|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:16, 18 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | nie bądź dla siebie taka surowa. Twoja opisówka przynajmniej nie jest taka rozwleczona jak moja pożal-się-boshe era (ale na koment musisz poczekać, aż uporam się z Gimme ) | chyba little misunderstanding xd Jak pisałam 'opisówka' chodziło mi o gramatykę opisową, której miałam się uczyć, zamiast czytać Gimme... a od tego każdy fik jest lepszy;)
Richie117 napisał: | i to, i to - multitasking rules | tylko o czym tu gadać w czasie seksu? Oprócz wymieniania pojedynczych wyrazów i dźwięków
Richie117 napisał: | co te hormony potrafią zrobić z człowiekiem | jeszcze jeden argument przeciwko zachodzeniu w ciążę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 2:25, 19 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | cóż mogę powiedzieć... biedny Jimmy | przynajmniej może być pewien tego, że House nie wyrządzi mu trwałej krzywdy, bo wtedy sam by na tym stracił
Anai napisał: | problem w tym, że nie jestem tak do końca pewna, czy już z tej głupoty wyrosłam | ale robisz większe postępy, niż niektórzy - zawsze to coś
Anai napisał: | licealiści mają poważniejsze dylematy, niż 'OMG okłamałeś mnie, co z tego, że uratowałeś komuś życie, jesli mnie OKŁAMAŁEŚ?!' czy 'nie wyniosłeś śmieci i użyłeś mojej szczoteczki do zębów!' | racja... to bardziej brzmi jak fochy z przedszkola albo żłobka
Anai napisał: | nie TAKIE szczęście miałam na myśli | omg! to poważny objaw niedoboru ery w musku! *pogania korniczki do intensywniejszej pracy *
Anai napisał: | pozostaje jeszcze kwestia, co symbolizują te żółte cosie na pokemonie (wypustki? guzy? ) | one mogą symbolizować niezwykle liczną rodzinę Cuddy
Anai napisał: | o, bananek nie jest niewinny! | a jakie masz wobec niego zarzuty?
***
advantage napisał: | chyba little misunderstanding xd Jak pisałam 'opisówka' chodziło mi o gramatykę opisową, której miałam się uczyć, zamiast czytać Gimme... a od tego każdy fik jest lepszy;) | ups, my bad wszystko przez to, że jestem strasznie niewyspana, a Ty akurat wstawiłaś swojego fika, w którym jest sporo opisów i tak mi się jakoś pokojarzyło
advantage napisał: | tylko o czym tu gadać w czasie seksu? Oprócz wymieniania pojedynczych wyrazów i dźwięków | na tak postawione pytanie nie potrafię odpowiedzieć Ale przy pisaniu ery to jakoś tak... przekomarzanki same się cisną na klawiaturę
advantage napisał: | jeszcze jeden argument przeciwko zachodzeniu w ciążę | House uznałby to za argument "za"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 2:52, 19 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:31, 19 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | ups, my bad wszystko przez to, że jestem strasznie niewyspana, a Ty akurat wstawiłaś swojego fika, w którym jest sporo opisów i tak mi się jakoś pokojarzyło | albo my bad, że tak piszę jakimś szyfrem;p
Richie117 napisał: | na tak postawione pytanie nie potrafię odpowiedzieć Ale przy pisaniu ery to jakoś tak... przekomarzanki same się cisną na klawiaturę | a jakby tak naprawdę się przekomarzać? dopóki nie byłoby na bardzo poważnie, to mogłoby być fajnie
Richie117 napisał: | House uznałby to za argument "za" | jasne, bo sam nie jest w ciąży i pewnie nigdy nie pozna tego uczucia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:14, 19 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | przynajmniej może być pewien tego, że House nie wyrządzi mu trwałej krzywdy, bo wtedy sam by na tym stracił | egoizm House'a czyni go w niektórych sytuacjach bardzo przewidywalnym
Richie117 napisał: | ale robisz większe postępy, niż niektórzy - zawsze to coś | 'kiedy masz źle, pomyśl, że inni mają gorzej', bardzo humanitarne W sumie racja
Richie117 napisał: | racja... to bardziej brzmi jak fochy z przedszkola albo żłobka | pewnie Cuddy dopasowuje zachowanie do swojego młodniejącego ciała
Richie117 napisał: | omg! to poważny objaw niedoboru ery w musku! | a wiesz, że masz rację? Chyba z tydzień nie czytałam ery! No nic, zaraz nadrobię zaległości
Richie117 napisał: | *pogania korniczki do intensywniejszej pracy * | dobrze, że mój poważny niedobór ery na coś się przydał
Richie117 napisał: | one mogą symbolizować niezwykle liczną rodzinę Cuddy | pewnie mogą, ale muszę wymyślić coś bardziej złośliwego
Richie117 napisał: | a jakie masz wobec niego zarzuty? | np deprawowanie innych bananków, znaczy baranków
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 5:12, 20 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | a jakby tak naprawdę się przekomarzać? dopóki nie byłoby na bardzo poważnie, to mogłoby być fajnie | wait... what are U talking about?
advantage napisał: | jasne, bo sam nie jest w ciąży i pewnie nigdy nie pozna tego uczucia | biorąc pod uwagę moje tempo pisania Gimme, to chyba rzeczywiście faktycznie nigdy
***
Anai napisał: | 'kiedy masz źle, pomyśl, że inni mają gorzej', bardzo humanitarne | lepsza taka postawa, niż 'inni mają gorzej, więc stul dziób i nie narzekaj'
Anai napisał: | pewnie Cuddy dopasowuje zachowanie do swojego młodniejącego ciała | uh-huh, to może jeszcze jej postawa to-ja-noszę-spodnie-w-tym-związku też ma wziązek z jej ciałem?
Anai napisał: | Chyba z tydzień nie czytałam ery! | ja bym tyle nie wytrzymała
Anai napisał: | No nic, zaraz nadrobię zaległości | i jak poszło?
Anai napisał: | dobrze, że mój poważny niedobór ery na coś się przydał | nooo... to było ostatnie mobilizujące strzelenie z
Anai napisał: | pewnie mogą, ale muszę wymyślić coś bardziej złośliwego | nie krępuj się
Anai napisał: | np deprawowanie innych bananków, znaczy baranków | oraz żółwików
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:55, 20 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | wait... what are U talking about? | um, głupio napisałam xd chodziło mi o to, że zazwyczaj normalnie nikt się nie przekomarza w czasie seksu, jak to się piszę w erze;p
Richie117 napisał: | biorąc pod uwagę moje tempo pisania Gimme, to chyba rzeczywiście faktycznie nigdy | ale już pomijając Gimme, House raczej nie jest takim typkiem, co marzy o posiadaniu dzieci. A tym bardziej o eksperymentalnym zajściu w ciąże
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:12, 20 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | lepsza taka postawa, niż 'inni mają gorzej, więc stul dziób i nie narzekaj' | a najlepszą postawą jest postawa w stylu Humanity is overrated
Richie117 napisał: | uh-huh, to może jeszcze jej postawa to-ja-noszę-spodnie-w-tym-związku też ma wziązek z jej ciałem? |
Richie117 napisał: | ja bym tyle nie wytrzymała | umarłabyś w konwulsjach? A brak ery nie oznacza, że nie czytałam fików w ogóle, po prostu tak jakoś wyszło
Richie117 napisał: | i jak poszło? | dopsz, znaczy źle
Richie117 napisał: | nooo... to było ostatnie mobilizujące strzelenie z | ups, mam nadzieję, że nie masz przeze mnie siniaków
Richie117 napisał: | nie krępuj się | za późno na to, ona już [link widoczny dla zalogowanych]
Richie117 napisał: | oraz żółwików | i całej reszty zoo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:01, 21 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | chodziło mi o to, że zazwyczaj normalnie nikt się nie przekomarza w czasie seksu, jak to się piszę w erze;p | aha xD nie mam bogatych doświadczeń w tej dziedzinie, więc nie wiem Może do tego trzeba być po prostu House'em i Wilsonem
advantage napisał: | ale już pomijając Gimme, House raczej nie jest takim typkiem, co marzy o posiadaniu dzieci. A tym bardziej o eksperymentalnym zajściu w ciąże | kto wie, co by było, gdyby takie eksperymenty były przeprowadzane
***
Anai napisał: | a najlepszą postawą jest postawa w stylu Humanity is overrated | większość ludzi wyznaje taką postawę, tylko mało kto jest skłonny się do tego otwarcie przyznać
Anai napisał: | umarłabyś w konwulsjach? A brak ery nie oznacza, że nie czytałam fików w ogóle, po prostu tak jakoś wyszło | yeah, skończyłabym jak astronauta wrzucony w próżnię bez dostępu do tlenu hmm... fiki bez ery... rzadko spotykam się z nimi oko w oko
Anai napisał: | ups, mam nadzieję, że nie masz przeze mnie siniaków | ja nie, ale kilku korniczkom się oberwało
Anai napisał: | za późno na to, ona już ewoluowała | yyyyy jakaś taka fluffiasto-niepodobna... A różowy kolorek to pewnie nawiązanie do stroju Cuddy z końcówki 6x22
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:06, 21 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | większość ludzi wyznaje taką postawę, tylko mało kto jest skłonny się do tego otwarcie przyznać | o, jak się ładnie łączy z Everybody lies
Richie117 napisał: | yeah, skończyłabym jak astronauta wrzucony w próżnię bez dostępu do tlenu | podejrzewam, że stopień uzależnienia rośnie w miarę upływu czasu, więc cieszę się względną wolnością, póki jeszcze mogę
Richie117 napisał: | hmm... fiki bez ery... rzadko spotykam się z nimi oko w oko | ciekawe czemu Niech zgadnę, pewnie najpierw sprawdzasz czy jest oznaczenie +18, zanim zabierzesz się za czytanie?
Richie117 napisał: | ja nie, ale kilku korniczkom się oberwało | poor korniczki i ich małe tyłki
Richie117 napisał: | yyyyy jakaś taka fluffiasto-niepodobna... | prawda? Wolę poprzednią wersję Ta wygląda, jakby Cuddy chciała upodobnić się do swoich fanek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:05, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | podejrzewam, że stopień uzależnienia rośnie w miarę upływu czasu, więc cieszę się względną wolnością, póki jeszcze mogę | to chyba sprawa indywidualna, bo u mnie było na odwrót - z początku Hilson pochłaniał 100% mojej uwagi, a teraz jestem w stanie myśleć przez jakiś czas o innych rzeczach
Anai napisał: | Niech zgadnę, pewnie najpierw sprawdzasz czy jest oznaczenie +18, zanim zabierzesz się za czytanie? | sprawdzam też obecność słów slash, smut, m/m-love itp w streszczeniach
Anai napisał: | poor korniczki i ich małe tyłki | gdyby tak jeszcze korniczki - nie mogąc siedzieć na tyłkach - wzięły się do intensywnej pracy
Anai napisał: | Ta wygląda, jakby Cuddy chciała upodobnić się do swoich fanek. | albo sprawić, żeby Rachel przestała ze strachem odwracać głowę na jej widok
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:09, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | aha xD nie mam bogatych doświadczeń w tej dziedzinie, więc nie wiem Może do tego trzeba być po prostu House'em i Wilsonem | nie żebym miała jakieś super bogate doświadczenia... może po prostu trzeba dobrze trafić i tak się zgrać jak House i Wilson i mieć pewien dystans, a nie wszystko brać na poważnie
Richie117 napisał: | kto wie, co by było, gdyby takie eksperymenty były przeprowadzane | może za kilka lat? mnie jeszcze ciekawi co by zrobili faceci, gdyby nagle zaczęli mieć okres
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:23, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | to chyba sprawa indywidualna, bo u mnie było na odwrót - z początku Hilson pochłaniał 100% mojej uwagi, a teraz jestem w stanie myśleć przez jakiś czas o innych rzeczach | ale 'jakiś czas' to nie jedna mikrosekunda?
Richie117 napisał: | gdyby tak jeszcze korniczki - nie mogąc siedzieć na tyłkach - wzięły się do intensywnej pracy | to one piszą na stojaco? Nic dziwnego, że się ociągają, jak je tak męczysz
Richie117 napisał: | albo sprawić, żeby Rachel przestała ze strachem odwracać głowę na jej widok | albo ma już dość czarnych kotów padających trupem na jej widok
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 5:57, 23 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | może po prostu trzeba dobrze trafić i tak się zgrać jak House i Wilson i mieć pewien dystans, a nie wszystko brać na poważnie | i trzeba przeczekać fazę 'fucking like bunnies' Nawet House i Wilson na samym początku pewnie nie mieli głowy do pogaduszek
advantage napisał: | może za kilka lat? mnie jeszcze ciekawi co by zrobili faceci, gdyby nagle zaczęli mieć okres | tjaaa... medycyna tak się rozwija, że wszystko jest możliwe
wątpię, żeby faceci byli zadowoleni z czegoś takiego Ale czytałam, że w niektórych kulturach plemiennych (raczej już wymarłych, ale pewna nie jestem) mężczyźni w geście 'solidarności' z kobietami, celowo kaleczyli się w intymne miejsca, żeby krwawić tak jak ich kobiety
***
Anai napisał: | ale 'jakiś czas' to nie jedna mikrosekunda? | trochę dłużej Tak, że jestem w stanie prawie normalnie funkcjonować
Anai napisał: | to one piszą na stojaco? Nic dziwnego, że się ociągają, jak je tak męczysz | to nie moja wina, że są za małe, żeby na siedząco dosięgać do klawiatury
Anai napisał: | albo ma już dość czarnych kotów padających trupem na jej widok | i gołębii, którym puszczają zwieracze w czasie lotu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:36, 23 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | trochę dłużej Tak, że jestem w stanie prawie normalnie funkcjonować | to dobrze (tylko zastanawia mnie słówko 'prawie' ).
Richie117 napisał: | to nie moja wina, że są za małe, żeby na siedząco dosięgać do klawiatury | to why akurat korniczki? Może lepiej spisałby się chociażby królik? Albo Twój pies?
Richie117 napisał: | i gołębii, którym puszczają zwieracze w czasie lotu | buahaha, dobre
I nie tylko gołębiom puszczają zwieracze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:19, 23 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | i trzeba przeczekać fazę 'fucking like bunnies' Nawet House i Wilson na samym początku pewnie nie mieli głowy do pogaduszek | kto by miał, jak na samym początku to chyba raczej się umiera ze strachu przed tym jak sie wypadnie w oczach drugiej osoby
Richie117 napisał: | Ale czytałam, że w niektórych kulturach plemiennych (raczej już wymarłych, ale pewna nie jestem) mężczyźni w geście 'solidarności' z kobietami, celowo kaleczyli się w intymne miejsca, żeby krwawić tak jak ich kobiety | takie kaleczenie się... jakie to niepodobne do facetów i ich męskiej dumy. Ciekawe tylko czy też krwawili przez tydzień i wszystko było z nimi ok
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:56, 24 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | (tylko zastanawia mnie słówko 'prawie' ) | um... no to chodzi o to, że nie jest do końca normalne popadanie z nienacka w zadumę nad Hilsonem podczas zwykłych codziennych czynności
Anai napisał: | to why akurat korniczki? Może lepiej spisałby się chociażby królik? Albo Twój pies? | jak zastrzegłam przed pierwszym rodziałem Gimme: Dobra, ja tego fika nie napisałam. To tłumaczenie tekstu, który korniki wydłubały z tyłu szafy w moim domu na wsi Nie wiem, co mnie napadło z tymi kornikami - po prostu najlepiej się nadawały na kozły ofiarne
Anai napisał: | I nie tylko gołębiom puszczają zwieracze | ale tylko zwieracze gołębii mają dla LE bezpośrednie znaczenie
***
advantage napisał: | kto by miał, jak na samym początku to chyba raczej się umiera ze strachu przed tym jak sie wypadnie w oczach drugiej osoby | chłopaków spotyka to tylko w jakiejś połowie przypadków - reszta to dziki seks bez opamiętania, a na refleksje przychodzi czas 'po'
advantage napisał: | Ciekawe tylko czy też krwawili przez tydzień i wszystko było z nimi ok | gdyby było nie-ok, to bardzo szybko nie byłoby komu praktykować takich rytuałów I z tego, co pamiętam, to to rzeczywiście trwało przez parę dni, ale nie robili sobie aż takiej krzywdy, żeby się wykrwawić czy coś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:57, 24 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | chłopaków spotyka to tylko w jakiejś połowie przypadków - reszta to dziki seks bez opamiętania, a na refleksje przychodzi czas 'po' | taak, to też. Chyba zdecydowanie gorsza opcja niż np jakiś nieśmiały facet. Bo nigdy nie wiadomo co będzie po tych refleksjach;)
Richie117 napisał: | gdyby było nie-ok, to bardzo szybko nie byłoby komu praktykować takich rytuałów I z tego, co pamiętam, to to rzeczywiście trwało przez parę dni, ale nie robili sobie aż takiej krzywdy, żeby się wykrwawić czy coś | aa to się faceci poświecali. takie plemiona mnie zaskakują coraz bardziej, wydawało mi sie, że, tam to już w ogóle nie zwracają uwagi na kobiety, zwłaszcza to tego stopnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:38, 24 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | um... no to chodzi o to, że nie jest do końca normalne popadanie z nienacka w zadumę nad Hilsonem podczas zwykłych codziennych czynności | to nic, na mnie ludzie się dziwnie patrzą jak nagle przypominam sobie jakiś fikowy tekst i szczerzę się idąc ulicą
Richie117 napisał: | Nie wiem, co mnie napadło z tymi kornikami - po prostu najlepiej się nadawały na kozły ofiarne | powinny spojrzeć na to z pozytywnej strony, przynajmniej teraz są sławne
Richie117 napisał: | ale tylko zwieracze gołębii mają dla LE bezpośrednie znaczenie | to muchy się nie liczą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:19, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Bo nigdy nie wiadomo co będzie po tych refleksjach;) | przynajmniej jeśli o naszych chłopaków chodzi - w 99% przypadków będzie to więcej dzikiego seksu
advantage napisał: | takie plemiona mnie zaskakują coraz bardziej, wydawało mi sie, że, tam to już w ogóle nie zwracają uwagi na kobiety, zwłaszcza to tego stopnia. | różnie z tym bywa - jedne plemiona traktują kobiety jak zwierzęta domowe, a inne stawiają je na równi lub nawet wyżej niż mężczyzn. Jak na gatunek zwierząt, ludzie posiadają zaskakująco wielki wachlarz odmiennych zachowań.
***
Anai napisał: | to nic, na mnie ludzie się dziwnie patrzą jak nagle przypominam sobie jakiś fikowy tekst i szczerzę się idąc ulicą | mi się zdarza wręcz śmiać na głos A do szczerzenia się wystarczało mi kiedyś słuchanie muzyki z Hilsonowych vidków... To były czasy, a nie jak teraz, że częściej miewam minę, jakby mnie żołądek rozbolał
Anai napisał: | powinny spojrzeć na to z pozytywnej strony, przynajmniej teraz są sławne |
ależ one spoglądają i oczom nie wierzą Opłaciło im się to ryzyko
Anai napisał: | to muchy się nie liczą? | muchy robią mniejsze kupy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:19, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | przynajmniej jeśli o naszych chłopaków chodzi - w 99% przypadków będzie to więcej dzikiego seksu | na szczęście! Chociaż Wilson martwiący się czy aby na pewno jego fryzura 'po' wygląda w porzadku mógłby być słodki
Richie117 napisał: | różnie z tym bywa - jedne plemiona traktują kobiety jak zwierzęta domowe, a inne stawiają je na równi lub nawet wyżej niż mężczyzn. Jak na gatunek zwierząt, ludzie posiadają zaskakująco wielki wachlarz odmiennych zachowań. | traktować kobiety jak zwierzęta... do tej pory nie mieści mi się w głowie, że z jednej strony mamy taką cywilizację, a z drugiej ludzie sobie żyją w takich plemionach i na porządku dziennym, nieświadomi niczego, robią takie dziwne rzeczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:06, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | mi się zdarza wręcz śmiać na głos | psychiatryk przyjmie nas z otwartymi ramionami
Richie117 napisał: | To były czasy, a nie jak teraz, że częściej miewam minę, jakby mnie żołądek rozbolał | to przynajmniej wtapiasz się w tłum
Richie117 napisał: | Opłaciło im się to ryzyko | jasne, nawet jeśli muszą w zamian znosić wyzwiska i bicie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 3:48, 26 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Chociaż Wilson martwiący się czy aby na pewno jego fryzura 'po' wygląda w porzadku mógłby być słodki | takie rzeczy martwią go tylko wtedy, jak House przeleci go w szpitalnym składziku Chociaż raz czytałam prysznicową erę, po której Wilson się wściekł, że House zużył cały jego drogi szampon, żeby zrobić mu dobrze, a na dodatek zamiast odżywką, wysmarował mu włosy... czymś innym
advantage napisał: | do tej pory nie mieści mi się w głowie, że z jednej strony mamy taką cywilizację, a z drugiej ludzie sobie żyją w takich plemionach i na porządku dziennym, nieświadomi niczego, robią takie dziwne rzeczy. | dla nas dziwni są oni, a dla nich bylibyśmy dziwni my. Tylko że oni są szczęśliwi żyjąc w taki sposób, bo nie znają nic innego, a my zawsze znajdujemy coś, co nam się nie podoba
***
Anai napisał: | psychiatryk przyjmie nas z otwartymi ramionami | trzymając w tych ramionach kaftany bezpieczeństwa
Anai napisał: | to przynajmniej wtapiasz się w tłum | nieee... aż tak skwaszeni jak ja ludzie zazwyczaj nie są
Anai napisał: | jasne, nawet jeśli muszą w zamian znosić wyzwiska i bicie | cytując/parafrazując serialowego Wilsona: Im się podoba sposób, w jaki je traktuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 5:12, 27 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Uh, jak trudno jest znowu wsiąść na konia, nawet jeśli się z niego nie spadło Na szczęście zaczęły się wakacje od “House'a”, to może bez niepotrzebnych serialowych stresów tłumaczenie pójdzie jakoś łatwiej. A najważniejsze, że można zapomnieć o tych karykaturach chłopaków serwowanych przez scenarzystów
No to dowiedzmy się wreszcie, co takiego ma na sumieniu nasz święty Jimmy...
Enjoy! |
Gdyby ktoś chciał sobie odświeżyć ostatni rozdział: Część 5D
<center>ROZDZIAŁ SZÓSTY
(część pierwsza)</center>
House potknął się tylko raz, wchodząc do mieszkania.
Wilson wprowadził kuśtykającego, pogryzionego przyjaciela do swojego mieszkania z jedną sypialnią, w którym on i Amber kiedyś byli szczęśliwi. Nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy po raz doświadczył tego poczucia zadowolenia, które towarzyszy osiągnięciu tego punktu w życiu, gdy wszystko idzie jak po maśle, a każdego ranka człowiek czuje się dobrze na samą myśl o wstaniu z łóżka.
Przez ostatni rok lub nawet dłużej, ilekroć rozlegał się sygnał budzika, Wilson budził się z bólem głowy i uczuciem nienazwanego, podświadomego strachu. I z pytaniami. Czy zobaczy House'a tego dnia i - jeśli tak - czy House będzie miał się lepiej, czy gorzej? Kiedy nadejdzie dzień, po którym nigdy więcej go już nie zobaczy? Czy powie mu ktoś chociaż, o co w tym wszystkim chodzi?
Teraz Wilson wiedział, że sytuacja przedstawiała się gorzej. Prawdę powiedziawszy, znacznie przekraczała jego wyobrażenia o złej sytuacji, w jaką House mógł się wpakować.
Wilson czuł ogarnięty gorączką ciężar ciała przyjaciela na swoim lewym ramieniu, i zaprowadził go na kanapę. House nie wydał ani jednego dźwięku nawet wtedy, gdy Wilson - dotykając go więcej, niż miałby po temu powody w ciągu ostatniego roku - podniósł jego prawą nogę na stolik do kawy, po czym wsunął płaską poduszkę pod jego udo, by złagodzić napięcie nadwyrężonych nerwów.
- Potrzebujesz czegoś do picia. - Wilson nie nadał temu formy pytania, lecz bezdyskusyjnego stwierdzenia, i oddalił się cicho do kuchni, skąd wrócił z wysoką szklanką wody z lodem. Podsunął ją House'owi pod nos. - Trzymaj. Wypij wszystko do końca.
House, bojąc się odmówić czemukolwiek, o co poprosił go jego okropnie rozgniewany i rozczarowany przyjaciel, przyjął szklankę i zmusił się do przełknięcia jej zawartości przez swoje obolałe gardło. Będąc w szpitalnej łazience, płakał przez kilkanaście minut, zaskoczony własnym zachowaniem oraz nietypowymi dla niego łzami. Mimo tego, w tym momencie czuł, że posiada zgromadzony w sobie miesięczny zapas spokoju, gotowy by eksplodować w każdej chwili, czyniąc go całkowicie podatnym na wszystko, czego Wilson by od niego zażądał. Prawda była taka, że wystarczyłoby tylko jedno właściwe słowo, jeden odpowiednio delikatny dotyk, a House wyznałby mu wszystko. Dlatego nie powiedział nic i popadł w odrętwienie, najlepiej jak potrafił.
Niech szlag trafi Wilsona za jego kojące metody postępowania.
Wilson usiadł obok niego na kanapie, o wiele zbyt blisko. W imię tego, by się nie rozkleić, House powinien się od niego odsunąć, ale był zbyt wyczerpany, żeby przenieść się na drugi koniec kanapy. Ich nogi stykały się ze sobą, dłonie Wilsona chwyciły drżącą prawą dłoń House'a i trzymały ją mocno.
- Czekałem wystarczająco długo, zamartwiając się o ciebie, więc teraz powiesz mi to, co chcę wiedzieć.
House odwrócił głowę, wpatrując się tępo w zbolałe oczy przyjaciela.
- Zostawisz mnie, jeżeli to zrobię. - Udało mu się wypowiedzieć te słowa, ale wydostały się one z jego ust pozbawione cienia emocji. Boże, był już zmęczony tym wszystkim. Chciał po prostu położyć się spać.
Wilson wstał, ciągnąc go za rękę, a House automatycznie mu się podporządkował. Prawdę mówiąc, nie obchodziło go, co się teraz z nim stanie. Jeżeli Wilsona miało przy nim nie być, wówczas to, co przytrafi się jemu, właściwie nie stanowiło powodu do zawracania sobie głowy.
- No chodź. - Wilson poprowadził go do sypialni, popchnął go, żeby usiadł na krawędzi łóżka, i zaczął rozwiązywać sznurówki przy jego adidasach.
House obserwował działania swojego przyjaciela niczym niemowa po [link widoczny dla zalogowanych]. Kiedy Wilson zabrał się za rozbieranie go z t-shirta, ciągnąc za materiał koszulki, który złapał w ręce, House bez sprzeciwu podniósł ramiona. Kiedy Wilson nakazał mu gestem, żeby wstał, House zrobił to bez zadawania pytań i stał chwiejnie, podczas gdy Wilson rozpinał jego jeansy, a potem ściągnął je z niego wraz z bokserkami.
House nie czuł się nagi ani zażenowany z powodu dłoni przyjaciela dotykających go, muskających jego skórę, czy z powodu drapiących go lekko paznokci, kiedy Wilson przesuwał jeansy coraz niżej, a następnie zdejmował je z niego, ponieważ to zwyczajnie nie miało znaczenia. House podniósł jedną stopę, a później drugą, bo Wilson go o to poprosił. To, czy chciał tego osobistego zainteresowania, czy nie, zupełnie przestało się liczyć.
Wilson popchnął go delikatnie, aż House usiadł z powrotem na materacu. Wówczas Wilson ponownie położył na nim swoje dłonie i obmacał go całego, używając oczu oraz wrażliwych palców, by zlokalizować i zbadać każdą z jego starych ran.
Wilson znajdował jedną po drugiej. House skrzyżował ramiona na piersi, kuląc się w sobie - nie wstydził się swojej nagości, lecz był do głębi zawstydzony z powodu blizn, które mówiły Wilsonowi, jak nisko upadł. Jaki był chory, jaki beznadziejny, jak mocno kochał skrycie klęczącego przed nim człowieka, lecz nie był w stanie mu powiedzieć, dlaczego pozwolił się zhańbić dla jego dobra.
- Mogę już położyć się spać?
Wilson przerwał swoje oględziny i pokiwał głową. - Jeszcze nie.
House niespodziewanie zatęsknił za tymi ciepłymi dłońmi wędrującymi po jego ciele i niemalże znowu zaczął płakać. Jednak tutaj łzy wyrażałyby zbyt wiele, więc się pohamował.
Wilson oddalił się do łazienki. House usłyszał odgłosy płynącej z kranu wody oraz szorowania zębów. Nawet w chwili kryzysu Wilson przestrzegał swoich obsesyjnych zwyczajów dotyczących higieny osobistej. Było to na swój sposób ujmujące. House rozejrzał się apatycznie po pokoju, zauważając niewielką srebrną piersiówkę, niewątpliwie zawierającą jakiś alkohol, która leżała niewinnie pod szafką nocną Wilsona. Niezgrabnie sięgnął po tę odrobinę ukojenia, odkręcił zakrętkę i wypił większą część jej zawartości.
Gdy Wilson wrócił po skończeniu swoich ablucji, wyczuł zapach alkoholu w oddechu House'a i natychmiast odgadł, skąd House wytrzasnął zakazany napój. Znalazł opróżnioną teraz piersiówkę i potrząsnął nią. W środku zostało parę kropli. Rzucił ją na szafkę.
- Nie powinieneś pić, kiedy zażywasz leki - powiedział, po czym od razu poczuł się głupio, że o tym wspomniał. Sam posuwał się do tego trochę częściej niż zwykle, odkąd Leanne go zostawiła. Przynajmniej chwilowo alkohol zdawał się być ostatnim z ich problemów.
- No dobrze. - Wilson pomógł mu wsunąć się pod pościel, a potem przykrył go aż po szyję grubym kocem.
Wilson usiadł zwrócony ku zagłówkowi łóżka, spoglądając na swojego załamanego, rozczochranego, a teraz także pijanego przyjaciela.
- Nie ruszę się stąd, i ty również, dopóki nie powiesz mi, co się dzieje. To nie jest groźba, House, to obietnica. Nigdzie stąd nie pójdziesz, dopóki nie nauczysz się ponownie mi ufać.
House skinął głową, bo chciał już zasnąć, chociaż było to kłamstwo. Nie zamierzał niczego powiedzieć. - Okej.
Wilson przejrzał go lepiej, niż House mógłby się tego po nim spodziewać. - Okłamujesz mnie.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Nie.
House leżał na boku, patrząc przytępionym wzrokiem, jak Wilson zdejmuje własne ubrania, zostając w samych bokserkach, a następnie daje mu znak ręką, żeby zrobił mu miejsce - co też House uczynił, przekręcając się na drugi bok. Wilson ułożył się na łóżku za jego plecami, otoczył ramionami tors House'a i objął go ze wszystkich sił.
- Powiedziałem, że żaden z nas się stąd nie ruszy, dopóki nie powiesz mi prawdy. - Westchnął, przysuwając twarz do miękkich włosów, pokrywających kark House'a. - I mówiłem poważnie.
House leżał przez wiele minut, wpatrując się w ciemność.
- Naomi Hesch - powiedział w mrok, licząc na to, że Wilson zdążył już zasnąć i że go nie usłyszał.
Nie dopisało mu szczęście.
- C-co powiedziałeś?
- Powiedziałem: Naomi Hesch. To wszystko dzieje się z jej powodu. Z powodu tego, co zrobiłeś.
Wilson zaczerpnął powietrza i wstrzymał oddech. Boże. Śmiertelne przerażenie wypełniło pokój, sprawiając, że ciarki przebiegły mu po plecach.
Wilson leżał tak cicho i nieruchomo, że House zaczął się zastanawiać, czy onkolog przypadkiem nie opuścił łóżka bez jego wiedzy.
- Przecież to było tak dawno temu - wyszeptał Wilson.
- Stare cierpienia pozostawiają głębokie blizny.
- Kto za tym stoi? Kto wie o Naomi?
House był zbyt wykończony, żeby dłużej zastanawiać się nad konsekwencjami. Wyglądało na to, że o jego przyszłości decydowały wszelkie błędy, jakie ciągnęły się za nimi od dawien dawna.
- Royston.
- Royston? - powtórzył Wilson. - Chcesz powiedzieć, że ty i on... że to on jest sprawcą tych bli...? Spotykasz się z Roystonem??
- Pieprzę się z Roystonem, a nie chodzę z nim na randki. Na przystawkę dostaję fiuta do obciągnięcia, zamiast wykwintnych przekąsek.
- I wykorzystuje Naomi, żeby kontrolować ciebie poprzez mnie?
- Wykorzystuje ciebie, żeby kontrolować mnie. Naomi gówno mnie obchodzi, ona nie żyje. Ale jeśli przestanę grzecznie dawać mu dupy, Royston wykorzysta to, co wie o niej i o tobie, żeby cię zrujnować.
- Zrobiłem to, co zrobiłem, w zgodzie ze swoim sumieniem.
- Co nie sprawia, że nie złamałeś prawa. - House przekręcił się na drugi bok, twarzą do swojego przyjaciela. - "Uwolniłeś ją", że wyrażę się twoimi słowami. Byłeś młodym, naiwnym, nadgorliwym w czynieniu dobra lekarzem, który chciał jak najlepiej dla swoich pacjentów, czy - jak w tym przypadku - dla siostry swojej matki.
- Ona cierpiała.
- I błagała cię, dopóki się nie ugiąłeś. Położyłeś kres jej agonii. To nie była eutanazja z litości, dokonana na pacjencie w stadium terminalnym, którego tylko godziny dzieliły od śmierci, Wilson. To było wspomagane samobójstwo. Ona mogła żyć jeszcze przez kilka lat.
- Jako powykręcana bryła obumarłych mięśni i niszczejącego umysłu.
- Owszem, lecz ciągle była wystarczająco przytomna, by poprosić swojego siostrzeńca, żeby ją zabił. - House zamknął oczy. Teraz nie musiał niczego owijać w bawełnę. - A ty to zrobiłeś. Prawo skłania się do przyglądania się bliżej tego typu sprawom.
- Zatem chodzi tylko o to, co on wie?
- Pewnie. Zrobiłem to wszystko, bo Royston powiedział: "Albo...!" Czy on ci wygląda na idiotę? Royston ma nagrania, a prawdopodobnie również zdjęcie bezzębnego starego wdowca, który uśmiecha się szeroko i macha na do widzenia. Starzec był zniedołężniały, ale założę się, że przypomniał sobie dzień, kiedy jego żona została zamordowana, ze wszystkimi szczegółami. Royston zdobędzie daty, terminy, metody oraz naocznych świadków. Trzyma mnie za jaja za pomocą twoich jaj.
Wilson usiadł, potrząsając głową. House nie wiedział, czy to dlatego, że Wilson nie do końca wierzył w to, co przed chwilą usłyszał, czy z powodu ogromu samego problemu, czy przez wyrzuty sumienia wywołane jego pochopnym działaniem sprzed lat, które doprowadziło do całej tej sytuacji.
- Dlaczego nie zwróciłeś się z tym do mnie?
- Nie słyszałeś, co przed chwilą powiedziałem? Zabiłeś kogoś. W najlepszym wypadku stracisz na zawsze prawo do wykonywania zawodu, w najgorszym - spędzisz dziesięć lub więcej lat w więzieniu. Tak czy siak, będzie po wszystkim... będzie po tobie. - Tak czy siak cię stracę.
- Gdybyś mi tylko powiedział...
- Gdybym ci powiedział, bylibyśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym jesteśmy teraz. - House opadł na łóżko. W tej chwili po prostu chciał zasnąć. Kręciło mu się w głowie. Zapewne przez alkohol. - Doszedłem do wniosku, że Royston się znudzi, przestanie się mną interesować i prędzej czy później zostawi nas obu w spokoju.
- On cię wykorzystuje. - Wilson spojrzał w dół na House'a. – On cię... gwałci.
House odwrócił się plecami do Wilsona. - To nie gwałt, jeśli dzieje się to za moją zgodą, pamiętasz?
W poświacie rzucanej przez słabą lampkę Wilson dostrzegał drobne białe blizny od licznych ugryzień, gdzie zęby Roystona przebiły skórę House'a podczas ich - Wilson nie wiedział ilu - aktów kopulacji. Zrobiło mu się niedobrze.
- Musimy mu się postawić.
House ponownie usiadł. - Nie, nie musimy. Jak ci się wydaje, co on zrobi? Przeprosi i sobie pójdzie? To psychopata.
- A zatem co...?
- Będziemy po prostu robić to, co robiliśmy dotychczas. Ty zachowasz swój sekret, a ja zachowam mój. Tobie, twojej praktyce i twojej wolności nic nie będzie zagrażało... i mnie również.
- Mówisz, że chcesz nadal pieprzyć się z tym człowiekiem?
House znów się położył, obrócił na bok i gwałtownie naciągnął na siebie koce, owijając się w nie niczym w prowizoryczny kokon, który miał go oddzielić od tego wszystkiego.
- Ty pozostaniesz bezpieczny, ja zachowam swoje życie seksualne z człowiekiem, który budzi moją odrazę. Uczciwy układ.
- Nie ma w tym nic uczciwego - warknął Wilson.
- Zamknij się, Wilson.
- Nie, nie zamknę się. - Zastanawiał się nad tym przez moment. – Czy ty... lubisz z nim sypiać?
House wzruszył ramionami: - Orgazm to orgazm.
Wilson zdołał wyczuć ślad czegoś, co - na przekór tej wymijającej podpowiedzi - leżało jego przyjacielowi na sercu.
- Oczywiście. To praktycznie nieodłączna część bycia mężczyzną. A zatem Royston doprowadza cię do orgazmu. To nie znaczy, że podoba ci cała reszta. - Taką Wilson miał nadzieję. House robił to tylko dlatego, że musiał. Prawda? Nie był zakochany w tym facecie.
House westchnął. - Jestem już zmęczony.
Brak jakiejkolwiek prawdziwej odpowiedzi zaostrzył podejrzenia Wilsona, że być może House z wolna zaczął przywiązywać się do ich najwidoczniej psychicznie chorego, sadystycznego szefa. Mówił dalej, odrobinę ciszej, lecz wystarczająco głośno, by wiedzieć, że House ciągle go słyszy.
- Wiesz, że nie masz się czego wstydzić. Orgazm to wyłącznie fizjologiczna reakcja na stymula...
- ...wielkie dzięki, [link widoczny dla zalogowanych].
- Mówię poważnie. Z odpowiednią grą wstępną, doszedłbyś nawet przy [link widoczny dla zalogowanych].
- Uspokoił pan moje sumienie, doktorze Wilson, jak mam panu dziękować? Hej! Już wiem - może wreszcie się zamkniesz i pozwolisz mi spać!
Wilson przypatrywał się plecom House'a, ich łagodnemu unoszeniu się i opadaniu w rytm jego oddechu. Doprowadzało go to do furii, że House pozwalał się molestować przez tak długi czas z powodu czegoś, co on zrobił w przeszłości. Zgasił lampkę, położył się i otoczył House'a ramionami, najlepiej jak umiał poprzez pościel i koce.
House zesztywniał, gdy ramiona Wilsona zamknęły się wokół górnej połowy jego ciała, trzymając go mocno. - Co ty wyprawiasz?
- Pozwalam ci spać.
- Miałem na myśli spanie w spokoju.
- Trudno. Albo zgodzisz się na to, albo będę gadał dalej.
House wydał potężne westchnienie, a potem nie powiedział już nic więcej i wkrótce Wilson poczuł, że jego przyjaciel odprężą się pod wpływem tej fizycznej bliskości - przyjemności, jakiej żaden z nich nie doświadczył od bardzo dawna. Seks czy cokolwiek innego z Leanne skończyło się na kilka tygodni przed tym, jak spakowała swoją walizkę i odeszła. Ile czasu minęło, odkąd ktoś dotknął House'a - z miłością i czułością, a nie wyłącznie z brutalnym, napastliwym penisem?
Wilson nasłuchiwał, jak oddech House'a zwalnia, wyrównując się do spokojnego, sennego tempa.
- House? - wyszeptał. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, Wilson skorzystał z okazji i złożył pocałunek na skroni swojego przyjaciela. Przynajmniej tam nie było żadnych blizn. Nie wiedział, czy House był na tyle przytomny, by mieć świadomość dotyku warg na swojej skórze, lecz z powodu, którego nie potrafił określić, ten gest wydawał mu się właściwy. Nie miał pojęcia, jak zareagować na to, co zrobił House i co robił w dalszym ciągu - na to, że sypiał z Roystonem, żeby go chronić; na to, że zjawił się na progu jego mieszkania, pijany i błagający o seks.
To było nieprawdopodobne. Naprawdę, nie do wiary. House sypiał z człowiekiem, którego nienawidził, by ocalić człowieka, którego - zgodnie z tym, co powiedział - kocha. I jak tu stosownie podejść do takich wiadomości? Wilson był tym wszystkim głęboko wstrząśnięty, a także czuł się dosyć przytłoczony. Przepełniała go wdzięczność za to niesamowite poświęcenie. Lecz czuł się również zobowiązany, by skarcić House'a za jego postępowanie, ponieważ było ono tak bardzo nieodpowiednie.
To było szaleństwo. Nie można tego było nazwać uczciwym układem. House zasługiwał na znacznie więcej niż coś takiego. Z całą pewnością zasługiwał na coś więcej niż na Roystona, a nawet - jak wydawało się w tej chwili Wilsonowi - na coś więcej niż on sam.
- Jesteś dobrym przyjacielem - szepnął w śpiące, niesłyszące ucho House'a.
---
---
---
Wilson nie spojrzał na zegarek, gdy poczuł, że House zesztywniał, po czym nagle wyskoczył z łóżka i pognał, utykając, do łazienki, szybciej niż Wilson kiedykolwiek widział. A potem usłyszał odgłos wymiotowania.
Podążył za swoim przyjacielem do łazienki, zapalając światło.
- Mówiłem, że nie powinieneś pić.
House zwymiotował po raz ostatni i oparł czoło na gładkiej, chłodnej krawędzi muszli klozetowej.
- Cóż za pożyteczna rada - powiedział z sarkazmem. Nie ruszał się przez moment, czekając, aż przejdzie mu fala mdłości, a pomieszczenie przestanie dziko wirować.
Wilson pomógł mu podnieść się na nogi. Pociągnął nosem.
- Zaczynasz cuchnąć, House. Potrzebny ci prysznic. - Odkręcił wodę, a House czekał, aż osiągnie ona odpowiednią temperaturę. Para błyskawicznie wypełniła niewielką łazienkę. Wilson przekręcił trochę mocniej kurek z zimną wodą. - Nie chcę, żebyś się poparzył. Masz już wystarczająco dużo blizn - wymamrotał. Wyciągnął rękę, żeby pomóc House'owi wejść pod prysznic, ale House wpatrywał się w niego, zastygły na miejscu, nie ruszając się.
- Mój boże... - odezwał się cicho.
Wilson zaniepokoił się natychmiast: - Co? Co się stało? - Czyżby było więcej okropnych wiadomości, o których House mu jeszcze nie powiedział?
- Ona miała alergię na wodę - niezrozumiale odpowiedział House.
- Kto?.... Jaka alergia? O czym ty...?
- Moja pacjentka. - House przesunął dłonią po twarzy. Jego umysł go zawiódł. Albo jego zdrowy medyczny rozsądek, jego wyobraźnia, jego wrodzona błyskotliwość czy też twórcza genialność. Lecz cokolwiek zawiodło, ona przez to umarła. Przez Roystona. Ponieważ on był zbyt zajęty pieprzeniem się z Roystonem, by chronić Wilsona, choroba jego pacjentki umknęła jego uwadze. Miał zbyt wiele na głowie, by wykonywać swoją pracę.
- Straciłem tamtą pacjentkę, ponieważ nigdy nie przyszło mi na myśl, że mogła mieć alergię na wodę.
Wilson przypomniał sobie kobietę w średnim wieku, która zjawiła się w szpitalu ze zmianami na skórze, przypominającymi oparzenia.
- Prudence? O niej mówisz?
House nie pamiętał jej imienia. - Chyba tak.
Prudence była martwa, bo on był zbyt zaprzątnięty myśleniem o swoim kutasie, który był zbyt zajęty pierdoleniem Roystona, a wszystko to dlatego, że jego penis zakochał się w Wilsonie. Jakim cudem zdołał zebrać tę całą pojebaną, gównianą sytuację w jakąś sensowną całość, a przegapił głupią alergię na wodę?
- Nikt oprócz ciebie nigdy nie zgadłby, że chodziło o alergię na wodę. - Wilson uświadomił sobie, że właśnie wypowiedział na głos myśli House'a. - Wiesz, o co mi chodzi. To takie rzadkie schorzenie, że nikt by na to nie wpadł.
- Rzecz w tym, że ja nigdy nie zgaduję, a nawet jeśli nikt inny by na to nie wpadł, ja powinienem to wiedzieć. Na tym polega to, kim jestem.
- Nie tylko na tym polega to, kim jesteś.
- Nie traktuj mnie, jakbym był dzieckiem. - House odrzucił na bok ręcznik. Ignorując prysznic, pokuśtykał do pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań i zaczął się ubierać.
- Dokąd idziesz?
- Do szpitala. Nie zamierzam stracić kolejnego pacjenta z powodu Roystona. Albo przez ciebie.
- House. Poczekaj. Musimy o tym porozmawiać... o tym, co mamy zamiar zrobić. Mówię serio, co my z tym zrobimy?
House skinął głową, zapinając jeansy. - Nie mam pojęcia, ale wymyślimy coś po tym, jak mój pacjent zostanie wyleczony. - Wsunął stopy w adidasy. - W tej chwili tkwimy między penisem a kowadłem. Muszę znaleźć na Roystona jakiegoś haka, który będzie gorszy niż to, co on ma na ciebie.
- Pomogę ci w tym.
House gwałtownie podniósł głowę. - Nie, ani się waż. Wystarczy, że Royston poczuje, że coś podejrzewasz, i będzie po całej sprawie.
Wilson przeczesał palcami włosy w odruchu frustracji. - Nie można tego tak ciągnąć, House. To... Nie chcę, żebyś dalej z nim sypiał.
House zamrugał. To było interesujące. - Dlaczego nie?
Wilson musiał zapytać się w duchu o to samo. To przez to, że House'owi działa się krzywda. To przez te niewłaściwe, potworne okoliczności. Oczywiście.
- Ponieważ on cię krzywdzi.
- A ja mu na to pozwalam. Posłuchaj, póki co, nie mam innego wyjścia. - House włożył kurtkę. - Musimy udawać, że wszystko jest w idealnym porządku, bo inaczej nic takie nie będzie.
Cytat: | * doktor Ruth - Ruth Westheimer, amerykańska seksuolog, kulturalna ikona lat '80, znana ze swobodnego, szczerego wypowiadania się na tematy związane z seksualnością; autorka książek, m. in. "Bezpieczniejszy seks", "Seks małżeński", "Seks dla opornych"
** wygląda na to, że przypadkiem znalazłam artykuł, który podsunął GeeLady pomysł na tę chorobę: [link widoczny dla zalogowanych] O__o
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 5:14, 27 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:32, 27 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | trzymając w tych ramionach kaftany bezpieczeństwa | i strzykawki ze środkiem uspokajającym
Richie117 napisał: | nieee... aż tak skwaszeni jak ja ludzie zazwyczaj nie są | no tak, ale skwaszona mina mniej się wyróżnia niż taki szaleńczy chichot
***
Nowy rozdział!!!
Cytat: | - Zostawisz mnie, jeżeli to zrobię. - Udało mu się wypowiedzieć te słowa, ale wydostały się one z jego ust pozbawione cienia emocji. Boże, był już zmęczony tym wszystkim. Chciał po prostu położyć się spać. | poor House
Cytat: | Nawet w chwili kryzysu Wilson przestrzegał swoich obsesyjnych zwyczajów dotyczących higieny osobistej. | co za idiota, jakby nie miał lepszych rzeczy do roboty niż mycie zębów
Cytat: | - Co nie sprawia, że nie złamałeś prawa. - House przekręcił się na drugi bok, twarzą do swojego przyjaciela. - "Uwolniłeś ją", że wyrażę się twoimi słowami. Byłeś młodym, naiwnym, nadgorliwym w czynieniu dobra lekarzem, który chciał jak najlepiej dla swoich pacjentów, czy - jak w tym przypadku - dla siostry swojej matki. | a więc to jest ten mroczny sekret z przeszłości Wilsona. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to zaskoczyło, czegoś takiego bym się po nim spodziewała. Ale to dobrze, bo takie coś wydaje się prawdopodobne. Ciężko byłoby mi uwierzyć np w to, że Wilson zamordował kogoś z zimną krwią
Cytat: | Zrobiło mu się niedobrze. | tak samo jak mi, kiedy czytam o zębach Roystona i całej reszcie jego osoby
Cytat: | Z odpowiednią grą wstępną, doszedłbyś nawet przy Quasimodo. | ej, nie przesadzajmy. Przy nim to prędzej można zejść... ze śmiechu
Cytat: | Lecz czuł się również zobowiązany, by skarcić House'a za jego postępowanie | mam nadzieję, że przez 'skarcić' Wilson miał na myśli 'pomóc'!
Cytat: | - Mówiłem, że nie powinieneś pić. | grr, jak ja nie cierpię tego typu 'porad'
Cytat: | - W tej chwili tkwimy między penisem a kowadłem. |
Może udałoby się tym zastąpić tradycyjną wersję tego powiedzenia?
Cytat: | To... Nie chcę, żebyś dalej z nim sypiał. | pewnie, że nie chce
Robi się coraz ciekawiej. Chyba nie muszę mówić, że byłoby teraz torturą przetrzymywać nas w zawieszeniu?
Weny, weny i jeszcze raz wenyy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 2:06, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | co za idiota, jakby nie miał lepszych rzeczy do roboty niż mycie zębów | ponoć opieka stomatologiczna w USA jest koszmarnie droga A w innych okolicznościach bym powiedziała, że Wilson poszedł wyszorować zęby właśnie z myślą o tych lepszych rzeczach do roboty
Anai napisał: | a więc to jest ten mroczny sekret z przeszłości Wilsona. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to zaskoczyło, czegoś takiego bym się po nim spodziewała. Ale to dobrze, bo takie coś wydaje się prawdopodobne. Ciężko byłoby mi uwierzyć np w to, że Wilson zamordował kogoś z zimną krwią | moje pierwsze podejrzenie było takie, że chodzi o romans Wilsona z jakąś pacjentką lub o nieślubne dziecko lub zatajony błąd w sztuce medycznej... GeeLady jak już coś pisze, to trzyma się realizmu (pomijając mprega ) i rzeczywistych dramatów, a nie bawi się w wymyślanie bzdurnych tragedii jak TPTB
Anai napisał: | ej, nie przesadzajmy. Przy nim to prędzej można zejść... ze śmiechu | fakt, kiepskie to zdjęcie, ale lepszego nie znalazłam. Chyba że miałoby to być zdjęcie LE
Anai napisał: | mam nadzieję, że przez 'skarcić' Wilson miał na myśli 'pomóc'! | 'pomóc' to dopiero później. Najpierw Wilson musiał zaspokoić swoją potrzebę bycia "moralnie w porządku"
Anai napisał: | Może udałoby się tym zastąpić tradycyjną wersję tego powiedzenia? | możesz spróbować - np użyć nowej wersji w wypracowaniu na polskim
I tak po angielsku lepiej to brzmi, bo w oryginale jest between a rock and a hard place, a po House'owemu: between rock-hard penis and a hard place
Anai napisał: | pewnie, że nie chce | i przez to jego nie-chcenie House'owi się w końcu oberwie
Anai napisał: | Chyba nie muszę mówić, że byłoby teraz torturą przetrzymywać nas w zawieszeniu? | nie musisz I tak sama z siebie chcę się postarać, żeby jak najszybciej skończyć tego fika, tyle że nie wszystko ode mnie zależy
dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|