|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:08, 03 Mar 2010 Temat postu: Ucieczki i powroty. [NZ 1/2] |
|
|
Takie nic napisane pod wpływem pewnych głupich spojlerów. Chodziło za mną i nie dawało spokoju.
Ucieczki i powroty.
Zatrzasnął za sobą drzwi swojego mieszkania i obrzucił wnętrze smutnym spojrzeniem. Apartament był zaniedbany. Wszędzie zalegał kurz pokrywający bibeloty, jego ukochany fortepian a nawet piękną drewnianą podłogę. Było zimno jak diabli, bo wszystkie media od miesięcy były wyłączone. Na szczęście złapał zarządcę i ten włączył wszystko.
Westchnął.
Potrwa wieczność zanim mieszkanie się nagrzeje. Co prawda był już marzec, ale zima nie odpuszczała i szykowała się kolejna zawieja śnieżna i solidny mróz. Przeszedł po mieszkaniu i włączył ogrzewanie. Rozpalił w kominku, wiedząc, że przyspieszy to podniesienie temperatury, a zresztą lubił żywy ogień. Powędrował do pożyczonego od Wilsona samochodu i powoli przeniósł swoje rzeczy z auta do sypialni. Znalazł sklep spożywczy on-line i zamówił jedzenie, łącznie z kawą i butelką drogiej whisky. Zamówił też obiad w swojej ulubionej tajskiej restauracji.
Potoczył spojrzeniem po zakurzonych meblach, i poczuł się żle, zrezygnowany. Wytarł tylko stolik i fortepian, na resztę nie miał energii ani ochoty. Patrzył na wszystkie swoje drobiazgi pieczołowicie zbierane przez lata: srebrna szkatułka w stylu secesji i pasujący do niej lichtarzyk, kolekcję starych narzędzi chirurgicznych, dziwne drobiazgi pochodzące z jego ukochanego okresu lat pięćdziesiątych.
To było kiedyś jego życie, jego sanktuarium, jego twierdza.
Jakimś cudem zabrano mu to wszystko a on na to pozwolił. Ironiczny uśmiech wykrzywił jego wargi. Sam sobie był winien.
A może nie...
Pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Odebrał zakupy, zapłacił i zaniósł wszystkie torby do kuchni, rozpakowując je kolejno i zapełniając lodówkę, i szafki. To przez chwilę zajęło jego uwagę i przestał rozmyślać jakim żałosnym facetem się stał. Kolejne pukanie i posłaniec z restauracji z jego obiadem.
Zaniósł butelkę Taliskera wraz pojemnikiem lodu i szklaneczką, na stolik przed kanapą, gdzie stała już torba z jedzeniem. Włączył telewizor i zajął się jedzeniem, oglądaniem tv i konsekwentnym opróżnianiem butelki Taliskera.
Pomyślał, że whisky ma smak łez.
Jego łez, nigdy nie przelanych.
Jego myśli wróciły do Wilsona. Jego przyjaciela, który spotkał znowu swoją pierwszą zonę i nagle oszalał z miłości. Patrzył z przerażeniem, jak Wilson pracowicie powiela schemat postępowania w stosunku do niego tak jak wtedy, gdy spotykał się z Amber. Początkowo próbował zawalczyć, ale potem przestał. To nie miało najmniejszego sensu, a on nie lubił powtórki z rozrywki.
A dzisiaj Wilson przeszdedł samego siebie: ponieważ teraz spotyka się z Sam, ba! nawet sypiał z nią, poprosił House’a, żeby się wyprowadził. House musiał przyznać, że to go zszokowało, aczkolwiek nie pokazał tego po sobie. Jak to on. Skinął tylko głową a potem spakował swoje rzeczy, wynosząc się, kiedy Wilson był jeszcze w szpitalu.
Bolało jak cholera.
I jeszcze Cuddy.
Cuddy, która miała pretensje do niego, że spotyka się z kim, że sypia z kobietą.
Prychną okrutnym, szyderczym śmiechem. Ona miała Lucasa, ale on nie miał do niczego prawa. Jakieś totalne szaleństwo.
W ogóle miał wrażenie, że od ponad roku żyje we własnym koszmarze. którego nie wymyśliłby najgłupszy scenarzysta z Hollywood.
A dzisiaj coś w nim pękło. Miał po prostu dość tego wszystkiego, tego, że jego życie zamienia się powoli w marną soap operę, że z władcy marionetek, stał się sam marionetką.
Pojechał do Nolana i oświadczył mu, że rezygnuje z dalszej terapii. Ogłuchł na wszelkie argumenty psychiatry, których Nolan miał całe kilometry. W końcu, zirytowany maksymalnie, nie wytrzymał i powiedział rzeczy, których nie miał zamiaru powiedzieć, czy też ujawnić.
- Zaszantażujesz mnie, jak ostatnio, żebym dalej chodził na terapię, Nolan? Powiem ci jedno: możesz mnie zaliczyć do swoich sukcesów. Zawsze twierdziłem, że ludzie się nie zmieniają, ale tobie udało się mnie zmienić. Przedtem, nie lubiano mnie, prawdopodobnie nienawidzono, ale szanowano. To co mówili o mnie inni, nie obchodziło mnie, bo kto dba o opinię głupców? I to było dobre. Pozwalało mi się skupić na najważniejszej rzeczy: na medycynie. A teraz? Mój własny zespól mnie nienawidzi i nie szanuje. Jestem teraz oficjalnym chłopcem do bicia oraz szmatą do wycierania mną podłogi. Wiedzą, że mogą sobie pozwolić na dużo. Cuddy utopiłaby mnie w łyżce wody, bo przespałem się z inną kobietą, jej kochaś sponiewierał mnie wywlekając fakty z mojego załamania nerwowego, które zdradziła mu Cuddy i ani Wilson, ani ona nie zareagowali. A ja pozwoliłem na to. A potem było już z górki. Kazałeś mi napisać list przepraszający... i mój przyjaciel był wściekły, że to nie jego czy tez Cuddy przepraszam. Jestem nikim. Jestem miękki, bez jaj, wykastrowany. Jestem cieniem cienia mojego dawnego ja. Uczucia? Taki sukinsyn jak ja, nie ma uczuć, więc mając wiedzę, można go ranić. A ja nie robię nic, by się obronić. To właśnie osiągnąłeś. – House podniósł się na nogi i odwrócił do drzwi.- Jeszcze jedno. Ból nie jest urojony, nie jest wymyślony, nie jest psychologiczny. On tam ciągle jest, przyczajony, jak drapieżnik gotowy powrócić. Już wraca. Leki antydepresyjne go tłumią, tak. Ale tłumią także mnie. Jestem pusty. I wiesz? Przez cały czas przekonywałeś mnie, że mój ojciec mnie kochał. Tylko był surowym człowiekiem. Hmm... jeśli złamanie prawej ręki na wieść, ze mam talent muzyczny i chcę się uczyć grać na fortepianie, jest przejawem miłości, to ja pieprzę taką miłość.
Nie zwracając uwagi na wołanie Nolana wykuśtykał z gabinetu a potem z samego Mayfield.
Uśmiechnął się gorzko do siebie. Nie czuł satysfakcji ani ulgi. Powiedział prawdę. Swoją prawdę, ale w końcu prawda jest zawsze nieobiektywna.
Medycyna, jego ukochane zagadki, przestały go interesować. Podobnie jak zawód lekarza. Gdzieś, podczas tego nieszczęsnego roku, przekroczył niewidzialną linię i teraz nie było już odwrotu. W uszach zabrzmiały mu słowa Cameron: Jesteś trucizną, znalazłeś się na równi pochyłej i już nie ma dla ciebie odwrotu.
Może miała rację.
Jedno było pewne: nie wróci do pracy w PPTH ani do medycyny. Pieniądze nie były problemem, potrafił inwestować i zawsze był bardzo ostrożny, a większość jego pieniędzy leżała w lokatach. Za artykuły, które publikował dostawał naprawdę dobre wynagrodzenie. Na bieżącym koncie miał mnóstwo pieniędzy, więc nie musiał się martwić o pracę. Był jeden problem: bezczynność go zabije. Jego nadpobudliwy umysł potrzebował jakiegoś zajęcia, żeby przestać myśleć.
Zawsze może zostać muzykiem.
W końcu... czemu nie?
Przyniósł poduszkę i koce z sypialni i ułożył się na kanapie, rozważając swoje opcje. Nie zostanie w New Jersey. Ale gdzie ma wyjechać?
Kalifornia? Nowy Orlean? Nie. Miasto nadal nie podniosło się po Katrinie. Las Vegas? Może.
Chicago? Za zimno, no i jest tam Cameron... A jedyne co by zrobiła na jego widok, to zatrzasnęła by drzwi przed jego nosem. Oczywiście, gdyby miał odwagę ją odnaleźć. Lepiej nie kusić losu. Dość zawodów i upokorzeń.
Może San Francisko? Lubił to miasto. Było naprawdę piękne, oczywiście oprócz szpecących krajobraz wieżowców w centrum. Postanowił: pojedzie do San Francisko. I to nie samolotem, bo wtedy miałby bardzo ograniczony bagaż, ale kupi solidny, porządny samochód a będzie mógł zabrać sporo rzeczy.
Nagle mu ulżyło, jakby jakiś ciężar zdjęto mu z ramion. Nawet nie wiedział kiedy usnął. Rano zadzwonił, że ma grypę, a potem pojechał do salonu, gdzie kupił czarnego SUVa. Odstawił auto Wilsona, i przez kilka godzin pakował się. Wilson zadzwonił tylko raz, by podziękować za odstawienie samochodu i spytać jak się czuje. Niestety, wybierał się na kolację z Sam, więc nie mógł wpaść.
House wcale nie był tym zdziwiony.
Pod wieczór był gotowy. Trasa została zaprogramowana w jego gps-ie, auto było zapakowane, a on zastanawiał się czy ruszyć w drogę, czy przespać jeszcze jedną noc. Otworzył laptopa chcąc sprawdzić maile i pobuszować po necie. W poczcie znalazł jedną interesującą wiadomość.
Fatum.
To nawet byłoby śmieszne, gdyby w coś takiego wierzył.
List pochodził od szefa szpitala Saint Francis Memorial Hospital, w którym o pracę jako ordynator immunologii starała się niejaka Allison Cameron.
House wybuchną śmiechem.
Odpisał na maila, dając najlepsza rekomendację jaką w życiu napisał. Pomijając fakt, że była autentycznie prawdziwa i szczera. Ponieważ adrenalina szumiała mu w żyłach rozejrzał się po raz ostatni po swoim mieszkaniu, zamknął starannie drzwi za sobą i ruszył na spotkanie San Francisko i być może swojego przeznaczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Śro 19:58, 03 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Baaardzo lubię Nefryt w roli ober-scenarzysty. (szkoda, że nasza Nefryt nie jest częścią TPTB).
Podoba mi się szczególnie przemowa do tego szarlatana Nolana. Z takim pojęciem i podejściem do psychoterapii chłop by nie zrobił licencji nawet w Polsce.
No wreszcie House się budzi (choć na razie w fikach). Niechże się obudzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:01, 03 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Oto do czego jest zdolna wściekła Nefryt. Do napisania mocnego fika, w którym rozprawia się ze zgrają niedotłuków, a przede wszystkim wyprostowuje naszego Hero.
Takiej energii jaką zaprezentowała autorka oczekuję teraz w działaniu House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Śro 20:18, 03 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
A w ogóle to pisaniem House powinni się zajmować ci, którzy go lubią. A nie ci, co go traktują jak mokrą ścierkę. O.
Czekam na part 2.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Śro 20:25, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:47, 03 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Chyba znów muszę Cię poddusić< Nefryt! To jest mrauuu.
Wiadomo, że wilebię Twó styl. pieczołowitość itd., ale tutaj House rwca do siebie.
Kończy z wizerunkiem romiękłej kluchy na powrót staje isę facetem. Plus Cam, jego przeznaczenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:48, 04 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jejciu - jak ja lubię twoje alternatywy nefryt. Zwłaszcza, że w końcu House is House, a nie jakiś dający po sobie jeździć wszystkim facio w gaciach w biedronki z bananem zamiast jaj.
Szokujące zdanie? Mam nadzieję.
Bo już mam dość rozmemłanego faceta, który nie jest Housem, jakiego znam i lubię.
Więc czekam jak kania dżdżu kolejnej części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:28, 04 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Ja uwielbiam (nefryt ma tu już niemałą listę rzeczy-które-robi-świetnie) jak nefrytowa ciągnie () akcję serialową. Bierze sobie wydarzenia, które zafundowali nam scenarzyści, podsumowuje i rusza House'a sensownie dalej.
Na dalej- dalej baaardzo niecierpliwie czekam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:03, 08 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Na kolejny świetny, mocny fik się zapowiada. Czekam z niecierpliwością na part 2, jak i na to, że i serialowy House zrozumie w końcu to, co fikowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:36, 12 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
podpisuję się pod listą oczekujących House bierze sprawy w swoje ręce... jestem strasznie do tyłu w odcinkach, ale to mnie nie powstrzymało od przeczytania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|