|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:02, 29 Lip 2008 Temat postu: Dwanaście [D] |
|
|
Kategoria: friendship
Zweryfikowane przez Autorkę.
A/N
Nadal nie moje i z przykrościa musze stwierdzić, że chyba nigdy nie będzie. XD Nie mam żadnych korzyści z pisania, jedynie satysfakcję z dawania Wam rozrywki. Żeby umilić Wam czas oczekiwania na superprodukcję "Ab Aeterno" (powinnyśmy z Tan ruszyć z kopyta pod koniec tygodnia, wypatrujcie prologu!) prezentuję kolekcję 12 drabbli - co zasugerował tytuł XD - na pomysł których wpadłam wczoraj w nocy. Dwanaście drabbli, trzy razy po trzy historyjki, raz dwie i raz jedna. Układają się w całość, więc radzę czytać w kolejności. Cytaty umieszczane przed drabblem są całkowiecie wymyślone przeze mnie, to jakby kolekcja zdań definiujących skomplikowaną osobowość Jamesa Evana Wilsona. Aha... Jeśli ktoś pomyśli, że Wilson tutaj to cham, to dobrze. Takie było założenie. Nasz kochany onkolog ma dwanaście drabbli na zrozumienie popełnianych błędów i naprawienie ich. Czy mu się uda...?
...
Aha, na potrzeby fika założyłam optymistycznie, że Wilson urodził się w okolicach 1965 roku. Resztę matmy zróbcie sami.
OSTRZEŻENIE: Hilson f-ship, House/OC f-ship, nieco przekleństw, domorosła psychologia, spojlery spojlerów 5 sezonu (ale w tym fiku ignorujemy zwiastun, wykorzystam go w innym XD)
Dwanaście
odrzucenie
Masz tendencję do wykorzystywania innych i opuszczania ich, gdy zrobią coś, co ci się nie do końca podoba.
(opinia Samanthy Clark, szkolnego psychologa, 1973 r.)
Drzwi gabinetu otworzyły się cicho i House wszedł do środka. Wilson udał, że go nie zauważył, wciąż siedział z głową pochyloną nad już uzupełnioną kartą. Miał szczera nadzieję, że diagnostyk zrozumie, że nie ma ochoty z nim rozmawiać i sobie pójdzie. Cóż… Złudne nadzieje.
- Wilson – zaczął powoli House – ja… - Westchnął. – Musimy porozmawiać.
- Czy to ma związek z twoim nowym przypadkiem? – spytał Wilson, wciąż nie podnosząc głowy.
- Nie.
- Więc nie mamy o czym rozmawiać.
- Wilson…
Onkolog podniósł głowę i spojrzał diagnostykowi prosto w oczy.
- Jeśli potrzebujesz konsultacji, moje drzwi zawsze będą dla ciebie otwarte – powiedział, starając się zignorować nagłe uczucie pustki w sercu. – W każdym innym przypadku… Po prostu spływaj, House.
Starszy mężczyzna kiwnął głową i wyszedł z gabinetu. Wyszedł i zostawił Wilsona samego. Wielka szkoda, że to irytujące uczucie pustki nie było tak łaskawe, jak House.
przyjęcie
Zawsze starał się jak mógł, ale kiedy o coś się pokłóciliśmy, jego egocentryzm natychmiastowo się uaktywniał i nie pozwalał dostrzec niczego, co było dalej niż czubek jego nosa.
(z wniosku rozwodowego Bonnie Wilson)
- Diagnostyka ma nowego pracownika.
Wilson spojrzał ze zdziwieniem na Cuddy. Kiedyś było to zrozumiałe, że powinien wiedzieć, ale teraz…
- I tylko po to kazałaś mi zostać po zebraniu? – spytał bezczelnie. – Wiesz, niezbyt mnie interesuje, że House już kogoś zwolnił.
- House nikogo nie zwolnił – powiedziała zmęczonym głosem administratorka. – Ja zatrudniłam. – Wilson spojrzał na nią ze zdziwieniem. – Wydział Zdrowia patrzy mi na ręce, nie mogę pozwolić, by House i jego maluchy włamywały się ludziom do domów.
- Więc zatrudniłaś specjalistę od włamań? – Onkolog nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- To prywatny detektyw, który ma na koncie trochę brudnej roboty – wyjaśniła Cuddy. – Zainteresowała go ta praca.
- Kogo by nie zainteresowała – mruknął Wilson, a Cuddy posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie.
- Ale nigdy nie uwierzysz, co naprawdę skłoniło go do przyjęcia mojej oferty.
Onkolog pokręcił przecząco głową i czekał, aż administratorka mu wyjaśni.
- Powiedziałam mu, że w naszym szpitalu był tylko jeden przypadek próby zastrzelenia pracownika – powiedziała i z mściwą satysfakcją obserwowała, jak Wilson mimowolni robi się blady jak ściana.
przerwa
Udajesz, że masz miękkie serce i że można cię we wszystko wmanipulować, a tak naprawdę jest na odwrót. Ty pozwalasz innym myśleć, że tobą manipulują i że jesteś takim miłym, małym misiaczkiem. Wiesz co? Skurwysyn z ciebie, James.
(ostatnie słowa cheerleaderki Johanny przed zerwaniem, 1982 r.)
Po raz pierwszy od lat nikt nie kradł mu lunchu i nie wmanewrowywał go bezczelnie w płacenie za frytki. To było prawie odprężające i „prawie” było tu słowem kluczowym. I, oczywiście, James zdecydował się ignorować tę prawdę oczywistą. Najspokojniej w świecie zajął stolik pośrodku kafeterii i zaczął z zaciekawieniem obserwować, co się dzieje wokół. Usilnie starał się nie myśleć, że brakuje mu złośliwych komentarzy. Całkowicie zapomniał jednak, że miał o tym nie myśleć, zapomniał o czym miał nie myśleć, gdy dostrzegł House’a stojącego w kolejce i rozmawiającego z miło wyglądającym brunetem. Mężczyzna gestykulował żywo, House co chwilę kiwał głową, a raz nawet parsknął śmiechem.
- Kto to jest? – Wilson zaczepił przechodzącą obok pielęgniarkę.
- To? To jest Patrick Lucas, ten nowy na diagnostyce – odpowiedziała dziewczyna i odeszła.
Wilson spojrzał ponownie na House’a. Zanim on i jego kompan wzięli swoje latte i wyszli z kafeterii, Wilson zdążył jeszcze zauważyć, jak diagnostyk wyciąga portfel i płaci zdumionej sprzedawczyni za obydwa napoje.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 18:31, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:33, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Żeby umilić Wam czas oczekiwania na superprodukcję "Ab Aeterno"
Oj tak trzeba nam czas umilać, co jest bardzo miłe :smt003
kolekcja zdań definiujących skomplikowaną osobowość Jamesa Evana Wilsona
Kto by pomyślał, to zawsze House'a uważa się za tego skomplikowanego. Trochę odmiany nie zaszkodzi, zwłaszcza że tak naprawdę niewiele wiemy o Jamesie Evanie Wilsonie (zakochałam się w jego pełnym imieniu i nazwisku :smt007 )
Odrzucenie
Już jako ośmiolatek miał swoje małe tajemnice. Szklona pani psycholok miała rację. :smt003 Ten pierwszy drabbel taki... realistyczny. Ta rozmowa taka prawdziwa. Rzeczywiście z Wilsona cham.
Przyjęcie
Tutaj, jak rozumiem, zaczyna się używanie spoilerów 5 sezonu? Za mało House'a, ale domyślam się, że to po to, by zrozumieć następne opowiadania.
Przerwa
Z tej trójki opowiadań chyba ten podobał mi się najbardziej. I ten cytat przed... James nie miał szczęścia w życiu- ciągle wpadał na ludzi z zapędami psychoanalitycznymi :smt005 . Ale chyba mu nie współczuję. póki co :smt003
"'prawie' robi wielką różnicę"
House płacący za czyjąś kawę? :smt107 Widzisz Wilson, coś narobił?! Świat stanął na głowie!
Czyli po prostu SUPER! Czekamy na dalsze drabble i na tą superprodukcję :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Wto 12:35, 29 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 13:48, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Fantastyczny pomysł na konstrukcję fika i jak na razie realizacja bez zarzutu. Bardzo mi się podobają te cytaty na początku każdego drabblika - za każdym razem rzut oka na Wilsona z innego punktu widzenia, zdecydowanie pomaga w nadaniu "Twojemu Wilsonowi" trzeciego wymiaru.
Świetna analiza Wilsona, ja się całym sercem zgadzam ze wszystkimi, którzy twierdzą, że nasz Jimmy jest o wiele bardziej skomplikowanym człowiekiem, niż się na pozór wydaje. I o wiele mniej sympatycznym - jak mu to jedna pani psycholog w sezonie 4 wypomniała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:38, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie :smt003 Ja też uważam że Wilson nie jest takim miłym i słodkim facetem na jakiego wygląda i wykorzystuje przyjaźń z Housem aby inni uważali go za lepszego człowieka niż w rzeczywistości jest. Świetnie to przedstawiłaś :smt001 Fajne są te cytaty, takie realne. Jakaś cheerleaderka lub żona naprawdę mogłaby coś takiego powiedzieć :smt001 Mam nadzieję, że już niedługo będą następne drabble i Twój nowy fik :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:27, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
czekam na następne, niecierpliwie ;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 17:37, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Gdzieś w jakimś fiku, którego czytałam, było takie spostrzeżenie, że ludzie uważają, że Wilson jest taki wspaniały i uroczy, bo bez przerwy jest gdzieś obok House'a i z nim go porównują. A, nie okłamujmy się, w porównaniu z Housem dość łatwo wyglądać na najsympatyczniejszego faceta w okolicy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:34, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dziwne . i zarazem ciekawe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:36, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
właśnie dorwałam drabelki w swoje łapki... (oczka? XD) i...
Kasinka napisał: |
House płacący za czyjąś kawę? :smt107 Widzisz Wilson, coś narobił?! Świat stanął na głowie! |
no WŁAŚNIE! XD
Piękne ^^ wracam do czytania ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:35, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
Nigdy nie będzie moje, *sniff*. Zapraszam do kolejnych trzech drabbli. Za betę dziękuję Tannis.
Dwanaście
nieobecność
Jesteś dobrym człowiekiem, Jimmy, i bardzo cię kocham. Ale jesteś za bardzo zainteresowany sobą. Trzymasz ludzi, którzy cię kochają na bezpieczną odległość. Przypominasz sobie jednak o nich, gdy są gotowi zniknąć z twojego życia. W takich momentach wstyd mi, że jesteś moim bratem.
(Jeremy Wilson w ciemnej alejce tuż przed zniknięciem, 1995 r.)
Zrobił całą baterię testów. Część z nich zrobił nawet po dwa, trzy razy, tak dla pewności. Za każdym razem wyniki były jednak negatywne. Cóż, to nie był rak. Ale co to było, Wilson nie wiedział. Ale chyba znał osobę, która mogła się tego dowiedzieć.
- Dzień dobry – powiedział onkolog, otwierając drzwi sali konferencyjnej. Otworzył i… stanął w progu. Coś było inaczej. Foreman siedział i czytał jakiś brukowiec, Trzynastka i Taub grali razem w szachy… Coś było inaczej i to Wilsonowi się nie podobało. – Gdzie House?
- Nie ma – odparł Foreman, nie przerywając czytania gazety. – Tak samo nie ma Kutnera, dlatego dzisiaj…
- … Dzisiaj Cameron wróciła na diagnostykę – dopowiedziała dziewczyna, mijając Wilsona w drzwiach i kładąc na stole torbę z bajglami. – Chase’a też nie ma.
- I Lucasa – przypomniała Trzynastka, spoglądając na Wilsona. Taub wykorzystał jej nieuwagę i przesunął swojego skoczka o jedno pole w prawo. – Chyba wybrali się na golfa, nie?
Wilson zamrugał zdziwiony.
- Na golfa? – spytał z niedowierzaniem. – House zostawił cały oddział i pojechał na golfa?! Tak bez informowania kogokolwiek?
- Wszyscy liczący się ludzie zostali powiadomieni – wyjaśnił Foreman – a na drzwiach gabinetu House’a wisi odpowiednie ogłoszenie.
Wilson momentalnie obrócił się na pięcie i wyszedł. Faktycznie, na drzwiach wisiała mała karta.
Z powodu wypadu na pole golfowe doktor Gregory House nie udziela dnia dzisiejszego żadnych konsultacji. Z wszelkimi problemami – prawdziwymi bądź wyimaginowanymi – proszę kierować się do doktora Erica Foremana.
Dziękuję!
zapomnienie
To naprawdę miłe z twojej strony, James, ale dlaczego kupiłeś mi akurat te perfumy? Przecież mówiłam, że nie znoszę Kenzo!
(Miranda Brandon na tydzień przed staniem się panią Wilson)
- Jak było na golfie? – Było pierwszym pytaniem, jakie Wilson zadał, gdy kilka dni później dorwał Chase’a w kafeterii. Blondyn spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Skąd o tym wiesz?
- Na drzwiach wisiała kartka, a ludzie House’a mają do siebie to, że są gadatliwi. Nietrudno było się dowiedzieć.
Chase parsknął śmiechem.
- Nie wierzę, że powiesił tę kartkę. Lucas ją zaproponował w ramach dowcipu, nie wierzę, że House naprawdę ją powiesił.
- Powiesił – mruknął Wilson, próbując nie zgrzytnąć zębami na dźwięk nazwiska detektywa. Zaczynał rozważać poważne znienawidzenie tego chłopaka – panoszył się po całym szpitalu i właściwie nic nie robił. – Co takiego sprawiło, że po latach nie grania w golfa House nagle zdecydował się odświeżyć pamięć? I dlaczego akurat w środku tygodnia, nie mógł poczekać na weekend? Golfowisko akurat by nie uciekło.
Chase wzruszył ramionami, zapłacił za pączki i podszedł do stojącego obok stolika. Wilson podążył za nim jak cień.
- Właściwie, to był pomysł Lucasa – zaczął wyjaśniać. – Lu popytał się Cuddy, co House lubi, czym się interesuje i z tego całego kramu zdecydowaliśmy się na golfa. – Chase uśmiechnął się do wspomnień. – Myślę, że Lucas dobrze zaproponował. House był zachwycony. Powiedział, że dawno się tak dobrze nie bawił w urodziny.
Wilson, który już sięgał po jednego z Chase’owych pączków, opuścił rękę z wrażenia.
- Możesz powtórzyć?
- Powiedziałem, że House świetnie się bawił… - powiedział Australijczyk, patrząc się na onkologa podejrzliwie. Wilson go zignorował.
- House miał urodziny? – spytał z niedowierzaniem, próbując sobie przypomnieć, jaki w ogóle dziś dzień. – O mój Boże… Zapomniałem o jego urodzinach.
Chase klepnął go pocieszająco w rękę.
- Nikt cię nie wini, ostatnio w twoim życiu dużo się działo.
Wilson pokręcił głową.
- Nie. To nie jest pierwszy raz, kiedy się do siebie nie odzywamy. Kiedyś przez jego wyczyny nie pojechałem na pogrzeb babci. Obrażaliśmy się na siebie przez półtora miesiąca. A ja i tak dałem mu prezent urodzinowy. House nie lubi świętować „wydarzeń niefortunnych” – Wilson zrobił cudzysłów w powietrzu – i to zawsze była moja rola, by pamiętać o uczczeniu jego urodzin.
Chase spojrzał na zegarek, wepchnął do ust resztę pączka, otrzepał ręce i wstał.
- Cóż – powiedział, przełykając szybko suche ciasto – fortunne czy niefortunne, House świetnie się z nami bawił. Trzymaj się. – Klepnął Wilsona jeszcze w plecy i odszedł. Onkolog został przy stoliku, zapatrzony w przestrzeń.
- Nigdy wcześniej nie zapomniałem o jego urodzinach – wyszeptał bezradnie.
poznanie
Lubię cię. Jesteś uprzejmy, jesteś miły i znalazłeś sposób na kontrolowanie House’a. Dlatego cię lubię. Zdecydowanie za często patrzysz na mój tyłek… Ale mimo to cię lubię.
(Lisa Cuddy po pierwszym tygodniu wspólnej pracy, 1992 r.)
Drzwi gabinetu otworzyły się gwałtownie i James Wilson przez moment miał nadzieję, że zaraz ujrzy znajomą sylwetkę szefa diagnostyki, który rozłoży się na kanapie i zacznie narzekać na kretynizm swoich podwładnych. Zamiast tego w drzwiach stanęła podekscytowana Cameron.
- Lucas podkochuje się w Cuddy! – pisnęła uradowana, jak jakaś przygłupia nastolatka. Wilson nie przerwał pisania, nawet na nią nie spojrzał. Nazwisko detektywa działało na niego odrzucająco.
- Naprawdę? Fascynujące…
- Prawda? On i House siedzą teraz na diagnostyce i House próbuje mu wytłumaczyć tajniki podrywania administratorek.
To było ciekawe. Wilson poderwał głowę i spojrzał na młodą lekarkę.
- Czy ja dobrze zrozumiałem – spytał dla pewności – że House pozwala temu dzieciakowi podrywać Cuddy?
- Tak!
- Niemożliwe! House traktuje Cuddy jak własność, zaczął obnażać kły, kiedy ja zabrałem ja na randkę. A przecież jestem jego przyjacielem i mnie zna! – powiedział zszokowany Wilson, nawet nie zdając sobie sprawy, że po raz pierwszy od dobrych trzech miesięcy użył czasu teraźniejszego. Nie uszło to jednak uwadze Cameron.
- Być może – zaczęła Cameron – House myśli, że Lucasa zna lepiej. I może jest pewien, że Cuddy trafi do dobrych rąk, że Lucas jest jej wart?
- A ja nie byłem – mruknął Wilson ponuro, odwracając się. Zapatrzył się na drugi koniec balkonu, gdzie w gabinecie diagnostyka dwaj mężczyźni najwyraźniej skończyli rozmawiać i teraz grali w jakąś grę planszową. Wyglądało to tak infantylnie, tak uroczo i tak naturalnie, że James zaczął wątpić, czy kiedykolwiek w ogóle znał swojego domniemanego najlepszego przyjaciela.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 18:50, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:50, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
O nie! To za dużo, jak dla mnie <bierze kałacha i idzie zastrzelić Lucasa>
jak oni mogli?! Wszyscy: House, Wilson i ten dedektywicina!
Wilson: pała za zapomnienie o urodzinach.
House: pała za znalezienie nowego kumpla.
Dedektywicina: pała za pojawienie się!
Ale tłumaczonko piękne i tłumacz dalej, bo taj jestem rozeźlona na całą ferajnę, że chcę już happy end1 <przypomina sobie słowa" You can't always get what you want">
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:13, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Nie lubię tego Lucasa :smt012 Nikt nie powinien rozdzielać House'a i Wilsona! A tym bardziej jakiś podrzędny detektyw ;P I jak Wilson mógł w ogóle zapomnieć o urodzinach przyjaciela?! Mam nadzieję, że to się wszystko jakoś ułoży i czekam na więcej :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:27, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: |
- Czy ja dobrze zrozumiałem – spytał dla pewności – że House pozwala temu dzieciakowi podrywać Cuddy?
- Tak!
- Niemożliwe! House traktuje Cuddy jak własność, <b>zaczął obnażać kły, kiedy ja zabrałem ja na randkę. A przecież jestem jego przyjacielem i mnie zna!</b> |
DUHHH!
ok... pozwolę sobie zacytować... "You're an IDIOT!"
XD heh ten Wilson... a pomyśleć by można, że to to takie inteligentne XD
Cudne drabelki i aż mnie skręca by przeczytać dalej! :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:39, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
eletariel napisał: |
Ale tłumaczonko piękne i tłumacz dalej, bo taj jestem rozeźlona na całą ferajnę, że chcę już happy end1 <przypomina> |
To chyba nie jest tłumaczenie, tylko twórczość własna?
Co nie zmienia faktu, że świetne :smt003
Ale rzeczywiście, wszystkim należy się pała za zachowanie.
Trochę się Wilson zachowuje, jak dziecko, któremu zabrano zabawkę, nawet jeśli się nią już nie bawi. Strasznie wnerwiające. Mam nadzieję że ponaprawiają swoje błędy i jednak wyślą tego idiotę Lucasa do diabła! :smt067 :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:05, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
To samo, plus... Może powinnam to napisać? XD Fabuła jest moja, każde napisane tu słowo jest moje. Osoby wypowiafdające już nie, ale nie można mieć wszystkiego. XD Jestem miła i fajna, więc wklejam część kolejną drabbli. Zbliżamy sie powoli do końca, moi drodzy...
...
To, co mówi Kutner w #2 jest całkowicie i totalnie zmyślone. Nigdy nie byłam w Nepalu i podejrzewam, ze tamtejsi ludzie o mojej technice nie mają pojęcia.
Dwanaście
podejście
Jesteś przystojny, masz całkiem miłą powierzchowność. Pacjenci będą cię kochać. Nie spieprz tego kiedyś.
(profesor Sullivan po zajęciach, Harvard, 1988 r.)
- Witam. – Wilson wszedł do pokoju i rozsunął kotary. Pacjentka skrzywiła się teatralnie.
- Nie chcę światła – powiedziała głośno. Wilson podszedł do jej łóżka.
- Musimy porozmawiać – powiedział, siadając w fotelu obok. – Tak będzie łatwiej.
- Może panu – prychnęła. – A tak w ogóle, nie chcę z panem rozmawiać. Nie jest pan jednym z moich lekarzy.
- Ale mogę być – odparł Wilson. – Wyniki badań były nierozstrzygające, będziemy musieli zrobić biopsję. Może mieć pani raka.
- Świetnie – mruknęła sarkastycznie. – Ale nie jest pan moim lekarzem, prawda? - Wilson pokręcił przecząco głową. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona. – Świetnie – powtórzyła – proszę więc przyprowadzić doktora House’a.
Wilson spojrzał na pacjentkę ze zdziwieniem.
- Zna pani doktora House’a?
Dziewczyna zaśmiała się wesoło, co było godne podziwu, zważywszy na to, że być może była umierająca.
- Jasne, że tak! – powiedziała z uśmiechem. – Był u mnie parę razy, czasami sam, czasami z innymi lekarzami. To fajny facet, nie? – Wilson mruknął coś niezrozumiałego. – Chciałabym, żeby to on robił badanie.
- W porządku – powiedział z ociąganiem Wilson, wstając. – Coś jeszcze, panno Marshall?
Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę.
- Tak. Niech pan mu powie, żeby znowu przyszedł z tym przystojnym brunetem, Lucasem. Oni są tacy fajni razem. – Dziewczyna westchnęła. – Aż im zazdroszczę. Ja i moja kumpela nie tworzymy tak śmiechowego duetu… Ej, dlaczego pan tak szybko wychodzi?!
nałóg
Nie ma ludzi bezinteresownych. Ten twój przyjaciel kiedyś czegoś będzie chciał i to będzie pierwszy gwóźdź do twojej trumny, synu.
(John House we fragmencie podsłuchanej rozmowy)
Zawsze wydawało mu się, że House go potrzebuje. On był tym milszym, tym zdrowszym, tym uczciwszym, tym lepszym. On sam, James, świetnie by sobie bez tej ich popieprzonej przyjaźni poradził. Dlaczego więc House potrafił żyć dalej, potrafił cieszyć się tym życiem podczas gdy on sam, James, tkwił w przygnębieniu jak na jakiejś samotnej wysepce pośrodku bezkresnego oceanu radości? I dlaczego on sam, James, chwytał się ostatnio każdej możliwości spędzenia z House’m czasu, jak tonący brzytwy?
- Jest House? – spytał z nadzieją, wchodząc do sali konferencyjnej. Kaczątka pokręciły przecząco głowami.
- Nie ma – powiedział Taub, wykładając swoją kartę. – Kazał przekazać wszystkim, którzy by o niego pytali, że poszedł z Patrickiem na lunch.
Wilson zmarszczył brwi.
- Z Patrickiem?
- Z Lucasem. – Tym razem Trzynastka postanowiła onkologa oświecić.
- House nazywa… Lucasa – Wilson miał prawdziwe trudności w wymówieniem nazwiska detektywa – po imieniu? – Trzynastka kiwnęła głową. Wilson zmarszczył brwi jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. – House nigdy nikogo nie nazywa po imieniu. No, poza Stacy, ale ona naprawdę była dla niego kimś wyjątkowym…
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wzięła kartę ze stosu.
- A po co tak w ogóle przyszedłeś? – spytał Taub po chwili milczenia. Wilson sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął pomarańczową fiolkę. Dwanaście tabletek Vicodinu zabrzęczało wdzięcznie.
- Dawno nie widziałem go w okolicach apteki, pomyślałem, że może potrzebuje – powiedział. Lucas mógł sobie chodzić za House’m, ale jednego Wilson był pewien: Vicodinu mu nie da.
- House już nie bierze! – powiedział wesoło Kutner, kompletnie zaskakując Wilsona. Pomarańczowa fiolka niemal wypadła mu z rąk.
- Co?
- House nie bierze – powtórzył Kutner tym samy zadowolonym tonem – już prawie od dwóch tygodni. Lucas pomógł mu rzucić.
Znowu Lucas. Tym razem Wilson nie zmarszczył brwi; spojrzał na Kaczątka z wyrazem kompletnej rozpaczy w oczach.
- Widzisz, Lucas spędził kilka lat w Nepalu, gdzie nauczył się sztuki medytacji i kontroli ciała. To coś takiego jak joga, tylko że naprawdę działa – paplał dalej uradowany Kutner. Trzynastka chyba zorientowała się, co się dzieje, bo pociągnęła Hindusa za kitel.
- Siadaj – syknęła, po czym zwróciła się do Wilsona: - Nie trafiłeś z Vicodinem. Ale powiem House’owi, że byłeś. Albo po prostu wpadnij za godzinę z tic-tacami.
- Nie trzeba – mruknął cicho Wilson, chowając buteleczkę z powrotem do kieszeni marynarki. – Na razie.
Wychodząc nie zamknął za sobą drzwi. Był zbyt zamyślony, by w ogóle ten fakt zarejestrować. Cóż, pomylił się. Nawet podwójnie. Lucas nie da House’owi Vicodinu, on go po prostu zastąpi.
I najwyraźniej House go nie potrzebował. To on sam, James, potrzebował House’a.
beznadziejność
Kochasz beznadziejne przypadki. Dlatego wybrałeś tę specjalizację. Dlatego szukasz kontaktu z House’m. Kochasz beznadziejne przypadki, bo pozwalają ci się czuć mniej beznadziejnie.
(doktor Andersen, Dziekan Medycyny, podczas lunchu trzeciego dnia pracy w PPTH, 1992 r.)
Cóż, był beznadziejny. Nie, żeby to była jakaś wyjątkowa nowość. Zdawał sobie sprawę z własnych ograniczeń i wad. Wiedział, że był beznadziejnym synem i bratem. Wiedział, że był beznadziejnym mężem. Nie był beznadziejnym lekarzem, ale zdecydowanie nie był genialnym lekarzem. Był po prostu dobrym lekarzem. Była tylko jedna rzecz, z której był dumny i ta jedna rzecz tak ładnie wymykała mu się z rąk. A może już się wymknęła? Może już się wymknęła, a on nawet tego nie zauważył…? Cóż. Najwyraźniej był beznadziejnym przyjacielem. W jedynej rzeczy, w której podobno był dobry, jego beznadziejność przekroczyła wszelkie normy. Znał House’a od piętnastu lat. A od prawie dziesięciu nie potrafił go zmienić. Ba, kto tu w ogóle mówi o zmienianiu? On nawet nie potrafił na niego wpłynąć. Dziesięć lat mówienia, tłumaczenia, grożenia i nic. Przychodzi Lucas, wystarczają mu cztery miesiące i House zachowuje się jak zupełnie inna osoba. Cóż. Był beznadziejny.
- Coś się stało? – spytała Cuddy, gdy ze spuszczoną głową przemknął obok niej w holu.
- Nie – odpowiedział, nie przerywając nerwowego marszu w kierunku parkingu.
W kłamaniu też był beznadziejny.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 18:53, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:13, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. tym wieksze brawa dla ciebie!!!!!!!!!! chylę czoła pzred tobą i twoją twórczością i przepraszam, że się pomyliłam!
Coraz bardziej podoba mi się i coraz bardziej niecierpię Lucasa i coraz bardziej żal mi Wilsona.
och, niech to się skończy jakimś happy endem, np. zabiciem Lucasa!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:33, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ale zmiana House'a ;o House bez vicodinu to nie House :smt003 Normalnie aż dziwnie mi się czyta, bo sam House powiedział, że 'people don't change', a tu teraz coś takiego :smt003 Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podoba ten fik :smt002 A Wilsona jakoś nie jest mi żal. Skoro był takim egoistą, że odrzucił przyjaźń House'a to teraz niech cierpi!
Wiem, okropna jestem :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:43, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
tak to napisałaś, że polubiłam Lucasa. Pasują z Housem do siebie. Moze będą sie przyjaźnić w 3 *mruga oczkami* ;p ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:43, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
nyo... mrau! i jakie szybki eaktualki XP
znalazłam się w fanficzkowym niebie :smt003
poza tym zgadzam się z <b>ceone</b>...jakoś tak polubiłam Lucasa :smt003 zasługa genialnego pisania :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LM
Pacjent
Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:47, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze - w Polsce za drabble uważa się utwór posiadający do 200 słów.
Po drugie - to wszystko ładnie by wyglądało wklejone jako jedna miniaturka, nie powinno się tych tekstów tak rozdzielać.
Po trzecie - koniec ze złymi wiadomościami! - pięknie opisałaś problem Wilsona, to jak bardzo nie dostrzega potrzeby przebywania z Housem, jak wiele może stracić.
Po czwarte - niezły styl, choć jak dla mnie za dużo w tym wszystkim dialogów.
Po piąte - czekam na kolejne części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:59, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jest mi trochę żal Wilsona. W końcu zaczyna do niego docierać, że schrzanił. Ale im bardziej żal mi Jamesa tym bardziej jestem zirytowana zachowaniem House'a, z niego też niezły dupek, powinien się choć troszkę postarać a tu nic! A już o tym detektywiku od siedmiu boleści nie wspominam, bo takich to tylko rozstrzelać, chociaż teoretycznie nie jego wina...
Rzeczywiście, szybciutko idzie to pisanie. Gratuluję weny i czekam na dalsze opowiadanka :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:21, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
ładne opisane ale może koniec z tym smutnym Wilsonem niech znów będą szczęśliwi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:57, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
motylek napisał: | niech znów będą szczęśliwi |
Zróbmy fluffa!
Co do Lucasa - :smt013 zabić-zabić-zabić
Przecież Hilson (przyjaźniowy, innym się brzydzę) to kanon jest!
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:08, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
Nie moje. Cytaty moje. Odsłona przedostatnia. Zapraszam do lektury.
Dwanaście
pytanie
Jest tak wiele rzeczy, w których jesteś podobny do Grega. Obaj na przykład jesteście cholernie uparci i gdy coś sobie ubzduracie, nie da się was od tego odwieść. Jest też wiele rzeczy, w których jesteś gorszy od Grega. Kiedy on się upiera robi to, bo w to wierzy. Ty najczęściej upierasz się przy czymś bo wiesz, że przyniesie ci to korzyści.
(Stacy w rozmowie telefonicznej, gdy odmówił przyjazdu na jej ślub)
Leżał na łóżku. Telewizor od kilku godzin był włączony, ale James nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Był w innym świecie. Swoim małym, popieprzonym świecie marzeń, gdzie uciekał za każdym razem, gdy życie stawało się nie do zniesienia. Ostatnim raz był tam cztery miesiące temu, po Amber. Teraz nadeszła pora, żeby wrócić.
- Wilson? Wiem, że tam jesteś. – Cameron zapukała do drzwi hotelowych. Wilson nie ruszył się z miejsca. Może sobie pójdzie. – Nie pójdę sobie, dopóki nie porozmawiamy!
Mężczyzna z westchnieniem zszedł z łóżka i otworzył Cameron drzwi. Dziewczyna z nieco smutnym uśmiechem weszła do środka i położyła na stojącej pośrodku pokoju ławie aktówkę.
- Masz ochotę się czegoś napić? Zostało mi jeszcze trochę Johnny’ego Walkera…
- Nie, dziękuję – odparła, patrząc jak Wilson nalewa sobie pełną szklankę i ją wypija, prawie duszkiem, prawie bez skrzywienia. – Cuddy się o ciebie martwiła – powiedziała, podchodząc do onkologa i zabierając mu niemal już pustą butelkę starego Johna. – Mówiła, że wyglądałeś na przygnębionego, gdy dziś wychodziłeś.
- Mhm. – Nie mając już whisky pod ręką, James podszedł do niewielkiej lodówki i wyciągnął z niej piwo. Cameron westchnęła z rezygnacją.
- House o ciebie pytał – zaryzykowała. Udało się. Wilson odstawił piwo na stolik i spojrzał na nią z autentycznym zainteresowaniem, po raz pierwszy tego wieczora.
- Naprawdę? – spytał z niedowierzaniem.
- Tak. – Cameron wzięła swoją aktówkę i wyciągnęła plik papierów. – On i drużyna porobili badania i nie mają pomysłu, co dalej. House prosi o konsultację.
Nadzieja, z jaką onkolog na nią patrzył, szybko znikła. Wilson ponownie wydawał się być dziwnie oklapnięty, ale może było to winą wypitego alkoholu.
- Och. – Wilson zezował to na Cameron, to na trzymane przez nią dokumenty. – Zostaw je po prostu na stoliku, później je przejrzę.
Cameron kiwnęła głową, czując, że rozmowa jest skończona.
- Do jutra. – Wzięła aktówkę i wyszła. A Wilson ponownie opadł na łóżko. Nawet jego popieprzony świat marzeń nie wydawał się już bezpiecznym miejscem.
dwanaście
James jest świetny w zaczynaniu. Najlepiej ze wszystkich zaczyna zadanie, zaczyna rozmowę, zaczyna przyjaźń. Ale prawdziwe mistrzostwo osiągnął w kończeniu. Kończy wszystko, gdy druga strona da mu dowód swojego zaangażowania i pokaże, że on nie jest już w stanie przewidzieć ani kontrolować tego, co będzie dalej.
(wpis w kronice klasowej, anonim, 1981 r.)
Wszystko się popieprzyło. Wszystko naprawdę i kompletnie się popieprzyło. Teraz nie miał już niczego. Zawsze, gdy jego życie się waliło, miał przynajmniej House’a i tę ich popieprzoną przyjaźń. Diagnostyk zawsze znajdował sposób, żeby odwrócić uwagę Wilsona od nieprzyjemnych myśli, nieciekawych tematów i robił to zazwyczaj tak umiejętnie, że onkolog nawet o tym nie wiedział. Rozpraszanie uwagi Wilsona przychodziło House’owi naturalnie i bezproblemowo. Młodszy mężczyzna wielokrotnie się o to z diagnostykiem kłócił i dopiero teraz zrozumiał, że to była ze strony House’a forma pomocy. I że bez tej pomocy podciąłby sobie żyły dawno, dawno temu. Kiedy był odważniejszy, bo teraz nie mógł się na to zdobyć. Mógł za to zdobyć się na coś innego…
Wilson podszedł do stojaka na garnitur i wyciągnął z kieszeni pomarańczową buteleczkę. Otworzył ją i wysypał zawartość na rękę. Dwanaście białych tabletek wyglądało tak niewinnie. Onkolog podszedł do szafki, do której Cameron schowała Johnny’ego, i wyciągnął whisky z ukrycia. Nalał resztę do szklanki. Nie zapełniło jej całej, ale do popicia dwunastu tabletek wystarczy. W końcu to tylko dwanaście tabletek. Wilson ponownie spojrzał na zawartość dłoni. Po raz pierwszy w życiu rozumiał, co House’a trzymało przy Vicodinie.
Kto by się oparł pokusie wiecznego zapomnienia?
CDN
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 18:56, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:13, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jedyne co powiem to OMG!!!!
Ten ostatni to mnie zabił... dwnaście... Jezu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brandy
Student Medycyny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Houseland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:43, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Teraz to jednak zrobiło mi się go szkoda Niech on się nie zabija Yellow_Light_Colorz_PDT_33 I niech się wszystko ułoży...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|