|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:18, 23 Lut 2011 Temat postu: Fic: Odliczanie [post 7x12; Z] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | yeaaah, I knooow - miałam tłumaczyć "Uczciwy układ" albo pisać Gimme, ale wena domagała się jakiejś pocieszanki, w której chłopaki byliby SOBĄ, a nie jakimiś marnymi namiastkami dawnych siebie [spoiler]FUUUCK!!! myślałam, że dostanę apopleksji, kiedy House powiedział, że Cuddy jest (w domyśle - jedyną) osobą, której on potrzebuje w swoim życiu[/spoiler]
Na szczęście wpadłam na niecnego ficzka post 7x12 z bonusem w postaci Wilsona-manipulative bitch Nie jest może szczególnie wybitny, ale w sam raz wystarczy, żeby podnieść nas na duchu
Enjoy! |
Tytuł: Odliczanie ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: jezziejay
Uwaga dla tych, kto nie oglądał epa 7x12: House dał Wilsonowi dziesięć dni na znalezienie/zaliczenie jakiejś panienki. Co miało nastąpić potem, tego już nie powiedział (i pewnie się już tego nie dowiemy), zatem przyjmijmy dla dobra sprawy fikową wersję Ach, no i kto nie wie, to Wilson przygarnął kotkę zmarłej sąsiadki, której na imię Sarah (kotce, nie sąsiadce )
Telefon House'a dzwonił przez całą wieczność, zanim słuchawka została podniesiona.
- To pierwszy czy drugi dzień?
- Że co?
- To pierwszy czy drugi dzień? - powtórzył cierpliwie Wilson.
Odpowiedziała mu cisza.
- Z tych dziesięciu dni, które mi dałeś.
- Wilsssonnn. - Onkolog był w stanie dosłyszeć drapieżny uśmieszek House'a na drugim końcu linii. - Zaliczyłeś coś zeszłej nocy?
- To bez znaczenia. Dzień pierwszy czy drugi?
- A zatem rozumiem, że nie. Masz dziewięć dni i odliczanie trwa, Wilson.
Wilson odłożył telefon i przyjrzał się dwóm tabelkom, które narysował suchościeralnym markerem na papierze ksero. Wyrzucił do śmieci tę, która rozpoczynała się od tego dnia i przysunął drugą bliżej do siebie. Gdyby miał ten dodatkowy dzień, mógłby zadać sobie trud i pójść kupić złote, samoprzylepne gwiazdki. W obecnej sytuacji był szczęśliwy, że pierwszy dzień ma już z głowy. Zdjął zakrętkę z markera i powąchał go z zadowoleniem, po czym starannie postawił duży krzyżyk w kwadraciku oznaczającym dzień wczorajszy.
<center>***</center>
Trzeciego dnia Wilson wrócił z pracy do domu bladym świtem i ledwie wystarczyło mu sił, by dowlec się do lodówki. Podniósł marker leżący na szafce obok niej i skreślił kolejny dzień w tabelce, która teraz wisiała przypięta magnesem do drzwi lodówki.
<center>***</center>
Wilson rozpoczął czwarty dzień od masturbacji pod prysznicem. Przyszło mu do głowy, że mógłby zadzwonić do House'a i zapytać go, czy to się liczyło. Jednak miał przeczucie, że House by mu tego nie uznał.
<center>***</center>
Piątego dnia House i Wilson poszli na kręgle.
- A więc jak się miewa kociczka?
Wilson zamyślił się nad wagą kuli do kręgli, którą trzymał w rękach, po czym wymienił ją na inną.
- Wszystko z nią w porządku, dzięki.
- A kociczka?
- Dziesięć dni, House. - Wilson nie dał się wyprowadzić z równowagi i zbił 'pełną'. - A to - podskoczył na znak zwycięstwa – było dziesięć kręgli.
House uniósł brwi, a następnie sam rzucił kulą.
- Nie wiem, czemu w ogóle tak się tym przejmujesz. Bo ja wcale. Auć! Tylko siedem. - Wilson ze smutkiem pokręcił głową. - Wygląda na to, że nadal jestem w stanie zaliczyć więcej niż ty.
<center>***</center>
Szóstego dnia Wilson udał się do baru. Wystarczyło mu trzydzieści minut, by sprawić, że wysoka dziewczyna o rudych włosach jadła mu z ręki. Po kolejnych trzydziestu, gdyby zechciał, ruda jadłaby z jego rozporka.
- Mój Boże, masz kotkę, która choruje na cukrzycę? - Dziewczyna aż splotła ramiona na piersi i ze zdumieniem zaczerpnęła powietrza.
- Mhm - odparł ponuro Wilson. - Należała do mojej sąsiadki, która niedawno odeszła z tego świata. Obawiałem się, że w schronisku dla zwierząt mogliby ją... - urwał, jakby wypowiedzenie słowa "uśpić" miało być dla niego zbyt bolesne. Przez moment miał nawet zamiar przycisnąć pięść do ust, żeby stłumić szloch. Jednak nie było potrzeby posuwać się do czegoś takiego, szczególnie że dziewczyna rozplotła ramiona i zaczęła się nimi wachlować.
- O. Mój. Boże.
Chryste, pomyślał Wilson, odwracając głowę i przewracając oczami. Zaczekał, aż jego towarzyszka przeprosiła, żeby udać się do łazienki, a następnie zapłacił rachunek i wyszedł na ciemną ulicę. Odwiedził jeszcze trzy bary, zanim wrócił samotnie do domu, zostawiając za sobą kolejne dwie kobiety i jednego faceta, którzy szukali go po tym, jak oddalili się, by zadzwonić, przypudrować nos czy też zapalić na zewnątrz papierosa. Nie chodziło o to, że Wilson nie miał już tego czegoś - on nigdy tego nie stracił. Po prostu było zabawniej skłonić House'a do myślenia, że tak było.
<center>***</center>
Wilson zabrał Sarah do weterynarza siódmego dnia. Po zapłaceniu skandalicznego rachunku za profesjonalną poradę oraz leki, zadzwonił do House'a i powiedział mu, że - w rzeczy samej - został wyruchany.
- Nie liczy się - odpowiedział House. - Zadzwoń jeszcze raz, kiedy uda ci się wpuścić swojego ptaszka do klatki pani weterynarz.
<center>***</center>
Ósmego dnia Wilson wydał jeden wyrok śmierci, wypił dwa piwa, zrobił Sarah trzy zastrzyki, cztery razy rozmawiał z Cuddy, zjadł pięć bananów, połknął sześć tabletek na zgagę, przeczytał siedem stron książki, przeklął osiem razy, wykonał dziewięć telefonów i dziesięć razy pomyślał o House'ie. O 23:59 postawił kolejny krzyżyk w tabelce.
<center>***</center>
Dziewiątego dnia zadzwonił do niego House i zanucił do słuchawki "Marsz pogrzebowy". Wilson rozłączył się i uśmiechnął z satysfakcją do swojej tabelki, która zaczynała wyglądać tak, jak to sobie zaplanował.
<center>***</center>
Wilson spędził dziesiąty dzień na przygotowaniach. Ułożył na łóżku swoje ulubione jeansy i niemal przetartą ze starości bluzę McGill. Następnie poszedł do fryzjera, żeby się dokładnie ogolić. Kiedy wrócił, wziął prysznic, wyszorował i wyczyścił nitką zęby, wypłukał usta płynem do płukania, spryskał się wodą kolońską, użył dezodorantu i włożył ubranie. A potem czekał.
Minutę po północy zadzwonił jego telefon.
- Jesteś sam?
- Tak. - I ruszył w kierunku drzwi, zanim jeszcze House zdążył zapukać.
- Dziesiąty dzień dobiegł końca, Wilson. - House wkroczył dumnie do salonu, podczas gdy Wilson zamykał za nim drzwi.
Wilson wzruszył ramionami. - Technicznie rzecz biorąc, chyba tak właśnie jest. - Skrył swój uśmieszek samozadowolenia, gdy w tym czasie oczy House'a taksowały jego ciuchy, zatrzymując się na krótko na dresowej bluzie, której Wilson nie miał na sobie od tamtego jednego razu, kiedy obaj... - Co masz zamiar z tym zrobić?
Lecz House szedł już w jego stronę i wpijał niemalże gniewne wargi w wargi Wilsona, wpychał karcący język w jego usta i kurczowo zaciskał dłonie na bluzie Wilsona.
- Ostrzegałem cię - zdołał wymruczeć, mimo że brutalnie przesuwał wargami po gładkim policzku Wilsona.
Wilson się roześmiał. - Na mój gust brzmiało to bardziej jak obietnica.
- To było ostrzeżenie - upierał się House.
Wilson ponownie parsknął śmiechem. - Za kogo ty się, do cholery, uważasz? - Musnął zębami szczękę House'a, wyczuwając uśmiech wypełzający na jego usta.
- Myślę... - odparł House, po czym położył dłoń między nogami Wilsona - myślę, że jestem najlepszą partią, jaka kiedykolwiek ci się trafiła.
- Nie będę się z tym kłócił - przytaknął zdyszanym głosem Wilson, a następnie znowu pocałował House'a.
- A mimo to... - House odsunął się i spojrzał Wilsonowi w oczy - po tym, jak ostatnim razem zdjąłem z ciebie tę bluzę, powiedziałeś, że to nie było to, czego chciałeś.
- Hmmm - zgodził się Wilson, pocierając nosem o szorstki zarost. - Może potrzebowałem większego wyzwania. Może dopiero teraz dotarło do mnie, jak wielkie wyzwanie sam stanowisz. Dzisiejsze pytanie brzmi, czy ty jesteś gotów podjąć wyzwanie. Czy jednak nie.
Odpowiedzią House'a było pchnięcie biodrami.
- To dobrze. - Wilson się uśmiechnął. - Bo mam dla ciebie jedno wyzwanie. Masz dziesięć dni, żeby zakończyć romans z Cuddy - powiedział i uciszył ustami wszelkie możliwe protesty.
Następne kilka minut stanowiło rozmazaną plamę dłoni, rozrzucanych ubrań oraz gorączkowych odgłosów wydawanych przez usta. House zaczął ciągnąć Wilsona w kierunku sypialni.
- Poczekaj. - Wilson podszedł do kuchennego blatu i podniósł leżący tam marker. Zdjął z niego zakrętkę i postawił krzyżyk na dziesiątym dniu.
- Masz tabelkę? - niemalże wykrzyknął House za jego plecami.
Wilson uśmiechnął się i odłożył marker na miejsce.
- Zrobiłeś sobie tabelkę?
- Aha. - Wilson odwrócił się i zobaczył, że House spogląda z ciekawością ponad jego ramieniem.
- Czemu składa się ona z jedenastu dni?
Wilson tylko wzruszył ramionami i zaczął wlec ociągającego się House'a do swojego łóżka.
Zdecydowanie pójdzie później kupić złotą gwiazdkę, żeby oznaczyć ten dzień.
<center> ~~ fin ~~ </center>
PS. Ręka do góry, kto pomyślał, że Wilson zamierza walnąć House'a kulą do kręgli!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 9:24, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:14, 23 Lut 2011 Temat postu: Re: Fic: Odliczanie [post 7x12; Z] |
|
|
Hah, o wiele bardziej mi się podoba ta wersja niż serialowa Fajny fik, taki w sam raz na nastroje po ostatnim odcinku.
Cytat: | Wystarczyło mu trzydzieści minut, by sprawić, że wysoka dziewczyna o rudych włosach jadła mu z ręki. | pół godziny? aż pół godziny?! Albo tylko pół godziny... dobra, nie wiem jeszcze zalezy, czy był całkiem trzeźwy, czy nie.
Cytat: | Wilson spędził dziesiąty dzień na przygotowaniach. Ułożył na łóżku swoje ulubione jeansy i niemal przetartą ze starości bluzę McGill. | Wilson w bluzie!
Cytat: | - Masz dziesięć dni, żeby zakończyć romans z Cuddy - powiedział i uciszył ustami wszelkie możliwe protesty. | szkoda, że Wilson nie może naprawdę tak powiedzieć do House'a... Byłoby wesoło
dzięki Ci, że wynajdujesz takie słodkie fiki i je tu wrzucasz, a ja mam okazję się z nimi zapoznać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alumfelga
Jazda Próbna
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:13, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Bardzo przyjemny fik z fajnym pomysłem. Po swojej reakcji na zakończenie i wyzwanie dla House'a wnioskuję, że Hilson wciągnął mnie do reszty Świetnie, że fani potrafią w każdym momencie serialu naprostować to, co zepsute
Cytat: | Zdjął zakrętkę z markera i powąchał go z zadowoleniem |
Wilson jak ja lubi wąchać markery
Co do samego tłumaczenia, "Sarah" mnie trochę uwiera, tak łatwo można przecież zrobić z niej odmienną Sarę I w pierwszym zdaniu ta podniesiona słuchawka w stronie biernej brzmi trochę sztucznie. Niby nic, ale to jednak pierwsze zdanie Odejście od oryginalnej formy wyszłoby tutaj na plus.
Jak zawsze gratuluję tłumaczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:20, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Hah, o wiele bardziej mi się podoba ta wersja niż serialowa | taaa, serialowa, której w zasadzie NIE było, o ile wiem. Niech mi ktoś wytłumaczy, po jaką cholerę scenarzyści wciskają taki zaczątek ewentualnego wątku, jeżeli później do niego nie wracają?
advantage napisał: | jeszcze zalezy, czy był całkiem trzeźwy, czy nie. | na pewno nie był pijany, skoro miał siłę odwiedzić jeszcze inne bary
advantage napisał: | Wilson w bluzie! | yeah Ma miejscu House'a miałabym niezły dylemat, czy go z niej rozebrać, czy jednak zostawić jak jest
advantage napisał: | szkoda, że Wilson nie może naprawdę tak powiedzieć do House'a... Byłoby wesoło | po ostatnim epie jakoś obawiam się, że to nie MY miałybyśmy powody do wesołości
advantage napisał: | dzięki Ci, że wynajdujesz takie słodkie fiki i je tu wrzucasz, a ja mam okazję się z nimi zapoznać | cała przyjemność po mojej stronie
***
Alumfelga napisał: | Po swojej reakcji na zakończenie i wyzwanie dla House'a wnioskuję, że Hilson wciągnął mnie do reszty | no w końcu
Alumfelga napisał: | Świetnie, że fani potrafią w każdym momencie serialu naprostować to, co zepsute | naprawianie błędów scenarzystów to nie fizyka kwantowa - każdy przeciętnie inteligentny człowiek by sobie poradził Naprawdę świetne jest to, że wciąż jeszcze są fani, którym chce się to robić, bo przecież tylu wspaniałych fikopisaczy nie wytrzymało lawiny crapu, która od dawna wali się nam na głowy...
Alumfelga napisał: | Wilson jak ja lubi wąchać markery | Czyżby zniknięcie białej tablicy było powodem tego, że Wilson nie wpada już do gabinetu House'a w odwiedziny?
Alumfelga napisał: | "Sarah" mnie trochę uwiera, tak łatwo można przecież zrobić z niej odmienną Sarę | problem w tym, że "Sarah" i "Sara" to dwa różne imiona funkcjonujące w angielskim (jak "Julie" i "Julia"), więc zamiana nie byłaby do końca poprawna
Alumfelga napisał: | I w pierwszym zdaniu ta podniesiona słuchawka w stronie biernej brzmi trochę sztucznie. Niby nic, ale to jednak pierwsze zdanie Odejście od oryginalnej formy wyszłoby tutaj na plus. | wiem, że to nie brzmi najlepiej w tej formie, ale ja z zasady ograniczam do maksimum ingerencję w tekst autora (chyba że nie mam wyjścia, bo czegoś zupełnie nie da się przetłumaczyć na polski )
dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:54, 25 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | taaa, serialowa, której w zasadzie NIE było, o ile wiem. Niech mi ktoś wytłumaczy, po jaką cholerę scenarzyści wciskają taki zaczątek ewentualnego wątku, jeżeli później do niego nie wracają? | no jak nie było, to fik prezentuje sie o wiele lepiej. A cała ta sprawa pewnie nie miała być żadnym wątkiem, tylko niestety czymś, co wypełni chłopakom rozmowę. Głupio byłoby cały czas o kocie nawijać, a poza tym taki 'czas na znalezienie laski' nawet do House'a pasuje.
Richie117 napisał: | na pewno nie był pijany, skoro miał siłę odwiedzić jeszcze inne bary | a po pijaku dopiero można trafić w ciekawe miejsca;)
Richie117 napisał: | Ma miejscu House'a miałabym niezły dylemat, czy go z niej rozebrać, czy jednak zostawić jak jest | ja bym go rozebrała bluza bluzą, ale nagi Wilson byłby pewnie bardziej interesujący House pewnie też, a te wszystkie rzeczy później byłyby dopiero interesujące
Richie117 napisał: | po ostatnim epie jakoś obawiam się, że to nie MY miałybyśmy powody do wesołości | hmm... czemu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:54, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | A cała ta sprawa pewnie nie miała być żadnym wątkiem, tylko niestety czymś, co wypełni chłopakom rozmowę. | tjaaa... wypełniło im aż całą jedną linijkę dialogu
advantage napisał: | Głupio byłoby cały czas o kocie nawijać, a poza tym taki 'czas na znalezienie laski' nawet do House'a pasuje. | jeszcze bardziej by pasowało, gdyby to faktycznie wyegzekwował Niestety [był zbyt zajęty włamywaniem się do laptopa Cuddy, żeby chociaż zapytać, jak tam życie erotyczne jego najlepszego przyjaciela]
advantage napisał: | bluza bluzą, ale nagi Wilson byłby pewnie bardziej interesujący | no ja w sumie mam trochę wątpliwości... skoro roznegliżowana dolna połowa Wilsona mnie nie zachwyciła, to obawiam się, że z górną mogłoby być podobnie ==' chyba lepiej zachować niecne wyobrażenia
advantage napisał: | hmm... czemu? | um... wnioskując z żarliwości, z jaką House rozmawiał o Cuddy z dyrektorką szkoły (oraz z ogólnie znanych zapędów scenarzystów), to ultimatum Wilsona mogłoby mieć rezultat zupełnie przeciwny do tego po naszej myśli
Szlag mnie trafia, jak tym jednym epem TPTB przekreśliło początek 5. sezonu i generalnie całą ideę, że Wilson jest dla House'a najbliższą osobą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:33, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Niestety [był zbyt zajęty włamywaniem się do laptopa Cuddy, żeby chociaż zapytać, jak tam życie erotyczne jego najlepszego przyjaciela] | House najwyraźniej nie potrafi mieć obok siebie dwóch bliskich osób, bo zawsze jedną bardziej zaniedbuje. Ech xd
Richie117 napisał: | no ja w sumie mam trochę wątpliwości... skoro roznegliżowana dolna połowa Wilsona mnie nie zachwyciła, to obawiam się, że z górną mogłoby być podobnie ==' chyba lepiej zachować niecne wyobrażenia | hahah Wilson rzeczywiście za dużo nie pokazał... a bokserki z tego co pamiętam to nie były zachwycające. Ale i tak fajnie byłoby się przekonać co i jak
Richie117 napisał: | um... wnioskując z żarliwości, z jaką House rozmawiał o Cuddy z dyrektorką szkoły (oraz z ogólnie znanych zapędów scenarzystów), to ultimatum Wilsona mogłoby mieć rezultat zupełnie przeciwny do tego po naszej myśli
| aaa, ja bezmyślnie założyłam, że House by się zgodził. Biorąc jednak pod uwagę wydarzenia w serialu, to gdyby Wilson z czymś takim wyskoczył, House raczej potraktowałby go jak ostatniego idiotę. A to nie byłby powód do radości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 5:39, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | House najwyraźniej nie potrafi mieć obok siebie dwóch bliskich osób, bo zawsze jedną bardziej zaniedbuje. | Hm, ciekawe stwierdzenie. Może coś w tym jest. Chociaż to by mi bardziej pasowało do Wilsona, niż do House'a. No i gdybym jeszcze potrafiła uwierzyć, że Cuddy jest dla House'a bliską osobą *Bro's before ho's, bro's before ho's... mruczy pod nosem*
advantage napisał: | a bokserki z tego co pamiętam to nie były zachwycające. | tjaaa... gdyby na jednym początki skali umieścić zachwycające rzeczy, to bokserki Wilsona znalazłyby się dokładnie na końcu po przeciwnej stronie
advantage napisał: | Ale i tak fajnie byłoby się przekonać co i jak | wszystko w rękach TPTB
advantage napisał: | Biorąc jednak pod uwagę wydarzenia w serialu, to gdyby Wilson z czymś takim wyskoczył, House raczej potraktowałby go jak ostatniego idiotę. A to nie byłby powód do radości. | exactly!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:40, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Hm, ciekawe stwierdzenie. Może coś w tym jest. Chociaż to by mi bardziej pasowało do Wilsona, niż do House'a. No i gdybym jeszcze potrafiła uwierzyć, że Cuddy jest dla House'a bliską osobą | do Wilsona? No cóż... jestem w stanie sobie wyobrazić Wilsona z mnóstwem przyjaciół, nawet niekoniecznie bardzo bliskich. Za to House? House jakby miał limit przyjaciół, w dodatku na jednego przyjaciela. Cuddy może sobie być mu bliską fizycznie, ale psychicznie to już nie. Tak jakoś to widzę, że Cuddy go nie rozumie, a on potrzebuje zrozumienia. Np dlatego byliby z Wilsonem taką udaną parą
Richie117 napisał: | *Bro's before ho's, bro's before ho's... mruczy pod nosem* | to chyba już dawno utraciło na znaczeniu... gdzieś w szóstym sezonie. Albo po Amber?
Richie117 napisał: | tjaaa... gdyby na jednym początki skali umieścić zachwycające rzeczy, to bokserki Wilsona znalazłyby się dokładnie na końcu po przeciwnej stronie | śmiem twierdzić, że nawet klata Foremana plasuje się wyżej
Richie117 napisał: | wszystko w rękach TPTB | to chyba znaczy mniej więcej tyle, że pewnie nigdy się nie dowiemy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 2:59, 28 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | No cóż... jestem w stanie sobie wyobrazić Wilsona z mnóstwem przyjaciół, nawet niekoniecznie bardzo bliskich. | a ja właśnie nie Wilson na pewno jest w stanie troszczyć się i przejmować sporym gronem osób (co potwierdza jego indywidualne podejście do każdego pacjenta oraz to, że pamięta na przykład, jak nazywał się pies Cuddy), ale kiedy w grę wchodzą osoby, na których serioserio mu zależy, to uwaga Wilsona staje się raczej niepodzielna - wystarczy spojrzeć na to, co było z Amber i z Sam
advantage napisał: | House jakby miał limit przyjaciół, w dodatku na jednego przyjaciela. | IMO dla House'a po prostu liczy się jakość, a nie ilość. Do tego dochodzą jeszcze problemy z zaufaniem komukolwiek, których House najwyraźniej pozbył się razem z bólem nogi, swoim geniuszem i resztą cech charakterystycznych
advantage napisał: | Tak jakoś to widzę, że Cuddy go nie rozumie, a on potrzebuje zrozumienia. Np dlatego byliby z Wilsonem taką udaną parą | nic dodać, nic ująć
advantage napisał: | to chyba już dawno utraciło na znaczeniu... gdzieś w szóstym sezonie. Albo po Amber? | tak zaraz po Amber, to właśnie się umocniło - Wilson zrozumiał, że House jest ważniejszy, niż jakaś tam 'miłość jego życia'. A potem scenarzyści zaczęli myśleć dupami zamiast głowami i wyszło, co wyszło
advantage napisał: | śmiem twierdzić, że nawet klata Foremana plasuje się wyżej | a Cuddy pomiędzy bokserkami a klatą
advantage napisał: | to chyba znaczy mniej więcej tyle, że pewnie nigdy się nie dowiemy | i chociaż raz jestem zadowolona z działalności TPTB
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:43, 28 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | ale kiedy w grę wchodzą osoby, na których serioserio mu zależy, to uwaga Wilsona staje się raczej niepodzielna - wystarczy spojrzeć na to, co było z Amber i z Sam | no może, ale ja tego jakoś nie widzę. Raczej zawsze mniej lub bardziej interesował się Housem. Dobra, z reguły mniej.
Richie117 napisał: | IMO dla House'a po prostu liczy się jakość, a nie ilość. Do tego dochodzą jeszcze problemy z zaufaniem komukolwiek, których House najwyraźniej pozbył się razem z bólem nogi, swoim geniuszem i resztą cech charakterystycznych | więcej nie zawsze znaczy lepiej. House pozbył się prawie wszystkiego co go kiedyś deifniowało jak House'a... cały czas się dziwie jak mógł myśleć, że magnes przyciąga monety;/ dobrze, że Hju zostawili
Richie117 napisał: | Wilson zrozumiał, że House jest ważniejszy, niż jakaś tam 'miłość jego życia'. A potem scenarzyści zaczęli myśleć dupami zamiast głowami i wyszło, co wyszło | szczerzę wątpie, by House zrozumiał, że Wilson jest (albo powienien być) ważniejszy w jego życiu od Cuddy. Siódmy sezon to kiepski czas dla Hilsonek, nawet jeśli chodzi o hilsonową przyjaźń.
Richie117 napisał: | a Cuddy pomiędzy bokserkami a klatą | oj no nie wiem, Cuddy mnie w żaden sposób nie pociąga
Richie117 napisał: | i chociaż raz jestem zadowolona z działalności TPTB | czasami lepiej nie widzieć i żyć marzeniami zamiast się rozczarować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:27, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Raczej zawsze mniej lub bardziej interesował się Housem. Dobra, z reguły mniej. | tak czy siak, pokazywano, że Wilson jest zorientowany w tym, co się w życiu House'a dzieje - spędzali ze sobą czas w szpitalu, mieli swoje wspólne wieczorki, Wilson wpadł nawet do House'a, kiedy koczował u niego Alvie... Teraz praktycznie nie wiemy, jak to z nimi jest, tylko zakładamy najgorsze (albo większość Hilsonek tak zakłada), bo wszystko co widzimy, to chłopaków gadających wyłącznie o Huddy
advantage napisał: | cały czas się dziwie jak mógł myśleć, że magnes przyciąga monety;/ | nooo... cała akcja tamtego epa była tak idiotyczna i nie trzymająca się kupy, że chyba tylko osobom inteligentnym inaczej mogło się to bez zastrzeżeń podobać
advantage napisał: | szczerzę wątpie, by House zrozumiał, że Wilson jest (albo powienien być) ważniejszy w jego życiu od Cuddy. | the same here, niestety
Z drugiej strony, gdyby tylko TPTB zechciało (haha, marzenie ściętej głowy ), to w każdej chwili mogliby zakończyć Huddy i zrobić love!Hilsona, bo to co się dzieje, aż się o to prosi, bardziej niż w sezonach 1-3...
advantage napisał: | oj no nie wiem, Cuddy mnie w żaden sposób nie pociąga | bo najpierw trzeba by ją zaprząc do bryczki albo sanek - wtedy by pociągnęła
advantage napisał: | czasami lepiej nie widzieć i żyć marzeniami zamiast się rozczarować | yeah... poor Huddzinki, którym nie podoba się Huddy... Żartowałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:13, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | advantage napisał: | Raczej zawsze mniej lub bardziej interesował się Housem. Dobra, z reguły mniej. | tak czy siak, pokazywano, że Wilson jest zorientowany w tym, co się w życiu House'a dzieje - spędzali ze sobą czas w szpitalu, mieli swoje wspólne wieczorki, Wilson wpadł nawet do House'a, kiedy koczował u niego Alvie... Teraz praktycznie nie wiemy, jak to z nimi jest, tylko zakładamy najgorsze (albo większość Hilsonek tak zakłada), bo wszystko co widzimy, to chłopaków gadających wyłącznie o Huddy |
Ja bym powiedziała, że to raczej Wilson jest tym, który bardziej zaniedbuje House'a kiedy w gre wchodza jakieś kobiety. To, że teraz gadaja tylko i wyłacznie o "związku" House'a z Cuddy to już inna sprawa ..
Cytat: | advantage napisał: | szczerzę wątpie, by House zrozumiał, że Wilson jest (albo powienien być) ważniejszy w jego życiu od Cuddy. | the same here, niestety
Z drugiej strony, gdyby tylko TPTB zechciało (haha, marzenie ściętej głowy ), to w każdej chwili mogliby zakończyć Huddy i zrobić love!Hilsona, bo to co się dzieje, aż się o to prosi, bardziej niż w sezonach 1-3... |
Ja jakoś w to wątpię
Będą ciągnąć to Huddy,aż nawet huddzinkom zbrzydnie (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo ) W tej chwili widzę tylko 2 wyjścia dla House'a : albo zostanie z Cuddy i serial się skończy po tym sezonie, bo niżej już spaść nie może, albo zakończą ten idiotyczny wątek i House wróci do przynajmniej jako takiego poziomu.. Bo o Hilsonie to raczej nie ma co marzyć, niestety
advantage napisał: | oj no nie wiem, Cuddy mnie w żaden sposób nie pociąga |
Cytat: | bo najpierw trzeba by ją zaprząc do bryczki albo sanek - wtedy by pociągnęła |
Oo Cuddy na swoim miejscu
I jeszcze marudzenie o Huddy : no, czy ten House już do reszty zgłupiał ? Ona robi mu awanturę o sztoteczkę do zębów i niewyrzucone śmieci a on potulnie przyznaje jej rację ?! Niedługo będzie na smyczy chodził
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:22, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Ja bym powiedziała, że to raczej Wilson jest tym, który bardziej zaniedbuje House'a kiedy w gre wchodza jakieś kobiety. | Tak to wygląda na podstawie tego, co wiemy. Kto wie, co by było, gdyby w życiu House'a były jakieś inne kobiety oprócz dziwek ( ) Tzn gdyby House przeżywał zauroczenia równie często, co Wilson
Anai napisał: | Ja jakoś w to wątpię
Będą ciągnąć to Huddy,aż nawet huddzinkom zbrzydnie (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo ) | mnie przy malutkiej nadziei trzyma jedynie to, że pomysły scenarzystów są tak popieprzone, że najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy można się spodziewać - ostatni odcinek tego świetnym przykładem (w negatywnym sensie)
A niektórym Huddzinkom już to zbrzydło Czasem aż mi ich żal, bo nie chciałabym znielubić serialu w momencie, kiedy zrealizowaliby Hilsona.
Anai napisał: | W tej chwili widzę tylko 2 wyjścia dla House'a : albo zostanie z Cuddy i serial się skończy po tym sezonie, bo niżej już spaść nie może, albo zakończą ten idiotyczny wątek i House wróci do przynajmniej jako takiego poziomu.. | stawiam na bramkę-numer-1, bo degeneracja House'a - jako serialu i postaci - zaszła już tak daleko, że nie ma powrotu (albo byłby on równie idiotycznie zrobiony)
Anai napisał: | Bo o Hilsonie to raczej nie ma co marzyć, niestety | przynajmniej mamy fiki o wiele lepszej jakości niż serial I jeszcze pocieszającą świadomość, że Hju z RSL shipują Hilsona
Anai napisał: | I jeszcze marudzenie o Huddy : no, czy ten House już do reszty zgłupiał ? Ona robi mu awanturę o sztoteczkę do zębów i niewyrzucone śmieci a on potulnie przyznaje jej rację ?! Niedługo będzie na smyczy chodził | bad news for you - jak powiedział Taub w 7x02: Cuddy już trzyma House'a na smyczy. Teraz jedynie House zaczął grzecznie chodzić przy nodze i łasić się do stóp swojej właścicielki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:30, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Teraz praktycznie nie wiemy, jak to z nimi jest, tylko zakładamy najgorsze (albo większość Hilsonek tak zakłada), bo wszystko co widzimy, to chłopaków gadających wyłącznie o Huddy | teraz to praktycznie ich nie ma... jak gadają o Cuddy/Huddy to na szpitalnych korytarzach. Albo House pojawia sie u Wilsona pod dziwacznymi pretekstami, a chyba nawet wtedy gdzieś z boku pojawia się Huddy.
Richie117 napisał: | nooo... cała akcja tamtego epa była tak idiotyczna i nie trzymająca się kupy, że chyba tylko osobom inteligentnym inaczej mogło się to bez zastrzeżeń podobać | i Wilson wychodzący przez okno na piętrze (chyba) Rozumiem, że mogą się czasami pojawiać jakieś drobne niedociągnięcia, ale są granice.
Richie117 napisał: | Z drugiej strony, gdyby tylko TPTB zechciało (haha, marzenie ściętej głowy ), to w każdej chwili mogliby zakończyć Huddy i zrobić love!Hilsona, bo to co się dzieje, aż się o to prosi, bardziej niż w sezonach 1-3... | nigdy nie zechcą, bo inaczej to pewnie zrobiliby to już dawno. A poza tym, serial jest popularny pewnie tak samo jak i homofobia, zaraz by się wszyscy oburzyli i byłaby klapa. Teraz by mi wystarczyło, gdyby była prawdziwa przyjaźń. Taka z piwem i pizzą na kanapie u House'a.
Richie117 napisał: | bo najpierw trzeba by ją zaprząc do bryczki albo sanek - wtedy by pociągnęła | kulig?
Richie117 napisał: | ]yeah... poor Huddzinki, którym nie podoba się Huddy... Żartowałam | wtedy to już naprawdę się nie wie czego chce albo wie, a tego nie dostaje, a to też źle xd
Anai napisał: | Będą ciągnąć to Huddy,aż nawet huddzinkom zbrzydnie (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo | tyle, że Huddzinki zawsze będą miały świadomość, ze ich ukochany ship pojawił się w serialu w love formie, a co niektóre fanatyczne wpadną w przeświadczenie, że skoro już sie pojawił, to ma jedyną i prawidłową rację bytu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:19, 02 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | mnie przy malutkiej nadziei trzyma jedynie to, że pomysły scenarzystów są tak popieprzone, że najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy można się spodziewać - ostatni odcinek tego świetnym przykładem (w negatywnym sensie)
A niektórym Huddzinkom już to zbrzydło Czasem aż mi ich żal, bo nie chciałabym znielubić serialu w momencie, kiedy zrealizowaliby Hilsona. |
Nie wiem, jak możnaby spieprzyć Hilsona, ale znając pomysły scenarzystów to wszystkiego można się po nich spodziewać..
Cytat: | stawiam na bramkę-numer-1, bo degeneracja House'a - jako serialu i postaci - zaszła już tak daleko, że nie ma powrotu (albo byłby on równie idiotycznie zrobiony) |
Rzeczywiście lepiej byłoby gdyby serial zniknął z anteny i nie przynosił wstydu dawnemu House'owi
Cytat: | przynajmniej mamy fiki o wiele lepszej jakości niż serial <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> I jeszcze pocieszającą świadomość, że Hju z RSL shipują Hilsona |
Yeah, tylko fiki i stare odcinki trzymają mnie przy zdrowych zmysłach
Wiesz może, gdzie można znaleźć te wywiady z Hugh i RSL na temat Hilsona ?
Cytat: | bad news for you - jak powiedział Taub w 7x02: Cuddy już trzyma House'a na smyczy. Teraz jedynie House zaczął grzecznie chodzić przy nodze i łasić się do stóp swojej właścicielki |
To wiadomo . Tyle że niedługo ta mentalna smycz zamieni się na rzeczywistą A Cuddy będzie wyprowadzać House'a na spacerki.W sumie, to jest tak żałosne, że aż czasami śmieszne.
Cytat: | tyle, że Huddzinki zawsze będą miały świadomość, ze ich ukochany ship pojawił się w serialu w love formie, a co niektóre fanatyczne wpadną w przeświadczenie, że skoro już sie pojawił, to ma jedyną i prawidłową rację bytu. |
Co zrobić, niektórzy jak raz sobie coś ubzdurają już nigdy nie zmienią zdania, choćby od tego zależało ich życie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anai dnia Śro 19:22, 02 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:21, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Albo House pojawia sie u Wilsona pod dziwacznymi pretekstami, a chyba nawet wtedy gdzieś z boku pojawia się Huddy. | zdecydowanie bez "chyba". Nie licząc epa z kotem, nie byłoby ani jednej rozmowy, która nie dotyczyłaby Huddy. Nawet w ostatnim epie [już-już myślałam, że Wilson ten zakład to tak sam z siebie wymyślił, a tu "niespodzianka" - Cuddy go nasłała i wszystko skupia się wokół tego, jakim House jest super chłopakiem, a Huddy wspaniale błyszczy na tle zrujnowanych małżeństw Wilsona]
advantage napisał: | i Wilson wychodzący przez okno na piętrze (chyba) Rozumiem, że mogą się czasami pojawiać jakieś drobne niedociągnięcia, ale są granice. | nieee, na szczęście na parterze. Still, po co się wymykał, skoro jego samochód stał na podjeździe?
advantage napisał: | A poza tym, serial jest popularny pewnie tak samo jak i homofobia, zaraz by się wszyscy oburzyli i byłaby klapa. | wciąż się kurczowo trzymam myśli, że właśnie dlatego czekają z Hilsonem do ostatniej chwili - żeby zbyt wcześnie nie było klapy. Tzn większej klapy, niż jest obecnie
advantage napisał: | albo wie, a tego nie dostaje | raczej to
advantage napisał: | tyle, że Huddzinki zawsze będą miały świadomość, ze ich ukochany ship pojawił się w serialu w love formie, a co niektóre fanatyczne wpadną w przeświadczenie, że skoro już sie pojawił, to ma jedyną i prawidłową rację bytu. | no cóż, na miejscu Huddzinek pewnie każdy ship by tak zareagował Ostatnia nadzieja w tym, że Huddy zakończy się spektakularnym jebnięciem, które podetnie Huddzinkom skrzydła...
***
Anai napisał: | Nie wiem, jak możnaby spieprzyć Hilsona, ale znając pomysły scenarzystów to wszystkiego można się po nich spodziewać.. | IMO Hilsona już spieprzyli w 6. sezonie... Poza tym zawsze mogliby przedstawić Hilsona tak, jak przedstawiają Huddy - kłótnie o niepoważne rzeczy, niewyobrażalne wymagania... A na koniec wielkie rozstanie, bo chłopaki doszliby do wniosku, że "to jednak nie to"
Anai napisał: | Wiesz może, gdzie można znaleźć te wywiady z Hugh i RSL na temat Hilsona ? | Hmm... Ten najsłynniejszy wywiad po 4. sezonie jest [link widoczny dla zalogowanych], a [link widoczny dla zalogowanych] jest jakiś wywiad z RSL z czasów 6x10 (nie czytałam coś tam pewnie jest o Hilsonie, ale raczej niewiele). Innych wywiadów nie kojarzę, ale może sprawdź w dziale Aktorzy - jeśli coś było, to tam powinno to ciągle być
Anai napisał: | Tyle że niedługo ta mentalna smycz zamieni się na rzeczywistą | uh, jak w takim jednym fiku, gdzie House jest niewolnikiem i własnością PPTH Ale powiedziałabym, że odwrotnie - Cuddy nie będzie potrzebowała rzeczywistej smyczy (chyba że na pokaz), bo House będzie jej posłuszny na słowo. Ostatnia scena w 7x14 jest taka psia, że to aż boli. Patrząc na House'a naprawdę doceniam, że mój owczar miewa własne zdanie i potrafi na nim postawić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:41, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Nawet w ostatnim epie [już-już myślałam, że Wilson ten zakład to tak sam z siebie wymyślił, a tu "niespodzianka" - Cuddy go nasłała i wszystko skupia się wokół tego, jakim House jest super chłopakiem, a Huddy wspaniale błyszczy na tle zrujnowanych małżeństw Wilsona] | właściwie to ten wątek był śmieszny. Czasami mi się wydaje, że już lepiej by było, gdyby Wilson po prostu przestał się mieszać do Huddy.
Richie117 napisał: | wciąż się kurczowo trzymam myśli, że właśnie dlatego czekają z Hilsonem do ostatniej chwili - żeby zbyt wcześnie nie było klapy. Tzn większej klapy, niż jest obecnie | a wiesz, że to byłoby nawet interesujące? Gdyby np. House nagle z jakiegoś mądrego powodu zdał sobie sprawę z kim naprawdę powinien być, a potem rzucił Cuddy z powodu miłości do Wilsona
Richie117 napisał: | Ostatnia nadzieja w tym, że Huddy zakończy się spektakularnym jebnięciem, które podetnie Huddzinkom skrzydła... | z każdym dniem coraz bardziej w to wątpie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Czw 17:45, 03 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:55, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | IMO Hilsona już spieprzyli w 6. sezonie... Poza tym zawsze mogliby przedstawić Hilsona tak, jak przedstawiają Huddy - kłótnie o niepoważne rzeczy, niewyobrażalne wymagania... A na koniec wielkie rozstanie, bo chłopaki doszliby do wniosku, że "to jednak nie to" |
Fakt, przyjaźń Hilsona (niecenzuralne słowo) już dawno, także strach myśleć jak wyglądałby ich związek. Chociaż pewnie lepiej niż Huddy, mimo wszystko
Richie117 napisał: | Hmm... Ten najsłynniejszy wywiad po 4. sezonie jest [link widoczny dla zalogowanych], a [link widoczny dla zalogowanych] jest jakiś wywiad z RSL z czasów 6x10 (nie czytałam coś tam pewnie jest o Hilsonie, ale raczej niewiele). Innych wywiadów nie kojarzę, ale może sprawdź w dziale Aktorzy - jeśli coś było, to tam powinno to ciągle być |
Dziękuję dobra kobieto
Richie117 napisał: | uh, jak w takim jednym fiku, gdzie House jest niewolnikiem i własnością PPTH Ale powiedziałabym, że odwrotnie - Cuddy nie będzie potrzebowała rzeczywistej smyczy (chyba że na pokaz), bo House będzie jej posłuszny na słowo. Ostatnia scena w 7x14 jest taka psia, że to aż boli. Patrząc na House'a naprawdę doceniam, że mój owczar miewa własne zdanie i potrafi na nim postawić |
Szczerze mówiąc, nie widziałam jeszczce tego epa i jakoś mnie do tego nie ciągnie
Cuddy znowu wymyśliła sobie jakiś problem, a House potulnie przyznał jej rację ?
advantage napisał: | Gdyby np. House nagle z jakiegoś mądrego powodu zdał sobie sprawę z kim naprawdę powinien być, a potem rzucił Cuddy z powodu miłości do Wilsona |
I odjechaliby razem w stronę zachodzącego słońca
Ok,przesadziłam. Lepiej niech zostaną w szpitalu, żeby móc podziwiać skwaszoną minę Cuddy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:22, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | Ostatnia nadzieja w tym, że Huddy zakończy się spektakularnym jebnięciem, które podetnie Huddzinkom skrzydła... |
Niemiłe, życzyć innemu shipowi kompletnej klapy. xD Ja wiem, że niektóre Huddziny są OKROPNE (wiem bardzo dobrze, borze, moderowanie tego syfu z ciągłymi kłótniami zaczynało mi się na psychice odbijać), ale znasz przynajmniej JEDNĄ, która nie jest. I dlaczego taka otwarta wrogość panuje wśród różnych "wyznawców"? Czemu się ludzie po prostu nie mogą wspierać, nawet jeśli nie lubią swoich pairingów? Ja was wspieram.
I smutno mi teraz być Huddzinką. Ktoś mnie pomyzia?
***
Anai napisał: | Chociaż pewnie lepiej niż Huddy, mimo wszystko |
No nie wiem. Wątki par homoseksualnych można bardzo łatwo zepsuć, co w którymś momencie widać nawet w B&S.
Właściwie każdy związek można doskonale zepsuć. I ostatnio coraz częściej widzę, że to właśnie wątki męskiej przyjaźni padają ofiarami. Bo tak naprawdę, kobiecą przyjaźń jest łatwiej napisać. Psiapsiółki mogą napierdalać o menstruacji, facetach, drinkach, dzieciach, ślubach, rozwodach, gorących tyłkach i super klatach. Męska przyjaźń nie ma tego elementu wiecznego "bla, bla, bla, bla...".
Anai napisał: | I odjechaliby razem w stronę zachodzącego słońca |
Nie, zachodzące słońce jest przereklamowane. Powinni zrobić coś szalonego, jak np. wyjechać w południe do Vegas. Wyobrażacie sobie? Jakiś kabriolet i gorące słońce pustyni w Nevadzie? xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:30, 03 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ktoś mnie pomyzia? |
Ja *mizia*
Tak jak niektóre Hameronki, Hilsonki i inni shippowcy. Moim zdaniem nie chodzi tu o shipa, tylko o osobowość Człowieka, z którym piszesz. Również mogłam mówić, że Hilson to zÓo, ale dałam mu szansę i teraz już nie gadam takich rzeczy, jak wcześniej, nawet mi się podoba .
Co do ficku bardzo udany, no i genialne tłumaczenie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 6:28, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | właściwie to ten wątek był śmieszny. Czasami mi się wydaje, że już lepiej by było, gdyby Wilson po prostu przestał się mieszać do Huddy. | taaa, śmieszny, tylko napisany i zagrany tak jakoś...sztucznie. Ale przyznaję, że Wilson wypadł Wilsonowo z tym swoim "będę szedł w zaparte, a nuż House mi uwierzy" - ale tylko w tym jednym kawałku
A cóż Wilson miałby robić w PPTH, gdyby miał się przestać mieszać do Huddy?
advantage napisał: | Gdyby np. House nagle z jakiegoś mądrego powodu zdał sobie sprawę z kim naprawdę powinien być, a potem rzucił Cuddy z powodu miłości do Wilsona | otóż to! Wystarczyłoby, żeby Wilson okazał się gejem (czy też bi), House dostrzegłby w tym swoją długo wyczekiwaną szansę i już
advantage napisał: | z każdym dniem coraz bardziej w to wątpie. | a ja wręcz przeciwnie. DS ma kompleks boga i od jego kaprysów zależy cała fabuła. Jeżeli mu się tak ubzdura, to nawet ucieczka sprzed ewentualnego ołtarza nie byłaby dla mnie zaskoczeniem.
***
Anai napisał: | Chociaż pewnie lepiej niż Huddy, mimo wszystko | yeah! Hju i RSL nadrobiliby braki w scenariuszu Jak w scenie z 6x04, kiedy Wilson bezwzględnie mówi, że House ma się wyprowadzić, ale wygląda przy tym tak, jakby ktoś wyrywał mu serce rozgrzanymi do czerwoności obcęgami
Anai napisał: | Dziękuję dobra kobieto | do usług
Anai napisał: | Cuddy znowu wymyśliła sobie jakiś problem, a House potulnie przyznał jej rację ? | wręcz przeciwnie [House zamiast na galę z Cuddy poszedł się uchlać do baru (jak pies zrywający się ze smyczy), gdzie wyciągnął wszystkie najwłaściwsze wnioski i postanowił pójść do Cuddy i z nią zerwać. Ale gdy przyszło co do czego, House spanikował (jak piesek pod stalowym spojrzeniem właściciela), obiecał, że już będzie grzeczny [bo jego szczęście z nią i miłość do niej są warte tego, żeby od czasu do czasu umarł mu pacjent ] i ułożył się do snu z głową na kolanach Cuddy (nie rozumiem psów - nawet jeśli właściciel znęca się nad swoim psem, to pies ostatecznie i tak będzie mu wierny O___o )]
Anai napisał: | I odjechaliby razem w stronę zachodzącego słońca
Ok,przesadziłam. Lepiej niech zostaną w szpitalu, żeby móc podziwiać skwaszoną minę Cuddy. | druga opcja bardziej niecna, ale Cuddy mogłaby im tak uprzykrzyć życie, że to by nie było tego warte
pierwsza opcja... Powiem tak: chłopcy odjechaliby ku WSCHODZĄCEMU słońcu, bo wcześniej byliby bardzo zajęci w sypialni (pakowaniem )
***
Katty napisał: | Niemiłe, życzyć innemu shipowi kompletnej klapy. xD Ja wiem, że niektóre Huddziny są OKROPNE (wiem bardzo dobrze, borze, moderowanie tego syfu z ciągłymi kłótniami zaczynało mi się na psychice odbijać), ale znasz przynajmniej JEDNĄ, która nie jest. I dlaczego taka otwarta wrogość panuje wśród różnych "wyznawców"? Czemu się ludzie po prostu nie mogą wspierać, nawet jeśli nie lubią swoich pairingów? Ja was wspieram.
I smutno mi teraz być Huddzinką. Ktoś mnie pomyzia? | *myzia Katuś* Well, przynajmniej masz czym pocieszać swoje smutki...
I to nie tak, że ja życzę Huddzinkom klapy. Ja tylko nie chcę skłamać, mówiąc, że nie chciałabym tego zobaczyć (najlepiej na rzecz Hilsona) A już głowa DS w tym, co on z Huddy zrobi - zakończy je z hukiem (nie mylić z HuKiem), czy wyekspediuje House'a i Cuddy do Zasiedmiogórogrodu, gdzie dochowają się tuzina słodkich oślątek ze smoczymi skrzydełkami...
No i oczywiście miałam na myśli TYLKO te fanatyczne Huddzinki, o których wspomniała advantage, chociaż założę się, że one akurat powściekałyby się na TPTB za koniec Huddy, a potem uznały, że to się i tak nie liczy, bo to efekt spisku czy czegoś.
Katty napisał: | I dlaczego taka otwarta wrogość panuje wśród różnych "wyznawców"? Czemu się ludzie po prostu nie mogą wspierać, nawet jeśli nie lubią swoich pairingów? Ja was wspieram. | chociażby ze zwykłej, naturalnej, ludzkiej zawiści - wspieranie Huddzinek w tym momencie to jak dawanie jałmużny komuś, kto śpi na pieniądzach i na dodatek śmieje się nam prosto w twarz z powodu naszego ubóstwa
And yet, nie kojarzę stąd osoby, która otwarcie miałaby coś do Huddy wyłącznie za samo jego istnienie - jeżeli już, to pretensje do Huddy dotyczą tego, że jest ono beznadziejnie, niekonsekwentnie i bezsensownie realizowane, i że marnuje się jego potencjał, który mógłby się serialowi przysłużyć, zamiast go pogrążać. To chyba można uznać za "wspieranie", don't you think?
Katty napisał: | Jakiś kabriolet i gorące słońce pustyni w Nevadzie? xD | i czemu przypomniał mi się fik "szybkie samochody i wolność"?
***
noway_ napisał: | Co do ficku bardzo udany, no i genialne tłumaczenie | dziękuję bardzo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:26, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | I to nie tak, że ja życzę Huddzinkom klapy. Ja tylko nie chcę skłamać, mówiąc, że nie chciałabym tego zobaczyć (najlepiej na rzecz Hilsona) A już głowa DS w tym, co on z Huddy zrobi - zakończy je z hukiem (nie mylić z HuKiem), czy wyekspediuje House'a i Cuddy do Zasiedmiogórogrodu, gdzie dochowają się tuzina słodkich oślątek ze smoczymi skrzydełkami... |
Chyba zareagowałam jak nadwrażliwe dziecko, przepraszam. Tylko mam tak dość ludzi jeżdżących po mnie i moich shipach, że już zaczynam świrować.
I jeśli już, to scena końcowa z 7x14 jest pierwszą kosteczką wiodącą do przystanku Totalna Zagłada. Bo, mimo wszystko, to jest Cuddy. I mam wrażenie, że w którymś momencie wina, jaką w tej scenie House na nią zrzucił, zacznie ją zżerać od wewnątrz. I bye, bye happy times!
Z drugiej strony pomyśl - gdyby wzięli szybki ślub i później Cuddy go wypieprzyła, House musiałby pojawić się na progu u Wilsona. Taka śliczna parabola do pierwszego sezonu, oui? xD
Richie napisał: | No i oczywiście miałam na myśli TYLKO te fanatyczne Huddzinki, o których wspomniała advantage, chociaż założę się, że one akurat powściekałyby się na TPTB za koniec Huddy, a potem uznały, że to się i tak nie liczy, bo to efekt spisku czy czegoś. |
Tak to jest, jak się ma do czynienia z fanatykami. Kiedyś miałam nadzieję, że Huddziny są bardziej opanowane i dojrzałe niż nastoletnie fanki Hameronu. Nic z tego, widzę ten sam syndrom Mój Ship Jest Najlepszy.
Richie napisał: | chociażby ze zwykłej, naturalnej, ludzkiej zawiści - wspieranie Huddzinek w tym momencie to jak dawanie jałmużny komuś, kto śpi na pieniądzach i na dodatek śmieje się nam prosto w twarz z powodu naszego ubóstwa |
Ciekawa metafora. I biedaki wy. *tuli*
Richie napisał: | And yet, nie kojarzę stąd osoby, która otwarcie miałaby coś do Huddy wyłącznie za samo jego istnienie - jeżeli już, to pretensje do Huddy dotyczą tego, że jest ono beznadziejnie, niekonsekwentnie i bezsensownie realizowane, i że marnuje się jego potencjał, który mógłby się serialowi przysłużyć, zamiast go pogrążać. To chyba można uznać za "wspieranie", don't you think? |
W sumie tak. Pewnie jestem idealistką (jestem) i mam za duże wymagania od życia (mam), ale chciałabym, żeby ludzie potrafili zagryźć zęby i powiedzieć "cieszę się, że ty się cieszysz". To nie jest bezpośrednio skierowane do nikogo na Horum, tylko ogólne spostrzeżenie. Może i fandom to mało wymagająca dziedzina, ale hej, małe kroczki.
Richie napisał: | i czemu przypomniał mi się fik "szybkie samochody i wolność"? |
Bo kabrio? Bo za dużo czytasz? xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:51, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Katty napisał: | Chyba zareagowałam jak nadwrażliwe dziecko, przepraszam. Tylko mam tak dość ludzi jeżdżących po mnie i moich shipach, że już zaczynam świrować. | Nic się nie stało Mi też czasami odwala z tego wszystkiego...
Katty napisał: | I jeśli już, to scena końcowa z 7x14 jest pierwszą kosteczką wiodącą do przystanku Totalna Zagłada. Bo, mimo wszystko, to jest Cuddy. I mam wrażenie, że w którymś momencie wina, jaką w tej scenie House na nią zrzucił, zacznie ją zżerać od wewnątrz. I bye, bye happy times!
Z drugiej strony pomyśl - gdyby wzięli szybki ślub i później Cuddy go wypieprzyła, House musiałby pojawić się na progu u Wilsona. Taka śliczna parabola do pierwszego sezonu, oui? xD | oui, oui tylko że to 2. sezon The question is, czy TPTB zna takie pojęcie jak parabola...
Twoja teoria o scenie brzmi pięęęknie. Tylko czy coś z niej zostanie po 7x15?
Katty napisał: | Tak to jest, jak się ma do czynienia z fanatykami. Kiedyś miałam nadzieję, że Huddziny są bardziej opanowane i dojrzałe niż nastoletnie fanki Hameronu. Nic z tego, widzę ten sam syndrom Mój Ship Jest Najlepszy. | Kurcze, a jedyne fanki Hameronu, które ja znam, są starsze ode mnie But you're right. I Hilsonek też to dotyczy (ale my oczywiście mamy rację *snort, snort* )
Katty napisał: | Ciekawa metafora. I biedaki wy. *tuli* | dzięki *tuli back*
Katty napisał: | chciałabym, żeby ludzie potrafili zagryźć zęby i powiedzieć "cieszę się, że ty się cieszysz". To nie jest bezpośrednio skierowane do nikogo na Horum, tylko ogólne spostrzeżenie. Może i fandom to mało wymagająca dziedzina, ale hej, małe kroczki. | Też bym tak chciała. I gdyby to "cieszenie się" było takie... z szacunkiem dla tych, którzy nie mają się z czego cieszyć, to ja bym się cieszyła cudzym szczęściem, a ostatecznie cieszyłabym się sukcesem serialu. Tymczasem to "cieszenie się" to dzika euforia i demonstrowanie wyższości...
Katty napisał: | Bo kabrio? Bo za dużo czytasz? xD | bo Cię znam...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:13, 04 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Nic się nie stało <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> Mi też czasami odwala z tego wszystkiego... |
GROUP HUG!
Richie napisał: | oui, oui tylko że to 2. sezon The question is, czy TPTB zna takie pojęcie jak parabola...
Twoja teoria o scenie brzmi pięęęknie. Tylko czy coś z niej zostanie po 7x15? |
AAA! SYSTEM FAILURE, SYSTEM FAILURE, wiedziałam, że coś mi nie pasowałao, gdy to pisałam. xD
Wiesz, może te sny Cuddy będą bardzo mądre? W sumie ten stylizowany na lata 50-te sprawia, że Cuddy raczej przerażona niż zachwycona jest.
Richie napisał: | Kurcze, a jedyne fanki Hameronu, które ja znam, są starsze ode mnie But you're right. I Hilsonek też to dotyczy (ale my oczywiście mamy rację *snort, snort* ) |
Serio? Bo ja osobiście znam tylko młodsze, zachwycone romantyzmem i cukierkowatością tego shipu. (Wiesz, moim najdłuższej trwającym shipem był Chaseron i wciąż wspominam go z czułością.)
Richie napisał: | Też bym tak chciała. I gdyby to "cieszenie się" było takie... z szacunkiem dla tych, którzy nie mają się z czego cieszyć, to ja bym się cieszyła cudzym szczęściem, a ostatecznie cieszyłabym się sukcesem serialu. Tymczasem to "cieszenie się" to dzika euforia i demonstrowanie wyższości... |
Żeby nie być hipokrytą, ja staram się tak działać. Wspieram znajomych, których shipom się udało/uda, choć ich nie znoszę - jak Glee. Mój jedyny ship dawno temu rozpadli, a cała reszta - której nie shippuję - ma okazję się ziścić. Ale cóż, uśmiecham się i idę dalej.
Richie napisał: | bo Cię znam...? |
Tak, to też jest opcja.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|