|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:10, 31 Sie 2008 Temat postu: Fic: Falling (by dzio) [M] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Co by tu powiedzieć... Sama prawda zamknięta w zaledwie pięciuset pięknie dobranych słowach... |
Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: dzio
Tłumaczenie: moje (zatwierdzone przez dzio) :smt001
oooooooooo
“All the jagged edges disappear,
Colors all look brighter when you're near.
The stars are all afire in the sky,
Sometimes I get so lonely I could...
Why do you get all the love in the world?
Why do you get all the love?”
“All The Love In The World” by NIN
oooooooooo
"Uważasz, że powinienem ryzykować własnym życiem, żeby ocalić życie Amber." Bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Nie ma sensu pytać, jeżeli już znasz odpowiedź.
House wie, że ludzie nie rozumieją jego przyjaźni z Wilsonem. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego ktoś taki jak Wilson byłby skłonny związać się z kimś takim jak House. Wszyscy widzą, co Wilson robi dla House'a, ale nie potrafią dostrzec, jakie korzyści ma z tego Wilson. To nie ma żadnego sensu, więc zastanawiają się, spekulują, w końcu - pytają. Oczywiście pytają Wilsona - nikt przy zdrowych zmysłach nie poszedłby, żeby zapytać House'a. A Wilson nigdy tak naprawdę nie odpowiada, jedynie się uśmiecha.
House pragnie, żeby Wilson coś powiedział, bo on sam również nie jest pewien. "Nie chcę naciskać, dopóki to się nie rozpadnie", powiedział pewnego dnia, i mówił poważnie. Problem w tym, że nie wiedząc, co jest ważne dla Wilsona, nie może powiedzieć, gdzie znajduje się punkt krytyczny. Myśli, że ten uśmiech to dobra rzecz, ten uśmiech różni się od innych uśmiechów Wilsona, to jego House'owy uśmiech. Wilson ma specjalny uśmiech, tylko dla niego, więc to musi być dobra rzecz, prawda?
House nie chce, żeby to się rozpadło, ale nie potrafi przestać naciskać. Wilson się nie odzywa, więc House musi samodzielnie znaleźć tę niewidzialną krawędź klifu, ponieważ kiedy ją znajdzie, będzie w stanie wyznaczyć granicę, zbudować mur wokół niej i ostrożnie cofnąć się o krok. I nigdy, nigdy nie runąć w dół.
Inna część House'a - ta, która przemawia głosem jego ojca i sączy truciznę w jego myśli - wie, że on prawdopodobnie nigdy nie zasłuży na Wilsona, więc pewnego dnia to musi się rozpaść. House nie potrafi przestać naciskać, ponieważ jeśli to musi się rozpaść, woli, żeby rozpadło się teraz. Póki ciągle wie, jak samemu pójść dalej, bez Wilsona u boku. Ponieważ House poddaje się, coraz bardziej i bardziej każdego dnia, i w końcu, w nie tak odległej przyszłości, będzie potrzebował Wilsona tak, jak potrzebuje oddychać, i jeśli wtedy upadnie, nie będzie w stanie się podnieść.
- Uważasz, że powinienem ryzykować własnym życiem, żeby ocalić życie Amber. - House zadaje swoje nie-pytanie, Wilson kiwa głową i House nie potrafi dać mu odpowiedzi, jakiej pragnie udzielić, ponieważ to jest to - to jedno słowo w końcu zniszczyłoby to i posłałoby go w przepaść.
Dotarł wprost do samej krawędzi, nie zauważając tego, i teraz jest za późno.
- Okay - mówi zamiast tego. Nie chce tego, jest przerażony, nie chce umrzeć, nie chce stać się rośliną - i to boli, to boli tak bardzo, że Wilson postawił ją na pierwszym miejscu, a House'a na drugim. Nie chce tego, ale to jest Wilson, który ma specjalny uśmiech, tylko dla niego. A klif jest oddalony o zaledwie kilka cali i House nie może już powiedzieć "nie".
oooooooooo
fin.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 3:27, 02 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:27, 31 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
rozmowa między nimi jest ostra ale pokazuje ich relacje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 6:12, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ładne. Bardzo ładne. Pokazuje House'a jako prawdziwego przyjaciela, który nie boi się ryzykować dla drugiej osoby wszystkim - całym życiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:54, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Świetnie napisane i przetłumaczone.
Naprawdę głębokie... I takie... prawdziwe...
Gratuluję kolejny raz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:18, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
I po raz kolejny. Najpierw na ff.net, później tu. I znów jestem pod ogromnym wrażeniem, zarówno działań Autorki, jak i Tłumaczki.
Opowiadanie... No cóż. To właśnie jest najgorsze. Najgorsze uzależnienie. Uzależnienie od drugiej osoby, od jej obecności, od jej specjalnego uśmiechu. I niemożność powiedzenia "nie", mimo iż bardzo tego chcesz, tylko dlatego, że to prosi Ta Osoba, ta dla której potrafiłbyś zrobić i poświęcić wszystko. Bo bez niej już nie umiesz żyć.
Sądzę, że to jedno kiwnięcie głową mówi wiele o przyjaźni, jaką House darzy Wilsona. Nie z wzajemnością, nie na odwrót. Bo o ile przyjaźń Wilsona jest dość zabawna, jest cierpliwa i daje się wykorzystywać, to przyjaźń House'a jest tą głęboką. Tą, do której zawsze można się zwrócić, tą na którą można liczyć. Jest tą prawdziwą aż do przesady. Bo mimo wszystkiego, co Wilson zrobił i powiedział, bądź czego nie zrobił i czego nie powiedział, House nie potrafi mu odmówić. He passed the point of no return w tej przyjaźni, jeśli mogę zacytować Erica.
Gratuluję.
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 20:15, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Kolejna perełka napisana przez dzio i przetłumaczona przez Richie. Nawiasem mówiąc, dobrany was duet.
House, który jest rozdarty między potrzebą obecności Wilsona i własnym doświadczeniem. Wie, że to się kiedyś skończy, więc nie może przestać naciskać, nieważne, co by się stało. Nie sądzę, żeby tą granicą była jego śmierć. Za późno, żeby się wycofać. To musiało boleć, kiedy kochasz kogoś tak mocno, że potrafisz zaryzykować wszystko. Nawet jeśli ta druga osoba, w ostateczności, nie do końca była tego warta. Każdy ma prawo żyć.
Zdaję sobie sprawę, że mój post to niezrozumiała zbitka luźnych rozmyślań, nie do końca trzymająca się tematu, ale tak na mnie działa twórczość dzio. Jeśli wymyślę coś sensowniejszego, dam znać. Na razie jestem pod zbyt dużym wrażeniem. Jeśli chodzi o tą miniaturkę i o całość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:11, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze :smt058
Kat, tak się zastanawiam, czy napisać to, co mi chodzi po głowie, czy jednak sobie darować... Ale w zasadzie co mam do stracenia? :smt016
Bo ja to jednak mam nadzieję, że House nie poświęcił się dlatego, bo jest "uzależniony od Wilsona". Bo gdyby zrobił to właśnie dlatego, wątpię, że można by wtedy mówić o "przyjaźni" - House właściwie poświęciłby się dla siebie, bo nie chciał stracić dostępu do swojego "narkotyku"... (Czy można nazwać poświęceniem np. sprzedawanie własnego ciała, żeby mieć kasę na kolejną działkę?) Wierzę, że House zrobił to, co zrobił, mając na względzie szczęście Wilsona - wtedy można to nazwać poświęceniem w imię przyjaźni...
Nawet mnie jest trudno bezkrytycznie bronić przyjaźni, jaką Wilson darzy House'a, po tym, co zrobili scenarzyści... Ale nie potrafię tak po prostu spisać jej na straty. Mogę mieć tylko nadzieję, że Wilson będzie miał jeszcze okazję udowodnić, że był warty House'owego poświęcenia - oby jak najprędzej :smt003
A zresztą... Czy to do końca sprawiedliwe kłaść na jednej szali to, co Wilson robił przez lata, a na drugiej to, co zrobił House??? Nie miałam okazji sprawdzić mojej teorii w praktyce (jakoś nie trafiłam jeszcze na odpowiedni materiał na przyjaciela), ale zawsze uważam, że najważniejsze jest to, żeby robić wszystko, co możliwe, by pomóc tej drugiej osobie, a nie to, co samemu można stracić...
**
Em. - ja i dzio jesteśmy jak dwie połówki jabłka... Poczekaj, aż przeczytasz "Zagadkę" w jej interpretacji... Cudeńko po prostu :smt007
Poza tym... Cóż, chyba faktycznie nie zrozumiałam Twojego wywodu... Bo czy Ty napisałaś, że Wilson nie był wart, żeby zaryzykować dla niego wszystko? :smt010 (nawet boję się tak myśleć :smt009 )
****
Czy ktoś się na mnie obrazi, jeśli walnę tutaj częściowego off-topa?
Wydaje mi się, że scenarzyści trochę namieszali i zrobili aferę z tej stymulacji mózgu... Przecież na początku, kiedy House starał się przypomnieć sobie o kogo właściwie chodzi, bardzo ochoczo podchodził do tego eksperymentu, tylko (o ile dobrze pamiętam) Wilson go powstrzymał... A potem nagle zrobiła się z tego taka wielka sprawa... Cóż show must go on...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:44, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Coś się chyba nie umiem wysłowić. XD Richie, oczywiście masz rację i zgadzam się z Tobą w 100%. House - w pozytywnym sensie, nie bić! - jest uzależniony od Wilsona. To bardzo duży skrót myślowy dla "zależy mu na Wilsonie, na jego szczęściu, chce, żeby Wilson był szczęśliwy, bo Wilson jest najbliższą mu osobą i bardzo go kocha" (bez romantycznych podtekstów, cichaj, skarbie XD).
Richie117 napisał: | Czy to do końca sprawiedliwe kłaść na jednej szali to, co Wilson robił przez lata, a na drugiej to, co zrobił House??? |
Uważam, że sprawiedliwe. Bo Wilson ciągle i ciągle pokazuje, że ta przyjaźń trochę dla niego znaczy. House rzadko to robi, ale zawsze pokazuje, że ta przyjaźń WIELE dla niego znaczy. A poza tym, kodeks moralny Wilsona jest chyba nieco zachwiany: oczekuje od House'a zachowań potocznie uważanych za bardzo związane z przyjaźnią, jednocześnie sam nie do końca ich respektując. Bo House powinien ryzykować życiem dla jego prośby, ale Wilson już przy nim nie zostanie, gdy próbował przedawkować. I tak, wiem, że to były kradzione leki. Ale *cenzura* co z tego? Tam na podłodze leżał przyjaciel, Wilson powinien tam zostać choćby z przyzwoitości. Bo to był przyjaciel.
...
Ten komentarz poszedł w inną stronę niż chciałam. Przepraszam za niego.
Kat.
EDIT. Richie117 napisał: | Wydaje mi się, że scenarzyści trochę namieszali i zrobili aferę z tej stymulacji mózgu... Przecież na początku, kiedy House starał się przypomnieć sobie o kogo właściwie chodzi, bardzo ochoczo podchodził do tego eksperymentu, tylko (o ile dobrze pamiętam) Wilson go powstrzymał... A potem nagle zrobiła się z tego taka wielka sprawa... Cóż show must go on... |
Bo to jest wielka sprawa. Pozwala nam zobaczyć pewną nieładną stronę osobowości Wilsona. Bo dopóki to był/a NN, ktoś, kogo Wilson prawdopodobnie nigdy by nie spotkał, próbował House'owi wyperswadować pomysł stymulacji. Bo był cholernie niebezpieczny. Natomiast gdy w grę weszła Amber, ryzyko na jakie narażał się House jakoś tak nagle przestało mieć znaczenie. I dlatego jest to wielka sprawa.
...
(Chociaż wydaje mi się, że kiedy House po raz pierwszy wpadł na ten pomysł - słynne electricity - to Cuddy go odwiodła. Wilson robił to tak niemrawo, ale uznał wyższość argumentów administratorki. Później przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że ryzyko, o którym mówiła Cuddy wcale nie jest taaakie straszne, a tu chodzi o Amber. I wracamy do starego motywu, który wyszedł mi w wywodzie powyżej.)
P.S. Ja bardzobardzo lubię Wilsona, proszę nie odnieść mylnego wrażenia!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Wto 12:50, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:15, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Oki, jeśli to był skrót myślowy właśnie od tego, to również się z tym zgadzam, Kat :smt001
("kocha" bez romantycznych podtekstów? - będzie trudne, ale spróbuję :smt002 )
Heh... Nadal stoję twardo po stronie Wilsona... Bo był gotowy stracić pracę i pójść do więzienia, kiedy było trzeba, bo "wsypał" House'a dopiero wtedy, kiedy uznał, że to jedyna szansa, zanim House zabije jakiegoś swojego pacjenta... W porównaniu z poświęceniem House'a wydaje się (przynajmniej ja uważam, że tylko się wydaje), że to niewiele, bo to przecież Wilson, Boy Wonder Oncologist, Cameron z Marsa, który kocha wszystkich itd, a House to werdny nieczuły sukinsyn, który kocha tylko siebie i każdy ludzki gest z jego strony wydaje się taaaki nieprawdopodobny O.o
A że Wilson wtedy wyszedł... (Kocham wyjaśnienie tego wątku w "One Step" :smt007 ) Cóż, Wilson nie jest święty, ma prawo do chwili słabości, do zwątpienia, czy jego wysiłek w ogóle ma sens... Może lepiej, że wyszedł i ochłonął, niż gdyby nawrzucał House'owi i tam na miejscu zakończył tę przyjaźń...
(jeśli ktoś rozumie mój tok rozumowania, to gratuluję, bo sama się pogubiłam :smt001 )
**
EDIT
Cóż, teraz się okazało, że wczoraj nie napisałam do końca tego, co miałam na myśli. Bo chodziło mi o to, że Greg-Chcę-Spróbować-Wszystkiego-Na-Sobie-House, nagle miałby się bać grzebania we własnym mózgu... Jakby od początku nie zdawał sobie sprawy, że to niebezpieczne i dopiero przekonały go argumenty Cuddy/Wilsona (nie pamiętam czyje w końcu, bo oglądałam 4x16 raz i więcej nie zamierzam... Przynajmniej jeszcze przez długi czas :smt010 )
Okej, ze względu na to, jak zachował się Wilson to jest "wielka sprawa" (tylko ja ją ciutkę pomniejszam, bo mam spaczony obraz rzeczywistości...) Tylko (wiem, znowu - jestem uparta jak House) czy rzeczywiście chodzi tylko o nieładną stronę osobowości Wilsona? A może taka jest osobowość każdego zakochanego człowieka?...
PS. Wiem, Kat, że lubisz Wilsona - to scenarzyści namieszali nam w głowach :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 13:30, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:32, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ha, rozumiem. Widać, że w kwestiach spornych dotyczących przyjaźni panów stoimy po przeciwnych stronach Chińskiego Muru. Ale cóż, dobrze i tak.
...
Chociaż proponuję od tej pory zgadzać się w jednym: przyjaźń chłopców to podstawa serialu, której będziemy bronić do upadłego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:48, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | Chociaż proponuję od tej pory zgadzać się w jednym: przyjaźń chłopców to podstawa serialu, której będziemy bronić do upadłego. |
Do ostatniego tchnienia... Albo ostatniego klapsa na planie :smt041
Propozycja przyjęta bez wahania :smt003
(tiaaa, stoję po tej samej stronie Muru, co Wilson :smt007 )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:32, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Nawet PO ostatnim klapsie na planie! Nie damy pogrześć tego niecnym fanfickciarzom! XD
(... Szczęściara.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:02, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
(zawsze możesz zmienić stronę... )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:28, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
(Niee, zmienianie strony tylko dlatego, że po tej drugiej jest aaach! *mindblowing* facet jest sprzeczne z moim kodeksem moralnym. XD W tej bitwie supportuję House'a.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:09, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Wow, ależ tu się dyskusja wywiązała... ;] Ja w tym waszym sporze stoję po tej samej stronie, co Katty - patrząc na przyjaźń House'a i Wilsona zawsze mam wrażenie, że ze strony House'a to jest... hm... czystsze? Prawdziwsze? Głębsze? Jeżeli ktoś ma wątpliwości, wystarczy rzucić okiem na tę scenę, którą w tym fiku wykorzystałam. On nie zaryzykował śmierci albo zamienienia się w śliniące się warzywko po to, żeby zatrzymać przy sobie swój "narkotyk", czyli Wilsona. On to zrobił, żeby uratować kogoś, przez kogo Wilsona tracił, tylko dlatego, że wiedział, że dzięki temu Wilson będzie szczęśliwy. House ma w sobie bardzo dużo z takiego wiecznego dziecka i zawsze mam wrażenie, że on Wilsona kocha (again, bez podtekstów) też tak, jak dziecko - bez żadnych hamulców.
Anyway, wielkie dzięki za komentarze, a jeszcze większe dla mojej drugiej połówki ( ;] ), czyli niezastąpionej Richie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:49, 14 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
dzio, czy to możliwe, że zgadzam się z Tobą, a jednocześnie stoję po stronie Wilsona? (uzasadnienia nie napiszę, bo nie chcę powtarzać swoich postów :smt002 )
Czy osoby niezastąpione mogą się rumienić? :$
PS.
Jest mi smutno, jest mi źle, gdy Cię nie ma na gg :smt058
(mam nadzieję, że sprawy, które Cię zatrzymują, jakoś się układają mimo wszystko...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:41, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja w tym waszym sporze stoję po tej samej stronie, co Katty |
Ale mnie zaszczyt kopnął, no!
Myślę, że najlepiej i najkrócej ujęłaś mój punkt widzenia, dzio. Że też ja nie mogłam tak tego napisać, Richie by się wtedy ze mną zgodziła od razu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:25, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Przyjaźń Wilsona bardziej widać. W każdym odcinku, lunchu, dniu... W każdej złośliwej uwadze zniesionej z uśmiechem, w każdym momencie gdzie wbrew wszystkiemu ciągle stoi koło niego. A ze strony House;a... też widać. jak się bardziej przyjrzy. Lub w takich momentach jak tu, gdy potrzebne są wielkie poświęcenia.
Nie wiem co jest większe, co bardziej kosztuje. Wielkie poświęcenia czy te małe, codzienne. Na to chyba nie ma odpowiedzi. Dlatego ja po prostu jestem za ich przyjaźnią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|