|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:52, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
świetne
house jest housowy, ale mam nadzieję, że ślubu nie będzie
życzę weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wika
Anestezjolog
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:38, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ja również mam nadzieje, że nie dojdzie do ślubu !
Pisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:29, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ta-dam! Proszę, część kolejna przed wami.
Dziękuję za miłe opinie pod poprzednimi częściami. (;
___
Elegancka brunetka i rozwichrzony mężczyzna o włosach nijakiego koloru, za to z intensywnymi niebieskimi oczami, siedzieli przy barze jednego z licznych pubów, jakie można znaleźć w New Jersey. Nie wyglądali na zainteresowanych sobą, jedno przez drugie dziwili się, co oni właściwie robią w takim miejscu, w dodatku razem, obok siebie, rozmawiając na tak kretyńskie tematy, jakich w życiu by nie poruszyli. Nagle, ich przestrzeń zaburzył ktoś trzeci. Usiadł po lewej stronie kobiety i nie zwracając uwagi na jej towarzysza, zaczął ją podrywać.
- Co pani powie na drinka? – Kobieta otworzyła usta, chcąc odpowiedzieć, ale towarzysz ją wyprzedził.
- Hej! Koleś, to moja strefa łowiecka! – krzyknął, wychylając się zza kobiety. – Idź tam, gdzie sarenki nie znalazły jeszcze swoich myśliwych. – Obcy mrugnął kilka razy z niedowierzaniem. – Mam ci pożyczyć strzelby? – dodał niebieskooki towarzysz brunetki. Obcy zrezygnowany odszedł.
- Strefa łowiecka? – zapytała kpiąco kobieta.
- Możesz nazywać to prywatnym lasem House’a, jeśli wolisz. – Pewny siebie doktor Gregory House uśmiechnął się zawadiacko do swojej przełożonej, doktor Lisy Cuddy.
- Mam rozumieć, że ta dzisiejsza… - Cuddy zawahała się. – To dzisiejsze spotkanie – postanowiła nie używać słowa „randka” dla bezpieczeństwa własnego i okolicznych ludzi w pubie – to twoje polowanie? – House znów się uśmiechnął.
- Chyba zapomniałem dzidy. – Cuddy stłumiła śmiech. – Myślisz, że dam sobie radę bez niej?
- Temu mało przystojnemu mężczyźnie wspomniałeś coś o strzelbie – przypomniała.
- Ćwiczę lekcję blefowania w praktyce – odparł zadowolony z siebie House.
Wilson bardzo szybko domyślił się, co jego przyjaciel zamierza zrobić. Upewnił się w swojej hipotezie, kiedy ujrzał Cuddy, która z cielęcym wzrokiem wsłuchiwała się w prowokacyjną gadkę House’a. Wychodzili razem ze szpitala. Mogło to oznaczać tylko jedno. Nie byłoby w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Przecież Cuddy i House, w mniemaniu Wilsona, idealnie do siebie pasowali. Jednak biorąc pod uwagę fakt, jak Greg zaczął traktować dwójkę ze swoich podwładnych, świadczyło to tylko o tym, że gra on w tę samą grę, w którą zagrała Cameron.
James nie chciał by dyrektorka szpitala, w którym pracował popadła w depresję, gdy jej kochanek wygra swoje w tej chorej grze. Brał pod uwagę zarówno własny interes, jak i współczucie dla Cuddy. Był on bowiem w znacznej mierze człowiekiem, w przeciwieństwie do Gregory’ego House’a. Miał tylko głęboką nadzieję, że to Cameron wygra. Było to raczej przesądzone, w końcu ślub z Chasem niedługo, dziecko w drodze, ale jeśli chodzi o House’a, zawsze dostawał to czego chciał, nawet za cenę nieetycznego zachowania. W tej kwestii, można go było nazwać potworem.
***
Jakieś dwa tygodnie po pierwszym towarzyskim spotkaniu dyrektorki Princeton Plainsboro i szefa oddziału medycyny diagnostycznej, obudzili się oni w jednym łóżku.
Łóżku dyrektorki, gwoli ścisłości.
Pierwszy światło dzienne ujrzał on. Spojrzał na swoją kochankę i trybie „najcichszym jakim się da” odwinął się ze splątanej pościeli. Skierował swe kulawe kroki do kuchni.
Nie, nie, nie… Nie miał zamiaru robić romantycznego śniadanka. Chciał połknąć vicodin, który właśnie w kuchni, zostawił wieczorem. Akt kopulacji dwojga ludzi, był wyczerpującą sprawą, a kiedy ma się jeszcze okaleczoną nogę… W jego przypadku, kopulacja powodowała, odrzucający ból nogi. Jednakże popęd mężczyzny nie pozwalał mu na całkowitą rezygnację z przyjemności.
Gregory House włożył na siebie dżinsy i usiadł w fotelu, który stał w rogu sypialni. Przyglądał się śpiącej kochance. Wbrew temu, co sądził Wilson, miał on jednak uczucia. Bardzo uproszczone i ewolucyjnie uwstecznione, ale zawsze coś. Pojawiły się wyrzuty sumienia. Przecież nie miał zamiaru wiązać się z Lisą Cuddy, dla niego była to część chorego planu, dla niej ważny związek dwojga ludzi. Wyprowadzenie jej z błędu byłoby niezwykle bolesnym procesem. Nie chciał jej tego robić, w gruncie rzeczy, House lubił swoją przełożoną. Ona najwyraźniej wolałaby więcej zaangażowania z jego strony, ale on chciał tylko, do cholery, wygrać!
Zauważył, że Cuddy zaczęła się budzić. Po chwili wiercenia się na wielkim łóżku pachnącym jeszcze mieszanką dwóch ciał i erotyzmem, otworzyła oczy. Ujrzała House’a, który intensywnie się w nią wpatrywał.
- Dzień dobry – powiedział. Ton jego głosu nie zdradzał żadnych uczuć. Cuddy lekko się przestraszyła jego obojętnego wyrazu twarzy.
- Cześć. Wstałeś już? – zadała najbardziej infantylne pytanie z tych, które przyszły jej do głowy. Nie wiedziała jednak, co ma powiedzieć.
- Jeśli siedzenie w spodniach i o pustym żołądku można nazwać wstaniem, to tak wstałem.
- Mogę zrobić śniadanie – zaoferowała Lisa. House podniósł się z fotela.
- Nie masz w lodówce ani grama czegoś, co może tknąć człowiek. Pójdę już – rzucił i wyszedł z sypialni. Cuddy owinięta w prześcieradło, wyskoczyła z łóżka i pobiegła za nim.
- House…? – Spojrzała pytając-błagalnym wzrokiem.
- Nie wyłączyłem żelazka, a pacjenci umierają. – Włożył koszulkę i buty, po czym sięgnął po laskę. – Do widzenia – dodał, po czym wyszedł. Cuddy usiadła na podłodze. Nie wiedziała co ma myśleć, co robić. Oparła głowę o ścianę i spojrzała na sufit. Po głowie obijała się jego twarz, spojrzenie mówiące „to nie to co myślisz”.
Czy była aż tak głupia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:01, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
House wykorzystujący Cuddy aby zdobyc Cam...zaczyna się ciekawie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez annniczka dnia Wto 22:02, 11 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:01, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ciekawie się robi......
bardzo fajne, oprócz huddy, ale to chyba nigdy mi się nie spodoba
życzę wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:31, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
A ty myślisz, że ja lubię Huddy? Jestem stuprocentową Hameronką, to tylko na potrzeby zagmatwania akcji ;p.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:38, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
No gmatwasz, gmatwasz... Mam nadzieję, że finisz się "odgmatwa".
Coś mało wspomniałaś o Cameron tym razem, jak tam jej przygotowania do ślubu?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Śro 19:13, 12 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:01, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
m90 napisał: | A ty myślisz, że ja lubię Huddy? Jestem stuprocentową Hameronką, to tylko na potrzeby zagmatwania akcji ;p. |
wiem, wiem i czekam z niecierpliwością na hameronka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:11, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
oki, jestem zaskoczona obrotem akcji ale podoba mi sie bo wiem ze na końcu będzie Hameronek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:40, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
kiedy następna część??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:04, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
House wykorzystujący Cuddy - żal mi jej jednak, choć nienawidzę Huddy.
właśnie, czemu nic nie wspomniałaś o Cameron ? wspomnij o niej w następnej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:46, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
annniczka napisał: | kiedy następna część?? |
W sobotę, albo dzisiaj, zobaczę. Muszę się jeszcze zaopiekować blogami, które od tygodnia nic nowego nie widziały. (;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:08, 14 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
mam nadzieję, że dzisiaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:25, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Opóźnienie spowodowane ucieczką Wena.
_____
Szpital, jako miejsce, gdzie codziennie przebywa ogromna ludzka społeczność był miejscem, gdzie plotka była czymś tak powszechnym jak stetoskop. W związku z czym, cały personel wiedział, że najsłynniejszy i najkoszmarniejszy lekarz związał się z ich dyrektorką. Któżby mógł tego nie wiedzieć?! W takim świetle, docinki House’a na temat beznadziejnego seksu z Cuddy wykrzyczane na cały korytarz, były przyjmowane całkowicie inaczej niż jeszcze kilka tygodni temu.
Po szpitalu chodziły różne słuchy i różne oceny, ale zdecydowanie częściej słyszało się słowa:
- Przecież wam mówiłem, że albo są razem, albo w końcu będą.
Związek Gregory’ego House’a i Lisy Cuddy był najbardziej przewidywalnym rozwiązaniem. Dlatego gdy jedna drugiej pielęgniarce przekazywała tę wieść można było zauważyć triumfalny uśmiech na twarzy informowanej i okrzyk:
- W końcu!
Wszyscy nawet nie mieli pojęcia jak bardzo się mylili.
***
Popchnął szklane drzwi barkiem i jak co dzień wkroczył swym charakterystycznym krokiem do gabinetu.
- Witajcie, moi poddani! – zakrzyknął udawanym entuzjazmem. Od niedawna wszystko u niego było udawane, uśmiech, złość, radość. Cały czas grał i ukazywał światu całkiem co innego niż czuł naprawdę. Za tę grę czuł żal do samego siebie. Żal przetknięty wstydem i brakiem szacunku dla swoich poczynań.
Zaczął dzień bardzo zwyczajnie. Tak jak zawsze, zrobił sobie kawę w czerwonym kubku, zgarnął historię choroby nowego przypadku i zasiadł za stołem. Wdał się w konwersację ze swoimi podwładnymi. Zapisał coś na białej tablicy. Po prostu pracował i udawał szczęśliwego.
Większość ludzi zgodnie się na to łapała. Włącznie z jego podwładnymi. Włącznie z Wilsonem. Włącznie z Cuddy. Wygenerował wizerunek szczęśliwego House’a. Coś, co nigdy nie miało miejsca. Dlatego wzbudzało tyle kontrowersji.
***
Przypadek dnia dzisiejszego był jak zawsze trudny, jednak poziom trudności znacznie się podniósł. House, siedział sam w gabinecie z białą tablicą. Piłką w ręku i przegrzanym mózgiem.
Do gabinetu ktoś wszedł. House siedział między swoim biurkiem a półką stojącą za nim i odbijał piłkę od szklanej ściany naprzeciwko niego, dlatego nie widział twarzy.
- Możemy porozmawiać? – Ręka z piłką zamarła w powietrzu. Poznał głos i nie miał ochoty rozmawiać. Nie teraz. Nie kiedy myślał. W ogóle nie chciał rozmawiać. Czemu oni wszyscy chcą z nim gadać? Czy nie mogą tylko do niego mówić, a on może nie słuchać?
- Dochodzę – rzucił w odpowiedzi. Cameron przewróciła oczami ze zniecierpliwienia.
- Dojdziesz później. Chcę rozmawiać – odparła bardzo stanowczo, kładąc dłonie na biodrach. House wyjrzał znad blatu biurka.
- Egoistka – stwierdził i opuścił głowę z powrotem.
- Przestań! – Cameron posunęła się do krzyku, co go bardzo zaintrygowało. Podniósł się i usiadł na krześle. To samo zrobiła ona.
- Zaraz… - zastanowił się, teatralnie drapiąc się po głowie. – A rodzinne USG? Nie miało to być dzisiaj o… - spojrzał na zegarek -… szóstej? Nie będziecie oglądali swojej pociechy, śliniąc się do monitora i zastanawiając się czy będzie podobne bardziej do mamusi, czy do tatusia?
- Chcę… - zaczęła Cameron, ale House nie dał jej skończyć.
- Wiem! Chciałaś MNIE poprosić o zrobienie USG! – zakrzyknął z triumfem w głosie, akcentując mocno słowo „mnie”. – Czuję się zaszczycony tą propozycją. Naprawdę będzie mi bardzo miło…
- Zamknij się! – przerwała mu tę tyradę władczym głosem.
- Jak sobie życzysz, wasza wysokość – odparł potulnie, parodiując ukłon.
Cameron milczała, House przypatrywał się pytającym wzrokiem, robiąc coraz głupsze miny.
- Czuję jakbyś nas ignorował – powiedziała nagle, przerywając gwałtownie ciszę i wygłupy Grega.
- Ja to czuję codziennie od kilku lat, a ty nie?
- Nie. Czuję to teraz. – House milczał. To był niezaprzeczalny fakt. Ignorował ich obu, bo nie cierpiał gadek o tym cudownym związku, dziecku, cudownym związku, ślubie, cudownym związku.
- Myślałaś, że mi to powiesz, a ja rzucę ci się do nóg i będę błagał o przebaczenie? – zapytał głupio.
- Nie. – Milczenie.
- Więc? – Milczenie.
- Jest mi przykro. – Zbiła go z tropu. Na jego twarzy z pewnością pojawił się infantylny wyraz. Tego nie przewidział. Po prostu jest jej przykro. Nigdy nie sądził, że wyskoczy mu z czymś takim. Nie bardzo wiedział też, co ma odpowiedzieć, dlatego milczał dłuższą chwilę.
- Słyszałaś, że lekarskie małżeństwa w jednym pomieszczeniu zaburzają pracę? – Ton z jakim wypowiedział to zdanie, był jednoznaczny. Cameron zrozumiała aluzję i poczuła, jakby kamień wpadł jej do żołądka. Opuścić ten oddział to ostatnie czego chciała. Najgorszym nie była jednak wizja odejścia, najgorsze było uczucie jakie wywarła w niej ta myśl o odejściu. Zabolało ją to i nie mogła sobie wyobrazić pracy gdzie indziej.
Ale przecież, ona już z nim skończyła…
- Sugerujesz… moje odejście? – zapytała jeszcze, dla stuprocentowej pewności.
House pokręcił głową.
- Nie twoje – odparł. Kamień w żołądku Cameron zelżał. – Wasze. – Do żołądka wpadła lawina kamieni. Znów zamilkli. Każdemu było głupio, tak głupio, że nie byli w stanie wydusić słowa. House żałował tych dwóch ostatnich zdań, gdyby mógł, wymazałby je z tego dialogu. Wcale nie chciał, by odchodziła, a może jednak? Wtedy może, byłoby inaczej? Może skończyłby…
Cameron wstała. Odwróciła się tyłem do niego i powolnym krokiem szła do wyjścia. Piekły ją powieki. Łzy chciały wydostać się na światło dzienne. Musiała mocno się namęczyć by je powstrzymać i móc jeszcze w drzwiach odwrócić się by rzec:
- Związek z dyrektorką szpitala też zaburza jego pracę – wypowiedziała jak szybko mogła i trzasnęła drzwiami. Uciekła z pola widzenia House’a, uciekła także z pola widzenia Chase’a i wszystkich innych ludzi i po prostu się rozpłakała.
***
Wyszedł z gabinetu. Stwierdził, że musi się przejść. Najlepiej by było, gdyby nie spotkał na swej drodze nikogo, kto by ten spacer mógł zaburzyć. Ale marzenia zawsze pozostają tylko marzeniami.
Wzrok Lisy Cuddy wskazywał jednoznacznie: „porozmawiaj ze mną”. Prześwietlała go przez drzwi swojego gabinetu, kiedy koło nich przechodził. Niezmordowanie szedł dalej, ale zrezygnował. Nie powinien był tak się wobec niej zachować. Cuddy wbrew pozorom też była człowiekiem. On w wyjątkowych chwilach także przejawiał takie skłonności.
Wrócił się i wszedł do pomieszczenia z jej nazwiskiem na drzwiach. Bez słowa, usiadł na krześle przed biurkiem, wziął głęboki oddech, uchwycił laskę obiema dłońmi i siedział nie odzywając się.
- Co teraz? – spytała Cuddy, nie bardzo wiedząc od czego ma zacząć.
- Masz coś konkretnego na myśli?
House obracał laskę w dłoniach i starał się patrzeć jej w oczy, chociaż miał ochotę stchórzyć.
- Owszem. Ona jest załamana, ja też. – Zgłupiał. Nie rozumiał kompletnie o kim i o czym Cuddy mówiła.
- Druga część zdania mówiąca: „ja też”, jest dla mnie zrozumiała, chodzi o ciebie. Jednak pierwsza część, w której użyłaś wygodnego zaimka osobowego „ona” robi mi papkę z mózgu. Przypraw i zamieszaj ją, żebym zrozumiał.
Cuddy westchnęła głośno, przełożyła kilka papierków na biurku i odpowiedziała.
- Cameron – odparła. House zrobił idiotyczną minę.
- Ona ma swojego Chase’a i zostawmy to w spokoju.
- Płakała.
- Kiedy?
- Po wyjściu od ciebie.
- Co?
- To samo, House. Czy do ciebie nie dociera?
Nie docierało. W rzeczy samej. Cuddy gmatwała już i tak pogmatwaną sytuację. Znowu milczał. Dziewięćdziesiąt procent każdej dzisiejszej rozmowy to milczenie jego, albo rozmówcy.
- House, zdecyduj się. Nie piecz dwóch pieczeni na jednym ogniu, bo zwymiotujesz.
Stchórzył, opuścił wzrok z jej oczu i przeniósł na jakiś punkt po jej prawej stronie. Czuł się jak te wymiociny, o których mówiła Cuddy.
- Obawiam się, że to ktoś inny powinien się zdecydować. Ktoś, kto zrobił sobie dziecko z innym kimś i teraz nie wie, czy wychodzi za tego kogoś z miłości. Właśnie dlatego firmy farmaceutyczne tak dobitnie reklamują prezerwatywy. Żeby takie ktosie nie zatruwały innym życia. Ale najwidoczniej ktosie nie oglądają telewizji – odparł w odpowiedzi na zarzut Cuddy, zawahał się jeszcze i dodał:
- Dlatego Cuddy powtarzaj w przyszłości swoim dzieciom: Mniej czytaj, więcej oglądaj – skończył swoją tyradę i szybko opuścił pomieszczenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:24, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Egoistyczne podejście do Cuddy i Cameron a i tak jest świetny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:27, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
mam nadzieję że Cam i House będą w końcu razem część super i czekam na następną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:03, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
śliczne
czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:19, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wow! rzeczywiście on ma tylko prześwity człowieczeństwa.
Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:02, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
To są takie prześwity prześwitów...
Ciekawie jest, ciekawie... Proszę o więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:45, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ona się przez niego popłakała, a ona nie może płakać, bo zaszkodzi dzidziusiowi...
a to, że zachował się tak egoistycznie i do Cam i do Cuddy to widać, bo on zawsze chce być sam i dlatego tak bardzo mnie wkurza ten jego egoizm i samolubstwo ;/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
m90
Łyżka Lifepaka
Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakamarki opolszczyzny Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:29, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nienawidzę braków weny, no nienawidzę!
_______
Tydzień.
Cały, okrągły tydzień, co do godziny. Co do minuty.
Tyle wytrzymał nie odzywając się do nikogo włącznie z Wilsonem. Jedyną formą konwersacji, którą akceptował była rozmowa na temat pacjentów. Podobało mu się to bardzo, ponieważ ani razu nie usłyszał pieprzenia o ślubie i gmatwaniu sytuacji. Cuddy nie odzywała się do niego w ogóle, nawet na temat pracy. Co już było kompletnym rajem. Czuł się wniebowzięty nie słysząc ciągłego: „dwadzieścia minut temu miałeś być w klinice!”. Oczywiście korzystał ile mógł i klinikę omijał szerokim łukiem. Wprowadził tym samym całkowitą dezorganizację pracy i ogromne kolejki w poczekalni. Ostatniego dnia, tego wspaniałego tygodnia usiadł w poczekalni obok smarkającego dziecka i jego mamusi.
- Pan także do lekarza? – spytała znienacka Kochająca Mamusia. House spojrzał na nią i chwilę zastanowił się nad odpowiedzią.
- Taaa… Smarkam od tygodnia. Ale moje smarki nie są tak kolorowe jak pani syna.
Kobieta nabrała powietrza jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała, wypuściła powietrze i odwróciła głowę. House rozejrzał się po ludziach oczekujących na ckliwego lekarza, który potrzyma ich za rękę i powie, że wszystko będzie dobrze. Kobieta, postanowiła kontynuować konwersację.
- A ja od tygodnia próbuję dostać się do jednego lekarza. – House powoli przeniósł spojrzenie na nią.
- Kurczę, to musi być strasznie dobry lekarz! – zakrzyknął z podziwem.
- Koleżanka mówiła mi, że jest dziwny.
- Dziwny?
- Wmówił jej, że mąż, którego nie ma molestuje seksualnie jej syna, którego też nie ma. Koleżanka jest wdową z dwudziestoletnią córką, która ma bliźniaki.
„O, cholera!” Zaklął w myślach. „Chyba się starzeję…”
- Dwudziestoletnie córki, też są niezdrowo seksowne, nawet dla trupa.
Kobieta przypatrywała mu się z otwartymi ustami. Uśmiechnął się do niej i spytał jeszcze:
- Może mi pani powiedzieć, po czym poznam tego lekarza?
- Owszem. Chodzi o lasce.
House ponownie się uśmiechnął, tym razem zawadiacko z nutką ironii.
- Serio? – spytał z udawanym niedowierzaniem. – Niech go pani ode mnie pozdrowi – dodał po czym wstał i pokuśtykał w bardzo wymowny i teatralny sposób zostawiając kobietę ze szczęką w okolicach podłogi.
***
Między Bogiem, a prawdą to mu się nudziło. Siedem dni i dwie godziny to wystarczający czas na pokazanie swojego manifestu. Przed wyjściem do domu, zahaczył o gabinet Wilsona.
- Ależ ja mam nosa, Grenouille może mi pozazdrościć!
House wpadł do pomieszczenia akurat w momencie, kiedy Wilson coś konsumował. To „coś” już z daleka wyglądało intrygująco. Usiadł naprzeciwko przyjaciela i zabrał mu widelec. Wilson nie protestował, otarł usta serwetką i oparł się. Założył ręce na piersiach i przez chwilę przypatrywał się jak House, stopniowo przysuwał coraz bardziej do siebie styropianowe pudełko, aż w końcu wziął je w dłonie i również się oparł.
- Pan o Wielkim Majestacie postanowił zaszczycić spojrzeniem maluczkich tego świata? – spytał James. Nie miał za złe Gregowi jego zachowania, wręcz przeciwnie – bawiło go to niesamowicie.
- Pan o Wielkim Majestacie zapomniał już jak smakują potrawy Pana o Wymodelowanych Włosach.
- Smacznego – odparł Wilson.
- Ostatnio twoje nadziewane papryki były znacznie lepsze. Pokłóciłeś się o dominację w łóżku ze swoją seksowną pacjentką i spieprzyłeś żarcie.
- Nie jesteśmy razem. – James nienawidził, kiedy House aluzjował do jego niedawnego romansu z pacjentką.
- Umarła?! – krzyknął House z wspaniale zagranym przerażeniem. Przyjaciel przewrócił ostentacyjnie oczami.
- Doszła do wniosku, że cię nie lubi.
- I to było głównym powodem rozstania?
- Jeśli tak chcesz to interpretować.
Kumple spojrzeli na siebie wymownie. Twarz Wilsona mówiła: „chcę powiedzieć coś ważnego”, a twarz House’a: „nawet nie zaczynaj”. Ten drugi zamarł z pudełkiem jedzenia w ręce, rzucił na nie przelotnie okiem i je odłożył.
- Żaliła ci się? – spytał z wyrzutem.
- Kto?
- Wiesz kto!
- Nie wiem – Wilson postanowił nie iść na rękę House’owi.
- To – wskazał na pudełko – wyląduje na twoich pięknie i na pewno bardzo długo modelowanych włosach, jeśli nie przestaniesz mnie męczyć.
- I jedna i druga – odparł z rezygnacją James.
- Mogłem się domyślić…
House przeżył błogi tydzień i właśnie zakończył go równie tragicznie, jak zaczął. Kretyńskimi rozmowami o „pogmatwanej już sytuacji”. Miał tylko nadzieję, że jego przyjaciel nie wpadnie na pomysł przywalenia mu kazania na temat moralności i innych nic nie znaczących dla niego pierdół, które osobiście uważał, że można pominąć.
- Powinieneś się zdecydować… - nie dał mu skończyć.
- Ja?! Ile jeszcze osób będzie mi kazało się decydować?! Powtarzam! Nie ja zakochałem się w kangurze i nie mnie kangur zmajstrował dziecko… - House’owi także nie było dane skończyć.
- Kangur? – Wilson wybuchnął śmiechem. – Nazywasz go kangurem?
- Co w tym dziwnego? – Greg został zbity z tropu. Nie bardzo wiedział do czego dąży James.
- Oprócz tego, że nadajesz przezwiska jeśli na kogoś jesteś zły, bądź kogoś nie lubisz, to o nic takiego. – Pan Modelowane Włosy zrobił niewinną minę i odsunął ręce w geście umywania rąk od sprawy.
- Ty idioto! – House autentycznie się zezłościł. Jednak ta reakcja upewniła Wilsona w jego racji.
- Zaprzeczenie jest najgorszym sposobem usprawiedliwiania się. – Teraz to mężczyzna o błękitnych oczach ubawił się po pachy.
- Zakładasz sekretny pamiętnik z sentencjami doktora Jamesa Wilsona?
- House, zmieniasz temat. – Oskarżony miał minę, jakby za chwilę miał zmajstrować największy dowcip w swoim życiu.
- Och, wybacz. Kocham Cameron.
Wilson, gdyby mógł, zapadł by się pod ziemię. Natomiast House, spadłby, ale tylko z krzesła – ze śmiechu. Uznał swój żart naprawdę za najlepszy w swoim życiu. Mina Jamesa była nie do przebicia.
– W życiu… nie widziałem… czegoś… takiego! – Dusił się ze śmiechu próbując wypowiedzieć to zdanie.
- Jesteś idiotą, House!
- Nie, nie, nie. Tutaj, to ja jestem od wytykania ludziom, że są idiotami.
Zamilkli. Oboje. Wiedzieli, że pożartowali, było fajnie, ale nie o to chodziło. Wilson chciał rozmawiać poważnie, ratować to co House spieprzył. Natomiast winowajca pragnął oddalić ten temat na bezpieczną odległość.
- Słuchaj… - zaczął ponownie James. – Tak być nie może. Wdaj się w gorący romans z Cuddy, wyznajcie sobie miłość i żyjcie długo i szczęśliwie nie przeszkadzając Cameron i Chase’owi, albo zakończ to w cholerę i…- zastanowił się nad dokończeniem zdania.
- …daj spokój Cameron? – zakończył za niego Greg pytającym głosem. Wilson pokiwał głową. – Wiesz, tylko że to nie ja zacząłem. Ja nigdy nie zatruwałem jej życia, to ona mi je zatruwała. Mogą mieć tysiące małych blond kangurków, a mnie nic do tego.
Znowu zaległa cisza, James bił się z myślami, chciał zadać pytanie, które House’a zagnie. Znał go na wskroś, obojętnie co by powiedział, i tak zrozumiałby prawdę z reakcji jaka wymaluje mu się na twarzy, z gestów. Nawet Gregory House był człowiekiem, którego myśli można było odgadnąć jeśli się naprawdę chciało.
- Zatruła ci życie do tego stopnia, że pozostawiła w nim ślad? – pytanie było niezwykle wymowne. Nie zadane wprost, ale dla nich obu nie trzeba było szczerych pytań. Takie wystarczało w zupełności.
House wstał. Podszedł do drzwi. Chwycił za klamkę, postawił pierwszy krok za progiem. Zawahał się. Zagryzł dolną wargę, zastanawiając się co ma odpowiedzieć. Coś musiał, milczenie byłoby jednoznaczne, a w takiej pozycji stał do niego tyłem, nie widział jego twarzy, mógł powiedzieć wszystko, a Wilson nie odgadłby prawdy, bo nie widział jego oczu. Postanowił jednak zrobić to i powiedzieć co naprawdę myśli.
- Nie wiem.
***
Skierował się w miejsce, które najbardziej lubił. Biorąc pod uwagę cały szpital, to czuł się tam lepiej niż we własnym gabinecie. Tutaj, na dachu Princeton Plainsboro nikt go nigdy nie potrafił znaleźć. Jedyna osoba, która znała tę kryjówkę była daleko od niego i dawno wyemigrowała z jego życia. W obliczu ostatnich wydarzeń, prawie o niej zapomniał. Nagle dotarło do niego, że nie rozmyślał o niej od wielu tygodni. Wyparowała z jego umysłu, w momencie kiedy zagnieździła się w nim inna myśl.
Oparł się o barierkę i stał, wpatrując się w granatowo-szare niebo. Nie było na nim gwiazd, przebłyskiwała tylko gdzieniegdzie jakaś drobna poświata, wystająca zza nagromadzonych chmur. W dole było słychać szum samochodów, czasem zawył jakiś ambulans, zwiastujący nowego pacjenta.
Stał. Nie poruszał się. Jedynie jego włosy co jakiś czas przesuwał wiatr. Ten sam wiatr, który smagał go po twarzy i chłodził dłonie. Ten sam, który z hukiem przewrócił laskę.
Myślał. Bardzo intensywnie myślał i podjął jedyną słuszną decyzję, jaką mógł podjąć. Był już pewien co zrobi. Bez dwóch zdań, miał rozwiązanie zagadki. Chciał jednak jeszcze chwilę tutaj pobyć. Korzystać z ostatnich chwil samotności…
Nie pozwolono mu. Niedane było skorzystać z tego przywileju. Przerwano kontemplację.
Przyszła i stanęła za nim. Wymówiła cichutko jego imię. Tak imię, nie nazwisko.
Nie odwrócił się, czekał na dalszy rozwój wypadków. Podeszła bliżej i stanęła obok. Spojrzała na niego, wlepiła swój wzrok w jego twarz. Nic nie mówiła. Chciała, ale nie wiedziała od czego zacząć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez m90 dnia Pon 13:14, 01 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:52, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wow warto było czekać.
Nie wiem czemu ale mam dziwne przeczucie że to nie jest Cameron, że to nie ona przyszła na dach. Mam nadzieje, że się mylę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:59, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
takie romantyczne:Podeszła bliżej i stanęła obok. Spojrzała na niego, wlepiła swój wzrok w jego twarz. Nic nie mówiła. Chciała, ale nie wiedziała od czego zacząć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:28, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
rozmowa housa i wilsona genialna mam nadzieje że to Cam przyszła na dach czekam na cd!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:38, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kochająca Mamusia i Pan o Wymodelowanych Włosach
To m u s i być Cam tam na dachu, inaczej nie da rady!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|