|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 9:41, 30 Sie 2008 Temat postu: Snapshots [10/?, T, NZ, +18] |
|
|
zweryfikowane przez Nisię
Od tłumaczki: Snapshots to garść scenek z alternatywnej rzeczywistości, w której wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Mam nadzieję, że czytając, będziecie śmiali się równie często, jak ja
Czekam jeszcze na zgodę autorki. Czyli aktualnie tłumaczę na czarno
Jak ktoś ma pomysł, jak wygładzić moje tłumaczenie, zapraszam na PW
Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Scena 1. - Życzenie
W której sześć tygodni robi wielką różnicę...
- Chcę greckie danie z Daphne, - oświadczyła Cameron, kręcąc leniwe kółeczka na nagiej piersi swojego faceta.
To zadziwiające, jaką różnicę może sprawić sześć tygodni, pomyślała, uśmiechając się. Niesamowite, jakiej swobody i pewności siebie nabrała przy przy nim w ciągu minionego półtora miesiąca.
- Daphne nie dostarcza do domu, - odparł House nie otwierając oczu, jako że odzyskiwał siły po najlepszym sobotnim poranku od, no cóż, od ostatniego tak spędzonego sobotniego poranka.
W pracy nic się nie zmieniło, nadal był nieznośnym dupkiem, a ona nadal była moralnie rozwścieczona i nikt, nie wyłączając Wilsona, nie miał najmniejszego pojęcia, że młoda, sarniooka immunolożka spędzała ostatnio więcej czasu w domu szefa, niż swoim własnym. I tego sobie właśnie oboje życzyli.
- Wiem, - powiedziała niewinnie, po czym schyliła się, by umiejscowić całusa na jego obojczyku.
Jednak tutaj, w tych ścianach, wszystko było całkiem inne. Cóż, być może to małe nadużycie. Nadal nabijał się z niej, jeśli powiedziała coś godnego nabijania się, i nadal szybciej wydłubałby sobie oko zardzewiałym widelcem, niż porozmawiał o swoich uczuciach. Wiedziała jednak, że zależało mu na niej, skoro okazywał to na swój, Housjański sposób. Tak jak wiedziała, że mogła zmusić go do opuszczenia osobistej bańki i zdobycia dla niej falafela w sobotni poranek.
- Nie oczekujesz, że naprawdę wyjdę i przyniosę ci go, prawda?
Kontynuowała składanie mokrych całusków wzdłuż jego szyi, w dół, w kierunku piersi, aż ogarnęła różowymi wargami jego sutek i wydała potwierdzające yhmmm z głębi gardła, wysyłając elektryzujący impuls prosto do jego krocza. Nadal z zamkniętymi oczami jęknął lekko, gdy poruszyła owiniętym językiem, a potem dmuchnęła na wilgotne miejsce, wysyłając dreszcz w dół kręgosłupa, za którym podążyła paznokciami, wydrapując cztery równoległe linie w dół jego torsu.
Zadziwiające, już był w połowie twardy, pomimo tego, że spełnił się nie dalej niż dwadzieścia minut temu. Lekko potrząsnął głową, bo w jego wieku to po prostu nie powinno być możliwe. Bez wątpienia młoda immunolożka groziła mu przedwczesnym zgonem, ale któż znał słodszy sposób zejścia z tego świata?
- Przypuszczam, że masz ochotę na to, co zwykle? - zapytał w końcu zrezygnowany i otworzywszy oczy napotkał wlepione w niego spojrzenie Bambi.
Nagrodziła go bardzo próżnym, a mimo to olśniewającym uśmiechem i kiwnięciem, na które tylko nieskładnie mruknął w odpowiedzi, wysuwając nogi z łóżka. Złapał laskę i zahaczył nią o bokserki i dżinsy, podnosząc je z podłogi. Ostatnie, o czym marzył, to jazda przez pół miasta po coś na wynos. Wiedział jednak z doświadczenia, że nie miałaby żadnych oporów, żeby zgasić go, gdyby próbował dokończyć, co właśnie zaczęła, jeżeli nie dałby jej pieprzonego gyrosa.
- Wiesz, - powiedział, gdy już całkowicie ubrany wzuwał buty, - masz szczęście, że lubisz lody, bo inaczej sprzedałbym cię pierwszej wędrownej bandzie cyganów, ty mała zdziro.
Cameron tylko zaśmiała się, wiedząc, że żartuje. Jednocześnie była zadowolona, że tak łatwo mogła już nim manipulować. Niewiele czasu zabrało jej nauczenie się, że poza szpitalem to ona dzierżyła sporą władzę nad swoim szefem, do czego on nikomu by się nie przyznał. Nie obawiała się jej używać, skoro nie miał nic przeciwko.
Usiadła wyprostowana, pozwalając, by prześcieradło opadło jej do talii, gdy wyciągnęła ręce nad głową i przeciągnęła się, prezentując się w całej nagiej okazałości głodnym oczom House'a. Ale on tylko potrząsnął głową i zrobił grymas, jakby oderwanie oczu od jej kształtów sprawiało mu ból.
- Biorę twoje auto, - oświadczył i odwrócił się, by wyjść z sypialni. - Gdzie masz kluczyki?
- Na stoliku przy drzwiach, - zawołała za jego znikającymi plecami, mając świadomość, że nie mógłby przywieźć jedzenia na motorze.
- Lepiej bądź nadal naga, gdy wrócę! - zawołał House i trzasnął drzwiami.
Cameron opadła z powrotem na poduszki, pozwalając, by jej włosy rozlały się długimi, orzechowymi falami, a ramiona rozpostarły się na całą szerokość łóżka.
Leżąc tak, zastanawiała się, czy wstać i ubrać się, ale zdecydowała się nagrodzić go za dobre zachowanie, robiąc właśnie to, o co poprosił. A raczej zażądał, ale po co sprzeczać się o szczegóły. Zamiast tego postanowiła owinąć się prześcieradłem, by uciec przed chłodem, który zaatakował, gdy tylko przestała dzielić ciepło ciała House'a.
To niesamowite, jaką różnicę robi sześć tygodni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Śro 13:44, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:44, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
To jest świetne! No teraz to się już nie opędzisz od próśb o tłumaczenie, no way.
"masz szczęście, że lubisz lody, bo inaczej sprzedałbym cię pierwszej wędrownej bandzie cyganów, ty mała zdziro." powala, normalnie wizualizuję sobie to i nie mogę przestać się śmiać.
a w ogóle to...
Pierwsza! :smt005
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:01, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
świetny fik, gratulacje dla autorki
Narenika jak zwykle świetne tłumaczenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MlecznaCzekolada
Pacjent
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 10:10, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No wspaniałe. Naprawdę cudne. Gyros !!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:24, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Gratuluję autorce tego tekstu i tobie boskiego tłumaczenia Narenika. Mam nadzieję, że autorka pozwoliła na tłumaczenie swojego tekstu, co ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Couvert de Neige
Stomatolog
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:00, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
O DAMN!
Cameron władająca Housem.
House jadący po jedzenie dla Cameron.
Geez! Kiedy dalsza część?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:19, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
O Mój Boże.
Genialny tekst... Nie wiem jak często się śmiałaś ale mi się to kilka razy zdarzyło czytając tego fika.
Jest taki... "Housowaty inaczej".
Jednym słowem brak mi słów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MartaOSB
Student Medycyny
Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia/Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:54, 31 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ochy i achy dla Ciebie Narenika i autorki, wspaniały fic, czekam na dalszy ciąg....
Też bym zjadła gyrosa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:33, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Przyłączam się do ochów, achów i roztapiam się w tej wizji... Zdecydowanie to jest wersja rzeczywistości, która powinna być prawdziwa!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 13:33, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Od Tłumaczki: Nadal robię na czarno, uznając brak odpowiedzi za zgodę Nie jestem zadowolona ze swojego tłumaczenia, ale z braku pomysłów, jak wygładzić niektóre chropowatości, wrzucam jak jest. Udanej zabawy
Scena 2. - Pierwszy
W której Wilson się dowiaduje...
Cameron nie była pewna, jak długo drzemała, leżąc nago w łóżku House'a, owinięta tylko prześcieradłem, czekając aż wróci z greckim jedzeniem, o które prosiła. Usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Wygramoliwszy się z łóżka i zabrawszy z sobą prześcieradło, ruszyła mu na spotkanie, nonszalancko ciągnąc prześcieradło za sobą. Niespecjalnie przejmowała się okryciem, zarówno ze względu na prośbę House'a, jak i świadomość, że połowicznie owinięta pościelą wyglądała naprawdę kusząco.
- Czy pamiętałeś, żeby wziąć... Ahhhh!
Cameron wrzasnęła, gdy za rogiem znalazła wpatrzone w siebie nie lodowato-błękitne oczy swojego faceta, ale ciepłe, brązowe oczy jego najlepszego przyjaciela.
- O MÓJ BOŻE! - krzyknął Wilson, natychmiast zakrywając oczy dłonią.
- CO TY TU ROBISZ?! - zawołała Cameron, szybko okrywając się prześcieradłem i owijając je ciasno wokół ciała.
- CZY HOUSE WIE, ŻE TU JESTEŚ?! - skontrował zszokowany Wilson.
- Co ty sobie myślisz! - odcięła się Cameron. - A co z tobą?! Nie wiesz, jak się puka?!
- Byłem właśnie... bo House... gdzie jest House? - jąkał się Wilson, nic nie rozumiejąc.
- Tu go nie ma, - odparła krótko, rumieniec wwędrował jej na twarz, gdy kurczowo próbowała owinąć się jeszcze ciaśniej prześcieradłem.
- Ale jego motor jest przed domem, - odpowiedział. Brzmiał coraz bardziej, jak spłoszony ośmiolatek, kiedy wskazywał gdzieś w kierunku drzwi, a nadal miał zasłonięte oczy.
- Wziął mój samochód, - wyjaśniła.
- No cóż, to jest wytłumaczenie, - przyznał, krzywiąc się, jak kiepsko to zabrzmiało.
- Ale to nadal nie tłumaczy, co ty tu robisz, - powtórzyła Cameron, zastanawiając się, po co ciągnęli tą dyskusję. - I już możesz otworzyć oczy, okryłam się.
- No cóż... - zaczął wyjaśnienia od opuszczenia dłoni i odsłonięcia oczu, gdy drzwi znów się otworzyły.
- Mam twoje przeklęte jedzenie i lepiej, żebym mógł zjeść swoją porcję z twojego nagiego cia... - House gwałtownie przerwał i zatrzymał się wpół kroku, gdy zobaczył rozgrywającą się scenę. Jego przyjaciel wyglądał na śmiertelnie zawstydzonego, a jego dziewczyna zarumieniła się aż po szyję i jak przypuszczał również na piersi, chociaż nie mógł tego dostrzec przez prześcieradło, które kurczowo przyciskała do ciała. Żadne nie dostrzegało, co dzieje się z drugim, bo bardzo starannie na siebie nie patrzyli.
- W czymś przeszkodziłem? - zapytał House, nader rozbawiony, bo szybko dopasował kawałki i wydedukował już, co musiało się stać. - Bo zawsze mogę znowu wyjść i wrócić za dwadzieścia minut.
- O boże! - wykrzyknął Wilson, szybko obracając się i znowu zakrywając dłonią oczy. - Ja właśnie myślałem... to znaczy... właśnie byłem...
- Zamierzam sobie pójść... - głos Cameron zaczął zanikać, gdy obróciła się i ruszyła z powrotem do sypialni, nie bardzo potrzebując dalszych wyjaśnień.
House patrzył z rozbawieniem, a Wilson starał się nie patrzeć wcale, jak Cameron wyczłapywała z pokoju. Tak ciasno owinęła się prześcieradłem, że ograniczało jej kroki, a najwyraźniej była zdeterminowana, żeby nie poluźnić chwytu na tkaninie. House, zauważywszy, że Wilson obserwuje, jak przygląda się Cameron, spojrzał pożądliwie i z aprobatą, jak śnieżnobiałe prześcieradło opinało się na tyłeczku Cameron.
- Więc Wilson, - House zwrócił się do drugiego mężczyzny, gdy rzucił jedzenie na stolik przy kanapie i wszedł do kuchni po napoje, - co cię sprowadza w ten miły, sobotni poranek?
- No cóż, wpadłem, żeby wyciągnąć twój aspołeczny tyłek z łóżka, bo ostatnio wiodłeś nadzwyczaj pustelniczy żywot. Zaniepokoiłem się, że możesz mieć depresję, czy coś, aczkolwiek twój wyśmienity humor i towarzystwo wydaje się obalać moje teorie, - powiedział z zakłopotaniem Wilson, gdy House wrócił do pokoju niosąc dwa piwa i dietetyczną colę. - Jest wpół do dwunastej, - zauważył z niedowierzaniem, gdy House wręczył mu piwo.
- Wyglądasz, jakbyś go potrzebował, a ja muszę ukoić nerwy, skoro nie dostałem takiego powitania, jakie bez wątpienia spotkało ciebie, - odparł luźno House.
- No tak, co do tego, - Wilson był spragniony informacji, a natrętna potrzeba wtrącania się w życie przyjaciela przyćmiła zażenowanie, chociaż rumieniec nadal barwił mu policzki. - Jak długo jesteś... tak witany?
House zrobił pauzę, jakby musiał obliczyć to w pamięci.
- Och, jakieś półtora miesiąca. A co, jesteś zazdrosny?
- Może troszkę, - przyznał Wilson. - I nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałeś! Jestem nadal w szoku, ty i Cameron...
- Tak, ja i Cameron, - sparował, przewracając oczami, chociaż w głębi duszy był całkiem zadowolony, że jego przyjaciel wreszcie się dowiedział i mógł z nim o tym porozmawiać. - I ręce przy sobie, ona jest moja, - powiedział House nieco bardziej serio, niż Wilson mógł się spodziewać. - I to było jedyne takie powitanie, na jakie się załapałeś, albo przywilej posiadania klucza zostanie ci cofnięty.
Wilson zgodnie pokiwał głową. Do pokoju weszła Cameron, ubrana w szare spodnie od dresu i obszerny, kasztanowy sweter z włóczki.
- Auu, - jęknął House, - bardziej podobał mi się twój wcześniejszy strój.
- Więc, czy to nadal jest tajemnica tajemnic? - zapytał Wilson.
- Zamierzasz potem zapytać, czy ją tylko lubię, czy całkiem lubię? - z sarkazmem zapytał House, otwierając piwo i biorąc łyk.
- To zasadne pytanie, - bronił się Wilson. - To znaczy, nie powiedziałeś mi, a ja zdaje się jestem jedynym twoim przyjacielem. Czy ktoś jeszcze już wie?
House przewrócił oczami i dopił piwo.
- Wszyscy wiedzą, Jimmy, nic nie ukrywam. Jak zajrzysz na mojego bloga, to zobaczysz, że zmieniłem status na zajęty.
- Naprawdę?
- Nie, nie naprawdę ty kretynie, - odparł House potrząsając ze smutkiem głową. - Na chwilę obecną panuje zasada wiedzieć-musi.
- Chyba masz na myśli musi wiedzieć? - poprawił Wilson.
- Nie, wiedzieć-musi, - upierał się House. - Ty wiesz, więc nikt więcej nie musi.
- Cokolwiek dzieje się między nami tutaj, nie zmienia niczego w szpitalu, - wtrąciła się do konwersacji Cameron, rzucając spojrzenie House'owi. Kiwnął nieznacznie, ale z aprobatą, więc kontynuowała. - Wiesz równie dobrze, jak my, co by się stało, gdybyśmy ujawnili nasz związek w pracy. Ludzie by plotkowali i gadali, i osądzali nas. Wszyscy mówiliby, że House skorzystał z pozycji siły i wykorzystuje o wiele młodszą, naiwną podwładną. A jednocześnie, że ja w oczywisty sposób staram się uzyskać awans przez łóżko. Zatem w pracy jest tylko biznes, jak zawsze, z czego obydwoje zdajemy sobie sprawę i tak wolimy. Ale kiedy nie jesteśmy w szpitalu...
- Co Cameron chce powiedzieć, tak rozwlekle, jak to tylko możliwe, - przerwał House, - to, że jesteśmy dorośli, więc jeśli ktoś ma z tym problem, to może mnie pocałować w moją kaleką dupę. A tu jest twoje jedzenie, - powiedział, wręczając jej puszkę coli, wyraźnie nieswój z powodu kierunku, jaki obrała rozmowa. - A tu jest dodatkowa porcja humusu i placki pita, jeżeli masz ochotę, Wilson.
Wilson i Cameron spojrzeli na siebie ze zdziwieniem wywołanym gościnnością House'a, ale zdecydowali się jej nie komentować, ponieważ to tylko zagwarantowałoby, że nie objawiłaby się już nigdy więcej. Zamiast tego wszyscy troje zajęli się jedzeniem, jakby Wilson nie odkrył przed chwilą, że jego najlepszy przyjaciel ukrywał związek z podwładną przez półtora miesiąca, wpadając na nią półnagą. Wręcz przeciwnie, właściwie wydawało się całkowicie naturalne dla ich trójki, że spędzali czas razem w ten sposób.
- No więc, po co przywiozłeś aż tyle humusu? - zapytała Cameron z ciekawością, kiedy zdała sobie sprawę, że przywiózł aż sześć porcji.
- Ponieważ miałem zamiar rozsmarować go po twoim nagim ciele i powoli go z ciebie zlizać, - swobodnie odparł House.
Wilson zakrztusił się rzeczonym humusem.
- Wiesz co, czuję się dotknięta, że traktujesz mój tyłek, jak pitę, - powiedziała Cameron, uśmiechając się widocznym zadowoleniem, mimo że dwuznaczność wyszła kiepska, aż zabolało.
- To było absolutnie okropne, wiesz o tym, prawda? - jęknął House i otrząsnął się.
- Chciałaś chyba powiedzieć falafel*, - Wilson przeciągnął drugą sylabę i przybrał niewinną minę, która pasowała jedynie do twarzy chłopięcia z chóru.
W pokoju zapadła cisza, gdy nagle Cameron zaczęła się śmiać. Najpierw tylko chichot, który rósł powoli, aż śmiała się tak mocno, że z jej ust zaczęły wydobywać się wysokie prychnięcia, a łzy pociekły jej po twarzy.
- Wilson, - powiedział ostrzegawczo House, obserwując jej atak śmiechu z zażenowanym rozbawieniem, - jeżeli zabiłeś mi dziewczynę, będziesz mi winien nową, równej lub większej wartości.
To jego wyraz twarzy, rozbawienie połączone z początkiem czegoś więcej, powiedział Wilsonowi, że jeśli miałby znaleźć kobietę, którą House rozważyłby, jako równą, czy bardziej wartościową od Cameron, to powinien już zacząć jej szukać, bo miał silne wrażenie, że zajęłoby mu to strasznie dużo czasu. Ale z drugiej strony, pomyślał Wilson, obserwując interakcje pary, pomijając sytuację, w której House zrobiłby coś kategorycznie głupiego, miał wrażenie, że nigdy, przenigdy nie będzie musiał szukać.
-------------
* falafel - Maracotka odkryła, że określa się tak także gejów, żartobliwie Że pita płaska, a falafel wręcz przeciwnie, okrąglutki, jak piłeczka, nie muszę już chyba dodawać?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
freelance
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:48, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
falafel.. xD
tłumaczenie mi się podoba, nie wiem co od niego chcesz.
i owszem, dwuznaczność była do bani
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:53, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jak możesz być niezadowolona ze swojego tłumaczenia? No JAK?
Jest świetnie. Uśmiałam się niesamowicie... Te teksty House'a są tak "miło" inne. Nie jest zgryźliwy, jest tylko ironiczny...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:06, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Nareniko - I love you.
Jak znajdziesz coś równie boskiego i nie będziesz chciała tłumaczyć - wróć do dawnych "zasad" i podrzucaj mi - nie wiem jak to robisz, ale talent wyszukiwawczy masz, że hoho.
A tego konkretnego fika odmówię sobie w oryginale, będę się gryzła i niecierpliwiła, ale poczekam na Twoje tłumaczenie. Brzmi dużo śliczniej niż język obcy, który raczej rozumiem, ale nie czuję tak wspaniale jak polskiego. Doskonale Ci idzie! Jak zwykle...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lipciaaa
Pacjent
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z miasta do którego na pewno nie przyjedziesz...;] Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:44, 01 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
To jest świetne. xD
chociaż czytam nielegalnie. [wohoho ;ppp]
zabiło mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Śro 21:16, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Od tłumaczki: zaczynam przywykać do życia na nielegalu Tym razem bez świńskich tekstów... a szkoda
Scena 3. - Dom
W której Cameron wraca do domu...
House porwał komórkę ze stolika natychmiast, gdy zadzwoniła, ale przeczekał trzy dzwonki, zanim odebrał połączenie.
- Domyślam się, że to znak, że samolot się nie rozbił na jakiejś tajemniczej wyspie, na której więcej jest pytań niż odpowiedzi, - powiedział House w ramach swoistego powitania.
- Nie, samolot się nie rozbił, a nawet jeśli, to wracałam ze Seattle, na kontynencie Stanów Zjednoczonych nie ma zbyt wielu nieoznaczonych na mapach wysp, - odpowiedziała Cameron, rozbawiona, ale wyraźnie zmęczona.
- To i to dobre, - powiedział House ze wzruszeniem ramion czytelnym w jego głosie, - bo chociaż jesteś lekarzem, to byłabyś beznadziejnym Jack'iem.
- Dzięki za wotum zaufania, - odparła z sarkazmem. - Był jednak w samolocie dzieciak, który wyglądał na wystarczająco naćpanego, żeby być Charliem, nawet był Brytyjczykiem.
- No to świetnie, - odpowiedział z uśmieszkiem, - grupa ocalonych nie może istnieć bez własnego, uzależnionego obcokrajowca na wyposażeniu.
- Oczywiście, że nie, - westchnęła Cameron. - Jakim cudem zdryfowaliśmy na wątek Losta? Chciałam tylko zadzwonić, żeby dać ci znać, że wylądowałam bezpiecznie i zobaczymy się jutro w pracy.
- Przyjedź.
To było polecenie, a nie prośba.
- House, jest wpół do trzeciej w nocy. Jestem wykończona. Naprawdę, marzę tylko o tym, żeby pojechać do domu, wziąć prysznic i pójść do łóżka, - odpowiedziała, idąc przez parking do miejsca, w którym jej samochód stał przez tydzień spędzony na konferencji.
- Więc przyjedź i zrób to tutaj, - nalegał.
- Nie chcę tam przywozić samych brudnych ubrań, a do tego nie mam żadnych czystych u ciebie. Oddałam wszystkie do pralni zanim wyjechałam. A ponieważ szczerze wątpię, że je odebrałeś pod moją nieobecność, musiałabym jutro rano, przed pracą, podjechać do siebie, a naprawdę wolałabym ten czas poświęcić na sen, - tłumaczyła. Mimo tego, że już blisko rok byli razem i spędzała u niego jakieś osiemdziesiąt pięć procent wolnego czasu, nadal sumiennie przestrzegała zasady, by nie zostawiać zbyt wielu rzeczy u niego.
- Odebrałem twoje pranie, masz tu mnóstwo czystych ubrań, - szybko odparł House.
- Naprawdę? - zapytała Cameron, zaszokowana kompletnie.
- Naprawdę, - powtórzył. - Masz tu mnóstwo czystych ubrań. Teraz przyjedziesz?
Cameron westchnęła, pokonana. Jednak w gruncie rzeczy cieszyła się, że po tygodniowej separacji tak mu zależało, żeby przyjechała, bo sama też się za nim stęskniła.
- Taak, już jadę.
- Wszystko musisz utrudniać, - odparł House wyraźnie z siebie zadowolony.
- Zawsze mogę zmienić zdanie, - ostrzegła życzliwie.
- Po prostu przywieź tu swoją małą, jędrną dupinę, - odpalił.
- W porządku, do zobaczenia za chwilkę, - zamknęła konwersację małym śmiechem. - Kocham cię.
- Ciebie też, - był wstanie powiedzieć, nadal nie do końca swobodnie czując się ze słowem na M.
Wyłączył komórkę, rzucił ją na siedzenie kanapy obok siebie i oparł stopy na stoliku. Nie miał nic do roboty, poza czekaniem.
Minęło niewiele czasu, gdy już parkowała na jego ulicy i ciągnęła swój bagaż pod jego drzwi. Zaczęła przetrząsać klucze, żeby znaleźć ten, który dał jej przed kilkoma miesiącami, ale House zaskoczył ją ponownie, otwierając drzwi, zanim jej się udało.
- Tęskniłeś za mną? - zapytała, z uśmieszkiem zadowolenia, że tak ochoczo wyszedł jej na spotkanie.
Nie odpowiedział, tylko szeroko otworzył drzwi, wpuszczając ją do środka. Jednak uśmiech samozadowolenia zamarł jej na ustach, gdy weszła do pokoju i natychmiast zauważyła zmiany.
- To moje biurko, - powiedziała, spoglądając na stół stojący w kącie. - A to moje obrazy. A to są moje fotografie.
- A to są twoje książki, a w kuchni są twoje talerze, a twoje buty w szafie, - kontynuował nonszalancko House.
Cameron przestała wytykać swój dobytek rozproszony po pokoju i skierowała krytyczne spojrzenie na swojego mężczyznę.
- Przeprowadziłeś mnie, gdy byłam w Seattle, - zauważyła beznamiętnie.
- A-ha, - odpowiedział tym samym tonem.
- Uzgodniłeś z właścicielem mojego mieszkania?
- A-ha.
- Rozwiązałeś moje umowy?
- A-ha.
- Podałeś nowy adres na poczcie?
- A-ha.
- I w szpitalu?
- A-ha.
- Gdzie reszta moich mebli, która się tu nie zmieściła?
- W magazynie.
- Jak dostarczyłeś tu moje rzeczy?
- Wilson, Chase i Foreman.
- Pozwoliłeś któremuś z chłopaków grzebać w mojej szufladzie z bielizną?
- Nie. Upewniłem się, żeby akurat ją zapakować samodzielnie, - powiedział House z cieniem lubieżnego uśmiechu na obliczu.
Cameron westchnęła i kiwnęła się w przód i w tył kilka razy.
- Czy kiedykolwiek przemknęło ci przez myśl, żeby zaproponować mi przeprowadzkę do ciebie? Że mogę tego nie chcieć?
- Gdybym zapytał, odmówiłabyś? - odparł House.
- Nie, - odpowiedziała bez zastanowienia.
- No to w czym problem?
Cameron rozważała to przez chwilę.
- Zdaje się, że nie ma żadnego, - powiedziała, a szczery uśmiech rozpromienił jej twarz, gdy podeszła do House'a.
- No to ustalone, - powiedział, oplatając ramionami jej talię i przyciągając ją bliżej. - Witaj w domu, - wyszeptał, zanim ją pocałował. Jednak zmarszczył brew, gdy nagle odsunęła się i spojrzała na niego podejrzliwie.
- Wcale nie odebrałeś mojego prania, prawda? - zapytała.
- Oczywiście, że nie, - przyznał się. - Ale masz tu pełno czystych ubrań.
Cameron tylko roześmiała się i przyciągnęła go na kolejny pocałunek.
Jak dobrze być w domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:52, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Upiękniłaś mi wieczorne rodzynki w jogurcie, chwała Ci za to.
To jest suuuper, super, super, autorka nie odchodzi od postaci, ale tak ładnie je popycha A tłumacz niezgorszy. Ściskam Cię tłumaczu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:30, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jakież to miłe... House zorganizował przeprowadzkę
Cytat: | - Czy kiedykolwiek przemknęło ci przez myśl, żeby zaproponować mi przeprowadzkę do ciebie? Że mogę tego nie chcieć?
- Gdybym zapytał, odmówiłabyś? - odparł House.
- Nie, - odpowiedziała bez zastanowienia. |
Ten tekst mnie powalił...
Takiego fika mi dzisiaj trzeba było!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:14, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Jejuuuu - jak ja to lubię! Bombowe megasuperhiperwypas!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:46, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
jakie fajne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Couvert de Neige
Stomatolog
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:05, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Narenika, lejesz miód na me serce ^^ cudnie ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
freelance
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z pokoju :P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:30, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Nie ma to jak przeczytać coś dobrego po powrocie ze szkoły po ośmiu lekcjach... x_X
Narenika: chylę czoła przed Twoimi zdolnościami tłumaczenia i znajomości języków
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:32, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
świetny fik
a do tłumaczenia nie ma zastrzeżeń
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jolly102
Pacjent
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 19:02, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
cudo!!!!
czytając aż można się rozmarzyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:31, 05 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
przeczytałam te dwie ostatnie sceny i rozanieliłam się
czekam na dalsze tłumaczenie tego oto opowiadania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 19:45, 06 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
No to pora na kolejną mini scenkę
Scena 4. - Podsłuchiwacz
W której Wilson uczy się, żeby nie podsłuchiwać...
Wilson wpuścił się do mieszkania House'a przy pomocy zapasowego klucza, gdy usłyszał diagnostyka krzyczącego, żeby wejść. Zmieszał się nieco, bo nigdzie nie mógł dostrzec ani przyjaciela, ani mieszkającej z nim jego dziewczyny, zawsze ślicznej doktor Cameron. Wszedł głębiej do mieszkania, szukając wskazówek, gdzie mogli się podziać, aż tajemnica wyjaśniła się, gdy usłyszał odgłosy wymiotów dobiegające z łazienki. Już chciał zapukać i zapytać tego, kto był w środku, czy wszystko w porządku, gdy usłyszał rozmowę.
- Wiesz, że to wszystko twoja wina! - krzyczała ze złością Cameron.
- Och czyżby? - skontrował House. - Bo jeśli dobrze pamiętam, też tam byłaś.
- Taa, ale zapewniałeś mnie, że nic się nie stanie, - odgryzła się. - Miałam obiekcje, ale tobie wydawało się, że wiesz wszystko najlepiej, jak zawsze.
- Wiesz, że mogłaś powiedzieć nie, - odparł House.
- Powiedziałam nie! Mówiłam, że to może się przydarzyć, ale wmanewrowałeś mnie w to, nabijając się, że zawsze przesadzam z ostrożnością, aż w końcu się poddałam. I miałam rację. A teraz to ja wiszę z głową w muszli klozetowej! - odgryzała się dalej.
Wilson zbladł, gdy dotarł do niego sens rozmowy. Czyżby Cameron była...
- Dobra, nie nalegałbym, gdybym wiedział, że to się stanie, - powiedział House niemal z żalem. - Myślałem, że to będzie szybki numerek i zapomnimy o tym.
- Cóż, mam aktualnie spore problemy, żeby o tym zapomnieć. To takie typowe, nie ważne ile minęło od ostatniego razu, kiedy jesteś tego złakniony, nie uznajesz odmowy. Nie ważne, czy ja mam ochotę i nie ważne, czy będą reperkusje, - wkurzone narzekanie przerwała jej kolejna fala mdłości.
- No tak, ale przynajmniej miałaś przyjemność w trakcie, - powiedział House, jakby to mogło coś poprawić.
- Taa, no cóż, udawałam, - odparła gorzko.
- Nie ośmieliłabyś się. A poza tym, domyśliłbym się, - zaripostował House.
- Tak ci się wydaje, - upierała się. - Czy to brzmi znajomo? Mmmm taaak, jak doobrzee, - lekko jęknęła.
Osłupiały ich rozmową Wilson pochylił się w stronę drzwi, nie zauważając, że nie były domknięte. Para obróciła się i spojrzała na niego, gdy złapał się łazienkowego blatu, żeby nie upaść na podłogę.
- Wiesz, Jummy, - powiedział House z brzegu wanny, gdzie siedział, podtrzymując włosy swojej dziewczynie i głaszcząc ją uspokajająco po plecach, - kiedy wchodzi się do czyjegoś domu, zazwyczaj czeka się w salonie.
- Jesteś w ciąży?! - krzyknął Wilson, nie potrafiąc się powstrzymać.
- Co?! - krzyknęła Cameron, spoglądając na niego znad toalety, przy której klęczała, przygotowana do kolejnego pawia. - Nie! Mam zatrucie pokarmowe. House namówił mnie na jakąś podejrzaną hinduską potrawę. A teraz, za pozwoleniem, - zasugerowała zirytowana, - naprawdę wolałabym nie mieć widowni podczas wyrzygiwania mózgu.
- Och... - powiedział Wilson rumieniąc się z zażenowania swoim pochopnym domysłem. - Racja... Przepraszam, będę w salonie.
I onkolog szybko podkulił ogon i zwiał z łazienki. House śmiał się do rozpuku, dopóki jego dziewczyna nie strzeliła mu klapsa.
- To nie jest śmieszne..., - Wilson usłyszał Cameron, zanim znowu złapały ją torsje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|