Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Testing Wilson

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:34, 23 Cze 2008    Temat postu: Fic: Testing Wilson

Kategoria: love


Zweryfikowane przez Richie117


Testing Wilson ([link widoczny dla zalogowanych])

Dla Richie, żeby się uśmiechnęła po tłumaczeniu OS i dla Ragiś - żeby poczytała coś miłego po ciężkim dniu


Po krótkiej przerwie, pozornie pozbawionej myślenia, House odłożył na miejsce podkładkę, wzdychając.

- Nuuuuuuuuuudy. - mamrotał. Gdzie zajmowanie się medycznymi problemami, gdzie pacjenci, którzy zajmują mu czas i umysł? Zapalenie płuc? Guzy? Cokolwiek! Pokołysał się trochę na krześle, łapiąc laskę w samą porę. Może przechadzanie się po korytarzach szpitala byłoby zabawne. Nigdy nie wiesz, może kogoś wkurzysz po drodze.

Znalazł kogoś do wkurzania bardzo wcześnie - Wilson szedł w jego stronę, bardzo pośpiesznie. Ostrożnie kierował się w stronę House'a, lecz jego oczy miały wyraźnie "błagający" błysk, a House nie mógł tego zignorować. Jednym szybkim ruchem pociągnął go, odwrócił i wepchnął do męskiej toalety.

- Powinienem wiedzieć, że twoje zaufanie to upośledzenie - westchnął, kiedy oparł się o zimną, niebieską ścianę.

- Och, proszę, doktorze Wilson, wiesz, że moje upośledzenia mają się tak dobrze, jak ja. Co mamy na dzisiaj? Za dużo umierających pacjentów? Zbyt dużo papierkowej roboty?

- Nie, tylko lekarz wciągnął mnie do toalety, gdy biegłem na pomoc pacjentowi, House.

House udawał, że nie rozumie. Lubił to robić.

- Dlaczego toaleta, House?

- Dobre, co? Hej, popatrz na to.

Wyjął trzy tabletki i zaczął toczyć je po swojej dłoni, między swoimi palcami ze zdumiewającą prędkością. Na koniec, podrzucił je wysoko w powietrze, złapał i połykając, uśmiechnął się do Wilsona.

- Ta-da.

Wilson stał w osłupieniu.

- To... robiło wrażenie. - powiedział.

- Ja myślę.

- Nie, naprawdę. Ale...

House przewrócił oczami, ponieważ zrozumiał, że Wilsona nie da się zbić z tropu.

- Dlaczego chcesz umierać za moją uwagę, Greg? Mam pacjenta, który na mnie czeka. Czego chcesz ode mnie?

Teraz potrzebował coś lepszego, więc nacisnął swoimi wargami na usta Wilsona, natychmiast domagając się prawdziwego pocałunku przy małej pomocy języka.

Wiedział, że jest oferta, której Wilson nie odrzuci. Nigdy nie mógł. Jakkolwiek zły, kiedy byli gdzieś razem, House zawsze mógł sprawić, że chciałby jego pocałunku. Może dlatego, że wiedział jak ma całować Wilsona. Lubił jego miękkość, może nawet zbytnią, lecz skłonny do poświęcenia dla Wilsona robił to, ponieważ onkolog zaczął wydawać z siebie ciche jęki. Naprawdę lubił go mieć tak uległego.
Tak było tym razem. Gdy tylko przerwali pocałunek, Wilson wysunął się po kolejny. Gdy zdał sobie sprawę, że House mu odmawia, szepnął:

- Możemy to zrobić jeszcze raz? U ciebie? Dziś wieczorem?

- James. - House uśmiechnął się do niego. - Nie czeka na ciebie pacjent?

Zapraszanie Wilsona na obiad było dużo spokojniejsze. Jak na razie.

Rzeczywiście udało im się uprawiać seks tej nocy. Zjedli coś, podczas gdy większa część obiadu House'a składała się z jego cennych tabletek.

- Myślę, że bierzesz ich trochę za dużo. - powiedział Wilson ostrożnie. - Wiem, że będziesz ich brał coraz więcej i więcej. - otrzymał sarkastyczne spojrzenie. - Nie myślisz, że zaczynasz się uzależniać?

- O czym ty mówisz? - zapytał House, celując widelcem w nos Wilsona. - Myślisz, że jestem na haju? Mam nadzieję, że mogą to uczynić.

- Gdyby mogły, nie mógłbyś pracować, jeździć na motocyklu...

- Zamknij się, ostrzegam cię.

Wilson uśmiechnął się pokonany. Teraz jesteś naprawdę słodki, pomyślał House, patrząc w jego oczy.

Żaden z nich nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie jestem w nim zakochany, myślał Wilson za każdym razem, gdy poczuł gorące ukłucie w jego sercu. Nie mogę być, to nie może wyjść. Nie będzie mógł mnie kochać, więc po co to?

House kontynuował wmawianie sobie, że się do niego nie przywiązał, nie do końca. Nie chcę zadawać mu bólu, ani nie chcę, żeby zadawał ból mnie. Dlaczego zapraszanie go, gdy przyjaźń nie jest dla mnie, miałoby być złym pomysłem? Ale nie mógł zaprzeczyć, że czuł się dobrze, gdy Wilson był z nim i wszystko się waliło, gdy byli osobno.

Nigdy nie rozmawiali o seksie, obydwaj czuli, że będą czuli się nieswojo. Pozwolili, żeby to po prostu się stało. House ciągle zaskakiwał Wilsona, gdy nie dopuścił do zatrzymania ich pierwszego razu, nawet wtedy, gdy miał okazję. House nigdy nie myślał, że to zadziała, że Wilson mu na to pozwoli. Ale pozwolił. Nawet gorzej, pozwolił sobie całkowicie zatracić się w jego ramionach. Na moment pomyślał, że Wilson jest naprawdę jego i to przekreślało wszystkie wątpliwości posiadania go w swoim łóżku. Ten moment był dla niego wystarczający i kolejny mógłby być gorszy. Zrobili to jeszcze raz następnego dnia i poczuł to samo. I to było lepsze.

Obciążając jego wargi jednym pocałunkiem za drugim, House powoli zaprowadził Wilsona do swojej sypialni. Zostawili za sobą buty, ubranie leżało na podłodze, Wilson rumienił się już całkowicie, cały widoczny w niewyraźnym świetle. Położyli się na łóżku, bez słów, przejęci tym, że czar może prysnąć. Gdy się kochali, ledwie wydawali z siebie jakikolwiek dźwięk.

- Nie mogę uwierzyć, że to robimy. - wyszeptał Wilson. Westchnął, gdy zdał sobie sprawę, że House mu nie odpowie. Po kilku minutach, House zdał sobie sprawę, że Wilson zasnął. Spędził całą noc na słuchaniu go, oddychającego spokojnie.

Gdy Wilson otworzył oczy, zauważył, że nikt nie leżał obok niego. Sok pomarańczowy, łącznie z resztą śniadania, leżało na nocnej szafce. Jego ubranie wisiało na krześle. Wilson uśmiechnął się, gdy znalazł mały liścik obok kanapki.

"Mogę już brać więcej Vicodinu?"

Gdy Wilson był w biurze, pracując nad nową stertą akt, House niemalże staranował drzwi jego gabinetu.

- Mogę już go brać? - uśmiechnął się niewinnie.

- Nie sądzę, że naprawdę tego chcesz. - powiedział Wilson. Gdy House uniósł brwi, westchnął, wiedząc, że ma rację. - To naprawdę źle, że się o ciebie martwię? Czemu zawsze mnie odpychasz? Czego więcej ode mnie chcesz?

House nie odpowiedział.

- Chcesz mnie zniechęcić? Chcesz, żebym odszedł? Chcesz, żebym cię nienawidził, tak jak inni? To udowodniłoby, że miałeś rację od samego początku.

- To, czy mam rację nie jest dla mnie ważne. - powiedział cicho House.

- Żartujesz, oczywiście, że cię to obchodzi. I nie mów, że nie jest to dla ciebie ważne, bo ci nie uwierzę.

- Testowanie cię jest złym nawykiem.

- Więc przestań to robić.

- Myślę, że przestanę. Myślę, że wiem, kim jesteś.

- I?

- Nie rozczarowałem się.

Wilson uśmiechnął się i podszedł do House'a.

- Nigdy nie zdobędziesz się na to, by być na tyle blisko, by powiedzieć "kocham cię", czy może jednak?

- Chyba nie. - wyszeptał House, czerwieniąc się.

- Też cię kocham Greg, pomimo wszystkiego. Nie zamierzam cię opuścić. Mogę dużo załatwić, wiesz.

- Wiem, że możesz.

- Rumienisz się.

- Nie wygrałeś jeszcze Wilson, wspomnisz moje słowa.

- Sądzę, że wspomnę.

Wilson dostrzegł swoją twarz w swojej wyobraźni, prawie mógł usłyszeć, jak jego mózg doradzał mu, by z tego zrezygnować. Uśmiechnął się, ponieważ wiedział, że nie posłucha.

- Czy przypadkiem w tej chwili nie umiera ci pacjent?

House nie mógł opanować uśmiechu, wychodząc najszybciej jak tylko mógł, kulejąc.

KONIEC.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:23, 24 Cze 2008    Temat postu:

dzięki za próbę pocieszenia mnie :smt008 chociaż pociecha po OS to się jeszcze przyda

fik uroczy, tłumaczenie również
(w takich chwilach żałuję, że nie chce mi się "bawić" takimi krótkimi ficzkami )

*****

- Nuuuuuuuuuudy. [...] Może przechadzanie się po korytarzach szpitala byłoby zabawne. Nigdy nie wiesz, może kogoś wkurzysz po drodze.
"Bored House is a dangerous thing"

Znalazł kogoś do wkurzania bardzo wcześnie - Wilson

poor Wombat - w niewłaściwym miejscu i czasie

jego oczy miały wyraźnie "błagający" błysk
wyobrażam sobie...

Jednym szybkim ruchem pociągnął go, odwrócił i wepchnął do męskiej toalety.
omg...
tzn - gdybym nie była po przeczytaniu całości :wink:
za dużo ery... zdecydowanie

House udawał, że nie rozumie. Lubił to robić.
To takie... House'owe
Wilson powinien mu ręcznie wytłumaczyć

Wyjął trzy tabletki i zaczął toczyć je po swojej dłoni, między swoimi palcami ze zdumiewającą prędkością. Na koniec, podrzucił je wysoko w powietrze, złapał i połykając, uśmiechnął się do Wilsona.
House i jego popisy...
(chociaż mógł zaprezentować Wilsonowi inną sztuczkę... , zdecydowanie za dużo ery w mojej głowie )

Teraz potrzebował coś lepszego, więc nacisnął swoimi wargami na usta Wilsona, natychmiast domagając się prawdziwego pocałunku przy małej pomocy języka.
*_*
Trzeba było tak od razu... :wink:

Naprawdę lubił go mieć tak uległego.
a kto by nie lubił...
chociaż z drugiej strony uległy House w odpowiednich dawkach to jeszcze lepsza sprawa

Wilson uśmiechnął się pokonany. Teraz jesteś naprawdę słodki, pomyślał House, patrząc w jego oczy.

House, Wilson jest ZAWSZE słodki - zapamiętaj to!!!

Ale nie mógł zaprzeczyć, że czuł się dobrze, gdy Wilson był z nim i wszystko się waliło, gdy byli osobno.
święta prawda...

Gdy Wilson był w biurze, pracując nad nową stertą akt, House niemalże staranował drzwi jego gabinetu.
:smt005

Też cię kocham Greg, pomimo wszystkiego. Nie zamierzam cię opuścić.
:smt007 cute


Eh... te nastrojowe fragmenty...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 14:47, 24 Cze 2008    Temat postu:

Mua, cudeńsko malutkie. Czerwieniący się House jak zwykle rozbraja.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:08, 24 Cze 2008    Temat postu:

sympatyczny fick , taki miły i dialogi wesołe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 24 Cze 2008    Temat postu:

Znakomity ficzek na poprawę nastroju. Taki w sam raz na podwieczorek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reine
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:36, 24 Cze 2008    Temat postu:

o tak, krótko, zwięźle i na temat
i fragment Nigdy nie wiesz, może kogoś wkurzysz po drodze.
też mnie zabił :> padłam i już nie wstaje (;


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:03, 02 Lip 2008    Temat postu:

Może przechadzanie się po korytarzach szpitala byłoby zabawne. Nigdy nie wiesz, może kogoś wkurzysz po drodze.
:smt003 :smt003 :smt003 :smt003
ach, no mówiłam już kiedyś, że go kocham?

- Ta-da.
Wilson stał w osłupieniu.
- To... robiło wrażenie. - powiedział.

rotfl, lata praktyki, prawda?

Teraz potrzebował coś lepszego, więc nacisnął swoimi wargami na usta Wilsona, natychmiast domagając się prawdziwego pocałunku przy małej pomocy języka.
o tak...
mrau!

- Możemy to zrobić jeszcze raz? U ciebie? Dziś wieczorem?
- James. - House uśmiechnął się do niego. - Nie czeka na ciebie pacjent?

House jest moim idolem - sprawdził, że Wilson BŁAGA o więcej.

- Nie mogę uwierzyć, że to robimy. - wyszeptał Wilson.
a ja mogę! :smt003 :smt003 :smt003

- Czy przypadkiem w tej chwili nie umiera ci pacjent?
ech...
oni są boscy *_*
kiedy scenarzysci wreszcie to zauwaza? ;pp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:50, 03 Lip 2008    Temat postu:

Miły ficzek...

...
......
.........

ok i tak wiem że to silniejsze ode mnie... będę wredna. Może nie powinnam nic mówić jako, że sama jeszcze nic tu nie publikowałam... ale średnio mi się podobało... ummm... powinnaś popracować nad tłumaczeniem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin