|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:50, 01 Sie 2009 Temat postu: Sanitarium [2/? NZ] |
|
|
Notka autorska.
To jest moje osobiste spojrzenie na House'a, na to co go spotkało i dlaczego. Wszystkie rzeczy medyczne są prawdziwe. Być może House bedzie się wydawać niektórym OOC, ale ja mam taką jego wizję zbudowaną na podstawie 4 sezonów.
Umieszczam ten fik w tym dziale, ale nie liczcie na Hamerona tak od razu i szybko. Może zresztą to będzie tylko przyjaźń? Kto to wie
Sanitarium
House wszedł powoli do przydzielonego mu pokoju i poczekał aż pielęgniarz zamknie za sobą drzwi. Był zadowolony, że dostał pojedynczą salę, nawet jeśli była paskudna. Położył walizkę na łóżku i rozejrzał się zrezygnowany. Bladozielone, puste ściany, łóżko, nocna szafka, maleńka szafa i twarde, niewygodne krzesło. Nieduże okno gęsto okratowane. Przylegająca łazienka była mikroskopijna i zamiast wanny był prysznic, maleńka umywalka i ustęp dopełniały dzieła. Problem z prysznicem polegał na tym, że nie było poręczy.
Widać nie mają tutaj kalekich wariatów.
Rozpakował walizkę i schował do szafy. Usiadł na łóżku i zaczął zastanawiać się co dalej. Pokój robił przygnębiające wrażenie i House zastanawiał się w jaki sposób ludzie chorzy psychicznie mieli się poczuć dobrze w takim miejscu? Nie było nawet firanek ani zasłon tylko prosta, biała żaluzja. Poczuł się jeszcze gorzej. Miał ochotę wstać i uciec. Dokądkolwiek, byle dalej od tego miejsca, które przypominało scenerię do jakiegoś filmu według powieści Kinga. Gmaszysko było ogromne i ponure. Korytarze stanowiły labirynt nie do pokonania bez przewodnika. House zastanawiał się, jak długo nowi pracownicy uczą się znajdowania drogi w szpitalu. Uczucie klaustrofobii narastało i poczuł jak robi mu się duszno i gorąco. Podejrzewał co prawda, że jest to początkowy skutek odstawienia vicodinu. Jego noga od dłuższego czasu informowała go, że to bardzo zły pomysł. Wyciągnął ostrożnie nogę do przodu i zaczął masować udo w nadziei, że ból zelżeje.
Płonne nadzieje.
Usiłował zająć swój umysł czymś innym, choćby liczeniem baranów, ale niechciane myśli wracały uporczywie. Stracił wszystko. To, co było dla niego najważniejsze: wiarę w swoje możliwości, w swój analityczny umysł. Jego mózg go zawiódł. Już nie był tym, kim był jeszcze nie tak dawno temu. Teraz nie mógł już ufać sobie, swoim osądom, nawet swojej wiedzy. Nagle z dnia na dzień stał się nikim. A, nie, nieprawda. Nie nikim. Stał się wariatem. Co będzie jak halucynacje nie ustaną? A jeśli nawet.. to co będzie robił bez swojej licencji medycznej? Kaleka bez zawodu. Bez perspektyw...
To było jeszcze bardziej przerażające. Zacisnął dłonie w pięści. Powróciło pytanie: dlaczego? Dlaczego jego życie jest pasmem nieszczęść? Za każdym razem, jak coś zaczynało układać się lepiej, koło fortuny obracało się i lądował jeszcze bardziej popaprany. Ściągał na siebie zło jak biblijny Hiob.
Siedział na łóżku w szpitalu psychiatrycznym rozpatrując swoje marne życie i na dodatek, nawet nie wiedział, co z ostatnich przeżyć było halucynacją, a co nie. Granica pomiędzy snem a jawą zatarła mu się dokładnie. Owszem, Amber i teraz Kutner sygnalizowali, że ma zwidy. Ale on poszedł dalej. Wytworzył sobie halucynacje w którą uwierzył, że jest prawdą.
Cuddy.
Westchnął. Może niepotrzebnie porzucił pomysł spotykania się z tym psychiatrą w Nowym Jorku? Może nie doszłoby to tego wszystkiego?
Może.
Rozmyślania House’a przerwało wejście pielęgniarza.
- Greg, mam zaprowadzić cię do lekarza na badania – powiedział wesołym tonem mężczyzna.
- Jeśli już to doktorze House’a, a jak tytuł doktora nie może przejść ci przez gardło wystarczy samo House – stwierdził chłodno diagnosta.
- Tutaj używamy imion pacjentów, taka polityka obowiązuje w szpitalu – wyjaśnił protekcjonalnie pielęgniarz.
- Być może, ale nie będę reagował na nazywanie mnie po imieniu, czy to jest jasne? – House wstał ciężko i sięgnął po laskę.
Pielęgniarz zacisnął wargi ze złością. Z tym pacjentem będą kłopoty, to był pewnik. Nie cierpiał osobiście takich ludzi, ale na razie postanowił odpuścić. Przyjrzy się jak tego dupka traktują lekarze i dopiero wtedy podejmie odpowiednie kroki. Skinął na House’a ręką marząc w duchu, żeby zabrać palantowi laskę i obserwować jak musi sobie radzić bez niej. To były bardzo przyjemne myśli.
House zdawał sobie doskonale sprawę, że właśnie zrobił sobie z pielęgniarza wroga. Ale jego imię, było ostatnim co mu pozostało i nie miał zamiaru tego oddawać. Dziecinne. Być może. Potrzebował czegoś czego mógłby się chwycić, żeby nie zacząć krzyczeć ze strachu i gniewu. Nawet myśli o Wilsonie nie pomagały. O Cuddy nie chciał myśleć. A już tym bardziej o Cameron. Zwłaszcza o Cameron.
Dzisiaj był jej ślub. Dla niego pogrzeb.
Nawet nie wiedział jak znalazł się przed drzwiami gabinetu lekarskiego. Pielęgniarz wprowadził go do środka i natychmiast wyszedł. Na powitanie House’a wyszedł młody dość wysoki mężczyzna, który przedstawił się jako Andrew Bold. Lekarz internista i terapeuta. Miał zamiar zebrać szczegółowy wywiad na temat zdrowia fizycznego House’a oraz zbadać go. House odpowiadał dokładnie na pytania błądząc myślami gdzie indziej. Noga zaczynał dawać mu się we znaki potwornie, ból szarpał uszkodzony miesień tak, ze czuł jak jego udo drży. Zaciskał dłonie w pięści, nie chcąc okazać, że coś jest nie tak. W końcu nudne pytania skończyły się i lekarz poprosił House’a żeby się rozebrał. Szybko wykonał rutynowe badania i zaczął przyglądać się badawczo bliźnie na prawym udzie.
- Chodzisz na siłownię, prawda? Basen też? – spytał Bald.
- Siłownia tak, dwa razy w tygodniu. Na basen nie chodzę.
- Dlaczego? Trochę ćwiczeń w wodzie pozwoliłoby rozluźnić nieco mięśnie.
- Nie lubię jak się mi przyglądają – wyjaśnił House i widać było, że nie powie nic więcej.
- Uczyłeś się technik relaksacyjnych? Chodzisz na masaże? – Bald był dociekliwy.
- Bez technik relaksacyjnych nie wstałbym rano z lóżka. W szpitalu jest masażystka, Ingrid. Jest bardzo dobra. – mruknął diagnosta.
- Nie zgodziłeś się na amputację nogi, prawda? W twoim wypadku byłoby bardzo ciężko dobrac protezę. – Bald zobaczył zdumione spojrzenie starszego lekarza. – Pewnie ci naopowiadali, jak to bedzie cudownie? Chirurdzy... naobiecują utną coś i mają z głowy, a całe gówno spada na protetyków i terapeutów – mruknął Bald.
- Dlaczego byłoby trudno z protezą? Obiecywano, że być może będę mógł nawet biegać. Brać udział w olimpiadzie dla kalek, co za zaszczyt – sarkazm House’a trudno było przegapić.
- Ta i co jeszcze? – Bald od razu się zdenerwował. – Amputacja nogi w twoim przypadku oznaczałaby, że kikut miałby maksimum dziesięć centymetrów długości, jesli chirurg miałby odrobinę mózgu, w najgorszym najwyżej sześć. W związku z czym odpada proteza typu „kosz” a musiała by to być uprząż biodrowa. Wtedy sztuczna noga, nawet bardzo droga, ważyła około czterech kilogramów, twoja, poniewaz jesteś bardzo wysoki, więcej. Do tego nekroza zaatakowała akurat zewnętrzną część mięśnia, czyli tą odpowiedzialną za ruch. Za mało, żeby poruszać swobodnie nogą, mimo, że część przejęły by mięśnie biodrowe. Oczywiście istnieje specjalny regulator dla kolana, ale sterowany ręcznie. Były by problemy z jazdą samochodem normalnym, jazda na rowerze tak, ale krótko bo przecież całe obciążenie spoczywałoby na lewej nodze. Teraz protezy są lżejsze, około dwóch i pół kilograma... ale to nadal bardzo dużo. Podobno w Europie Środkowej jest firma, która wystartowała z produkcja super lekkich protez, ale dopiero przebija sie na rynku*. O bioprotezie nogi na razie można pomarzyć, pojawiła się bioproteza ręki, ale nogi... na razie w projektach. Tak więc, dziesięć lat temu chodziłbyś, owszem, ale prawdopodobnie mocno kulejąc jeśli nie o kuli przez długi czas. No i bóle fantomowe to naprawdę problem. Czasem trwają krótko, fakt, ale czasem i kilka lat. – Zakończył swój wywód Bald.
House wpatrywał się w niego w milczeniu przetrawiając informację. Nigdy sie tym nie interesował, nie dopuszczając do siebie myśli o amputacji. A teraz znowu wyszło, że miał rację, nie pozwalając na obcięcie nogi.
Bald powiedział, że House może się już ubrać i zamyślił się. Nic nowego nie mógł mu zaproponować. Widać było, że diagnosta dba o siebie, ani grama zbędnego tłuszczu, pięknie umięśnione ciało, sam by chciał tak wyglądać w wieku pięćdziesięciu lat. Zresztą, facet był lekarzem i to bardzo dobrym, więc wiedział doskonale co ma robić. Zastanowił się jeszcze raz i spytał:
- Jak daleko możesz przejść bez laski? Zrób parę kroków.
House podniósł się i zrobił chwiejne dwa nieduże kroki i natychmiast się zatrzymał opierając się dłonią o biurko i zaciskając zęby z bólu.
- Dzisiaj tylko tyle. Czasem... czasem jak jest lepiej trochę więcej, ale niewiele. Noga nie wytrzymuje ciężaru i ugina się. – Wyjaśnił zdyszany House, nie mogąc dłużej ukrywać bólu.
- W porządku. Po przejściu detoksu, zastosujemy normalną rehabilitację: masaże, wodny masaż, siłownia. Nic nowego. – Zaopiniował. – Bardzo długo bierzesz vicodin, więc detoks będzie dłuższy niż zazwyczaj i ciężki.Wiesz o tym. Masz problemy z metadonem, więc zastosuję inne leki, między innymi nalorex i zobaczymy jak będziesz się po nim czuł. Pamiętaj, żeby dużo pić, bo inaczej się odwodnisz... Przepraszam, zapomniałem, że jesteś lekarzem – Bald uśmiechnął się z poczuciem winy. Jako terapeuta pracował z ludźmi po wypadkach, amputacji kończyn, bólami pleców. W Maysfield był nowy i zetknał sie do tej pory z narkomanami oraz ludźmi uzależnionymi od opioidów. którzy brali leki po tym jak przestali cierpieć ból. Nie zetknął sie do tej pory z pacjentem cierpiacym na chroniczny ból. Pomyślał, że ten detoks nie ma sensu, bo z takim bólem House musi brać opioidy. Postanowił zasygnalizować swoje zastrzeżenia dyrektorowi, zwłaszcza, że to dyrektor miał sie zajmować House’m.
House skinął głową nie odważając się zabrać głosu, ponieważ obawiał się, że jedynym dźwiękiem jaki wyda będzie krzyk. Bald otworzył drzwi gabinetu i skinął na pielęgniarza.
- Odprowadź doktora House do jego pokoju i przynieś mu wodę do picia. – Zwrócił się do w stronę House’a – Zobaczymy się po detoksie, doktorze House – i wyciągnął do niego dłoń. House sam się sobie zdziwił, kiedy jego ręka powędrowała w kierunku Balda.
Pielęgniarz pogrążony w ponurym milczeniu odstawił diagnostę do jego pokoju i zniknął.
House został znowu sam wydany na pastwę swoich myśli i narastającego bólu. Na szczęście po chwili pojawiła się niebrzydka pielęgniarka i przyniosła mu zestaw leków. Nawet nie pytał co dostaje. Było mu to doskonale obojętne, byleby coś przygłuszyło piekło szalejące w jego udzie. Położył się do łóżka i stwierdził, że po bokach są zainstalowane poręcze do których przytwierdzono skórzane pasy. Wzdrygnął się gwałtownie, z całą moca dotarło do niego, że to szpital psychiatryczny. A do tego materac był cienki i niewygodny, a pościel śmierdziała środkami odkażającymi. Drgnął z obrzydzenia. Zawsze miał czuły węch, a teraz jeszcze bardziej. Poczuł podpływającą pod gardło falę nudności. Ledwo zdążył do łazienki, kiedy jego wnętrznościami zaczęły targać wymioty. Miał wrażenie, że wyrzyguje swoje flaki razem z mózgiem. Siedział na podłodze obok kibla bojąc się poruszyć, ponieważ ruch mógł spowodować nową falę wymiotów. Miał ochotę umrzeć. Oparł się ramionami o sedes czując chwilową ulgę, która niestety nie trwała długo. Wymęczony do granic możliwości zwinął się w kłębek na zimnych kafelkach nie mając siły wrócić do łóżka. Nudności męczyły go całą noc, pozostawiając go wyczerpanego, obolałego i nieprzytomnego z bólu. Pozbierał się z trudem, przemył twarz gorąca wodą i zrzucił brudne ciuchy na podłogę. Przebrał się w czyste rzeczy i położył na łóżku pragnąć zasnąć choć na chwilę. Do bólu nogi dołączył ból pleców i gardła. Znajdował się w samym środku swojego własnego piekła i nie wyglądało na to, żeby przyszło wybawienie.
Łyk po łyku, powolutku popijał wodę usiłując utrzymać ją w żołądku. Czuł się strasznie a to był pierwszy dzień detoksu. Zastanawiał się, dlaczego reaguje tak silnie już pierwszego dnia. Kiedy próbował poprzednio, tak ostre objawy pojawiły się później. A więc jednak jego organizm jest tak mocno nasycony narkotykiem? A może nie wiedząc o tym. brał coś innego? Gnębiła go jeszcze jedna myśl. Co będzie PO detoksie? Co z bólem? Czy naprawdę, oczyszczony organizm będzie odczuwał mniejszy ból? Wątpił w to i to przerażało go najbardziej. Jedyne, co było pocieszające, to że od momentu podjęcia decyzji o wyjeździe nie miał halucynacji. Teoria, że omamy powoduje vicodin nabierała rumieńców, mimo, że on w nią w sumie nie wierzył. Byłby pierwszym człowiekiem u którego stosowanie opioidów spowodowało taki efekt. Ale lepsze to niż choroba psychiczna.
Do pokoju weszła pielęgniarka ze śniadaniem. Żołądek House wykonał podwójne salto i nudności wróciły. Tym razem nie zdążył do łazienki i zwymiotował całą wypitą uprzednio wodę na podłogę. Kobieta tylko westchnęła i wyszła zabierając śniadanie ze sobą. Po chwili wróciła ze szklanką soku i mopem. Postawiła szklankę na szafce a obok porcje leków.
- Proszę spróbować wypić sok i połknąć leki. Są tam tabletki przeciwwymiotne. Powinny pomóc. – Szybko posprzątała i wyszła zamykając cicho drzwi za sobą.
House zdołał się zmusić do wypicia soku i połknięcia tabletek i leżał nieruchomo, czekając na działanie leków. Nudności powoli minęły, noga bolała minimalnie mniej i powoli zaczął dryfować w sen, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wszedł znajomy pielęgniarz.
- Czeka na ciebie doktor Sorrensen. Idziemy. – Nie czekając na reakcję odwrócił się i wyszedł.
House zwlókł się z trudem z łóżka, z jeszcze większym trudem założył buty i chwiejnie stanął na nogi. Złapał laskę i pokuśtykał w ślad za pielęgniarzem, niecierpliwie czekającym na korytarzu. Złośliwy idiota usiłował narzucić swoje tempo, ale House w ogóle nie zwracał na niego uwagi idąc powoli i ostrożnie, skupiony na utrzymaniu równowagi i nie wrzeszczeniu z bólu. W końcu pielęgniarz odpuścił i po długim i męczącym marszu czy też raczej kuśtykaniu dotarli do gabinetu ordynatora. Sorrensen czekał na na House’a w drzwiach. Przywitał się miło i zaprosił do środka, odprawiając oschle pielęgniarza. Usadził diagnostę w fotelu a sam zajął miejsce za biurkiem. Przyglądał się w milczeniu swojemu pacjentowi, notując w myślach swoje spostrzeżenia. Widział doskonale skutki detoksu, silniejsze niż się spodziewał. Jego uwadze nie umknęły też zaciśnięte dłonie mężczyzny i skrywany grymas bólu na jego twarzy.
Nie jest dobrze. Za szybko to się dzieje. Zaczyna być odwodniony, serce może nie wytrzymać. Jak tak dalej będzie, będę musiał przenieść go na oddział szpitalny.
Sorrensen był bardzo ciekaw House’a. Słyszał o nim tak dużo i dobrych i złych rzeczy, że wreszcie chciał to wszystko skonfrontować. Choć nie przypuszczał, że odbędzie się to akurat w taki sposób...
Pierwszy raz zetknął się z nazwiskiem House w jakimś piśmie muzycznym. Zaciekawił go artykuł w którym autor udowadniał tezę, że Bach oprócz tego, że był geniuszem muzycznym, był też geniuszem matematycznym. Teza była dobrze postanowiona i argumenty przemawiały do wyobraźni. Po przeczytaniu artykułu Sorrensen był przekonany, że autor jest muzykiem, matematykiem bądź też architektem. Ku jego ogromnemu zdumieniu autor okazał sie być lekarzem i to znanym. Sorrensen, który sam grał na gitarze naprawdę dobrze i trochę na fortepianie zainteresował się House’m i zaczął śledzić jego artykuły już nie tylko w prasie muzycznej a medycznej. Uznał, że House jest fascynujący.
Przejrzał jeszcze raz wywiad, który sporządził Bald i pokręcił głową. Ten facet przyciąga wypadki jak piorunochron pioruny. Zawał mięśnia, dwukrotne postrzelenie, kuracja ketaminą, wsadzenie noża do gniazdka, wypadek autobusowy i pękniecie czaszki, potem stymulacja mózgu i napad częściowo złożony. I na koniec wypadek na motocyklu czego efektem był lekki wstrząs mózgu. Uff...
I halucynacje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Nie 20:32, 02 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:16, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Opisy cierpienia, reakcji na ból i detoks mocno dołujące.
Chyba przygotowałaś się dokładnie z podstaw (albo nie tylko podstaw) rehabilitacji i detoksu tak precyzyjne są zalecenia Bolda.
Jedno mi tylko nie daje spokoju. W jaki sposób człowiek, który miał urojenia i halucynacje tak intensyne jak House'a nagle myśli tak trzeźwo, tak analitycznie.
Bardzo się cieszę, że taki fik zaczęłas pisać (byleś regularnie coś podsyłała, zwłaszcza jak zacznie się serial), bo mając za punkt wyjścia zakończenie 5 sezonu tworzysz alternatywną rzeczywistość. Może nam ona z wielu powodów być w najbliższym roku niezwykle potrzebna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Couvert de Neige
Stomatolog
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:22, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Niezwykle potrzebna, dobre stwierdzenie.
I zgadzam się z Eigle co do opisu skutków detoxu, oczka mi się zaświeciły.
Zapowiada się na prawdę świetny fik. Nie zaniedbaj go nefrytowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wave
Internista
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 670
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze Śląska. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:27, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
już zacieram łapki na następną część. lubię tego rodzaju fiki - takie, w których dopracowane są szczegóły i które mnie wciągają tak, że zapominam o Bożym świecie.
taak, kiedy fabuła serialu staje się taka, jaka nigdy stać się nie powinna dobrze jest mieć jakąś alternatywę, żeby po prostu móc ją wybrać i być zadowolonym dalej, tworzyć w wyobraźni własne obrazy i akcję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:08, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Opis jest świetny.
House pisze artykuły muzyczne? Pierwszy raz się z czymś takim, w fiku spotykam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:50, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Eigle, wytłumaczenie DLACZEGO House myśli tak jasno jest w drugiej części. Zresztą jest ono stosunkowo proste... i prawdopodobne.
Tak, wszystkie stwierdzenia medyczne, rehabilitacyjne są prawdziwe łącznie z rzeczami dotyczącymi protezy. Lubię być wiarygodna
Reszta moich wyczynów medycznych tez jest oparta na prawdziwiej medycynie, udokumentowane
Tak, chce zmienić uniwersum i rzeczywistość. Ponieważ wizja DS nie pasuje mi do House'a. A real i serial rozmijają sie szerokim łukiem i o ile pewne rzeczy mogę tolerować to ewidentnej głupoty to już nie.
Druga część jest gotowa tylko musi zostac zbetowana.
Przekonałam się, że to siedzi we mnie...
Dzieki za komentarze bo one karmią mojego wrednego wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:27, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Twój wredny wen bardzo mi przypadł do gustu.
Może kaprysić. Pewnie taka jego uroda, ale karm go dobrze i dogadzaj, ku naszej radości.
Ciekawam bardzo twego wytłumaczenia jasności myślenia u House'a.
Ale jak się ciągle człowiek wpatruje na oblicza House'a z twojego bannera, olśnienie i zrozumienie, że TO musi być prawdopodobne i proste są na wyciągnięcie dłoni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:15, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo dokładne. Podobał mi się ten fragment z Bald'em (dobrze piszę?), widać że House'owi bardzo zależy żeby stamtąd jak najszybciej wyjść.
I zdanie: "Dzisiaj był jej ślub. Dla niego pogrzeb. " - a może nie doszło do tego ślubu... ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:52, 02 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
"Dzisiaj był jej ślub. Dla niego pogrzeb. " - nie wiem czemu, ale mój hameronkowy gnom, co siedzi we mnie mówi, że on ją kocha, choć sama na początku pisałaś, że na hameronka to może być jeszcze bardzo dużo czekania, albo zostaną przyjaciółmi... ale to mi podpowiada mój umysł i ja już tak mam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:26, 02 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Zbetowane przez Kropkę
Enjoy
Sorrensen szczerze wątpił, że to vicodin powoduje zwidy. To w sumie było absurdalne. Wilson, prosząc go o przyjęcie House’a do szpitala nie podał wielu szczegółów, a pominął najważniejszą rzecz: chroniczny ból. Gdyby wiedział o tym wcześniej, nie zgodziłby się na ten cyrk. Zdawał sobie sprawę, że House zawsze będzie musiał brać silne leki przeciwbólowe. To oznaczało opioidy. I obojętnie jaki to będzie lek, zawsze będzie to narkotyk. Przypuszczał, że House przetestował wszystko, co można było i wybrał vicodin jako najlepszy dla niego. Jego przyjaciel był znanym specjalistą w leczeniu chronicznego bólu i Sorrensen postanowił go ściągnąć na konsultację. Wyobrażał sobie jakie inwektywy posypią się, gdy Levis usłyszy o odwyku i detoksie.
Westchnął.
Zadzwonił dzisiaj rano do dyrektorki PPTH, doktor Cuddy, z prośbą o przesłanie pełnych akt House’a. Obiecała, że wyśle je zaraz kurierem, więc powinien je mieć za kilka godzin. Najbardziej mu zależało na wynikach tomografii. Jeśli była czysta, tak jak to sugerował Wilson... wtedy pozostawała depresja lub też PTSD. Chorobę psychiczną raczej wykluczał, nie w tak późnym wieku. Niemniej, House przejdzie testy i badania.
House przyglądał się kątem oka psychiatrze. Facet był wysoki. Wyższy nawet niż House i potężniejszy. Jego sympatyczną twarz zdobił krzywy i złamany nos. Ciemne włosy były potargane i rozwichrzone. Dżinsy, popielata koszula bez krawata i elegancka marynarka dopełniały wizerunku. Diagnosta nie miał dobrych doświadczeń, jeśli chodzi o psychiatrów i terapeutów. Zdawał sobie sprawę, że po części była to jego wina, ale naprawdę tylko częściowo. Wszyscy wymagali od niego, żeby się otworzył, wyszedł na przeciw ludziom i zaczął rozmawiać o uczuciach. A on tego nie potrafił. Jego „ojciec” skutecznie pozbawił go złudzeń w kwestii uczuć. Czujesz - oznaczało cierpisz. Dopuszczenie do siebie kogoś innego, wejście w związek z kimkolwiek, obojętnie jakiego typu, oznaczało na końcu cierpienie. Zawsze. Obojętne, czy będzie to zostawienie go czy śmierć... i tak kończyło się źle. Bał się uczuć. Bał się ryzyka, że zostanie zraniony, że znowu będzie cierpiał, tak jak po odejściu Stacy. Dlatego też nie chciał widzieć pacjentów. Ponieważ rozmawianie i zainteresowanie oznaczało nawiązanie bliskości. I jeśli nie udałoby mu się uratować życia...
Błędne koło.
Wiedział, że nie zasługuje na nic dobrego. Tego nauczyło go życie. Bowiem cokolwiek go spotykało kończyło się źle. Tak więc, wybudował twierdzę, otoczył ją murami i fosami i zamknął się w niej. Jedynie Wilson potrafił przejść przez zasieki z przedziwną łatwością i penetrować pokoje w jego zamku.
I Cameron.
Czasami.
Ale tylko on miał klucz uniwersalny do wszystkich pokoi. Wilson nawet nie podejrzewał istnienia pewnych miejsc, sekretnych komnat. Czasami ocierał się o tajemnicę, ale drzwi zatrzaskiwały się błyskawicznie, a Wilsona nawet o tym nie wiedział. Cameron, ze swoja empatią, doskonale zdawała sobie sprawę z istnienia tajemnic. Kiedyś próbowała je odkryć, a teraz znając go tak dobrze, czekała aż sam coś zdradzi. Bowiem House, jeśli nie chciał czegoś powiedzieć, nie powiedział. Jeden, jedyny raz, otworzył się odrobinę dla zgwałconej dziewczyny. A potem zatrzasnął się w swojej skorupie jeszcze bardziej, mocniej.
Zdawał sobie sprawę, że powinien zwalczyć swoje demony, ale one były zbyt silne, zbyt okrutne a on za słaby. Jednak nie mógł prosić o pomoc. To były jego demony, a on był zbyt dumny.
Dopiero teraz, gdy zaczęły prześladować go halucynacje, zrozumiał, że sam nie da rady. Ponieważ zawiodło go to, co cenił najbardziej: logika i jego własny rozum.
I to było najbardziej przerażające.
House otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na Sorrensena, który obserwował go w milczeniu. Oj, nie będzie łatwo sobie poradzić z psychiatrą, czuł to. A do tego House był zbyt zmęczony, żeby walczyć. Nie zdawał sobie sprawy, że powoli zaczyna się poddawać, że przestaje walczyć. Czuł bezgraniczne znużenie i rozpaczliwą potrzebę odpoczynku, nawet jeśli miałaby to być śmierć. Nie myślał poważnie o samobójstwie... jeszcze nie. Ale taka myśl zaczynała powoli kiełkować w jego głowie.
- Masz fatalnego architekta wnętrz, Sorrensen. Powinieneś zmienić wystrój pokoi, bo normalny człowiek po dwóch dniach by zwariował, a co dopiero wariaci... – House usiłował wrócić do swojego dawnego ja za wszelką cenę.
Sorrensen uśmiechnął się lekko.
- Nienawidzę tego szpitala. To monstrum nadaje się do grania w horrorach, a nie na nowoczesny szpital. Rok temu, za namową samego gubernatora, zgodziłem się być dyrektorem, pod warunkiem, że doprowadzę do jak najszybszego zamknięcia tego przybytku. Niestety, nie jest to takie proste. New Jersey ma za mało szpitali psychiatrycznych. Udało mi sie ograniczyć liczbę pacjentów do 460, co jest ogromnym sukcesem. Najgorsze jest to, że mam dwa oddziały na których przebywają chorzy psychicznie przestępcy i co chwilę podsyłają mi nowych. – Stwierdził zirytowany. - Nie włożę ani centa w ten szpital, ja go chcę zamknąć a nie unowocześniać. Mayfield ma zbyt niechlubną przeszłość i jest absurdalnie przestarzały, żeby go nadal utrzymywać przy życiu. Mam nadzieję, że za rok zostanie zamknięty ostatecznie.
- Dobrze, przejdźmy do rzeczy. Najpierw twój vicodin. – Sorrensen wyjął rozpaczliwie znajomą pomarańczowa fiolkę, a następnie podał House’owi dwie tabletki.
Diagnosta popatrzył na niego, jakby psychiatra wyhodował sobie błyskawicznie drugą głowę.
- Nie patrz tak na mnie, jestem lekarzem, a nie pracownikiem hiszpańskiej inkwizycji. Levis, mój przyjaciel i specjalista od chronicznego bólu urwie mi głowę jak się dowie, że zgodziłem się na twój detoks. Nawiasem mówiąc Wilson wprowadził mnie w błąd – Sorrensen wydawał się być zirytowany.
- Nie rozumiem... dlaczego dajesz mi vicodin?? – House był autentycznie zszokowany.
- Ponieważ ty nie możesz być na detoksie czy też tradycyjnym odwyku. Nie dość, że przechodzisz go niespodziewanie ostro, to cierpisz z powodu bólu nogi, który nie jest urojony. Levis przyjedzie za kilka dni, ale wiem co powie: możesz jedynie zamienić jeden lek na drugi. Dlaczego wybrałeś vicodin?
House, nienawidząc się za to, poddał się i wziął dwie tabletki połykając je szybko bez popijania.
- Ponieważ najlepiej na mnie działa. Na część leków jestem uczulony, metadon powoduje, że jestem otumaniony, nie jestem w stanie myśleć, a do tego przestałem po nim oddychać. – Diagnosta powoli zaczynał odczuwać skutki działania vicodinu.
- Bierzesz normalny vicodin tak? Nie ES czy też HP?*
- Tak. Tamte zawierają zbyt duże dawki paracetamolu. Moja wątroba nie wytrzymałaby tego. Nie przez tyle lat – wyjaśnił.
- Tak myślałem, że pilnujesz ściśle dobowej dawki. To chyba jest osiem tabletek na dobę, prawda?
- Tak. Wiem czym grozi przedawkowanie. I wbrew popularnej opinii, nie nadużywam alkoholu. Te dwie rzeczy bardzo się nie lubią. Jeśli chcę wypić więcej ograniczam tabletki. – Po raz pierwszy ktoś rozmawiał z nim normalnie na temat jego uzależnienia. Ale czy to było naprawdę uzależnienie? – Jestem w pełni świadom tego, że to nie hydrokodon jest niebezpieczny, a paracetamol**. Jeśli przekroczę dzienną dawkę, zatruję organizm, moja wątroba wysiądzie a ja w efekcie umrę, szybko i cholernie boleśnie. W końcu zażywam vicodin od dziesięciu lat.
- Jakbyś w tej chwili określił poziom swojego bólu, w skali do dziesięciu? - Sorrensen był bardzo ciekaw odpowiedzi, bo mowa ciała House’a sugerowała wyraźnie, że ból nie mijał.
- Na jakieś osiem, osiem i pół. – House nie przesadził. Tylko siła woli trzymała go jeszcze na powierzchni.
Psychiatra uniósł brwi wyraźnie zdumiony. To oznaczało, że bywały gorsze dni. Zastanawiał się co House wtedy bierze? Morfinę?
- Ból bywa gorszy? – Spytał neutralnym tonem.
- Tak. Zwłaszcza jak jest paskudna pogoda, albo mam jakieś problemy, jeśli leżę na czymś niewygodnym. Wtedy... jest źle. – House automatycznie masował nogę mając nadzieję, że ból odpuści wreszcie. Wydawało mu się, że słyszy śmiech i szyderczy szept. Zmartwiał i wpatrzył się w podłogę byleby tylko nie musieć podnosić wzroku i nie zobaczyć Amber. Zażył tabletki i halucynacje wracają?? Tylko nie to, proszę. Mam dość.
Sorrensen zauważył zachowanie House’a i zaniepokoił się. Najwyraźniej House coś widział lub słyszał i ukrywał to. Jeśli teraz naciśnie za mocno na diagnostę, może pogorszyć sprawę. Powoli, Dag, powoli. To piekielnie ciężka sytuacja, a on jest za inteligentny, żeby nie zorientować się, że usiłujesz nim manipulować.
- Co robisz jeśli ból jest tak silny? – Nic tylko zainteresowanie. W końcu naprawdę był wytrawnym graczem, a House był zbyt zdezorientowany, by być tak spostrzegawczym, jak zawsze, o czym uprzedził go Wilson.
- Morfina. Obliczona dawka, żeby przespać dwanaście godzin. Przeważnie pomaga. Czasem nie. Wtedy po prostu leżę i czekam, aż stracę przytomność albo będę mógł wziąć następną dawkę.
- Czy widzisz teraz kogoś... albo może słyszysz? – Neutralny głos.
House podniósł głowę i rozejrzał się ostrożnie. Nie było ani Kutnera ani Amber. Co za ulga. Potrząsnął przecząco głową i zdecydował się na szczerość. Psychiatra nie był nachalny, a on potrzebował pomocy.
- Od momentu jak odstawiłem vicodin, nie miałem halucynacji. Teraz przed chwilą miałem wrażenie, że coś słyszę... wziąłem vicodin...
- House, nie masz halucynacji, bo twój mózg jest tak zajęty walką z bólem, który odczuwasz i reakcją na gwałtowne odstawienie leku, że nie ma siły ani możliwości żeby produkować zwidy. Mieszanka leków powoli zaczyna działać i halucynacje wracają. To proste. Nie chcę podawać ci neuroleptyków, które zlikwidują ten problem dość szybko, dopóki nie ustalę na sto procent, co powoduje omamy. Zrobimy na nowo wszelkie badania. Oprócz tomografii, bo mam zabytek muzealny, a nie tomograf. Po południu powinienem dostać twoją dokumentację medyczną, zapoznam się z nią i porozmawiamy co dalej.
- Skan był czysty, nic na nim nie było... sprawdzałem i ja, i Wilson. Doktor Cameron także nic nie zauważyła.
Skan... zawieszony na negaskopie w jego gabinecie. Co było z tym nie tak? Nie potrafił sobie przypomnieć, pomimo tego, że halucynacje i zdezorientowanie minęły, przynajmniej częściowo. Ból zawsze był bodźcem, który powodował, że analityczna część jego mózgu działała szybciej i wydajniej. Może przypomni sobie za chwilę o co chodzi z tym skanem.
Pewne wahanie w głosie House’a, jakaś nutka niepewności spowodowała zainteresowanie Sorrensena. Coś było ukryte, nie wiedział czy dotyczy to doktor Cameron czy też nieszczęsnego skanu.
- Dlaczego Wilson nie robił badania? – Wilson powiedział, że wszystkie badania przeprowadził osobiście.
- Miał akurat pacjenta, a tomograf był akurat wolny, wiec poprosiłem doktor Cameron o pomoc. Mam do niej zaufanie, pracowała dla mnie przez trzy lata.
I znowu to coś. House wyraźnie coś ukrywał, ale psychiatra zaczął podejrzewać, że House nie jest tego świadomy. Ok, pokopiemy przy tym następnym razem. Nagle coś mu się przypomniało.
- Powiedziałeś, że nie brałeś vicodinu aż do tej pory? – Machnął ręką w kierunku fiolki.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Czy to znaczy, że w nocy nikogo nie było przy tobie? – Sorrensen był zły.
House pokręcił przecząco głową. Dopiero teraz dotarło do niego, że to nietypowe, że nikt nie zauważył jego nieobecności w pokoju i nie sprawdził co się z nim dzieje. W nocy był zbyt zajęty rzyganiem, żeby myśleć jasno.
- Dobrze, w takim razie poczekam na akta i porozmawiamy jutro. Pielęgniarka odprowadzi cię do pokoju i będzie mieć na ciebie oko. Następna porcja vicodinu po południu. Do zobaczenia jutro. – Sorrensen zaczął się spieszyć. Miał do rozdania kilka kopniaków.
House podniósł się chwiejnie na nogi i zaczął mozolnie kuśtykać do drzwi. Psychiatra pokręcił głową z niedowierzaniem. Odwyk... jasne. A ból go wykończy. Co za bzdura... Musi popędzić Levisa, może jest coś, co pomoże diagnoście oprócz opioidu.
- Doktorze House, jesteś przyjęty na oddział odwykowy pod fałszywym nazwiskiem. Nikt nie dowie się, że tu jesteś. Moi pracownicy są do tego przyzwyczajeni, więc nie ma niebezpieczeństwa. Wiem, że chcesz chronić swoją licencję, więc… zrobimy wszystko, żeby ci pomóc.
House nie odwrócił się, ale skinął krótko głową w podziękowaniu. Był wykończony psychicznie i fizycznie, i marzył jedynie o łóżku, jakie ono nie było: wygodne czy też nie. Do sali zaprowadziła go całkiem miła pielęgniarka, przyniosła sok i sucharki, wmuszając w niego jedno i drugie. Chwilowo utrzymał to w żołądku, co było miłą odmianą. Jednak nudności podchodziły falą pod jego gardło. Położył się ostrożnie na łóżku a pielęgniarka zostawiła na podłodze miskę, żeby nie musiał wlec się do łazienki. Miał nadzieję, że nie będzie musiał z niej korzystać, ale nadzieje były płonne. Zasypiał i budził się tylko po to, żeby wymiotować i trząść sie niekontrolowanie, spocony i roztrzęsiony. Przez cały czas była przy nim pielęgniarka, pomagając mu się pozbierać, podając wodę i wycierając delikatnie jego twarz wilgotnym i ciepłym ręcznikiem. Był naprawdę wdzięczny, bo samotna noc wykończyła go kompletnie.
Przekonał się, że jeśli leży spokojnie na boku, zwinięty w kłębek, jest lepiej. Dał radę wypić wodę i wziąć leki. Przedrzemał kilka godzin i wszystko wróciło z powrotem. Doszedł do wniosku, że nie wytrzyma więcej. Jego ciało zaczęło się poddawać, serce biło szybko i nierówno. Powoli tracił przytomność, dziękując za to. Nie był świadomy wizyty lekarza i tego, że podpięto go do kroplówki. Przespał ponad dwadzieścia cztery godziny i kiedy obudził się czuł się dużo lepiej. Natychmiast pojawił się lekarz zawiadomiony przez pielęgniarkę. Zbadał go bardzo dokładnie i zezwolił na krótkie odłączenie kroplówki, żeby House mógł pójść do łazienki, umyć się i zmienić przepocone ubranie. Pielęgniarka w międzyczasie zmieniała pościel i robiła porządek. W łazience zgasło nagle światło. House kliknął kilka razy przełącznikiem bez efektu. Po omacku dotarł do drzwi i przekonał się, że pielęgniarka gdzieś wyszła. Po chwili wróciła i poinformowała go, że jest awaria prądu, ale niedługo wszystko wróci do normy. Sorrensen oczekiwał go o siódmej w swoim gabinecie co oznaczało, że ma trzy godziny wolnego. Znowu zwinął się w kłębek popijając wodę z butelki i gryząc sucharek. Prądu jak nie było tak nie było i doglądająca go pielęgniarka zaczynała wyglądać na zaniepokojoną. Dowiedział się, że pracujący niedaleko buldożer przypadkowo wykopał kable energetyczne i poprzerywał je. Operator buldożera zginął na miejscu usmażony lepiej niż na krześle elektrycznym. Ekipa naprawcza była na miejscu, ale naprawa miała potrwać wiele godzin. Zapadał zmrok, a generatory zapasowe szpitala były przestarzałe. Dyrektor nakazał wyłączyć prawie wszystko, ale pacjenci zaczynali źle reagować na brak oświetlenia.
Tego mi tylko brakuje: buntu wariatów w szpitalu bez światła... pomyślał bez humoru.
O wpół do siódmej przyszedł po niego młody pielęgniarz. Nie był to ten dupek, Maks, ale inny i całkiem miły. Od razu okazało się, że są kłopoty. Windy były wyłączone, House nie był w stanie pokonać schodów i jedynym wyjściem było przejście przez oddział zamknięty. House zaproponował, żeby pielęgniarz zawiadomił dyrektora o odwołaniu spotkania ze względu na warunki, ale Ben wymamrotał coś, że Sorrensen jest w stanie furii, a nie wykonanie poleceń szefa ma określone i przykre skutki. House się poddał. W sumie było mu wszystko jedno, najwyżej zarzyga gabinet dyrektora, co może być nawet zabawne.
Schody zaczęły się już przy wejściu na oddział. Pilnujący drzwi pielęgniarze nie zgodzili się na zostawienie laski House’owi. Po dłuższej kłótni Ben się poddał, złapał House’a w pasie a prawą rękę lekarza umieścił na swojej szyi i obydwaj ruszyli do przodu pokonując pierwsze drzwi. Znaleźli się w śluzie, gdzie stanęli na chwilę, czekając na otwarcie drugich drzwi. Dźwięk zamykanego zamka zmroził diagnostę aż do kości. Poczuł się jak w więzieniu. Przez chwilę w jego głowie zaświtała szalona myśl, że to tylko podstęp i że zostanie umieszczony na oddziale zamkniętym, w izolatce gdzie ściany i podłoga są wyłożone materacem. Wiedział, że to jest idiotyczne, ale w żołądku czuł ciężkie kamienie przerażenia. Zrobiło mu się trochę lepiej, kiedy usłyszał mamrotanie oraz przekleństwa Bena, udowadniające, że mężczyzna żywi identyczne odczucia. W końcu strażnik otworzył drugie drzwi i wpuścił ich do środka, i w ten sposób House wkroczył w dziewiąty krąg piekieł. Korytarz był długi i stosunkowo wąski, pomalowany na ohydny, szary kolor, podłoga była wyłożona linoleum w jeszcze bardziej obrzydliwym, sraczkowym kolorku. Zapalone co drugie świetlówki, mrugały w jednostajnym rytmie nadając całej scenerii jeszcze większej grozy. Drzwi do pokoi były otwarte ukazując czarne jamy ciemności skąd czasem dochodził płacz lub bezsłowne mamrotanie. Większość pacjentów zgromadziła się na korytarzu stojąc bez ruchu pod ścianami czy też bezsensownie krążąc w kółko. Niektórzy stali w całkowitym milczeniu, pogrążeni w swojego rodzaju katatonii, inni mruczeli coś do siebie lub też śmiali się histerycznie.
Mrugnięcie – ciemność - światło – mrugnięcie. Powtarzający się monotonny rytm spowodował błyskawiczny ból głowy u House’a. Miał wrażenie, że zaraz dostanie ataku konwulsji albo czegoś podobnego. Mozolnie pokonywali przepełniony korytarz, niezdarnie omijając nieruchomych pacjentów z pustym wyrazem na twarzach i wpatrzonych w mrugające światła. W pewnym momencie w ramię Housea wbiły się chude palce, zaciskając się jak szpony. Właściciel dłoni był chudy i wysoki, zmierzwiona broda i jeszcze bardziej potargane włosy nadawały mu wygląd szalonego proroka. Ale jego chłodne ciemne oczy były czyste i przenikliwe. Głos miał niski i wręcz hipnotyzujący.
- Marnujesz swój czas i swoje życie, wiesz? Miałeś tyle szans i zaprzepaściłeś wszystkie. Dostaniesz jeszcze jedna szansę, ostatnią. Nie zmarnuj jej bo umrzesz samotnie. – Fałszywy prorok zaśmiał się ochryple i odszedł nucąc cicho.
House szarpnął się gwałtownie i Ben podniósł głowę.
- Już niedaleko doktorze House. Jeszcze kilka metrów i wydostaniemy się stąd. Jak dyrektor nie zrobi czegoś, to będzie bardzo źle... – głos Bena zrejterował.
Jeszcze kilka mozolnych kroków i dotarli do drzwi. House podniósł głowę i popatrzył na pielęgniarza.
- W pokoju dziennym macie świetlówki, czy normalne lampy?
- Normalne lampy. Dla...
- Zaprowadźcie tam wszystkich pacjentów i wyłączcie świetlówki. Jeszcze trochę, a zaczną się napady drgawek. – Przerwał diagnosta wypowiedź pielęgniarza.
- Posłuchaj go, on jest doktorem – wtrącił się Ben. – Te światła przyprawiają mnie o zawroty głowy a co dopiero pacjentów.
Pielęgniarz pokiwał tylko głową. Nic go to nie kosztowało, a być może pacjenci uspokoją się i nie dojdzie do najgorszego. W milczeniu wypuścił House’a wraz Benem i zatrzasnął za nimi drzwi. Po dziesięciu minutach House dotarł, śmiertelnie zmęczony, do drzwi gabinetu Sorrensena.
* · Vicodin - zawiera 500 mg paracetamolu i 5 mg hydrocodone. Dozowanie 1-2 tal. max 8 tabs/dzień
· Vicodin ES - zawiera 750 mg paracetamou i 7.5 mg hydrocodone. Dozowanie 1 tab. max 5 tabs/dzień
· Vicodin HP -zawiera 660 mg paracetamolu i 10 mg hydrocodone. Dozowanie 1 tab, max 6 tabs/dzień
**Paracetamol zawarty w preparacie zwiększa efekt przeciwbólowy hydrokodonu i uniemożliwia stosowanie preparatu w celach innych niż wskazania medyczne, ponieważ dawki stosowane w celach odurzania się zawierałyby toksyczną dawkę paracetamolu. Hydrokodon podawany doustnie ma około 1,5 razy silniejsze działanie od morfiny podawanej tą samą drogą, aczkolwiek dawka wywołująca równoważny efekt analgetyczny może się różnić osobniczo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Couvert de Neige
Stomatolog
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:04, 02 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Świetny opis szpitala i analiza House'a. Bardzo prawdziwa i realna. I Hameronek się wkrada powolutku ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:27, 02 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Już to co przeczytałam jest przerażające, choć medyczne wyjaśnienia kondycji chorobowej House'a niosą pewną nadzieję na przyszłość.
Jeśli mam zobaczyć we wrześniu House'a w psychiatryku, lepiej żeby DS przedstawił to podobnie. Inaczej zejdę.
Nic dziwnego, że aż kilka osób chwalacych się na twitterze, że widzieli przed studiem Foxa Hju na motocyklu, stwierdziło, iż wyglądał na będącego w złości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lisie
Pacjent
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:10, 02 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ten fik jest piękny - taki głęboki, przemyślany, a jednocześnie tak bardzo realny... Wydaje się, że jedyną osobą, która traktuje go poważnie i naprawdę stara się pomóc jest Sorrensen. Podoba mi się sposób, w jaki opisane zostały odczucia samego Housa - wreszcie jest w pełni świadomy, że potrzebuje pomocy. Widać też, że Cameron jest dla niego kimś ważnym. Szkoda, że nie ma jej przy nim... Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kin
Ratownik Medyczny
Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: my wild island Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:21, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
WOW.
Jeżeli na coś zachoruję, to zwrócę się do ciebie z nadzieją że mnie wyleczysz:)
Ten szpital jest taki przerażający. Aż ciarki przechodzą, kiedy się czyta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
The Dark Lady of Medicine
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szmaragdowa Wyspa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:26, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czemu, ale zaśmiałam się na wzmiankę o fałszywym proroku (?)
I zgadzam się z kin. Ten szpital jest przerażający...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:05, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
O mój Boże!
Nefrytowa, ta część fika dosłownie wbija w fotel. Wszystko opisałaś niesamowicie realnie, wręcz namacalnie...
Nie mogę się doczekać następnej części!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:48, 04 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
kurcze, a mój post się nie zapisał...
spróbuję więc jeszcze raz...
owszem widzę tu, że mało wspomniany jest Hameronek (jak pisałaś na początku), ale widać tu, jak ważną rolę dla House'a ma Cameron
analiza House'a - wg. mnie taka realna i prawdopodobna do tej, którą chcą nam stworzyć scenarzyści... prawdziwa, bo tak powinien uznać i pomyśleć nasz kochany, prawdziwy House
część świetna, choć mnie mrozi... szpital strasznie przerażający... czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michalina2312
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostróda-Mazury Zach.
|
Wysłany: Czw 13:25, 06 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cudne...
te opisy bardzo realistyczne
Czeka na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
[H]oney^^
Rezydent
Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 470
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z krawata Jimmiego ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:35, 07 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
No chyba jeden z lepszych ficków jakie przeczytałam. Nie banalny, lecz oddający prawdziwy obraz cierpienia, bólu, bezradności, monotonności...
Realnie i ciekawie.....bardzo przejmująco.I medycznie za co ogromny plus
Rewelacyjny fick oddający stuprocentowego House'a w House'ie.
I choć smutny i ponury bardzo mi się podoba....z niecierpliwością wyczekuję następnych częśći.. weny:D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez [H]oney^^ dnia Pią 11:36, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:12, 08 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ja pierdziu!
GENIALNE! Wbijające w fotel!
Ach.
Małe pytanie: czy pisząc opis Sorrensena "Facet był wysoki. Wyższy nawet niż House i potężniejszy. Jego sympatyczną twarz zdobił krzywy i złamany nos." przypadkiem nie miałaś przed oczami starego dobrego kumpla Hju?
Stephen Fry jest wyższy od Hugh. I mocno mu się przytyło na starość. I ma złamanego kichola (podobno walnął się o stół jako sześciolatek i tak mu zostało).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:06, 08 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo podoba mi się opis zachowań House'a, a jeszcze bardziej te wszystkie medyczne wstawki i tak dalej - trzeba mieć talent do przedstawienia ich w taki sposób, żeby nie nudziły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
anna lee.
Ratownik Medyczny
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza ekranu. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:23, 09 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
ja chcę jeszczeeeee!! i to szybko.
niesamowite.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:45, 21 Sie 2009 Temat postu: Re: Sanitarium [2/? NZ] |
|
|
To i ja pokarmię Twojego wena
nefrytowakotka napisał: | Bladozielone, puste ściany |
I dlatego właśnie nie lubię zielonego na ścianach
Cytat: | W szpitalu jest masażystka, Ingrid. Jest bardzo dobra. – mruknął diagnosta. |
No ba
Cytat: | - Nienawidzę tego szpitala. To monstrum nadaje się do grania w horrorach, a nie na nowoczesny szpital. |
Mów mi tak jeszcze...
nefrytowa, w tym momencie bardzo cholernie żałuję, że to nie Ty piszesz scenariusz do szóstki. Pisz dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:34, 24 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
nefrytowa na scenarzystę
nie wiem jak to robisz ale cokolwiek byś nie napisała to wszytko wychodzi ślicznie, każdy twój fik jest moim naj! powinnaś częściej coś dla nas składać.
świetnie opisujesz szpital i to co się dzieje z Housem. Nic zbędnego a wszystko takie składne i odpowiednio dobrane. Lekko się czyta i czuć że odrobiłaś prace domową z tematu. kolejna część! Teraz!
nefrytowa twoje fiki !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pon 21:17, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo podoba mi się to, co piszesz. Upominasz się o realizm medycznego przypadku House'a i bardzo mi się to podoba. Sama mam podobne wątpliwości (chociaż o vicodynie jako leku nie wiedziałam). Pisz szybko, bo pilot szóstej serii tuż tuż :-).
Jeżeli scenarzyści każą nam zawierzyć, że stan House to wynik vicodinu (w wersji bardziej grafomańskiej - vicodinu + skrywane uczucia do Cuddy), to jest to koniec tego serialu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|