|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:52, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Cam/Chase to OTP i nic tego nie zmieni. (Lucas tam był przez przypadek, niczego nie sugeruję.) | O tak, Lucas zdecydowanie nie nadaje się na ich trzecią połówkę xD. (A skoro Foreman jest z Brendą, to cóż, poradzą sobie sami i będą żyć długo i szczęśliwie, i znając Cameron, z gromadką dzieci xD).
Cytat: | Moja statystyka nie kłamie. | To inaczej: nieuleczalna nie znaczy śmiertelna. Po prostu trzeba mu podać odpowiednie leki i wszystko będzie w porządku! (Bo będzie w porządku? Praawda?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:18, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | To inaczej: nieuleczalna nie znaczy śmiertelna. |
Dokładnie. Mój wybór słów jest PRECYZYJNY. XD
(Nie pooowiem. I'm the Queen of Angst!)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:13, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
kiedy zajrzałam na forum, właśnie skończył mi się ściągać 5x02, ale nie mogłam sobie odpuścić lektury przed seansikiem i strrrrasznie się z tego cieszę
(finał "Bez powietrza" też czytałam, ale to już zupełnie inna historia )
[przebudzenie a'la Huddy]
Kat, należą Ci się gratulacje, bo to był chyba pierwszy raz, kiedy nie zareagowałam alergicznie na pojawienie się Cuddy w fiku i na dodatek tak blisko House'a
Wiecie, ja też mam pomysł, co by to mogło być – odezwał się nagle Foreman, do tej pory pozostający wyjątkowo cicho. – Białaczka.
- Nie – uciął krótko House.
nadal mam nadzieję, że House ma rację, a Foreman się myli *prosi*
House przymknął oczy i policzył do dziesięciu, walcząc z przemożną chęcią zdzielenia neurologa laską po głowie tak, że by mu się te wszystkie neurobraki wypełniły.
no i czemu tego nie zrobił??? jestem pewna, że ktoś by się złożył na nową laskę, gdyby obecna uległa zniszczeniu
Wilson spał. Z jedną ręką położoną na brzuchu, a drugą przerzuconą za głową i perfekcyjnie spokojnym wyrazem twarzy wyglądał tak uroczo,
... jak zawsze
kocham opisy śpiącego Wilsona
że House nie mógł się powstrzymać.
też bym nie mogła Chociaż myślę o czymś innym, niż House (w tym fiku przynajmniej )
- Wilson, mówi Szatan. Jestem bardzo zawiedziony twoją postawą, ale mam dla ciebie lukratywną propozycję. Rzuć bycie Cudownym Chłopcem i przejdź na Ciemną Stronę Mocy, mamy ciasteczka.
ciasteczka (przypomniał mi się tamtem offtop )
a propozycja bardzobardzo kusząca gdyby Wilson był choć trochę bardziej nieprzytomny, pewnie by się zgodził
mała uwaga techniczna:
Wilson również się uśmiechnął i usiadł na łóżku. House’owe instynkty lekarskie wzięły górę nad tymi przyjacielskimi i mężczyzna wstał z łóżka.
jak na mój gust, trochę za dużo "łóżek" w tym fragmencie ;] a poza tym nie pisało, żeby House siadał...
(wybacz czepialstwo )
Właściwie, mógłbym pouzupełniać trochę zaległych papierów.
czy Wilson nie zna pojęcia "zwolnienie lekarskie"? powinien się lepiej uczyć od House'a
– Połóż się – polecił.
- Teraz zacznę się bać – powiedział Wilson, ale zrobił, co mu kazano.
Wilson, nie bój się, przecież to House! Zaraz... Chwila... Nie, jednak się bój
Zwiń się.
jakie to urocze i słodkie i House'owe
– „Zwiń się”, to brzmiało jak komenda dla psa.
- To by było „zdechł” – odparł House, znieczulając przyjaciela.
komenda "zdechł" wygląda ciut inaczej, co nie zmienia faktu, że wymiana zdań prześmieszna
(Katty, będę myśleć o Tobie - i tej punkcji - 15.X A potem może opowiem, jak było ze mną )
- A ja?
- Ty zawsze byłeś wyjątkiem. - House wziął igłę. – To będzie bolało.
Wilson musi być traktowany wyjątkowo
(cosik podobnego planuję kiedyś w Gimme )
Wilson gwałtownie wciągnął powietrze i jęknął boleśnie.
poor Wilson
(inna autorka pewnie napomknęłaby o przeciwbólowych właściwościach House'a, ale co tam )
No, może poza wielkim napisem „jestem idiotą” w miejscu, gdzie przeciętni ludzie mają mózg.
ja się bałam, że znajdą w mojej głowie kłębek waty, albo wielkiego Hilsona
uwielbiam House'owo-Wilsonowe żarty nt tego, co widać na rezonansie
to, że House tutaj ukrywa prawdę przed Wilsonem pominę milczeniem...
- Pana pacjent właśnie umiera na zawał serca - poinformowała go szefowa pielęgniarek spokojnym głosem.
no jak ona mogła mówić spokojnym głosem??? czyżby nie wiedziała, kto jest pacjentem House'a???
buuu... te nieczułe pielęgniarki
- Zostawiłeś Mistrza Defibrylacji sam na sam z Wilsonem?!
poor Wilson
(Interesująca była ta wasza gra w karty, będzie się później nabijał)
to mnie pocieszyło mam nadzieję, że nie przedwcześnie...
- Nic mu nie zrobiłem! – zapewnił cienko
tiaaa... to pewnie te pielęgniarki
Wiesz, to nam wyklucza białaczkę.
Leukemia, but not leukemia (nie mogłam się powstrzymać )
No dobra, ale w takim razie CO???
Katty, cudnie pisałam tego komenta od południa i nie mogłam skończyć, bo wiecznie ktoś mnie zagadywał, ale wreszcie skończyłam
(tylko nie zrobisz z tego "Najlepszej obietnicy", co??? bo limit wzruszeń na ten kwartał już wyczerpałam )
***
Katty B. napisał: | Cytat: | To inaczej: nieuleczalna nie znaczy śmiertelna. |
Dokładnie. Mój wybór słów jest PRECYZYJNY. XD
(Nie pooowiem. I'm the Queen of Angst!) |
kocham precyzję
...
ale lepiej daj mi znać, jeśli mam przestać czytać, serio!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 22:15, 24 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:41, 24 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Zbyt śpiąca na dłuższy komentarz, ale i grzechem by było by komentarza nie dać, gdy jest tak dobry fik:0 Część jest niesamowita. Mistrz defibrylacji wymiata no i oczywiscie House i jego "nowa żona"
Ach czekam na wiecej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:22, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | kiedy zajrzałam na forum, właśnie skończył mi się ściągać 5x02, ale nie mogłam sobie odpuścić lektury przed seansikiem i strrrrasznie się z tego cieszę
(finał "Bez powietrza" też czytałam, ale to już zupełnie inna historia ) |
*myzia* U mnie miło jest!
Richie117 napisał: | [przebudzenie a'la Huddy]
Kat, należą Ci się gratulacje, bo to był chyba pierwszy raz, kiedy nie zareagowałam alergicznie na pojawienie się Cuddy w fiku i na dodatek tak blisko House'a |
Baaardzo mi miło. Ostrzeżenia o hintach romansów były, więc ludzie powinni byli się przygotować, ale... I tak mi miło, że nie uciekłaś na widok Huddy. (Tym bardziej, że wkrótce to będzie KANON! XD)
Richie117 napisał: | Wilson spał. Z jedną ręką położoną na brzuchu, a drugą przerzuconą za głową i perfekcyjnie spokojnym wyrazem twarzy wyglądał tak uroczo,
... jak zawsze
kocham opisy śpiącego Wilsona |
^^ Miło się ów opis pisało. Był taki... fluffowaty. XD
Richie117 napisał: | - Wilson, mówi Szatan. Jestem bardzo zawiedziony twoją postawą, ale mam dla ciebie lukratywną propozycję. Rzuć bycie Cudownym Chłopcem i przejdź na Ciemną Stronę Mocy, mamy ciasteczka.
ciasteczka (przypomniał mi się tamtem offtop )
a propozycja bardzobardzo kusząca gdyby Wilson był choć trochę bardziej nieprzytomny, pewnie by się zgodził |
Ciemna Strona Mocy i ciasteczka to już standard. Przyznam szczerze, że wypowiedź House'a stylizowana na słynne "House', this is God".
Richie117 napisał: | mała uwaga techniczna:
Wilson również się uśmiechnął i usiadł na łóżku. House’owe instynkty lekarskie wzięły górę nad tymi przyjacielskimi i mężczyzna wstał z łóżka.
jak na mój gust, trochę za dużo "łóżek" w tym fragmencie ;] a poza tym nie pisało, żeby House siadał...
(wybacz czepialstwo ) |
Zaraz poprawię.
Richie117 napisał: | – „Zwiń się”, to brzmiało jak komenda dla psa.
- To by było „zdechł” – odparł House, znieczulając przyjaciela.
komenda "zdechł" wygląda ciut inaczej, co nie zmienia faktu, że wymiana zdań prześmieszna
(Katty, będę myśleć o Tobie - i tej punkcji - 15.X A potem może opowiem, jak było ze mną ) |
House'owi chodziło raczej o to, że gdyby chciał Wilsona traktować jak psa, to powiedziałby "zdechł". Abstrahując już od tego, że te dwie pozycje nie mają wiele wspólnego.
Richie117 napisał: | - A ja?
- Ty zawsze byłeś wyjątkiem. - House wziął igłę. – To będzie bolało.
Wilson musi być traktowany wyjątkowo
(cosik podobnego planuję kiedyś w Gimme ) |
Czekam.
Richie117 napisał: | to, że House tutaj ukrywa prawdę przed Wilsonem pominę milczeniem... |
Skomentuuuj!
Richie117 napisał: | Wiesz, to nam wyklucza białaczkę.
Leukemia, but not leukemia (nie mogłam się powstrzymać )
No dobra, ale w takim razie CO??? |
Zobaczysz... ^^
Richie117 napisał: | (tylko nie zrobisz z tego "Najlepszej obietnicy", co??? bo limit wzruszeń na ten kwartał już wyczerpałam ) |
Nie zrobię, promise!
A precyzja rlz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:10, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | (Tym bardziej, że wkrótce to będzie KANON! XD) |
*ma ochotę uciec i zaszyć się w Hilsonowych fikach BEZ Cuddy*
Katty B. napisał: | Skomentuuuj! |
oki...
No więc House tak słodkosłodko troszczy się o Wilsona i nie chce go załamywać złymi wiadomościami, bo Wilson jako onkolog zaraz by się nakręcił negatywnymi myślami o białaczce, a House wie, że negatywnie nastawiony pacjent ma mniejsze szanse na wyleczenie. I troskliwy House (sama się prosiłaś )
Katty B. napisał: | Nie zrobię, promise! |
*3ma za słowo*
Ale w zasadzie nieuleczalne choroby (w tym samo życie ) również kończą się śmiercią
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 14:13, 25 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:15, 25 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Byłam w sumie trochę do tyłu, ale nadrobiłam i jestem z siebie dumna (;
Absolutny hugs za powrót starych Kaczątek (łiiiiii!) i hameronowy motyw. Prawie spadłam z krzesła ze śmiechu (el em a o!). No i Kutneeer xD Żyć nie umierać, mając przy sobie takiego miszcza.
Ale Wilson jakiś kluchowaty. Hm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:38, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Katty, ja już nie wiem co ja mam pisać odnośnie Twojej twórczości. To jest genialne, naprawdę. Cała teoria z tym, że Wilson nie wątpi w to, że House potrzebuje przyjaciela, chce tylko zapewnienia, że potrzebuje JEGO, wydała mi się strasznie... prawdziwa. Piszesz bardzo kanoniczni i realistycznie, zarówno pod względem bohaterów, jak i całego serialowego świata. Są prawdziwe opisy, są smaczne dialogi, są moje ulubione perełki. No cudeńko.
Neurobraki u Foremana mnie rozwaliły. Catie i Lisa jako przyjaciółki i konspiratorki są świetne. Jedyne, do nie do końca kupuje to to, że Wilson tak szybko zaczął się zachowywać w stosunku do House'a jakby nigdy nic. Nie protestował w sprawie mieszkania, w zasadzie od razu znowu byli parę kumpli. Ale to Twoja wizja
Niemniej jest genialnie, i w dodatku bezbłędnie. Czekam na dalszą część!
u.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez unblessed dnia Pią 19:39, 26 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:50, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie protestował w sprawie mieszkania, w zasadzie od razu znowu byli parę kumpli. |
To jest właśnie problem pisania z punktu widzenia jednej osoby. Ale już spieszę z backgroundowymi wyjaśnieniami.
Wilson w zasadzie został pozbawiony możliwości decydowania o sobie. To raz. Druga sprawa jest taka, że Cuddy (do spółki z Cate, ale tego Wilson wiedzieć nie musi) obiecała House'owi, że dopilnuje, by Jimmy problemów nie robił, a myślę, że jak Cuddy się na coś uprze to potrafi być baaardzo przekonywująca.
A do tego dochodzi jeszcze fakt, że akcja fiku rozgrywa się gdzieś dalej w sezonie piątym, bezpośrednio po wielkiej krucjacie "Odzyskać Wilsona", którą urządził House.
...
Bo uważam, że gdyby chłopcy sobie wybaczyli tak o i od razu padli sobie w ramiona, to byłoby... no, dziwne. Mój Wilson wciąż ma pewne wątpliwości, ale sam robi pierwszy krok, by przyjaźń z House'm ostatecznie połatać - scena gabinetowa z prologu.
...
I jeszcze poza tym, Wilson będzie się trochę uzewnętrzniał w rozdziale następnym.
Ale to wszystko działo się nie na wizji, więc zdam się na Państwa wyobraźnię.
Kłaniam!
Kat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:16, 30 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
Mały poślizg czasowy za który baaardzo wszystkich przepraszam. Ale, demos cratos nie radość, a Pizystrat musiał swoim Ateńczykom robić dobrze, więc... Ostatni rozdział przed Państwem, do wyczekiwania jeszcze epilog. Mam nadzieję, że się spodoba.
P.S. Cała moja wesoła twórczość medyczna to wynik współpracy z Encyklopedią Medycyny, kupą amerykańskich/angielskich stron internetowych poświęconych KONKRETNIE temu zagadnieniu oraz, cóż, Wikipedii. Żeby nie było, ja się nie znam. Zdobyte informacje przetworzyłam i umieściłam, tu się kończy moja znajomość tematów okołomedycznych.
P.P.S. (pytanie podsumowujące rozdział) No dobra, a teraz szczerze: ile osób przewidywało TAKĄ diagnozę? XD
ROZDZIAŁ V. Nigdy vs. zawsze.
- Objawy początkowe: bladość, ogólne osłabienie, labilność uczuciowa. Postawiona diagnoza: anemia niedoborowa. Leczenie zostało podjęte, a objawy tymczasowo ustąpiły. – House krążył nerwowo po pokoju, wymieniając jeszcze raz wszystko to, co widniało na tablicy. Pozostała szóstka lekarzy siedziała wokół szklanego stołu; część z nich po raz kolejny przeglądała rozłożone wszędzie dokumenty w poszukiwaniu jakichś wskazówek, część wpatrywała się ponuro w zdenerwowanego diagnostyka. – Kilka dni później pacjent został przyjęty do szpitala z nowymi objawami: znaczną gorączką, wysypką i Reynaudem. Rezonans wykazał powiększenie śledziony i węzłów chłonnych. Podany przez nas prednizon doprowadził do niewydolności nerek i zawału serca. – Mężczyzna przystanął i oparł się o stół. – Co nam to daje?
- Poza kilkunastoma objawami nie do powiązania… nic – stwierdził Taub. House uderzył pięścią w stół. Kaczątka nie podskoczyły. Ostatnie kilka dni wyrobiło w nich nawyk niezwracania uwagi na nagłe wybuchy pracodawcy.
- One muszą mieć punkt wspólny – powiedział z naciskiem House. – Znajdźcie go.
- Może to nie prednizon spowodował zawał? – spytał nagle Foreman. – Wtedy to wciąż mogłaby…
- Tak, to by było wygodne – przerwał mu diagnostyk. – Nie czułbyś się paskudnie winny – zakpił jadowicie. – Jednym ze znanych skutków ubocznych źle podanego prednizonu jest zawał, ale dziękujemy za zabawę. – Foreman spuścił głowę i zapatrzył się w papiery. House zabębnił palcami w stół. – Potrzebujemy diagnozy.
- Mielofibroza – zaproponowała Trzynastka.
- Choroba Gauchera – dorzucił Kutner. House westchnął.
- Kiedy mówiłem „potrzebujemy diagnozy” miałem na myśli diagnozę, która pomogłaby nam wyleczyć pacjenta, nie jakąkolwiek. – Diagnostyk potarł czoło. – Prednizon poprawiłby stan Wilsona, gdyby to była mielofibroza. Natomiast Gaucher wywołałby również problemy z wątrobą.
- Leiszmanioza trzewna? – zaryzykował ponownie Hindus.
- Czy pacjent był ostatnio w Urugwaju lub Teksasie?
Zapadło milczenie. Kaczątka, stare jak i nowe, wbiły wzrok w dokumentację Wilsona. Nagle Chase wciągnął ze świstem powietrze. House momentalnie spojrzał na młodego chirurga – miał na twarzy podekscytowany uśmiech, jak dziecko, które właśnie rozwiązało jakąś trudną zagadkę. I, oczywiście, przyszło się pochwalić rodzicom.
- Co? – spytał House.
- A może – zaczął Australijczyk, przerzucając kartki – niewydolność nerek nie jest spowodowana prednizonem?
- Czy ja jestem na jakimś spotkaniu Frontu Wspierania Foremana? – zezłościł się diagnostyk. Chase potrząsnął płową czupryną.
- Nie miałem na myśli zbiegu okoliczności – wyjaśnił, jednocześnie rzucając kumplowi przepraszające spojrzenie. Neurolog jedynie wzruszył ramionami i kiwnął głową na znak, by Chase kontynuował. – Zasugerowałem, że problemy z nerkami mogły pojawić się już wcześniej.
- A my ich przypadkiem nie zauważyliśmy?
- Byliśmy zajęci rekonstrukcją poczynań Wilsona z ostatnich trzech miesięcy, przez większość czasu nawet nas w szpitalu nie było, więc myślę, że… tak.
- To niedorzeczne. – Chase zmieszał się i oblał delikatnym rumieńcem. – Ale załóżmy na chwilę, że ta niedorzeczna teoria ma rację bytu – mruknął House. Skoro nic lepszego nie mamy, dodał w myślach. – Diagnozy różnicowe.
- Jakaś choroba nerek? – rzuciła Cameron.
- Na przykład nefropatia cukrzycowa – zaproponowała Trzynastka.
- Może zwyrodnienie torbielowate? – zastanawiał się Kutner.
House powstrzymał się przed stosownie wrednym komentarzem na temat po prostu idiotycznych przypuszczeń drużyny. Zamiast tego wziął laskę, podszedł do drzwi, otworzył je sprawnym ruchem i wyszedł, zatrzaskując je za sobą. Będąc już na korytarzu obejrzał się za siebie. Żaden z jego współpracowników nawet się nie ruszył.
***
House przewiesił laskę przez oparcie fotela i opadł na niego z ciężkim westchnieniem. Ukrył twarz w dłoniach. Ogarniała go frustracja. Nie wiedział, zwyczajnie nie był w stanie stwierdzić, co było jego najlepszemu przyjacielowi. A zegar cały czas tykał. Co nie sprzyjało wielokrotnemu rozważaniu tych samych opcji. Potrzebował diagnozy, dobrej diagnozy. Coś pominął, coś przeoczył, gdyby tylko wiedział co…
- Hej – usłyszał ze swojej prawej, na co od razu poderwał głowę. Wilson nie spał; zdjął maskę tlenową i wpatrywał się w House’a intensywnym – choć nieco zamroczonym – spojrzeniem czekoladowych oczu.
- Hej – mruknął House, przysuwając się bliżej łóżka przyjaciela.
- Wyglądasz okropnie – stwierdził słabo Wilson, starając się zmierzyć House’a krytycznym spojrzeniem.
- O tobie się tego powiedzieć nie da – zakpił House, obejmując wzrokiem całą mizerną postać onkologa.
- Wiesz, to uwarunkowanie genetyczne. Niektórzy są po prostu skazani na to, by wyglądać dobrze.
Diagnostyk parsknął śmiechem i pokręcił z rozbawieniem głową. Wilson wahał się przez chwilę – wyraz niezdecydowania wypisany na twarzy – ale w końcu wyciągnął lewą dłoń w kierunku diagnostyka. House zmarszczył brwi i spojrzał na nią z zastanowieniem; ostatecznie jednak ujął ją w swoją.
- Jeśli kiedykolwiek podejrzewałem, że w końcu wyląduję tu jako pacjent – zwierzył się Wilson – to nigdy nie myślałem, że ze wszystkich ludzi to ty będziesz mnie leczył.
- Ja nigdy nie myślałem, że nie będę potrafił cię wyleczyć – odparł cicho House. Onkolog ścisnął pocieszająco dłoń przyjaciela i spróbował się uśmiechnąć.
- Nigdy nie mów nigdy – wyszeptał.
House przymknął oczy i uśmiechnął się gorzko. Nigdy nie mów nigdy. Miło było usłyszeć to zdanie padające z ust Wilsona. W szczególności po tym, co zaszło między nimi miesiąc wcześniej. Bo chociaż House był mistrzem adaptacji, chociaż nie uwierzył w ani jedno słowo Wilsona – albo inaczej, starał się nie uwierzyć – wspomnienie monologu przyjaciela wciąż było świeże i wciąż bolało, bez względu na to, jak bardzo chciał, by było inaczej. Nigdy. House się wzdrygnął. Jak on nienawidził tego słowa. Nigdy. Nigdy…
- … szam. Zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem. – Wilson urwał i spojrzał z zastanowieniem na wpatrującego się w przestrzeń House’a. – Ty mnie nie słuchasz, prawda? - Na twarzy House’a pojawił się błogi uśmiech. – Tak, ty mnie nie słuchasz.
- Zawsze powtarzałem, że działasz na mnie objawieniotwórczo, Jimmy – powiedział House podekscytowanym głosem, wstając.
- No dobra, teraz naprawdę zaczynam się bać.
House wyciągnął rękę i czule potargał brązowe włosy Wilsona (co skutecznie zamknęło onkologa), zdjął laskę z fotela i wyszedł z pokoju szybkim krokiem. Oto nadszedł. Czas oświecenia.
***
- Które z was idiotów odrzuciło na początku najbardziej oczywistą i pasująca diagnozę? – spytał House, wchodząc do gabinetu diagnostycznego. Sześć par oczu – których właściciele nie ruszyli się ani o jotę odkąd stąd wyszedł - natychmiast na niego spojrzało.
- Wiesz, co jest Wilsonowi? – spytała z nadzieją Cameron. House kiwnął głową, po czym poszedł do swojego gabinetu, odprowadzany zdziwionymi spojrzeniami Kaczątek. Mężczyzna podszedł do półki z książkami i wyciągnął z niej zakurzony, opasły tom. Z książką w ręku wrócił do pokoju diagnostycznego, gdzie rzucił tomisko na szklany stół. Kaczątka natychmiast się nad nim pochyliły.
- Vicodin? - spytał z niedowierzaniem Foreman, odrywając wzrok od podręcznika. – Uważasz, że Wilson próbował się zaćpać?
- Przedawkowanie nie dałoby takich objawów – odparła szybko Trzynastka – a poza tym, toksykologia była czysta.
House wzniósł oczy ku niebu i westchnął teatralnie.
- Czy możesz przestać być ignorantem? – zapytał Foremana. – Zapomnijmy na chwilę o fakcie, że w środku jest moja bardzo bardzo tajna skrytka na leki. Spójrzcie na to z odpowiedniej perspektywy – powiedział, stukając laską w okładkę książki. Kaczątka milczały, w skupieniu wpatrując się w wtłoczone na okładce złote litery. House odchrząknął i postukał jeszcze raz.
- Toczeń?
House pokiwał energicznie głową. Lekarze otworzyli szeroko oczy, z minami zastygłymi w wyrazie absolutnego zdumienia i czystego szoku.
- Objawy się zgadzają – zaczął tłumaczyć House. – Anemia, zespół Reynauda, gorączka, ogólne osłabienie, powiększona śledziona i węzły chłonne, zaburzenia neurologiczne… To toczeń.
- Toczeń zaatakowałby najpierw nerki – wytknął Taub.
- Zrobił to – odparł House i wskazał palcem na siedzącego na końcu blondyna. – Chase miał rację.
- Miałem? – zdziwił się Australijczyk, ale szybko się zreflektował. – Znaczy, oczywiście, że miałem. – Zmarszczył brwi i spojrzał po towarzyszach. – W czym miałem rację?
- Twoja niedorzeczna teoria okazała się być prawdziwa - wyjaśnił mu diagnostyk. – Utajona niewydolność nerek. Żadnych objawów, to prednizon je wywołał. Właściwie – zastanowił się przez chwilę House - gdyby nie to, chorobę wyłapalibyśmy dopiero, gdy potrzebny by był przeszczep.
Foreman wyprostował się dumnie i potrząsnął głową, jakby mówiąc „zawsze do usług”. House przewrócił oczami.
- Ale… - zaczął cicho Kutner. – Przecież to nigdy nie jest toczeń!
- Nigdy nie mów nigdy – powiedział z mocą diagnosta. – Podajcie Wilsonowi kortykosterydy. Nic mu nie będzie.
Kaczątka zaczęły się zbierać i szybko opuściły salę. House wrócił do swojego gabinetu i usiadł w fotelu. Laska z trzaskiem upadła obok mebla. Diagnostyk wyprostował nogi i zamknął oczy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo wydarzenia ostatnich dni na niego podziałały. Był wyczerpany, dosłownie padał z nóg. Może teraz, kiedy już doszedł do tego, co Wilsonowi było i – co najważniejsze - jak go wyleczyć… Może teraz uda mu się zasnąć, chociaż na moment.
- Gratuluję – powiedziała cicho Cuddy, wchodząc do biura i siadając na podłodze obok fotela House’a. Położyła podbródek na oparciu i zapatrzyła się w równo oddychającego diagnostyka.
- Dzięki, Cuddles – mruknął House. – Kto ci doniósł?
- Wpadłam na Cameron – odpowiedziała. – Trudno było cokolwiek zrozumieć, tak była ucieszona.
- Nic mu nie będzie.
Cuddy westchnęła i niemal nieświadomie zaczęła kręcić kółka na lewej dłoni House’a.
- Martwiłeś się o niego.
- Bałem się o niego – odparł sennie House. Cuddy uśmiechnęła się lekko i zaczęła delikatnie gładzić rękę swojego pracownika.
- Wracaj do domu – poradziła. House jedynie wymruczał coś mało koherentnego. – Teraz śpi. Później zajmą się nim Kaczątka.
- Poczekam – zdołał sklecić na wpół przytomny House. Cuddy ponownie westchnęła i wstała. Było oczywistym, że nie zmusi diagnosty do powrotu do domu, więc równie dobrze mogła sobie to siedzenie na podłodze darować. Kobieta otrzepała spódnicę i pochyliła się nad lekarzem, składając piórkowy pocałunek na jego skroni.
- Więc czekaj.
House się uśmiechnął.
- Na niego zawsze będę czekać.
CDN
Trailer:
- Porozmawiasz z Wilsonem?
Cate westchnęła. No tak. Mogła się domyślić, że to był główny powód telefonu Lisy. Chłopcy.
- Jeśli znajdziesz House’owi zajęcie na cały dzień, to spróbuję dosiąść się do niego w czasie lunchu.
Cuddy zastanawiała się przez moment.
- Wiesz, Catie, to chyba da się zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 16:18, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:08, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
To nareszcie toczeń choć to NIGDY nie jest toczeń
czekam niecierpliwie na epilog.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:42, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | finał "Bez powietrza" też czytałam, ale to już zupełnie inna historia |
Richie, litości. Wchodzę w temat, żeby przeczytać ciąg dalszy świetnego fika i pierwszym zdaniem, które mi się rzuca w oczy jest Twój tekst.
Ostatnie kilka dni wyrobiło w nich nawyk niezwracania uwagi na nagłe wybuchy pracodawcy.
Gratuluję kaczątkom. Ja bym przy każdym takim wybuchu dostawała ataku serca.
Tak, Jimmy, ty masz doskonałe uwarunkowania genetyczne Zawsze wyglądasz niezmiernie pociągająco.
- Toczeń?
No nie!
Przecież to takie oczywiste! xD
Kat, Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć
Najważniejsze, że z Jimmym wszystko będzie w porządku (a przynajmniej na to wygląda )
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:30, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
te poszukiwania po stronach z medycyną udały ci się najpiękniejsze w tej części było ich spotkanie i rozmowa. taka urocza i prawdziwa. pięknie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:40, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
motylek napisał: | taka urocza i prawdziwa. |
Dziękuję bardzo! Oczywiście, Wilson mówił dużo i szczerze, jak to zwykle ma w zwyczaju. Zapewniam Państwa, monolog Wilsona był długi, piękny i podniosły i mówił wiele o tym, ile naprawdę znaczy dla niego House.
***
any napisał: | Richie, litości. Wchodzę w temat, żeby przeczytać ciąg dalszy świetnego fika i pierwszym zdaniem, które mi się rzuca w oczy jest Twój tekst.
|
Bo Richie (jak mogę to zdrobnić?) bardzo Twój fik przeżywa, anyś.
any napisał: | Kat, Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć |
Dzięki. Starałam się, żeby choroba była ciekawa.
...
Chyba mi się udało.
***
Sukebe napisał: | choć to NIGDY nie jest toczeń |
Zważywszy na fakt, że to był toczeń i że to WILSON był chory jestem skłonna powiedzieć, że House przestanie być takim ignorantem w sprawie tej choroby. (Zawsze myślałam, że toczeń jest w tym serialu niedoceniany. XD)
Dziękuję za komentarze (karmią Wena).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 17:46, 01 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:31, 01 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Było świetnie i cudownie.
Cytat: | Chase potrząsnął płową czupryną. | Ta płowa czupryna mnie rozwaliła, nie do końca wiem dlaczego. Ale jest świetna .
Cytat: | Chase zmieszał się i oblał delikatnym rumieńcem. | Jakie to słodkie, Chase przypomina mi tu takie wrażliwe, niewinne dziewczę xD.
Cytat: | - Jeśli kiedykolwiek podejrzewałem, że w końcu wyląduję tu jako pacjent – zwierzył się Wilson – to nigdy nie myślałem, że ze wszystkich ludzi to ty będziesz mnie leczył. | Przeciez to Wilson, prawdziwy (i jedyny) przyjaciel House'a, więc oczywiście, że House by go leczył . A przynajmniej (jeśli byłoby to coś banalnego i nudnego) obserwowałby bacznie poczynania lekarza zajmującego się Wilsonem xD.
Cytat: | - Vicodin? - spytał z niedowierzaniem Foreman, odrywając wzrok od podręcznika. – Uważasz, że Wilson próbował się zaćpać? | Świetne. Foreman też miewa niezłe teksty
Cytat: | Kobieta otrzepała spódnicę i pochyliła się nad lekarzem, składając piórkowy pocałunek na jego skroni. | Ej, ona na za dużo sobie pozwala! xD
I toczeń! Wreszcie ma swoją chwilę chwały.
Bardzo mi się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:56, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Ja też nie wiem, dlaczego włosy Chase'a Cię rozwaliły, mari. Może ma to jakiś związek z tym, że włosy Chase'a = iLove?
mari napisał: | Jakie to słodkie, Chase przypomina mi tu takie wrażliwe, niewinne dziewczę xD. |
A mnie bardziej chirurga, który odzwyczaił się od tego, ze pewien diagnostyk miesza wszystkie jego pomysły z błotem. ^^
mari napisał: | Przeciez to Wilson, prawdziwy (i jedyny) przyjaciel House'a, więc oczywiście, że House by go leczył |
Wiesz, Wilson chyba zakładał, że będzie miał coś do powiedzenia na temat leczenia, nie przypuszczał, że House od razu sięgnie po cięższy kaliber broni...
mari napisał: | obserwowałby bacznie poczynania lekarza zajmującego się Wilsonem xD. |
I przypominał ciągle Kaczątkom, jak robi się podstawowe badania, bo jeszcze by ktoś coś spieprzył i coś zrobił drogiemu Wilsonowi.
(Czy tylko mnie zajechało Holmesem? XD)
mari napisał: | Świetne. Foreman też miewa niezłe teksty |
Foreman dziękuje i poleca się na przyszłość.
mari napisał: | Ej, ona na za dużo sobie pozwala! xD
|
Ej, ostrzegałam o hint-hintach romansów! XD
Toczeń już dawno temu zasługiwał na własny odcinek, a skoro scenarzyści mu go nie chcą dać, ja to zrobiłam. On jest taki niedopieszczony!
Dzięki, amie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:53, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Kat. napisał: | Ja też nie wiem, dlaczego włosy Chase'a Cię rozwaliły, mari. | Nie WŁOSY Chase'a. PŁOWA CZUPRYNA Chase'a, ze wskazaniem na płową. Świetna jest. (Nadal nie do końca wiem dlaczego xD).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:00, 04 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
...
Ja też nie. Tym bardziej, że ona JEST płowa. ... Miałam już dość ciągłego pisania o nim per "blondyn". A "jasna czupryna" brzmiała gorzej. Została więc płowa. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:40, 04 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
(odpowiedź podsumowująca rozdział) Bosh, w życiu bym na to nie wpadła Chociaż teraz to wydaje się taaakie oczywiste
[medyczny wywód House'a]
Katty - chyba już wspominałam, pod jakim jestem wrażeniem, że włożyłaś tyle pracy w poskładanie do kupy całej medycznej otoczki fika Brawo
Ostatnie kilka dni wyrobiło w nich nawyk niezwracania uwagi na nagłe wybuchy pracodawcy.
chyba mimo wszystko "ostatnie kilka LAT" po prostu ostatnimi dniami owe wybuchy się nasiliły - z miłości do Wilsona
Kiedy mówiłem „potrzebujemy diagnozy” miałem na myśli diagnozę, która pomogłaby nam wyleczyć pacjenta, nie jakąkolwiek.
that sounded like House
przy "standardowych" pacjentach House nie miewał aż takich oporów wobec niedopracowanych diagnoz
miał na twarzy podekscytowany uśmiech, jak dziecko, które właśnie rozwiązało jakąś trudną zagadkę. I, oczywiście, przyszło się pochwalić rodzicom.
doskonale uchwyciłaś zachowanie Chase'a (które mnie irytuje jak diabli )
– Zasugerowałem, że problemy z nerkami mogły pojawić się już wcześniej.
- A my ich przypadkiem nie zauważyliśmy?
no właśnie! House jest nefrologiem i nie zauważył??
miiiiłość go zaślepiła hehehe
Wilson nie spał; zdjął maskę tlenową i wpatrywał się w House’a intensywnym – choć nieco zamroczonym – spojrzeniem orzechowych oczu.
Kat, łamiesz forumowe normy przecież wszyscy wiedzą, że Wilson ma czekoladowe oczy (a miano "wombata" też należy do Wilsona )
- Hej – mruknął House, przysuwając się bliżej łóżka przyjaciela.
...
*nieczyste myśli*
obejmując wzrokiem całą mizerną postać onkologa.
no... a nie mógł objąć go inaczej??
Wiesz, to uwarunkowanie genetyczne. Niektórzy są po prostu skazani na to, by wyglądać dobrze.
a ja bym się chciała na własne oczy przekonać, czy Wilson wyglądałby dobrze jako pacjent
*liczy po cichu na jakąś chorobę albo wypadek w 5. sezonie*
ale w końcu wyciągnął lewą dłoń w kierunku diagnostyka. House zmarszczył brwi i spojrzał na nią z zastanowieniem; ostatecznie jednak ujął ją w swoją.
zaczyna się niewinnie...
a poza tym - cute scenka
nigdy nie myślałem, że ze wszystkich ludzi to ty będziesz mnie leczył.
no jak nie? jeśli chodzi o Wilsona, to House z równym zapałem zabrałby się za leczenie grypy jak guza mózgu, gdzieś pomiędzy zakładając szwy i opatrując zadrapania (wnisek na podst. fików )
Ja nigdy nie myślałem, że nie będę potrafił cię wyleczyć – odparł cicho House. Onkolog ścisnął pocieszająco dłoń przyjaciela i spróbował się uśmiechnąć.
zrezygnowany House (powinno się wpisać to zestawienie do słownika oksymoronów )
a Wilson taki... Wilsonowaty
(pewnie nawet po własnej śmierci przyjdzie pocieszyć House'a )
No dobra, teraz naprawdę zaczynam się bać.
poor little Jimmy
House wyciągnął rękę i czule potargał brązowe włosy Wilsona (co skutecznie zamknęło onkologa)
koffam ten nawiasik prawdziwa perełka
Mężczyzna podszedł do półki z książkami i wyciągnął z niej zakurzony, opasły tom.
w tym momencie zorientowałam się, jaka z Ciebie zua i przebiegła kobieta
siadając na podłodze obok fotela House’a. Położyła podbródek na oparciu i zapatrzyła się w równo oddychającego diagnostyka.
mój owczarek siada często w takiej pozycji jak chce, żebym się zmyła z jego fotela
[Huddy Huddy Huddy]
pisałaś, że będzie fluff, ale miałan nadzieję, że będzie przewaga fluffa Hilsonowego jednak... *mały foszek* (jakbym się fochnęła bardziej, to jeszcze mogłabyś kogoś przypadkiem zabić... )
Na niego zawsze będę czekać.
taaak, tak ma być
i niech się schowają wszystkie fiki, w których House rezygnuje z walki i wyrusza w drogę bez powrotu
ofkors, czekam na epilog
****
anyway napisał: | Richie, litości. Wchodzę w temat, żeby przeczytać ciąg dalszy świetnego fika i pierwszym zdaniem, które mi się rzuca w oczy jest Twój tekst. |
a musiałaś wrzucić Swój tekst przed 5x02??? On też rzucił mi się oczy i zapełnił je łzami w trakcie seansiku i dłuuuugo potem
anyway napisał: | Tak, Jimmy, ty masz doskonałe uwarunkowania genetyczne Zawsze wyglądasz niezmiernie pociągająco. |
nawet z KATAREM
****
Katty B. napisał: | Bo Richie (jak mogę to zdrobnić?) bardzo Twój fik przeżywa, anyś. |
mądrze prawisz, Katuś
i hmm... "Richie" to już jest zdrobnienie od "Richie117" chyba już bardziej się nie da
Katty B. napisał: | Zapewniam Państwa, monolog Wilsona był długi, piękny i podniosły i mówił wiele o tym, ile naprawdę znaczy dla niego House. |
czyli znajdował się na przeciwnym końcu kontinuum do tego monologu z 5x01?... A House go przegapił i będzie się gryzł tym nieaktualnym
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:45, 04 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | Katty - chyba już wspominałam, pod jakim jestem wrażeniem, że włożyłaś tyle pracy w poskładanie do kupy całej medycznej otoczki fika Brawo |
Dzięki. :blush: Skoro już porwałam się na medycznego fika, nie emocjonalnego, musiałam wszystko doszlifować. I znaleźć zaskakującą chorobę, żeby House'owi za łatwo nie było. XD
Richie napisał: | chyba mimo wszystko "ostatnie kilka LAT" po prostu ostatnimi dniami owe wybuchy się nasiliły - z miłości do Wilsona |
Ze strachu o Wilsona, prędzej, ale zgodzę się co do tej miłości. Ale jestem pewna, że każda z nas mówi o innym rodzaju. XD
Richie napisał: | przy "standardowych" pacjentach House nie miewał aż takich oporów wobec niedopracowanych diagnoz |
No ale wiesz, przecież nie bedzie eksperymentował na Wilsonie! Skoro na Amber nie chciał, to co dopiero na Wilsonie! A jak jeszcze sobie przypomnimy, że Foreman nie podzielił obiekcji House'a i podał prednizon... House ma prawo nie chcieć podawać niczego, co nie będzie pewne. XD
Richie napisał: | doskonale uchwyciłaś zachowanie Chase'a (które mnie irytuje jak diabli ) |
Chase's "oh!" moment jest prezentem dla kumpeli. A poza tym, kocham, jak Chase na coś wpada. XD
Richie napisał: | Kat, łamiesz forumowe normy przecież wszyscy wiedzą, że Wilson ma czekoladowe oczy (a miano "wombata" też należy do Wilsona ) |
Wybacz, Richie, ale dla mnie oczy Wilsona są orzechowe. Ciemne jak orzech włoski. Z "czekoladowymi" spotkałam się dopiero tutaj i nie udało Wam się przekabacić mnie na Jasną Stronę Mocy (to oni mają czekoladę XD). Są orzechowe tu, orzechowe były w "Obietnicy". I orzechowe zostaną aż po kres kresów (wschodnich). XD
Richie napisał: | no... a nie mógł objąć go inaczej?? |
Facet miał zawał, skarbie, czego Ty wymagasz?! XDD
Richie napisał: | a ja bym się chciała na własne oczy przekonać, czy Wilson wyglądałby dobrze jako pacjent
*liczy po cichu na jakąś chorobę albo wypadek w 5. sezonie* <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/diablik.gif"> |
Ja też, ja też!
Richie napisał: | zaczyna się niewinnie...
a poza tym - cute scenka |
Brakło mi tego w 4x03, więc postanowiłam to nadrobić. Eszpecjali for ju.
Richie napisał: | zrezygnowany House (powinno się wpisać to zestawienie do słownika oksymoronów )
a Wilson taki... Wilsonowaty
(pewnie nawet po własnej śmierci przyjdzie pocieszyć House'a ) |
Padłam. XD A Wilson po prostu House'a kocha i nie chce, żeby cierpiał, chce dla House'a dobrze. (I tak, odwołuję się tu do naszej teorii nt. 5x01.)
Richie napisał: | koffam ten nawiasik prawdziwa perełka |
Czochranie włosów to taka braterska rzecz. Demonstracja siły, od razu wiadomo, który jest starszy. XD Wrzucam ten motyw gdzie mogę, bo brakuje mi tego w serialu. Takiego dziecinnego, spontanicznego okazania uczucia. Taki czochracz dużo w sumie mówi.
Richie napisał: | pisałaś, że będzie fluff, ale miałan nadzieję, że będzie przewaga fluffa Hilsonowego jednak... *mały foszek* (jakbym się fochnęła bardziej, to jeszcze mogłabyś kogoś przypadkiem zabić... ) |
Mówiłam też, że romansiki będą. A skoro przed prologiem stoi, że to Hilson f-ship... Pozwoliłam sobie wrzucić delikatne wskazówki co do moich shippów.
Richie napisał: | taaak, tak ma być
i niech się schowają wszystkie fiki, w których House rezygnuje z walki i wyrusza w drogę bez powrotu |
Bo House walczy. House zawsze walczy do końca. A o Wilsona będzie walczył nawet dłużej. (Chociaż, to stwierdzenie kłóci się z moim nowym pomysłem, na wariację na temat pięciu etapów).
Richie napisał: | czyli znajdował się na przeciwnym końcu kontinuum do tego monologu z 5x01?... A House go przegapił i będzie się gryzł tym nieaktualnym <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif"> |
Dwa bieguny. Tym razem Wilson mówił dużo o tym, że przeprasza, że nie chciał House'a zranić, że wcale tak nie myśli, ze powiedział to, bo sądził, ze w ten sposób House'owi będzie łatwiej się podnieść po jego wyjeździe, że przeprasza, ze House wiele dla niego znaczy, ze przeprasza i że House'a kocha.
I tak, House słyszął z tego tylko ostatnie zdanie, że zawsze był najlepszym przyjacielem. Nic z tego, co wymieniłam. ^^
Dzięki, Richie. (I wiem już, jak to zdrobnić! Richie -> Chie -> Chica. ^^ *jest dumna* I to na dodatek znaczy "dziewczyna" po hiszpańsku. ^^)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 20:54, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:11, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | Ze strachu o Wilsona, prędzej, ale zgodzę się co do tej miłości. Ale jestem pewna, że każda z nas mówi o innym rodzaju. XD |
no pszeciesz wiem to była taka moja prowokacja Ale gdyby przyszło co do czego, to też jestem pewna, że mówimy o innych rodzajach miłości
Katty B. napisał: | No ale wiesz, przecież nie bedzie eksperymentował na Wilsonie! |
szkoda, że Wilson o tym nie wie oszczędziłoby mu to strachu
Katty B. napisał: | A poza tym, kocham, jak Chase na coś wpada. XD |
... może na ścianę? albo zamknięte drzwi? (albo na House'a i Wilsona w schowku )
Katty B. napisał: | Wybacz, Richie, ale dla mnie oczy Wilsona są orzechowe. |
wybaczam Już lepsze orzechowe oczy, niż blond włosy, z którymi spotkałam się w paru angielskich fikach
Katty B. napisał: | Facet miał zawał, skarbie, czego Ty wymagasz?! XDD |
przecież to Wilson miał zawał i niczego od niego nie wymagam chyba tylko tego, żeby leżał i pozwolił się obejmować
Katty B. napisał: | Ja też, ja też! |
o my ZUE pójdziemy do piekła
Katty B. napisał: | Brakło mi tego w 4x03, więc postanowiłam to nadrobić. Eszpecjali for ju. |
dziękować
Katty B. napisał: | Padłam. XD A Wilson po prostu House'a kocha i nie chce, żeby cierpiał, chce dla House'a dobrze. (I tak, odwołuję się tu do naszej teorii nt. 5x01.) |
Powstań, Katty (bo ja odwoływałam się do sad-epilogu )
Katty B. napisał: | Czochranie włosów to taka braterska rzecz. Demonstracja siły, od razu wiadomo, który jest starszy. XD |
czochranie to również rzecz zgoła nie braterska żeby było wiadomo, kto jest... "mężczyzną" w związku W końcu też wstawiam czochranie gdzie się da - House uwielbia irytować swojego Jimmy'ego
Katty B. napisał: | Bo House walczy. House zawsze walczy do końca. A o Wilsona będzie walczył nawet dłużej. (Chociaż, to stwierdzenie kłóci się z moim nowym pomysłem, na wariację na temat pięciu etapów). |
zapomnij o pomyśle - zasady są ważniejsze
btw - gdzieś w necie potknęłam się o fika, w kórym Wilson przechodzi przez 5 etapów żałoby po Amber, jednocześnie zbliżając się z powrotem do House'a... szkoda, że nie zatrzymałam się, żeby poznać bliżej tego fika
no i... jedyne 5 etapów, jakie mi się podobają, to "5 etapów zakochania w Gregu House'ie" (aka "Wombacik jakiego kochamy" - gdzieś na forum )
Katty B. napisał: | I tak, House słyszał z tego tylko ostatnie zdanie, że zawsze był najlepszym przyjacielem. Nic z tego, co wymieniłam. ^^ |
ale Ty jesteś ZUA i pewnie House je usłyszał, ale nie zwrócił uwagi, bo pochłonęła go radość ze znalezienia diagnozy
Heh, Kat, bądź dumna i zdrabniaj jak chcesz... żebym tylko wiedziała, że to o mnie chodzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:44, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: |
... może na ścianę? albo zamknięte drzwi? (albo na House'a i Wilsona w schowku ) |
Nie. Jak Chase wpada na genialne diagnozy jak House. XD Chase's "oh!" moments. XD
Richie napisał: |
wybaczam Już lepsze orzechowe oczy, niż blond włosy, z którymi spotkałam się w paru angielskich fikach |
*gasp* Blond? Ale GDZIE one są blond?
...
A orzechowe podobają mi się baaardziej, bo mam uraz do dużych ilości czekolady. A poza tym, czekoladowe oczy to ma moja psina. Czekoladowe oczy = Ciuciek. O.
Richie napisał: | przecież to Wilson miał zawał i niczego od niego nie wymagam chyba tylko tego, żeby leżał i pozwolił się obejmować |
Trzymali się za ręce. (Duża ilość leków przeciwbólowych swój wpływ na Wilsona miała.) To Ci nie wystarczy?
Richie napisał: | czochranie to również rzecz zgoła nie braterska żeby było wiadomo, kto jest... "mężczyzną" w związku W końcu też wstawiam czochranie gdzie się da - House uwielbia irytować swojego Jimmy'ego <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif"> |
Małe zboczenie, ale dla mnie to już zawsze będzie braterska rzecz. Złapać młodszego za szyję i czochrać mu włosy. ^^ (... Spacemonkey! XDDD)
Richie napisał: |
zapomnij o pomyśle - zasady są ważniejsze
btw - gdzieś w necie potknęłam się o fika, w kórym Wilson przechodzi przez 5 etapów żałoby po Amber, jednocześnie zbliżając się z powrotem do House'a... szkoda, że nie zatrzymałam się, żeby poznać bliżej tego fika
no i... jedyne 5 etapów, jakie mi się podobają, to "5 etapów zakochania w Gregu House'ie" (aka "Wombacik jakiego kochamy" - gdzieś na forum ) |
A masz może linkę do tego gdzieś?
A poza tym, napiszę. WARIACJĘ, Richie. Czyli uuu, nie zgadniesz o co chodzi. XD
Richie napisał: |
ale Ty jesteś ZUA i pewnie House je usłyszał, ale nie zwrócił uwagi, bo pochłonęła go radość ze znalezienia diagnozy |
Y-y, nie słyszał. Nic poza ostatnim zdaniem. I Wilson o tym wie. XD
Chyba się domyślisz, że to o Ciebie biega, Chica.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 17:49, 05 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:47, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | *gasp* Blond? Ale GDZIE one są blond?
...
(...) A poza tym, czekoladowe oczy to ma moja psina. Czekoladowe oczy = Ciuciek. O. |
no ja nie wiem... ale ludzie tak piszą
mój owczar też ma czekoladowe oczy... jak Wilson
Btw - czy to znaczy, że Twój pies nazywa się Ciuciek? Oficjalnie? On(a) o tym wie?
Katty B. napisał: | To Ci nie wystarczy? |
wiesz, że MNIE jest zawsze mało
Katty B. napisał: | A masz może linkę do tego gdzieś?
A poza tym, napiszę. WARIACJĘ, Richie. Czyli uuu, nie zgadniesz o co chodzi. XD |
właściwie chciałam wcześniej delikatnie powiedzieć, że nie mam linka i nie pamiętam tytułu, ale przypomniało mi się streszczenie i jakoś go znalazłam
Proszę: [link widoczny dla zalogowanych]
Masz rację, nie zgadnę i nawet nie będę próbować - wolę się bać na zapas...
Katty B. napisał: | I Wilson o tym wie. XD |
Będzie chciał powtórzyć swoje wyznanie, czy raczej się cieszy, że House tego nie słyszał?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:25, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
A/N
Witam w ostatniej odsłonie! Zakończenie klamrowe, fik kończy się akapitem podobnym do tego, którym się rozpoczynał. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ja jestem zadowolona.
(Richie, pies nazywa się Chicko, ale przezywam go Ciuciek na cześć Shah Rukha Khana, do którego ponoć z głosu podobny. XD)
Dedykowane wszystkim tym, którzy wytrzymali ze mną do końca. Dedykowane Kallie, która jest moją najlepszą przyjaciółką i nieustannym natchnieniem (C/W jest dla Ciebie).
EPILOG. Miesiąc później.
Cate Milton była w połowie przeglądania akt jednego ze swoich trzech Elvisów, gdy zadzwonił telefon. Kobieta odłożyła dokumenty na bok i spojrzała na wyświetlacz. „Dziekan”, głosił napis, Cate sięgnęła więc po słuchawkę.
- Centrum Pomocy dla Posiadających Problemy Cate Milton, jaki jest twój problem?
Lisa Cuddy zaśmiała się serdecznie.
- Nie mam problemu – powiedziała wesoło. – Mam za to nowiny.
- Masz podwójną randkę z Lucasem i House’m – strzeliła Cate, dziękując jednocześnie Bogu, że Cuddy nie było obok i nie mogła jej zdzielić po łbie za podobne insynuacje.
- Nie – mruknęła zdegustowana Cuddy. Ale radość szybko wróciła do jej głosu. – Wilson wraca.
- Już? – zdziwiła się Cate. – Przecież minął dopiero miesiąc!
- Weź poprawkę na fakt, że był to miesiąc z House’m. Nie dziwię się, że miał już dosyć.
- Jasne – powiedziała Cate, okraszając swoją wypowiedź odpowiednią dawką sceptycyzmu. Nie było w szpitalu osoby, która nie zdawałaby sobie sprawy z sentymentu, jakim Cuddy darzyła swojego szefa diagnostyki. No dobra, nikogo poza House’m. Co w ostatecznym rozrachunku zawsze prowadziło do zabawnych sytuacji. – Ty i House powinniście iść randkę czy coś, bo zachowujecie się jak napalone nastolatki.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Cate pogratulowała sobie w duchu zdobycia kolejnego punktu w ich słownych walkach. Już miała zaproponować Cuddy, że z chęcią będzie robiła za przyzwoitkę, gdy administratorka ponownie pokierowała rozmowę na odpowiadające jej tory.
- Porozmawiasz z Wilsonem?
Cate westchnęła. No tak. Mogła się domyślić, że to był główny powód telefonu Lisy. Chłopcy.
- Jeśli znajdziesz House’owi zajęcie na cały dzień, to spróbuję dosiąść się do niego w czasie lunchu.
Cuddy zastanawiała się przez moment.
- Wiesz, Catie, to chyba da się zrobić.
Cate uśmiechnęła się do słuchawki. Tym jednym zdaniem Cuddy właśnie uczyniła jej dzień piękniejszym.
- No to mamy umowę.
***
- A jeśli okaże się to zupełnie nietrafionym miejscem? Przecież Bonnie to najgorszy pośrednik w New Jersey – zastanawiał się House, przekładając podejrzanie wyglądającego naleśnika na drugą stronę. Wilson westchnął, ale nie przerwał czytania gazety. Odbyli tę rozmowę poprzedniego wieczora. I przedwczoraj. W zasadzie, odbywali tę rozmowę codziennie, odkąd Wilson oświadczył, że pod koniec miesiąca wyprowadza się do własnego mieszkania.
- Może i jest beznadziejna, ale ma świetny gust – mruknął onkolog, przewracając stronę. – Jeśli mówi, że to mieszkanie jest piękne, ja jej wierzę.
- Tak, a później znowu wylądujesz w hotelu. – House wyłączył kuchenkę i przełożył swój wyrób naleśnikopodobny na talerz i postawił przed Wilsonem. Onkolog spojrzał na śniadanie znad gazety i się skrzywił. Wprawdzie, po miesiącu mieszkania z diagnostykiem, miał już spore doświadczenie z House’ową kuchnią, ale serwowane potrawy nie przestawały go zadziwiać. Tym bardziej, że codziennie wyglądały gorzej. – Przecież możesz mieszkać dalej ze mną.
- Nie chcę – jęknął Wilson, biorąc sztućce i odkrawając kawałek ciasta. – Bez obrazy, House – dodał szybko, wkładając kęs do ust i smakując go z zainteresowaniem. Szybko jednak zainteresowanie ustąpiło miejsca przerażeniu, gdy zaczął się krztusić. House przyglądał mu się ze stoickim spokojem, a gdy onkolog przestał kaszleć, podał mu szklankę z wodą. – Boże, co to jest?
- Śniadanie – odparł House, wstając od stołu i nakładając sobie na talerz kolejnego naleśnika. – A konkretnie, gobi paratha. Papryczki chilli, imbir, liście kolendra… O czymś zapomniałem – House przyłożył palec do ust w geście zastanowienia. Wilson natomiast wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. – A, kalafior! – przypomniał sobie diagnosta. Po czym odwrócił się do przyjaciela. – Chcesz jeszcze?
Wilson pokręcił głową.
- Chyba sobie podaruję – mruknął, również wstając. – Powinniśmy się zbierać.
House spojrzał na wiszący na ścianie zegar.
- Już? – spytał zaskoczony. – Jest dopiero dziewiąta.
- Tak, oznacza to, że mieliśmy być w szpitalu już godzinę temu. – Onkolog odstawił talerz do zlewu.
- Nigdy nie przychodzę do pracy przed dziesiątą – stwierdził House, stawiając kubek po kawie na szczycie chybotliwej wieży brudnych naczyń.
- Ale ja tak – zaprotestował Wilson. – Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia po powrocie. No, nie aż tak – dodał, patrząc na uniesioną brew House’a. Diagnostyk westchnął zrezygnowany.
- Zgoda.
Mężczyźni zabrali swoje rzeczy, House porwał kluczyki samochodu Wilsona i wyszli z mieszkania. Droga do szpitala była przyjemna – zaliczyli tylko jedną krótką sprzeczkę na temat wyższości Sharpay nad Gabriellą (przy czym House wspierał tę tezę, a Wilson był całkowicie przeciwny) – i upłynęła w zastraszająco szybkim tempie.
- Wysiadaj – zakomenderował House. Onkolog posłusznie wysiadł. Diagnostyk zamknął drzwi i dołączył do Wilsona, by razem pójść do szpitala. Weszli tam ramię w ramię, co wywołało poruszenie wśród części pielęgniarek i studentów (nareszcie doszło do rozwiązania najgorętszego zakładu, House i Wilson nadal są przyjaciółmi czy diagnostyk zamordował onkologa, a zwłoki porzucił w lesie?). Oraz uśmiech na twarzy Lisy Cuddy, ale to było do przewidzenia.
- Masz miesięczne zaległości w dyżurach w klinice – oświadczyła słodko w momencie, w którym mężczyźni znaleźli się wystarczająco blisko, by to usłyszeć. House spojrzał na nią, wyraźnie zbulwersowany.
- Powiedziałaś, że nie muszę tkwić w klinice – powiedział oskarżycielskim tonem. – Miałem pilnować Wilsona.
- Już nie musisz – rozwiała wszelkie wątpliwości administratorka. House jęknął. – Teraz możesz zacząć nadrabiać te wszystkie godziny, które ci odpuściłam.
House przewrócił oczami i zwrócił się do przyjaciela:
- Zobaczymy się później, spróbuję urwać się na lunch.
Po czym z miną cierpiętnika odszedł w stronę kliniki. Wilson przyglądał mu się z uśmiechem, po czym przeniósł wzrok na administratorkę.
- Miałaś w tym jakiś cel.
- Ja zawsze mam jakiś cel – odpowiedziała Cuddy. – A tak poza tym… Dobrze mieć cię z powrotem, James.
***
Cate weszła do kafeterii i zaczęła rozglądać się wokół, szukając znajomej sylwetki szefa onkologii. Uśmiechnęła się pod nosem dostrzegłszy go, siedzącego samotnie przy stoliku w kącie sali. Nie bardzo wiedząc czemu poprawiła włosy, otrzepała spódnicę z niewidzialnego kurzu i podeszła do mężczyzny.
- Wolne? – spytała, stając przy pustym krześle. Wilson podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na zwracającą się do niego osobę; gdy zorientował się, kto stoi obok, uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Bardzo proszę.
Cate odsunęła krzesło i usiadła, zakładając nogę na nogę i składając ręce w specjalnie przygotowanej na takie okazje pozie #14, „O Tym Warto Porozmawiać”. Spojrzała najpierw na stolik, gdzie leżał pojemnik z – najprawdopodobniej – lunchem Wilsona oraz gazeta, po czym przeniosła wzrok na przystojną twarz onkologa. Bardzo przystojną twarz onkologa.
- Ładnie ci w tych dłuższych włosach – powiedziała nim zdążyła ugryźć się w język. Wilson przeczesał palcami swoje opadające łagodną falą brązowe loki.
- Dziękuję. Cieszę się, że komuś się podoba. – Cate zarumieniła się lekko. – House twierdzi, że teraz wyglądam jak zaginiony szósty członek US5.
Cate zaczęła się śmiać; po chwili dołączył do niej również Wilson. Dziewczyna wyciągnęła jedną serwetkę ze stojącego na stoliku stojaczka i zaczęła wycierać oczy.
- Miło jest słyszeć, jak się śmiejesz – zdołała powiedzieć, walcząc z okołogłupawkowymi łzami.
- Dobrze jest mieć powód.
Cate odchrząknęła, próbując pozbyć się koszmarnej chrypy.
- Już się rozpakowałeś?
- Właściwie, już się spakowałem. – Cate spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Pod koniec tygodnia wyprowadzam się do własnego mieszkania.
- Gratuluję! – powiedziała zaskoczona. – Mieszkanie z House’m było aż tak koszmarne?
- Nie! – zaprzeczył Wilson z uśmiechem. – Nie zrozum mnie źle, było fajnie. Troszczył się – Cate uniosła brwi – w house’owy sposób, rzecz jasna. Ale się troszczył. Ostatni miesiąc sprawił, że dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, takich, których nigdy bym się nie domyślił.
- Więcej niż Lucas doniósł Cuddy?
- Więcej. Wiesz – Wilson machnął ręką – materiał do szantaży na najbliższe dwadzieścia lat.
Cate zachichotała, a mężczyzna wyszczerzył zęby.
- Czyli wróciliście na dawne tory? – zapytała, wyciągając wreszcie temat, który najbardziej wszystkich interesował. Miała szczerą nadzieję, że odpowiedź będzie miała pozytywny wydźwięk; podchody, w jakie House i Wilson bawili się od dnia wypadku były już o wiele bardziej niż męczące. Szpitalowi brakowało niezwykle ważnego komponentu, jakim była przyjaźń chłopców Lisy, a to ostatecznie prowadziło do ogólnego chaosu. Co z kolei nie było zdrowe dla pacjentów.
- Nie. – Uśmiech Wilsona zbladł, ale nie znikł całkowicie. – Nie wróciliśmy. I nie wrócimy. Wszystko teraz będzie inne. Tylko trochę, bo House to House i nie chcę, żeby się zmieniał – dodał szybko onkolog. – Ale jednak inne.
- Brzmisz na pewnego – zauważyła Cate. Wilson wziął do ręki pudełko z lunchem.
- Jestem pewien – odparł. – Jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciółmi mimo wszystko. House… - Umilkł, zmieniając zdanie na temat dalszej części swojej wypowiedzi. – To wystarczy i jestem tego pewien. Nie wiem dlaczego, patrząc na moje zachowanie sprzed dwóch miesięcy – Cate zmarszczyła brwi; zaraz po lunchu musiała iść do pielęgniarek dowiedzieć się, o czym mężczyzna mówił – ale jestem tego pewien. – Wilson otworzył pudełko z lunchem, jakąś sałatką, zauważyła Cate. – Czy to ma sens?
- Jak najbardziej – odparła, nieudolnie powstrzymując uśmiech. Lisa będzie zadowolona. Jej chłopcy wrócili. – Jak najbardziej.
Wilson zapatrzył się w wewnętrzną stronę pokrywki. Po czym upuścił ją na stolik, odchylił się na krześle i zaczął dziko śmiać. Cate zamrugała zaskoczona, a kilku siedzących niedaleko studentów pospiesznie zebrało swoje tacki z jedzeniem i wyniosło się na przeciwległy kraniec sali. Kobieta przesunęła pokrywkę w swoją stronę i spojrzała na niewielką, przyklejoną taśmą klejącą karteczkę, w całości zapisaną pochyłym pismem znanego jej diagnostyka.
Jeśli to czytasz oznacza to, że nie wyrwałem się z kliniki wystarczająco szybko, by odkleić tę karteczkę i na pewno nie jem z tobą lunchu. Przypominam ci więc, że oglądamy dziś „Grey’s Anatomy”, ty przynosisz piwo, a ja załatwiam gofry na Burbonie.
P.S. Jak zwykle dałeś za mało majonezu.
Cate spojrzała na krztuszącego się ze śmiechu i czerwonego na twarzy onkologa. Wilson dostał swój dowód, najlepszy na jaki mógł liczyć. I teraz… Kobieta uśmiechnęła się. Przetrwają. Oni wszyscy przetrwają. Będzie inaczej, ale przetrwają. A poza tym, pomyślała Cate, również odchylając się na krześle i przymykając błogo oczy, inaczej nie znaczy gorzej.
Tego dnia, po raz pierwszy od dawna, nad Princeton zaświeciło słońce.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 19:58, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kallien
Ratownik Medyczny
Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:37, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Katty B. napisał: | Cate odsunęła krzesło i usiadła, zakładając nogę na nogę i składając ręce w specjalnie przygotowanej na takie okazje pozie #14, „O Tym Warto Porozmawiać”. Spojrzała najpierw na stolik, gdzie leżał pojemnik z – najprawdopodobniej – lunchem Wilsona oraz gazeta, po czym przeniosła wzrok na przystojną twarz onkologa. Bardzo przystojną twarz onkologa.
- Ładnie ci w tych dłuższych włosach – powiedziała nim zdążyła ugryźć się w język. Wilson przeczesał palcami swoje opadające łagodną falą brązowe loki.
- Dziękuję. Cieszę się, że komuś się podoba. – Cate zarumieniła się lekko. – House twierdzi, że teraz wyglądam jak zaginiony szósty członek US5.
|
'O tym warto rozmawiać' - rączki pośpieszalskiego! xDD
No i US5 - pedałek na pedałku i czupryną pomiata. Leżę i kwiczę xDD
Epilog mniam. Bardzobardzo się podobał.
[A ja jestem natchnieniem, bo jak wiadomo jestem starą Pomysłowego Dobromira.]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|