|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Izoch
Okulista
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sammyland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:57, 28 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | gdzie te piękne czasy, kiedy dziewczynki własnoręcznie szyły ubranka dla misiów? |
Mi babcia robiła, bo ja zawsze byłam zbyt niecierpliwa. Kupowane dostawałam od ciotek i tak dalej xD
Ale miałam szufladę pełną ubranek robionych na drutach, czasem z zszytych kawałków materiału *-* Sama zrobiłam jedną spódniczkę z materiałów w paski, kwiatki, groszki i kwadraty
Richie napisał: | futerko to takie dwuznaczne stwierdzenie |
Przez Ciebie mam zboczone myśli
A takie grzeczne dziecko byłam!
Richie napisał: | Wilson pewnie wolałby go w śpioszkach |
Zresztą, jako miś mógłby nie nosić nic
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Nie 10:05, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lynn
Troll Horumowy
Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:01, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Boze co za brednie...czytalam wiele idiotycznych fikow ale twoj to chyba mistrzostwo kiczu. Jak nie masz weny to zwyczajnie sie nie pisze, a nie pisze bzdury na chama byleby bylo.
Zalosne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:31, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Szanowna Lynn, może zacznij czytać ze zrozumieniem?? Bo jak na razie to TY jesteś żałosna.
Fik jest TŁUMACZENIEM. A Richie tylko go tłumaczy. Jeśli masz uwagi do autorki, którą jest alex51324, wejdź na stronę z z jej opowiadaniem po angielsku i tam uczyń te uwagi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:15, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Chamstwo!
Wiesz co, Richie? Ale żeby aż tak cię zjechać za tłumaczenie, bardzo fajnego z resztą, opowiadania?
A gdzie jakieś uzasadnienie? Gdzie sens wypowiedzi tej dziewczyny?
Oh wiem, dawno mnie nie było, ale ja tak tylko wpadłam poprzeć nefrytowąkotkę, która ma całkowitą rację. Bo ty, Richie, nie masz przecież wpływu na fabułę, do której nie mam i tak żadnych zastrzeżeń. To tyle, co mam do powiedzenia.
Czasu, kochana!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izoch
Okulista
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sammyland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:26, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Ten fik jest kiczowaty i żałosny? Bo przedstawia Wilsona i House'a w zupełnie innym świetle niż do tej pory? Bo rozśmiesza?
Aż mi się komputer zawiesił z tego wszystkiego
Czasu na tłumaczenie pluszowego House'a, za którym to pójdę na koniec świata *-*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Wto 18:27, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Este
Bad Wolf
Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:55, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Lynn, powtórzę za nefrytową: kłania się czytanie ze zrozumieniem. Przy krytykowaniu tematu i treści fika kieruj swoje słowa do jego autora. Nie jest też w twojej kompetencji narzucać autorom co powinni pisać, a czego nie. Nie podoba się - nie czytaj. Nikt cię do tego nie zmusza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Este dnia Wto 20:56, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:10, 02 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Lynn napisał: | Boze co za brednie...czytalam wiele idiotycznych fikow ale twoj to chyba mistrzostwo kiczu. Jak nie masz weny to zwyczajnie sie nie pisze, a nie pisze bzdury na chama byleby bylo.
Zalosne. |
Damn! Teraz ją tu przyniosło... Widziałam, że w innym dziale zachowuje się tak samo. Co za masakra, kilka postów i sama chamowata krytyka. Za Este, nie podoba Ci się - nie czytaj. ;/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:12, 03 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Izoch napisał: | Mi babcia robiła, bo ja zawsze byłam zbyt niecierpliwa. (...) |
a ja siem wolałam książkami zajmować - książki nie potrzebują ubranek
hmm... nie pamiętam, żebym sama szyła coś dla lalek i chyba nikt mi nic nie szył. Zresztą jeśli już, to bawiłam się Barbie, a dla tej "chudej szkapy" (jak ją nazywała moja matka) trudno było uszyć samemu coś, co by pasowało Ale reklamówkę ubranek jeszcze gdzieś mam
Izoch napisał: | Przez Ciebie mam zboczone myśli |
miło mi
Izoch napisał: | A takie grzeczne dziecko byłam! |
tjaaa, ciekawe kiedy
Izoch napisał: | Zresztą, jako miś mógłby nie nosić nic |
jako miś tak, ale nie jako HOUSE!
**********
Lynn napisał: | Boze co za brednie...czytalam wiele idiotycznych fikow ale twoj to chyba mistrzostwo kiczu. Jak nie masz weny to zwyczajnie sie nie pisze, a nie pisze bzdury na chama byleby bylo.
Zalosne. |
jak już zostało wspomniane - fik nie jest mój. Nie wiem, jakie były zamierzenia Autorki fika, ale zakładam, że KICZ był tutaj ZAMIERZONY, a nie wynikał z braku weny. Dziwię się, że nie czujesz tego klimatu, skoro tak bardzo uwielbiasz "Upiora w Operze" - oklepaną bajeczkę o Pięknej i Bestii (a propos - czytałam ze dwa fiki, w których House i Wilson bawili się w Upiora w operze... ciekawe, czy też uznałabyś to za mistrzostwo kiczu )
W każdym razie - co też już zostało powiedziane - do czytania moich żałosnych tłumaczeń i fików nikt Cię nie zmusza. Za to będę niecierpliwie czekać, aż sama coś napiszesz, żeby zaprezentować swoje umiejętności na tym polu
PS. Rozumiem, że nie masz polskich znaków, ale muszę Cię uświadomić, że klawisz z przecinkiem i spacja też nie zawsze Ci działają. I nie pisze się "byleby" tylko "byle by"
***
Dziewczyny, dziękuję bardzo za bronienie fika i mnie pod moją nieobecność
Niestety, dzieci NEO docierają również na Horum. Nie rozumieją pojęcia konstruktywna krytyka, interpunkcja jest dla nich kwestią przypadku i generalnie najpierw piszą, a dopiero potem... nope, one najczęściej w ogóle nie myślą. Jedyne na czym się znają to chamstwo - ale w końcu na jednej rzeczy, którą robią, muszą się znać.
*hugs you all*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sherry76
Pacjent
Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:45, 05 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Lynn napisał: | Boze co za brednie...czytalam wiele idiotycznych fikow ale twoj to chyba mistrzostwo kiczu. Jak nie masz weny to zwyczajnie sie nie pisze, a nie pisze bzdury na chama byleby bylo.
Zalosne. |
Z reguły nie bawię się w jakieś słowne przepychanki ale w tym momencie mnie poniosło. Dziewczyno, najwyraźniej masz jakiś problem ze sobą skoro praktycznie 90 % twoich postów to mniej lub bardziej bezczelna krytyka opowiadań innych forumowiczów. Odpowiem w twoim stylu: jak nie masz nic sensownego do powiedzenia to zwyczajnie zamilknij. Gdzieś napisałaś, że nie jesteś chamska ale masz cięty język. No cóż, dla postronnego obserwatora jesteś po prostu chamska i sama o sobie wystawiasz świadectwo.
A w tym konkretnym przypadku polecam skupić się na czytaniu ze zrozumieniem. Weź się ogarnij bo żal czytać twoje komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Pią 10:47, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 4:42, 06 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Miło mi, że Twój 5. post trafił tutaj Gorzej, że stało się to z takiego nieciekawego powodu.
Lynn z pewnością i tak już tu nie wróci - po co ma czytać odpowiedzi na swoje komentarze (chyba że czytała, ale uświadamianie jej, że ten fik to tłumaczenie do niej nie dotarło, bo wciąż się przy tym upiera na PW).
Tymniemniej, dziękuję za głos wsparcia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:21, 08 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na początek: Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
Wspaniałe, zabawne, poruszająca, zabawne, genialne, zabawne i jeszcze raz zabawne. Uśmiałam sie jak nigdy z tych tekstów pluszowego House'a i Jimmy'ego.
Rozdział I.
Cytat: | Najwyraźniej wrabiał Wilsona w przyjeżdżanie, żeby go nakarmił lub dostarczył mu rozrywki o jeden raz za dużo. |
Squeeeeeeeeeeeeee
Cytat: | Jednego razu praktycznie płakał w słuchawkę, a kiedy Wilson dotarł na miejsce, okazało się, że padła mu bateria w pilocie do telewizora, a on chciał, żeby Wilson najpierw zmienił kanał, a potem poszedł kupić baterie. |
Cytat: | Niczego tam nie było oprócz starego brązowego ręcznika czy czegoś w tym stylu. |
Nie mogę przestać się śmiać
Cytat: | - Gdzie? - I czy ten ręcznik się poruszył? Biorąc pod uwagę w jakim stanie House utrzymywał swój dom, nie wykraczało to całkowicie poza sferę ewentualności. |
Cytat: | - Tutaj. - Ręcznik nie był ręcznikiem; to był pluszowy miś. I powoli podnosił się na nogi. Albo na łapy? Zamachał rękami. - Ziemia do Wilsona. |
Cytat: | - Wiem, że trudno w to uwierzyć. |
Żaden problem, ja Ci wierzę
Cytat: | - Nie, jestem pewien, że to się zdarza cały czas. Czy w klinice pięć albo sześć razy w tygodniu nie pojawiają się ludzie, którzy zostali zamienieni w pluszowe zwierzęta?
|
Brzuch mnie boli ze śmiechu!
Cytat: | Znalazł tam kłębek kurzu, który początkowo wziął za oryginalnie wyglądający kapeć |
To było dobre, tylko gdzie drugi oryginalny kapeć?
Cytat: | - Co takiego? Nie mogę tak pójść do pracy. - Pluszowy House wskazał gestem na siebie. - Jestem goły. |
Ahahahaha Jestem goły - powiedział pluszowy House
Cytat: | - Poza tym nie masz genitaliów.
- Dzięki, że mi przypomniałeś. - Pluszowy House spojrzał ponuro na swoje krocze. - Idź i kup mi jakieś ciuchy. Ja zaczekam tutaj. |
Umieram! *leży na podłodze i kwiczy ze śmiechu*
Cytat: | - Masz, ile, trzydzieści centymetrów wzrostu? - odparł Wilson. - Skąd ja mam wziąć dla ciebie jakieś ubranie? |
*już teraz chrumka ze śmiechu*
Cytat: | - Uważam, że jestem wyższy. Lepiej wykonajmy kilka pomiarów. |
Jaki poważny :d
Nie wiem tylko dlaczego na początku wyobraziłam sobie, że miś jest różowy i wzrostu House'a?
Idę czytać dalej będę dawać Edit aż do 6 rozdziału
*podnosi się z podłogi otrzepuje*
Nie moge z Tobą, Richie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 4:08, 09 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
NiEtYkAlNa napisał: | Nie wiem tylko dlaczego na początku wyobraziłam sobie, że miś jest różowy i wzrostu House'a? |
ja też nie wiem... przecież od początku było wiadomo, że House jest pluszowym misiem, a nie gumową lalką
NiEtYkAlNa napisał: | *podnosi się z podłogi otrzepuje* |
a nie znalazłaś przypadkiem drugiego oryginalnego kapcia?
NiEtYkAlNa napisał: | Nie moge z Tobą, Richie |
...jak nie możesz wytrzymać, to się puść
***
*Richie zerka niepewnie w stronę tłumaczenia*
...
chyba czas się wreszcie za nie zabrać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 4:11, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 6:08, 13 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | uff, nareszcie większość kryzysów została zażegnana i można wrócić do zabawy |
Rozdział 7.
Wilson otworzył lodówkę i zajrzał do środka. Nie było tam zbyt wiele.
- Jak myślisz, co lubią jeść misie?
- Chyba jesteśmy wszystkożerne - odpowiedział House.
- Prawdziwe misie, owszem, ale co z pluszowymi misiami? Owsianka, może być? - Wilson odwrócił się w stronę szafki. Czy House naprawdę żył wyłącznie kanapkami z masłem orzechowym oraz płatkami śniadaniowymi?
- Fuuuj.
- Kanapki z marmoladą? - Nie żeby House miał marmoladę, czy choćby przyzwoity chleb. Najwyraźniej House robił sobie kanapki z masłem orzechowym na puszystym białym pieczywie o strukturze (i wartościach odżywczych) waty cukrowej.
- Lubimy pizzę - zasugerował House.
- Nie, jestem niemal pewien, że misie nie lubią sera. - W szafce było trochę makaronu oraz sos w słoiku, ale nie było niczego, co można by było do tego dodać, nawet połówki cebuli w lodówce. - Miodek?
- Słucham, cukiereczku? - odpowiedział słodkim tonem House.*
Wilson zastanawiał się przez chwilę. - Nie, miałem na myśli jedzenie. Jak w "Kubusiu Puchatku".
- Tak właśnie wszyscy mówią.
Wilson wrócił do salonu, gdzie House siedział na kanapie. - Nie masz nic do jedzenia - oznajmił mu.
House spojrzał na niego zaskoczony. - Dopiero co byłem w sklepie.
- Kupiłeś cokolwiek?
- Jasne. Zupę, makaron, masło orzechowe, piwo. Powinno być całe mnóstwo żarcia.
- Chodziło mi o prawdziwe jedzenie - sprecyzował Wilson.
House zerknął na niego ponownie, po czym wrócił do oglądania telewizji. - W zamrażalniku jest kilka dań od [link widoczny dla zalogowanych].
- Od kogo?
- Marie Callendar. To jak [link widoczny dla zalogowanych]. Ale nie są takie złe.
Wilson zawsze czerpał radość z dobrych posiłków. Jedzenie nie było wyłącznie konieczne do życia - była to również prosta, codzienna przyjemność. Nawet mimo tego, że mieszkał w hotelu i nie miał za bardzo jak gotować, starał się wynajdować przepisy na proste potrawy, które mógłby przygotować na małej, dwupalnikowej kuchence oraz składniki do nich, które byłyby świeże i wysokiej jakości. W jakiś sposób było to niewypowiedzenie smutne, że House uważał "niezłe" za wystarczająco dobre dla siebie.
- Możemy iść do sklepu - zdecydował.
- Możemy nie iść - odpowiedział House. - Jak chcesz, idź sam.
Wilson pomyślał o sklepie spożywczym. Będzie tam tłoczno od dzieci o lepkich palcach oraz ich nieuważnych matek. Mógłby pójść bez House'a - ale co jeśli coś mu się stanie, kiedy Wilsona nie będzie?
- A zatem zostaje pizza - westchnął.
<center>###</center>
Reszta dnia upłynęła zwyczajnie jak na House'a. Zjedli pizzę, którą House wybrał, a za którą Wilson zapłacił i oglądali programy w telewizji, które wybierał House. Wreszcie około dwudziestej trzeciej, House przeciągnął się i ziewnął, mimowolnie wierzgając futrzanymi stopami.
- Okej, czas spać - poinformował Wilsona. - Nie musisz iść do domu, ale nie możesz zostać tutaj.
Oczy Wilsona rozszerzyły się ze zdumienia. - Słucham? Nie, pomyślałem, że zostanę.
- Masz całkiem niezły, chociaż żałosny, pokój w hotelu - przypomniał mu House.
- Nie wydaje mi się, że powinieneś być sam w domu, póki jesteś w takim stanie - wytłumaczył Wilson.
- A co może mi się przytrafić? Nie mogę upaść i złamać nogi - nie mam kości.
- Masz trzydzieści osiem centymetrów wzrostu!
- Trzydzieści dziewięć i pół - poprawił go House. - I co z tego?
- Nie dosięgniesz wyłączników światła - odparł Wilson.
- No i? Kiedy nadejdzie ranek, ta wielka błyszcząca rzecz pojawi się na niebie. Wystarczająco oświetli mieszkanie.
- Nie możesz też dosięgnąć do klamek - zauważył Wilson. - Co będzie, jeśli budynek zacznie się palić?
- Na ile to jest prawdopodobne? - odciął się kpiąco House. - Mieszkam tu od lat i nigdy nie było pożaru.
- Co nie znaczy, że nie będzie. Nie byłbyś w stanie się wydostać, a strażacy nie weszliby do środka, żeby ratować pluszowego misia. Spaliłbyś się.
Wilson był wyraźnie poruszony. House westchnął. - Jeżeli zmuszę cię, żebyś sobie poszedł, założę się, że przez całą noc będziesz się przewracał z boku na bok - zakpił. - A rano będziesz musiał rozczesać sobie włosy grabiami, zanim będziesz je mógł wysuszyć suszarką.
- Być może - powiedział bezwstydnie Wilson.
Z długim, cierpiętniczym westchnieniem, House powiedział: - Możesz zostać. Ale śpisz na kanapie i nie będzie absolutnie żadnego używania suszarki, obcinania paznokci, ani innych odrażająco głośnych czynności porannej toalety.
Wilson skinął głową. - Zrozumiałem.
- I zrobisz rano śniadanie. Coś dobrego - dodał. - Żadnych płatków. Płatki potrafię zrobić sobie sam!
Wilson przez chwilę patrzył w przestrzeń ponad głową House'a, jego oczy przesuwały się z prawej strony na lewą i z powrotem, jakby coś czytał. House założyłby się o cokolwiek, że Wilson przeprowadzał inwentaryzację kuchni, wymyślając przepisy na to, co mógłby przygotować.
- Okej - powiedział w końcu. - Mogę zrobić francuskie tosty.
- No i proszę. - House rozważał przez chwilę, czy powinien dodać do tego jakieś żądania. Nie mógł niczego wymyślić... ale jeżeli Wilson był zdeterminowany, by zostać, póki House nie będzie od-misiowiony, mogli powtórzyć cały proceder następnego wieczoru. House zsunął się z kanapy. - Wiesz, gdzie jest dodatkowy koc. - Co powiedziawszy, podreptał do sypialni.
Chwilę później przydreptał z powrotem i odnalazł Wilsona myjącego zęby w łazience. Wilson wypłukał usta i zapytał niewinnie: - Jakiś problem?
- Nie mogę dosięgnąć łóżka - odparł House.
- Słucham?
House miał ochotę zetrzeć z twarzy przyjaciela bezczelny uśmiech z piany. - Powiedziałem, że nie mogę dosięgnąć łóżka. Chodź mnie podnieść.
Wilson dokończył myć zęby i wytarł dłonie o ręcznik. - Dobrze, że wciąż tu jestem. Gdybym poszedł do domu, musiałbyś spać na podłodze.
- Ty nie masz domu.
Bez ostrzeżenia Wilson poderwał go z ziemi i przytulił go do piersi. House krzyknął i zaczął się wyrywać, ale Wilson jedynie powiedział tryumfalnym tonem: - Nie, ale mam House'a.**
<center>###</center>
House uderzył pięścią w poduszkę, która teraz była większa niż on sam. Z początku nie był pewien, czy będzie w stanie spać mając postać misia - jego wszystkie pozostałe funkcje fizjologiczne wydawały się nietknięte, ale to nie dawało żadnej gwarancji - jednak przespał kilka godzin pod wpływem zażytego wcześniej Vicodinu. Teraz jednakże już nie spał. Wilson chrapał w najlepsze w drugim pokoju, wredny sukinsyn. House mógł się założyć, że właśnie to chrapanie nie pozwala mu spać.
Z pewnością nie chodziło o to, że martwił się pozostaniem już na zawsze w postaci pluszowego misia. Albo przez cały rok, co równie dobrze mogło oznaczać to samo. Wiedział, że do tego nie dojdzie. Miał Plan.
Nie martwiło go również, że ludzie w pracy dowiedzą się, że jest pluszowym misiem i już nigdy więcej nie potraktują go poważnie. Ludzie nie mieli się o tym dowiedzieć, a gdyby jednak się dowiedzieli - po prostu zrobi coś wybitnie paskudnego, żeby przypomnieć wszystkim jakim jest dupkiem (nawet jeśli do jego dupy przypadkiem przymocowany był ogon).
Z całą pewnością nie dręczyło go to, jak duże i opustoszałe wydawało się być jego łóżko, kiedy miał jedynie trzydzieści dziewięć i pół centymetra wzrostu. Podobało mu się, że ma mnóstwo miejsca, żeby się wyciągnąć. Albo przekręcić na bok. I jeszcze raz, i jeszcze...
Przewracając się z boku na bok, niespodziewanie trafił poza krawędź łóżka i z pacnięciem wylądował na podłodze. Całkowicie przez przypadek.
No cóż, niech to szlag. House usiadł i oklepał łapami swoje ciało, sprawdzając, czy niczego sobie nie zrobił. Nie wyglądało na to, żeby stała mu się krzywda, więc teraz miał tylko jeden problem. Przytrzymując się ramy, spojrzał w górę na łóżko, które było dość wysoko ponad jego głową. Jak przekonał się wcześniej, nie było szans, żeby dostał się tam o własnych siłach. Nie było tam nawet niczego, o co można by zaczepić sznur - albo krawat - i spróbować sztuczki ze wspinaczką.
Całe szczęście - mając w pamięci uwagę Wilsona na temat klamek - zamiast zupełnie zatrzasnąć za sobą drzwi, zostawił je uchylone na tyle, żeby mógł ja otworzyć, używając łap. Wyszedł z sypialni i powędrował do salonu.
- Wilson! - syknął.
- Mmff. - Wilson przewrócił się na drugi bok, kończąc ten obrzydliwy, przypominający piłowanie odgłos.
- Wilson! - powtórzył House. Jedna z rąk Wilsona zwisała z kanapy, więc House złapał ją obiema łapami i pociągnął.
- Czee-go? - Wilson otworzył jedno oko. - A. To ty. - Po czym złapał House'a za ucho i połowę twarzy i wciągnął go na kanapę, przyciskając go do swojej klatki piersiowej. - Śpij już.
House zaczął się wić, by się uwolnić, ale szybko zmienił zdanie. Był przecież pluszowym misiem. Został stworzony do bycia przytulanką. Miał to zakodowane w każdym włóknie swoich... um... włókien. Może powinien po prostu się z tym pogodzić.
Wilson wtulił twarz w futro na głowie House'a i wymamrotał coś niezrozumiałego.
Przynajmniej nie zaczął ponownie chrapać. Jeszcze nie.
Cytat: | * gópi angielski Ofkors "Miodek" to "Honey, czyli po angielsku również "kochanie"
** gópi angielski po raz drugi |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:48, 13 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Gaaad Richie, tym ficu jest więcej Hilsona niż w niejednym innym. Śmiałam się, wściekałam, nawet się straaasznie wzruszyłam
Ale dobrze, że Wilson walczył tak dzielnie o House'a. Awwww
Rozdział II.
Richie117 napisał: |
- Ale nie twoje niedoskonałości w kwestii, no wiesz, zawartości twoich spodni - sprecyzował House.
- Nie mam niedoskonałości w tej kwestii - powiedział Wilson.
| Słusznie Jimmy, jesteś idealny
Cytat: | House starał się o tym nie myśleć. - No cóż, znajdź mi coś fajnego. |
Biedulek nasz
Cytat: | Wówczas mógł wydobyć swój telefon komórkowy oraz - równie ważną - buteleczkę Vicodinu, które znajdowały się w kieszeni. |
Oł Gaaad, jak sobie wyobraziłam misia z Vicodinem...
Cytat: | Zdążył już przeczytać wszystkie artykuły, ale zadowolił się rozwiązywaniem w głowie krzyżówki. |
A po pięciu minutach się znudził
Cytat: | Może być trudno dostać nową receptę, skoro był w postaci misia. Powinien oszczędzać. |
Miś dochodzi do wniosku, że powinien oszczędzać leki
Cytat: | - Kupiłeś mi dziecięce body? |
Cytat: | - Wspaniale - powiedział sarkastycznie House, nie przestając grzebać w torbie. |
Wyobrażam sobie jak on grzebie w tej torbie
Cytat: | - Nie wydaje mi się, żeby one miały pasować. - Podniósł do góry maleńką parę jeansów. |
damn! Już padam ze śmiechu, a jeszcze kilka rozdziałów
Cytat: | - Nie kupiłeś mi żadnej bielizny?
- W dziale dla dzieci nie mają bielizny - przypomniał mu Wilson. - Chyba że chciałeś pieluchę. |
<lol2> Ómieram!
Cytat: | - W takim razie pójdę bez. - Wciągnął na siebie body z napisem "Magnes na panienki" i niebieskie spodenki. |
hahahaha!!!
Cytat: | - Może będzie lepiej, jeśli zaniosę cię do samochodu - zasugerował taktownie. - Trawa jest trochę mokra.
- Taa, a poza tym chcemy dotrzeć na miejsce jeszcze w tym tygodniu. Okej. |
Ahaha! W tym tygodniu, biedny, ma krótkie nóżki
Cytat: | Wilson zaczął się zastanawiać, jak najlepiej podnieść House'a. |
Pod pupę, Jimmy
Cytat: | Kiedy wsiedli do samochodu, Wilson posadził House'a na siedzeniu pasażera i zapiął wokół niego pas bezpieczeństwa. Gdyby ktokolwiek go obserwował, pomyślałby, że postradał rozum |
Przypomina mi się Jaś Fasola i jego pluszowy miś
Cytat: | House uderzył go swoją pluszową pięścią. - Wielkie dzięki.
- Za co?
- Za wrobienie mnie w randkę z Karmelowym i Królikiem. - House wydał odgłos przypominający wymioty. |
Każde: pluszowy House uderzył go, klepnął, szturchnął, wywołuje we mnie atak śmiechu
Cytat: | Kiedy wrócił do swojego gabinetu, kilka małych przedmiotów - zszywacz, śniegowa kula i paczka chusteczek - były rozrzucone na podłodze przed biurkiem, gdzie zostawił House'a, a miś we własnej osobie skopywał właśnie z blatu piłkę do ćwiczenia dłoni. |
A to dobre
Cytat: | - Zastanawiam się, czy możesz zrobić kupę, nie mając odbytu, czy może będę musiał cię rozpruć i wygrzebać rozmoczone okruchy. |
To mam w opisie
Rozdział III.
Cytat: | - Nienawidzę cię - poinformował go z wnętrza torby House. | Wspaniale się zaczyna, jeszcze z wnętrza torby informacja pochodzi
Cytat: | - Nie. Ona zamieniła go w pluszowego misia - wyjaśnił Wilson. Czemu House się nie ruszał? - House? House, dobrze się czujesz?
Cuddy patrzyła na niego z przerażeniem. - O Boże, James... |
Cytat: | - House, skończy z tym. Powiedz Cuddy, co się stało. | I tu chyba dodatkowo literówka skończy.
Cytat: | Może ona zabiła House'a, a jego podświadomość podsunęła mu ten dziwaczny pomysł z pluszowym misiem, ponieważ on po prostu nie mógł sobie z tym poradzić. |
Przez chwilkę pomyślałam: A co, jeśli to prawda?
Cytat: | House zaczął chichotać i turlać się na dnie torby. - O Boże, twoja mina była przekomiczna. Naprawdę pomyślałeś, że jesteś na prostej drodze do domu wariatów, prawda? |
I znowu, pluszowy House chichocze, turla się, skacze A do tego nabrał Jimmy'ego
Cytat: | Może chcielibyście wystawić małe przedstawienie dla Pediatrii pod koniec tygodnia? |
Gaaad
Cytat: | House podszedł do niej, klepiąc się łapą po brzuchu. - Widzisz? To cały ja. |
Hahaha! Jak to musiało wyglądać, damn! *__*
Cytat: | Wilson usiadł za biurkiem. - Okej, mam zamiar trochę popracować... ty możesz się pobawić.
- Co takiego? Nie, musimy postarać się znaleźć stronę tego sabatu |
Możesz się pobawić, House... Tata Wilson popracuje
Cytat: | - House obszedł szybko biurko dookoła i spróbował wspiąć się po fotelu Wilsona. Nogi krzesła nie dały mu żadnego oparcia, więc spróbował wdrapać się po nodze Wilsona. |
How sweet
Cytat: | Wilson strząsnął go z siebie. - Mam kilka spraw, które muszę dziś załatwić. |
Poor House
Cytat: | Skoro Wilson kazał mu czekać, aż włączy komputer i się zaloguje, House zdecydował, że uczciwym rewanżem będzie związanie razem jego sznurówek. |
kocham tą jego pomysłowość
Cytat: | To może być to! - Szturchnął Wilsona w czoło. |
damn! w czoło? Ale to musiało bosko wyglądać
Cytat: | - Zdajesz sobie sprawę, że oni tak naprawdę nie handlują boginiami, prawda? |
Może House chciał kupić boginię Oby nie, Jimmy mu wystarczy
Cytat: | Tym razem podróż była o wiele wygodniejsza, ale wciąż można by było coś poprawić. Może przydałaby mu się poduszka w tym pudle. I coś do czytania. Może jakaś przekąska. House musiał przekazać Wilsonowi te wskazówki. |
Rozbrajają mnie te przemyślenia naszego misia
Rozdział IV.
Cytat: | House wypadł z samochodu na pas trawy pomiędzy jezdnią a chodnikiem. Przez chwilę stał na czworakach, opierając się na rękach i kolanach, po czym nagle szarpnął w dół swoje spodenki i przykucnął. |
*tarza się po podłodze*
Cytat: | Wilson zamknął oczy i oparł czoło o kierownicę. Zdarzało się już wcześniej, że musiał zjechać z drogi, żeby House mógł się wysikać czy zwymiotować na poboczu, ale to był pierwszy raz, kiedy jego przyjaciel robił kupę w publicznym miejscu. Potrząsając głową, wyłączył silnik i sięgnął pod siedzenie po plastikową torebkę. |
oł Gaaaad Jaki Wilsuuun
Cytat: | Zanim okrążył samochód i dotarł do pobocza, House podciągał spodenki i odrzucał na bok garść liści.
- Teraz czuję się o wiele lepiej - zapewnił Wilsona. |
Zapewne lepiej
Cytat: | Hah. Całe szczęście, że House pełnił rolę przyzwoitki - w przeciwnym wypadku Wilson wypełniałby jej luki jeszcze przed lunchem. |
Wilson! House ma cię w na oku W końcu chce, żebyś uprawiał ghejowski sechs
Cytat: | - Nie, naprawdę chodzi o mojego przyjaciela. On... jest w tamtym pudełku. |
Cytat: | - To nie jest dla ciebie wystarczająco okropne? - zapytał ostro House. - Co spodziewałaś się tu znaleźć? Oderwaną głowę? |
O bosh, przeraziłam się
Cytat: | House wykrzywił swoją pluszową twarz na kilka różnych sposobów. - Nie wydaje mi się, żebym potrafił - przyznał w końcu. - Nie mam powiek. |
Cytat: | - Nie mogę być kretyńską zabawką przez cały rok! - sprzeciwił się House, zeskakując z taboretu. Kiedy wylądował, zaklął i złapał się za nogę. - Niech to szlag! |
poor House
Cytat: | Wilson klęknął obok niego. - Wszystko w porządku? |
Jaki Jimmy jest kochany
Cytat: | House potarł guzikowe oczy i skinął głową. - Noga mnie boli - powiedział ze smutkiem. - A nie mam przy sobie Vicodinu. |
tak mi się smutno robiło jak to czytałam, maskotki bardziej szkoda, heh
Cytat: | To szczególnie dobry miesiąc pozbywanie się niechcianych wpływów. |
chyba brakuje słówka "na"
Cytat: | - I musimy pojechać kupić mi więcej ubrań - dodał. - Moje śpioszki cały czas przesuwają się do góry. |
oł Gaaad, nie mogę już, to się źle skończy dla mnie Furia śmiechu
Cytat: | - Ale one ciągle wciskają mi się między pośladki - poskarżył się House. |
Skonam przy tym fiku
Resztę cytatów mam ale idę spać, bo usypiam na siedząco i dokończę wieczorem [/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izoch
Okulista
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sammyland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:07, 13 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jestem taka wściekła, mam ochotę pozabijać wszystkich ludzi na świecie.
I pojawia się Pluszowy House, który poprawia humor *-*
Cytat: | Owsianka, może być? |
...
Chyba żartujesz ;p
Cytat: | - Jasne. Zupę, makaron, masło orzechowe, piwo. Powinno być całe mnóstwo żarcia. |
Wilson w tym miejscu pewnie dostał palpitacji serca xD
Cytat: | - No i? Kiedy nadejdzie ranek, ta wielka błyszcząca rzecz pojawi się na niebie. Wystarczająco oświetli mieszkanie.
|
Ta wielka błyszcząca rzecz na niebie z samego rana powoduje, że mam ochotę zamurować okno xD
Cytat: | Co będzie, jeśli budynek zacznie się palić? |
Cytat: | (nawet jeśli do jego dupy przypadkiem przymocowany był ogon) |
PADŁAM
Odczep sobie, House, jak Kłapouchy ;p
Cytat: | złapał House'a za ucho i połowę twarzy |
Jaka czuuuułość
Taaak, zdecydowanie Pluszowy House jest lekiem na moją złość na wszelakie istoty ludzkie ;D Poproszę więcej w takim razie xD
Czasu na tłumaczenie *_*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:30, 14 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Delektowania się Pluszowym... ciąg dalszy. Z takich niekanonicznych opowiadań, to jest dla mnie numerem 1
Rozdział V.
Cytat: | House leżał na brzuchu na dywanie, z otwartą książką przed sobą | .
bosh, wyobrażam sobie takiego zamyślonego House'a - misia
Cytat: | - Colę i Cheetosy- zażądał House, wracając do lektury.
- Powiedzenie "proszę" pewnie by cię nie zabiło.
- Wolę nie ryzykować. |
Colę i Cheetosy - Nie wiem, ale Richie Ty to tak tłumaczysz, że ja to wszystko widzę. I to jest zabawne!
Cytat: | - Nie - odpowiedział House, wyciągając ramiona, żeby Wilson go podniósł. - Nudzi mi się i chcę się pozbyć tych cholernych śpioszków. |
damn! Tutaj pasowałoby najlepiej cały fik zacytować. Moja siostra go czytała i choć nie jest Hilsonką i rzadko ogląda House'a, to stwierdziła, że zakochała się w tym ficu
Cytat: | Wypełnił niemal połowę miesiąca "zobowiązaniami" w stylu: "Uprawiać ghejowski sechs" i "Ufarbować pluszowego pudla na różowo". W kilku kratkach znajdowało się również: "Postawić House'owi lunch". |
Nie mam siły ghejowski sechs, to po misiowemu? I co to pudel, tzn, co House miał na myśli ?
Cytat: | - Nie ma mowy. Zobacz, co wybrałeś dla mnie poprzednim razem. - House wskazał na śpioszki i spodenki kąpielowe. |
Właśnie Jimmy Chociaż się starałeś
Cytat: | Wilson wiedział, że dorosły mężczyzna w garniturze i krawacie, kupujący w środku dnia ubranka dla pluszowego misia był dość niespotykanym klientem | .
No ba! Unikat
Cytat: | - Czy miś pana syna jest w tym pudełku?
- Tak. |
Nawet zrobiłem mu otwory wpudełku, żeby mógł oddychać
Cytat: | Jego najlepszym znaleziskiem była malutka skórzana kurtka. |
Cytat: | Karton po aktach był otwarty i pusty, a pokrywka leżała obok. |
Zmroziło mi wtedy krew w żyłach, tak myślałam, że to jakiś diabelski pomiot zabrał go Wilsonowi
Cytat: | Ale tym razem House nie był odpowiedzialny za swoje zniknięcie. Mała dziewczynka, może cztero- lub pięcioletnia, wychodziła ze sklepu ze swoją matką i z House'em trzymanym za jedną łapę, zwisającym z jej ręki. W niebieskich guzikowych oczach widniała rozpacz. |
Rozdział VI.
Cytat: | Ponownie przeniósł bezradny wzrok na Wilsona. Nie miał nawet pewności, czy jego przyjaciel go zobaczył. |
bosh, czemu ten fic mnie tak wzrusza?
Cytat: | Na widok Wilsona, rzucającego się za nim w pogoń, poczuł olbrzymią ulgę. |
Go Jimmy go! Get them! Jaki Hilson
Cytat: | - Kobieta we fioletowym żakiecie! Z dziewczynką! Tak, pani! - potwierdził, kiedy kobieta obejrzała się przez ramię. - Niech się pani zatrzyma! |
Waleczny Jimmy, koffam takiego Wilsona *koffa*
Cytat: | - Jest mój - upierała się Melanie. - Ma-a-a-a-mooooo! - rozpłakała się |
House jest tylko i wyłącznie Wilsona! Zapamiętaj to sobie mała, podła... Przepraszam *uspokaja się* *wdech wydech*
Cytat: | - Wilson, ratuj! - wyszeptał rozpaczliwie | .
poor House
Cytat: | Wilson przygryzł wargę. - Puszczaj - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Rozerwiesz go. |
Nie odpuszczaj Jimmy
Cytat: | Ochroniarz podniósł House'a za skórę na karku i szarpnął w dół jego spodenki. Wilson odwrócił wzrok. |
*zakrywa oczy* Jak tak można, tylko Wilson wie, co to znaczy dla House'a
Cytat: | - Proszę pani, miś pasuje do opisu tego pana - powiedział ochroniarz, podając House'a Wilsonowi, który pośpiesznie podciągnął z powrotem jego spodenki. |
oł Gaaad
Cytat: | Na szczęście Wilson trzymał House'a bezpiecznie przy swojej piersi |
Cytat: | - Tak. Cholera, czy ten facet musiał zdejmować mi spodnie przy wszystkich? |
House, zły miś
Cytat: | - Wybacz. Chcesz wrócić do sklepu po rzeczy, czy od razu pojechać do domu? |
Gaaad Wilson, jaki Ty jesteś opiekuńczy, czuły i kochany, ja chcę na koniec wieeeelkie love Ale nie tykam oryginału
Cytat: | House zamyślił się. Był odrobinę roztrzęsiony, ale nie chciał już więcej musieć nosić śpioszków. - Idź i kup wszystko, tylko nie odkładaj mnie znowu. |
*przytula Grega* ale nie chciał nosić śpioszków, twardy z niego facet... ekhm... miś
Cytat: | - Nie zrobię tego. - Wilson objął go mocniej ramieniem. | how sweet
Cytat: | House zamierzał mu później powiedzieć, żeby tego nie robił - jego tułów był przygnieciony, a jego nogi dyndały w powietrzu. Było to bardzo niewygodne. |
Wskazówki House'a, część druga
Cytat: | House posłał Wilsonowi wściekłe spojrzenie. "Widzisz? Nawet bezmózga kasjerka wpadł na ten pomysł. Zdejmowanie spodni było zupełnie niepotrzebne." Wilson go zignorował. |
Ach ten jego nagi, pluszowy tyłek
Cytat: | House zaczekał, aż sprzedawczyni spojrzy na kasę, żeby szturchnąć Wilsona w brzuch. Nie powinien interesować się flirtowaniem z pracownicą sklepową, kiedy jego przyjaciel dopiero co padł ofiarą bear-napingu. |
nie mam słów ale ten nasz polski... misio - porwanie
Cytat: | Wilson poklepał go lekko po plecach, zanim z powrotem przykrył pudełko pokrywką. |
I House go za to nie zabił? to dobsz
Cytat: | Nie mógł uwierzyć, że niewiele brakowało, a straciłby House'a. |
Właśnie, to by było straszne, smutne i załamujące. Jimmy go kocha, skrycie jeszcze, ale kocha
Cytat: | House zrzucił pokrywkę z pudełka i zaczął niezdarnie pozbywać się swoich ubrań.
- Nawet jeśli nigdy więcej nie zobaczę śpioszków, to i tak będzie zbyt wcześnie - wymamrotał. |
Nie wierzę, genialne teksty. Boję się czytać siódmy rozdział, bo mnie ten fic tak rozśmiesza, że mam ochotę reklamować Twoje tłumaczenie, Richie
Cytat: | - W takim razie chyba będzie lepiej, jeżeli zrezygnujemy ze wszystkich zaplanowanych dziecięcych kąpieli - zauważył Wilson. | Nieeeeeeeee *drze się niemiłosiernie* Jak to? Ja miałam nadzieję, że Wilson będzie kąpał House'a jak mu się futerko ubrudzi
Cytat: | - Nożyczki... sprawdź w moim koszyku z przyborami do szycia - odparł House. |
Wiedziałam, że House robi sobie z niego jaja
Cytat: | Kiedy wrócił, House był zupełnie goły i trzymał przed sobą parę bawełnianych spodni. - W tych jest dziura. We wszystkich moich spodniach jest dziura. |
Ahahahaha! *tańczy taniec szalonego śmiacia*
Cytat: | - Myślę, że to na twój ogon - wyjaśnił Wilson.
House zmarszczył pluszowe brwi i sięgnął za siebie jedną łapą. - O żesz... |
O żesz...
Cytat: | - Jest słodki - powiedział złośliwie Wilson. |
Udawał, że to złośliwość, a tak naprawdę
Cytat: | - Której części "zamknij się" nie rozumiesz? - zapytał House, siadając, żeby wciągnąć na siebie nowe spodnie. |
Wszystkie te sytuacje, jak sobie wyobrażam *leży i kwiczy ze śmiechu*
Kapcia nie znalazłam i puściłam, ale nie popuściłam. I tak z Tobą nie mogę, ten fik jest genialny i przemyca nam mnóstwo pięknego Hilsona.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Nie 10:33, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 4:52, 19 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Nitka napisał: | Ahaha! W tym tygodniu, biedny, ma krótkie nóżki |
w takim razie chyba dobrze, że czegoś mu brakuje, bo pewnie by mu TO bardzo przeszkadzało w chodzeniu A jeśli by nie przeszkadzało, to Wilson miałby wieczny powód do żartów
Nitka napisał: | Pod pupę, Jimmy |
jeszcze House by go po czymś takim oskarżył o molestowanie...
Nitka napisał: | Przypomina mi się Jaś Fasola i jego pluszowy miś |
nieee, prooooszę... tylko nie Jaś Fasola
zresztą Wilson i Gregory Miś są o WIELE śmieszniejsi
Nitka napisał: | I tu chyba dodatkowo literówka skończy. |
ano, racja. Dzięki
Nitka napisał: | chyba brakuje słówka "na" |
chyba na pewno brakuje
*************
Izoch napisał: | Jestem taka wściekła, mam ochotę pozabijać wszystkich ludzi na świecie.
I pojawia się Pluszowy House, który poprawia humor *-* |
hurrra dla pluszowego House'a i jego kojących właściwości
Izoch napisał: | Chyba żartujesz ;p |
no cooo ja zawsze lubiłam owsiankę
Izoch napisał: | Ta wielka błyszcząca rzecz na niebie z samego rana powoduje, że mam ochotę zamurować okno xD |
gdybyś się zdecydowała to zrobić, to wpadnij zamurować i u mnie
*************
Nitka napisał: | Nie wiem, ale Richie Ty to tak tłumaczysz, że ja to wszystko widzę. I to jest zabawne! |
jak głosi mondre przysłowie - Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje Ja tu tylko tłumaczę, wszelkie doznania wizualne i inne są zasługą Autorki
Nitka napisał: | I co to pudel, tzn, co House miał na myśli ? |
a wiesz, że nie pomyślałam o poszukaniu ukrytych znaczeń słowa 'pudel'? Mam nadzieję, że jednak House nie miał na myśli części ciała gdzieś na południu, bo chyba Wilson nie posiada... pluszowych części ciała
Nitka napisał: | Zmroziło mi wtedy krew w żyłach, tak myślałam, że to jakiś diabelski pomiot zabrał go Wilsonowi |
mi teeeesh
Nitka napisał: | Ach ten jego nagi, pluszowy tyłek |
Nitka napisał: | ten fic tak rozśmiesza, że mam ochotę reklamować Twoje tłumaczenie, Richie |
nie krępuj się (bo szkoda sznurka) i reklamuj
Nitka napisał: | Ja miałam nadzieję, że Wilson będzie kąpał House'a jak mu się futerko ubrudzi |
a niby czym miałoby mu się ubrudzić?
Nitka napisał: | Udawał, że to złośliwość, a tak naprawdę |
booosh... chyba nie podejrzewasz Wilsona o to, że podniecają go pluszowe ogonki???
Nitka napisał: | I tak z Tobą nie mogę, ten fik jest genialny i przemyca nam mnóstwo pięknego Hilsona. |
jakie "przemyca"? Przecież pełno tu Hilsona widocznego gołym okiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:01, 19 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 8.
Kiedy Wilson się obudził, przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Nie był w swoim pokoju w hotelu - jego pokój nie posiadał zastałego odoru skóry, czosnku i stóp, podkreślonego przez ledwie wyczuwalny zapach moczu.
Kanapa House'a, no jasne. Przyśnił mu się najdziwniejszy sen - jego pluszowy miś z dzieciństwa, Pan Gburek, wszedł do pokoju i wgramolił się na kanapę razem z nim. Prawdopodobnie było to związane z przemianą House'a. Zabawne... House przypominał trochę Pana Gburka. Z wyjątkiem tego, że Pan Gburek miał zwyczajne oczy z brązowych guzików, a kiedy Wilson dorastał, pluszowe misie zazwyczaj nie nosiły ubrań.
Kiedy otworzył oczy, pierwszą rzeczą, którą zobaczył, był tył głowy Pana Gburka. Tylko chwilę zajęło mu uświadomienie sobie, że to niemożliwe, żeby to był Pan Gburek (który, o ile Wilson wiedział, nadal znajdował się w jego dawnym pokoju w domu jego rodziców).
A poza tym tamto nie było snem. To był House, który wyszedł z sypialni i wpakował się razem z nim do łóżka.
No cóż, na kanapę.
Zanim Wilson zdołał się zastanowić nad ukrytym sensem tego wszystkiego, House zaczął się ruszać.
- Hej. - Wiercił się bez przerwy, dopóki nie usiadł na klatce piersiowej Wilsona, szturchając go łapą w podbródek.
- Hej - odparł Wilson.
- Molestowałeś mnie, kiedy spałem?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- To dobrze. - House zastanawiał się przez chwilę. - Możesz mi teraz zrobić śniadanie.
- Jejku, dzięki.
Mimo to, Wilson postawił House'a na podłodze, zaliczył skróconą wersję porannej toalety, a dopiero potem ruszył do kuchni. Na szczęście House miał kilka jajek i trochę mleka, które nie przekroczyło za bardzo terminu ważności, a w szafce nadal znajdował się cynamon i wanilia, jeszcze z czasów, kiedy Wilson mieszkał u House'a.
Wilson spodziewał się, że House pojawi się w kuchni, gdy tylko pierwszy tost wyląduje na gorącej patelni i zacznie wydzielać aromat słodkości i przypraw, ale udało mu się przygotować po niewielkim stosiku tostów dla każdego z nich, bez żadnych przeszkód ze strony swojego dawnego niedźwiedziego towarzysza. Kiedy wszedł do salonu, dowiedział się dlaczego. House leżał zwinięty w kłębek na zwolnionym miejscu na kanapie i spał jak kamień. Co było wystarczająco dziwne, jego futrzany bok unosił się i opadał z każdym oddechem.
- House - odezwał się głośno Wilson.
- Mwuh?
- Śniadanie gotowe.
- Hm. - House usiadł, pocierając łapami uszy. - Okej - odpowiedział niewyraźnie.
House ożywił się, kiedy Wilson wniósł talerze z ich śniadaniem. Zdecydował, że będzie jadł, siedząc na stoliku do kawy, z talerzem leżącym pomiędzy jego wyciągniętymi nogami. Skoro widelec był niemal dwukrotnie dłuższy, niż jego ramię, szybko dał sobie z nim spokój i zaczął jeść łapami, wydając przy tym mnóstwo szczęśliwych pomruków.
Po śniadaniu Wilson musiał go przytrzymać i użyć wilgotnej myjki, żeby zmyć syrop, który pozostał na jego twarzy i łapach. Kiedy House przestał się kleić, Wilson odezwał się wesoło:
- Okej, czas się ubrać. Idziesz do pracy razem ze mną.
Wilson oczekiwał, że House będzie protestował, mówiąc, że może zostać sam w domu, ale - ku jego zaskoczeniu - House się nie sprzeczał. Włożył jeansy, jeden ze swoich t-shirtów i skórzaną kurtkę, po czym wgramolił się do swojego podróżnego kartonu.
Patrząc na to, Wilson nie tyle zastanawiał się, czy House coś knuje, co przez chwilę zabawiał się myślą, że House niczego nie knuje. Być może dostrzegł powód do obaw o bezpieczeństwo, wynikające z pozostawienia małego pluszowego zwierzaka samego w mieszkaniu. I na pewno (Wilson był o tym niemal przekonany) skończył na kanapie razem z nim, ponieważ nie lubił być sam w pluszowej postaci.
Mimo to, znając House'a, musiał mieć on coś w zanadrzu.
Dowiedzenie się o co chodziło, nie zajęło tyle czasu, ile Wilson z obawą podejrzewał. Gdy przybyli do szpitala i Wilson wyciągnął House'a z pudełka, House natychmiast powiedział:
- Chcę mieć zrobiony rezonans tak szybko, jak to możliwe. I weźmy kilka próbek tkanek, niech dzieciaki rzucą na nie okiem.
- Że co? - odparł mało inteligentnie Wilson.
- Stwierdziłem, że wczoraj podeszliśmy do tego zupełnie nie tak, jak trzeba - wyjaśnił House. - Próbując wyciągnąć mnie z tego za pomocą czarów. Ja nawet w nie nie wierzę. Wyciągniemy mnie z tego za pomocą nauki.
- Ale to stało się za pomocą czarów - zauważył Wilson.
- Nikt już nie wierzy w czary - nauka wygrała. Ponieważ jest lepsza. Więc zaczniemy od zorientowania się, na jakiej zasadzie działa to całe przemienienie mnie w misia. Jak mogę mówić, nie mając płuc, jeść bez systemu pokarmowego i tak dalej. Kiedy już się tego dowiemy, będziemy mogli odkryć, jak przywrócić mi dawną postać.
Wilson był sceptyczny w tej kwestii, ale wiedział, że gdyby nie zgodził się na ten plan, House i tak by z niego nie zrezygnował.
- Rezonans chyba nie jest najlepszym pomysłem. Twoje oczy i nos mogą mieć metalowe elementy.
House dotknął łapą swojego czarnego guzikowego nosa. - Tak myślisz?
Wilson faktycznie tak sądził. W szkole średniej chodził na zajęcia techniczne, a tam robili pluszowe zwierzaki z zestawów elementów. Oczy były plastikowymi półkulami, których plastikowa część wystawała z materiału, a metalowy pierścień przytrzymywał je od drugiej strony, niczym zakrętka na śrubie.
- Mhm.
- W porządku. Więc najpierw zrobimy prześwietlenie - zdecydował House.
- Dobry wybór - przytaknął Wilson. Oczywiście, to on będzie musiał zakraść się na radiologię z pluszowym misiem.
<center>###</center>
- Ona nigdy wcześniej nie miała robionego prześwietlenia i jest przekonana, że to będzie bolało - wyjaśnił Wilson sceptycznie nastawionej techniczce z radiologii. - W końcu jej matka zasugerowała, żebyśmy spróbowali najpierw prześwietlić jej misia, a wtedy mała zobaczy, że nic mu się nie stało.
House, wetknięty pod ramię Wilsona, udawał najlepiej jak mógł nieożywiony przedmiot. Był przekonany, że jego plan - wrzucenie na radiologię bomby ze śmierdzącą substancją, żeby wszyscy technicy sobie poszli - był lepszy od durnowatego pomysłu Wilsona.
Techniczka wzruszyła ramionami. - No cóż, nie jesteśmy zbyt zajęci, więc chyba możemy to zrobić. - Wyciągnęła ręce po House'a.
- Wybacz, obiecałem Melanie, że nikt oprócz mnie nie będzie dotykał Pana Gburka.
Pana Gburka? Skąd, do diabła, Wilson wytrzasnął ten pomysł?
Z drugiej strony, mogło być gorzej. Wilson mógł wybrać "Puszka" albo "Misiaczka" na jego pseudonim.
- Okej. Przynieś go tutaj - powiedziała techniczka, ruszając w kierunku jednego z urządzeń. Wilson szedł za nią, kiedy kobieta nagle się zatrzymała. - Czy nie byłoby lepiej, gdyby to dziecko... Melanie? Gdyby ona przyglądała się, jak robimy to prześwietlenie?
- Uh, uh... owszem! - odparł Wilson. - Tylko że ona.. um... cały dzień ma zajęty innymi badaniami? A my nie chcemy przeciągać tego dłużej, niż to konieczne, więc...
To było prawdopodobnie najmniej przekonujące wyjaśnienie, jakie House w życiu słyszał. Jedyne, czego jeszcze potrzebowali, to żeby techniczka zapytała, po co dziecku choremu na raka potrzebne jest prześwietlenie i dlaczego się go boi po wszystkich innych okropieństwach, które muszą jej zrobić na oddziale Wilsona.
Ale techniczka nie zapytała. Wilson ułożył House'a na stole.
- Chcesz mu zdjąć tę małą kurteczkę? - podsunęła techniczka.
Wilson się zawahał.
Nie ośmieliłby się. House spróbował nawiązać z nim kontakt wzrokowy, nie ruszając się z miejsca.
- Nie - zdecydował Wilson. - Nie powinna w niczym przeszkadzać.
Kiedy Wilson i techniczka odsunęli się i założyli ołowiane fartuchy, kobieta zrobiła zdjęcie. Techniczka z rozmachem opisała kliszę i kopertę imieniem "Pan Gburek", po czym obaj mogli uciec do gabinetu Wilsona.
House stał na biurku, gdy Wilson oglądał zdjęcie rentgenowskie na tle szklanych drzwi. Nie było tam wiele do oglądania - gąbczasty kontur misiowego tułowia, jego oczy i nos.
- Miałeś rację, mówiąc o metalowych elementach - zauważył House. To znaczyło, że nie mogli zrobić rezonansu, chyba że House miałby ochotę poczuć, jak jego rysy twarzy zostają rozerwane.
- Dobra wiadomość jest taka, że nie masz żadnych połamanych kości.
Ponieważ House w ogóle nie miał kości, przynajmniej tymczasowo.
- Ha ha ha ha. - House usiadł na biurku, zwieszając nogi poza krawędź. Nie miał pewności, co spodziewał się znaleźć, a dokładniej - jaką elektronikę, jak Wilson podejrzewał, gdy to wszystko się zaczęło (czy to naprawdę był zaledwie wczorajszy poranek?). - Ciekawe, co by się stało, gdybyś rozpruł szew na mojej nodze i włożył do środka więcej wypełnienia. - House potarł swoją prawą tylną nogę. - Myślisz, że moja noga byłaby zdrowa, kiedy wrócę do własnej postaci?
- Być może - odpowiedział Wilson. - A może kiedy wrócisz do swojej postaci, będziesz miał w nodze wielki skrzep z pakuł i natychmiast umrzesz.
- Słuszna uwaga. - House musiałby się zdecydować, czy byłby skłonny podjąć takie ryzyko. - Zbadajmy teraz próbki tkanek. Pobierz trochę mojego wypełnienia i futerka, a potem postaram się zrobić to, co moi pobratymcy zazwyczaj robią w lesie.
Wilson poszedł do gabinetu po przeciwnej stronie korytarza po szczypczyki i kilka pojemników na próbki.
- Co właściwie zrobimy z tymi kawałkami materiału? - zapytał po powrocie.
- Obejrzymy je. - House rozważał możliwość obejrzenia ich przez jego zespół, ale ciężko byłoby wyjaśnić, czemu chce, żeby zbadali próbki pochodzące z pluszowego misia. - Tutaj, weź furto z miejsca, w którym mam bliznę. Tam już jestem łysy. - Podciągnął nogawkę i wystawił nogę w kierunku Wilsona.
Wilson unieruchomił jego nogę, łapiąc go jedną ręką za stopę, a w drugiej ręce trzymał gotowe szczypczyki. - W porządku - powiedział.
- Po prostu to zrób.
I Wilson zrobił.
- Auć! - House poklepał się łapą po nodze.
- Wybacz. - Wilson zeskrobał włókna ze szczypczyków do pojemnika na próbki. - Tyle wystarczy?
- Chyba tak - odparł z powątpiewaniem House. Było tam tylko kilka włosków, ale tylko kilka było im potrzebne. - Okej, teraz będziemy potrzebowali igły do biopsji. - Z początku myślał, że Wilson zwyczajnie rozpruje jeden z jego szwów, żeby pobrać próbkę pakuł, ale jeśli wyrwanie kilku włosów tak bardzo bolało, nie miał ochoty na niewielką operację.
- Okej, zaraz wrócę. Ale potem muszę trochę popracować.
House był zadowolony, że Wilson mu o tym zakomunikował, bo to dawało mu możliwość wykombinowania, jak sprawić, żeby Wilson tego nie zrobił. Będzie potrzebował pomocy Wilsona w laboratorium - wystarczających trudności przysporzyło mu ubieranie się za pomocą pozbawionych palców i kciuków łap, więc o przygotowywaniu preparatów nawet nie mogło być mowy. Apelowanie do dobrej natury Wilsona było jedną z możliwości.
Uświadomienie mu, że próby zajęcia się pracą są zwyczajnie nie warte zachodu... było możliwością dostarczającą o wiele więcej rozrywki.
Wilson wrócił z igłą do biopsji. - Okej, gdzie mam ci ją wbić? W ramię? W pupcię?
- Powinniśmy pobrać kilka próbek - z ramienia, z tułowia i z głowy. - Rentgen wskazywał, że House był zrobiony tylko z jednego rodzaju materiału, ale może obserwacja pod mikroskopem dowiodłaby czegoś innego.
- Całe szczęście, że wziąłem kilka dodatkowych pojemników - odparł Wilson. - W porządku. Najpierw z ręki?
Igła do biopsji szczypała za każdym razem, gdy wbijała się i pobierała fragmenty tkanki z trzech różnych części pluszowego ciała House'a. Wilson starannie opisał słoiczki z próbkami swoimi leworęcznymi bazgrołami.
- Weźmiemy je do twojego laboratorium w czasie przerwy na lunch - obiecał. - Ale...
House wskazał na Doktora Misia, który siedział już z powrotem na swoim miejscu za biurkiem Wilsona. - Czemu ten koleś nie ma spodni?
Wilson zerknął za siebie na Doktora Misia. - To pluszowy zwierzak.
- Tak samo jak ja - zauważył House.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ma na sobie kitel.
- Mhm, tylko kto nosi kitel i nic poza tym? No, poza Cuddy przy tej jednej okazji...
- Masz na myśli tę okazję w twoim śnie?
- Ten sen śni mi się non stop. Czasem nawet wtedy, kiedy nie śpię. - House zamyślił się, czy nie mógłby 'przyśnić' sobie tego w tej chwili, po czym się otrząsnął. - Tak czy siak to dziwne, że masz w gabinecie gołego faceta.
- To nie jest... no dobra. W porządku. Przyniosę mu jutro któreś z twoich starych spodni.
- Chyba powinien mieć również koszulę.
Wilson zapisał notkę na brzegu swojego terminarza: Przynieść ubrania dla Doktora Misia.
- I włóż go do szuflady, póki nie będzie wyglądał przyzwoicie.
Wzdychając z rozdrażnieniem, Wilson włożył drugiego misia do jednej z szuflad na akta.
Teraz House osiągnął to, czego chciał - Wilson robił wszystko, co House mu kazał, żeby tylko uniknąć bezsensownej kłótni.
- A więc co takiego masz do roboty?
- Muszę przejrzeć kilka przypadków, a za godzinę mam duży obchód.
Nakłonienie Wilsona, żeby darował sobie obchód wymagałoby sporego wysiłku, ale godzina powinna mu wystarczyć na przygotowanie preparatów i rzucenie na nie okiem. - Świetnie. Pomogę ci.
Wilson natychmiast nabrał podejrzeń. - Ty nigdy w niczym nie pomagasz.
- Potrafię być bardzo pomocny, kiedy pomagam.
- W porządku - powiedział niepewnie Wilson, biorąc z tacki plik folderów. - Na początek mamy Kendrę, poznałeś ją wczoraj. Miała robione USG, żeby sprawdzić, czy jej guz w ogóle się zmniejszył...
- Kendra to ta, która przyjaźni się z kolesiem bez spodni?
- Uh, tak.
- Na prawdę uważasz, że to stosowne?
- House, on jest pluszowym misiem. Nikogo nie obchodzi oglądanie misiowego tyłka.
- Z wyjątkiem mnie.
- Z wyjątkiem ciebie - zgodził się Wilson, pocierając czoło. - Słuchaj, może byś... bo ja wiem... poczytał coś?
- Ale ja pomagam - zaprotestował House z całą szczerością, na jaką mógł się zdobyć. - To jak się miewa guz Kendry?
- Ach... - Wilson spróbował skupić się na karcie. - Wygląda na to...
- Czy jej guz się jakoś nazywa?
- To [link widoczny dla zalogowanych].
- Nie, chodziło mi o prawdziwe imię... na przykład George czy coś w tym stylu - wyjaśnił House.
- Ludzie nie nadają imion swoim guzom.
- Ciekawe, dlaczego nie?
- Bo to by było głupie.
- Ludzie robią wiele głupich rzeczy.
Wilson zatrzasnął folder, na ile da się trzasnąć cienką tekturą. - Czego ty właściwie chcesz?
- Chcę spojrzeć na próbki moich tkanek. Ale nie ma sprawy. Mogę poczekać.
Wilson wypuścił kolejne rozdrażnione westchnienie. - Chodźmy do laboratorium.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 6:59, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:00, 19 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Ale fajnie, kolejna część
Cytat: | w takim razie chyba dobrze, że czegoś mu brakuje, bo pewnie by mu TO bardzo przeszkadzało w chodzeniu A jeśli by nie przeszkadzało, to Wilson miałby wieczny powód do żartów |
o tak, święta racja, albo musiałby jeździć na wózku, żeby TO leżało w spokoju
Cytat: | nieee, prooooszę... tylko nie Jaś Fasola |
Jaś jest brzydki, a Jimmy
Cytat: | jak głosi mondre przysłowie - Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje |
Ano, mondre to przysłowie
Cytat: | a wiesz, że nie pomyślałam o poszukaniu ukrytych znaczeń słowa 'pudel'? Mam nadzieję, że jednak House nie miał na myśli części ciała gdzieś na południu, bo chyba Wilson nie posiada... pluszowych części ciała |
A jeśli House miał na myśli Wilsonowe futerko na południu Wilsona
Cytat: | nie krępuj się (bo szkoda sznurka) i reklamuj |
To zaraz zaczynam kampanie
Cytat: | a niby czym miałoby mu się ubrudzić? |
W tej części nawet jest powód do wykąpania futerka House'a a tak to kurzem, sosem itp. Albo czym innym nawet
Cytat: | booosh... chyba nie podejrzewasz Wilsona o to, że podniecają go pluszowe ogonki??? |
O to nie, chociaż kto tam wie...
Cytat: | jakie "przemyca"? Przecież pełno tu Hilsona widocznego gołym okiem |
no jasne! Ale chodziło mi bardziej o to, że House nie jest człowiekiem i pomiędzy nimi widać tak kochane zachowania, których od razu nie widać jak obaj są ludźmi
Aaaaaaaaaaaaa! *wstaje rano i widzi nowy rozdział Pluszowego...*
*zaczyna czytać*
....
*już* Awwwwwwwwww
Cytat: | Kiedy otworzył oczy, pierwszą rzeczą, którą zobaczył, był tył głowy Pana Gburka. |
Pan Gburek, pasuje do Grega! Czyżby Wilson w dzieciństwie już sobie wymarzył takiego najlepszego przyjaciela?
Cytat: | Wiercił się bez przerwy, dopóki nie usiadł na klatce piersiowej Wilsona, szturchając go łapą w podbródek. |
squeeee Jak to musiało słodko wyglądać
Cytat: | - Molestowałeś mnie, kiedy spałem? |
Cytat: | - Możesz mi teraz zrobić śniadanie.
- Jejku, dzięki. |
bosh, ten jak zwykle tylko o jednym
Cytat: | Na szczęście House miał kilka jajek i trochę mleka, które nie przekroczyło za bardzo terminu ważności |
bleh
Cytat: | House leżał zwinięty w kłębek na zwolnionym miejscu na kanapie |
How sweet
Cytat: | Zdecydował, że będzie jadł, siedząc na stoliku do kawy, z talerzem leżącym pomiędzy jego wyciągniętymi nogami. |
Ja też chcem to zobaczyć, czemu tylko Jimmy może
Chociaż widzę oczami wyobraźni
Cytat: | zaczął jeść łapami, wydając przy tym mnóstwo szczęśliwych pomruków. |
Szczęśliwy House, szczęśliwy Jimmy
Cytat: | Po śniadaniu Wilson musiał go przytrzymać i użyć wilgotnej myjki, żeby zmyć syrop, który pozostał na jego twarzy i łapach. | I oto nadszedł ten dzień, kiedy Wilsona powinien wykąpać się z House'em, ee... *rozgląda się* to znaczy, House'a... powinien wykąpać, ekhem...
Cytat: | - Nikt już nie wierzy w czary - nauka wygrała. |
Przeczytałam Nitka omg, wiem, jestem nienormalna!
Cytat: | Oczywiście, to on będzie musiał zakraść się na radiologię z pluszowym misiem. |
Jak to będzie wyglądało
Cytat: | Był przekonany, że jego plan - wrzucenie na radiologię bomby ze śmierdzącą substancją, żeby wszyscy technicy sobie poszli... |
będzie świetny ale Wilsona ma lepszy
Cytat: | Pana Gburka? Skąd, do diabła, Wilson wytrzasnął ten pomysł? |
Widzę minę pluszowego House'a, o taka:
Cytat: | - Chcesz mu zdjąć tę małą kurteczkę? - podsunęła techniczka.
Wilson się zawahał.
Nie ośmieliłby się. House spróbował nawiązać z nim kontakt wzrokowy, nie ruszając się z miejsca.
- Nie - zdecydował Wilson. |
Nie zdjąłby przyjacielowi kurteczki, no jakby mógł swoją drogą House nawiązujący kontakt wzrokowy z Wilsonem
Cytat: | odpowiedział Wilsona. |
Cytat: | - Okej, zaraz wrócę. Ale potem muszę trochę popracować.
House był zadowolony, że Wilson mu o tym zakomunikował, bo to dawało mu możliwość wykombinowania, jak sprawić, żeby Wilson tego nie zrobił. |
I już popracowałeś, Jimmy.
Cytat: | - Okej, gdzie mam ci ją wbić? W ramię? W pupcię? |
W pupcię nie
Cytat: | Wilson starannie opisał słoiczki z próbkami swoimi leworęcznymi bazgrołami. |
*puszy się z dumy, też jest mańkutem*
Cytat: | - Czemu ten koleś nie ma spodni?
- To pluszowy zwierzak.
- Tak samo jak ja - zauważył House.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ma na sobie kitel.
- Mhm, tylko kto nosi kitel i nic poza tym? |
Brak mi słów, co za dyskusja
Cytat: | No, poza Cuddy przy tej jednej okazji... |
Cytat: | - Tak czy siak to dziwne, że masz w gabinecie gołego faceta.
- To nie jest... no dobra. W porządku. Przyniosę mu jutro któreś z twoich starych spodni.
- Chyba powinien mieć również koszulę.
Wilson zapisał notkę na brzegu swojego terminarza: Przynieść ubrania dla Doktora Misia.
- I włóż go do szuflady, póki nie będzie wyglądał przyzwoicie. | I jaka kontynuacja Nie mogę, Ómieram Wilson, jak możesz trzymać gołego, pluszowego faceta w gabinecie!
Cytat: | - Świetnie. Pomogę ci. |
Taa, a ja zamienię się w nosorożca
Cytat: | Wilson natychmiast nabrał podejrzeń. - Ty nigdy w niczym nie pomagasz. |
Właśnie
Cytat: | - Potrafię być bardzo pomocny, kiedy pomagam. |
Zależy pewnie w czym pomaga
Cytat: | powiedział z niepewnie Wilson |
poza tym błędów brak
Cytat: | - Kendra to ta, która przyjaźni się z kolesiem bez spodni?
- Uh, tak. |
Cytat: | - Na prawdę uważasz, że to stosowne? |
nie, House, miś jest goły, miś jest fe
Cytat: | - Czy jej guz się jakoś nazywa? |
Tak, Walter. On i te jego żarty
Cytat: | Wilson zatrzasnął folder, na ile da się trzasnąć cienką tekturą. - Czego ty właściwie chcesz? |
Hahaha!Wilson trzaskający tekturą
Cytat: | - Chcę spojrzeć na próbki moich tkanek. Ale nie ma sprawy. Mogę poczekać. |
Taa, już widzę jak House czeka
Suuuper, jak zwykle Mistrzyni dała popis i kontynuuje świetny fik, robi genialne tłumaczenie
Wena i goń korniki do pracy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pią 9:11, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr dom
Ratownik Medyczny
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:09, 19 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Nie, chodziło mi o prawdziwe imię... na przykład George czy coś w tym stylu - wyjaśnił House.
- Ludzie nie nadają imion swoim guzom.
- Ciekawe, dlaczego nie?
- Bo to by było głupie.
- Ludzie robią wiele głupich rzeczy |
Przypomniał mi sie odcinek z pasożytem
Genialne teksty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izoch
Okulista
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sammyland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:52, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Heeej xD
Jakoś dzisiaj na Misiu skupić mi się trudniej. Przez zatoki ;x
Ale kij z nimi ;D
Cytat: | a kiedy Wilson dorastał, pluszowe misie zazwyczaj nie nosiły ubrań. |
Teraz praktycznie każdy miś ma przynajmniej koszulkę *patrzy na Misia-Kazia, leżącego na półeczce*
Cytat: | - To dobrze. - House zastanawiał się przez chwilę. - Możesz mi teraz zrobić śniadanie.
- Jejku, dzięki. |
Jaki House jest łaskawyyyy! *____*
Przy okazji, Wilson, jutro wpadnij i zrób mi coś, skoro już tak robisz te śniadania ;D
Cytat: | Skoro widelec był niemal dwukrotnie dłuższy, niż jego ramię |
Dwukrotnie?
Jej, jakie łapki malusie Mój Kazio by go zgniótł
Cytat: | - Rezonans chyba nie jest najlepszym pomysłem. Twoje oczy i nos mogą mieć metalowe elementy. |
Tak sobie wyobrażam latające po pomieszczeniu oczka i nos House'a Co za cudowny widok xD
Cytat: | Ona nigdy wcześniej nie miała robionego prześwietlenia i jest przekonana, że to będzie bolało |
Ja do swojego czternastego roku życia też tak myślałam. Wtedy miałam mieć prześwietlenie stopy i umierałam ze strachu
Cytat: | - Potrafię być bardzo pomocny, kiedy pomagam. |
No ba, że potrafi. House w ogóle znany jest z tego, że chętnie pomaga ;D
Cytat: | - Ale ja pomagam - zaprotestował House z całą szczerością, na jaką mógł się zdobyć. - To jak się miewa guz Kendry? |
Jasne, House, bo ktoś uwierzy, że się tak przejmujesz, ehe xD
Cytat: | - Chcę spojrzeć na próbki moich tkanek. Ale nie ma sprawy. Mogę poczekać. |
Cierpliwy, czekający House.
Och ;d
Ciekawa jestem, co by zrobił, gdyby Wilson postanowił olać jego, niewątpliwie w tej chwili się pojawiający, ton cierpiętnika ;D
Chyba by wyszedł z siebie xD
Weny na dalsze tłumaczenie ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:07, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Nitka napisał: | o tak, święta racja, albo musiałby jeździć na wózku, żeby TO leżało w spokoju |
a gdyby TO dostało się między szprychy??? AjĆć!
Nitka napisał: | A jeśli House miał na myśli Wilsonowe futerko na południu Wilsona |
więc myślisz, że Wilson tam w dole jest... pluszowy
Nitka napisał: | W tej części nawet jest powód do wykąpania futerka House'a |
no wieeedziałam, że jest Tylko tak się drażniłam
żeby tylko Wilson nie nabrał ochoty na wrzucenie House'a do pralki
Nitka napisał: | Ale chodziło mi bardziej o to, że House nie jest człowiekiem i pomiędzy nimi widać tak kochane zachowania, których od razu nie widać jak obaj są ludźmi |
wszystko przez to, że Wilson nie byłby w stanie złapać House'a-człowieka za połowę twarzy i ucho I na dodatek dostałby laską
Nitka napisał: | Czyżby Wilson w dzieciństwie już sobie wymarzył takiego najlepszego przyjaciela? |
pewnie podświadomie wiedział, co go czeka
Nitka napisał: | Ja też chcem to zobaczyć, czemu tylko Jimmy może |
a już myślałam, że będziesz chciała być tym stolikiem. Albo jeszcze lepiej - talerzem z tostami
Nitka napisał: | W pupcię nie |
ale czeeeemu nie? Skoro Wilsona kręcą ogonki...
Nitka napisał: | Zależy pewnie w czym pomaga |
masz na myśli pozbywanie się zbędnego... napięcia?
***
Izoch napisał: | Teraz praktycznie każdy miś ma przynajmniej koszulkę |
to dopsz, że ja pochodzę z tej samej epoki, co Wilson
Izoch napisał: | Ja do swojego czternastego roku życia też tak myślałam. Wtedy miałam mieć prześwietlenie stopy i umierałam ze strachu |
szczęściara Ja jeszcze przed skończeniem przedszkola miałam dwa razy rękę w gipsie
Izoch napisał: | Ciekawa jestem, co by zrobił, gdyby Wilson postanowił olać jego, niewątpliwie w tej chwili się pojawiający, ton cierpiętnika ;D
Chyba by wyszedł z siebie xD |
poor Wilson, gdyby House wyszedł z siebie... i stanął obok. Wtedy musiałby sobie radzić z dwoma House'ami
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 7:08, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | taki milutki, króciutki rozdzialik na początek niedzieli... i wiooooosny
(żeby jeszcze tylko za oknem nie lał deszcz... ) |
Rozdział 9.
Wilson był bardziej szczęśliwy, niż prawdopodobnie powinien, wkładając House'a do kartonu po aktach i z rozmachem zamykając go pokrywką. Zmierzał do laboratorium, które zostało przydzielone zespołowi House'a - zarząd jednomyślnie zagłosował, by dać mu to laboratorium, żeby technicy laboratoryjni przestali odchodzić z pracy - kiedy pokrywka na pudle podniosła się na kilka centymetrów i małe, paciorkowe oczy House'a wyjrzały na zewnątrz.
- Muszę iść do łazienki - powiedział.
- Cudownie. - Wilson skręcił ku najbliższej męskiej toalecie. Na szczęście była pusta. Zamknął za nimi drzwi na zamek.
- Musisz mnie podnieść - przypomniał mu House.
- Pamiętam - odparł ponuro Wilson. Podszedł do pisuaru, trzymając House'a w wyciągniętych ramionach i odwrócił wzrok.
- Nie masz przypadkiem jeszcze jednego pojemnika na próbki?
- Nie.
- Powinniśmy wziąć jedną próbkę, żeby się dowiedzieć, skąd pochodzi mocz. Moje ciało nie zawiera wody. Tylko pakuły.
- Sikaj już w końcu.
Ktoś załomotał do drzwi. - Czy drzwi są zamknięte? Mogę wejść?
- Uh... nieczynne! - zawołał Wilson. - Idź piętro niżej!
- To czemu nie ma żadnej tabliczki? Powinna być tabliczka!
- Uh... nie mówić angielski!
House zaniósł się śmiechem.
- Och, zamknij się.
W końcu House ogłosił: - Skończyłem! Możesz spłukać. Ja nie chcę sobie pobrudzić łap.
Wychodząc z męskiej toalety, Wilson obawiał się, że zostanie zagadnięty przez osobę, która wcześniej pukała do drzwi. Na szczęście udało mu się uciec na klatkę schodową, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
Był niemal w połowie schodów, kiedy pochwycił odgłos dochodzący z pudełka:
Idziemy jako pierwsi
Przyjrzeć się mojej sierści,
Z użyciem mikroskopu
Zobaczyć, co tkwi w moim boku...
- House - zapytał Wilson.
Śpiewanie ucichło i pokrywka się uniosła. - Czego?
- Czy to sobie podśpiewujesz?
House zmrużył oczy. - Nie.
- Wydaje mi się, że tak.
- Na pewno nie.
Wilson zdecydował, że nie będzie robił z tego problemu. Ale było jasne, że House z każdą godziną coraz bardziej upodabniał się do pluszowego misia.
<center>###</center>
House spojrzał w okular mikroskopu. Preparat z wypełnienia pochodzącego z ręki niczym nie różnił się od tego, który pochodził z tułowia czy z głowy: poliestrowe włókna. Zrezygnowany, oparł się o wirówkę.
- Nic nie ma. Szkoda, że zmarnowaliśmy moje całkiem niezłe siuśki.
- Przez spuszczenie ich w toalecie? - spytał ze znużeniem Wilson.
- Tak. - Wilson z pewnością nie rozumiał Ważnej Nauki. - Następnym razem je zachowamy.
- Mówię poważnie, stary... Jeśli chcesz próbki moczu, będziesz musiał znaleźć kogoś innego, żeby przytrzymał ci pojemnik.
House obejrzał się przez ramię. Wilson naprawdę przybrał Poważną Minę. A niech tam... po prostu zbierze próbkę moczu w kubku Wilsona, kiedy następnym razem będzie sam w gabinecie.
- Włóż preparat z mojego furta - rozkazał.
Wilson wymienił preparaty bez zbytniego narzekania. House nie był zaskoczony tym, co zobaczył: więcej poliestru.
- Nie jestem nawet zrobiony z naturalnych włókien - poskarżył się.
- Gdybyś był z wełny, mógłbyś się skurczyć na deszczu - zauważył Wilson. - Ciesz się z tego, co masz.
- Chyba od teraz będę cię nazywał [link widoczny dla zalogowanych].
- No cóż, spróbujemy zamienić cię na powrót w prawdziwego chłopca - odgryzł się Wilson.
- Jestem mężczyzną, Jiminy - odciął się House.
- Pluszowym mężczyzną. - Wilson zerknął na zegarek. - Zostało mi już tylko pięć minut do obchodu.
- No to chodźmy - powiedział natychmiast House. - Potrzebna mi przekąska. Gorąca czekolada i ciasteczka.
- W automacie są ciasteczka, ale skąd ja mam wziąć gorącą czekoladę? - sprzeciwił się Wilson.
- Z mojego biura. Obok ekspresu do kawy. - House wgramolił się z powrotem do pudełka. - Nałóż pokrywkę.
- Z miłą chęcią.
Wróciwszy do gabinetu, Wilson zostawił go w pudełku i poszedł po przekąski, co House uznał za kompletnie niepotrzebne. Nie zamierzał przecież rozrabiać, kiedy Wilsona nie było. Nawet nie chciało mu się jeszcze sikać.
<center>###</center>
Po krótkim przystanku przy automacie z jedzeniem, Wilson poszedł do gabinetu House'a. Od razu dostrzegł słaby punkt jego planu: Chase i Cameron natychmiast wyprostowali się na swoich krzesłach, patrząc na niego wyczekująco.
- Foremana jeszcze nie ma - odezwał się Chase. - Ale my jesteśmy. Czy House czegoś chce?
- Uh... gorącej czekolady - odpowiedział Wilson. - To znaczy, nie, House jest w domu, prawda? To ja chciałem gorącej czekolady.
- Kiedy następnym razem będziesz rozmawiał z House'em, możesz się dowiedzieć, czym mamy się zająć? - poprosiła Cameron. - My tylko siedzimy tutaj. I nic nie robimy.
Wilson zatrzymał się w drodze do ekspresu do kawy. Najwyraźniej Cameron coś knuła, ale Wilson uznał, że tak właściwie nie obchodziło go co. Nawet gdyby jakimś cudem węszyła w pobliżu mieszkania House'a, nie powinna niczego znaleźć - House był tutaj, w jego gabinecie.
Wtedy zauważył, że Chase również ma przebiegłą minę. To odpowiadało na pytanie, co knuła Cameron. Wilson miał rację - nie chciał wiedzieć.
Wróciwszy do siebie, Wilson przyłapał House'a na gorącym uczynku wychodzenia z kartonu - z obiema łapami i jedną nogą przewieszoną przez jego krawędź. To by było na tyle, jeśli chodziło o jego na wpół sformułowany plan pozostawienia House'a w kartonie, kiedy on sam będzie pracował. Po prostu będzie musiał pogodzić się z powrotem na scenę destrukcji.
- Okej, masz swoją przekąskę - powiedział, stawiając gorącą czekoladę i ciastka na biurku. Bez zbędnych komentarzy wyciągnął House'a z pudełka. - Chcesz usiąść tutaj, na biurku?
- Mhm. Zaloguj się dla mnie na swoim komputerze.
Wilson się zawahał. - W porządku, niech będzie. - Zalogował się, po czym wszedł do programu pocztowego i usunął zapisane hasło. House będzie mógł do woli siać spustoszenie pod jego nieobecność, ale przynajmniej nie będzie w stanie wysyłać nieprzyzwoitych e-maili z adresu Wilsona.
- Nie ufasz mi. - House się nadąsał.
- Ani trochę. Coś jeszcze?
- Chyba nie. Możesz iść. Cześć, Jiminy!
Odprawiony w ten sposób, Wilson wyruszył ku części swojego życia, która nie skupiała się wokół usługiwania pluszowemu misiowi*.
Cytat: | * usługiwanie pluszowemu misiowi - oryg. "waiting on a Teddy bear hand and foot--or, paw and hind-paw." |
PS. Przeczytałam po raz kolejny moje zaimprowizowane i naciągane tłumaczenie piosenki House'a i poszłam się zabić
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 7:09, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:38, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Czeeść Jak dużo rozdziałów, yay *_*
Cytat: | Zdarzało się już wcześniej, że musiał zjechać z drogi, żeby House mógł się wysikać czy zwymiotować na poboczu, ale to był pierwszy raz, kiedy jego przyjaciel robił kupę w publicznym miejscu. |
Wilson wchodzi na wyższy level zawstydzenia z powodu House'a! Jesteśmy coraz bliżej ekscytującego finału
Cytat: | Całe szczęście, że House pełnił rolę przyzwoitki - w przeciwnym wypadku Wilson wypełniałby jej luki jeszcze przed lunchem. |
Przy tym staje mi w myślach scena z ostatniego odcinka w sklepie meblowym i kiedy Wilson momentalnie przełącz się na funkcję podrywu, kiedy tylko widzi obok siebie ładne nogi
Gregory Miś. Gregory Miś! *_*
Cytat: | Wypełnił niemal połowę miesiąca "zobowiązaniami" w stylu: "Uprawiać ghejowski sechs" i "Ufarbować pluszowego pudla na różowo". W kilku kratkach znajdowało się również: "Postawić House'owi lunch". |
Zrobiłam kiedyś coś podobnego Niemal zostałam zabita
Scena z porwaniem House'a jest przerażająca! Nie lubię dzieci, a tej dziewczynki nie znoszę. Na miejscu Wilsona wyrwałabym jej House'a i uciekła.
Albo najpierw zakleiłabym jej usta i rączki taśmą klejącą, a potem uciekła Jej mama jest nawet gorsza == Może skleiłabym je razem?
Cytat: |
- Jest słodki - powiedział złośliwie Wilson. |
Yeah, he is *_*
*zauważa posty Lynn* *zjeża swoje wyimaginowe futro i szczerzy dziesięciocentymetrowe zęby* *głuchy warkot wypełnia pomieszczenie* *z niecierpliwością czeka na komendę "bierz ją"*
Cytat: | - Lubimy pizzę - zasugerował House. |
- Lubimy pizzę i chcemy cię zdominować, żebyś usługiwał nam do końca życia, w zdrowiu i chorobie, w kuchni i w łóżku
House brzmi jak jakiś opętany prorok, instruujący swoich nowych wyznawców
Cytat: |
- No i? Kiedy nadejdzie ranek, ta wielka błyszcząca rzecz pojawi się na niebie. |
Kula gazów! *turla się ze śmiechu po łóżku*
Cytat: |
House miał ochotę zetrzeć z twarzy przyjaciela bezczelny uśmiech z piany. - Powiedziałem, że nie mogę dosięgnąć łóżka. Chodź mnie podnieść.
Wilson dokończył myć zęby i wytarł dłonie o ręcznik. - Dobrze, że wciąż tu jestem. Gdybym poszedł do domu, musiałbyś spać na podłodze.
- Ty nie masz domu.
Bez ostrzeżenia Wilson poderwał go z ziemi i przytulił go do piersi. House krzyknął i zaczął się wyrywać, ale Wilson jedynie powiedział tryumfalnym tonem: - Nie, ale mam House'a.** |
*____* Rozkazujący pluszowy Gregory Miś - 99.99. Pasta do zębów - 3.99. Pokój w hotelu - 120.99/dobę. WILSON PRZYTULAJĄCY PLUSZOWEGO HOUSE'A - BEZCENNE! Wytrzymam każdą dawkę tego cudnego, absurdalnego humoru, dla takich scen
Cytat: | Został stworzony do bycia przytulanką. Miał to zakodowane w każdym włóknie swoich... um... włókien. Może powinien po prostu się z tym pogodzić. |
Taak. A potem niech już mu tak zostanie, House-człowiek łażący wszędzie za Wilsonem i mamroczący "Chodź tutaj. Przytul mnie!" z tym obrażonym wyrazem twarzy i odrobiną zawstydzenia, które będzie starał się ukryć pod kolejnymi złośliwościami
Cytat: | Wiercił się bez przerwy, dopóki nie usiadł na klatce piersiowej Wilsona, szturchając go łapą w podbródek. |
Wiesz co. Na początku tego ff nawet nie wyobrażałam sobie, że takie rzeczy spowodują... well, rozłożą moje miękkie, pluszowe ja na części pierwsze i wyściskają każdą z osobna.
Jest mi dobrze
House walczący o prawa pluszowych misiów? "Ubierzcie im spodnie, wy bezwstydni lubieżnicy!"
Me want more ^^
Weny czasu weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izoch
Okulista
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sammyland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:50, 21 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
U mnie nie ma deszczuuuuu!
Ale i tak siedzę w domu ;x
Cytat: | Wilson był bardziej szczęśliwy, niż prawdopodobnie powinien, wkładając House'a do kartonu po aktach i z rozmachem zamykając go pokrywką. |
Co on sobie myślał? Że House się zamknie?
Cytat: | Podszedł do pisuaru, trzymając House'a w wyciągniętych ramionach i odwrócił wzrok. |
Ja wiem, że to chore, ale spędziłam parę minut na wyobrażeniu sobie, jak House sika
Cytat: | Idziemy jako pierwsi
Przyjrzeć się mojej sierści,
Z użyciem mikroskopu
Zobaczyć, co tkwi w moim boku... |
Co chcesz ;p? Słoooodkie!
House naprawdę się zmienia w pluszaka o.O
Cytat: | po prostu zbierze próbkę moczu w kubku Wilsona, kiedy następnym razem będzie sam w gabinecie. |
Ciekawe tylko, czy House uprzedzi Wilsona, gdy ten będzie sięgał po kubek? xD
Kojarzę go! Nie wiem, jak, skąd i tak dalej, ale coś mi się przypomina ^^
Wilson Jiminy
Cytat: | Najwyraźniej Cameron coś knuła, ale Wilson uznał, że tak właściwie nie obchodziło go co. |
Cameron jest zła ]:->
E tam, nie zabijaj się ;D
Pomyśl o House'owych oczkach jak paciorki - chcesz to stracić? ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|