|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:00, 08 Wrz 2010 Temat postu: Samotnie znaczy razem [M] |
|
|
zweryfikowane przez ness
A/N: O, rany, jak ja dawno nic nie pisałam w tym pairingu i w ogóle w tym fandomie. Ale wróciłam. Póki co z miniaturką (mini-miniaturką), ale zamierzam - kiedyś, niebawem - kontynuować swojego dłuższego "cosia". Mam nadzieję, że mi ta miniaturka wyszła w miarę; naprawdę nie wiem, co o niej myśleć. Starałam się pokazać House'a szóstosezonowego i post-sezonowego, jednocześnie tak, by był moim House'em, a nie ciepłymi kluchami. Nie wiem, czy to wyszło. Miało być coś na kształ fluffu, wyszło - jak zwykle - bardziej angstowo niż fluffowo (bo ja fluffu nie lubię), ale jest szczęśliwe zakończenie (O.o), znaczy tak jakby. W każdym razie to największy fluff na jaki mnie na tę chwilę stać.
O, rany, znów się we wstępie rozpisałam. Przepraszam?
SAMOTNIE ZNACZY RAZEM
Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym wszystko się zaczęło, powiedziałby pewnie, że to – paradoksalnie – wtedy, kiedy wyjechała. Któryś z poetów – House nadal nie wie, który; poezja nigdy go za bardzo nie interesowała – twierdził, że doceniamy kogoś dopiero wtedy, kiedy go stracimy. Najwyraźniej – co House niechętnie przyznaje – miał rację. Cholerną, pieprzoną rację.
Uściśnięcie dłoni i już jej nie było. Nie żeby to zauważył – przynajmniej jeszcze nie wtedy – miał ważniejsze sprawy na głowie.
Czasami dzwoniła, oczywiście nie do niego, a do Chase’a – House naprawdę tego nie rozumiał (i nie chciał rozumieć). Utrzymywać kontakty z kimś od kogo właśnie się uciekało? Całkowity bezsens jego zdaniem, najwyraźniej nie zdaniem Cameron – Chase zawsze wtedy przychodził do pracy przygnębiony z miną zbitego pieska. House wtedy mu odrobinę mniej dokuczał – sam nie wiedział po prawdzie dlaczego to robi – i przeklinał sam siebie. Miłosierny Samarytanin.
Nie odczuwał jej braku – no może oprócz momentów, kiedy rzucał przez ramię „Ca… Chase!”; nie żeby ktoś to zauważył, a już z pewnością nie on sam – miał, co robić. Wymigiwanie się od pracy, dogryzanie Cuddy i słuchanie psychoanaliz Wilsona. Tak, zdecydowanie miał, co robić.
Później wróciła, co prawda tylko na chwilę; wystarczająco by przespać się z Chase’em – House o tym wiedział; nie żeby Cameron coś o tym wspomniała; nie rozmawiali, przynajmniej House tego nie pamięta – i znów wyjechała. Zapowiadało się, że już tu nie wróci, dostała, czego chciała; Chase podpisał papiery rozwodowe. Nawet się nie pożegnała – przynajmniej nie z House’em. House jest pewien, że Chase’a pocałowała na dowidzenia; pewnie później Chase wpatrywał się przed siebie z bardzo głupią miną – a powinna.
Kiedy wyjechała po raz drugi, tym razem – prawdopodobnie – już na zawsze, House zaczął tęsknić. Nie żeby House płakał za nią i wpatrywał się godzinami w okno, jakby czekając na jej powrót, ale… ale tęsknił na swój sposób. Cuddy miała go dość, Wilson miał go dość, Chase miał go dość, Trzynastka miała go dość, Foreman miał go dość. Wszyscy inni też mieli go dość. Sposób na odreagowanie: doprowadzić do szału wszystkich w pobliżu pięciu mil.
Minął miesiąc – miesiąc od zakończenia związku bez przyszłości z Cuddy; od wyjazdu Cameron znacznie więcej – kiedy zdecydował się do niej zadzwonić; Wilson – przypadkiem – podał zapisał mu jej nowy numer. Oczywiście nie zadzwonił, bo tęsknił; po prostu nudziło mu się. Rozmowa nie trwała długo, krócej nawet niż pięć minut; Cameron nie miała czasu, a przynajmniej tak twierdziła.
House nie bywał już często u Wilsona – Samantha zanieczyszczała powietrze; wolał nie ryzykować uduszenia się — i nudził się coraz częściej i bardziej.
— Cameron.
Chwila ciszy po drugiej stronie telefonu.
— Nie mam czasu, House. Śpieszę się.
— Nigdy nie masz czasu. A z Chase’em jakoś rozmawiasz.
— Brzmisz jak obrażone dziecko. Nie mam siły, ani ochoty, rozmawiać z tobą.
Przez kolejne miesiące nie odbierała, a House nie znosił, kiedy się go ignorowało. Był pewien, że nie zmieniła numeru telefonu – Wilson powiedziałby mu; nigdy nie umiał trzymać buzi zamkniętej na kłódkę – po prostu nie odbierała jego telefonów.
Później była jakaś Jo, podobno któraś z pielęgniarek; parę telefonów do Cameron, których ona i tak nie odebrała; potem jakaś na D, której imienia nawet nie zapamiętał; kolejne telefony do Cameron. House za wiele nie pamiętał, nadal nie pamięta, z tamtego okresu; przynajmniej oprócz tego, że nie zachowywał się jak on. Później zdiagnozowano u niego zakochanie w Allison Cameron; to akurat House pamięta doskonale, Wilson i Cuddy osaczyli go w jego gabinecie i próbowali uświadomić go, co czuje do Cameron. Nie żeby to poskutkowało; wzruszył tylko ramionami, chwycił laskę i ruszył w kierunku drzwi.
Jakiś czas później – Wilson twierdzi, że było to pół roku po rozmowie ich poważnej rozmowie, ale House nie jest taki pewien – Cameron odebrała.
— Cameron, spotkajmy się.
— Allison. Mam na imię Allison.
— A więc się zgadzasz, Cameron?
— Tego nie powiedziałam.
— Jeszcze.
— Nie kocham cię, House.
— Wiem.
Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym to wszystko się skończyło, powiedziałby pewnie, że nigdy. Bo są razem, przynajmniej tak jakby; Cameron nie wróciła, House nie przeprowadził się do niej, widują się rzadko, słowa „kocham cię” nigdy nie padają, ale w gruncie rzeczy są mniej samotni niż kiedykolwiek wcześniej. Cóż, zawsze to jakaś poprawa; przynajmniej tak uważa Wilson.
Fin.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Śro 23:01, 08 Wrz 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Śro 20:27, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Prowokatorka *patrzy groźnie*
Lubię bardzo Twój styl. I możesz mi zaprzeczać, ale jest on taki lekko filozoficzny. Świetnie to napisałaś. Niby szczęśliwe zakończenie, a jednak ma coś cierpkiego w sobie.
coolness napisał: | Nie żeby House płakał za nią i wpatrywał się godzinami w okno, jakby czekając na jej powrót, ale… ale tęsknił na swój sposób. Cuddy miała go dość, Wilson miał go dość, Chase miał go dość, Trzynastka miała go dość, Foreman miał go dość. Wszyscy inni też mieli go dość. Sposób na odreagowanie: doprowadzić do szału wszystkich w pobliżu pięciu mil. |
Tak to takie House'owe zachowanie. Bardzo dobrze oddane.
coolness napisał: | Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym to wszystko się skończyło, powiedziałby pewnie, że nigdy. |
Bardzo podoba mi się to zdanie. Może i jest normalne, ale na swój sposób mnie urzekło. Takim niby prostym, ale głębokim stwierdzeniem.
Brawo.
Weny życzę,
Agusss
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Estelle
Ratownik Medyczny
Dołączył: 12 Cze 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:29, 17 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
coolness, bardzo, bardzo fajna miniaturka! Aż miło się ją czyta, z ciekawością co pojawi się dalej.
Na początku piszesz:
Cytat: | Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym wszystko się zaczęło, powiedziałby pewnie, że to – paradoksalnie – wtedy, kiedy wyjechała. Któryś z poetów – House nadal nie wie, który; poezja nigdy go za bardzo nie interesowała – twierdził, że doceniamy kogoś dopiero wtedy, kiedy go stracimy. Najwyraźniej – co House niechętnie przyznaje – miał rację. Cholerną, pieprzoną rację.
Uściśnięcie dłoni i już jej nie było. Nie żeby to zauważył – przynajmniej jeszcze nie wtedy – miał ważniejsze sprawy na głowie. |
A potem kończysz:
Cytat: | Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym to wszystko się skończyło, powiedziałby pewnie, że nigdy. Bo są razem, przynajmniej tak jakby; Cameron nie wróciła, House nie przeprowadził się do niej, widują się rzadko, słowa „kocham cię” nigdy nie padają, ale w gruncie rzeczy są mniej samotni niż kiedykolwiek wcześniej. Cóż, zawsze to jakaś poprawa; przynajmniej tak uważa Wilson. |
Podoba mi się takie połączenie. Ogólnie bardzo mi się podoba, ale nie umiem tego wyrazić słowami i jestem na siebie zła!
Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:46, 17 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
O j e j. To mi się podoba
Niezwykły styl, hipnotyzujący i ... house'owy. Udało Ci się za pomocą... no właśnie, nawet nie wiem czego? ^^ Chyba z pomocą budowy zdań i doboru słów oddać tę specyficzną logikę House'a, klimat jego pokręconego świata... Oraz tej charakerystycznie niedopowiedzianej relacji między nim i Cameron. Perełka.
A propos wspomnianej budowy zdań - rzucił mi się w oczy ten ciekawy, dający niesamowity efekt, schemat: zdanie - zdanie; zdanie - zdanie. Nie wiem, czy widziałam coś podobnego... Genialnie to wygląda, genialnie się czyta... Bo ja lubię wszystko, co jest choć trochę inne^^ I podoba mi się, że nie boisz się średników Teoretycznie łatwo możnaby przy takiej złozonej konstrukcji się "zaplątać" i tym samym wprawić w zakłpotanie czytelnika, ale Tobie udało się wybrnąć z tego nieco zawiłego zadania doskonale. A te charakterystyczne zdania nadają fikowi specjalnej aury.
I podoba mi się ta klamra, jaką spinasz tekst:
Cytat: | Gdyby miał znaleźć punkt w czasie, w którym... |
To wszystko jest takie prawdziwe, takie house'owe i house'owo-cameronowe...
I to słodko-gorzkie zakończenie. Że są mniej samotni, kiedy są samotni razem... Taki paradoks. Uwielbiam takie sprzeczności w ludzkiej naturze...
Choć tekst nie jest długi, udało Ci się zmieścić w nim też inne postacie, i naprawdę fajnie oddać ich charakter. Chase, Wilson, Cuddy - wszyscy są na swoim miejscu i właśnie tacy, jacy powinni być. A, i nawet Samantha
Niesamowity klimat ma ten fik, niesamowity... Chylę czoła.
A teraz - jeśli pozwolisz - coś zaproponuję:
Cytat: | doprowadzić do szału wszystkich w pobliżu pięciu mil. |
Być może się mylę, ale mam wrażenie, że lepiej by brzmiało albo: wszystkich w pobliżu albo wszystkich w promieniu (odległości?) pięciu mil.
Taka moja luźna sugestia...
A tutaj chyba zabrakło przecinka po pierwszej rozmowie:
Cytat: | było to pół roku po rozmowie ich poważnej rozmowie |
Pozdrawiam i wena na więcej takich cudeniek życzę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 23:06, 17 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:33, 26 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Wiecie, ja już nie pamiętam, kiedy to pisałam
Agusss napisał: | I możesz mi zaprzeczać, ale jest on taki lekko filozoficzny. |
Pomyślmy... jaki jest mój ulubiony przedmiot?
Agusss napisał: | Niby szczęśliwe zakończenie, a jednak ma coś cierpkiego w sobie. |
Przecież całkowicie szczęśliwego zakończenia nie przeżyłabym (nie napisałabym)
Estelle napisał: | Podoba mi się takie połączenie. |
Dziękuję
Estelle napisał: | Czekam na więcej |
A kto powiedział, że będzie coś więcej? (Ale w sumie mam pomysł na chory prequelo-sequel, ale to kiedy indziej, bo chwilowo nie mam na nic czasu )
Czerwono-Zielona napisał: | O j e j. To mi się podoba
Niezwykły styl, hipnotyzujący i ... house'owy. |
*czerwieni się* Ojejku, dziękuję.
Czerwono-Zielona napisał: | Niesamowity klimat ma ten fik, niesamowity... Chylę czoła. |
Chylę czoła to ja przed Tobą (to mi przypomina, że mam sporo do nadrobienia - i w czytaniu, i w komentowaniu; rety, kiedy ja będę mieć czas?).
To, co zasugerowałaś, by poprawić, poprawię. Ale później. *leń*
Ogólnie, dziękuję za tak miłe słowa Agusss, Estelle, Czerwono-Zielona. Może już najwyższy czas wrócić do tego fandomu?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pią 15:39, 26 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|