Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:50, 04 Lut 2009    Temat postu:

OMG. Popłakałam się.
Ukłon. Po pas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:09, 05 Lut 2009    Temat postu:

świetna czesc czekam na nastepna

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:24, 05 Lut 2009    Temat postu:

Napisane w pośpiechu tuż po pracy. Opanował mnie natłok myśli i musiałam to zrobić.



23b: Oczekiwanie

Wiedział, że to ją zdenerwuje. Już i tak mieli kiedyś spore kłopoty jak ich związek wyszedł na jaw. Teraz obserwował jej gwałtowne ruchy i czekał na nieuniknione.
- Co to jest? – rzuciła mu teczkę na stół. Nie. Nie była zdenerwowana. Była wściekła.
- Jakiś pacjent stroi fochy? Pewnie ten z trójki. Nazwałem jego żonę jędzą. – Odpowiedział biorąc do ręki zieloną teczkę. Allison Cameron. Ginekologia.
- Jak mi to wytłumaczysz?
- Niemożliwe! Jak zaliczyłaś IV rok! Chyba nie powiesz, że mam cię uświadamiać w tej kwestii. – Jego głos zdradzał rodząca się złość.
Spięła się. Spojrzała w jego oczy i westchnęła.
- Masz to uregulować. House, już i tak stoję na głowie, żeby was trzymać razem pod jednym dachem szpitala.
Może łagodniejszy ton jej głosu sprawił, że sam spuścił z tonu.
- Ok. Daj nam trochę czasu.
- Masz miesiąc. Do następnego zebrania Zarządu. Zrób to, bo nie chcę stracić ani ciebie, ani jej.

W połowie czuł się przyparty do muru. Jego druga połowa racjonalizowała sytuację. Nie znosił jak coś lub ktoś wymuszał na nim określone działania. Ale ta sytuacja była inna.
Dwa razy w życiu pomyślał o tym, że może zostać ojcem, a wiadomość o dziecku spadła mu na głowę z siłą wodospadu. Dlaczego tak trudno ją przyjąć?

Widział nieme pytanie w jej oczach dotyczące dziecka i był pewien, że gdyby kazał jej wybierać - wybrałaby dziecko.

Nie chciał kazać jej wybierać. Co mu strzeliło do głowy? Czemu jest takim dupkiem?

Uśmiechnął się krzywo. Strach. Odwieczny strach rządzący jego życiem. Najpierw strach odrzuconego dziecka i podjętej walki o uczucia ojca, a potem strach o to, by zachować resztki siebie biorąc wszystkich pod swoja kontrolę.

Strach... Nieodłączny towarzysz koszmaru jego zycia.


Wyszedł przed szpital. Styczniowy mróz panoszący się od kilku dni dawał w kość. Omal nie wywrócił się na śliskim chodniku. Z trudem złapał równowagę nadwerężając uszkodzona nogę. Syknął z bólu gwałtownie łapiąc się za udo. Poczuł jak fala gorąca uderza go prosto w mózg i rozchodzi się po całym ciele.

Dwa przekleństwa przewaliły mu się przez język. Musi uważać. Wydało mu się że mijają całe wieki zanim oczyścił szyby i odpalił samochód. Czekał aż znajome ciepło rozgrzeje samochód i zmarznięte ręce.

Powinien coś z tym zrobić zanim wróci do domu.



- Powinniśmy coś z tym zrobić – powiedział wieczorem przy kolacji sięgając ręką do kieszeni. Na stole pojawiły się dwie obrączki.

Spięła się. Ostatnie kęsy jedzenia utkwiły jej w gardle. Nagle wszystko ją zabolało. Chciała uciekać. Jak najdalej. Kiedyś to pragnienie leżało tak głęboko schowane na dnie jej serca, że nie odważyła się o nim myśleć. Ale „kiedyś” odeszło. Zostało tylko bolące „teraz”. Nagle poczuła wypływające gdzieś ze środka niej ogromne zmęczenie. Rozpłakała się chowając twarz w dłoniach.

Patrzył na nią. Jasne. Te łzy mogła wylewać z siebie kobieta, która eksploduje w środku hormonami czy która cieszy się z racji przyszłego ślubu. Wiedział jednak, że nie płakała z tych powodów. Te łzy były inne. Takich łez zawsze się bał.

Rusz się i coś zrób
. Ale wciąż siedział jakby ktoś przyspawał go do krzesełka.

Uciekać. Ale nie była w stanie ruszyć się poprzez ból i żal, który wylewał się z niej strumieniami.

Bał się. Po raz pierwszy w życiu bał się. Sytuacja przerosła go z każdej strony, a jej łzy pogrążyły jego całą pewność siebie.

To było tak nieporadne, że nie zwrócił uwagi na roztrzaskujący się po drodze kubek. Wstał i podszedł do niej przysuwając sobie krzesełko. Ogarnął ją ramionami i z całej siły przyciągnął do siebie. Czuł jej spięcie i nienaturalną sztywność. Przytrzymał ją stanowczo, gdy próbowała siłować się z nim i chciała mu się wymknąć. Postanowił, że będzie ją trzymać za wszelką cenę.

Allie...

To było tak bolesne, że nie chciał oddychać, w obawie, że zrani ją jeszcze bardziej.
Nagle przestała się szamotać. Jakby opadły z niej resztki sił. Poddała się. Z minuty na minutę zapadała się w niego coraz bardziej nie przestając płakać. W końcu jej twarz ukryła się gdzieś w okolicach ogarniających ją ramion.

Nigdy jej takiej nie widział. Zupełnie bezbronnej i odkrytej, emocjonalnie nagiej i tak bardzo spragnionej jego ramion.

Nagle zrozumiał, że przez te wszystkie lata, dopiero teraz, po raz pierwszy okazała mu całą siebie. Ze swoim strachem, bólem, ukrytymi pragnieniami, szanowaniem jego nastrojów, ciągłym uważaniem na niego i dawaniem mu czasu czy cierpliwością...

To było jak olśnienie, które pozwoliło mu zrozumieć ją i siebie. Już wiedział jak to się stało, że niepostrzeżenie wkradła się do jego życia.

Pokonała go. Przezwyciężyła całe jego podłe nastawienie do życia i ludzi, nieumiejętność ufania, oskarżania wszystkich o kłamstwa, dopatrywania się podwójnego dna w działaniach innych.
Odsłoniła parawan jego życia, za którym chował najcenniejsze skarby swojego serca: szczątki pragnień bycia kochanym i akceptowanym takim jakim jest oraz mikroskopijną potrzebą obdarowania kogoś sobą.

Można powiedzieć, że odkrył, że ma serce.

I w tej właśnie chwili zrozumiał, że słowami wypowiedzianymi niedawno zranił ją najbardziej na świecie.

Pobiła go jego własną bronią przywracając mu wiarę w zwyczajną ludzką miłość i dobroć.
Miłość, od której uciekał latami i dobroć, którą potrafił tak wyśmiewać i deprecjonować.

Już wiedział, dlaczego chciał jej obok siebie i nieświadomie robił jej w swoim życiu coraz więcej miejsca.

Paradoksalnie – chowając ją tego wieczoru w swoich ramionach – miał wrażenie, że to nie on, ale ona osłoniła, wręcz uratowała go przed samym sobą.

Jego serce odetchnęło z ulgą. Nawałnica, która przechodziła przez jego mózg uspokoiła się. Gdzieś w głębi niego wyrastał zwyczajny spokój.


Powoli uspokajała się w jego ramionach pozwalając, by coraz szczelniej ją nimi otulał. Chciała tego. Chciała, by ochronił całą jej kobiecość, kruchość, oddanie i miłość. Chciała, by ochronił życie, które rozpostarło się pomiędzy nimi i przyprawiło ich obojga o emocjonalny młynek.

Ale nawet teraz, schowana szczelnie w jego ramionach, nie wiedziała jak nazwać miejsce jej życia, w którym tkwiła całą sobą. Może to był błąd, pomyłka? Może powinna uciec już dawno? Może powinna zrobic to teraz, by uratować resztki osobistych i głębokich emocji zainwestowanych z marnym zyskiem w miłość jej życia?

Poczuła jak pochyla się i zanurza twarz w plątaninie jej włosów.

- Allie... ja chciałem... – wyszeptał tak wzruszonym głosem, że poruszyła się.
Podniosła głowę ignorując ton jego głosu.
- Nie chcę "coś" z "tym" robić. – Przerwała mu. - Wolę odejść niż tylko zrobić „coś” z „tym” czyli pozbyć się kłopotu przed Cuddy i Zarządem. Nie chcę zrobić czegoś do czego ty nie jesteś gotowy i przekonany. Wiesz jak się to dla nas skończy.
Cała ona. Walczyła o niego w swój specyficzny sposób nie narzucając się, ale pozwalając mu dojrzewać do decyzji.
- Myślisz, że ja robię to z musu?
Ten sam ton jego głosu sprawił, że spojrzała na niego uważniej.
- Myślę, że pojawienie się dziecka wymusza na nas, a szczególnie na tobie pewne decyzje. Nie chcę tego. Znam cię doskonale i wiem, że nie umiałbyś w tym funkcjonować.
Zatopił się w jej błyszczących od łez oczach
- Myślałem, że… - przerwał. – Czyż pierścionek, który ci dałem nie określa tego kim chcę, żebyś dla mnie była?
- Greg…
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam... Wiesz jaki jestem kiepski w tych sprawach. – Przerwał jej. - Nie umiem tego rozgrywać, ale myślałem nad tym wystarczająco długo, żeby nie przyznać się sam przed sobą, że właśnie tego chcę.
- Tego?
- Domu – odpowiedział – Naszego domu.

-------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 13:32, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:34, 05 Lut 2009    Temat postu:






O tym, że popłakałam się od drugiego akapitu ze wzruszenia, nie wspomnę.

Takie te zachowania do nich obojga podobne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:37, 05 Lut 2009    Temat postu:

Ojej!
Ty juz tu?
Ledwo zdążyłam wrzucić!

Zapomniałam napisać, że ten tekst wyssał mnie zupełnie z sił.
Powstał w umyśle gdy wracałam do domu i nie mogłam go nie przelać.

Poprzedni, prawie skonczony, wyrzuciłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:57, 05 Lut 2009    Temat postu:

Ah.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:31, 05 Lut 2009    Temat postu:


Słowa mi się wyczerpały, dlatego wrzucam emotki Muslę że moga byc ?

Cuuuuuudnie !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:55, 05 Lut 2009    Temat postu:

jak zwykle cud

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:42, 05 Lut 2009    Temat postu:

Aqua - emotki z duzymi oczyma przyprawiły mnie o wzruszenie

tysiaaa - od cudów to jest ktoś inny. Ja tylko chodze piechotą z i do pracy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:45, 05 Lut 2009    Temat postu:

Będe ich częściej używać Masz to jak w banku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:37, 06 Lut 2009    Temat postu:

o matko! to takie prawdziwe!
wzuszyłam się, Kropeczko. Wspaniała część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:56, 06 Lut 2009    Temat postu:


Wielbię Twojego Fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:06, 06 Lut 2009    Temat postu:

House jest tu taki jak lubię
a Cameron... nie podejrzewałam jej o takie rzeczy, ale szczerze mówiąc... czytając tę część to właśnie tylko taką okoliczność sobie wyobrażałam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:34, 06 Lut 2009    Temat postu:

kropka_35 napisał:

tysiaaa - od cudów to jest ktoś inny. Ja tylko chodze piechotą z i do pracy

Właściwie miałam napisać "jak zwykle cudne" ale jakos tak brakło mi siły xD świetna część ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:00, 06 Lut 2009    Temat postu:

szok jak ona może mu dać ultimatum, to nie jej dziecko i nie powinna decydować.
House cudownie się zachował w tej sytuacji.
Jego uczucia do Cameron cudowne takie szczere i widać ,że poddał się jej
Cameron nie powinna teg robić , najważnejsze aby w końcu odnalazła miłość i szczęście.- Domu – odpowiedział – Naszego domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:03, 06 Lut 2009    Temat postu:

No i masz, twardej add łzy stanęły w oczach.
Kropko jesteś niesamowita, a to co piszesz jest wspaniałe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:15, 06 Lut 2009    Temat postu:

Add
staram się, żeby było prawdziwie.
Jak w życiu - czasami łzy, czasami śmiech.
Wszystko przeplata się ze sobą.
Mam nadzieję, że w kolejnych częściach uda mi się właśnie to pokazać: trudności, radości, przełomy, ból, ciepło...

Cieszę się, że podoba się wam moje pisanie bo robię to dla was


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:31, 07 Lut 2009    Temat postu:

ta część jest bardzo wzruszająca, normalnie popłakałam się ze wzruszenia
czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:01, 07 Lut 2009    Temat postu:

A mi się nie podobało. Nie wiem czy to przez to, że tak było tak dużo niedomówień ale chyba nie zrozumiałem czegoś. Sens tej części mimo, że szczelnie oblepiony słowami gdzieś się wymknął.
Chaos i paplania. O co takie halo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:56, 07 Lut 2009    Temat postu:

Bez urazy,
Hebdomadariusz, ale facet wylazł z ciebie...
Męski punkt niezrozumienia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:36, 08 Lut 2009    Temat postu:

HD

Nie musi ci się podobać, ale w moim zamyśle "pisarskim " próbuję pokazać moment, w którym on dojrzewa do podejmowania trudnych i waznych decyzji oraz - co ważne - do pełnego poznania zrozumienia samej Allison.

Wszystko do tej pory było w "miarę" proste - wspólne życie, otwieranie się na siebie nawzajem... i tego typu rzeczy. To ona była tą, która pokonywała dystans ich dzielący. Cierpliwa, szanująca, dająca mu czas, nie narzucająca się..., ale z drugiej strony obecna przy nim bardzo konkretnie.

Wszyscy wiemy, że Greg jest szalenie trudnym mężczyzną, chodzącym i myślącym własnymi drogami. Świat uczuć jest dla niego jedną, wielką chodząca trudnością.

Teraz - o ile dla niej sytuacja jest klarowna - dla niego stała się trudniejsza dla niego ze względu na pojawiające sie dziecko.

On wie, że musi coś zrobić, co sugeruje mu z drugiej strony Cuddy. W pracy nie jest mile widziany taki związek jak ich - ludzi pracujących razem, chyba, że jest to małżeństwo.

Cameron nie chce małżeństwa wymuszonego dzieckiem, bo wie że House nie jest w stanie w takiej sytuacji egzystować i wcześniej czy później dojdzie do klęski. Kiedy on kładzie na stole obrączki i mówi "musimy coś z tym zrobić" - ona poddaje się i zaczyna płakać. W tym wielkim, bezsilnym i bolesnym sytuacją płaczu Cam się odkrywa, pokazuje mu swoje trudne emocje, ból strach... to pozwala House'owi nieświadomie poznać. (Niektórzy mówią, że miłość rodzi się z poznania... )
House doznaje zwykłego olśnienia. Już wie, że ją po części swoim zachowaniem zranił i zaczyna ją rozumieć.

I dla mnie to istotna część w ich dalszej relacji. House nie jest człowiekiem, który nagle, w jakiś cudowny sposób godzi sie na wszystko i zachowuje sie jak zakochany małolat i jest "żyli długo i szczęśliwie".

To jest facet, który racjonalizuje sytuację, eksperymentuje na ludziach, poddaje wszystko w wątpliwość, ma kłopoty z wyrażaniem uczuć i ich nazywaniem.
Do tej pory wiedział tylko jedno: chce być z Allison. Teraz na drugiej szali jest dziecko.

Nie widzę tu niedomówień. To raczej przedwstęp do tego, co będzie sie działo dalej.

Kobieta i mężczyzna to dwa fantastyczne, ale różne światy. Jeśli nie próbują się przenikać, rozumieć i poznawać, to kiepsko widzę sprawy między nimi.

Mam nadzieję, że coś niecoś udało mi sie przekazać w "babskim" spojrzeniu na te sprawy.

Wiem też, że jeśli ja czegoś tu nie dopiszę - to pomoże w tym eigle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:17, 09 Lut 2009    Temat postu:

Dwa razy pod sobą - ale w dziale FF można

Dla tych co sie nie moga doczekać
i wspierających mnie w pisaniu

23c: Oczekiwanie

Spojrzała na wpadające przez szybę cudowne słońce. Ostatni dzień czerwca kusił, aby korzystać z ciepłych promieni słońca. Niestety. Od tygodnia spędzała czas w szpitalnym łóżku. Ostatnie 3 tygodnie ciąży były dla niej szalenie trudne. Lekarze nie mogli ustabilizować jej stanu – szalejące ciśnienie, problemy z oddychaniem, trudności z poruszaniem się, ciągle grożąca anemia. O ile pierwsze miesiące ciąży przeszły prawie niezauważalnie, o tyle jej końcówka dała jej popalić. Wszystko szalenie ją męczyło. Bardzo chciała, żeby było już po wszystkim. Żeby wziąć w ramiona to małe, dzięki któremu tak wiele rzeczy się wydarzyło. To „małe” było uparte i nie chciało się im przedstawić. Nie wiedzieli kogo się spodziewać. Chłopczyk? Dziewczynka? Śmiała się, że jest uparte jak tatuś – on odpowiadał, że jest tak tajemnicze jak mamusia.

Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Wspomnienia zarzucały ją tego dnia obrazami.

W dzień ślubu zaskoczył ją...
21 lutego, z samego rana przywiózł jej w plecaku mały bukiecik złożony z liści i kwiatów peonii, konwalii i irysów. On sam pachniał wiosną z kwiaciarni. Nie zapomniała jego zmieszanych oczu, kiedy obudził ją kładąc je na poduszce.
Potem szybko uciekł do Wilsona zabierając ze sobą garnitur.
Potem kwiaty pojawiły się dosłownie wszędzie. Co godzinę jakiś inny bukiet, z innymi karteczkami napisanymi własnoręcznie przez Grega.
O 09.00 – „Czy to małe już się obudziło?”
O 10.00 – „Mam nadzieję, że ten skutecznie wyrwał cię z łóżka”
O 11.00 – „Ich zapach przypomina mi twój balsam do ciała”
O 12.00 – „Zjedz coś przed ślubem”
O 13.00 - „Jesteś pewna, że chcesz za mnie wyjść? Jeśli tak – ten możesz zasuszyć”
O 14.00 – „Ich kolor będzie pasował do twojej szminki”
O 15.00 – „Ten jest ostatni, ale ja i tak uważam, że ten, który ci przyniosłem rano – jest najładniejszy”.
Potem kwiaty przestały się pojawiać, ale o 16.00, kiedy była już prawie gotowa i czekała razem z Jane na Grega i Jamesa, otrzymała jeszcze jedna przesyłkę. Zdębiała jak ją otworzyła. Cudowna biżuteria kosztująca majątek w najlepszym guście. Wiedziała, że nieprzypadkowo wypytywał ją o sukienkę, która bezpiecznie wisiała w szafie u Jane, i której nie chciała mu pokazać.


Postarał się... Jeszcze teraz czuła jego pewne dłonie ogarniające ją tego dnia...
Potem była szalenie skromna uroczystość, kolacja w gronie najbliższych i długa rozmowa między nimi, która przeciągnęła się do rana.

Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Noc poślubna wypełniona rozmową i jego obietnica, że do tej nocy jeszcze powrócą... potem.
Żałowała, że w takim dniu nie ma przy sobie cudownej, szerokiej obrączki. Jej palce spuchły i nic nie było w stanie się na nich zmieścić.

Po południu zajrzała do niej Jane.
- Wszystko załatwione. Jak sie czujesz? – zapytała.
- Nie jest źle. – Odpowiedziała. – wziąwszy pod uwagę fakt, że moje własne dziecko robi mnie w balona. Nadal nie wiemy na kogo czekamy.
- Chyba wiem po kim to ma – roześmiała się Jane
Jane była dobrą duszą, która w ostatnich dniach pomogła jej nadrobić zaległości w kupowaniu ciuszków i potrzebnych rzeczy dla maleństwa. Późno się za to zabrała. Dom wymagał lekkiego przemeblowania i odświeżenia.

- Nie biegasz po sklepach, nie wyszukujesz ciuchów, nie myślisz o kolorach, łóżeczku i tych wszystkich dziecięcych bibelotach – zapytał kiedyś zdziwiony tym, że nie wpadła w manię kupowania i gromadzenia dziecięcych rzeczy.
- Zdążymy jeszcze zagracić mieszkanie. – odpowiadała. – Wystarczy, że co chwilę muszę kupować ubrania dla siebie. Rosnę w oczach.
- Cudownie wyglądasz – odpowiadał jej na to. – Twoje piersi są... takie duuuże.


Kochała jego szelmowski uśmiech. To jak ją dotykał, w jaki sposób na nią patrzył. Fakt - rozkwitła. Przez ten czas przytyła zaledwie kilka kilogramów. Ciąża jej służyła. Wyzwoliła jakąś nieokreśloną głębię kobiecości. Wilson się zachwycał wprawiając ją w zakłopotanie, a House łapał się na tym, że były momenty, w których nie mógł oderwać od niej wzroku. Wracał do domu szybciej niż zwykle i spędzał z nią każda wolną chwilę.
Tylko raz wrócił później i w dodatku na dość sporym rauszu. To był skutek wieczoru spędzonego w wilsonowym towarzystwie. Wilson się oświadczył i został przyjęty. Nie sposób było przejść obojętnie wobec faktu położenia Wilsona na uczuciowe łopatki.
To było gdzieś około siódmego miesiąca. Najpierw się na niego zdenerwowała, ale potem, gdy w rozkoszny sposób tłumaczył jej powód wypicia większej ilości alkoholu, szczerze śmiała się z niego.

- Hej! Mamusia się na mnie zezłościła. – próbował nawiązać z nią kontakt angażując do tego własne dziecko przykładając najpierw ucho, a potem usta do jej brzucha zakrytego bluzą od pidżamy i kocem.
- Greg, proszę cię... – próbowała protestować.
- Ja chciałem jej powiedzieć, że wiem, że powinienem zadzwonić.
Roześmiała się.
- Nie będę w stanie długo cię nosić na rękach. Wiesz... dziura w nodze mnie boli...
Znieruchomiała słysząc jego słowa i tylko jej szeroko otwarte oczy wyrażały ogromne zdumienie tym co usłyszała.
– Nie pobiegam z tobą. Zawsze chciałem, żeby mój ojciec ze mną biegał i grał w piłkę. Nie pojeździmy na rowerze, ale kiedyś nauczę cię jeździć na motorze. Umiem grać na fortepianie. Mam nadzieję, że polubisz muzykę jak ja... Dobrze, dobrze... już kończę – powiedział patrząc na Allison – będziesz mieć najwredniejszego na świecie typa za ojca. Mam nadzieję, że nie będziesz zwracać na to uwagi...
Nie zaprotestowała, gdy podwinął jej bluzę od pidżamy i przyłożył czoło do brzucha. Zanurzyła dłonie w jego czuprynie, a on łaskotał ją ciepłem swojego oddechu...


Ze wspomnień wyrwał ją nagły i szalenie bolesny skurcz. Zamknęła oczy z trudem łapiąc powietrze. Gdy pierwszy szok nagłym bólem minął, wcisnęła przycisk alarmu. Czuła lekkie skurcze.
Za chwilę wpadł lekarz. Badanie było szybkie. Ciśnieniomierz znów oszalał.
- Allison, muszę podać ci kolejna kroplówkę. Twoje wyniki znów skaczą jak szalone. Jeśli w przez kolejnych dwanaście godzin nic się nie zmieni, wywołamy poród.
Kiwnęła głowa posłusznie podając rękę.

Kolejne godziny wlokły się niemiłosiernie. Co chwila wpadał do niej Greg badając sytuację. Uspokajała się przy nim.



Reagował nerwowo i próbował to przed nią ukryć. Nerwy wyładowywał gdzie się dało, łącznie z własnymi pacjentami.
Patrzył jak z kroplówki sączą się kolejne krople płynu, który podtrzymywał ją w miarę dobrym stanie. Spała. Był po konsultacjach z Carlsonem. Coś było nie tak i zdecydowali się po ustabilizowaniu jej stanu wywołać poród. Nie było sensu czekać i narażać zdrowie i życie matki i dziecka.
Wszystko się zmieniło.
Jego Allie zaprowadziła go tam, gdzie iść nie chciał i wzbraniał się nogami i rękoma. Teraz bez niej nie wyobrażał sobie kolejnych dni.
Nie był ckliwy czy romantyczny, ale ona pozwoliła mu doświadczyć istnienia innego świata. To było jak jazda na najlepszym motorze świata. Pasjonuje cię wszystko: model, marka, wykonanie, cylindry, rozwijana prędkość, wiatr otulający sylwetkę podczas jazdy, skórzana kurtka, którą na takie jazdy trzeba starannie wybrać i przyjemność, którą smakujesz bezwiednie. Chcesz mieć ten motocykl i nie pytasz o cenę. Płacisz każdą, bo wiesz, że warto.
Motor? Jak to wszystko minie, nauczy ją jeździć na motorze i pokaże jej przyjemności jego świata.

Przysiadł się do niej. Wpatrywał się w jej twarz. Spała.

Kilka miesięcy emocjonalnego młynka przez to „małe” – jak nazywał dziecko – które bez pytania o zgodę wpadło do ich życia. Przypomniała mu się nagle część ich rozmowy z nocy poślubnej. Uśmiechnął się na samo wspomnienie. Prawie cała noc przegadana na mniej lub bardziej istotne tematy. Zdębiał jak ją zobaczył w sukni cudownie podkreślającej jej mały brzuszek, uwypuklającej piersi, dodającej jej uroku i lekkości. Musiał opanować nagłe drżenie dłoni i głosu. Żeby ukryć nagłe oszołomienie i zakłopotanie musiał wziąć się w garść. Wilson i Jane pełnili role świadków. Jego matka do dziś nie może mu wybaczyć, że dowiedziała się, że zostanie babcią dopiero na ślubie. Obiecał jej, że zadzwoni jak tylko się urodzi.

- Chciałbyś żeby to była dziewczynka czy chłopczyk? – zapytała, gdy umknęli gościom z przyjęcia i zaszyli się w domu na własnej imprezie. Pozwolił jej wypić lampkę czerwonego wina, żartując, że „małe” też musi coś z tego mieć.
Wzruszył ramionami.
- To ważne?
- Po prostu pytam. – odpowiedziała.
- Allie... – jego głos zawiesił się na chwilę – nie wiem czy... czy umiałbym wychować chłopca... Dziewczynka to inna bajka. Mógłbym ją rozpieszczać.
Spojrzała mu prosto w oczy. Odkąd rozpłakała mu się przy kuchennym stole i pozwoliła, żeby wypłynęła z niej cała bezradność i bezsilność, coś się w ich relacjach zmieniło. Nabrała przy nim pewności siebie i olbrzymiej swobody. On nagle zaczął mówić. Wypowiadał wątpliwości, lęki, wahania. Była w tym ogromna dawka zaufania dzielonego z nią. Między wierszami wydarzeń przeżywanych wspólnie, opowiadał o bólu związanym z dzieciństwem.
- Myślę, że chłopca też pozwolę ci rozpieszczać.
Bezceremonialnie – jak to określił potem – rzuciła się na niego i ukradła mu pocałunek. A przecież to on chciał ją wtedy wziąć w ramiona i zrobić to samo.



Nie wiedział, że miała niemal tak porąbane życie jak on.
Do momentu adopcji przez jej przybranych rodziców przeżyła małe piekło. Zdziwił się, gdy poznawszy jej rodziców zwrócił uwagę na kompletny brak podobieństwa Allison, do któregokolwiek z nich. To był detal, który zagubił mu się podczas uroczystości związanych ze ślubem, ale do którego wrócił po jakimś czasie, kiedy Wilson podrzucił im ślubne zdjęcia.

- Tak, to nie są moi rodzice – powiedziała wytracając mu z ręki atut związany z zauważoną przez niego „rewelacją”.
Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie patrz tak na mnie. Dziwię się, że czekałeś tak długo z tym pytaniem.
- Nigdy nic nie mówiłaś...
- A co tu jest do opowiadania? Dużo łez. Kilka rodzin zastępczych, napastujący przyrodni brat i w końcu dar od losu w postaci moich rodziców.
- Ale jak ...?
- Moja matka zostawiła mnie w szpitalu. Potem... było różnie. Gorzej i jeszcze gorzej... Nikt nie chciał mnie adoptować ze względu na to, że moja matka była narkomanką. Po porodzie miałam objawy głodu narkotycznego. Wiesz... takie dzieci to duże ryzyko dla potencjalnych rodziców.
Patrzył na nią zdumiony tym co słyszał.
- Znów wymykam się twoim teoriom? – Pytała patrząc na niego. – Do Kathy i Josepha trafiłam przypadkiem jak miałam 8 lat. Spędzałam u nich święta w ramach „Otwórz dzieciom serce”. Zrobili potem wszystko, żeby mnie adoptować. Dali mi mnóstwo ciepła i miłości. Nauczyli wszystkiego od nowa. Dzięki nim wiem, że dobro jest realnie istniejące, a życie pełne niespodzianek....
Miała takie cudowne oczy jak to mówiła, a on chciał ją po prostu przytulić i zanurzyć nos w jej włosach, ale nie ruszył się z miejsca. Siedział i patrzył na nią oczyma większymi jak jednodolarówki i wiedział, że nie może już tak łatwo usprawiedliwić swojego sarkazmu i podłego nastawienia do życia marnym dzieciństwem.


- Doktorze – Carlson wyrwał go z rozmyślań – pora zaczynać. Niech pan obudzi żonę.
Słowo „żona” zabrzmiało w uszach House’a świeżością. Do tej pory nikt przy nim nie użył tego sformułowania. Spojrzał na kroplówke z oxytocyną.

- Cam... – pochylił się – będziemy zaczynać.

Otworzyła nieprzytomne snem oczy. Zanim dotarło do niej zdanie wypowiedziane przez Grega zauważyła tylko jego oczy wpatrujące się w nią intensywnie.
- Będziesz przy mnie? – zapytała, gdy pochylił się by pomóc jej przyjąć wygodniejszą pozycje. Kiwnął głową. Odetchnęła.

Poród zaczął się szybciej niż myśleli. I szybciej niż myśleli trzeba było wieźć Allison na blok operacyjny. Carlson w mgnieniu oka zarządził cesarkę, gdy okazało się, że dziecko ułożyło się pośladkowo.

Nie wpuścili go na salę. Zastygł opierając się na szybie. Patrzył jak Carlson zgrabnie radzi sobie ze wszystkimi. Nagle ktoś krzyknął. Zauważył jak pielęgniarka odbiera dziecko. Nie ma płaczu. Dlaczego nie ma płaczu? Przestał słyszeć? Co się dzieje?

Złapał za klamkę. Musi tam wejść. Jego Allie...
Nagle usłyszał donośny płacz dziecka. Carlson podniósł palec do góry. Jest ok.



- Jest dobrze House. Już wszystko jest dobrze. – Carlson wyszedł z sali i ściągał rękawiczki fartuch – Mały okręcił się pępowiną. Nie było szans na normalny poród. Pępowina zablokowała możliwość przesunięcia się dziecka. Zdążyliśmy w samą porę. Za chwilę będziesz mógł do niej wejść.
- Dzięki – odpowiedział – Mały?
- Tak. To chłopczyk. Prawie się udusił, ale miał wielką wolę życia. – uśmiechnął się.


Opierał się na łokciach podpierając rękoma brodę. Powoli się budziła. Poruszyła się
- Greg... – nerwowo ruszyła ręką próbując go dosięgnąć
- Hej... – wyciągnął rękę – Jak się czujesz?
- Co z... dzieckiem...? – wyszeptała z trudem.
- Wszystko dobrze – odpowiedział - Ty wybierasz imię.
- Chłopiec? – uśmiechnęła się niezdarnie wycierając drugą ręka spływająca łzę. Umówili się, że on wybierze imię dziewczynce, ona – chłopczykowi.
- Chłopiec – odpowiedział odkręcając się na stołku i wyjmując z wózka małe zawiniątko.
- Greg... – wyszeptała wzruszona.
– Nasze dzieło. Ja już się z nim przywitałem. Pora na ciebie. – położył dziecko obok niej –Nie rób gwałtownych ruchów. Jesteś cała w szwach. I nie waż mi się płakać, mam dość twojego skaczącego na łeb na szyję ciśnienia.
- Greg... jest... taki śliczny.. –pochyliła sie nad dzieckiem.
- Jestes taką sama zwariowaną matka jak wszystkie inne. Co jest pięknego w różowym noworodku?
- Jest nasz. Po prostu nasz. – odpowiedziała.
- Ukradłem go pielęgniarkom, pewnie zrobią mi awanturę.
- Co? – otworzyła ze zdumienia oczy.
- Wiesz, było trochę komplikacji... a ja chciałem... Później ci opowiem. Muszę go im odwieźć. A ty odpoczywaj.
- Mam walniętego męża i cudowne dziecko. – powiedziała do Grega oddając mu syna.
- Był czas przywyknąć – odciął się. – Do zobaczenia później. Odpoczywaj i nie ruszaj się. Szwy. Ja musze jeszcze gdzieś zadzwonić.

Patrzyła jak odchodzi tocząc przed sobą szpitalny wózek i przykładając komórkę do ucha.

Junior – myślała.

- Mamo – mówił Greg tocząc wózek – masz wnuka.

--------------------------------



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pon 0:26, 09 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:34, 09 Lut 2009    Temat postu:

Teraźniejszość i retrospekcja.
Część przede wszystkim o Hałsie. Świadomym tego, w jakim momencie życia się znajduje. Dojrzały, akceptujący siebie, Gotowy na ojcostwo i na końcu jakiż z niego dumny.

Nie ma wahania, jest pewność.
Hałs wyszedł na prostą.

Mam nadzieję, że pociągniesz tę historię dalej, mimo że ten fragment, to jak moje idealne zakończenie 7 sezonu.

Za wzruszenia, za odsłanianie alternatywnego "House M.D." dziękuję ci Kropko.

P.S. Część o liścikach w dniu ślubu przypomniała mi 2x11, kiedy to dowiedziałam się w jaki sposób Hałs zwykł komunikować się ze Stacy. Jak bardzo lubił kochanej osobie skrobnąć coś miłego i dowcipnego zarazem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:38, 09 Lut 2009    Temat postu:


czyli mogę juz kończyc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:50, 09 Lut 2009    Temat postu:

No właśnie nie!
Masz to ciągnąć.
Przecież na ojcostwie i macierzyństwie życie się nie kończy.

A przed Hałsem kolejne schody.
On i jego ojciec, on ojcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 14 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin