|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:50, 20 Maj 2009 Temat postu: Fic: All I Need To Know [6/60] |
|
|
Zweryfikowane przez elfchick
Tytuł: All I Need To Know
Autorka:Julia Bohemian
Tłumacz: elfchick
Zgoda Autorki: Jest
All I Need To Know
“So many questions, still left unanswered.
So much that I’ve never broken through.
And when I feel you near me, sometimes I see so clearly.
The only truth I’ve ever known, is me and you.
I don’t know much. But, I know I love you.
And that may be all I need to know.”
-Aaron Neville
Rozdział 1: Ironia i płyn po goleniu
Może się to wydać ironiczne, ale tak naprawdę to wszystko zaczęło się od przytulania. Trudno powiedzieć kiedy wszystko się zmieniło. I w zasadzie nie jest to ważne. Wilson przychodził do House'a po pracy. Przynosił piwo a House zamawiał jedzenie. Rozmawiali, śmiali się z jakiegoś drugorzędnego kryminału. W końcu jeden z nich opierał się o drugiego z pełnym przyzwoleniem.
Po pewnym czasie ich bliskość i wzajemne opieranie się o siebie zmieniły się w przytulanie. House zaczął układać poduszkę na kolanach Wilsona i kłaść na niej głowę. Tłumaczył, że Wilson zajmuje za dużo miejsca na kanapie.
W końcu Wilson zaczął kłaść rękę na głowie House'a albo na jego ramieniu. House zaczął opierać nogi na nogach Wilsona. Było im z razem na tyle wygodnie, że obaj stwierdzili iż nie wymaga to tłumaczenia.
Pewnej nocy, kiedy obaj byli bardziej pijani niż zwykle, House przytulił się do Wilsona i położył głowę na jego ramieniu. Wilson wciągnął nosem zapach szamponu House'a. Ponieważ był pijany, odezwał się nie myśląc o tym co mówi.
- Twoje włosy ładnie pachną.
House roześmiał się z otwartości Wilsona. Ale ponieważ także był pijany odpowiedział szczerze.
- Używam Breck'a.
Tym razem to Wilson się roześmiał.
- Nie da się ukryć.
- Pozwól mi powąchać swoje włosy.
Wilson uniósł brew. House nigdy przedtem nie przejawiał zainteresowania jego włosami pozatym, że wyśmiewał się z jego obsesji na punkcie układania ich.
- Mówisz poważnie?
House zastanowił się nad tym zapominając o co zapytał.
- Tak myślę.
Wilson pochylił się i House wsadził nos w jego włosy.
- Mmm...pachnnie owocami.
Wilson wzruszył ramionami. Nie pamiętał nazwy szamponu, ale wiedział, że jest on zielony. Od swojego ostatniego rozwodu kupował to co było na wyprzedaży.
- Jest jabłkowy chyba...
House kiwnął głową myśląc, że jest on pewnie strasznie drogi.
- Nieźle. Pewnie wszystkie laski na niego lecą.
- Już od jakiegoś czasu...nie. - westchnął Wilson.
- Jakiego mydła używasz?
Wilson przejrzał w myślach katalog produktów jakich używał.
- Uh...używam mydła Zest. A ty?
- Irlandzkiej Wiosny.
- Przecież nie jesteś Irlandczykiem. - Wytknął mu z uśmiechem Wilson.
House roześmiał się ponieważ nigdy przedtem o tym nie myślał.
- Wiem...Moja matka zawsze je kupowała.
Wilson potrząsnął głową, zdając sobie sprawę jak mało czasu House spędzał wybierając produkty higieny osobistej.
- To takie...smutne.
- Wiem. Może teraz zacznę kupować Zest chyba, że powiesz mi, że kupowała je twoja matka.
Wilson przemyślał to.
- Nie. Robiła to jedna z moich żon.
House zmarszczył nos.
- Jak ono pachnie?
Wilson wzruszył ramionami.
- W zasadzie to ono nie ma zapachu. Nie wydaje mi się. Pachnie świeżo...- Pomyślał przez chwilę starając się przypomnieć sobie opakowanie. - Pachnie jak deszcz.
- To brzmi dobrze. - House kiwnął automatycznie głową, myśląc, że usłyszał to w jakiejś reklamie.
- Użyłem go rano pod prysznicem. Chcesz powąchać? - Zażartował Wilson.
- Jasne...- House przyłożył nos do klatki piersiowej Wilsona i wciągnął mocno powietrze, szczerząc zęby.
- Pachniesz potem.
- Przepraszam. Kiedy następnym razem wezmę prysznic dam ci znać i możesz spróbować jeszcze raz.- Roześmiał się Wilson.
- W porządku.
House uśmiechnął się głupio i znowu oparł o Wilsona. Przekręcił lekko głowę i powąchał jego brodę, poczuł lekką szorstkość jego dwudziestoczterogodzinnego zarostu. Uświadomił sobie, że znał Wilsona od ponad trzynastu lat ale nigdy nie pomyślał o jego zapachu.
- Jakiego płynu po goleniu używasz?
- Stetson.
Kiedy Wilson się odezwał, House poczuł wibracje w jego gardle. Powąchał jego szyję. Pachniała dobrze, mieszanką Stetsona, potu i czegoś innego, co było całkowicie niezwykłe.
- To łaskocze. - Powiedział automatycznie Wilson.
- Przepraszam... - Pomysł łaskotania Wilsona wydawał się dość śmieszny. House dmuchnął gorącym powietrzem i Wilson wzdrygnął się z lekkim uśmiechem.
- Przestań.
- Co mam przestać? House wyszczerzył zęby rad z faktu, że znalazł nowy sposób na irytowanie Wilsona.
Przesunął ustami po włoskach na szyi Wilsona, dmuchając na nie gorącym oddechem. Wilson poczuł mrowienie w pachwinie i zamknął oczy wolno oddychając.
- Przestań.- Szepnął. Jego ciało odpowiadało temu doznaniu. Ponieważ wywoływał je House, Wilson nie wiedział co ono oznaczało.
Ale House zbyt dobrze się bawił żeby przestać. Zamknął oczy i dmuchał na szyję Wilsona i jego brodę. Oczy Wilsona były nadal zamknięte, głowa odchylona z przyjemności. Instynktownie odwrócił głowę w stronę House'a. Powiedział sobie, że zmusi go by przestał, ale w tym momencie ich usta otarły się o siebie i wszystko potoczyło się w innym kierunku.
House czuł zapach jego płynu po goleniu, szorstkość jego zarostu. Zwykle tego rodzaju atrybuty go nie podniecały. Ale usta i policzek Wilsona były miękkie i jędrne i House chciał zbadać je głębiej. Odetchnął i musnął ustami usta przyjaciela. Potem odezwał się, zbyt pijany by zrozumieć konsekwencje swoich słów.
- Czy...czy mogę Cię pocałować?
Wilson czuł ciepło bijące z twarzy House'a zaraz obok swojej. Czuł jego zarost kłujący jego skórę, stymulujący wrażliwe zakończenia nerwowe w jego twarzy. W tym momencie przestał bać się bliskości jaką osiągneli. Nagle jego uczucia stały się ważniejsze niż strach.
- Jasne.
Wilson nie był pewien co robić. Powoli dotknął wargami ust przyjaciela, najpierw wymieniając kilka delikatnych skubnięć. House przygryzł usta Wilsona, sprawdzając jak daleko może się posunąć zanim zdecyduje się przerwać. Po kilku minutach wyczerpującej trwogi, jeden z nich otworzył usta. Ich języki się spotkały a ślina zmieszała.
Tamtego wieczora całowali się aż do zmęczenia. Zasnęli razem na kanapie, zaplątani we własne ramiona.
Następnego ranka nie rozmawiali o tym. Obaj zachowywali się jakby nic nie zaszło. Każdy z nich czekał aż ten drugi zacznie rozmowę, co oczywiście się nie stało.
Następnym razem, kiedy Wilson wiedział, że pójdzie po pracy do House'a, dopilnował by przed wyjściem pochlapać się płynem po goleniu.
- Ten film jest nudny, - narzekał House, wypijając czwarte tego wieczora piwo. Był piątek i House zawsze pił wtedy więcej. Już dawno stwierdził, że może spędzić weekend na leczeniu kaca.
Wilson udał irytację ponieważ wiedział, że House tego od niego oczekiwał.
- Tak Ci się tylko wydaje bo, nie przykładasz do niego uwagi.
- Kto to jest? - House wskazał ekran palcem wskazującym, podczas gdy reszta jego dłoni trzymała mocno butelkę. Jego głos stał się niewyraźny i Wilson zaczął się zastanawiać czy będzie tego wieczora trzymał głowę House'a nad muszlą klozetową.
- Brat głównej bohaterki.
- A ten drugi? - Wskazał znowu House, chociaż w zasadzie go to nie obchodziło ale chciał mieć powód do rozmowy. Może jeśli zaczeliby rozmawiać wtedy doszłoby do czegoś.
- To przyjaciel jej męża. - Wilson odpowiedział nadal patrząc w ekran telewizora. Zastanawiał się czy jego udawane zainteresowanie filmem było wystarczająco przekonywujące.
- Co on ma wspólnego z tym wszystkim?
Wilson westchnął. House robił to w czasie każdego filmu, który razem oglądali. Trudno mu było uwierzyć, że człowiek tak genialny jak House ma problem ze zrozumieniem postaci i fabuły dwugodzinnego filmu. House kilka razy wyszedł z pokoju. Pewnie dlatego nie wiedział co się dzieje.
- Gdybyś nie spędził dwudziestu miniut w łazience, to byś wiedział.
House nie odpowiedział. Nie chciał mówić Wilsonowi dlaczego spędził dwadzieścia minut w łazience i dlaczego robił to za każdym razem kiedy był u niego Wilson. Chciał oszczędzić sobie kłopotu, który mógłby wyniknąć z kolejnej sesji przytulanek. W tym momencie, Wilson opierał nogi o stolik do kawy a House przerzucił przez nie swoją prawą nogę. Dłoń Wilsona leżała na jego udzie. House spojrzał na niego dziwnie kiedy ją tam położył. Ale nie kazał mu jej zdjąć.
Obaj byli cisi przez resztę filmu. House pytał o coś czasami a Wilson udzielał mu wtedy jedno lub dwu sylabowych odpowiedzi. Obaj byli lekko pijani, zmęczeni i zdecydowanie było im wygodnie.
Ale, w końcu na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Wilson poczuł chęć przeciągnięcia się. Nie chciał zniechęcać uczuć House'a więc do tej pory ignorował fakt, że już nie czuł własnych nóg.
Zanim Wilson zdążył się odezwać, House wyciągnął ramię i oparł głowę o jego klatkę piersiową.
- Zostańmy tutaj.
- Na kanapie? Obaj? - Wilson nie był pewien czy był to dobry pomysł. - Ona nie jest zbyt wygodna. Ostatnim razem obudziłem się ze strasznym skurczem w szyi.
Było to pierwsze wspomnienie 'ostatniego razu'. House przełknął starając się nie okazać rozczarowania.
- W porządku.
- Ona naprawdę nie jest wystaczająco duża... - zauważył Wilson mając nadzieję, że House nie poczuł się odrzucony przez jego słowa.
- Moje łóżko jest całkiem spore. - Powiedział odważnie House, wiedząc, że mógł popełnić błąd. Spanie w jednym łóżku nic nie znaczyło. Wielu przyjaciołom się to zdarzało.
Wilson tylko kiwnął głową, niepewny czy House rzeczywiście miał na myśli to co Wilson myślał, że ma. Nie miał zmiaru pierwszy przekroczyć tej granicy. Chciał by zrobił to House.
- Ono jest duże.
- Więc wystarczy na nim miejsca dla nas obu...gdybyś chciał...no wiesz...- House wypowiedział te słowa w klatkę piersiową Wilsona żeby ten nie widział jego twarzy. Po prostu zasugerował to, mając nadzieję, że Wilson da mu jakiś znak.
Wilson uśmiechnął się słysząc niepewność w głosie przyjaciela. House bardzo rzadko pozwalał sobie na pokazywanie swoich słabych punktów. To, że House był...zdenerwowany, dało mu więcej pewności siebie. Wsunął palce pod dłoń House'a, mając nadzieję, że lekkie pogłaskanie jej wystarczy do przekazania jego zamiarów.
- Czy ty...zapraszasz mnie do swojego łóżka?
House'owi przez chwilę zabrakło słów. Gdyby wprost powiedział 'tak' Wilson mógłby go odrzucić. Z drugiej strony, jeśli Wilson zgodziłby się to on miałby prawo odrzucenia go. Sama psychologia tego momentu przyprawiała go o zawrót głowy, jedyne czego chciał to przeskoczyć ten moment i się położyć.
- Czy myślisz, że cię zapraszam?
House wiedział, że miał w nawyku odpowiadanie pytaniem na pytanie. Westchnął czując przypływ odwagi.
- Jeśli chcesz... To nic takiego.
Wilson kiwnął twierdząco głową, odpowiadając szybko
- Chcę...
Powoli wstali z kanapy. Wilson pozwolił krwi odpłynąć z powrotem do nóg, potem wyłączył telewizor i wyjął film z odtwarzacza DVD. W tym czasie House pokuśtykał do swojej sypialni. Zdjął dżinsy zostając w skarpetkach, bieliźnie i t-shircie. Wilson dołączył do niego kiedy odniósł do zlewu butelki po piwie i sprawdził czy drzwi są zamknięte.
Po umoszczeniu się na materacu, House położył głowę na piersi Wilsona. Wilson zawahał się przez chwilę zanim objął przyjaciela. House odchylił głowę na tyle by móc widzieć jego twarz i szyję. Zaczął delikatnie całować szczękę Wilsona i jego brodę. Wilson poczuł jak jego ciało odpowiada na tę pieszczotę. Zastanawiał się czy House to zauważy i co wtedy zrobi.
House nie chciał się do tego przyznać, ale obawiał się tego co mogłoby się stać jeśli ich usta znowu by się spotkały. Po chwili Wilson zasnął. Po chwili dołączył do niego House.
Po jakimś czasie Wilson obudził się z bardzo dziwnym uczuciem. Miał właśnie bardzo realistyczny sen, w którym wystąpiły jego była żona i nowa pielęgniarka z Onkologii. Sen był taki wyraźny, że Wilson obudził się w momencie kiedy wytrysnął w swoją bieliznę. Zakrył się rękoma. Ale było już za późno.
Wilson obawiał się tego. W ciągu ostatnich dni małżeństwa, kiedy seks stał się niezwykle rzadki, wiele razy budził się w środku nocy i wrzucał swoją piżamę do pralki. Jego żona była na tyle oddalona i rozkojarzona, że nawet tego nie zauważyła.
Tym razem zdarzyło mu się to poza domem. Nie miał ubrania na zmianę. Po rozważeniu wszelkich możliwości, Wilson wyślizgnął się spod ramion House'a i wyszedł na korytarz.
Ostrożnie zdjął spodnie i bieliznę, zwinął je w kulkę i wrzucił do kosza na brudną bieliznę. Przyniósł z łazienki myjkę i wytarł się nią. Potem wrócił na palcach do sypialni i cicho przetrząsnął szuflady komody w poszukiwaniu stosownego ubrania na zmianę. Kiedy podszedł znów do łóżka zauważył otwarte oczy House'a, spoglądające na niego w mroku wczesnego poranka. Jego głos był zaspany i House zastanawiał się na ile się obudził.
- Gdzie byłeś?
Wilson wspiął się spowrotem na łóżko. Jego głos był pełen wstydu. Ale potrzebował rozgrzeszenia jakie mógł mu dać tylko House.
- Ja...miałem mały wypadek.
House nie był pewien czy go zrozumiał. Sens wypowiedzi Wilsona dotarł do niego dopiero kiedy zauważył, że Wilson ma na sobie jego dresy. Nadal na pół śpiąco House przytulił się do Wilsona i pocałował go w kark.
- Zdarza się.- Mruknął.
Wilson mrugnął zdając sobie sprawę z tego, że już nie musi się wstydzić. Wtulił się w ramiona House'a i zasnął.
Rankiem Wilson pojechał do siebie przebrać się. Potem obaj pojechali do pracy i nigdy nie rozmawiali o tym co stało się poprzedniej nocy. Ta sytuacja trwała przez następne kilka miesięcy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Sob 16:51, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:06, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
O mój boże!!!!!! Kobieto, kocham cię! Jak ty to znalazłaś? Toż to mój zagubiony fik, którego z niewiadomo ile się naszukałam I pomyśleć, że już straciłam nadzieję
Dzięki ci kochana, jeszcze raz. Dzięki tobie mogę znów zaczytywać się w moim pierwszym hilsonowym fiku. I to po polsku. Dzięki!
A teraz zabieram się do czytania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
oliwka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:13, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Jakie słodkie. Uwielbiam fiki w którym znajomość chłopaków idzie do przodu. Co alkohol może zrobić z człowiekiem. W ich przypadku wyszło to raczej dobrze, w moim nigdy tak się nie dzieje Wpadka Wilsona jest świetna, miałam uśmiech od ucha do ucha, nawet nie wiedziałam, że tak się da.
Życzę dużo weny i czekam na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:14, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Lady Makbeth napisał: | O mój boże!!!!!! Kobieto, kocham cię! Jak ty to znalazłaś? |
Mam dojscie do Julii B.
Lady Makbeth napisał: | Dzięki ci kochana, jeszcze raz. Dzięki tobie mogę znów zaczytywać się w moim pierwszym hilsonowym fiku. I to po polsku. Dzięki! |
Alez prosze bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:49, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Wilson i House powinni pić więcej alkoholu przyznali by się sobie końcu że się kochają i wgl byłabym bardziej ucieszona gdyby byli razem ;D teraz tylko czekam na dalszą część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciacho
Stomatolog
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Princeton :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:51, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
O matko!!
Co to za cudo?! ^_^
Jeste wspaniałe, przeboskie i swietne!
I będzie tego 60 części??? O.O
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:05, 20 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
W zasadzie to jest ich 59 plus epilog ale zaokraglilam do 60 zeby ladniej wygladalo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soft
Pulmonolog
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 6:08, 21 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Cudo!
Na początku zobaczyłam ile ma być części i uśmiechnęłam się - coś długiego ach... ^^
Opowiadanie takie, takie, takie... takie słodkie ;d Wpadka Wilsona i wieczorne przytulanie chłopaków wywołało szerokiego banana na mojej twarzy.
Mam nadzieję, że kolejny part szybko dołączy do pierwszego, bo już się doczekać nie mogę. Pewnie w szkole będe siedzieć i zastanawiać co będzie dalej
Wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez soft dnia Czw 6:08, 21 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:11, 21 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
mnie osobiscie rozmiar tego opowiadania troche na poczatku przerazil. ale coz do odwaznych swiat nalezy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:52, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Rozdział 2 : Wątpliwości
House rozejrzał się po swoim biurze by upewnić się, że jest w nim sam zanim wykręcił numer telefonu.
- Stacy Warner poproszę.
Etykieta rozmów telefonicznych nie należała co mocnych stron House'a. Ale nie chciał ryzykować tego, że nie uda mu się porozmawiać ze Stacy tylko dlatego, że był niegrzeczny dla jej asystentki. Kiedy się spotykali, Stacy miała pięć różnych asystentek, głównie z powodu tego jak on je traktował.
Odpowiedziała mu przemądrzała młoda kobieta.
- Przepraszam, pani Warner wyszła na lunch. Czy mam jej coś przekazać?
- Nie dziękuję. Zadzwonię później. Kiedy wróci z lunchu? - House czuł jak ta wymuszona grzeczność działa mu na nerwy. Nienawidził rozmawiać przez telefon, zwłaszcza z nieznajomymi.
Osoba po drugiej stronie przycichła na chwilę, jakby sprawdzając kalendarz.
- O pierwszej...ale zaraz potem ma spotkanie.
- Mimo to postaram się ją złapać...dziękuję.
House odłożył słuchawkę. Ta rozmowa nie mogła czekać. Wiedział, że nadal ma numer jej komórki. Ale nie wiedział jak ona zareaguje na jego telefon. Nie chciał żeby źle zrozumiała powód dla którego do niej dzwoni i rozłączyła się zanim on zdążyłby wyjaśnić.
Postanowił zaryzykować. Wyciągnął swój telefon komórkowy i wyszukał numer pod nazwą: Stacy Komórka.
House czekał nerwowo wczasie pierwszego...i drugiego sygnału.
- Stacy Warner.
House przełknął starając się by jego głos zabrzmiał naturalnie.
- Stacy...tu Greg.
W jej głosie natychmiast pojawia się panika. Nie miała z nim kontaktu od ponad roku i nie rozstali się w najlepszych stosunkach. Musiał mieć naprawdę poważny powód by do niej zadzwonić.
- Greg...O mój Boże. Czy coś się stało?
House uśmiechnnął się słysząc w jej głosie troskę o niego po wszystkim co przeszli.
- NIc...mi nie jest. Ja po prostu...muszę z tobą o czymś porozmawiać.
Stacy wiedziała, że House nie rozmawiał o niczym. On w ogóle nienawidził rozmawiać. Więc teraz musiała się skupić.
- W porządku.
House westchnął. Nie wiedział jak się wyrazić. Nie wiedział czy mógł to wyrazić. Był pewien tylko tego, że Stacy była najlepszą osobą do tej rozmowy. Była jedną z niewielu osób, które dobrze go znały. I co najważniejsze, znała także osobę, o której chciał rozmawiać.
- Wiesz...myślę, że jesteś jedyną kobietą, którą naprawdę kochałem.
Stacy przewróciła oczami, myśląc, że to jakaś gra. Nie była w odpowiednim nastroju.
- Czy ty jesteś pijany?
Tego House się nie spodziewał.
- Słucham? Nie, nie jestem pijany....Po prostu posłuchaj mnie. Dobrze?
Ona westchnęła,słysząc naleganie w jego głosie.
- Dobrze...mów dalej. Byłam jedyną kobietą którą naprawdę kochałeś i...?
House oblizał usta i gadał dalej.
- ...to znaczy...podkochiwałem się w dziewczynach w szkole średniej i w czasie studiów. Niektóre bardzo mi się podobały...
Stacy potrząsnęła głową przypominając sobie z kim rozmawia.
- Cokolwiek chcesz mi powiedzieć Greg...po prostu wyrzuć to z siebie.
House odetchnął głęboko. Miał to na końcu języka. Jeśli jej o tym powie, przyzna się, że to prawda. Jeśli się do tego przyzna, będzie musiał stawić temu czoła...naprawdę stawić temu czoła.
- Znowu się zakochałem. To znaczy tak mi się wydaje. Nie jestem...pewien.
Stacy uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że Greg znajdzie sobie kogoś. Czuła się winna sposobu w jaki go zostawiła. To, że w końcu znalazł sposób na poradzenie sobie z tym, sprawiło iż jej poczucie winy zniknęło.
- Chodzi o Cameron, prawda?
House potrząsnął głową chociaż Stacy tego nie widziała. Wiedział, że ona to powie.
- Nie...nie chodzi o nią.
Stacy zmarszczyła czoło. Była pewna, że chodzi o Cameron sama widziała jak ona zachowywała się w jego obecności.
- Czy masz na myśli Lisę?
House zastanawiał się jak Stacy zareagowałaby gdyby rzeczywiście chodziło o Lisę.
- Nie...
Stacy potrząsnęła głową zastanawiając się dlaczego Greg zawsze czuł potrzebę zabawy.
- Czy ja ją w ogóle znam?
House nie mógł powstrzymać głupiego uśmiechu.
- Nie. Ale znasz...jego.
Na twarzy Stacy pojawił się powolny uśmiech.
- James...
House poczuł, że się czerwieni i zastanawiał się skąd ona wiedziała.
- Taak.
Uśmiech Stacy był niemal słyszalny w jej głosie.
- Greg, to takie...słodkie.
Tego także House się nie spodziewał.
- Więc... nie sądzisz, że zwariowałem?
Stacy roześmiała się.
- Nadal tak uważam, ale to nie ma znaczenia.
Stacy przerwała uświadamiając sobie, że to nie wszystko, inaczej Greg nie zadzwoniłby do niej.
- Czy on wie?
House zdusił w sobie nerwowy chichot. Nie podobało mu się dokąd zmierzała ta rozmowa.
- Uh...Jestem prawie pewien, że nie.
- Och Greg. Nie martwiłabym się tym. Widziałam was razem.
House nie wiedział co miała na myśli.
W umyśle Stacy pojawiła się nagle nowa myśl.
- Jak to się zaczęło? To znaczy....
House westchnął.
- Nie wiem. Byliśmy pijani. Kilka razy się całowaliśmy. Kilka razy spał w moim łóżku. To było dziwne, ale dobre. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. To się po prostu stało.
Stacy zaśmiała się cicho.
- Całowaliście się? I nadal zastanawiasz się co on do ciebie czuje?
House'owi nie podobało się jej nastawienie, jakby chodziło tylko o seks.
- Stacy... to nie tak.
Stacy stwierdziła, że powinna była inaczej się wysłowić.
- W porządku...spójrzmy na to z innej strony.Twój najlepszy przyjaciel od Bóg jeden wie jak dawna, nagle postanawia, że nie ma nic przeciwko całowaniu się z tobą i sypianiu w twoim łóżku a ty zastanawiasz się czy on cię lubi.
House skrzywił się znowu czując, że tym razem Stacy nadmiernie uprościła sytuację.
- Wiem, że on mnie lubi. Lubi także zapasy i filadelfijskie kanapki z serem i siekaną wołowiną.
Uśmiech Stacy zbladł. Za dobrze go znała.
- Boisz się, że on nie kocha cię tak mocno jak ty jego.
House nagle poczuł się zawstydzony.
- Ja po prostu... - Zniżył głos do szeptu. - Ciągle o nim myślę...Stacy. Ja nie mogę tak żyć. To nie jest normalne.
- Żyć jak? Troszcząc się o kogoś? Tak, to rzeczywiście trudne.
- Kpisz sobie ze mnie?
- Nie. Greg on cię kocha. Mogę się o to założyć. Powiedz mu co do niego czujesz.
House uniósł brew.
- Jeśli okaże się, że nie masz racji....mogę cię pozwać?
Stacy uśmiechnęła się.
- Tylko jeśli chcesz zapłacić pięćset dolarów za moje porady prawne.
- Akurat.
Stacy spojrzała na zegarek a potem na drzwi biura.
- Muszę już kończyć Greg. Mam spotkanie.
- W porządku. - Jego głos zmiękł, rad z faktu, że ona nadal chciała z nim rozmawiać po wszystkim co przeszli. - Stacy...Dzięki.
James Wilson zapukał do drzwi gabinetu Dr. Cuddy. Ona siedziała za biurkiem wpatrzona w ekran komputera. Wyjrzała zza niego i zobaczyła Wilsona.
- Wejdź proszę.
Wilson podszedł do jej biurka i opadł na stojące przed nim krzesło.
- Czy mogę cię o coś zapytać w tajemnicy?
Cuddy uśmiechnęła się zastanawiając się jakiej porady mogłaby mu udzielić. Do tej pory o nic jej nie pytał. Zwykle prosił o porady House'a. Jeśli przyszedł do niej to oznaczało to, że chodziło o House'a.
- Oczywiście, że możesz.
Wilson mrugnął, nie wiedząc jak sformułować pytanie. Nie był pewien czego chciał się dowiedzieć. Cuddy była jedyną osobą, która znała jego i House'a tak dobrze jak oni znali siebie nawzajem.
Cuddy patrzyła na niego z oczekiwaniem.
- Cokolwiek zechcesz Wilson...
- Przepraszam....po prostu. - Westchnął Wilson. - Wiesz, że byłem żonaty trzy razy.
Cuddy spojrzała na niego dziwnie.
- Oczywiście. Byłam obecna na dwóch twoich ślubach.
-....Więc można śmiało stwierdzić, że zawsze podobały mi się kobiety...nawet kiedy byłem małym chłopcem...
Cuddy była kompletnie zagubiona. Wiedziała, że Wilson ma tendencję do przeskakiwania z tematu na temat kiedy jest zdenerwowany. Stwierdziła, że jeśli nie naprowadzi go na właściwy temat, on sam nic jej nie powie.
- Czy chciałeś mnie o coś spytać? Ponieważ, nie słyszałam pytania.
Wilson potrząsnął głową. Odetchnął głęboko zanim zadał pytanie, o którym myślał od tygodni a nawet miesięcy.
- Czy myślisz, że jest możliwe, że zakochałem się w...mężczyźnie?
Oczy Cuddy rozszerzyły się, nadal nie była pewna do czego zmierza Wilson.
- Czy jest to możliwe? Oczywiście.
Chociaż nie była pewna czy chce znać odpowiedź, poprosiła by kontynuował.
- Dlaczego...pytasz?
Wilson podrapał się w kark, najwyraźniej bardzo zdenerwowany tym co go tu przywiodło.
- Chyba się zakochałem.
Cuddy pozwoliła sobie uśmiechnąć się kiedy zorientowała się o co mu chodzi.
- W House'ie?
On spojrzał na nią, niemal przerażony tym jak szybko to do niej dotarło. Jeśli ona to zauważyła, inni ludzie pewnie też.
- Skąd...?
Cuddy uśmiechnęła się szeroko.
- Obydwaj...- Kiwnęła głową kiedy więcej zrozumiała. - To wszystko widać w waszym zachowaniu.
Wilson uniósł brwi, nagle zastanawiając się ilu ludzi to zauważyło.
- Nie jestem pewien... co on czuje.
- Jeśli pytasz mnie czy myślę czy on czuje to samo...powiedziałabym tak. Zdecydowanie tak.
- Jak mogę być pewien? - Wilson wiedział, że to głupie pytanie. Ale to nie pomagało rozwiać jego wątpliwości. Nie chciał zniszczyć swojego obecnego związku z House'em.
Cuddy uśmiechnęła się czując się jak uczennica.
- Cóż...zawsze możesz go zapytać. - Wyszczerzyła zęby do Wilsona. To jak bardzo się starał i jak bardzo mu zależało wydało się jej urocze.
- Jak to się zaczęło? Przyjaźnicie się od lat. Jak u licha...to znaczy...- Mrugnęła, nie pewna jak wiele szczegółów chciałaby poznać.
Wilson poczuł, że się czerwieni. Nienawidził tego jak łatwo dało się odczytać jego zażenowanie. Nagle poczuł się jak trzynastolatek rozmawiający o seksie z własną matką.
- Całowaliśmy się kilka razy.
Cuddy nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Wy...całowaliście się? To takie...słodkie.
Wilson zmarszczył brwi, nie pewny tego czy ona sobie z niego kpi.
- Liso...
- Przepraszam. Nie śmieję się z ciebie. To po prostu... - Cuddy starała się być przez moment poważna. - Nie sądzę by House zrobiłby coś takiego jeśli to nic by dla niego nie znaczyło. Może... gdybyś był kobietą. Ale, nie sądzę by chciał zniszczyć swoją jedyną prawdziwą przyjaźń.
Wilson stwierdził, że Cuddy ma rację. Jeśli chciał poznać prawdę, musiał szukać jej u źródła. Miał nadzieję, że jeśli to zrobi nie straci przyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
oliwka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:20, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Słodkie. Chłopcy są tacy cudni. House zadzwonił do Stacy, tego się po nim nie nie spodziewałam. Myślałam raczej, że House i Wilson będą zarzucać biedną Cuddy swoimi problemami. Dziewczyny dały im takie same porady pytanie: czy się do nich zastosują??
Czekam na następną część i życzę dużo weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciacho
Stomatolog
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Princeton :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:22, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Och, elfchick. Urocza część.
Greg dzwoniący do Stacy. Bardzo dobrze, że się tu pojawiła, bowiem bardzo lubię tą postać. I to jak rozmawiała z Gregiem, nie wymuszając od niego niczego. Dobrze wiedziała jak ma z nim postepować i faktycznie nikt by tak House'owi nie pomógł jak właśnie ona.
Cytat: | Czy ja ją w ogóle znam?
House nie mógł powstrzymać głupiego uśmiechu.
- Nie. Ale znasz...jego.
Na twarzy Stacy pojawił się powolny uśmiech.
- James...
House poczuł, że się czerwieni i zastanawiał się skąd ona wiedziała. |
Świetny moment, od tego momentu miałam banana na twarzy.
A Stacy wiedziała, bo ona wszystko wie. ^^
Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:29, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Hehe hehehe hehehehe Pływam sobie w różowych obłokach. Jeden z moich ulubionych rozdziałów.
Szczególnie House radzący się Stacey w sprawie swoich uczuć. Rumieniący się House! OMG!
W sumie chłopcy nieźle sobie dobrali pomoce. Pomyślcie tylko Stacey i Cuddy w charakterze ich przyzwoitek, toż to szczyt moich marzeń.
Ale ale, toż to dopiero początek, a ja miałam okazję zapoznać się z oryginałem tego genialnego ficzka i mówię wam; będzie się działo
elfchick, jeszcze raz brawo za podjęcie się zadania, fik faktycznie krótki nie jest, ale cała ta historia aż prosi się o dobre tłumaczenie. Więc pozostaje mi tylko dziękować ci na klęczkach I z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy. Powodzenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:44, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
miałam banana na twarzy przez cały czas gdy czytałam tą część xd genialna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:14, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Lisa Cuddy: fag hag extraordinare
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narquelie
Pacjent
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:43, 23 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Hm, hm, hm. Aż jestem ciekawa, jak góra lodowa stanie im na przeszkodzie, bo pewnie jakaś stanie, nie? ;D
:optymizm: ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:49, 23 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
jeszcze nie teraz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
aaandziaa
Pacjent
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:25, 09 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
No i jak tu nie kochać Julii Bohemian?
To było takie urocze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:44, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Rozdział 3: Komunikacja
House’owi udało się dojechać do pracy i dostać do swojego biura i nie wpaść na James’a Wilsona. Jego zespół już na niego czekał. Nie mieli jeszcze pacjenta. Cameron była zajęta czytaniem najnowszej powieści Nicholasa Sparksa. Starała się nie przykładać uwagi do dyskusji Chase’a i Foremana o tym czy mutanci X-mena wygraliby z Fantastyczną Czwórką pojedynek na śmierć i życie.
Spojrzała na kolegów, zdziwiona ilością energii jaką poświęcili temu tematowi.
- Po to studiowaliście osiem lat?
House roześmiał się z ich kłótni, bijąc się z różnymi myślami. Stwierdził, że teraz był dobry moment na rozmowę z Wilsonem. Było na tyle wcześnie, że nic złego nie mogło się jeszcze wydarzyć. Wilson będzie więc w dobrym nastroju.
House już prawie powiedział, że na chwilę wychodzi, ale jego zespół był tak zajęty rozwiązywaniem kwestii nadprzyrodzonych zdolności super bohaterów, że i tak by go nie usłyszał. Wyszedł więc z gabinetu i skręcił w lewo w kierunku gabinetu Wilsona. W połowie drogi, wpadł właśnie na niego. Wilson wyglądał na lekko zaskoczonego. Dotknął palcem klatki piersiowej przyjaciela.
- Właśnie szedłem się z tobą porozmawiać.
Oczy House’a rozszerzyły się.
- A ja szedłem porozmawiać z tobą.
Przez chwilę, żaden z nich się nie odezwał. Po prostu stali naprzeciwko siebie. Wilson skinął głową, złożywszy ramiona ubrane w świeżo odprasowany biały fartuch.
- Cóż...Jeśli obaj tu jesteśmy.
House spojrzał na niego i zaczął śmiać się nerwowo. Chwilę później Wilson dołączył do niego. Żaden z nich nie był do końca pewien dlaczego się śmieją, ale to pozwoliło opaść napięciu.
- Chodźmy do ciebie. - Powiedział House wskazując drogę ramieniem. - U mnie jest za dużo ludzi.
Wilson odwrócił się i zaczął iść w kierunku swojego biura a House poszedł za nim. Kiedy tam doszli, Wilson pomyślał o tym by uśiąść za biurkiem. Ale to nie wydawało mu się stosowne, więc zmienił zdanie i usiadł w fotelu. House opadł na drugi fotel i obrócił go tak żeby móc widzieć przyjaciela.
- Co chciałeś mi powiedzieć? - House starał się by jego głos zabrzmiał nonszalancko. Stwierdził, że jeśli Wilson ma coś do powiedzenia, przynajmniej, może to być ciekawy sposób na zmianę tematu z tego o czym on chciał mówić.
Oczy Wilsona zwęziły się podejrzliwie.
- O co ci chodzi?
- Powiedziałeś, że chcesz ze mną o czymś porozmawiać. - House wskazał Wilsona palcem
- Ty też tak powiedziałeś.
- Ty pierwszy.
- Nie, ty.
- Chcesz rzucić monetą? - House wyciągnął ćwierćdolarówkę z kieszeni swojej beżowej marynarki i podrzucił. Potem złapał ją i umieścił na swoim nadgarstku przykrytą dłonią spoglądając na Wilsona.
- Uh...rewers.
House powoli odkrył monetę dłonią
- Ha! Awers.
Wilson zmarszczył brew.
- Pokaż mi tę monetę.
House rzucił mu ćwierćdolarówkę.
- Jest w porządku.
Mimo wszystko Wilson obejrzał dokładnie monetę. Musiał przyznać House'owi rację.
- Cholera.
House uśmiechnął się triumfująco i machnął dłonią w stronę Wilsona.
- Cóż, ty pierwszy...zaczynaj.
Wilson splótł dłonie a potem zaczął bawić się krawatem. To było dziwne, ta trema przed rozmową z House'em.
- Daj mi minutę.
- Już ci dałem.
Wilson zmarszczył nos słysząc niecierpliwość przyjaciela.
- Trudno mi o tym mówić.
House spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Co może być aż takie trudne? Chyba nie umierasz, co?
- Nie !
- Cóż, dobrze. O co ci więc chodzi?
Wilson potrząsnął głową.
- Wiesz, potrafisz być naprawdę nieczuły.
- Tak, wiem o tym. Naprawdę mam nadzieję, że nie przyszliśmy tutaj byś mi o tym przypominał.
- Nie, nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. - Wilson nadal bawił się krawatem. Kiedy się znowu odezwał patrzył na prążki na nim. - Chcę porozmawiać z tobą o...nas. Chcę porozmawiać o tym co się między nami dzieje.
House poczuł jak jego serce zaczęło bić szybciej niż by chciał. Nie powiedział nic. Chciał zobaczyć czy Wilson wypowiedział swoją kwestię do końca.
- Ostatnio, dzieją się z nami dziwne rzeczy, House, rzeczy, o których nie rozmawiamy.
House tylko na niego spojrzał.
- Taak...
- Myślę, że chciałbym wiedzieć co one oznaczają....
House spojrzał na Wilsona.
- A jak myślisz co one mogą oznaczać? - To nie było wyzwanie. House naprawdę chciał to wiedzieć.
Wilson przełknął.
- Nie wiem, co to oznacza. Po prostu wiem, że... - Jego głos ucichł. Zwinął ciasno krawat i patrzył jak on powoli się rozwija. - Cokolwiek to jest... Podoba mi się to.
House mrugnął, niezbyt pewien o co chodzi Wilsonowi, i nie chcąc by Wilson pomyślał, że on rozumie.
- Która... część ci się podobała.
Wilson zirytował się lekko. House zmuszał go do wykonania całości zadania, jak zawsze z resztą.
- Jezu, House...czy naprawdę muszę podać Ci szczegóły?
House mrugnął udając zmieszanie.
- Niestety tak. Wygląda na to, że jestem ciemny jeśli chodzi o te sprawy.
Wilson potrząsnął głową. Musiał zacząć od wyjaśnienia jednej sprawy.
- Nie jestem gejem.
House wzruszył ramionami, niezbyt pewien dlaczego Wilson zdecydował się to wyznać.
- Ja też nie jestem.
- Ale, nie mogę powstrzymać...tego co czuję. - Westchnął Wilson.
House poczuł jakby serce miało wyskoczyć mu z piersi. Zastanawiał się czy Wilson też to zauważył, czy zauważył jaki jest spięty, jaki jest zdenerwowany. Chciał oblizać usta, ale stwierdził, że to wyglądało by zbyt desperacko.
- A....co czujesz?
Wilson odetchnął, czując ciepło emanujące ze swojego ciała. Naprawdę będzie musiał to powiedzieć. Ich przyjaźń może się tak po prostu skończyć po trzynastu latach. Teraz wszystko się zmieni. Nie mógł spojrzeć na House'a. Ale musiał to powiedzieć.
- Po prostu wiem, że... lubię być blisko Ciebie.
House poczuł ulgę, ale potrzebował chwili by zebrać słowa. Jakaś część niego nadal bała się, że to jakiś głupi kawał, że Wilson zacznie się z niego śmiać. Ale głos House'a brzmiał dziwnie poważnie.
- Ja...także lubię być blisko ciebie.
Wilson uśmiechnął się, jego zaskoczenie i zadowolenie były wyraźnie widoczne na jego twarzy.
- Naprawdę?
House spojrzał na niego zdziwiony.
- Naprawdę nie wiedziałeś?
Wilson wzruszył ramionami, czując jak jego uśmiech pojawia się na całej twarzy.
- Myślałem, że...to stało się dlatego, że jesteś pijany, samotny...lub szalony.
House roześmiał się, rozluźniając się lekko.
- Zwykle jestem pijany, samotny i szalony. Taki już mój urok.
Wilson także się rozluźnił.
- Tak, masz rację.
House odetchnął głęboko i spojrzał uważnie na przyjaciela.
- Więc co teraz robimy?
Wilson drgnął.
- Nie mam pojęcia.
House skinął głową, starając się pomyśleć co by zrobił gdyby to był ktoś inny, a raczej, gdyby Wilson był kobietą.
- Może pójdziemy...na randkę.
Wilson spojrzał na niego zaskoczony.
- Randka?
House skinął głowę.
- Jasne...Możemy zrobić coś niewielkiego...i zobaczymy co się stanie.
- To brzmi nieźle. - Przytaknął Wilson.
House starał się by jego głos zabrzmiał najnormalniej jak mógł, chociaż chciał robić fikołki z radości.
- Więc...spotkamy się u mnie o siódmej?
Wilson pomyślał o motocyklu House'a i spodziewanych opadach deszczu.
- Przyjadę samochodem.
- No to mamy randkę. - House uśmiechnął się.
House wstał z fotela podpierając się laską i wyszedł z gabinetu Wilsona. Wilson po prostu siedział na swoim miejscu zastanawiając się w jaki sposób przetrwał tę rozmowę i nie zwymiotował na swojego przyjaciela.
House pokuśtykał cicho do swojego gabinetu, ale członkowie jego zespołu nadal tam byli. Więc wyszedł na pobliską klatkę schodową i rozejrzał się by sprawdzić czy jest sam. Usiadł na drugim schodku, wyciągając przed siebie nogi i wyjął z kieszeni komórkę. Wykręcił numer Stacy, modląc się o to, że ona odbierze i nie będzie zbyt zajęta by z nim porozmawiać.
- Stacy Warner.
House westchnął z ulgą.
- Cześć...to ja.
- Cześć kochasiu. - Uśmiech Stacy był wyraźnie słyszalny.
- Bardzo śmieszne. - House zamilkł na minutę, trochę zawstydzony tym, że dzwoni. Ale chciał jej o tym opowiedzieć. Czuł, że ona na to zasługuje. - Ja...rozmawiałem z nim. Wychodzimy razem dziś wieczorem.
- Randka? To świetnie! Mówiłam, że on się na to zgodzi. Och, będzie wam razem wspaniale. - Jej głos brzmiał jakby rozmawiała z jedną ze swoich przyjaciółek.
House odetchnął głęboko.
- Chyba zaraz zwymiotuję.
- Och Greg, to takie miłe. Dla mnie nigdy nie wymiotowałeś.
House przewrócił oczami.
- Wymiotowałem. Tylko, że o tym nie wiedziałaś.
- W czym zamierzasz iść? - Zapytała Stacy.
- W ubraniu. - House wzruszył ramionami, chociaz rozmawiał przez telefon.
Stacy sprowadziła go do pionu.
- Zwykłym czy odświętnym? - Zapytała.
- Uh...zwykłym? Jesteśmy przecież facetami.
- Załóż jeden ze swoich czarnych t-shirtów...najlepiej obcisły. Niebieskie dżinsy i kurtkę motocyklową. Wilson nie będzie mógł ci się oprzeć. - Ona sama zawsze tak myślała. James też tak stwierdzi, jeśli jest choć trochę inteligentny.
- Och świetnie. Właśnie tego mi trzeba. On przyjdzie pewnie w garniturze i krawacie.
Stacy skrzywiła się do telefonu.
- Przecież to ma być zwykłe wyjście.
- On ubiera się tak na codzień.
Stacy roześmiała się potrząsając głową.
- Aleście się dobrali, co?
- Tak myślisz? - Zadrwił House. Usłyszał jak na którymś piętrze otwierają się drzwi. Posłaniec niósł stos akt do archiwum. - Zadzwonię do ciebie później i powiem Ci jak mi poszło.
Stacy uśmiechnęła się.
- Powodzenia, kochasiu.
House potrząsnął głową, złożył telefon i schował go spowrotem do kieszeni.
Wilson znalazł Cuddy w przychodni, rozmawiającą z pacjentem o szczegółach jego polisy ubezpieczeniowej. Poczekał aż skończyli. Kiedy tylko do niej podszedl, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Cuddy odpowiedziała mu uśmiechem.
- Powiedziałeś mu, prawda?
Wilson skinął głową, nie mogąc sformułować zdania.
- On...czuje to samo?
Wilson znowu skinął głową.
- A nie mówiłam!
Nie wiedząc dlaczego, czuła się podekscytowana.
- Dzisiaj wieczorem wychodzimy. Dzisiaj wieczorem mam randkę...z moim najlepszym przyjacielem...z facetem, z którym grałem w golfa...drużbą na dwóch moich ślubach.
Cuddy zignorowała neurotyczny wybuch Wilsona.
- Więc...dokąd idziecie?
- Nic nie ustaliliśmy.
- Widzisz...dlatego właśnie Bóg stworzył kobiety. - Cuddy roześmiała się, potrząsając głową.
- Bardzo Ci dziękuję.
- Wiesz, o co mi chodzi. - Powiedziała żartobliwie.
- Tak, i prawdopodobnie masz rację. Pewnie nawet nie wyjdziemy za drzwi.
Cuddy uśmiechnęła się.
- Wiesz... to też może być fajne.
Wilson nagle poczuł onieśmielenie i się zaczerwienił.
- Tak, myślę, że masz rację mogłoby.
Cuddy starała się zachować powagę.
- Wilson...baw się dobrze. Naprawdę.
Wilson westchnął, nadal pewien, że niedługo znowu zobaczy swoje dzisiejsze śniadanie.
- Dzięki. I...Cuddy...zachowaj to między nami. Nie mów nikomu o tym.
Cuddy uśmiechnęła sie do niego i mrugnęła.
- Oczywiście, że nikomu nie powiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Czw 19:22, 11 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ciacho
Stomatolog
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Princeton :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:10, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wilson spojrzał na Wilsona. |
Ke? Przeglądał się w lustrze?
Cudowna część
Czekam z niecierpliwością na ich spotkanie!
^.^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ciacho dnia Czw 19:11, 11 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:16, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
elfchick napisał: | Wilson spojrzał na Wilsona. |
rozumiem że miało być 'House spojrzał na Wilsona'? ;D
meeeega fantastyczna część! rozpływałam sie czytając takie to słodkie było jak Wilson zawstydzony wyznawał to wszystko House'owi:D no i idą na randkę! HURRA! oby następny odcinek był jak najszybciej:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:19, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Bóg mi świadkiem, starałam się być cierpliwa No i się doczekałam. Good work elfchick. Już nawet nie będę truć, jak bardzo się cieszę, że to tłumaczysz, bo to już, zdaje się, wiesz
Co do rozdziału, to pragnę wspomnieć, iż to się dopiero rozwija, a już zapowiada się nieźle. Naprawdę jest co czytać. Aczkolwiek w oryginale jestem już na 50 rozdziale.
Tłumacz dalej, moja droga. czekamy z niecierpliwością na następne rozdziały.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:26, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Sovereign. napisał: | elfchick napisał: | Wilson spojrzał na Wilsona. |
rozumiem że miało być 'House spojrzał na Wilsona'? ;D |
Już poprawiłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:17, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Yiiiiiiii ;3
Cytat: | - Och Greg, to takie miłe. Dla mnie nigdy nie wymiotowałeś. |
MIŁE? o.O W jakim świecie żyje ta kobieta? xD
Cytat: | - Załóż jeden ze swoich czarnych t-shirtów...najlepiej obcisły. Niebieskie dżinsy i kurtkę motocyklową. Wilson nie będzie mógł ci się oprzeć. - Ona sama zawsze tak myślała. James też tak stwierdzi, jeśli jest choć trochę inteligentny. |
Obcisły o.O xDDD Aww, miło, że Stacy się na coś przydała xD
Cytat: | - On ubiera się tak na codzień. |
I za to go kochasz ^.^
Cytat: | - Dzisiaj wieczorem wychodzimy. Dzisiaj wieczorem mam randkę...z moim najlepszym przyjacielem...z facetem, z którym grałem w golfa...drużbą na dwóch moich ślubach. |
I... genialnym diagnostą, narkomanem, kretynem, szaleńcem, zUym zUem xD
Ogólnie miłe podsumowanie xD
Cytat: | - Widzisz...dlatego właśnie Bóg stworzył kobiety. - Cuddy roześmiała się, potrząsając głową. |
No patrz, a ja myślałam, że dlatego, żeby robiły zupę xD
Cytat: | - Wiesz... to też może być fajne. |
A co Cuddy? Zazdrościsz? xD Jaaasne, że może być fajnie ;D
Ogólnie, ta część skłoniła mnie do skomentowania. Jest cuuuuudowna ;33 I mam nadzieję, że szybko przeczytam następną xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:36, 11 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
kotolotka napisał: | Yiiiiiiii ;3
Cytat: | - Och Greg, to takie miłe. Dla mnie nigdy nie wymiotowałeś. |
MIŁE? o.O W jakim świecie żyje ta kobieta? xD |
Cóż, lepsze miłe niż "słodkie" prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|