|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:26, 26 Lip 2011 Temat postu: Fic: Alternatywna wersja siódmego sezonu [19/19] |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Richie117
Cytat: | Oookeeej, czas przedstawić długo oczekiwanego przez niektórych fika AU 7. sezonu. Został on napisany i opublikowany w czasie ubiegłych wakacji, zatem Autorka kierowała się własną fantazją, a jednak zaskakująco udało jej się trafić w wiele wątków autentycznego 7. sezonu (tylko zrobiła to znacznie lepiej)
Z góry uprzedzam, że pojawia się tutaj Nolan, ale tym razem jego rola jako terapeuty nie polega wyłącznie na wmawianiu House'owi, kogo powinien kochać, co powinien czuć i co powinien zrobić ze swoim życiem. W sumie mogłabym polubić gościa, gdyby w serialu przedstawiono go w taki sposób
So... lets the show begin!
Enjoy! |
Tytuł: Alternatywna wersja siódmego sezonu ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: George Stark II
Wyjaśnienia Autorki: Każdy rozdział fika obejmuje akcję jednego odcinka serialu, tylko bez medycyny (z niewielkimi wyjątkami). Medyczny stuff byłby w miejscach oznaczonych: [].
Oznaczenie: [-] sygnalizuje, że akcja toczy się w tym samym czasie, tylko z perspektywy innego bohatera (ale to dopiero od rozdziału/epa 3.)
Poza tym, że to AU jest o Hilsonie, a nie o Huddy, to jedyna zmiana polega na tym, że Trzynastka nie znika z zespołu, bo Autorka ją lubi i wolała ją zatrzymać
Prolog – alternatywne zakończenie 6x22
Tylko centymetry dzieliły tabletki od jego ust, kiedy się powstrzymał.
Nie chciał tego. To nie było to, czego chciał. Nikt tego nie chciał. Był wściekły na Wilsona za to, że wyrzucił go z mieszkania, i było łatwo go obwiniać, jednak Wilson również tego nie chciał.
Odłożył tabletki, chwycił mocno swoją laskę i wstał. Może powie Wilsonowi, do czego niemalże doszło, a może zachowa to dla siebie. Nie wiedział, co zrobi. Może podejmie decyzję, kiedy dotrze na miejsce. Ale musiał się ruszyć. Pocił się przerażony tym, jak mało brakowało, żeby wszystko spieprzył.
Wilson powiedział mu tylko, żeby się wyprowadził; nie poprosił o zwrot klucza, więc House nie czuł się w żaden sposób winny, że wszedł do mieszkania bez pukania. Zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności.
Pierwszą rzeczą, którą zauważył, była cisza. Coś było nie tak. Czemu nie słyszał jej jazgotliwego śmiechu ani ich mlaszczących pocałunków, ani jej jęków rozkoszy, które wydawała, gdy Wilson dobierał się do niej w sypialni? Albo - bardziej realistycznie - czemu nie słyszał monotonnej paplaniny, jaką przypominały ich rozmowy na temat ich nudnych dni ani brzęku naczyń, towarzyszącego przygotowywaniu kolacji przez Wilsona, ani jednostajnego odgłosu telewizora, podczas gdy oni siedzieli w milczeniu na kanapie?
Wilson siedział w milczeniu na kanapie, ale był sam. Wyglądało na to, że płakał. Nawet nie podniósł wzroku, kiedy House wszedł do środka. House chociaż raz nie był pewien, co powiedzieć. Chciał porozmawiać o swoich własnych problemach, opowiedzieć Wilsonowi o tym, co prawie zrobił, jednak nie zrobił tego, bo Wilson cierpiał już wystarczająco i nie było mu potrzebne jeszcze to. Chciał powiedzieć "A nie mówiłem", jednak nie zrobił tego, bo Wilson cierpiał już wystarczająco i nie było mu potrzebne jeszcze to. Będzie miał mnóstwo czasu, żeby wypomnieć to swojemu przyjacielowi po tym, jak obaj skończą dochodzić do siebie. House zerknął na stolik do kawy. Stała tam na wpół pusta butelka piwa. Tylko jedna.
Usiadł na kanapie obok Wilsona, patrząc na jego twarz, próbując ocenić, jakie słowa byłyby odpowiednie, a jakie nie. Postanowił zapomnieć o swojej niedoszłej wpadce. Przynajmniej na razie. Popatrzył na Wilsona, zastanawiając się, jak to się dokładnie stało, co zostało powiedziane i przez kogo, co ona mu zrobiła.
Jednak po tym nie potrafił wybiec myślami ani kroku dalej. Wilson przestał wpatrywać się w podłogę. Podniósł wzrok na House'a i jednym płynnym ruchem pochylił się w jego kierunku i go pocałował.
Stało się to na chwilę przed tym, jak House zamknął oczy, nie chcąc, by sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niezręczna, niż już była. Odruchowo oddał pocałunek.
Nie było to zwykłe przepychanie się języków z ust do ust. Zetknęli się wargami, ich języki spotkały się ze sobą, a potem nieznacznie się wycofali. Zetknięcie się warg, języków, wycofanie, zetknięcie się warg, języków, wycofanie.
Po jakichś pięciu sekundach Wilson odsunął się na dobre. House otworzył oczy i popatrzył na niego bez słowa.
[Napisy końcowe]
(Do następnego rozdziału - KLIK)
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 3:59, 19 Lis 2014, w całości zmieniany 23 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:33, 26 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Jestem ciekawa tej alternatywnej wersji. Oby pociągnęła Hilsona lepiej niż zrobili to z Huddy, choć znając autorów ficków, zrobią to świetnie. Czasami myślę, że fanom powinni dać napisać, choć jeden odcinek.
Początek jest ciekawy. Co się stało z Wilsonem i jakie będą konsekwencje ich pocałunku, który mi się nawet podobał Pozostaję mi tylko czekać na następną część.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:56, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
wow, nie spodziewałam się, że będziesz pamiętać o tym fiku po tylu miesiącach i chciałam Ci wysłać pw z przypomnieniem
Cóż, mnie się ta alternatywna wersja serialu podoba o wiele bardziej od oryginalnej (chociaż nie jest ona wolna od frazesów, a zakończenie jest trochę kiczowate ), ale jestem ciekawa Waszych opinii. I nie oceniam tego fika tak pozytywnie, bo to Hilson - takie Huddy też by było okej. Nawet w tej powyższej części House mógłby pojechać do Cuddy zamiast do Wilsona, dlatego że nie chciał być sam po swojej prawie-wpadce, a na Wilsona ciągle się trochę wściekał za tę sprawę z mieszkaniem. A Cuddy mogłaby się wzruszyć poor House'em i go pocałować, nie wpychając mu przy tym języka do gardła
Uff, to dobrze, że przypadł Ci do gustu Hilsonowy pocałunek, bo będzie ich tutaj więcej A swoją ciekawość, co dalej, możesz zaspokoić już teraz
Dziękuję za pamiętanie i za koment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 2:00, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
.
(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)
7x01 "Wyższy poziom"
Dziekan Medycyny podniosła wzrok i ujrzała Wilsona, który stał z uniesioną ręką, by zapukać do jej drzwi. Nie czekając na pukanie, skinęła na niego, żeby wszedł. Zaskoczyło ją, że Wilson już był w szpitalu; pora była wczesna, nawet jak na niego.
Wkroczył do jej gabinetu bez wstępnego powitania i oświadczył: - Cuddy, chcę cię prosić o przysługę.
Popatrzyła na Wilsona, tłumiąc pragnienie, by ucisnąć grzbiet swego nosa. - Czego potrzebujesz?
- Kiedy przyjdzie House i będzie mnie szukał, powiedz mu, że zostałem w domu, bo źle się czułem... albo że wziąłem dzień urlopu... albo cokolwiek. Powiedz mu, że nie ma mnie w szpitalu.
Cuddy spojrzała uważnie na swojego szefa onkologii. Mimo iż było dopiero wcześnie rano, jego ubrania był lekko wymiętoszone, a włosy potargane. Nie byłaby to nawet zauważalna różnica dla kogoś takiego jak House, lecz Wilson zazwyczaj wyglądał tak schludnie, że ta zmiana budziła zaniepokojenie. Zlustrowała go od stóp do głów, zastanawiając się, co mogło wprawić Wilsona w takie podenerwowanie. Jego oczy patrzyły na nią błagalnie.
- Proszę, nie zadawaj pytań. To ważne.
- W porządku - zgodziła się bez pośpiechu, po czym dodała ostrzegawczo: - Ale wiesz o tym, że dzięki temu kupisz sobie najwyżej kwadrans?
Wilson skrzywił się. - Postaraj się być przekonująca.
Cuddy skinęła głową i wróciła do swojej papierkowej roboty. Wilson rozejrzał się w lewą i prawą stronę, zanim opuścił jej gabinet. Najlepszym sposobem na uniknięcie spotkania z House'em było pójście do miejsca, którego nie znosił. Wilson udał się odpracować swój dyżur w klinice.
[]
- House!
To była Trzynastka. House jęknął żałośnie i ruszył w przeciwnym kierunku, tak szybko jak pozwalała mu laska, lecz lekarka nieuchronnie dogoniła go, mimo jego starań.
- Nowy przypadek. Czterdziestojednoletni mężczyzna...
- ...mam to gdzieś. Niech Foreman się tym zajmie. Jestem zajęty. - Zerknął do gabinetu Wilsona, ale onkologa nie było w środku.
Trzynastka wpatrywała się w niego przez chwilę z otwartymi ustami, po czym zaczęła mówić dalej: - Ma objawy...
- ...powiedziałem: mam to gdzieś. Jestem zajęty. Powiedz Foremanowi, żeby wziął sprawy w swoje ręce. - House ruszył w kierunku gabinetu Cuddy. Trzynastka uniosła ręce w geście bezradności i wróciła do pokoju diagnostyki.
[]
- Gdzie jest Wilson?
- Zadzwonił, że jest chory - odparła, nie podnosząc wzroku.
- Wyszedł z mieszkania, zanim ja zdążyłem wstać. Poza tym, to jest szpital. Jeżeli jest się chorym, to ma się jeszcze więcej powodów, żeby przyjść do pracy.
- House, nie pytałam go o nic. Wilson ma prawo wziąć wolny dzień, kiedy jest mu to potrzebne.
- Zatem jesteś wtajemniczona, tylko Wilson nie powiedział ci w co.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Nie masz przypadkiem pacjenta?
House utkwił w niej badawcze spojrzenie.
Cuddy wreszcie podniosła wzrok. - House, jego naprawdę tu nie ma.
- Klinika jest zbyt oczywista, moje biuro i pokój konferencyjny mają szklane drzwi, a zresztą za bardzo by ryzykował, że na mnie wpadnie. Gdyby mnie nie unikał, siedziałby po prostu w swoim gabinecie, ale go tam nie ma. Nie może być w której z moich zwykłych kryjówek, ponieważ ma pacjentów. Miałoby więcej sensu, gdyby rzeczywiście wziął wolne, niż gdyby zwyczajnie spędził ten dzień w kostnicy albo...
- ...House, nie wiem, czemu założyłeś, że Wilson się przed tobą ukrywa, ale jego naprawdę...
- ...Musi chodzić o klinikę. Dzięki, Cuddy.
Cuddy westchnęła i pokręciła głową, kiedy House wyszedł.
[]
Wilson przyłożył stetoskop do pleców pacjentki i poinstruował: - Proszę zrobić głęboki wdech.
Gdy kobieta wciągnęła powietrze w płuca, zabrzęczał jego pager. "On wie", brzmiała wiadomość.
- Niech to szlag.
- O co chodzi?
- Um, proszę mi wybaczyć. Nagły wypadek, muszę natychmiast pójść do jednego z moich pacjentów. Przyślę innego lekarza, żeby dokończył badanie. - Wypadł z pokoju zabiegowego, powiedział przechodzącemu obok Chase'owi, żeby go zastąpił i czmychnął do jednego z pustych gabinetów. Oparł się plecami o drzwi, oddychając ciężko.
Jego pager zabrzęczał ponownie. Tym razem wiadomość pochodziła od House'a. "Wiem gdzie jesteś". W pierwszym odruchu Wilson pokręcił głową, ponieważ House nie mógł wiedzieć, o który gabinet chodziło, lecz po chwili usłyszał w korytarzu głos House'a - "Aha!" - i dotarło do niego, jak głośny był sygnał jego pagera.
Przez jakąś minutę usiłował zabarykadować drzwi własnym ciałem, po czym uświadomił sobie, jak niedorzeczne jest takie zachowanie. Odsunął się od drzwi, a House praktycznie wpadł do środka.
- Cóż, to było głupie - powiedział. - Teraz nie możesz nawet uciec.
Wilson westchnął. Już miał zapytać House'a, czego od niego chce, ale to nie miało sensu. Wilson wiedział dokładnie, czego House chciał.
House przyglądał mu się przez chwilę, po czym się odezwał: - Nie możesz ot tak rzucać się na mnie, a potem spanikować i wybiec z mieszkania.
- Nie musimy o tym rozmawiać. Po prostu opowiedz jakiś gejowski dowcip, a później wróć do swojego pacjenta i będziemy mogli udawać, że to się nigdy nie stało.
Wilson unikał jego wzroku. House obejrzał go z góry na dół, Wilson jedynie wpatrywał się w podłogę.
- A więc od jak dawna jesteś we mnie zakochany?
- House, przepraszam, w porządku? Popełniłem błąd. Sam zerwała ze mną chwilę wcześniej - kolejny raz - byłem zdenerwowany, rozkleiłem się, i nagle pojawiłeś się ty...
- ...Czemu ludzie całują mnie tylko wtedy, kiedy się rozklejają?
- House, przepraszam. Uwierz mi. Tak bardzo mi przykro. Mógłbyś po prostu dać temu spokój? Proszę...
Wreszcie podniósł wzrok. Błagalnie spojrzał House'owi w oczy.
- Od jak dawna? - powtórzył House.
Wilson wzruszył ramionami.
- Od Mayfield?
- Jeszcze przed Mayfield.
- Od pogrzebu mojego ojca?
- Wcześniej.
- Przed Amber?
Wilson westchnął i skinął głową. - Przed Amber.
- Zatem ona była namiastką mnie.
- Amber była kobietą, w której przypadkiem się zakochałem, która przypadkiem posiadała pewne cechy twojej osobowości. Prawdopodobnie układałoby się nam ze sobą i być może to dlatego, że była taka jak ty. Ale kochałem ją dla niej samej.
- Jednak wcześniej pokochałeś mnie.
Wilson ponownie wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
House westchnął, opierając się na lasce. - Jak to się stało, że nigdy niczego nie powiedziałeś?
- Może ma to coś wspólnego z faktem, że nie odwzajemniasz moich uczuć? - podsunął Wilson.
- Ja nie nie odwzajemniam twoich uczuć.
- Co to ma, do diabła, znaczyć?
Znowu popatrzyli na siebie. - To nie tak, że nigdy o tym nie myślałem - zauważył House. - Obaj wiedzieliśmy, że to miało nastąpić prędzej czy później. Nigdy nie byliśmy wyłącznie przyjaciółmi.
Wilson zmrużył oczy. - Ty nigdy nie mówiłeś o tego typu sprawach.
- A ty nigdy wcześniej mnie nie pocałowałeś.
Pager Wilsona zapiszczał ponownie. Zerknął na wyświetlacz i westchnął. - Tym razem naprawdę mnie wzywają. Muszę lecieć, House.
Przez chwilę House w dalszym ciągu blokował drzwi, ale w końcu westchnął i odstąpił na bok. Wychodząc, Wilson otarł się o niego ramieniem.
[]
Jego zespół siedział w pokoju konferencyjnym. Pod jego nieobecność wyciągnęli białą tablicę.
- Wstawaj - rozkazał.
- Przecież powiedziałeś... - zaczął Foreman.
- ...To już nie jest twój przypadek. Wróciłem. Ty i Taub pójdziecie sprawdzić jego mieszkanie i gabinet...
- ...Pacjent spędził ostatnie dwanaście lat w szpitalu psychiatrycznym.
- Czy ja wyglądam, jakby mnie to obchodziło? Sprawdźcie przyczyny środowiskowe, poznajcie jego sekrety, czy co tam zwykle robicie. Wy dwoje, nastąpiła zmiana planów. Wstawać.
Chase i Trzynastka wymienili spojrzenia, po czym wyszli za House'em z gabinetu diagnostyki i skierowali się do biura Wilsona.
- Co tu robimy?
- Diagnozujemy pacjenta. Siadać. - Wskazał ręką na kanapę Wilsona, a sam usadowił się za biurkiem, pocierając swoje udo. - Historia pacjenta. Jazda.
[]
Wilson otworzył drzwi i spojrzał zdziwiony na dwójkę lekarzy siedzących na jego kanapie.
House podniósł wzrok znad biurka Wilsona. - Okej, podajcie leki na dystrofię mięśnia sercowego. Do dzieła.
Trzynastka i Chase wstali natychmiast, oglądając się za siebie na Wilsona i House'a.
House i Wilson popatrzyli na siebie.
- Przyszedłeś do mojego gabinetu, więc możesz zacząć - zdecydował Wilson, wskazując dłonią na House'a.
- Co chcesz, żebym powiedział?
- Co ci chodzi po głowie? - Wilson usiadł na kanapie, wpatrując się badawczo w House'a. Onkolog zdawał się być znacznie spokojniejszy, niż wcześniej.
House zmierzył go wzrokiem. - Co się zmieniło? Poszedłeś powiedzieć jedenastolatce, że jej nowotwór zniknął?
Wilson się uśmiechnął. - Dziewiętnastolatce. A poza tym podjąłem decyzję, że nie wykopiesz mnie z mieszkania.
- Wilson, to twoje mieszkanie.
- Mimo to. - Wilson posłał mu uśmiech.
- Więc co się teraz stanie?
- Możemy... wrócić do tego, co było i nigdy nie wspominać o... o tym, co stało się ubiegłego wieczoru.
House popatrzył na niego uważnie. - Będziesz nieszczęśliwy.
Wilson roześmiał się. - Nie jestem nieszczęśliwy. Bardzo mi się podobało nasze wspólne życie, House, nawet takie, jak było. Miałeś rację co do Sam; nie będę już próbował powtarzać tych samych błędów i oczekiwać odmiennych rezultatów. Czułem się najszczęśliwszy, kiedy byliśmy tylko ty i ja, tak jak zawsze. Nie mógłbym prosić o nic więcej.
- Ale chcesz więcej.
Wilson wzruszył ramionami. - Gdyby pojawiła się propozycja czegoś więcej, to bym jej nie odrzucił. Ale niczego nie oczekuję. Nie planowałem tego, że cię pocałuję, House. To się po prostu stało.
House spojrzał na niego. - Ale ja oddałem pocałunek.
- Wiem, że tak, House. Jednak to nie musi niczego oznaczać.
House zmrużył oczy. - Wilson, chcesz ze mną być, czy nie?
Wilson bez słowa odwzajemnił jego spojrzenie.
Zabrzęczał pager House'a. "911".
- Moje gratulacje, właśnie kupiłeś sobie trochę czasu. - Wstał i obszedł chwiejnym krokiem biurko Wilsona. - Na wypadek gdybyś potrzebował pomocy w podjęciu decyzji... - Nachylił się blisko do Wilsona i delikatnie pocałował go w usta. Patrzyli na siebie przez sekundę, po czym House wykuśtykał z gabinetu, sprawdzić, co z jego pacjentem. Wilson przesunął palcami po swoich wargach.
[]
Wilson wpadł do gabinetu House'a. - Co to miało znaczyć, do diabła? - zapytał natarczywie.
- Co takiego? - spytał niewinnie House.
- Ty... tamto... przestań ze mną pogrywać, House!
- Czego ode mnie chcesz, Wilson?
- Właśnie powiedziałem, że chcę, żebyś przestał ze mną pogrywać.
- Nie pogrywam z tobą - odparł z naciskiem House, chwytając się za udo i wstając ze swojego fotela. - Próbuję dać ci okazję, żebyś dostał to, czego chcesz. Następnym razem pomyśl o konsekwencjach, zanim pocałujesz swojego najlepszego przyjaciela.
- O to właśnie chodzi, House. - Wilson westchnął, przeczesując palcami włosy. - Ja nie myślałem. Byłem wytrącony z równowagi i zobaczyłem ciebie...
- ...i ogarnęło cię żarliwe pragnienie, by...
- ...House, proszę, przestań.
House popatrzył na niego. - Czemu nie możesz zwyczajnie zaakceptować faktu, że się zgadzam?
- Bo to nie jest racjonalna decyzja.
- To w zupełności racjonalna decyzja. Znamy się od lat, tolerujemy wszystkie swoje dziwactwa...*
- ...House...
House podniósł dłoń. - ...i żaden z nas nie chce umrzeć samotnie. - Wskazał na Wilsona, dając mu znać, że teraz może coś powiedzieć.
Wilson zachichotał bez wesołości i ponownie przesunął dłonią po włosach. - Tak wygląda twoje uzasadnienie? Dlatego powinniśmy być ze sobą? Bo "żaden z nas nie chce umrzeć samotnie"?
- To oraz cała reszta.
- Nie mogę w to uwierzyć. House, ludzie nie łączą się w pary tylko dlatego, że nie chcą umierać w samotności.
- Nie, oni trwają w związkach, bo nie chcą umrzeć w samotności. Ludzie łączą się w pary z innych powodów, lecz kiedy nie mogą już ze sobą wytrzymać, to jest powód, dla którego zostają ze sobą. A my wciąż potrafimy wytrzymać ze sobą, zatem już mamy fory.
- House, czy to do ciebie nie dociera? Nie chcę, żebyś był ze mną, ponieważ nie chcesz umrzeć w samotności. Chcę, żebyś był ze mną, ponieważ ci na mnie zależy.
- Wiesz, że tak jest.
- Nie o tym teraz mówię.
- A więc o czym? - Oczy House'a przeszyły go na wylot. - Powiedz mi, o czym mówisz.
- Chcę, żebyś był ze mną, bo mnie kochasz. Ale tak nie jest - dodał szybko. - Zatem... koniec historii. Koniec z całowaniem, koniec z mówieniem o nas, jakbyśmy byli parą. Po prostu... wróćmy do tego, co było. Tamto... nigdy nie miało miejsca. Tamten pocałunek nigdy się nie wydarzył.
Popatrzyli na siebie.
- Niech będzie - zgodził się lakonicznie House. - Tamten pocałunek nigdy się nie wydarzył.
- Dziękuję - odparł Wilson, a następnie wyszedł z biura House'a z pochyloną głową.
[]
Słońce zniżało się ku zachodowi, gdy Wilson ruszył w drogę do wyjścia ze szpitala. Uśmiechał się do mijanych pielęgniarek, czując ucisk w żołądku, ponieważ nawet gdyby znalazł jedną, którą by polubił, nie byłby w stanie wejść z nią w stały związek. Chyba że wyłącznie dla seksu. Być może to właśnie powinien robić - umawiać się w kobietami wyłącznie dla seksu? Dopóki, prędzej czy później, nie poczułby się emocjonalnie związany z którąś z nich i nie zechciał się ponownie ożenić. Westchnął. Może House postępował właściwie, po prostu korzystając z seksualnych usług prostytutek. Jakie inne opcje miał do dyspozycji teraz, gdy...
- Wilson! - House zawołał go z końca korytarza, przerywając jego rozmyślania.
Wilson zatrzymał się i zaczekał na niego, mając nadzieję, że - pomimo jego seksualnego dylematu - inne sprawy po prostu wrócą wreszcie na swoje dawne tory i że House nie poruszy tematu tego głupiego błędu, jakim był pocałunek. Nieważne, przez którego z nich został on zainicjowany. Jednak kiedy popatrzył na swojego przyjaciela, doświadczył odmiennego ucisku w żołądku. To jeszcze nie był koniec.
House podszedł do niego. - Niech ci się nie wydaje, że tak łatwo się ode mnie uwolnisz.
- House, przecież powiedziałeś...
- ...skłamałem.
Badawcze oczy House'a spoczęły na Wilsonie, który nie miał pojęcia, czego chce House.
W końcu House odezwał się znowu: - Dlaczego nigdy nie pozwolisz sobie po prostu być szczęśliwym?
- Co masz na myśli? - spytał obronnym tonem Wilson. - Staram się, jak mogę, żeby być szczęśliwy, House...
- ...nie, wcale nie - przerwał mu starszy mężczyzna. - Po pierwsze, jesteś onkologiem. Całymi dniami mówisz dzieciom, że umrą, a potem nie chcesz być w nocy sam, więc znajdujesz sobie pierwszą lepszą kobietę, chociaż wiesz, że ona w końcu cię zrani. Bezustannie zarzucasz mi, że odpycham od siebie ludzi, ale to ty wykopałeś swojego jedynego przyjaciela na ulicę, ale - na twoje szczęście - wybaczyłem ci twoją głupotę. A po tym wszystkim, gdy wreszcie wyjawiłeś wspomnianemu przyjacielowi, że chcesz się z nim związać, a on się zgodził, ty wpadasz w popłoch i uciekasz. Czego się obawiasz?
House ani na chwilę nie przestał patrzeć mu w oczy, i Wilson nie wiedział, jak ma odpowiedzieć. Ostatecznie zdecydował się wytknąć maleńką lukę i argumentacji House'a.
- Nigdy nie powiedziałem, że chcę się wiązać, House.
- Czyny przemawiają głośniej niż słowa, Jimmy - odparł natychmiast House.
Wilson jedynie spoglądał na niego przez chwilę, nie reagując, nie wiedząc, co się zaraz stanie, ani co on sam powinien zrobić. Nie miał pojęcia, czego sam chce.
Po upływie całej wieczności House zrobił krok naprzód, likwidując dzielący ich dystans. Zawiesił laskę w zgięciu łokcia, by móc oprzeć dłonie na biodrach Wilsona, a Wilson pozwolił mu na to z jakiegoś powodu. Onkolog zamknął oczy i poczuł, że usta House'a nie tylko muskają jego wargi, lecz napierają na nie i rozchylają je z czułością. Język House'a przesunął się po wnętrzu jego ust, a ramię House'a otoczyło go mocniej w pasie. Wilson stał tam tylko, pozwalając House'owi się całować. Przesunął odrobinę językiem po języku House'a, ale poza tym drobnym gestem nie oddał pocałunku. Nie otwierał oczu i oddychał przez nos, starając się odprężyć w tym nowym, niezwykłym natężeniu bliskości. I czekał, aż pocałunek dobiegnie końca, by móc spróbować odczytać z twarzy House'a, jakie są jego zamiary.
Kiedy House się wreszcie odsunął, Wilson usłyszał słowa przyjaciela, odbijające się echem w jego głowie. Czyny przemawiają głośniej niż słowa, Jimmy.
Wilson spojrzał na House'a, jednak jego mina nie wyrażała niczego - najwyraźniej czekał z własną reakcją na reakcję Wilsona. Wilson przesunął dłonią po włosach, a następnie pozwolił sobie na uśmiech.
- A więc od jak dawna jesteś we mnie zakochany?
House nie patrzył na niego. Patrzył gdzieś ponad jego ramieniem. Wilson również obejrzał się za siebie i dotarło do niego, że wszyscy obecni w holu - lekarze, pielęgniarki i sanitariusze - gapią się na nich. Nawet każda osoba na balkonie zatrzymała się w pół kroku, żeby pogapić się na ich pocałunek.
- Czy wy wszyscy nie powinniście się przypadkiem zajmować praktykowaniem medycyny? - zawołał House z cieniem uśmiechu na ustach.
Z wolna, jakby z zawstydzeniem, wszyscy znów zaczęli się poruszać. Sanitariusze wieźli pacjentów na wózkach, pielęgniarki poszły sprawdzać, jak się czują pacjenci, a lekarze wrócili do przerwanych rozmów. House pochwycił wzrok Wilsona na ułamek sekundy, po czym znowu spojrzał w bok. Wilson się nie odezwał. Nigdzie mu się nie spieszyło.
Upłynęła kolejna minuta, zanim House wreszcie odpowiedział, ale jednak to zrobił: - Od długiego czasu.
Wilson był kompletnie zaskoczony. - Nie spodziewałem się szczerej odpowiedzi - rzekł bez zastanowienia.
House wzruszył nieznacznie ramionami, niemal się uśmiechając. - Przyszła na nią pora.
Wilson skinął głową, ponownie odruchowo przesuwając dłonią po włosach. - Zamierzasz pojechać ze mną do domu?
- Mogę wrócić później po mój motor.
Wilson zaczekał, aż House zrówna się z nim w drodze do wyjścia, idąc po jego prawej stronie, a potem powoli wyciągnął rękę i chwycił jego dłoń.
House wyrwał mu się, przewracając oczami. - To nie znaczy, że musisz się zachowywać jak dziewczyna - powiedział, lecz tym razem uśmiechnął się, a uśmiech ten dosięgnął jego oczu.
Cytat: | * nie wiem, czy skojarzycie po samym tłumaczeniu, więc zapodam w oryginale: We've known each other for years, we put up with all kinds of crap from each other...
No i jak, pamiętacie, skąd ten tekst to? Jeżeli nie, to napiszę przed następnym rozdziałem |
(Do następnego rozdziału - KLIK)
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:07, 26 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:09, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Riiiichie!!!
Well, ja ani trochę nie wątpię w to, że ta alternatywna wersja będzie lepsza od prawdziwej (po części dlatego, że tego już się nie da bardziej spieprzyć ).
Czy, jeśli nie ma w tym fiku medycyny, mogę nazywać go "Hilson MD"?
Um, trochę dziwne, że tym razem to Wilson tak się wzbraniał przed związkiem; myślałam, że strach przed zaangażowaniem się to specjalność House'a
Cytat: | Znamy się od lat, tolerujemy wszystkie swoje dziwactwa... | pfff. Łatwizna. 4x12.
Cytat: | Wilson zachichotał bez wesołości i ponownie przesunął dłonią po włosach. - Tak wygląda twoje uzasadnienie? Dlatego powinniśmy być ze sobą? Bo "żaden z nas nie chce umrzeć samotnie"? | Lepsze to, niż ludzie mający dzieci, żeby "miał im kto podać szklankę wody na starość" A House chciał powiedzieć coś duużo bardziej romantycznego, tylko się wstydził
Cytat: | (...) oddychał przez nos (...) | no wreszcie! W końcu może się nauczą, że nie muszą nie-oddychać, kiedy się całują!
Cytat: | Wilson również obejrzał się za siebie i dotarło do niego, że wszyscy obecni w holu - lekarze, pielęgniarki i sanitariusze - gapią się na nich. Nawet każda osoba na balkonie zatrzymała się w pół kroku, żeby pogapić się na ich pocałunek. | Ale im zazdroszczę... ^_^
Przepraszam za ten beznadziejny komentarz, ale jest już późno (wcześnie?) i mam kłopoty z prawidłowym formułowaniem zdań
Anyway, czekam na ciąg dalszy :> (Ciekawe, czy można "naprawić" nawet takiego gniota jak 7x23? )
mnóstwa weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:21, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Wiesz, o dziwo pamiętam o `takich pierdołach`. One zajmują miejsca tym pożytecznym informacją, ale mnie to nie przeszkadza
Wow, Richie, Ty i zaakceptowanie Huddy, jeszcze raz wow. Szczerze, że już w prologu bardziej podobało mi się, niż ta prawdziwa wersja. Tamta była kiczowata, jednak wtedy jeszcze nie patrzyłam na to, aż tak `obiektywnie`. Cieszyłam się, że w ogóle to nastało. Cuddy potrafi nie wpychać języka do gardła House'a.
Dowody są w całym 7 sezonie
7x01
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to zachowanie Wilsona, a dokładnie przeczesywanie jego włosów. Za każdym razem, zamiast niego widziałam swoją matematyczkę o.O Powiem, że podoba mi się tu rola Cuddy. Mam fioła na punkcie Hudsona i wierzę, że obojętnie z kim byłby House, to ta druga osoba, to zaakceptuje i będzie ich wspierać
Podobają mi się te gierki na początku. I tu widziałabym wspaniałe Huddy, kiedyś uwielbiali takie zabawy .
Wilson, współczuję mu nieskutecznych prób uniknięcia spotkania z House, choć podświadomie, chyba jednak chciał z nim porozmawiać.
House, dziwi mnie jego okazywanie uczuć. Do tego jednego mogę się przyczepić. Po prostu nie potrafię tego przyjąć. I obojętnie, czy to Huddy, czy to Wilson, ale niech będzie, tak jak autorka napisała
Pocałunek, cholera, dlaczego tego nie była w serialu Za każdym razem, próbowałam sobie wyobrazić HuK, ale ciągle miałam chłopaków przed oczami , a chwile później zmiana roli
Zaspokoiłam, a ja dziękuję za nową część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Czw 14:27, 28 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Hmmmm....
No czekać warto było dla takiego oto tekstu.
Pierwszy rozdział krótki, po prostu wprowadzający, ale drugi... Zaczyna być mistrzostwem dla rozwoju mojej wyobraźni
Cóż... W sumie fajnie, ładnie, ale znów tak niehałsowo. House? Przepraszam taki strasznie natarczywy? Napalony? Więc alternatywa? Hmmm... Ok może ja po prostu jestem jakaś dziwna ostatnio o.O Ale świetne mimo, że to alternatywa więc autor nie powinien zmieniać House'a! W końcu przede wszystkim o to się rozchodziło i beznadziejne rozegranie związku Huddy. Ale cóż.
Mimo wszystko podoba mi się. W końcu taka jest ponad połowa ficków Hilsonowych xD
Bredzę... o.O
Więc może pożyczę jeszcze Weny i tyle!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:17, 29 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | Riiiichie!!! | aż mi się literki "i" z wykrzyknikami zaczną mylić
Anai napisał: | Well, ja ani trochę nie wątpię w to, że ta alternatywna wersja będzie lepsza od prawdziwej (po części dlatego, że tego już się nie da bardziej spieprzyć ). | lepiej nie mówić o tym zbyt głośno, bo DS postawi sobie za punkt honoru udowodnić nam, że się mylimy
Anai napisał: | Czy, jeśli nie ma w tym fiku medycyny, mogę nazywać go "Hilson MD"? | "Hilson MD" w tym sensie, że chłopaki będą się bawić w lekarza tylko między sobą? No, możesz
Anai napisał: | Um, trochę dziwne, że tym razem to Wilson tak się wzbraniał przed związkiem; myślałam, że strach przed zaangażowaniem się to specjalność House'a | może Wilson obawia się wejść w związek, który będzie dla niego ważny (jego wcześniejsze związki to były tylko zapchajdziury), a House'a nie ciągnęło wcześniej do zaangażowania się w coś bez znaczenia i ta jego niechęć wyglądała jak strach?
Anai napisał: | pfff. Łatwizna. 4x12. | no tak, po co w ogóle pytałam The point is, że House zacytował dokładnie to, co kiedyś powiedział Wilson - jakie to sweet
Anai napisał: | Lepsze to, niż ludzie mający dzieci, żeby "miał im kto podać szklankę wody na starość" | cóż za średniowieczne podejście A potem przychodzi zasłużone rozczarowanie, gdy dziecko "wyfruwa z gniazda", żeby żyć własnym życiem.
Anai napisał: | A House chciał powiedzieć coś duużo bardziej romantycznego, tylko się wstydził | tjaaa... Coś w stylu: "i obaj moglibyśmy zaoszczędzić na rachunkach za wodę i pralnię, gdybyśmy brali wspólnie prysznic, a co noc zostawiać lepkie plamy na tym samym prześcieradle"
Anai napisał: | no wreszcie! W końcu może się nauczą, że nie muszą nie-oddychać, kiedy się całują! | a jeżeli przez to będą się tak całować i całować bez końca, aż umrą z głodu?
Anai napisał: | Przepraszam za ten beznadziejny komentarz, ale jest już późno (wcześnie?) i mam kłopoty z prawidłowym formułowaniem zdań | nic nie szkodzi Beznadziejna to jestem ja, że przez pół tygodnia nie mogę się wyrobić z nadrobieniem zaległości
Anai napisał: | (Ciekawe, czy można "naprawić" nawet takiego gniota jak 7x23? ) | nadal tego nie obejrzałam Ale gdyby tak House skutecznie rozjechał Cuddy, a przed wyjazdem w tropiki zostawił Wilsonowi pod wycieraczką (pod poduszką ) bilet na samolot do siebie?...
dziękować
***
noway napisał: | Wiesz, o dziwo pamiętam o `takich pierdołach`. One zajmują miejsca tym pożytecznym informacją, ale mnie to nie przeszkadza | kogo mi to przypomina? O, już wiem - mnie!
noway napisał: | Wow, Richie, Ty i zaakceptowanie Huddy, jeszcze raz wow. | no co, mi naprawdę bardziej zależałoby na dobrym serialu niż na Hilsonie Dwa w jednym byłoby ofkors idealne, ale póki co nie ma ani jednego, ani drugiego.
noway napisał: | Szczerze, że już w prologu bardziej podobało mi się, niż ta prawdziwa wersja. Tamta była kiczowata | a mi się tutaj podobało - poza brakiem kiczu - chyba szczególnie to, że House sam podjął decyzję, by nie brać Vicodinu (skoro już ten absurdalny wątek obowiązywał w serialu). Zrobił to dla siebie, a nie dla Cuddy czy Wilsona, czy dla "nagrody" w postaci związku, skąd wniosek, że zostało mu wystarczająco dużo poczucia własnej wartości, żeby chcieć walczyć o siebie samego, zamiast się poddać i szukać pocieszenia w Vicodinie.
noway napisał: | Cuddy potrafi nie wpychać języka do gardła House'a. Dowody są w całym 7 sezonie | eee tam, pewnie przestała to robić dlatego, bo House nie używał płynu do płukania ust, odkąd zużył całą butelkę do kąpieli w 7x01
noway napisał: | Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to zachowanie Wilsona, a dokładnie przeczesywanie jego włosów. Za każdym razem, zamiast niego widziałam swoją matematyczkę o.O | uh, współczuję
noway napisał: | Powiem, że podoba mi się tu rola Cuddy. Mam fioła na punkcie Hudsona i wierzę, że obojętnie z kim byłby House, to ta druga osoba, to zaakceptuje i będzie ich wspierać | kiedyś ten trend był powszechny, a teraz... hmm... nie będę spoilerować
noway napisał: | Wilson, współczuję mu nieskutecznych prób uniknięcia spotkania z House, choć podświadomie, chyba jednak chciał z nim porozmawiać. | jasne, gdyby nie chciał, to znalazłby lepszą kryjówkę niż klinika. Na przykład Biegun Południowy
noway napisał: | House, dziwi mnie jego okazywanie uczuć. Do tego jednego mogę się przyczepić. Po prostu nie potrafię tego przyjąć. I obojętnie, czy to Huddy, czy to Wilson, ale niech będzie, tak jak autorka napisała | Po zastanowieniu, to rzeczywiście, trochę znikąd wzięło się to usilne dążenie House'a do związku (pomijając Hilsonkowe spojrzenie na to, co się działo między chłopakami w 6.sezonie). No ale gdyby Autorka chciała budować związek chłopaków od fundamentów, to by się nie wyrobiła w 19 rozdziałach
noway napisał: | Pocałunek, cholera, dlaczego tego nie była w serialu Za każdym razem, próbowałam sobie wyobrazić HuK, ale ciągle miałam chłopaków przed oczami | misja wykonana
Zawsze do usług Ciąg dalszy jutro lub pojutrze
***
Agusss napisał: | Pierwszy rozdział krótki, po prostu wprowadzający, ale drugi... Zaczyna być mistrzostwem dla rozwoju mojej wyobraźni | omg, jak przetrwałaś tyle czasu czytania fików bez rozwiniętej wyobraźni?! No chyba że teraz rozwijasz ją na jakimś wyższymwyższym poziomie
Agusss napisał: | Cóż... W sumie fajnie, ładnie, ale znów tak niehałsowo. House? Przepraszam taki strasznie natarczywy? Napalony? Więc alternatywa? Hmmm... Ok może ja po prostu jestem jakaś dziwna ostatnio o.O Ale świetne mimo, że to alternatywa więc autor nie powinien zmieniać House'a! W końcu przede wszystkim o to się rozchodziło i beznadziejne rozegranie związku Huddy. Ale cóż. | uhm, jesteś dziwna - musisz znów nasiąknąć atmosferą Hilsona
tjaa, trochę to niehouse'owe, ale przecież scenarzyści tak skopali house'owatość House'a, że chyba nikt już nie wie, jaki House właściwie jest No i w stosunku do czego Autorka zmieniła tego fikowego House'a? Do sezonów 1-4 owszem, ale już nie tak bardzo, jeśli bazowała na House'ie z sezonów 5-6... Przynajmniej tutaj House nie zacznie maniakalnie wielbić powieści dla nastolatków i zachowywać się jak durne ciele pod wpływem Wilsona
Agusss napisał: | Mimo wszystko podoba mi się. W końcu taka jest ponad połowa ficków Hilsonowych xD | jupi
Dzięki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 8:18, 29 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
noway_
Ratownik Medyczny
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:33, 29 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | no co, mi naprawdę bardziej zależałoby na dobrym serialu niż na Hilsonie Dwa w jednym byłoby ofkors idealne, ale póki co nie ma ani jednego, ani drugiego. |
Oj przepraszam, po prostu Hilsonki z Hameronkami przywykły do jeżdżenia po Huddy, więc to dla mnie miła niespodzianka Mnie również. Dla mnie Huddy i Hilson byl nieodłącznym elementem w serialu, ale nigdy nie był na pierwszym miejscu, pozostawał tłem, bardzo przyjemnym tłem. Współczuję też Wam, ponieważ w 1-4 sezonach naprawdę był cudowny Hilson, a w 5 zabrali go bezpowrotnie. ;<
Cytat: | eee tam, pewnie przestała to robić dlatego, bo House nie używał płynu do płukania ust, odkąd zużył całą butelkę do kąpieli w 7x01
|
*pada na ziemie i nie wstaje*
Rzeczywiście, bo ani Wilsona, ani Cuddy nie stać na to, by kupić Housowi gumę do żucia
Wręcz przeciwnie. Moja matematyczka pasowałaby do House o.O Tak, jak sobie popatrzyłam wizualnie.
Cytat: | hmm... nie będę spoilerować
|
Cytat: | Na przykład Biegun Południowy |
Stwierdził pewnie, że teraz za drogie bilety są
Cytat: | pomijając Hilsonkowe spojrzenie na to, co się działo między chłopakami w 6.sezonie |
Upsss...nie pamiętam o.O ciekawe czemu? A już wiem, byłam zajęta tym, że rozwalili mi Huddy.
Wiesz, usługi mają szeroki zakres Super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:57, 29 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | aż mi się literki "i" z wykrzyknikami zaczną mylić | ! ZaCzN!e$z P!$@Ć T@K?? (szacun dla pokemonów, bo to strasznie dużo czasu zajmuje )
Richie117 napisał: | lepiej nie mówić o tym zbyt głośno, bo DS postawi sobie za punkt honoru udowodnić nam, że się mylimy | sądząc po tym, jak "bardzo" DS szanuje zdanie widowni "House'a" myślę, że jest głuchy (Głupi też, swoją drogą.)
Richie117 napisał: | "Hilson MD" w tym sensie, że chłopaki będą się bawić w lekarza tylko między sobą? | Aż pokiwałam głową do monitora Tak, tak, tak!
Richie117 napisał: | może Wilson obawia się wejść w związek, który będzie dla niego ważny (jego wcześniejsze związki to były tylko zapchajdziury), a House'a nie ciągnęło wcześniej do zaangażowania się w coś bez znaczenia i ta jego niechęć wyglądała jak strach? | hmm... całkiem możliwe
Richie117 napisał: | no tak, po co w ogóle pytałam | co tam ja, może ktoś akurat nie wiedział?
Richie117 napisał: | cóż za średniowieczne podejście A potem przychodzi zasłużone rozczarowanie, gdy dziecko "wyfruwa z gniazda", żeby żyć własnym życiem. | pół biedy, jeśli "wyfruwa". Gorzej, jeśli tego nie robi i podporządkowuje całe życie rodzicom, bo to jego "obowiązek". Ech, tylko gdzie leży granica między zdrowym egoizmem, a niewdzięcznością?
Richie117 napisał: | tjaaa... Coś w stylu: "i obaj moglibyśmy zaoszczędzić na rachunkach za wodę i pralnię, gdybyśmy brali wspólnie prysznic, a co noc zostawiać lepkie plamy na tym samym prześcieradle" | ciicho... wolę myśleć, że bez siebie nawzajem nie zostawiali żadnych lepkich plam; pozwól mi cieszyć się złudzeniami
Richie117 napisał: | a jeżeli przez to będą się tak całować i całować bez końca, aż umrą z głodu? | jaka romantyczna śmierć
Richie117 napisał: | nic nie szkodzi Beznadziejna to jestem ja, że przez pół tygodnia nie mogę się wyrobić z nadrobieniem zaległości | Dzięki za wyrozumiałość Ale chyba już większość nadrobiłaś, nie? Ja też jestem ostatnio beznadziejna, ale przynajmniej mam na to - beznadziejną, ale zawsze - wymówkę
Richie117 napisał: | nadal tego nie obejrzałam Ale gdyby tak House skutecznie rozjechał Cuddy, a przed wyjazdem w tropiki zostawił Wilsonowi pod wycieraczką (pod poduszką ) bilet na samolot do siebie?... | może lepiej nie oglądaj, szkoda marnować 40 minut życia Mmm, podoba mi się ta wersja! A bilet niech House zostawi w krawatach!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:03, 31 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
noway napisał: | Dla mnie Huddy i Hilson byl nieodłącznym elementem w serialu, ale nigdy nie był na pierwszym miejscu, pozostawał tłem, bardzo przyjemnym tłem. | i co by się nie działo, zawsze był czas dla obu tych shipów... dopóki pewnego razu TFUrcy nie stwierdzili, że na Hilsona szkoda czasu i wykreślili go z epa
noway napisał: | Współczuję też Wam, ponieważ w 1-4 sezonach naprawdę był cudowny Hilson, a w 5 zabrali go bezpowrotnie. ;<
| tego, co zrobiono z Hilsonem, powinniśmy wszyscy współczuć sobie nawzajem; w końcu przyjaźń chłopaków była drugim - po samym House'ie - fundamentem serialu Scenarzyści najwidoczniej specjalizują się w zabieraniu tego co dobre, aż w końcu tylko Foreman zostanie
noway napisał: | *pada na ziemie i nie wstaje* | chcesz tam na dole koc i poduszkę, czy jest Ci wystarczająco wygodnie?
noway napisał: | Rzeczywiście, bo ani Wilsona, ani Cuddy nie stać na to, by kupić Housowi gumę do żucia | kupili mu jedną na spółkę, tylko House ją przypadkiem połknął, kiedy Cuddy złapała go za klejnoty
A "poważnie"... Wilson specjalizuje się w gumkach innego rodzaju, a Cuddy... Czy Cuddy dała House'owi cokolwiek w czasie trwania ich związku (tzn oprócz seksu i worka ze śmieciami do wyniesienia)? On dał jej kradzioną (ale jednak) maskotkę i kwiatki, a ona jemu nie mogła nawet głupiej szczoteczki do zębów kupić
noway napisał: | Moja matematyczka pasowałaby do House o.O | zgłoś ją do castingu na nową Dziekan Medycyny
noway napisał: | Stwierdził pewnie, że teraz za drogie bilety są | no tak A niezręcznie byłoby mu pójść do House'a i powiedzieć: "Hej, House, zwróć mi tą kasę, co jesteś mi winien, bo chcę się przed tobą ukryć na biegunie południowym"
noway napisał: | Upsss...nie pamiętam o.O | jak można nie pamiętać o zaręczynach?
noway napisał: | Wiesz, usługi mają szeroki zakres | dobra, to do niektórych usług ustalę cennik
(szlag, jednak się nie wyrobiłam z tym rozdziałem Ale co się odwlecze...)
***
Anai napisał: | ! ZaCzN!e$z P!$@Ć T@K?? (szacun dla pokemonów, bo to strasznie dużo czasu zajmuje ) | uH, m4m n4dZ13y3, Ż3 N13 (pokemony i tak nie mają nic innego do roboty... poza strzelaniem sobie sw33t f0c1 Do tego mogą skorzystać z pomocy... [link widoczny dla zalogowanych])
Anai napisał: | sądząc po tym, jak "bardzo" DS szanuje zdanie widowni "House'a" myślę, że jest głuchy | to musi być jakiś rodzaj wybiórczej głuchoty, bo DS słyszy to, czego nie powinien
Anai napisał: | pół biedy, jeśli "wyfruwa". Gorzej, jeśli tego nie robi i podporządkowuje całe życie rodzicom, bo to jego "obowiązek". Ech, tylko gdzie leży granica między zdrowym egoizmem, a niewdzięcznością? | jeśli nie "wyfruwa", to przynajmniej jest szansa, że nie dorobi się własnego potomstwa, żeby kontynuować ten popieprzony krąg zdarzeń A wspomniana granica leży... hmm... Skąd Ty bierzesz takie filozoficzne pytania? Myślę, że nie można ustalić położenia takiej granicy, ale wiadomo że się ją przekroczyło, kiedy czujemy się nieszczęśliwi z powodu tego, jak wygląda nasze życie, bo poświęciliśmy zbyt wiele lub wręcz przeciwnie, czy to dla swoich rodziców czy dzieci.
Anai napisał: | wolę myśleć, że bez siebie nawzajem nie zostawiali żadnych lepkich plam; pozwól mi cieszyć się złudzeniami | uh-huh, zapominasz o mokrych snach i celowym fantazjowaniu
Anai napisał: | jaka romantyczna śmierć | yeah... I tak schudną, że zmieszczą się do jednej trumny
Anai napisał: | Ale chyba już większość nadrobiłaś, nie? | a mam uwzględnić zaległości, które nazbierały mi się trzy lata temu, czy tylko te obecne? (advantage już chyba straciła nadzieję, że zgodnie z obietnicą skomentuję jej fika )
Anai napisał: | może lepiej nie oglądaj, szkoda marnować 40 minut życia Mmm, podoba mi się ta wersja! A bilet niech House zostawi w krawatach!!! | w tej chwili nie mam nawet cienia ochoty oglądać ani tego, ani ósmego sezonu
Hmm... w krawatach? To koniecznie z dopiskiem: "Spakuj 4 do walizki. Tylko żadnych garniturów czy koszul!"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Pon 17:11, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | omg, jak przetrwałaś tyle czasu czytania fików bez rozwiniętej wyobraźni?! No chyba że teraz rozwijasz ją na jakimś wyższymwyższym poziomie |
Oj no Richie! Oczywiście, że zawsze miałam wyobraźnie! Tylko nie zdawałam sobie sprawy, że ona może nie być rozwinięta! Cholera! Ja nie wiem na jaki ja poziom teraz wchodzę, chyba najwyższy z najwyższych xD
Richie117 napisał: | uhm, jesteś dziwna - musisz znów nasiąknąć atmosferą Hilsona
tjaa, trochę to niehouse'owe, ale przecież scenarzyści tak skopali house'owatość House'a, że chyba nikt już nie wie, jaki House właściwie jest No i w stosunku do czego Autorka zmieniła tego fikowego House'a? Do sezonów 1-4 owszem, ale już nie tak bardzo, jeśli bazowała na House'ie z sezonów 5-6... Przynajmniej tutaj House nie zacznie maniakalnie wielbić powieści dla nastolatków i zachowywać się jak durne ciele pod wpływem Wilsona |
No mówię, że dziwna jestem xD A ktoś musi mi pomóc nim nasiąknąć *patrzy sugestywnie na Richie*
Masz racje skopali. Tu przyznać trzeba racje. Ja jak mówię o hałsowatości House'a to zawsze mam na myśli pierwsze sezony. Bo inaczej nie mamy o czym gadać xD Na pewno? To mnei uspokoiłaś!!
Więc ja juz mogę tylko i wyłącznie czekać na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:49, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
czas przestać się lenić i skomentować
hmm, co mi się podoba, to po pierwsze forma. W pierwszym rozdziale same opisy, ale w drugim już praktycznie same dialogi, jak przystało na 'scenariusz odcinka'. I w sumie sie cieszę, że jest trochę tego i trochę tamtego. I że będzie Trzynastka. Dziwnie, że bez medycyny, ale ostatnio poznałam jaki to ból samemu stworzyć coś na kształ house'owych przypadków, więc rozumiem. A zresztą chodzi o Hilsona, co tam medycyna
No i wypadałoby napomknąć (chociaż to już pewnie oczywiste), że to zakończenie 6x22 jest o niebo lepsze!
Wilson jest fajny, ale taki jakby nieśmiały. Niby chce, ale jak House mu proponuje to jednak nie...
Cytat: | - Wilson, chcesz ze mną być, czy nie? | przecież tu się nie ma nad czym zastanawiać!
Cytat: | - Próbuję dać ci okazję, żebyś dostał to, czego chcesz. | już się rozebrał? w szpitalu, w przeszklonym gabinecie?!
i niech teraz Wilson spróbuje powiedzieć, że kłamstwa są złe!
Całowanie na środku szpitala jest wow! Nawet Huddy nie doszło do takiego etapu, a oni tutaj już przy drugim pocałunku i łapanie za rączki było słodkie, ale doczekamy sie kiedyś wersji, gdzie House robi to pierwszy? tak mi się marzy tylko
yeah, a ten fragmet z odcinka, to wtedy co Wilson krzyknął we'r a couple?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:59, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Agusss napisał: | Ja nie wiem na jaki ja poziom teraz wchodzę, chyba najwyższy z najwyższych xD | będziesz mieć wyobraźnię rozwiniętą jak papier toaletowy
Agusss napisał: | A ktoś musi mi pomóc nim nasiąknąć *patrzy sugestywnie na Richie* | uh, przykro mi, na razie sama czuję się dosyć "wyschnięta". Jakby te ciągłe deszcze wypłukały ze mnie Hilsona
Agusss napisał: | Więc ja juz mogę tylko i wyłącznie czekać na kolejną część | zrobię co w mojej mocy, żebyś nie czekała zbyt długo
***
advantage napisał: | A zresztą chodzi o Hilsona, co tam medycyna | yeah... gdyby tak TFUrcy obcięli trochę czasu z medycyny, a poświęcili go Hilsonowi... Bo nawet jak już bywał Hilson, to i tak często o medycynie
advantage napisał: | Wilson jest fajny, ale taki jakby nieśmiały. Niby chce, ale jak House mu proponuje to jednak nie... | zgrywa trudnego do zdobycia
advantage napisał: | już się rozebrał? w szpitalu, w przeszklonym gabinecie?! | co jak co, ale szpitalny gabinet to bardzo odpowiednie miejsce, żeby się rozebrać
advantage napisał: | i niech teraz Wilson spróbuje powiedzieć, że kłamstwa są złe! | najpierw House będzie musiał wyciągnąć język z jego ust
advantage napisał: | Nawet Huddy nie doszło do takiego etapu, a oni tutaj już przy drugim pocałunku | Cuddy nie pocałowałaby House'a na środku szpitala, bo byłoby zbyt wielu świadków na to, jak go molestuje
advantage napisał: | łapanie za rączki było słodkie, ale doczekamy sie kiedyś wersji, gdzie House robi to pierwszy? tak mi się marzy tylko | cóż za wymagania... nie wystarczy, że House pierwszy zaczął się całować?
advantage napisał: | yeah, a ten fragmet z odcinka, to wtedy co Wilson krzyknął we'r a couple? | yup, to dokładnie to
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:10, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | (pokemony i tak nie mają nic innego do roboty... poza strzelaniem sobie sw33t f0c1 Do tego mogą skorzystać z pomocy... [link widoczny dla zalogowanych]) | jaaki bajer! To prawie jak uczenie się nowego języka
Richie117 napisał: | jeśli nie "wyfruwa", to przynajmniej jest szansa, że nie dorobi się własnego potomstwa, żeby kontynuować ten popieprzony krąg zdarzeń A wspomniana granica leży... hmm... Skąd Ty bierzesz takie filozoficzne pytania? Myślę, że nie można ustalić położenia takiej granicy, ale wiadomo że się ją przekroczyło, kiedy czujemy się nieszczęśliwi z powodu tego, jak wygląda nasze życie, bo poświęciliśmy zbyt wiele lub wręcz przeciwnie, czy to dla swoich rodziców czy dzieci. | Taa, to ten pozytywny aspekt takiej sytuacji. A pytania... nie wiem, same przychodzą
Richie117 napisał: | uh-huh, zapominasz o mokrych snach i celowym fantazjowaniu | my bad
Richie117 napisał: | yeah... I tak schudną, że zmieszczą się do jednej trumny | Tylko co z tego, jeśli będą już martwi?
Richie117 napisał: | a mam uwzględnić zaległości, które nazbierały mi się trzy lata temu, czy tylko te obecne? (advantage już chyba straciła nadzieję, że zgodnie z obietnicą skomentuję jej fika <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/chowa.gif"> ) | W ramach ułatwiania sobie życia, radzę, żebyś zawsze brała pod uwagę tylko te bieżące
Richie117 napisał: | Hmm... w krawatach? To koniecznie z dopiskiem: "Spakuj 4 do walizki. Tylko żadnych garniturów czy koszul!" | Um, um... ja bym mu kazała spakować tylko krawaty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:12, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Anai i advantage słusznie “odgadły”, że serialowy cytat z poprzedniego rozdziału to słowa Wilsona z epa 4x12. Nie miało to jakiegoś istotnego znaczenia – po prostu byłoby słodko, gdyby w serialu House mógł kiedyś w podobnej sytuacji przytoczyć słowo w słowo wypowiedź Wilsona
No, kto liczył na to, że ten rozdział pojawi się w zeszły weekend, niech mi wybaczy moje lenistwo Postaram się szybciej wyrobić z następną częścią, ale na wszelki wypadek nie będę już deklarować żadnych terminów
A zatem czas się dowiedzieć, jak na radosną nowinę zareagują Kaczątka i Cuddy
Enjoy! |
(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)
7x02 "Szybciej niż błyskawica"
Doktor Robert Chase wszedł do pokoju diagnostyki i zobaczył pozostałych członków zespołu pogrążonych w rozmowie. Nie musiał zgadywać, co było jej tematem. Usiadł przy stole konferencyjnym i spojrzał na Trzynastkę.
- To prawda?
- Było mnóstwo naocznych świadków - odparła. - Czemu... jesteś zaskoczony?
- Najbardziej jestem zaskoczony tym, że zajęło im to tyle czasu - powiedział, wzruszając ramionami.
- Chyba nie sądzisz na poważnie, że oni rzeczywiście są razem - zadrwił Foreman, spoglądając na Chase'a.
- O ile pamiętam, sam powiedziałeś, że prędzej House i Wilson prześpią się ze sobą, niż Allison prześpi się ze mną, a w końcu zostaliśmy małżeństwem. Jak mówiłem, jestem zaskoczony, że to tak długo trwało.
- To wygląda dokładnie jak jeden z numerów, do jakich mógłby posunąć się House wyłącznie po to, żeby zrobić z nas idiotów - zauważył Taub.
- Tylko jak namówiłby Wilsona, żeby wziął w tym udział? - zapytała Trzynastka.
- House to manipulator - odrzekł Foreman. - Jestem przekonany, że potrafi nakłonić swojego najlepszego przyjaciela, by udawał, że się z nim całuje.
- Jestem prawie pewna, że zrobili to naprawdę - powiedziała Trzynastka. - Poprzedniego dnia Wilson i Sam znowu ze sobą zerwali. Nie wyobrażam sobie, żeby po czymś takim Wilson był w nastroju na gierki House'a.
- Zatem House jest jego odskocznią po rozstaniu? - spytał Taub.
- Nie - wtrącił się Australijczyk - oni po prostu czekali na siebie od bardzo dawna i wreszcie zdecydowali się przejrzeć na oczy.
- Chase, kiedy stałeś się takim romantykiem? - zapytała Trzynastka, uśmiechając się do niego.
- Nie jestem romantykiem, tylko chodzi o to... House jest zakochany w Wilsonie. House od zawsze był zakochany w Wilsonie. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć.
- Pracuję z House'em dłużej niż ktokolwiek z was i nie wierzę w to - powiedział Foreman, splatając ramiona na piersi. - Czy wy przypadkiem nie zapominacie o tym, że on... że oni obaj są hetero?
- Biseksualność jest bardziej powszechna, niż ci się wydaje - zauważyła Trzynastka. - Czasami pociąg do obu płci nie jest jednakowy. Myślę, że oni obaj bardziej wolą kobiety od mężczyzn, lecz są zdolni odczuwać pociąg do mężczyzn w niewielkim stopniu. Możliwe, że te preferencje nie ujawniłyby się, gdyby House i Wilson nie darzyli się na wzajem tak silną miłością, ale wciąż by istniały. A poza tym wielu ludzi czeka ze zgłębianiem swojej seksualności, dopóki nie osiągną wieku średniego.
- Mogłabyś nie kontynuować tego tematu? - przerwał jej Foreman. - Ostatnią rzeczą, jakiej potrzeba mi w tej chwili, jest wyobrażenie House'a i Wilsona zgłębiających swoją seksualność.
Trzynastka roześmiała się, słysząc ten komentarz, ale umilkła, zauważywszy swojego szefa oraz jego domniemanego kochanka wychodzących z windy. Skinęła głową w kierunku korytarza i jej koledzy odwrócili się, by popatrzeć.
[-]
- Świetnie, czekają, by zobaczyć, czy się pocałujemy - skrzywił się House, idąc z Wilsonem w stronę swojego gabinetu.
- Hej, to ty postanowiłeś obwieścić swoje zamiary na oczach całego szpitala.
- Chodźmy do twojego biura i nie wychodźmy stamtąd przez piętnaście minut. Niech pomyślą, że uprawiamy seks. Albo jeszcze lepiej chodźmy do twojego biura i naprawdę...
- ...House, za kilka minut mam pacjenta. Możesz albo pozwolić mi iść do mojego gabinetu i pracować, albo - jeśli masz tak wielką ochotę na okazywanie uczuć - możesz pocałować mnie na do widzenia, zanim pójdę.
- Myślisz, że aż tak przepadam za małżeńskimi scenkami?
- Do zobaczenia na lunchu, House. - Wilson pozostawił pytanie bez odpowiedzi, odwrócił się od House'a i ruszył do swojego biura.
Przechodząc obok pokoju diagnostyki, House zajrzał do środka, a jego podwładni - niczym małe, zawstydzone dzieci - jednocześnie zaczęli udawać, że nie gapili się przed chwilą na swojego szefa. Chase i Taub obrócili się ku sobie i zaczęli rozmawiać, Trzynastka spuściła wzrok na swoją kawę i podniosła kubek do góry, a Foreman zaczął czytać medyczne czasopismo, które leżało na stole. House przewrócił oczami i kuśtykając, przeszedł obok nich do własnego gabinetu.
[]
- House, czemu wszyscy w moim szpitalu twierdzą, że wczoraj całowałeś się z Wilsonem? - zapytała ostro Cuddy, wpadając do jego biura z rękami opartymi na biodrach.
- Najwyraźniej słyszeli, że bycie pod wpływem Vicodinu sprawia, że jest się wspaniałym lekarzem i teraz wszyscy go zażywają. Wielka szkoda, że nikt ich nie ostrzegł o efektach ubocznych w postaci halucynacji. Och, poczekaj...
- House, mówię poważnie. Wczoraj Wilson przyszedł do mnie, błagając, żebym pomogła mu ukryć się przed tobą, a dziś dowiaduję się, że całowaliście się w moim szpitalu. Co to ma znaczyć?
House wzruszył ramionami. - Przyłapałaś mnie. Pewnego dnia patrzyłem na ciebie i pomyślałem: "Jej życie nie jest wystarczająco stresujące. Co mogę zrobić, by jej je bardziej utrudnić?" A potem mnie olśniło: mogę przekonać szpital, że Wilson i ja chodzimy ze sobą. Nie powinno być z tym wielkiego problemu; połowa szpitala już uważa, że jesteśmy razem, więc trzeba ich tylko utwierdzić w tym przekonaniu. Musiałem jedynie przekonać Wilsona, by wziął w tym udział i sprawa załatwiona.
Cuddy skrzyżowała ramiona na swojej częściowo-odsłoniętej piersi i popatrzyła na niego.
- Gdybyś robił to tylko po to, żeby mnie nabrać, to nie przyznałbyś, że robisz to tylko po to, żeby mnie nabrać.
- Chyba że wiedziałem, iż przyznając, że cię nabieram, sprawi, że pomyślisz, że cię nie nabieram, a dzięki temu nabiorę cię jeszcze bardziej.
Cuddy pokręciła głową. - Po prostu... idź odrobić swój dyżur w klinice, House, dopóki nie znajdę ci jakiegoś pacjenta.
- Ty tu jesteś szefową - odparł, zaskakując ją, po czym wstał i wykuśtykał z gabinetu. Kiedy ją mijał, dostrzegła uśmieszek samozadowolenia na jego ustach. Ruszyła wślad za nim, żeby się upewnić, że faktycznie zmierzał do kliniki, lecz w połowie drogi do windy zmieniła zdanie i zamiast tego zapukała do biura Wilsona.
- Proszę wejść - zawołał, spodziewając się pacjenta, ale zobaczył Cuddy. Spojrzała na niego i westchnęła, a następnie usiadła na krześle przed jego biurkiem.
- Czy mógłbyś mi powiedzieć, co się dzieje z tobą i z House'em?
Wilson przez chwilę wiercił się na swoim fotelu i usiłował wykręcić się od odpowiedzi. - Czemu pytasz? Co House ci powiedział?
- Że on tylko próbuje mnie nabrać. Nie to, żebym spodziewała się usłyszeć prawdziwą odpowiedź. - Cuddy ponownie westchnęła.
Wilson pochylił się do przodu, zaniepokojony. - O co chodzi, Liso?
- O nic, tylko... - Spojrzała na Wilsona. - Nie rozumiem, dlaczego wy dwaj mielibyście się całować. Jesteś hetero... Wiem, że House jest hetero, bo przystawiał się do mnie od dnia, gdy pojawił się w tym szpitalu, a ty jesteś niepoprawnym podrywaczem...
- ...To prawda, Liso - przerwał jej Wilson. - House mnie pocałował, a ja oddałem pocałunek. Nie chodziło o ciebie czy o szpital. Tu chodzi o mnie i o House'a. To rozwijało się od bardzo dawna i wreszcie stało się faktem. On... on mnie kocha. - Uśmiechnął się z odrobiną zakłopotania.
Cuddy popatrzyła na niego, ale nie odezwała się ani słowem, po czym wstała i wyszła.
[]
House uśmiechnął się znacząco, gdy Wilson wtargnął do jego gabinetu.
- Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz, mając ochotę na seks w miejscu pracy.
- House, co ty jej powiedziałeś? - zapytał Wilson, marszcząc brwi.
- Ja... - wzruszył ramionami - ...mogłem, albo i nie, pozwolić jej uwierzyć, że zaaranżowałem to wszystko, żeby zrobić jej kawał.
Wilson przewrócił oczami, opierając dłonie na biodrach.
- A co? Co ty jej powiedziałeś? - spytał House, sięgając po laskę i wstając z fotela.
- Oczywiście prawdę.
- Rozumiem. I jak sądzisz, któremu z nas uwierzyła?
- Prawdopodobnie tobie.
House obdarzył Wilsona spojrzeniem, które wskazywało na to, że wyraźnie mu nie wierzył.
- Mówię poważnie, House - ciągnął Wilson, siadając. - Po tym, jak jej oznajmiłem, że zrobiliśmy to naprawdę, ona nic nie powiedziała, tylko wyszła. Cuddy przywykła do tego, że ją okłamujesz, a teraz sprawiała wrażenie, jakby próbowała zrozumieć, czemu ja miałbym ją okłamywać.
- Ponieważ jestem taką świetną partią, że chciałbyś udawać, że należę do ciebie, nawet gdyby tak nie było.
Mówiąc to, House napotkał spojrzenie Wilsona, i Wilson nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. House patrzył na niego, nie tak zwyczajnie, tylko w ten sposób - z błyskiem w oku, który wyrażał sugestię pożądania czy nawet miłości, chociaż House zaprzeczyłby temu, gdyby go o to zapytać. Wilson zmusił się do ponownego skupienia uwagi na prowadzonej rozmowie, choć potrzebował chwili, by przypomnieć sobie, czego ona dotyczyła.
- House, myślę, że to wyglądało bardziej tak, jakby Cuddy nie chciała mi uwierzyć. Wydaje mi się, że wolałaby wierzyć, że to jakiś dowcip, że to ma coś wspólnego z nią. Chodzi mi o to, że ciągle robisz takie rzeczy, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Z jednej strony ją to irytuje, ale z drugiej, jak sądzę, świadomość, że tak bardzo ci na niej zależy, że aż planujesz te swoje intrygi, by namieszać jej w głowie, na pewnym poziomie sprawia jej przyjemność.
- Więc Cuddy uważa, że pocałowałem cię tylko po to, żeby z nią poflirtować? A mnie się cały czas wydawało, że to ja jestem ten porąbany.
Wilson zachichotał. - No cóż, prawdopodobnie łatwiej jej jest zaakceptować to niż fakt, że tym razem ty zrobiłeś krok naprzód. Cuddy przywykła do bycia osobą, za którą się uganiasz, a pocałunek ze mną zagroził status quo waszej relacji.
House uśmiechnął się szeroko. - Wyśmienicie, Cuddy jest zazdrosna. Skoro w taki sposób reaguje na samą wieść, że się całowaliśmy, wyobraź sobie jej minę, gdyby przyłapała nas, jak robimy to w jej gabinecie...
- ...a twoja wyobraźnia to jedyne miejsce, w którym może dojść do czegoś takiego - odparł Wilson, patrząc na House'a surowo.
- Nie umiesz się bawić, Wilson.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi; do wewnętrznych drzwi oddzielających biuro House'a od pokoju konferencyjnego. House i Wilson spojrzeli przez szklaną ścianę i zobaczyli Trzynastkę, która stała przy drzwiach, trzymając kartę pacjentki. Chase, Taub i Foreman znajdowali się za nią, ale patrzyli ponad jej ramieniem.
- A teraz Kaczątka sprawdzają, czy na pewno w niczym nam nie przeszkodzą, zanim wpakują się do środka. Czy ten dzień mógłby być jeszcze lepszy?
- Mmm, mógłbym wymyślić kilka sposobów - odparł Wilson, szczerząc zęby w uśmiechu i wstał.
- Wilson, jak możesz! - House obserwował onkologa z uśmieszkiem na ustach. - W porządku, ja ich tutaj zatrzymam, a ty wrócisz do swojego gabinetu i...
- ...żadnego seksu w pracy, House - powiedział Wilson, otwierając drzwi na korytarz.
Kilka głów, łącznie z tymi należącymi do członków zespołu House'a, odwróciło się w jego kierunku i Wilson uświadomił sobie dokładnie, jak głośno wypowiedział te słowa. Oblał się rumieńcem i nie patrząc na nikogo, ruszył do swojego gabinetu, a House odprowadził go wzrokiem, nie przestając się uśmiechać.
- Nie - mruknął pod nosem, odpowiadając na własne pytanie. - To załatwiło sprawę.
[]
Kaczątka zawsze patrzyły na niego podczas diagnozowania; on był szefem oraz osobą, którą musieli przekonać, że ich diagnozy mają sens. Tym razem nie tylko patrzyli - wprost gapili się na niego. Podobnie jak wtedy, gdy u ich pacjenta płci męskiej wystąpił proces laktacji, a on dodał tego mleka do swojej kawy, żeby zobaczyć ich reakcję. Wtedy gapili się bezwstydnie, a teraz robili to samo. Zupełnie jak każdy, kto był świadkiem jego pocałunku z Wilsonem poprzedniego dnia. House lubił cudze zainteresowanie, gdy był w odpowiednim nastroju, gdy starał się znaleźć w centrum uwagi, ale to, co działo się między nim a Wilsonem, nie było jego próbą zwrócenia na siebie uwagi. To była jego próba, by choć raz w życiu być szczęśliwym. W miejsce jego wcześniejszego uśmiechu pojawił się grymas niezadowolenia, a fakt, że jego zespół nie miał żadnych dobrych teorii na temat źródła dolegliwości ich pacjentki, tym bardziej nie poprawiał mu humoru. To oczywiste, że nie potrafili jasno myśleć; byli zbyt zaprzątnięci zastanawianiem się nad życiem erotycznym swojego szefa. House zauważył, w jaki sposób przez cały dzień go obserwowali - jego oraz Wilsona - i grymas na jego twarzy stał się wyraźniejszy. Zdawać by się mogło, że jego życie było telewizyjnym reality show lub czymś w tym rodzaju.
Ciągle czekał, aż zapytają, czy on i Wilson naprawdę są ze sobą, lecz każdy w pomieszczeniu wiedział, iż ktokolwiek zadałby to pytanie, otrzymałby tylko mordercze spojrzenie i wymijającą, a nie rzeczywistą, odpowiedź. Mimo wszystko, to mogłoby odrobinę przełamać napiętą atmosferę. Jednakże czający się w pokoju słoń* pozostał zignorowany i koniec końców członkowie zespołu House'a rozeszli się przeprowadzać badania.
[]
- Teraz jestem pewien - powiedział Taub, gdy razem z Foremanem oglądali skany mózgu pacjenta.
- To nie może być problem neurologiczny, tutaj niczego nie ma.
Taub popatrzył na niego, lecz Foreman nie odrywał wzroku od monitorów komputera.
- Miałem na myśli House'a i Wilsona.
Foreman nie odpowiedział, więc Taub mówił dalej: - Wszyscy patrzyliśmy na niego, chcieliśmy zapytać i nie zrobiliśmy tego. Gdyby to był jedynie żart, żeby zrobić z nas i z Cuddy idiotów, House świetnie by się bawił, obserwując, jak usiłujemy opanować naszą ciekawość. Ale tak nie było. House sprawiał wrażenie, jakby był po prostu wkurzony.
- Pamiętaj, że rozmawiamy o House'ie. On zawsze sprawia takie wrażenie.
- Chyba że akurat znajdzie sobie rozrywkę. Wtedy wygląda... na nieco mniej wkurzonego. A widziałeś go w gabinecie razem z Wilsonem? Wtedy też nie wyglądał na wkurzonego. Zdawał się być... prawie szczęśliwy. - Taub zachichotał pod nosem. - Trudno jest wyobrazić sobie zakochanego House'a, ale jeśli on kiedykolwiek był zakochany... Myślę, że właśnie tak by to wyglądało.
- Tomografia niczego nie wykazała - oznajmił Foreman. - Chodź, odwieziemy pacjentkę do jej pokoju.
[]
- To się nie uda?
- Co miałoby się nie udać? - zapytała Trzynastka, spoglądając na Chase'a. - Po prostu zapukaj do drzwi i zapytaj, czy jest tam House, a potem zapytaj od niechcenia, czy to prawda.
- Czemu ty tego nie zrobisz?
- Bo nie jestem pewna, czy nie wybuchnęłabym śmiechem - wyjaśniła, uśmiechając się szeroko.
- To nie jest takie zabawne.
- W pewnym sensie jest.
Chase obejrzał się za siebie, w kierunku gabinetu Wilsona, a potem popatrzył znów na Trzynastkę.
- Wilson natychmiast przejrzy mnie na wylot.
- Nawet jeśli, to co z tego? Tak czy owak, dostaniesz swoją odpowiedź.
- A jeżeli poczuje się urażony?
- Wilson? Daj spokój, on się nie obrazi. Wie, jaki jest House i zrozumie, że jedynym sposobem, w jaki możemy dowiedzieć się prawdy, to zapytać jego. Zrób to wreszcie, Chase, zanim zjawi się House i stracimy naszą wymówkę.
- No dobra, w porządku. - Chase westchnął, zbierając się na odwagę, po czym zapukał do gabinetu Wilsona. Trzynastka usunęła się z widoku, by Wilson nie mógł jej zobaczyć i nie nabrał podejrzeń. Nie przestawała się uśmiechać i usiłowała stłumić swoją wzbierającą wesołość.
- Proszę - rozległ się głos Wilsona i Chase powoli wszedł do środka.
- Cześć - przywitał się z zakłopotaniem.
Wilson podniósł wzrok na niego. - Cześć? - odpowiedział, czekając na resztę tego, co ma do powiedzenia Chase.
- Ja tylko... szukałem House'a i pomyślałem, że może jest tutaj.
Oczy Wilsona omiotły wnętrze jego gabinetu, a następnie zatrzymały się z powrotem na Chase'ie.
- Cóż, najwyraźniej go tu nie ma. - Gdyby House wypowiedział te słowa, mogłyby one zabrzmieć złośliwie, lecz ton Wilsona w znacznej mierze wyrażał dezorientację z odrobiną podejrzliwości.
- Racja. Cóż, wobec tego... czy ty... może wiesz, gdzie on jest?
Wilson wzruszył ramionami. - Uh, w biurze Cuddy? W kafeterii? W klinice? Prawdopodobnie wiesz lepiej ode mnie. Ja nigdy nie muszę go szukać; zazwyczaj to on znajduje mnie.
- Okej, a więc sprawdzę tam - odrzekł Chase, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć. Wilson wrócił do swoich dokumentów i Chase wiedział, że powinien już wyjść. Odwrócił się do drzwi, ale zanim je otworzył, zerknął ponownie na Wilsona. - Posłuchaj, wiem, że to nie mój interes, ale...
- ...tak, Chase, chodzimy ze sobą - powiedział Wilson, nie podnosząc wzroku.
Chase uśmiechnął się mimowolnie, głównie z powodu tego, że z powodzeniem zakończył swoją misję, i zamknął za sobą drzwi.
[]
House czekał z Wilsonem przed drzwiami windy. Kiedy się otworzyły i jego zespół wysiadł z kabiny, zobaczył ich porozumiewawcze uśmieszki. Przewrócił oczami i odezwał się do Wilsona:
- Naprawdę nie mogłeś trzymać gęby na kłódkę, co? - zapytał, patrząc jak jego podwładni zmierzają do pokoju diagnostycznego. Wszyscy odwracali się co chwila, by na niego zerknąć, z wyjątkiem Foremana, który jedynie się uśmiechał.
- To nie była moja wina. Chase urządził mi przesłuchanie.
- Och, proszę. Co niby zrobił, razem z Foremanem odgrywali dobrego i złego gliniarza?
- Nie, przyszedł sam, udając, że szuka ciebie.
- Okej, Wilson.
Wilson spojrzał w dół, a wzrok House'a powędrował za jego spojrzeniem. House złapał go za rękę. Wilson popatrzył na niego pytająco.
- Co mówiłeś o tym, żeby nie zachowywać się jak dziewczyna?
- Daj spokój. - House przewrócił oczami. - Nie robię tego ze względu na ciebie. Zaraz będziemy przechodzić obok biura Cuddy. Chcę zobaczyć jej minę.
Wilson prychnął. - A więc od początku miała rację.
- Nie, to ty podsunąłeś mi ten pomysł. Poza tym chcę się osobiście przekonać, czy ona rzeczywiście jest zazdrosna.
Wilson przewrócił oczami, lecz nie puścił dłoni House'a. Gdy przechodzili przez lobby, obserwował, jak House próbuje ocenić reakcję Cuddy, jednocześnie nie dając tego po sobie poznać.
[-]
Chociaż intuicja zawsze podpowiadała jej, kiedy House znajdował się dokładnie przed jej gabinetem, Cuddy zazwyczaj nie podnosiła wzroku. Udawanie, że ignoruje go tak długo, jak tylko się da, stało się jej nawykiem. Nie była nawet pewna, czemu tym razem podniosła wzrok. Zobaczyła ich, trzymających się za ręce, ale nie pozwoliła sobie na żadną reakcję. Dostrzegła, że House zerka na nią kątem oka i nie chciała dawać mu tej satysfakcji. Gdy mijali jej biuro, House odwrócił się w stronę Wilsona, więc mogła obserwować, jak wychodzą ze szpitala. Westchnęła i wyciągnęła swój telefon komórkowy.
- Wybierz numer Lucasa - poinstruowała. Zignorowała to, że jej głos lekko drżał. Telefon zadzwonił trzykrotnie, zanim Cuddy zmieniła zdanie i przerwała połączenie. Pokręciła głową, odłożyła telefon na biurko i wróciła do swojej roboty papierkowej.
Cytat: | * elephant in the room - angielskie powiedzenie oznaczające problem, o którym nie sposób nie wiedzieć, lecz celowo unika się poruszania owego tematu; tabu. (Nie przychodzi mi do głowy żaden polski odpowiednik, ale gdyby ktoś miał pomysł, to jestem otwarta na propozycje ) |
(Do następnego rozdziału - KLIK)
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:10, 26 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 3:46, 05 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | jaaki bajer! To prawie jak uczenie się nowego języka | współcześni egiptolodzy rozszyfrowują hieroglify - emolodzy z przyszłości też nie będą się nudzić
Anai napisał: | my bad | bad, bad girl!
Anai napisał: | Tylko co z tego, jeśli będą już martwi? | ja wierzę w życie po śmierci
Anai napisał: | W ramach ułatwiania sobie życia, radzę, żebyś zawsze brała pod uwagę tylko te bieżące | wobec tego zostało mi już tylko przepisanie Gimme
Anai napisał: | Um, um... ja bym mu kazała spakować tylko krawaty | ja teeeż
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:26, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | yeah... gdyby tak TFUrcy obcięli trochę czasu z medycyny, a poświęcili go Hilsonowi... Bo nawet jak już bywał Hilson, to i tak często o medycynie | oł jea, przecież gdyby zrobili Hilson MD to ktoś by się obraził? na częstość występowania hilsona można narzekać szczególnie ostatnio, gdzie albo sie wyrzucali z domu, albo kłócili, albo coś tam nieistotnego, pomijając oświadczyny
Richie117 napisał: | zgrywa trudnego do zdobycia | uch, taka taktyka, rozumiem. Tylko żeby to House'a nie zniechęciło
Richie117 napisał: | co jak co, ale szpitalny gabinet to bardzo odpowiednie miejsce, żeby się rozebrać | w dodatku przed lekarzem
Richie117 napisał: | najpierw House będzie musiał wyciągnąć język z jego ust | zębami? ustami? swoim językiem?
Richie117 napisał: | Cuddy nie pocałowałaby House'a na środku szpitala, bo byłoby zbyt wielu świadków na to, jak go molestuje | mogłaby stracić swoją pozycję przecież... albo prawo do opieki nad córką xd
Richie117 napisał: | cóż za wymagania... nie wystarczy, że House pierwszy zaczął się całować? | to już było! (chyba) a rączek sobie nie przypominam ;p znaczy dopóki nie przeczytałam tego do końca:]
Przeczytałam wcześniej, ale wieczorami 'pracuje' nad Stalk aż zasypiam, ale w końcu się zebrałam, żeby skomentować
Na razie widzę drugi odcinek, wszystko się rozkręca, ludzie się dziwią, ale potem przywykną a wszystkie pielęgniarki stracą wszelką nadzieję na ślicznego onkologa, prawda?
Cytat: | - Nie rozumiem, dlaczego wy dwaj mielibyście się całować. | bo to jest hot, Cuddy nic nie kuma xd
Cytat: | - Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz, mając ochotę na seks w miejscu pracy. | zrobią to, prawda? ale pewnie tego nie pokażą, jeśli to serial, a nie porno
Cytat: | - Więc Cuddy uważa, że pocałowałem cię tylko po to, żeby z nią poflirtować? | no jasne, całowanie kumpla zawsze działa na laski
Cytat: | - Nie umiesz się bawić, Wilson. | a zabawki z sex shopu się nie liczą?
Cytat: | Podobnie jak wtedy, gdy u ich pacjenta płci męskiej wystąpił proces laktacji, a on dodał tego mleka do swojej kawy, żeby zobaczyć ich reakcję. | ta scena akurat mi się podobała, a biorąc pod uwagę to jakiego było kilka ostatnich odcinków szóstego sezonu, to właściwie jako jedna była wręcz cudowna
Cytat: | House złapał go za rękę. | taaaak!
nigdy nie słyszałam o elephant in the room, więc dobrze wiedzieć. Będę szpanować w październiku nowym idiomem
Ale Ci to genialnie idzie, a ja sobie tłumaczę i co kawałek mam jakiś zastój... dwie, trzy strony dziennie to mój max xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 2:12, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | oł jea, przecież gdyby zrobili Hilson MD to ktoś by się obraził? na częstość występowania hilsona można narzekać szczególnie ostatnio, gdzie albo sie wyrzucali z domu, albo kłócili, albo coś tam nieistotnego, pomijając oświadczyny | nawet nie musiałby to być love!Hilson - wystarczyłoby to, co było w pierwszych sezonach. Mogłoby być nawet bardziej poważnie niż zabawowo... Cokolwiek, byle przyjaźń chłopaków nie przepadła tak bez śladu
advantage napisał: | uch, taka taktyka, rozumiem. Tylko żeby to House'a nie zniechęciło | are you kidding? House KOCHA wyzwania i trudne przypadki
advantage napisał: | w dodatku przed lekarzem | dokładnie!!! chłopaki zawsze mogą się usprawiedliwić, że któryś z nich potrzebował badania albo usta-usta
advantage napisał: | zębami? ustami? swoim językiem? | miałam na myśli język House'a, który uniemożliwiał Wilsonowi mówienie
advantage napisał: | to już było! (chyba) a rączek sobie nie przypominam ;p | za to House zwykle jako pierwszy nie może utrzymać rączek przy sobie i łapie Wilsona za tyłek
advantage napisał: | Przeczytałam wcześniej, ale wieczorami 'pracuje' nad Stalk aż zasypiam, ale w końcu się zebrałam, żeby skomentować | uff, bo już się bałam, że nikt nie zauważył nowego rozdziału
Poor U, teraz tłumaczysz ten rozdził z kelnerką?
advantage napisał: | Na razie widzę drugi odcinek, wszystko się rozkręca, ludzie się dziwią, ale potem przywykną a wszystkie pielęgniarki stracą wszelką nadzieję na ślicznego onkologa, prawda? | yeah, something like that. Tylko tym razem House będzie bardziej na celowniku niż Wilson, jeśli dobrze pamiętam
advantage napisał: | bo to jest hot, Cuddy nic nie kuma xd | Cuddy nigdy nie słyszała o wzajemnym sprawdzaniu stanu jamy ustnej w ramach przyjacielskiej przysługi
czy w serialu Wilson nie miał podobnych wątpliwości? Tylko jego wątpliwości były słuszne
advantage napisał: | zrobią to, prawda? ale pewnie tego nie pokażą, jeśli to serial, a nie porno | prawda & prawda
advantage napisał: | no jasne, całowanie kumpla zawsze działa na laski | well... na nas działa
advantage napisał: | a zabawki z sex shopu się nie liczą? | chyba związek chłopaków jest jeszcze zbyt świeży, żeby musieli się posuwać zabawkami... to znaczy - do zabawek
advantage napisał: | ta scena akurat mi się podobała, a biorąc pod uwagę to jakiego było kilka ostatnich odcinków szóstego sezonu, to właściwie jako jedna była wręcz cudowna | też tak myślę - to był przebłysk dawnego, dobrego House'a
advantage napisał: | taaaak! | i chrzanić motywy tego czynu, co?
advantage napisał: | nigdy nie słyszałam o elephant in the room, więc dobrze wiedzieć. Będę szpanować w październiku nowym idiomem | mi się to obiło o oko raz czy dwa... Fiki są niezastąpione w poszerzaniu słownictwa
eee tam, genialnie to by było, gdybym zgodnie z planem wstawiała nowy rozdział co dwa dni. Ale na to za bardzo się obijam. Albo utknę na jakimś zdaniu i obijam się jeszcze bardziej
"Stalk" jest tak trudny, że 3 strony dziennie to i tak dobry wynik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:37, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | współcześni egiptolodzy rozszyfrowują hieroglify - emolodzy z przyszłości też nie będą się nudzić | to pokemony i emo to ten sam gatunek?
Richie117 napisał: | ja wierzę w życie po śmierci | serio? Od kiedy?
***
Wreszcie, przynajmniej tutaj udało mi się dotrzeć
Cytat: | 7x02 "Szybciej niż błyskawica" | Kurde, po takim tytule spodziewałam się szybkiego numerku
Cytat: | - Nie jestem romantykiem, tylko chodzi o to... House jest zakochany w Wilsonie. House od zawsze był zakochany w Wilsonie. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. | mhm
Cytat: | - House, czemu wszyscy w moim szpitalu twierdzą, że wczoraj całowałeś się z Wilsonem? - zapytała ostro Cuddy, wpadając do jego biura z rękami opartymi na biodrach. | Trzeba mieć silikon zamiast mózgu, żeby zadawać takie pytania
Cytat: | House uśmiechnął się szeroko. - Wyśmienicie, Cuddy jest zazdrosna. Skoro w taki sposób reaguje na samą wieść, że się całowaliśmy, wyobraź sobie jej minę, gdyby przyłapała nas, jak robimy to w jej gabinecie... | do it! A Cuddy pewnie i to uznałaby za wyraz wielkiej miłości House'a (do niej, oczywiście)
Cytat: | - ...żadnego seksu w pracy, House - powiedział Wilson, otwierając drzwi na korytarz. | pfff. Musi być seks w pracy, obowiązkowo!
Cytat: | - Daj spokój. - House przewrócił oczami. - Nie robię tego ze względu na ciebie. Zaraz będziemy przechodzić obok biura Cuddy. Chcę zobaczyć jej minę. | i tak wiemy, że zobaczenie miny Cuddy to tylko mało istotny "gratis"
Rozdział bardzo sweetaśno-bananotwórczy (Cały czas będzie tak miło? )
Jestem tak padnięta, że nawet nie mam siły się usprawiedliwiać, więc obiecam tylko, że następnym razem naprawdę napiszę przyzwoity komentarz
Weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:33, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | to pokemony i emo to ten sam gatunek? | um... w sumie chyba nie ale może jakieś geny mają wspólne, bo w końcu to pokemony? No dopsz, mniejsza o emologów, ale wiadomo, o co chodzi
Anai napisał: | serio? Od kiedy? | od kiedy wydaje mi się, że umarłam dawno temu, a teraz żyję w jakimś piekle
Anai napisał: | Wreszcie, przynajmniej tutaj udało mi się dotrzeć | yay! jupi!
Anai napisał: | Kurde, po takim tytule spodziewałam się szybkiego numerku | czułam, że tak będzie But noł, angielskie wyrażenie w tytule tego fika jest powiązane z prędkością rozchodzenia się plotek
Anai napisał: | Trzeba mieć silikon zamiast mózgu, żeby zadawać takie pytania | haaaahahaha Oh, I know - Cuddy zainwestowała w silikonowe implanty, ale niestety pękły i silikon popłynął do czaszki, gdzie było sporo wolnego miejsca
Anai napisał: | A Cuddy pewnie i to uznałaby za wyraz wielkiej miłości House'a (do niej, oczywiście) | yeah, era na biurku jako ofiara złożona z miłości na ołtarzu bogini Cuddy
Anai napisał: | pfff. Musi być seks w pracy, obowiązkowo! | będzie, w pewnym sensie
Anai napisał: | i tak wiemy, że zobaczenie miny Cuddy to tylko mało istotny "gratis" | A tak naprawdę House chciał rozgrzać dłoń Wilsona, zanim dotrą do samochodu?
Anai napisał: | Rozdział bardzo sweetaśno-bananotwórczy (Cały czas będzie tak miło? ) | a chciałabyś, żeby cały czas było tylko sweet&funny? srsly, chciałabyś?
Anai napisał: | Jestem tak padnięta, że nawet nie mam siły się usprawiedliwiać, więc obiecam tylko, że następnym razem naprawdę napiszę przyzwoity komentarz | uh-huh, musisz być bardziej padnięta niż myślisz... No bo co to ma znaczyć "przyzwoity komentarz"? Chyba chciałaś powiedzieć: NIEprzyzwoity
Dziękować
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 23:34, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:38, 12 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | ale może jakieś geny mają wspólne, bo w końcu to pokemony? | może mają wspólnego przodka
Richie117 napisał: | od kiedy wydaje mi się, że umarłam dawno temu, a teraz żyję w jakimś piekle | Ale... czy to nie oznacza, że wszyscy tam żyjemy? Chyba że komputery mają jakąś funkcję łączenia się z zaświatami
Richie117 napisał: | Oh, I know - Cuddy zainwestowała w silikonowe implanty, ale niestety pękły i silikon popłynął do czaszki, gdzie było sporo wolnego miejsca | wbrew grawitacji
Richie117 napisał: | będzie, w pewnym sensie | jak ja nie znoszę wyrażenia "w pewnym sensie"
Richie117 napisał: | A tak naprawdę House chciał rozgrzać dłoń Wilsona, zanim dotrą do samochodu? | to też I mnóstwo innych romantycznych rzeczy, jak to, że chciał pokazać, do kogo teraz nalezy Wilson
Richie117 napisał: | a chciałabyś, żeby cały czas było tylko sweet&funny? srsly, chciałabyś? | nieee... Just askin
Richie117 napisał: | uh-huh, musisz być bardziej padnięta niż myślisz... No bo co to ma znaczyć "przyzwoity komentarz"? Chyba chciałaś powiedzieć: NIEprzyzwoity | Jestem... wychodzi na to, że w wakacje sypiam mniej niż w ciągu roku szkolnego Okej, więc poprawka: napiszę NIEprzyzwoity komentarz o przyzwoitej długości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:26, 13 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Anai napisał: | może mają wspólnego przodka | to musiałoby być jakieś przerażające stworzenie
Anai napisał: | Ale... czy to nie oznacza, że wszyscy tam żyjemy? Chyba że komputery mają jakąś funkcję łączenia się z zaświatami | internet jest wszędzie
Anai napisał: | wbrew grawitacji | Cuddy ćwiczy jogę, więc może silikon spłynął w dół jak stała na głowie i tak został?
Anai napisał: | jak ja nie znoszę wyrażenia "w pewnym sensie" | to wyrażę się inaczej: będzie office!sex, w sensie na +13
Anai napisał: | I mnóstwo innych romantycznych rzeczy, jak to, że chciał pokazać, do kogo teraz nalezy Wilson | i że on należy do Wilsona A to wszystko BEZ chwytania się przy ludziach za klejnoty
Anai napisał: | nieee... Just askin | good, bo czasem nie będzie sweet&funny
Anai napisał: | Jestem... wychodzi na to, że w wakacje sypiam mniej niż w ciągu roku szkolnego | po to są wakacje, żeby się bawić, a nie spać
Anai napisał: | Okej, więc poprawka: napiszę NIEprzyzwoity komentarz o przyzwoitej długości | juuupi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 3:22, 14 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przy okazji tej części naszła mnie pewna obserwacja. Otóż, chłopaki tutaj zachowują się tak, jak na parę przystało – mają wspólne plany, spędzają czas razem, ale równocześnie nie wykluczają reszty świata poza nawias swojego związku – w przeciwieństwie do serialowego Huddy, które najczęściej IMO wyglądało na kiepsko-ukrywany romans między szefową a pracownikiem, oparty wyłącznie na seksie. Co za tym idzie, odnoszę wrażenie, że zachowanie chłopaków w tym fiku niesie z sobą przesłanie ”Po latach przyjaźni zostaliśmy parą i jesteśmy zdecydowani wytrwać w tym związku”, podczas gdy zachowanie Huddy w serialu mówiło raczej: ”Okej, zaczęliśmy sypiać ze sobą, ale nie wiemy, czy cokolwiek z tego wyjdzie, więc na wszelki wypadek wolimy zachowywać się tak, jakby między nami nic się nie zmieniło”.
Koniec końców Huddy nic nie wyszło, więc może nawet taka fabuła serialu była celowa, co nie zmienia faktu, że takie zachowanie średnio pasuje do dorosłych ludzi, którzy znają się od ponad dwudziestu lat, a zatem powinni mieć na swój temat w miarę dobre wyobrażenie i orientować się odrobinę, czy ich związek ma szanse przetrwać i czy jest sens w ogóle go zaczynać.
No dopsz, zmieniając temat i wracając do fika – rozdział fluffowo-zabawny z domieszką Chasenastki i końską dawką angstu na koniec. Mnie ta końcówka po raz kolejny powaliła na kolana, więc radzę się trzymać krzeseł, foteli, łóżek or whatever
Enjoy! |
(Do poprzedniego rozdziału - KLIK)
7x03 "Kolacja-K-l-ę-s-k-a-Kolacja"
Wilson leżał z twarzą wciśniętą w poduszkę i lekko rozchylonymi ustami. Brzeg odrzuconych koców sięgał mu tylko do kolan, więc jego tyłek w pewnym sensie sprawiał wrażenie wypiętego w powietrze. Gdyby nie to, że Wilson właśnie spał, prawdopodobnie byłoby mu bardzo niewygodnie.
W sąsiednim pokoju dwie stopy i laska podążały ukradkiem w kierunku organów, robiąc przy tym najmniej hałasu, jak to tylko możliwe. Odziany w dżinsy tyłek usadowił się na ławeczce, a długie, zwinne palce rozłożyły się na klawiszach.
Godzina, którą wskazywał budzik na szafce nocnej Wilsona, zmieniła się z 6:49 na 6:50. Dźwięk organów przeszył ciszę; melodia rozprzestrzeniła się po mieszkaniu, by wyrwać Wilsona ze snu. Wzdrygnął się, rozejrzał zdezorientowany, a potem uśmiechnął się do siebie. Muzyka brzmiała dalej, gdy on sięgnął do budzika i wyłączył alarm oraz gdy wszedł do przylegającej do sypialni głównej łazienki i brał prysznic. Zostawił otwarte drzwi, by móc słyszeć dźwięk organów podczas swojej porannej toalety (zresztą House i tak widywał go już wcześniej nago) i z tego samego powodu włączył swoją suszarkę do włosów na niskich obrotach.
Spojrzawszy w lustro, żeby upewnić się, że prosto zawiązał krawat, Wilson ruszył do kuchni, po drodze obserwując grającego House'a z czymś zbliżonym do fascynacji. Przygotował jajka i tosty, bezwiednie kołysząc ciałem w rytm muzyki, i napełnił szklanki sokiem pomarańczowym, a filiżanki kawą. Ustawił dwa nakrycia na kuchennym blacie, a następnie podszedł do House'a. Diagnosta ciągle grał na organach, ale Wilson dotknął dłonią jego boku i z czułością pocałował go w kark.
House przerwał natychmiast i odwrócił się na ławeczce.
- Za co to było? - spytał oskarżycielsko, jak gdyby Wilsonowi potrzebny był powód, żeby pocałować go na dzień dobry.
Onkolog uśmiechnął się i podał mu jego laskę. - Dziękowałem ci za tę serenadę z samego rana.
House prychnął i przewrócił oczami. - Daj spokój. To nie była serenada. Durne, romantyczne gesty nie są w moim stylu, pamiętasz?
- Dla mnie brzmiało to jak serenada. - Wilson wzruszył ramionami, wracając do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
- Obudziłem cię! - upierał się House, siadając do stołu i krzywiąc się na widok jajek. - Nie ma bekonu?
- Cóż, ta pobudka brzmiała znacznie przyjemniej, niż przeraźliwy sygnał mojego budzika. A twoje serce nie potrzebuje bekonu.
- Twój budzik uruchamia się dopiero o siódmej - zauważył House. - Ukradłem ci dziesięć cennych minut snu.
- To rozsądna cena do zapłaty. - Wilson wzruszył ramionami, starannie krojąc jajka.
Ramiona House'a zgarbiły się; wyglądał na przybitego. - Zrobiłem to, żeby cię wkurzyć!
- Wmawiaj to sobie dalej, House - odrzekł Wilson, uśmiechając się do niego ponad gazetą.
Wgryzając się w tosta, House wydał cichy pomruk niezadowolenia, lecz kiedy twarz Wilsona zniknęła za gazetą, nieznacznie się uśmiechnął.
[]
Diagnosta podniósł wzrok znad czytanych dokumentów i uśmiechnął się, gdy zobaczył, kto właśnie wszedł do jego gabinetu. Owszem, teraz czasem to robił. Uśmiechał się. Był zakochany, więc chyba wolno mu było uśmiechać się od czasu do czasu? Przecież i tak nikt oprócz Wilsona nie mógł tego zobaczyć.
- Chcę zaprosić kilka osób na kolację.
Uśmiech House'a zniknął.
- Zaczekaj, wysłuchaj mnie, proszę. Sam zajmę się całą robotą, będzie dobre jedzenie, posprzątam i w ogóle. Co do ciebie, chcę tylko, żebyś był obecny. I zachowywał się... chociaż trochę uprzejmie.
- Chcesz powiedzieć, że jestem nieuprzejmy? - zapytał niewinnie House. Potem znów przybrał srogą minę. - Czy to ma być kara za to, że cię obudziłem?
- Nie, House, to nie ma z tym nic wspólnego. Już od jakiegoś czasu chciałem wydać małe przyjęcie.
House przyjrzał mu się uważnie. - Do jakiego tak dokładnie stopnia jesteś gejem?
Wilson przewrócił oczami. - House, proszę?
- Prosisz mnie o pozwolenie? To twoje mieszkanie, gdybyś nie wiedział.
- To nasze mieszkanie i proszę cię, żebyś zechciał być obecny na moim przyjęciu i... no wiesz... sprawował się odpowiednio.
House nie odpowiedział od razu. Zlustrował Wilsona od stóp do głów, rozważając wszystkie za i przeciw. Jego wzrok zatrzymał się na twarzy Wilsona, na jego kroczu, a następnie znowu na jego twarzy.
- Kiedy?
Twarz Wilsona pojaśniała. - Och, House, dziękuję!
House przewrócił oczami, gdy Wilson okrążał jego biurko, lecz wstał z fotela, by móc chwycić Wilsona za tyłek, gdy onkolog go pocałował.
- W piątek wieczorem - dodał Wilson, kiedy odsunęli się od siebie.
- A kto ma przyjść?
- Jeszcze z nikim nie rozmawiałem... najpierw chciałem uzgodnić to z tobą. Ale chcę zaprosić Cuddy i Lucasa, i... twój zespół.
House stęknął głośno.
- Cóż, mogą przyprowadzić kogoś ze sobą - powiedział pospiesznie Wilson. - Nie będziesz musiał zbyt wiele z nimi rozmawiać. Taub może przyjść z żoną, a Remy...
- ...Kto?
- Trzynastka być może przyprowadzi jakąś seksowną lesbijkę. To by zrekompensowało twój wysiłek, prawda?
- Chyba tak - przyznał niechętnie House. Jeszcze raz nachylił się do ust Wilsona.
Puk, puk, puk, rozległo się czyjeś stukanie do drzwi.
- Idź precz, jesteśmy w trakcie miłosnych igraszek! - krzyknął w stronę drzwi House.
- Mógłbyś przestać, House? Mamy pacjenta. - Foreman westchnął, wchodząc do środka wbrew sprzeciwowi House'a.
- Jestem zajęty - zaprotestował House, kładąc rękę w bardzo widoczny sposób na tyłku Wilsona.
- House, bierz się za stawianie diagnozy. - Wilson uśmiechnął się. - Zobaczymy się w domu, okej? - Cmoknął House'a w usta i opuścił gabinet, odprowadzany oburzonymi spojrzeniami obu mężczyzn.
Gdy wyszedł, Foreman zwrócił się do House'a: - Czemu ciągle to robisz?
House popatrzył na niego jak na dwuletnie dziecko. - No cóż, Eriku, kiedy dwie osoby bardzo mocno się kochają...
- ...Kiedy ja chodziłem z Remy, nie całowaliśmy się po całym szpitalu.
- Tylko dlatego, że nie miałeś wystarczającej ikry, by zadrzeć ze mną do tego stopnia. Nawet Chase i Cameron uprawiali seks w gabinecie w klinice.
- A zatem testujesz cierpliwość Cuddy?
- Najwyraźniej teraz testuję ciebie. Ale najwspanialsze w tym jest to, że nie możesz mi udzielić nagany z tego powodu.
Foreman gapił się na niego przez całą minutę. - Mamy pacjenta - powiedział w końcu.
[]
- Wejdź - westchnęła Cuddy. Pojawienie się Foremana oznaczało, że sprawa dotyczy House'a. Westchnęła ponownie, uciskając grzbiet nosa. Zawsze wszystko dotyczyło House'a. Dlaczego wszystko dotyczyło House'a?
- Co takiego zrobił tym razem? - spytała, gdy Foreman usiadł na krześle przed jej biurkiem.
- Nie wiem. Chodzi po prostu o to, że on i Wilson... Oni ciągle całują się, gdzie popadnie i... sam nie wiem... Nie ma jakiegoś przepisu na temat publicznego okazywania uczuć albo czegoś w tym rodzaju?
- Nadal to robią? - zapytała, odchylając się na swoim fotelu i wzdychając. - To trwa już od dwóch tygodni. Jeszcze z tym nie skończyli?
- Chwila - odezwał się Foreman, marszcząc brwi. - Więc oni tylko udają, czy naprawdę są razem?
- Oczywiście, że tak naprawdę nie są razem! - odparła Cuddy, jak gdyby ten pomysł był zupełnie bez sensu. - W porządku, nie mam pojęcia, czemu Wilson bierze w tym udział, ani nie jestem pewna, po co w ogóle House to robi, ale jestem przekonana, że to się nie dzieje na poważnie.
- House... powiedział, że kocha Wilsona - przyznał Foreman. - To znaczy, powiedział to żartobliwie, ale jednak powiedział.
- Kiedy?
- Kiedy go zapytałem, dlaczego się ciągle całują.
Przez chwilę Cuddy patrzyła prosto przed siebie, niezupełnie na Foremana, ani na nic konkretnego. Pokręciła głową.
- To niedorzeczne. Porozmawiam o tym z Wilsonem. Mam zamiar dowiedzieć się dokładnie, co się dzieje.
[]
- Proszę wejść - powiedział radośnie Wilson. - Cześć, Liso - przywitał się z nią, kiedy usiadła. - Co jest grane?
- Wilson, posłuchaj mnie - odrzekła, pocierając skroń. - To... cokolwiek to jest, co ty i House wyprawiacie... Nie wiem, o co w tym chodzi, ale to zaczyna być nudne. To się musi skończyć.
Wilson był wyraźnie zaskoczony. Wpatrywał się w nią przez moment z otwartymi ustami, a potem jego oczy zwęziły się.
- Słucham? Myślę, że powinnaś powtórzyć, co powiedziałaś, bo jestem niemal pewien, że nie powiedziałaś przed chwilą tego, co mi się wydawało.
- Wilson, daj sobie z tym spokój! - wykrzyknęła rozdrażniona. - Mam dosyć tego, że ty i House udajecie, że jesteście kochankami. To niedojrzałe i absurdalne. Spodziewam się tego rodzaju zachowań po nim, ale nie mam pojęcia, jak namówił na to ciebie. Tak czy owak, dzisiaj ma się to skończyć.
Wilson wstał, mierząc Cuddy wściekłym spojrzeniem.
- Myślę, że powinnaś już iść.
- Nie - sprzeciwiła się, również wstając. - Nigdzie się nie wybieram, dopóki mi nie powiesz, że ty i House przestaniecie udawać w pracy, że jesteście parą.
- My nie udajemy! - wrzasnął zirytowany Wilson. - Jak możesz w ogóle sugerować... Jakim prawem mówisz nam, że musimy... Wiesz, zamierzałem zaprosić ciebie i Lucasa na kolację, którą wyprawiamy z House'em jako para, ale skoro naprawdę uważasz, że ten pomysł jest niedojrzały i absurdalny...
- ...Wyprawiacie kolację? - spytała zaciekawiona, cofając się o krok.
- Tak. - Gniew Wilsona nie zmniejszył się. - Ponieważ jesteśmy parą. Czemu masz z tym taki wielki problem? Jesteś... zazdrosna, czy co?
- Nie jestem zazdrosna! - odparowała, jej brwi zmarszczyły się, a złość powróciła. - Heteroseksualni mężczyźni nie zmieniają się nagle w gejów, bo jest im to na rękę, by zakochać się w ich najlepszych przyjaciołach!
- Zawsze byliśmy tacy - warknął Wilson. - Po prostu House przeważnie nie rozmawia z nikim o szczegółach swojego życia osobistego, a ja przez lata żyłem w zaprzeczeniu. Ale teraz z tym skończyłem. Przyznałem się do tego przed samym sobą i, chociaż to nie twój interes, przyznam się do tego tobie. Kocham go. Jestem w nim zakochany. I możesz zaprzeczać temu, ile tylko zechcesz, ale taka jest prawda. Jesteśmy razem. To się nie zmieni z powodu twojego widzimisię. - Usiadł z powrotem za biurkiem. - Jeżeli zdołasz otworzyć swój umysł na tyle, by zaakceptować ten stan rzeczy - powiedział szorstko - będziemy szczęśliwi, jeśli wpadniesz do naszego mieszkania w piątek o dziewiętnastej.
Cuddy najwyraźniej nie potrafiła wymyślić na to żadnej odpowiedzi, bo odwróciła się na pięcie i wyszła oburzona.
[]
- Och, świetnie, o co tym razem jest wkurzony? - wymamrotał Chase do Trzynastki, gdy House wszedł do pokoju konferencyjnego z morderczą miną na twarzy.
Trzynastka wzruszyła ramionami i zajęła miejsce przy stole, dołączając do swoich kolegów. Wszyscy z zaciekawieniem podnieśli wzrok na swojego szefa.
- No dobra, słuchajcie, załogo - zwrócił się do nich House. - Ja nie lubię was, a wy nie lubicie mnie. A nawet jeśli mnie lubicie, to mam to gdzieś i nie chcę o tym słuchać. Ale mam was zaprosić na jakąś głupią kolację, którą Wilson urządza w piątek. Jeśli któreś z was nie przyjdzie, wszyscy będziecie odrabiać moje dyżury w klinice przez następny miesiąc, [link widoczny dla zalogowanych]? Och, a ty - popatrzył na Tauba - masz przyjść z żoną. Ty - popatrzył na Trzynastkę - lepiej przyprowadź ze sobą kogoś seksownego. A wy - popatrzył na Chase'a i Foremana, i wzruszył ramionami - przynieście alkohol. Całe mnóstwo alkoholu.
[]
Chase nacisnął klamkę przy frontowych drzwiach, a te otworzyły się bez problemu. Zaskoczony, odwrócił się do Trzynastki.
- Łatwo poszło. Teraz to nawet nie jest włamanie.
- Taaa, chyba że ktoś jest w domu - stwierdziła Trzynastka, zaglądając do środka.
Jednak światła były wyłączone, a w domu panowała cisza.
- A więc wybierasz się na kolację do House'a? - spytał Chase, podczas gdy chodzili po mieszkaniu, rozglądając się za próbkami do pobrania.
Trzynastka wzruszyła ramionami. - Chyba tak. Nie zdziwiłabym się, gdyby mówił poważnie o tych dyżurach w klinice, a poza tym Wilson jest miły. Może będzie fajnie. A ty idziesz?
- Taaa, raczej idę. Z tych samych powodów. Okej, prawie wszystko w tej lodówce może być przyczyną zatrucia naszego pacjenta - powiedział, marszcząc nos pod wpływem nieprzyjemnego zapachu.
Trzynastka kaszlnęła i podała mu kilka torebek na próbki. - Możesz czynić honory. Ja sprawdzę łazienkę.
Chase upewnił się, że drzwi do mieszkania zostawili otwarte, tak jak je zastali.
- Naprawdę przyjdziesz na tę kolację z jakąś seksowną dziewczyną?
Trzynastka prychnęła bez złośliwości i przewróciła oczami. - Nie dam mu tej satysfakcji. Poza tym przecież mam ciebie jako partnera do rozmowy.
- A zatem chcesz... - Chase wzruszył ramionami - pójść razem ze mną?
Trzynastka uniosła brwi. - Jakby to była randka? - zapytała, uśmiechając się znacząco.
Chase przewrócił oczami. - Nie, nie randka, tylko... sam nie wiem. Po prostu dwoje kolegów z pracy, którzy idą razem na imprezę do swojego szefa. No wiesz, [link widoczny dla zalogowanych]. Oszczędzanie energii.
Lekarka roześmiała się. - W porządku, Chase, pójdę z tobą. - Przyjrzała mu się dokładnie. - Nadal mogę zwracać się do ciebie per Chase, prawda? Nie muszę nazywać cię Robertem?
Chase wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Tylko jeśli ja nadal będę mógł cię nazywać Trzynastką.
[]
Wilson otworzył drzwi, a Cuddy wręczyła mu butelkę wina.
- Zachowałam się jak kretynka, w porządku? - powiedziała. - Przepraszam. Miałeś rację. Nigdy nie powinnam była zakładać, że ty i House chcielibyście udawać, że jesteście parą... z jakiegokolwiek powodu. Możesz mi, proszę, wybaczyć?
Wilson westchnął i popatrzył na swoją szefową. - Taaa, nie ma sprawy - uznał, uśmiechając się. - Wejdź do środka.
Cuddy pociągnęła Lucasa za rękę i wprowadziła go do holu, rozglądając się wokoło odrobinę zawistnie, ponieważ to było mieszkanie, które ona chciała kupić, lecz zdecydowała, że nie poruszy tego tematu. Wkrótce znajdą sobie coś innego, co im się spodoba.
House znajdował się w kuchni, ochoczo siekając warzywa. Cuddy na wpół oczekiwała, że pośle jej tryumfalny uśmiech, przybije piątkę Wilsonowi i wykrzyknie "Nabrałem cię!", jednak on tego nie zrobił. Wilson przeszedł obok niego, by wstawić wino do lodówki, a House wsunął mu do ust kawałek selera. Cuddy zaczęła się zastanawiać, czy oni zawsze zachowywali się w ten sposób, czy tylko zgrywali uroczą parę specjalnie dla niej.
Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi.
- Wilson! Idź otworzyć! - zawołał House z kanapy, gdzie siedział naprzeciwko Cuddy, uśmiechając się i pociągając łyk wina.
- House, jestem zajęty, sam otwórz drzwi, proszę. - W głosie Wilsona słychać było rozdrażnienie. Nawet mimo tego, że zostali parą, przynajmniej to nie uległo zmianie.
- Zabawiam gości!
- A ja gotuję.
- Ale to może być Foreman!
- Albo to może być Trzynastka w towarzystwie seksownej lesbijki.
- Jestem kaleką!
- House. - Wilson użył swojego ostrzegawczego tonu.
House westchnął i z pomocą laski podniósł się z kanapy, jakby ten ruch wymagał od niego zużycia całej jego energii. Jednakże Cuddy i Wilson wiedzieli, że House tylko udawał; gdyby ból rzeczywiście mocno mu dokuczał, House nie sprzeczałby się w tak lekki sposób.
[-]
House otworzył drzwi i przez chwilę gapił się na stojących przed nim Trzynastkę i Chase'a, a następnie w bardzo wymowny sposób popatrzył w głąb korytarza za ich plecami.
- Uh, wpuścisz nas do środka? - zapytała Trzynastka, kiedy jego spojrzenie skupiło się z powrotem na nich.
- Nie wpuszczam nikogo, kto nie przyszedł z seksownym partnerem.
Chase prychnął. - Jestem seksowniejszy niż twój partner.
- Bluźnierca.
- House, po prostu pozwól im wejść - zawołał z kuchni Wilson.
House spojrzał groźnie na Trzynastkę. - To jeszcze nie koniec.
Trzynastka przewróciła oczami i weszła do mieszkania.
[]
House wracał właśnie z łazienki, kiedy Cuddy zagrodziła mu drogę. Nie była pewna, czy do tej decyzji przyczyniły się trzy lampki wina, które wypiła, ale przez cały wieczór obserwowała jego i Wilsona, i musiała poznać prawdę.
Wszyscy inni byli w salonie, rozmawiali i śmiali się, jedząc deser. Cuddy zatrzymała go w sypialni, stając z rękami opartymi na biodrach.
Na jej widok House przewrócił oczami. - Co zrobiłem tym razem?
- Musimy pogadać, House.
- Odpracowałem wszystkie swoje godziny w klinice w tym tygodniu! - odparł z oburzeniem.
- Nie o tym - powiedziała, przewracając oczami. Zniżyła głos: - O tobie i Wilsonie.
- Boże, tylko nie znowu to - odrzekł House i również przewrócił oczami. - Słuchaj, spóźniłaś się. Gdybyś zmieniła zdanie kilka miesięcy temu, wówczas dałbym ci szansę, ale teraz jestem z nim.
- Proszę - powiedziała. - To nie ma nic wspólnego ze mną. Tutaj chodzi o niego. On traktuje tę sprawę serio. Myśli, że to się dzieje naprawdę.
- Bo tak jest! - krzyknął, dając się ponieść frustracji. Wilson opowiedział mu wcześniej o ich konfrontacji w jego gabinecie. - Czemu masz taki cholerny problem z przyjęciem tego do wiadomości?
- Bo jesteś zakochany we mnie! - wykrzyczała w odpowiedzi. W jej oczach pojawiły się łzy.
House przyjrzał się jej bez pośpiechu. - Byłem w tobie zakochany. Czas przeszły, Cuddy. Mówiłem ci. Spóźniłaś się.
- Mój boże, House, tu nie chodzi o to, że ja chcę z tobą być...
- ...Oczywiście, że o to chodzi! - House miał już wrócić do reszty gości, ale zatrzymał się w pół kroku, odwrócił i spojrzał na nią ostro. - Kiedy ja chciałem być z tobą, ty tego nie chciałaś, bo jestem zbyt pokręcony, by być częścią twojego życia, ale gdy ktoś inny chce być ze mną, nagle nie wolno mi zakochać się w nikim innym oprócz ciebie! Nie potrafisz zaakceptować tego, że naprawdę jestem z Wilsonem, bo jesteś zazdrosna!
- Nie jestem zazdrosna!
Drzwi otwarły się ze skrzypnięciem; House i Cuddy spojrzeli w ich stronę. W korytarzu pojawiły się twarze Wilsona i Lucasa. Wilson wyglądał po prostu na zaniepokojonego; Lucas był wyraźnie wstrząśnięty.
- Lucas... - zaczęła Cuddy łamiącym się głosem. Jej oczy patrzyły na niego błagalnie. - To nieprawda, co on powiedział. Nie jestem zazdrosna. Nie jestem. - Łzy popłynęły po jej policzkach.
Lucas nie odpowiedział, tylko bacznie obserwował House'a.
- Jest cała twoja - powiedział chłodno House, wzruszając ramionami. - Ja jestem już zajęty.
Cuddy załkała, nie odrywając wzroku od twarzy Lucasa.
Lucas westchnął i wyciągnął ku niej rękę, a ona pośpieszyła do niego, zarzucając mu ramiona na szyję. Wyglądało to tak, jakby próbowała owinąć się wokół jego ciała.
- Nie jestem zazdrosna o Wilsona - wyszeptała. - To nieprawda. Nie jestem.
- Wiem - powiedział, przysuwając twarz do jej włosów. - Chodź, powinniśmy... - Podniósł wzrok, by pochwycić spojrzenie Wilsona, i skinął głową w kierunku drzwi. - Powinniśmy już iść.
Wilson kiwnął głową, pocierając dłonią skroń. House przesunął się w jego stronę, by stanąć obok niego, lecz nie na tyle blisko, żeby ich ciała stykały się ze sobą.
[]
House stęknął, przeklinając swoją nogę. Cuddy zmierzała do jego biura. Chwytając swoją laskę, wstał i spróbował uciec przez pokój konferencyjny. Jednak okazało się to daremnym wysiłkiem, bo Cuddy zdążyła wejść do środka, zanim on zdołał choćby dotrzeć do drzwi.
House zauważył, że Cuddy jest w rozsypce, lecz jego to tak naprawdę nie obchodziło. Niby czemu miałby się tym przejmować? Bo nagle zaczęła żałować, że go odtrąciła? Cóż, jej strata. Teraz on był z Wilsonem. Nie potrzebował jej. Ona miała swoją szansę i ją zmarnowała. A House był za to cholernie wdzięczny. Gdyby zaczął spotykać się z Cuddy i gdyby do tego czasu nie zerwali ze sobą, on i Wilson nigdy nie zostaliby parą. House zawsze zakładał, że prędzej czy później będzie z Cuddy, ale to było przed tym, zanim dowiedział się, co Wilson do niego czuje. A teraz, gdy się tego dowiedział, nie była to nawet kwestia dokonania wyboru. Oczywiście, że wybrałby Wilsona. Zawsze wybrałby Wilsona. Czy House kiedykolwiek ryzykował własnym życiem dla szczęścia Cuddy?
Cuddy rzeczywiście była w rozsypce. Jej włosy nie układały się w loki, ani nie były wyprostowane; po prostu zwisały bezładnie wokół jej twarzy. Jej makijaż był rozmazany i nawet jej piersi straciły swój wyzywający wygląd. Stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy.
- Jestem zazdrosna – wyznała, natychmiast odwracając wzrok, zanim ponownie zebrała się na odwagę. Uniosła nieznacznie ramiona, po czym pozwoliła im opaść wzdłuż swoich boków. - Miałeś rację. Wilson miał rację. Ja... ja nie chcę, żebyś był z nim. - Podstąpiła krok do przodu. Nawet w butach na wysokim obcasie była niższa od House'a, więc musiała nieco odchylić głowę, by utrzymać kontakt wzrokowy. Jej głos załamał się nieco, gdy wyszeptała: - Chcę, żebyś był ze mną. - Zrobiła jeszcze jeden krok naprzód i przycisnęła usta do jego ust.
House jej nie dotknął. Nie poruszył się. Po prostu stał tam, czekając, aż to się skończy. Wreszcie Cuddy cofnęła się, ocierając oczy. House nie spojrzał na nią. Jego wzrok wyminął ją, powędrował ponad jej ramieniem i poprzez szklane ściany jego gabinetu do miejsca, w którym stał Wilson i patrzył prosto na nich. Oczy House'a na sekundę spotkały się z oczyma jego kochanka. Pokręcił głową, mówiąc w ten sposób Wilsonowi, że to nie było to, na co wyglądało. Wilson albo źle zrozumiał ten gest, albo go zignorował. Obrócił się na pięcie i sztywnym krokiem pomaszerował w kierunku windy.
(Do następnego rozdziału - KLIK)
.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:12, 26 Lip 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anai
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:27, 19 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | to wyrażę się inaczej: będzie office!sex, w sensie na +13 | seks na +13? To to jest w ogóle możliwe?
Richie117 napisał: | A to wszystko BEZ chwytania się przy ludziach za klejnoty | jak widać - można...
Richie117 napisał: | po to są wakacje, żeby się bawić, a nie spać | hell yeaah Wyśpię się w szkole, na lekcjach
***
Cytat: | Brzeg odrzuconych koców sięgał mu tylko do kolan, więc jego tyłek w pewnym sensie sprawiał wrażenie wypiętego w powietrze. Gdyby nie to, że Wilson właśnie spał, prawdopodobnie byłoby mu bardzo niewygodnie. | bo House wykorzystałby wtedy jego "sprawiający wrażenie wypiętego w powietrze" tyłek?
Cytat: | Ramiona House'a zgarbiły się; wyglądał na przybitego. - Zrobiłem to, żeby cię wkurzyć! | poor House, okłamuje sam siebie
Cytat: | - ...Kiedy ja chodziłem z Remy, nie całowaliśmy się po całym szpitalu. | Do dziś się zastanawiam, kto wpadł na pomysł, żeby połączyć Foremana i Trzynastkę
Cytat: | - Oczywiście, że tak naprawdę nie są razem! - odparła Cuddy, jak gdyby ten pomysł był zupełnie bez sensu. - W porządku, nie mam pojęcia, czemu Wilson bierze w tym udział, ani nie jestem pewna, po co w ogóle House to robi, ale jestem przekonana, że to się nie dzieje na poważnie. | omg, niech ktoś wepchnie jej ten silikon znowu w cycki, może wtedy odrosną jej szare komórki
Cytat: | - Ja nie lubię was, a wy nie lubicie mnie. A nawet jeśli mnie lubicie, to mam to gdzieś i nie chcę o tym słuchać. Ale mam was zaprosić na jakąś głupią kolację, którą Wilson urządza w piątek. Jeśli któreś z was nie przyjdzie, wszyscy będziecie odrabiać moje dyżury w klinice przez następny miesiąc, capisce? |
Cytat: | - Zachowałam się jak kretynka, w porządku? - powiedziała. - Przepraszam. Miałeś rację. Nigdy nie powinnam była zakładać, że ty i House chcielibyście udawać, że jesteście parą... z jakiegokolwiek powodu. Możesz mi, proszę, wybaczyć? | - Oczywiście, że mogę. Musisz tylko jak najprędzej wyprowadzić się na inny kontynent. Albo na sąsiednią planetę.
Cytat: | Wkrótce znajdą sobie coś innego, co im się spodoba. | taa, jakąś przytulną budę dla psa lub karton
Cytat: | Chase prychnął. - Jestem seksowniejszy niż twój partner. | Czy on miał na myśli Wilsona?! No waaaay!
Cytat: | - Bo jesteś zakochany we mnie! - wykrzyczała w odpowiedzi. W jej oczach pojawiły się łzy. | She's soo funny.
Cytat: | - Kiedy ja chciałem być z tobą, ty tego nie chciałaś, bo jestem zbyt pokręcony, by być częścią twojego życia, ale gdy ktoś inny chce być ze mną, nagle nie wolno mi zakochać się w nikim innym oprócz ciebie! Nie potrafisz zaakceptować tego, że naprawdę jestem z Wilsonem, bo jesteś zazdrosna! | Bo Cuddy to prawdziwa suka ogrodnika - sama nie weźmie i nikomu nie da
Cytat: | Jej makijaż był rozmazany i nawet jej piersi straciły swój wyzywający wygląd. | to pewnie przez te pęknięte implanty
Cytat: | Jej głos załamał się nieco, gdy wyszeptała: - Chcę, żebyś był ze mną. - Zrobiła jeszcze jeden krok naprzód i przycisnęła usta do jego ust. | Wtf?! Niee!
(A tak na marginesie mówiąc, czy tylko mi skojarzyło się to z typową komedią romantyczną? W każdej jest taka scena!)
Ten fik makes me hate Cuddy even more I zgadzam się z tym, co napisałaś we wstępie. Od siebie dodam jeszcze, że wierzę w Hilsona m.in dlatego, że w tym związku House nie musiałby się zmieniać w ciepłą kluchę, żeby Wilson go nie zostawił. Zostali kochankami, ale nie przestali być przyjaciółmi i to jest piękne
Weeny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|