|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 15:48, 02 Lis 2009 Temat postu: Szatnia, czyli kolejny raz to samo [2/2, M, +18] |
|
|
Kod:
Zdecydowanie +18.
No dobra, trochę wypełniam "zapotrzebowanie społeczne" na scenę seksu z Jen, a trochę po raz milion piąty wymyślam scenę z 6x08. To się jednak z pewnością nie zdarzy - choćby z powodu takiego, że amerykańska rada rodziców czuwa. :-)
Pomysł w sumie nienowy - widziałam go już w fikach wielokrotnie (tzn. temat potajemnych schadzek). No i przepraszam znowu za angst...
W szatni panował zaduch. Zapach potu i kurzu – to z czym kojarzą się szatnie na całym świecie. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek. Powoli, podpierając się laską podszedł do okna i otworzył je na całą szerokość. Poczuł natychmiast rześki chłód listopadowego wieczornego powietrza. Zza okna słyszał szelest liści – wiatr wiał dziś dość silnie – i wydawało mu się, że widzi, jak resztki żółto-brązowych liści opadają z drzew. Do zimy było najdalej kilka może kilkanaście dni. Wstrząsnął nim mimowolny dreszcz. Przymknął nieco okno i usiadł na ławce na przeciw rzędu szafek. Zza drzwi oddzielających szatnię od łazienki słyszał szum wody. Szum wody mieszał się z szumem liści zza okna.
Czekał cierpliwie. Woda zza drzwi lała się równomiernym strumieniem i tracił poczucie czasu. Oparł głowę o ścianę i przymknął oczy; poczuł zmęczenie. Miał ochotę położyć się i zasnąć. Twarda ławka szatni nie była obiecującym łóżkiem, ale wydawała się przez moment lepsza niż perspektywa wyjścia na - mroczny o tej porze - korytarz, jazda w dół windą, zimny pustawy parking i cały męczący powrót do domu.
Cisza: dźwięk lejącej się wody ustał. Jego zasypiający umysł znowu stał się czujny – zdawało mu się, jak słyszy z łazienki dźwięki poruszającej się tam osoby. Drzwi otworzyły się, a po chwili ujrzał ją, jak wychodzi. Była zawinięta w ręcznik i trzymała w rękach ubrania i jakieś butelki z szamponem i mydłem.
Dostrzegła go od razu i przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Nic nie powiedziała, podeszła do swojej szafki, odłożyła rzeczy na ławkę i podtrzymując ręcznik, wyciągnęła torbę i rzuciła ją na podłogę.
Usiadła na ławce – naprzeciw niego i nadal milczała. Widział jak z mokrych włosów skapują je krople wody.
- Cokolwiek masz mi do powiedzenia, nie jestem tym zainteresowana – patrzyła mu prosto w oczy, a jej głos brzmiał pewnie i spokojnie. Trzeba było ją dobrze znać, żeby uchwycić drobne sygnały świadczące o tym, że jest w tej chwili bardzo zdenerwowana.
- Słabo kłamiesz. – po chwili milczenia odparł jej równie spokojnie, nie przestając patrzeć jej prosto w twarz.
Roześmiała się. Odwróciła wzrok w stronę ubrań, które ze sobą przyniosła spod prysznica i zaczęła je niedbale chować do torby na podłodze.
- Mów co masz do powiedzenia i wynoś się. – Tym razem jej wzrok wyrażał już jakieś emocje i była to wściekłość. Możliwe, że trochę zmieszana z bezradnością.
House milczał i nie spuszczał z niej wzroku. Nie poddawała się. Schowała równie powolnym ruchem butelki z mydłem do torby i powoli wstała. Odwróciła się do niego tyłem i szybkim ruchem zdjęła z siebie ręcznik i zaczęła nim wycierać włosy.
- Zamknij to okno do cholery! – powiedziała nie odwracając się.
Posłusznie wstał i podszedł do okna i zamknął je szczelnie. Kiedy odwrócił się do niej z powrotem stała już w majtkach i szybkim ruchem wyjmowała z szafki t-shirt.
- Wstydzisz się mnie? – w jego głosie słychać było rozbawienie.
Wzruszyła ramionami i zwolniła ruchy.
- Może mi to nie sprawia takiej przyjemności jak tobie?
Milczał.
- O tym mu nie powiedziałem. – w końcu stwierdził.
- O czym? – zapytała niewinnym tonem odwracając się ponownie w jego stronę. Trzymała przed sobą t-shirt zasłaniając się przed nim piersi. Jej wzrok wyrażał pewność siebie.
- O tym, że byliśmy kochankami – Po niedługiej chwili wahania odpowiedział, najwyraźniej przystając na warunki jej gry.
Roześmiała się.
- Byłam ciekawa, jak to ujmiesz. – Swobodnym ruchem założyła koszulkę. Sięgnęła po grzebień leżący na ławce i zaczęła rozczesywać włosy.
- Trochę przytyłaś, ale wiesz, że nie uważam to w twoim przypadku za wadę. Byłaś wtedy stanowczo za chuda.
- Ja natomiast nie mogę odwdzięczyć ci się podobnym komplementem. Wyglądasz mizernie.
Patrzyli na siebie uważnie.
- House – z jej głosu zniknął nagle ironiczny ton – Mogłeś w każdej chwili przyjść i powiedzieć mi co się z tobą dzieje. Niezależnie od wszystkiego – zamilkła na moment – znalazłabym lepsze miejsce niż Mayfield.
House przymrużył oczy i nie odpowiadał.
- Zmienili cię tam.
Spojrzał jej ponownie w oczy.
- To chyba dobrze. Zawsze chciałaś, żebym się zmienił.
Nie odpowiadała przez chwilę.
- Gdybym chciała kogoś innego, nie interesowałabym się tobą.
- Dlaczego odeszłaś? – Był zaskoczony, jak łatwo zadał jej to pytanie. Z całą pewnością nie była to część planu – jeżeli w ogóle był jakiś plan.
- Nie sądziłeś chyba, że po tym, jak Eric zdecydował się odejść i wyrzuciłeś Roberta zostaniemy sami. – odpowiedziała bez wahania.
Budziła w nim mimowolny podziw. Ani przez moment nie miała wątpliwości, o co pytał pomimo, że od tego momentu upłynęły już ponad dwa lata.
- Naprawdę zaplanowałeś, że przeniesiemy się naszym małym rytuałem na stół w sali konferencyjnej? – w jej głosie pobrzmiewało rozbawienie.
Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Poza tym, że odczuł złość na dźwięk słowa „rytuał”. Co za idiotyczne określenie?
Pierwszy raz był trzy dni po tym, jak go niespodziewanie pocałowała. Kombinował przez cały wieczór, jak spławić Foremana i Chase równocześnie zatrzymują Cameron. W końcu udało się – zostali sami. Powiedział jej wtedy, że może już iść do domu. Kiedy poszła do szatni poszedł za nią i nie dał jej nawet szansy wejść pod prysznic. Jej zaskoczenie i ochota z jaką po chwili oddawała jego pocałunki były jednym z najprzyjemniejszych momentów w jego życiu. Kiedy skończyli, ubrali się i zeszli na parking. House wsiadł na swój motor i pokazał ruchem głowy na jej samochód. Skinęła i bez słowa poszła do samochodu i oboje pojechali do swoich domów. Obawiał się jej reakcji następnego dnia, ale nic nie można było z niej wyczytać. Milczała na ten temat i nie robiła żadnych aluzji. Tak bardzo była obojętna, że czwartego dnia nabrał obaw, czy sobie tego aby nie wymyślił. Powtórzył więc całą intrygę – odesłał Chase i Foremana, zatrzymał Cameron. Znowu poszedł za nią do szatni - tym razem nie była jednak zdziwiona.
Powtarzali ten – niech jej będzie – rytuał jeszcze wiele razy i trwało to przez ponad dwa miesiące. Pod koniec tego „związku” odkrył, że ma ochotę ją objąć, gdy tylko ją widzi. Kilka razy całowali się w różnych pokojach diagnostyki, a raz nawet – późnym wieczorem w pokoju konferencyjnym, w którym zza szyby mógł zobaczyć ich każdy przechodzący korytarzem trzeciego piętra. Nie rozmawiali nigdy jednak o tym i początkowa wdzięczność, którą wobec niej odczuwał zaczęła ustępować lękowi przed tym, jak szaloną i tajemniczą kobietą jest Allison Cameron. W końcu zaczął poważnie przymierzać się do myśli zaproszenia jej na kolację. Najlepiej taką na wynos, którą można by skonsumować w jego mieszkaniu. Mogłaby nawet zostać u niego do rana.
Zanim zdążył zrealizować ten plan, Cameron odeszła z diagnostyki. Początkowo był wściekły - sam się sobie dziwił jak bardzo – szczególnie, że dowiedział się szybko, że zaczęła spotykać się z Chasem. Potem mu przeszło – uznał w końcu, że Cameron zrobiła to, co i tak się musiało stać, a pozwalało im obojgu wycofać się z tego z twarzą.
Po dwóch i pół roku siedział z nią ponownie w szatni, patrzył na jej gołe nogi i zastanawiał się, co teraz czuje. Szczególnie, że znowu miała się oddalić – tym razem tysiące kilometrów stąd do innego miasta.
- W każdym razie jest tam kilka wygodniejszych mebli, niż tu – rozejrzał się po szatni.
Roześmiała się.
- House, co spodziewasz się ode mnie usłyszeć? – patrzyła na niego uważnie. - Nie mogłam znieść twojej obojętności, to chyba jasne.
- Ty też nie byłaś zbyt wylewna – mówił powoli – To znaczy w słowach. Bo w czynach chyba oboje dużo mówiliśmy.
Milczała.
- Nie mogłam już dłużej czekać… - odwróciła wzrok.
- To szkoda, bo wiesz… tamtego wieczoru miałem zamiar poprosić cię o rękę.
Jej spojrzenie wyrażało szok. Nawet lekko otworzyła usta.
- Spokojnie – wyciągnął rękę w jej kierunku – Żartowałem.
- Miałem zamiar zaprosić cię na kolację. I… nawiązać z tobą jakąś miłą pogawędkę, niekoniecznie o szpitalu i pacjentach.
Wyciągnęła również rękę w jego stronę i ich dłonie się spotkały się. A raczej palce. Delikatnie głaskał opuszki jej placów. Cameron patrzyła na ich poruszające się palce i pomyślała, że House jest nieśmiały. Tak – dziwne, że wcześniej, o tym nie myślała. Myślała oczywiście o nim, jako o osobie, która ukrywa swoje emocje, kimś, kto nie jest okazem zdrowia psychicznego i dojrzałego funkcjonowania, kimś, kto przeżywa silny lęk i wiele wahań. Nie pomyślała jednak nigdy wcześniej o Housie jako o nieśmiałym mężczyźnie. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Niespodziewanie House chwycił mocno jej rękę i przyciągnął gwałtownie do siebie. Upadła na jego kolana, a jego ręce powędrowały na jej ramiona. Odgarnął jej włosy z twarzy i przysunął do siebie. Bez wahania uchyliła usta i trudno było powiedzieć, kto tym razem inicjował pocałunek, a kto go oddawał. Wyobrażenie nieśmiałego House bladło w umyśle Cameron, a w jego miejsce powracał obraz rozgorączkowanego i pożądliwego kochanka. Nie miała ochoty się temu przeciwstawiać. Oparła dłonie o ścianę i szybkim ruchem zmieniła pozycje, siadają na nim okrakiem.
- Zaczekaj – przytrzymał w rękach jej twarz, która już się miała ponownie do niego zbliżyć.
- Oboje to spieprzyliśmy – patrzył na nią i nie miała pojęcia, czy pyta, czy raczej jej to oznajmia. Nieznacznie kiwnęła potakująco głową. Nachyliła się ponownie ku niemu, ale znowu ją przytrzymał.
- Nie pojadę do ciebie, a ty tu już nie wrócisz.
Miała ochotę powiedzieć mu, żeby się zamknął. Czuła, że nie jest w stanie dłużej z nim, o tym rozmawiać. Co on, do diabła, wie o jej wyjeździe! Myśli, że seks w szatni jak za starych dobrych czasów wszystko załatwi? Po staremu będą się mijać, ona będzie kręcić z Chasem i co jakiś czas będą wymykać się na potajemne schadzki? Zobaczył w jej oczach kłębiącą się złość.
- Allie – szepnął i tym razem sam zbliżył jej twarz do swojej. Dotknął delikatnie ustami jest ust i nie pozwolił jej pogłębić pocałunku. Całował ją delikatnie, że Cameron miała uczucie, jakby w miejsce poprzedniej burzy z piorunami, znalazła się na brzegu sennej laguny, na którym lekka bryza znad morza pieściła jej twarz.
Oboje wzdrygnęli się, gdy ktoś gwałtownie chwycił za klamkę. Kilka razy potrząsnął drzwiami – bezskutecznie, bo drzwi były przecież zamknięte na zamek – i następnie zaczął natarczywie stukać w drzwi.
- Halo, proszę otworzyć! – usłyszeli głos Chase’a.
Patrzyli na siebie w milczeniu. W jej oczach malowało się przerażenie, w jego - pytanie. Zeskoczyła z jego kolan i sięgnęła po spodnie szybko je zakładając. Pochyliła się i równie szybkim ruchem zawinęła mokrym ręcznikiem włosy. House wstał, podszedł do drzwi i otworzył.
Chase stał bez słowa i powoli przenosił spojrzenie z House na Cameron i z powrotem.
- Odsuń się – mruknął House. Chase mimowolnie przesunął się w bok, robiąc mu przejście. Zanim wyszedł House odwrócił się jeszcze w stronę Cameron i spojrzał na nią. Jego spojrzenie – gdy Cameron myślała o tym nieskończoną ilość razy, przywołując ten obraz z pamięci - wyrażało chyba wszelkie możliwe uczucia, jakie ludzka istota jest w stanie odczuć.
House minął Chase’a w drzwiach i opuścił szatnię.
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Nie 14:44, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kejti
Stażysta
Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:20, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ninko! Myślę, że jesteś cyborgiem-scenarzystą, który zagubił się pod koniec 3 sezonu... Pisałaś tam Hamerona, potem miałaś amnezję i zaginęłaś, a teraz odnalazłaś na Horum.
Ponadto, pewnie żywisz się komplementami i dlatego tyle piszesz-wiesz, że zasługujesz jedynie na nie
A tak serio, tradycyjnie bardzo ładnie i subtelnie. Jako fetyszystka dłoni, jestem oczarowana 'grą opuszków'...
P.S na potwierdzenie swojej szalonej tezy dodam, że niby jak inaczej wyjaśnić fakt stworzenia 'tajnych wieści z planu' ?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Pon 16:35, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:35, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
To ja czekam na rozwinięcie. Bo to przecież nie może być fik bez kontynuacji. Zaczęłaś nową alternatywną od 6x08 historię Hameronka.
To nic, że gładko przeszłaś przez drugą połowę 3 sezonu, kiedy Cam romansowała z Chasem w pracy. Uznaję, że tego Chaserona w 3 sezonie nie było. Bo po prawdzie, być nie powinno. Ty po prostu opuściłaś TPTB po 3x15. Wyjechałaś medytować albo używać życia (jak kto woli), a kiedy wróciłaś do Fox-a, nie poznałaś świata jaki opuściłaś.
I zaczęłaś od początku, by doprowadzić do tego jak to miało naprawdę wyglądać.
A poza tym - świetnie rozegrane starcie.
Końcowe zachowanie House'a jakże w jego stylu. Teraz ruch należy do Cam. Czy potrafi stanąć z podniesioną gardą, czy jak House powiedział już tu nie wróci?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 16:52, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
eigle napisał: | To nic, że gładko przeszłaś przez drugą połowę 3 sezonu, kiedy Cam romansowała z Chasem w pracy. Uznaję, że tego Chaserona w 3 sezonie nie było. |
A oni nie byli do końca sezonu na etapie "it's Tuesday"? Tak to jakoś zapamiętałam...
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:00, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Niestety przypominanie o wtorku było li tylko czasowe. Przed przypominaniem i jakieś 2 odcinki po przypominaniu mieli te wtorki i schowki na szczotki.
Wychodzi, że w sali konferencyjnej z Housem a w schowku z Chasem ... co w wypadku Cam możliwe by nie było z pewnością. Dlatego przyjmijmy, że naprawiasz także 3 sezon. Mnie to odpowiada, bo pod względem prowadzenia spraw uczuciowych druga połowa filmowego sezonu 3 mi nie odpowiadała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 18:28, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
No tak.. Faktycznie, przypomniało mi się, że Cam była z Chasem nawet w domu House. No dobra, to mi wena uciekła...
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:44, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | tajemniczą kobietą jest Allyson Cameron |
Nie powinno być Allison?
A tak to jak zwykle ślicznie napisane (i jak zwykle nic oryginalnego nie powiedziałam )
A czy ja wiem, czy +18... z tym bym polemizowała... jak dla mnie +16... teksty o wiele więcej zawierające tzw. fragmentów czytałam otagowane jako +18.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 19:17, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
jakastam napisał: | Nie powinno być Allison?
|
Powinno - dzięki!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:57, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Pięknie i jeszcze raz pięknie. Wiem, powtarzam się. Zacielam się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bajeczka
The Wild Rose
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódzkie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:23, 02 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo dobre. Mam pytanie czy to jest miniaturka czy moze planujesz cos jescze? Jesteś ninko bardzo dobra. Wen szaleje, to i może tu jeszcze kiedyś zawitasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:28, 03 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo interesujące spojrzenie na Cameron i House'a w przeszłości. Ja tam zawsze podejrzewałam, że pomiędzy nimi coś było. Coś fizycznego. Dlatego House był zadowolony, że zostaje sam z Cameron...
On pokazał... ze mu zależy. Ciekawe co z tym faktem zrobi Cam...
Może jednak rozwiniesz to? Albo druga część?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Sob 13:48, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
To taki rodzaj impresyjnej kontynuacji. Czekam trochę na inspirację ze strony serialu (to sobie poczekam...). Cześć 2. niekoniecznie musi być czytana łącznie z częścią 1.
Minęły miesiące od czasu odejścia Cameron. House wyobrażał sobie, jak Allison bierze walizki, odwraca się jeszcze nieznacznie w stronę budynku PPTH, spogląda i odchodzi rozpływając się w listopadowej mgle. Teoretycznie ten obraz, który mu niezmiennie w tych dniach towarzyszył powinien z czasem blaknąć, ale nic takiego się nie działo. Przeciwnie – im więcej o tym myślał, tym bardziej wyraźnie ją widział. W myślach analizował bogatą bibliotekę własnych wspomnień o niej: jej wyraz oczu pełen zdumienia, zrozumienia, pasji; jej nerwowe, a zarazem oszczędne w gestach dłonie; moment, gdy zakłada skrzyżowane ręce na piersiach; gdy wkłada ręce do kieszeni fartucha. Jej cichy i stanowczy głos. Wszystkie słowa, która do niego wypowiadała przez te kilka lat. Cała ta bogata biblioteka wspomnień przewijała się teraz w umyśle House’a i wydawało się, że nie ma ani początku, ani końca.
Co zabawne, House nie myślał o tym, co robi teraz Cameron. Nie wyobrażał sobie, jak taszczy swoje walizki z taksówki i odkłada je na taśmę przy odprawie bagażowej do Chicago. Nie wyobrażał sobie, jak chodzi teraz po ulicach Chicago i co tam właściwie robi. Koncentrował się na wspomnieniach. Nigdy wcześniej nie myślał o Cameron tak dużo i w tak uporządkowany sposób. Tak, jakby cała ta historia z Cameron w jego życiu zamknęła się i dopiero po przeczytaniu ostatniej strony układała mu się w głowie kompozycja tego dzieła, a smutne piękno wypływające z całej historii obezwładniało i kusiło umysł House’a i sprawiało, że nie mógł przestać kartkować tej książki, czytać ją wciąż od nowa, niezależnie od którego rozdziału zaczynał.
Po odejściu Cameron miał kłótnie z Chasem. Chase nawet walnął go w twarz, co nie zdarzało się jednak tak często z jego współpracownikami – przynajmniej przez ostanie kilka lat się nie zdarzyło. Nie czuł jednak żalu do Chase. Widział, jak Chase cierpi, jak krzyczy całym sobą, że nie może pogodzić się bólem utraty Cameron. House doskonale to rozumiał. Cameron była zbyt dobra dla Chase. Zbyt piękna. Zbyt mądra. Zbyt idealna. Tak samo zbyt dobra dla Chase, jak wcześniej była zbyt dobra dla niego. Dlatego on przynajmniej wycofał się w porę. Chase nie zrobił tego jednak, tylko brnął dalej. House się temu jednak specjalnie nie dziwił. Czy gdyby on sam, spotykając Cameron, był w wieku Chase i miał w sobie cały ten cudowny kapitał młodzieńczej wiary i energii, nie zabrnąłby z Cameron do punktu, w którym dziś znalazł się Chase? Pewnie tak. I pewnie dziś wyłby głośno z bólu, jak on. A tak – może teraz w ciszy sączyć w swoją duszę niemy ból. I nikomu nie musie, o tym opowiadać. Tak jest lepiej.
Na biurku House zabrzęczała komórka – Cuddy. Dzwoniła już trzeci raz i House po raz trzecie nie odebrał telefonu. W sumie - głupio, bo przecież istniała teoretyczna choć możliwość, że dzwoni jednak w sprawie pacjenta, a nie całego tego ich popranego związku, w którym się dręczyli wzajemnie od kilka miesięcy. House pamiętał wyraźnie Cameron, która była dla niego wyzwaniem w kontaktach z pacjentami. Nigdy nie odpuszczała i miała rację – uruchamiała w Housie tą pasję i ten żar, który sprawiał, że stawał na wysokości zadania i nic innego nie liczyło się, jak to, żeby pokonać tą zagadkę i znaleźć rozwiązanie kolejnego przypadku medycznego. Gdy ją przyjmował do pracy – co w ogóle można było od początku uznać za błąd – zobaczył od razu w niej to, co sam w sobie miał. W niej to jednak nigdy nie gasło. Nawet, gdy on już się całkiem zagubił i spopielił, potrafiła wyłowić z niego te dawne iskry i wciągnąć go z powrotem w tą niezwykłą rolę – rolę oddanego i genialnego lekarza. Uczciwie mówiąc nigdy nie żałował, że przyjął ją do swojego zespołu. Widocznie tak miało być; a to że finał? To zawsze było warte tego, że się w ogóle wydarzyło.
Wilson. House myślał też o Wilsonie. Cały świat House osuwał się w dół i szarzał. Kiedy to się zaczęło? Czy to ważne? Faktem było jednak to, że z Wilsona został teraz cień dawnego przyjaciela i nie bardzo było wiadomo, co można jeszcze zrobić, żeby cofnąć ten proces. House teraz siedział przy biurku szefa diagnostyki. Było to z powrotem jego biurku. Z powrotem miał swój zespół: Foremana, Chase, Trzynastkę, Tauba. Z powrotem darł koty z Cuddy. Wszystko - minus obecność Cameron. Bywało nawet śmiesznie, bywało dramatycznie. Ale zarazem cały ten świat wokół House skurczył się, zbladł, stoczył się w coś małego, banalnego i nudnego.
Krytyczny umysł House wiedział, że to co robi jest chowaniem się za wyidealizowane obrazy Cameron. Gdyby się jednak zdecydował - jeszcze wtedy na początku całej ich znajomości - prawdopodobnie mogłoby się to zakończyć równie banalnie. Szturchałaby go w nocy, kiedy by chrapał, a on piekliłby się, kiedy mizdrzyłaby się za długo przy lustrze. Mogliby się kłócić, nudzić ze sobą, nie móc się porozumieć. Odeszłaby pewnie wtedy z łatką „miałam romans ze swoim szefem i nic tego nie wyszło”. Może źle, że jednak nie wybrał wtedy tamtej drogi? Może to byłoby lepsze dla ich obojga.
A tak pozostawały wspomnienia. Zamknięta i niedająca spokoju kompozycja. Siadał na motor i przywoływał w myślach wspomnienie jej niepewnych dłoni oplatających jego talię. Grał w gameboya i wyobrażał sobie, że zaraz wejdzie do jego gabinetu, splecie dłonie na piersiach i będzie spoglądał na jej drobną postać w półcieniu lampy palącej się na jego biurku. Oglądał jakieś głupie seriale na kablówce i myślał o tym ze śmiechem, jak starał się na niej wymusić przywrócenie kablówki, którą Cuddy mu kiedyś odebrała. Wyobrażał sobie, jak próbuje ją wciągnąć w nowe gry, a ona ich odmawia. Jak wygrywa każdą grę z nim już w pierwszym ruchu. Jak nie czuje się przy tym przegrany.
Komórka zabrzęczała ponownie. House spojrzał na wyświetlający się komunikat „Cuddy” i tym razem odebrał połączenie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:58, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Wspomnienia House'a... miłe i przyjemne, a kablówka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:17, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Hm tak sobie myślę że mogłabyś to jeszcze bardziej rozwinąć do oznaczenia +18, bo tak jak już ktoś przede mną zauważył, pierwsza część bardziej zasługuje na +16. Ale to nie zmienia faktu, że czyta się przyjemnie, jest bardzo refleksyjne i niesamowite:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xXJustynaXx
Pacjent
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:59, 18 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Druga częśc wyjątkowo refleksyjna przez co smutna ale skłamałabym gdybym powiedziała że nie jest piękna. Częsc 1 - HOT! To wszystko co mi na razie do głowy przychodzi ponieważ jestem w szoku. Chce więcej! Masz prawdziwy talent. Podziwiam ludzi którzy przez pisanie umią wyzwalac emocje. Ty z pewnością do nich należysz...
Naprawdę cudne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xXJustynaXx dnia Pią 14:01, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|