Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Substacja numer 8 [13/?, NZ, AU, OOC]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:26, 06 Kwi 2009    Temat postu:

dobre...
Cameron oschła... nowośc


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:02, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Mam nadzieję, że kanapa House'a stoi po przeciwnej stronie pokoju, niż jego komputer...

o, i pomysł z elektroniczną białą tablicą jest genialny! Nie wiem, skąd Ty bierzesz takie pomysły... *zazdrości*



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Richie, i TY to mówisz??? To co ma podglądać Wilson jak nie kanapę??O_O
No chyba że komp jest obok łóżka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:16, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Wilson podgląda House'a na klęczkach!

A to dopiero początek ich znajomości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michalina2312
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostróda-Mazury Zach.

PostWysłany: Wto 13:43, 07 Kwi 2009    Temat postu:

Wilson informatykiem?? Cameron oschła?? Nowość super...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:01, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Cam oschła ?
niezła część, czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:15, 04 Maj 2009    Temat postu:

Wen był oporny okrutnie. Częściowo wiecie, dlaczego.
Dementując stwierdzenie, że Cameron jest oschła - ona tylko się spieszy, żeby pomóc pacjentowi, a House jak zwykle teges-tenteges
I pamiętajcie: Fight the power! Nieważne, co się dzieje za burtą naszego statku, on nigdy nie zatonie!


Rozdział 9

Nie mógł usiedzieć w miejscu, czekając na nią. Ale minęła godzina i nic.

- Kobiety! Wiecznie spóźnione! - burknął pogardliwie, po czym sięgnął po Game Boya i wkrótce w pokoju słychać było radosne dźwięki dziecięcej zabawki. Zapytany kiedyś, co mu to daje, odpowiedział, że stanowi świetną grę wstępną.
- W szpitalu? - zapytał wtedy zdziwiony student.
- Nigdy nie wiadomo - odpowiedział House, unosząc enigmatycznie lewą brew.
A poważnie mówiąc, to po prostu szukał odskoczni od ludzkiego wymiaru tego świata. W grze wszystkie zasady były jasne, a ilość możliwych posunięć z góry określona. Tylko od niego zależało, co zrobi, by dojść do celu. Nie musiał lawirować ani liczyć się z innymi, co szczerze mówiąc robił rzadko, zwłaszcza po śmierci Stacy.

Stacy...

Westchnął. Zegarek bezlitośnie odmierzał minuty spóźnienia doktor Cameron. Zerknął na komputer, opierając się rosnącej pokusie wymuszenia połączenia.

Nie.

Przełknął ślinę. Pół godziny.

Tak.

Odłożył Game Boya nie dbając o to, że właśnie stracił możliwość pobicia rekordu i podszedł do stołu. Wziął z niego laptopa i rozsiadł się na kanapie, po czym umieścił go na kolanach.

2200>load>cam_sys=on#8*05

Patrzył na czarny monitor. W tle delikatnym, zielonym światłem pulsowała niewyłączona tablica elektryczna, która moment wcześniej przeszła w tryb oszczędzania energii. Co musiało się stać, że godzinny obchód trwa już ponad półtorej? Znów słyszał głos Chase'a i jego "Kochanie", miękko wypowiedziane pod adresem młodej lekarki. Wyobrażał sobie, że ta dwójka właśnie tarza się po łóżku lub czai się w jakimś mało używanym pomieszczeniu.

Na monitorze wyświetliły się obrazy przekazywane przez kamery. Przeglądał je jeden po drugim, ale nie tylko nie znalazł Cameron, lecz też zauważył brak co najmniej połowy personelu, który z reguły kręcił się po korytarzach.

- House! - w interkomie zabrzmiał głos Cuddy.
Nie odzywał się, za to jego palce szybko przebiegały po klawiszach, wbijając kolejne kody do kamer. Jak to sprytnie wykombinował, zastąpienie 5 inną cyfrą otwiera mu wrota do obrazów z innych ważnych dla Substacji ósmej miejsc. Udało mu się nawet zajrzeć do pracowni Chase'a, gdy wybrał jedynkę, ale nikogo tam nie było, więc tylko skrytykował w myślach fatalny jego zdaniem dobór mebli i zmienił źródło sygnału. W międzyczasie sięgnął na półkę po iPoda, włożył słuchawki do uszu i po chwili jego wnętrze wypełniała muzyka zespołu z lat sześćdziesiątych, Cream.

When the city of Atlantis stood serene above the sea,
Long time before our time when the world was free,
Those were the days...
*

- House!! - głos Cuddy był coraz bardziej natarczywy.
- Czego? - odburknął, wciąż szukając Cameron. Nawet nie wyjął słuchawek z uszu.
- Przyjdź do mnie za dziesięć minut, mamy na...

Ale House już jej nie słuchał, bo oto znalazł tę, której szukał. Cameron klęczała na podłodze korytarza przy niewątpliwie wysokim mężczyźnie i sprawdzała mu tętno. Pokręciła głową, po czym kobieta klęcząca z drugiej strony leżącego mężczyzny chwyciła niewielką strzykawkę i wtłoczyła jej zawartość do żyły leżącego. Po chwili Cameron kiwnęła głową na czekających obok sanitariuszy z noszami. Wspólnymi siłami umieścili na nich pacjenta i ostrożnie zanieśli na oddział. Gdy mężczyzna w końcu leżał nieruchomo, House wycentrował na nim kamerę i ustawił ją na maksymalne powiększenie. Przeszedł go dreszcz podekscytowania i grozy zarazem, gdy zauważył pod jego skórą przemykające cienie, takie same, jak na oglądanym tyle razy filmie.

Those were the days, yes they were, those were the days.

- Epidemia, super! - mruknął pod nosem.

Drzwi otworzyły się i Lisa Cuddy wpadła do jego królestwa jak granat do schronu. Gdyby nie to, że od progu zaczęła na niego wrzeszczeć, nie zwróciłby na nią uwagi, bo muzyka zagłuszała cichsze odgłosy.
- Miałeś u mnie być dwadzieścia minut temu!
- Przykro mi, ale jestem lekarzem, a nie chłopcem na zawołanie. I nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mówili sobie per "ty" - powiedział, nie odrywając oczu od monitora, na którym Cameron patrzyła na pacjenta mocno zatroskanym wzrokiem.

Ona się martwi! - przebiegło mu przez myśl.

- Jestem pana przełożoną, doktorze House - Lisa opanowała się z trudem, lecz wciąż mówiła podniesionym głosem. - Jeśli mówię, że jest narada, to jest narada. Musiałam ją przesunąć o pół godziny, bo panu nie chciało się wychynąć z tej... nory.
- Jeśli pani nie pasuje moja n o r a, to proszę wysyłać mi wiadomości gołębiem pocztowym.

Palce House'a szybko przebiegały po klawiaturze i po chwili tablica zaświeciła się na nowo mocniejszym światłem. Tym razem wyświetliła się na niej tabela z numerami 1 i 2 w pierwszym rzędzie, pełną listą symptomów przy jedynce i dwoma przy dwójce.

- Za pół godziny widzę pana w moim gabinecie.
- O ile nie będę zajęty. Lekarze nie są od narad, tylko od leczenia, i to właśnie robię - powiedział rzeczowym tonem, po czym wskazał teatralnym gestem na drzwi, w których dokładnie w tym samym momencie stanęła Amber z wydrukiem w ręce. Dopiero wtedy House wyjął słuchawki z uszu i wyłączył iPoda. Lekarka potoczyła przytomnym wzrokiem, zauważyła lekko zaczerwienioną twarz Głównodowodzącej Misji i zawahała się.
- Może powinnam przyjść później?
- Nie, Głównodowodząca przyszła właśnie spytać, czy kulek gejszy można nie wyjmować przez dłużej niż tydzień, stąd ten rumieniec... Ale już sobie idzie, więc daj mi te papiery.

Cuddy wyszła szybkim krokiem z twarzą czerwoną jak buraczek. House uśmiechnął się szeroko - wzbudzając szczere zdumienie Amber - i wyciągnął rękę. Automatycznie podała mu świeże wydruki.

- Z "ósemki" - szepnęła podekscytowana.
- Wiem.
- Skąd?

House tylko skinął głową w kierunku laptopa i od razu zagłębił się w lekturze, Amber zaś śledziła nieme kino.

- Doktorze House! Przynieśli następnego!
______

Jeśli chcesz wiedzieć, czego słucha House, zajrzyj tu: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dark Angel dnia Czw 1:02, 21 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:36, 04 Maj 2009    Temat postu:

Wreszcie wrzuciłaś nju part!

Zaraza nam się szykuje a to ci numer!
Czy Cam tez zachoruje, a House będzie szukał odtrutki na podskórne cienie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:46, 04 Maj 2009    Temat postu:

Tak długo czekałam!
Dla mnie Substacja, mimo że akcja dzieje się w kosmosie i posiada całkiem inne realia, psychologicznie i charakterologicznie oddaje ideealnie klimat House'a. Pod tym względem jest niesamowicie wierna nakreślonym w 1 sezonie sylwetkom bohaterów.

Ja oczywiście czekam na ewakuację chorych i personelu w miejsce dowodzenie. Chase może zostać na Substacji, by doglądał jej ruchu. Oczywiście już po tym jak Cam z nim zerwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:44, 04 Maj 2009    Temat postu:

No nareszcie
Tylko czemu takie krótkie
Czekam bardzo niecierpliwie na ciąg dalszy. Och będzie się działo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:31, 09 Maj 2009    Temat postu:

boskie !
czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:24, 18 Maj 2009    Temat postu:

eigle napisał:
Ja oczywiście czekam na ewakuację chorych i personelu w miejsce dowodzenie. Chase może zostać na Substacji, by doglądał jej ruchu. Oczywiście już po tym jak Cam z nim zerwie.

Ja szykuję cokolwiek innego I to wkrótce.

nefrytowakotka napisał:
Czekam bardzo niecierpliwie na ciąg dalszy. Och będzie się działo

Będzie! *kiwa głową*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:43, 03 Cze 2009    Temat postu:

Rozdział 10

Rozdział został ukończony... jakiś czas temu. Musiałam mu jednak dać dojrzeć, parę rzeczy przemyśleć... Ostatecznie dać do zbetowania. I oto jest. Miłego czytania!

Z dedykacją dla Nisi - dzięki za betę


House patrzył z rosnącą ciekawością na monitor. W międzyczasie szybciutko przejrzał papiery. Wiedział, jak będą leczyć pacjentów i wiedział, że nie przyniesie to oczekiwanych rezultatów. To była już trójka.

Kończyli właśnie zajmować się trzecim pacjentem, gdy najwidoczniej zabrzęczały im pagery, bo sięgnęli mniej więcej w tym samym czasie do kieszeni i niemal wszyscy opuścili salę. House szybko przewijał obrazy aż znalazł ich w sali z pierwszym chorym. Jego ciałem raz po raz wstrząsał prąd, usiłujący przywrócić umykające życie światu. Wokół pełno było ludzi ze strzykawkami, rurkami i skalpelami. Nikt z nich nic nie mógł zrobić. Ciągłe linie na monitorach obwieściły przegraną lekarzy.

- Niewiele ponad tydzień. W takim tempie ludzie na "ósemce" wkrótce zaczną padać jak muchy - mruknęła Amber ponuro.
- Myślisz, że to się przenosi drogą kropelkową?

Amber skinęła głową.

- Nie - odpowiedział. - To by było za proste.
- Nie wiesz.
- Dowiem się, jak mi powiedzą, skąd są chorzy.
- Oraz gdzie przebywał trup.
- Od kiedy jesteś taka cyniczna? - usiłował żartować. Znał ją doskonale, inaczej by jej tu nie trzymał.
- Studia medyczne wypaczają człowieka. Naszymi pierwszymi pacjentami są klienci kostnicy. Jak mamy potem okazywać uczucia przychodzącym do nas ludziom?

Wiedziała, że jej nie odpowie, bo jego niebieskie oczy zaszły jakby mgłą. To oznaczało, że jej mentor intensywnie myśli i nie należy mu przeszkadzać, o ile nie chciało się narażać na wybuch gniewu połączony z rzucaniem przedmiotami. Usiadła więc cicho na kanapie i czytała po raz nie wiadomo który dokumenty dziwnej choroby.

Drukarka zabrzęczała i wypluła z siebie dwie kartki. Amber rzuciła na nie okiem: akt zgonu z podaniem przyczyny i informacja o rozpoczętej już sekcji zwłok. Zwijają się, cwane bestie - pomyślała z uznaniem. House ocknął się i wyciągnął rękę. Posłusznie podała mu dopiero co wydrukowane informacje. Jej szef zaklął i podbiegł do komputera. Szybko wybrał kod do wydziału łączności.

- Telekonferencja z "ósemką" w trybie pilnym, L-alfa do l-alfa, gdziekolwiek ona jest - rzucił na jednym oddechu.
- Pali się? - spytał operator, krzywiąc się. Za pięć minut miał mieć przerwę, a konferencję musiał ktoś nadzorować.
- Nie, ale jeden trup już jest, głąbie - odpowiedział House cierpko.

Przeklinając w myślach House'a i jego zachcianki, połączył się z operatorem na substacji i po pary minutach twarz House'a pojawiła się na ekranie w niewielkiej kostnicy, gdzie w najlepsze trwała sekcja dopiero co zmarłego pacjenta.
- Co dziś na obiad? - zapytał, mlaskając.

Lekarze przeprowadzający sekcję spojrzeli na niego zgorszeni, a po chwili na jego ekranie pojawiła się twarz Allison.
- Pani doktor, co za niespodzianka!
- Przeszkadza pan.
- Ja tylko chcę popatrzeć.
- A może pan to robić bez wywoływania sensacji i trzymając język za zębami?

House uśmiechnął się łobuzersko.

- Mogę spróbować. Ale będzie mi to pani musiała wynagrodzić, jeśli wie pani, co mam na myśli - zakończył niskim, aksamitnym głosem.

Cameron tylko pokręciła głową z niedowierzaniem i wróciła do oglądania sekcji. Właśnie badano mózg. Pobrano wycinki do badania patologicznego i posiatkowano. Niczego nie znaleziono. Podobnie w płucach, sercu, wątrobie i żołądku.

House przypomniał sobie, że pacjent zmarł z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej. I serce miał w porządku? Niemożliwe.

- Coś tu nie gra... - mruknął.
- Mi to pan mówi? - Cameron westchnęła cicho.
- Jak reszta załogi?
- Póki co zachorował informatyk i konserwator. Pozostali się trzymają.
- Kim był zmarły?
- Co to ma do rzeczy?
- Tylko pytam.
- Mechanikiem, ale jak wyzdrowiał, siedział w sekcji informatycznej, raporty wysyłał, takie tam.
- Zatem musimy założyć, że paskudztwo rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Wie pani, co to oznacza?
- Musimy zachować szczególne środki ostrożności - powiedziała, robiąc nieprzyjemny grymas.
- Które psu na budę się zdadzą, bowiem jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, to wszyscy jesteście już zarażeni.

Na stole zszywali trupa. Allison z nadzieją spojrzała na lekarza dowodzącego sekcją, ale ten tylko pokręcił głową.

- Nic nie znaleźliśmy, doktorze House.
- No to jesteśmy w punkcie wyjścia. Czyli wracamy do analizy początku choroby. Słyszałem, że urządzenia w waszym szpitalu są niezwykle muzykalne. Czemu nie było tego w moim raporcie?
- Bo to nieważne.
- Nie ma rzeczy nieważnych - skrzywił się House. - Macie nagranie?
- Nawet jeśli dźwięk się nagrał, to będzie słaby i zakłócony.
- Naprawdę pięknie was wyposażyli - ironizował Gregory. - Jak to szło? Kluczowa dla egzystencji Marsa substacja, źródło cennych...
- Zamknij się, House! - przerwał mu dość wysoki, męski głos. Za Cameron stanął Robert Chase.
- O, szef ginącej substacji we własnej osobie! Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
- Zejdź pan z mojej narzeczonej, to raz. Dwa, więcej szacunku. Rangę mam wyższą niż pan.
- Kicham na rangi. Ważne, że zarabiam więcej.
- Jeśli nie ma pan nic konstruktywnego do dodania, proszę się wyłączyć. Ma pan nam wyłącznie pomóc, a nie się zabawiać naszym kosztem, co obserwuję od jakiegoś czasu. Zresztą, nie widzę tu nic śmiesznego.
- Doprawdy, młodzież jest coraz gorsza. Nawet poczucia humoru nie mają... Doktor Cameron, ja chcę nagranie, jak najszybciej.
- Załatwione. Do widzenia.
- Do widzenia - powiedział do siebie, bo Chase wyłączył monitor w kostnicy.

***

- Doktorze House, mam dziś chwilę wieczorem...

Mężczyzna przewrócił oczami. Nie pierwszy raz to słyszał. Pech chciał, że tym razem złapała go na korytarzu, gdzie każda mijająca ich osoba od razu mogła się zorientować, o co chodzi.

- Cieszę się. Przynajmniej pani wynalazek posunie się do przodu.
- Myślałam, że moglibyśmy ten czas spędzić razem. No... Wie pan... - teraz Cuddy przewróciła oczami.
- Proszę wybaczyć, że nie skorzystam. Mam młodszą na podorędziu w razie potrzeby.
- Dobrze pan wie, że Amber ma zasady.
- Ja też mam zasady. Oraz pewne wymagania.

Pchnęła go lekko w kierunku ściany i oparła prawą rękę tuż nad jego lewym ramieniem. Podeszła nieco bliżej i zbliżyła twarz do jego twarzy.

- A jakich to ja wymagań nie spełniam?

House spojrzał na nią krytycznym okiem.

- Dwadzieścia lat mniej, mniej zmarszczek, mniej makijażu...
- Kręcą cię osiemnastki? - Lisa ze złości zapomniała o grzecznościowej tytulaturze.
- Chyba nie myśli pani, że uwierzę, że ma pani trzydzieści osiem lat? - House parsknął śmiechem.
- Nie wierzysz mi?
- Pani nie, ale dokumentom medycznym - tak.
- Grzebałeś w mojej karcie?!
- Grzebałem w każdej karcie. A teraz pani wybaczy, jestem tu głównym lekarzem, a nie ogierem rozpłodowym.
- Jak śmiesz! - Twarz Cuddy płonęła ze złości.

House trafił w sedno. Lisa desperacko chciała mieć dziecko, a że nie miała nikogo, kto by się nadawał, na horyzoncie, poddała się nawet sztucznemu zapłodnieniu. Wszystko na nic.

- Chłopcem na posyłki nie jestem również, co już mówiłem wcześniej - wycedził przez zęby Gregory. - Wracam do pracy.

Odchylił się w lewo, wyminął ją i poszedł do siebie.

Zniszczę cię, draniu! - obiecała sobie Lisa Cuddy. Nie cierpiała przegrywać.

***

Cameron kolejną noc spędzała na dopalaczu. Przynieśli jej kolejnych pięciu pacjentów, dwaj poprzedni byli w stanie krytycznym. Powoli docierało do niej, że w tej walce na śmierć i życie przegrywa do zera i nie ma planu kontrataku. Ba! Nie ma nawet planu obrony.

- Chodź spać - Robert usiłował strząsnąć sen z powiek.

Dziwiła się, jak łatwo zasypia bez niej. I jak mało obchodzi go nieciekawa sytuacja zdrowotna na substacji. Jak łatwo zastępuje chorych. Jak mało o nich pyta! Tak zachowuje się prawdziwy dowódca?

- Nie.
- Chodź!

To nie było pytanie ani tym bardziej prośba. Cameron nie wytrzymała.

- Co się z tobą dzieje, Robercie? Zachowujesz się, jakby nic się nie działo, a mnie traktujesz jak swoją podwładną w sytuacjach, gdy powinnam być partnerką. Nigdy taki nie byłeś!
- Chodź! - powtórzył Chase.

Poczuła zapach alkoholu. Spojrzała na niego, zaskoczona i rozczarowana jednocześnie.

- Nigdzie, poza salami szpitalnymi, się nie wybieram, dopóki to się nie skończy.
- Dobrze! Siedź sobie tutaj, jak ci tak miło! Ale potem nie miej pretensji.
- Grozisz mi?

Wzruszył ramionami i parsknął w odpowiedzi, po czym wyszedł z pokoju. Cameron oparła głowę na ręce i pogrążyła się w niewesołych rozmyślaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:00, 03 Cze 2009    Temat postu:

WOW!
Pięknie DA
Bardzo mi się podoba. Ta rozmowa House'a z Cuddy - po prostu rozbrajająca.
Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:01, 03 Cze 2009    Temat postu:

Nareszcie!
Jak ja na to czekałam.

Cytat:
Pchnęła go lekko w kierunku ściany i oparła prawą rękę tuż nad jego lewym ramieniem. Podeszła nieco bliżej i zbliżyła twarz do jego twarzy.


Zaraz, zaraz. Gdzie ja to widziałam!?

Cytat:
- Chyba nie myśli pani, że uwierzę, że ma pani trzydzieści osiem lat? - House parsknął śmiechem.
- Nie wierzysz mi?
- Pani nie, ale dokumentom medycznym - tak.


Zaraz, zaraz. Kiedy to nie pozwolono HL powiedzieć tej prawdy?!

Cytat:
Zniszczę cię, draniu! - obiecała sobie Lisa Cuddy. Nie cierpiała przegrywać.


Jakbym patrzyła na LC właśnie teraz.

I więcej takich smakowitych kąsków.
To byłoby tempo akcji, napięcie, gdyby tak sceny i interakcje personalne wyglądały!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:02, 03 Cze 2009    Temat postu:

i dobrze, że House spławił Cuddy !
a Chase zachowuje się jak ostatni dupek !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:18, 03 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Zejdź pan z mojej narzeczonej

skoro Chase już teraz wyjeżdża z takim tekstem, to co powie później?

---

House nie powinien tak brutalnie obejść się z uddy... to znaczy z Cuddy Na jego miejscu potraktowałabym to jako projekt badawczy "Czy nawet bardzo zasuszona jabłoń może wydać owoce, jeśli poda się jej odpowiedni nawóz"


keep going, D.A.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 23:19, 03 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:25, 03 Cze 2009    Temat postu:

Wreście!
Ruszyłaś paluchami po klawiaturze!!

Robert Chase mnie jakoś nie zaskakuje swoim zachowaniem. Zawsze wiedziałam, że prawdziwe szydło z worka wyszło jak House go wyrzucił z zespołu.
Traktuje Cam jak swoja własność! Co za szok!
Ale ona ma tu charakter. Podoba mi sie. Nie to co zrobili z niej w końcówce 5 sezonu.

Tak trzymaj DA!
I trzymaj paluchy na klawiaturze. Domagam sie kolejnej części!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:13, 21 Sie 2009    Temat postu:

Rozdział 11

Kochani, porażka. Głowę miałam i mam pełną, ale nie miałam - i w zasadzie wciąż nie mam - kiedy siąść i spisać tego w spokoju. Uroki życia w rodzinnym domu oraz pracy w zasadzie fizycznej... Mam nadzieję, że to wybaczycie. Tym bardziej, że lwia część tego tekstu powstała w czasie burzy, a ja się burzy panicznie boję. Tymczasem zamiast ją przespać lub przesiedzieć z głową pod kołdrą - pisałam.

Nie odzywali się do siebie już dwadzieścia dwie godziny. A dokładniej dwadzieścia dwie godziny i osiemnaście minut - bo Cameron zerkała na zegarek gdy tylko mogła, liczyła i kręciła z niedowierzaniem głową. Nigdy im się coś takiego nie przytrafiło. Nie przypominała sobie, kiedy Robert zaczął pić. Nigdy nie widziała go pijanego. Była przerażona. Gdzie podział się ten uprzejmy, szarmancki mężczyzna, którego poznała przypadkiem?

House szybko odtworzył plik wideo z "ósemki" i załamał ręce. Melodia brzmiała jakby ją ktoś wystukał rytmicznie i dość melodyjnie, aczkolwiek dysponując jednym klawiszem. Tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam... Z drugiej strony było to normalne - nie mogła brzmieć inaczej, bo monitory dla pacjentów dysponowały tylko jednym dźwiękiem. Po krótkiej chwili namysłu sięgnął po pudełko pod kanapą i wyjął z niego zwinięte w rulon przenośne pianino. Co prawda nie miało ono pięknego brzmienia pianina, które zostawił na Marsie, ale jako substytut zdawało egzamin. Cieszył się tylko, że nie musi korzystać z baterii, bo urządzenie owo żarło baterie jak wygłodzony batalion wojska grochówkę. Rozwinął klawisze, podłączył je do prądu, po czym przejechał palcami po białych i czarnych przyciskach. Jego dotyk był niemal jak pieszczota. Przypomniał sobie dziecięce lata, kiedy najpierw nienawidził przymusowych lekcji muzyki, a potem chętnie uciekał w jej świat, by unikać spotkań i rozmów z ojcem.

Ojciec Grega był wojskowym wysokiego stopnia. W domu dyrygował wszystkim z werwą właściwą przełożonym. Każde, nawet najdrobniejsze, przewinienie chłopca było szybko wykrywane i surowo karane. Często szedł spać bez kolacji, klęczał godzinami na grochu lub był zmuszany do wchodzenia do ogromnej miski z zimną wodą i lodem. Repertuar kar był bardzo szeroki, nigdy jednak nie został uderzony. Często czuł, że byłoby mu lżej, gdyby ojciec po prostu sprał go pasem, jak to zwykli robić niektórzy ojcowie, gdy pociecha naprawdę coś przeskrobie. Tymczasem on był karany za wszystko - za krzywo zawiązany krawat, za niższą ocenę w szkole, za nierówno postawione w przedpokoju buty. House za młodu miał jednak największy żal do matki, która nigdy, ani razu, nie wstawiła się za nim. Dopiero gdy wydoroślał zrozumiał, że matka bała się jego ojca co najmniej tak samo, jak on. I choć bardzo ją kochał (do czego nigdy w życiu by się nie przyznał), to w domu rodzinnym bywał bardzo rzadko, zwłaszcza odkąd ojciec przeszedł na emeryturę. Nie chciał go nawet widywać i tyle.

Teraz, gdy jego palce przemykały czule po klawiszach, wygrywając ulubione melodie, przypomniał sobie to wszystko. Rozproszyło to jego myśli o tajemniczej chorobie, przy okazji wbijając kolejną drzazgę w jego serce, ale po chwili skoncentrował się z powrotem na tym, co ma zrobić. A czekało go zadanie niełatwe. Miał na podstawie samego rytmu zgadnąć, jaka piosenka zabrzmiała w szpitalu na "ósemce". Zaczął grać. Obniżał i podwyższał tonacje najpierw tak, żeby całość brzmiała przyjemnie, potem tak, by brzmiała przyzwoicie, wreszcie losowo. Nic mu nie pasowało, nie naprowadziło na trop żadnej znanej mu piosenki. Nawet nie zauważył, jak minęła mu na tym trzecia godzina, a on przecież nawet nie zjadł śniadania.

Amber wślizgnęła się do środka bezszelestnie i bez słowa, z talerzem i kubkiem parującej, aromatycznej kawy. Zostawiła je na stoliku, a House nawet tego nie zauważył. Dopiero trzy godziny później jednym haustem wypił zimny już napój i pochłonął kanapkę, po czym wrócił do pianina. Siedział przy nim dłuższą chwilę, delikatnie przejeżdżając palcami po klawiszach. Szlag trafił... Mogę szukać latami, a tyle czasu nie mam. Potrzebuję natchnienia.

Z tą myślą szybko wstał, podszedł do komputera i wystukał kod połączenia do doktor Cameron.

***

Odebrała, choć wcale nie miała ochoty, ani głowy do rozmów. A już na pewno nie z nim, lekarzem, którego oczy zdawały się ją przenikać na wskroś.
- Nie w sosie jesteśmy, hm? - zagadnął z nutką zaciekawienia.
- My mamy się dobrze - burknęła Allison. - A wy?
House zrezygnował ze słownej potyczki, widząc podkrążone oczy i bladziutką cerę lekarki. Reagowała przytomnie i pozwalała sobie na ironię, ani chybi musiała brać kapsułki energetyczne od czasu pojawienia się tajemniczej choroby. Szkoda jej czasu. I tak jest już stracona - Greg przypomniał sobie o hipotezie na temat rozprzestrzeniania się plagi na "ósemce". Co za strata, że tak skończy - przemknęło mu jeszcze przez myśl. I przypomniał sobie, jak umierał pierwszy zarażony. Przeszedł więc do rzeczy:
- Usiłowałem znaleźć melodię pasującą do tego, co brzęczało w maszynie podłączonej do ciała pacjenta. Nic sensownego nie znalazłem... - zawiesił głos, bardziej z zawstydzenia własnym niepowodzeniem niż z potrzeby zebrania myśli. - Musimy to ugryźć inaczej. Jak pani myśli, dlaczego ta melodia się w ogóle pojawiła? Przecież to zupełny ewenement. Chyba że...
Przerwała mu, wiedziona instynktem.
- Chyba że to ktoś przysłał! Celowo! Wraz z chorobą!
- Słusznie. Tylko dlaczego?
- Może... Może melodia to wskazówka? - zasugerowała nieśmiało.
- A po co są wskazówki?
- By za nimi podążać...
Cameron zamarła, widząc, jak niebieskie oczy House'a rozwarły się nieco i pojawiły się w nich iskry. W jednej chwili zrozumiała, co oznacza sformułowanie "przebłysk geniuszu". Jej rozmówca szybko otworzył plik wideo w komputerze, po czym poderwał się z miejsca i usiadł do pianina. Z głośników komputera zaczęły wydobywać się jednotonowe dźwięki. Po chwili spod smukłych palców doktora zaczęły wypływać nuty, pasujące rytmem do tego, co piszczało w komputerze.
Mamy ją! - cieszyła się, zapominając o zmęczeniu i zniechęceniu, wpatrując się w House'a jak we wcielonego boga. Co prawda nie znała tytułu ani wykonawcy, ale wiedziała, że to jest to, czego szukali.

Piszczenie w komputerze ustało, natomiast House grał dalej, zamknąwszy oczy i zatopiwszy się całkowicie w muzyce. Grał "Follow The Leader" Matthew Ryana*.

---
* Piosenka do odsłuchania i pobrania tu: [link widoczny dla zalogowanych] (tak, piosenka była wykorzystana w "House MD"). Nieznającym angielskiego wyjaśniam, że "follow" znaczy "podążać/iść za kimś".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:37, 21 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Potrzebuję natchnienia.

Z tą myślą szybko wstał, podszedł do komputera i wystukał kod połączenia do doktor Cameron.



Gdybym była panienką, zapiszczałabym w tym momencie z uciechy. A tak tylko z satysfakcją głęboką się uśmiechnęłam.


Nareszcie DA! Nic to, że zarwałaś noc. Warto było!

Przypomniał mi twój tekst tyle scen i obserwacji z filmu. A przede wszystkim 5x13 i wspólną pracę Cam i House'a na sali operacyjnej.

Zarywaj dalej kolejne noce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:24, 21 Sie 2009    Temat postu:

Miałam zajrzeć tu później, ale jak zobaczyłam że wrzuciłaś kolejnego parta (W KOŃCU!!) to nie mogłam się oprzeć, żeby nie przeczytać.

Cameron zaiskrzyła jak oczy House'a!!
Zawsze wiedziałam że ona ma ogromny potencjał
inteligencji oczywiście

I gęba mi się uśmiechnęłam jak przeczytałam co zrobił gdy pomyślał, że potrzebuje natchnienia .....

Nie opuszczaj już tego fika na tak długo co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:47, 21 Sie 2009    Temat postu:

DA napisał:
Szlag trafił... Mogę szukać latami, a tyle czasu nie mam. Potrzebuję natchnienia.

Z tą myślą szybko wstał, podszedł do komputera i wystukał kod połączenia do doktor Cameron.


Umie wybierać natchnienie


Pięknie. Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:28, 22 Sie 2009    Temat postu:

Twoje pomysły chyba nie przestaną mnie zadziwiać
Tajemnicza choroba, która okazuje się być zakodowaną wiadomością (jak podejrzewam) od Obcych... Dajesz czadu, D.A.


(teraz House powinien wynaleźć chorobę, która grałaby w innym rytmie i pozarażać nią Obcych - najlepiej "F**ck it" by Eamon )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:56, 22 Sie 2009    Temat postu:

rozumiem cię, ja również panicznie boję się burzy... ale za nic nie mogę wtedy nic napisać, dobrze, że ty potrafisz
Cameron natchnieniem ?
przepięknie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:18, 24 Sty 2010    Temat postu:

Rozdział 12

Nic tak nie motywuje mnie do pisania jak świadomość egzaminu dnia następnego...

UWAGA! Zmiana kategorii wiekowej na +13!


Jego palce przesuwały się powoli i miarowo po klawiszach.

Tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam...
It's follow the leader, baby
That's how it's gonna be
If you ever really wanna get lost
Then follow me

Follow the leader*


Bez dwóch zdań - ktokolwiek coś takiego zaplanował, dobrze wiedział, co i komu daje jako tworzywo. House był stuprocentowo pewny, że ta wiadomość miała do niego dotrzeć. Nie wiedział tylko, czy to coś poważnego, czy tylko gra. Wtedy przypomniał sobie umierającą substację...

Nie, to zdecydowanie nie gra. Substacja numer osiem umierała powoli, a co gorsza, w sposób niewytłumaczalny. Wszystko do tej pory brzmiało absurdalnie: utalentowane muzycznie urządzenie medyczne, pakiet dziwnych objawów, osoby zainfekowane. Ta układanka musi mieć jakąś logikę - myślał gorączkowo House - tylko jaką i jak do niej dotrzeć? Czy jestem w stanie zrobić to, będąc tutaj?

Dwie godziny bił się z myślami.

***

Cameron załamała ręce. Od śmierci pierwszego pacjenta musiała pożegnać jeszcze troje, a infekcję według jej ostrożnych szacunków mogło złapać nawet trzy czwarte pracowników. Choroba posuwała się niesamowicie szybko, mimo zastosowania barier ochronnych. Cała "ósemka" była podzielona na segmenty pozamykane szczelnymi drzwiami, a ludzie chodzili w maseczkach. Długo musiała przekonywać Chase'a, by wprowadził protokół I-5. Dopiero jak wydajność substacji spadła o 20 procent, coś do niego dotarło. Głównodowodząca niechętnie, ale wydała zgodę, i od tej pory liczba stwierdzanych infekcji nieznacznie, ale jednak zmniejszała się.

Lekarka była przemęczona i było to po niej widać bez szczególnego przypatrywania się. Poszarzała cera, sińce pod oczami. Ale jej ruchy były tylko nieco mniej energiczne niż zazwyczaj, głos nie zawodził, myślała trzeźwo. Każdy zaznajomiony z kosmiczną rzeczywistością wiedział, czemu zawdzięcza swą wytrzymałość.

- Idzie pani doktor na rekord? - zapytał ją pielęgniarz, którego imię chwilowo wyleciało jej z pamięci.

Rzuciła mu wtedy ostrzegawcze spojrzenie. Teraz sama patrzyła w kalendarzyk, w którym, jak nakazano, odnotowywała zażyte dawki Energixu i zastanawiała się, czym to się skończy, jeśli szybko nie rozwiąże zagadki.

Jeśli nie rozwiążą zagadki, znaczy się. Wiedziała, że nie jest sama.

***

- Amber, przejmujesz pałeczkę - powiedział osłupiałej dziewczynie House, gdy tylko weszła do jego pokoju, gdzie ją wezwał. Na łóżku leżała walizka, obok niej parę zmiętych koszul, bielizna i przybory do golenia.
- Co pan doktor wyprawia? - oczy asystentki robiły się coraz większe.
House ze stoickim spokojem upychał koszule w walizce i klął, bo nijak nie mógł ich zmieścić. Amber westchnęła, odsunęła go, poskładała wszystko w schludną kostkę (co nie zmieniało faktu, że koszule nadal były wymięte) i bez problemu włożyła do walizki. Zostało nawet trochę miejsca, w które House bez chwili namysłu wrzucił Game Boya i stare czasopismo medyczne, chyba w języku japońskim.
- Głównodowodząca w życiu panu nie pozwoli - pokręciła z dezaprobatą głową.
- Zobaczymy.
Wziął walizkę i ruszył prosto do gabinetu Cuddy.

***

- Absolutnie nie.
Cuddy stała w jak zwykle obcisłym wdzianku, ręce skrzyżowała na piersiach i starała się wyglądać jak kamienna, niewzruszona postać.
- Muszę.
- Nigdzie cię nie puszczę - jak zwykle w chwili zacietrzewienia zapomniała o tytulaturze. - Nie polecisz do grobowca!
- To mój wybór i moja decyzja. Nie wspomnę, że to też mój obowiązek, jako Głównego Lekarza Misji.
Myślał, że ugryzie służbistkę od służbowej strony.
- Nie. Jesteś potrzebny tutaj. Co zrobimy, jeśli choroba przeniesie się na Stację-Matkę?
- Macie Amber. Ustępuje mi tylko wiekiem. Niczego więcej jej nie nauczę, gdy o medycynę idzie. Zresztą, nie jadę do komunikacyjnej czarnej dziury. Przecież tam są komputery.
Amber zarumieniła się. Pierwszy raz jej mentor tak ją skomplementował.
- Absolutnie nie. Nigdzie nie polecisz - Cuddy akcentowała każde słowo.

House miał już plan. Wyszedł bez słowa, ciągnąc za sobą Amber. Szybko wyszeptał parę słów, klepnął ją po ramieniu. Włożył słuchawkę do ucha, ona zrobiła to samo i rozdzielili się. On poszedł do swojego pokoju, żeby nie było podejrzeń, a ona do gabinetu. Tam szybko, słuchając jego instrukcji, połączyła się z Wilsonem i wtajemniczyła go w plan. James zgodził się od razu, przy okazji stwierdzając w duchu, że asystentka House'a to niezwykle pociągająca kobieta. Amber poinformowała House'a, że może wyjść, a ten chwycił walizkę i skierował się do korytarza XYZ. Awaryjnego korytarza.
- Idź do końca, skręć w prawo. - powtarzała słowa Wilsona. - Znajdź drzwi o oznaczeniu XYZ-12.
- Mam.
- Przyłóż dłoń do czytnika... Już? Wejdź do środka. Teraz podejdź do panelu po lewej. Stań tak, by czytnik mógł zeskanować twoje prawe oko. Otworzą się drugie drzwi. Wejdź do środka.
- Jestem - szepnął House.
W małym pomieszczeniu rozbłysło światło. House szybko zauważył małą kapsułę na wyciągu.
- Jak tym się steruje? - spytał z wahaniem.
- Normalnie. Jak w grach komputerowych - Amber zachichotała, przekazując słowa Wilsona. - Ma pan doktor wprawę. Proszę pamiętać, że w momencie zamknięcia kapsuły otworzyć można ją tylko z zewnątrz i straci pan ze mną dotychczasową łączność. Pański kod to 928hg. Niech się pan nie martwi, automatyczny pilot pana poprowadzi... Powodzenia. Od doktora Wilsona i ode mnie.

House wolnym krokiem podszedł do metalicznej kapsuły. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w środku; wrzucił walizkę do tyłu i zapiął pasy. Drzwi zamknęły się automatycznie. Zaświecił się mały panel. Odruchowo wpisał podany wcześniej przez asystentkę kod i wnętrze kapsuły ożywiło się światełkami. Patrzył na nie chwilę, nie wiedząc, co zrobić.
- Witaj na pokładzie, Gregory House - Automatyczny pilot miał bardzo przyjemny, damski głos. Jak na filmach z Jamesem Bondem. - Następuje automatyczne skanowanie... Kapsuła sprawna i gotowa do lotu. Stacja docelowa?
- Substacja numer osiem.
- Cel: substacja numer osiem. Proszę o potwierdzenie.
Zapaliły się dwa guziki: czerwony i zielony. House odruchowo wcisnął ten drugi. Rzeczywiście, banalne.

Kapsuła drgnęła i po chwili wyciąg zaczął przemieszczać ją w kierunku ciemnego korytarza. Gdy się w nim znalazła, korytarz zamknął się z jednej strony, a z drugiej otworzył i po chwili kapsuła z włączonym silnikiem unosiła się obok Stacji-Matki.

- Cel: substacja numer osiem. Szacunkowy czas lotu: jedenaście godzin. Poziom tlenu: sto procent. Poziom paliwa: sto procent. Życzę przyjemnej podróży.

***

- Doktor Cuddy! - okienko mechaników zamigotało. - Odnotowaliśmy przerwanie powłoki stacji!
- Meteoryt?
- Nie. To coś z wewnątrz.
- Zeskanujcie korytarze.
Minęły dwie minuty.
- Ślad cieplny w korytarzu XYZ.
Cuddy zadrżała.
- Stan kapsuł?
- Czterdzieści dziewięć.
Ty sukinsynu!
- Ostatnie logowanie? - ledwo opanowała głos.
- Doktor Gregory House.
Ty cholerny sukinsynu!

_____
* [w wolnym tłumaczeniu]
"Podążaj za przywódcą, skarbie
Tak właśnie ma być
Jeśli kiedykolwiek zechcesz zniknąć
Podąż za mną

Podążaj za przywódcą"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin