Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:53, 14 Lut 2009    Temat postu:

eigle- też mam takie marzenie.
No nie musi byc od razu slub i dziecko, ale ta pewność, że to ONA....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:16, 14 Lut 2009    Temat postu:

ta ojcowska więź między Gregiem olbrzymem, a Gregiem juniorem została przepięknie opisana
ta część jest po prostu wspaniała i co najważniejsze : przepiękna !
czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:42, 15 Lut 2009    Temat postu:

Ta ich więź jest piękna.
Wspaniała część. taka pogodna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 20:04, 15 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Raz nawet w desperacji próbował zaśpiewać zapomnianą kołysankę, ale obaj brzmieli tak żałośnie, że dał sobie spokój.


Ładne i tak zupełnie inne od czasów choćby pamiętnego koncertu czy szczęki Wilsona. Myślę, że dobrze oddałaś perspektywę czasu i różnice pomiędzy "szaloną młodością" a życiem rodzinnym. Ciekawe jak "męska sztama" będzie wyglądać za 10 lat

PS Nie podoba mi się określenie "junior". Jakoś tak niesmacznie amerykańsko to brzmi. I masz jedną literówkę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:12, 16 Lut 2009    Temat postu:

Cudowne
Wyobraziłam sobie "śpiewanie" kołysanki i aż się uśmiechnęłam sama do siebie
A Twój bannerek pozwala na wyobrażenie sobie sceny w łóżku...
Normalnie miodzio


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:40, 16 Lut 2009    Temat postu:

cudna czesc! House z synem w ramionach ehh...pieknie czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:48, 20 Lut 2009    Temat postu:

Pojawiam się jak zwykle nocną porą, bo ta pora jest najlepsza na pisanie. Podrzucam kolejną część i pozdrawiam wszystkich czytaczy mojego pisadła.


25: House is house

Odkąd powróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, dziękowała w duchu Cuddy za pomysł na przyszpitalny żłobek i przedszkole dla dzieci pracowników szpitala. Musiała przyznać, że dyrektorka drobiazgowo dbała o pracowników. Mogła w wolnej chwili zajrzeć do synka i nie musiała przedzierać się przez pół miasta do najbliższego przedszkola lub martwić się co robi niania z Juniorem w domu.

Immunologia znów ją wciągnęła. Musiała przyznać sama przed sobą, że brakowało jej szpitalnego zamieszania, specyficznego szumu maszyn, leczenia, współpracy z Wilsonem czy przeprowadzania kolejnych badań.

Jednak.. miała niejasne wrażenie, że wszystkimi zmysłami wyczuwa każdy ruch synka, który był gdzieś cztery piętra niżej. Macierzyństwo dało jej dużego kopa i pozwoliło odetchnąć pełną piersią.

Czy czuła się spełniona? Szczęśliwa?

Dziecko w pewnym sensie wyzwoliło ich oboje. Pojawienie się go narzuciło im styl życia i zmieniło punkt widzenia na wszystko. Patrzyła jak rośnie, rozwija się, jak stawia jej wymagania, zmusza do robienia rzeczy, które wcześniej nie przebiegały jej nawet przez głowę.

Gdzieś w tym wszystkim przyglądała się Gregowi, który dzięki synkowi odkrywał samego siebie. Najlepiej wychodziły mu proste gesty i czynności. Potem doszło do tego nieśmiałe przytulanie, swoiste rozmawianie z maluchem, z którego śmiała się najbardziej. Nie szczebiotał do dziecka, nie stroił dziwnych min. Ona była od czytania bajek, przytulania z całowaniem i szczebiotania. On załatwiał te sprawy „po dorosłemu” używając językowej „dorosłej” nomenklatury. Wszystko to brzmiało śmiesznie do chwili, kiedy ich blisko dwuletni maluch ni z tego ni z owego na rzucony przez Grega tekst po małym domowym spięciu: „Mama ma kiepski humor. Musimy uważać”, odpowiedział przeciągłym „nooooooo” kiwając pociesznie głową.

Konflikt się rozbroił natychmiast, a ona uciekła do kuchni krztusząc się ze śmiechu.

Teraz też uśmiechnęła się na samą myśl, jak bardzo pojawienie się małego Grega było potrzebne w ich życiu i jak to wszystko wiele zmieniło.

Drgnęła, gdy poczuła czyjąś rękę w okolicach talii. Greg.
- Można cię ukraść i nic nie poczujesz. – W jego oczach przewijały się figlarne uśmieszki.
- To może mnie ukradnij i …? – Zaproponowała nagle.
- Mam zamiar cię ukraść. Chciałbym ci coś pokazać. – Uśmiechnął się szelmowsko. – W sobotę w południe. Załatwiłem nańkę-Wilsona.
- Co ty knujesz? – zapytała.
Miała ten swój blask w oczach, który już go raz skusił i doprowadził do takich, a nie innych konsekwencji. Przez mózg przebiegła mu myśl, że mogliby…

Skończyłeś pięćdziesiątkę idioto…


Pochylił się
- Sobota. Samo południe. Niespodzianka. – szepnął jej w ucho doprowadzając do wewnętrznego wrzenia.
Patrzyła jak odchodzi oszołomiona swoją własną reakcją na barwę jego głosu, który nie chciał się odlepić od jej uszu.


Niczego nie żałowała. Ani jednej chwili spędzonej najpierw gdzieś obok niego, a potem przy nim. Dzieliła z Gregiem chyba wszystkie możliwe chwile – od zwątpienia poprzez emocjonalne młynki, wewnętrzną bezradność, aż po upragniony spokój.
I tak samo jak kiedyś - dziś rozpalał ją, zaskakiwał, zachowywał się opryskliwie, marudził, zamykał w sobie, doprowadzał do pasji, a potem rozbrajał nagłym otwieraniem się i wyrzucaniem z siebie pokładów wrażliwości, o które nikt go nie podejrzewał.

Powinien mieć paradoks na drugie imię albo na nazwisko. To zdecydowanie określało jego zachowanie. Po dniu wewnętrznego wycofania, dystansu czy czarnego humoru potrafił przelać na nią swoją, wciąż ją zaskakującą, intymność. Właśnie w tych gestach okrytych lekkim mrokiem sypialni odnajdywała cały jego świat uczuć, którego nie umiał jej do końca okazać w prozie życia.

To wszystko sprawiało, że wciąż ją pociągał i przyciągał. Jego dowcip, tajemniczość i to „coś” sprawiało, że mimo skończonej pięćdziesiątki wciąż był dla niej pociągający i warty położenia na szali wszystkiego.

Spojrzała na zegarek. Do pracy, do pracy!
Musi zajrzeć do Wilsona i porozmawiać na temat pacjenta, który przestał reagować na leki, a potem zajrzeć do laboratorium, bo asystenci powinni skończyć pisać wnioski z ostatnich testów.



Co jest? – myślał… Czyżby nogi zdrętwiały mu niemożebnie i nie może ich ruszyć? Próbował się podnieść na łokciach. Nie, to nie zdrętwiałe nogi. Mały kształt rozciągnął im się w nogach. Greg… Znów przydreptał do ich łóżka.
- Mały nietoperz – mruknął pod nosem zastanawiając się dlaczego zamiast na przykład zapłakać - przychodził do nich w środku nocy. To już nie pierwszy raz. Spojrzał na wyświetlacz zegarka: 4.36.
Usiadł i wyciągnął ręce po malucha przyciągając go do siebie. Miał zimne rączki. Jego ruch obudził Cameron.
- Co się dzieje? – zapytała półprzytomnie zapalając nocną lampkę.
- Nietoperz przyleciał. – mruknął wskazując głową na chłopca.
Mały Greg tylko westchnął i przywarł mocniej do otulających go ramion ojca. Cameron usiadła i przetarła zaspane oczy.
- Daj mi go, odniosę go do łóżeczka.
Greg spojrzał we wtulone w niego ciałko dziecka i zawahał się.
- Może niech zostanie...
- Ok, ale nie marudź rano, że się nie wyspałeś. – Odpowiedziała.
- Rano... rano odniosę go i podniosę nam obojgu ciśnienie. – uśmiechnął się szelmowsko.
- Grozisz mi? Pożyjemy zobaczymy. – odcięła się układając malucha pomiędzy nimi i okrywając go kołdrą.
Pochylił się i pocałował ją.
- Rano!
Kładł się z szerokim uśmiechem na ustach. Po kwadransie pożałował, że pozwolił coraz bardziej rozpychającemu się i układającemu w poprzek Juniorowi zostać w ich łóżku, a po pół godzinie zwlókł się i sam zaniósł go do jego łóżeczka mamrocząc pod nosem niepochlebne zdania o latającym po domu małym nietoperzu.




Otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła była twarz Grega. Opierał się na łokciu i przewiercał ją wzrokiem. Zmieszała się.
- Co się dzieje? Dlaczego tak patrzysz?
- Starzejesz się – odpowiedział z powagą – coraz więcej zmarszczek wokół oczu, no i te worki pod oczami...
- To mi pochlebia – odcięła się – staję się podobna do ciebie i już nie będziesz musiał się mnie wstydzić.
- Lubię jak się złościsz rano. To podnosi mi ciśnienie. - patrzył na nią uśmiechając się bezczelnie.
- Czy mi się zdawało czy miałeś nam obojgu podnieść ciśnienie, a nie tylko sobie? – zapytała przekornie. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. – Dlaczego my już nie śpimy o tak barbarzyńskiej godzinie? Jest sobota....
Schowała się pod kołdrą i przytuliła do szerokiej piersi Grega. Za chwilę Greg również wylądował pod kołdrą.
- Nic z tego. To że przykryjemy się kołdrą nie sprawi, że znów nastanie noc.
- Zamierzasz jeszcze długo tak gadać czy w końcu spróbujesz mi podnieść ciśnienie? – Zapytała przekornie. Roześmiał się. Odnalazła jego usta i zatopiła się w nich. Poczuła jak jego ręka ląduje w okolicach jej biodra i przygarnia do siebie. Dla takich poranków mogła wstawać nawet o czwartej nad ranem.

Za chwilę oboje usłyszeli szybki tupot nóg. Malec pędził ile sił w nogach do ich sypialni i za chwilę wylądował na ich łóżku. Greg westchnął. A tak dobrze się zapowiadało...
- Myślisz, że jak tu zostaniemy to pomyśli, że nas nie ma i sobie pójdzie? – zapytał szeptem
- Możemy spróbować – odpowiedziała. – Ale to twój syn. Nie da się zwieść byle czym.
- Może go zamkniemy w łazience? – żartował.
Przysunęła się bliżej.
- Możesz iść zrobić nam kawy. To na pewno podniesie nam ciśnienie. – wyszeptała mu subtelnie w ucho wyswobadzając się z jego ramion.


- Dzień dobry – Wysupłała się spod kołdry i przytuliła chłopca, który do tej pory bezskutecznie próbował dostać się do nich pod kołdrę.
Za chwilę spod kołdry wysupłał się Greg.
- Tata! - Chłopiec roześmiał się traktując to jako niezłą zabawę i za chwilę wylądował gdzieś w pobliżu ramion ojca.

– Dlaczego wydaje mi się, że tego ranka to ja będę musiała podnieść nam ciśnienie? – Mruknęła Cameron. - Obiecanki cacanki. Idę zrobić kawę, a ty zajmij się tym małym potworem.
- Nie zostawiaj mnie z nim! – jego teatralny gest znów rozbawił chłopca, który bez ogródek wylądował na klatce piersiowej ojca z dziecięcym atakiem śmiechu. - Spłodziłem potwora – westchnął niepocieszony Greg.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - odpowiedziała.



Jeszcze w kuchni słyszała śmiech synka i pomruki Grega, który próbował zapanować nad rozochoconym malcem. Wróciła po pół godzinie z dwoma kubkami kawy roznosząc wokół jej zapach.
- To jest Angelina Jolie. – usłyszała od progu - Jeszcze nie trafiła do nas na oddział. Tatuś chętnie by ją zbadał.
- Pani – odpowiadał malec próbując przekładać drobnymi rączkami jej babską gazetę.
- O! Tu jest coś ciekawego! – usłyszała nagle głos Grega – Dział bielizny damskiej. Podoba ci się czerwona czy czarna?
Nie miała wyjścia. Musiała się roześmiać patrząc na dwulatka, który z powagą oglądał w jej babskiej gazecie dział z propozycjami damskiej bielizny.
- I kto tu ma dwa lata? – zapytała z uśmiechem podając Gregowi kawę.
Zrobił śmieszną minę doprowadzając malca do kolejnego wybuchu śmiechu. Usiadła obok nich. Dwa miesiące temu Greg skończył dwa lata, które przebiegły przez jej życie z prędkością światła. Patrzyła na dwóch mężczyzn swojego życia i myślała, że takich chwil jak ta, nie oddałaby nikomu za żadne skarby świata.



Wilson pojawił się tuż po 11-tej przynosząc ze sobą kolejny samochód do i tak sporej kolekcji zabawek Juniora.
- Cześć smyku! – wołał od progu witając się z chłopcem.
Malec szalenie lubił Wilsona, bo ten potrafił wyrabiać z nim dosłownie wszystko, łącznie z tarzaniem się po podłodze i wycieraniem zaległych kurzy.
- W kuchni są kanapki dla was gdybyście zgłodnieli. Za jakąś godzinę możesz mu dać jego serek – mówiła do Wilsona Cameron.
- Ok! – gdzieś spod stolika odezwał się głos Wilsona. Za chwilę zobaczyła jak wstaje i trzyma w ręku najnowsze trofeum, które zapodziało im się gdzieś pomiędzy kanapą a stolikiem podczas zabawy.
– Wiesz gdzie on mnie zabiera? – zapytała konspiracyjnym szeptem, gdy Greg poszedł po koszulę.
- Urwałby mi cenny klejnot gdybym ci powiedział. Nie chcę ryzykować, chcę mieć dzieci. – odszepnął jej równie konspiracyjnym szeptem.
Przewróciła oczami. Tak. Znów rozmawia z Wilsonem, a nie z nią
- Nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać dwoje dzieci w domu – powiedziała, gdy zobaczyła jak James znów ląduje z głową pod stolikiem.



Wiózł ją znajomymi ulicami w stronę szpitala. Wiedział, że nie próbowała się domyślać po co i gdzie jadą. Obserwował kątem oka jej cudowny profil. Lubił przyglądać się jej, gdy była nieco oddalona myślami. Była wtedy taka piękna... i nie kontrolowała swoich odruchów. Miała wtedy takie łagodne, wręcz kocie gesty... Po urodzeniu dziecka to tylko się wzmogło. Rozkwitła. Czuł się jak nastolatek przyglądając się jej ukradkiem tak, żeby tego nie zauważyła. Sam czuł, że przy niej i dziecku odzyskuje nowe siły i pięćdziesiątka na karku przestawała go tak przerażać. Nadal go chciała, nadal go pragnęła. Kiedyś zastanawiał się dlaczego, a dziś przyjmował to bardzo zwyczajnie.
Spojrzał na czyste niebo - początek września był cudownie ciepły. Pomyślał, że jak wrócą do domu, to powinni zabrać synka na spacer do pobliskiego parku.
Złapał się za swoje własne myśli... Naprawdę wiele się zmieniło...

- To tu.
Spojrzała na obiekt wskazany palcem.
Dom. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ubiegł ją.
- Greg potrzebuje swojego pokoju, my swojej sypialni, a wszyscy razem potrzebujemy niezagraconego salonu i więcej przestrzeni.
Zamknęła usta. Zabrzmiało rozsądnie.


Dom był naprawdę piękny i przestronny, z kilkoma sypialniami, dwiema łazienkami i co najważniejsze – parterowy. Nie trzeba chodzić po schodach, co dla Grega stanowiło nie lada wyzwanie. Obejrzała wszystkie kąty, zachwycając się kuchnią i salonem i wypytując o szczegóły agenta od nieruchomości.

- Obejrzałem kilka domów – mówił jej, gdy oglądali pięknie zadbany ogród za domem. – Ten jest najlepszy. Znośna cena, zadbany, niewiele trzeba będzie w nim zrobić, do szpitala mamy niecałe pół godziny drogi no i...
- Jest piękny – przerwała mu. – Mogłabym tu zamieszkać... Dlaczego nie powiedziałeś, że szukasz domu? Pomogłabym...
- No i Wilson kupił dom po sąsiedzku. – Dokończył przerwane zdanie. - Chciałem ci zrobić niespodziankę.
- Wilson? – zapytała – TEN Wilson?
- Tak. TEN Wilson i TA Jane.
Patrzył na nią pogodnym wzrokiem. Uśmiechnęła się.


- Może odsprzedamy na dziś wieczór Grega Wilsonowi? Niech się przyzwyczaja! – Powiedział do niej gdy wracali po udanej transakcji. – Mielibyśmy wolny wieczór bez nietoperzy latających po domu...
- Myślę że to dobry pomysł – odpowiedziała.
Spojrzał na nią. Znów miała te błyski w oczach, a on nie miał najmniejszego zamiaru besztać siebie za to, że myśli o TYCH rzeczach mając pięćdziesiątkę na karku.

--------------------------------------



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:08, 20 Lut 2009    Temat postu:

o rany jak ty potrafisz rozśmieszyć, rozbawić i zadowolić jednym tak interesującym tekstem.

twa nocna wena jest piękna . rozpływam się jak czekoladka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Uthar
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 13:44, 20 Lut 2009    Temat postu:

ieno mi sie kropkowe ficki podobają

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:59, 20 Lut 2009    Temat postu:

Łał!!!!!!!!!!!!!!
To jest cudne! I jakie słodkie
Mały nietoperz przebija wszystko wraz z Wilsonem pod stolikiem
*rozpływa się z zadowolenia po przeczytaniu*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:55, 20 Lut 2009    Temat postu:

"Maly nietoperz" - genialne. Mój brat od dzisiaj ma swoją ksywkę.

Sposób w jaki piszesz scenki House'a z synkiem są śliczne. Tak ciepłe, pełne miłości jednocześnie nie tracące "House'owatości". Coś pięknego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:08, 20 Lut 2009    Temat postu:

Romantyczna kreacja tego, jak mogłoby wyglądać wspólne życie House'a i Cameron.

Obraz idylliczny, co wcale nie oznacza, że nierealny.

Widać, że praca nad Juniorem była przyjemnością dla przyszłych rodziców, a produkt końcowy udał im się niezmiernie.

Tak właśnie mogłoby być. To całkiem prawdopodobne, gdyby ta dwójka (H & C) uważnie się sobie przyjrzała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:35, 20 Lut 2009    Temat postu:

Co za sielankowe życie. Żadnych problemów ehh.
Świetne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:52, 20 Lut 2009    Temat postu:

rewelacja!
Już sobie wyobrażam malutkiego Grega stukającego bosymi stópkami po podłodze, gdy biegnie do łóżka rodziców. I Housa, jak oglądają razem babską gazetę... Kropeczko, pięknie to opisujesz, dzięki!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:43, 20 Lut 2009    Temat postu:

Mały nietoperz i Wilson pod stolikiem

Ten fik jest genialny, a ta część taka optymistycznie piękna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:01, 20 Lut 2009    Temat postu:

Woow !!
Zaniemówiłam z wrażania
To było piękne
Co drugie zdanie wybuchałam śmiechem
Nietoperz i Wilson pod stołem ..
Czekam na dalszy ciąg



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bittersweet
Flying V


Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 3182
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rybnik
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:19, 20 Lut 2009    Temat postu:

ŚWIETNE ! To chyba najlepszy fik, jaki czytałam. Masz fajny styl, dobrze się czyta.
"Mały nietoperz" rządzi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 20 Lut 2009    Temat postu:

Oh genialne Kropko, fantastyczne.
Wszystko sobie wyobraziłam, wspaniała wizja.
A Wilson pod stolikiem leżę i kwiczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:04, 21 Lut 2009    Temat postu:

niestety nie udało się podnieść rano ciśnienia naszej parze... ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dolores
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:07, 22 Lut 2009    Temat postu:

w 7 niebie czytajac ^^ kropeczko jaki ty masz talent !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:39, 23 Lut 2009    Temat postu:

"Spłodziłem potwora – westchnął niepocieszony Greg. "

Kropko, geniuszu! Rewelacyjne.
Ale przyznam szczerze,z e brakuje mi dramatyzmu. Jest pięknie, miło, cudownie,ale dramatyzm to dramatyzm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:44, 26 Lut 2009    Temat postu:

Dramatyzmu wam brakuje? Proszę bardzo!


26. Powrót na stare śmiecie

Był przerażony. Jeszcze niedawno Greg poprosił go żeby przyniósł mu coś do picia, a teraz leżał na ER-ce zapadając w narkotyczny zwid.

Mały wpakował w siebie jego ostatnie sześć tabletek z pomarańczowego pudełka. Jeszcze w domu - jak tylko to zauważył - zmusił syna do wymiotów sprawiając, że część tabletek nie zdążyła pojawić się w żołądku. Wiedział jednak, że reszta mogła doprowadzić do śmierci chłopca.

Nie dopilnował go.

Patrzył na sondy, rurki, kroplówki, które aplikowali lekarze, bo sam nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Kolejne godziny przyprawiły go zawrót głowy i miał chęć strzelić sobie pomiędzy oczy z dubeltówki. Kiedy pierwszy stres minął rozlał się w nim smutek i zwątpienie.


Chciała na niego krzyczeć, ale gdy zobaczyła jego przerażenie w oczach i bezradnie przyłożone do twarzy ręce zrozumiała, że nie może tego zrobić.
- Wyszedłem tylko do kuchni... – tłumaczył jej – chciał pić... Zauważyłem prawie natychmiast, wywołałem wymioty, ale...
Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Z trzęsącymi się rękoma i bezradnym głosem, nie umiejącego być lekarzem. Stał przed nią przerażony i zagubiony – jak mały chłopiec, który wie, że spsocił, ale odbierał karę większą niż na to zasłużył.
Tyle razy tłumaczyła malcowi, że pomarańczowe pudełeczko należy do taty i że nie może nic z niego jeść.
- Przepraszam. – usłyszała gdzieś obok siebie. – przepraszam...

Zawalił. Schrzanił. Nie mógł schować tych przeklętych pigułek jak zawsze do kieszeni? Musiał je zostawiać na stoliku? Mogli pójść razem do tej pieprzonej kuchni. Jak on spojrzy w oczy własnemu synowi? O ile będzie miał w co spoglądać...
- Greg. – usłyszał jej łamiący się przez łzy głos.
Nie chciał tego słuchać. Wiedział, że schrzanił, wiedział, że powie mu, że jest dupkiem i marnej jakości niańką, bo ojcem bał się siebie nazywać.

Odwrócił się i wyszedł.

Dwie godziny później smutek przyjął barwę agresji, a bezradność przerodziła się w mur, którym otoczył siebie przed wszystkimi. Teraz mógł pracować. Zimny i wyrachowany. Jeśli trzeba – zaryzykuje życiem własnego dziecka.

Przeglądał wyniki, ignorując obecność Allison. Patrzyła na niego spod rzęs. To był ten stary House, którego poznała wiele lat temu i który dał jej w kość tak, że aż bolało. Teraz też bolało. Podwójnie. Za siebie i syna. Stare śmiecie odrzuconych kiedyś uczuć powróciły ze zdwojoną siłą. Z całej siły starała się zrozumieć jego zachowanie, tok myślenia, sposób działania. Im bardziej myślała, tym bardziej rozlewała się w niej bezradność.

Vicodin czynił spustoszenia – chłopiec przestał radzić sobie z oddychaniem. Kryzysowe chwile przerodziły się w zwątpienie. Ok. Jeśli nie chce, nie będzie z nim rozmawiać, pozwoli się traktować jak powietrze i byle jaką matkę, która jest tylko jakąś tam matką jakiegoś tam pacjenta. Nieważne. Najważniejsze jej życia leżało na łóżku podpięte do wszystkich możliwych maszyn.

Ona była na skraju załamania, on aplikował leki, konsultował, badał. Na koniec zarządził dializę nerek, które nagle przestały pracować.

Myślała, że najgorsze w życiu już przeszła. Teraz stawała oko w oko z sytuacją, kiedy w każdej chwili mogła dowiedzieć się, że jej syn nie żyje.

Zrobił wszystko, co mógł. Teraz trzeba było tylko czekać, czy organizm dziecka zacznie reagować na podjętą terapię. Wykorzystał chwilę kiedy Allison wyszła do łazienki i podszedł do łóżka, na którym leżał ich syn. Przykrył dłonią dłoń chłopca.
- Zrób to dla swojej mamy. Po prostu walcz. Ja już nie mogę nic zrobić. Jestem nieudacznikiem, który umie tylko ryzykować cudze życie i śmiać się ze wszystkiego, rozsiewać żal i nieporządek…
Zamilkł. Patrzył na syna i wiedział, że rozstanie jest konieczne. Jakoś to przeżyje. Pogodzi się. Musi. Świat syna nie może pozostać skażony kimś tak toksycznym jak on.



Po trzech dniach koszmaru pierwsza zauważyła, że lekko poszły w górę wskaźniki. Kiedy sprowadziła Grega, postanowili odłączyć respirator. Myślała, że wpadnie Gregowi w ramiona z radości, że płuca podjęły pracę po odłączeniu maszyny. Wyczuł jej intencję i spiął się udając, że tego nie zauważył. Jej prawie wyciągnięte w jego stronę dłonie zastygły w miejscu.

Podkręcił kroplówkę, spojrzał w monitor i powiedział, że stan się poprawia.

Odetchnęła. Była koszmarnie zmęczona i zestresowana, a czekała ją jeszcze rozmowa z Gregiem, który stanowił jej drugie utrapienie. Patrzyła na niego i nie mogła zrozumieć jego zachowania. Znów się zamknął w sobie i zdystansował. Bolało ją jego milczenie. Wolałaby, żeby coś powiedział, cokolwiek, coś, co by dało jej jakąś wskazówkę co się z nim dzieje.


Podpierał głowę rękami i mogła dać sobie uciąć rękę, że gdy wchodziła jego oczy mówiły jej „przepraszam”, ale gdy się odezwał, chłód jego głosu zmroził ją.

- Przyszłaś mi powiedzieć, że jestem idiotą i nie nadaję się na niańkę? – zapytał zaczepnie.
Zagryzła wargi, bo po takim powitaniu prawie mu powiedziała, że jest pieprzonym sukinsynem. Spięła się.
- To ty tak myślisz. – odpowiedziała. – Greg… co się dzieje? Nie każ mi domyślać się. Po prostu ze mną porozmawiaj.
Milczał. Podeszła bliżej. Gdzieś pod skórą czuł jej bezradność i lęk. Chciał ją przytulić i poczuć jej ciepło, które często ratowało go przed nim samym. Zamiast tego rzucił jej ochłapy własnych myśli.
- Tak będzie lepiej…
- Jak? – Zapytała.
- Beze mnie. Dla was obojga.
Patrzyła w jego twarz i zrozumiała, że lata spędzone z nim mogła zamknąć do trzech albumów ze zdjęciami, które stały w salonie. Miała wrażenie, że wszystko rozsypało się w pył, a ona staje się manekinem uczuć.



Wróciła na oddział, ledwo powstrzymując łzy. Była zmęczona. Patrzyła jak się budzi i z całego serca żałowała, że nie ma tu Grega. Encefalogram nie wykazał zmian w mózgu, serduszko pracowało dobrze, wyniki krwi na pograniczu górnej normy, ale z tendencją spadkową. Patrzyła jak lekarz prowadzący wyciąga rurkę, a chłopiec zaczyna się krztusić i wydawać chrapliwe dźwięki. Wiedziała, że to normalne, ale całą sobą nagle zapragnęła ukryć go w ramionach i nigdy nie wypuścić.
- Zostawię go jeszcze na dwa dni. Poobserwujemy, zrobimy dodatkowe badania. Na razie wygląda na to, że dochodzi do siebie.
Kiwnęła głową i usiadła na brzegu łóżka.
Koszmarne dni strachu i niepewności zdawały się oddalać z prędkością światła. Wyciągnęła ręce i przytuliła syna do siebie. Wtulił się całym sobą i rozpłakał.

- Nie płacz kochanie. Ciiii... Już wszystko dobrze. Przez tę rurkę może cię boleć gardło, ale to minie – Próbowała go uspokoić - Pan doktor powiedział, że jak wszystko będzie dobrze, to za dwa dni pojedziemy do domu.
- A tata przyjdzie? -
- Tata pracuje. Bardzo się starał, żebyś wyzdrowiał.
- Ja nie chciałem... – usłyszała jego słaby głos.
- Wiem. Wiem kochanie. – odpowiedziała odgarniając włosy i całując go w czoło.
- Tata jest zły na mnie, prawda? Że wziąłem te tabletki...
Zamarła łapiąc w powietrzu łzy, którym nagle zachciało się wydostać z jej oczu.
- Nie, nie jest zły. – odpowiedziała. Jak wytłumaczyć dziecku, że tata znów zamknął się w sobie i potrzebuje czasu? Bała się, że w tej sytuacji czasu może nie starczyć przede wszystkim chłopcu. Jedno jest pewne. Kiedy już minie cały szpitalny koszmar spróbuje jeszcze raz porozmawiać z Gregiem zanim będzie na cokolwiek za późno.
Chłopiec zasnął na jej kolanach. Położyła go do łóżka i wyszła ze szpitala. Zawędrowała do parku, gdzie pozwoliła, by hamowane przerażeniem łzy popłynęły bezradnie po jej twarzy. Ukryła twarz w dłoniach. Z całego serca i duszy pragnęła tylko jednego – żeby nikt jej w takim stanie nie zobaczył.


Widział przez szybę jak przytula chłopca. Chyba się rozpłakał, bo zobaczył jak wyciągnęła chusteczkę i wytarła mu buzię.

Tak. Dał mu ból i łzy. Tylko to umie. Nawet go nie chciał na początku i dużo czasu zajęło mu przyzwyczajanie się do myśli, że zostanie ojcem. Kiedy w końcu się pojawił na świecie, próbował nawiązać z nim więź. Nie był w tym najlepszy, ale ten malec rozbroił go swoją bezbronnością i ufnością. Potem jakoś poszło. Aż do teraz.

Co mu dalej może dać?
Ojciec-narkoman, który bez swoich pieprzonych tabletek nie potrafi egzystować.
Ojciec-emocjonalny analfabeta, któremu zajmuje dużo czasu, by odpowiedzieć na najprostsze gesty.
Ojciec-dziadek, wlokący za sobą widmo własnego ojca, zimny i sarkastyczny, traktujący z ironią rzeczy, które powinien wpajać synowi jako podstawowe wartości.


- To nie twoja wina. – usłyszał gdzieś obok siebie głos Wilsona.
- Wiem – skłamał. – Zdarza się. Ja zaniedbałem sprawę, a dzieciak to wykorzystał.
- Więc dlaczego stoisz tu zamiast pójść do nich? Myślę, że twój syn cię potrzebuje.
- Mam pacjenta – odpowiedział wymijająco.
- To ten, którego wypisałeś przed kilkoma godzinami? – Głos Wilsona zdradzał rodząca się złość.
- Ten, którego pójdę za chwilę poszukać na ER-ce.
- Nie możesz od nich uciekać. – Wilson był już autentycznie zły. – To był wypadek. Wypadek, House.
Spojrzał w niebieskie oczy przyjaciela. Mur oddzielający obu od siebie był aż nadto widoczny. Wilson westchnął.
- House… Nie rób nic, czego potem będziesz żałował do końca życia.

Wilson odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami i nie zdążył usłyszeć ostatniego zdania wypowiedzianego przez przyjaciela do zamykających się drzwi.
- Jedyne czego żałuję to to, że prawie uwierzyłem, że jestem inny niż jestem.

Wraz z wypowiedzianym głośno zdaniem House odniósł wrażenie, że wszystko wróciło do starej, bezpiecznej normy, w której ironia i sarkazm są wyznacznikami jego świata, a „nie czuć” oznaczało linę, na której mógł uratować samego siebie i wszystkich, których do tej pory kochał, przed upadkiem na samo dno. Uratuje wszystkich przed samym sobą.

Klamka zapadła. Powrót na stare śmiecie sprawił, że przypomniał mu się znajomy zapach pustki i samotności.

--------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 23:35, 26 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:07, 26 Lut 2009    Temat postu:

O kurcze ..
Dlaczego?! No dla-cze-go?!

Piękna część !!
Pisz szybciutko kolejną
Czekam ..!!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:10, 26 Lut 2009    Temat postu:

Powalające prawdziwością rozumowania człowieka, który ma niskie poczucie własnej wartości.

Co wygra? Miłość do kobiety i dziecka czy siła krzywdzenia siebie?
To dopiero początek dramatu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:35, 26 Lut 2009    Temat postu:

Hej przecież już za późno by się wycofać! On nie może, nie może, kiedy to zrozumie?

Wilson, co z Tobą?? Pomóż mu do cholery!

kropka ale przywaliłaś z grubej rury... Mam nadzieję, że Greg w końcu się opamięta przecież z dzieckiem to normalne. A właściwie to ile teraz ma lat?

@Akwa: a co w tym pięknego? Niezły odcinek ale nastrój przyrównałbym raczej do pogrzebu niż piękności 0o

PS Teraz to dopiero trudno bedzie się doczekać na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 16 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin