Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:00, 06 Gru 2009    Temat postu:

Nie szczędzisz nikomu cierpienia w "Sadze"... ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić całego twojego dzieła bez tego. Jak to mówią ludzie, "życie".
Wow. Ciekawe, czy przeprowadzisz Grega przez to samo, co scenarzyści wymyślili dla Allison.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
macgyver
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:34, 07 Gru 2009    Temat postu:

nie słodzisz. to dobrze, wszystko jest takie realne. weź to wyślij scenarzystom może jeszcze da się uratować house'a jakiego znamy
dziękuję i czekam na kolejną część (ale proszę częściej!!!!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:05, 07 Gru 2009    Temat postu:

Ach, Kropko, spowodowałaś, że się popłakałam. Jakoś tak ruszyło mnie to wszystko...
Życie jest okrutne, ale nikomu nie życzę takiego doświadczenia.
Jak zawsze cudownie opisane...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:16, 12 Gru 2009    Temat postu:

Ten fik jest piękny !!! Ukazanie Housa jako fantastycznego ojca i kochającego męża jest czymś ... fantastycznym ! Ten fik jest dla mnie na wyjątkowy.
Gratuluję ogromnego talentu i życzę weny !!
Pozdrawiam !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:47, 25 Gru 2009    Temat postu:

No i jest kolejna część. 50. - to tak jakby mały jubileusz. Piszę tę historię już prawie 13 miesięcy, a teraz jest dodatkowo najdłuższa część jaką udało mi się napisać.

Wyrabiam się jeszcze "o świątecznym" wieczorze.
Tę część dedykuję wszystkim, których urzekła Hameronkowa Saga, nie znudzili się nią jeszcze i wciąż tu wracają, by o nich czytać.

50. Merry Little Christmas…

Spieszyła się do domu. Właściwie już bardzo pragnęła w nim być. Otuliła się szczelniej szalem broniąc się przed mroźnym i silnym wiatrem, który wyciskał z jej oczu łzy. Od samego rana padał śnieg, który skutecznie uwięził wracających z pracy w kilometrowych korkach. Właśnie dostała wiadomość od Grega, który odebrał Ellisona ze szkoły muzycznej, że stoi w jednym z korków i nie ma pojęcia o której wrócą.

Usłyszała szybkie kroki i jakiś głos, który próbował przebić się przez wiatr. Odwróciła się. Zobaczyła starszego syna, który szedł szybko w jej stronę.
– Cześć mamo, pomogę ci. – Powiedział i odebrał jej torby z rąk. – Czemu idziesz pieszo? Gdzie twój samochód? Coś się stało?
– Cześć. – Odpowiedziała. – Padł mi akumulator, niestety dziś mi tego nie załatwią, bo już wszystko zamknięte, a tata pojechał po Ellisona. Straszna zamieć. Nie chciałam, żeby wracał autobusem, a teraz stoją w korku i nie wiem kiedy pojawią się w domu. Przyjechałam autobusem, które się spóźniają, a na taryfy dziś też nie ma co liczyć…
– Zatem poczekamy na nich w kuchni. Jestem głodny jak wilk. Mam nawet pomysł co możemy zrobić na kolację.

Uśmiecha się osłonięta szalem i mechanicznie poprawia kołnierz w jego kurtce. Po prostu nie chce żeby zmarzł, a potem oboje idą w stronę domu.

– Ładna zima nam się zrobiła na święta. Co mam robić?
Greg zakasuje mankiety koszuli i zaczyna pomagać przy kolacji.
– Prawdziwe ciasto do tortellini. – Odpowiedziała podając mu wałek. – Wolałabym jednak mniej stopni za oknem. Dzisiejszy mróz pozbawił mnie czucia w rękach i nogach.
– W takich proporcjach jak ostatnio? – Pyta odbierając wałek. – Ne możesz mieć wszystkiego. Mi to odpowiada. Zimno i dużo śniegu. – Mówi jej syn, a ona uśmiecha się pod nosem, bo zdanie przypomniało jej stare dzieje, kiedy jej ówczesny szef – Gregory House – powalał na kolana filozofią Micka Jaggera.
– Jak mawiał współczesny filozof Jagger… – zawiesiła głos.
Greg spojrzał na nią zaskoczony.
– Twój tata… „You can’t always get whot you want” – zanuciła i roześmiała się. – Uczynił z niego największego filozofa współczesnych czasów cytując fragment jednej z jego piosenek. Usiłował się tym wykpić z dodatkowych obowiązków w klinice. I w ogóle od obowiązków. – Dodała pod nosem.
– Wiedziałem. – Odpowiedział uśmiechając się pod nosem. – On ma niesamowite poczucie humoru.
– Trochę potrwało zanim nauczyłam się go rozumieć.
– Tatę? Niemożliwe! – Zdziwił się i podniósł wzrok znad wyrabianego ciasta. – Jak na was patrzę to mam wrażenie, że rozumiecie się bez słów.
Przytaknęła.
– W sumie mało wiem o was. Nie mam pojęcia jak to się stało że zostaliście razem, kiedy i jak to się stało, że wy… no wiesz… – zaciął się. Jakby słowo „pokochaliście się” stanowiło jakąś niewidzialną barierę. Postanowiła, że pomoże mu je wypowiedzieć.
– Że my co? – Zapytała uśmiechając się pod nosem.
– Pokochaliście się… no wiesz… – burknął pod nosem uciekając wzrokiem na wałkowany placek i próbując wyciąć z niego równe kwadraty.
– To długa historia. W sumie obojgu zajęło nam to lata.
– Tacie było trudniej, prawda?
Znów przytaknęła.
– Myślę, że tobie też nie było łatwo. W tacie zawsze była jakaś tajemnica i dystans.
– Miłość to niezwykła siła. – Odpowiedziała. – Sama nie wiedziałam, że…
– Za co pokochałaś tatę? – Zapytał cichszym tonem.
Uśmiechnęła się.
– Za ironię, sarkazm, gburowatość, odpychanie, antyspołeczne zachowanie, zranienia, które zafundowaliśmy sobie nawzajem, za to że był palantem, i za to, że tak bardzo ukrywał wrażliwą część siebie, że aż trzeba było całych lat cierpliwego bycia obok , żeby dotarło do niego, że miłość może być i jego udziałem.
Greg uśmiechnął się smutno.
– Wow!! Nie wiedziałem, że można to pokochać…
Nastała cisza, w której słychać było równomierne ruchy wałka do ciasta i wycinanie kwadratów. Mechanicznie nakładała nadzienie na kwadraty wycinane przez syna.
– Byliście na randce? Jak wyglądała pierwsza? – Greg nagle przerwał ciszę. Roześmiała się.
– To była porażka. Wymogłam ją na nim. Skończyła się moimi łzami i jego dystansem. Ja źle to rozegrałam, a on… – Zamyśliła się. – On chyba się przestraszył. Wiesz, że nigdy potem o niej nie rozmawialiśmy? Ja to zostawiłam, on do tego nie wracał… Nawet teraz…
Wzruszyła ramionami
– A potem, co było potem? – Uśmiechnęła się pod nosem widząc nagłe zainteresowanie Grega ich historią miłosną.
– Zrozumiałam, że nic z tego nie będzie. Straciłam nadzieję i dałam za wygraną. Potem odeszłam z zespołu taty i dałam sobie spokój. Układałam się sama ze sobą i z moimi uczuciami. A kiedy już wydawało mi się, że wszystko co stracone poukładało się, on znowu pojawił się w moim życiu. Zaprosiłam go na koncert Dave’a, potem ktoś go postrzelił…
– Ktoś postrzelił tatę? – Mina Grega warta była wszystkich pieniędzy świata.
– Tak. Do dziś nie wiadomo kto to był i dlaczego to zrobił. Zapewne chodziło o zemstę za jakiegoś pacjenta.
– O rany! Nigdy nie opowiadaliście tej historii.
– Zlepiaj pierożki. – Uśmiechnęła się. – Może za chwilę pojawi się dwójka głodomorów.
– Mamo! To brzmi jak jakiś film! – Powiedział z przejęciem. – Dajmy spokój pierożkom!
Spojrzała na syna. Ich historia i film?
– Zlepiaj! – Mrugnęła porozumiewawczo. – Samo życie Greg. Oboje dorastaliśmy do siebie. Ja zrozumiałam, że muszę mu dać jego przestrzeń i pozwolić życiu układać się w jego tempie, a on w tym czasie uczył się mnie kochać i pozwalał być przy sobie.
– Miłość to nie taka prosta sprawa… prawda? – Powiedział nagle powracając do przerwanego zajęcia.
– Dokładnie. Ale warta każdego ryzyka.
– Nawet jeśli boli jak cholera? – Zapytał. – I kosztuje cię wszystkie siły? Nawet wtedy, kiedy wiesz, że jesteś na straconej pozycji?
– Tak. – Odpowiedziała rozumiejąc tok jego myślenia. – Szczególnie wtedy. Nawet jeśli jest jak jest. W życie wliczone jest ryzyko. W miłość tym bardziej. Oddajesz wszystko nie wiedząc często co dostajesz w zamian. Na tym to polega. Czyż nie?
– Nie nazywałoby się miłością…
Patrzyła jak przygarbia się i pochyla nad kuchenną ladą.
Tak chyba wyglądał młody Greg – pomyślała patrząc na syna. Był bardzo podobny do ojca, ale miał więcej łagodności w rysach. Zawsze wiedziała, że ich starszy syn jest wyjątkowy, ale i tak zaskoczył ją po raz kolejny głębokością przemyśleń i wrażliwością. Częściej milczał niż cokolwiek mówił, starał się nie absorbować sobą otoczenia, działał cicho i dyskretnie. Wielokrotnie rano znajdowała pozmywane naczynia, uporządkowaną kuchnię i wstawioną kawę do dzbanka, kiedy wstawał wcześniej niż oni. Ellison go uwielbiał, bo pozwalał szperać w swoich rzeczach i spędzał z nim wolne chwile. Greg jeździł z nim na basen i uczył pływać. Nauczył go też jeździć na nartach. Często brzdąkali coś razem układając rozmaite melodie i improwizując ile wlezie. Lubiła ich słuchać, zwłaszcza wtedy, kiedy dołączał do nich ich ojciec.

– Greg… - zaryzykowała widząc jego otwartość i szczerość. Nie weszła wtedy do sali, gdy zobaczyła ich razem. Wycofała się i wróciła do domu. – Wiem o Michelle…
Momentalnie przygasł. Znieruchomiał. Widziała jak się przygarbia się i zaciska powieki.
– Skąd…? – Zawiesił głos.
– Synku... pozwól mi… nam być blisko ciebie. – Poprosiła. – Nie chciej przeżywać tego sam.
– Ona... – Głos mu delikatnie zadrżał.
Nie odezwała się. Pozwalała mu zebrać myśli i spróbować je wypowiedzieć. Wiedziała, że dla niego to nie taka prosta sprawa. Spiął się.
– Ona jest… moją koleżanką… przyjaciółką… – Chrząknął chcąc ukryć silne emocje, które zamierzały przejąć nad nim kontrolę. – Wiem… powiesz, że mam 16 lat i całe życie przed sobą… że nawet jeśli Michelle nie pokona choroby, to spotkam wiele dziewczyn, że zapomnę…
To był ogromny skrót myślowy. Wtulił głowę w dłonie. Zobaczyła bezradne dziecko, które jak umiało radziło sobie ze swoją niełatwą historią.
– Tato nie jest moim pierwszym mężem. – Usłyszała nagle swój glos. – Kiedyś… przed nim… był ktoś…
Podeszła bliżej do syna, który wciąż miał schowaną twarz w dłoniach i milczał. Wiedziała, że po prostu musi to powiedzieć.
– Byliśmy oboje bardzo młodzi, a ja nie chciałam go zostawiać, kiedy zachorował. Wzięliśmy ślub. Kilka miesięcy później zmarł. Zabił go nowotwór. Wtedy był najlepszą cząstką mego życia. Wraz z jego śmiercią i we mnie coś umarło. Potrzebowałam czasu, żeby nabrać dystansu i pogodzić się ze stratą.
Nadal nic nie mówił. Widziała, że ciężko oddycha chcąc ukryć zbyt silne emocje.
– Jestem żałosny… – Usłyszała jego łamiący się głos.
– Nie jesteś. – Odpowiedziała ogarniając go ramionami i całując w okolicach skroni. – Jesteś prawdziwy. Emocje które przeżywasz są trudne. Pozwól im popłynąć.
Spiął się. Namacalnie czuła jego pomieszane emocje: strach, ból, zażenowanie i bezradność.
– Jestem tylko jakimś szesnastolatkiem… – wyszeptał. – Co ja tam wiem o życiu i umieraniu. Ja nawet nie wiem co mam mówić i jak się zachowywać. Ona jest taka… taka… przerażona… A ja jestem taki… bezradny…
– Po prostu bądź. Na tyle ile umiesz. I rozmawiaj ze mną. Z nami. – Poprawiła się. – Nie skazuj się w tym na samotność.
Znów chrząknął i odsunął się próbując zachować szczątki panowania nad sobą. Układał w równych rządkach zlepione pierożki, by zrobić więcej miejsca na następne, których już nie było.
– Jak tak dalej pójdzie przesolimy je. – Próbował nieśmiało żartować. – Nie będą nam smakować.
Wyciągnęła rękę i przesunęła ją po ramieniu syna.
– Masz mnóstwo mąki we włosach. – Uśmiechnęła się. – A może teraz ty opowiesz mi jak się zapoznaliście?
– Szkoła mamo. – Czuła jego oddech ulgi, który w widoczny sposób rozlał się w jego twarzy. – Onieśmiela mnie do teraz. Jej rodzice przeprowadzili się niecałe dwa lata temu. Poznałem ją tuż potem jak wróciłem do szkoły po wypadku. Na początku po prostu była. Wiesz ile ona książek przeczytała? Prowadzi niezłe dysputy z nauczycielem na literaturze. Jest oczytana i inteligentna. Zaimponowała mi. I… – Uśmiechnął się pod nosem. – Ma taki sam kolor włosów jak ty…

Patrzyła jak jej syn uśmiecha się po niedawnej emocjonalnej huśtawce. Nic nie mówiła i nie naciskała. Stała obok i pozwalała mu mówić w jego czasie. Nagle przyznała sama przed sobą, że uszy jej płoną z ciekawości i nie chciałaby, żeby jej syn przerwał w najciekawszym momencie.

– Ostatnio śmieliśmy się, że nasze pierwsze randki odbywały się w bibliotece… Chodziłem obok niej kilka miesięcy zanim pozwoliła mi się wziąć za rękę i całe wieki zanim pozwoliła się pocałować. To jedna z tych dziewczyn, które… – Zawahał się. – Które stojąc na granicy życia i śmierci wiedzą co jest ważne… A ja… dodatkowo właśnie… Zako… – Odchrząknął po raz kolejny. – Polubiłem w niej to, że jest prawdziwa, szczera i nie udaje kogoś kim nie jest, że zawsze dowiem się od niej prawdy, że mogę na nią liczyć i że nie kombinuje. No i jest bardzo ładna. – Dodał po chwili zerkając z ukosa na matkę.

Kiedy jej syn zdążył tak dorosnąć? Patrzyła na niego i po raz kolejny tego wieczoru odkrywała go na nowo.
Patrzyła na jego krótkie włosy wystrzępione w różnych kierunkach i ułożone w tzw. uporządkowany nieład i, lekki, ale dobrze widoczny zarost. I tak naprawdę dopiero teraz dotarł do niej obniżony tembr jego głosu. Jej syn stawał się mężczyzną.
Mała poprawka: jej syn jest już mężczyzną.
Kiedy to się stało? – Myślała próbując ogarnąć to wszystko co zostało powiedziane tego wieczoru. Chciała mu po prostu powiedzieć, że jest z niego dumna i że jest jej radością, ale wszystko gdzieś się rozpłynęło w powietrzu.


Coś nagle zaszurało przy drzwiach, które nagle otworzyły się z impetem. Usłyszeli radosny głos Ellisa.
– Mamuś! Mamuś!! – Wołał. – Patrz! Choinka! Kupiliśmy ją z tatą! Ubierzemy ją dziś? Ubierzemy?

Kiedy w końcu udało się im we trójkę przynieść do domu okazało się, że jest ogromna. Greg miał tajemniczą minę, a Ellisowi jak zwykle nie zamykała się buzia.

– Trzeszczał mi przez całą drogę, że święta tuż, tuż, a choinki nie ma. – Powiedział Greg. – Zawróciliśmy i pozwoliłem mu ją wybrać. Dlatego jesteśmy tak późno.
– Mamo! Mamo! Jeść!! – Wołał Ellis. – Ubierzemy ją prawda? Jeszcze dziś?
Podniosłą wzrok i spojrzała na trójkę facetów. Każdy miał to coś w oczach, co pomogło jej szybko podjąć decyzję. Ellis – zachwyt, Greg – tajemnicę, a jej starszy syn – niemą prośbę w oczach.
– Ok. – Powiedziała i za chwilę tego pożałowała, bo z gardła Ellisa wydobyły się wrzaski radości.
– Ale najpierw siadamy do stołu. Zrobiliśmy z Gregiem tortellini i trzeba je zjeść.
– Jasne mamo! Jasne!

Przy kolacji zapanował prawie świąteczny nastrój. W sumie – do świąt pozostało cztery dni. Najwyższa pora żeby o nich myśleć. Wokół pachniało prawdziwym świerkiem i ich dobrymi nastrojami. Z choinką uporali się w ciągu najbliższych trzech godzin. Właściwie uporali się we trójkę, bo Greg zatopił się w kanapie i uruchomił swój dowcip rozbawiając wszystkich. Jedynie starszy syn uśmiechał się z rezerwą, ale nie pozostawiał ojcowskiego dowcipu samemu sobie i odpowiadał na zaczepki.
Było już grubo po północy, kiedy w końcu dom umilkł. Postanowiła jeszcze zajrzeć do chłopców. Ellis jeszcze się kręcił w łóżku nie mogąc zasnąć z nadmiaru emocji i wrażeń. Dał jej buziaka i poprosił, żeby chwilę z nim została. Usiadła obok niego i przytuliła syna. Patrzyła jak przestaje trajkotać i pozwala opadać powiekom. Wplotła palce w jego gęstą czuprynę i głaskała go po głowie. Jeszcze nie tak dawno czekała na jego narodziny, a teraz patrzyła na dziewięciolatka, który raz chował się przed jej ramionami, a innym razem sam przychodził i wtulał się w nie prosząc, by „troszeczkę” z nim posiedziała.
Poczuła zmęczenie. Chciała znaleźć się w łóżku i zasnąć. Przymknęła na chwilę powieki.

Obudziło ją delikatne szarpnięcie.
– Nie pomyliłaś łóżek? – Usłyszała gdzieś nad swoją głową. – Mam kłopoty zaśnięciem. Może mi też pomożesz zasnąć?
Spojrzała na Grega stojącego obok łóżka.
– Pomyślałby kto, że tak ci mnie brakuje. – Odpowiedziała zwlekając się z łóżka Ellisa. Pocałowała syna w czoło, ułożyła wygodnie i otuliła kołdrą.
– A ty gdzie? – Usłyszała, gdy skręciła do pokoju Grega.
– Jeszcze tylko zajrzę do niego i już idę.
– Daję ci dwie minuty. Potem po ciebie przychodzę. Znów zaśniesz nie tu gdzie trzeba, a ja się nie doczekam ciebie w łóżku.
– Ok. Ok. Jeszcze chwila… – Zamarudziła i delikatnie otworzyła drzwi.
W pokoju paliła się lampka. Greg już spał z książką, która zawisła mu między ramieniem i policzkiem. Podeszła bliżej i wyzwoliła go z niej. Najdelikatniej jak umiała, przesunęła dłonią po włosach. Zatrzepotał powiekami.
– Dobranoc Greg – wyszeptała.
Zgasiła lampkę i wyszła z pokoju.

W sypialni panował półmrok.
Kiedy wsunęła się pod kołdrę natychmiast poczuła silne ramiona, które ją ogarnęły. Wtuliła się w nie całą sobą i przytuliła najmocniej jak umiała. Potrzebowała ich tak bardzo…
– Hej… – Usłyszała jego głos. Usiłował wydostać się z jej uścisku i zapalić lampkę – Stało się coś?
– Nie. Nie zapalaj. – Odpowiedziała. – Chcę tylko zasnąć w twoich ramionach i się w nich obudzić.
– Stało się coś. – Usłyszała i poczuła jak ogarnia ją mocniej i robi obok siebie więcej miejsca. – Zawsze się tak zachowujesz jak jesteś smutna i chce ci się płakać.
– Chce mi się… – Odpowiedziała. – Jestem żałosną, nostalgiczną kobietą, którą wzruszył jej własny syn.
Chwilę milczeli. Poczuła jego dłoń przesuwającą się leniwie wzdłuż jej ramienia
– Stchórzyłeś wtedy, prawda?
– Wtedy? – Zapytał.
– Na naszej pierwszej randce.
Milczał.
Odnalazł jej dłoń i splótł palce ze swoimi.
– Byłem… zagubiony. Każdy coś mi próbował powiedzieć. Wilson mówił co mam robić, Cuddy stwierdziła, że jesteś jedyną, która mnie zniesie, Foreman mówił, że to się nie uda… Miałem tego serdecznie dość. Nie potrafiłem ci wtedy czegokolwiek dać. Wiedziałem, że jesteś we mnie zakochana. Nie wiedziałem dlaczego i za co. Wolałem cię zranić i odepchnąć od siebie, bo to było… lepsze dla ciebie.
– Udało ci się mnie zranić. Rzeczywiście potem postanowiłam oddalić się od ciebie. Nie było ci żal? – Zapytała po chwili.
– Czułem się jak idiota. – Odpowiedział. – Szalę przechyliło twoje odejście. Sprawdzałem cię wtedy i egzaminowałem na wszystkie możliwe sposoby. Potem po prostu… stało się. I… wpadłem.
– Kocham cię wariacie. – Powiedziała nagle. – Nie żałuję niczego. Nawet jeśli bolało. Mogłabym czekać na ciebie całe lata.
Znów ją przygarnął mocniej. Poczuła jego usta gdzieś w okolicach skroni. Muskał ją delikatnie. Poddała się jego pieszczocie.
– Greg wyciągnął ze mnie dziś wspomnienia z naszych pierwszych czasów. Dlatego zapytałam cię o tę naszą nieszczęsną pierwszą randkę. Nigdy o niej nie rozmawialiśmy.
– Chciałem o niej zapomnieć.
– Ja też. Po niej uznałam, ze jestem idiotką, i że powinnam napisać poradnik w stylu „jak stracić coś czego się pragnie najbardziej na świecie”. Naciągnęłam Grega na opowieści o Michelle. – Dodała po chwili. – Nasz Greg… to kawał świetnego faceta. Jestem z niego dumna.
– Uhm… Podobno jest podobny do mnie. W końcu ja też jestem świetny, nie? Musiał cały czar i urok po kimś odziedziczyć.
Roześmiała się.
– Mój ty czarze i uroku… Może zrobisz coś co sprawi że zasnę?
Podniosła się i pochyliła nad nim. Kaskada włosów opadła mu na piersi.
Tak łatwo wziąć jej twarz w dłonie i przyciągnąć do siebie. Nie mówiąc o całowaniu. To już w ogóle było proste. Nie musi się spinać i kombinować jak kiedyś, żeby nie powiedzieć więcej niż chce w obawie, że ona to wykorzysta i zrani go, że to będzie bolało bardziej niż myślał.
Czy on w ogóle kiedyś myślał o takich głupotach? Szkoda na nie czasu…
Przygarnia ją do siebie i odnajduje jej usta. Niech wie, że po prostu ją kocha i że jest jedyną i najważniejszą kobietą w jego życiu.


xxx

Ledwie świtało.
W świąteczny poranek znów zaczął padać śnieg. Powinien się cieszyć. Te święta zawsze sprawiały, że czuł się dobrze. Spojrzał na choinkę i machinalnie włączył światełka. Zamigotała blaskiem, który tak lubił. Pod choinką leżało kilka paczek. Dorzucił kolejne trzy.
Jak wpadnie tu Ellis, będzie wielkie zamieszanie – pomyślał. Nurkowanie pod choinką zawsze zostawiał młodszemu bratu. Paczki zwiastowały niespodzianki. Co roku dostawał jakiś prezent drobiazgowo wybrany przez rodziców. Nie próbował się domyśleć, bo nigdy nie udało mu się zgadnąć co knują rodzice. Zresztą – tak naprawdę wolał zostać zaskoczony.

Podszedł do okna, za którym królował biały krajobraz. Było naprawdę pięknie. Biel przywiodła mu na myśl pewne wydarzenie. Uśmiechnął się. Był mroźny koniec stycznia i ślisko jak diabli. Wyłożył się jak długi spiesząc się na zajęcia, podczas których miał mieć sprawdzian semestralny. Zwichnął sobie nadgarstek próbując asekurować upadek. Wtedy poznał Michelle. Z szerokim uśmiechem pozbierała jego książki, które wypadły z plecaka i pomogła pozbierać się z ziemi. Ujęła go nim. W jej uśmiechu był jakiś promyk, który sprawił, że przez kolejne dni usiłował ją znaleźć w tłumie. Odnalazła się sama. Na zajęciach z literatury.

Jeszcze miesiąc i minie rok jak ją pierwszy raz zobaczył.

– Kawałek świątecznego placka póki Allie nie widzi? – Usłyszał głos ojca.
Odwrócił się i przymrużył oko.
– Jesteś pewien, że mama śpi? Ma takie radary, że pewnie zdążyła cię już zlokalizować. Ale idę na ten układ. Świąteczne ciasto mamy jest tego warte.

Po chwili obaj buszowali w spiżarni próbując zachować pozory niezainteresowania świątecznym ciastem.
– A dla mnie macie? – Usłyszeli po chwili zaspany głos Ellisa.
– Znajdzie się. – Odpowiedział Greg. – Tylko sprawdź czy mama nie kręci się gdzieś obok.
– Pole widzenia czyste. – Ellis uśmiechnął się szatańsko. – Czemu się tak grzebiecie?
– Tata ma kłopoty z otwarciem pudełka. – Westchnął Greg. – Jeszcze chwila i będzie jedna, wielka bura.

– Macie o mnie niskie pojęcie.
Cała trójka w jednej chwili odwróciła głowy. Przed nimi stała Allie.
– Nastawiłam kawę. W dzbanku macie także sok. Nie pogniewam się jeśli i ja dostanę jakiś kawałek. I nie wierzę. Ellis przyszedł w kolejkę po ciasto zamiast nurkować pod choinką. Świat się przewraca!

Chwilę później wylądowali w salonie. Ciasto zostało zjedzone, prezenty rozpakowane. Potem wspólnie szykowali świąteczny obiad czekając na Wilsonów i matkę Grega. Wszystko było takie zwyczajne. Takie ich.
No może poza tym, że ich starszy syn coraz częściej odpływał myślami gdzieś daleko, a ona miała coraz więcej powodów do martwienia się o niego.

xxx

– Cudownie wyglądasz… Te twoje sukienki… – Usłyszała, gdy wyszła do kuchni po kolejną porcję świątecznych smakołyków. Pochylił się i musnął ustami jej skroń.
– Dziękuję. – Odpowiedziała. – Potraktuj to jako kolejną niespodziankę. Specjalnie dla ciebie
Przysunęła się bliżej sięgnęła po jego dłoń. Poczuł delikatną pieszczotę. Zamknął jej dłoń na chwilę w swojej.
– Zabrakło wina. – Powiedział wymijająco sięgając po kolejną butelkę i korkociąg. – Wilson jest w dobrym nastroju, a to oznacza, że zdecydowanie uszczuplą się nasze zapasy.
Uśmiechnęła się.
– Blythe też chyba opanował dobry nastrój. Tylko Greg… – Urwała. – To nie są dla niego dobre święta...
Charakterystyczne puknięcie korka oznajmiło, że trzeba wracać do gości.
– Porozmawiam z nim. – Powiedział nagle. – A przynajmniej spróbuję… Może nie schrzanię tego.
Nie odpowiedziała. Ale jej oczy powiedziały wszystko, co chciał wiedzieć.

xxx

Popołudnie ciągnęło się w nieskończoność. Greg co chwila spoglądał na zegarek, co nie umknęło oczom ojca. Podszedł do niego.
– Zbyt nerwowe ruchy. Widzę jak kombinujesz, żeby wymknąć się z domu i porandkować.
– O rany… tato… czy to aż tak widać?
– Ja to widzę. O resztę się nie martw. Jeszcze się nie zestarzałem na tyle, żeby zgubić syna z oczu.
– Ech… Jestem beznadziejnym przypadkiem… – Roześmiał się. – Mam 16 lat i ciągle daję się podejść ojcu.
– I tak ma zostać. – House nie byłby sobą, gdyby nie odezwała się w nim nuta sarkazmu. – Wilson pozwolił jej na kilka dni wolnego od szpitala. Jest w domu. Uważa, że świąteczna atmosfera powinna jej trochę pomóc.
– No to jestem ugotowany. Teraz mogę pomarzyć o tym, żeby się z nią zobaczyć.
– Nie przejmuj się jej ojcem. Po prostu idź i zobacz się z nią.
– Dzięki. – Odpowiedział. – Nie boję się jej ojca. Boję się swojej własnej bezradności.
– Po prostu tam idź i bądź tym samym Gregiem, którym byłeś dla niej wcześniej.
Potem położył mu rękę na ramieniu i dodał.
– W jednej z szuflad swojego biurka znajdziesz coś ekstra-świątecznego. Potraktuj to jako dodatkowy prezent. Mam nadzieję, że uda ci się przekupić tym jej ojca.

Greg uśmiechnął się pod nosem. Ojciec wciąż go zaskakiwał. A w tej chwili nagle poczuł, ze ma ochotę podziękować – komukolwiek, kto był za to odpowiedzialny – za to, że ma właśnie takiego, a nie innego ojca.
----------------------
bez sygnaturki. Uprawiam bojkot m&m stworów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 22:08, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:52, 25 Gru 2009    Temat postu:

Mrrrrr...

Tradycyjnie:
-dobre
-ciepłe
-mądre

Ach, kropko! Naprawdę coraz bardziej przekonuję się do myśli, żeby wybrać się Hameronkową większą grupą do Stanów, podać Shore'owi ogłupiacz by KGB (i tu prawdopodobnie przyda się kilka sprawnych kobiet)i perfidnie zmusić do realizacji Twoich historii.
Bo Ty ( z małą pomocą ninki, DA, eigle,Nareniki, Nisi i Neferytowej) naprawiłabyś ten badziew jakim stał się House. Ja mogłabym być od rozwiązań siłowych.
Naprawdę cudowna część

Chociaż jak sama wspominałaś : znak jakości zobowiązuje

P.S niemalże zapomniałam
Cytat:

Przysunęła się bliżej sięgnęła po jego dłoń. Poczuł delikatną pieszczotę. Zamknął jej dłoń na chwilę w swojej.


Piękne, że jako dojrzali ludzie nie zapomnieli o takich drobnych gestach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mashe
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:12, 25 Gru 2009    Temat postu:

Ojć... Niezły ten Jubileusz. Szczególnie, że wypadł akurat w Święta
Piszesz tak... Głęboko. No wiesz, w taki sposób kreujesz bohaterów, że ma się wrażenie, że są tuż obok. Jestem pełna podziwu.
Troszkę późno, ale chciałabym życzyć Tobie i wszystkim czytelników Szczęśliwych i radosnych świąt, oraz wybuchowego Nowego Roku
Pozdrawiam
Mashe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:17, 25 Gru 2009    Temat postu:

Kejti! Właśnie nadrabiam twoje "christmasowe" dzieło, a ty czytasz mnie

Myślę że to dobry pomysł z tym ogłupiaczem *puszcza oczko* (nadal unikam m&m)

Mashe napisał:

Troszkę późno, ale chciałabym życzyć Tobie i wszystkim czytelników Szczęśliwych i radosnych świąt, oraz wybuchowego Nowego Roku
Pozdrawiam
Mashe


Dziękuję za życzenia w imieniu swoim i czytelników. Pozdrawiam "jeszcze" świątecznie.
Cieszę się, że Paradoks nadal przyciąga i cieszy czytelników


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:17, 26 Gru 2009    Temat postu:

ach, właście tak sobie ostatnio myślałam, że w sumie nigdy nie czytałam niczego świątecznego w Twoim wykonaniu, a tu masz, taka niespodzianka.

dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:32, 26 Gru 2009    Temat postu:

I dostałam piękny prezent na święta: kolejna część twojej Sagi!!!!

Dopiszę jeszcze coś, bo wczoraj nie miałam czasu.
Tylko się, Kropko nie śmiej... tak mi się twoja Saga kojarzy z kimś kto gra na harfie: ty grasz, struny to słowa, a dźwięki - kolejne części opowieści. Każda następna lepsza od poprzedniej. Hameronkowy kompozytor z ciebie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kin dnia Nie 15:53, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Nie 19:55, 27 Gru 2009    Temat postu:

Różne rzeczy w życiu rozczarowują, ale kropkowa saga - nigdy!
Powrót do góry
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:34, 31 Gru 2009    Temat postu:

*Rozgląda się nie pewnie* Ok, ja naprawdę tu jestem Fakt, że nie pierwszy raz… chyba drugi?? Nieważne Przyznam, że na samym początku zaczęłam czytać ponieważ przyciągnęła mnie długość tego opowiadania Po pierwszych trzech częściach moje poglądy uległy zmianie i czytałam ze względu na treść i styl I jak już zaczęłam czytać, to przeczytałam całość w ciągu jednego dnia To jest niezwykłe i piękne. Ich historia, problemy, przemyślenia, radości… kurde są po prostu pięknie przedstawione, opisane i… nie… nie wiem co napisać Kurde im dłużej piszę ten komentarz, to mam wrażenie, że pisze w nim same brednie Tak więc z góry przepraszam Wiem, że to bardzo banalne jest, ale bardzo mi się podobało i na pewno będę czytać dalsze części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:53, 01 Sty 2010    Temat postu:

ta saga jest najlepsza na świecie !
taka życiowa...
dziękuję za prezent świąteczno-noworoczny
czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:06, 06 Mar 2010    Temat postu:

Dzień dobry.
Podrzucam wam kolejną część. Rozprawiam się z etapem życia Grega-Juniora.
Mam nadzieję że mi wybaczycie długie milczenie i przyjmiecie z radością kolejną część.



51. Pozwól jej odejść...

Zwinął się w kłębek próbując zapaść się w długi sen i nigdy nie obudzić. Nie obchodziło go zupełnie nic: ani poranek, który zdążył już błysnąć delikatną smugą światła, ani to co miało się wydarzyć zaraz po jego nadejściu.
Czuł się pusty. Jakby ktoś wyrwał mu wszystkie organy odpowiedzialne za czucie i myślenie.

Odeszła patrząc na niego wielkimi oczyma.

Jej gasnący wzrok miał w sobie ogromną intensywność, której nie zapomni do końca życia. Zanim zamknęła je ostatni raz, zdołała tylko przytrzymać jego rękę. Tuż potem jej ojciec go odepchnął. Czuł że ten moment nadchodzi, choć nic go nie zapowiadało. Czuła się nawet dobrze, dlatego jej ojciec pozwolił mu się z nią zobaczyć.

Skulił się jeszcze bardziej otulając się mocniej ramionami. Czuł intensywny ból w dole brzucha. Jakby tysiące igieł chciało mu przedziurawić żołądek. Wiedział, że tak się stanie. Nie wiedział tylko, że odejdzie przy nim i że tak będzie bolało. Jej ojciec strzegł do niej dostępu jak do skarbca. Rzadko mógł się z nią widywać. Zostawały im sms-y.
Tego wieczoru po prostu tam poszedł bez wcześniejszej zapowiedzi. Coś go do niej przygnało i nie potrafił tego określić.

Machinalnie trzepocze powiekami, które dziwnie zapiekły. Nie. To nie łzy. Choć bardzo chciałby zapłakać, żeby wyjść z dziwnego odrętwienia w które wpadł zaraz potem jak wylądował na podłodze odepchnięty szorstko przez jej ojca.
Włożył wszystkie siły w to, żeby pomóc jej odejść. Nie myślał o sobie i o tym co się potem stanie. Chciał po prostu przy niej być…

Tuż przedtem, zanim otworzyła oczy, kończył opowiadać jej jedną z banalnych historii wymyślanych naprędce, żeby odwrócić jej uwagę od tego co nadchodziło wielkimi krokami.

Nagle poczuł się potwornie zmęczony, ale nie potrafił zasnąć.

W kieszeni bluzy wyczuł jakiś miękki kształt. Chustka, którą kupił jej kiedy straciła włosy po kolejnej dawce chemii. Nie pozwalała na siebie patrzeć i zbliżać się do niej. Uważała się za najbrzydszą na świecie i nie chciała, żeby ktokolwiek oglądał ją w takim stanie.

Uśmiechnął się – zgolił wtedy sobie włosy i kupił dwie chustki: czerwoną i granatową o podobnym designie. Rozbawił ją tym gestem i pozwalał z siebie stroić żarty.

Nie pamiętał jak to się stało, że chusta znalazła się w jego kieszeni. Musiał ją włożyć machinalnie. Wyjął ją i przyłożył do twarzy. Pachniała nią. Nie umiał nazwać mieszaniny zapachów, która nagle dostała się do jego nozdrzy. Ale jeden z nich nagle uderzył go mocniej.

Coś ścisnęło go nagle za gardło i momentalnie zawilgotniały mu oczy.

Tak. Pamięta dokładnie. Marudziła, że jej pokój ma intensywny, szpitalny zapach, a ona chciałaby poczuć trochę wiosny, która budziła się wokół. Przywiózł jej bardzo delikatne perfumy o przebijającym się zapachu magnolii. Mówiła, że chciałaby kiedyś pojechać do Włoch i obejrzeć cudowne, rozkwitnięte drzewa, chodzić wokół nich i wdychać ich zapach.

Nie wiedział kiedy zasnął miętosząc w ręku jej chustkę, ale sen był płytki i niespokojny. Chciał ją dogonić i złapać, ale zawsze kiedy był tuż, tuż, dziwnym trafem umykała mu i znajdowała się w innym miejscu. Próbował ją wołać, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, a ona tak radośnie się do niego uśmiechała…


xxx

Kiedy zajrzała rano do pokoju Grega – zastała go pustym. Wprawdzie łóżko nosiło znamiona jakby ktoś w nim leżał, ale Grega w nim nie było.
- Ellis, nie wiesz co się działo z Gregiem? Był w domu?
- Nie wiem mamuś. – Ellison ziewnął przeciągle dobierając się do śniadania. – Może pojechał na basen. Wiesz, że lubi czasem popływać rano przed szkołą.
Tak. To możliwe. Często przecież tak robił.
Ale mimo to odczuwała dziwny niepokój. Wyciągnęła rękę po telefon komórkowy leżący nieopodal. Kiedy już go brała do ręki, zadzwonił.
Serce zabiło jej żywiej. Obierając połączenie już wiedziała: Michelle odeszła.

xxx

Późnomajowe słońce sięgało zenitu. Wciąż tam stał, schowany gdzieś pomiędzy drzewami. Nie mógł, a właściwie nie chciał patrzeć w tamto miejsce, które na zawsze grzebało połowę jego samego.

Ale nie mógł tu nie przyjść. Nie mógł tu nie być.
Patrzył na zebranych ludzi i uświadamiał sobie kruchość tego kim był. Zaledwie dwa i pół roku wcześniej sam dotknął granicy życia i śmierci.

Nigdy o tym nie zapomniał.

Nigdy nie zapomniał oczu rodziców pochylających się nad nim, kiedy zwrócono go życiu.
Patrzył na pochylone głowy rodziców Michelle i wiedział, że nigdy nie otrzymają błogosławionego daru oddechu ulgi, który sprawia, że nagromadzone ciężary spadają z pleców i można zacząć żyć od nowa.

Znów nic nie czuł. Oprócz wiatru, który smagał mu twarz i pozornie łagodził ból upychany pospiesznie gdzieś na dnie. Pochylił głowę i oparł czoło o drzewo. Jego chropowata i chłodna faktura pomagała rozgrzanej głowie zebrać myśli na nowo.

Od momentu, kiedy odeszła – nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nie lubił być w domu, znikał na szkolnych przerwach, zanurzył się w świecie książek i nauki i… milczał.

xxx

Patrzyła z niepokojem i bólem na syna, który najzwyczajniej w świecie zamknął się w sobie. Chciała do niego dotrzeć, ale pomimo własnych doświadczeń, szło jej to z trudnością.
- Mamo… Ja… Nie chcę o tym rozmawiać. – Odpowiedział nie patrząc na nią. – Poradzę sobie.
Patrzyła jak pakuje plecak. Powolność jego ruchów oszołomiła ją. Zawsze był energiczny i szybki. Teraz stał się zwyczajnie powolny.
- Greg… - próbowała rozpocząć niezręczną rozmowę.
- Wiem mamo. – Odpowiedział szybko. – Wiem, że mogę przyjść porozmawiać. Wiem, że mogę na ciebie liczyć.

Greg natomiast przyglądał się synowi i wiedział, że musi dać mu czas na pozorne poukładanie się. Wiedział, że nie jest gotowy na konfrontację i cierpliwie czekał na szczelinę, przez którą wcześniej czy później coś się wysączy. Dlatego obserwował syna zachowując się wobec niego tak jak zawsze.

xxx

Krzyczał tak głośno, że przez chwilę myślał, że wypluje krtań. Potem zwyczajnie stracił głos i nie mógł nic z siebie wydobyć.
Hipotermia, w którą potem wpadł ukołysała jego ciało. Przespał kilka godzin w objęciach matki, która nie chciała go puścić czując ogrom bólu, który wydobył się z ciała jej syna.

xxx

To był jeden ze zwyczajnych dni. Szybkie śniadanie w biegu, rower i szalona jazda do szkoły i kolejny, milczący dzień.
Ojciec czekający w samochodzie pod szkołą w sportowej bluzie z jego plecakiem w rękach.

Potem potoczyło się szybko: ostra wymiana zdań między nimi, bokserskie rękawice, coraz więcej złości wydobywanej gdzieś z siebie i wyładowywanej na worku treningowym, kolejna ostra wymiana zdań z ojcem i przerażający krzyk na tyłach domu, podsycany zachowaniem ojca.

Potem wszystko umarło wraz z ramionami matki, która pojawiła się nie wiadomo skąd i otuliła go nimi.

xxx

Kiedy później wracał pamięcią do tamtych dni, wiedział, że ojciec zrobił dla niego najlepszą rzecz jaką mógł: pomógł odnaleźć w smutku zakamuflowaną złość na cały świat, wydobyć ją z siebie i zrobić z emocjami krok do przodu.

Kilka dni później pojechał w ich ulubione miejsce, zrobił najdziwniejszy bukiet kwiatów z zieleniny, która od półtora miesiąca oszałamiała rozbudzoną wiosną i poszedł pożegnać się z nią.

Po raz pierwszy odkąd odeszła poczuł autentyczny smutek.

I umiał o nim rozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Sob 21:34, 06 Mar 2010    Temat postu:

Kropka, totalnie nie będę oryginalna, jeśli powiem, że - jak zwykle - świetnie kontynuujesz swoją historię. Emocjonalnie, wzruszająco, prawdziwie. Zdecydowanie saga, bo teraz w centrum uwagi jest drugie pokolenie House'ów . (ba, uważam, że w serialu mały House w kolejnej serii, albo jeszcze kolejnej, nie byłby od rzeczy).
Powrót do góry
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:58, 06 Mar 2010    Temat postu:

Ninka, o wnuku House'a myślisz?

Junior godny rodziców. Inny z nich nie mógł wyrosnąć.

Swoją drogą, fajnie byłoby zobaczyć Hju/House'a w tak dojrzałym wydaniu serialowym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:16, 07 Mar 2010    Temat postu:

Chyba najsmutniejsza część, jaką napisałaś. Ale nie mniej ciekawa i zachwycająca.

Wnuk House'a? Terroryzowałby przedszkolanki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:22, 10 Mar 2010    Temat postu:

to wspaniałe, że House potrafił tak pokierować uczuciami syna, żeby nie musiał on tłumić złości wobec całego świata przez resztę swojego życia...

to cudowne, że wciąż z taką radością tu wracam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:33, 10 Mar 2010    Temat postu:

Tak! Kolejna część Super Brawo dla House’a Biedny junior, ale mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej I błagam, nie każ nam znowu tyle czekać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:21, 17 Mar 2010    Temat postu:

Nie wierzę, przeczytałam, całe 51 części przeczytałam! I wcale mi się to nie podoba, ostatnie 25 pochłonęłam na jednym tchu niemalże i teraz mi pusto.

Nie będę pisać, że to jest świetne, bo sama nie wiem ile razy padło to określenie w komentarzach. Po prostu, kropko, pisz dalej. pisz. I nie posuwaj ich (tja ) wiekiem za szybko do przodu, żeby saga trwała i trwała.

I tak jeszcze w kwestii Grega Juniora, bo jego ból oglądamy w ostatniej części- Michelle pojawiła się bardzo nagle. Ja od początku miałam i nadal mam nadzieję, że Greg będzie z pewną sąsiadką... Swoją drogą mogłabyś troszkę więcej napisać o Wilsonach


I tak na koniec- chciałabym mieć taką rodzinę, jaką tworzą House, Cam i synowie.



A jeszcze na koniec- koniec- nie znoszę Cię po prostu, pomijając to, że Cię uwielbiam. Nie wiem jak mam teraz oglądać to co serwują nam scenarzyści, zupełnie skopałaś mi wymagania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Śro 0:21, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:22, 17 Mar 2010    Temat postu:

Niś tu wpadła (ofkorz w rozumieniu zajrzenia)
Mogę Ci obiecać, że jeśli chodzi o sąsiedzkie relacje to mam na to pomysła
Ale wilsonówna to strasznie rozpieszczona jest więc...
więcej nie piszę bo będzie nieciekawie.

Wiem, wiem. Mało Wilsonów, bo i jak mało House'a i Cam w serialu to tylko o nich chce mi się pisać.
W House/Wilson to teraz w serialu strasznie dużo więc... w Paradoksie nie ma na nich dużo miejsca.
Postaram się nawrócić i coś więcej popisać z ich wzajemnych relacji.

Niś - może zrobić z tego scenariusz, wyprowadzić House'a w crossoverze do innego serialu o tytule... "Paradoks House'a"?

Co sądzicie o tym pomyśle?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:56, 17 Mar 2010    Temat postu:

Ty nie marnuj czasu na pisanie komentarzy, tylko pisz kolejną część Jestem na głodzie!

A tak serio to KONIECZNIE wyślijmy to do jakiś mądrych scenarzystów, niech robią spinoffa paradoksowego, bez kitu.

Iii czekam na Twoje pomysły, Wilsony i nie wilsony, wychowanie Emmy (przez Grega ) i wszystko inne. Tup tup


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mashe
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:19, 08 Maj 2010    Temat postu:

Ja powiem tylko, że jako wierny czytelnik i codzienny bywalec tegoż forum z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kruszynka85
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:14, 25 Maj 2012    Temat postu:

Spedzilam dwa lub trzy wieczory czytajac twoje opowiadanie kropeczko i jestem nic po prostu zachwycona. Piszesz tak, ze opowiadanie strasznie wciaga czytelnika w swoj stworzony swiat.Opisy ludzkich uczuc wychodza Ci rewelacyjnie. Nie zaluje czasu spedzonego na przeczytaniu Twojego opowiadania. Szkoda tylko ze tak nagle sie urwalo. Mam nadzieje, ze jeszcze tu zarzysz i cos naskrobiesz. Swoja droga ciekawie by chyba bylo gdyby Emma pomogla Juniorowi poradzic sobie z pustka po Michelle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_World
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2012
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głowno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:19, 03 Lip 2012    Temat postu:

Zgadzam się z kruszynką.... Świetnie opisujesz uczucia innych. Mam nadzieję że to jeszcze kiedyś dokończysz, bo naprawdę warto.! A gdyby faktycznie Emma pomogła Juniorowi.? P.S. Nigdy nie czytałam lepszego Hameronka.... ani żadnego innego shipa...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29
Strona 29 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin