|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 1:25, 10 Mar 2008 Temat postu: Zostań [T, Z] |
|
|
Tytuł oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: The Enchanted April
Od tłumacza: Ten fik jest zaskakujący, odważny, dosadny, charakterologicznie trafiony genialnie, szczególnie, że pisany z perspektywy samego House'a. Ze względu na nieliczne, ale jednak dosadne sceny - dozwolone od lat 16 Mam nadzieję, że moje tłumaczenie się obroni i historia wciągnie was tak, jak mnie
Zostań
I.
Większość ludzi sądziła, że ty i ona zaczęliście się umawiać tuż przed zakończeniem jej okresu wypowiedzenia. Jakiż inny powód mogła mieć, żeby zostać i znosić twoje obelgi? Wtedy sam nie byłeś całkiem pewien. Poprosiłeś, żeby została (wymamrotałeś to słowo, gdy pakowała swoje rzeczy), a ona spojrzała na ciebie przeszywająco, spojrzeniem, które zwykle widywałeś wyłącznie odbite w oknach i szklanych drzwiach za głowami idiotów. Zażądała wyższej pensji i większego biurka. Najwyraźniej nikt więcej nie zauważył, że faceci z obsługi technicznej wymienili jej liche biureczko na większe niż twoje.
Trzy miesiące później rozwód Wilsona zakończył się w tym samym dniu, w którym twoja ostatnia pacjentka, dziewięcioletnia dziewczynka, zmarła. Usłyszałeś, jak Wilson i Cameron rozmawiali o pójściu na drinka i nie byli pewni, kto kogo będzie pocieszał, a ty po prostu wiedziałeś, że ten pomysł wcale ci się nie podoba. Pojawiłeś się w tym samym barze, przypadkowo/celowo, i wpakowałeś się do ich przedziału. Oczywiście musiałeś usiąść przy niej, bo gdybyś usiadł przy Wilsonie ktoś mógłby wziąć cię za geja.
Niewiele pamiętasz z tej nocy, bo wypiłeś więcej niż oni dwoje razem i Wilson praktycznie musiał cię wynieść z lokalu. Nie wydaje ci się, żebyś zwymiotował mu w aucie. O tym by ci przypomniał. To, co powiedział następnego dnia, to że jeżeli nie przestaniesz chrzanić wszystkiego, on nie weźmie odpowiedzialności za obrót spraw. Nie bardzo wierzyłeś, żeby mówił poważnie, bo przecież „bros before hos” i tak dalej. Mógł oszukiwać żonę, ale nie ciebie. Oceniłeś, że po prostu chciał ci dać kopa w dupę i powiedziałeś mu co nieco, i powiedziałeś mu, że wcale ci się to nie podoba. Tyle, że nie tak uprzejmie.
Ale kiedy minął kolejny miesiąc, chociaż najnowszy pacjent zamierzał przeżyć, zaprosiłeś (przekupiłeś) Cameron na szybkiego drinka. W połowie pierwszego drinka dotarło do ciebie, że nie miałeś pojęcia co do cholery robiłeś siedząc tak z nią naprzeciwko, ubraną w ten jej bladoróżowy sweterek, wyglądającą na zmęczoną i ostrożną, kręcącą kostkami lodu w swojej dziewczyńskiej sour whisky. Następne trzy drinki poszły szybko i zanim się zorientowałeś, pomagała ci wyjść i wsiąść do swojego samochodu. Szturchałeś ją laską i powtarzałeś, że czujesz się świetnie, a ona zabrała ją i wrzuciła na tylnie siedzenie. Zaśnięcie, gdy prowadziła, nie było częścią twojego planu, ale po prawdzie to nigdy nie było jakiegoś planu.
Następnego ranka słońce wypaliło ci oczy zanim je jeszcze otworzyłeś. Zezując po pokoju zdziwiłeś się, że Cameron nie czuwała przy twoim łóżku. Wtedy zrozumiałeś, że już z tego wyrosła. To ty ciągle grzęznąłeś w przypuszczeniach i fałszywych kliszach, a Wilson miał rację. Jeśli nie przestaniesz wszystkiego chrzanić, będziesz tego żałował. Miałeś już wystarczająco żalów, ale nadal nie wiedziałeś co do cholery wyczyniasz, i kiedy wlazłeś do gabinetu dwie godziny później, i miałeś ubrane słoneczne okulary, nie czułeś się wcale jak coolerski antybohater. Czułeś się staro.
Tydzień później ułatwiła ci sprawę.
Było po piątej, ale i tak nie miałeś lepszego miejsca by się podziać, więc nadal siedziałeś przy biurku z iPodem grzmiącym wczesnymi Rolling Stones'ami prosto w uszy. Nadal czułeś się staro, ale na Micku Jaggerze zawsze można było polegać, że wszystkiemu nada właściwą perspektywę, no i podobało ci się, że był od ciebie starszy, a nadal przyciągał laski. Poprawiało ci samopoczucie, że przynajmniej twoja twarz nie wygląda, jak plastikowa laleczka porzucona za blisko ognia.
Mick właśnie dotarł do najlepszej partii 'Satisfaction', gdy weszła, z brodą wyzywająco podniesioną i kitlem trzepoczącym o nagie łydki. Ubrała spódnicę i to rozpraszało cię przez cały dzień. Pomyślałeś, że mógłbyś rozładować trochę napięcie robiąc sprośną uwagę, ale poprzestałeś na rzuceniu jej spojrzenia, które, jak miałeś nadzieję, było idealną mieszanką znudzenia i zniecierpliwienia. Może po prostu sobie pójdzie. Nie wspominała dotąd waszej małej drink-randki i miałeś nadzieję, że zostawi to całkiem w spokoju. Nie zdecydowałeś jeszcze, co z tym zrobić. W końcu minął zaledwie tydzień.
Cztery lata, cztery i pół miesiąca i jeden tydzień.
Stanęła przed tobą i tylko patrzyła na ciebie tymi swoimi oczami koloru burzy, i dotarło do ciebie, że nie zamierzała po prostu obrócić się i wyjść.
Szarpnąłeś za kabelek zwisający z uszu i Rolling Stones'i spadli ci na kolana, z klasycznym gitarowym riffem szepczącym w powietrzu.
„Tak?” próbowałeś brzmieć zniechęcająco.
„Jestem zmęczona” powiedziała wtedy i chociaż jej postawa przeczyła słowom, to lekkie napięcie wokół ust je potwierdzało.
„To idź do domu. Problem rozwiązany.”
„Jestem zmęczona tym”, wyjaśniła, gestem delikatnej dłoni wskazując siebie i ciebie, ale oczywiście wcale nie potrzebowałeś wyjaśnienia. Dokładnie wiedziałeś, o czym mówiła.
Nagle ekran iPoda gwałtownie wzbudził twoje zainteresowanie i opuściłeś wzrok, mamrocząc, „Nie sądzę, abym mógł ci w tym jakoś pomóc”.
Widać nie zadowoliła jej taka odpowiedź, bo nagle wtargnęła w twoją przestrzeń, opierając dłonie na poręczach twojego fotela.
„Nie, prawdopodobnie nie możesz. Dlatego postanowiłam pójść za radą Chase'a”, powiedziała.
Musiałeś przyznać, że zaskoczyło cię, że głos jej nie zadrżał, i że jej oczy nadal cię świdrowały.
„Chase'a? Wydawało mi się, że wyjechał z rok temu. Jego nowy adres powinien być w komputerze,” powiedziałeś, ponieważ byłeś mistrzem uników w chwilach niewygodnie intymnie osobistych.
Zadziałało przynajmniej trochę, pomyślałeś, bo przewróciła oczami i odepchnęła się od twojego fotela, ale nadal stała o krok. Mogłeś poczuć ciepło jej nogi promieniujące do twojej.
„Poprosiłeś mnie, żebym została.”
„Potrzebowałem immunologa.”
„Śledziłeś Wilsona i mnie, gdy wyszliśmy razem, chociaż to było kompletnie niewinne.”
„To był przypadek.”
„Nalegałeś, żebyśmy poszli na drinka, a potem upiłeś się zanim mogłeś wykonać swój ruch.”
Tu cię miała.
„Nie jestem pewna, co to miał być za ruch,” kontynuowała. „Może tylko ze mną pogrywałeś, tak samo, jak wtedy, gdy tu pierwszy raz przyszłam. Może po prostu nie spodobała ci się koncepcja, że w końcu przestałam się interesować na dobre.”
Jej głos zaczynał nabierać tego nerwowego brzmienia i prawie, prawie, prawie zacząłeś mówić coś, co zamknęłoby jej usta wyrachowanie okrutną uwagą.
„I znowu, może po prostu nie miałeś pojęcia, jak przejść od zaproszenia mnie na drinka do tego.”
Brzmienie się obniżyło i znów wyrównało, a moment później zmniejszyła dystans i jej dłonie z powrotem oparły się o poręcze fotela, a jej usta były tak blisko, że niemal czułeś ich smak. Odrobinę uniosłeś głowę i wasze wargi się zetknęły, i jeżeli oczekiwałeś czegoś delikatnego i niepewnego, byłeś w błędzie.
Jej usta były ciepłe i chętne, i nie mogłeś pozwolić jej na przejęcie kontroli, więc to twój język pierwszy się wysunął, by posmakować kawy i błyszczyka, a potem pełnego ciepła jej ust, gdy uchyliła je, by cię wpuścić. Tego się po niej nie spodziewałeś. Przelotnie zaciekawiło cię, jak długo musiałbyś tańczyć wokół niej, gdyby nie zdecydowała się na to śmiałe posunięcie. A potem przestałeś myśleć o głupotach i skoncentrowałeś się na jej języku wślizgującym się i zapewne smakującym goryczy Vicodinu połkniętego tuż przed jej przyjściem.
Pocałunki w mydlanych operach i filmach miłosnych trwały zapewne dłużej, ale nie byliście postaciami z telewizji czy wielkiego ekranu, jej plecy zapewne odmawiały współpracy, a twój kark definitywnie rozbolał, więc podciągnąłeś się i wyprostowałeś. Zobaczyłeś, jak przesuwała różowym koniuszkiem języka po wargach. Dotarło do ciebie, że tak samo smakujesz ją na swoich. Oczy jej pociemniały, a oddech przyspieszył, ale wyglądała na zadowoloną z siebie. Niemal filistersko. Nie sądziłeś, że mogłoby ci się spodobać filisterskie zadowolenie u kogokolwiek poza samym tobą.
„Cóż,” powiedziała, „No to mamy już to z głowy.”
„Taa,” zabrzmiała twoja niezbyt rozgarnięta odpowiedź, ale na szczęście szybko się poprawiłeś. „Masz ochotę na chińszczyznę?”
Nie byłeś pewien, czy tego oczekiwała, prawdopodobnie nie. Uśmiech na jej twarzy nie był nieśmiały, skromny, trzpiotowaty, małoletni, adorujący czy rozwiązły. Był zadowolony ale ostrożny.
„Czy znowu będę musiała cię odwieźć?”
„Niezwykle rzadko upijam się w Tsing-Tao”, odparłeś jej.
„W takim razie dobiłeś targu.”
Nie powiedziała nic więcej, po prostu odwróciła się i weszła do konferencyjnego. Uznałeś, że poszła po swój płasz i resztę rzeczy. Podniosłeś się z fotela, odnotowując, że poręcze nadal były ciepłe tam, gdzie ich dotykała. Wyszedłeś jej naprzeciw.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Wto 7:09, 30 Wrz 2008, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 7:35, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne tłumaczenie, w oryginale było w takiej perspektywie? a dialogi wciąż w stylu amerykańskim.
Drugi fik z hameron ;p
Tylko 2 błędy 1 trochę głupi, ale popularny, 2 literówka
"tylnie siedzenie" tylne;
"po swój płasz" -cz?
W zasadzie nie wypadło by tego nie napisać:
Czekamy na część 2 ;p
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aku dnia Pon 7:43, 10 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon 7:43, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
No więc tak
Po pierwsze genialna narracja jeszcze nigdy, przenigdy nie czytałam takiego fika. Niesamowicie wciąga i choć jest Hamerornowy to bardzo ale to bardzo mi się spodobał
no i brawa dla tłumaczki świetna robota
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 7:49, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
W oryginale było właśnie w takiej perspektywie. Staram się zachować ile się da z oryginalnego klimatu.
Naprawdę powinno być "tylne"? Jestem w szoku, przez całe życie mówię niepoprawnie czyli co, "na tylnym" siedzeniu?
Ale lepiej późno niż wcale
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Pon 7:56, 10 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 7:53, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Bruno, wierz mi, nic kiepskiego nie zmusiłoby mnie do pracy przy tym fiku wzruszam się i śmieję na przemian.
Dzięki za dobre słowo, sama daję sobie kopa, bo widzę kolejne niedociągnięcia. Może z czasem poprawię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:58, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Już drukuje bd miał co robic w szkole...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasiat88
Student Medycyny
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 16:28, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne, chociaż to Hameron. Ja sobie w myślach zmieniam Cameron na Cuddy
Narracja jest genialna i bardzo orginalna. Nigdy jeszcze nie czytałam nic z takiej perspektywy. Tłumaczenie oczywiście też bezbłędne
Więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:03, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Pierwszy fik ukazany z perspektywy House'a. Naprawde dobry pomysl czekam na dalsze części...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:39, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Narenika napisał: | W oryginale było właśnie w takiej perspektywie. Staram się zachować ile się da z oryginalnego klimatu.
Naprawdę powinno być "tylne"? Jestem w szoku, przez całe życie mówię niepoprawnie czyli co, "na tylnym" siedzeniu?
Ale lepiej późno niż wcale |
to można podciągnąc pod fonetykę i zmiękczenie itd
i tak większość osób mówi z błędem ;p
przez ciebie jestem na detoxie ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 19:06, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze : brawa dla tłumaczki
Do fika jestem nastawiona tak sobie, jakoś sobie nie wyobrażam House'a, który upija się do nieprzytomności dwa razy z rzędu - wydawało mi się, że raczej woli pić w samotności.
Za wcześnie jeszcze mówić. Poczekam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 19:27, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
To nie było dwa razy pod rząd, tylko po miesiącu. W tym fiku czas zapiernicza jak mały motorek i za to też go lubię, bo skupia się na momentach przełomowych, jak porządna saga
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)
|
Wysłany: Pon 22:26, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ha! Dosyc interesujace, acz nie lubim hamerona. Sam sposob narracji wciaga cholernie! Tlumaczenie dobre. podziwiam ludzi, ktorzy sie za to biora Czekam na ciag dalszy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 23:34, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Za wszystkie błędy serdecznie żałuję.. Wytykajcie błędy, to poprawię. Mam nadzieję, że ubawicie się czytając równie mocno, jak ja podczas tłumaczenia.
Zostań
II.
Obydwoje zgodnie uznaliście, że mówienie komukolwiek o waszym związku to zły pomysł. Nie podobało ci się nawet nazywanie tego związkiem, ale to brzmiało lepiej niż romans, a po trzech miesiącach określenie przygoda-na-jedną-noc z lekka się zdewaluowało. Niemniej nie można było tego nazwać również randkowaniem, randki oznaczają przecież wychodzenie gdzieś razem, a większość czasu spędzaliście wspólnie w twoim mieszkaniu.
Nie powiedziałeś nawet Wilsonowi, ale zarówno z przyzwyczajenia, jak i z powodu przyrzeczonego milczenia. To twój najlepszy przyjaciel, co wcale nie znaczy, że mówisz mu wszystko... czy w ogóle cokolwiek, chyba że ci się to opłaca. Przelotnie pomyślałeś, że powinieneś mieć poczucie winy, że ukrywasz to przed nim, po tych wszystkich jego uporczywych podpowiedziach i słownych poszturchiwaniach, i otwarcie zakomunikować o tobie i Cameron. Z drugiej strony on trzymał w sekrecie swój mały romans ze swoją pacjentką, więc może teraz będziecie kwita. Wątpiłeś jednak, czy tak to potraktuje, gdyby ostatecznie wszystko się wydało.
Zatem trzy miesiące od tamtego pocałunku to ty miałeś dość sekretów. Ironia była jak błyskawiczny kop w klejnoty.
Jej powody do trzymania spraw w tajemnicy były racjonalne i uzasadnione. Ty mogłeś mieć gdzieś swoją reputację, ale ona martwiła się o swoją. I kogo chciałeś oszukać? Związek z nią mógł tylko poprawić twoją reputację. Ona, z drugiej strony, nadal żyła w cieniu tamtej nieprzemyślanej, naćpanej nocy z Chasem.
Nigdy jej tego nie powiedziałeś i nigdy nie powiesz, ale miałeś ochotę urwać mu głowę i wyrwać kręgosłup przez kark, kiedy odkryłeś, że przespał się z nią, gdy była na haju. Nie chciałeś przyznać nawet przez nanosekundę, że może, gdybyś okazał choć cień troski, może sam zaoferował się zabrać ją na drinka, albo do cholery chociaż pohamował się od zgrywania totalnego dupka, wtedy może nie odczułaby chęci rozpostarcia skrzydeł i odlotu w chemicznie stworzone niebiosa.
To wszystko było przeszłością, ale najwyraźniej ona nadal o tym myślała, skoro podała to, jako jeden z powodów zachowania milczenia. Nie chciała zyskać opinii dziwki PPTH, co była całkiem uzasadnionym życzeniem. Pomyślałeś, że częściowo mogło chodzić także o uniknięcie spojrzeń pełnych politowania, jakimi byłaby częstowana, gdy to coś między nimi nieuchronnie dobiegłoby końca. Nie byłeś pewien, dlaczego wkurzała cię okrutnie myśl, że już była na to przygotowana, ale wtedy przypomniałeś sobie, że to ty narzuciłeś jej tą myśl, kiedy jeszcze nawet nie powiedziała nic w tym guście.
Początkowo ochoczo zgodziłeś się na plan zachowania tajemnicy, potem zaczęło cię irytować, że zapragnąłeś na nowo zdefiniować waszą umowę. To nie było tak, że miałeś ochotę wykrzyczeć nowinę z dachu. Do diabła nie. Miałeś tylko dość tego skradania się wokół całej sytuacji. Właśnie tego ranka zorientowałeś się, że pytasz ją, czy ma ochotę na chińszczyznę, gdy zauważyłeś w kącie Masona, twojego neurologa-rezydenta, który robił sobie kawę. Musiałeś się ratować żartem, że pół godziny po chińszczyźnie znowu jest się głodnym, a potem wysłałeś ją, żeby sprawdziła, czy pacjent nie ma kłopotów z apetytem.
Pomyślałeś, żeby poradzić się Wilsona, ale to pociągałoby za sobą wyjawienie mu co się działo przez ostatnie trzy miesiące, a nie byłeś w nastroju do oglądania, jak mu się twarz rozjaśnia, jak uczennicy z podstawówki albo wysłuchiwania biadolenia, że nie powiedziałeś mu wcześniej.
Cameron weszła dokładnie w chwili, gdy właśnie kończyłeś ostatni poziom gry i nie miałeś jeszcze gotowej odpowiedzi na słowa, które wiedziałeś, że padną z jej ust.
„Nieźle się wybroniłeś z Masonem,” powiedziała z ręką na biodrze i sarkazmem na ustach. Okej, to nie do końca było to, czego spodziewałeś się usłyszeć. „Jeżeli nie będziesz ostrożny, wszyscy się dowiedzą.” Ach, tak, to już bardziej.
No i co tu można było powiedzieć? Że ci przykro? Że ci wisi, kto się dowie? Że zmęczyło cię martwienie się, że cię złapią na zabawie w łapanie za tyłek w laboratorium?
„Nie myślałem,” oto co wymamrotałeś, zaczynając czuć urazę, że postawiła cię w takim położeniu.
„Obiecaliśmy sobie. Pamiętasz?” Jakbyś mógł zapomnieć.
„Ta, ta, ta. Dyskrecja niezbędna. Profesjonalne zachowanie. Słyszałem tą przemowę.”
Wyglądała na zaskoczoną twoim zrzędzeniem. „Co? Myślałam, że byłeś uszczęśliwiony, że nie ogłosiłam naszego związku przez szpitalną rozgłośnię. Poprzednio cholernie nie chciałeś, żeby ktoś się dowiedział.”
„Poprzednio spodziewałem się, że to będzie jedna przeklęta randka i nie zamierzałem przejmować się bzdurami.”
Wyglądała na równie zmartwioną, co obrażoną. Na właśnie takich was trafił West, kiedy wszedł, żeby dać ci jakieś wyniki badań.
„Przeszkadzam?” zapytał, jakby to nie było oczywiste.
„W samej rzeczy, przeszkadzasz,” powiedziałeś z naciskiem, wbijając laskę w podłogę i podnosząc się z fotela. „Cameron i ja prowadzimy miłosną sprzeczkę, więc jeśli mógłbyś dać nam kwadrans spokoju, byłoby świetnie. Oczywiście, jeżeli wyniki badań są pilne, nie powinieneś pytać, czy przeszkadzasz, tylko od razu mi je podać.”
West przeniósł wzrok z ciebie na Cameron i z powrotem, a potem po prostu upuścił papiery na biurko i zaczął się wycofywać. Nie byłeś pewien, czy ci uwierzył, czy nie, ale zdecydowanie wyglądał nieufnie. Możliwe, że magiel z plotkami już zdążył się rozkręcić.
„Nie. Nic pilnego,” odpowiedział, gdy dotarł do drzwi.
„I dobrze,” krzyknąłeś za nim. „I pamiętaj, żeby wszystkich poinformować, że kręcimy ze sobą od trzech miesięcy. Nie chciałbym, żeby rozchodziły się fałszywe informacje.”
Oczy Cameron zalśniły lodowato, a jej małe pięści zwinęły się w kieszeniach, ale nadal mogłeś zobaczyć, jak odznaczają się na śnieżnej bieli kitla. Mógłbyś policzyć kostki, gdybyś chciał.
„Co ty do cholery jasnej wyrabiasz?” zapytała, a ciebie zaskoczyło, jaka była wściekła.
Nigdy nie myślałeś o wściekłej Cameron, bo tak rzadko to się zdarzało. Zaniepokojona, sfrustrowana, zmartwiona, rozzłoszczona? Tak. Wściekła? Nie. Przypadki prawdziwej wściekłości mógłbyś pewnie policzyć na palcach jednej ręki, a teraz liczba wzrosła.
„Oczyszczam atmosferę,” powiedziałeś, a potem pomyślałeś, że nonszalancki ton chyba nie był właściwy w stosunku do niej.
„Zdajesz sobie sprawę, że to obiegnie szpital w godzinę?”
„Prawdopodobnie szybciej.”
„I w ogóle się tym nie przejmujesz.”
„A dlaczego miałbym?”
„Dlaczego miałbyś? Dlaczego miałbyś?” zaczęła podnosić głos i zaciekawiło cię, czy Wilson mógł usłyszeć jej głos niosący się przez otwarte drzwi wprost na połączone balkony.
„Może dlatego, że jeszcze nie chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział. A zwłaszcza tak! Może to cię nie ochodzi, ale nie chcę, żeby mój profesjonalizm podlegał dyskusji.”
„Dlaczego nie obchodziło cię to trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy wymusiłaś na mnie randkę?” odparowałeś i to uciszyło ją na moment.
Zaczęła wyglądać na zmartwioną i nienawidziłeś tego spojrzenia. Pamiętałeś czasy, gdy byłeś na nie odporny.
„Byłam wtedy sporo młodsza”
„Trzy lata, żeby być dokładnym,” powiedziałeś. „Daj spokój, Cameron. Naprawdę wierzyłaś, że nikt niczego nie podejrzewa? Gwarantuję ci, że ludzie już robili zakłady, kiedy zgodziłaś się zostać, mimo wypowiedzenia.”
Zacisnęła usta i tylko potrząsnęła głową. To nie mógł być dobry znak.
„Więc ile wygrałeś?” zapytała i doceniłeś cios.
Musiało się to odmalować na twojej twarzy, bo jej odrobinę złagodniała.
„Jesteśmy dorośli,” powiedziałeś rozsądnie, to zadziwiające, jak nagle to ty byłeś tym rozsądnym. „Za dwa tygodnie będziemy przestarzałym niusem, a szpital będzie brzęczał o tym, czy ten dupek Harrison miał przeszczep włosów. Przy okazji odpowiedź brzmi tak.”
Próbowałeś załagodzić sytuację, ale pocieszanie nie leżało w twojej naturze i uczciwie mówiąc fatalnie ci wychodziło. Wpieniło cię samo to, że w ogóle się starałeś. Przede wszystkim dlaczego w ogóle wpakowałeś się w ten związek? Musiałeś być chwilowo niepoczytalny. Chwila, to wszystko przez ten niemal erotyczny taniec, jaki odstawiła w biurze. To cię zwabiło w pułapkę. Cudnie. To wszystko było jej winą.
Nie zaskoczyło cię, gdy wyciągnęła ręce z kieszeni i skrzyżowała ramione. To była jej klasyczna postawa obronna.
„Nasz pacjent jest stabilny i jestem pewna, że wyniki przyniesione przez Westa potwierdzą naszą diagnozę niedokrwistości hemolitycznej. Jadę do domu.”
Nie musiałeś pytać, który dom miała na myśli, gdy wychodziła, usiadłeś i znowu włączyłeś grę.
Możliwe, że plotka już się rozeszła, albo po prostu Wilson usłyszał waszą kłótnię, bo zajęło mu tylko kwadrans, zanim zasmucony pojawił się pod twoimi drzwiami.
„Ty i Cameron?” zapytał. „I nie powiedziałeś mi?”
Tak, już się pojawiło, to spojrzenie zranionego szczeniaczka skrzyżowane ze spojrzeniem podekscytowanego szczeniaczka.
Próbowałeś go powstrzymać, ale od razu było wiadomo, że nic z tego. Zamiast tego zostałeś zmuszony do wysłuchiwania przez pół godziny rad dotyczących twojego związku. W pewnym momencie skomentowałeś, że równie dobrze mógłbyś dostać żeglarskie porady od Kapitana Ahaba, ale to go nie powstrzymało. Musiałeś jednak przyznać, że słuchanie jego gadania było lepsze od siedzenia w samotności i słuchania monologu wewnętrznego.
Kiedy zaczęło mu się wydawać, że przekonał cię do pojechania do niej i załagodzenia sprawy, poklepał cię po ramieniu (kiedy ostatnio miał ku temu okazję?) i nareszcie zostawił cię samego. Było po piątej, niedokrwistość hemolityczna została potwierdzona, więc wciągnąłeś na ramiona motocyklową kurtkę i ruszyłeś do wind. Potem wsiadłeś na motor i pojechałeś prosto do siebie, gdzie czekała już na ciebie wielka butelka szkockiej.
Minęło sześć godzin i byłeś już kompletnie pijany, gdy o pierwszej w nocy zadzwoniłeś do niej, a ona nie sprawiała wrażenia zaskoczonej.
„Jest pierwsza nad ranem,” powiedziała i ten ton zmęczenia w jej głosie wynikał nie tylko z braku snu.
„Wilson uważa, że powinniśmy się dogadać.”
„Wilson nie został dopiero co upokorzony przez ciebie, nie zawiodłeś jego zaufania.”
„Och proszę, upokarzam go w cyklu tygodniowym, a fakt, że musiał o nas usłyszeć dopiero od swojej pielęgniarki dowodzi, że zawiodłem również jego zaufanie.”
„Dobranoc, Greg,” powiedziała i rozłączyła się, a ty doszedłeś do wniosku, że być może antagonizowanie nie było najlepszą taktyką, ale przynajmniej nadal nazywała cię Gregiem.
Gdyby nie alkohol, w życiu byś do niej nie zadzwonił. Siedziałbyś pogrążony w zgorzknieniu i żalu nad sobą, a jej zarzucałbyś problemy z samą sobą. A już na pewno nie zadzwoniłbyś po raz drugi.
„Nie rozłączaj się.”
„Próbuję zasnąć.”
„Gdybyś naprawdę próbowała zasnąć, zdjęłabyś słuchawkę.” O dziwo, nawet po pijaku, nie opuszczała cię umiejętność logicznego myślenia.
„Niech ci będzie. Co chciałeś mi powiedzieć?”
„Nie wiem.”
Gdyby przewracanie oczami wydawało dźwięk, właśnie byś go usłyszał.
„Dobranoc--”
„Przepraszam.” Przerwałeś jej tym jednym słowem. „Tak lepiej?”
„Byłoby lepiej, gdybyś faktycznie tak myślał.”
„Do diabła, nie myślę tak!” wykrzyczałeś. „To był wypadek, chociaż miałem już dość tego płaszcza i szpady, jestem na to za stary.” I mimo krążącego we krwi alkoholu, poczułeś się jak starożytne wykopalisko.
„Cóż, może lepiej było mi to powiedzieć, zamiast rozgłaszać status naszego związku na całe czwarte piętro.” powiedziała beznamiętnie. „Idę teraz spać. Nie oddzwaniaj.”
Znowu się rozłączyła, a ty nalałeś sobie kolejnego drinka.
Pół godziny później siedziałeś przy fortepianie, z ramieniem wyciągniętym na pokrywie, tuląc w dłoni drinka. Lód pokrywał szklankę rosą, która kapała na stertę nut. Drugą ręką grałeś część sonaty Mozarta na kluczu wiolinowym, tyle że pomijałeś co trzecią nutę i brzmiało to bardziej jak jakaś awangardowa improwizacja.
Kiedy zadzwonił telefon, byłeś zaskoczony, ale nie zamierzałeś tego okazywać aparatowi.
„Wiem, że nie jest ci przykro, ale czy chociaż obchodzi cię, że ja się martwię?”
To była ta chwila. Twoja szansa, by to zakończyć. Jedna obłudna uwaga i ona się rozłączy, i nie zadzwoni więcej. Będziesz zmuszony poszukać nowego immunologa, ale robiłeś to już wcześniej i nie było tak źle.
Później zrzuciłeś winę na alkohol za to, co odpowiedziałeś, nawet jeśli to była prawda.
„Tak,” powiedziałeś, słowo wyszło bełkotliwie i niechlujnie.
„Dlaczego po prostu nie powiedziałeś mi, że nie jesteś szczęśliwy?”
To było głupie pytanie i doszedłeś do wniosku, że powinna sama wiedzieć. Dlaczego miałbyś jej mówić coś takiego? Nie rozmawiałeś o uczuciach i nie dyskutowaliście na temat waszego związku. Zgrabnie omijałeś wszystko, co mogłoby ośmielić się go zdefiniować. Jedliście razem, wspólnie oglądaliście telewizję, rozmawialiście o wszystkim, co nie było osobiste, no i spaliście ze sobą. Szczerze mówiąc, zawsze krępowało cię, gdy budziłeś się opleciony jej ramionami, a to jak szybko odsuwała się, gdy tylko otworzyła oczy, jasno dowodziło, że żadne z was nie chciało się przyznać, że potrzebuje drugiego.
„Szczęście to pojęcie względne,” powiedziałeś jej, odkrywając przy tej okazji, że dla ciebie ostatnie miesiące były szczęśliwsze, niż oczekiwałeś. Nigdy nie myślałeś o szczęściu, jako o zwykłym zadowoleniu i względnym spokoju.
„Więc czy to w takim razie to?”
Nawet w tym stanie przymulenia wiedziałeś, o co pyta. Mniej zaskoczyło cię jej pytanie, niż twoja własna odpowiedź.
„Nie, jestem bardziej uparty.”
„A ja byłam szczęśliwa,” powiedziała nagle, jakby w odpowiedzi na twoje wcześniejsze oświadczenie. Najwyraźniej chciała, żebyś się o tym dowiedział. To było w niej zabawne; zawsze wygłaszała przypadkowe komentarze i oświadczenia, i nigdy nie wiedziałeś, czy chciała w ten sposób wybadać twoje reakcje na nie, czy po prostu upewniała się, że znasz jej myśli. Może odczuwała potrzebę złagodzenia twojej powściągliwości.
„Taa?” brzmiała twoja niezbyt inteligentna odpowiedź.
„Taa”.
„Ale nie dość szczęśliwa, żeby podzielić się swoją radością z kolegami z pracy.”
„Angażowanie innych nie przysłużyło mi się ostatnio,” powiedziała i to było sedno sprawy.
„Dawno temu,” wybąkałeś i pożałowałeś, że wypiłeś tego ostatniego drinka, bo alkohol rozwiązał ci język. „Byłem dupkiem.”
„Myślałam, że znam cię już tak dobrze, że jestem w stanie sprawić, żebyś powiedział mi to, co chcę usłyszeć,” przyznała się.
„A co chcesz usłyszeć teraz?”
„Nic,” powiedziała, ale wiedziałeś, że kłamie.
„Tylko żadnej psychoanalizy tym razem,” powiedziałeś.
„Myślę, że to już mi przeszło.”
„Taa. Świetny seks pewnie wymazał wszystkie te freudowskie brednie.”
Zaśmiała się wtedy i fakt, że przyniosło ci to ulgę jednocześnie sprawił, że miałeś ochotę w coś walnąć, bo żeby czuć coś do niej – naprawdę czuć coś – nigdy nie było częścią twojego planu. Ale po prawdzie to nigdy nie było jakiegoś planu.
„Wpadniesz?” zapytałeś.
„Jest druga w nocy.”
„Wpadniesz?”
„Przypuszczam, że skoro wszyscy już wiedzą, byłoby nieprawdopodobnie głupie zakończyć to teraz.”
„Wydawało mi się, że przez to też już przeszliśmy. Zgodziliśmy się, że nic się nie kończy. A wracając do mojego pytania.”
„Będę za dwadzieścia minut,” powiedziała i rozłączyła się, zanim zdążyłeś rzucić nieprzyzwoitą odpowiedź.
Poczułeś się jakoś lepiej, wiedząc, że też już nie potrafiła spać bez ciebie. Wasza pierwsza kłótnia i nie skończyło się zerwaniem. Byłeś zaskoczony. Byłeś szczęśliwy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:52, 10 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
tylko 1 błąd ;p literówka
Może dlatego, że jeszcze nie chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział. A zwłaszcza tak! Może to cię nie ochodzi, ale nie chcę, żeby mój profesjonalizm podlegał dyskusji
obchodzi
powiedz, że będzie część 3 ;p
na razie świetny tekst, rewelacyjne tłumaczenie i przyznanie się, że błędy mogą poczekać ;p
*Zdrowie Hameron*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 0:00, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Będzie część 3, 4 i 5. Potem się zobaczy. Jest sequel tego fika, dłuższy, w warstwie narracyjnej nadal świetny, ale od oryginalnych postaci odbiega świńskim truchtem, bo pokazuje, jacy mogliby być po kilku dobrych latach. Prawdziwe Noce i Dnie Hameronkowe A kto poza mną czytał tomy, których nie było w spisie obowiązkowym?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:15, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ja czytam tylko fiki produkowane przez tutejszych forumowiczow...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 0:18, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Seraf, zaczynam się obawiać o Twoją maturę z polskiego może powinniśmy przerobić Ci chociaż podstawowe streszczenia lektur na Housowe fiki, to miałbyś pewną wiedzę, chociaż luki w imionach bohaterów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:26, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Narenika napisał: | Seraf, zaczynam się obawiać o Twoją maturę z polskiego może powinniśmy przerobić Ci chociaż podstawowe streszczenia lektur na Housowe fiki, to miałbyś pewną wiedzę, chociaż luki w imionach bohaterów |
Ja to napisalem w sensie że nie czytam angileskich fików...a matura z polaka to sie mocno nie boje...jakby bylo z samych lektur to z 80-90 % bym zlapal ale jak jest czytanie jak na probnej (hedonizm Vs hedonizm) to ja dziekuje...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 0:29, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Nie bój żaby, wszyscy przez to przechodzą, to i Ty dasz radę
Przeczytałeś II rozdział? podobało się?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:33, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
narenika wybacz ale "tylko" druknalem i jutro w szkole poczytam albo przed jak zdaze. Ale dla mnie sam pomysl jest genialny wiec...Ja szukam w fikach opowiadan ktore mowia o przeszloscxi bohaterow o ktorej nie wiele wiadomo oraz o tym co sie wydarzy przed 28 kwietania hehe...napewno podziele sie wrazaniemi jutro a ty pewnie stworzysz kolejny odcinek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 0:37, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ja to tylko tłumaczę. Ale będę miała w pamięci życzenie i po przetłumaczeniu Stay poszukam czegoś, co będzie bardziej nawiązywało do przeszłości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:38, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
pa do jutra...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Wto 11:51, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
warstwa stylistyczna świetna co do treści ja jak zawsze wierna Huddy ale niektóre motywy mi sie podobały chyba jeden z najlepiej dopracowanych fików, które czytałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:54, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
niezly fik chyba jeden z lepszych taki w stylu house'a naprawde narenika wykazalas sie swoja praca...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seraf
Stażysta
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Marsa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:34, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Narenika dasz radę dzisiaj coś wrzucić czy nie bo nie wiem czy jeszcze sie pojawiac na tym forum dzisiaj...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|