|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Harriet
Pacjent
Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:29, 25 Gru 2008 Temat postu: Cookie. |
|
|
Kategoria: love
Zweryfikowane przez Harriet
Proszę o wyrozumiałość, jest to moje pierwsze tłumaczenie! Mam nadzieję, że się wam spodoba i dostanę od was zielone światełko na kolejne tłumaczenia A na razie życzę Wesołych Świąt!
Autor: hilson
Tytuł oryginalny: Cookie
Aromat ciasteczek wisiał w powietrzu nawet poza mieszkaniem. Aromat, który znał dobrze – jeden z jego ulubionych w czasie Świąt. Tylko denerwujące było to, że ten aromat wydostawał się z jego mieszkania. Dobra, to było ich mieszkanie, dokładniej mówiąc jego i Wilson’a. Umieścił w papierach nazwisko Wilson’a krótko po tym, jak zaczęli być parą, czyli jakieś trzy lata temu. Nie żeby Wilson o tym nie wiedział, ale przecież nie musi wiedzieć o wszystkim. House zamrugał oczami, kiedy wyobraził sobie przypuszczalną reakcję Wilsona jakby mu powiedział „Nie uwierzysz – to nasze wspólne mieszkanie. Pomyślałem sobie, że fajnie będzie jak twoje nazwisko też umieszczę na akcie własności.”
Nie, lepiej mu nie mówić.
Ostrożnie otworzył frontowe drzwi, wślizgując się do środka tak cicho, jak tylko to było możliwe. Delikatnie położył swój plecak na podłodze i zakradł się bliżej kuchni, odkrywając źródło tego pysznego aromatu. House uśmiechnął się widząc Wilson’a wkładającego nową blachę do pieczenia prosto do piekarnika. Następnie z innej blachy przesypał już wystygłe ciasteczka do świątecznego pudełka. House’owi pociekła ślinka na widok jego ukochanych Czekoladowo-Orzechowych-Ciasteczek. Jeszcze bardziej zaczął się ślinić, gdy spojrzał na Wilson’a, który w tym momencie wyglądał niezwykle kusząco. Nie było to dziwne, pomijając fakt, że miał na sobie niecodzienne ubranie. Wytarte jeansy, start t-shirt, i dopełniające całość grube wełniane skarpety. Musiał tez używać mąki, co było z resztą widać na jego włosach, które wyglądały na przypudrowane. „Zupełnie jak śnieg”, pomyślał House.
House uśmiechnął się. Autentycznie zaciekawiony stał i przyglądał się Wilson’owi, który właśnie układał nowe kawałki ciastkowego ciasta na blachę. Tak więc to jest przyczyna tego nie cierpiącego zwłoki problemu z samochodem… Zmarszczył brwi na myśl o Wilsonie okłamującym go tak gładko i bez mrugnięcia okiem. Jeśli jest w stanie oszukać go w ten sposób… To House powinien mieć na niego oko.
House zostawił swoją laskę i pokuśtykał w stronę Wilson’a, który dalej zajęty był pieczeniem. Złapał go od tyłu i okręcił wokół talii. Wilson zaskomlał z przerażenia; łyżeczka brzdęknęła uderzając o podłogę, kiedy oburzony Wilson pisnął:
- House, śmiertelnie mnie przeraziłeś!
House czuł przyśpieszone bicie serca Wilson’a pod swoją dłonią. Równocześnie ukrył twarz w szyi Wilsona. Wilson uspokoił się nieco, kiedy opadł w objęcia House’a, który szepnął mu do ucha:
- To co powiedział mechanik o twoim Volvo? Czy możesz już je wyrzucić i kupić sobie fajniejszy samochód?
Wilson jęknął cicho – bycie przyłapanym przez House na kłamstwie nie jest dobrą rzeczą. Wiedział o tym z doświadczenia; było mu wstyd za siebie.
- Z Volvo wszystko w porządku, dzięki za troskę!
-Więc…zdecydowałeś coś upiec zamiast wracać do pracy?
Wilson opuścił głowę i spróbował wyrwać się z uścisku. Próbował, ale mężczyzna mocno trzymał go w swoich ramionach. Wilson jękną z zażenowaniem. House nie da za wygraną, to pewne!
- Ja, eee, skoro już wziąłem dzień wolny to pomyślałem, że wrócę do domu wcześniej – Wilson mówił, równocześnie siłując się z dłońmi House. Jedyną reakcja, jaką udało mu się wywołać było to, że House przyciągną go jeszcze bliżej siebie. Wilson niemal stracił oddech.
- Czy to nie są czasem te ciasteczka, które twoja matka przysyła każdego roku na Boże Narodzenie?
Wilson modlil się, żeby House uwolnił chociażby jedną z jego rąk uwięzionych między jego brzuchem a rękami House. Mógłbym wtedy zacząć pocierać kark, dopóki nie zacząłby boleć. Wszystko, byle by się natychmiast stąd ulotnić. Spuścił głowę, całą swoją uwagę kierując na swoje stopy.
- Wilson! Mama cię nie nauczyła, że niegrzecznie jest nie odpowiadać, jak ktoś pyta? – House krzykną wprost do ucha Wilson’a.
-A jak brzmiało pytanie? – Wilson próbował uzyskać trochę czasu. Wiedział, że niewiele to pomoże.
- Próbujesz grać na zwłokę, mój drogi.
O nie, proszę! Tylko nie mój drogi! Wilson był ciężko sfrustrowany i całkowicie zażenowany.
- Ja… Nie ma nic złego w pieczeniu!
- Masz całkowitą rację.
-Co…? – Wilson spytał zdezorientowany – Mam rację..? To przed chwilą powiedziałeś..?
- Masz rację, że nie ma nic złego w pieczeniu. Za to złe jest to, że mnie okłamałeś. – House zaczął wyjaśniać – Okłamałeś mnie nawet dwa razy. Kłamałeś o problemie z samochodem i upierałeś się, że trzeba szybko się tym zająć. I kłamałeś odnośnie ciasteczek. Twoja matka nie upiekła ich w zeszłam roku. Ty to zrobiłeś.
Wilson wiedział, że został pokonany. Ale skoro był w stanie utrzymać to w sekrecie przez trzy lata i… Och, proszę niech się nie dowie!
- To prowadzi nas do pytania, czemu je zrobiłeś i ukryłeś przede mną.
- To prowadzi ciebie do tego pytania, nie mnie – wymamrotał Wilson – Drwiłbyś ze mnie do końca życia za pieczenie ciastek na Święta. Jestem pewien jak cholera, że zaraz zaczniesz.
House zamilkł ma krótką chwilę, poczym powiedział:
- To nie wszystko, prawda? Nie zdobyłbyś się na taki wysiłek żeby mnie oszukać i nie poświęciłbyś dnia wolnego, jeżeli to nie byłoby dla ciebie ważne.
Wilson westchnął.
- Tak się składa, że moja Mama co roku przysyła nam ciastka, ale zawsze zjadasz je tak szybko, że starczają najwyżej na dwa dni.
- Ale czemu to jest takie ważne, żebym miał wystarczająca liczbę ciastek na trzy tygodnie? – House naprawdę chciał wiedzieć, czemu Wilson włożył w to pieczenie tyle wysiłku.
Wilson zacisnął oczy, po czym wyrzucił z siebie – Kiedy jesz dużo tych ciasteczek, to pozwalasz mi spędzać ze sobą tyle czasu ile chcę. Nawet nie skarżysz się, gdy traktuję cię jak pluszowego misia.
House wybuchnął śmiechem i zamknął Wilsona w swoim szczelnym uścisku. Wziął czerwoną ze wstydu twarz Wilsona w swoje dłonie i pocałował go zanim dodał:
- Żeby wszystko było jasne – nakarm mnie ciasteczkami!
The End
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:02, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
urocze opowiadanie i to wszystko Jimmy robił, żeby móc przytulić się do House'a i nie być odtrąconym. Z jednej strony przykre, a z drugiej naprawdę urocze
Skojarzyło mi się jeszcze z pewnym obrazkiem:
[link widoczny dla zalogowanych]
Podobne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:51, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Jak ja uwielbiam świąteczne opowiadania...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxglove
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod biurka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:11, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Aż poczułam zapach tych ciasteczek czytając te opowiadanie ^^ Urocze, ciepłe i świąteczne
Mmm... ja chcę wilsonowe ciasteczka ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ceone
Tygrysek Bengalski
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:19, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
ooo xD. w końcówce House naprawdę skojarzył mi się z pluszowym misiem ;D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|