|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:49, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Jasne, że musi
piękne, mrauuu
czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:38, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
coś czuję, że to będzie Cuddy, bo Stacy chyba już nie wróci, prawda ?
oczywiście wszystkie te przezwiska i rozmowa przyjaciół - przepiękna, aż się uśmiałam ;]
oczywiście końcówka intrygująca , ale to właśnie lubię w twoim ficku
cZekam na kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:01, 21 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Po dwutygodniowej zimie wenowej, w końcu napisałam przedostatnią część! ;]
_____
To chyba najlepsze co mogłem zrobić.
Taka myśl narodziła się w umyśle Gregory’ego House’a kiedy obudził się w środku nocy, z infantylnego snu. Mówi się, że jeśli ktoś za dużo o czymś myśli, albo pali kogoś jakiś problem, odbija się to w snach. House i jego wykrzywiona rzeczywistość w śnie były tego dowodem.
Odwrócił się i spojrzał na osobę leżącą obok niego. Za nią znajdował się zegarek. Czwarta nad ranem. Dobra chwila na mocną kawę. Nie miał ochoty leżeć i wpatrywać się w tę kobietę. Wstał i skierował się do kuchni.
Rzucił przez ramię spojrzenie na łóżko i przekroczył próg kuchni.
Czy aby na pewno?
Kolejna myśl poddawała w wątpliwość poprzednią. Wrócił więc myślami do początku, do momentu, który spowodował, że zwykle pustą i zimną część łóżka zajmowała śpiąca jak kamień osoba.
***
Cisza była takim błogosławieństwem. Nie na darmo mówi się, że milczenie jest złotem. Miał taką koszmarną ochotę jej dotknąć. Położyć swoją dłoń na jej drobnej i delikatnej dłoni, która leżała sobie spokojnie na barierce. Wiedział, że nie może sobie pozwolić na coś takiego. Nie mógł pozwolić na okazanie jakichkolwiek uczuć w stosunku do niej.
Ona borykała się z dylematem, czy przerwać tę piękną ciszę? Napięcie jakie się między nimi w tej chwili wywiązało, to było coś pięknego. Znacznie piękniejszego niż ukradkowe spojrzenie rzucone jej zza wirówki. Powinna przecież powiedzieć, po co przyszła.
Podniósł rękę i położył ją tuż obok. Nie dotykał jej, ale był tego bliski. Zawahał się kładąc ją, ale trwało to zaledwie ułamek sekundy i ona tego nawet nie zauważyła.
- Przepraszam.
Magia się skończyła. Ona otworzyła usta, wypowiedziała pierwsze słowo.
- Za co mnie przepraszasz? – spytał.
- Za wszystko. Za to, że tutaj przyszłam, za to…
Nie pozwolił jej skończyć, przerwał jej, gdyż zainteresowały go słowa „że tutaj przyszłam”.
- Jak mnie tutaj znalazłaś? – spytał patrząc na nią z zaciekawieniem. Ona uśmiechnęła się, tak jak to tylko ona potrafiła, z nutką tajemniczości.
- Też potrafię być dobrym obserwatorem – odparła.
Musiał w duchu przyznać jej rację. Nawet Wilson by go tutaj nie znalazł. Bywał tu rzadko, ale kiedy już znikał, nie było go bardzo długo. Kiedy chciał schować się przed Cuddy, która chciała wymusić na nim kolejne cztery godziny w klinice, nie było lepszego miejsca na kryjówkę.
- Po co mnie obserwujesz?
- Chciałam tylko porozmawiać w spokoju, bez świadków, bez nikogo w pobliżu.
Zabrzmiało to dość pretensjonalnie. Kiedy było się Housem, można było nawet dopatrzyć się drugiego dna.
- Co miało być podmiotem tej rozmowy? Chyba nie chcesz wyrzucać mi swoich żali, niczym Wilsonowi? Nie nadaję się do takich pogaduszek, Wilson przynajmniej ma w sobie zdolność do empatii. Ja co najwyżej mogę ci powiedzieć, że jesteś idiotką. – Nie chciał by zabrzmiało to tak, jakby ją stąd wyganiał. Wcale nie miał ochoty na to by go opuszczała.
- Wiem.
To było jedyne słowo jakie z siebie wydusiła po dłuższym milczeniu. Zrobiła coś, czego pragnął House, położyła swoją dłoń na wierzchu jego dłoni. On udawał, że tego nie zauważył.
- Nie rozpędzaj się – powiedział tylko, po czym całkowicie nieświadomie, zrobił coś innego niż dyktował mu rozum. Ujął tę jej dłoń, która tak niewinnie leżała na jego dłoni.
- House… - zaczęła. Najwyraźniej zbliżała się do sedna. On pokręcił głową i stwierdził:
- Ty sama nie wiesz czego chcesz. – Ona tylko pokiwała głową. – Nie sądzisz, że byłoby dla wszystkich lepiej gdybyś tak nie mieszała? – naskoczył na nią.
Dziewczyna się zmieszała, nie taki obrót miała przyjąć ta rozmowa. Nie tak się miała potoczyć. Ona pragnęła potwierdzenia, że rozstanie z Chasem ma sens. Że jeśli odejdzie od niego, nie zostanie sama.
- Nie chcę mieszać, właśnie chciałam to rozwiązać – odparła. Głos jej się zaczął łamać. Bała się tej rozmowy i przeprowadzała ją wielokrotnie we własnych myślach, jednak House był tak nieobliczalny, że nie była w stanie przewidzieć skutków tej rozmowy.
- Jakiż idealny sposób wymyśliłaś? Może coś w stylu: w poniedziałki i wtorki wskoczę do łóżka Chase’owi, a potem pomyślę, czy by nie odwiedzić łóżka House’a? – Jego twarz diametralnie się zmieniła, cała magia z początków tego spotkania bezpowrotnie wyparowała. Nagle do niego dotarło, czego ona chciała. Miał serdecznie dość patrzenia na jej twarz i dalszej rozmowy, jednak rękę zabrała ona. On gotował się ze złości w środku, ale dłoń pozostawała nadal w tym samym miejscu.
Natomiast ciśnienie podniosło się i jej, szarpnęła swoją rękę i założyła obie górne kończyny na piersiach. Pokazywała postawę buntowniczą, ale w gruncie rzeczy była śmiertelnie przerażona, że House zinterpretował to w taki okropny sposób.
- Jak możesz?! Dlaczego… - po raz kolejny nie pozwolił jej skończyć.
- Przyjdź do mnie jak się zdecydujesz, a teraz zostaw mnie w spokoju.
Podniósł przewróconą laskę i odszedł. Jeszcze w połowie drogi odwrócił się i spojrzał na nią. Nie płakała, jak sądził. Stała twarzą zwróconą w stronę nieba, w stronę czarnej jak myśli House’a nocy.
- Wiesz? Chyba wygodniej będzie, jeśli jednak opuścisz mury tego budynku raz na zawsze.
Godzinę później, kiedy wzburzenie nieco ostygło i naszła go genialna myśl, kierował się już w stronę wyjścia ze szpitala. Jednak wrócił się i zajrzał do gabinetu dyrektorki szpitala.
- Pracujemy po godzinach? – spytał, kiedy ujrzał ją siedzącą za biurkiem.
- Nie, właśnie wychodziłam – odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc.
- O Boże! Jak to możliwe?! – zakpił, Cuddy spojrzała na niego zdziwiona. – Wyobraź sobie, że wychodzimy z pracy w tym samym czasie! Imaginujesz to sobie?
- House, dobrze się czujesz, prawda? – spytała, podchodząc do niego. Kiedy stała w odległości kilku centymetrów, wypowiedział na głos, swoją odkrywczą myśl.
- Zdecydowałem się. Wychodzimy razem.
***
Allison Cameron wsiadała właśnie do samochodu, na podziemnym parkingu, kiedy widok jaki ukazał się jej oczom, zmroził jej ruchy.
- Allison, co ty robisz? Właź wreszcie – Robert Chase, który usadowił się już wygodnie na miejscu kierowcy, poganiał swoją narzeczoną. Nie zobaczył tego, co dane było ujrzeć Cameron, ponieważ właśnie schylił się do schowka w poszukiwaniu płyty.
Natomiast ona stała i przyglądała się parze, która również ładowała się do samochodu. Do jego samochodu. Był z nią. Twarz tej kobiety wyrażała niesamowitą radość. Cameron domyśliła się wszystkiego. Domyśliła się czym poskutkowała jej rozmowa z Housem. Zrozumiała, że to całkowity koniec ich znajomości, zrozumiała, że on właśnie się zdecydował.
- Robert… Ja… Ja zaraz wrócę. Zapomniałam o czymś. Jedź do domu, wezwę taksówkę.
- Ale…
- Jedź!
Trzasnęła drzwiczkami samochodu i skierowała się z powrotem do wnętrza szpitala. Pobiegła pustym korytarzem do miejsca, gdzie pracowała. Usiadła w jego gabinecie i schowała twarz w dłoniach. Powstrzymywała łzy, całkiem skutecznie.
- Wszystko spieprzyłaś Allison – powiedziała do siebie na głos, po czym pozwoliła łzom na ujrzenie świata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:23, 21 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
nie!!!!!!!!!
nie zgadzam się... pisz następną część HAMERONKOWĄ!!!! oczywiście!
Na święta takki prezent??? ty chyba serca nie masz, przecież skręci mnie z ciekawości co z nimi! pisz, pisz, pisz.... czekam, czekam, czekam....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:27, 21 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
ona tego nie zepsuła, to on zepsuł ! ( a ja jak zwykle bronię Cameron )
czekam na ostatnią !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:16, 21 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Kurczę, dramat!
Ale pod względem pomysłu i wykonania fantastyczny.
Liczę na pomyślnie (hameronkowo!) kończącą się część ostatnią!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:41, 22 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
drama , jaka straszna , i szkoda Cameron
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:11, 22 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
ohh, a już miałam nadzieję
może jakiś hameronek na święta?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:20, 22 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
my chcemy hameronka! czekamy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:17, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie rzucam słów na wiatr, więc tak jak obiecałam, napisałam. Część ostatnia i epilog.
Miłego czytania i wesołych świąt ;].
________________
- Robert, błagam, nie kłóćmy się. Nie możemy rozstać się jak ludzie?
- O czym ty mówisz?! Mamy brać ślub! Mamy mieć dziecko, a ty mi mówisz „do widzenia”?! Nic z tego nie rozumiem! Podaj mi chociaż jeden argument! – Allison odwróciła się do niego tyłem, nie mogła mu powiedzieć tego w twarz. Wiedziała, że tchórzy, ale nie potrafiła inaczej.
- Nie kocham cię.
Łzy, duże, gorące krople potoczyły się po jej twarzy. Patrzyła przez okno na przejeżdżające samochody. Do jej świadomości nie docierało, że właśnie to zrobiła. Tymi słowami uświadomiła sobie, że to prawda. Że tak jej się nie wydaje. Nie kocha go. Nigdy go nie kochała.
- Żartujesz sobie?! – Chase był w rozsypce. Histeria wkradała się do jego umysłu. Miał ochotę się roześmiać i powiedzieć, że to najśmieszniejszy żart jaki kiedykolwiek dane było mu usłyszeć.
- To nie jest żart. – Odwróciła się do niego i pokazała mu oblicze mokre od łez. – Nie kocham cię. Nie jesteś tym, którego pragnę.
Chase usiadł sobie na kanapie. Nie patrzył na nią, zamknął oczy i nagle do jego umysłu dotarło. Ona kocha jego, zawsze go kochała, a on był tak naiwny. To dziecko… A jeśli…
- Wychodzę – oznajmił, po czym ruszył gwałtownie po bluzę. Cameron nie oponowała. – Nie zatrzymasz mnie nawet? – spytał z ostatkiem nadziei w głosie.
- Albo wyjdziesz ty, albo wyjdę ja. Ochłoniemy z emocji, wrócimy tutaj, spakujemy rzeczy i każde pójdzie w swoją stronę.
Nadzieja Chase’a umarła bezpowrotnie. Odwrócił się i wyszedł z mieszkania delikatnie zamykając drzwi.
***
Siedział w swoim biurze. Czytał jakieś bzdetne artykuły w Internecie. Zawsze uważał, że sieć to najgorsze badziewie i nie można temu ufać.
Nagle kopnął wyłącznik i komputer się wyłączył. Było już po południu, a Cameron jako jedyna nie przyszła dzisiaj do pracy. Patrząc na Chase’a, odnosił wrażenie, że się pokłócili. Ale gdyby nie chciała z tego względu przychodzić do pracy, wymyśliłaby jakieś usprawiedliwienie.
Allison nie było, a on nie miał żadnego ciekawego przypadku. Wyszedł na polowanie, a nuż na coś trafi. Przecież nawet we trójkę mogą rozwiązać nie jedną zagadkę i wcale nie potrzebują do tego Cameron.
Wyszedł, zahaczył o izbę przyjęć. Kierował się do wyjścia przyglądając się pracy lekarzy i pielęgniarek. Mieli jakąś kraksę samochodową, dwóch pacjentów wykrwawiało się na śmierć. Nie chciałby tutaj pracować, kontakt z pacjentami był tutaj obrzydliwie duży.
Patrzył jak przykładają elektrody jakiemuś facetowi i podsłuchiwał rozmowę dwóch salowych.
- Takie nieszczęście… - powiedziała jedna, opierając się na mopie. Druga hipnotycznie wpatrzona w pracujących lekarzy, kiwała głową.
- A słyszałaś… - ciągnęła ta pierwsza – jakaś nasza lekarka się rozbiła w tym wypadku.
Greg zainteresował się bardziej rozmową kobiet niż obserwowaniem. Delikatnie skręcił głowę w ich stronę.
- Tak? Wiadomo kto? – Salowa także się ożywiła, taka nowość!
- Podobno ta młodziutka, taka miła lekareczka z diagnostyki.
Nie dotarło do niego. Poszedł dalej, tak jakby nic nie usłyszał. Mózg skutecznie blokował to co było niewygodne.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, wpadło dwóch sanitariuszy z noszami, na których leżał pokiereszowany człowiek.
- Brak krążenia od pięciu minut, z wypadku!
Nosze dopadło kilku lekarzy. Zbliżały się do niego. Już z daleka widział, że to kobieta, mimo ogromu krwi i aparatury. Przejechali koło niego. Miał kilka sekund by się upewnić. Mignięcie, które teraz miał przed oczami odblokowało wszystkie informacje. Połączył dialog salowych i to co zobaczył. Zamarł. Stał wryty w podłogę. Podobno to umierający widzi całe swoje życie przed oczami, a w tym wypadku to on zobaczył całe miesiące pracy z nią. Ujrzał jej twarz, piękną i czystą, bez kropli krwi. Zobaczył uśmiech, którym go obdarzała, a on go ignorował. Przypomniał sobie jak usilnie ją odtrącał. Ich randka… Tak ją potraktował… A wcale tego nie chciał. Rozmowa na dachu, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiał?
Oprzytomniał, kiedy ktoś w biegu go potrącił, zerwał się z miejsca i jak najszybciej potrafił, doszedł do sali, gdzie ją ratowano. Stał w drzwiach i przyglądał się. Nie czuł ciężaru ciała opartego na lasce, nie czuł, że w ogóle tam stoi.
- Allison…
Szeptał. Nikt nie mógł usłyszeć tego szeptu, poruszał tylko ustami, a jego myśli krzyczały.
- Allison!
Monitor pracy serca był jak wyrocznia. Uparte migotanie komór nie chciało zmienić się w rytm zatokowy. Kolejna dawka epinefryny.
- Wróć…
Jego myśli zatrzymały się wokół tych kilku słów. Tak prostych słów, a tak wiele znaczących.
- Nie zostawiaj mnie, Allison.
Ona nie chciała wrócić, migotanie komór zamieniło się w asystolię. Nadzieja umierała wraz z życiem młodej kobiety, które dopiero tak naprawdę się zaczynało.
Ktoś szarpnął go i pociągnął do tyłu. Wcale nie chciał stąd wychodzić, chciał patrzeć na nią, mimo tak koszmarnego wyglądu. Dla niego była piękna.
- House, chodźmy stąd.
Kobiecy głos go irytował, czy ona nie może sobie sama stąd pójść? Dlaczego go zabiera? Co on jej tutaj przeszkadza?!
Ale uparcie go ciągła w głąb korytarza. Nawet nie patrzył jej w twarz, nie potrafił zidentyfikować właściciela głosu. Nagle poddał się jej.
- Gdzie jest Wilson? – spytał, patrząc kobiecie w twarz obojętnym wzrokiem.
- Nie wiem, chodź zabiorę cię stąd.
- Gdzie jest Wilson?! – krzyknął, obojętność przerodziła się w złość. Kobieta zrezygnowała. Puściła jego rękę, a on skierował się do gabinetu przyjaciela. Może tam go znajdzie… Brunetka spojrzała na mężczyznę, którego kochała. Zrozumiała jego intencje, zrozumiała dlaczego się do niej zbliżył. Poczuła się wykorzystana, ponownie. Musiała się wycofać. Zapomnieć o nim i pozwolić jemu cierpieć z powodu jego prawdziwej miłości.
Miał rację, nie pomylił się i całe szczęście. Nie miał ochoty biegać po szpitalu i go szukać. Wpadł do gabinetu, w którym już ktoś był.
- Umierasz? – spytał jakiegoś chłopca, który siedział przed Wilsonem.
- Nie wiem… - odparł przerażony chłopak.
- Ale ktoś umiera. Wyjazd.
Zostali sami. House usiadł w fotelu wcześniej zajmowanym przez chorego na nowotwór niewinnego dzieciaka.
- Coś… się stało?
House wpatrywał się w jakiś punkt za przyjacielem.
- Oprócz tego, że jestem idiotą, to nic takiego. – House rzadko przyznawał przed samym sobą, że jest idiotą, dlatego był to sygnał dla Jamesa, że coś się musiało stać.
- Możesz powiedzieć coś więcej?
- Zejdź na ER i powiedz mi czy ona jeszcze żyje.
K O N I E C
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Epilog
Kiedyś w sali, w której leżał pacjent w śpiączce, jadł lunch. Teraz pacjent się zmienił. Z nieznanego mu dziadka, w piękną kobietę pogrążoną w takim samym śnie, jak jej poprzednik.
Kobietę, którą tak dobrze znał. Kobietę, która tak namieszała mu w życiu. „Zatruła je”, jak kiedyś powiedział swojemu przyjacielowi. Teraz stał i ściskał jej dłoń. Wyrzuty sumienia? Żal? Strach? Ból? Wszystkie te emocje, tak mu obce, teraz targały nim niemiłosiernie.
- Ty idioto. Ty wielki kretynie… - mówił do siebie.
Dlaczego człowiek dowiaduje się, że coś lub ktoś było lub był mu bliski, dopiero kiedy to traci? Dlaczego zawsze mu się to przytrafia? Docenił związek ze Stacy, kiedy poczuł smak samotności, teraz docenił uczucie do Allison dopiero kiedy bezpowrotnie ją stracił.
Gdyby chociaż umarła! Nie, ona musiała zapaść w śpiączkę. Śmierć sprawia ból, ale świadomość, że człowiek wciąż żyje życiem figury woskowej jest jeszcze bardziej bolesna. Nie możesz z nią porozmawiać, nie możesz nad nią zapłakać, bo przecież żyje.
Przysiadł na krawędzi łóżka. Dotknął jej delikatnej twarzy, dotknął jej ust, pogłaskał po włosach. Spojrzał na trzymaną przez siebie lewą dłoń. Miała na palcu obrączkę. Chase musiał ją jej założyć. House wiedział, że Cameron nie chciałaby jej mieć na palcu. Ściągnął krążek i wrzucił do kieszenie.
- Moja Allison…
Pocałował jej dłoń, już bez obrączki, po czym odłożył ją z przeraźliwą delikatnością.
- Tak cię, kochałem. Tak bardzo cię kochałem…
Do sali wpadł najmniej pożądany w tej chwili człowiek. Poderwał się z miejsca i zrobił krok w tył.
- Przyszedłem się pożegnać – wytłumaczył się przed przystojnym blondynem, który patrzył na niego podejrzliwie.
- A ja właśnie chciałem ją zabrać, w tej klinice będzie jej lepiej niż tutaj – stwierdził z przesadzoną stanowczością.
- Ta klinika jest po drugiej stronie kontynentu.
- I bardzo dobrze. – Zdanie to zdziwiło go. Blondyn wypowiedział je takim tonem… - Wiesz co powiedziała mi kiedy wyszedłem z domu? Kiedy ostatni raz ją widziałem?
Pokręcił głową, nie wiele go to obchodziło, ale nie miał siły go zatrzymać.
- Że nikogo tak bardzo nie kochała, nikogo tak bardzo nie pragnęła, jak… - serce podeszło mu do gardła, bał się tej odpowiedzi, blondyn jakby wyczuł jego strach i triumfująco zawahał się, po czym odparł pewnie - … mnie.
Było mu już wszystko jedno. Wyszedł. Miał nadzieję, że blondyn zostanie w tej klinice razem z nią i nigdy tu nie wróci.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez m90 dnia Czw 13:06, 25 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:06, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
No nie! Nie wierze! Wrr.. Dlaczego ona jest w śpiączce. Ja chcę Epilog2. Niech ona się obudzi! Dlaczego tak smutno ,nonononono!
Napisane jest cudownie ,ale dlaczego tak smutnooooo?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dyla dnia Śro 18:07, 24 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:11, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
czemu musiała ona wpaść w śpiączkę ?
strasznie smutno
i jeszcze Chase tyle namieszał, że och ! ;/
musi być epilog epilogu i koniec kropka !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:27, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Takie smutki w święta? Nie no, m90, pisz sequela
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 3:52, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Jak on mógł mu uwierzyć? Nie wierzę...
Przecież everybody lies! A Chase zniszczył tym jednym zdaniem całą Allie, i dobrze o tym wiedział. Kanalia.
Cudny hameronek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:47, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Epilog 2? Ale cała magia jest właśnie w tym zakończeniu!
Chyba żeby jakieś alternatywne zakończenie, nad tym mogę się zastanowić ;D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:23, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
M90! Marsz do klawitury, w tej chwili!
Magia, nie magia! Nie tak być powinno!
Niczym House, Hameronka kwiczy: "Attico, Attico"! (czy jak to się pisze) Bunt, bunt, bunt.
Jesteś okrutna, pozwoliłaś mi się spłakać , potem wraz z epilogiem nadzieja powróciła, po czym ją okrutnie zdusiłaś. Po Chasowemu, taki skręcony jak w naturze. Uroczy blondasek na zewnątrz, a w środku nieciekawa figura.
Epilog nr 2 lub alternatywny epilog. Świąteczne moje życzenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eigle dnia Wto 9:44, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua_100
Okulista
Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tychy xD Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:50, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dawno mnie tu nie było i i mam małe zaległości
m90 piękny ! piękny ! hameronek tylko dlaczego taki strasznie !! smutny !! błagamy cie na kolanach zrón epilog2 !! nie każ nam się prosić
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aqua_100 dnia Czw 14:52, 25 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:19, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
cały czas mi ktoś przeszkadza
chyba nie jest mi dane tego teraz przeczytać a ja tak bardzo chce...
jak sie wieczorem uspokoi to wrócę.. dzięki że wrzuciłaś te części
CO????
Dlaczego???
ja chce coś optymistycznego... napisz cd epilogu!! nie możesz tak skończyć... (w sumie możesz to twój fik XD)
oki, pogodzę sie z tym tylko i wyłącznie jak napiszesz kolejnego fika. Szybko!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BuTtErfly...?.! dnia Czw 16:57, 25 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 18:31, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dlaczego takie emocje wzbudza smutne zakończenie? Uważam, że jest dobre. Daje do myślenia. A poza tym nie przekreśla jeszcze niczego.
To już kwestia wyobraźni każdego czytelnika czy Cam obudzi się i prawda wyjdzie na jaw za dwa dni, miesiące, 5 lat albo ... i wcale. I to jest mocną stroną tego fika.
Osobiście wyobrażam sobie, że Cam ocknie się po 30 latach i przeżyją z Housem burzliwy romans niczym para w 1x20
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:45, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
jakie piękne , zakończenie jest świetne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:32, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Obiecuję, że napiszę alternatywny epilog, ale dla mnie i tak ta historia zakończyła się, na epilogu numer jeden.
Mam już nawet pomysł na tę alternatywę ;D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:57, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
To może.. zamiast epilogu żeby nie psuć 'atmosfery' tego fika.. to jakiś nowy? Wesoły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:03, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nowy też będzie, jakże by inaczej! ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dyla
Torakochirurg
Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 2854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z boiska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:04, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
No to cudownie!
Ale wesoły.. nie żaden smutas?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:16, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Na życzenie ;D.
Trzeba coś miłego w końcu napisać, smucić się przecież nie można tyle ;].
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|