|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:56, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ymm. to jest takie inne...
ale prawdziwe. House taki jest. Jest genialnym lekarzem, który sam ze sobą nie umie nic zrobić. Im dłużej oglądam House'a, tym bardziej się w tym utwierdzam...
i kiedy więcej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wika
Anestezjolog
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:00, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
nefrytowakotka napisał: |
Pytanie standardowe: kiedy cd? |
Nefrytowa, chciałaś chyba napisać pytanie retoryczne
I ja się dołączę do pytanka kiedy ciąg dalszy ?
PS fik bardzo ciekawy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:17, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
pozwolił jej odejść ...
piękne ;*
on jest w środku wrażliwy i my wszystkie to wiemy
przyłączam się do pytanka dziewczyn powyżej ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:54, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Powróciłam.... mogę rzec prawie zza światów... i odczytałam komentarze...
Jen napisał: | pozwolił jej odejść ...
piękne ;*
on jest w środku wrażliwy i my wszystkie to wiemy
przyłączam się do pytanka dziewczyn powyżej ;] |
Dziękuję wszystkim, którzy cokolwiek napisali o kolejnym pomyśle "na House'a"....
Ciesze sie, że postrzegacie go podobnie jak ja. W środku coś - jak naisała Nefrytowa- na kształt ostrygi (swoją drogą dzięki za dobre porównanie :-) )
i ma facet odwagę rezygnować z siebie......
Tylko jak dla mnie pojawia się pytanie: czy to zaiste odwaga czy strach?
Kolejna część pisze się.... obiecuje wrzucić ja jak najszybciej się da. Mam nadzieję na jutrzejsze popołudnie, wieczór, bądź północkę.
Dziękuję wszystkim, którzy swoimi komentarzami motywują mnie do pracy....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:50, 09 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kropeczko... i odwaga i strach. Odwaga, ponieważ zdaje sobie sprawę, jaki jest i jak potrafi zranić, a tego nie chce. Strach... strach przed odrzuceniem, przed zranieniem. Jeśli znowu zaufa komuś (oprócz Wilsona) to będzie to "na zawsze" i bezwarunkowo. A ponieważ on uważa, że nie zasługuje na coś dobrego... jest jak jest. Ja przynajmniej tak to widzę. I dlatego mój House jest jaki jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:16, 09 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
jak zobaczyła - kropka jako autor, czyli zapowiada kolejny
świetny fik
i oczywiście się nie zawiodłam
jak zawsze ślicznie opisane uczucia i przyłączam się do prośby o cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:49, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cześć!
Moje "zzaświaty" nie mają chęci mnie opuścić, ale udało mi sie coś wyskrobać... Jestem troche zawiedziona, bo to nie jest do końca to co chciałam przekazać
Nefrytowa - to szczególna dedykacja dla ciebie za ostrygę
4: Uzewnętrznienie
Można by rzec - wiosna rozpakowała walizki. Cameron siedziała w pobliskim parku z książkami rozłożonymi gdzieś obok. Zapatrzyła się w cudowny krajobraz obudzonej wiosny i jej zapachu. Od godziny próbowała bezskutecznie połączyć zjedzenie lunchu z lekturą ostatniego artykułu jej przyszłego szefa. Nakreślał w nim kierunki badań podjętych nad dwoma grupami nowoczesnych leków immunosupresyjnych związanych z przeszczepami oraz z ochroną organizmu po wyniszczających naświetlaniach i chemii przy leukemii. Wiedziała, że czeka ją ogrom pracy i przyswojenia przynajmniej części badań. Wczytując się w tok myślenia Richardsa czuła, że wypuszcza się na szerokie wody. Nie bała się. Wręcz przeciwnie. Nie mogła doczekac się nowego wyzwania. Właściwie była wdzięczna losowi czy komukolwiek, kto postanowił przyjść jej z pomocą i podpowiedzieć właśnie takie rozwiązanie dla jej życia.
Od dłuższego czasu zastanawiała się co ma zrobić i jak ma postąpić. Propozycję przejścia dwa piętra wyżej potraktowała jako największą niespodziankę otrzymaną od losu.
Od momentu tamtej sprawy z badaniami HIV zacięła się w środku siebie. Nakreśliła sobie granice i trzymała się ich sztywno. Tylko praca. Tylko proste gesty koleżeństwa. Walczyć jeśli ma się pewność, że ma się rację, proponować rozwiązania… Perfekcjonizm wykonania, dbałość o szczegóły, punktowanie pomyłek…. Dystans.
No i nie angażować się. Przynajmniej na razie. Dwa razy odmówiła Chase’owi wspólnego wyjścia na drinka. Nie chciała nic zaczynać, nie chciała dawać żadnej nadziei tam, gdzie jeszcze nie umiała jej dać.
Świat uczuć chciał odpoczynku i nabrania dystansu. Nie było dnia, żeby w mózgu nie odzywała się myśl próbująca ogarnąć to wszystko co się wydarzyło. Na marne. Nie umiała posklejać skorup uczuć rozbitych w ostatnim czasie. Sklejała się na tyle na ile umiała. Bardzo powoli, ucząc się nowo ludzi wokół siebie.
Nie wszystko byłe złe. Wnioski, które wyciągała pokazywały jej momenty, w których nie wahała nazywać się idiotką. House w relacji ze Stacy czegoś jej nauczył. Zobaczyła z całą wyrazistością jakiej kobiety potrzebuje. Silnej, pewnej siebie, niezależnej, zaskakującej, takiej, która nie da się odgadnąć mężczyźnie po pierwszym spotkaniu, nie stoi nad nim z wiecznym wyrzutem sumienia na twarzy, jest zdolna zaryzykować siebie dla niego i jednocześnie daje mu pewne pole niezależności. Same House’owe paradoksy... Im bardziej chcesz go złapać, tym szybciej się wymknie, im bardziej uszanujesz jego wolność i inność, pozwoli ci zbliżyć się do siebie.... Mogła tak wymieniać mnóstwo... Sam w sobie był wielkim paradoksem. W tej całej sytuacji zauważyła, że Stacy brakowało jednego: nie można z Housem grać w kotka i myszkę. Liczy się prawda i zaufanie. Zrozumiała to, gdy dowiedziała się o jej szybkim wyjeździe z mężem. Była pewna, że to wszystko skończy się inaczej. To dlatego potem postanowiła grać z nim w otwarte karty i nie kombinować.
W głębi siebie była wdzięczna House’owi, że nie wracał do jej odejścia, nie komentował, nie próbował jej od tego odwieść. Wiedziała, że na tym etapie życia nie umiałaby się przed nim obronić. Z drugiej strony dziwiła się temu brakowi – dziwnemu zresztą. Przecież on nigdy nie pozostawiał takiej okazji, samej sobie. Ostrzył pazury sarkazmu i zawsze znalazł dziurę w całym, aby posłać odpowiedni komentarz.
- Hej! – usłyszała nad sobą radosny głos Wilsona – mogę się przysiąść?
Nie czekając na odpowiedź usiadł obok niej.
- Cześć – odpowiedziała – co cię sprowadza w te strony?
- Zobaczyłem cię z mojego balkonu i postanowiłem złapać oddech. Mam dziś ciężki dzień, a jeszcze mnóstwo przede mną. Co czytasz? – złapał czasopismo leżące obok i gwizdnął z wrażenia.
- Próbuję zobaczyć gdzie jestem ze stanem mojej wiedzy w mojej przyszłej specjalizacji. Niesamowite jak to wszystko poszło do przodu. Richards jest gigantem w świecie immunosupresantów, a ja już się cieszę na współpracę z nim.
Wilson zdziwił się. Myślał, że to jej wybieg, a ona naprawdę chciała tam iść!
- Nie szkoda ci diagnostyki? – zapytał
Popatrzyła na niego badawczo i westchnęła zrezygnowana.
- Wilson... Co chcesz usłyszeć? Przyjaźnicie się z Housem. Nawet nie mam pewności czy nie przysłał cię tu, bo sam nie ma odwagi ze mną pogadać. Milczy odkąd dowiedział się o moich planach. Nie komentuje, nie wypomina, nie śmieje się, nie szuka zaczepki... No może poza naszą wspólna pracą, tym co robimy na bieżąco, w diagnozach, próbach leczenia...
Wilson zaśmiał się.
- Aż tak źle mi z oczu patrzy? Nie, nie przysłał mnie, nie prosił o to bym z tobą porozmawiał ani cię wybadał.
Cameron wypuściła powietrze z płuc i na chwile schowała twarz w dłoniach. Kiedy znów podniosła głowę Wilson zobaczył w jej oczach lekki uśmiech. Patrzyła na niego przeciągle. Wciąz się zastanawiała co mu powiedzieć, a czego nie.
- Tak, chcę odejść – powiedziała nagle – praca z House’m, diagnostyka... były czymś najlepszym co zdarzyło mi się w życiu. Jest najlepszym nauczycielem medycyny jakiego spotkałam i jednocześni największym dupkiem.
- Nie uciekasz? – zapytał i uchwycił na sobie szczątki jej podejrzliwego spojrzenia.
- Nie będę ukrywała, że zależało mi na nim... - zaczęła
- Zależało? Mam wrażenie, że zależy nadal... – Wilson wiedział, że ryzykuje, ale bardzo chciał usłyszeć to, co miała do powiedzenia.
Chwila jej wewnętrznego wahania przedłużała się. Nie ponaglał jej i nie zadawał kolejnych pytań. Wiedział, że musi się z tym zgryźć sama.
- To skomplikowane – powiedziała nagle – sklejam na nowo swoje skorupy. Próbuję wyplątać się z zawiłości własnych uczuć, rozpoznać ich motywy. Uwierz mi, że wielokrotnie nazwałam się idiotką i wielokrotnie tak nazywałam House’a za to w jaki sposób mnie od siebie odpędził. Ale jest jakaś część mnie, która go rozumie. Chciałbyś być z kimś tak naiwnym i łatwym do przewidzenia jak ja? Owszem. Jest we mnie część, która pomimo wszystko nadal go pragnie i chowa na dnie szuflady szczątki miłości. Pragnę go gdzieś w byciu obok, najprostszym dzieleniu codzienności... Tylko inaczej niż do tej pory. To co we mnie pozostało jest tak inne od tego co się rozwaliło... Jeszcze nie do końca umiem to wypowiedzieć czy uzewnętrznić sama przed sobą. Być blisko niego i daleko od niego – to na razie ten sam ból i ta sama radość. Wielokrotnie zastanawiałam się co mam robić ze sobą... To dlatego propozycja przejścia na immunologię jest dla mnie szalenie dobra. Nie starałam się o to, nie kombinowałam. Samo przyszło. Chcę w przyszłości być immunologiem. To olbrzymia szansa dla mnie – zawahała się – na rozpoczęcie nowej drogi zawodowej i uczuciowej. Na uporządkowane tego co tak strasznie ściągnęło mnie w dół.... Wiszę na marnej linie. Usiłuję poradzić sobie ze sobą i zdystansować się do własnych uczuć, zrezygnować z nich... Zresztą...wiem, że nie mam już szans... Chcę tylko dojść do ładu ze sobą. Mam nadzieję że nowe wyzwanie mi pomoże...
Wilson wpatrywał się zamyślony w jej twarz. Wyrażała rezygnację i ślady wewnętrznego pogodzenia się z przegraną.
- Daj mu czas. Dużo czasu. Nie rezygnuj. Masz w sobie coś czego on potrzebuje, ale nie zdaje sobie z tego sprawy – powiedział nagle – Wiesz... on sam ze sobą też musi dojść do ładu. To wydarzenie ze Stacy.... - nie dokończył. Zrobiła to za niego.
- Pokazało mi drugie oblicze Grega. Jego łagodność, miękkość, serce, które potrafi kochać, a jednocześnie boi się, bo myśli, że umie tylko ranić i nie jest zdolne do miłości.
Wilson westchnął
- Też to zobaczyłaś? Połączenie gbura z poetą. To szalenie wrażliwy facet. Tylko przez te ostatnie wydarzenia znów ukrył się na dnie siebie samego i trochę potrwa zanim ostrożnie wyciągnie swoje macki i zacznie badać otoczenie.
Zamilkł. Po chwili sięgnął po swoją torbę i wyjął z niej dwie kanapki i sok.
- Spróbujemy coś zjeść? Strasznie zgłodniałem...
Cameron zaśmiała się.
- Trzeba było tak od razu. Mam w zanadrzu zaległy lunch i mogę podzielić się z tobą owocami.
Teraz Wilson się zaśmiał
- Jakie życie jest piękne! Już dawno nikt nie dzielił się ze mną jedzeniem. Do tej pory ja musiałem.
Roześmieli się serdecznie oboje i zabrali się za jedzenie.
- James – powiedziała po dłuższej chwili milczenia – dziękuję ci że pomogłeś mi uzewnętrznić i poskładać w całość to wszystko co dzieje się we mnie.
--------------------------------
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pon 22:55, 10 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:39, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Coś króciutko tym razem, ale tak ładnie... Wilson jest chyba najlepszym partnerem do "takich rozmów".
Ślicznie Kropeczko, ślicznie piszesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Betta
Immunolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nienacka... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:00, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Oooch, jakim cudem trafiłam tu dopiero teraz?!
Kropko, to jest boskie
Świetnie oddajesz uczucia. Weny życzę ;*!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:28, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
O rany, dedykacja dla mnie??? *łapie się za serce i dyga usiłując nie zaplatać się we własne nogi*
Dziękuję
Nowa część bardzo ciekawa jak dla mnie. Tak, Cam się zmienia i zaczyna rozumieć House'a. Taki obraz House'a do mnie przemawia. Bardzo.
No chyba nie muszę dodawać, że mi się podobało?
I tradycyjne: kiedy dalsza część???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:37, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ona się zmieniła, a to takie śliczne
i ta część taka piękna jest
takiego House'a to ja rozumiem ^^
czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana12
Pulmonolog
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: *** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:31, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
tak, wilson jest świetny do rozmów
nie napiszę nic nowego, ale część jak zwykle śliczna
i również czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
annniczka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: krakow Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:53, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ta część podoba mi się najbardziej, czekam na next part
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:57, 20 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Po długich dniach wytęzonej pracy, braku czasu na cokolwiek innego oprócz pracy, nawału mysli, sinusoidy i cosinusoidy zycia, zaskakujących rozwiązań powstało cos na kształt kolejnego odcinka.
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie
5: Spotkanie
To było to!
Wiedziała o tym po kilku dniach pracy. Wypłynęła na szerokie wody.
Praca różniąca się od tej w diagnostyce diametralnie. Wielu pacjentów, praca w koordynacji z prawie wszystkimi oddziałami od razu dała jej solidnego kopa. Trzeba było szybko nauczyć się rozpoznawania kodów, kojarzyć pacjentów i zacząć od razu nowy projekt badawczy. Szybko złapała rytm i tempo pracy. A było jej sporo - współpracowali prawie z każdym oddziałem w szpitalu, gdzie w grę wchodziła transplantacja, odporność organizmu, antygeny, immunogenność, immunoterapia czy rozmaitej maści konieczność podawania immunoglobulin.
Zespół Richardsa składał się z 4 osób. Każdy miał do wykonania swoje badania – i co najważniejsze – nikt nikomu nie wchodził w paradę, choć wspólne wyniki badań przekładały się na ich podstawowy projekt badawczy dotyczący najnowszej generacją leków i ich suplementów. Richards trzymał ich żelazną i wymagającą ręką, trochę na podobieństwo House’a - był jednak dużo łagodniejszy i prostszy w relacjach. Przydzielił jej przypadki potransplantacyjne. Musiała wejść trochę w obszary House’a, gdyż spadła na nią nefrologia. Zresztą zrobiła to na prośbę nowego szefa, bowiem nikt z pozostałej czwórki nie chciał lub bał się kontaktów z House’m.
Życie na immunologii wciągało ja coraz bardziej ucząc szybkiego decydowania i precyzji. Zresztą po House’owej szkole szybkich reakcji i przewrotnie stawianych diagnoz stała się od razu mocnym punktem zespołu.
Poza tym kilka godzin w tygodniu na ER-ce mocno postawiło ją do pionu. Właściwie była wdzięczna za czas spędzony w diagnostyce, który pokazał jej co naprawdę znaczy być lekarzem. Dotarło to do niej mocno po kilku porażających ER-kowych przypadkach. Zrozumiała, że ludzie są jacy są, kombinują jak mogą, kłamią na rozmaite sposoby, wybielają swoje intencje i ukrywają znaczące dla choroby fakty.
To wszystko zniszczyło jej naiwność i zrewidowało stosunek do pacjentów, ale nie zdołało zagubić w niej młodzieńczego idealizmu związanego z zawodem lekarza.
Było jak mówił House: liczyły się medyczne fakty i czytanie między wierszami choroby.
Zanim zdążyła się przebrać w ER-kowe ciuchy zadzwonił jej pager. Onkologia wzywała. Jakieś nowe wyniki badań jednego ze wspólnych pacjentów jej i Wilsona. Złapała w pośpiechu teczkę z badaniami i ruszyła na oddział.
- Miałaś rację – przywitał ją z uśmiechem Wilson – zdecydowanie wzrosła liczba czerwonych ciał, limfocyty w normie… Biopsja szpiku potwierdza remisję. Nie ma nowotworu.
Dwunastolatek miał coraz większą szansę na przeżycie kolejnych wielu lat. Kto wie? Może dożyje późnej starości? Uśmiechnęła się szeroko.
- Lubię otrzymywać takie wieści. To wszystko co chciałeś mi powiedzieć? Mogłeś zadzwonić…
- Chciałem pogadać… i zapytać czy… - zawahał się - jadłaś już coś?
- Masz dość bycia sponsorem? – zapytała zaczepnie
- To też. Chciałem pogadać jak się odnajdujesz na nowym miejscu pracy, ale chyba nie muszę. Widać po tobie, że zmiana wyszła ci na dobre.
- Cieszę się ze zmiany. Oddycham pełną piersią, choć.... – uśmiechnęła się figlarnie – Nigdy nie myślałam, że to powiem: czasami brakuje mi House’owego poczucia humoru, i specyficznej ironii.
- Ups! – usłyszała okrzyk Wilsona i zobaczyła że puszcza do niej oko i nieznacznie wskazuje głową na kogoś lub coś za jej plecami – coś mi się widzi, że za chwile będziesz miała szansę poćwiczyć mięśnie sarkazmu na oryginale.
Odwróciła głowę i zobaczyła idącego w ich stronę House’a.
Od dwóch miesięcy jej pracy na immunologii mijali się rzucając sobie co najwyżej zwykłe dzień dobry. Gdy miał jakiś problem związany z pacjentem – wysyłał na konsultacje do niej któregoś z chłopaków. Jak na ironię ten czas potrzebny był obojgu.
Cameron nabrała pewności siebie, stała się twardsza i... zrozumiała, że House cierpi naprawdę. Reszta jest tylko chmurą przykrywającą złożoność jego osobowości.
Tę prawdę odkryła pośród przewlekle chorych, balansując na krawędzi ich cierpienia i radzenia sobie z bólem. Ze zdumieniem odkryła także, że Wilson często nie przebiera w środkach i na swój sposób pomaga mierzyć się swoim pacjentom z bólem.
Poza tym? Uważała go za genialnego lekarza.
Perspektywa czasu z dala od niego pokazała jej jak bardzo wiele zawdzięcza mu jako lekarka. W pokręconym sposobie myślenia o pacjentach i chorobie, kojarzeniu faktów pozornie nie związanych ze sobą widziała metodę. Dzięki temu niejednokrotnie zaskakiwała nowego szefa pomysłami.
Kiedy w końcu zdecydował się sam zajrzeć do niej na immunologię – ku własnemu rozczarowaniu nie zastał jej. Któryś z jej nowych współpracowników powiedział, że została wezwana na onkologię do pacjenta. Westchnął. Ostatnią rzeczą jakiej chciał dla siebie to rozmawianie z nią w obecności Wilsona. Do tej pory zręcznie udawało mu się unikać rozmów jej temat.
Potrzebował czasu żeby zmierzyć się z ostatnim zamieszaniem, na które wydawało mu się, że był przygotowany. Wydawało się... Jak bardzo musiał dostać w głowę, żeby przyjąć prawdę oczywistą: świata uczuć nie da się kontrolować ani zaplanować. Tym bardziej snuć intryg. Położą cię na łopatki w najmniej spodziewanym momencie. Teraz czuł się stary i zmęczony.
Zobaczył ją z daleka i wessał w płuca powietrze. Zobaczył ją jak rozmawiała z Wilsonem. Oboje mieli radosne twarze i uśmiech nie schodził im z ust. Szedł i usiłował nie patrzeć na nią, ale nie udawało mu się to.
Przyznał sam przed sobą, że... patrzył na jedna z piękniejszych kobiet jakie miał szansę zobaczyć. Z daleka widział jej profil. Cudownie podkreślone łuki brwiowe, delikatny zarys podbródka, długą szyję i delikatnie rozchylone w uśmiechu usta. Przechyliła głowę i zobaczył jak opadają na jej lewe ramie włosy. To wystarczyło żeby przez chwilę chcieć ją dotykać i zastrzec ją tylko dla siebie. Otrząsnął się z myśli, które przebiegły mu niczym huragan przez głowę i uśmiechnął się krzywo ... gdyby wiedziała jak przed chwilą zadziałała na jego wyobraźnię...
- Czy mogłaby pani doktor zakończyć schadzkę na onkologii z jej szefem? Mam sprawę wagi życia pacjenta– rzucił oschle w jej stronę – a ciebie chyba wzywa jakiś nowotwór – wskazał Wilsonowi drzwi prowadzące na sale pacjentów.
Onkolog podniósł obie ręce do góry w geście poddania się. Uśmiechnął się do Cameron i odszedł w stronę swego gabinetu.
Greg zdążył tylko odnotować, że nie speszyła się, kiedy wyrzucił z siebie dziwaczne przywitanie.
- Podobno współpracujesz ze mną? – zapytał zaglądając jej głęboko w oczy. Chciał ją speszyć, zawstydzić czy cokolwiek innego na niej wymóc, aby zdobyć mentalną i emocjonalną przewagę.
- Współpracuję to zbyt duże słowo. NIE MAM WYJŚCIA NIE współpracować – powiedziała akcentując ostatnie zdanie – Nikt inny od nas nie chce z tobą pracować.
Wyciągnęła rękę i sięgnęła po teczkę, która trzymał w ręku. Przeglądała wyniki badań marszcząc brwi.
- Jest po dializie. Muszę dać mu osłonowo immunoglobuliny. Jeśli tego nie zrobię nie doczeka przeszczepu – usłyszała gdzieś zza siebie, tak bardzo blisko swojej szyi jego głos. Brzmienie było niebezpiecznie niskie. Stał oparty tuż za nią o blat niewielkiej recepcji.
Otrząsnęła się chowając gdzieś na dnie gardła głębokie westchnienie, bo nagle chciała wyprostować się i poczuć jego oddech na swojej szyi.
- Pacjent wymiotuje i ma słabą krzepliwość – próbowała nadać swojemu głosowi naturalną i pewną siebie barwę – nie możesz podać mu immunoglobulin. Zwłaszcza, że podnosi mu się poziom cukru. Glukoza z badania na badanie rośnie.
- To wiem. Ale nie jest to nefropatia cukrzycowa – powrócił do swojego zwykłego tonu.
Cameron milczała myśląc intensywnie. Wertowała kartki i przyglądała się wynikom badań. Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Nagle go zaskoczyła.
- To powikłania pogrypowe.
Podniósł w górę oczy teatralnym gestem.
- Nieźle! W takich chwilach żałuję, że pozwoliłem ci odejść z zespołu. Mam zespół idiotów.
- Wiedziałeś! – jej twarz wyrażała zwątpienie – Powinnam się domyśleć, że przyjdziesz mnie sprawdzić. Ok. Podam mu immunoglobuliny. Nie umrze do przeszczepu.
Rozstroił ją swoim zachowaniem, ale nie zdołał wybić z rytmu.
- Masz w zanadrzu jeszcze jakąś zagadkę? Spieszę się na ER-kę. Mam do odrobienia 4 godziny dyżuru.
Patrzył na nią z charakterystycznym uśmieszkiem. Prawie otworzył usta, gdy zadzwonił jej telefon. Odebrała z jej charakterystycznie cudownym „Allie, słucham”.
- Dave! Cześć! Gdzie się podziewacie! – usłyszał jej radosny głos. Nigdy nie słyszał tego tonu. Obróciła się i mógł zobaczyć jej rozpromienioną twarz. Oparł się łokciem wygodnie o blat niewielkiej, oddziałowej recepcji. Przyglądał sie jej z zaciekawieniem. Miała coś w oczach. Jakieś iskierki niezmącone żadnym rozproszeniem. Miał wrażenie, że po raz pierwszy ją ogląda. Rozpraszała go w tej spódniczce sięgającej ledwo za kolana, która ukazywała niezwykłą smukłość nóg. W głowie widział ja już bez lekarskiego fartucha, w białej koszuli z krótkim rękawem i kamizeleczce zapinanej na kilka guziczków, która wystawała spod fartucha, no i ta brązowa kiecka...
- Będziecie w mieście? Kiedy? Jasne że chcę bilety. Nie przepuszczę takiej okazji! – śmiała się radośnie do słuchawki.
- Podwójny? Nie, nie. Wystarczy pojedynczy – trzepotała do słuchawki szalenie rozbawiona – O, zdziwiłbyś się – odpowiadała komuś po drugiej stronie słuchawki – ale dobrze, może być podwójne. Nie masz pojęcia jak się cieszę! Będzie szansa żeby się z tobą spotkać po koncercie? Wszyscy będą? Jak to wszyscy? – dopytywała – Ok, ok. Przyjmuję. Zgadzam się na każdą niespodziankę. Nie masz pojęcia jak się cieszę! Do zobaczenia zatem. Cześć!
Uśmiech nie schodził jej z ust. A on odnajdywał ją na nowo w tych prostych gestach radości. Coraz bardziej go rozpraszała swoim wyglądem i zachowaniem. Ratował się kamienną twarzą i udawanym spokojem.
Nagle zaskoczyła go. Po raz drugi tego popołudnia.
- Podobała ci się płyta, którą dostałeś ode mnie na gwiazdkę?
Zamyślił się.
- Dave Matthews Band? – zapytał
Potwierdziła skinieniem głowy wciąż niewiarygodnie rozpromieniona.
- Ujdzie w tłoku muzycznych brzękadeł – odparł. Płyta mu się podobała, ale nie zamierzał jej tego mówić, ani się do tego przyznawać.
- Chciałbyś ich posłuchać na żywo? – zapytała znienacka. Wciąż niewiarygodnie zachwycająca bijącą z niej radością i tymi cudownymi oczyma.
Zawahał się.
- Przestań. To nie randka – znów go zaskoczyła – zwykły koncert. Chcesz stracić jedyną w swoim rodzaju okazję posłuchania jak śpiewam i nabijania się potem ze mnie do końca życia?
Zrobił jedną ze swoich min chłopca, który za chwilę wyciągnie coś z kieszeni spodni i wywinie zebranym niezły dowcip, o ile już go nie wywinął.
- Ok – zgodził się nagle.
Roześmiała się.
- Wiedziałam, że skusi cię perspektywa mojego śpiewania.
- Nie pochlebiaj sobie – rzucił jej znienacka – kot moich sąsiadów śpiewa lepiej od ciebie. Zamierzam śmiać się z ciebie do końca życia
Odwróciła się i rzuciła przez ramię
- Sobota! Będę u ciebie o 18.00.
Patrzył jak odchodzi. Jeszcze widział jej roześmiane oczy i wciąż rozpraszała go ta jej brązowa kiecka.
-------------------------------
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 0:09, 21 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
corazón
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:16, 20 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kropeczko, nie zapomniałyśmy
Cudna część, mam właśnie banana na twarzy, opłaciło się czekać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:24, 20 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
kropka_35 napisał: | Z daleka widział jej profil. Cudownie podkreślone łuki brwiowe, delikatny zarys podbródka, długą szyję i delikatnie rozchylone w uśmiechu usta. Przechyliła głowę i zobaczył jak opadają na jej lewe ramie włosy. |
Mrrrrauuu!
Cytat: | - Nie pochlebiaj sobie –[/b] rzucił jej znienacka – kot moich sąsiadów śpiewa lepiej od ciebie. Zamierzam śmiać się z ciebie do końca życia |
Piękny fik. Zdziwiłabym się zresztą, gdyby było inaczej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:18, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
corazón napisał: | Kropeczko, nie zapomniałyśmy
Cudna część, mam właśnie banana na twarzy, opłaciło się czekać! |
Cieszę się!
DA
napisałaś "piękny"!
Teraz ja mam banana na twarzy
Warto sie trudzić dla was czytacze
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 0:18, 21 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:02, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jakiś pozytyw tego dnia? – pomyślała - Ujemny wynik HIV. | Czy dobrze rozumuję, że skoro akcja toczy się już po otrzymaniu wyników a piszesz:
Cytat: | Bolało tym bardziej, że od jakiegoś czasu widziała wpatrujące się w siebie oczy Chase’a, a o ten wzrok nigdy nie zabiegała. | to wycięłaś TO Chaseronkowe o czym myślę?
Cytat: | - Jesteś niezmiennym paradoksem sam w sobie. Niby kontrolujesz wszystko i wszystkich wokół, działasz na nerwy, rozpychasz się sobą, wiecznie masz rację, masz nosa do ludzi i nie potrafisz zatrzymać przy sobie tych, na których ci zależy. Mimo to uważam, że jesteś jednym z najwrażliwszych facetów jakich znam.
Kiedy zamknęły się za drzwi za Wilsonem, House wydusił z siebie do wyblakłych ścian swojego mieszkania
- Może właśnie dlatego pozwalam jej odejść.... | Świetne podsumowanie House'a, w samo sedno.
A jego komentarz...
Wameron friendship - awwww
Cytat: | Masz w sobie coś czego on potrzebuje, ale nie zdaje sobie z tego sprawy | to jest jedna z przewodnich myśli mojego pojmowania Hameronka as far. Kropko
Cytat: | gdyby wiedziała jak przed chwilą zadziałała na jego wyobraźnię... | CZEMU , myśli nie wprowadzi w czyn, CZEMUUU
głupek
Cytat: | a ciebie chyba wzywa jakiś nowotwór | tu ja sobie to wyobraziłam. W sposób dosłowny
Cytat: | usłyszała gdzieś zza siebie, tak bardzo blisko swojej szyi jego głos. Brzmienie było niebezpiecznie niskie. Stał oparty tuż za nią o blat niewielkiej recepcji.
Otrząsnęła się chowając gdzieś na dnie gardła głębokie westchnienie, bo nagle chciała wyprostować się i poczuć jego oddech na swojej szyi. | Ktoś podkręcił ogrzewanie? Gorrrrąco mi!
Cytat: | zwykły koncert. Chcesz stracić jedyną w swoim rodzaju okazję posłuchania jak śpiewam i nabijania się potem ze mnie do końca życia? | Band from tv?
Cytat: | - Sobota! Będę u ciebie o 18.00. | aaaa. Ja chcę już sobotę o 18!!
Rozpisałam się, przepraszam. Nie komentowałam jeszcze tutaj, bo ja generalnie mam problemy z pisaniem komentarzy, ale dziś mam wenę
Całość jest ciekawym rozwinięciem "co by było, gdyby". Podoba mi się baaardzo! Czekam na kolejne części, szybko szybko! (njeee, nje naciskam )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ania
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z daleka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:32, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
tylko jedno można tutaj napisac kropeczko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:58, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Olalala... Dave Matthews Band? Czyli bohater z Half-wit ? Nieźle
A reszta miodzio jak zawsze *leży rozpłynięta*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:38, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
NISIA!
Tak! Wycięłam TO Chaseronkowe! Zrobiłam to z premedytacją
Bo ponieważ (ło rajuśku co za konstrukcja zdaniowa!) uważam że to wina House'a że Cameron tak postapiła.
W słowie "dupek" wypowiedzianym w ostatniej scenie odcinka z Cam-HIV zawiera się całe myślenie Housa dotyczace ich relacji.
Właściwie to co zrobił - było gwoździem do trumny ich relacji. Najprostszym pokazaniem jej że ma ją gdzieś. Choć ja pokrętnie myślę, że zrobił to by ją ochronić przed sobą. Bo w swoim własnym mniemaniu jest naprawdę "relacyjnym dupkiem", który nie umie być z nikim na stałe. Boi się przegranej, bo jest szalenie wrażliwy w środku i jak kocha - to całym sobą. Dlatego jesli się nie udaje - cierpi całym sobą. Dodam jeszcze, że nie wierzy, że mogłoby się to udać i dlatego odepchnął od siebie zarówno Stacy jak i Cam. Znacznie łatwiej być samemu - choć to też boli - ale jest to świat który już zna. Świat bezpieczny, który nie jest w stanie go niczym zaskoczyć czy zranić....
Uffffffffffffffffffffffff
Mam nadzieję, że ktoś zrozumie moje pokrętne myślenie, bo czy ja rozumiem siebie wypisując co wypisuję?
Łosz rajuśku... co za pokręcone zdania
Stawiam dobre wino, kto zrozumie co tu wypisuję, bo jakoś siebie nie do końca umiem sprecyzować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:48, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dawaj to wino
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:48, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ok, jesteś mi winna wino. Bo ja rozumiem doskonale co chciałaś przekazać. Napiszę tu coś co napisalam w jednym moim fiku (jeszcze nie publikowanym, więc jest to teaser )
House ranił ludzi, na których mu zależało, ponieważ chciał ich odsunąć od siebie. Ponieważ uważał, że on sam nie jest wart zainteresowania. Nie było mu przeznaczone zaznać happy endu. Przekonywał się o tym raz za razem. Dlatego postępował, tak jak postępował. Odpychał, ponieważ chronił innych przed swoja destrukcyjna osobowością. On nie był samotny. Tylko samotny. On był sierotą.
Ufff, teraz ja zamotałam?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ania
Stażysta
Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z daleka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:43, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
oj kropeczko nie wypłacisz się za te wina ja też poproszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:57, 21 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że mogę na was liczyć mimo pokrętnego myślenia.
Słowo się rzekło!
Stawiam z wkładką, żeby było czym podgryzać!
Czy już pisałam, że was bardzo lubię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|