tylko w ubraniu | tjaaa, to by było upokarzające - oddawać garnitur do czyszczenia po każdym seksie
advantage napisał: | House by tak nie zrobił, bez przesady | jasne, że nie - po jakichś dwóch dekadach by mu odpuścił
advantage napisał: | jak już zna taką teorię, to powinien sobie poradzić | dla pewności powinien wcześniej poćwiczyć na bananie
advantage napisał: | yeah, tylko siebie nawzajem | jak to dobrze w takim razie, że napisałam "zaliczyć", a nie "załatwić"
advantage napisał: | niech już Wilson nie przesadza, kłujący podbródek House’a jest | noale tym razem Wilsonowi o to chodziło i może jeszcze o to, że jest zajebiście hot
advantage napisał: | Ostatnio wpadło mi jakoś w ręce kilka fikow z pierwszymi razami, soł fajnie, że ten kontynuuje serie Dzięki once again | niesamowite, że te wszystkie piewsze razy się nie nudzą, c'nie? once again, cała przyjemność po mojej stronie
**
advantage napisał: | może tak bardzo się zachwycili erą, że nie mogą pisać | bullshit! pamiętasz tego fika, jak House i Wilson uprawiali erę na czacie? im nawet szczytowy zachwyt nie przeszkadzał w pisaniu
advantage napisał: | laską też może przywalić | laska jest zarezerwowana do bicia Wilsona po łydkach
advantage napisał: | ale też nie zasugerował, że jest gotowy | bo on zawsze jest gotowy - po co miał sugerować coś oczywistego?
advantage napisał: | albo po prostu pięści House’a go przekonały, że musi się wycofać | nie uwierzyłaś w jego tłumaczenia, że on chciał tylko pomóc Wilsonowi wyjść z szafy?
advantage napisał: | a co jeśli nie mógł czekać, bo musiał ratować kogoś innego? | niemożliwe! Wilsona trzeba ratować 24/7!
advantage napisał: | noł, noł, skrzypienie łóżka zabija nastrój i małe chłopaki opadają | dopóki nie zacznie odpadać tynk ze ścian, to nie jest tak źle
advantage napisał: | Chociaż ciągle wolę fiki, gdzie Greguś jest już doświadczony i to nie on musi być rozdziewiczany | uh, ależ to okropne, że ktoś inny przecierał szlak przed Małym Jimmym!!!
advantage napisał: | hmmm... ale wtedy byś nie "reklamowała" już na początku fika | *must be moar evil next time*
advantage napisał: | mnie też średnio, muszę z żalem przyznać Ale może to dlatego, że wyglądał wtedy bardziej jak Hju a mniej niż House
kurde, mam 4kb wolnego miejsca na dysku i nie ładują mi się obrazki w goglach Ale zaraz spróbuję wkleić fotkę innym sposobem
edit: [link widoczny dla zalogowanych] Ale jednak sie zastanawiam czy tak super, chyba jednak lepiej mu w niebieskim | mi w tej koncertowej koszuli przypominał [link widoczny dla zalogowanych]
omatko, czym tak sobie zapchałaś kompa? nie... nie mów... sama zgadnę - fotki Hju i homo-porno?
aaah, ta sesja! to jednak gdzieś ją kiedyś w przelocie widziałam Hmm, idk... ten t-shirt ma dosyć ładny odcień zieleni. Ale na pewno byłoby lepiej bez tego t-shirta, tylko niebieskie tło i woda
advantage napisał: | no doooobra, grzeczne rzeczy też mogą być fajne | na przykład grzeczne, stojące na baczność penisy
******
Anai napisał: | świetnie, teraz nie mogę się pozbyć z wyobraźni wizji Brenta z zaawansowaną skoliozą | omg, ómarłam
Anai napisał: | Wilson ma widoczny kłopot z formowaniem pełnych zdań, więc może łatwiej byłoby mu sprawić sobie taką koszulkę (tylko z dopiskiem 'for Gregory House') | o lolz, już to sobie wyobrażam: Wilson zdejmuje kitel, kamizelkę, rozpina koszulę... W tym momencie Brent jest już napalony jak szczerbaty na sucharek, a Wilson rozchyla koszulę i pokazuje mu t-shirt z takim nadrukiem
Anai napisał: | aww, cóż za skromność | Wilson chciał w ten zawoalowany sposób powiedzieć, że przyjmuje zaproszenia wyłącznie na kolacje, a nie na jakieś tam drinki
Anai napisał: | według rankingu ułożonego osobiście przez House'a, diagności są zdecydowanie najlepsi | too bad, że House jest jedynym diagnostą na świecie, więc musi się umawiać z nudnym oknkologiem, a nie z kimś ze swojego gatunku
Anai napisał: | yeah, ja mam podobną reakcję na głupie pytania Wilsona | uh-huh, soł me hopes, że nie trzymasz na biurku łatwo tłukących przedmiotów
Anai napisał: | ugh, co za koleś... To zabrzmiało, jakby uważał, że Wilson jest własnością House'a, i jeśli byłby sam to napastowanie go byłoby okej | well, Brent ma powody, żeby tak uważać - o tym, że Wilson jest własnością House'a powiedział mu na pewno House, a o tym, że napastowanie jest okej, dowiedział się od Małego Jimmy'ego
Anai napisał: | obaj są durniami, dlatego tak do siebie pasują! | poza tym obaj mają nienasycony apetyt na seks, co również ma znaczenie
Anai napisał: | nie ma powodu do zmartwień, House już się postara o wiele praktycznych ćwiczeń, żeby udoskonalić tę umiejętność | jea, House jest takim oddanym pedagogiem
Anai napisał: | maniery przede wszystkim | a House taki niewychowany - nie zapukał, zanim wszedł
Anai napisał: | wow, to rzeczywiście była Wielka Noc dla chłopaków (i ratunek dla mojego wygłodzonego musku, który nie widział ery już tyle czasu, że szkoda gadać... nawet nie potrafię zobaczyć niecności w tym króliku, help ) | oh my... now me feels reallyyyyy bad, że tak zaniedbałam dokarmianie erą musków moich Hilsonek (najgorsze, że skończył mi się zapas erowych oneshotów do tłumaczenia )
um... czy bacik chociaż trochę pomoże?
Anai napisał: | *zastanawia się, ile pozycji jest na liście House'a* | co najmniej 69
do usług and thx za komencik
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 3:13, 07 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:59, 15 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | no chyba że zrobią to w dzień | w dzień to raczej mało klasycznie jak na pierwszy raz
Richie117 napisał: | skoro tak twierdzisz... thanks | tak tak! Możesz wpisać to do cv!
Richei117 napisał: | yeah, gdyby House połamał mu te palce, to później dręczyłyby go wyrzuty sumienia i zostałby osobistym asystentem Wilsona | olałby papierkową robotę i pomagałby najchętniej tylko w masturbacji
Richie117 napisał: | co się odwlecze... Wilson ma miękkie serce i zawsze daje drugą szansę | albo sam zainicjuje, żeby tym razem kiss się udał
Richie117 napisał: | House go dokładnie obwąchał, kiedy Brent leżał nieprzytomny z podbitym okiem | not nice! Wyobraża mi się House na czworakach, wąchający jak pies
Richie117 napisał: | ej, urody Małego Gregusia też jest pewien! | no to na pewno! Tego nawet ja jestem pewna
Richie117 napisał: | tam, oj tam czytałam kiedyś ficzka, jak chłopaki postanowili zabawić się w lekarza i pacjenta... w klinice | jak robią to chłopaki, to wszędzie będzie hot
Richie117 napisał: | tjaaa, to by było upokarzające - oddawać garnitur do czyszczenia po każdym seksie | może jeden mógłby poświęcić i nie prać tak często
Richie117 napisał: | jasne, że nie - po jakichś dwóch dekadach by mu odpuścił | Wilson powinien już być przyzwyczajony i wiedzieć, że to nie zawsze jest na poważnie!
Richie117 napisał: | dla pewności powinien wcześniej poćwiczyć na bananie | poćwiczy w wolnym czasie i potem zaskoczy House’a
Richie117 napisał: | jak to dobrze w takim razie, że napisałam "zaliczyć", a nie "załatwić" | pewnie Twój musk podświadomie Ci podsuwa takie erotycznie kojarzące się słówka
Richie117 napisał: | niesamowite, że te wszystkie piewsze razy się nie nudzą, c'nie? | niesamowite, że czytanie er już przez tyle lat się nie nudzi!!
Richie117 napisał: | bullshit! pamiętasz tego fika, jak House i Wilson uprawiali erę na czacie? im nawet szczytowy zachwyt nie przeszkadzał w pisaniu <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | yyy nope, pierwsze słyszę
RIchie117 napisał: | ]laska jest zarezerwowana do bicia Wilsona po łydkach | ale tylko w wyjątkowych przypadkach i nie za często!
RIchie117 napisał: | on zawsze jest gotowy - po co miał sugerować coś oczywistego? | true, lepiej od razu działać
Richie117 napisał: | niemożliwe! Wilsona trzeba ratować 24/7! | SuperHouse na pewno czuwa, wyczekuje na odpowiedni moment i wkracza do akcji!
Richie117 napisał: | dopóki nie zacznie odpadać tynk ze ścian, to nie jest tak źle | muszą unikać seksu przy ścianie
Richie117 napisał: | uh, ależ to okropne, że ktoś inny przecierał szlak przed Małym Jimmym!!! | nieeee, właśnie najlepiej jest jak to House jest tym doświadczonym, a Jimmy dopiero wszystko odkrywa
Richie117 napisał: | mi w tej koncertowej koszuli przypominał [link widoczny dla zalogowanych]
omatko, czym tak sobie zapchałaś kompa? nie... nie mów... sama zgadnę - fotki Hju i homo-porno?
aaah, ta sesja! to jednak gdzieś ją kiedyś w przelocie widziałam Hmm, idk... ten t-shirt ma dosyć ładny odcień zieleni. Ale na pewno byłoby lepiej bez tego t-shirta, tylko niebieskie tło i woda | LOL, ale muszę przyznać, że to chyba moja najmniej ulubiona jego koszula. I jeszcze ubrał ją w Wawie… W tym roku ubrał się o wieeeele lepiej. W Szczecinie miał błękitną koszulę *i died a hundred times*
Hahaha, niestety… miałam kiedyś stary system, który się nie usunął i na tym starym miałam zainstalowany nowy i dwa systemy były na jednym dysku no i już się tam nic nie mieściło. Teraz mam wszystko wszystko wyczyszczone i masę wolnego miejsca na fotki Hju Popieram Twoją wersję, Hju bez tshirta
Richie117 napisał: | na przykład grzeczne, stojące na baczność penisy | jakoś inne grzeczne rzeczy nie przychodzą mi do głowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Canadien
Pacjent
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:48, 04 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
No i nie potrafię komentować ery. Napiszę tylko, że mi się podobało i że naprawdę lubię motyw zazdrosnego House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 2:54, 11 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | w dzień to raczej mało klasycznie jak na pierwszy raz | przynajmniej mogliby to robić przy zgaszonym świetle, a i tak wszystko byłoby widać
advantage napisał: | tak tak! Możesz wpisać to do cv! | to znaczy, co mam wpisać? "pracuję w tempie żółwia na lekach uspokajających, ale za to perfekcyjnie"?... tjaa, pracodawcy będą się o mnie bić
advantage napisał: | olałby papierkową robotę i pomagałby najchętniej tylko w masturbacji | podczas wizyty w toalecie Wilson też potrzebowałby pomocnej dłoni
advantage napisał: | albo sam zainicjuje, żeby tym razem kiss się udał | nie spodziewałam się, że TY zasugerujesz, że Wilsonowi uda się coś, co nie udało się House'owi... to zwykle moja działka
advantage napisał: | not nice! Wyobraża mi się House na czworakach, wąchający jak pies | oszfak, masz rację! Takie rzeczy House powinien robić tylko z Wilsonem
advantage napisał: | może jeden mógłby poświęcić i nie prać tak często | to by było lekko niehigieniczne
advantage napisał: | Wilson powinien już być przyzwyczajony i wiedzieć, że to nie zawsze jest na poważnie! | w sumie to nigdy nie jest na poważnie, ale wiesz, jaki jest Wilson
advantage napisał: | poćwiczy w wolnym czasie i potem zaskoczy House’a | yea, House będzie zaskoczony, jak Wilson na początek spróbuje obrać go ze skórki
advantage napisał: | pewnie Twój musk podświadomie Ci podsuwa takie erotycznie kojarzące się słówka | mojemu muskowi zostało już niewiele słówek, które nie kojarzą się erotycznie
advantage napisał: | niesamowite, że czytanie er już przez tyle lat się nie nudzi!! | cusz, inni zamiast czytać ery uprawiają prawdziwy seks i też się nie nudzą
advantage napisał: | yyy nope, pierwsze słyszę | no i pacz, jak Hilsonowa telepatia świetnie działa - bo Canadien właśnie wyciągnął tego fika z czeluści Horum Mówiłam o "Chciałbym, żebyś tu był", a seks na czacie jest w tej części
advantage napisał: | ale tylko w wyjątkowych przypadkach i nie za często! | ofkors, w przeciwnym razie Wilson mógłby się od tego uzależnić i tylko bicie laską po łydkach doprowadzałoby go do orgazmu
advantage napisał: | SuperHouse na pewno czuwa, wyczekuje na odpowiedni moment i wkracza do akcji! | a jeszcze lepiej, jeśli wkracza w nieodpowiednich momentach
advantage napisał: | muszą unikać seksu przy ścianie | żeby nie oberwać spadającym tynkiem w głowę
advantage napisał: | nieeee, właśnie najlepiej jest jak to House jest tym doświadczonym, a Jimmy dopiero wszystko odkrywa | a co z ryzykiem, że Jimmy'ego najdzie ochota na odkrycie czyichś naprawdę-niezbadanych terenów?
advantage napisał: | LOL, ale muszę przyznać, że to chyba moja najmniej ulubiona jego koszula. I jeszcze ubrał ją w Wawie… W tym roku ubrał się o wieeeele lepiej. W Szczecinie miał błękitną koszulę *i died a hundred times*
Hahaha, niestety… miałam kiedyś stary system, który się nie usunął i na tym starym miałam zainstalowany nowy i dwa systemy były na jednym dysku no i już się tam nic nie mieściło. Teraz mam wszystko wszystko wyczyszczone i masę wolnego miejsca na fotki Hju | podczas tamtej trasy chyba miał ją na sobie na wszystkich koncertach, nie tylko w wawie No tak, jak już zarobił, to stać go było na bardziej różnorodną garderobę
omg, to musiałaś mieć mały ten dysk, bo u mnie system zajmuje jakieś 15% dysku C, a równie duży dysk D był cały wolny... Ale najważniejsze, że już masz gdzie zapisywać fotki Hju
advantage napisał: | jakoś inne grzeczne rzeczy nie przychodzą mi do głowy | a nawet gdyby przyszły, to i tak się nie zmieszczą, bo jest tam już pełno penisów
***
Canadien napisał: | No i nie potrafię komentować ery. Napiszę tylko, że mi się podobało i że naprawdę lubię motyw zazdrosnego House'a. | yeah, well, nie wydaje mi się, żeby ktoś tutaj - włącznie ze mną - to potrafił... z erą tak to już jest
Ale miło mi słyszeć (tzn. czytać), że fik się podobał
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|