|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:50, 06 Lip 2008 Temat postu: Fic: Śledztwo w różowej sprawie |
|
|
Kategoria: friendship (pre-slash)
Marau: Tym razem nie jest tłumaczenie :smt003 Jest to dzieło stworzone przeze mnie i przez Carrie - nie ma to jak noce pogawędki...
Nie wiemy jeszcze, czy nasz duet spłodzi jeszcze jakiś tekst.
Carrie: Nie mam pojęcia, co z ograniczeniem wiekowym. Może zastąpię to ostrzeżeniem, że niniejszy collab jest głupawkogenny i nie do końca poważny. Mam nadzieję że czytanie przysporzy tyle radości, co i tworzenie tego radosnego dziełka!
ENJOY!
To się po prostu stało.
A nic tego nie zapowiadało - dzień był jak każdy inny. James Wilson, przy którego nazwisku od paru ładnych lat widniał skrót "M.D", wszedł do swojego gabinetu, ściskając w ręku kubek z kawą. Ufnie usiadł za biurkiem i kładąc na podłodze aktówkę, schylił się do szuflady z dokumentacją medyczną. Kiedy chciał sięgnąć po akta swojej dzisiejszej pacjentki, zastygł w bezruchu, czując pod palcami delikatny, śliski materiał. Przerażony cofnął rękę, zastanawiając się, co też takiego mogło się znaleźć w jego szufladzie. Kiedy wyciągnął rękę, pomyślał przez chwilę, że po prostu mu się zdaje.
W dłoni Jamesa Wilsona tkwiły najbardziej różowe stringi, jakie kiedykolwiek miał okazję zobaczyć. Szybko zdał sobie sprawę, że są to DAMSKIE stringi.
- Niedobrze. - westchnął i gorączkowo zaczął szukać miejsca, gdzie mógłby ukryć przedziwne znalezisko.
Szuflady biurka? Nie ma mowy, jeszcze ktoś przyjdzie po dokumentację medyczną i co będzie? Zdezorientowany onkolog zdecydował się wcisnąć dowód rzeczowy do kieszeni fartucha.
Wilson nerwowo rozglądnął się po gabinecie. Rzeczą oczywistą było to, że kobiety do TAKIEGO dołu, noszą również efektowną górę... Na klęczkach przeczesał gabinet, zaglądając nawet pod kanapę. Niestety, a może na szczęście, niczego nie znalazł.
Otarł wierzchem dłoni drobinki potu i zamyślił się. Albo głupi dowcip, albo naprawdę ktoś tu... nie, lepiej tego nie rozważać. W każdym razie, sprawa była paląca i wymagała głębokiej analizy. Jeszcze lepiej: śledztwa.
Uzbrojony we własny przenikliwy intelekt, odpowiednią ilość charyzmy i dużą dawkę odwagi, postanowił zacząć od bliskich mu ludzi. Na sam początek - Allison. Była przecież taka miła, życzliwa i pełna empatii... skoro rozumiała dylematy chorych na raka, jak mogła nie zrozumieć poważnego problemu, jakim była obecność różowych stringów?
Wiedział, że Cameron od dawna była z Chase'em - wyobraźnia Wilsona zaczęła podsuwać mu całkiem nieprzyzwoite rozwiązania kwestii nietypowego znaleziska... jednak wiedział, że nie może spekulować - potrzebował dowodów, albo jeszcze lepiej - odpowiedzi.
Znalazł Cameron, gdy akurat żegnała jakąś pacjentkę.
- Proszę się tylko pojawić na kontroli - upomniała kobietę z serdecznym uśmiechem. Wilson nerwowo splótł dłonie.
- Słuchaj... możemy porozmawiać?
Dziewczyna zamrugała, zdziwiona.
- Czy coś się stało? Jesteś strasznie blady!
Wilson pomasował dłonią kark, starając się dobrze sformułować swoje myśli. Chciał spojrzeć na nią, ale nie miał odwagi. Czuł, że czerwienieją mu uszy. "Mówię pacjentom, że umierają, a nie mogę jej zapytać o coś tak błahego jak majtki? Wilson, zbierz się!" Wziął głęboki oddech.
- To może zabrzmieć dziwnie... ale... nie wiesz, kto w tej klinice nosi różowe stringi? - wydukał wreszcie, wbijając wzrok w podłogę.
Cameron zmieszała się.
- Myślałam, że raczej ty byś wiedział...
"Za kogo ona mnie ma?! Przecież... dobrze. Słyszałem już różne opinie na swój temat - że jestem podrywaczem, kochasiem... każdy ma prawo do posiadania trzech żon!"
- W tym przypadku nie wiem. - nerwowo uśmiechnął się do swoich butów. - Czy... mogłabyś się... dowiedzieć? - zapytał ją tym samym tonem, którego używał, gdy prosił o dokumentację medyczną. Lekarka uśmiechnęła się niepewnie.
- Nie, wcale takowych nie znalazłem. Ani tym bardziej nie zgubiłem! - zastrzegł szybko.
- Dobrze, jak chcesz - odpowiedziała mu tak, jakby właśnie zaproponował mało prawdopodobne, za to bardzo naiwne rozwiązanie medycznej zagadki.
Wilson włożył ręce do kieszeni fartucha i skrzywił się lekko, czując w lewej dłoni śliski materiał. Westchnął.
- Dzięki, Cameron. - powiedział, zastanawiając się, kto mógłby zdradzić mu odpowiedź. Skierował się w kierunku gabinetu Lisy Cuddy. Nie słyszał, by ktokolwiek rozmawiał z szefową. Rozpiął jeden z guzików koszuli. Zadanie robiło się coraz trudniejsze - o ile Cameron była miła i uczynna, o tyle Cuddy odwagą i uporem przebijała większość istot noszących spodnie. Jednym spojrzeniem mogła doprowadzić do tego, że z jej rozmówców wyparowywał wszelki rezon.
Mimo to, zapukał.
- Proszę wejść! - krzyknęła znad papierów. - O, Wilson. - uśmiechnęła się dobrotliwie. Ten uśmiech był dla Wilsona niepokojący. Cuddy zazwyczaj nie uśmiechała się bez powodu - czyżby ten radosny grymas twarzy miał coś wspólnego z jego znaleziskiem? To by było co najmniej niepokojące.
- Doktor Cuddy - odchrząknął. - Mam taką nietypową sprawę...
Z przestrachem obserwował, jak ciemne, równe brwi Lisy unoszą się nieznacznie, nadając jej twarzy wyraz delikatnego niesmaku.
- Tak?
- Chodzi o to, że... - burknął, dla pewności wyjmując ręce z kieszeni. - Zaistniał pewnien problem w moim gabinecie. I miałem nadzieję, że pomoże mi go pani rozwiązać, doktor...
- Jaki problem? - skrzyżowała ramiona. - Wilson, co zrobiliście? - oho, od razu zakłada, że był to efekt współpracy...
- Doktor Cuddy, ja... nie, to nie ma związku z House'em, nie tym razem! Chodzi mi o zupełnie inną sprawę. Czy... - znów szukał odpowiednich słów. - ktoś nie wchodził do mojego gabinetu? Czy ochrona coś przyuważyła? Kogoś?
Nerwowo przygryzł wargę.
Cuddy zmarszczyła brwi.
- Coś ci zginęło, Wilson? - odruchowo sięgnęła po słuchawkę. - Ktoś zdemolował ci gabinet?
- Nie, nic z tych rzeczy! Chodzi raczej o to, co znalazłem... i...
Zawahał się przez chwilę, rozważając, czy nie pokazać administatorce swojego znaleziska. Jednak zrezygnował.
- Doktor Cuddy, nie wie pani może, która pielęgniarka może nosić... różową bieliznę?
Lisa Cuddy zrobiła minę wyrażającą głęboką i szczerą dezaprobatę.
- Wilson, jak na kogoś tak wielokrotnie żonatego wykazujesz absolutną ignorancję w kwestiach damskiej bielizny.
- Trzy żony nie robią ze mnie znawcy kobiet, pani doktor! - krzyknął oburzony, opierając ręce na biodrach.
- Może powinny - mruknęła. - Albo to wyjaśnia te rozwody.
Niby od niechcenia przerzuciła papiery, leżące na jej biurku.
- Coś jeszcze? - zapytała z uroczym uśmiechem. Jadowicie uroczym.
- Nie, dziękuję. - powiedział nieśmiało i szybko wyszedł z jej gabinetu. Szybko zastanowił się, kto mógłby mu pomóc w rozwikłaniu tej trudnej, a zarazem coraz dziwniejszej łamigłówki. Kandydatów pozostawało już niewielu - i naiwnością byłoby liczyć, że zrozumieją powagę sytuacji. Gdzieś na końcu korytarza mignęła mu jasna czupryna Chase'a. Wilson wiedział, że Australijczyk mógł być bardzo uczynny we wszelkich sprawach - nawet tych odbiegających od tematów medycznych. A przy okazji, to facet. Może będzie miał zdrowsze podejście do rozmów o damskiej bieliźnie. Dogonił go i klepnął w ramię.
- Słuchaj, Chase...
- Tak? - młody intesywista spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Coś się stało? Bo wiesz, śpieszę się, mamy nowy przypadek...
- Odprowadzę cię do sali. Opowiedz o tym...
- Cóż... - Chase zawahał się przez chwilę. - Pacjentka jest fetyszystką i twierdzi, że bez codziennej porcji seksu i prochów nie może przeżyć...
- Taa, są różne fetysze. Mój to pielęgniarski fartuch. A twój, Chase? Różowe stringi, co?
Chase spojrzał na niego ze zdziwiniem. Bezpiecznie odsunął się na pewną odległość.
- Eee... - wyjąkał Wilson, cały czerwony na twarzy. - Twoja mina sugeruje, że raczej nie...
- Dzięki za odprowadzenie, znam drogę. - powiedział szybko Chase i niemalże pobiegł w stronę pokoju diagnostycznego. Wilson przez chwilę zrobił taką minę, jakby miał szczerą ochotę się rozpłakać. Nie dość, że śledztwo wciąż tkwiło w martwym punkcie, on zdobywał etykietkę zboczeńca...
Opuścił głowę, wracając bocznymi korytarzami do swojego gabinetu. Może najwyższy czas zmienić pracę? Bez sensu - w następnym szpitalu, ledwo do niego wejdzie, już będzie "tym Wilsonem, który biegał po Princeton Plainsborough i gadał o babskich stringach"...
Wilson oparł się o ścianę. Wcisnął ręce do kieszeni i znów poczuł pod palcami śliski materiał. Był zrozpaczony. Zaczął się przyzwyczajać, że plotka o jego śledztwie obiegła już cały szpital...
- Co się stało? - usłyszał koło swojego ucha. Nerwowo podniósł głowę.
- Foreman? - zapytał niepewnie. Czarnoskóry lekarz zmarszczył lekko brwi.
- Wilson? - zapytał.
Czerwieniejąc lekko, onkolog zacisnął palce na powodzie swego nieszczęścia. Powolnym gestem wyjął różowe stringi.
- I TO cię martwi? - Forman zerknął na niego bez przekonania. Zrezygnowany Wilson pokiwał głową. - Cóż, nie wiem, czy ktoś ci mówił, ale tutaj wszystkie korytarze są monitorowane... Teraz już niemal bordowy ze wstydu James uniósł głowę - patrząc prosto w wypukłe, szklane oko kamery.
- Czy wszystkie pomieszczenia są monitorowane? - zapytał niepewnie Wilson, spoglądając na Foremana. Czaroskóry mężczyzna westchnął.
- Rzekomo ty tu dłużej pracujesz... Wszystkie. Nie słyszałeś o sprzedawaniu kaset z nagraniami ze składzików?...
Wilson już go nie słuchał. Schował stringi do kieszeni i niemalże z radością pobiegł do pomieszczenia z monitoringiem. Szczęściem, nikt nie siedział w tym pokoju. Liczne komputery szumiały cicho, od ekranów biła niebieska łuna. Całą jedną ścianę zajmowała masywna metalowa szafa, zawierająca taśmy z wcześniejszymi nagraniami. Nie, to będzie z wczoraj... Wilson siadł przy jednym z komputerów, marszcząc lekko brwi. Nie dbał już o to, czy ktoś znajdzie tu jego ślady. Przesunął palcami po klawiaturze w poszukiwaniu konkretnego nagrania.
Krzyknął uradowany, znajdując odpowiednie nagranie. Widok jego gabinetu w lekko granatowej poświacie i z perspektywy rybiego oka naprawdę go ucieszył. Strzałkami zaczął przewijać nagranie. Widział migające sylwetki - siebie, pacjentów, innych lekarzy... Spojrzał na godzinę wyświetloną na ekranie - zaraz powinien wychodzić z gabinetu do domu. I rzeczywiście, zabrał swoją aktówkę, płaszcz i wyszedł. Niestrudzenie przewijał nagranie do przodu - do momentu, gdy około pierwszej w nocy do jego pustego gabinetu wszedł House.
- Co...? - wyrwało mu się. Otworzył szeroko oczy, przewijając nagranie parę razy. Nie, niemożliwe, absurdalne... Jednak nie mógł się mylić. Postacią na monitorze naprawdę był House.
Widział na nagraniu, jak House wkłada do jego szuflady stringi. Czyżby na twarzy House'a pojawił się... uśmiech? Nie pozostał w jego gabinecie długo - szybko wyszedł.
"Po co?!", pomyślał gorączkowo Wilson, wstając i wychodząc z pomieszczenia. Nie chciał rozmawiać na razie z House'em. Ze smutkiem poszedł w stronę swojego gabinetu.
Czuł się jak ofiara głupiego żartu. Bo tym to było, prawda? Gniewnym ruchem szarpnął za klamkę swoich drzwi. Do House'a nie miał zamiaru odzywać się przez co najmniej kilka dni.
Wzdrygnął się lekko, gdy zobaczył House'a rozwalonego na swojej kanapie. Spojrzał na niego niewinnie, zupełnie jakby bawiło go oburzenie na twarzy onkologa.
- Idź stąd - rzucił od razu, lecz w połączeniu ze spojrzeniem wbitym w podłogę wypadło to dość żałośnie...
House zalotnie przewrócił oczami.
- Oj, Jimmy, za łatwo się irytujesz. W ogóle nie znasz się na żartach!
- Znam się na dobrych żartach, nie na tych prymitywnych - zripostował zaraz. Choć już bez tej pewności...
- Ja zabawę miałem przednią - zaśmiał się House, wstając z kanapy. - Mina Chase'a, kiedy mi opowiedział o twoim fetyszu, była nie do opisania.
- A jaki jest twój, co? - Wilson nawet nie do końca zauważył, gdy podchwycił ton rozmowy, narzucony przez House'a.
- Nie bez powodu podrzuciłem ci te stringi. - zapytał, opierając się o biurko onkologa. - Postąpiłeś z nimi dokładnie tak, jak przewidywałem.
- Lubisz manipulować ludźmi, nie? - stwierdził już dużo spokojniej. Nachylił się w jego stronę, ciągle nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Wilson poczuł na swojej szyi jego oddech.
- Bardzo.
Drgnął, ale nie cofnął się.
- Chyba nawet wiem, w jakim celu - powiedział nieco wyzywającym tonem. - Robisz się przewidywalny.
- Przewidywalny. - powtórzył, odginając się lekko. - Może po prostu byłem ciekaw, jak będziesz w nich wyglądać.
Onkolog przechylił głowę.
- Naprawdę? - zapytał. Teraz przyszła jego kolej na drażnienie i droczenie się.
- Naprawdę. - przedrzeźnił go, sięgając do kieszeni jego fartucha i wyjmując stringi.
Wilson najpierw pobladł - następnie zaś zaczerwienił się.
- Ty... - wydusił z siebie, rozdarty gdzieś między chęcią przyłożenia House'owi w twarz, a... spełnieniem tej zakamuflowanej prośby?
House uśmiechnął się przelotnie, popychając go lekko w stronę wyjścia. Dla pewności włożył stringi do kieszeni.
KONIEC.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marau Apricot dnia Nie 22:58, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 21:11, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Biedny, biedny Wilson!! Jak można się tak nad nim znęcać. Fik bardzo fajny, zwłaszcza podobała mi się scenka z Cuddy:
- Wilson, jak na kogoś tak wielokrotnie żonatego wykazujesz absolutną ignorancję w kwestiach damskiej bielizny.
- Trzy żony nie robią ze mnie znawcy kobiet, pani doktor! - krzyknął oburzony, opierając ręce na biodrach.
- Może powinny - mruknęła. - Albo to wyjaśnia te rozwody.
To było świetne. No i zakończenie takie, że aż się prosi o ciąg dalszy, ze znacząco podniesioną klasyfikacją wiekową.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Huragius
Ratownik Medyczny
Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: oddział zamknięty
|
Wysłany: Nie 21:14, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
OMG...
Ja się pochlastam...
Cytat: | Szybko zdał sobie sprawę, że są to DAMSKIE stringi.
- Niedobrze. |
Przepraszam, czy to znaczy, że gdyby były męskie, wszystko byłoby w najlepszym porządku?! xD
Cytat: | Zdezorientowany onkolog zdecydował się wcisnąć dowód rzeczowy do kieszeni fartucha. |
James!!! Zostawiłeś mózg przy ekspresie do kawy?!
Cytat: | - To może zabrzmieć dziwnie... ale... nie wiesz, kto w tej klinice nosi różowe stringi? - wydukał wreszcie, wbijając wzrok w podłogę.
Cameron zmieszała się.
- Myślałam, że raczej ty byś wiedział... |
Cameron – to twój tekst roku xD
Cytat: | "Za kogo ona mnie ma?! Przecież... dobrze. Słyszałem już różne opinie na swój temat - że jestem podrywaczem, kochasiem... każdy ma prawo do posiadania trzech żon!" |
Powiedziałabym raczej, że młuzumanie z Bliskiego Wschodu i mieszkańcy Afryki, a i to nie wszędzie… Oj, Jimmy, bo jak się obyczajówka za ciebie weźmie…
Cytat: | A przy okazji, to facet. Może będzie miał zdrowsze podejście do rozmów o damskiej bieliźnie. |
Czy ja chcę wiedzieć, co Wilson miał na myśli?
Cytat: | Chase spojrzał na niego ze zdziwiniem. Bezpiecznie odsunął się na pewną odległość. |
Zacytowałam to, dla samej radości zacytowania tego. Nie mam pomysłu na komentarz xD
Cytat: | - Rzekomo ty tu dłużej pracujesz... Wszystkie. Nie słyszałeś o sprzedawaniu kaset z nagraniami ze składzików?... |
Założę się, że to ci z radiologii rozprowadzają towar xD
Cytat: | "Po co?!", pomyślał gorączkowo Wilson |
Puk, puk! Wilson! Ile ty znasz House’a, pięć minut?! xD
Ok, tak, to było kwikogenne, a teraz pisać dalszy ciąg with or without you! xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Huragius dnia Nie 21:16, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:23, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
o rany, jaki cudowny . minka wilsona jak zobaczył te stringi. on jest sweet jak się złości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:57, 08 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
To się po prostu stało.
omg...
Wilson obudził się w łóżku House'a... Albo House na kanapie z Wilsonem
A nic tego nie zapowiadało - dzień był jak każdy inny. James Wilson, przy którego nazwisku od paru ładnych lat widniał skrót "M.D", wszedł do swojego gabinetu, ściskając w ręku kubek z kawą. Ufnie usiadł za biurkiem i kładąc na podłodze aktówkę, schylił się do szuflady z dokumentacją medyczną.
jaki sielankowy obrazek ufny, nieświadomy niczego Jimmy... lov it
zaraz coś się stanie...
W dłoni Jamesa Wilsona tkwiły najbardziej różowe stringi, jakie kiedykolwiek miał okazję zobaczyć. Szybko zdał sobie sprawę, że są to DAMSKIE stringi.
- Niedobrze.
on chyba podświadomie podejrzewał, że to House, bo w innym wypadku nie zareagowałby tak "spokojnie"
W każdym razie, sprawa była paląca i wymagała głębokiej analizy. Jeszcze lepiej: śledztwa.
buhahahahaaaa...
czuję ducha doktora Watsona
oj, Jimmy, lepiej od razu wal do House'a
Uzbrojony we własny przenikliwy intelekt, odpowiednią ilość charyzmy i dużą dawkę odwagi,
:smt003
czy nadal macie na myśli WOMBATA ???
chyba kogoś poniosła wena
Wilson, zbierz się!
czemu mam ochotę coś tu dopisać???
Ani tym bardziej nie zgubiłem!
aha... TY mógłbyś najwyżej zgubić jedwabne, bordowe bokserki w gabinecie House'a
- Trzy żony nie robią ze mnie znawcy kobiet, pani doktor! - krzyknął oburzony, opierając ręce na biodrach.
- Może powinny - mruknęła. - Albo to wyjaśnia te rozwody.
poor Wilson
jędzowata Cuddy... trochę za bardzo ale mnie to nie przeszkadza - i tak jej nie lubię :smt002
Chase spojrzał na niego ze zdziwiniem. Bezpiecznie odsunął się na pewną odległość.
w "Nokii" się tak nie odsuwał
Wilson przez chwilę zrobił taką minę, jakby miał szczerą ochotę się rozpłakać. Nie dość, że śledztwo wciąż tkwiło w martwym punkcie, on zdobywał etykietkę zboczeńca...
poor Wilson do kwadratu
ale mina musiała być bossska
"tym Wilsonem, który biegał po Princeton Plainsborough i gadał o babskich stringach"
i tak lepiej o damskich niż o męskich...
Do House'a nie miał zamiaru odzywać się przez co najmniej kilka dni.
niech Jimmy mówi co chce, a ja swoje wiem - kolor mu się nie spodobał i nie było na nich... jednorożca :smt002
Może po prostu byłem ciekaw, jak będziesz w nich wyglądać.
jasne... powiedz od razu, że jesteś ciekaw, jak będzie wyglądać BEZ nich
rozdarty gdzieś między chęcią przyłożenia House'owi w twarz, a... spełnieniem tej zakamuflowanej prośby?
jaka tam ona zakamuflowana... :smt002
*********************
świetna zespołowa robota
(chociaż przydałaby się jakaś era :smt002 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madziax
Fasolka
Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: puszka Pandory Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:15, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
u mnie z dedukcji kiepawo... Ale domyślam się o co chodziło aaaach...
świetny. Tak się lekko czyta, ale szkoda ze takie krótkie
ale mogłabyś to jakoś 'interesująco' zakończyć :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madziax dnia Nie 20:16, 03 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:59, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
MogłybyśCIE! To jest collab! Praca wspólna! Moja i Carrie! Rany, ludzie, czytajcie dokładniej!
I cieszę się w imieniu moim i Carrie, że się podoba (:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:07, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
jakby nie było, to moze popełniłyBYŚCIE drugą część?
Bo ta jest naprawdę 'interesujaca'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:09, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Raczej nie. Ewentualnie nad tym pomyślimy (;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:09, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
zdziwienie Wilsona , takie naturalne ale w jego mina wtedy mówi o zjawisku które może doprowadzić do zagłady
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:12, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Wow!
Cieszę się żę to przeczytałam! Leżałam ze śmiechu, próbując wyobrazić to sobie i trzeba przyznać- trudno nie było, a to dzięki plastyczności i sposobu, w jaki to NAPISAŁYŚCIE :smt003
Cytat: | I cieszę się w imieniu moim i Carrie, że się podoba (: |
Podoba się? Podoba? To za mało powiedziane!
I stanowczo siadajcie częściej do tych nocnych pogawędek i stwórzcie coś jeszcze tak znakomitego (tylko poproszę wciąż optymistycznie, dość naczytałam się smutnych fików ostatnio) :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:16, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Kasinko, jeśli chcesz poczytać jeszcze coś naszego autorstwa, zapraszamy do działu Huddy - i jeszcze raz bardzo się cieszę, że zbieramy tak miłe komentarze! (:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:35, 03 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ja osobiśccie posiędzę jeszzce w Hilsonie i będę czekać z nadzieją w głębi skrywaną, że jednak tutaj też coś kiedyś takiego zajebiaszczego umieścicie:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:28, 04 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
hahaa, akurat miałam ochotę na coś mniej poważnego ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:16, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Nie, nie, nie... xDDD
I już prędzej uwierzyłabym w Wilsona budzącego się pewnego, pięknego dnia obok House'a niż w House'a podrzucającego mu różowe stringi :PPP
Nie ma takiej opcji ;PPP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|