|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:55, 23 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
:smt008
dzięki, dobrze wiedzieć
Zabrałabym się za tego, ale niestety - jeszcze 11 cz One Step przede mną (i jeszcze muszę naskrobać ostatni rozdzialik "Zagadki"), a za 3 tygodnie wyjeżdżam, więc nie mam czasu
Ale cieszę się na przyszłość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 0:38, 24 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
A ja przepraszam serdecznie, ale ciąg dalszy będzie jednak dopiero jutro. Trochę mi się dzień rozpieprzył i wena zdecydowanie nie dopisała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
reine
Pacjent
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:39, 24 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
dzio, taki talent! Gdzieś Ty była tak długo?
śliczny fik :smt010
na tłumaczenie poczekam (;
i życzę powrotu weny i dobrego nastroju :smt001
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez reine dnia Wto 21:40, 24 Cze 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 1:10, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, na moją wenę (a więc i tłumaczenie) wam niestety przyjdzie poczekać chwilkę dłużej. Długi Weekend mnie tymczasowo połknął. I info o strajku aktorów dobiło... Ale będę się starać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:37, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzio, podziwiam Cię.
ja sama w życiu bym nie zdołała pisać po angielsku. po prostu wciąż bałabym się, że robię błędy, które zamieniają fik w kompletne dno --'
Richie117 napisał: |
evay zapoczątkowała tradycję takich dogłębnych analiz, a mnie się to spodobało
(może kiedyś się zrewanżujesz :wink: )
|
oj prawda prawda ;D
evay jest boska ;pp
Dzisiaj, sam ich widok boli.
jak i czytanie fików o tym
Wilson, który był przyjacielem wszystkich, powszechnie lubianym przez pacjentów, pielęgniarki, porządkowych i innych lekarz - teraz jest duchem.
o tak, wyobrazenie sobie takiego Wombacika bardzo boli
- Przestałeś brać Vicodin - mówi i House powoli podnosi wzrok znad akt, które czyta.
uuuu. i teraz myślę "Brawo, Greg, wreszcie się zmieniasz, kończysz z nałogiem" po czym myślę, że przecież to Wilson wypisywał mu recepty --'
- Więc jakie to ma znaczenie?
biedny House... i to jego przekonanie, że jest nikim i niczym...
- Masz! Przerwij ten idiotyzm i weź to, zanim padniesz na twarz!
i to jest TA Cuddy która chciała, żeby ON przestał!
- Chcę, żeby to się skończyło, - mówi i Cuddy czuje się, jak spoliczkowana, bo "to" oznacza "wszystko". Nie tylko ból, nie tylko wyczerpującą ciszę pomiędzy nim, a jego byłym najlepszym przyjacielem, nie tylko poczucie winy i odrazę do siebie - jasno wypisane na jego twarzy. House mówi "to" i ma na myśli "moje życie".
ten opis jest po prostu niesamowity.
i jeszcze ten styl narracji, który zmienia się chyba po pierwszym zdaniu drugiego akapitu.
pełen emocji. coś wspaniałego.
***
oooo, widzę, że moje fiki są popularne ;D
rotfl.
resztę skomentuję nieco później, wywalają mnie z kompa --'
a OS zostawiłam sobie na koniec...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Przywrócony_id:(1243) dnia Śro 9:38, 02 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:40, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
cytując House "OH...MY...GOD!"
jesteś...genialna.
Dawno nie czytałam ficzka który wywarł by na mnie takie wrażenie... hmpf.. no dobrze przyznam się miałam ochotę się popłakać jeszcze zanim Cuddy to zrobiła...
Piękny ficzek.. pisz takich więcej ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 15:12, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki pomocy niezastąpionej Richie na poprzedniej stronie wklejona jest poprawiona wersja pierwszej części tłumaczenia. Część druga jest już gotowa, Richie ją jakoś niedługo wklei. Przepraszam, że to tyle trwało i na przyszłość obiecuję nie zabierać się za tłumaczenie własnych tekstów. ;]
Richie - wielkie, wielkie dzięki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:25, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Świetny fik
I znów chciało mi się ryczeć... House w taki wydaniu jest taki... nie-House'owaty. Ale i tak mi się podoba. Nie jestem teraz w stanie napisać czegoś bardziej sensownego. Czekam na kolejną część i wtedy ocenię jakoś tak bardziej... sensownie.
*opada na krzesło i ociera wilgotne oczy*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:38, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
dzio - ależ to była sama przyjemność :smt040
Polecam się na przyszłość :smt003
**********************************
Część druga
Dwa tygodnie później, Wilson sprawia wrażenie, że się przebudził. Kroczek po kroczku wraca do tego, kim był przedtem. A przynajmniej tak blisko, jak to możliwe w tak krótkim czasie. Znowu rozmawia, patrzy ludziom w oczy, w dobre dni widać nawet lekką sprężystość w jego kroku. Nawet trochę się uśmiecha, a Cuddy czuje przypływ ulgi za każdym razem, kiedy to widzi. Nawet jeśli - póki co - uśmiechy są możliwe tylko dzięki antydepresantom. To jest pierwszy krok, i Cuddy wie, że Wilson dojdzie do siebie i pewnego dnia uśmiechy znów będę prawdziwe. Próbuje ignorować chłód w jego oczach, za każdym razem, gdy House jest gdziekolwiek w zasięgu wzroku. Lepiej sobie radzi, mówi sobie Cuddy.
House sobie nie radzi. Właściwie jest z nim coraz gorzej. Nie na płaszczyźnie zawodowej - tam wciąż jest lokalnym geniuszem i po raz pierwszy, jak daleko ktokolwiek sięgał pamięcią, rzeczywiście robi większość rzeczy zgodnie z przepisami. Nie postępuje tak tylko wtedy, kiedy jest przekonany, że jego pacjent potrzebuje złamania reguł albo nie przeżyje. Wydaje się, że House'owi nie przychodzi na myśl, że te szalone wyskoki mogą kosztować go jego karierę. Albo raczej nie dba o to. Tak długo, jak pacjent może wyjść ze szpitala, nic innego nie ma znaczenia.
Płaszczyzna osobista jest zupełnie inną sprawą. House traktuje swój zespół gorzej, niż kiedykolwiek, oczekuje od nich tego samego poziomu poświęcenia - czegoś, czego oni nie mogą dać. Ma jeszcze mniej cierpliwości dla idiotów, którzy przychodzą do kliniki, dla swoich pacjentów i ich żałosnych prób ukrycia czegoś przed nim, dla rodzin żądających wyjaśnień i oczekujących, że ich ukochane osoby wyzdrowieją dokładnie w tym momencie. Obraża pracowników szpitala, jak robił to zawsze, ale teraz słychać prawdziwy jad w jego głosie. To już nie jest gra, beztroskie przekomarzanie się - to ma zadać ból, a House zawsze wie, gdzie uderzyć.
Mur pomiędzy nim a resztą ludzkości stał się wyższy i teraz jest zwieńczony zwojem drutu kolczastego.
Wówczas, późnym wieczorem, po szczególnie ciężkim dniu, House przemierza wściekle korytarz przed swoim gabinetem i wpada prosto na Wilsona, pochłoniętego kartą swojego najnowszego pacjenta i niepatrzącego gdzie idzie. House potyka się i upuszcza laskę. Musi wyciągnąć rękę i oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść.
Karta szesnastolatka z białaczką również spada na podłogę, kałuża białych wydruków rozpościera się pomiędzy dwoma mężczyznami, gapiącymi się na siebie nawzajem.
Właśnie wtedy Cuddy - idąca do Wilsona, by porozmawiać z nim o zebraniu zarządu w przyszłym tygodniu - wychodzi zza rogu i widzi ich. Zamiera w pół kroku i cofa się szybko do miejsca, gdzie nie będą w stanie jej zobaczyć.
House pierwszy odwraca wzrok. Wpatruje się w swoje stopy i mówi: "Przepraszam", tak cicho, że Cuddy ledwie to wyłapuje. Nie jest pewna, za co House przeprasza i być może on również tego nie wie. Wilson nie rusza się, stoi na środku korytarza z rozpostartymi rękami, jakby nadal próbował złapać spadające kartki. House odpycha się od ściany i powoli, z bólem, klęka na podłodze. Zaczyna zbierać dokumenty, a Cuddy widzi, że jego ręce się trzęsą.
- Przestań - mówi Wilson stanowczym, obojętnym głosem, a głowa House'a podrywa się w górę. - Potrafię pozbierać własne cholerne dokumenty.
Pochyla się, zbiera pozostałe strony, a potem wyrywa resztę z rąk House'a i odchodzi. Cuddy chce iść za nim, uspokoić go, zająć go nadchodzącym zebraniem zarządu, ale House wciąż tam jest, i widok czystej agonii na jego twarzy zatrzymuje ją. Pragnie podejść również do niego, ale wie, że on nie przyjmie jej pomocy i rzuci jej w twarz to współczucie. Zatem Cuddy pozostaje w cieniu, milcząca, i obserwuje, jak House - zamiast się podnieść - siada, opierając się plecami o ścianę, i obejmuje zbyt chudymi ramionami swoje kolana.
- Przepraszam - szepcze, a Cuddy odchodzi, ponieważ wie, że House nie przyjmie niczego, co ona mogłaby mu powiedzieć.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Nie ma już nic, co można by zrobić, więc Cuddy czeka, aż coś się zmieni - ponieważ jedną z tragedii życia jest to, że wszystko się zmienia. House powiedział to kiedyś Stacy, a ona powtórzyła to Cuddy, zanim odeszła.
Mija tydzień, potem dwa, potem cały miesiąc. Wilson ma się niemal dobrze, a póki co "niemal" jest wystarczające. To z pewnością więcej, niż Cuddy oczekiwała w tych koszmarnych tygodniach tuż po śmierci Amber. Jest wdzięczna za "niemal dobrze" i cicho modli się, by pewnego dnia zmieniło się to w "naprawdę dobrze".
Ma nadzieję, że ten dzień wkrótce nadejdzie, ponieważ jeśli tak się nie stanie, dla House'a może być za późno. House wisi na włosku od tygodni, a teraz spada, nie mając nikogo, kto by go złapał. Cuddy obserwuje go bezradnie i czeka na nieuchronny upadek - taki, po którym House się nie podniesie, ponieważ jedyna osoba, która była tam za każdym poprzednim razem, nie przyjdzie, by pozbierać jego kawałki. Cuddy wie, że House nie ma już ani siły, ani ochoty, by zrobić to samemu.
Pod koniec miesiąca Cuddy postanawia, że nie może czekać ani chwili dłużej. Jeżeli czas to za mało, by coś zmienić, będzie musiała zrobić to sama.
Idzie najpierw do House'a i mówi mu, że powinien porozmawiać z Wilsonem. House wzrusza ramionami i odpowiada, że Wilson nie chce z nim rozmawiać.
- A czy ty chcesz porozmawiać z nim? - pyta Cuddy.
Udziela jej tej samej odpowiedzi, jakiej używa za każdym razem, kiedy chodzi o coś innego niż jego pracę.
- To nie ma znaczenia - mówi, a Cuddy zdaje sobie sprawę, że są dwie rzeczy, nie jedna, które wciąż są ważne dla House'a: jego praca i to, czegokolwiek Wilson mógłby chcieć.
Wilson pracuje nad jakąś papierkową robotą, kiedy Cuddy go znajduje, więc prosi ją, żeby zaczekała chwilę, aż skończy. Cuddy siada na jego kanapie i rozgląda się po gabinecie. Podskakuje, kiedy dociera do niej, że zdjęcie Wilsona i House'a, które zawsze stało na półce, zniknęło. Kochała to zdjęcie - zrobione rok przed zawałem, obaj wyglądali tak młodo, obaj byli pełni radości. House zwykle nazywał je symbolem beznadziejnej sentymentalności Wilsona, a wtedy Wilson posyłał mu zirytowany uśmiech i przewracał oczami.
- W porządku, skończyłem - mówi Wilson, a Cuddy szybko odrywa się od wspomnień i wraca do teraźniejszości. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Musisz porozmawiać z House'em - mówi.
Twarz Wilsona tężeje.
- Nie mam mu nic do powiedzenia i nie interesuje mnie nic, co on mógłby mieć do powiedzenia.
- On musi z tobą porozmawiać.
- Zabawne, przypominam sobie, jak powiedział mi, żebym wyniósł z jego biura i nie wracał - Wilson opiera się na fotelu i krzyżuje ramiona.
- Wiesz, dlaczego tak powiedział? - pyta Cuddy.
- Szczerze? Nie obchodzi mnie to, już nie.
Cuddy wstaje i kładzie dłonie na biurku Wilsona. Patrzy mu prosto w oczy i ma nadzieję, że Wilson usłyszy zaniepokojenie w jej głosie.
- On jest przekonany, że jest bezwartościowy. Nie odżywia się odpowiednio i prawie nie sypia - poza tym podstawowym minimum, którego potrzebuje, by przeżyć. Wierzy, że nie zasługuje na nic lepszego. Odepchnął cię, ponieważ jesteś jedyną osobą, która może sprawić, że poczułby się lepiej, a on myśli, że na to nie zasługuje.
Wilson patrzy na nią przez długi czas. - A co, jeżeli ja się z nim zgadzam?
- Czy uważasz także, że on zasługuje na to, by umrzeć? - Cuddy niemal krzyczy i Wilson mruga z zaskoczeniem. - Ponieważ to go niszczy. Nie widzisz, że on powoli sam się zabija?
Cuddy obserwuje Wilsona, kiedy stara się znaleźć odpowiedź. Zanim udaje mu się powiedzieć cokolwiek, Cuddy prostuje się i odwraca w kierunku drzwi.
- On zrobi wszystko, o cokolwiek go poprosisz - nawet jeśli powiesz, żeby poszedł do domu i podciął sobie nadgarstki. Jeśli naprawdę pragniesz, żeby umarł, idź i mu to powiedz. To bardziej ludzkie, niż patrzenie jak umiera kawałek po kawałku każdego dnia.
Idzie do drzwi, ale kątem oka widzi szok na twarzy Wilsona. Jest późno, więc zbiera swoje rzeczy i wychodzi do domu. Niemal udaje jej się dotrzeć do samochodu, zanim pierwsza łza spływa po jej policzku.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
(koniec jutro lub pojutrze :smt003 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:00, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Idzie do drzwi, ale kątem oka widzi szok na twarzy Wilsona. Jest późno, więc zbiera swoje rzeczy i wychodzi do domu. Niemal udaje jej się dotrzeć do samochodu, zanim pierwsza łza spływa po jej policzku. |
*ociera łzy*
Wilson MUSI porozmawiać z Housem! Bo inaczej stwierdzę, że Wilson nie jest Wilsonem.
Fik jest świetny. Czekam na zakończenie, bo dalej nie potrafię skleić jakiejś sensownej wypowiedzi. Wszystko podsumuję, jak przeczytam zakończenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Schevo dnia Sob 19:02, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:12, 16 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
:smt010 :smt010 :smt010
Nie mogę... To takie dołujące! próbuję wyobrazić stan House'a i to jest coś strasznego. Przed moimi oczami staje obraz nędzy i rozpaczy.
A Wilson jest... równie beznadziejny. On przecież podświadomie robi sobie jeszcze większą krzywdę odcinając się od House'a!
Przecież oni są dla siebie nawzajem jak tlen! I nie mogą się kłócić!
Ja chcę żeby wszystko było między nimi ok! i kochana Cuddy, jak zwykle próbuje być mediatorką. Podziwiam ją.
Jak wpadli na siebie na korytarzu łzy stanęły mi w oczach... A jak to czytałam, to praktycznie czułam się, jakbym to oglądała, widziałam to pod powiekami i to było takie smutne... przygnębiające.
I jeszcze ten czas teraźniejszy. On tutaj pasuje więcej niż idealnie.
Autorka musi być Bogiem, a tłumaczka jej aniołem!
Czy została jeszcze tylko jedna część? Wiem, masochistka ze mnie, ale chciałabym, żeby trwało to dłużej. Coś pięknego... ale i strasznie, strasznie smutnego.
:smt010 :smt010 :smt010
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 2:20, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Tłumaczka nie czuje się absolutnie aniołem :smt051
Chyba że z największymi rogami, jakie widział świat :smt040
Ale Autoka zdecydowanie jest boska :smt008
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 2:22, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Część trzecia
Następnego ranka Wilson jest blady i wygląda na zmęczonego, i Cuddy zauważa, że nie spał dobrze, o ile w ogóle spał. Nie idzie do wind, lecz zamiast tego zmierza prosto do jej biura.
- Co masz zamiar zrobić? - pyta Cuddy, nie czekając nawet, aż Wilson zamknie drzwi i się z nią przywita.
- Zamierzam z nim porozmawiać - odpowiada. Z bliska wygląda na jeszcze bardziej wyczerpanego.
- Co mu powiesz?
Wilson potrząsa głową. - Nie wiem. Chcę, żebyś tam była.
- Dlaczego?
Posyła jej mały, nerwowy uśmiech. - Jak zwykle. Żeby upewnić się, że będziemy grzeczni, żeby wbić nam trochę rozsądku do głów, żeby wrzeszczeć na nas, kiedy zachowamy się jak idioci. Żeby nie pozwolić mi kompletnie zawalić sprawy.
Ulga niemal zwala ją z nóg. - Dzięki Bogu - wzdycha i uśmiecha się promiennie do Wilsona. - Zatem chodźmy.
- Teraz?
- Oczywiście. Im szybciej to szaleństwo się skończy, tym lepiej dla nas wszystkich - mówi Cuddy i musi ukryć uśmiech, kiedy Wilson nagle wygląda na bardzo zakłopotanego i spanikowanego.
Najpierw idą do gabinetu Wilsona, onkolog wlecze się kilka kroków za Cuddy. Kiedy Wilson odkłada swoją aktówkę i przebiera się z marynarki w fartuch, Cuddy obserwuje House'a przez okno balkonu. House wpatruje się w białą tablicę pokrytą objawami, wypisanymi jego niechlujnym charakterem pisma. Siedzi, opierając podbródek na dłoni. Jest zbyt wyczerpany i odczuwa zbyt wielki ból, żeby spacerować.
Cuddy odwraca się do Wilsona i widzi, że on również obserwuje House'a ponad jej ramieniem.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że on... - milknie i bierze głęboki oddech. - Boże, jestem idiotą.
Cuddy kładzie mu dłoń na ramieniu. - Czasem obaj jesteście idiotami. Rusz się, idź i napraw to - mówi i delikatnie popycha go w kierunku drzwi.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Chwilę później Wilson puka w szklane drzwi, a oczy House'a rozszerzają się, kiedy ich widzi. Zaprasza ich gestem do środka i wstaje. Gwałtowny wdech i zbielałe kłykcie palców zaciśniętych na lasce pokazują, jak wiele go to kosztuje.
Kiwa głową w stronę Cuddy w czymś w rodzaju powitania, ale nie patrzy na Wilsona. Zamiast tego wpatruje się w podłogę, jego ramiona garbią się, cała jego postawa drobiazgowo ukazuje jego klęskę.
Wilson chrząka. - House, ja...
- Proszę, nie rób tego - szepcze House.
Pierwszy raz w życiu Cuddy słyszy, jak House wypowiada to słowo i rzeczywiście mówi szczerze. Wolałaby nigdy tego nie usłyszeć, nie w ten sposób.
- Czego mam nie robić? - pyta Cuddy, starając się brzmieć tak łagodnie, jak tylko jest w stanie.
Głowa House'a podrywa się w górę i Cuddy milknie, wstrząśnięta desperacją w jego oczach.
- Nie zwalniaj mnie, proszę, nie... Dam sobie radę, mogę pracować. - Zerka na Wilsona i jego głos drży. - Mogę zrezygnować z tego biura, jeśli nie chcesz mnie w pobliżu, będę się trzymał z daleka, nie będziesz nawet wiedział, że tam jestem.
House. Proszący. Nawet błagający. Dobry Boże, co myśmy zrobili?, myśli Cuddy. Patrzy na Wilsona i widzi na jego twarzy takie samo przerażenie i smutek, jakie łamią jej własne serce.
House widzi to również, ale najwyraźniej błędnie interpretuje to jako coś innego, ponieważ wycofuje się i przenosi wzrok z powrotem na swoje stopy. - Proszę - szepcze łamiącym się głosem i tego Wilson nie może już znieść.
Zanim Cuddy może choćby mrugnąć, Wilson obejmuje House'a w gwałtownym uścisku i przeprasza. - Mój Boże, przepraszam, tak bardzo przepraszam - mówi zdławionym, gorączkowym głosem. - House, dlaczego... Nie zdawałem sobie sprawy...
House stoi, jego ciało jest zesztywniałe z szoku, a oczy rozszerzone. - Ale ja... - zaczyna, potrząsając nieznacznie głową.
Wilson chwyta go za ramiona i patrzy mu prosto w oczy.
- Nie, wcale nie - zaprzecza głosem mocnym i szczerym.
- Ja... Jak możesz tak po prostu... Po tym, jak ja...
Wilson nie pozwala mu dokończyć. - To nie twoja wina. Nie bardziej niż moja, czy... A-amber albo kierowcy autobusu, albo barmana, albo tego, kto zaraził ją tą grypą...
- Nie moja wina? - szepcze House, brzmiąc jak mały chłopiec.
Wilson przytakuje i stara się uśmiechnąć. - Nie twoja. Przepraszam, ja... myślę, że potrzebowałem kogoś, kogo mógłbym obwiniać, oprócz siebie. Byłeś... łatwym celem, tak... tak bardzo mi przykro, nie zdawałem sobie sprawy, jak to wpłynie na ciebie, nie przypuszczałem...
- Nie nienawidzisz mnie? Naprawdę nie? - szepcze House, a Cuddy czuje łzy płynące po jej twarzy. W jego głosie jest tak wielka potrzeba, taka desperacja. I tak mało nadziei.
Wilson śmieje się cicho. - Boże, House. Nie sądzę, żebym mógł cię kiedykolwiek naprawdę nienawidzić - mówi.
Cuddy obserwuje House'a, usilnie starającego się w to uwierzyć.
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidził. Nie mogę znieść tego, że mnie nienawidzisz - odzywa się House, a Wilson przytula go znowu.
- Nie nienawidzę cię. Zaufaj mi, że nie.
I tym razem House wierzy mu, a mury wreszcie pękają. To pierwszy raz od tych przerażających nocy po jego zawale, kiedy Cuddy widzi, jak House płacze, ale tym razem - myśli - to jest dobre. To pierwszy krok w kierunku uzdrowienia - czegoś, na co obaj zasługują.
Wilson uśmiecha się przez łzy ponad ramieniem House'a. Cuddy odpowiada mu promiennym uśmiechem i wychodzi z gabinetu. Po raz pierwszy od tygodni, nawet od miesięcy, nie czuje strachu przed nadciągającą katastrofą, który paraliżował ją, wysysał z niej całą energię.
Po drodze do wind wpada na nowe Kaczątka House'a, wyglądające na wyniszczone i przygnębione. Zatrzymują się i gapią na nią przez długą chwilę. W końcu odzywa się Trzynastka.
- Doktor Cuddy? Wszystko w porządku? - pyta.
- Nie wchodźcie tam jeszcze, dajcie minutkę doktorowi House'owi i doktorowi Wilsonowi - mówi Cuddy i śmieje się, widząc błysk zrozumienia, a potem ulgi na ich twarzach. Wchodzi do windy i naciska przycisk.
- Co się stało? - pyta Trzynastka, tuż przed tym, jak metalowe drzwi się zamykają.
- Mały cud, doktor Hadley - odpowiada Cuddy i zdumiewa się, jakie to cudowne uczucie - śmiać się, nareszcie mieć powód, by znowu się śmiać.
fin.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 2:39, 18 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 2:41, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, aniele mój, dziękuję niezmiernie!
Wspaniale Ci to tłumaczenie wyszło, kłaniam się, padam do nóżek, częstuję wirtualnymi ciasteczkami i drinkami z palemką. ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:27, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
CUDO!
Teraz mogę ocenić. Cały fik jest świetny i na pewno przeczytam go jeszcze nie raz.
Wzruszyłam się. Nie sądziłam, że Hałs może być takie nie-Hałsowaty, a Wilson taki... Hałsowaty. Dobrze, że się pogodzili. Bo... oni nie mogę bez siebie istnieć. To niewykonalne.
Jestem pod wpływem fika i nie potrafię napisać czegoś bardziej wyszukanego. Po prostu podobało mi się. I to bardzo. Bardzo bardzo.
Gratuluję talentu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:41, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jejku, jakie to piękne... :smt007
Ta przyjaźń musi trwać, wierzę, że w serialu też tak będzie, bo bez tegp House faktycznie może sobie nie dać rady....
Ech, Jimmy, coś ty narobił...Ale najważniejsze, że już się pogodziliście. (I tak cię kocham :smt002 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:24, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
po prostu piękne, zawsze na końcu godzą się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:00, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
dzio - zawsze i wszędzie do usług :smt008
tłumaczenie tego wspaniałego fika to była sama przyjemność - żałuję, że nie mogłam zabrać się za to wcześniej, no i że już się skończyło :smt010 (Na całe szczęście - happy endem )
*opycha się ciasteczkami i popija drinkami* :smt040
ale wiesz, że to dzięki Twoim szlifom tłumaczenie wyszło na wysoki połysk? :smt008
***
motylek - no nietety nie zawsze się godzą, ale na szczęście happy endów jest przewaga :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 13:04, 18 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:47, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
a ja się popłakałam, no może nie popłakałam ale wzruszyłam piękny fik.
gratuluję pomysłu (kto to tłumaczył? dzio czy Richie? bo nie wiem komu uścisnąć dłoń za tłumaczenie)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:05, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ja się za to poryczałam jak głupia!
Ze szczęścia, ulgi i wszystkiego ogólnie... :smt007
House przepraszający... on naprawdę wierzył w to, że to jego wina!
A Wilson w końcu zrozumiał, jakim był dupkiem i idiotą. A to głównie dzięki Cuddy! Kocham ich wszystkich! Aż mam ochotę skakać z radości, że się pogodzili :smt041
Wielkie całusy zarówno dla dzio, bo to jej fik, jak i dla Richie, która tłumaczyła (ale dzio jej pomagała :smt001 ) :smt058
Dlatego ściskam rękę i całuję każdą z Was, dziewczyny! :smt058
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:56, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Śliczne
Uwielbiam Cuddy która martwi się o swoich chłopców.
Początek piątki to chyba najtrudniejszy moment tego serialu. Nie zapomnę jak się bałam czy Wilson wróci. I jak odetchnęłam gdy było po wszystkim. Patrząc na ilość opowiadań jaka powstała o tym, widzę że moje uczucia nie były odosobnione.
Pozdrawiam
g
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cudna :D
Student Medycyny
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:48, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Matko tak ryczę, że zaraz zaleje klawiature. To NAJLEPSZY fik jaki czytałam, Ostatnia część zwala z nóg. Postacie są niezwykle prawdziwe, myśle że autorka mogłaby konkurować ze scenarzystami. Ba, jest od nich lepsza. I dzięki Ci Richie za tłumaczenie, za przeczytanie wersji po angielsku nigdy bym się nie zabrała.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cudna :D dnia Nie 18:49, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
naska
Pacjent
Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:11, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Jakie to jest... wspaniałe. ŚWIETNY jest ten fik. Nie bardzo wiem co mam napisać, jestem pod wielkim wrażeniem.
Gratuluję talentu autorce, gratuluję świetnego tłumaczenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HannahLove
Student Medycyny
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:00, 24 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ostatnia część jest po prostu niesamowita! Piękne tłumaczenie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:44, 01 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
O ja cię kręcę...
To jest...cudowne.
Tak strasznie mnie zawsze przeraża i wzrusza jak House boi się, że Wilson może go znienawidzić, i zawsze w takich momentach płaczę.
Dziękuję wam za to, że to napisałyście/przetłumaczyłyście, do tego tak pięknie.
Dziękuję...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|