|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:44, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Zapomniałam dodać, że upaćkany błotem też będzie wyglądał uroczo
Poziomka napisał: | A może to House namówił Cuddy, żeby zwolniła Wilsona, bo wiedział, że on przyjdzie do niego z tymi smutnymi czekoladowymi oczami a wtedy Greg będzie miał go tylko dla siebie i będzie mógł go pocieszać sobie tylko znanymi aczkolwiek niewątpliwie skutecznymi sposobami. :smt003 | Iiiiiiii, jakieś dziwne myśli mnie naszły, gdy to przeczytałam
A jeśliby Wilson się dowiedział i strzelił focha jak stąd do Pekinu? Ja myślę, że House dopiero będzie sobie uświadamiał, co czuje do Wilsona, wiec na takie intrygi z jego strony trochę za wcześnie. Chociaż pomysł jest godny House'a
Cieszę się, że mogłam rozweselić A w kwestii świadkowania jestem do dyspozycji...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:53, 22 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: | A jeśliby Wilson się dowiedział i strzelił focha jak stąd do Pekinu? |
To wtedy House innymi sposobami wygoni Wilsonowego focha. :smt003
marengo napisał: | Cieszę się, że mogłam rozweselić A w kwestii świadkowania jestem do dyspozycji... |
Zobaczymy co to będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:56, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Hej, hej, proszę, spokojnie! :smt003
Żeby nie doszło do żadnych podejrzeń i oskarżeń - House nie ma nic wspólnego z wylaniem Wilsona, nawet on by się do czegos takiego nie przczynił - wiedział przecież, że praca jest całym życiem Jimmiego...
No to teraz po kolej:
Cytat: | Aż żal mnie bierze jak pomyślę, że wybywam na dwa tygodnie i nie będę miała jak dorwać się do kompa i przeczytać co było dalej. |
Wszyscy wyjeżdżają co jest grane?
Cytat: | Ale jakim cudem Cuddy wylała Wilsona? On nawet gdyby kogoś zabił, to te piękne, wielkie oczka by mi zmiękczyły serce ^^ |
Tobie by zmiękczyły (mnie też), ale tej ZUEJ kobiecie najwidoczniej nie...
Cytat: | Najpierw trzeba by zalegalizować związek |
Najpierw to Ty musisz wrócić stamtąd, gdzie jedziesz
marengo, dzięki za miłe słowa
a co do świadka - się zobaczy, ale dobrze, że mamy chętnego
Cytat: | A może to House namówił Cuddy, żeby zwolniła Wilsona, bo wiedział, że on przyjdzie do niego z tymi smutnymi czekoladowymi oczami a wtedy Greg będzie miał go tylko dla siebie i będzie mógł go pocieszać sobie tylko znanymi aczkolwiek niewątpliwie skutecznymi sposobami. |
Ty masz takie pomysły, a fików nie piszesz?! Wiesz, jak to się nazywa? LENISTWO!!
Cytat: | Ja jak na razie nie wiem co Inka na ten ślub. |
Kwestia dyskusyjna do obgadania po Twoim powrocie
Cytat: | Iiiiiiii, jakieś dziwne myśli mnie naszły, gdy to przeczytałam |
Taaak, mnie też... takie myśli +18^^
Cytat: | Zobaczymy co to będzie. |
Tak, to najlepsze wyjście
Kolejna część chyba w poniedziałek.
pozdrawiam ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:49, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
W związku z tym, że w przyszłym tygodniu mogę zniknąć na kilka dni, wrzucam kolejną część juz teraz.
Miłego czytania
część 2
House na chwilę zaniemówił. Mogła wylać każdego, ale przecież nie Wilsona! Tak dobrego onkologa mogłaby szukać ze świecą w całym stanie. Szukać i nie znaleźć. Poza tym jej stosunki z Wilsonem były bardzo dobre. Czym on jej u licha tak podpadł?
- Powiedziałeś parę słów za dużo o jej tyłku? To był błąd, tylko ja mam takie przywileje.
Wilson, siedząc na kanapie i bezmyślnie obracając w dłoniach pilota od telewizora, pokręcił przecząco głową.
- Upiłeś się i pokroiłeś jakiegoś pacjenta nożem ze stołówki? – zgadywał House.
- Nie. Nie chciałem stać się jej jednonocnym bankiem spermy.
- Wiesz, że tylko ja mogę tu używać metafor, prawda?
- Jej instynkt macierzyński zaczyna byś silniejszy od niej samej – mówił z goryczą Wilson. – Wczoraj wzrósł na tyle, że przyszła mnie prosić, żebym poszedł z nią do łóżka. Chciała nawet zapłacić.
House zagwizdał.
- I ty się nie zgodziłeś? Jesteś idiotą. - Jednak, gdy napotkał spojrzenie przyjaciela, przystopował. – Dobra, też bym się nie zgodził. Żarty żartami, ale tym razem przesadziła.
- Ona chyba właśnie po to rozwijała przez cały czas tę naszą znajomość. Żeby kiedy kolejne in–vitro nie zadziała, wspomóc się mną! A kiedy odmówiłem, najgrzeczniej, jak tylko umiałem, ona, do cholery, powiedziała, że w takim razie musimy się pożegnać! Że skoro zawiodłem ją jako człowiek, to jako lekarz też pewnie niedługo zawiodę, więc woli być zapobiegliwa! Więc żeby pójść jej na rękę, zrezygnowałem z okresu wypowiedzenia – Wilson trząsł się ze złości. – Ja jej ufałem, a ona potraktowała tę przyjaźń jak…sam już nie wiem. A wszystko przez jej niezaspokojone pragnienie macierzyństwa!
House miał wielką ochotę iść w tej chwili do Cuddy i powiedzieć jej wszystko, co o niej aktualnie myślał. Chciał jej pokazać Wilsona, jakiego jeszcze nie widziała. Potarganego, zagubionego, bezradnego, wściekłego. Odebrała mu pracę, która tak kochał, która wypełniała całe jego samotne życie. Przecież musiała widzieć, jak bardzo angażuje się w sprawy pacjentów. House często z tego drwił, często go to irytowało, ale w głębi duszy to podziwiał. Jego złość na Cuddy wzrastała z każdą chwilą. Chciał jej zrobić awanturę, ale jednocześnie wiedział, że nie może. Teraz był potrzebny dokładnie tu, gdzie był. Musiał choć na chwilę zmienić się w człowieka.
- Posłuchaj, przejdzie jej to. Jeszcze będzie cię prosiła, żebyś wrócił – Wilson chciał przerwać, ale House mu na to nie pozwolił. – Jest rozsądna. Nikt nie wyrzuca najlepszego onkologa w szpitalu za to, że nie chciał przelecieć szefa. Zobaczy, że była głupia.
- Ciekawe, ile czasu jej to zajmie. Najgorsze, że jak coś, to ja tam wrócę. Nie najlepiej u mnie z forsą. Mam kilkanaście tysięcy dolców na koncie, jeśli przez kilka miesięcy nie znajdę pracy, będę musiał sprzedać mieszkanie, rozejrzeć się za jakąś pracą poza Princeton, może nawet wyjechać…
- Tak, od razu na Marsa – przerwał mu zirytowany House. – Histeryzujesz jak nastolatka. Jak sprzedasz mieszkanie, dostaniesz co najmniej sto patyków, możesz kupić coś mniejszego, a przez jakiś czas mieszkać u mnie, jakoś to przeżyję – zrobił cierpiętniczą minę. – Potem albo Cuddy będzie cię błagała, żebyś wrócił, albo może otworzysz coś własnego. Z głodu nie umrzesz. A dziś już chyba tu przenocujesz – mruknął. – Sądząc po twoim stanie, nie trafisz do domu.
- Taak, dzięki…
Wilson podniósł się i ruszył w stronę łazienki. Gdy z niej wrócił, zastał na kanapie poduszkę i koc, a na stoliku środek nasenny. Połknął tabletkę i po jakimś czasie pogrążył się w błogiej nieświadomości.
Do pokoju wszedł House. Usiadł na fotelu i spojrzał na śpiącego, obracając w dłoniach fiolkę Vicodinu. Układał plan powrotu Wilsona do pracy. Liczył, że się powiedzie. Cuddy w 90% ulegała jego sztuczkom. Zwykle chodziło o błahostki, jak zmiana wykładziny, czy miejsca parkingowego. Teraz House postawił sobie za punkt honoru przekonanie administratorki o konieczności powrotu do szpitala osoby… cóż, najważniejszej osoby w jego życiu… Bo chyba dopiero dziś diagnosta, patrząc w zmartwioną twarz przyjaciela, zrozumiał, ile ten dla niego znaczy. Miał już wcześniej podobne przeczucia, ale zawsze tłumaczył je sobie tym, że skoro nie żywi żadnych pozytywnych uczuć do prawie nikogo, to to normalne, że spora ilość sympatii, która odczuwał w stosunku do Wilsona go niepokoi. Przyjaźnią się i tyle. Ale dziś, kiedy oczy przyjaciela patrzyły na niego z niemą prośba i taką bezradnością, House poczuł niesamowicie głupia ochotę, by go przytulić… i zrozumiał, że nie tylko sympatia go do tego nakłania. Wiedział jednocześnie, że Wilson nigdy nie może się dowiedzieć, ale o to martwił się średnio – przez ostatnie lata sztukę introwersji opanował do perfekcji. Tyle już było wydarzeń w jego życiu, z którymi chcąc nie chcąc, musiał się pogodzić (choć nienawidził biernego obserwowania przebiegu wydarzeń): zawał, kalectwo, odejście Stacy, teraz jeszcze to. Zastanawiał się tylko czasem, kiedy miara się przebierze, a introwersja zawiedzie. Ale jak na razie – życie płynie, a on ma przed sobą najpierw pracowitą niedzielę (wygrzebywanie Wilsona z dołka), a potem pracowity tydzień (psychomanipulacja Lisą Cuddy). Połknął 2 Vicodiny i poszedł do swojej sypialni, skąd doskonale słyszał ciche pochrapywanie jego najlepszego przyjaciela. Oddychając w rytm tego chrapania, zasnął.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 19:50, 23 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
yourico
Richie Supporter
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:15, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
*świecące oczka* chyba zaczynam zakochiwać się w tym tekście ^^
Cytat: | a potem pracowity tydzień (psychomanipulacja Lisą Cuddy) | POEZJA! :smt003
nie masz pojęcia JAK BARDZO czekam na dalszy ciąg!
Pisz dalej <b>Inka</b>!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:05, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Taki doping jest bardzo pomocny
Cieszę się, że się podoba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:14, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Naprawdę jest cuuudownie!
Ten fik wciąga jak narkotyki, ale ja nie chcę detoxu!!! :smt089
Już się nie mogę doczekać jak House będzie manipulował Cuddy :smt077 Będzie się można spodziewać czegoś w stylu 'Attica! Attica!' :smt005?
Pooooor Wilson :smt056, ale spoko James, już House Ci załatwi wszystko^^
A Cuddy dostanie nauczkę... pewnie przez ten czas, jak nie będzie Wilsona, na onkologii powstanie Sodoma i Gomora :smt005
Inko pisz! błagam pisz!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:18, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No to zaczynam.
Inka napisał: | Tobie by zmiękczyły (mnie też), ale tej ZUEJ kobiecie najwidoczniej nie... | ZUA ZUA kobieta. :smt011 Nie wątpię, że Inka się nią odpowiednio zajmie. :smt003
Inka napisał: | Ty masz takie pomysły, a fików nie piszesz?! Wiesz, jak to się nazywa? LENISTWO!! | No przecież mówiłam, że jestem leniwa. :smt003 Powinnam dodać MEGA-LENIWA. :smt016
Inka napisał: | Kwestia dyskusyjna do obgadania po Twoim powrocie | Wracam w przyszłą niedzielę, zapowiada się interesujące obgadywanie, a do tego czasu uschnę z tęsknoty. :smt010
Inka napisał: | - Upiłeś się i pokroiłeś jakiegoś pacjenta nożem ze stołówki? – zgadywał House. | I ja pierniczę! :smt005 :smt005 :smt005 Wyobrażam sobie teraz wstawionego Wilsona z tępym plastikowym nożem ze stołówki, stojącym ledwo na nogach, nad jakimś biednym pacjentem. :smt043 Nie... Takie rzeczy to nawet u nas by nie przeszły. Tylko House mógłby kogoś poćwiartować.
Inka napisał: | Wczoraj wzrósł na tyle, że przyszła mnie prosić, żebym poszedł z nią do łóżka. Chciała nawet zapłacić. | Co za ZUA Cuddy!!! Chciała zrobić z biednego Jimmy'ego zwykłą męską prostytutkę. (mam nadzieję, że mi się nie oberwie za to słowo? w końcu nigdy nic nie wiadomo)
Inka napisał: | Chciał jej zrobić awanturę, ale jednocześnie wiedział, że nie może. Teraz był potrzebny dokładnie tu, gdzie był. Musiał choć na chwilę zmienić się w człowieka. | :smt007 House "zamieniający się" w człowieka. Miłość czyni cuda, nawet ta, o której istnieniu jeszcze do końca nie wiemy. :smt001
Inka napisał: | Ale dziś, kiedy oczy przyjaciela patrzyły na niego z niemą prośba i taką bezradnością, House poczuł niesamowicie głupia ochotę, by go przytulić… i zrozumiał, że nie tylko sympatia go do tego nakłania. | Dlaczego go idioto nie przytuliłeś?! Przecież poor Jimmy właśnie tego potrzebuje! Męskich, silnych a zarazem ciepłych i kojących wszystkie smutki ramion Grega House'a!!! Mam nadzieję, że ten idiota się poprawi. :smt003
Inka napisał: | Ale jak na razie – życie płynie, a on ma przed sobą najpierw pracowitą niedzielę (wygrzebywanie Wilsona z dołka), a potem pracowity tydzień (psychomanipulacja Lisą Cuddy). | UWAGA!!! WYZNANIE NIEPRZYZWOITEJ TREŚCI MOGĄCE DOPROWADZIĆ DO ZAKRZTUSZENIA SIĘ NALEŚNIKIEM!!!Inka moja miłości, nie daj nam (i mi w szczególności) czekać na happy end (bo zakładam, że będzie ) i zrób happy sunday, kiedy to House będzie wyciągał Jimmy'ego z dołka.
:smt003 Przecież tu musi być coś "specjalnego". :smt003
Po drugie, House niech naśle na Cuddy Foremana. :smt003 Będą mieli śliczne mulaciątko. (przepraszam, włączyła mi się głupawa )
Ufff... Chyba tyle na dziś. Dziś? Na teraz. ;*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Poziomka dnia Sob 15:18, 23 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:00, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Och, Cuddy... Rozumiem, że była, hmm... zdesperowana, ale żeby wylać Wilsona, chyba musiała być w stanie pomroczności jasnej. Tak, zdecydowanie musiała być w stanie pomroczności jasnej. I żeby nieporozumienia o podłożu osobistym przenosić na grunt zawodowy... Cuddy, wstydź się!
Inka napisał: | Mam kilkanaście tysięcy dolców na koncie, jeśli przez kilka miesięcy nie znajdę pracy, będę musiał sprzedać mieszkanie, rozejrzeć się za jakąś pracą poza Princeton, może nawet wyjechać… | Mówimy o Wilsonie? *upewnia się* Tak, mówimy o Wilsonie. Toż to świetny lekarz jest, niemożliwym więc, by nie znalazł pracy szybko. Poza tym, tam jest więcej niż jeden szpital Wilson, ty lepiej pokaż Cuddy, na co cię stać, i przegoń te czarne myśli ze swojej ślicznej główki
Inka napisał: | Gdy z niej wrócił, zastał na kanapie poduszę i koc, a na stoliku środek nasenny. | Tak z ciekawości: czy podusza służy do pod(d)uszania? I czy ja czegoś nie wiem o skłonnościach House'a?
Inka napisał: | Ale jak na razie – życie płynie, a on ma przed sobą najpierw pracowitą niedzielę (wygrzebywanie Wilsona z dołka), a potem pracowity tydzień (psychomanipulacja Lisą Cuddy). | Piękne zdanie. Czekam na opis pracowitej niedzieli i równie pracowitego tygodnia
Inka napisał: | Połknął 2 Vicodiny i poszedł do swojej sypialni | Taka bzdurka: liczby powinny być zapisywane słownie ;P
Poziomka napisał: | Inka napisał: | - Upiłeś się i pokroiłeś jakiegoś pacjenta nożem ze stołówki? – zgadywał House. |
I ja pierniczę! Wyobrażam sobie teraz wstawionego Wilsona z tępym plastikowym nożem ze stołówki, stojącym ledwo na nogach, nad jakimś biednym pacjentem. | Tępym plastikowym raczej by nie dał rady, ja obstawiam stalowy ząbkowany
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:14, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: | Tępym plastikowym raczej by nie dał rady, ja obstawiam stalowy ząbkowany
| No ja wiem, że by nie dał rady, ale to mi akurat stanęło przed oczami. :smt003 Nie krojenie pacjenta tylko stanie nad nim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:55, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jak ja uwielbiam te wasze komentarze
Cytat: | Będzie się można spodziewać czegoś w stylu 'Attica! Attica!' ? |
Będzie jeszcze lepiej
Cytat: | Inko pisz! błagam pisz! |
Piszę!
Cytat: | No przecież mówiłam, że jestem leniwa. Powinnam dodać MEGA-LENIWA. |
LEŃ!!!!!
Cytat: | Wracam w przyszłą niedzielę, zapowiada się interesujące obgadywanie, a do tego czasu uschnę z tęsknoty. |
:smt010 Też będę za Toba tęsknić
Cytat: | mam nadzieję, że mi się nie oberwie za to słowo? w końcu nigdy nic nie wiadomo |
Mam ochotę się pokłocić, ale zmilczę;p
** ^^
Cytat: | Taka bzdurka: liczby powinny być zapisywane słownie ;P |
Zapamiętam
Cytat: | Tak z ciekawości: czy podusza służy do pod(d)uszania? I czy ja czegoś nie wiem o skłonnościach House'a? |
Literówka Już zmieniłam.
Cytat: | Poza tym, tam jest więcej niż jeden szpital |
On ucieka od ZUEJ Cuddy
Co do krojenia - nie pamiętam, jakie mieli tam noże...
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:57, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Inka moja Kochana! A ja cały dzień za Tobą tęskniłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:19, 23 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
INKA ten fik jest CUDOWNY.
Ahhś, czytam, czytam, dochodzę do końca ... i chcę dalje czytac. Pisz pisz, ja już się nie mogę doczekać.
A Cuddy jest zła. Jak mogła wylać Wilson'a? D:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:46, 24 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ta przyjaźń była oparta na wariackich papierach, ale obaj byli z niej zadowoleni- nowe określenie przyjaźni, super
Potarganego, zagubionego, bezradnego, wściekłego- chyba nie miał przy sobie szczotki
osoby… cóż, najważniejszej osoby w jego życiu…- uczucie
fik jest super, twe pomysły są powalające jak opisujesz Wilsona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:47, 25 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
vicodin_addict, motylek, dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:16, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No i po krótkim czasie obijania się, wrzucam kolejną część.
Strasznie brakuje mi Poziomki i jej entuzjazmu, ale liczę, że te kilka dni do jej powrotu minie jak najszybciej.
Tak więc kochani - miłego czytania!
część 3
- To zły pomysł, House. Nie powinieneś przecież…
- Taak, teraz wykręcaj się moją nogą. Kiedy ostatnio tam byłem, w golfa grali rękami.
- Kiedy ja tam ostatnio byłem, gracze stali na nogach.
- Kiedy ostatnio byłem tam z tobą, byłeś mniej marudny.
Był niedzielny poranek. Wilson pół godziny wcześniej został zmuszony do wciśnięcia w siebie dwóch kromek chleba razowego z nieco stęchłym żółtym serem (niczego innego nie było w mieszkaniu) i zajęcia miejsca w zdezelowanym samochodzie House’a. Teraz, wbrew własnej woli, mknął w stronę przedmieścia, gdzie znajdowało się pole golfowe. Wiedział, że przyjaciela chce go w ten sposób rozerwać, ale jedyne, o czym aktualnie marzył, to zamknięcie się w jakimś cichym, pustym pokoju z butelką czegoś mocniejszego pod bokiem. Z niecierpliwością czekał na poniedziałkowy ranek, kiedy Greg pójdzie w końcu do pracy, a on będzie mógł wrócić do swojego mieszkania. Doceniał wszystko, co House dla niego robił, ale potrzebował czasu na odreagowanie wydarzeń z poprzednich dni i przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Na razie czuł się kompletnie zagubiony ze świadomością, że prawdopodobnie nigdy już nie przestąpi progu szpitala w Princeton jako lekarz.
Za oknem przyroda zdawała się z niego drwić. Była połowa maja, wszystko kwitło. Wilson już prawie nie pamiętał, jak pięknie wygląda żywopłot, którym otoczone było pole golfowe. Ciemnozielone krzewy błyszczały w słońcu. Nie był tu od… hm… chyba dwóch i pół roku.
Kiedy indziej cieszyłby się z wyjazdu za miasto. Zapracowany, urlopu dłuższego niż trzy dni nie brał od 7 lat.
Teraz sobie odpocznę za wszystkie czasy – myślał ironicznie, wchodząc na pole.
- Jeśli planujesz mieć taką minę przez cały dzień, to może powieś sobie na plecach kartkę z napisem „zostałem wylany”, bo ludzie będą myśleli, że masz przykurcz mięśni twarzy – powiedział House wygrzebując z kieszeni opakowanie Vicodinu i połykając dwie tabletki.
- Mam opowiadać dowcipy? – żachnął się Wilson.
- O nie, tylko nie to! Twoje dowcipy są jeszcze gorsze od szpitalnych steków.
- Których na szczęście nie będę miał okazji więcej zjadać… i fundować tobie.
- A to się jeszcze okaże – mruknął House, przymierzając się do odbicia piłeczki.
W miarę rozkręcania się gry, ponury mars znikał z twarzy Wilsona. Uznał, że to nie był najgorszy pomysł, żeby tu przyjechać. Pozwolił sobie na uwagę na temat spódniczki jednej z dziewcząt grających w pobliży i ze zdumieniem stwierdził, że ma ochotę coś zjeść. House obserwował go spod oka z ulgą. Nie jest tak źle. Życie toczy się dalej.
Wilson z radością zauważył, że ceny w tutejszym barze nie są wysokie. Nie był też zdziwiony, gdy House po spałaszowaniu trzech porcji frytek, dwóch steków, bukietu surówek i dwóch kuflach bezalkoholowego (prowadził) piwa, oznajmił kelnerce, że rachunek zapłaci kolega. James bez słowa podał kobiecie pieniądze. House zawsze pozostanie Housem.
Następne kilka godzin spędzili na przemian na grze i wylegiwaniu się na leżakach. Koło 21:30 Wilson przeciągnął się i stwierdził, że czas wracać.
- Niektórzy z nas przecież jutro idą do pracy.
Po braku ciętej riposty zorientował się, że House nie słucha, od dłuższego czasu obmacując wszystkie swoje kieszenie.
- Co się dzieje?
- Szukam sprayu odświeżającego oddech, liczyłem na buziaka w dowód wdzięczności za mile spędzony dzień – burknął House. Wilson zauważył, że przyjaciel ciężko oddycha. – Nie mam już Vicodinu, myślałem, że wziąłem jeszcze jedno opakowanie. Cholera – skrzywił się. – Będziesz musiał prowadzić.
- Jestem wstawiony i to nieźle! – Wilson był po piwie i ośmiu drinkach. Ale gdy spojrzał na zmienioną bólem twarz przyjaciela, zrozumiał, że innego wyjścia nie ma. Pomógł House’owi dojść do samochodu i usiąść. Sam wsiadł za kierownicę w myślach prosząc los o spokojną drogę. Jakby na przekór wszystkiemu, trafili na korek spowodowany wypadkiem. James spojrzał na przyjaciela. Diagnosta był blady, uciskał ręką bolące udo.
Cholera, przez tego golfa nadwyrężył mięsień, co jeszcze zwiększa ból. Jestem idiotą, że nie zorientowałem się i nie odciągnąłem go stamtąd. Obok było kino, mogliśmy tam wylądować – wyrzucał sobie.
Odruchowo sprawdził, czy nie ma przy sobie bloczka z receptami. Nie miał – zresztą, niewiele by to dało w korku na trasie.
- I jak ci się dziś podobało? – spytał nagle House.
James był zdumiony. Jednocześnie zrozumiał, jak bardzo Greg się dla niego poświęcił. Przypomniał sobie, jak przyjaciel nie znosi miejsc publicznych, gdzie każdy mógłby go zobaczyć – z laską, utykającego. A dziś House zrobił wyjątek. Dla niego. By mu pomóc. Poczuł przypływ wdzięczności i poczucia winy.
- Dzięki, że mnie wyciągnąłeś, było naprawdę w porządku. Jak się czujesz? – spytał z niepokojem.
- Z każdym takim pytaniem coraz gorzej – odwarknął House. Cały on. W jednej sekundzie miły, w drugiej zmieniał się w chama.
Wilson włożył do odtwarzacza płytę Pink Floyd’ów, którą wygrzebał w zakurzonym schowku obok kierownicy. Z głośników popłynęła muzyka, która zdawała się mieć uspokajający wpływ na Grega. Przymknął oczy, lecz nadal ściskał bolącą nogę.
James miał ochotę wrzasnąć z radości, gdy sznur samochodów ruszył do przodu. Kiedy tłok się zmniejszył, przyspieszył. Nie obchodziło go, że łamie przepisy, liczyło się tylko jak najszybsze dotarcie do domu i uśmierzenie bólu House’a.
Nareszcie dojechali. Pomógł przyjacielowi wydostać się z auta i dojść na kanapę, gdzie, jak najdelikatniej umiał, posadził go i podał opakowanie tabletek. Po pewnym czasie House poczuł się lepiej, bladość zniknęła z jego twarzy. Wziął prysznic i odwiedził, rozkładającego sobie w salonie pościel, przyjaciela
- Fajna była ta droga powrotna. Widziałeś wypadek? Jedna z rannych miała prawie tak samo wielki tyłek jak Cuddy.
- Nie musisz mi dziękować, że cię tu dowiozłem całego – mruknął James.
House uśmiechnął się szelmowsko.
- Kocham takie pogawędki. Ja coś powiem, ty przekształcisz to tak, żeby cię satysfakcjonowało i oboje jesteśmy szczęśliwi.
Wilson machnął ze zrezygnowaniem ręką i wlazł pod koc.
- Dobranoc, House.
- Dobranoc, Wilson.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Nie 9:33, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:27, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
miło się czytało, taki sympatyczny obrazek twóch przyjaciół na wycieczce poz miastem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:33, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
szkoda, że TYLKO przyjaciół ^^ jak na razie, przynajmniej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:19, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ślicznie! Tylko dlaczego tak krótko?
Ten dialog na początku jest świetny. Są tacy naturalni...
Inka napisał: | Wilson z radością zauważył, że ceny w tutejszym barze nie są wysokie. Nie był też zdziwiony, gdy House po spałaszowaniu trzech porcji frytek, dwóch steków, bukietu surówek i dwóch kuflach bezalkoholowego (prowadził) piwa, oznajmił kelnerce, że rachunek zapłaci kolega. | Ha! Z radością zauważył, bo wiedział, co go czeka! A House specjalnie wepchnął w siebie tyle, ile mógł. W końcu był zdecydowany zrobić wszystko, by Wilson poczuł się jak zwykle
Inka napisał: | Cholera – skrzywił się. – Będziesz musiał prowadzić.
- Jestem wstawiony i to nieźle! – Wilson był po piwie i ośmiu drinkach. Ale gdy spojrzał na zmienioną bólem twarz przyjaciela, zrozumiał, że innego wyjścia nie ma. | Ale nienienie, to jest propagowanie niewłaściwego zachowania . House nie wie, że istnieje coś takiego jak taksówki? W końcu powinien myśleć nie tylko o zdrowiu psychicznym Wilsona, ale fizycznym też - bo obaj wylądują o lasce
Inka napisał: | Pomógł przyjacielowi wydostać się z auta i dojść na kanapę, gdzie, jak najdelikatniej umiał, posadził go i podał opakowanie tabletek. | Ciekawe, jak wygląda takie "najdelikatniej" w wykonaniu Wilsona po ośmiu drinkach
Inka napisał: | - Fajna była ta droga powrotna. Widziałeś wypadek? Jedna z rannych miała prawie tak samo wielki tyłek jak Cuddy. | Prawie. Cuddy nikt nie pokona
Ładne opisy. I styl. I ogólnie wszystko coraz lepsze . I czekam na następny odciiinek... (nie, żebym poganiała czy coś).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:29, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
marengo napisał: | Ślicznie! Tylko dlaczego tak krótko? |
Dziękuję Krótko, bo nie miałam pomysłu, co mogliby jeszcze robić na tym polu golfowym...wszystko związane ze sportem raczej odpada ze względu na House'a...
marengo napisał: | A House specjalnie wepchnął w siebie tyle, ile mógł. |
Nie mam pojęcia, jak on to wszystko zmieścił ^^
marengo napisał: | House nie wie, że istnieje coś takiego jak taksówki? W końcu powinien myśleć nie tylko o zdrowiu psychicznym Wilsona, ale fizycznym też - bo obaj wylądują o lasce |
Szczerze mówiąc taksówka nie przyszła mi do głowy. Ale tak było bardziej dramatycznie :smt002
marengo napisał: | Ciekawe, jak wygląda takie "najdelikatniej" w wykonaniu Wilsona po ośmiu drinkach |
Może zdążył już trochę wytrzeźwieć...
marengo napisał: | Prawie. Cuddy nikt nie pokona |
Jasne - bo prawie robi wielką różnicę.
marengo napisał: | Ładne opisy. I styl. I ogólnie wszystko coraz lepsze . I czekam na następny odciiinek... (nie, żebym poganiała czy coś). |
Dziękuję ) Następna część prawdopodobnie pojutrze rano.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:10, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ah i ah i jeszcze jedno ah. Super. Wilson i House grają w golfa
I Wilson się uśmiechał. I był szczęśliwy. I martwił isę o House'a.
Ja chcę (CHCĘ. And I MEAN it.) następną część. Szybciutko >D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marengo
Pediatra
Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:12, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Inka napisał: | marengo napisał: | A House specjalnie wepchnął w siebie tyle, ile mógł. |
Nie mam pojęcia, jak on to wszystko zmieścił ^^ | Kilka dni o chlebie razowym i stęchłym żółtym serze działa cuda... No i nie mógł się oprzeć wizji darmowej wyżerki
Inka napisał: | Może zdążył już trochę wytrzeźwieć... | O tak, w końcu prowadzenie samochodu w takim stanie jest przeżyciem tak wstrząsającym, że musiało mu się rozjaśnić w głowie . No dobrze... to po czterech drinkach? Ooo, ale rano będzie miał kaca A House, jako troskliwy przyjaciel, się nim zaopiekuje... Lub też House, jak to House, stwierdzi, że to jego wina i niech radzi sobie sam, hehe... Osobiście wolę pierwszą opcję
Inka napisał: | Krótko, bo nie miałam pomysłu, co mogliby jeszcze robić na tym polu golfowym... | Hmm, co też oni mogliby tam robić... No dobrze, dziwne myśli mam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bee
Pacjent
Dołączył: 24 Sie 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Sącz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:06, 26 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Od jakiegoś czasu namiętnie wczytuje się w to co wy tutaj wypisujecie. Po przeczytaniu wszystkich 3 części stwierdzam iż jest GENIALNY i może nie mam wielkiego prawa głosu, ale chcę następne części! Genialnie napisany, tak wciąga że nie da się oderwać.
Gratuluje pomysłów i talentu )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:35, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja chcę (CHCĘ. And I MEAN it.) następną część. Szybciutko >D |
Jutro rano będzie
Cytat: | Hmm, co też oni mogliby tam robić... No dobrze, dziwne myśli mam... |
Też takowe się u mnie pojawiły...
Cytat: | Osobiście wolę pierwszą opcję |
Ja też, ale bardziej prawdopodobna jest ta druga... Co House, to House...
Bee, bardzo Ci dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:36, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Oto i kolejna część. Wcześniej, niż myślałam, ale możliwe, że jutro nie będę miała dostępu do komputera.
Tak więc - enjoy! :smt003
część 4
Po raz pierwszy i pewnie ostatni w życiu House zjawił się w pracy dwie godziny przed czasem. Była siódma rano, a on majstrował spinką do włosów przy zamku w szufladzie Cuddy. Jeszcze jeden delikatny obrót…udało się! Chwila grzebania, zamknięcie szuflady i diagnosta opuścił pokój z wyrazem triumfu na twarzy, ściskając w garści formularz z nagłówkiem „Decyzja o udzieleniu urlopu płatnego”.
Cztery godziny później
- To najprawdopodobniej jakaś infekcja, zbadamy ją też na obecność bakterii i wirusów.
- Dobra. Wyniki do mnie, lećcie. A przy okazji – wie ktoś, jak się nazywa nasz jedyny od niedawna onkolog i gdzie ma pokój?
- Jonathan Marks. Gdzieś we wschodnim skrzydle. A co?
- Chcę się z nim umówić. Dobiegający sześćdziesiątki goście zawsze mnie pociągali. Wynocha do laboratorium.
W ten oto sposób pozbywszy się swoich podwładnych, House zatarł dłonie i wyruszył w stronę wschodniego skrzydła. Po niedługim czasie odnalazł drzwi z napisem J. Marks M.D.
Wziął głęboki oddech. Niewiele wiedział o tym człowieku i miał nadzieję, że działa to też w drugą stronę. Z kimś, kto go zna, na pewno nie poszłoby łatwo. Zapukał i wszedł do gabinetu. Lekarz siedział za biurkiem uzupełniając jakieś papierzyska. Gdy podniósł na niego wzrok, odmalowało się w nim zainteresowanie.
- W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry, doktorze, jestem Greg House, pracuję tutaj w skrzydle naprzeciwko – House odetchnął, gdy nie dostrzegł w oczach Marksa ani cienia zrozumienia.
- Dzień dobry, wybaczy pan, ale nie kojarzę.
- Nic nie szkodzi, nie wszyscy musimy się znać – House obiecał sobie, że po powrocie do domu będzie godzinę płukał usta w płynie do mycia naczyń, by usunąć tę całą słodycz, z którą teraz mówił. – Zostałem do pana przysłany przez doktor Cuddy.
Marks okazał lekkie zaniepokojenie.
- Czy coś się stało?
- Proszę się nie obawiać. Po prostu nasza kochana pani dziekan zauważyła, że od trzynastu lat nie wziął pan dnia wolnego i uznała, że czas to zmienić.
- Faktycznie, tak się jakoś złożyło. Ale nie potrzebuję urlopu, doktorze.
- Ja tylko przekazuję informacje. – House podał lekarzowi wypełniony formularz. – Ma pan 2 miesiące pełnopłatnego urlopu, a tutaj – podał mu dwa bilety – rezerwację na lot i opłacony sześciotygodniowy pobyt na Madagaskarze. Doktor Cuddy docenia wysiłek podwładnych włożony w funkcjonowanie szpitala. To troskliwa przywódczyni.
Marks zaniemówił.
- Jak to? Dlaczego ja, doktorze?
- Proszę mnie nie pytać, nic na ten temat nie wiem. Może poza tym, że jest pan jednym z najbardziej zasłużonych lekarzy w tej placówce i komu, jak komu, ale panu należy się ten urlop.
- O rany… - lekarz nadal nie mógł w to do końca uwierzyć, ale radość brała z wolna górę nad niepewnością. – Chyba powinienem iść podziękować doktor Cuddy.
- Dziś jest na konferencji i wróci dopiero w środę. Widziałem się z nią przed samym jej wyjściem. Sama by do pana przyszła, ale niestety, czas gonił. A lot, zdaje się, jest za cztery godziny. Radziłbym się spakować.
Marks nie posiadał się z radości.
- Zawsze marzyłem o takich wakacjach, ale praca mi na nie nie pozwalała. Ciągle nowe przypadki… zresztą, co ja będę panu tłumaczył, pan sam to dobrze wie.
- Wiem – House uśmiechnął się grzecznie, myśląc, że od dawna nikt z nim tak nie rozmawiał. Po prostu, jak z najnormalniejszym człowiekiem. Znano go z innej strony. Ale w każdym razie to miła odmiana. – Pan wybaczy, ale muszę iść, pacjenci czekają. Miłego wypoczynku i do zobaczenia.
- Ja też się będę zbierał. Dziękuję, doktorze. Do widzenia.
House wyszedł za gabinetu, uśmiechając się pod nosem. Połowa planu wykonana, poszło łatwiej, niż myślał.
Teraz skierował się w stronę biura Cuddy. Zastał tam tylko jej asystenta.
- Kiedy wróci Cuddy? Mamy sytuację alarmową.
Chłopak łypnął na niego podejrzliwie. Znał House’a.
- Co się dzieje?
- Nic, o czym ty powinieneś wiedzieć. Wątpię, czy można ci zaufać w tak ważnej sprawie – diagnosta zawiesił głos.
- Dr Cuddy będzie dopiero wieczorem. Mogę jej coś przekazać, jeśli to takie pilne.
- Oj, nie wiem… na pewno o czymś zapomnisz.
- Może mi pan doktor zaufać, skoro ufa mi doktor Cuddy – chłopak momentalnie zgrzeczniał.
House udał, że się zastanawia.
- No dobrze, ale pamiętaj, ryzykujesz życie,! Przekaż Cuddy, że matka doktora Marksa miała bardzo poważny wypadek, więc on wziął natychmiast dwa miesiące zaległego urlopu i pojechał do domu, by się nią zająć. Rozumiesz chyba, że w takich przypadkach liczy się każda minuta, dlatego sam tu nie przyszedł, tylko poprosił mnie. Zapamiętałeś?
- Tak, oczywiście, wszystko przekażę – chyba spodziewał się gorętszych newsów, ale nie pokazał tego po sobie.
- Ale jeśli opuścisz choć słowo, dopilnuję, żeby każdy w szpitalu dowiedział się, co wyczyniałeś z Kate z radiologii w schowku na pościel.
To mówiąc, House wyszedł i ruszył w stronę stołówki. Tam wyciągnął w kieszeni kartę płatniczą Wilsona i zapłacił za lunch. Jedząc sałatkę, zastanawiał się, co powie James, gdy jej nie znajdzie. Cóż… przyjaźń wymaga poświęceń.
- Nic jej nie będzie. Kilka antybiotyków i wróci do gromadki zaślinionych bachorów i nudnego męża.
- Ona ma siedemnaście lat – przypomniała mu trzeźwo Cameron.
- Że tez ty musisz zawsze wszystko zepsuć…- House zrobił minę zbitego psa. – Idę do domu, popłakać w samotności.
Pech chciał, że po drodze spotkał Cuddy.
- Doktor Cuddy! Wiesz, że w tym brązie wyglądasz jak kupa noworodka?
- House, nie zadzieraj dziś ze mną – Cuddy była wyraźnie wściekła. – Możesz mi powiedzieć, co znaczy wiadomość od Marksa na mojej automatycznej sekretarce? Dziękował za zaplanowanie mu wakacji w tropiku i obiecywał, że za dwa miesiące zjawi się w pracy. Dziwne, co nie wspomniał ani słowem o umierającej mamie, z powodu której rzekomo wziął wolne.
- Skąd ja mam wiedzieć, o co chodzi?! Co złe to ja, tak? – wykrzywił się jak pięciolatek, któremu zabrano lizaka. – Nic na ten temat nie wiem, nie znam tego człowieka. Co to w ogóle za Marks?
- Nasz jedyny – powiedziała Cuddy z naciskiem – onkolog. Który właśnie przelatuje sobie nad Atlantykiem ubrany zapewne w hawajską koszulę.
- Aj… złe decyzje się na tobie mszczą… Może, gdybyś zatrudniła z powrotem Wilsona…
- Zapomnij. – Zawahała się – A jak on się czuje? Chyba nie jest podłamany?
- Skąd! Za kwadrans ma spotkanie z jakimś kumplem, chyba nazywa się bin Laden, czy jakoś tak… podobno ma to związek z naszym szpitalem i jakimś dużym ŁUBUDU.
Cuddy machnęła ręką.
- Zejdź mi z oczu, House. Idź się upij.
Diagnosta wrócił do domu. Zobaczył, że Wilson jest w łazience, więc niepostrzeżenie wsunął mu kartę płatniczą do kieszeni marynarki. Na razie był bezpieczny. Zjadł kolację, naszykowaną zapewne dla Wilsona i zniknął w sypialni. To był długi dzień.
James po wyjściu z łazienki zauważył pusty talerz. Zwykle irytował się, gdy tracił w ten sposób posiłek, ale tym razem odpuścił. Jutro wracał do siebie. Tam nikt nie będzie mu niczego wyżerał. Zapukał cicho do pokoju przyjaciela.
- Dobranoc, House.
- mmm…branoc, Wilson… – usłyszał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Nie 9:36, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|