|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gehnn
Pediatra
Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z zamku pięciu Braci Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:15, 14 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Czy ty wiesz, że ja umierałam z tęsknoty za następną częścią Beautiful ashes? Tak, tak. Umierałam. Powiem więcej: chcę kolejną. I to teraz.
333 napisał: | House podnosi wzrok znad wyświetlonych na ekranie Opowieści o pilocie Pirxie. |
House czyta Lema Urocze.
A to śliczne. Jakoś tak strasznie mi się spodobało, że tak się do niego zwrócił i od razu pomyślał i w ogóle.
333 napisał: | To znaczy – mój ojciec nie zabierał mnie w weekendy do ZOO i dziękuję. |
Piękne, piękne, cudo.
333 napisał: | wyciąga z kieszeni marker |
Marker! Marker Dzięki ci, że chociaż ty jeszcze zwracasz na niego uwagę.
333 napisał: | Brzmi jak pseudonim striptizerki. |
Czyżby nawiązanie do Zack i Miri kręcą porno?
333 napisał: | Można zachłysnąć się władzą płynącą z decydowania ożyciu |
o życiu
333 napisał: | A jedyne, czemu odpowiada twoje DNA, to słowo kretyn, które możesz sobie wypisać na czole – dodaje, rzucając w niego markerem. - Teraz, (jak mogłeś mi to zrobić?) spieprzaj stąd. |
Niesamowity, idealny, cudowny i kocham ten fragment.
A poza tym zabiłaś mnie na śmierć końcem, PRAGNĘ WIĘCEJ największym moim możliwym pragnieniem. Twój styl jest tak niepoprawnie idealny, że to aż irytujące dla kogoś takiego jak ja, kto stara się jakoś coś czasami naskrobać, żeby wyglądało przyzwoicie. Kocham każde zdanie tego opowiadania, cały sposób napisania, całą fabułę, cały pomysł, każdy piksel na moim ekranie w komputerze, który nie wyświetla avatarów, bo jest głupi i nie mogę przez niego gapić się w Alison sto na sto bez przerwy. I, tak, kocham to, że są ludzie, którzy wiedzą, co zrobić z językiem polskim i że Huddy w siódmym sezonie to wcale nie jest świetny i cudny pomysł. I martwi mnie to, że nawet jeśli napiszę czterostronny komentarz, czego nie zrobię, bo nie umiem tak długo pisać bez celu, wplatając słowa absolutnego uwielbienia i niekończących się pochwał, to i tak nie będzie godny tego tekstu, a to jest niesamowicie irytujące, że dawno tak mnie nic nie irytowało.
Boże, ten komentarz jest strasznie beznadziejny i bardzo cię za to przepraszam, ale mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia, tylko dwadzieścia cztery godziny i potem brak internetu przez pięć dni, a bardzo chciałam już przynajmniej ten komentarz mieć za sobą, bo kocham ten twór, a i tak zaniedbuję wszystkich, ale naprawdę, nie bez powodu.
Obiecuję coś o wiele dłuższego pod następną częścią.
Ach, i jeszcze. Po prostu uwielbiam twojego Chase'a, jest cudowny. A zagubiony House to coś, co kocham i często sama staram się imitować, ale mi nie wychodzi, i cię za to podziwiam.
No.
Kocham to, piękne jest.
A teraz idę gonić czas.
Pozdrawiam i wena,
G.
e: Cześć, wpadłam przeczytać swój komentarz, uznać, że jest żałosny i niegodny, a potem przeczytać ten fragment
333 napisał: | A jedyne, czemu odpowiada twoje DNA, to słowo kretyn, które możesz sobie wypisać na czole – dodaje, rzucając w niego markerem. - Teraz, (jak mogłeś mi to zrobić?) spieprzaj stąd. |
i zakochać się w nim ponownie, i znowu, i znowu. On mi się wwiercił w serce, wiesz? Jest, cholera, niesamowity, tak bardzo, że to aż chore, że fascynuję się fragmentem fika.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Sob 21:18, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:29, 15 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Jest mi bardzo, bardzo wstyd. Trzecia część była napisana już jakiś czas temu, ale przeczytanie jej raz - i drugi, i trzeci - sprawiało, że wciąż trafiała do folderu "poprawić". Wciąż jestem niezadowolona, ale mam niemiłe wrażenie, że dopóki się jej nie pozbędę, nie ruszę dalej. (I mam nadzieję, że to nie wystarczy, żeby Was zniechęcić!)
Przepraszam Was za tyle ciszy, ale dopiero nawał zajęć spowodowany podwójnymi studiami zdołał mnie obudzić i popchnąć trochę dalej w tym niespokojnym pisaniu.
Atris: Bardzo dziękuję! Cieszę się, że Chase wypada dobrze, bo kocham go miłością bezwarunkowa i wieczną (tylko brak kategorii House/Chase powstrzymuje mnie przed spłodzeniem jakiegoś dłuższego, obrzydliwie romantycznego tekstu ) Weny to obecnie mam pół szklanki (i dla mnie to jest szklanka do połowy pusta), więc o topieniu się nie ma mowy Mam nadzieję, że nie umarłaś już z tęsknoty i masz jeszcze trochę cierpliwości dla pozostałych siedmiu części! (Dobra wiadomość jest taka, że mam ogólny plan fabuły i muszę tylko to... no... napisać )
gehnn: Dziękuję
Cytat: |
Czyżby nawiązanie do Zack i Miri kręcą porno? |
Miałam na myśli -
- Bąbelek.
- Twoja nowa ksywka striptizerki?
- Tak, a oprócz tego wstrzykniemy bąbelki do torbieli i podążymy za nimi. Jak osiądą w innych narządach, wiemy, że masz rację, wytniemy torbiel i po kłopocie.
- Bąbelek ma rację.
(House i Trzynastka)
z jednego z odcinków, które wyjątkowo utkwiło mi w pamięci House może udawać, że mu nie zależy - ale takie ponure żarty są tylko kolejnym kodem pomiędzy nim, a Chasem; jest nam smutno, ale jeśli się do tego przyznamy, to wszystko runie. (Bąbelek brzmi absurdalnie w odniesieniu do wieloryba - ale miniatura wieloryba jest już absurdalna sama w sobie.)
Mimo wszystko, mam nadzieję, że aluzja niezbyt na wyrost
Pięknie dziękuję za wszystkie cudowne rzeczy, które napisałaś. Powinnaś zobaczyć, jak (z podkrążonymi oczami) siedzę teraz i bezmyślnie szczerzę się do ekranu komputera (co, swoją drogą, musi wyglądać naprawdę przerażająco )
Zawsze po takim komentarzu boję się, że następna część będzie gorsza i bez sensu; że nagle cała magia, którą w jakiś niejasny sposób udało mi się za pomocą tekstu przemycić do Waszych umysłów jest przypadkowym wybrykiem losu - a wolałabym nie pisać wcale, niż rozczarowywać tym pisaniem. (Z drugiej strony, motywacja i ambicja, żeby utrzymać tekst do końca, nie zanudzając Was i siebie na śmierć.)
Bardzo się cieszę, że są tu takie fragmenty, które po prostu pasują. To chyba jedna z rzeczy, które mnie najbardziej cieszą; sama uwielbiam, kiedy jedno zdanie w czymś, co właśnie czytam, staje się cenniejsze niż dziesiątki innych zdań. (I nie, zdecydowanie nie, to nie jest chore )
Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję!
***
Sprawić, by trwało wiecznie
Rozdział 3
Kod kreskowy na jego karcie wart jest butelkę wódki. Wilsona nie obchodzi, w jaki sposób produkują alkohol, ani według jakich kryteriów zostaje on rozdzielony między ocalałych; wystarczy mu świadomość, że wszyscy obecni są zbyt dobrze wychowani, żeby pozwolić sobie na idiotyczne pytania o powód jego samotnego, żałosnego drinka.
Wilson powinien spodziewać się wyjątku.
Bo właśnie tym Chase zawsze jest.
- Odejdź – mamrocze, kiedy sąsiednie krzesło zostaje przesunięte bliżej. Chwilę potem opowiada Robertowi całą tę popieprzoną historię.
-Spieprzyłeś – ocenia Chase. - I nie powinieneś czuć się lepiej tylko dlatego, że mi o tym powiedziałeś – dodaje po chwili zastanowienia. Podsuwa swój identyfikator pod skaner i zamawia Wilsonowi szklankę Jacka Danielsa; czterdzieści minut czasu, który właśnie kupił.
Wstaje i, żegnając go skinieniem głowy, wychodzi.
Czterdzieści minut. Droga do pokoju House'a zajmie mu osiem.
Nic takiego się nie dzieje.
- Odejdź – mamrocze Wilson, kiedy sąsiednie krzesło zostaje przesunięte bliżej. Chwilę potem opowiada Robertowi całą tę popieprzoną historię.
Chase nie dba o to, czy Wilson zauważy jego dłonie, mocno zaciśnięte w pięści. Wpatruje się w jego suche – zbyt suche, to nienormalne – oczy o kilka sekund zbyt długo. Możliwości tego absurdalnego świata wirują wokół niego; okazując się w końcu kurzem, tylko zwykłym kurzem.
- Spieprzyłeś – ocenia Chase. - Wróć do niego i zmuś, żeby cię posłuchał.
Wilson kiwa w milczeniu głową i wychodzi.
Za osiem minut House zostanie poskładany w całość, myśli Robert.
Coś idzie nie tak pomiędzy czwartą a piątą minutą. House wychodzi z pokoju, zanim Wilson zdąży tam wrócić.
***
- NEO odpowiedzialny za zagładę dinozaurów miał średnicę około dziesięciu kilometrów, pozostawiając po sobie krater o średnicy ponad 180 km. 50-metrowy obiekt, który wybuchł w atmosferze w 1908 roku, zniszczył tajgę na obszarze odpowiadającym wielkością Londynowi. Panie i panowie, mamy do czynienia z kometą o średnicy ponad sześciu kilometrów, która eksplodowała w odległości kilkunastu kilometrów od ziemi – zaciemnioną salę rozświetla obraz animowanego modelu. Mężczyzna stojący przy projektorze, pocierając placami równo przystrzyżoną, siwą brodę, kontynuuje:
- Kometa różni się od asteroidy gęstością. Składa się głównie z lodu, eksplodując w różnych rejonach atmosfery nie pozostawia po sobie krateru. To dobra wiadomość, mamy nienaruszony płaszcz Ziemi. Fala uderzeniowa wywołała jednak pożary na ogromnych obszarach; gazy i pyły, uwolnione do atmosfery odcięły dostęp do światła słonecznego. W konsekwencji, klimat ochładza się. Kometa, która eksplodowała nad Ziemią trzynaście tysięcy lat temu, doprowadziła do zagłady mamutów. Proszę państwa, żyjemy w okresie zimy nuklearnej. Powierzchnia ziemi jest pokryta sadzą i obcymi cząstkami helu.
- Doktorze Melosh, co stanie się z florą?
Jay Melosh ściąga okulary i odkłada je na stolik obok.
- Nie mamy światła słonecznego. Fotosynteza zostaje zaburzona, brakuje tlenu, giną roślinożercy. Załamuje się łańcuch pokarmowy – doktor milknie na chwilę. Uśmiecha się przepraszająco, kiedy dodaje:
- Grzyby. Tylko grzyby, proszę państwa.
Następny slajd na ekranie przedstawia projekt skafandra odpornego na promieniowanie.
***
Coś idzie nie tak pomiędzy czwartą a piątą minutą.
- Czemu to zawsze muszą być wasze martwe dziewczyny - mówi House. Bez pytania wyciąga paczkę papierosów z kieszeni marynarki, którą Chase powiesił na oparciu krzesła. Schody Donikąd jest niezłą nazwą dla podziemnego baru, w czasach, kiedy ludzie przestali wierzyć w niebo. Miejsce jest nieco bardziej zatłoczone niż pół godziny temu, co oznacza, że w knajpie jest trochę ponad czterdzieści osób. A jednak, znalezienie Chase'a przychodzi mu z łatwością.
Minęli się. Jak to w ogóle możliwe?, zastanawia się Chase, kiedy House odpala papierosa i zaciąga się dymem. Co on przed chwilą powiedział o martwych dziewczynach?
- Robert. Mam halucynacje – stwierdza nieco dobitniej House. Barman podaje mu ogień, żarowa Zippo z nadrukowaną amerykańską flagą. - Widziałem Cameron.
- Dlaczego mi to mówisz? Znasz procedurę – odpowiada mu po chwili wahania Chase. – Będę musiał złożyć raport. Przejdziesz badania psychologiczne, dostaniesz elektroniczny nadzór, zamkną cię w izolatce, jeśli coś pójdzie nie tak.
Pierwsze zdanie, które wypowiada, jest nasycone smutkiem. Chase jest zmartwiony, kolejne słowa brzmią gorzko i obco. Mówi szybciej, porównuje możliwości, odwraca wzrok, ale...
- Nie jesteś zdziwiony – zauważa House. Przechyla głowę, wpatruje się w niego uporczywie, ale wciąż nie znajduje żadnych oznak zaskoczenia. - Nie miałem halucynacji.
- House...
- Nie jesteś zaskoczony. Powinieneś być, ale z jakiegoś powodu tak nie jest. Spodziewałeś się tego... albo zwątpiłeś w moje zdrowie psychiczne już dawno temu. Cameron żyje?
- Nie. Proszę, przestań – rzuca nerwowo Chase i odwraca głowę, kiedy House nachyla się w jego stronę. - Wiedziałem, że cię znajdzie. Musiała mieć to zapisane w genach – rzuca wreszcie zrezygnowany. Słowa do siebie nie pasują, czasy do siebie nie pasują, zauważa House.
- Ty egoisto – stwierdza nagle z niedowierzaniem, kiedy przychodzi mu do głowy jedyne możliwe rozwiązanie.
***
- Jest... odrobinę zbyt bystra – zauważa zaniepokojony House. Stoi naprzeciwko klona Cameron i od pięciu minut zadaje jej pytania. - Stanowi dziesięć procent wszystkich przyczyn dziecięcego porażenia mózgowego, rymuje się z kotwica?
Kiedy Chase wzrusza ramionami, Cameron odpowiada bez zastanowienia:
- Asfiksja.
- Mogła to wiedzieć?
- Nie wiem. House, przecież to inna osoba. Tylko wygląda podobnie, ale...
- Wspomnienia?
- Nie. Nie wiem. Na co jestem uczulony?
Cameron przekrzywia odrobinę głowę.
- Truskawki – mówi, wpatrując się w niego uważnie. Chase ma dreszcze.
- W porządku. Przestańmy, nie powinniśmy przeprowadzać żadnych testów bez dokumentacji medycznej.
- To nie brzmiało jak wspomnienie – oponuje House. Nie jest pewien, oczywiście. Brakuje wiarygodnych doniesień naukowych o klonowaniu ludzi, więc – tylko teoretycznie – mogą mieć do czynienia ze wszystkim. Strzępy wspomnień, świadomości... atlas medyczny. Skoro udało im się sklonować człowieka w kilkanaście dni (House nawet nie próbuje się zastanawiać, w jaki sposób), to równie dobrze mogli go odrobinę ulepszyć.
- Czym jest miłość? - pyta diagnosta. Uśmiecha się, kiedy Cameron nie znajduje odpowiedzi.
Oczywiście, że ją ulepszyli.
Pomijają problemy moralne zgodnym milczeniem; świat się przewartościował, a oni należą do tego typu ludzi, którzy potrafią dostosować się do świata, kiedy alternatywą pozostaje już tylko szaleństwo. Etyka przestała mieć znaczenie w chwili, gdy musieli zgodzić się z pozostawieniem milionów ludzi na powierzchni, na pewną śmierć – a może jeszcze wcześniej, kiedy ktoś wpadł na pomysł zamknięcia ich tutaj i utrzymania siłą przy życiu. (House czasem nie jest pewien, czy nie wolałby wtedy umrzeć; być świadkiem najpiękniejszych fajerwerków, jakie miał szansę zobaczyć. Ale ciekawość tego, co może nastąpić później, zawsze okazuje się silniejsza – z dobrym skutkiem dla jego zdrowia psychicznego, oczywiście).
- Myślisz, że Bóg jest na nas zły? - pyta, kiedy Robert stawia przed nim parujący kubek z kiepską, post-apokaliptyczną kawą.
- Jeśli profesor zapowiada egzamin, a część studentów znajduje sposób, żeby go nie pisać, czy jest zły? To bez znaczenia. Nie słyszałeś nigdy o terminach poprawkowych? - odpowiada Chase. Krzywi się, kiedy kawa parzy go w język.
- Czym jest Bóg? - pyta klon Cameron.
House nie wraca tej nocy do pokoju. Rozmawiają przez długie godziny, próbują wytłumaczyć Cameron różnicę pomiędzy wiarą i wiedzą, śmiejąc się zbyt beztrosko. Ta noc przypomina mu plamy benzyny na ulicach, cudownie tęczowe i tak łatwopalne; kilka dni przed końcem świata, który - w okrutny sposób - jednak się nie skończył.
Kiedy nad ranem - dość abstrakcyjne pojęcie w świecie bez słońca - wchodzi do ich pokoju, James nie śpi. Wygląda na to, że nie spał całą noc – blade światło lampki wydobywa cienie pod jego przekrwionymi oczami (wygląda, jakby chciał go teraz przeprosić, skłamać, że to już się nie powtórzy i kochać się długo, powoli. Pieką go oczy.)
- Nie powiesz mi, gdzie byłeś? - pyta z pretensją Wilson. Pachnie alkoholem.
Zostaje zignorowany. Przez chwilę House chce – bardzo, bardzo chce – opowiedzieć mu o wszystkim, ale jakaś część jego umysłu znajduje nagle odpowiednie wspomnienia i zamyka mu usta.
- U Chase'a – odpowiada tylko przez zaciśnięte zęby. Nie jest ulepszonym klonem siebie, rozumie zdradę i zemstę i – z całą świadomością – pozwala mu zachłysnąć się możliwościami, które niesie ze sobą jego odpowiedź. Wilson wpatruje się w niego chwilę, z odrobinę rozchylonymi ustami i zmarszczonymi brwiami. Czeka na jakieś wyjaśnienia – ale House nie jest jeszcze pewien, czy ma ochotę coś tłumaczyć (czy może mu – czy może sobie - pozwolić na jeszcze jedną szansę?).
Rozbiera się i, omijając Wilsona, kładzie po swojej stronie łóżka. Chwilę później czuje, jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby, a do jego fałszywie spokojnego oddechu dołącza drugi, tak samo świadomie kontrolowany. Udają, że śpią, przez kolejne kilka godzin.
Świat nad nimi jeszcze płonie, czy już zamarzł?, zastanawia się House.
CDN
Encyklopedia
NEO - Near-Earth Objects, planetoidy, komety i duże meteoryty, które orbitują w bliskiej odległości od Ziemi i mogą stanowić dla niej zagrożenie.
Asfiksja - jest synonimem dla zamartwica. Stan niedoboru tlenowego, naprawdę rymuje się z „kotwica”. Jeśli wystąpi przy urodzeniu, nowo narodzonemu dziecku grozi porażenie mózgowe.
Doktor Jay Melosh jest ekspertem w dziedzinie katastrof kosmicznych i twórcą Kalkulatora Efektów Uderzenia ( [link widoczny dla zalogowanych] ).
Wszystkie znalezione błędy proszę zwrócić autorowi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:38, 15 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejny rozdział! Kolejny rozdział! ^_^
Przyznam, że już zaczynałam wątpić czy pojawi się ciąg dalszy, ale skoro jest nie mam zamiaru dłużej narzekać
Hm. Zacznę od tego, że ten rozdział jest trochę chaotyczny. Poprzednie też były (i było to ich zaletą), ale w tym można się wręcz pogubić. I to by było na tyle jeśli chodzi o czepianie się ^^"
333bulletproof napisał: | Minęli się. Jak to w ogóle możliwe?, zastanawia się Chase, kiedy House odpala papierosa i zaciąga się dymem. Co on przed chwilą powiedział o martwych dziewczynach?
- Robert. Mam halucynacje |
Idealnie zgrałaś bałagan w głowie Chase'a z tym, co House ma zamiar zaraz powiedzieć. Bardzo podoba mi się ten fragment
333bulletproof napisał: | Pierwsze zdanie, które wypowiada, jest nasycone smutkiem. Chase jest zmartwiony, kolejne słowa brzmią gorzko i obco. Mówi szybciej, porównuje możliwości, odwraca wzrok, ale... |
To rozbicie zdania na części i przeanalizowanie go jest całkiem w stylu House'a. Świetne!
Wow. Wątek Cameron jest zaskoczeniem. Trochę szkoda, że pojawia się w ten sposób (liczyłam na większą rolę), ale jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz. Odpowie na każde pytanie, jeśli nie dotyczy Boga i miłości - mimo, że wypowiada tylko kilka słów dość jasno widać kim/czym właściwie się stała. Hm. Naprawdę jestem ciekawa co to dalej będzie ^^
333bulletproof napisał: | Jeśli profesor zapowiada egzamin, a część studentów znajduje sposób, żeby go nie pisać, czy jest zły? To bez znaczenia. Nie słyszałeś nigdy o terminach poprawkowych? |
Dopiero za drugim razem zwróciłam uwagę na ten fragment. Niby jedno, krótkie zdanie ale bardzo dużo mówi o Chase'ie. Trochę jakby zamienił się z House'm miejscami. Chase to naprawdę mocny punkt tego opowiadania. Może dlatego trochę nie podoba mi się to, że House na końcu wykorzystuje go do tego, żeby zemścić się na Wilsonie. W każdym razie poza tym małym zgrzytem, jego pokręcona relacja z House'm jest cudowna.
333bulletproof napisał: | Ta noc przypomina mu plamy benzyny na ulicach, cudownie tęczowe i tak łatwopalne; kilka dni przed końcem świata, który - w okrutny sposób - jednak się nie skończył. |
Niektóre zdania trzeba po prostu przeczytać kilka razy. Piękne
333bulletproof napisał: | nad ranem - dość abstrakcyjne pojęcie w świecie bez słońca |
Krótkie, trafne i okrutne. To tylko mały przerywnik, ale idealnie buduje nastrój. Tak jak informacja o tych nieszczęsnych grzybach.
I jeszcze Wilson. W tym rozdziale zachowuje się całkiem w swoim stylu - i nie mówię tego ironicznie. Wygląda na to, że żałuje tego co zrobił i że zależy my na House'ie, ale nadal coś jest nie tak w ich związku. Sama nie wiem.
Ech, cokolwiek będzie, na pewno czekam na kolejną część. Mimo, że ten rozdział nie podoba mi się tak jak poprzednie, to i tak warto go przeczytać (i to nie jeden raz). Po prostu cudownie piszesz ^_^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Endokrynolog
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd <- Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:43, 15 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Nie skomentowałam 2 części? Skandal.
Ty moich komentarzy dostałaś, mam nadzieję, wystarczającą ilość na gg, dlatego postaram się być jednak bardziej... zwięzła Żeby się nie powtarzać
Wiesz doskonale, że uwielbiam Twój styl pisania, tak samo jak Twoje pomysły, a Ashes jest absolutnie jednym z lepszych fików, jakie kiedykolwiek czytałam i jednym z... aktualnie właściwie jedynym, którego czytam przed zakończeniem, wystawiając swoją cierpliwość na próbę, czekając grzecznie na cd. Zatem sądzę, że nie muszę Ci tego za każdym razem powtarzać
Jak Ci pisałam, pomysł z Cameron jest bezbłędny, niesamowicie mi się podoba *____* Będziesz to ciągnęła, prawda? Prawdaaaaa?
Tworzysz niesamowitą więź między Housem i Chasem, coraz bardziej mi się to podoba, a nie powinno, jesteś evil ;D
Prawdziwie za to osłabiasz związek H/W, jeśli byliby oni kiedykolwiek razem, to właśnie w taki sposób by się to psuło, perfekcyjnie to robisz *_____*
W ogóle, fik, jak dla mnie, zaliczany do idealnych i doprowadzonych do perfekcji. a idź mi ;P
Pisz daleeeeej, me want MOAR!
khem. Byłoby na tyle
Nie mogę się doczekać cd, ohgod *_*
Weeeeeny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:42, 17 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Pino: Bardzo dziękuję, a najbardziej za czepianie się! Jak mi ktoś nie powie stop, to się zagalopuję w jakieś nieodkryte, mroczne przestrzenie własnej wyobraźni i następnym przystankiem pozostanie psychiatra Kolejny rozdział będzie spokojniejszy, zresztą tak miałam mniej-więcej ułożony plan (o ile coś może być u mnie spokojne ...albo ułożone, jeśli już o tym mówimy.)
Cameron, o ile wszystko pójdzie zgodnie z pierwotnym planem, będzie jeszcze miała trochę do zrobienia. Chciałabym pobawić się dłużej motywem klonowania, zobaczymy jak reszta fabuły mi na to pozwoli, bo materiału jest naprawdę sporo i można osobny tekst na tej historii oprzeć. (A ja bym chciała wszystko naraz, tutaj, koniec świata i tysiąc rozdziałów )
Chase odpowiada na to pytanie (a właściwie House je mu zadaje) w związku z jego seminaryjną przeszłością. To nie koniec Boga w tym tekście, bo przecież szaleństwo nie może powstać bez Boga, w którego można zwątpić.
Nie jestem pewna, kogo House bardziej wykorzystuje - pozostawiając to niedopowiedzenia, najbardziej gra sobą i swoim kredytem zaufania u Wilsona. Żadnych ulepszonych kopii, tylko (trochę niedorosłe) "sam zobacz, jakie to uczucie" i "chcę, żebyś się przejmował tak samo jak ja".
Chyba za głęboko wchodzę w tłumaczenie, to znaczy, że faktycznie musiała mi paść wiarygodność w tym kawałku
I (powtórzę!) tylko brak osobnego działu dla Chase'a powstrzymuje mnie jeszcze przed złamaniem Nie będziesz mieć bogów cudzych przed Hilsonem
O Wilsona chyba bałam się tym razem najbardziej, cieszę się, że pozostał sobą!
Jeszcze raz bardzo dziękuję
Munio: Ja Ci chyba przestanę to wysyłać Czytałaś, wystawiając cierpliwość na próbę, tylko dlatego, że Cię zmuszałam mailem I proszę mnie nie zasypywać taką ilością cukru, miałaś szukać błędów! (No dobrze; tak naprawdę jest mi bardzo dobrze i czuję się mentalnie pogłaskana Dzięękuję )
Strasznie się cieszę z tego, że napisałaś (...)w taki sposób by się to psuło, perfekcyjnie to robisz Dziękujęę, staram się ich popsuć w ten właściwy sposób. A potem poskładać w całość, z kilkoma brakującymi elementami.
I już wiesz jak u mnie jest z cd Potrzebuję chyba jakiegoś poganiacza niewolników nad sobą, najlepiej z batem. I miski wody dziennie, dopóki nie skończę =='
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Nie 20:43, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:50, 18 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
333bulletproof napisał: | Jak mi ktoś nie powie stop, to się zagalopuję w jakieś nieodkryte, mroczne przestrzenie własnej wyobraźni i następnym przystankiem pozostanie psychiatra |
A podobno pisanie ma właściwości terapeutyczne xD
333bulletproof napisał: | Chciałabym pobawić się dłużej motywem klonowania, zobaczymy jak reszta fabuły mi na to pozwoli, bo materiału jest naprawdę sporo i można osobny tekst na tej historii oprzeć. |
Chyba nikt nie obrazi się o osobny tekst albo kilka dodatkowych rozdziałów A tak poważnie to trzymam kciuki za to, żeby nie zabrakło Ci zapału w całym tym nawale materiałów i pomysłów^_^
333bulletproof napisał: | Chyba za głęboko wchodzę w tłumaczenie, to znaczy, że faktycznie musiała mi paść wiarygodność w tym kawałku |
Nie jest tak źle! Wiarygodność jest na miejscu, tylko motywów może trochę za dużo jak na jeden rozdział. Hm. Czytając ten fik łatwo zapomnieć, że Chase był kiedyś w seminarium. Może dlatego ani przez chwilę o tym nie pomyślałam, kiedy rozmawiał z House'm o Bogu. I raczej uważałabym na zbytnie rozpisywanie się o Bogu... Chociaż, z drugiej strony, jestem ciekawa co może z tego wyjść. W końcu piszesz tekst o końcu świata (pomysł równie karkołomny jak całe "My own mayhem episode") i wychodzi Ci to świetnie. Może z zabawy z religią też wyniknie coś ciekawego.
333bulletproof napisał: | I (powtórzę!) tylko brak osobnego działu dla Chase'a powstrzymuje mnie jeszcze przed złamaniem Nie będziesz mieć bogów cudzych przed Hilsonem |
To chyba powinno się kiedyś zmienić. W końcu to już nie jest nic abstrakcyjnego i niewiarygodnego
I jeszcze jedno. Zupełnie zapomniałam napisać o tytułach rozdziałów, a przecież są świetne ^_^
Przy następnym rozdziale postaram się trochę ponarzekać i po krytykować. Tak dla zdrowia.
Pozdrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|