|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:24, 26 Lip 2011 Temat postu: Fic: Brain Damage [20/20+bonusik] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Oto kolejny - po "Na pokładzie" - rzut oka wstecz w alternatywną rzeczywistość, czyli co mogłoby się wydarzyć po finale 4. sezonu. Fik nie jest superambitny (pewnie byłoby inaczej, gdyby angielski był ojczystym językiem Autorki), ale ma w sobie odrobinę tego czegoś i dość sporo fluffu, doprawionego szczyptą angstu i Huddy (ale to dopiero później i kto uważnie czyta, ten będzie miał nawet powód do śmiechu )
Pierwszy rozdział króciutki, ale potem już będą dłuższe kawałki.
Enjoy! |
Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: damigella
Rozdział 1
Pogrzeb Amber
Już samo stanie i słuchanie było trudne. Pomysł Cuddy, że to nie on powinien wygłaszać mowę pogrzebową najwyraźniej był słuszny. Ksiądz skończył udzielanie błogosławieństwa i wkrótce nadejdzie czas, by odejść i zostawić Amber tutaj. Samotną w ciemności. Brakowało mu znajomego rytmu [link widoczny dla zalogowanych], ale rodzicom Amber nie spodobałoby się włączenie tej modlitwy do ceremonii pogrzebowej ich córki. Zobaczył zbliżającą się do niego Cuddy.
- Dziękuję ci, że przyszłaś, Cuddy. Znajdziesz jutro chwilę czasu, żeby potowarzyszyć mi w czasie [link widoczny dla zalogowanych]?
- Wilson, wiem, że nie to chciałbyś teraz usłyszeć, ale musisz przyjechać do szpitala. Natychmiast.
- Chodzi o House'a? Czy on umiera?
- Nie umiera, ale jesteś mu potrzebny i koniecznie musisz pojechać. W tej chwili.
- Cuddy, nie mogę tego zrobić. Wiem, że to nie jego wina, jednak gdyby nie zadzwonił do Amber, prosząc o podwiezienie, ona teraz by żyła. Nie mogę znieść myśli o nim, a co dopiero jego widoku. - Wilson popatrzył gdzieś w górę i na prawo od twarzy Cuddy. - Zresztą jemu to nie zrobi różnicy, czy tam będę, czy nie.
- On nie zadzwonił do niej, tylko do ciebie. I odzyskał przytomność dzisiaj rano.
- Zapomniałem. - Cuddy skrzywiła się na te słowa, ale nic nie powiedziała. - Foreman mi o tym wspomniał. To dobra wiadomość, prawda? Słyszałem, że House może mówić i że odpowiada na pytania.
- Zgadza się. Tyle, że House doznał uszkodzenia mózgu. Cierpi na poważną amnezję i na poziomie umysłowym przypomina dziecko.
- Bardzo mi przykro, Cuddy. Nie wiedziałem o tym. Ale nie rozumiem, jak mógłbym pomóc. Nie jestem neurologiem.
- House płakał przez cały czas. Nie rozpoznał mnie ani swojego zespołu, ani nikogo innego. Wołał "mamusię", ale nie rozpoznał swoich rodziców. - Dosyć dramatycznym gestem Cuddy zdjęła grubą, czarną apaszkę, którą miała na głowie. - Zobacz, co zrobiłam, żeby pomóc mu odzyskać wspomnienia.
- Co... co się stało z twoimi włosami?
- To fryzura i kolor, jakie nosiłam, kiedy pierwszy raz spotkałam House'a i gdy przez krótki czas coś nas łączyło. Wszyscy neurolodzy, z którymi się konsultowaliśmy, powiedzieli, że House może być w stanie rozpoznać znaczące twarze ze swojej przeszłości, twarze osób, na których mu zależało, lecz tylko wtedy, jeśli nie zmieniły się one za bardzo. - Całe szczęście, że Cuddy nie nałożyła tego dnia makijażu, bo jej łzy zdążyłyby go już zmyć. - Jesteś jego ostatnią nadzieją. Naszą ostatnią nadzieją. I jesteś mu to winien, żeby chociaż spróbować. Nawet jeżeli głęboka stymulacja mózgu była jego pomysłem, to on zrobił to dla ciebie.
- Cuddy... to nie był jego pomysł. Poprosiłem go o to. A on wiedział, że może umrzeć. I zrobił to mimo wszystko. - Onkolog wyglądał na przygniecionego ciężarem potwornego cierpienia. Ręce mu drżały, gdy wyciągał breloczek kluczy ze swojej kieszeni. - Możesz odwieźć mnie do szpitala moim samochodem? Nie sądzę, żebym był w stanie prowadzić w tej chwili.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 7:45, 11 Kwi 2012, w całości zmieniany 22 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 5:58, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
.
Rozdział 2
Jimmy
Kiedy Wilson przybył na miejsce, przed pokojem House'a stała grupa ludzi. Został przedstawiony osobom, których nie znał. Rozpoznał nazwiska wybitnych neurologów z całego Wschodniego Wybrzeża oraz jednego z Chicago i jednego ze Stanford. Jeżeli zastanawiali się, co robi onkolog przy łóżku pacjenta z uszkodzeniem mózgu, nie wspomnieli o tym ani słowem.
Wilson usilnie próbował wziąć się w garść, zamykając wspomnienie o Amber na dnie swego umysłu, lecz nie czuł się do końca gotowy, gdy Foreman o wiele zbyt wcześnie wyszedł z sali House'a i zawołał go.
- Podejdź blisko niego, tak bardzo jak zdołasz, i mów do niego wyraźnie. Nie wiemy jeszcze, jak dobrze House widzi i słyszy - powiedział szeptem.
House szlochał cicho, i Wilson patrzył na niego przez chwilę, czując równocześnie złość i wyrzuty sumienia. Potem usiadł blisko niego na łóżku, położył dłoń na ramieniu przyjaciela, uśmiechnął się i powiedział:
- Cześć, House. Cieszę się, że się obudziłeś.
Spojrzenie błękitnych oczu niemal przeniknęło go na wylot, a blada, pokryta zmarszczkami twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Jimmy! Jimmy! Przyszedłeś!
Głos był Wilsonowi doskonale znany, lecz jego ton bardzo różnił się od wszystkiego, czego Wilson doświadczył wcześniej. Podobnie jak uczucie towarzyszące znalezieniu się w mocnym uścisku dwojga długich, silnych ramion, podczas gdy kilka ostatnich łez wylądowało na jego barku.
- Jimmy, jestem taki szczęśliwy, że przyszedłeś. Kiedy mogę iść do domu?
Wilson zaczerpnął powietrza i zebrał się w sobie. Wiedział, jak rozmawiać z dziećmi, które były za małe, by zrozumieć chorobę.
- Niedługo, House. Jesteś teraz w szpitalu. Jesteś chory i lekarze muszą się upewnić, że znowu czujesz się dobrze, zanim będziesz mógł pójść do domu - powiedział, odwzajemniając uścisk prawą ręką, a lewą głaszcząc tę część czoła przyjaciela, która nie była ukryta pod bandażem. - Musisz wyzdrowieć.
Uśmiech House'a stał się jeszcze szerszy. - Wyzdrowieję, jeśli się mną zaopiekujesz. Nie odejdziesz ode mnie, prawda?
Wilson westchnął, czując na plecach wzrok Cuddy oraz spojrzenia rodziców House'a, jego zespołu oraz kolegów-lekarzy.
- Nie zostawię cię, jeśli chcesz, żebym tu był. Mam poprosić o wstawienie do pokoju dodatkowego łóżka, żebym mógł spędzić tutaj noc?
- Och, tak, Jimmy, proszę.
- Dobrze. Poczekaj tu teraz kilka minut, bo muszę powiedzieć komuś, żeby pojechał i przywiózł moją piżamę. - Skinął na jedną ze znanych House'owi osób. - Możesz zostać w tym czasie z Cameron. To moja przyjaciółka i bardzo miła osoba.
House popatrzył na nią z powątpiewaniem, a następnie uśmiechnął się znowu do Wilsona i pokiwał głową. - Wróć szybko!
- Cudownie, Wilson! Udało ci się! - Cuddy uściskała go, śmiejąc się przez łzy, gdy tylko Wilson znalazł się na korytarzu.
- Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego ja? Ostatnio nawet nie byliśmy tak blisko ze sobą. - Podrapał się nerwowo po głowie. - I czemu nazywa mnie "Jimmy"? Zwykle zwraca się do mnie "Wilson".
- Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Ale mam nadzieję, że mówiłeś szczerze, kiedy powiedziałeś, że wrócisz i zostaniesz na noc.
- Oczywiście, że tak. Wyślę kogoś, żeby przywiózł moje rzeczy z mieszkania Amber. Mogę z nim tutaj zostać?
- Tak długo, jak zechcesz. Spróbuję załatwić, żeby wstawiono do pokoju normalne łóżko. Tak będzie ci wygodniej. - Jej uśmiech nagle zniknął i spojrzała na niego podejrzliwie. - Co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? Wcześniej nawet nie chciałeś go widzieć.
- Nie wyobrażałem sobie, że będę dla niego taki ważny. - Wilson spuścił wzrok na swoje buty, przyglądając się im w skupieniu. - Poza tym, to wyłącznie moja wina, że on jest tutaj. Tak bardzo próbowałem o tym zapomnieć. Myślę, że nigdy mi się to nie uda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:52, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
look who's back! Richie i przyprowadziłaś nowe fiki ze sobą!
to ten fik z House'm dzieciakiem o którym wspominałaś? W sumie nie spodziewałam się takiej kategorii, ale to tylko miłe zaskoczenie.
Kawałki faktycznie krótkie, ale ważne, że przekazują, co mają przekazać, nie?
Cytat: | - To fryzura i kolor, jakie nosiłam, kiedy pierwszy raz spotkałam House'a | bosz, wyobraziłam sobie Cuddy w wersji blond... ugh.
Cytat: | Mam poprosić o wstawienie do pokoju dodatkowego łóżka, żebym mógł spędzić tutaj noc? | taaaak, w końcu to +18
A potem mogą już razem zamieszkać... no bo jak ma być sporo fluffu chociaż wołanie Wilsona 'Jimmy' już samo w sobie jest słodkie
kac mnie dopadł, więc sorry za taki mało obfity komentarz, potem się poprawię, promise.
no i weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Czw 14:21, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
O tak, Richie wróciła od razu widać^^
Cóż czytam tego ficka w sumie z ciekawości. No nie wiem. Są ficki, które porywają, fascynują, interesują, a ten w sumie na mnie dość neutralne emocje wywarł. Może to tylko tak na początek? Może się coś zmieni?
Chyba to łóżko mnie zaczyna ciekawić powoli, więc znając mnie spodoba mi się bardziej ten tekst xD
Richie117 napisał: | - Nie wyobrażałem sobie, że będę dla niego taki ważny. |
No dobra i to zdanie! Jest ujmujące xD
Ach no i może jeszcze klasyfikacja wiekowa? xD
dobra, dobra ja chyba nie narzekam, prawda? Ja naprawdę jestem "normalna"
Pozdrawiam! xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Czw 14:27, 28 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:19, 29 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | look who's back! Richie i przyprowadziłaś nowe fiki ze sobą! | yup, it's all me again I wbrew materialistycznemu rozsądkowi liczę na to, że trochę tu z Wami pobędę A fiki same przylazły, natręty jedne
advantage napisał: | to ten fik z House'm dzieciakiem o którym wspominałaś? W sumie nie spodziewałam się takiej kategorii, ale to tylko miłe zaskoczenie. | mhm, to ten sam. Kategoria taka a nie inna, bo House ma co prawda umysł dziecka, ale nie stracił przez to pewnych bardzo dorosłych potrzeb
advantage napisał: | Kawałki faktycznie krótkie, ale ważne, że przekazują, co mają przekazać, nie? | a na to, co trzeba, Autorka poświęciła odpowiednio dużo miejsca
advantage napisał: | bosz, wyobraziłam sobie Cuddy w wersji blond... ugh. | fuuuu... A może miała wtedy zielone włosy? U know, era Dzieci Kwiatów i takie tam
advantage napisał: | taaaak, w końcu to +18 | hola, hola, na +18 będzie jeszcze czas
advantage napisał: | A potem mogą już razem zamieszkać... no bo jak ma być sporo fluffu chociaż wołanie Wilsona 'Jimmy' już samo w sobie jest słodkie | a hugs to słodki nie był?
well, zaczynam się bać, czy nie nastawiłam Was zbyt fluffowo do tego fika... bo to miejscami taki angstowy fluff Ech, same ocenicie.
advantage napisał: | kac mnie dopadł, więc sorry za taki mało obfity komentarz, potem się poprawię, promise. | najlepiej uniknąć kaca, pijąc dalej
Spoko, później będzie więcej spraw do skomentowania
thx
***
Agusss napisał: | O tak, Richie wróciła od razu widać^^ | a taki był beze mnie spokój, cisza i porządek, co nie?
Agusss napisał: | Cóż czytam tego ficka w sumie z ciekawości. | to chyba podstawowa motywacja do czytania fików Nawet jeżeli ciekawi nas tylko to, jaką erę tym razem zaprezentują chłopaki...
Agusss napisał: | Są ficki, które porywają, fascynują, interesują, a ten w sumie na mnie dość neutralne emocje wywarł. Może to tylko tak na początek? Może się coś zmieni? | mam rozumieć, że nie porusza Cię zapłakany House, dla którego Wilson jest całym światem?
Ale na razie nic się jeszcze nie dzieje - potem będzie lepiej
Agusss napisał: | Chyba to łóżko mnie zaczyna ciekawić powoli, więc znając mnie spodoba mi się bardziej ten tekst xD | perwers!
Agusss napisał: | dobra, dobra ja chyba nie narzekam, prawda? Ja naprawdę jestem "normalna" | um... sama nie wiem, pogubiłam się w Twoim poście A że "normalna", to znaczy jaka?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:38, 29 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | yup, it's all me again I wbrew materialistycznemu rozsądkowi liczę na to, że trochę tu z Wami pobędę A fiki same przylazły, natręty jedne | taak, pobądź trochę, trochę długo goood, Ty to musisz mieć niebywałe zdolności przyciągania fików
Richie117 napisał: | mhm, to ten sam. Kategoria taka a nie inna, bo House ma co prawda umysł dziecka, ale nie stracił przez to pewnych bardzo dorosłych potrzeb | byle tylko te męskie potrzeby nie przestraszyły umysłu dziecka
Richie117 napisał: | a na to, co trzeba, Autorka poświęciła odpowiednio dużo miejsca | yeah, to dobra autorka w takim razie
Richie117 napisał: | A może miała wtedy zielone włosy? U know, era Dzieci Kwiatów i takie tam | a może w ogóle nie miała włosów?
Richie117 napisał: | hola, hola, na +18 będzie jeszcze czas | 18 rozdziałów?
Richie117 napisał: | a hugs to słodki nie był?
well, zaczynam się bać, czy nie nastawiłam Was zbyt fluffowo do tego fika... bo to miejscami taki angstowy fluff Ech, same ocenicie. | byyyył, Jimmy i hugs w jednym, jasne. Musiałam zapomnieć wspomnieć xd nie bój się, angstowy fluff, to zawsze fluff
Richie117 napisał: | najlepiej uniknąć kaca, pijąc dalej | nieeee, już nie ma siły pić! no, wczoraj nie miałam, ciekawe co będzie za tydzień
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:02, 31 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | byle tylko te męskie potrzeby nie przestraszyły umysłu dziecka | kiedy to jest największe źródło fluffu w tym fiku!!!
advantage napisał: | a może w ogóle nie miała włosów? | niemożliwe... musiały jej jakieś zostać na plecach i na klacie
advantage napisał: | 18 rozdziałów? | wtedy House nie miałby czasu na kolorowanie obrazków w książkach dla dzieci
advantage napisał: | nieeee, już nie ma siły pić! no, wczoraj nie miałam, ciekawe co będzie za tydzień | trening czyni mistrza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:15, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | kiedy to jest największe źródło fluffu w tym fiku!!! | uups... w takim razie muszę to przeczytać, chociaż jak tak o tym myśle, to to ma sens... House powoli odkrywający swoje czułe punkty?
Richie117 napisał: | wtedy House nie miałby czasu na kolorowanie obrazków w książkach dla dzieci | a może w ramach dodatkowych szkoleń, mógłby kolorować inne obrazki? albo Wilsona?
Richie117 napisał: | trening czyni mistrza | kurczę, ja to jednak nie zostanę mistrzem w piciu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Pon 17:18, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | a taki był beze mnie spokój, cisza i porządek, co nie? |
Niestety była cisza! A cisza mnie zabija!!
Richie117 napisał: | to chyba podstawowa motywacja do czytania fików Nawet jeżeli ciekawi nas tylko to, jaką erę tym razem zaprezentują chłopaki... |
Oj nooo Ty zawsze szukać dziury w całym
Richie117 napisał: | mam rozumieć, że nie porusza Cię zapłakany House, dla którego Wilson jest całym światem?
Ale na razie nic się jeszcze nie dzieje - potem będzie lepiej |
Szczerze? Jeżeli nie jest to zbyt wielka ilość to może być Nie zawsze ubóstwiam nadmiar, wiec sama rozumiesz...
Potem? Mamuś, ile będę musiała czekać, aby coś się działo?
Richie117 napisał: | perwers! |
Dziekuję za komplement!
Richie117 napisał: | um... sama nie wiem, pogubiłam się w Twoim poście A że "normalna", to znaczy jaka? |
A przepraszam, gdzie tu niby można sie zgubić? Wszystko jest jasne! Ja widzę jakąś "logiczność" tej wypowiedzi^^
Noooo... w zależności jak kto sobie to zinterpretuje xD Jestem normalna jak na normalnego perwersa przystało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:01, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | House powoli odkrywający swoje czułe punkty? | more like... House postawiony przed faktem dokonanym
advantage napisał: | a może w ramach dodatkowych szkoleń, mógłby kolorować inne obrazki? albo Wilsona? | chyba jeszcze takich kolorowanek nikt nie wymyślił A do Wilsona to chyba musiałaby być jakaś jadalna farba
advantage napisał: | kurczę, ja to jednak nie zostanę mistrzem w piciu. | nie poddawaj się tak bez walki
***
Agusss napisał: | Niestety była cisza! A cisza mnie zabija!! | zamieszkaj u mnie, to będziesz żyć wiecznie - nie dosyć, że mi jakieś koparki jeżdżą pod domem, to jeszcze trwa ocieplanie bloku i wszędzie piszczy styropian
Agusss napisał: | Oj nooo Ty zawsze szukać dziury w całym | ja nie, ale chłopaki to na pewno
Agusss napisał: | Potem? Mamuś, ile będę musiała czekać, aby coś się działo? | znając mnie i moje lenistwo, to baaardzo długo
Agusss napisał: | A przepraszam, gdzie tu niby można sie zgubić? Wszystko jest jasne! Ja widzę jakąś "logiczność" tej wypowiedzi^^ | heh, ja się gubię ostatnio nawet we własnych wypowiedziach i trzeba do mnie mówić łopatologicznie, bo moje poczucie logiki zjadł pies
Agusss napisał: | Jestem normalna jak na normalnego perwersa przystało | aha, to dopsz, bo już się bałam, że ktoś Cię podmienił
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:12, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | tym razem trochę nudniejszy kawałek, ale to nieuniknione, jeśli ma być wiadomo, z czym chłopaki mają do czynienia Next time będzie więcej już tylko o nich
Enjoy! |
Rozdział 3
Podejmowanie decyzji
Cuddy wyglądała jak prawdziwa profesjonalistka, zajmując miejsce u szczytu stołu w jej pokoju konferencyjnym. Wilson czuł się odrobinę dziwnie, siedząc wraz z rodzicami House'a po jednej stronie blatu, która najwyraźniej była przeznaczona dla potencjalnych opiekunów. Stacy (jako adwokat House'a) oraz Szef Neurologii zajmowali krzesła naprzeciwko nich.
- Jesteśmy tutaj, by omówić obecny stan zdrowia oraz perspektywy na przyszłość doktora Gregory'ego House'a, aby podjąć odpowiednie decyzje w sprawie przyszłej opieki nad nim. Doktorze Hwang, oddaję panu głos.
- Doktor House doznał poważnego uszkodzenia mózgu. Z czasem być może wystąpi pewna poprawa, lecz wystąpienie istotnych zmian jest mało prawdopodobne. Utracił większą część swojej pamięci, jego iloraz inteligencji wynosi w przybliżeniu 80, a poziom rozwoju emocjonalnego jest równoważny z poziomem osiąganym przez sześcioletnie dzieci. Nie spodziewamy się, żeby kiedykolwiek rozpoznał kogoś ze swojej przeszłości, za wyjątkiem doktora Wilsona.
- Czy naprawdę nie ma nadziei na powrót do zdrowia? - Ojciec House'a powiedział to w taki sposób, jakby nie mógł uwierzyć w nieodwołalność tego zdania.
Co zaskakujące, doktor Hwang uśmiechnął się. - Tak właściwie, nie wiemy tego na pewno. To, co państwu przedstawiłem, to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Ale czasami w przypadku uszkodzeń mózgu dochodzi do niespodziewanych powrotów do normalnego funkcjonowania. To rzadkość, jednak zdarzają się takie rzeczy. I, oczywiście, w literaturze nie ma precedensu podobnego do tego, co spotkało pańskiego syna. - Nie dodał już "ponieważ żaden lekarz przy zdrowych zmysłach nie przeprowadziłby głębokiej stymulacji mózgu u osoby z pękniętą czaszką", lecz te słowa były wyraźnie obecne w głowach wszystkich zebranych.
Ojciec House'a zwrócił się do Cuddy, ton jego głosu unosił się pod wpływem gniewu:
- Czemu w ogóle zrobiliście mu tę stymulację? Popytałem o to lekarzy i to nie mogła być żadna terapia! Pozwę was wszystkich do sądu!
- Jako adwokat doktora House'a - wtrąciła się Stacy - muszę pana poprosić, żeby mnie pan wysłuchał, zanim będzie pan mówił dalej. Doktor House wiedział, że to ryzykowna procedura, więc zadzwonił do mnie natychmiast, żebym sporządziła i była świadkiem podpisania dokumentów, które zwalniają PPTH z wszelkiej odpowiedzialności za jej przeprowadzenie. - Stacy Warner zachowała idealnie niezmienny spokój. Wilson zastanowił się mimowolnie, czy udało jej się to dzięki samokontroli, czy był to uboczny efekt [link widoczny dla zalogowanych]. - Chciałabym panu przypomnieć, że - podczas gdy pan oraz pańska żona jesteście jedynymi krewnymi doktora House'a - obecny tu doktor Wilson jest nie tylko jego osobistym lekarzem i pełnomocnikiem medycznym, lecz poza tym posiadam dokumenty, w których doktor House domaga się, by w przypadku długotrwałej niepełnosprawności doktor Wilson został mianowany jego prawnym opiekunem. Oczywiście, o ile doktor Wilson wyrazi zgodę - dodała, spoglądając w kierunku Wilsona.
- Tak? A jak stare są owe "dokumenty"? Czy mój syn miał szansę zmienić zdanie, zanim ten idiota prawie doprowadził do jego śmierci za pomocą niebezpiecznego, bezużytecznego zabiegu? Widzę, że na formularzu zgody na zabieg widnieje jego podpis razem z podpisem mojego syna!
Wilson zbladł, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Na szczęście nie musiał tego robić.
- Pułkowniku House, rozumiem pańską trudną sytuację. Niektóre z tych dokumentów zostały wypełnione przed kilkoma laty, ale doktor House poprosił, żebym przywiozła je ze sobą i podpisał je ponownie na godzinę przed ostatnim zabiegiem. - Stacy wypuściła powietrze z płuc i ciągnęła spokojniejszym tonem. - Ma pan oczywiście prawo wyznaczyć własnego prawnika, do którego z przyjemnością wyślę komplet poręczonych notarialnie kopii. Tak samo jak dostarczyłam je do Działu Prawnego PPTH.
Cuddy sprowadziła spotkanie z powrotem na główny temat:
- Doktorze Hwang, skoro rozumiemy już nieco lepiej prawną sytuację, czy może nam pan powiedzieć, jaka jest pańska propozycja w kwestii krótko- i długoterminowej opieki nad doktorem House'em?
- Doktor House jest zdrowy pod względem fizycznym, prawdopodobnie potrzebuje tylko nieco dodatkowych leków przeciwbólowych na ewentualne bóle głowy, oprócz leków na jego udo. Powinien podjąć fizykoterapię na swoją nogę oraz będzie potrzebował leczenia psychologicznego i logopedycznego, a także bardziej ogólnej terapii zajęciowej, która poprawi jego stan oraz pomoże w odzyskaniu umiejętności ta tyle, na ile to możliwe. W zasadzie można by opiekować się nim w domu, ale będzie mu potrzebny oddany opiekun niemal przez całą dobę. Rozsądną alternatywą może być jedna z wielu bardzo dobrych placówek zajmujących się takimi pacjentami.
- Czy damy sobie radę z opieką nad nim? - Blythe House zabrała głos po raz pierwszy. Nie płakała, jej ton był zdecydowany, chociaż mówiła cicho.
- Możliwe, pani House. Być może będziecie musieli zatrudnić kogoś, by zajął się nim pod względem fizycznym. Oprócz tego musielibyśmy obejrzeć państwa dom pod kątem ułatwień dla niepełnosprawnych oraz sprawdzić dostępność odpowiedniej opieki medycznej w państwa miejscu zamieszkania.
Wilson wtrącił się do rozmowy: - Może coś mi umknęło, ale myślałem, że zostało powiedziane, iż to ja powinienem zostać prawnym opiekunem House'a. Czy nie mógłbym po prostu wprowadzić się do niego? Powrót do własnego domu mógłby dobrze na niego wpłynąć, a jego mieszkanie już jest dostosowane do jego potrzeb i znajduje się blisko szpitala, a ja jestem lekarzem i mógłbym się nim zaopiekować. Poza tym jestem wystarczająco silny, by zatroszczyć się o jego wszystkie fizyczne potrzeby.
- To jest niedorzeczne. Mój syn jest chory. Ja i moja żona się nim zajmiemy!
Tym razem przerwała mu Cuddy: - Pułkowniku House, bez obrazy, ale doktor House bardzo jasno sprecyzował, czego chce. Decyzja o długoterminowej opiece zapadnie w sądzie za kilka miesięcy, ale do tego czasu może ją przejąć doktor Wilson, jeżeli tego chce, bo dział prawny szpitala zdążył już zweryfikować dokumenty pani Warner. Doktorze Wilson, mogę spytać, co pan zamierza, kiedy pański obecny dwutygodniowy urlop dobiegnie końca?
- Chcę zostać wyznaczony jego prawnym pełnomocnikiem i opiekunem na najbliższe sześć miesięcy począwszy od dzisiaj i na ten czas wezmę bezpłatny urlop okolicznościowy. Po trzech miesiącach zdecyduję, co z dalszą opieką i jakie miałyby być jej warunki, żeby w wypadku konieczności przekazania pieczy nad House'em nowemu opiekunowi, rodzinie lub instytucji, wszystko przebiegło gładko.
Pułkownik poczerwieniał na twarzy. - To jakiś absurd. To oburzające. O chorych powinna się troszczyć rodzina, a nie ich niedoszli mordercy!
- Uspokój się, John. Tego właśnie chciał Greg. - Blythe położyła rękę na ramieniu męża.
- Jimmy! Tak strasznie za tobą tęskniłem! - Mocny uścisk nie wywołuje już takich dziwnych odczuć, ponieważ był wielokrotnie powtarzany. - Możesz już sobie iść, Jimmy przyszedł!
Chase pożegnał się szybko i zostawił ich samych.
- Mam świetne wieści, House. Już wkrótce pojedziemy do domu. Razem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:12, 07 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | more like... House postawiony przed faktem dokonanym | pewnie dosłownie postawiony House
Richie117 napisał: | chyba jeszcze takich kolorowanek nikt nie wymyślił A do Wilsona to chyba musiałaby być jakaś jadalna farba | no nie, a niby już małe dzieci powinny się zaznajomić z ciałem
Richie117 napisał: | nie poddawaj się tak bez walki | ech, jeśli chodzi o picie, to po jakimś czasie zawsze się poddaje
Tym razem komentuje już bez kaca
Jaki House przewidujący, zawczasu się ubezpieczył i teraz ma murowaną przyszłość z Wilsonem No i tatuś House'a, cóż to za opiekuńczy człowiek się z niego zrobił
Cytat: | Nie spodziewamy się, żeby kiedykolwiek rozpoznał kogoś ze swojej przeszłości, za wyjątkiem doktora Wilsona. | magic Wilson albo po prostu House pamięta ludzi wartych pamiętania;)
Cytat: | Poza tym jestem wystarczająco silny, by zatroszczyć się o jego wszystkie fizyczne potrzeby. | silny? czyżby chciał go nosić do łóżka? bo przecież żeby zatroszczyć się o te potrzeby, nie trzeba być silnym xd
Cytat: | - Jimmy! Tak strasznie za tobą tęskniłem! | jak syn za tatą czy napalony nastolatek za swoją miłością?
Cytat: | - Możesz już sobie iść, Jimmy przyszedł! | taaa, kto by chciał Chase'a jak można mieć Wilsona
o, tak a propos, znalazłam dzisiaj taaakie zdjęcie młodego RSLa, że aż mnie powaliło: [link widoczny dla zalogowanych] A jak się powiększy, to się jego oczy rzucają w oczy
so, czekam na next time o chłopakach
weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:28, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | pewnie dosłownie postawiony House |
advantage napisał: | no nie, a niby już małe dzieci powinny się zaznajomić z ciałem | tjaaa... I się zapoznają z lalkami Barbie, a później mają jakieś chore wyobrażenia o anatomii
Może przed wymyśleniem takich edukacyjnych kolorowanek ktoś powinien w końcu wymyślić kredki w nagim kolorze
advantage napisał: | ech, jeśli chodzi o picie, to po jakimś czasie zawsze się poddaje | alkohol to straszny przeciwnik - Ty go w mordę, a on Ciebie na ziemię. I jeszcze nigdy nie wiesz, kiedy Cię kopnie
advantage napisał: | No i tatuś House'a, cóż to za opiekuńczy człowiek się z niego zrobił | też się temu dziwię - bardziej by do niego pasowało, żeby w ogóle nie chciał się w to mieszać. No chyba że to taki odruch "psa ogrodnika"
advantage napisał: | silny? czyżby chciał go nosić do łóżka? | od razu - przenieść go przez próg
advantage napisał: | bo przecież żeby zatroszczyć się o te potrzeby, nie trzeba być silnym xd | w niektórych pozycjach siła fizyczna jest bardzo wskazana
advantage napisał: | jak syn za tatą czy napalony nastolatek za swoją miłością? | you perv!!! House jest tylko niewinnym sześciolatkiem, więc oczywiście że jak syn za tatusiem
advantage napisał: | o, tak a propos, znalazłam dzisiaj taaakie zdjęcie młodego RSLa, że aż mnie powaliło: patrz A jak się powiększy, to się jego oczy rzucają w oczy | awwww... (ale i tak starszy RSL jest podwójnie awww )
Thx za linka (teraz będę się gapić w te czekoladowe oczy, zamiast tłumaczyć )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:16, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | tjaaa... I się zapoznają z lalkami Barbie, a później mają jakieś chore wyobrażenia o anatomii
Może przed wymyśleniem takich edukacyjnych kolorowanek ktoś powinien w końcu wymyślić kredki w nagim kolorze | lalka Barbie to coś tam jeszcze ma, ale Ken?! Kredki kredkami, mnie by bardziej pasowały okulary pozwalające oglądać wdzięki ludzi pod ubraniem
Richie117 napisał: | alkohol to straszny przeciwnik - Ty go w mordę, a on Ciebie na ziemię. I jeszcze nigdy nie wiesz, kiedy Cię kopnie | ostatnio coś mnie pokonuje bardzo szybko, za szybko
Richie117 napisał: | też się temu dziwię - bardziej by do niego pasowało, żeby w ogóle nie chciał się w to mieszać. No chyba że to taki odruch "psa ogrodnika" | albo może chciał znów chciałby mieć bezbronnego syna xd
Richie117 napisał: | od razu - przenieść go przez próg | znają się już tyle lat, po co czekać?
Richie117 napisał: | w niektórych pozycjach siła fizyczna jest bardzo wskazana | no tak, ale takie pozycje z sześciolatkiem? niee
Richie117 napisał: | you perv!!! House jest tylko niewinnym sześciolatkiem, więc oczywiście że jak syn za tatusiem | ale biorąc pod uwagę sytuację w jakiej House ma być 'postawiony'
Richie117 napisał: | awwww... (ale i tak starszy RSL jest podwójnie awww )
Thx za linka (teraz będę się gapić w te czekoladowe oczy, zamiast tłumaczyć ) | yeah, wiedziałam, że Ci sie spodoba imo obecnie RSL tak bardzo się nie różni od siebie dwadzieścia lat temu, podobny jest;) bo z Hju to już gorzej, jeśli chodzi o podobieństwo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 3:51, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | lalka Barbie to coś tam jeszcze ma, ale Ken?! Kredki kredkami, mnie by bardziej pasowały okulary pozwalające oglądać wdzięki ludzi pod ubraniem | yeah, poor Ken A na dodatek Barbie-Rozwódka zabrała mu dom, samochód, jacht i kucyka
Może po epoce filmów 3D wymyślą coś, żeby przynajmniej w filmach dało się wybierać, kogo chce się oglądać w ciuchach, a kogo nie
advantage napisał: | ostatnio coś mnie pokonuje bardzo szybko, za szybko | w czasie upałów procenty szybciej uderzają do głowy
advantage napisał: | albo może chciał znów chciałby mieć bezbronnego syna xd | brrr, strach się bać, co by było z House'em, gdyby musiał od nowa przeżywać swoje dzieciństwo.
advantage napisał: | znają się już tyle lat, po co czekać? | U mean, mieliby to zrobić przed progiem/na progu?
advantage napisał: | no tak, ale takie pozycje z sześciolatkiem? niee | sześciolatki lubią się wspinać na drzewa i inne rzeczy
advantage napisał: | ale biorąc pod uwagę sytuację w jakiej House ma być 'postawiony' | to dopiero później
advantage napisał: | imo obecnie RSL tak bardzo się nie różni od siebie dwadzieścia lat temu, podobny jest;) bo z Hju to już gorzej, jeśli chodzi o podobieństwo | oł gaaad, młody Hju wygląda jak nie on a RSL istotnie niewiele się zmienił - trochę więcej kilogramów, trochę mniej włosów i lepiej dobrane okulary... Takie małe zmiany, a taki mrrrrraśny efekt
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 3:52, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:09, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
.
Rozdział 4
Powrót do domu
Wilson siedział na kanapie House'a. Dochodziła północ i była najwyższa pora kłaść się spać. Zrezygnował z piwa i herbatki rumiankowej, wybierając zamiast nich pigułkę [link widoczny dla zalogowanych] - spodziewał się długiego dnia nazajutrz i potrzebował odpoczynku. Jednak przed zażyciem środka nasennego, musiał znaleźć czas na zastanowienie, ponieważ nie miał kiedy zebrać myśli podczas wielu wyczerpujących dni wypełnionych opieką nad House'em oraz własną edukacją na temat jego obecnego stanu i tego, jak sobie z nim radzić. Nie miał też czasu na myślenie podczas licznych niespokojnych nocy, spędzonych na uspokajaniu House'a, gdy ten budził się z jednego ze swoich koszmarów, w większości których pojawiał się albo wypadek samochodowy, albo tajemniczy pręt przebijający jego czaszkę. Bywało też, że gdy House spał spokojnie, Wilson musiał się borykać z własnymi koszmarami.
Przejrzał swoją szczegółową listę, by upewnić się, że wszystko było gotowe na powrót jego przyjaciela następnego dnia. Zatrudnił osobę do sprzątania, przywiózł dwie walizki swoich ubrań, należycie uzupełnił zawartość apteczki lekami ze szpitala i kupił wystarczającą ilość jedzenia. Zadzwonił do swoich rodziców i do adwokata, by powiadomić ich o zmianie adresu. Zadzwonił do rodziców Amber, żeby dać im znać, że się wyprowadził i że oddał swoje rzeczy do przechowalni, więc mogą przyjechać i opróżnić jej mieszkanie, zanim umowa najmu wygaśnie pod koniec miesiąca. Wkrótce miało nic nie pozostać z tego, co - jak wierzył - będzie najważniejszą historią miłosną jego życia.
Doznał wstrząsu, kiedy nagle dotarło do niego, że od dnia pogrzebu prawie w ogóle nie myślał o Amber. Ból po jej stracie, niegdyś ostry jak brzytwa, teraz doskwierał mu niewiele bardziej niż tępe pulsowanie - ledwie odczuwalne w porównaniu z wrażeniem bycia obdzieranym żywcem ze skóry, które towarzyszyło mu na widok obecnego stanu House'a, w połączeniu z buzującym ogniem poczucia winy. Moment, w którym poprosił House'a, by zabił się dla Amber, stał się filmem odtwarzanym w kółko w jego umyśle i przed tym miał nadzieję uciec z pomocą leku nasennego. Przynajmniej na tę noc. Nie miał odwagi brać tabletek nasennych, gdy House był przy nim, żeby zapobiec sytuacji, w której House by go potrzebował, a on nie byłby wystarczająco przytomny.
Połknął tabletkę, włożył piżamę i umył zęby. Potem wrócił na kanapę House'a, zastanawiając się, czemu nie wybrał spędzenia nocy w pustym łóżku, jakie są jego plany na przyszłość wykraczającą poza horyzont sześciu miesięcy oraz co czuł do tego mężczyzny - tego dziecka - którego wreszcie namówił, by przespał jedną noc bez niego, uzasadniając to koniecznością przygotowania wszystkiego na jego wyjście ze szpitala. Próbował oszacować, ile lat House mógł jeszcze żyć oraz jak długo on sam teoretycznie będzie wystarczająco sprawny, by się nim opiekować. Oczywiście w teorii House mógł równie dobrze trafić do zakładu opiekuńczego. Wilsona z pewnością stać było na bardzo dobrą placówkę. Zatem czemu ciągle porównywał ich wiek? Na szczęście w tym momencie pigułka nasenna wreszcie zaczęła działać.
~~~~~
- Dzień dobry, House! Tęskniłeś za mną zeszłej nocy?
- Tylko kiedy się obudziłem. Byłeś tutaj, kiedy zasnąłem i spałem bardzo dobrze.
To nie było aż takie zaskakujące, ponieważ Wilson jemu również podał tabletkę nasenną.
- A jak twoje śniadanie?
- Nie zjadłem. To była jakaś brązowa papka. Ale wypiłem kakao.
- Szpitalne śniadania rzeczywiście nie są najlepsze. Jutro usmażę naleśniki.
- Super! Zrobisz dla mnie te naleśniki z ma... ma... Chyba robiłeś mi specjalne naleśniki z czymś, co zaczynało się na "ma".
- To wspaniale, że potrafisz przypomnieć sobie moje naleśniki z orzeszkami macadamia. To od bardzo dawna była twoja ulubiona potrawa. Powiedz, cieszysz się, że wracasz do domu?
- Tak, chociaż... nie za bardzo mogę sobie przypomnieć, jak to było. Od dawna mieszkamy razem? Głowa nie boli mnie już tak mocno, ale moje wspomnienia ciągle są pomieszane.
- Nie, mieszkaliśmy kiedyś razem, ale tylko przez pewien czas. - Takie pytanie było oczekiwane i psycholog pomógł Wilsonowi w przygotowaniu odpowiedzi. Jednak stawiając czoła rzeczywistości, Wilson nie był pewien, czy wybory, których dokonał, były właściwe, ani czy zdoła w przekonujący sposób przedstawić zmodyfikowaną wersję prawdy. Miał nadzieję, że nie będzie musiał zacząć kłamać już dziś. Czuł, że to byłaby zła wróżba.
- Ale teraz będziemy mieszkać razem przez bardzo, bardzo długi czas, prawda, Jimmy?
- Cóż, ta decyzja nie została jeszcze podjęta.
- Jak to? Chcę mieszkać z tobą! Z kim innym miałbym chcieć mieszkać? O czym ty mówisz?
House prawie wrzeszczał i wyglądał tak, jakby zbliżał się do ataku paniki. Wilson wycofał się szybko z tego, co powiedział.
- Nie, oczywiście, że nie. Będziemy mieszkać razem przez bardzo długi czas. - Próbował usprawiedliwić się przed sobą tym, że dla obecnego stanu umysłu jego przyjaciela trzy czy sześć miesięcy to był długi czas. Mimo to, wciąż czuł się jak zdrajca.
~~~~~
Późniejszy lunch w szpitalnej kafeterii przebiegł równie dobrze, jak w poprzednie dni. Odkąd House'owi pozwolono opuszczać jego salę, cały personel szpitala został uprzedzony, by pozwolili mu żyć w spokoju, nie próbując przypominać mu o tym, co na zawsze utracił. Wilson był za to wdzięczny, tym bardziej że House, który siedział przed nim i złośliwie kradł jego frytki, był najbardziej zbliżony do jego dawnego "ja", z jakim Wilson miał styczność od bardzo, bardzo dawna.
~~~~~
Kiedy sanitariusze, którzy pomagali przewieźć House'a, jego składany wózek inwalidzki, balkonik do chodzenia oraz kule, zabrali się z powrotem do szpitala, House zaczął w podnieceniu przechadzać się po wszystkich zakamarkach swojego mieszkania. Wcześniej nabrał wystarczającej wprawy w poruszaniu się o kulach, a jego terapeuta był zdania, że równie dobrze mógłby wkrótce wrócić do chodzenia o lasce.
- Wilson! Czy to moje łóżko?
Wilson wstał z kanapy, gdzie pił właśnie swoją piątą kawę tego dnia, i dołączył do przyjaciela.
- Owszem, jest twoje. Przypominasz je sobie?
- Nie mogę sobie tak do końca przypomnieć, żebym w nim spał, ale poczułem, że jest moje, gdy tylko je zobaczyłem. Jest takie piękne! Takie wielkie! - House rozejrzał się po pokoju. - Ale nie ma tu miejsca na twoje łóżko! Gdzie ty śpisz?
- Zwykle na kanapie w salonie. Jest naprawdę bardzo wygodna.
- Ach, daj spokój, chyba nie mówisz serio! Czemu miałbyś chcieć spać w innym pokoju?
Jego twarz z wolna przybrała zamyślony wyraz, nie różniący się niczym od miny, którą miewał próbując rozwiązać jakąś medyczną zagadkę.
- Oczywiście, że nie ma tu miejsca na jeszcze jedno łóżko. Ponieważ to łóżko jest za duże. Właściwie wygląda na dwa razy większe, niż łóżko w szpitalu. Mmmhhh. - Odwrócił się do Wilsona, niespodziewanie wybuchając śmiechem.
- Już wszystko rozumiem! Ty przecież żartowałeś! Obaj śpimy w tym łóżku, dlatego jest takie duże! - House wyglądał na bardzo zadowolonego ze swojego dedukcyjnego rozumowania, szczególnie kiedy ostatnie kawałki układanki trafiły na odpowiednie miejsce w jego głowie.
- Poza tym nie będziesz musiał wstawać, kiedy przyśni mi się koszmar. Może nawet w ogóle nie będę miał koszmarów, bo gdy jakiś zacznie mi się śnić, po prostu mocno się do ciebie przytulę.
- Tego właśnie chcesz, House?
- No pewnie! To oczywiste, jak nad tym pomyśleć: kanapa to kanapa. Służy do siedzenia, a nie do spania. Tak się cieszę, że jestem w domu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 6:23, 15 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 6:33, 15 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
.
Rozdział 5
Życie codzienne
Była dziewiąta rano, kiedy zadzwonił budzik. Wilsonowi nie był on potrzebny - nie spał już od siódmej, wziął prysznic, ubrał się i przygotował śniadanie: bekon i jajka, jak w każdą środę. House lubił rutynę. Gdy rozległ się dźwięk budzika, Wilson odstawił na stół swoją w połowie opróżnioną filiżankę z kawą, bagietkę niemal prosto z piekarni oraz laptopa, na którym przeglądał najnowsze wiadomości. Dotarł do drzwi sypialni w samą porę, by ujrzeć dwie dłonie zaciśnięte w pięści energicznie pocierające zaspane oczy, podczas gdy doskonale znany mu głos zawołał:
- Dzień dobry Jimmy!
Wilson pomógł House'owi połknąć jego poranne pigułki i popić je szklanką wody, a potem dotrzeć do łazienki. House potrafił już samodzielnie radzić sobie z wieloma rzeczami, więc Wilson czekał pod drzwiami, dopóki nie zostanie wezwany. Przysłuchiwał się odgłosom z łazienki i ucieszył się, słysząc szum wody spuszczonej w toalecie, a następnie dźwięki towarzyszące myciu rąk. Chwilę później popłynęła woda z prysznica i Wilson wyobraził sobie, jak House rozbiera się i wchodzi do wanny. Wołanie rozległo się wkrótce potem:
- Jimmy? Pomożesz mi umyć włosy?
Wilson wszedł do łazienki i spełnił prośbę. Z początku czuł się dziwnie ze względu na to, że jego obecność nie wywoływała u House'a zupełnie żadnego wstydu - ani z powodu jego nagości w ogóle, ani zwłaszcza z powodu paskudnej blizny na jego udzie. Teraz jednak powoli stawało się to czymś całkiem zwyczajnym.
Niedługo potem zjedli razem śniadanie; laska House'a leżała oparta o stół tuż obok niego. House zjadł całe swoje śniadanie i prawie połowę śniadania Wilsona, wypijając do tego dwa duże kubki słodkiej kawy z mnóstwem mleka. Wilson zastanawiał się nad układem genów, który umożliwiał jego przyjacielowi tyle jeść i jednocześnie zachować taką zdumiewającą sylwetkę - obecnie onkolog dobrze poznał jego ciało, więc wiedział, że nie ma na nim ani śladu nadmiaru tkanki tłuszczowej, pomimo tego, że House miał wkrótce skończyć pięćdziesiąt lat.
House poszedł umyć zęby, skończyć się ubierać oraz "ogolić" za pomocą elektrycznej maszynki, którą Wilson mu kupił i która pozwalała mu utrzymywać jego niezmienny trzydniowy zarost. W tym czasie Wilson przejrzał ich plan dnia, chociaż wiedział, że to nie jest konieczne.
Każdy dzień tygodnia miał odrobinę odmienny rytm. W poniedziałki, środy i piątki o jedenastej House odbywał fizykoterapię, we wtorki i czwartki o tej samej porze chodził na [link widoczny dla zalogowanych], a później o piętnastej miał ćwiczenia z logopedą. W co drugi piątek o czternastej trzydzieści spotykali się ze specjalistą leczenia bólu, a w co drugi poniedziałek o piętnastej trzydzieści brali udział we wspólnej psychoterapii. W środy o piętnastej trzydzieści obaj uczestniczyli w prywatnych sesjach z psychologiem, a w piątki od szesnastej aż do wieczora był "Czas Jimmy'ego", jak House nazwał tę część tygodnia. Wtedy jedna lub więcej osób, spośród ludzi, których House nauczył się uznawać za przyjaciół, zabierało House'a z domu i zapewniało mu rozrywkę przez kilka godzin, dając Wilsonowi okazję, by robił to, na co ma ochotę, albo po prostu odpoczął. House zaakceptował ten układ z zaskakującą łatwością, prawdopodobnie dlatego, że jego terapeutka wyjaśniła mu, iż jest to konieczne głównie po to, aby Jimmy był zdrowy i szczęśliwy.
Przez pierwsze kilka tygodni Wilson zastanawiał się, jak pogodzić taki napięty grafik z jego powrotem do pracy, gdyż miał nadzieję, że wygra swoją bitwę o opiekę nad House'em. Jego pierwszym pomysłem była rezygnacja z pozycji szefa onkologii i ograniczenie godzin dyżurów. Potem pomyślał o rozpoczęciu prywatnej praktyki i zaczął zbierać informacje o ośrodkach medycznych, skłonnych pozwolić mu pracować w niepełnym wymiarze godzin. A potem w ogóle przestał myśleć o tym zagadnieniu, zamiast tego stawiając czoła każdemu nadchodzącemu dniu i nie zważając na przyszłość.
Jak zwykle dotarli punktualnie na fizykoterapię. Gdy Sophie zajmowała się House'em, Wilson usiadł cicho w kącie sali gimnastycznej, gdzie jego przyjaciel mógł go widzieć, otworzył swój terminarz i zaczął myśleć. Przesłuchanie w sprawie opieki miało się odbyć za dwa tygodnie, więc wydobył stosowną listę spraw do załatwienia. Stacy znalazła mu doświadczonego adwokata, który zgodził się pracować za bardzo obniżoną stawkę, z czego Wilson wysnuł podejrzenie, że parę osób zrobiło składkę pieniędzy, aby mu pomóc.
Wilson dostał już listy popierające jego osobę oraz zgody na udział w przesłuchaniu od wszystkich swoich znajomych lekarzy i profesjonalistów, którzy obecnie leczyli House'a. Dzięki Cuddy otrzymał nawet listy od niektórych członków Zarządu szpitala, dotyczące czasu, gdy zrezygnował z pracy, by ocalić kontrakt House'a za rządów Voglera. Wilson nie martwił się również o ocenę niezależnych ekspertów w kwestii stanu zdrowia House'a: ostrożne stosowanie leków przeciwbólowych oznaczało, że wyniki badań jego wątroby były lepsze niż kiedykolwiek, odkąd doznał zawału mięśnia. Oczywiście pomocne w tym względzie było to, że House przestał pić jak gąbka.
Mimo wszystko miało nie obyć się bez walki - sędziowie mieli skłonność do opowiadania się po stronie krewnych. Do tego jeszcze istniało wystarczająco wiele osób skłonnych dopatrywać się z jego strony motywacji seksualnej, opierając to na plotkach, które krążyły po korytarzach PPTH niemal od momentu, gdy on zaczął tam pracować. Niestety nie było sposobu, żeby dowieść niezbicie, iż Wilson nie odczuwał takiego zainteresowania. Onkolog skutecznie odgonił od siebie pytanie, czy może jednak takie zainteresowanie istniało, a potem sesja fizykoterapii dobiegła końca i nadeszła pora, by znów zatroszczył się o House'a.
Po krótkim lunchu w pobliskim barze wrócili do domu. House połknął swoje lekarstwa, a następnie założył słuchawki iPoda - przyszedł czas na jego codzienny masaż. Podczas gdy jego dłonie pracowały, Wilson przypomniał sobie, jak to wkrótce po zamieszkaniu z House'em zadzwonił do Brandy, prostytutki-masażystki. Przypomniał sobie, jak zaczęła płakać i powiedziała, że chce zapamiętać House'a takiego, jakim był kiedyś. Wilson uświadomił sobie wówczas, że oto rozmawia z jeszcze jedną osobą, która żywi do jego przyjaciela głębsze uczucia niż byłoby to uzasadnione, i dlatego nie nalegał. Zamiast tego spotkał się z nią w hotelu w centrum miasta podczas swojego "Czasu Jimmy'ego". Brandy chętnie zgodziła się zrobić dla niego to, co niegdyś robiła dla House'a, udzielając precyzyjnych wyjaśnień i pokazując mu, jak poruszać dłońmi i palcami, uczulając go na niewerbalne sygnały pochodzące z ciała House'a. Zapłacił jej za to hojną sumę pieniędzy, ale nie skorzystał z zaproponowanego mu przez Brandy "szczęśliwego zakończenia".
House zasnął, co często mu się zdarzało w trakcie masażu. Wilson obudził go dopiero wtedy, gdy musieli pojechać na sesję psychoterapii.
~~~~~
- Więc jak ci dzisiaj poszło z Carmen?
- Zawsze dziwnie się czuję, kiedy u niej jestem. Po pierwsze dlatego, że ciebie tam nie ma. A ona zadaje mi najróżniejsze pytania. Czasami są dla mnie za trudne. A czasami... czasami mam wrażenie, jakby chodziło o coś, co powinienem pamiętać, jestem bliski przypomnienia sobie, co to jest, ale po prostu nie potrafię tego zrobić. To denerwujące.
- Taka jest jej praca. Czy Carmen zaprowadziła cię znowu do twojego gabinetu?
- Tak. Rozpoznałem wszystko, co widziałem poprzednim razem. Potem bawiłem się moją piłką i grałem na konsoli. Doszedłem do o wiele wyższego poziomu niż ostatnio.
- A co z książkami?
- Są bardzo trudne. Pełne długich słów, których nie rozumiem. A niektóre są nawet w językach, których nie znam. Czy one wszystkie naprawdę były moje?
- Owszem. Byłeś bardzo mądry. Nadal jesteś mądry, tylko w inny sposób.
- Jimmy, jest jedna rzecz, którą chyba naprawdę sobie dzisiaj przypomniałem. Znasz to biuro obok mojego, to, które jest zawsze zamknięte i zawsze jest w nim ciemno?
- Tak, wiem, o którym mówisz. - Jego serce zaczęło bić szybciej. Miał nadzieję, że House tego nie zauważy.
- Na tych drzwiach jest napisane "Dr James Wilson, Ordynator Onkologii". To... ty, prawda? Dlaczego nie pisze tam "Jimmy"?
- "James" to moje formalne imię. Niektórzy ludzie, z którymi jestem blisko, mówią do mnie "Jimmy".
- W takim razie czemu ty mówisz do mnie "House"? Nie powinieneś mówić do mnie "Greggy" albo jakoś tak?
- Ty... nigdy nie chciałeś, żebym tak do ciebie mówił. Chciałeś, żebym mówił do ciebie "House", więc tak robiłem i robię to nadal.
- Zastanawiam się dlaczego. Jest jeszcze coś, czego też nie rozumiem. Ja nie mogę wrócić do swojego biura, bo jestem chory i straciłem pamięć. A ty? Nie powinieneś być w tamtym biurze i pracować? Ty nie jesteś chory.
Na szczęście Wilson właśnie skończył rozmawiać z własną terapeutką, bo w przeciwnym razie być może nie byłby w stanie odpowiedzieć wystarczająco spokojnie.
- Jestem teraz na wakacjach. Dzięki temu mogę się tobą lepiej opiekować. A niedługo mądrzy ludzie zadecydują, kto powinien opiekować się tobą później. Poprosiłem, żeby wybrano mnie, ale twoi rodzice również chcieliby to robić.
- Jeśli ci ludzie są mądrzy, to pozwolą mi zostać z tobą. Nie martwię się. Ale jak dasz radę wrócić do pracy? Kto będzie ze mną?
- Kiedy decyzja zostanie podjęta, będę miał jeszcze trochę wakacji. Wtedy o tym pomyślimy. A na razie co powiesz na to, żebyśmy zamówili chińszczyznę? Możesz wybrać DVD, które obejrzymy dziś wieczorem.
~~~~~
- Czas do łóżka, House. Umyj zęby, włóż piżamę, zrób siku, a twoje lekarstwa są na stole w kuchni.
- Już jestem gotowy. A ty?
- Ja też. Chcesz dzisiaj posłuchać bajki?
- Nie, jestem zmęczony. Chodź tutaj. Wiesz, że zasnąć, kiedy będziesz mnie przytulał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 1:53, 19 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:57, 25 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
.
Rozdział 6
Prawo do opieki
Wilson był podenerwowany. Próbował przekonać samego siebie, że czuł się dziwnie, ponieważ po wielu miesiącach noszenia jeansów, dresów i t-shirtów teraz znów miał na sobie garnitur i krawat, a nawet - tak jak robił to kiedyś - wysuszył włosy za pomocą suszarki. House, również w garniturze, wyglądał niemal tak, jakby udawał kogoś innego. Nie miał krawata - Wilson postanowił zrezygnować z niego po czterech nieudanych próbach przekonania swojego przyjaciela, by zgodził się go założyć. Póki co wszystko szło dobrze: większość świadków zeznawała na jego korzyść. A medyczna ocena stanu House'a w naprawdę przychylny sposób stwierdzała, że jego powrót do zdrowia umysłowego osiągnął większy postęp, niż oczekiwano.
Przesłuchanie prawie dobiegło końca. Wkrótce miała nadejść kolej na zeznania Wilsona, następnie na ojca House'a, a potem mieli obejrzeć nagraną wersję oświadczenia House'a, gdyż wcześniej uznano, że może on być przesłuchiwany wyłącznie przez psychologa, który odpowiednio przygotował pytania dostarczone przez prawników obu stron. Matka House'a była nieobecna. Najwyraźniej zachorowała. Kiedy Wilson usłyszał, że wywołano jego nazwisko, ścisnął dłoń House'a i ruszył wolnym lecz pewnym krokiem w kierunku miejsca dla świadków.
- Doktorze Wilson, dlaczego prosi pan o pozwolenie na objęcie opieki nad Gregorym House'em?
- Ponieważ wierzę, że posiadam najlepsze kwalifikacje, by pomóc mu odzyskać zdrowie i szczęście, przynajmniej w takim stopniu, jak jest to możliwe w jego obecnej sytuacji.
- Dlaczego chce się pan tym zająć?
- House jest moim najlepszym przyjacielem i był nim przez ostatnie szesnaście lat. Zawsze mogłem na niego liczyć, kiedy potrzebowałem pomocy. Najwyraźniej House podzielał ten punk widzenia, skoro otwarcie domagał się, żeby to mnie przyznano prawo do opieki nad nim.
- Czy możemy założyć, że nie zastosował pan bezprawnych metod, by wywrzeć na niego nacisk? Wiemy, że w ubiegłym roku miały miejsce problemy z jego receptami na Vicodin.
- Byłem jego lekarzem, ponieważ on mi ufał. Przepisywałem mu leki przeciwbólowe, bo potrzebował ich, żeby łagodzić skutki swojej fizycznej niepełnosprawności. Ostatnio wiódł mniej stresujące życie, więc wystarczała terapia złożona z bardziej zróżnicowanych leków.
- Czy to prawda, że uważał go pan za odpowiedzialnego za śmierć pańskiej dziewczyny, doktor Amber Volakis?
- Pod wpływem pierwszej fali żałoby bez wątpienia ubolewałem nad tym, że Amber zgodziła się wsiąść razem z nim do autobusu, który uczestniczył w tamtym wypadku, w efekcie czego straciła życie. Jednak żadne logiczne rozumowanie nie może być podstawą, by uznać House'a odpowiedzialnym za to, co się stało. Była to seria niefortunnych zdarzeń, która doprowadziła do przedwczesnej śmierci Amber.
- Czy to prawda, że zmusił go pan, by poddał się głębokiej stymulacji mózgu w nadziei, iż przypomni sobie coś, co mogłoby ocalić życie pani Volakis?
- Nie, nie zmusiłem go. Jednak przyznaję, że go o to poprosiłem. A on się zgodził. Dokumenty, które dostarczono na to przesłuchanie, pokazują, jak dogłębnie świadomy był on wiążącego się z tym ryzyka. - Wilson wiedział, że to pytanie zostanie zadane. Zachował niewzruszoną postawę. Czuł jednak, że jego skóra zbladła, a wargi zadrżały. Wiedział, że House słucha, usiłując zrozumieć, o co chodzi.
- Dlaczego pan go o to poprosił, skoro było to takie niebezpieczne, a on jest pana bliskim przyjacielem?
- Myślałem, że jeśli to zrobi, to oboje wyjdą z tego bez szwanku. Pomyliłem się podwójnie.
- Od jak dawna Gregory House pociąga pana seksualnie?
Adwokat Wilsona poderwał się z miejsca: - Sprzeciw, wysoki sądzie!
- Proszę pozwolić, że inaczej sformułuję pytanie. Czy doświadcza pan obecnie, lub doświadczał w przeszłości, pociągu seksualnego do Gregory'ego House'a?
Wilson poczuł się nagi. Czuł się tak jak w dniu, gdy ojciec przyłapał go z jego przyjacielem, któremu on miał pomagać odrabiać zadanie domowe z chemii. Przypomniał sobie wrzaski, łzy, świst opadającego pasa. Tym razem stanął do walki: był przygotowany, nie mógł przegrać.
- Jestem biseksualistą i jestem oraz byłem świadom tego, że Gregory House jest przystojnym, atrakcyjnym mężczyzną. Jednakże on nigdy nie okazał żadnego zainteresowania moją osobą pod względem fizycznym, a ja uznałbym to za brak szacunku, gdybym choćby pozwolił sobie pomyśleć o nim w takim sensie. Nawet mimo tego, że House tak bardzo się zmienił, moja postawa wobec poszanowania jego osoby się nie uległa zmianie.
Szepty poniosły się po sali sądowej niczym wiatr. Wilson zaczął się zastanawiać, czy powiedzenie prawdy rzeczywiście było takim genialnym pomysłem. Wiedział jednak, że nie chciał kłamać, gdy House był obecny i słuchał - bez względu na to jak wiele lub jak mało był on w stanie zrozumieć.
- Powiedział pan, że jest biseksualistą, lecz nigdy wcześniej nie przyznał się pan do tego otwarcie. Co skłoniło pana do powiedzenia o tym w tej chwili?
- Uważam, że moja orientacja seksualna to sprawa osobista, ale rozumiem, że w tym przypadku może być to uznane za istotne.
- Czy to prawda, że wykorzystywał pan swoje wysokie stanowisko w szpitalu, by zmuszać pielęgniarki do uprawiania z panem seksu?
- W przeszłości wchodziłem w dobrowolne intymne relacje z personelem szpitala, ale nigdy z kimś, kto pracował na moim oddziale albo nad kim miałem jakąkolwiek władzę czy kontrolę. W przeciwnym razie wypełniłbym odpowiednie dokumenty w dziale kadr, zgodnie ze szpitalnymi wytycznymi.
- Zatem jest pan pewien, że pańska prośba o przyznanie opieki nie wypływa z chęci seksualnego wykorzystania pogorszonego stanu umysłowego doktora House'a, tak jak wykorzystywał pan niższy status pielęgniarek w szpitalu?
- Sprzeciw!
- Wycofuję pytanie.
Świadomość, że może już opuścić miejsce dla świadków, przyniosła Wilsonowi ulgę.
Przesłuchanie ojca House'a Wilson praktycznie przegapił, zbyt skoncentrowany na uspokajaniu własnych emocji. Usłyszał, jak jego adwokat sprytnie zmusił ojca jego przyjaciela do opisania niektórych z jego metod "wychowawczych", jakie stosował w przeszłości wobec syna, oraz do wyrażenia pogardy w związku ze ścieżką kariery, którą obrał House i z jego zmarnowanym życiem.
Wówczas ktoś wszedł do sali i wręczył sędziemu jakąś notatkę. Sędzia przeczytał ją i ruchem ręki nakazał wszystkim, by usiedli.
- Pani House jest nieobecna z powodów medycznych. Poprosiła o możliwość złożenia zeznania przed kamerą, a ja wyraziłem na to zgodę.
Włączył się ekran i pojawiła się na nim twarz Blythe. Kobieta trzymała przed sobą małą kartkę papieru i czytała z niej, nie patrząc w obiektyw.
- Wysoki sądzie, John, James, drogi Gregu. Mój kardiolog stwierdził, że nie mogę być obecna na dzisiejszym przesłuchaniu, nie ryzykując przy tym swoim zdrowiem. Mam nadzieję, że będzie mi wolno wyrazić moją opinię w tej sprawie. Kocham mojego syna. W przeszłości zajmowałam się domem i dobrze opiekowałam się Gregiem, kiedy dorastał. A teraz, gdy znów potrzebna jest mu pomoc, z całego serca pragnę być osobą, która mu ją zapewni.
Kobieta na ekranie złożyła trzymaną kartkę papieru. Wypełnione łzami błękitne oczy skupiły się na widzach.
- Jednak mam siedemdziesiąt trzy lata i problemy z sercem. Mój mąż ma osiemdziesiąt lat i choruje na raka prostaty. Jak długo i jak dobrze tak naprawdę moglibyśmy troszczyć się o Grega? Dlatego moim zdaniem, w najlepszym interesie mojego syna byłoby, gdyby opiekę nad nim powierzono jego przyjacielowi, Jamesowi Wilsonowi, zgodnie z tym, o co prosił sam Greg, kiedy jeszcze ciągle był w stanie troszczyć się sam o siebie.
Wilson miał wrażenie, że jego serce się zatrzymało. John House wrzeszczał, a jego prawnik usiłował go uspokoić, zanim sędzia zarządzi wyproszenie go z sali. Wszyscy zebrani zdawali się rozmawiać ze sobą nawzajem. Wilson przypomniał sobie swoją krótką rozmowę z Blythe sprzed trzech dni i własne oświadczenie: "Będę się nim opiekował, przy odrobinie szczęścia, aż do późnej starości". Było to jego zapewnienie, że jest gotów całkowicie poświęcić się dla House'a. Nie musiał tego powtarzać w swojej mowie końcowej - sędzia otrzymał wcześniej podpisaną kopię kontraktu rozwiązującego jego umowę o pracę, która miała się uprawomocnić pod warunkiem, że zostanie mu przyznane prawo do opieki. Ale Blythe najwyraźniej uwierzyła mu bez oglądania żadnych dokumentów - wystarczyło, że przyjrzała się jemu swymi oczami tak podobnymi do oczu jej syna.
Ekran włączył się ponownie i tym razem widniała na nim twarz House'a. Prawdziwy House, siedzący obok Wilsona, sprawiał wrażenie niemal przestraszonego i nie odrywał wzroku od własnych kolan.
- Nazywam się Gregory House. To potrafię sobie przypomnieć. Nie umiem przypomnieć sobie zbyt wiele poza tym. Wiem, że nie mogę żyć i mieszkać samodzielnie; za dużo zapomniałem, żeby dać sobie z tym radę. Pamiętam sprzed mojego wypadku, że Jimmy, to znaczy James Wilson, jest moim przyjacielem. Pamiętam, że zależy mu na mnie i że chce mojego szczęścia. A nawet gdybym nie mógł sobie tego przypomnieć, wiedziałbym o tym teraz, ponieważ troszczył się on o mnie każdego dnia, odkąd wyszedłem ze szpitala. On zawsze jest ze mną, a ja mu ufam. Chcę z nim zostać już na zawsze.
~~~~~
Ława przysięgłych oddaliła się na naradę, a uczestnicy przesłuchania wyszli z sali sądowej. Wilson natychmiast skierował się z House'em do zacisznego kąta korytarza, gdzie dwie pielęgniarki zajmowały krzesło i wygodny fotel, czekając na ich przybycie - dzięki temu House mógł usiąść i dać odpocząć swojej nodze, opierając prawą kostkę na poduszce, którą Wilson położył sobie na kolanach. Pielęgniarki miały również jedzenie, picie, lekarstwa House'a oraz jego PSP - Wilson zadbał o wszystko.
- Doris, Jenny, bardzo wam dziękuję. - Obie pielęgniarki ze łzami w oczach uściskały go w odpowiedzi.
- Bez pana Onkologia nie jest już tym samym miejscem.
- A dzisiaj Cuddy ujawniła wiadomość, że zgodził się pan rozwiązać umowę o pracę. Onkologia z całą pewnością nigdy już nie będzie taka sama. Będziemy za panem tęsknić, doktorze Wilson.
- Czy nie jest trochę za wcześnie, by o tym mówić? Przysięgli wciąż obradują.
- My wszyscy jesteśmy przekonani, że pan nie wróci. Przygnębia nas to, ale wiemy, że taki jest pana wybór.
- I to wybór, który podziwiamy. Mimo tego, że to wbrew naszym interesom.
Siedzieli tak razem, pijąc herbatę, jedząc ciasteczka z czekoladą i wspominając dawno zapomniane anegdoty, dopóki nie rozbrzmiał dzwonek, wzywający wszystkich z powrotem na salę.
- Niech pan pamięta, doktorze Wilson, tylko my dwie wzięłyśmy dzisiaj wolne, ale cały oddział jest z panem w tej chwili!
~~~~~
Z powrotem w sali obrad, widownia powstała z miejsc, gdy ława przysięgłych powróciła z narady. Ich przewodniczący wręczył sędziemu kartkę papieru, a sędzia zaczął odczytywać garść oficjalnych formułek, po czym donośnym głosem oznajmił prosty, jasny werdykt:
- Tak więc prawo do opieki nad Gregorym House'em zostaje na stałe przyznane doktorowi Jamesowi Evanowi Wilsonowi.
Wilson odwrócił się i uściskał House'a z całej siły. A potem popatrzył na niego i powiedział:
- Teraz będę z tobą już na zawsze, tak jak chciałeś. - Jedyne, o czym mógł myśleć w tamtym momencie, to niemożliwie szeroki uśmiech House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:44, 26 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
.
Rozdział 7
Nieoczekiwane trudności
House spał, a Wilson zajmował się rachunkami. Poprzedniego dnia spędził swój "Czas Jimmy'ego" na spotkaniach ze swoim prawnikiem i z księgowym, a teraz próbował podjąć decyzję, które z wydatków będzie musiał ograniczyć, żeby razem z House'em mogli utrzymać się za posiadane pieniądze, skoro obaj nie pracowali. House otrzymywał rentę inwalidzką z PPTH, z której po opłaceniu kosztów opieki medycznej, zostawała jeszcze drobna suma pieniędzy. Wilson przepracował zbyt mało lat, by przyznano mu emeryturę, więc zamiast tego dostał jednorazową odprawę, którą zainwestował w najsolidniejsze inwestycje giełdowe, jakie jego księgowy mógł znaleźć. W imieniu House'a.
Gabinet i mieszkanie House'a pozostały nietknięte. Wilson sprzedał sporo ze swoich rzeczy, które wcześniej oddał do przechowalni - pozbył się większości swoich drogich ubrań i kupił tańsze ciuchy do noszenia na co dzień; były to rzeczy nie wymagające prasowania czy oddawania do pralni. Nadal zatrudniał gosposię do sprzątania, ale tylko raz w tygodniu. Kupował sezonowe warzywa i zaczął nawet uprawiać mały ogródek na podwórku za domem. Wiele posiłków przygotowywał sam od podstaw i starał się, żeby obaj odżywiali się zdrowo. By jak najdłużej zachować sprawność fizyczną - na przekór rodzinnych skłonności do otyłości, cukrzycy i chorób serca - zaopatrzył się w hantle oraz matę do jogi i regularnie ćwiczył w domu, a prawie co rano szedł pobiegać. Biegał dookoła swojej przecznicy, żeby House - jeśli obudził się wcześniej i go potrzebował - musiał tylko zadzwonić do niego na komórkę, a Wilson mógł wtedy wrócić do domu w ciągu pięciu minut. Miesiące wysiłków wreszcie dawały rezultaty i onkolog był w tak dobrej kondycji fizycznej, jaką miał dziesięć lat temu.
Mimo wszystko - myślał, zamykając i odkładając na bok rachunki, ponieważ zauważył, że nadszedł czas, by zaczął przygotowywać naleśniki - nie było mowy, żeby poradził sobie bez wsparcia finansowego swoich przyjaciół. Wszyscy oni co miesiąc wpłacali pieniądze na fundusz powierniczy Gregory'ego House'a.
- Jestem prawdziwym szczęściarzem - uznał i zaczął się śmiać na głos z tego zwariowanego pomysłu, równocześnie przewracając naleśniki na patelni, zanim zdążyłyby się przypalić.
~~~~~
- Kocham naleśniki.
- Wierzę ci. To już twój dziewiąty czy dziesiąty?
- Myślę, że jedenasty. Możemy pójść dzisiaj do biblioteki? O jedenastej będą czytać na głos [link widoczny dla zalogowanych].
- Przecież potrafisz sam to przeczytać, prawda?
- Tak, ale wolę, kiedy ktoś mi czyta. A facet, który pracuje w bibliotece, jest w tym naprawdę niezły.
- Masz rację, pójdziemy. Ale chcę, żebyś się samodzielnie ubrał, a później poszedł ze mną na targ po zakupy.
- Ale tylko na piętnaście minut.
- Na godzinę.
- Pół godziny.
- Zgoda. - Czasami było to prawie bolesne, jak bardzo "nowy House" przypominał tego "dawnego".
~~~~~
Kiedy weszli do czytelni dla dzieci, rozległo się parę głośnych szeptów. Wilson omiótł wzrokiem pomieszczenie, pomagając House'owi usiąść na podłodze i wkładając poduszkę pod jego prawe kolano. Zobaczył dwie nowe matki. Wolałby, żeby mu tego oszczędzono.
- Jimmy, widziałeś ją? Poszła się poskarżyć. - Była właśnie przerwa w czytaniu i dwanaścioro dzieci wraz z House'em jadło ciastka i piło soczki z kartoników. - Wydaje mi się, że poszła poskarżyć się na mnie.
- Nie przejmuj się. Pamiętasz, kiedy przez trzy dni z rzędu chodziłeś sam na terapię? Zdobyłem wtedy wszystkie potrzebne pozwolenia i teraz masz takie samo prawo jak pozostałe dzieci, żeby tu siedzieć i słuchać opowiadania. Podoba ci się jak na razie?
- Jest piękne. Pippi jest trochę jak ja, bo mieszka bez swoich rodziców. Ale też bardzo się różni ode mnie, bo jest dziewczyną i jest mała, i może się sama sobą zajmować, a ja jestem dorosłym mężczyzną i ciągle potrzebuję ciebie.
- Teraz bądź już cicho, czytanie zaraz znowu się zacznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:53, 31 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | Może po epoce filmów 3D wymyślą coś, żeby przynajmniej w filmach dało się wybierać, kogo chce się oglądać w ciuchach, a kogo nie | taaak, a potem mogliby zrobić opcję rozbierania bohaterów z ekranu przez widzów
Richie117 napisał: | w czasie upałów procenty szybciej uderzają do głowy | w lato lepiej pić w nocy
Richie117 napisał: | U mean, mieliby to zrobić przed progiem/na progu? | przed czy na, obojętne. Pozycja też dowolna
Richie117 napisał: | sześciolatki lubią się wspinać na drzewa i inne rzeczy <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | ale sześciolatki z dziurą w nodze chyba wolą wchodzić na swoich opiekunów
Richie117 napisał: | oł gaaad, młody Hju wygląda jak nie on a RSL istotnie niewiele się zmienił - trochę więcej kilogramów, trochę mniej włosów i lepiej dobrane okulary... Takie małe zmiany, a taki mrrrrraśny efekt | Hju jest jak brzydkie kaczątko yeah, no ale nie od dziś wiadomo, że facet im starszy tym lepszy, przynajmniej do jakiejś granicy
*
no, byłam cztery rozdziały do tyłu, ale już wszystko nadrobiłam i przerywam w końcu tą pustkę tutaj:p Szkoda tylko, że te rozdziały są takie krótkie... mogłoby się dziać coś więcej, chyba, że dopiero bedzie się działo
Cytat: | House, który siedział przed nim i złośliwie kradł jego frytki, był najbardziej zbliżony do jego dawnego "ja" | of course, takie 'wrodzone' nawyki nie znikają
Cytat: | Wilson wyobraził sobie, jak House rozbiera się i wchodzi do wanny | brzydkie myśli z samego rana?
Cytat: | Nie powinieneś mówić do mnie "Greggy" albo jakoś tak?
| Greggy jest niezłe, może być też Greguś
Cytat: | - Od jak dawna Gregory House pociąga pana seksualnie? | od zawsze! czy o to w ogóle trzeba pytać?!
Cytat: | - Powiedział pan, że jest biseksualistą, lecz nigdy wcześniej nie przyznał się pan do tego otwarcie. | ta, bo takie łatwe, że wszyscy to robią
Cytat: | A facet, który pracuje w bibliotece, jest w tym naprawdę niezły. | nieźle czyta, a może do tego jeszcze nieźle wygląda?
Mam nadzieje, że teraz jak już te wszystkie formalne sprawy się załatwiły i nic nie stoi chłopakom na przeszkodzie, to będzie sie coś fajnego działo - może coś będzie stało? Czas najwyższy
Szybko Ci idzie, ale i tak weny na dalsze części, w końcu to nawet jeszcze nie połowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:34, 01 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | taaak, a potem mogliby zrobić opcję rozbierania bohaterów z ekranu przez widzów | oby tylko to była opcja indywidualna, a nie kto-pierwszy-ten-lepszy, bo wtedy w sali kinowej byłoby niebezpieczniej niż na stadionie
advantage napisał: | w lato lepiej pić w nocy | w inne pory roku też - bo w nocy policja nie przyjeżdża na patrol do parku
advantage napisał: | przed czy na, obojętne. Pozycja też dowolna | damn, i znów się zdekoncentrowałam na godzinę
advantage napisał: | ale sześciolatki z dziurą w nodze chyba wolą wchodzić na swoich opiekunów | *wyobraziła sobie Wilsona z House'em na kolanach*
advantage napisał: | no, byłam cztery rozdziały do tyłu, ale już wszystko nadrobiłam i przerywam w końcu tą pustkę tutaj:p | heh, to się napracowałaś... jak przy jednym rozdziale przeciętnego fika
uff, nareszcie ja i fik mamy jakieś towarzystwo
advantage napisał: | Szkoda tylko, że te rozdziały są takie krótkie... mogłoby się dziać coś więcej, chyba, że dopiero bedzie się działo | będzie się działo, teraz już w prawie każdym rozdziale (ale nie będą to wyłącznie ery )
advantage napisał: | brzydkie myśli z samego rana? | shame on you! Wilson nie ma brzydkich myśli na myśli... on się tylko martwi, żeby House się nie przewrócił i nie zrobił sobie krzywdy
advantage napisał: | Greggy jest niezłe, może być też Greguś | omatko, moja wyobraźnia nie ogarnia nazywania House'a w ten sposób
advantage napisał: | od zawsze! czy o to w ogóle trzeba pytać?! | just for the record
advantage napisał: | ta, bo takie łatwe, że wszyscy to robią | mnie bardziej zastanawia, jak miałoby wyglądać "otwarte" przyznawanie się do swojej orientacji - Wilson miałby to sobie na czole napisać, czy wystarczyłoby, gdyby każdej napotkanej osobie mówił, że jest bi? (ale to nie pretensja do autorki, bo przecież na przesłuchaniach padają czasem takie niedorzeczne pytania)
advantage napisał: | nieźle czyta, a może do tego jeszcze nieźle wygląda? | w sumie to dosłowne tłumaczenie powinno brzmieć "jest niezły", ale nie chciałam prowokować skojarzeń, że House leci na bibliotekarza
Nooo... będą się działy różne rzeczy, nie tylko takie fajne A przeszkoda ciągle jedna istnieje, w postaci wyrzutów sumienia Wilsona - bo Wilson bez poczucia winy jest jak ziemniaki bez soli
Tjaaa, "szybko mi idzie" Chyba tylko marnowanie czasu na granie i pakowanie się w bezsensowne dyskusje w necie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:04, 01 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | oby tylko to była opcja indywidualna, a nie kto-pierwszy-ten-lepszy, bo wtedy w sali kinowej byłoby niebezpieczniej niż na stadionie | już widzę te gazetowe rankingi: XY najczęściej rozbieranym aktorem
Richie117 napisał: | w inne pory roku też - bo w nocy policja nie przyjeżdża na patrol do parku | osobiście nie lubie w parku, wole w domówki
Richie117 napisał: | damn, i znów się zdekoncentrowałam na godzinę | nie wiem czy tylko czy aż na godzinę
Richie117 napisał: | *wyobraziła sobie Wilsona z House'em na kolanach* <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/mdleje.gif"> | na łóżku? na kanapie?
Richie117 napisał: | uff, nareszcie ja i fik mamy jakieś towarzystwo | yeah. tylko ja się zabieram do komentarza przed dwa dni
Richie117 napisał: | będzie się działo, teraz już w prawie każdym rozdziale (ale nie będą to wyłącznie ery ) | no doobra, wymagać ciągłych er to by była przesada czy nie?
Richie117 napisał: | shame on you! Wilson nie ma brzydkich myśli na myśli... on się tylko martwi, żeby House się nie przewrócił i nie zrobił sobie krzywdy | no to shame na Wilsona, że nie ma... ja bym miała
Richie117 napisał: | omatko, moja wyobraźnia nie ogarnia nazywania House'a w ten sposób | Och, Greguś, o Boże, taaaak, mocniej!
Richie117 napisał: | mnie bardziej zastanawia, jak miałoby wyglądać "otwarte" przyznawanie się do swojej orientacji - Wilson miałby to sobie na czole napisać, czy wystarczyłoby, gdyby każdej napotkanej osobie mówił, że jest bi? | może na koszulce, cześć, jestem bi. Nie, tak sie nie da... niektórzy uważają bi za jeszcze większych dziwaków, no bo jak tak można na wszystkich leciec?
Richie117 napisał: | w sumie to dosłowne tłumaczenie powinno brzmieć "jest niezły", ale nie chciałam prowokować skojarzeń, że House leci na bibliotekarza | pewnie leci, w końcu kiedyś musi sie pojawić ta pierwsza, dziecięca miłość
Richie117 napisał: | Chyba tylko marnowanie czasu na granie i pakowanie się w bezsensowne dyskusje w necie | albo masz po prostu czas i na to, i na to i dobrze Ci idzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 5:50, 03 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | osobiście nie lubie w parku, wole w domówki | u siebie czy u kogoś?
advantage napisał: | nie wiem czy tylko czy aż na godzinę | to była godzina w przenośni, bo nie wiem na jak długo odpłynęłam
advantage napisał: | na łóżku? na kanapie? | na kanapie. I House'a z butelką mleka ze smoczkiem, a Wilsona z książką dla dzieci w rękach
advantage napisał: | yeah. tylko ja się zabieram do komentarza przed dwa dni | w porównaniu ze moim "zbieraniem się" to prawie nic
advantage napisał: | no doobra, wymagać ciągłych er to by była przesada czy nie? | to zależy - jeśli wymaga się ich (choćby pośrednio) ode mnie, to przesada Ale ja od innych mogłabym wymagać er bez skrupułów
advantage napisał: | no to shame na Wilsona, że nie ma... ja bym miała |
advantage napisał: | Och, Greguś, o Boże, taaaak, mocniej! | um... teraz będę potrzebowała psychologa czy czegoś...
advantage napisał: | może na koszulce, cześć, jestem bi. Nie, tak sie nie da... niektórzy uważają bi za jeszcze większych dziwaków, no bo jak tak można na wszystkich leciec? | hmm... deszcz leci na wszystko bez problemu
advantage napisał: | pewnie leci, w końcu kiedyś musi sie pojawić ta pierwsza, dziecięca miłość | pierwszą miłością House'a są naleśniki Wilsona
advantage napisał: | albo masz po prostu czas i na to, i na to i dobrze Ci idzie | tym razem się powstrzymam od dyskutowania na ten temat
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 6:25, 06 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:40, 05 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | u siebie czy u kogoś? | u kogoś of course ostatecznie może być u mnie xd
Richie117 napisał: | to była godzina w przenośni, bo nie wiem na jak długo odpłynęłam | pewnie na dłużej
Richie117 napisał: | na kanapie. I House'a z butelką mleka ze smoczkiem, a Wilsona z książką dla dzieci w rękach | a w telewizji bajki?
Richie117 napisał: | to zależy - jeśli wymaga się ich (choćby pośrednio) ode mnie, to przesada Ale ja od innych mogłabym wymagać er bez skrupułów | hm... wymagać nie wymagam, ja tylko mam nadzieje, że będzie ich duuużo i często
Richie117 napisał: | um... teraz będę potrzebowała psychologa czy czegoś... | czegoś, czyli może więcej Gregusia?
Richie117 napisał: | hmm... deszcz leci na wszystko bez problemu | a i tak są ludzie, którzy go nienawidzą
Richie117 napisał: | pierwszą miłością House'a są naleśniki Wilsona | a sam Wilson drugą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:31, 06 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | pewnie na dłużej | zapomniałam zapytać, jaki właściwie mamy dzień
advantage napisał: | a w telewizji bajki? | "SpongeBob SquarePants"!!!
advantage napisał: | hm... wymagać nie wymagam, ja tylko mam nadzieje, że będzie ich duuużo i często | uh... to żeby zaspokoić te nadzieje, musiałabym sięgnąć po dodatkowe fiki
advantage napisał: | czegoś, czyli może więcej Gregusia? | nope
advantage napisał: | a sam Wilson drugą? | tjaaa, taki wygodny miłosny trójkącik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|