|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:17, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: |
to musisz się ustawić w kolejce |
Ja się wepcham bez kolejki (od czego są łokcie?)
advantage napisał: |
a im dalej w las... tym więcej Wilsona
|
Nic, tylko do lasu lecieć!
advantage napisał: |
to mam nadzieje, że kiedyś się dowiesz |
Ja też
advantage napisał: |
Wilson bez perwersji nie istnieje
|
Bo Wilson to chodząca perwersja.
advantage napisał: |
ale ale, Twój musk wcale się nie popsuł, wszystko z nim w porządku
|
Sugerujesz, że jest teraz na właściwym miejscu?
advantage napisał: |
nieeee, przecież trzeba dać chłopakom trochę spokoju na pielęgnowanie uczuć
|
Ale tylko czekać, aż któreś z Kaczątek nakryje ich razem w szafie...
advantage napisał: |
ja mam jeden, ale czy chłopaki z odrobiną zazdrości nie są słodcy? Jimmy'ego |
Masz jeden? Ooo, czyli to znaczy, że w końcu się jej pozbędziemy? Znaczy, nie zrozum mnie źle, dobrze, że jest Maggie, bo dużo wnosi do tego Hilsonka (co nie zmienia faktu, że mnie kobieta irytuje ). Oni są zawsze słodcy. Szczególnie Wilson. Jimmy
advantage napisał: |
dzisiaj... albo jutro
dzięki wielkie |
No to radocha
Proszę bardzo ;*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Angelica dnia Pią 20:18, 25 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:36, 27 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | Ja się wepcham bez kolejki (od czego są łokcie?) | już widzę tą wielką walkę na łokcie
Angelica napisał: | Nic, tylko do lasu lecieć! | no, a w lesie tyle ustronnych miejsc
Angelica napisał: | Bo Wilson to chodząca perwersja. | a House nie?
angelica napisał: | Sugerujesz, że jest teraz na właściwym miejscu? | haha, no chyba źle się nie czujesz?
Angelica napisał: | Ale tylko czekać, aż któreś z Kaczątek nakryje ich razem w szafie... | albo Cuddy...
Angelica napisał: | Masz jeden? Ooo, czyli to znaczy, że w końcu się jej pozbędziemy? Znaczy, nie zrozum mnie źle, dobrze, że jest Maggie, bo dużo wnosi do tego Hilsonka (co nie zmienia faktu, że mnie kobieta irytuje ). Oni są zawsze słodcy. Szczególnie Wilson. Jimmy | w końcu, kiedyś, tak
ja bym powiedziała, że House, albo szczególnie razem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:34, 27 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | już widzę tą wielką walkę na łokcie
|
O swoje trza walczyć, a co!
advantage napisał: |
a House nie?
|
Powiem tak: House jest przegenialny, przeboski i w ogóle prze, prze, prze... (), ale jeśli miałabym być z kimś z serialu, to tylko z Wilsonem
advantage napisał: |
haha, no chyba źle się nie czujesz? |
Wręcz przeciwnie
advantage napisał: |
w końcu, kiedyś, tak
ja bym powiedziała, że House, albo szczególnie razem |
...w odległym, ostatnim rozdziale...
Mamy inną definicję słodkości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:01, 27 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Dobra, wrzucam. Mam nadzieje, że nie jest zbyt długie, ani nudne. Taak, przyznaje, że mało Hilsona, ale rozdział niezbędny. And be not afraid – przecież bros before hoes. Lovers też
A w kolejnym – chłopaki się zabawią. Ze sobą
Rozdział 8.
House pojawił się w pracy mocno spóźniony, niezauważony przemknął przez hol, ale zamiast pójść do swojego gabinetu i poczekać na pacjenta, wszedł do gabinetu Wilsona. Bez pukania.
Onkolog siedział sam, pił kawę w papierowym kubku, a przed nim leżała kanapka, na oko z szynką, jajkiem i sałatą. House porwał ją i ugryzł, zanim Wilson zdążył wyrazić sprzeciw.
- Cześć – mruknął Wilson, odrzucając długopis.
- Cześć – odpowiedział mu House z pełnymi ustami.
- Dopiero teraz przyszedłeś do pracy? – zapytał, zerkając na zegarek. Było już po dwunastej w południe.
- Taa, byłem zajęty.
- Czym?
- Nie można uprawiać porannego seksu po południu – odparł diagnosta, wzruszając ramionami. – I co, obejrzałeś wczoraj porno?
- Nie.
- Zabawiłeś się bez filmu?
- Oglądałem powtórki [link widoczny dla zalogowanych].
- Och, cóż. Fajnie było?
- House, jestem zajęty. Idź sprawdzić, czy nie masz przypadku.
- Pager milczy, telefon milczy... chociaż Cuddy dzwoniła z pięć razy. Mam czas.
- Ja nie mam – mruknął Wilson i zaczął coś zawzięcie pisać.
House oddał mu nadgryzioną kanapkę, ale nie wyszedł z jego gabinetu. Przyglądał się swoim dłoniom, ukradkiem zerkając na przyjaciela.
- Idź popracować, co?
- Nie. Wygodnie mi się tu siedzi.
- Ja pracuję!
- A może chcę ci umilić czas?
- House, jeśli Cuddy dzwoniła tyle razy...
- Obronisz mnie przed nią, prawda? – zapytał diagnosta, robiąc maślane oczy.
Wilson uniósł brwi do góry i przełknął głośno ślinę. W zeszłym roku po prostu uśmiechnąłby się widząc taką minę na twarzy House’a, a teraz, oprócz uśmiechu i radości rzecz jasna, poczuł także swego rodzaju podniecenie. A House to dostrzegł. Uśmiechnął się, unosząc lekko kąciki ust, by Wilson wiedział, że on wie. Nie było sensu zaprzeczać pożądaniu, jedynym sensownym ruchem było obrócenie go w namiętny seks.
- Wyjdziemy razem na lunch? – rzucił House. – Taa, pracujesz, ale musisz jeść – dodał, widząc karcący wzrok Wilsona.
- Przemyślę to.
- Powiedz mi teraz.
- Dziś też do niej jedziesz? – spytał nagle Wilson.
- Nie. Dziś może pooglądamy razem Gordona Ramsaya, co myślisz?
- Myślałem raczej o... o tym co robiłeś u niej.
- Zwiedzałem mieszkanie, twoje już znam.
- Dobrze wiem, że poszedłeś się tam pobzykać – oznajmił chłodno Wilson, starając się trzymać swoją złość i zazdrość na wodzy.
- To był efekt uboczny zwiedzania.
- Efekty uboczne zwykle nie są miłe.
- Ten był całkiem przyjemny.
Wilson westchnął. Miał nadzieję, że to, co połączyło jego i House’a dla nich obu miało takie samo znaczenie. Duże znaczenie. Najwyraźniej się mylił, najwyraźniej House wolał zabawiać się z kobietami, zamiast pogłębiać relacje ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Nie myśl tyle – rzucił House, przyglądając mu się uważnie. – Dojdziesz do głupich i nieprawdziwych wniosków.
A ty, myślisz o tym? O tym dlaczego tak się dzieje? , powiedział jakiś głos w głowie House’a. O tym, dlaczego Wilson wytrwał z tobą tak wiele, przeszedł tyle upokorzeń, nawet złamane serce, a mimo to wciąż jest przy tobie? A teraz w dodatku chce cię całować! Wilson to twój drugi vicodin, vicodin też odchodził, ale zawsze los sprawiał, że prędzej czy później wracał i zostawał na długi czas. Widocznie Wilson nie chce odchodzić, bo pod chamską i wredną powłoką widzi prawdziwego ciebie, czułego i wrażliwego faceta, który mało kiedy ujawnia się światu.
Wilson nie chce mnie zmienić, House powiedział sobie w myślach. Jedyne co chce zmienić, to moje nawyki żywieniowe... Akceptuje mnie. Nikt inny nie akceptował mnie tak bardzo jak on. Każdy odchodził zraniony, a on – cudowny chłopiec onkologii – nawet zraniony, zawsze powraca. Powiedział, że nie można wybrać kim są nasi przyjaciele. Co jeśli nie można też wybrać w kim się zakochujemy? Może na tym to właśnie polega, miłość rozwija się swoim torem, nie bacząc na nic innego, nawet na płeć. A seks?
Nagle, po tylu latach znajomości, Wilson wydał mu się słodki. Seksowny. A on przecież uwielbiał słodkich i seksownych ludzi.
House nie mógł znieść własnych myśli. Przymknął oczy, a wtedy mózg podesłał mu sceny z mieszkania Wilsona, sceny ich igraszek. Potarł sobie twarz palcami i westchnął. Prawdą było, że chciałby to powtórzyć jeszcze tysiąc razy, a ponadto zrobić jeszcze tysiąc innych seksownych rzeczy. Chciał tego. Uśmiechnął się lekko i skinął gorliwie głową, patrząc przyjacielowi w oczy.
Wilson zmarszczył brwi. Czyżby House właśnie przyznał, że marzy o tym wszystkim co on? O pieszczeniu się w miękkiej pościeli, badaniu ciał i smakowaniu ich, a potem umierania z rozkoszy tak wielkiej, że marzy się o tym, by trwała wiecznie?
- Otworzyli nową restaurację niedaleko szpitala – powiedział. – Podobno niezła.
- No to chodź, lunch czeka.
- Ale House...
House popatrzył zdziwionym wzrokiem.
- Dopiero przyszedłeś, a praca...
- Godzinę może poczekać, a poza tym, są telefony.
<center> ~</center>
Chase wszedł pewnie do gabinetu swojego szefa. Ku jego zaskoczeniu, nawet mimo tego, że dawno minęło południe, House’a wciąż nie było w środku. Była natomiast młoda kobieta, siedząca wygodnie na fotelu w rogu. Chase szybko jej się przyjrzał i praktycznie zaniemówił, gdy odwróciła się i z uśmiechem wyciągnęła w jego kierunku kubek z kawą.
- Och – wymknęło się obojgu.
- Czekam na House’a – powiedziała nieznajoma.
- Szukam House’a – wydukał Chase.
Nastała chwila krępującej ciszy, oboje lustrowali się wzrokiem, posyłając sobie uśmiechy.
- Właśnie idzie – oznajmiła po chwili Maggie.
Kilka dłużących się sekund później, do gabinetu wszedł poszukiwany diagnosta. Rzucił obojgu spojrzenia i uniósł w górę brwi. Bez słowa zabrał papierowy kubek z rąk Maggie i już miał usiąść przy biurku, gdy usłyszał znajomy stukot obcasów. Zaklął pod nosem i odwrócił się niechętnie, akurat wtedy, gdy dyrektorka szpitala wparowała przez szklane drzwi.
- House! Nie dość, że się spóźniłeś, to jeszcze nikogo nie zatrudniłeś!
- Zatrudniłem, rozczarowana? Cuddy, to jest właśnie zastępczyni Trzynastki – powiedział pewnie House, wskazując na Maggie. – Zatrudniona od zaraz.
- Nie wiedziałam, byś czytał jakiekolwiek CV.
- Czytałem w domu, w szpitalu pracuję. Czyż to nie jest oczywiste?
- A rozmowa kwalifikacyjna?
- Pozytywnie zdana. Prawda, Chase?
- Taa – mruknął Australijczyk, patrząc na pośladki Maggie.
Cuddy także badawczo jej się przyjrzała, ale w tym spojrzeniu nie było ani grama pożądania, była to raczej szybka próba oceny. Dyrektorka szpitala skinęła głową i powiedziała:
- W porządku, doktor...?
- Williams – odpowiedział za nią House. – A teraz idź już poszefować, ja muszę załatwić to i tamto.
- Nowy przypadek – powiedziała, podając mu niebieską teczkę. – I nawet nie próbuj uciec z pracy – postraszyła, a moment później już jej nie było.
- Ty też spadaj – rzucił House. – Gdzie Taub i Foreman?
- Pracują w przychodni.
- Zbierz ich i zaraz zaczynamy.
Chase przeszedł do pokoju konferencyjnego, wzywając kolegów pagerem. Usiadł tak, by bez trudu mógł obserwować szefa rozmawiającego z nową koleżanką z zespołu. Po poprzednich kandydatkach i Masters, która działała na nerwy, z nową lekarką aż chciało mu się obcować.
- Witaj w zespole – mruknął cicho House i usiadł z swoim biurkiem, zarzucając na nie nogi.
Maggie jednak, zachowując się tak, jakby miała przed sobą nowego szefa, usiadła grzecznie na krześle i rzuciła:
- To miał być lunch, nie oferta pracy!
- Zgodziłaś się, a mogłaś wybiec z krzykiem.
- Pomyślałam, że będzie zabawnie.
- Ale?
- Ale potem dostałeś pacjenta. Żywego człowieka. Nie znam się na medycynie.
- Mój zespół też nie.
- Poważnie, House.
- Wiesz, gdzie masz wątrobę?
- Po prawej – odparła, dotykając się lekko. – Nie boisz się, że coś spieprzę i ktoś umrze?
- Ty idiotko, myślisz, że pozwolę ci zajmować się pacjentem?
- Och, aha. Ale...
- Ale jednak to kawał dla mojego zespołu. Muszą się poczuć jak skończeni idioci, gdy młoda lekarka rozgromi ich wszystkich... Będę ci podpowiadał.
- A dostanę kitel? – spytała z nadzieją.
- Legitymację też.
- Wiesz, że ktoś się zorientuje?
- Twoje kontakty wykraczają poza budowanie nowej tożsamości?
- Nie zrobię tego w dwie godziny.
- Słabo, ale kilka dni wytrzymasz. Wyjaśnię potem Cuddy, że zatrudniłem cię na tygodniowy okres próbny, więc nie będzie szukać twoich papierów. Póki co, kłam.
- Jeszcze coś, szefie?
- Jeśli dostaniesz jakąś forsę, przekazujesz ją mnie, bo tobie nie jest potrzebna.
- A co z lunchem?
- Już jadłem, byłem głodny. Proste, że na ciebie nie poczekałem.
House nie przeprosił, ani nie było mu przykro. Dostał właśnie nową zabawkę, którą pognębi swoją ekipę. Nagle praca wydała się ciekawsza niż choćby wczoraj. Wziął kartę pacjenta i przeczytał na głos:
- Pracownica domu pogrzebowego dostała nagłego ataku drgawek w pracy. Przed zemdleniem miała wizje, że gwałci ją martwy facet. – I rozbawiony, zerknął na Maggie.
- Żartujesz! Wow, ta praca zaczyna się robić niezła.
- Będziesz kardiologiem, nic nie zapowiada, że to serce nawala – stwierdził House po chwili zastanowienia. – Co twoim zdaniem jest nie tak?
- Nie wiem skąd biorą się drgawki, ale halucynacje to na pewno dzieło mózgu. To tak jakby wzięła LSD... powoduje zwidy.
- LSD wpływa na poziom serotoniny, a potem na neurony, może wywołać drgawki i skurcze macicy – mruknął oszołomiony House. – Brałaś prochy, interesujące – powiedział, połykając swoje ukochane tabletki.
- Tylko trawkę.
- A vicodin, kłamliwa narkomanko?
- Nie ćpam. Zgadłam, że to mogą być prochy?
- Nie wiem, ale jeśli już masz teorię, nie zamierzam ci nic podpowiadać. Czas na spotkanie z resztą zespołu. I nie siadaj obok Chase’a!
Oboje przeszli przez szklane drzwi, House nawet nie próbował udawać, że chciałby ją przepuścić pierwszą. Wszyscy od razu zwrócili na nią uwagę; Taub wytrzeszczył oczy i wodził za nią wzrokiem dopóki nie usiadła obok Chase’a, a Foreman zerknął i nie okazywał żadnej euforii. House uśmiechnął się z wyższością.
- Doktor Williams – mruknął, rzucając w jej stronę karty pacjentki. Wylądowały z łoskotem na stoliku. – Co powiecie o kobiecie, której wydaje się, że gwałcą ją trupy?
- Że lubi sztywne rzeczy – mruknęła Maggie.
Wszyscy się roześmiali, nawet House nie mógł się oprzeć. Ale nie Foreman.
- Gdzie studiowałaś? – zapytał.
- W Los Angeles.
- A twoja specjalizacja to...?
- Kardiologia.
- Jesteś młoda...
- A ty czarny – przerwał mu House. – Czytaj kartę, nasza nowa pani doktor ma już teorię.
- Atak wyklucza chorobę psychiczną – rzucił Taub.
- Żadnych historii epilepsji, obrażeń głowy ani używek – dodał Chase.
- Czyżby właśnie padła teoria pani doktor?
- Niekoniecznie – mruknęła, pocierając skronie.
Nie miała o tym pojęcia, jedyne na czym się znała to zarabianie pieniędzy na hotelach i wydawanie jej na każdym kontynencie.
- Guz w płacie czołowym – zaproponował Chase.
- Tomografia bez anomalii.
Zapadła cisza, wszyscy zwrócili uwagę na nową lekarkę. Na próżno szukała pomocy u House’a, wyraz jego twarzy nie był dla niej żadną podpowiedzią. A może jej nie zrozumiała?
- Kostnice są przepełnione różnym syfem, a nieboszczyki jakoś umarły, prawda? – powiedziała niezbyt pewnie. Gdy zerknęła na House’a, przytaknął jej skinieniem głowy. – Ktoś został zamordowany...
- Kule nie są toksyczne.
- Jasne, bo zamordować można tylko pistoletem. Ktoś mógł zostać otruty czymś super toksycznym.
- Zakażenia, pasożyty, coś pasuje – zgodził się Chase.
- Albo to choroba przenoszona drogą płciową.
- Okej, pacjenci kłamią. LSD w dużej ilości mogło wywołać halucynacje. Sprawdźcie dom pogrzebowy i zbierzcie wywiad rodzinny. A oprócz tego: rezonans z kontrastem, EEG, punkcja lędźwiowa i morfologia krwi. Teraz!
- Dopilnuję, by nasza nowa lekarka czymś się popisała – powiedział Foreman.
- Nie! – rzucił House stanowczo. – Żadnych popisów i testowania. Ja sprawdzę jak robi badania, a wy zbierzcie wywiad i pogrzebcie w umarlakach.
Wyszedł pierwszy, machając dłonią, by Maggie udała się za nim. Wybiegła z pomieszczenia, żegnana spojrzeniami trójki mężczyzn.
- Co?! Będzie ją nadzorował?
- To proste – odparł Chase. – Tak bardzo chce ją tutaj zatrzymać, że będzie jej pomagał.
- House nie pomaga, tylko ośmiesza i wyrzuca kretynów.
- Najwyraźniej nie jest kretynką. Widzieliście jak akceptował jej pomysły?
- Bo nie były głupie – przyznał Foreman.
- A widzieliście, że ona się go wcale nie boi? – zauważył Taub.
- To nawet seksowne – szepnął Chase. – On też pewnie to zauważył, więc będzie ją traktował jak wyzwanie.
Maggie weszła za House’em do pokoju pacjentki i cicho ją powitała. Obserwowała jak House zasuwał rolety i szukał czegoś w szpitalnej szafce.
- To doktor House, prowadzi twój przypadek. Jesteś w dobrych rękach – zapewniła Maggie.
House uniósł brwi do góry, ale nie odezwał się ani słowem. Po drodze do pacjentki, załatwił jej lekarski kitel, co sprawiło jej widoczną przyjemność. Jemu nie, bardziej się cieszył z możliwości utarcia nosów swojej ekipie.
Założył lateksowe rękawiczki i wyjął zestaw igieł do punkcji, wyzywając w myślach samego siebie. Dlaczego pół godziny wcześniej nie przewidział, że prowadzenie tej gierki będzie wymagało od niego większego kontaktu z pacjentami? Przysunął sobie stołeczek i usiadł z ulgą.
- Połóż się na lewym boku.
Pacjentka spełniła jego prośbę, Maggie odkryła ją i stanęła przy nim, patrząc na niego uważnie.
- Nie będzie bolało – powiedział.
Rzucił Maggie rękawiczki, a gdy je założyła, podał jej gąbkę nasączoną jodyną i skinął na plecy pacjentki. Z radością małego dziecka, Maggie wymazała plecy kobiety.
- Doktorze House – zapytała pacjentka. – Co to za...
- Punkcja, pobieranie płynu mózgowo-rdzeniowego. Leż spokojnie.
House znieczulił kobietę, odczekał kilka chwil i sięgnął po cienką igłę. Lubił publikę, a oczy Maggie przyglądały mu się z podnieceniem i ciekawością tysiąca osób. Wbił igłę pomiędzy pierwszy a drugi kręg lędźwiowy i po upływie dwóch sekund podstawił mały, przezroczysty pojemnik, do którego kapała powoli równie przezroczysta ciecz.
<center>~</center>
- House?
- Gdzie ona jest? – zapytał, gdy odwrócił wzrok od monitora i zerknął na swój zespół.
- Pilnuje pacjentki – powiedział Taub.
Brwi diagnosty uniosły się w górę. Najwyraźniej powinien jej zaufać, bo nie mógł panikować. Na pewno nie wykonuje żadnych medycznych zabiegów, tylko pilnuje, by głupia pacjentka nie zrobiła nic, co mogłoby zaszkodzić życiu kogokolwiek.
- Mamy wyniki. – Foreman podał mu kilka kartek.
House przejrzał je, ale zanim zdążył się choćby zastanowić, Taub przerwał tok jego myśli.
- Zatrudniłeś ją na stałe?
- Na tydzień próby. Macie z tym jakiś problem?
- Hm... Taub się boi, że będzie go rozpraszała – powiedział Chase, szturchając kolegę łokciem.
- To zrozumiałe, jeśli moja koleżanka z zespołu ma wyglądać tak!
House odchylił się na krześle i rzucił badawcze spojrzenia swoim podwładnym.
- Czyli jak?
- No... ładnie.
- Foreman powiedział, że miałeś zatrudnić lekarkę, nie modelkę.
- Trafnie ujęte – rzucił House, patrząc na grobową minę Foremana. – Ciebie nie rozprasza? Nigdy nie chcesz gadać o kobietach, a założę się, że chciałbyś ją mieć w swoim czarnych łapach.
- To nie jest istotne. Ważne jest tylko to, jakim jest lekarzem.
- A Trzynastka?
- To całkiem inna sprawa.
- Ach, więc podniecała cię jej choroba, nie ciało? Maggie nie jest chora, przykro mi.
- House! – wykrzyknął radośnie Chase. – Nazwałeś ją po imieniu! Zdrobniale!
- Co? – wydukał, gotów się zabić z własnej głupoty.
- Też na nią lecisz! Dlatego ją zatrudniłeś?
- Miała po prostu więcej atutów od reszty kandydatek – mruknął, rozkładając bezradnie ręce. – Chcecie zrobić zawody kto pierwszy ją przeleci?
- Przyjmuję – powiedział Chase, pewny zwycięstwa. – Zakład o stówę?
- O tysiąc dolców – rzucił House. – Kwota wzrasta wraz z urodą laski.
Chase wytrzeszczył oczy, ale przystał na taki warunek. Taub się zawahał, ale również się zgodził. Foreman natomiast wzruszył tylko ramionami, wiedząc, że nie będzie się w to bawił.
House uśmiechnął się pod nosem, wygraną miał już w kieszeni. Chase będzie jednak trudnym przeciwnikiem, wyglądał na kogoś, komu Maggie trudno będzie się oprzeć.
- Jesteś strasznie pewny siebie – zauważył Foreman.
- Jestem jej mądrym i wyrozumiałym mentorem, wskoczy mi do łóżka szybciej niż się spodziewacie – powiedział dumnie.
- Tak? A ja będę jej pomocnym kolegą, chętnym dać ramię do wypłakania się, gdy będziesz ją gnębił.
- Nie będę, wymyśl inną strategię – poradził diagnosta i wstał od biurka. – Chodźcie.
Pozostali ruszyli za nim, jednak tak jak i House, zastygli w bezruchu po wyjściu z gabinetu. Otwarcie przyglądali się jak Wilson z uśmiechem opowiadał coś Maggie, a ta dotknęła jego ramienia i roześmiała się serdecznie. Byli zbyt blisko siebie, by House mógł to spokojnie znieść.
- Coś mi mówi, że on też się przyłączy do naszego zakładu – zauważył Taub.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez advantage dnia Śro 16:18, 06 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:54, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
damn, chciałam się dziś w nocy zabrać za zaległe odpisywanie, ale mi net zdechł i z odpisywania wyszła *me is wQrzona*
To chociaż Twoją twórczość własną skomęcę, o! Ale po kolei...
advantage napisał: | albo kij do golfa | jak kij, to chyba do bejsbolu lepszy
advantage napisał: | jea, będziemy sobie razem spać i będzie mi wszystko tak słodko ślinił
węże pewnie łatwiej z siebie zrzucić, a z LE groźba, że przyklei się na zawsze | spanie jest jak najbardziej okej, ale psią ślinę strasznie ciężko później sprać z pościeli i z ubrań (dopsz, że Rexa wykastrowałam, bo miałabym jeszcze inne plamy na prześcieradle )
otóż to! Plus węże nie próbowały zgwałcić poor Hju
advantage napisał: | to wtedy będzie musiał uważać na głowę i na tyłek | że na głowę to rozumiem, ale na tyłek? Przecież to tak, jakby ktoś szedł pod prysznic i uważał, żeby się nie zmoczyć
advantage napisał: | i co, wrócili do seksu? House powinien się czuć odpowiedzialnym za blue balls Wilsona! | um... nope. House się uparł, że Wilson musi mu coś wyrecytować, zanim go przeleci (a że Wilson nie pamiętał żadnego wiersza, to mu wyrecytował chyba fragment medycznego podręcznika) Z House'em blue balls Wilsona będą na pewno w dobrych rękach
advantage napisał: | a im dalej w las... tym więcej Wilsona | ej, to fajny pomysł na fika! Wilson zabiera House'a na wycieczkę do lasu i jako zachętę do dalszej wędrówki zrzuca z siebie kolejne ciuchy
***
yaaaay, nareszcie kolejny rozdział!!! (tjaaa, innych poganiam, a za Gimme się nie zabieram... *wstydzi się*)
wszedł do gabinetu Wilsona. Bez pukania.
ofkors, że bez. Będzie pukał, jak już wejdzie i zamknie drzwi
przed nim leżała kanapka, na oko z szynką, jajkiem i sałatą. House porwał ją i ugryzł, zanim Wilson zdążył wyrazić sprzeciw.
- Ewww, Wilson, czemu ukryłeś majonez pod szynką i zepsułeś taką pyszną kanapkę?
- To nie jest majonez House - odpowiedział Wilson z evil uśmiechem.
Oglądałem powtórki Piekielnej kuchni.
uh-huh, pewnie zbierał pomysły na to, jak w zuy sposób wykorzystać kuchenne przybory i składniki spożywcze
A może chcę ci umilić czas?
kłamie gdyby tak było, to siedziałby pod biurkiem, a nie na krześle
jedynym sensownym ruchem było obrócenie go w namiętny seks.
mom, please
Wyjdziemy razem na lunch? – rzucił House. – Taa, pracujesz, ale musisz jeść – dodał, widząc karcący wzrok Wilsona.
noł, noł! na widok karcącego wzroku Wilsona, House powinien był dodać: "Mówiąc 'wyjdziemy na lunch', miałem na myśli 'poszukamy jakiegoś zacisznego schowka i będziemy się bzykać do nieprzytomności', co ty na to?"
Zwiedzałem mieszkanie, twoje już znam.
House zawsze możesz pozwiedzać coś innego. Najlepiej językiem
Jedyne co chce zmienić, to moje nawyki żywieniowe...
od teraz zamiast kawy - sok ananasowy
Nagle, po tylu latach znajomości, Wilson wydał mu się słodki. Seksowny.
mi wystarczyło jedno spojrzenie na Wilsona, żeby dojść do takich wniosków. Nawet fryzura z loczkiem mnie nie zmyliła
Uśmiechnął się lekko i skinął gorliwie głową, patrząc przyjacielowi w oczy.
praktyka czyni mistrza, a gorliwe ruchy głową będą House'owi baaardzo potrzebne
Czyżby House właśnie przyznał, że marzy o tym wszystkim co on?
ja mam nadzieję, że House nie ma marzeń jak miłośniczka harlequinów
usłyszał znajomy stukot obcasów.
... podejrzanie przypominający stukot diabelskich kopyt
Byli zbyt blisko siebie, by House mógł to spokojnie znieść.
puszczalski onkolog musi zostać ukarany
Uh... czyli jednak miejscem akcji fika nadal w znacznym stopniu będzie szpital, a nie sypialnia chłopaków... *udaje, że wcale nie jest rozczarowana*
Kawałki House-Kaczątka brzmią bardzo in character Że też Tobie chce się je pisać (i do tego zagłębiać się w medycynę) - ja tego unikam jak ognia
Indeed, scena Hilsonowa króciutka tym razem (chociaż zua w niej nie brakowało ), więc liczę na duuuużo "zabawy. ze sobą" - np. w chowanego - przy następnej okazji
Weeeeny!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 3:09, 02 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:19, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | Bo Wilson to chodząca perwersja. | albo siedząca, albo leżąca...
Angelica napisał: | Sugerujesz, że jest teraz na właściwym miejscu? | jest w dziale z hilsonowymi fikami, a bardziej właściwego miejsca już chyba nie ma
Btw, Angelica, bardzo się cieszę, że dołączyłaś do naszego nielicznego perwersyjnego grona Hilsonek
Tylko taka jedna, mała uwaga techniczna - tu u nas niecne rzeczy są zue, przez "U", a zóo przez "Ó" dotyczy Cuddy i Huddy
Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłuuuuugo, najlepiej na zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:53, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam już wczoraj w nocy ^^byłam pierwsza, jeszcze nie było komentarzy! ^^, ale nie chciałam stukaniem w klawiaturę budzić śpiących ludzi. ;p
advantage napisał: | And be not afraid |
I od razu mi się przypomina pornol, w którym grał Wilsonek
advantage napisał: |
niezauważony przemknął przez hol |
...niczym duch.
advantage napisał: |
Onkolog siedział sam |
Not true. Ja siedziałam w szafie
advantage napisał: |
- Nie można uprawiać porannego seksu po południu |
Haha Trafna uwaga. Będę również o tym pamiętać, kiedy w przyszłości zachce mi się uprawiać poranny sex wieczorem
advantage napisał: |
A House to dostrzegł. Uśmiechnął się, unosząc lekko kąciki ust, by Wilson wiedział, że on wie. Nie było sensu zaprzeczać pożądaniu, jedynym sensownym ruchem było obrócenie go w namiętny seks. | To co, chłopcy? Od słowa do czynu?
advantage napisał: |
- Myślałem raczej o... o tym co robiłeś u niej.
- Zwiedzałem mieszkanie, twoje już znam. |
Chyba, że "mieszkaniem" nazwiemy coś innego niż mieszkanie
advantage napisał: |
- Dobrze wiem, że poszedłeś się tam pobzykać – oznajmił chłodno Wilson, starając się trzymać swoją złość i zazdrość na wodzy. |
To już nie było subtelne
Ładny monolog wewnętrzny House'a, ale...
advantage napisał: |
Wilson to twój drugi vicodin, vicodin też odchodził, ale zawsze los sprawiał, że prędzej czy później wracał i zostawał na długi czas. | ...czy Vicodin nie pisze się przypadkiem z dużej litery?
advantage napisał: |
- Coś mi mówi, że on też się przyłączy do naszego zakładu – zauważył Taub. |
Mnie to mówi mój mały palec u nogi
Fajniejsza pierwsza część, bo Hilsonowa, ale druga tak samo dobra - w każdym razie coś mi się wydaje, że będzie jeszcze więcej wkurzającej Maggie. Ale pocieszam się tym, że będzie też więcej Hilsona, soł pozostaje mi czekać na kolejną część. ^^
Dużo, dużo weny! ;*
*
Richie117 napisał: | albo siedząca, albo leżąca... |
Albo stojąca
Richie117 napisał: | Btw, Angelica, bardzo się cieszę, że dołączyłaś do naszego nielicznego perwersyjnego grona Hilsonek | Ja też się cieszę, że dołączyłam i cieszę się również, że Ty się cieszysz!
Richie117 napisał: |
Tylko taka jedna, mała uwaga techniczna - tu u nas niecne rzeczy są zue, przez "U", a zóo przez "Ó" dotyczy Cuddy i Huddy | Oookay, dzięki za info, muszę się teraz oduczyć zóa i naumieć zua... to chyba nie takie trudne, potrafię nawet skakać na jednej nodze, śpiewać i żuć gumę jednocześnie
Richie117 napisał: |
Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłuuuuugo, najlepiej na zawsze <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif"> |
Na tyle, na ile mi mój hilsonowy mózg pozwoli
Richie117 napisał: |
ej, to fajny pomysł na fika! Wilson zabiera House'a na wycieczkę do lasu i jako zachętę do dalszej wędrówki zrzuca z siebie kolejne ciuchy |
To ja też się na taką zapisuję
*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Angelica dnia Pon 17:12, 28 Maj 2012, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:39, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Richie napisała:"
<<Anai>>
żadna komisja ds. przeszczepów nie wyraziłaby na to zgody"
Ominęłam tę trudność w mym (nie)hilsonowym fiku.
Świetne dialogi.
Tylko nie mów, że Maggie zaliczy wszystkich i zajdzie w ciążę, i będzie BB (Moda na sukces) wersja 2.0, choć od razu byłoby wiadomo, że tatusiem jest Greg. Nie lubię Chase'a śpiącego z każdą chętną i ładną.
Jestem ciekawa jak długo Maggie ich nabierze, że jest lekarką.
btw Jak Chase wytrzymał w fazie "Tuesday", gdy co chwili z kimś śpi?
I chyba powinno być "wytrzeszczył oczy"
Ps. Wiem, że jestem bezczelna z autoreklamą, ale mi nikt nie komentuje "robi oczy kota za Shreka".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Śro 19:10, 13 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:24, 02 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | Albo stojąca | awwww, jak STOJĄCA, to już perwersja do kwadratu
Angelica napisał: | potrafię nawet skakać na jednej nodze, śpiewać i żuć gumę jednocześnie | tylko uważaj, bo przy czymś takim można się zakrztusić i ómrzeć
Angelica napisał: | Na tyle, na ile mi mój hilsonowy mózg pozwoli | hilsonowy mózg nie pozwoli Ci stąd odejść!!!
Angelica napisał: | To ja też się na taką zapisuję | House potwierdzi rezerwację miejsca za pomocą ciosu laską w głowę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:30, 02 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | awwww, jak STOJĄCA, to już perwersja do kwadratu
| W takim razie tryskająca to będzie perwersja do sześcianu
Richie117 napisał: |
tylko uważaj, bo przy czymś takim można się zakrztusić i ómrzeć | Już ómarłam, czytając tego fic'ka, więc musisz wymyślić coś groźniejszego, żebym przestała tak robić
Richie117 napisał: |
hilsonowy mózg nie pozwoli Ci stąd odejść!!! |
Na to właśnie liczę
Richie117 napisał: |
House potwierdzi rezerwację miejsca za pomocą ciosu laską w głowę <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/klotnia.gif"> |
To potem Chase będzie mnie musiał przyjąć na oddział intensywnej terapii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 6:08, 03 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | W takim razie tryskająca to będzie perwersja do sześcianu | tryskanie bez opamiętania bardziej kojarzy mi się z House'em niż z Wilsonem, ale oprócz tego to jak najbardziej
Angelica napisał: | Już ómarłam, czytając tego fic'ka, więc musisz wymyślić coś groźniejszego, żebym przestała tak robić | chwilowo skończyły mi się groźne pomysły, więc może zgodzisz się przestać tak robić, jeśli napiszę, że kiedy skaczesz, śpiewasz i żujesz gumę, to gdzieś na świecie płacze jednorożec?
Angelica napisał: | To potem Chase będzie mnie musiał przyjąć na oddział intensywnej terapii | okej, w tym nie będę Ci robić konkurencji - już wolę, żeby mnie House zakopał w mrowisku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:34, 03 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | tryskanie bez opamiętania bardziej kojarzy mi się z House'em niż z Wilsonem, ale oprócz tego to jak najbardziej | Niby tak, ale jak wiadomo - cicha woda...
Richie117 napisał: |
chwilowo skończyły mi się groźne pomysły, więc może zgodzisz się przestać tak robić, jeśli napiszę, że kiedy skaczesz, śpiewasz i żujesz gumę, to gdzieś na świecie płacze jednorożec? |
Skoro nalegasz
Richie117 napisał: |
okej, w tym nie będę Ci robić konkurencji - już wolę, żeby mnie House zakopał w mrowisku |
Bue, przecież w mrowisku jest pełno mrówek!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:56, 04 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Omg, odpisuję przez rok
Angelica napisał: | O swoje trza walczyć, a co! | milion wilsonowych fanek uważa tak samo
Angelica napisał: | Powiem tak: House jest przegenialny, przeboski i w ogóle prze, prze, prze... (), ale jeśli miałabym być z kimś z serialu, to tylko z Wilsonem | kurcze, a zawsze mi się wydawało, że to House ma więcej fanek...
Angelica napisał: | Mamy inną definicję słodkości. | jak tylko lubisz czekoladę, to jest okej
Angelica napisał: | I od razu mi się przypomina pornol, w którym grał Wilsonek | pewnie, taki był zamiar
Angelica napisał: | Not true. Ja siedziałam w szafie | a w misiu jest kamera
Angelica napisał: | Haha Trafna uwaga. Będę również o tym pamiętać, kiedy w przyszłości zachce mi się uprawiać poranny sex wieczorem | to będziesz wiedzieć, że tak nie można, lepiej wybrać jednen z dwóch niż je połączyć :lol
Angelica napisał: | To co, chłopcy? Od słowa do czynu? | w żółwim tempie, ale taaak!
Angelica napisał: | Chyba, że "mieszkaniem" nazwiemy coś innego niż mieszkanie | yeah, jesteś zua
Angelica napisał: | czy Vicodin nie pisze się przypadkiem z dużej litery? | w sumie... to nie wiem, przyznaje się. W fikach widywałam i tak, i tak. Zaraz to zbadam
Angelica napisał: | Ale pocieszam się tym, że będzie też więcej Hilsona, soł pozostaje mi czekać na kolejną część. ^^ | będzie soon
Dzięki
*
Guess Who's Back! W ogóle widzę Twojego posta pisanego o 13 po południu
Richie117 napisał: | jak kij, to chyba do bejsbolu lepszy | w Millenium bili się golfowymi i z tego co wiem w Na wspólnej też
Richie117 napisał: | spanie jest jak najbardziej okej, ale psią ślinę strasznie ciężko później sprać z pościeli i z ubrań (dopsz, że Rexa wykastrowałam, bo miałabym jeszcze inne plamy na prześcieradle )
otóż to! Plus węże nie próbowały zgwałcić poor Hju | póki co nie nastawiam się źle, nawet jeśli trzeba po psie wszystko prać
a może się bały osobistego węża Hju?
Richie117 napisał: | um... nope. House się uparł, że Wilson musi mu coś wyrecytować, zanim go przeleci (a że Wilson nie pamiętał żadnego wiersza, to mu wyrecytował chyba fragment medycznego podręcznika) Z House'em blue balls Wilsona będą na pewno w dobrych rękach | z House’em Wilson nie powinien mieć żadnych blue balls, chyba, że ze zmęczenia
Richie117 napisał: | ej, to fajny pomysł na fika! Wilson zabiera House'a na wycieczkę do lasu i jako zachętę do dalszej wędrówki zrzuca z siebie kolejne ciuchy | a w drugim rozdziale powrót z lasu i to Wilson zrzuca swoje ciuchy
Richie117 napisał: | (tjaaa, innych poganiam, a za Gimme się nie zabieram... *wstydzi się*) | widocznie termin Wilsona jeszcze nie nadszedł, a nie ma co dziewczynek poganiać
Richie117 napisał: | ofkors, że bez. Będzie pukał, jak już wejdzie i zamknie drzwi | zamknie Wilsona na wieki i tylko on będzie miał klucz
Richie117 napisał: | - To nie jest majonez House - odpowiedział Wilson z evil uśmiechem. | House tym bardziej powinien zjeść!
Richie117 napisał: | uh-huh, pewnie zbierał pomysły na to, jak w zuy sposób wykorzystać kuchenne przybory i składniki spożywcze | na pewno ma same przepisy z bananami
Richie117 napisał: | kłamie gdyby tak było, to siedziałby pod biurkiem, a nie na krześle | foot job
Richie117 napisał: | miałem na myśli 'poszukamy jakiegoś zacisznego schowka i będziemy się bzykać do nieprzytomności', co ty na to?" | po co schowek, kanapa u Wilsona nadaje się idealnie
Richie117 napisał: | House zawsze możesz pozwiedzać coś innego. Najlepiej językiem <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | no baa, taka wilsonoznawcza wycieczka obowiązkowa!
Richie117 napisał: | od teraz zamiast kawy - sok ananasowy | albo mleko!
Richie117 napisał: | mi wystarczyło jedno spojrzenie na Wilsona, żeby dojść do takich wniosków. Nawet fryzura z loczkiem mnie nie zmyliła | wystarczyło Ci jedno spojrzenie na Wilsona, żeby dojść? Niezły musi być, ale na mnie tak nie działa
Richie117 napisał: | ja mam nadzieję, że House nie ma marzeń jak miłośniczka harlequinów | na pewno marzy o gorącym uczuciu i namiętnych nocach
Richie117 napisał: | puszczalski onkolog musi zostać ukarany | indeed
Richie117 napisał: | Uh... czyli jednak miejscem akcji fika nadal w znacznym stopniu będzie szpital, a nie sypialnia chłopaków... *udaje, że wcale nie jest rozczarowana*
Kawałki House-Kaczątka brzmią bardzo in character <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/klaszcze.gif"> Że też Tobie chce się je pisać (i do tego zagłębiać się w medycynę) - ja tego unikam jak ognia
Indeed, scena Hilsonowa króciutka tym razem (chociaż zua w niej nie brakowało <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> ), więc liczę na duuuużo "zabawy. ze sobą" - np. w chowanego - przy następnej okazji | i know, i know... ale zbliża się euro, sesja tuż za rogiem... czyli nawiedza mnie zua wena, wtedy kiedy najmniej potrzeba także miejsce akcji się zmieni a medyczny stuff ściągnięty z odcinka 4x04, zapomniałam napisać, ale u right, będę sobie to już odpuszczać ojej, i dzięki, że tak mówisz, bo się staram ich tworzyć 'in character'
*
Lacida napisał: | Tylko nie mów że Maggie zaliczy wszystkich i zajdzie w ciążę i będzie BB (Moda na sukces) wersja 2.0, choć od razu byłoby wiadomo, że tatusiem jest Greg. Nie lubię Chase'a śpiącego z każdą chętną i ładną. | good god, oczywiście, że tak nie będzie! Why not, ja właśnie takiego Chase’a lubię najbardziej
Lacida napisał: | btw Jak on wytrzymał w fazie "Tuesday"? | cóż to?
Lacida napisał: | I chyba powinno być "wytrzeszczył oczy" | w którym miejscu? szukałam błędu i nie znalazłam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:25, 04 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: |
milion wilsonowych fanek uważa tak samo
| No a... ten, tamten, a ja myślałam, że jestem oryginalna
advantage napisał: |
jak tylko lubisz czekoladę, to jest okej |
Czyli jest okej
advantage napisał: |
to będziesz wiedzieć, że tak nie można, lepiej wybrać jednen z dwóch niż je połączyć :lol
| A to nie mogę spróbować 2w1?
advantage napisał: |
yeah, jesteś zua
|
Dziękuję
advantage napisał: |
a w drugim rozdziale powrót z lasu i to Wilson zrzuca swoje ciuchy | Toż to Wilson już w pierwszym zrzuca ciuchy albo coś źle skumałam To w trzecim ja je pozbieram, skonfiskuję, zostanę kradziejem ubrań Wilsona, ulokuję je u siebie w szafie i Jimmy będzie musiał sobie po nie przyjść. Oczywiście w wersji naked
advantage napisał: |
wystarczyło Ci jedno spojrzenie na Wilsona, żeby dojść? Niezły musi być, ale na mnie tak nie działa |
To co się musi dziać podczas dotyku Wilsona?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:15, 06 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | Niby tak, ale jak wiadomo - cicha woda... | okej, miejmy nadzieję, że cicha-woda!Wilson w sypialni zmienia się w gejzer namiętności
Angelica napisał: | Skoro nalegasz | dziękuję w imieniu jednorożców
Angelica napisał: | Bue, przecież w mrowisku jest pełno mrówek! | wolę mrówki od Chase'a
Angelica napisał: | Toż to Wilson już w pierwszym zrzuca ciuchy albo coś źle skumałam | dobrze skumałaś
Angelica napisał: | To co się musi dziać podczas dotyku Wilsona? | wszystko się topi jak gorące masło
***
advantage napisał: | w żółwim tempie, ale taaak! | ale masz na myśli normalne żółwie, czy żółwika House'a?
advantage napisał: | w sumie... to nie wiem, przyznaje się. W fikach widywałam i tak, i tak. Zaraz to zbadam | kiedyś czytałam wyjaśnienie użycia wielkich liter w nazwach towarowych na przykładzie marek samochodów. I tak w zdaniu "pan X kupił samochód marki Mercedes" dajemy wielką literę, bo chodzi wyraźnie o markę=nazwę własną, a w zdaniu "pan X przyjechał mercedesem" dajemy małą literę, bo mercedes jest tutaj synonimem samochodu, czyli rzeczownika pospolitego.
Z tego by wynikało, że "Vicodin" powinno być z wielkiej, bo to jest nazwa leku, a np. "ibuprofen" można zapisywać z małej lub z wielkiej, bo to może być nazwa leku albo jakiś środek przeciwbólowy z ibuprofenem w składzie.
I hope that makes sense
advantage napisał: | Guess Who's Back! W ogóle widzę Twojego posta pisanego o 13 po południu | yay, U R still here! już się bałam, że Cię sesja pochłonęła (a ja ciągle czekam na odpowiedni nastrój, do poczytania i skomentowania Stalk'owej ery... )
nieee, to nie tak - post był pisany w nocy, a o 13. go tylko wrzuciłam na Horum
advantage napisał: | w Millenium bili się golfowymi i z tego co wiem w Na wspólnej też | a buuu, i ja tego nie widziałam...
advantage napisał: | póki co nie nastawiam się źle, nawet jeśli trzeba po psie wszystko prać
a może się bały osobistego węża Hju? | i tak czymaj! w końcu od paru plam nikt jeszcze nie umarł
to możliwe a obok stał RSL z własnym wężem w gotowości
advantage napisał: | z House’em Wilson nie powinien mieć żadnych blue balls, chyba, że ze zmęczenia | ewentualnie od zabaw z farbą
advantage napisał: | a w drugim rozdziale powrót z lasu i to Wilson zrzuca swoje ciuchy | um... noes. Jak napisała Angelica, to Wilson miał najpierw zrzucać ciuchy Chyba że miałaś tutaj na myśli House'a, ale napisałaś o Wilsonie?
advantage napisał: | widocznie termin Wilsona jeszcze nie nadszedł, a nie ma co dziewczynek poganiać | dziewczynki to już powinny być w wieku przedszkolnym Tylko te moje korniczki tak się rozleniwiły i nie chcą pisać
advantage napisał: | zamknie Wilsona na wieki i tylko on będzie miał klucz | niech mu się tylko ten kluczyk nie zgubi, bo Mały Jimmy uschnie w swojej klatce
advantage napisał: | House tym bardziej powinien zjeść! | ofkors! skoro to nie jest majonez, to House nie będzie grymasił
advantage napisał: | na pewno ma same przepisy z bananami | jak miło, Wilson dba o urozmaiconą dietę House'a
advantage napisał: | foot job | czemu ja na to nie wpadłam?! A ciekawe, czy cane-job też by mogło być...
advantage napisał: | po co schowek, kanapa u Wilsona nadaje się idealnie | um... bo w schowku jest romantyczniej?
advantage napisał: | albo mleko! | niech tylko nie przesadza z tym mlekiem [link widoczny dla zalogowanych]
advantage napisał: | wystarczyło Ci jedno spojrzenie na Wilsona, żeby dojść? | oooh, stop it, you perv!
advantage napisał: | na pewno marzy o gorącym uczuciu i namiętnych nocach | ale gdyby go spytać, to odpowie, że chodzi mu o naleśniki i seks
Ej, jak zua wena będzie Cię zbyt nachalnie odciągać od euro i sesji, to przyślij ją do mnie
Szacun, że pamiętasz medycynę z 4x04
No to czekam na tę zmianę miejsca akcji... i na samą akcję
PS.
advantage napisał: | w którym miejscu? szukałam błędu i nie znalazłam | ja też znalazłam tamto przejęzyczenie, ale mi się zapomniało przy pisaniu komenta. O, to ten fragment:
- O tysiąc dolców – rzucił House. – Kwota wzrasta wraz z urodą laski.
Chase wyszczerzył oczy, ale przystał na taki warunek. Taub się zawahał, ale również się zgodził. Foreman natomiast wzruszył tylko ramionami, wiedząc, że nie będzie się w to bawił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:32, 13 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | No a... ten, tamten, a ja myślałam, że jestem oryginalna | no cóż, Wilson ma jednak powodzenie
Angelica napisał: | Czyli jest okej | pewnie, jak ktoś nie lubi czekolady, to chyba nie jest człowiekiem
Angelica napisał: | A to nie mogę spróbować 2w1? | a masz pomysł jak je połączyć?
Angelica napisał: | Toż to Wilson już w pierwszym zrzuca ciuchy albo coś źle skumałam To w trzecim ja je pozbieram, skonfiskuję, zostanę kradziejem ubrań Wilsona, ulokuję je u siebie w szafie i Jimmy będzie musiał sobie po nie przyjść. Oczywiście w wersji naked | nie to, ja dobra, zrób tak, tylko zamknij go zanim sie ubierze, fajnie mieć nagiego faceta w szafie
Angelica napisał: | To co się musi dziać podczas dotyku Wilsona? | ponoć od super orgazmu można umrzeć...
*
Richie117 napisał: | ale masz na myśli normalne żółwie, czy żółwika House'a? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | teraz mam już na myśli tylko żółwika House’a
Richie117 napisał: | kiedyś czytałam wyjaśnienie użycia wielkich liter w nazwach towarowych na przykładzie marek samochodów. I tak w zdaniu "pan X kupił samochód marki Mercedes" dajemy wielką literę, bo chodzi wyraźnie o markę=nazwę własną, a w zdaniu "pan X przyjechał mercedesem" dajemy małą literę, bo mercedes jest tutaj synonimem samochodu, czyli rzeczownika pospolitego.
Z tego by wynikało, że "Vicodin" powinno być z wielkiej, bo to jest nazwa leku, a np. "ibuprofen" można zapisywać z małej lub z wielkiej, bo to może być nazwa leku albo jakiś środek przeciwbólowy z ibuprofenem w składzie.
I hope that makes sense | makes, sama trochę poszukałam i zrozumiałam tak samo, więc wszędzie musi być Vicodin, dobrze wiedzieć
Richie117 napisał: | yay, U R still here! już się bałam, że Cię sesja pochłonęła <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> (a ja ciągle czekam na odpowiedni nastrój, do poczytania i skomentowania Stalk'owej ery... <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/chowa.gif">)
nieee, to nie tak - post był pisany w nocy, a o 13. go tylko wrzuciłam na Horum | noł, noł, co tam sesja, Hourm ważniejsze! Masz dużo, bo trochę potrwa zanim się pojawi kolejny rozdział ojeju, mam nadzieje, że chociaż trochę spałaś
Richie117 napisał: | a buuu, i ja tego nie widziałam... | imo czytanie było fajniejsze
Richie117 napisał: | i tak czymaj! w końcu od paru plam nikt jeszcze nie umarł
to możliwe a obok stał RSL z własnym wężem w gotowości | pewnie, lepsze psie plamy niż chomik siedzący ciągle w klatce RSL stał, wąż stał o, wąż to dopiero zwierzątko bez pożytku
Richie117 napisał: | um... noes. Jak napisała Angelica, to Wilson miał najpierw zrzucać ciuchy Chyba że miałaś tutaj na myśli House'a, ale napisałaś o Wilsonie? | teraz to już nie wiem, ale fakt, że mi się machnęło
Richie117 napisał: | dziewczynki to już powinny być w wieku przedszkolnym Tylko te moje korniczki tak się rozleniwiły i nie chcą pisać | nie no, najwyżej żłobkowy musisz je jakoś zachęcić, ale nie wiem jak
Richie117 napisał: | niech mu się tylko ten kluczyk nie zgubi, bo Mały Jimmy uschnie w swojej klatce | Mały Jimmy chciałby się pewnie wydostać wszelkimi sposobami, byle tylko spotkać Grega
Richie117 napisał: | ofkors! skoro to nie jest majonez, to House nie będzie grymasił | i poprosi o więcej, albo sam sobie weźmie
Richie117 napisał: | jak miło, Wilson dba o urozmaiconą dietę House'a | pewnie, czasami nawet daje mu własnego banaana do posmakowania
Richie117 napisał: | czemu ja na to nie wpadłam?! A ciekawe, czy cane-job też by mogło być... | cane-job może wpędzać w kompleksy, chyba, że ma się sprzęt w podobnym rozmiarze
Richie117 napisał: | um... bo w schowku jest romantyczniej? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | ciemniej, romantyczny klimat
Richie117 napisał: | niech tylko nie przesadza z tym mlekiem [link widoczny dla zalogowanych] | taak, co za dużo, to niezdrowo
Richie117 napisał: | oooh, stop it, you perv! |
Richie117 napisał: | ale gdyby go spytać, to odpowie, że chodzi mu o naleśniki i seks | bo jest Gregusiem, jakby się przyznał wprost to nie byłby już taki uroczy
Richie117 napisał: | Ej, jak zua wena będzie Cię zbyt nachalnie odciągać od euro i sesji, to przyślij ją do mnie
Szacun, że pamiętasz medycynę z 4x04
No to czekam na tę zmianę miejsca akcji... i na samą akcję | już sobie powoli odchodzi, ale zdążę ją złapać i Ci podeśle przypadek tak, ale nie słowo w słowo dialogi, chociaż tu i tak są trochę zmienione;) Akcja się już napisała, teraz tylko czeka na wrzucenie tutaj
Richie117 napisał: | ja też znalazłam tamto przejęzyczenie, ale mi się zapomniało przy pisaniu komenta. | o, dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:25, 14 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Tytuł: era!
Rozdział 9.
- House, nigdy cię nie zrozumiem – oznajmił Wilson i pociągnął łyk ze swojego kufla piwa.
Obaj siedzieli już którąś godzinę z rzędu w ponurym pubie, przy stoliku w rogu, gdzie nikt im nie przeszkadzał. Nikt też nie zwracał na nich uwagi, House uważał, że to dlatego, że wyglądali tak męsko, że nikt nawet nie mógłby ich posądzić o uwielbienie mężczyzn, albo siebie nawzajem. Pili męskie drinki: piwa w kuflach wielkości Empire State Building, nie kolorowe drinki.
Wilson, z podwiniętymi rękawami białej koszuli, niedbale i luźno zawiązanym krawatem, wyglądał jak ktoś, kto uciekł od opiekuńczej żony na spotkanie z kumplem, a House jak zawsze wyglądał na starego kawalera. Nikt z obecnych facetów w pubie nie domyślał się, że stary kawaler zawzięcie całował w samochodzie młodszego mężczyznę, aż w szale namiętności niemal rozerwał mu krawat.
- To proste – oznajmił House, połykając Vicodin. – Nie chcę nowego lekarza, a ona chce być lekarzem i dobrze się bawi.
- Od kiedy dbasz o innych? Musisz mieć w tym swój zysk.
- Załatwi mi powrót Trzynastki, dlatego też nie chcę nikogo nowego. A nie mówiłem, że to proste? – powiedział, szczerząc zęby do przyjaciela.
- Ale też nielegalne.
- Nie narzekałeś, jak się z nią śmiałeś dziś na korytarzu – mruknął złowieszczo House.
- Nie bądź zazdrosny...
- Co?! Nie jestem! – Natychmiast się wyparł. – Zamów następną kolejkę.
Wilson prychnął pod nosem. Wcale nie wierzył w słowa diagnosty. Jeśli ktoś miałby być zazdrosnym, to on. Na pewno miło było mieć taką Maggie w pracy i podziwiać jej urodę, a w myślach widząc ją nagą. Sam podczas ich pierwszej rozmowy w szpitalu przypomniał sobie jej nagie ciało w hotelowym pokoju... Wstał i udał się do baru, obiecując sobie, że nigdy więcej o niej nie pomyśli, a już na pewno nie przyzna się House’owi do takich myśli.
<center> Dwie kolejki później. </center>
- Idziesz do mnie – rzucił House z nadzieją w głosie.
- A może ty do mnie? Jest bliżej.
- A może chcę przeżyć nasz pierwszy raz we własnym łóżku? – szepnął House, rozkoszując się zmieszaniem na twarzy Wilsona, która przybrała kolor pomidora. – No i mam więcej whisky.
- Ja mam składniki na naleśniki.
Oczy House’a rozbłysły i poczuł się przekonany. Obaj wstali od stolika, zostawiając na nim puste szklanki i skierowali się do wyjścia.
W krótkim czasie dojechali do mieszkania Wilsona, nie trzeźwiejąc ani odrobinkę. Gdy wchodzili do holu budynku, stało się to, czego obawiał się Wilson: spotkali Norę, sąsiadkę.
House zauważył ją niemal natychmiast.
- Hej, nie kłamałem! – krzyknął do niej. – Lubimy z Jimmym polerować sobie swoje miecze.
- Słucham?!
- Cześć, jestem House. Pamiętasz mnie? Chciałem też podotykać twoje balony.
Wilson natomiast chciał zapaść się pod ziemię. Szarpnął House’a za marynarkę, ale niezbyt wiele to dało. Nora wytrzeszczyła oczy, widząc swojego przystojnego sąsiada w towarzystwie starszego mężczyzny z laską.
- Przepraszam za niego – rzucił szybko Wilson. – Byliśmy w pubie, a teraz...
- Idziecie polerować miecze, rozumiem.
- Nie! Idziemy wytrzeźwieć, tak. Odpocząć.
- Seks relaksuje, prawda, Jimmy?
- Zamknij się – mruknął Wilson.
Pomachał sąsiadce na do widzenia i podprowadził diagnostę do windy.
- Zawsze musisz przynosić mi wstyd.
- Powiedziałem prawdę!
- Jesteś strasznie pijany – powiedział Wilson zbolałym tonem. – Nici z naszego pierwszego razu.
- Sugerujesz, że mi nie stanie? Zapłacisz za to, bluźnierco.
House rzucił się na onkologa i przyparł go własnym ciałem do windy, atakując jego usta i powoli wpychając do środka język. Na szczęście Wilsonowi udało się złapać oddech i spokojnie oddał pocałunek. Nie przerwali swoich miłosnych uniesień dopóki nie otworzyły się drzwi windy, a wtedy pognali szybko do mieszkania.
Wilson z wrażenia dwa razy pomylił klucze, ale gdy w końcu weszli do środka, znów byli połączeni pocałunkiem. House odrzucił swoją laskę i szybko jak na kalekę, popchnął Wilsona ku sypialni. Padli równocześnie na łóżko, sekundy zdecydowały o tym, który znalazł się na górze: padło na House’a, nawet noga mu nie przeszkodziła.
House wpił się w usta Wilsona, nie pozwalając na chwilę wytchnienia. W krótkim czasie zdarli z siebie ubrania, ich dłonie błądziły po ciałach i uczyły się wzajemnych czułych stref, wywołując dreszcze i jęki. Całowali się namiętnie jak para nastolatków po długiej rozłące.
House nie kłamał, nawet po alkoholu jego sprzęt działał bez zarzutu, ocierał się lekko o podbrzusze Wilsona i jego penisa, obaj byli w pełnej gotowości.
- Masz gumki?
Wilson przytaknął i uśmiechnął się. Chciał tego, House był taki czuły, delikatnie całował i dotykał, w łóżku stawał się zaprzeczeniem samego siebie. Jak doktor Jekyll, tylko alter ego doktora House’a było całkiem milutkie. Wyrzucił z nocnej szafki paczkę prezerwatyw i owocowy lubrykant, który znalazł się tam całkiem niewinnym przypadkiem. Wilson błagał się w myślach, by House nie zaczął żartować z jego przygotowania do sytuacji.
- Robiłeś to już kiedyś? – zapytał go cicho.
- Nie, jestem prawiczkiem.
- Ale z innym mężczyzną.
- Anal z facetem nie może się różnić od tego z kobietą. Będzie tylko bardziej biało – mruknął House, szczerząc zęby w uśmiechu. – Nie martw się, jestem w tym dobry.
House nigdy nie mógł się zdecydować, czy wolał, gdy ktoś nim w łóżku dowodził, czy gdy sam obejmował rządy, jednak w kwestii Wilsona wolał przejęcie władzy, a on wydawał się nie mieć nic przeciwko. Przesunął palcem po jego wargach, a oczy mu rozbłysły.
- Nic już nie mów, gra wstępna trwa.
Całowali się i miziali, a House odkrył niezwykle wrażliwe miejsce na szyi onkologa, które odpowiednio popieszczone, dawało masę przyjemności i sprawiało, że onkolog wydawał zabawne dźwięki.
House przejechał dłonią po klatce Wilsona, muskając lekko skórę opuszkami palców. Przesunął dłońmi po bokach, dotykał ich w zafascynowaniu, obserwując jak Wilson drży. Zatrzymał dłonie na biodrach, nachylił się i pocałował jego brzuch, znacząc mokrymi pocałunkami drogę do krocza. Wilson miał otwarte oczy, doskonale widział jak House badał jego ciało, ale przy kroczu już skapitulował. Odchylił głowę w tył i zamknął oczy, gotowy na wszystko, co House chciał zrobić tej nocy. Z nim albo jemu, to nie miało znaczenia.
House położył się na brzuchu, oparł dłonie na jego udach i pocałował mocno szczyt męskości Wilsona, a ten drgnął lekko i dotknął jego policzka, nie otwierając oczu, ale unosząc kącik ust. House objął go powoli dłonią, przesuwając językiem po całej długości. Wilson jęknął, gdy poczuł, że znika w jego gorących ustach. Nagle i niespodziewanie odniósł wrażenie, że język House’a jest wszędzie, że nie ma kawałka skóry, którego by nie dotknął. Jego język odwiedził wszystkie wrażliwe zakamarki męskości, od czułych jąder, od dołu do góry, i z góry na dół. Jego mokre usta obejmowały czubek, ssały na zmianę szybko i powoli. W akcji była też dłoń House’a, i choć właściwie Wilson nie wiedział, co ta dłoń robiła, wiedział, że robiła to doskonale. Czuł zręczne palce na swoich jądrach, przy podstawie penisa, czuł jak go ściskają, masują i głaszczą, aż ku jego rozczarowaniu przestały... Zmusił się i otworzył oczy, zdziwił się, widząc twarz House’a tuż przy swojej.
House uniósł lekko kącik ust, obrócił lubrykant kilka razy w dłoni i zapytał cicho:
- Gotowy na dalsze zabawy?
- Jak... jak chcesz to zrobić?
- Po prostu mi zaufaj – odparł krótko House.
Otworzył buteleczkę i wylał sobie odrobinę na palec, powąchał i pomazał udo Wilsona, mrucząc przy tym wesołą nutę.
- Połóż się wygodnie.
Wilson spełnił prośbę, położył się i rozłożył szeroko nogi, obserwując jak Gregowi rozszerzyły się oczy, a brwi powędrowały do góry. Był pewien, że coś jeszcze, że na dole coś drgnęło szczęśliwie z takiego widoku. House chrząknął cicho i klepnął go w udo, pokazując na migi, by się podniósł. Wilson posłuchał go i uniósł biodra w górę, a on wetknął mu poduszkę pod pośladki. Złączył ich usta, delikatnie badając językiem wnętrze ust przyjaciela.
Wylewając sobie na palce gęsty lubrykant, uniósł ledwie zauważalnie kąciki ust, a Wilson odpowiedział mu tym samym. Czuł się bezpiecznie i czuł się pożądany. Przemykając palcami jednej dłoni po jego brzuchu, drugą House rozsmarował żel między jego pośladkami, a ten wzdrygnął się, zapewne z kilku powodów: zimna, jak i tego, że nigdy wcześniej nikt tak go nie dotykał... A było to przyjemne dotykanie.
House ułożył się wygodnie pomiędzy nogami Jimmy’ego, a Mały Greg docisnął się do jego penisa, przesunął się więc specjalnie, czując jak przyjemnie skóra ociera się o skórę, a palce Wilsona masują jego barki.
- Jesteś...
- Jestem czysty – mruknął Wilson, podążając ustami po szyi House’a.
- Nie, ja tylko... – Chciałem zapytać, czy jesteś gotowy.
- Jestem też pewien – powiedział twardo Wilson.
Masowanie barków zmieniło się w wbijanie paznokci dokładnie w tej samej sekundzie, w której środkowy palec House’a wylądował w jego wnętrzu. Zrobił to szybkim ruchem, a dookoła było ślisko, nie powinno było boleć... Czuł, że uścisk na jego ramionach zelżał, a Wilson otworzył oczy i zamiast wbijać mu w skórę paznokcie, dotykał go opuszkami. Przez chwilę patrzył mu w oczy, widząc pożądanie i troskę, tak niepodobną do House’a. Pocałował go, a House uznał, że pozwolił mu działać. Zupełnie jakby był w kobiecie, poruszał palcem w przód i cofał się, jednak nie wyjął go całkowicie. Nawet więcej, zastanawiał się kiedy nadejdzie najbardziej dogodny moment, by dołożyć drugi palec. Musiał go przecież przygotować na swojego penisa.
Wilson totalnie oddał się rozkoszy pocałunków, miętosząc włosy i policzki swojego kochanka, nieprzerwanie smakując jego usta. House czuł, że sprawia mu to wielką radość, nie przerwał więc pocałunku, choć powoli zaczynało brakować mu tchu. W jego głowie pojawiła się myśl jak go przystopować i chociaż coś podpowiedziało mu, że to chamskie, zrobił to. Wsunął powoli palec wskazujący, łącząc go ze środkowym we wnętrzu Wilsona i poruszył obydwoma szybciej. Miał rację, Wilson przerwał pocałunek i wydał z siebie jęk bólu i zaskoczenia, a całe jego ciało zawtórowało jękowi. House poruszył palcami w przód i w tył, starając się zataczać kółka, czując jak mięśnie rozszerzają się, tak, że nawet palcom Wilsona ściskającym jego ramiona się to nie podobało.
- House...
Każdy facet uwielbiał, gdy kochanek jęczał jego imię w czasie seksu, ale to na pewno nie był jęk przyjemności. Zatrzymał palce i popatrzył na napiętą twarz Wilsona.
- Nadal chcesz...? - zapytał, dotykając miejsca między pośladkami. – Jeśli nie, to nie.
- Zrób to. Chcę cię tam mieć – odparł. – Chcę cię czuć.
House przytaknął mu głową. Umówili się, że jeśli przestanie czuć się komfortowo, to przestanie. House klęknął między nogami onkologa i rozmasował powoli udo, ale nie czuł, by bolało. Nie był jednak pewien jak zareaguje udo na wieść o intensywnym seksie w takiej pozycji, ale warto było spróbować. Ułożył się na swoim kochanku i zaczęli się głęboko całować i namiętnie dotykać, spragnieni czułości.
House zarzucił nogi Wilsona niemal na swoje plecy i docisnął ciało do jego. Poruszając szybko dłonią po członku onkologa, objął wargami jego sutek, lizał i ssał, a gdy poczuł jak Wilson wije się pod nim z przyjemności, nagryzł jego koniuszek. Posłał mu uśmiech i pocałował wargi, a on przyciągnął go bliżej siebie, ściskając prawy pośladek i subtelnie łapiąc za twardego już penisa. House odetchnął cicho i oparł czoło o ramię przyjaciela, pozwalając jego dłoni przejąć na moment kontrolę. Skupił się na odczuwaniu przyjemności, wyłączył myśli całkowicie, nie czuł nic i nie chciał czuć. Poddał się chwili, nie myślał o tym, że Wilson to facet i że jego słodki penis obija mu się o brzuch. Myślał tylko o rozkoszy i czuł ciepło płynące z dłoni. Popatrzył na Wilsona i wydawało mu się, że przeprowadzili właśnie niewerbalną konwersację.
Czując, że dostał pozwolenie, sięgnął po żel. Wylał go sobie na ręce i namiętnie masując, raz jeszcze roztarł obficie przy wejściu Wilsona, po czym podał mu buteleczkę i skinął, by wylał mu na palce. House przez chwilę pomyślał, że miał on przerażone spojrzenie, ale pewnym ruchem wycisnął lubrykant i roztarł go wzdłuż jego palców. House starł się być delikatnym, najbardziej jak potrafił. Pocałował go i powoli wsunął do środka jeden palec. Ruszał nim lekko, nie chcąc go wystraszyć, a po chwili dołączył drugi. Poczuł, jak Wilson wzdrygnął się i zacisnął mu palce na karku, ale przyjął to dobrze. Drugi raz okazał się w porządku, choć pozostała jeszcze główna atrakcja.
House otworzył sobie szerzej jego wejście, rozwierając powoli palce, a po chwili wysunął się całkowicie. Klęknął między jego pośladkami i sięgnął po prezerwatywę. Założył ją sobie i czując jak Wilson przygląda się jego penisowi, zerknął na jego męskość. Przesunął palcami po gładkim penisie i objął go, kilka razy poruszając dłonią. Wilson zajęczał przeciągle i odetchnął głęboko, zachęcając House’a, by nie przestawał. House jednak, z uwagi na własną łaknącą rozkoszy erekcję, ułożył dłoń przyjaciela na jego penisie i złapał go mocno za uda, ale nie zrobił nic, dopóki Wilson nie przytaknął mu głową.
- Twój penis jest większy niż palce... – wymknęło mu się, zanim przemyślał jak głupio to zabrzmi.
- Odpręż się – odpowiedział lakonicznie House.
Potarł czubkiem o jego wejście rozcierając żel i powoli, powoli, wsunął się do środka. Najpierw samą główkę, czując namiastkę przyjemności, ale gdy wbił się już połową penisa, poruszył biodrami i szybko wysunął się, by wsunąć się z powrotem. Popatrzył na Wilsona, miał zamknięte oczy i rozchylone usta, palce prawej dłoni zaciskały się na prześcieradle, a lewej na sterczącym penisie, poruszając się bez opamiętania.
- House!
House, słysząc własne nazwisko, poruszał szybko biodrami, ściskając palce na udach przyjaciela. Czuł każdą komórką penisa zaciśnięte mięśnie Wilsona, jak przyjemnie było przeciskać przez nie członka!
- Wilson, uch... jesteś taki... ciasny... Och!
Zatracił się w tym co robił, pragnąc spełnienia. Pchał szybciej, czasem mocniej, wchodząc w niego niemal po same jądra, gdy górę wzięła nad nim chęć oszałamiającego orgazmu.
- Wilson, popatrz na mnie.
- Greg!
- Ach, dotykaj się...
House z całych sił oparł się chęci zamykania oczu i z rozkoszą patrzył jak Wilson dotykał samego siebie. Tego potrzebował. Zdwojone jęki Wilsona i jego coraz bardziej zaciskające się mięśnie zaprowadziły go na szczyt. Zawył z rozkoszy i eksplodował w prezerwatywę. Na moment zastygł w bezruchu, głośno łapiąc powietrze, a potem zerknął na Wilsona: leżał spokojnie, prężąc się we własnym orgazmie, a jego palce wciąż poruszały się po penisie, aż w końcu jęknął i opadł bez sił.
House wyrzucił gumkę i położył się przy nim, długo leżeli, oddychając tylko i posyłając sobie uśmiechy. Po tym co właśnie przeżyli, ich mózgi automatycznie przestawiły się na sen. House ledwo miał siłę podnieść rękę i połknąć Vicodin, ale mało go to wszystko obchodziło. Ten seks plasował się w czołówce najlepszych numerków jego życia.
Wilson odetchnął i ułożył się na boku, patrząc jak strumyczki jego spermy kapią mu z brzucha na pościel. House zaśmiał się na ten widok i przesunął dłonią po brzuchu przyjaciela, a potem wytarł ją o prześcieradło i posłał mu przepraszającą minę, która stopiła jego zdenerwowane serce.
- A nie mówiłem, że jestem dobry?
- Już się tak nie przechwalaj – mruknął Wilson, ale nie mógł zaprzeczyć słowom House’a.
- Nie muszę, bo ty już doskonale znasz prawdę – rzucił House i rozłożył się na łóżku, prostując nogi i zakładając ręce za głowę.
Wilson nakrył kołdrą ich nagie ciała i położył się blisko House’a, ale nie na nim. Nie chciał, by diagnosta kpił z jego kobiecości, ale gdy poczuł, że noga House’a wylądowała pomiędzy jego nogami, uznał, że przytulenie nie jest złym pomysłem. I nie pomylił się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_World
Pacjent
Dołączył: 28 Sty 2012
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Głowno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:16, 15 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Dziękować ci advantage za kolejną część.! The beściak z cb.! Weny.!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:59, 17 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | fajnie mieć nagiego faceta w szafie | ja tam wolałabym mieć go w łóżku, ale gdzie komu wygodnie
advantage napisał: | teraz mam już na myśli tylko żółwika House’a | uh-huh, to zapowiada się zawrotne tempo
advantage napisał: | makes, sama trochę poszukałam i zrozumiałam tak samo, więc wszędzie musi być Vicodin, dobrze wiedzieć | well, I hate to say it, ale ja już nic nie wiem, bo dziś trafiłam w książce na firmową nazwę leku pisaną z małej Tylko nie bardzo ufam poprawności tej książki, bo tam m.in. "No shit, Sherlock" zostało przetłumaczone jako "Gówno wiesz, Sherlocku"
advantage napisał: | noł, noł, co tam sesja, Hourm ważniejsze! Masz dużo, bo trochę potrwa zanim się pojawi kolejny rozdział ojeju, mam nadzieje, że chociaż trochę spałaś | yeah, też tak myślałam swego czasu i oblałam swój pierwszy egzamin Mam jednak nadzieję, że zabiorę się za to wcześniej niż później, bo tłumaczonka czekają...
ofkors, że spałam. Ze dwie godzinki jak zawsze
advantage napisał: | pewnie, lepsze psie plamy niż chomik siedzący ciągle w klatce RSL stał, wąż stał o, wąż to dopiero zwierzątko bez pożytku | chomika można wypuścić z klatki, a wtedy zamiast plam masz chomikowe dziury A na czym ten wąż stał, jak nie ma nóg?? Btw węży, słyszałaś tę zagadkę, dlaczego wąż nie ma jaj?
advantage napisał: | nie no, najwyżej żłobkowy musisz je jakoś zachęcić, ale nie wiem jak | okej, na razie może być żłobkowy, ale jak dalej będę pisać w tym tempie, to Wilson 'urodzi' absolwentki college'u Heh, maybe jak antydepresanty zaczną działać, to korniczki się wezmą do galopu
advantage napisał: | Mały Jimmy chciałby się pewnie wydostać wszelkimi sposobami, byle tylko spotkać Grega | ale bez kluczyka he couldn't get what he wants
advantage napisał: | i poprosi o więcej, albo sam sobie weźmie | mrrrr, samoobsługa
advantage napisał: | cane-job może wpędzać w kompleksy, chyba, że ma się sprzęt w podobnym rozmiarze | oł, to chłopakom kompleksy nie grożą A kiedyś czytałam fika, w którym House kupił sobie laskę z małą gałką zamiast rakrzywionej rączki i chociaż było mu niewygodnie się nią podpierać, to doskonale się nadawała do innych rzeczy
advantage napisał: | bo jest Gregusiem, jakby się przyznał wprost to nie byłby już taki uroczy | imo byłby wtedy moar uroczy Tylko Wilson by pomyślał, że House zwariował
advantage napisał: | już sobie powoli odchodzi, ale zdążę ją złapać i Ci podeśle | i co, złapałaś? Bo jeszcze żadna paczka z weną do mnie nie dotarła
***
Mrrraaaau! Ńju rozdzialik!! Erowy!!!
siedzieli już którąś godzinę z rzędu w ponurym pubie, przy stoliku w rogu, gdzie nikt im nie przeszkadzał.
um... to znaczy, że wbrew pozorom jednak robili coś, w czym ktoś mógłby im przeszkadzać?
wyglądali tak męsko, że nikt nawet nie mógłby ich posądzić o uwielbienie mężczyzn, albo siebie nawzajem.
Wilson założył ciemne okulary, żeby nikt nie widział, jak rozbiera House'a swoimi czekoladowo-maślanymi oczami?
House jak zawsze wyglądał na starego kawalera.
jak House był z Cuddy, to wyglądał jeszcze starzej niż zwykle. Paradoks?
Nikt z obecnych facetów w pubie nie domyślał się, że stary kawaler zawzięcie całował w samochodzie młodszego mężczyznę
całe szczęście, że Wilson nałożył świeżą warstwę fluidu na stubble rash na swojej twarzy
Sam podczas ich pierwszej rozmowy w szpitalu przypomniał sobie jej nagie ciało w hotelowym pokoju...
a ja myślałam, że z tamtej nocy Wilson zapamiętał tylko nagiego House'a *foch*
- A może chcę przeżyć nasz pierwszy raz we własnym łóżku?
awwww, hał słit und romantisz
Ja mam składniki na naleśniki.
"...schowałem je w bagażniku samochodu, na wszelki wypadek", dodał w myślach Wilson
Gdy wchodzili do holu budynku, stało się to, czego obawiał się Wilson: spotkali Norę, sąsiadkę.
pfff, tylko tyle? A nie obawiał się, że zamek w jego spodniach nie wytrzyma pod naporem zdesperowanego Jimmy'ego Juniora?
Szarpnął House’a za marynarkę, ale niezbyt wiele to dało.
powinien był go szarpnąć za pasek od spodni - efekt murowany
Zawsze musisz przynosić mi wstyd.
oj, Jimmy, nie narzekaj! Lepszy taki podniecający wstyd niż jakby House zwymiotował Norze na buty
Zapłacisz za to, bluźnierco.
zuooooo...
Masz gumki?
nawet całą kolekcję gumek... do włosów
który znalazł się tam całkiem niewinnym przypadkiem.
tjaaa, bo zazwyczaj był pod poduszką, a do szafki nocnej wybrał się na wycieczkę
- Robiłeś to już kiedyś? – zapytał go cicho.
- Nie, jestem prawiczkiem.
- Ale z innym mężczyzną.
- To zależy, czy liczyć Cuddy.
House odkrył niezwykle wrażliwe miejsce na szyi onkologa, które odpowiednio popieszczone, dawało masę przyjemności i sprawiało, że onkolog wydawał zabawne dźwięki.
teraz to ja również wydaję zabawne dźwięki, aż mój Rexu się na mnie dziwnie popaczył
Wilson, uch... jesteś taki... ciasny... Och!
ciasny, ale własny
przesunął dłonią po brzuchu przyjaciela, a potem wytarł ją o prześcieradło
no tak, zaliczył, więc już nie musi udawać i robić dobrego wrażenia
gdy poczuł, że noga House’a wylądowała pomiędzy jego nogami, uznał, że przytulenie nie jest złym pomysłem. I nie pomylił się.
uff, to dobrze, że instynkt Wilsona nie zawiódł, bo skoro noga House'a znalazła się w takim strategicznym miejscu, to jeden ruch w górę by wystarczył, żeby Wilsonowi raz na zawsze odechciało się przytulać
Woooow, to był naprawdę odważny kawałek ery. Bardziej HOT niż pogoda za oknem No i ten opis blow job... *ómarła ze trzy razy* Chamski House był taaaki zuy, a Wilsonowi jak zwykle przydałby się rozrysowany schemat z planem działania
Kurcze, chyba musk mi się roztopił i nie wiem, co mam jeszcze napisać
Aj hołp, że niebawem przyjdzie czas na rewanżyk, w którym Wilson zagra pierwsze skrzypce... to znaczy, pierwszy flet
Weeeeny!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:37, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | Tytuł: era! [/i] |
Mwahahahahaa, no to zacieram ręce i czytam!
advantage napisał: |
Wilson, z podwiniętymi rękawami białej koszuli, niedbale i luźno zawiązanym krawatem (...) |
Nie wiem, czy wiesz, ale w tym momencie odpłynęłam...
advantage napisał: |
- Załatwi mi powrót Trzynastki, dlatego też nie chcę nikogo nowego. |
Aa, to jeśli do takich celów ma być wykorzystana Maggie, to mogę zaczął ją nawet tolerować. Uwielbiam Trzynastkę i... czy, kiedy wróci, mogę liczyć na mały trójkącik (Hilson-13)?
advantage napisał: |
– No i mam więcej whisky.
- Ja mam składniki na naleśniki. |
Naleśniki po raz pierwszy, po raz drugi i po raz... trzeci! Sprzedane ;D
advantage napisał: |
- Hej, nie kłamałem! – krzyknął do niej. – Lubimy z Jimmym polerować sobie swoje miecze.
- Słucham?!
- Cześć, jestem House. Pamiętasz mnie? Chciałem też podotykać twoje balony.
| To było świetne xD
advantage napisał: |
- Sugerujesz, że mi nie stanie? Zapłacisz za to, bluźnierco. | A zemsta będzie słodka
advantage napisał: | beeeeep! |
Niestety, dalszą turę cytatów musiałam ocenzurować ze względu na treści +18, a ja jestem jeszcze -18 (niedługo ), ale....
era, yeah, era!! Rozdział jest mega i nie ma Maggie (wspomniana Maggie się nie liczy) i jest Trzynastka (wspomniana Trzynastka się liczy), więc jest suuper świetnie i czadowo ;D To z pewnością nie jest konstruktywny komentarz, ale.. yy.. ten, tamten, chyba ryba nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. To może tak: więcej wyrazów nie pamiętam, wszystkie sobie przypomnę i proszę o wybaczenie tego jakże mało konstruktywnego komentarza, który w dodatku pojawił się późno, chociaż to akurat mogę wytłumaczyć, że ostatnio schemat dnia wygląda tak: szkoła-po_szkole-nauka-mecz-nauka-mecz-sen, mniej więcej chyba jakoś tak. ;D ale długie zdanie zrobiłam ok, już wychodzę, nie zaśmiecam ale mam słowotoki dziś
Weny, advantage!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:59, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
House_World napisał: | Dziękować ci advantage za kolejną część.! The beściak z cb.! Weny.! | luzik i dzięki
*
Richie117 napisał: | ja tam wolałabym mieć go w łóżku, ale gdzie komu wygodnie | dobra, w takim razie w szafie można go przechowywać po użyciu
Richie117 napisał: | well, I hate to say it, ale ja już nic nie wiem, bo dziś trafiłam w książce na firmową nazwę leku pisaną z małej Tylko nie bardzo ufam poprawności tej książki, bo tam m.in. "No shit, Sherlock" zostało przetłumaczone jako "Gówno wiesz, Sherlocku" | no shit, co to za tłumacze? btw, zaczynam praktyki i nie wiem jak to będzie z tłumaczonkami, ale of kors – przyjemności pierwsze
Znalazłam to: Istotne jest rozróżnienie nazw firm, marek i typów wyrobów przemysłowych, które – jako nazwy własne – zapisujemy wielką literą, oraz wytworów przemysłowych, noszących nazwę określonej marki, lecz będących przedmiotami występującymi w wielu egzemplarzach (z tej przyczyny zapisujemy je literami małymi). W związku z tym nazwy leków zapiszemy wielkimi literami, zaś leki określonej marki – małymi, na przykład gdyby istniał lek o firmowej nazwie Supermedykament, moglibyśmy go reklamować hasłem „Na wszystko pomoże Ci Supermedykament”, zaś mówiąc o swej kuracji tymże lekiem, powiedzielibyśmy „Ciągle się źle czuję, choć wziąłem dziś cztery supermedykamenty”. i już nic nie rozumiem, bo wg tego – znaczy, jeśli dobrze rozumiem- to vicodin powinien być z małej?
Richie117 napisał: | yeah, też tak myślałam swego czasu i oblałam swój pierwszy egzamin Mam jednak nadzieję, że zabiorę się za to wcześniej niż później, bo tłumaczonka czekają...
ofkors, że spałam. Ze dwie godzinki jak zawsze | na razie wszystko zdaje oł yeah, na mnie czeka następny erowy rozdział Stalk oemdżi, w dwie godziny to ja nie zdążę zasnąć
Richie117 napisał: | chomika można wypuścić z klatki, a wtedy zamiast plam masz chomikowe dziury A na czym ten wąż stał, jak nie ma nóg?? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> Btw węży, słyszałaś tę zagadkę, dlaczego wąż nie ma jaj? | a rok później znajdę martwego chomika za szafą tell me, nie znam zagadki
Richie117 napisał: | okej, na razie może być żłobkowy, ale jak dalej będę pisać w tym tempie, to Wilson 'urodzi' absolwentki college'u Heh, maybe jak antydepresanty zaczną działać, to korniczki się wezmą do galopu | lepsze absolwentki, niż babcie a może korniczki zapadły w sen zimowy, i super ciepłe lato je obudzi?
Richie117 napisał: | ale bez kluczyka he couldn't get what he wants | będzie musiał się włamać i zabrać sobie siłą
Richie117 napisał: | oł, to chłopakom kompleksy nie grożą A kiedyś czytałam fika, w którym House kupił sobie laskę z małą gałką zamiast zakrzywionej rączki i chociaż było mu niewygodnie się nią podpierać, to doskonale się nadawała do innych rzeczy | noo, co trzy laski w łóżku, to nie dwie
Richie117 napisał: | imo byłby wtedy moar uroczy Tylko Wilson by pomyślał, że House zwariował | albo, że ktoś go podmienił
Richie117 napisał: | i co, złapałaś? Bo jeszcze żadna paczka z weną do mnie nie dotarła | złapałam, wena się ode mnie oddala, więc teraz musi być bliżej Ciebie
Richie117 napisał: | um... to znaczy, że wbrew pozorom jednak robili coś, w czym ktoś mógłby im przeszkadzać? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | eye-sex na pewno był!
Richie117 napisał: | Wilson założył ciemne okulary, żeby nikt nie widział, jak rozbiera House'a swoimi czekoladowo-maślanymi oczami? | albo, że House nie widział
Richie117 napisał: | jak House był z Cuddy, to wyglądał jeszcze starzej niż zwykle. Paradoks? | albo czarna magia złej wiedźmy Cuddy
Richie117 napisał: | całe szczęście, że Wilson nałożył świeżą warstwę fluidu na stubble rash na swojej twarzy | biedny będzie, jak nadejdą takie czasy, kiedy fluid nie pomoże
Richie117 napisał: | a ja myślałam, że z tamtej nocy Wilson zapamiętał tylko nagiego House'a *foch* | Wilson musi popracować nad mózgiem!
Richie117 napisał: | awwww, hał słit und romantisz | o, hał dżerman
Richie117 napisał: | "...schowałem je w bagażniku samochodu, na wszelki wypadek", dodał w myślach Wilson | bagażnik samochodu jego dla niego jak damska torebka
Richie117 napisał: | A nie obawiał się, że zamek w jego spodniach nie wytrzyma pod naporem zdesperowanego Jimmy'ego Juniora? | zdecydowanie powinien, chyba, że Nora wszystko psuła
Richie117 napisał: | powinien był go szarpnąć za pasek od spodni - efekt murowany | taaak, wszystko od razu takie twarde, że aż murowane
Richie117 napisał: | oj, Jimmy, nie narzekaj! Lepszy taki podniecający wstyd niż jakby House zwymiotował Norze na buty | jeszcze lepiej jakby Nora nakryła go całującego House’a
Richie117 napisał: | zuooooo... | dobre zuo nie jest złe
Richie117 napisał: | nawet całą kolekcję gumek... do włosów | do mazania pewnie też, przecież karty pacjentów muszą być nieskazitelne
Richie117 napisał: | tjaaa, bo zazwyczaj był pod poduszką, a do szafki nocnej wybrał się na wycieczkę | i tak swoje poczuł i zobaczył, lucky
Richie117 napisał: | - To zależy, czy liczyć Cuddy. | O nie, Cuddy powinna mieć trzecią i całkiem odrębną kategorię
Richie117 napisał: | teraz to ja również wydaję zabawne dźwięki, aż mój Rexu się na mnie dziwnie popaczył | aha...
Richie117 napisał: | ciasny, ale własny | na zawsze, nie ma pożyczania
Richie117 napisał: | no tak, zaliczył, więc już nie musi udawać i robić dobrego wrażenia | Wilson i tak go kochaaaa
Richie117 napisał: | uff, to dobrze, że instynkt Wilsona nie zawiódł, bo skoro noga House'a znalazła się w takim strategicznym miejscu, to jeden ruch w górę by wystarczył, żeby Wilsonowi raz na zawsze odechciało się przytulać | nie może mu się odechcieć, Wilson jest taki przytulaśny! House zresztą też
Richie117 napisał: | Woooow, to był naprawdę odważny kawałek ery. Bardziej HOT niż pogoda za oknem No i ten opis blow job... *ómarła ze trzy razy* Chamski House był taaaki zuy, a Wilsonowi jak zwykle przydałby się rozrysowany schemat z planem działania
Kurcze, chyba musk mi się roztopił i nie wiem, co mam jeszcze napisać
Aj hołp, że niebawem przyjdzie czas na rewanżyk, w którym Wilson zagra pierwsze skrzypce... to znaczy, pierwszy flet | oł noł, aż tak bardzo bardzo odważny?? Wilson musi się nauczyć tego i owego, a potem będzie perfect:D pewnie, że tak... Wilson zagra pierwsze skrzypce z fletem House’a
*
Angelica napisał: | Nie wiem, czy wiesz, ale w tym momencie odpłynęłam... | ale przypłynęłaś już szczęśliwie z powrotem?
Angelica napisał: | Aa, to jeśli do takich celów ma być wykorzystana Maggie, to mogę zaczął ją nawet tolerować. Uwielbiam Trzynastkę i... czy, kiedy wróci, mogę liczyć na mały trójkącik (Hilson-13)? | też całkiem lubię Trzynastkę, a Trzynastka+chłopaki nie brzmi źle, ale to już not here
Angelica napisał: | Naleśniki po raz pierwszy, po raz drugi i po raz... trzeci! Sprzedane ;D | Wilson zarobiłby fortunę
Angelica napisał: | A zemsta będzie słodka | tylko słodka opcja wchodzi w grę
Angelica napisał: | Niestety, dalszą turę cytatów musiałam ocenzurować ze względu na treści +18, a ja jestem jeszcze -18 (niedługo ), ale.... (...)
chociaż to akurat mogę wytłumaczyć, że ostatnio schemat dnia wygląda tak: szkoła-po_szkole-nauka-mecz-nauka-mecz-sen, mniej więcej chyba jakoś tak. ;D ale długie zdanie zrobiłam ok, już wychodzę, nie zaśmiecam ale mam słowotoki dziś | to uczcij swoją osiemnastkę jakąś dobrą erą! okej, okej, mnie pochłania sesja, więc... mecze też trochę. Ale pochwal się komu kibicujesz na euro
dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:39, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: |
dobra, w takim razie w szafie można go przechowywać po użyciu | A przed użyciem należy zapoznać się z treścią ulotki dołączonej do boxerków (?), bądź skonsultować się z House'em lub Foremanem, gdyż każdy Wilson niewłaściwie używany zagraża naszemu życiu lub zdrowiu (lub naszym ruchom mimicznym).
advantage napisał: |
ale przypłynęłaś już szczęśliwie z powrotem? |
*maca przedmioty dookoła siebie* Hmm, chyba na bezkresie oceanów nie miałabym fotela pod tyłkiem, ani klawiatury pod palcami, right? Bo jeśli tak, to, owszem, przypłynęłam
advantage napisał: |
też całkiem lubię Trzynastkę, a Trzynastka+chłopaki nie brzmi źle, ale to już not here |
Ok, wystarczą mi sami chłopcy (ale chłopcy+Maggie nie brzmią dobrze i nie chcę ich razem widzieć! )
advantage napisał: |
Wilson zarobiłby fortunę |
Zadzwoniłby do Ty'a Penningtona, żeby w tydzień wybudował mu dom z naleśników w kształcie patelni. ;D
advantage napisał: |
tylko słodka opcja wchodzi w grę |
Słodka jak dżem do naleśników!
advantage napisał: |
to uczcij swoją osiemnastkę jakąś dobrą erą! okej, okej, mnie pochłania sesja, więc... mecze też trochę. Ale pochwal się komu kibicujesz na euro
dzięki |
Era na 18 obowiązkowo!
Odkąd odpadła Polska ( ) i moja kochana Ukraina (Sheva! ), kibicuję: dziś Hiszpanii, jutro Niemcom, ale nie wiem, co będzie, kiedy dojdzie do starcia tych 2 krajów. Ale chyba jednak Niemcy A Ty?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:22, 29 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | dobra, w takim razie w szafie można go przechowywać po użyciu | ale... ale używanie Wilsona to przyjemność, która NIGDY się nie kończy! Po łóżku będzie pora na kuchnię...
advantage napisał: | no shit, co to za tłumacze? btw, zaczynam praktyki i nie wiem jak to będzie z tłumaczonkami, ale of kors – przyjemności pierwsze
Znalazłam to: [...] i już nic nie rozumiem, bo wg tego – znaczy, jeśli dobrze rozumiem- to vicodin powinien być z małej? | heh, bardzo kiepscy tłumacze W tamtej książce było jeszcze zdanie: "Wariaci za kierownicą wylatują zza [zakrętu] jak nietoperze z piekła." - maybe to nie całkiem błąd, ale dosłowne przetłumaczenie angielskiego zwrotu, który w polskim nie występuje
Jupi, że się gdzieś zaczepiłaś! too bad, że nie mogłaś zaliczać praktyk na horum - miałabyś przyjemne z pożytecznym
OMFG, ależ to pokręcone Na mój musk, to z przykładu wynika, że w zdaniu House połknął dwa vicodiny użyjemy małej litery, a w zdaniu House połknął dwie pastylki Vicodinu potrzebna jest wielka litera Ugh, po angielsku jest łatwiej, bo tam wszystko jest pisane z wielkiej. Anyway, dobrze wiedzieć, jakie są zasady, a ja i tak zostanę przy pisaniu "Vicodin" wielką literą - w końcu te tabletki to prawie jak osobny bohater
advantage napisał: | na razie wszystko zdaje oł yeah, na mnie czeka następny erowy rozdział Stalk oemdżi, w dwie godziny to ja nie zdążę zasnąć | bo jesteś mondżejsza i sprytniejsza ode mnie
yes, yes, następny rozdział Stalk jest taki mrrrrau! *me can't wait*
kiedyś ja też nie umiałam tak szybko spać i na dwie godziny nie opłacało mi się kłaść, a teraz każda chwila snu jest cenna, jak padam na twarz
advantage napisał: | a rok później znajdę martwego chomika za szafą tell me, nie znam zagadki | lepiej za szafą niż [link widoczny dla zalogowanych] No więc... wąż nie ma jaj, bo z jajami wyglądałby jak ch*j
advantage napisał: | lepsze absolwentki, niż babcie a może korniczki zapadły w sen zimowy, i super ciepłe lato je obudzi? | jasne! bo babcie, zamiast kopać, dźgałyby Wilsona od środka drutami do robótek ręcznych
ech, IDK aczkolwiek upalne lato pasowałoby klimatycznie do ostatnich rozdziałów Gimme
advantage napisał: | będzie musiał się włamać i zabrać sobie siłą | uh, to oby Mały Jimmy miał w klatce sztangę dla wacusia, żeby wyrobił sobie mięśnie przed tym włamywaniem
advantage napisał: | noo, co trzy laski w łóżku, to nie dwie | indeed tylko nie w łóżku, a w gabinecie Wilsona
advantage napisał: | złapałam, wena się ode mnie oddala, więc teraz musi być bliżej Ciebie | maybe... pod warunkiem że nie zabłądziła
advantage napisał: | eye-sex na pewno był! | ciekawe, czy doszli już do takiej perfekcji, żeby doprowadzać się do eye-orgazmu
- Wilson, ty płaczesz?
- Nie, szczytuję!
advantage napisał: | albo, że House nie widział | eee, przed House'em chyba Wilson nie musi się czaić, że go uwielbia?
advantage napisał: | albo czarna magia złej wiedźmy Cuddy | yeah, musiała magicznie postarzać House'a, żeby wyglądać przy nim na młodszą
advantage napisał: | biedny będzie, jak nadejdą takie czasy, kiedy fluid nie pomoże | wtedy sam zapuści zarost
advantage napisał: | Wilson musi popracować nad mózgiem! | ja bym mu zaleciła kilka sesji z pijawkami... U know, żeby w odpowiednim momencie w okolicach mózgu nie zostawał nadmiar krwi
advantage napisał: | o, hał dżerman | dżermański to język miłości
advantage napisał: | bagażnik samochodu jego dla niego jak damska torebka | oh gaaaad, sądząc po 5x04 U R 100% right!
advantage napisał: | zdecydowanie powinien, chyba, że Nora wszystko psuła | tesz prawda, w obecności Nory Mały Jimmy na pewno wolał się nie wychylać
advantage napisał: | taaak, wszystko od razu takie twarde, że aż murowane | a jak murowane, to ociekające białą zaprawą
advantage napisał: | jeszcze lepiej jakby Nora nakryła go całującego House’a | Wilson zaraz by się wykręcił, że to było niewinne usta-usta
advantage napisał: | do mazania pewnie też, przecież karty pacjentów muszą być nieskazitelne | aha, Wilson musi czymś wymazywać te wszystkie serduszka, które w chwilach zamyślenia rysuje na marginesach (i penisy, które rysuje House)
advantage napisał: | i tak swoje poczuł i zobaczył, lucky | później razem z bokserkami Wilsona zostanie współautorem Sypialnianych Pamiętników
advantage napisał: | O nie, Cuddy powinna mieć trzecią i całkiem odrębną kategorię | homo-niewiadomo
advantage napisał: | na zawsze, nie ma pożyczania | cytując za jakimś fikiem: "No reason to fuck anyone else, ever!"
advantage napisał: | Wilson i tak go kochaaaa | dopóki nie dostanie rachunku z pralni
advantage napisał: | nie może mu się odechcieć, Wilson jest taki przytulaśny! House zresztą też | dobrze, że chociaż w fikach mogą się przytulać ile dusza zapragnie, bo ten ich fizyczny dystans w finale był naprawdę nie do wytrzymania
advantage napisał: | oł noł, aż tak bardzo bardzo odważny?? Wilson musi się nauczyć tego i owego, a potem będzie perfect:D pewnie, że tak... Wilson zagra pierwsze skrzypce z fletem House’a | why "oł noł"? właśnie że OŁ YESSSSSsssss!!!
uh-oh, mając House'a za profesora Wilson będzie takim pilnym uczniem, jak jeszcze nigdy w życiu
Awwwww, sounds najs Niech tylko nie skaleczy House'owego instrumentu smyczkiem!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 7:27, 29 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:45, 15 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Angelica napisał: | A przed użyciem należy zapoznać się z treścią ulotki dołączonej do boxerków (?), bądź skonsultować się z House'em lub Foremanem, gdyż każdy Wilson niewłaściwie używany zagraża naszemu życiu lub zdrowiu (lub naszym ruchom mimicznym). | nieee, tylko nie z Foremanem, niech House będzie jedynym ekspertem od Wilsona
Angelica napisał: | *maca przedmioty dookoła siebie* Hmm, chyba na bezkresie oceanów nie miałabym fotela pod tyłkiem, ani klawiatury pod palcami, right? Bo jeśli tak, to, owszem, przypłynęłam | ale może pływasz po oceanie na tym fotelu?
Angelica napisał: | Zadzwoniłby do Ty'a Penningtona, żeby w tydzień wybudował mu dom z naleśników w kształcie patelni. ;D | albo bary o takim kształcie, wszędzie na świecie
Angelica napisał: | Słodka jak dżem do naleśników! | nutella, albo cokolwiek czegoladowego
Angelica napisał: | Era na 18 obowiązkowo!
Odkąd odpadła Polska ( ) i moja kochana Ukraina (Sheva! ), kibicuję: dziś Hiszpanii, jutro Niemcom, ale nie wiem, co będzie, kiedy dojdzie do starcia tych 2 krajów. Ale chyba jednak Niemcy A Ty? | nawet z 18 możesz sobie poczytać o jaa, odpisuje tysiąc lat po euro w każdy razie, ja od zawsze kibicuje Włochom jak się cieszyłam, że doszli tak daleko! Szkoda, że nie wygrali, ale i tak jestem happy, bo pokonali Niemców
*
Richie117 napisał: | ale... ale używanie Wilsona to przyjemność, która NIGDY się nie kończy! Po łóżku będzie pora na kuchnię... | a po całym domu, pora na plener
Richie117 napisał: | heh, bardzo kiepscy tłumacze W tamtej książce było jeszcze zdanie: "Wariaci za kierownicą wylatują zza [zakrętu] jak nietoperze z piekła." - maybe to nie całkiem błąd, ale dosłowne przetłumaczenie angielskiego zwrotu, który w polskim nie występuje
Jupi, że się gdzieś zaczepiłaś! <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/klaszcze.gif"> too bad, że nie mogłaś zaliczać praktyk na horum - miałabyś przyjemne z pożytecznym
OMFG, ależ to pokręcone Na mój musk, to z przykładu wynika, że w zdaniu House połknął dwa vicodiny użyjemy małej litery, a w zdaniu House połknął dwie pastylki Vicodinu potrzebna jest wielka litera Ugh, po angielsku jest łatwiej, bo tam wszystko jest pisane z wielkiej. Anyway, dobrze wiedzieć, jakie są zasady, a ja i tak zostanę przy pisaniu "Vicodin" wielką literą - w końcu te tabletki to prawie jak osobny bohater | tak najgorzej, bo przecież dosłowne tłumaczenie idiomów/slangu jest kompletnie bez sensu, czy to nie oczywiste? yeah, zaczynam w tym tygodniu, a już mam za sobą tłumaczonka np. o wózkach widłowych... tęsknie za erą Mój musk myśli podobnie jak Twój Haha, pewnie, że bohater i to trzymał się przez cały serial
Richie117 napisał: | bo jesteś mondżejsza i sprytniejsza ode mnie
yes, yes, następny rozdział Stalk jest taki mrrrrau! *me can't wait*
kiedyś ja też nie umiałam tak szybko spać i na dwie godziny nie opłacało mi się kłaść, a teraz każda chwila snu jest cenna, jak padam na twarz | albo miałam łatwiejsze egzaminy jest really mrauuu, ale ten z lodem jest bardziej imo ja bym pewnie nie wstała po dwóch godzinach
Richie117 napisał: | lepiej za szafą niż [link widoczny dla zalogowanych] No więc... wąż nie ma jaj, bo z jajami wyglądałby jak ch*j | fuuuu, lepszy surowy niż smażony nooo, może wyglądałby fajniej
Richie117 napisał: | jasne! bo babcie, zamiast kopać, dźgałyby Wilsona od środka drutami do robótek ręcznych
ech, IDK aczkolwiek upalne lato pasowałoby klimatycznie do ostatnich rozdziałów Gimme | kopanie mniej krwawe musi być gorąco z wielu powodów! Po pierwsze gorących er
Richie117 napisał: | uh, to oby Mały Jimmy miał w klatce sztangę dla wacusia, żeby wyrobił sobie mięśnie przed tym włamywaniem | a może zostanie grzecznie zaproszony i nie będzie musiał się włamywać?
Richie117 napisał: | maybe... pod warunkiem że nie zabłądziła | znajdzie się
Richie117 napisał: | ciekawe, czy doszli już do takiej perfekcji, żeby doprowadzać się do eye-orgazmu
- Wilson, ty płaczesz?
- Nie, szczytuję! | omg, to Wilson potrafi szczytować oczami??
Richie117 napisał: | eee, przed House'em chyba Wilson nie musi się czaić, że go uwielbia? | chyba, że to tylko zabawa w odgrywanie ról
Richie117 napisał: | yeah, musiała magicznie postarzać House'a, żeby wyglądać przy nim na młodszą | nie udało się... musi sobie jakiegoś stulatka załatwić
Richie117 napisał: | ja bym mu zaleciła kilka sesji z pijawkami... U know, żeby w odpowiednim momencie w okolicach mózgu nie zostawał nadmiar krwi | ale przy takim słodkim Gregusiu cała krew powinna bez pomocy spływać w dół
Richie117 napisał: | dżermański to język miłości | miłości bdsm na pewno
Richie117 napisał: | oh gaaaad, sądząc po 5x04 U R 100% right! | i wszystkiego po dwie sztuki, na wszelki wypadek...
Richie117 napisał: | tesz prawda, w obecności Nory Mały Jimmy na pewno wolał się nie wychylać | jeszcze by go ukradła
Richie117 napisał: | a jak murowane, to ociekające białą zaprawą <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> | jakiś lukier smaczniejszy
Richie117 napisał: | Wilson zaraz by się wykręcił, że to było niewinne usta-usta | chyba, że już byliby nadzy
Richie17 napisał: | aha, Wilson musi czymś wymazywać te wszystkie serduszka, które w chwilach zamyślenia rysuje na marginesach (i penisy, które rysuje House) | niech House zacznie przerabiać serduszka w penisy, to Wilson nie zdąży ich wymazywać
Richie117 napisał: | później razem z bokserkami Wilsona zostanie współautorem Sypialnianych Pamiętników | to będzie takie "Toy Story" w porno wersji
Richie117 napisał: | homo-niewiadomo | uff, tak już lepiej
Richie117 napisał: | cytując za jakimś fikiem: "No reason to fuck anyone else, ever!" | mądre, mądre
Richie117 napisał: | dopóki nie dostanie rachunku z pralni | jak nie chce tak dużo płacić, to niech chodzi nagi
Richie117 napisał: | dobrze, że chociaż w fikach mogą się przytulać ile dusza zapragnie, bo ten ich fizyczny dystans w finale był naprawdę nie do wytrzymania | w fikach mogą o wiele więcej, thank God
Richie117 napisał: | why "oł noł"? właśnie że OŁ YESSSSSsssss!!!
uh-oh, mając House'a za profesora Wilson będzie takim pilnym uczniem, jak jeszcze nigdy w życiu
Awwwww, sounds najs Niech tylko nie skaleczy House'owego instrumentu smyczkiem! | "oł noł" z wrażenia chyba, że urok House'a będzie go rozkojarzał językiem się nie da skaleczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica
Pacjent
Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szafa Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:13, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
advantage napisał: | nieee, tylko nie z Foremanem, niech House będzie jedynym ekspertem od Wilsona |
O Boże, chyba mi się na musk rzuciło, bo nie zaczaiłam wartości własnego posta Tzn. nie skapnęłam się, że expertem od Wilsona może być tylko ten, kto bawił się z nim w dom. Moją tępota musiała wówczas nie znać granic ( ), ale na całe szczęście 'mądrota' już powróciła (?), albo wciąż szuka mnie po bezkresnym oceanie.
advantage napisał: |
ale może pływasz po oceanie na tym fotelu? |
Tyy no nie pomyślałam! Ale to by oznaczało, że mam bezprzewodową klawiaturę... a nie, to by oznaczało, że mam laptop. (Mądrości, gdzieś się podziała?!).
advantage napisał: |
albo bary o takim kształcie, wszędzie na świecie |
Oo, czyżby House i Wilson wybierali się w podróż poślubną dookoła świata?
advantage napisał: |
nutella, albo cokolwiek czegoladowego |
Właśnie zjadłam loda waniliowego z nutellą.
advantage napisał: |
nawet z 18 możesz sobie poczytać o jaa, odpisuje tysiąc lat po euro w każdy razie, ja od zawsze kibicuje Włochom jak się cieszyłam, że doszli tak daleko! Szkoda, że nie wygrali, ale i tak jestem happy, bo pokonali Niemców |
O nie, ja byłam całym sercem za Hiszpanią (Casillas ).
A tak przy okazji... nie było mnie na [H]orum sto lat z hakiem, kuknęłam dzisiaj i liczyłam na nowy erowy rozdzialik, a tu nie ma.. buuu. Masz tu soczek: i pisz dalej!
A.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|