|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:30, 26 Cze 2008 Temat postu: Fic: Family man |
|
|
Kategoria: love
Family Man ([link widoczny dla zalogowanych])
Zweryfikowane przez Richie117
- Mamy zwyczaj trzymania głowy po jednej stronie ramion. Robisz to, gdy o coś prosisz lub błagasz. Zgaduję, że używasz tej techniki w niektórych sytuacjach i jesteś w tym mistrzem. Jeśli chodzi o mnie, uważam to za zwykły trik.
Wilson popatrzył na niego, z głową po jednej stronie ramion.
- Przepraszam, nie usłyszałem, świąteczna piosenka jest za głośna.
- Idziesz do domu?
- Tak, i cieszę się, że mogę to dziś zrobić. W zeszłym roku musiałem pracować do jedenastej. - Jego oczy zlustrowały twarz House'a. - Ty nie wychodzisz?
- Nie, nie wychodzę.
- Chcesz, żebym wpadł? - wyszeptał, gdy przyszło paru stażystów. - Dziś wieczorem? Jutro?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie będzie mnie w domu, będę tutaj. W ten sposób nie będę musiał dawać ci prezentu, a ty nie będziesz miał powodu myśleć o zbzikowanym doktorze House'ie, kiedy będziesz w domu, z przyjemnością jedząc obiad ze swoją śliczną, trzecią żoną.
- Cóż. - westchnął Wilson, zapinając płaszcz i wciągając czapkę na głowę. - Zobaczymy się później.
House patrzył, jak odchodzi.
- Ta czapka jest... za słodka. - mamrotał i gonił go przez całą drogę do głównych drzwi i do czasu, gdy się tam dostał, Wilson był już cieniem pod latarnią. Jego czapka była pokryta śniegiem.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała Cuddy, gdy go zauważyła.
- To cudowne miejsce, do którego zabrała mnie moja noga! - powiedział, rozkładając ramiona.
O drugiej tej nocy, wsiadł na motocykl i pojechał do domu. Ciemność nocy sprawiła, że wtopił się w nią. Gdy zatrzymały go światła, spojrzał na faceta obok niego.
- Niezły motor. - powiedział, kiwając głową z aprobatą.
- Hej, dzięki! - powiedział chłopak, wyraźnie dumny ze swojego pojazdu.
- Ale wiesz co?
Światło zmieniło się na zielone.
- Mój jest większy. - powiedział, gwałtownie przyśpieszając. - Boże, nigdy nie mogę napatrzeć się na ich twarze...
House wiedział, że nie ma niczego gorszego niż program telewizyjny w wigilię, szczególnie po północy. Śpiewające dzieci, głupie filmy nie związane ze świętami, informacje, które go nudziły. Wpatrywał się w przyciszony film ze świątecznymi kolędami na kilka minut przed tym, zanim w ogóle go wyłączył.
- Zawsze myślałem, że Ebenezer Scrooge był bohaterem. - powiedział do siebie. Usiadł na podłodze i zamknął oczy. - Ale nie był już taki fajny pod koniec książki.
Jego palce zawisły w powietrzu, niestykające się z niczym.
- Mam nadzieję, że rzeczywiście myślisz o zbzikowanym, kulejącym doktorze House'ie. - powiedział i położył się na swoim dywanie. - James...
Była szósta trzydzieści, gdy wrócił do pracy. Nikt, z kim pracował, jeszcze tam nie dotarł, zazwyczaj byli tutaj o dziewiątej lub coś koło tego. Wszedł na górę i poprosił Cuddy o coś do roboty.
- Co z tobą? - zapytała. - Zazwyczaj jesteś skłonny do znajdywania wymówek, by nie pracować.
- Obudziłem się dziś rano i poczułem niesamowitą chęć, by pomóc wszystkim ludziom chorującym przez święta. Chcę ponownie połączyć ich w rodziny, by mogli być razem, upić się, wiesz?
- To są święta, czyż nie? Nie mogłeś znieść siedzenia w domu? Czemu nie zadzwoniłeś po dziwkę?
House uśmiechnął się.
- Chcę pracy, którą mi zlecisz.
- Cóż... to rzeczywiście przyszło w odpowiednim momencie. - wepchnęła mu do rąk ogromny ładunek kart pacjentów. - Dobrej zabawy!
- Dzięki. - kiedy wychodził, usłyszała jak mówił - Będę dzisiaj pracował baaardzo długo...
Uśmiechnęła się.
- Nie jestem tego taka pewna...
Czwarta po południu.
- O, witam z powrotem.
- Taa, cześć. Chcę więcej.
- Możesz iść do domu, House.
- Nie chce mi się, sorry.
- Niech ci się zachce. Do domu!
- Cóż... dobranoc.
Latarnia oświecała ławkę, na której siedział. Nie ulicy nie było nikogo oprócz kilku osób, które chciały dostać się do domu. Zastanawiał się, jak oczywiste jest to, że na niego czeka. Może powinien ukrywać się za samochodem albo coś takiego.
Znów zaczął padać śnieg. House czekał już dwie godziny. Wilson nie przychodził. Był przemarznięty i głodny. Pójście do domu było jedyną słuszną opcją.
Wstał powoli i zdał sobie sprawę, że wygląda jak samotny starzec.
- House!
- Co? - wymamrotał, odwracając się. Westchnął. Znów ubierał czapkę.
- Czekałeś na mnie?
- Nie, wcale nie. Lubię zamarzać.
- Greg, ty naprawdę zamarzasz.
- O nie! Pomóż mi! Jesteś lekarzem?
Wilson przekrzywił głowę.
- Jestem, więc... znajdźmy miejsce, gdzie będę mógł ci pomóc.
House szybko rozglądnął się, sprawdzając ulicę.
- To miejsce jest niezłe. - szepnął i powoli nacisnął na wargi Wilsona, pozostając w zawieszeniu na parę sekund.
- Wiesz... powinieneś się golić, panie House. Drażnisz moją skórę.
- I ciebie. - powiedział House, przez chwilę szarpiąc się z krawatem Wilsona. - To powinno być rozwiązane. To cię hamuje.
- To był najgorszy przykład "złego erotycznego humoru lekarza".
- Chcę się sprawdzić, James.
- Widzę. - uśmiechnął się Wilson.
House zamilkł na chwilę i spojrzawszy w oczy Wilsona, zapytał:
- Mogę cię dziś zabrać do domu?
- Tak.
- Co powiesz żonie?
Mina winowajcy przecięła jego twarz.
- Skłamię.
- Mówisz poważnie?
Wilson kiwnął głową, niezbyt z siebie dumny.
- Ale ty nigdy tego nie robisz! Nigdy nie okłamałeś swojej żony, ani byłych, jeśli o to chodzi.
- Nie, ale wciąż to robię.
- A co ze mną? Okłamałeś mnie kiedykolwiek?
Gdy House nie otrzymał odpowiedzi, chwycił go za rękę.
- Nie ma problemu, James. Kiedy zawsze jesteś szczery, ludzie mają tendencję do nienawidzenia cię. W porządku, chodź, weźmiemy mój samochód. Zamarzam.
Całowali się mocno zanim jeszcze weszli do jego mieszkania. Po ciemku uderzali o meble, próbując włączyć światło, ciągle łącząc ze sobą swoje wargi.
Wilson zastanawiał się często, co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch lat. Nie mógł sobie przypomnieć. Wszystko, co poznał do tej pory sprawiało, że chciał go jeszcze bardziej. I chyba House myślał tak samo, mając na uwadze fakt, że ciągnął go w stronę swojego łóżka.
W krótkiej przerwie między pocałunkami, Wilson zdjął swój płaszcz i czapkę.
- Oj, dlaczego to zrobiłeś? - House wydął wargi.
- Hm?
- No dobra... jesteś i tak wystarczająco słodki.
- Czy ty przed chwilą stwierdziłeś, że jestem... słodki?
- Pośpiesz się James, nie gadaj.
- Ty zacząłeś...
- Wcale nie.
- Właśnie, że tak.
House nie odpowiedział i zaczął go szybko rozbierać. Wilson zamknął oczy, nadal nie wierząc w to, jak bardzo ma na House'a ochotę. Nie liczył już pocałunków, które złożył na jego twarzy, podczas gdy coraz więcej ubrania leżało na podłodze.
- Greg, my nadal jesteśmy na korytarzu...
- Boże, nie mogę się już na ciebie doczekać.
- W święta?
- Nie ważne kiedy.
Wilson pogładził włosy House'a; jego włosy były jeszcze miększe, niż sobie wyobrażał. Kiedy tak robił, House milkł i unikał jego spojrzenia. Zupełnie jak dziecko, które bało się przestraszyć motyla.
- Podoba mi się to. - wyszeptał.
- Co?
- To, co robisz.
Wilson pocałował go i uśmiechnął się na widok zdezorientowania na twarzy House'a.
- Za każdym razem, gdy to robisz - wymruczał - kończy się to świetnym seksem.
- W zasadzie... prawda.
- James, mogę?
- Możesz.
Ostatnie ubranie upadło na podłogę. Zwrócili się do siebie, spleceni w mocnym, nagim uścisku.
Czemu House'owi się to podobało? Dlaczego właśnie z nim?
Wilson wiedział, że nikt oprócz niego, nie uwierzy w to, jaki House potrafi być czuły. Skąd miał to wiedzieć, skoro wcześniej tylko z nim pracował? Obydwaj mieli dziewczyny, od czasu do czasu. Ale niekiedy odwozili się, nie myśląc w tym, czy zostaną dłużej niż na noc. Nie mogli, to było tak proste jak to. Dlaczego? Wilson tego też nie wiedział.
Przetoczyli się do łóżka, tak jak zwykle, dokładnie wiedząc, gdzie dotknąć lub pocałować. Wilson jęczał, gdy House w niego wszedł. Nigdy nie przywykł do tego uczucia, ile razy by go nie odczuł. Poza cichymi odgłosami Wilsona w ogóle się nie odzywali. House nie był osobą, która szeptałaby czule do ucha Wilsona, chociaż Wilson czasami tego chciał - wiedziałby przynajmniej, czy robi dobrze. Po jęku House'a puścił go i szybko położył się, dając odpocząć nodze. Wilson położył na nim koc, położył się obok i wtulił się w jego ramię. Zauważył, że na nadgarstku nadal ma swój zegarek. Trzynaście po dwudziestej pierwszej.
- Co jest?
- Myślę o Julie. Myślę o tym, co ona myśli.
- Ona wie o wszystkim. Powiedziałem jej.
- Nie, nie powiedziałeś.
- Nie, nie powiedziałem.
- Ale brzmisz, zupełnie, jakbyś chciał.
House uśmiechnął się.
- Nie teraz. Jestem zmęczony.
- Tak samo jak ja. - westchnął. - Było świetnie.
- Cóż, do czasu, gdy się znów nie zobaczymy, James. Zobaczę cię jeszcze raz, gdy śnieg pokryje mieszkanie.
- Zmęczony?
- Tak.
- Wyjdę o ósmej jutro rano. Jeszcze nie zrobię tego w domu.
- Nie pozwól jej czekać.
- Nie pozwolę.
- Ale mnie kochasz bardziej.
- Kto wie?
- Nie możesz przeżyć dnia beze mnie.
- A co z weekendem? To dwa dni.
House powoli zasypiał, ciągle mamrocząc.
- Jesteś mój.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marau Apricot dnia Czw 14:31, 26 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:01, 26 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
czuje się jakbym siedziała na chmurach i odzczuwała tam ich uczucia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:58, 27 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze - ŚWIETNY fik na upały
A teraz reszta...
- Chcesz, żebym wpadł? - wyszeptał, gdy przyszło paru stażystów. - Dziś wieczorem? Jutro?
TAAAAK!!!
- Nie.
DLACZEGO???
- Dlaczego?
no właśnie...
- Ta czapka jest... za słodka. - mamrotał i gonił go przez całą drogę do głównych drzwi i do czasu, gdy się tam dostał, Wilson był już cieniem pod latarnią. Jego czapka była pokryta śniegiem.
^_^ czy to była czapka renifera????
No... Jak Wilson mógł tak szybko uciekać????
- Ale wiesz co?
Światło zmieniło się na zielone.
- Mój jest większy.
pewnie nie tylko motor... Bo czytałam kiedyś fika...
- Zawsze myślałem, że Ebenezer Scrooge był bohaterem. - powiedział do siebie. Usiadł na podłodze i zamknął oczy. - Ale nie był już taki fajny pod koniec książki.
Popieram opinię
- Mam nadzieję, że rzeczywiście myślisz o zbzikowanym, kulejącym doktorze House'ie. - powiedział i położył się na swoim dywanie. - James...
bosh... *_*
być tym dywanem...
Znów zaczął padać śnieg. House czekał już dwie godziny. Wilson nie przychodził. Był przemarznięty i głodny. Pójście do domu było jedyną słuszną opcją.
Wstał powoli i zdał sobie sprawę, że wygląda jak samotny starzec.
ahhh... być tam i móc go przytulić
albo być tam i skopać Wilsonowi tyłek, że każe House'owi czekać...
- Greg, ty naprawdę zamarzasz.
- O nie! Pomóż mi! Jesteś lekarzem?
taaaak, Jimmy, POMÓŻ mu
- Wiesz... powinieneś się golić, panie House.
nie, to zdecydowanie ZŁY pomysł...
Całowali się mocno zanim jeszcze weszli do jego mieszkania. Po ciemku uderzali o meble, próbując włączyć światło, ciągle łącząc ze sobą swoje wargi
no i czar Zimowego fika prysł
- Oj, dlaczego to zrobiłeś? - House wydął wargi.
- Hm?
- No dobra... jesteś i tak wystarczająco słodki.
- Czy ty przed chwilą stwierdziłeś, że jestem... słodki?
- Pośpiesz się James, nie gadaj.
- Ty zacząłeś...
- Wcale nie.
- Właśnie, że tak.
Ahhhh... te dialogi
i słodki Wilson ^___^
RESZTA EROWEGO DIALOGU
(zbyt cute, żeby komentować... )
Wilson wiedział, że nikt oprócz niego, nie uwierzy w to, jaki House potrafi być czuły.
bo House jest czuły tylko dla Wilsona
oni są dla siebie stworzeni
ERA
...................... cute *_*
- Ale mnie kochasz bardziej.
peeeeewnie
House powoli zasypiał, ciągle mamrocząc.
- Jesteś mój.
zdecydowanie
********************************************************************
napisałabym więcej ale forumowa zawierucha mnie wykończyła,, bleeeee...
No i trzeba coś evay zostawić...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:19, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Środek lata a tu taaaakie fiki! Jak dla mnie bajka! :smt003
Miałam zamiar walnąć długaśny koment, ale wiem, jak wykańcza mnie czytanie komentarza Richie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) :smt016
więc tylko podpisuję się pod postem wyżej i dopisuję że JA CHCĘ WIĘCEJ TAKICH FIKÓW! :smt040 :smt023
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cooba
Pacjent
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from Aiur Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:33, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Zatkało mnie, ostro potraktowana relacja Hilsonowa. Teraz jeszcze przenieść to do dyskoteki albo parku i wogóle już padnę. Taki seks w miejsu publicznym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:43, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Seks w miejscu publicznym? Przepraszam, gdzie masz ten seks? Chyba nie doczytałeś fragmentu, w którym wyraźnie widać, że oni są już w mieszkaniu House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cooba
Pacjent
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from Aiur Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:10, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Nie, nie, ja wiem, że to było w domu House'a, tylko mówię, że ciekawe byłoby jakby się zachowali gdyby akcja działa się w jakimś miejscu publicznym, np. parku albo dyskotece (chociaż mało prawdopodobne, żeby House był w stanie tańczyć). Nom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:47, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pamiętaj, Cooba, w dyskotece można się napić :smt003 Miejsce idealne dla House'a!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marau Apricot dnia Sob 14:48, 28 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:54, 28 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Cooba napisał: | Nie, nie, ja wiem, że to było w domu House'a, tylko mówię, że ciekawe byłoby jakby się zachowali gdyby akcja działa się w jakimś miejscu publicznym, np. parku albo dyskotece (chociaż mało prawdopodobne, żeby House był w stanie tańczyć). Nom. |
A co powiesz na gabinet House'a albo balkon Wilsona czy gabinet w Klinice??? (poczytaj "3 fiki z ery" :smt003 ) Albo w więzieniu (Deep in the heart by evay...
A poza tym są fiki o erze w publicznej toalecie, w samolocie, w windzie, w łazience rodziców House'a, przy oknie w hotelu na 50. piętrze... (zbyt straszne, żeby tłumaczyć )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cooba
Pacjent
Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from Aiur Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:25, 29 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
No tak, ale jak nie znajde fiku w bolidzie F1 podczas Grand Prix, to będę wtedy musiał sam napisać... :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
andzelika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:09, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
House powoli zasypiał, ciągle mamrocząc.
- Jesteś mój. -Jak zwykle zaborczy House chce zatrzymać Wilsona tylko dla siebie...Dziwne, że nie wysłał jeszcze jego trzeciej żony na Kamczatkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|