|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pią 1:39, 20 Lis 2009 Temat postu: Uścisk dłoni [M, +16] |
|
|
Zweryfikowany przez autorkę.
Pomimo późnej pory i zmęczenia, nie mogłam oprzeć się temu fikowi. Źródłem pomysłu jest pytanie Nareniki dlaczego House nie odpowiedział na wyciągniętą rękę Cameron. Oto moja odpowiedz:
Uścisk dłoni
Leżą w ciemności. A właściwie to już raczej nie w ciemności, bo nad New Jersey świta i przez okna sypialni wpada coraz więcej światła. House leży na wznak, a do jego boku szczelnie przytulona - Cameron. „Czuję jego serce” myśl przechodzi przez głowę i jest jedną z ostatnich zanim jej umysł zasypia. Oboje zresztą zaczynają zasypiać. Napięcie ostatnich godzin daje o sobie znać! Nawet, gdyby bardzo nie chcieli, musieliby w tej chwili zapaść w sen, bo chociaż człowiek w skrajnych momentach jest zdolny do nadludzkiego wysiłku – czego dowiodło ostatnie kilka godzin ich życia - to w końcu szala musi przechylić się na korzyść zmęczenie.
- House – głos Cameron wyrywa ich oboje ze snu. – Boli cię ręka.
Poluzowuje uścisk ramienia, którym przyciskał ją do siebie, a Cameron odsuwa się delikatnie. Przez chwilę rozciera zdrętwiałą rękę. Cameron sięga do jego twarzy, a druga dłoń House chwyta jej nadgarstek.
- Będziesz mnie tak trzymał do końca świata? – śmieje się.
House uśmiecha się, nie otwiera oczu, nie odpowiada i ani trochę nie poluzowuje uścisku. Od czasu ich ponownego spotkania w szpitalu House nie przestaje jej trzymać. Najpierw trzymał jej dłoń, kiedy w pośpiechu opuszczali nocą szpital, budząc zdumienie dyżurujących na dole pielęgniarek, a potem w taksówce, a następnie w jego mieszkaniu – obejmował ramieniem, trzymał za rękę albo przygniatał całym ciałem. Cameron przypomina sobie, jak przez te kilka lat znajomości z Housem praktycznie się nie dotykali. Każdy dotyk pomiędzy nimi – nawet niewinny i przypadkowy – budził w nich obojgu silne wrażenia, na tyle niepokojące, że nigdy tego nie kontynuowali. Ba, Cameron pamięta dobrze, jakie wrażenie robiło na niej branie do rąk tych rzeczy, które House przed chwilą trzymał. Obecna więc sytuacja, w której jego dotyk był tak nieustający zupełnie mącił jej umysł. A może już się zaczęła przyzwyczajać? W każdym razie czuła się dobrze. Naprawdę dobrze, jak… w zasadzie nie wiedziała z czym to może porównywać.
Wrażenie tu-i-teraz było tak wszechogarniające, że dopiero teraz, leżąc, uśmiechając się i patrząc na jego twarz (miał cały czas zamknięte oczy) i delikatnie rozcierając jego zapewne zdrętwiałe i obolałe ramię, przypomniało jej się kilka rzeczy. Po pierwsze, że za kilka godzin miała mieć samolot. Zapewne nim nie poleci. Niemniej jednak, rzecz warta przemyślenia. Po drugie, przypomniały jej się jej dwie walizki, do których spakowała swojej smutne życie, kiedy opuszczała Roberta. Walizki zapewne nadal stały w ustronnym pokoju szpitala, w którym schroniła się w ostatnią noc przed planowym odlotem. Myśl o walizkach była bardziej niepokojąca. Poczuła, że tęskni za swoimi rzeczami, a zarazem, że jest to tęsknota tragiczna. Walizki obecnie przebywały „za siedmioma górami, za siedmioma rzekami”, czyli w szpitalu, do którego nie miała zamiaru wracać. Po trzecie wreszcie – i pewnie najważniejsze, bo myśli Cameron mniej lub bardziej świadomie krążył wokół tego nieustannie – to wszystko, co stało się z Housem. To, co mu powiedziała, to jak zareagował, to, jak znalazł ją nocą w szpitalu, to, co jej powiedział, jak przywiózł ją do swojego nieużywanego i pokrytego kurzem mieszkania. To co tu robili. To wszystko. To, że teraz leżą wtuleni w siebie i zasypiają. A House nie przestaje trzymać ją za rękę. To wszystko wydawało się jakimś szalonym snem, halucynacją, kto wie – może nawet umarła i właśnie wkroczyła do jakiegoś nowego wymiaru, w którym dzieją się tak niespodziewane rzeczy i tak niespodziewanie dobrze brać w nich udział?
- House, muszę wstać. – patrzy uważnie na jego twarz.
Unosi się jedna powieka.
- Siusiaj do łóżka.
- Przestań, mówię poważnie.
Oboje siadają na łóżku. Nadal nie poluzowuje uścisku. „Jak on to robi?” – przechodzi jej przez myśl.
Cameron wstaje i chyba ze zmęczenia albo nadmiaru wrażeń robi jej się przez moment słabo i mimowolnie opiera się z powrotem na Housie.
- Sama widzisz, że twoja podświadomość woli nadal łóżko. I mnie.
Uśmiechają się do siebie, a Cameron głaszcze jego chropowaty policzek. House podnosi jej dłoń do ust, całuje jej wnętrze i rozluźnia uścisk.
Pakuje ostatnie swoje rzeczy z pokoju diagnostyki i czuje, że znowu zaczyna płakać. Od czasu rozmowy z Housem, gdy nie mogła powstrzymać łez, właściwie cały czas czuje, że zaraz się rozpłacze. Rozmowa z Chasem przebiegła nawet spokojnie – Robert był zdruzgotany, a Cameron – pewna swojej decyzji. Spakowała niezbędne rzeczy i przyjechała do szpitala. Zamówiła przez telefon bilet na samolot – padło na Chicago. Samolot odlatywał rano, a gdzieś przecież musi spędzić tę noc. Gdyby ktoś ją zapytał dlaczego nie pojechała po prostu do hotelu, zapewne nie umiałaby udzielić jakiejś logicznej odpowiedzi. Część swoich papierów zgarnia na kupkę i bez zastanowienia wrzuca do kosza, a część dorzuca do pudełka. Bierze pudełko pod pachę i opuszcza pokój diagnostyki (czuje w tym momencie, jak mocno wali jej serce - tak jak poprzedniego dnia po rozmowie z Housem).
Otwiera drzwi do nieużywanego pokoju dla pacjentów na trzecim piętrze. Cameron nie pytała nikogo o zgodę – po prostu przyjechała do szpitala, odczekała chwilę, gdy pielęgniarki wyszły z dyżurki i zabrała klucz do pokoju. Pokój jest używany rzadko i z reguły przez rodziny ciężko chorych pacjentów. W pokoju stoi tylko szpitalne łóżko – nieco zepsute – oraz stolik. Obecnie stoi tam także komplet walizek doktor Cameron. Cameron zamyka za sobą drzwi i siada ciężko na łóżku. Nie zapala światła i siedzi w ciemności. Za oknem też jest mrok i słychać padający o szyby deszcz. „Listopad” – przebiega przez jej umysł.
Cameron zanurza twarz w dłonie. Myśli o tym, że jest nadal wściekła na House. Nadal jest wściekła, ale chyba już nie tak, jak wczoraj. Próbuje sobie przez cały czas przypomnieć, co właściwie do niego wtedy mówiła i niewielka część jej umysłu już czuje się z tego powodu winna. „Nie powinnam go oskarżać o śmierć Dibali. To głupota” – myśli i równocześnie gani się za to. Przypomina jej się wyraz jego oczu, zapach jego ciała, gdy całowała go w policzek. Myśli krążą chaotycznie, a łzy po raz kolejny pojawiają się w oczach. W zasadzie teraz, gdy nikt jej nie widzi, może już płakać bez przeszkód.
Z zamyślenia gwałtownie wyrywa ją dźwięk naciskanej klamki. Spogląda na drzwi i widzi, że zaczynają się uchylać, a smuga światła z korytarza wpada do pokoju. Próbuje szybko zebrać myśli – pewnie zaraz do pokoju wkroczy, któraś z pielęgniarek i trzeba będzie jej to jakoś wyjaśnić.
Drzwi otwierają się, a w świetle korytarza Cameron widzi wyraźnie wysoką sylwetkę mężczyzny podpierającego się laską. House wchodzi wolnym krokiem i staje jakieś dwa metry od niej. Bez słowa wyciąga rękę do niej, a Cameron siedząc, czuje, jak zaczyna jej znowu łomotać serce. Przełyka ślinę i wstaje. Stoją teraz naprzeciw siebie w ciemnym pokoju dla gości szpitala PPTH. „Przyszedł się pożegnać” – myśl przebiega jej przez głowę. Też wyciąga do niego rękę i ich dłonie spotykają się. Przez chwilę stoją tak w milczeniu, trzymając dłonie w tym dziwnym uścisku.
Niespodziewanie House przyciąga ją silnym ruchem ku sobie. Cameron czuje, jak jedna jego ręka wędruje na jej ramiona, podczas gdy druga – chwyta jej twarz. Czuje jego usta przyciskające się do swoich ust i niewiele myśląc rozchyla usta i oddaje pocałunek.
Myśli kłębią się jak oszalałe, słyszy w uszach szum i czuje jego ręce na swoim ciele, a jego usta na swojej twarzy. Po chwili House odrywa się od niej i ponownie chwyta ją za rękę.
- Chodź
Bez słowa idzie z nim. Przechodząc obok stanowiska recepcji na parterze, Cameron rejestruje wyraz szoku malujący na twarzy dyżurującej pielęgniarki. Taksówką docierają do mieszkania House i Cameron widzi, jak drży mu ręka, gdy otwiera drzwi swojego mieszkania (druga dłoń - cały czas trzyma dłoń Cameron). W mieszkaniu House unosi się zapach kurzu i Cameron widzi pozakrywane meble. Nie zastanawia się jednak nad tym – House prowadzi ją za rękę prosto do sypialni.
House oddycha miarowo, a w sypialni jest już całkiem jasno. Z kieszeni marynarki House rzuconej teraz niedbale na fotel obok łóżka, dobiega po raz kolejny buczący dźwięk ściszonej komórki. Spogląda na House, który najwyraźniej ponownie zasnął. Delikatnie uwalnia się z jego uścisku i wstaje z łóżka. Wyciąga aparat i patrzy na wyświetlacz: dzwoni Wilson. Cameron spogląda na śpiącego House i odbiera telefon.
- Jimmy? – głos Cameron jest cichy i opanowany – niepotrzebnie martwisz się o House. Jest z nim wszystko w porządku.
- Co robi House? – Wilson nie ukrywa zdumienia – Allie?
- Śpi. Tak to ja. Jesteśmy razem w jego mieszkaniu.
Po chwili ciszy w trakcie której Wilson najwyraźniej próbuje zebrać myśli, Cameron słyszy w słuchawce:
- Aha.
Rozłącza się, odkłada telefon na stolik obok łóżka i siada obok leżącego House.
Najwyraźniej już nie śpi, bo jego dłoń wędruje do jej uda i głaszcze je miarowo.
- House?
Druga ręka House’a wędruje na jego czoło i przeciera oczy.
- Mhm
- Chcę ci powiedzieć, że żałuję tego, co ci powiedziałam. Byłam na ciebie zła, ale wcale tak nie myślę.
Oczy House otwierają się i patrzy na nią teraz z mieszaniną zachwytu, pożądania i tym razem też zaciekawienia.
- To zrobił Chase. Nie namawiałeś go do tego i sam byś tak nie zrobił…
- Chodź – jego ręka przyciąga ją niecierpliwie do siebie. Przytula się do jego boku i kładzie dłoń na jego klatce piersiowej.
- Ale to, co mówiłam jest prawdą – kontynuuje niepewnie – poza tym, że skłamałam używając czasu przeszłego. I nie chcę wcale cię zmieniać. – Czuje jak jego ręka głaszcze jej plecy. – Chociaż nie jestem w stanie nie złościć się na to, co czasem robisz.
Po chwili milczenia słyszy jego głos.
- Powinienem ci się teraz zrewanżować podobnym wyznaniem.
Milczą oboje, a przez umysł Cameron przebiega myśl: „To znowu jakaś gra?”. Podnosi na niego wzrok i widzi jak w jego spojrzeniu maluje się czułość i niepewność.
- I nawet mógłbym – kontynuuje. – I też skłamałbym, gdybym użył czasu przeszłego.
Widzi jak na jego ustach błądzi teraz uśmiech. Pewnie dlatego, że sama się do niego uśmiecha. Przybliża twarz do jego twarzy i tym razem to ona inicjuje pocałunek.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pią 1:49, 20 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:08, 20 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Fragment, gdy po nią przychodzi i wychodzą trzymając się za ręce- ach, boskie!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pavulon
MegaMind
Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: spod dygestorium w umieralni Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:41, 20 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Unosi się jedna powieka.
- Siusiaj do łóżka. |
jakie to życiowe. i hałsowe
pozwoję sobie skomentować fika, na ogół jestem leniem i nie pozostawiam śladów swojej bytności
romantycznie i jak dla mnie logicznie, tak powinien się skończyć ep8 zdecydowanie aczkolwiek za taki bolesny uścisk to greg ma zapewnioną miejscówkę w piekle^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:54, 20 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Miejscówkę w piekle
Ten tekst który wyróżnił pavulon jest świetny. Ogólnie pięknie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:34, 21 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
odcinek 6x08 powinien się tak właśnie skończyć, a nie tak fatalnie, jak się skończył
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lukasz86
Pacjent
Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:42, 22 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dobry fik, a w serialu i tak będzie na odwrót;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:56, 22 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Pomarzyć zawsze można xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|