|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:22, 21 Cze 2008 Temat postu: Fic: Bloody Water [post 4x16] |
|
|
Kategoria: friendship, pre-slash
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Wybaczcie, że ten fik brzmi trochę koślawo, ale po angielsku jest chyba jeszcze gorzej – starałam się ze wszystkich sił, żeby jakoś to wyglądało
Enjoy |
Z dedykacją dla Katty B. – proszę, nie zabijaj już nikogo! (szczególnie House'a i Wilsona...)
Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: alanwolfmoon
**
Wilson westchnął, siedząc w łazience swojego pokoju hotelowego - nie potrafił zmusić się do pozostania w dawnym mieszkaniu Amber.
O to chodziło. Tego było już zbyt wiele. Nie mógł już dłużej tego znieść. Po prostu chciał, żeby to w końcu przestało boleć. Był wściekły na House'a, nie mógł zmusić się, by wybaczyć starszemu lekarzowi, ale był samotny... tak bardzo samotny... po prostu nie chciał już dłużej cierpieć.
House połknąłby garść tabletek. Z jakiegoś powodu on nie potrafiłby tego zrobić.
Mógłby podciąć sobie gardło, albo dźgnąć się w serce, ale pewna jego część nie zniosłaby krwi na jego krawacie.
Nie posiadał węża, i tak czy inaczej, to zabrałoby zbyt wiele czasu.
Pozostawało podcięcie nadgarstków. To było infantylne i żałosne, i Wilson pomyślał, że to odpowiedni koniec dla kogoś, czyje życie było właśnie takie żałosne.
Nie zadzwonił do rodziców. Nie zostawił listu. House był zbyt sprytny, zbyt spostrzegawczy. To by się nie udało, gdyby powiedział komukolwiek.
Tak więc stał obok wanny, ze skalpelem w jednej ręce.
Wszedł do niej, ignorując dotyk mokrych ubrań na jego skórze.
Zrób to szybko.
Przeciął jeden, potem przełożył skalpel do drugiej ręki, i przeciął drugi.
To nie bolało tak bardzo, jak się spodziewał.
Obserwował, jak krew wolno barwi wannę głęboką czerwienią.
Pukanie do drzwi.
Huh? Kto to, do diabła, był? Nie obchodziło go to, stawał się coraz bardziej oszołomiony, stracił sporo krwi.
Drzwi łazienki otworzyły się z trzaskiem, House złapał go za ramiona, wyciągnął go z wanny i zacisnął dłonie wokół nadgarstków Wilsona, zatrzymując krwawienie.
- WILSON, TY KRETYNIE!
Wilson zamrugał.
- nie jestem kretynem - sprzeciwił się. Jego wzrok mętniał i wyostrzał się. - dlaczego przyszedłeś?
- ponieważ cholernie dobrze cię znam, Wilson! Znam ciebie i znam twoje nastroje, a ty byłeś w takim, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. To mnie śmiertelnie przeraziło, więc po prostu musiałem się upewnić, że to nie był ten typ nastroju, ponieważ coś w mojej głowie mówiło mi, że jednak tak!
Wilson zamrugał.
House wyciągnął gumową opaskę uciskową z własnej kieszeni, zawiązał ją bardzo mocno wokół ręki Wilsona, a potem zrobił to samo z drugą.
Potem przekopał apteczkę, zaklął, pokuśtykał do pokoju i wrócił z jedną z koszul Wilsona i parą nożyczek, którymi już zaczął ciąć koszulę na pasy.
Wilson siedział bez słowa, kiedy House bandażował nacięcia, a potem pozwolił mu zdjąć z siebie ubranie.
House usiadł za nim, wycierając ręcznikiem jego włosy, siedząc bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Wilson oczekiwał poważnego pytania, potwornego szefa trudnych odpowiedzi.
Ale nie nadeszło.
- nie zamierzasz zapytać mnie, dlaczego?
- nie chcę wiedzieć.
- ty zawsze chcesz wiedzieć.
- yeah, chyba że wiedza będzie oznaczać, że doprowadziłem mojego jedynego przyjaciela, do tego, że próbował się zabić. Ponieważ zadzwoniłem do niego, żeby po mnie przyjechał, bo byłem pijany.
długa, długa cisza, w której słychać było tylko pocieranie ręcznikiem.
- to nie byłeś ty. To znaczy, yeah, nadal nie umiem ci wybaczyć, ale to tylko jedna z wielu spraw. Moja praca, moi pacjenci, a szczególnie Amber, wszystko to jest ważniejsze.
- ok.
- zgadzasz się z tym?
- zgadzam się z tym, że to nie było tylko moja wina. Nie zgadzam się ze "wszystkim", co popchnęło cię tak daleko, i jestem wściekły na ciebie, że zrobiłeś coś tak idiotycznie głupiego, ale w tym momencie trochę za bardzo się obawiam, że mógłbyś umrzeć w czasie wykładu.
- oh. ok.
Wilson zamknął oczy, opierając głowę na piersi House'a, gdy House owijał ręcznikiem jego ramiona.
- wstań.
Wilson skinął głową i pochylił się do przodu.
Miał poważne zawroty głowy i skończył, lądując na twarzy, niepewny, jak właściwie się tam znalazł.
House pomógł mu wstać, ręką obejmując mocno jego ramiona.
Wilson zignorował boleśnie mocny uścisk. Nie mógł winić House'a za to, że trzyma go mocno. Nie mógł również zmusić się, by przegnać House'a. Nie ważne, jak wściekły był. Potrzebował przyjaciela.
House posadził go na łóżku, ułożył się obok niego, sprowadził go na poduszki i przyciągnął jego głowę do swojej piersi.
Wilson leżał przez chwilę, drżący i nagi, w połowie oparty na House'ie.
- House...
- nic nie mów.
Wilson skinął głową.
House w końcu zauważył, że Wilson drży i przykrył ich obu kocem.
Wilson zamknął oczy.
**
Kiedy się obudził, House płakał w jego włosy, powtarzając bez końca, że nigdy więcej nie zostawi młodszego lekarza samego, nie ważne, jak bardzo Wilson go nienawidzi.
Wilson zamknął ponownie oczy, łzy spłynęły po jego policzkach.
**
Kilka godzin później, House pozwolił mu wstać, żeby mógł udać się do łazienki, ale bezwstydnie poszedł za nim i usiadł na brzegu wanny.
Oczy Wilsona prześlizgnęły się po House'ie, by spojrzeć na czerwoną wodę w białej wannie.
- powinieneś wypuścić wodę. Zostanie osad. (Nie chcę na to patrzeć.)
- mam się troszczyć o hotelową wannę? (Musisz stawić temu czoło.)
- sprzątaczki to zobaczą. (Nie potrafię stawić temu czoła.)
- powinny. Wtedy będą miały na ciebie oko. (Musisz.)
- ale... (Nie potrafię.)
- nie pieprz mi o swojej reputacji, Wilson. Prawie umarłeś. (Prawie zostawiłeś mnie na zawsze.)
- przykro mi. (Nie myślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie.)
- lepiej, żeby tak było. (Powinieneś był.)
- wiem. (Przepraszam.)
- zamknij się. (Nie rób tego więcej.)
- ok.
**
Następnej nocy (Wilson oficjalnie zamieszkał u House'a) wyrwany ze snu, usiadł na łóżku (House dosłownie sprzeciwił się, by choć na chwilę spuścić go z oka, nie ważne, jak bardzo Wilson był na niego wściekły), słysząc łkanie.
Odwrócił się.
House płakał przez sen. Wydawał się zaniepokojony, przesuwając się ciągle na łóżku i zaciskając dłonie na prześcieradle.
Wilson delikatnie położył dłoń na ramieniu House'a.
House obudził się gwałtownie, wpatrując się w niego łapiąc oddech. Łzy nadal spływały po jego twarzy.
- oh. O Boże, ciągle tu jesteś.
Wilson przygryzł dolną wargę. Nie myślał o tym, jak to wpłynie na House'a. W ogóle. A to... jezu...
House miał koszmary każdej nocy. Miał je, od kiedy Wilson go poznał i niemal na pewno wcześniej. Wilson nigdy się nie dowiedział, czego dotyczyły, a House nigdy by mu nie powiedział. Ale był prawie pewien, że aż do teraz nie opowiadały o tym, że on umiera.
House wolno zapadł ponownie w sen, ale koszmary zaczęły się od nowa, gdy tylko odpłynął.
Wilson obserwował go, mając chęć się rozpłakać. Nie powinien robić tego House'owi. Nie powinien robić tego wszystkiego.
- House.
House nie zareagował, tylko zaczął jeszcze bardziej miotać się i przewracać, szlochając.
Wilson westchnął, ostrożnie opierając głowę na ramieniu przyjaciela i obejmując ramieniem pierś House'a.
House chrząknął, otwierając oczy.
Przez minutę wpatrywał się w Wilsona, potem westchnął, położył głowę na poduszce i otoczył ręką ramiona Wilsona.
- House?
- hmm?
- przepraszam.
House spojrzał na niego.
- za wszystko.
House nagle ścisnął jego ramiona tak mocno, że zabolało, zatapiając twarz we włosach młodszego lekarza.
Wilson przygryzł dolną wargę, kładąc dłoń na ręce House'a.
- przepraszam, House.
- w porządku - powiedział House, i Wilson mógł stwierdzić, że znów płacze.
Śmierć Amber wywołała więcej łez u House'a niż u Wilsona.
To nie powinno tak się przedstawiać.
**
Następnego ranka, House wstał i natychmiast upadł na podłogę.
Wilson wyskoczył z łóżka, pochylając się nad przyjacielem.
- House? Wszystko w porządku?
House zamrugał, patrząc na niego. Wyglądał na wyczerpanego.
- nie mogłem spać.
Wilson zamrugał.
- owszem, mogłeś. Przestałeś się budzić zaraz po tym, jak przeprosiłem.
House westchnął, zamykając oczy.
Wilson wpatrywał się w niego.
- co się dzieje? Czego mi nie mówisz?
- nie ukrywałem tego, po prostu ze mną nie rozmawiałeś.
- o jakim "tym" mówisz?
- ee, po prostu... spieprzyłem. Upadłem.
Wilson patrzył na niego.
- było bardzo źle? Na długo?
- miałem zawroty głowy, kiedy się obudziłem. Cuddy pozwoliła mi pójść do łazienki. Zamknąłem drzwi, przewróciłem się.
- było bardzo źle? Jak długo byłeś na podłodze?
długa cisza.
Wilson zamknął oczy.
- przepraszam.
- nie, to nie dlatego, że... Przewróciłem się.
Wilson wstał, podając House'owi rękę.
House chwycił ją, podciągając się z jej pomocą na nogi.
Wilson podtrzymał go, gdy zachwiał się lekko, szybko mrugając.
Skończył, pomagając starszemu lekarzowi usiąść z powrotem na łóżku. House dotykał palcami czoła, ciągle mrugając.
- zawroty głowy nie minęły, prawda?
- nie.
- co jeszcze?
wzruszenie ramion.
- powiedz mi. Proszę.
- nudności. Miałem problem z opanowaniem wymiotów - musiałem poprosić Cuddy o kroplówkę w zeszłym tygodniu, ale mdłości nie minęły.
- dlaczego, do cholery, mi nie powiedziałeś?
House spojrzał na niego.
- ponieważ... - urwał i westchnął. - Nie chciałem, żebyś wrócił z powodu poczucia winy. Nie jestem jedną z twoich żon, chciałem, żebyś wrócił, ponieważ mi wybaczyłeś, nie dlatego, że cię potrzebowałem.
Wilson przełknął ślinę, siedząc na łóżku obok swojego przyjaciela.
- House... ja...
- ok, wiesz co? Chociaż tak bardzo, w ciągu ostatnich kilku tygodni, pragnąłem usłyszeć, jak to robisz, jestem już naprawdę zmęczony twoim przepraszaniem.
Wilson popatrzył na niego.
Potem zaśmiał się krótko i - ku zaskoczeniu House'a - objął ramieniem plecy przyjaciela.
- więc będę musiał robić coś innego.
House popatrzył na niego.
- co robisz?
Wilson spojrzał mocno na niego.
- martwię się o ciebie.
wtedy House zrozumiał.
Wilson wpychał się z powrotem w życie House'a, bardziej, niż robił to wcześniej. Zatem nawet jeśli było to trudne, pomimo dystansu, jaki ich rozdzielił, mieli skończyć z powrotem tam, gdzie byli... przed Amber.
Wilson nie brał pod uwagę tego, że mogą skończyć o wiele "bliżej"...
~~ the end ~~
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 2:34, 02 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:38, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
oj Richie wcale nie jest koślawy
jest świetny
tradycyjnie gdy jest dramatycznie Marta chce to zobaczyć na ekranie
podcinający sobie żyły Wilson? House płaczący przez sen?
Kiedy się obudził, House płakał w jego włosy, powtarzając bez końca, że nigdy więcej nie zostawi młodszego lekarza samego, nie ważne, jak bardzo Wilson go nienawidzi.
jak pięknie, poczucie winy wylewa się z House razem z jego łzami
mimo wszystko widocznie nie jest mu lepiej
House płakał przez sen. Wydawał się zaniepokojony, przesuwając się ciągle na łóżku i zaciskając dłonie na prześcieradle.
(...)
- oh. O Boże, ciągle tu jesteś.
chciałabym zobaczyć to... po 4x16 wiadome jest, że House'owi zależy na Wilsonie,bo przecież nie ryzykowałby swojego życia wyłącznie z poczucia winy
Wilson nie brał pod uwagę tego, że mogą skończyć o wiele "bliżej"...
no pięknie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:20, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
tytuł troche mnie zaskoczył a treść troche jest smutna . rozmowy house i wilsona o tym wszystkim swietne . tylko troche krótki fick
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:16, 22 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Fick całkiem całkiem, w Twoim tłumaczeniu wyszedł nieźle, chociaż zdarzało mi się czytać fajniejsze.
- powinieneś wypuścić wodę. Zostanie osad. (Nie chcę na to patrzeć.)
- mam się troszczyć o hotelową wannę? (Musisz stawić temu czoło.)
- sprzątaczki to zobaczą. (Nie potrafię stawić temu czoła.)
- powinny. Wtedy będą miały na ciebie oko. (Musisz.)
- ale... (Nie potrafię.)
- nie pieprz mi o swojej reputacji, Wilson. Prawie umarłeś. (Prawie zostawiłeś mnie na zawsze.)
- przykro mi. (Nie myślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie.)
- lepiej, żeby tak było. (Powinieneś był.)
- wiem. (Przepraszam.)
- zamknij się. (Nie rób tego więcej.)
- ok.
Ta rozmowa mnie rozwaliła. To się nazywają podteksty i czytanie między wierszami
Kiedy się obudził, House płakał w jego włosy, powtarzając bez końca, że nigdy więcej nie zostawi młodszego lekarza samego, nie ważne, jak bardzo Wilson go nienawidzi.
A to zdanie było cudowne... sweet.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:23, 22 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
martuusia, Kasinka - dzięki za uznanie :smt008
Wiem, że fik nie jest najwyższych lotów - stwierdziłam to podczas tłumaczenia Ale kiedy go czytałam, to moje serduszko mocniej zabiło I tak impulsywnie go przetłumaczyłam
Rozmowa z podtekstami wymiata
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 8:57, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Mógłby podciąć sobie gardło, albo dźgnąć się w serce, ale pewna jego część nie zniosłaby krwi na jego krawacie.
mimo iż już od pierwszego słowa fik nie jest wesoły, ledwo powstrzymuję śmiech, gdy czytam o krawacie ;pp
- WILSON, TY KRETYNIE!
brawo!
- nie jestem kretynem - sprzeciwił się. Jego wzrok mętniał i wyostrzał się. - dlaczego przyszedłeś?
Ev wychodzi z siebie i staje obok siebie w tej łazience i krzyczy z Housem "JAK TO NIE?!"
- ponieważ cholernie dobrze cię znam, Wilson! Znam ciebie i znam twoje nastroje, a ty byłeś w takim, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. To mnie śmiertelnie przeraziło, więc po prostu musiałem się upewnić, że to nie był ten typ nastroju, ponieważ coś w mojej głowie mówiło mi, że jednak tak!
dobra, nie traćcie czasu na wyznania!!!
no ratuj go!
- yeah, chyba że wiedza będzie oznaczać, że doprowadziłem mojego jedynego przyjaciela, do tego, że próbował się zabić. Ponieważ zadzwoniłem do niego, żeby po mnie przyjechał, bo byłem pijany.
ech.
poor House.
poor Jimmy.
- House...
- nic nie mów.
ach *_*
bosko!
ale mimo wszystko...
nie powinni oni jechać do szpitala? ;pp
- powinieneś wypuścić wodę. Zostanie osad. (Nie chcę na to patrzeć.)
- mam się troszczyć o hotelową wannę? (Musisz stawić temu czoło.)
- sprzątaczki to zobaczą. (Nie potrafię stawić temu czoła.)
- powinny. Wtedy będą miały na ciebie oko. (Musisz.)
- ale... (Nie potrafię.)
- nie pieprz mi o swojej reputacji, Wilson. Prawie umarłeś. (Prawie zostawiłeś mnie na zawsze.)
- przykro mi. (Nie myślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie.)
- lepiej, żeby tak było. (Powinieneś był.)
- wiem. (Przepraszam.)
- zamknij się. (Nie rób tego więcej.)
- ok.
tu jestem PEŁNA UZNANIA dla autorki/a za ten wspaniały dialog i jego prawdziwe znaczenie. oklaski na stojąco!
Śmierć Amber wywołała więcej łez u House'a niż u Wilsona.
To nie powinno tak się przedstawiać.
jak dla mnie to by było idealnie rozwiązanie całej tej sprawy *_*
Wilson nie brał pod uwagę tego, że mogą skończyć o wiele "bliżej"...
o, właśnie O TO MI CHODZI!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:38, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
evay, bosh... No nareszcie!!! Już myślałam, że kompletnie cię wessało
(teraz siedzę jak sparaliżowana, bo powinnam tłumaczyć OS - czas ucieka... :? - a nie mogę się zabrać za robotę, bo czekam na Twoje komenty... )
evay napisał: | ale mimo wszystko...
nie powinni oni jechać do szpitala? ;pp |
też się nad tym zastanawiałam... Ale w końcu House jest lekarzem - wie lepiej
(albo chciał sobie poleżeć z Wilsonem )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:00, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
hej, nie, błagam nie tłumacz OS, bo mam tyyyyyle zaległości ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:10, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
jak będę musiała odpowiadać na twoje komenty, to na pewno nie uda mi się (ZNOWU) niczego przetłumaczyć ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:00, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ojej! Dostałam dedykację! *spłonęła rumieńcem* Dziękuję bardzo, jakiż to miły prezent dostałam tuż po powrocie z wyjazdu-bez-internetu! Już biegnę czytać.
EDIT.
Przeczytałam. Stwierdzam - mamuuusiu, to jest świetne! Piękne, piękne, piękne! No, tak powinno wyglądać 5x01. O. Bo jak nie, to wynajmę terrorystów i będą terroryzować pana Shore za to, że 5x01 tak nie wyglądało. O.
...
Welcome to the good ship House/Wilson, it's a really beautiful day for a trip! XD
Kocham.
Kat.
P.S. Potocznie nazywa się mnie chodzącym angstem/deathfikiem, więc nie mogę obiecać, że nigdy nikogo już nie uśmiercę... Tym bardziej, że śmierć to dopiero początek emocjonalnej podróży!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Czw 15:13, 03 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:03, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Katty - możesz wybić do nogi całe PPTH tylko zostaw House'a i Wilsona
Albo chociaż zabij ich obu, bo myśl, że jeden z nich cierpi mnie wykańcza :smt089
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:46, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, z góry przepraszam, ale 90% pomysłów na Hilsona 9f-ship lub slash, srsly whatever) to angst/deathfic. Po 4x16 widzę ten związek jako źródło natchnienia do li wyłącznie jakiś deprech. Moje drabinki do planowanych Huddy nie kończą się śmiercią... W każdym razie na razie.
Ale mogę ci obiecać, OBIECAĆ!, że nastepny fik, który wkleję na forum, po "Obietnicy" będzie mial dobre zakończenie. Takie, które może ci się spodoba. I, och, mogę spróbować ci napisać coś ładnego i nie-śmiertelnego, zgoda? <trzepocze>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:44, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Heh... a cóż ja mogę?... a pomysłami/weną nie mogę ani nie zamierzam walczyć
Mój jedyny pomysł jaki mam jest taki szalony, że pewnie będę musiała wychodzić z domu w torbie na głowie, jeśli uda mi się to napisać na wyjeździe i potem wrzucić
hmm... czyli "Obietnica" też depresyjna? Dzięki za ostrzeżenie
(kiedyś NAPEWNO przeczytam, ale teraz nie mam czasu na depresję...)
Btw - angsty z happy endem na swój sposób też kocham
Będę bardzo BARDZO wdzięczna za coś wesołego
*siedzi i myśli, że po powrocie w sierpniu pewnie czeka ją załamanie nerwowe*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madziax
Fasolka
Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: puszka Pandory Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:56, 05 Lip 2008 Temat postu: Re: Fic: Bloody Water [post 4x16] |
|
|
- powinieneś wypuścić wodę. Zostanie osad. (Nie chcę na to patrzeć.)
- mam się troszczyć o hotelową wannę? (Musisz stawić temu czoło.)
- sprzątaczki to zobaczą. (Nie potrafię stawić temu czoła.)
- powinny. Wtedy będą miały na ciebie oko. (Musisz.)
- ale... (Nie potrafię.)
- nie pieprz mi o swojej reputacji, Wilson. Prawie umarłeś. (Prawie zostawiłeś mnie na zawsze.)
- przykro mi. (Nie myślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie.)
- lepiej, żeby tak było. (Powinieneś był.)
- wiem. (Przepraszam.)
- zamknij się. (Nie rób tego więcej.)
- ok
^^. Baaaardzo fajny, w cale nie jest koślawy Richie! O co ci chodzi ?!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madziax dnia Sob 20:57, 05 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:39, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Eeee... już nie pamiętam, o co mi chodziło :smt002
Cieszę się, że się podoba
A ta rozmowa jest THE BEST!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 22:52, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo się podoba. Tłumaczenie co najmniej solidne, nie rozumiem tylko, dlaczego zdania w dialogach się od małej literki zaczynają? I zgadzam się, "podwójna" rozmowa świetna i przetłumaczona bezbłędnie. Szacun wielki, Richie.
Ech, dopóki nie nadrobię zaległości na forum, recenzje będą króciutkie, potem się będę mogła rozpływać, jak to niektórzy tutaj mają w zwyczaju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:18, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Aaaaaahhhhh... *rozpływa się* Dzięki za uznanie :smt003
o małe literki należy zapytać Autora... ja nie ingerowałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 0:22, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
To jest coś, z czym ja zawsze mam problem przy tłumaczeniach - mam wielką ochotę poprawiać wpadki autora (merytoryczne albo techniczne, jak tutaj), a to nie należy do tłumacza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:35, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
wątpię, żeby to była "wpadka"... gdyby to było raz czy dwa, to może, ale nie konsekwentnie przez cały fik...
ja za to przesadzam w drugą stronę... jak jakieś słowo w ang wersji się powtarza, to ja staję na głowie, żeby po polsku też pasowało powtórzenie itp...
chociaż jednego merytorycznego błęda poprawiłam... W "Prezencie urodzinowym" (na podst. 2x24), autor napisał, że House ma urodziny 11. lipca, więc to zmieniłam : :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 0:46, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 0:46, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Powtarzany 20 razy błąd to dalej jest błąd. To tak, jakbyś w całym fiku pisała "ktury" - może i konsekwentne, ale na pewno niepoprawne.
A odnośnie tych powtórzeń - wiesz jak to jest z tłumaczeniami: piękne nie są wierne, wierne nie są piękne. Więc jeżeli to powtórzenie wynika z nieumiejętności znalezienia synonimu przez autora, to można sobie darować wierność, ale jeżeli to jest celowy zabieg, to nie ma przebacz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:49, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
ja zawsze podejrzewam celowość
a co z e.e. cummingsem (chyba tak to było ) On ponoć W OGÓLE nie używał wielkich liter...
albo wiersze pisane bez znaków przestankowych...
różne są dziwactwa
Czytałam inne fiki tego autora i tam wielkie litery były na miejscu, więc to rzeczywiście mogło być celowe
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 0:51, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:52, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Albo mu się Shift zepsuł. Ja osobiście jestem zdania, że tłumacz ma prawo poprawiać Autora oryginału, ba! nawet powinien. Oczywiście, miło by było, gdyby wysłać Autorowi notkę, że zaingerowało się w tekst, ale zainteresowany nie powinien mieć nic przeciwko. W końcu światem ff rządzi licentia translatica.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:24, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Shift mu się nie zepsuł, bo wielkie litery się pojawiają...
A do Autora już się ktoś na lj-cie przyczepił, że przydałaby mu się beta...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:37, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Mój prawy Alt odmawia posłuszeństwa od dłuższego już czasu, ale "ż" czasami udaje mu się wycisnąć. A moze to było przejściowe Shift failure? XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:11, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Z dedykacją dla Katty B. – proszę, nie zabijaj już nikogo! (szczególnie House'a i Wilsona...)
|
Ja się podpisuje pod dedykacją. Nie zabijajcie ich już więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|